Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2008, 14:43   #201
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Chwilę wcześniej:

Rothais początkowo nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ojciec zgodził się! Zgodził się na wszystko, co zaproponowała! Rozkaże temu okropnemu Hektorowi, by był na każde jej skinienie! Jednak jakiś nieobecny wzrok ojca zwrócił jej uwagę. Zamyślił się głęboko, nie był do końca sobą. A to nie wróżyło dobrze...

Jego dawna, sroga mina powróciła, gdy zsiadł z konia. Widać myślał wcześniej nad czymś intensywnie, a teraz oprzytomniał, stał się znowu sobą. Gdy pomagał Rothais zsiąść z wierzchowca, jego słowa uderzyły ją podwójnie.

- Moja droga, odrzucam twą prośbę, bo to jeno twa zabawka i kaprys, a w tej chwili twe kaprysy jeno szkodę mogą nam przynieść. Czuję coś paskudnego w powietrzu, tylko przez ten piekielny wiatr kazałem się tutaj schronić. W innym wypadku kazałbym to miejsce omijać szerokim łukiem. Dlatego weź te wszystkie okoliczności pod uwagę i, na św. Teodora, zachowuj się jak na normańską księżniczkę przystało. Bądź jak Sygelgaita z Salerno, żona Roberta Guiscarda, która pod Dyrrachium przewodziła rycerzom równie dobrze, co wodzowie Roberta.

Dziewczyna poczerwieniała na twarzy, a jej oddech przyspieszył gwałtownie.

- Sygelgaita to przy mnie jeno dziecina! Kto obronił obóz przed niewiernymi, gdy Ty, ojcze i Twoi synowie daliście się im przedrzeć przez wasz oddział? Sami niemal pachołkowie i służba pod moim dowództwem rozgromili ich na cztery wiatry! Ty nigdy jednak nie dasz mi szansy, jaką miała ona. Potrafisz mnie jedynie ganić, nie zgadzasz się na żaden z moich pomysłów! Może po prostu boisz się, drogi ojcze, że okażę się lepsza, niż Twoi synowie? To by było dopiero! Kobieta lepsza niźli mężczyźni! Dajesz mi jednak za przykład mężną kobietę. Więc pozwól mi nią być! Jakże mam Ci udowodnić co jestem warta, jeśli nie dajesz mi takiej szansy!

Nagle jej głos stał się chłodniejszy, bardziej opanowany, jednak oczy nadal ciskały błyskawice:

- Nie potrzebuję ani Twojego wsparcia, mój ojcze, ani nikogo innego. Sama świetnie dam sobie radę. Jak zawsze zresztą. Jak zawsze.

Odwróciła się na pięcie i ciągnąc konia za wodze odeszła jak najdalej od ojca, rozglądając się jednocześnie po okolicy. Po głowie krążyły jej różne myśli, na czele z pragnieniem ucieczki. Marzyła o tym, że gdyby nagle zniknęła, odeszła niezauważona przez nikogo, ojciec zacząłby się o nią zamartwiać, żałowałby swoich słów i wszystkich swoich uczynków. Wreszcie przyznałby się do błędów i prosił wszystkich bogów świata o zwrot ukochanej córki, jedynej godnej nazwiska de Remacourt! Ale jego prośba nie zostałaby wysłuchana i skazany byłby na wieczne zgryzoty i wyrzuty sumienia. I wreszcie kiedyś, pewnego dnia, usłyszy o pięknej wojowniczej kobiecie, za którą podążyła wielka armia wspaniałych rycerzy, którzy poznali się na jej odwadze, męstwie i mądrości. Usłyszy o kobiecie, która poprowadziła tą armię do zwycięstwa nad poganami! I rozpozna w niej swoją córkę i pożałuje, że nie dał jej szansy!


Tym razem Rothais wyobraża sobie siebie jako piękną
i tajemniczą wojowniczkę.




Jej sen na jawie przerwał nagle dobrze już znany głos:

- Widzę, że rana się już zasklepiła. – niemiecki rycerz przyklasnął z zadowoleniem w ręce – wiesz, że pewnego dnia uratowałem jednego z żydowskich kupców, co to został ciężko ranny podczas napaści? Nie bez powodu zwą mnie „obdarzonym przez Boga”. Pomijając tak mało znaczący fakt, że sam w pojedynkę przepłoszyłem dziesięcioro dobrze zbudowanych bandziorów.Hektor zrobił efektowną pauzę, by Rothais mogła sobie wyobrazić jak to ten dzielny wojak, który stoi przed nią teraz, sam jeden pokonuje dziesięcioro potężnie zbudowanego chłopa. Szlachcianka jednak nie wyglądała jak wniebowzięta i kąśliwie odpowiedziała:

- A myślałam, że nazywają Cię "Białozębym". To ci dopiero zagadka, dlaczegóż taki zupełnie niepasujący przydomek!

- Wracając jednak do tego kupca – postanowił kontynuować nie zwracając uwagi na przytyk - chodzi o to, że biedak stracił prawą rękę tuż przy samym barku, wierz mi dziewczyno, straszny to widok, gdy łatasz na środku drogi, wykrwawiającego się w ten sposób człowieka. Jednak ja, człowiek „obdarzony przez Boga” odmówiłem dwie Ojcze Nasz, obwiązałem ranę, dorzuciłem do niej trochę tego i owego i wyobraź sobie, ten człowiek przeżył! Znaczy żył przez najbliższe dwa dni, po czym zmarł, ale to nie od wykrwawienia, co to, to nie. Biedak ranę sobie zakaził, ale jednak to nie ujmuje moim zdolnością medycznym. – pokiwał głową, przytakując sam sobie. – Zaskoczona co? Nie zdajesz sobie sprawy jak wiele wiedzy i umiejętności kryje w sobie moja osoba. Uroda, męstwo, szlachecka krew, kawał, skromność, oj długo by wymieniać.

Nagle Rothais wpadł do głowy pewien pomysł. Jedyne na czym może polegać, to na samej sobie, swojej mądrości oraz... kobiecości. I nigdy, PRZENIGDY więcej nie będzie się już nikogo prosić o cokolwiek! Ten rycerzyk najwyraźniej bardzo chce udowodnić, że jest taki wspaniały. Niechże więc udowadnia!

- Mój panie, musiałeś już długo nie przebywać wśród towarzystwa, zdany jedynie na szlak i nudne przygody, jeśli tak prawisz. Czy nie wiesz, że teraz udowodnić swoje męstwo jest znacznie trudniej, niźli jedynie machać mieczem samopas przeciwko dziesięcioro bandytom? Och, z Twej miny wnioskuję, że naprawdę nie jesteś na bieżąco z najnowszą modą. Ale nie zamartwiaj się. Opatrzyłeś moją ranę, więc teraz ja uratuję Twoją dumę i powiem Ci co wśród rycerstwa jest teraz dowodem największego męstwa, odwagi i godności.

Tym razem ona zrobiła pauzę, aby Hektor mógł przetrawić tak zaskakującą dla niego wiadomość. Zrobiła przy tym słodki uśmieszek z taką zawartością trującego jadu, że nie jedna żmija padłaby trupem na sam jego widok. Ale cóż mężczyźni mogą wiedzieć o znaczeniu uśmiechu kobiety! Dla nich to ot - wygięcie warg.

- Otóż, zacny Hektorze. Czasy, gdy o waleczności mężczyzny decydowały blizny i głowy przeciwników, już odeszły w zapomnienie. Dziś, aby obronić swoje walory, potrzeba czegoś więcej. Potrzeba znaleźć sobie damę i zabiegać o jej uwagę tak długo, aż zgodzi się być Twoją Panią. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Rozumiesz? Wszystko co robisz, to w jej imię. Jeśli pokonasz tuzin niewiernych, nic nie jesteś wart, póki Twa Pani nie wyrazi aprobaty. Jeśli uzna, że tuzin to za mało, Twój honor jest w tarapatach, póki nie pokonasz ich jeszcze dwa tuziny! Jeśli Pani zechce, abyś przegrał jakiś pojedynek - Ty robisz to bez wahania. Jeśli zechce, abyś oswoił dla niej krokodyla - robisz to bez wahania. Wierz mi, na dworach królewskich, książęcych, w każdym towarzystwie w całym cywilizowanym świecie, nie znajdziesz już rycerza, który nie miałby swojej Pani. Na ucztach rozsławia się tylko tych szczęśliwców, którzy nie wahają się poświęcić wszystkiego dla swej Pani. Oczywiście w grę wchodzi jeszcze pochodzenie dam, ich status w środowisku, rozumiesz? Och, wiem, że to nie dla Ciebie zaprzątanie sobie głowy hierarchią i tymi sprawami, dlatego nie będę Cię w to tak dokładnie wtajemniczać. Ale Hektorze, wiedz też, że mówię to tylko dla Twojego dobra, aby inni rycerze nie mogli Ci zarzucić braku męstwa - musisz jak najszybciej znaleźć damę, która zgodzi się być Twoją Panią! Och, to takie trudne tutaj, na tym pustkowiu, gdzie wokół sami mężczyźni... Oby tylko nikt nie dowiedział się, że jeszcze nie masz swej Pani!

Rothais niewinnie nawinęła pukiel włosów na palec i zaczęła się nim bawić, czekając aż Hektor przełknie wszystkie te wiadomości.

- Ha Pani ! Dowiodę Ci żem praw był opowiadając o sobie. Zaraz z tym oto giermkiem - tu wskazał na Torwaldo, który nawet go nie słysząc przybliżał się do zejścia - wejdę do tej jamy, gdzie może kryją się pogańskie demony, lub monstra, które uśmierciły tych nieszczęśników.

- Ach, obawiam się, że to nic nie da. Dowiedziesz w imieniu kogo? Swoim własnym? Mówiłam Ci, że to na nic. Czasy się zmieniają... Chyba że - zawiesiła głos - Och, w sumie to cóż mnie to może obchodzić, w końcu to Twój honor. Ale wiedz, że jestem dziś dla Ciebie łaskawa i jeśli chcesz ratować swoje dobre imię, to mogę Ci pomóc raz jeszcze. Możesz spróbować udowodnić, że jesteś wystarczająco dobrym rycerzem, abym była Twoją Panią. Pamiętaj, że jestem hrabianką, stoję bardzo wysoko w pozycji społecznej i to może sprawić, że w oczach innych bardzo wiele zyskasz. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy się nadajesz na mojego rycerza...
 
Milly jest offline  
Stary 28-06-2008, 20:41   #202
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Turkopole na rozkaz Edwarda rozciągnęli szyk w tylarierę, tak by niczego nie przeoczyli ważnego. Krajobraz nie był specjalnie urozmaicony, ciągnące się niewysokie w oddali wzgórza. Powietrze już przestało drgać od gorąca... widać temperatura szybko się obniżała przed wieczorem. Gdzieniegdzie rosły karłowate i poskręcane suszą kolczaste krzewy i karmiące się minimalnymi ilościami wody w jałowej glebie, sztywne i łatwo łamiące się trawy. Na taką roślinność nie spojrzał by nawet muł... dobrze, że orszak hrabiego zabrał odpowiednią ilość spyży.

Do wąwozu posłał trzech zwiadowców... reszcie kazał czekać przy wyjściu z wąwozu... kamieniste ściany jaru, pięły się stromo w górę. "Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wspinałby się po nich". Sprawiedliwy, miał nadzieję, że zwiadowcy znajdą w jarze jakieś źródło wody - najcenniejszego chyba na pustyni surowca.

Kamienne twarze arabów wyjeżdżających na swoich lekkich konikach z wąwozu nie wróżyły nic dobrego. - Panie nie znaleźliśmy wody... - popatrzyli na niego pytająco.

Edward zawrócił wierzchowca i skinieniem ręki dał znak do odjazdu. Skierował się ku obozowi, by przekazać hrabiemu niepomyślne wieści.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 30-06-2008, 02:14   #203
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Dosyć tu ciemno - stwierdził Torwaldo. - Przydał by się krucyfiks, by oświetlić pomieszczenie blaskiem Chwały Bożej. - Zagaił do towarzysza. - Albo chociaż pochodnia.

Z początku giermek myślał, że to Ragnar idzie za nim by wspomóc go w walce ze złem. Jednak po pewnym czasie zorientował się, że nauczyciel zdecydował się śledzić jego postępy z dalszej odległości. Nadszedł za to kolejny rządny przygód jegomość - Hektor. Torwaldo słyszał kilka jego opowieści i wiedział, że człowiek to sławny i potężny. Teoretycznie więc ich dwójka, z Bożym Błogosławieństwem nie miała się czego bać. Nogi jednak to tylko część ludzkiego ciała i spraw rozumu nie ogarnie, poruszały się bardzo ostrożnie starając się stąpać tak stabilnie, że aż wywoływały nieznacznie, miarowe drgania mięśni.

Hektor, jako rycerz nieustraszony nie wahał się już od samego szczytu zajrzeć w dół zastygając w niebezpiecznej pozycji. Tak się widocznie rwał do czynu, że giermkowi wydawało się, że ten próbuje skoczyć, by szybciej dostać się do celu, ale po wykonaniu kilku rozgrzewkowych, zamaszystych ruchów, zdecydował się nie ryzykować na marne połamania kończyn na czarnej i śliskiej podłodze.

Kiedy dzielni bohaterowie doszli do piwniczki, po uprzednim skrupulatnym podrapaniu się po brodzie odezwał się Torwaldo. - To jak panie rycerzu? Sprawdzamy te dzbanki, czy to nie dżiny w nich urzędują, a potem dalej przez ten otwór, no nie?
 
Angrod jest offline  
Stary 02-07-2008, 13:50   #204
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

Raz jeszcze powiódł wzrokiem po poszarpanych krenelażach, ospowatych murach i zrujnowanych zabudowaniach. Nie, nie ta ruina go przerażała, ale to, co w niej mieszka... Odpędził złe myśli i jął łajać swoich ludzi, którzy w jego mniemaniu zbyt ospale przygotowywali posłania:

- A juści psiary, do roboty, bo jeden bies wie, co nasz nocą czeka. O wartach mi Hamo, nie zapomnieć, bo pasy każę drzeć!

Chciał też puścić w niepamięć słowa Rothais, które niemal go nie przyprawiły o apopleksję. Ta mała gówniara!

Obszedł jeszcze stanowiska, sprawdził morale, porozmawiał z sierżantami. Dostrzegł, że nie było osoby, która nie czułaby się dziwnie nieswojo w tych murach. Sam Reinfrid był pewien, że ta burza piaskowa, to także wyraz działania złych mocy, które z taką łatwością zmusiły ich, by nocowali w forteczce. Zmełł przekleństwo pod nosem, a potem zbliżył się do własnej córki. Chwycił ją za ramię i stanowczo odciągnął od pozostałych, a potem szarpnął wściekle:

- Słuchaj mnie, kwoko, wtedy było grzecznie, teraz będzie mniej! Delikatnie zwróciłem ci uwagę, byś zrozumiała sytuację. To nie Gravina i dwór twoich dziewek i gachów! Sygelgaitę przypominasz w takim stopniu, co ozdobny sztylet ciężki miecz, więc zważ i na swe słowa i czyny. Zwłaszcza kiedy mówisz przy moich ludziach, bo może się okazać, że uczynię to, czego tak ponoć pragniesz! Zostawię cię tutaj, byś mogła sama sobie dać radę. Jak zawsze zresztą, tak? Tyle że wtedy już nie będziesz nosić naszego nazwiska! Po raz ostatni cię ostrzegam. Na wyprawie nie ma bawienia się w księżniczkę! Jeśli tego nie zrozumiesz, zostaniesz tutaj! Sama! Ewentualnie z którymś z durniów, których usidlisz! Ich problem.

Puścił własną córkę, starając się uspokoić. Z jednej strony czuł niesmak, z innej czekał. Czekał, by dała mu pretekst.

Kątem oka dostrzegł jakieś zamieszanie. Ktoś wywrócił się na kogoś, ktoś potoczył. Harmider wzrósł. Ktoś zawył? Demonami straszył? Podszedł bliżej, by ocenić sytuację. Podobnież Hektor, który po raz kolejny zaczął prawić swe komunały. Reinfrid w ciszy obserwował wylot z korytarza. Ziało z niego pustką i ... czymś jeszcze. Czymś obcym, nieprzyjemnym i wrogim. Głupi Torwaldo właśnie przekroczył próg i zniknął w ciemnościach. Za nim ruszył Hektor omamiony przez Rothias. Niemniejszy idiota. Reinfrid westchnął. Chyba był nie lepszy:

- Ragnarze wstań! Nie maż się już! Idziemy za nimi i, nie czekając reakcji birbanta, pijaka i zwyrodnialca, ruszył za białozębym, obdarzonym przez Boga, sławetnym bardem, mężnym rycerzem i mądrym wodzem – Hektorem z Niemiec.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 02-07-2008, 14:04   #205
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Chwilę jeszcze Ragnar walczył z wężem o mianie demona, w tym samym czasie na zmianę przywołując w krzykach imiona wszystkich świętych i łoża matek niemalże wszystkich krzyżowców, które rzekomo zwiedził.

Gdy po chwili już wstał i chciał uciekać z tego przybytku jak najdalej, usłyszał głos Reinfrida. Trzymając w dłoni łeb gadziny, tak by bestia ta ugryźć go nie mogła, wpadł na całkiem niezły pomysł. Bo wycofać się nie mógł, ale mógł trochę więcej zdziałać, niż przy samym schodzeniu po schodkach...

Pospiesznie ruszył, zgodnie z rozkazem rycerza, na dół - tak szybko, iż w połowie schodów był zanim de Remacourt na dobre zbliżył się do otworu. A z racji, iż ciemność tam zdawała się być nieprzenikniona, mógł zrealizować pewien plan...

- DEMONY! Czuję tu demony! Uważajcie, bracia!- zakrzyknął Troens i w tym samym momencie upuścił węża na stojącego ledwie dwa metry pod nim Hektora.

Bestia była wściekła, pragnęła tylko zatopić swe kły w którymś z ludzi. Słyszał jak uderza w pancerz rycerza, a oczyma wyobraźni widział już jak wślizguje się pod zbroje i tam zaczna zbliżać się do miejsca, w którym zatopi swe kły, posyłając nieszczęsnego krzyżowca w wieczny sen...

Albo przynajmniej dając więźniowi kolejną okazję do zaistnienia jako święty...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 02-07-2008, 21:23   #206
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- musisz jak najszybciej znaleźć damę, która zgodzi się być Twoją Panią! Och, to takie trudne tutaj, na tym pustkowiu, gdzie wokół sami mężczyźni... Oby tylko nikt nie dowiedział się, że jeszcze nie masz swej Pani!
- Ha Pani ! Dowiodę Ci żem praw był opowiadając o sobie. Zaraz z tym oto giermkiem - tu wskazał na Torwaldo, który nawet go nie słysząc przybliżał się do zejścia - wejdę do tej jamy, gdzie może kryją się pogańskie demony, lub monstra, które uśmierciły tych nieszczęśników.
- Ach, obawiam się, że to nic nie da. Dowiedziesz w imieniu kogo? Swoim własnym? Mówiłam Ci, że to na nic. Czasy się zmieniają... Chyba że - zawiesiła głos - Och, w sumie to cóż mnie to może obchodzić, w końcu to Twój honor. Ale wiedz, że jestem dziś dla Ciebie łaskawa i jeśli chcesz ratować swoje dobre imię, to mogę Ci pomóc raz jeszcze. Możesz spróbować udowodnić, że jesteś wystarczająco dobrym rycerzem, abym była Twoją Panią. Pamiętaj, że jestem hrabianką, stoję bardzo wysoko w pozycji społecznej i to może sprawić, że w oczach innych bardzo wiele zyskasz. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy się nadajesz na mojego rycerza...

Hektor przez chwilę namyślał się, by końcu odrzec młodej panience.
- Prawdą jest, że twa osoba wśród tego męskiego grona to jak kwiat pośród chwastów. Jeśli by kto szukał tutaj damy to nie ma praktycznie żadnego wyboru, z tego też powodu twa wartość jako damy rycerza rośnie niepomiernie. Niestety muszę Cię Pani rozczarować. Wiem, ze liczysz na to, ze tak zacny i sławienny rycerz jak ja, będzie starał się o twoje względy. Niejedna dziewuszka w świecie na to liczy, w końcu uznawany jestem za jedną z najcenniejszych partii na męża. – Hektor przeczesał dłonią swoją posklejaną bródkę – Wracając do sedna sprawy. Mnie szukanie dam nie interesuje. Sławy w świecie zyskałem na te stare i według Ciebie już niemodne sposoby. Rzucanie swego życia na szalę kobiecego kaprysu zostawię młodym, a sobie czynienie tego co dotychczas, znaczy się, bronienia swych słów czynem. Myślę, że to wystarczy.

Hektor skłonił lekko głowę i ruszył ku piwnicy.
- Dosyć tu ciemno - stwierdził Torwaldo. - Przydał by się krucyfiks, by oświetlić pomieszczenie blaskiem Chwały Bożej. - Zagaił do towarzysza. - Albo chociaż pochodnia.
Hektor przez moment analizował słowa dzielnego, aczkolwiek jak się już zdążył zorientować, głupiego młodzieńca.
- Krucyfiks wiele by nie pomógł, w tak mroczne miejsca nawet Bóg zaglądać nie lubi. Po to zresztą ma swe sługi w naszych osobach, by za niego sprawdzały czy się jaka piekielna zjawa w mroku pogańskich domostw nie chowa. – liczył, że chłopak werwy do roboty nabierze, a przy tym i Hektora w robocie wyręczy, jeśli jakowa się pojawi.

Po drodze na kamiennych schodkach pośliznął się na jednej z krawędzi. Jednakże na nic zdały się te szatańskie sztuczki, złym mieszkańcom piwnicy, bo zręczny wojak utrzymał równowagę.

- To jak panie rycerzu? Sprawdzamy te dzbanki, czy to nie dżiny w nich urzędują, a potem dalej przez ten otwór, no nie?

Wtedy to z góry doszły ich głosy hrabiego.
- Ragnarze wstań! Nie maż się już! Idziemy za nimi.

Hektor spojrzał w stronę Torwalda.
- Poczekajmy na resztę, słychać, że już schodzą. – niemiecki rycerz liczył, że zniecierpliwiony chłopak sam sprawdzi wszystko po kolei, a jemu samemu nie przypadnie żadna brudząca i mocno niepewna, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, robota.

Stał tak przez moment wyczekując gości z góry, gdy w pewnym momencie usłyszał jednego z ludzi na schodach.
- DEMONY! Czuję tu demony! Uważajcie, bracia!
Sekundę później poczuł jak coś uderza o jego bark, a potem ześlizguje się na ziemię. Niepewnie przykucnął by przyjrzeć się czemuś co przed momentem go uderzyło. Demon to czy coś innego? Dostrzegał ciemne zarysy na posadce, jednak nic poza tym. SIegnął po sztylet po to by szturchnąć to coś, co teraz nieruchomo leżało na ziemi. Ledwo zbliżył rękę, a wijący się wąż uderzył kłami w sztylet, który momentalnie został wypuszczony z dłoni. Hektor odskoczył do tyłu przewracając się na tyłek.
- Wąż! – zawołał przerażony – szatan w własnej osobie tu mieszka! – szybko cofał się do tyłu, cały czas ocierając tyłkiem o posadzkę. W pewnym momencie uderzył w jedną z urn. – Boże ratuj – wyszeptał sam do siebie, jednocześnie podnosząc się z kamiennej posadzki. Wzrok nadal tkwił w miejscu gdzie przed momentem było zwierzę, jednak w półmroku oślizgły kształt zniknął, aby gdzieś przyczaić się na swoją kolejną ofiarę.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 04-07-2008 o 11:35.
sante jest offline  
Stary 05-07-2008, 11:55   #207
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Piwnica w forteczce

Na krzyk DEMONY !!! Część rycerzy i żołnierzy cofnęła się w pierwszej chwili widząc jednak, że Hrabia, a za jego plecami również i zaciekawiona, choć nieco drżąca podąża Rothais, kopnęła się do zejścia.

Na chwilę zapanował na schodach ścisk i zamieszanie potęgowane ciemnością, dopóki Torwaldo obok jednej z amfor nie wymacał na wpół wypalonej pochodni. Skrzesał ogień i pomieszczenie rozświetlił mdły blask.
W piwnicy tłoczyło się kilkunastu ludzi.

Nagle krzyk, przeciął cisze, zapanowało zamieszanie, wijący się obły kształt przemykał między nogami wojów daremnie próbując znalezć drogę ucieczki. W końcu trafionym celnym kopniakiem Hektora wylądował w okrągłym otworze z towarzyszącym temu głośnym pluskiem.

Wszyscy odetchnęli z ulgą, nagle jednak woda w zabulgotała, zaczęła wręcz kipieć. Wszyscy z otwartymi ustami skierowali wzrok w stronę ciemnej czeluści, z której wystrzeliły potworne macki.

Stojący najbliżej żołnierze, zdążyli odskoczyć, ale wpadając na innych towarzyszy spowodowali potworne zamieszanie. Krzyki przerażonych odbijały sie echem w ciasnym i niskim pomieszczeniu, bo zaprawdę widok był niezwykły i musiał być to zaiste któryś z biblijnych potworów.

Jedna z macek oplotła sie wokół amfory zgniatając ją w mgnieniu oka siejąc wokół ostrymi skorupami.
Druga trafiła Rogera w twarz przemieniając ja w krwawą miazgę.
Inna oplotła się wokół nogi Rothais obalając ją na ziemię i ciągnąc w stronę czarnej jamy.

Reinfrid zawył i rzucił sie poprzez kłębowisko ciał na pomoc córce. Jednak w tłoku nie mógł zadać dobrego pchnięcia i cios ześlizgnął sie po łuskach pokrywających wierzchnią stronę "łapy" stwora.
Kolejny śmiałek ruszył na pomoc Hrabiance, lecz któryś z uciekających żołnierzy wpadł na niego obalając z nóg. Falke (bo on to był) potoczył się ku wodnemu oczku, gdzie nim zdążył krzyknąć zagarnęła go w ciemną toń żarłoczna macka.

Jednak ciągnięta przez potwora dziewczyna nie straciła głowy dając wszystkim naokoło świadectwo że płynie w jej żyłach gorąca krew Wikingów. Wydobyła niewielki, zdobiony sztylet i zadała cios w nieokrytą pancerzem spodnią część macki. Choć cios nie mógł jej odciąć spowodował, że ta znieruchomiała na chwilę dając szansę na interwencję innym.


Edward z podjazdem powoli zbliżał się do forteczki gdy do rycerza podjechał jeden z turkopoli.
- Panie, oby Twe ramię było silne niczym konar dębu - zaczął przykładając na znak szacunku dłoń do ust - ktoś podąża za nami. Nie wiem czy to człek czy zwierz, ale jest jeszcze w wąwozie gdzie szukaliśmy wody.

-Panie !!! -
krzyk zwiadowcy podążającego na przedzie przeciął ciszę.
- W fortecy coś sie dzieje !!! Widzę zamieszanie wśród straży !!!
 
Arango jest offline  
Stary 10-07-2008, 13:02   #208
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
hektor oniemiał na widok scen które własnie się odbywały. W najstraszniejszych legendach nie słyszał o takich dziwach.
- Pater noster qui es in caelis - niemiecki wojak rozpoczał szybko odmawiać Ojcze nasz, licząc że Bóg mu pomoże - sanctificétur nomen tuum...

W pewnym momencie biedną dziewke Rothais, potwór złapał i począł wciągać w stronę tajemniczej otchłani.
- Ratować dziewkę! - krzyczał, by ktoś się ruszył i pomógł biednej, jednak większośc miała sama kłopoty toteż brakowało chętnych
- Advéniat regnum tuum - kontynuował modlitwę, jednocześnie dobył miecza i złapał go oburącz - fiat volúntas tua - zamachnął się z całej siły na odnóże, które na moment przestało się wić, po ugodzeniu przez dziewczęcy sztylet. - sicut in caelo et in terra - silny cios spadł na odwłok rozcinając go na pół.
- Dziecko drogie, wstawaj! - szarpnął dziewkę za ramię z taką siłą, że równie dobrze mógł je złamać. Gdy ta stanęła na nogach, Hektor bezceremonialnie popchnął ją w stronę schodów
- Uciekaj - sam jednak nie postąpił jak radził. Z rozbiegu wbiegł w jedną z urn, rozbijając ją przy tym mieczem, to samo robił prędko z kolejnymi.
- Torwaldo! Ogień! - nie wiedział co było w urnach, liczył że coś łatwopalnego. Jednocześnie cofnął się w stronę schodów. Chciał uciekać, ale co by potem powiedzieli o jego odwadze? Jeszcze trochę należało tu pozostać, przynajmniej aż ktoś inny nie da nogi, wtedy będzie miał na kogo zrzucić winę za ucieczkę.
- Panem nostrum quotidiánum, da nobis hodie, et dimtte nobis débita nostra,
sicut et nos dimttimus, debitóribus nostris, et ne nos indúcas in tentatiónem
sed lbera nos a malo - kontynuował modlitwę.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 10-07-2008 o 13:07.
sante jest offline  
Stary 10-07-2008, 22:21   #209
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Zamieszanie w pomieszczeniach piwnicznych, a zwłaszcza donośne krzyki o demonach się tam znajdujących sprawiło, że Falce dęba stanęły wszystkie włosy na ciele.
Mimo leku bez wahania zbiegł na dół, na szczęście na schody padało dość światła z pochodni ludzi jacy zeszli tam wcześniej.

Falke wbiegł do ciemnego pomieszczenia skąd było słychać krzyki o jakimś wężu, gdy nagle uszu jego dobiegł wysoki, wibrujący krzyk, najwyraźniej dobiegający z ust hrabianki Rothais.
Ruszył bez namysłu w jej stronę, gdy nagle potrącony przez kogoś kogo najwyraźniej strach obleciał, znalazł sie na brzegu jakiejś ni to sadzawki ni to kałuży.

Oszołomiony nieco zwiadowca jakiemu w takcie upadku wypadł z dłoni miecz nie zdołał podnieść go z ziemi, gdy poczuł, jak wokół jego pasa owija sie ohydna macka, pokryta częściowo łuską i ciągnie go z nieubłaganą siłą w stronę ciemnej kipieli.

Rozpaczliwa szarpanina nic nie dawała, młody zwiadowca zdołał wydobyć z pochwy długi sztylet.



Zaczął nim dźgać spodnią cześć macki, niepokrytą łuskami.
Raz za razem wbijał głęboko ostrze w gumowate cielsko potwora, co zaowocowało jedynie tym, że udawało mu się utrzymywać głowę na powierzchni wody, chodź znajdował się praktycznie tuż przy brzegu sadzawki.
Czując, że sam nie da sobie rady pełny trwogi o swe życie począł krzyczeć o pomoc w swym rodzimym języku.

Ĺ lightnings Tir , anta meg noen oppbakking! Hel Lokisdottir ennĺ dags dato meg sprit ikke forsyner! Ĺ hevn innbyggere Midgaard , hvorvidt bare bilk tilpasse hundene ville vćre? *


_________________________
W luźnym tłumaczeniu z norweskiego dla wiedzy postaci graczy posiadających ów język bądź inne skandynawskie:
Na błyskawice Tyra, pomóżcie mi! Hel Lokisdottir jeszcze nie porwie dziś mej duszy! Na gniew mieszkańców Midgardu, czy będziecie tylko uciekać jak psy?
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 11-07-2008, 23:34   #210
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

„No tak, demony, nie demony, ale znowu Ragnar stoi za całym zamieszaniem” – pomyślał wściekły Reinfrid, przepychając się w stronę zwiadowcy, który już po tysiąckroć powinien zginąć w męczarniach, za to ile problemów przysparzał.

Hektor z przodu biadał, iż szatana samego dojrzał, dołem przemykała żmijka, pewnie nie bardziej przerażona od całej gromady ludzi tłoczących się przy zejściu do lochów. Niemiecki rycerz, zapewne bardziej przypadkiem niźli celowo kopnął celnie i wąż poszybował prosto do wody. A potem zapanowało pandemonium. Z otworu wystrzeliły macki, które zaatakowały ludzi. Na oczach Reinfrida jedna z nich ujęła mocno nogi Rothais i zaczęła wciągać ją w mroczną toń. Hrabia zawył i rzucił się na pomoc córce. W biegu dobył miecza, lecz Hektor był szybszy, a i sama Normanka udowodniła po raz kolejny, ze spódnicę to chyba tylko przez przypadek nosi. Nim Reinfrid dobiegł do dziewczyny, ta ugodziła stwora sztyletem, a Hektor odciął potężnym ciosem mackę.

Reinfrid dopadł Rothais, chwycił mocno za ramię i niemal wyrzucił za siebie:

- Biegnij co sił! Z dala od dziury! Szybko! – Swoim ciałem zasłaniał Rothais, uważnie obserwując otchłań, w której chwilę wcześniej zniknął Falke.

- Spokój! – wrzasnął ile sił w płucach. – utworzyć szyk obronny, zewrzeć tarcze!

Zaczął wydawać rozkazy, chcąc sformować pierścień obronny albo przynajmniej uporządkować burdel, w jaki zmieniał się jego mała armia.
Obrócił się. Rothais odbiegła kilka metrów, nie puszczając małego stalowego sztyletu, którym tak dzielnie się posłużyła. Uśmiechnął się lekko, czując coś na kształt ulgi. A potem wydał kolejne rozkazy:

- Z dala od dziury, szyć z dala strzałami, nie zbliżać się do tego demona!

Dopiero teraz poczuł, jak bardzo trzęsą mu się łydki. Z natury był racjonalistą i pragmatykiem, dlatego kiedy na własne oczy ujrzał bestię z piekła rodem, wciąż nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172