Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2008, 20:21   #211
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
W pierwszej chwili Torwaldo pomyślał o ucieczce, bo mimo że nieraz zaglądał już śmierci w oczy to jeszcze nigdy w macki. Jednak zaraz wyrzucił z siebie te nierycerskie myśli. Przecież został zesłany tutaj przez opatrzność w konkretnym celu, by zwalczać zło. Nie na darmo dzierży pochodnie niosąc w mroku światło i chwałę niebiańską niczym Archanioł Michał unosi swój ognisty miecz, gdy przewodzi anielskim hufcom. Jego kompani i hrabia potrzebują go.

Przeciwnik z którym przyszło mu walczyć to jednak nie pierwszy lepszy pomiot piekielny, ale potężny stwór morski o którym opowiadał mu dziadek - kraken. Co prawda nie sposób stwierdzić, czy rozmiarami przewyższa okręty, ale nawet jeśli nie, to może po prostu to jakiś niewymiarowy okaz. Nie wiadomo też do końca jakie taka bestia posiada moce. Torwaldo podejrzewał, że wzrokiem potrafi zamieniać w kamień i co prawda jest on bezpieczny bo stwór nie spojrzy prosto w płomień, ale biedny rycerz Roger nie miał tyle szczęścia.Giermek był pewny, że ma siłę by stawić czoła nawet krakenowi i musi obalić go czym prędzej bo więcej poczciwych ludzi może ucierpieć.

Z bohaterskim w swoim mniemaniu wrzaskiem przyszły rycerz zaatakował jakąś część ciała potwora swoim toporem. Wtedy usłyszał wołanie:

- Torwaldo! Ogień! - Nie zastanawiał się po co rycerzowi ogień. Giermek, by nie tracić jedynego źródła światła, owinął skrawkiem materiału ze starej szaty pochwycony gdzieś kawałek drewna, (prawdopodobnie strzały,) podpalił i już miał cisnąć go do Hektora, gdy ktoś wciągnął go za rząd tarcz jakie utworzono wokół Reinfrida, a prowizoryczna pochodnia upadła obok rozbitej urny.
 
Angrod jest offline  
Stary 21-07-2008, 20:52   #212
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Panie, oby Twe ramię było silne niczym konar dębu, ktoś podąża za nami. Nie wiem czy to człek czy zwierz, ale jest jeszcze w wąwozie gdzie szukaliśmy wody.

Nie zdążył nawet wysłuchać pierwszego z turkopoli, kiedy od strony forteczki przygnał drugi posłaniec, zdyszany wysapał:

-Panie!!! W fortecy coś sie dzieje !!! Widzę zamieszanie wśród straży !!!

Angielski rycerz znalazł się w niezbyt komfortowej sytuacji, z jednej strony jakiś dziwny szpieg, a z drugiej zagrożenie jego suwerena. Szybko wydał dyspozycje:

- Dwóch niech pędzi co sił w końskich kopytach na drugi koniec jaru, dwóch zostaje z tej strony, ściany są zbyt strome by można się po nich wspiąć, nie pozwólcie tej istocie uciec. A Ty - wskazał na araba przybyłego z wiadomością z forteczki - jedziesz ze mną życie naszego Pana jest zagrożone, winniśmy mu pomoc.

Spiął konia i ruszyli czym prędzej w stronę ruiny strażnicy.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 24-07-2008, 11:33   #213
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Forteczka

W piwnicy dalej szalał stwór, który miał swe siedlisko w studni. Choć dwie jego macki leżały odcięte dalszych kilka dalej miotało sie po pomieszczeniu usiłując pochwycić dalsze ofiary. Trzaskały rozbite w pył kolejne amfory, z głuchym łoskotem rząd tarcz parował wściekłe uderzenia ramion poczwary. Jedna z nich chwyciła nawet upuszczona przez Torwaldo pochodnię, by natychmiast ją puścić i zniknąć z powrotem w mrocznej czeluści.
Grozy wszystkiemu dodawał nieludzki wrzask wciąganego pod wod zwiadowcy, który trzymał się brzegu resztka sił.
Sytuacja stawała się patowa. Potwór nie mógł sięgnąć kolejnej ofiary, ale blokował dostęp do jakże cennej wody.

Na górze Piotr Pustelnik wył wręcz o Apokalipsie i śmierci która zabierze ich wszystkich. Niektórzy rycerze klęli, niektórzy spluwali słysząc to, ale wśród giermków zapanowało poruszenie.
Przez szeregi wojów przedarł sie jeden ze strażników.
- Hrabio ! podjazd rycerza Edwarda zaatakowany !

W istocie była to prawda.
Rycerz
nie ujechał jeszcze kilkunastu kroków, gdy do jego uszu dotarł przerazliwy koński kwik. Obejrzał sie i ujrzał jak mrowie istot pokrytych futrem pojawiło sie jakby znikąd i obległo wysłanych na koniec jaru turkopoli. Zdawały sie wyrastać niczym zjawy z mroku, mogły być zda sie ożywionymi nagle głazami.
Choć zaskoczeni lekkozbrojni bronili sie dzielnie. Przebili jednego, może dwóch dzidami, gdy te pękły, jeli się mieczy. Co chwile któryś z napastników zapadał pomiędzy morze swych pobratymców, co chwile inny staczał się z z krawędzi wąwozu zepchnięty końskimi kopytami.

Nie mogło to trwać jednak wiecznie, został obalony jeden koń co horda skwitowała zwierzęcym rykiem triumfu, wkrótce i drugiego zbrojnego pochłonęła fala napastników. Do uszu Hektora doszedł iście psi skowyt rozdzieranego na sztuki człowieka. Mrowie stworów pokryło trupy i może było to tylko złudzenie, lecz zdawało mu sie że słyszy ohydne mlaskanie i przeżuwanie. Jak skamieniały przyglądał sie napastnikom.

Zdawali sie nie być ludzmi, mogli sięgnąć dorosłemu mężowi nieco ponad pas, poruszali się jednak pochyleni, tak więc ich rzeczywisty wzrost trudno było określić. Ubrani w skóry, czy tez może pokryci futrem, niemożnością było określić czy są ludzmi czy... no właśnie czym ?
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 31-07-2008 o 19:41.
Arango jest offline  
Stary 26-07-2008, 20:24   #214
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rothais odbiegła od jamy, zaczęła wspinać się po schodach, jednak zatrzymała się na chwilę i odwróciła. Wewnątrz widziała jeszcze swojego ojca i Hektora. Choć była wściekła na obu, wydarzenia ostatnich dwóch minut sprawiły, że zupełnie teraz o tym nie myślała. Poczuła w sobie dziwny przypływ siły, adrenalina uderzyła jej do głowy i pomyślała, że wróci i sama rozprawi się z poczwarą. W tej właśnie chwili usłyszała dobiegające z góry krzyki i jęki. Czym prędzej popędziła w tym kierunku, wypadła na zewnątrz forteczki i aż zatrzymała się z wrażenia. Jakieś dziwne, karłowate i włochate potwory atakowały turkopoli! Mogła jeszcze zrozumieć ogromną ośmiornicę w sadzawce, ale to? Co to miało być?!


Ogarnął ją nagły strach i panika. Nie wypuszczając z dłoni sztyletu, pobiegła w zupełnie odwrotnym kierunku, myśląc, że w ten sposób znajdzie się jak najdalej niebezpieczeństwa, choć przecież już niemal się ściemniło. W duchu przeklinała ojca, przeklinała Hektora, wielką ośmiornicę i piekielne stwory! Jakże ich teraz wszystkich nienawidziła! Uczucie strachu przerodziło się u niej w głęboką, palącą wręcz nienawiść. Było to bardziej naturalne dla kapryśnej szlachcianki, niż jakakolwiek obawa.


Biegła ile sił w nogach, nie myśląc zupełnie o tym, że z dala od forteczki może ją spotkać jeszcze większe niebezpieczeństwo, z którym sama sobie nie poradzi. Gdyby Reinfrid o tym wiedział, z pewnością wpadłby w furię i zrobił jej piekielną awanturę. Na szczęście był teraz w piwniczce fortecy i nie wiedział, że jego córka dała się ponieść panice. Po prawdzie jednak wykonywała jego polecenie – wszak kazał jej uciekać.


Nagle potknęła się, poleciała w przód i na szczęście wypuściła z dłoni sztylet, wyciągając ręce przed siebie. Upadła tak niefortunnie, że zaryła dłońmi o twardy piach i przejechała po nim na brzuchu, obdzierając sobie nos i brodę. W ustach znowu miała pustynny piasek, a obtarte miejsca na twarzy i rękach piekły niemiłosiernie. W oczach zakręciły jej się łzy i bardzo szpetnie, głośno zaklęła. Wstała powoli, sycząc i prychając. Ubranie w kilku miejscach było nadtargane i poza obtarciami nic jej nie było. Podniosła swoją jedyną broń i rozejrzała się dookoła za sprawcą swojego niefortunnego upadku. Nieopodal coś wystawało z pustynnego piasku. Nie był to kamień choć było dość sporych rozmiarów, a kiedy dotknęła „tego czegoś” było twarde, pokryte skórą. Zaintrygowana zaczęła rozgarniać piasek i dopiero po kilku minutach intensywnej pracy przy świetle ogromnego księżyca, zrozumiała, że jest to księga. Kopała dalej, do momentu, gdy nie natrafiła na... kościstą dłoń! W pierwszym momencie krzyknęła i odskoczyła, ale zaraz potem zrozumiała, że musi być to dłoń człowieka już zmarłego, zapewne przysypanego przez piaskową burzę. Nie bała się nieboszczyków, cóż bowiem mogło jej grozić z ich strony?


Zaczęła kopać dalej, już nie tylko odkrywając księgę, ale i ciało zmarłego. Była bardzo ciekawa co to za człowiek. Zajęło jej to trochę czasu, ale wreszcie spod kilkucentymetrowej warstwy piachu wyłoniła się gruba księga i jej właściciel (co prawda tylko do połowy piersi, ale jednak). Był to wychudzony starzec z długą brodą, w arabskich szatach pokrytych pogańskimi znakami i napisami. Nie wyglądał jednak na niewiernego. Wydawał się dostojny i budził respekt. Z pewnością nie zginął podczas tej burzy piaskowej, jego ciało było niemal jak zmumifikowane, wysuszone i nietknięte przez robactwo i padlinożerców.


Rothais szybko przestała się interesować starcem, zajęła się za to księgą. Jego koścista dłoń była mocno zaciśnięta na jej grzbiecie i dziewczyna musiała użyć całej swojej siły, by ją wyrwać. Wydawało jej się, że w tym momencie przez mgnienie oka z jego ciała emanowała zielonkawa poświata. Trwało to może sekundę i hrabianka uznała, że było to przywidzenie. Okładka była pokryta dobrze wyprawioną skórą, na której wytłoczone były podobne symbole, jak na szacie starca. Usiadła skrzyżowawszy nogi i otwarła księgę.


Karty pokryte były arabskim pismem, gdzieniegdzie symbolami i rysunkami. Co przedstawiały – trudno było stwierdzić na pierwszy rzut oka. Bardziej interesujące były notatki zrobione na marginesach. Notatki po łacinie – języku, który nie był obcy Rothais. Wertowała szybko stronice i zatrzymywała się tam, gdzie wstawiono tłumaczenia. Jej oczy błyszczały, usta mimowolnie się otwarły, a dłonie drżały z podniecenia. Zapomniała nawet o piekących ranach po upadku. Nie mogła uwierzyć w to, co przewijało się przed jej oczami! To niesamowite! Z tego wszystkiego nie zauważyła nawet, że przecież jedynie przy świetle księżyca nie zdołałaby odcyfrować drobnych literek. A wszystkie stronice czytało jej się tak, jakby był środek dnia.


Wreszcie, po długim czasie, przypomniała sobie, że jest dość daleko od forteczki. Spojrzała w tamtym kierunku i wydawało jej się, że chyba niebezpieczeństwo już minęło, gdyż nie dochodziły stamtąd odgłosy walki. Zatrzasnęła księgę i schowała ją pod opończą. Ruszyła szybkim krokiem, bacznie obserwując obóz. Dopadła swojego wierzchowca i nim ktokolwiek zdążył ją zauważyć, schowała głęboko w jukach swoje znalezisko. Potem poszła się rozejrzeć i zorientować co się stało. Chłonęła wszystko zupełnie tak, jakby widziała to po raz pierwszy. Szukała ojca. Jej szeroko otwarte oczy świeciły niesamowitym blaskiem, jakby była w gorączce. Gdyby ktoś jej się dobrze przyjrzał, zauważyłby, że ma nienaturalnie rozszerzone źrenice. Kto by się jednak tym przejmował w takiej chwili...?
 
Milly jest offline  
Stary 27-07-2008, 23:12   #215
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Bestia szalała. Przez chwilę Ragnar zastanawiał się, jakiż to złowrogi cud musiał zdarzyć się w tym bajorku, że jeden wąż się tak rozrósł... Może rzeczywiście trafił na demona, może obraził Siły Boskie swymi kpinami i oszustwami?

I może wino jak zwykłe szczyny od dziś smakować mu będą!?

Coś przerwało mu te myśli. Coś ciężkiego i śliskiego zaciskającego się na jego nadgarstku. Przez chwile pomyślał, że to łapa hrabiego, lecz gdy otworzył oczy, by przeprosić za "pogrążenie się w modlitwie", jego serce w jednej sekundzie stanęło i zaraz potem zaczęło bić o wiele, wiele szybciej.

BESTIA TRZYMAŁA JEGO DŁOŃ!

Zawył tak głośno, jak głośno wyją tylko ci, których czeka wieczne potępienie w piekle i, dobywając sztyletu, machnął nim w stronę bestii, która powoli ciągnęła go ku sobie. Rycerze nie pomogli, zajęci byli formowaniem szyku, zresztą Reinfrid zapewne udzielał im krótkich wykładów na temat tego, że "Ragnar ma radzić sobie sam. Albo radzić, albo zdychać, prosta sprawa."

Poczuł ból. Znów to jego odpływanie w myślach! Miast w mackę trafił we własną dłoń! Nie przebił jej na wylot, odruchowo w ostatniej chwili osłabił uderzenie, ale na nadgarstku pojawiła się irytująca, krwawa plama.

Następne uderzenie, następny ryk i mógł odetchnąć z ulgą. Macka, po wbiciu w nią sztyletu, zesztywniała, a następnie "uciekła" do wody. Niby stracił swój sztylet, ale zyskał życie. A pochodnia, od której stworzenie uciekało, podrzuciło Ragnarowi całkiem niezły pomysł...

Za zasłoną rycerzy, korzystając z chwili nieuwagi dowódcy zerwał z siebie koszulę, którą prędko odpalił od pochodni należącej do Torwaldo. Kiepskiej jakości tkanina zajęła się niczym smoła, a jej właściciel wyskoczył przed szereg, machając nią i odstraszając w ten sposób macki.

- To jest sposób! Zróbmy tu jak największy pożar! One boją się ognia, stworzenia nieboskie! Zbawienny ogniu, spal je! Spal je! - krzyczał, śmiejąc się przy tym opętańczo.

Co by nie mówić o tym, jak dziwnie musiała wyglądać ta scena, technika więźnia okazała się całkiem skuteczna. Samo zaś hasło "Zbawiennego ognia" trochę później zapożyczyła święta inkwizycja, zapominając o swym, rzec można, prekursorze...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 31-07-2008, 03:04   #216
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Potwór okazał się być tak potężny, że sam Ragnar włączył się do boju. Zdjął swą własną, skromną szatę i poświęcił ją na groźną broń. Swoją drogą zastanawiające było to jego przyodzienie. Nosił się raczej jak jakiś pustelnik niż ksiądz, a co dopiero biskup. Niemały mętlik miał w głowie młody giermek. Sam przecież sprawując od czasu do czasu bliżej nieokreśloną funkcję religijną i jak to mawiał ksiądz proboszcz był tą... osobą nieliczną? uliczną? O! magiczną! ...a, jednak nie, publiczną! Bo takich pustelników co prawda świętymi zowią, ale inni święci na obrazach raczej są ładnie ubrani, no a jeśliby wziąć takiego papieża, to ten przecież zawsze w złocie się nosi. Jeszze bardziej skomplikowana sprawa była z najwyższym autorytetem. Bóg Ojciec zawsze nosił się na obrazach dostojnie i elegancko. Z Jezusem to trudno powiedzieć, raz miał szaty bogato zdobione, a raz proste, że prawie chłopskie. Duch Święty nie miewał żadnych szat.

Chociaż te dylematy były w tym momencie nieistotne, gdyż większość jego uwagi absorwował atakujacy ich rozwścieczony Lewiatan. Za przykładem oświeconego męża, miał zamiar poświęcić swój przyodziewek, aby stawić czoła potężnej kreaturze, lecz problem był taki, że nie dość że trzymajac w jednej ręce pochodnię o mało sam się nie podpalił, to jeszcze, co tu ukrywać, nie mógł się tak szybko sam rozebrać. Odkad został giermkiem samego hrabiego, a ten zapowiedział, że go pasuje na prawdziwego rycerza, przestał ubierać się samodzielnie. Moze i nawet dałby radę sam, ale tego wymagała etykieta i czas, bo zanim Torwaldo połapałby się co na jakiej części ciała się nosi Sąd Ostateczny zastałby go w galotach.

- Torwaldo! Do stu tysięcy jebakow - wrzasnął Reinfrid zdradzając poddenerwowanie tym, że nie wskazał, których to mężow bożych dotyczył owy atrybut - nie kręć się tu jak święty Szymon na słupie, leć pilnować Rothais!

- Ale demon...

- Damy już sobie radę bez twojej pomocy. - odparł zasłaniając się tarczą - Stój! Pochodnię zostaw! No teraz biegiem!

Torwaldo kontent z tego, że pomógł okiełznać krakena na tyle, by reszta zbrojnych miała już możliwosc go obalić, capnał hełm, wyjął topór i pobiegł szukać hrabianki.
 
Angrod jest offline  
Stary 31-07-2008, 19:59   #217
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor z nieukrywanym rozczarowaniem przyglądał się jak z rozbitych urn nic nie wypływa. Będąc przy schodach, cały dygocąc z zimna, bądź to przerażenia czekał na dalsze wydarzenia.

W pewnym momencie gdzieś zniknęła mu z oczu Rothais, ale myśl o niej szybko ustąpiła miejscu szokowi jaki wywołał taniec półnagiego Ragnara.
Rozpijaczony wojak, trzymając płonącą koszule, biegał to z jednego miejsca to w drugie, machając przy tym swoim ubraniem jak pochodnią.

Hektor zbliżył się do hrabiego.
- Panie, proponuje utworzył krą dookoła tego potwora i za przykładem tego pijanego tancerza, puścić to diabelskie stworzenie z dymem. Niech wraca do piekieł, gdzie jego miejsce.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 02-08-2008, 21:13   #218
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Młody dziesiętnik widząc, że nikt nie zamierza mu w żaden sposób pomoc, ba, najprędzej wpierw on może zginać od ognia, czy strzał reszty wojowników z piwnicy się znajdujących, niż potwor z jakim siłował się walcząc o życie.

Sam nie wiedząc jakimiż to cudem, może sam Tyr sie nad nim uratował zdołał dosięgnąć i uchwycić rękojeść swego lezącego na brzegu dziwnej ni to studni ni to dziury i ciąć tak mocno jak się dało ową ohydną mackę jaka krepowała go w pasie probując ściągnąć w dól, w lodowatą, czarną kipiel.

Przez chwile wydawało się, że jego cios nie wyrządził żadnej krzywdy potworowi, gdy w tem, macka zacisnęła się silnie, poczęła nagle drgać, i Falke zdał sobie sprawę, że już nie ciągnie go w dól, pod wodę.

Zapierając się o kamienie, czepiając się palcami nierówności posadzki wokół 'studni' wydostał się na brzeg.

Wspierając się o jakiś cudem nie rozbity wielki dzban zdołał podźwignąć się na nogi, wstać i wyjść poza, jak miał nadzieje, zasięg macek potwora, jak i nie pchać się przed swych towarzyszy, by nie zginać z ich reki.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 02-08-2008, 21:33   #219
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wycie mordowanego człowieka rozerwało dotychczasowy spokój pustyni. Horda dzikich stworzeń zabijała właśnie część jego podjazdu. Edward zawrócił konia i ruszył z pozostałymi mu przy boku turkopolami na pomoc, posyłając jednego do hrabiego z prośbą o wsparcie.

Napastnicy bestialsko rozprawiali się z napadniętymi zwiadowcami, mimo iż tamci walczyli jak lwy. Edward wstrzymał konia i wydał komendę ostrzału... nie ryzykował zapuszczania się konno w głąb jaru, a krótkie łuki turkopoli potrafiły być naprawdę zabójcze... tym umierającym nieszczęśnikom już i tak nie mogli pomóc.

Pierwsza salwa przecięła z sykiem powietrze... Rycerz obserwował z uwagą wynik ostrzału, wyciągnął przy tym topór z pętli u siodła... jeśli tamci odważą się na atak musiał być gotowy.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 04-08-2008, 12:50   #220
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

Reinfrid wzniósł na chwilę oczy ku niebiosom i zaczął żarliwie się modlić:

- Panie Boże, wszak sam wiesz, iż dobry ze mnie chrześcijanin. Setki pogan padło z mego rozkazu, a dziesiątki z mej ręki. Jednego emira sam poddałem katuszom, by jego nieśmiertelna, lecz skażona dusza miała choć szansę znaleźć drogę do Raju. Co niedzielę brałem udział w mszy świętej, szczerzem się modlił. Byłem też jednym z pierwszych, który odpowiedział na apel papieża, by ruszyć do Ziemi Świętej. Owszem, Panie, przyznam, że i po skarby ruszyłem, ale zabrać poganom, to jak dać chrześcijanom, nieprawdaż? Więc kurwa rusz się i nam pomóż, bo nas zaraz demony wygniotą jak wszy palcem!

A potem zaczął opanowywać ten burdel, w który przeistoczyła się jego sławetna wyprawa wojenna. Porada Hektora wydała się słuszna:

- Psiajuchy! – ryknął do swoich wojaków – Szmaty zbierać, pochodnie, otoczyć pierścieniem tego skurwysyna i spalić na popiół, na chwałę Jedynego!!! Wylać olej do sadzawki i podpalić, niech bydlę się ugotuje! Łucznicy na wzniesienia, gdzie macki ich nie dosięgną. Szyć strzałami a gęsto! Ragnar, podpalaj, żywo! Jak ci się uda złotem obsypię. No, przynajmniej srebrem, tak trochę!

Rozejrzał się. Gdzie była Rothais? Starał się nie spuszczać jej z oka, ale na próżno. Córka przepadła jak kamień w wodę. Spojrzał zasępiony na oczko wodne, w którym o życie walczył jeden ze zwiadowców. Oby jego porównanie nie było proroczym.

- Szybko się tu uwinąć! – Widział, co spotkało turkopoli z Edwardem na czele. By to szlag! Wdepnęli w same gniazdo demonów!! Jemu też trzeba pomóc. Wiedział, ze ryzykuje, dzieląc swoje siły, ale przywołał do siebie Hamę:

- Weź pięciu ludzi, silnych i szybkich. Gnaj na pomoc rycerzowi, bo go tam rozerwą na strzępy. Ino szybko, bo tutaj też ciebie potrzebuję.

Hama skinął głowę , szybko wybrał chwackich giermków i ruszył na pomoc Edwardowi, Prawemu i Sprawiedliwemu.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172