|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-01-2007, 01:10 | #261 |
Banned Reputacja: 1 | Johann Głęboko wciągnął powietrze by po długiej chwili ze świstem je wypuścić. Spodziewał się raczej głębokich ran od kłów, czy pazurów, ale nie tego... takiego... barbarzyństwa. Po plecach przeszły mu ciarki, sprawdził mimowolnie, czy rapier gładko wychodzi z pochwy. Milczenie i niewyrazne miny jego towarzyszy świadczyły, że im także widok jaki ujrzeli nie przypadł do gustu. Odchrząknął i splunął gęstę śliną. - No panowie... Zdaje się że nielicho wdepneliśmy. To, lub raczej ten kto go tak urządził zdaje się być przed nami, a cofnąć się nie ma gdzie. Trzeba będzie chyba z nim, lub nimi zmierzyć. No i pozostaje sprawa tego nieszczęśnika. nie wydaje się by przeżył nawet próbę podniesienia go, a co dopiero mówić o przeniesieniu go gdziekolwiek. Co zatem czynić nam przychodzi ? Rzucił pytanie to zafrasowanym tonem i spojrzał na Barona i Wyszemira. Och kochany braciszku, jak bym chciał Cię dorwać w swoje ręce - pomyślał. Zeby go dorwać muszę najpierw wyjść żywy z tych podziemi - zreflektował się po chwili. Naprawdę przyszłość nie jawiła się w jasnych barwach. |
21-01-2007, 22:39 | #262 |
Reputacja: 1 | Wyszemir Widząc zmasakrowane ciało nieszczęśnika pokręcił przecząco głową. Długa i bolesna śmierć. Jednak nie sam los rannego przyciągnął jego uwagę. Pochylił się aby lepiej dostrzec tajemnicze wzory. - Fascynujące.. - można było ujrzeć drżenie w jego głosie. Wodził wzrokiem od symbolu do symbolu. Starał się przeanalizować każdy szczegół z najwyższą starannością. Słowa Johann'a wyrwały go z zamyślenia. - Tak w istocie, wdepneliśmy i to po same uszy. Najwyższa jednak pora poznać naszego gospodarza. - Mówiąc to, czule objął głowę rannego jedynym ramieniem trzymając jego podbródek. - Wszystko będzie dobrze...-Szepnął mu do ucha choć nie sądził, że ten zdawał sobie sprawę z jego obecności. Popatrzył się w oczy Johannowi. -Ta wina spadnie na mnie panowie. - Jednym ruchem ręki skręcił karku umierającemu. Szybko, sprawnie bez mrugnięcia okiem ani grymasu na twarzy. Mogło to wprawić w zadziwienie jego towarzyszy, nie dbał o to. Z zadowoleniem po skończonej robocie wyprostował się patrząc cały czas w korytarz przed nimi. W duchu obiecał sobie, że wróci jeszcze do tego ciała. Powoli zaczął cofać się aby to pozostała dwójka zajęła miejsce w pierwszym szeregu. |
24-01-2007, 16:04 | #263 |
Reputacja: 1 | - Słuszny czyn, mości Wyszemirze.- rzekł Czarny Baron, spoglądając na podnoszącego się od już martwego chłopaka starca. Sam chciał to zrobić, chociaż w jego mniemaniu lepsze byłoby szlacheckie ścięcie, ale czy to było ważne? Ważne było jedynie to, iż młodzieniec odszedł do krainy, gdzie czeka go szczęście. Tam, gdzie czekają też na Calistana... Wyjął prezent od znajomych krasnoludzkich mistrzów rzemiosła, sporą kuszę. O dziwo, już naciągnięta- dziwne, czy Czarny Baron nie bał się, że mechanizm puści i znajdzie bełt w swoich szlachetnych pośladkach? Najwidoczniej nie. - Bełt z magyją. Jeżeli przeżyje coś takiego w piersi, będzie albo bogiem, albo demonem.- powiedział de Carque, prezentując swą broń towarzyszom- A wtedy szabelką go, raz i dwa! Przygotował kuszę i zaczał mierzyć gdzieś w ciemność. Był gotowy do walki.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
26-01-2007, 08:39 | #264 |
Banned Reputacja: 1 | Johann Zafrasowany wyciągnął rapier z pochwy i uważnie obejrzał klingę, po czym zwrócił się do starca: - Mości Wyszemirze, posiadasz jak sądzę doświadczenie jeśli chodzi o magię, czy maści i zioła. Nie znalazłbyś czegoś w swych sakwach, co pomogłoby w nieuchronnym jak się zdaje starciu. Każdemu człowiekowi do walki stanę, ale tu nie wiadomo co za paskudztwa, czy demony się czają. Może też jakiś medalion, czy pierścień broniący przed czarami, czy urokami mógłbyś użyczyć ? Nigdy nie był przesadnie religijny, a ludziom parających się magią, traktował zawsze z lekkim lekceważeniem i przymrużeniem okiem, mając ich w ogromnej większości za hochsztaplerów i oszustów zwodzących prostaczków jarmarcznymi sztuczkami. Co innego było jednak kpić z nich w duchu na targowym placu w blasku słońca, a co innego szykować się w ciemnym, wilgotnym lochu do walki z nieznanym. Teraz byłby wdzięczny za pomoc nawet wędrownemu kuglarzowi. |
27-01-2007, 00:18 | #265 |
Reputacja: 1 | Wyszemir Słowa Johanna rozbawiły go. Nie była to jednak właściwa chwila na śmiech. Coś strasznego zbliżało się w ich kierunku i tylko ta dwójka mogła go przed tym ochronić. - Ze mnie taki magik jak z capa mędrzec nic mu przy tym nie ujmując, ale pomóc pomogę. – Pogrzebał w torbie sapiąc przy tym głośno. – Trzymaj. – W ręku starca pojawił się mały pożółkły listek. Widząc zniecierpliwienie na twarzy towarzysza pośpiesznie wyjaśnił. - Włóż go pod język, a zneutralizuje ból i doda ci sił do walki. – Ostanie słowa były oczywistym kłamstwem. Listek rośliny popularnie zwanej „Kopaczem” był naturalnie dosyć drogim narkotykiem, stosowanym często w walkach na arenach z powodu jego przeciwbólowej właściwości. Miał jednak tę wadę, że otępiał umysł osób dając im poczucie wszechmocy, ale najgorsze było to, że zwiększał tętno, wskutek czego często dochodziło do wykrwawień. -Działanie tego specyfiku nie będzie trwać zbyt długo. – Popatrzył Johanowi prosto w oczy i rzekł z pełną szczerością w głosie. – Nie zmarnuj żadnej okazji przyjacielu. Sam zajął pozycję za wojownikiem, trzymając sztylet w dłoni. – Wystarczy jedno dźgnięcie i przeciwnik nawet, jeśli ujdzie cało długo nie pożyje. Takiej mieszanki trucizn nikt nie przetrzyma.- Znów był z siebie zadowolony, długo pracował żeby otrzymać taki efekt a jeszcze dłużej żeby znaleźć na to odtrutkę. Był gotów, jak nigdy przedtem. |
03-02-2007, 15:36 | #266 |
Reputacja: 1 | Nassair Jak zwykle cichy, jak zwykle ostrożny i jak zwykle ostatni. Posuwał się powoli za wszystkimi. Kiedy czarodziej podniósł rękę i zatrzymał pochód, mężczyzna stanął bliżej ściany. Gdy zgasił swoje magiczne światło, wszyscy ujrzeli łunę blasku, wywołaną najprawdopodobniej przez pochodnie lub lampę oliwną. Nassair dośc szybko przeszedł kilka kroków w przód mijając paru współtowarzyszy i przywarł znów do ściany. Zrobił jeszcze kilka kroków w mrok i zniknął wszystkim z oczu. [user=101,184] Oczywiście Nassair nie znika, choc może mógłby (nie pamiętam jego wszystkich mocy :P ). Kryje się za to świetnie w mroku i dalej podąża w kierunku światła. Po drodze szuka jakiejś wnęki w której mógłby się ukryc przed oczyma "tych" z naprzeciwka i tam poczeka aż podejdą. Nie wychodzi z za zakrętu, a tym bardziej nie wchodzi w okrąg światła. Jeśli napastnicy się zbliżą, najpierw "atakuje" pochodnie chcąc ja zgasi. W końcu ciemnośc to dla Nassaira duża przewaga. [/user]
__________________ And then... something happened. I let go. Lost in oblivion -- dark and silent, and complete. I found freedom. Losing all hope was freedom. |
19-02-2007, 20:51 | #267 |
Reputacja: 1 | - - - > Nassair Stąpając ostrożnie i zwinnie niczym dzikie zwierzę polujące na swoją ofiarę przemierzał bardzo szybko odległość dzielącą go od wroga, nie pozwalając sobie jednak na znalezienie się w polu widzenia przeciwników. Im bliżej kręgu światła się znajdował tym wyraźniej czuł mdlący zapach krwi i wyraźniej odróżniał męskie głosy - dwa, może więcej - prowadzące między sobą jakąś rozmowę. Niestety o ile w ciemnościach widział wszystko doskonale, o tyle krąg światła sprawiał, że rozpostarła się przed nim niemal namacalna zasłona, za którą widział tylko bolącą jasność. Nie potrafił dostrzec nic, mógł opierać się jedynie na reszcie swoich zmysłów. [user=184] Ściana jest w miarę gładka, to znaczy niema w niej żadnych wnęk. Prawdopodobnie korytarz był drążony w jakiejś podziemnej skale. Na razie przeciwnicy nie atakują i nie ruszają się z miejsca, tyle możesz wywnioskować na podstawie słuchu. Dotarła do Ciebie wyraźnie końcówka rozmowy, to znaczy wymiana zdań Johanna i Wyszemira. [/user] - - - > Johann, Wyszemir, Calistan Z tego, co troje wędrowców może się zorientować wśród wymiany zdań, to fakt, że kroki, które było słychać z naprzeciwka w tej chwili ucichły. Z tamtej strony korytarza zapadła dziwna, pełna wyczekiwania cisza. Albo korytarz jest z tamtej strony rozwidlony i "przeciwnicy" oddalili się w swoim kierunku, albo zauważyli już łunę światła i czają się teraz w ciemności gotowi być może zaatakować... W wypełnionym krwią lochu zawisło wiele pytań - kim są ci, którzy przybywają z naprzeciwka? Co teraz robią? Czy i kto zaatakuje pierwszy? Czy właściwie mają złe zamiary? Venefica Gdy zgasło światło pozostawała niemal ślepa, mogła jedynie wyczuwać pulsującą aurę ciepła bijącą od jej towarzyszy. W ten sposób widziała dokąd udaje się Nassair i mogła podążyć jego krokiem. Zza pasa wyćwiczonym, płynnym ruchem wyciągnęła kilka metalowych gwiazdek i ułożyła je wygodnie w dłoni przygotowując się na to, że w każdym momencie mogą być jej potrzebne. Trzymała się w połowie drogi między Nassairem a pozostałą częścią ich drużyny Konrad, Lili, Garab Mała dziewczynka o świecących oczach próbowała ruszyć za Veneficą i Nassairem, jednak czarodziej stanowczym ruchem ręki chwycił ją za ramię i coś do niej powiedział, na tyle cicho, że dobiegło to tylko do jej uszu. Lili chyba niezbyt spodobało się zachowanie Konrada, jednak została na miejscu i bacznie obserwowała to, co działo się przed nimi. W najgorszej sytuacji znalazł się teraz Garab - całkowicie niewidomy, nie wiedział co się dzieje i dlaczego właściwie zaczęło się to całe zamieszanie. Raz po raz przeklinał pod nosem, wyciągnął z pochwy swój miecz i po omacku, trzymając się jedną ręką ściany próbował iść naprzód. |
19-02-2007, 21:57 | #268 |
Reputacja: 1 | Nassair Przystaną kilka kroków przed załomem. Cały czas przyklejony do ściany wyglądał jakby się zastanawiał, a może nasłuchiwał ??? Mógł też robi coś całkiem innego. Po chwili odwrócił się w stronę reszty grupy. Przez padający z tyłu blask nie można było rozróżnic rysów jego twarzy, dało się jednak doskonale widziec jego żółte, zwierzęce oczy. Nassair ruszył się z powrotem, nieśpieszni, by nie robic hałasu. Cały czas pod ścianą podszedł do Veneficy, prawie w tym samym momencie co Garab. Gdy ta próbowała złapac ręką przechodzącego na oślep człowieka, Nassair złapał i odciągnął jej rękę. Drugą rękę nakazał cisze. Garab minął ich skrytych w ciemności pod drugą ścianą. Po chwili oboje obserwowali go jak po omacku szedł w stronę światła. Po chwili Nassair, dalej w cieniu, ruszył za człowiekiem.
__________________ And then... something happened. I let go. Lost in oblivion -- dark and silent, and complete. I found freedom. Losing all hope was freedom. |
23-02-2007, 11:00 | #269 |
Banned Reputacja: 1 | Johann Ktoś czaił się przed nimi, Johann głosno przełknął ślinę. Jakaż dziwna jest ludzka natura : potrafi stawić czoło najgorszym widzialnym koszmarom, ale to co nienazwne, nieokreślone budzi panizny lęk nawet u najmężniejszych. Mocniej ujął w rękojeść rapiera, cokolwiek tam było nie miał zamiaru tanio oddać skóry. - Braciszku być może w ostatniej chwili życia wybaczam Ci - wyszeptał do siebie. Popatrzył na innych. Byli chyba tak samo zdeterminowani jak on, jednocześnie dobiegł jego uszu cichy dzwięk, kroki i szepty, jakby korytarz niedaleko zakręcał i ktoś lub coś skradało się ? Rozmawiało ? Moze tylko mlaskało przy posiłku . |
23-02-2007, 18:20 | #270 |
Reputacja: 1 | Wyszemir Choć w korytarzu było chłodno pot ściekał po twarzy starca małymi kroplami. Chwila ta wydawała się trwać bez końca. TO coś na pewno już zauważyło krąg światła. Tylko czemu zwleka i nie atakuje? – Wyszemir spojrzał na towarzyszy, liczył że któryś z nich pójdzie przodem. Zrobił krok w stronę Czarnego Barona i powiedział ledwo słyszalnym głosem: -Mości Calistanie, widać przeciwnik zląkł się waszej maguyi i jak tchórz po kątach się chowa, toteż uderzyć na niego najprędzej by się zdało co by trwogę w jego sercu wykorzystać i w imię honoru i chwały, sprawiedliwość czynić. – Grymas niezadowolenia pojawił się na twarzy staruszka. Nie sądził żeby to poskutkowało.- Gdyby tylko była inna droga… |