|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-06-2007, 23:25 | #61 |
Reputacja: 1 | "A więc to jest Zaszlak". Damien przyglądał się krwistym smugom na niebie oraz piaskowi pod swoimi stopami. Obtarł z czoła pot, który wskazywał na wysoką temperaturę w tym miejscu. "Zaszlak". W postawie Sowizdrzała zauważył znudzenie oraz zniechęcenie. Widać, chciał mieć to już za sobą i spokojnie udać się do siebie, do tej latającej góry, do swego snu. "Jednak przerwał na chwilę swój sen, byśmy mogli się tu znaleźć. Opuścił go. Zatem da się coś takiego zrobić. Wszystko to jednak jest tak bardzo ... nierzeczywiste. Szukać przejścia na pustyni nie jest trudno - widać wszystko jak na dłoni. Ale jeśli to jakaś dziura w ziemi, jaskinia w górach na horyzoncie czy jeszcze inne miejsce. Można tu chodzić do ... śmierci". Damien ponownie przetarł czoło wierzchem dłoni. - Sowizdrzale. Ja mam pytanie. Jak poznamy przejście? Czy zamiast niego nie wpadniemy do Zapomnienia? Czy to kamień czy dziura w ziemi?
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
18-06-2007, 18:16 | #62 | |
Reputacja: 1 | Caroline nie chciała już dłużej przebywać w tym miejscu. Miała jeszcze wiele pytań do Pana Roga, ale wspomnienie bólu, jaki zadał jej swoim ostatnim dotykiem sprawiało, że wolała udać się nawet do piekła, niż przebywać z nim choć odrobinę dłużej. Odwróciła się i cicho wyszła z gabinetu. Wsiadając do windy jeszcze chwilę wahała się, który przycisk nacisnąć. Czy jednak można sprzeciwić się Panu Rogowi? Nie. Ona nie potrafiła. Kwadracik z wytłoczonym numerem "40", do tej pory jedynie symbol awansu, potęgi, pieniędzy i luksusu, zaświecił się na czerwono, zaraz po tym gdy kobieta musnęła go dłonią. Drzwi windy zamknęły się, a Caroline poczuła jedynie szereg wstrząsów, zamiast delikatnego pędu w górę. Tak, to musiał być sen. Korporacja nigdy nie pozwoliłaby sobie na tak działającą windę, narażającą klientów na niebezpieczeństwo... Kiedy drzwi po raz kolejny się rozsunęły, Caroline po raz pierwszy w życiu znalazła się na piętrze, które było marzeniem setek pracowników "New Dreams". Nie była rozczarowana. Wiedziała, że w rzeczywistości musi wyglądać zupełnie inaczej. Podeszła do stolika, na którym cicho szumiało radio. Rzuciła okiem na wielkie, metalowe drzwi, przywodzące na myśl sejf w Banku Narodowym. Czy to właśnie za nimi znajdowało się piekło, do którego miała się udać? Spróbowała je otworzyć, ale nawet nie drgnęły - ktoś musiał je bardzo dokładnie zatrzasnąć, a Caroline nie potrafiła ich otworzyć. W takim razie nie były to drzwi do miejsca, w które ona miała się udać... mówią, że najłatwiej jest dostać się do piekła, a droga do nieba wymaga o wiele większego wysiłku. Kobieta na chwilę jeszcze zatrzymała się przy jedynym w tym miejscu stoliku. Obejrzała raz jeszcze kość, którą wciąż ściskała w ręce, a po plecach przeszedł jej dreszcz obrzydzenia. Otworzyła torebkę i w miejsce dokumentów, które trzymała w wewnętrznej, zamykanej kieszeni schowała prezent od Pana Roga. Potem wyjęła swój kalendarz i w miejscu dla ważnych notatek, pod datą 8 lipiec 2009 zapisała drukowanymi literami: Cytat:
Caroline przeszła ostatnie kilka kroków, jakie dzieliły ją od kraty. A potem nastała już tylko ciemność... | |
20-06-2007, 11:34 | #63 |
Reputacja: 1 | Susan nie zastanawiała się już dłużej - sen to, czy jawa... na pewno ze śnieniem cała ta sytuacja miała aż zbyt wiele wspólnego. Niezależnie od statustu tej rzeczywistości musiała zachować się jak należy, stanąć na wysokości zadania - nawet we własnych snach nigdy nie chciała być mięczakiem. "Trzeba ruszyć naprzód, tylko to ma sens. Trzeba szukać tego czegośtam, czego mamy szukać" - z uznaniem spojrzała na Damiena, który najwyraźniej myślał podobnie... tyle, że bardziej praktycznie. Ogarnięta tym nierzeczywistym nastrojem Susan zrobiła coś, co jeszcze rano było dla niej nie do pomyślenia. Odłamała obcasy swoich szpilek... stanowczo zbyt drogich. Kiedyś, dawno widziała to w jakiejś reklamie... "Jeśli to tylko sen - rano będą stały w szafeczce, całe i zdrowe." |
25-06-2007, 00:59 | #64 |
Reputacja: 1 | Ricardo przez dłuższy czas, bał się odezwać, nie był pewny tonu swojego głosu. Przez większość czasu rozglądał się wokół starając się zrozumieć swoje położenie. Nie miał za dużo do powiedzenia powtórzył za resztą ciche: -Taa chodźmy. Jednak milczenie nie dawało mu spokoju już wolał zadawać jakiekolwiek, nawet głupie pytania, byleby Nie czuć tego ciepłego, suchego piasku. Nie pogrążać się w cichym buczeniu w głowie. Nie czuć się tak realnie. -Dylu, powiedz mi jedno. Dlaczego ten cały Zaszlak wygląda w ten sposób, dlaczego pustynia? Czy to jakiś inny wymiar? No i przede wszystkim gdzie nas prowadzisz?
__________________ . . . . . Zwierzątka . . . . . |
29-06-2007, 00:29 | #65 |
Reputacja: 1 | Mało kto pojawia się na Zaszlaku bez potrzeby. Okrutna pustynia nie była miejscem, które ktokolwiek chciałby odwiedzić ot tak, bez celu. Większość osób na Zaszlaku szuka. Czy to odpowiedzi, czy zagubionych przyjaciół, czy też drogi do jakiegoś miejsca- ale niemal zawsze szuka. Niestety, te poszukiwania najczęściej kończą się w dwóch miejscach- na piaskach pustyni, bądź głęboko w otchłaniach Zapomnienia. *** - Pustynia… O Zaszlaku nikt nie pamięta, tak mi się wydaje, nikt na Ziemi o nim nie wie… Może nie wystarcza mu siły, energii na to, by zacząć ewoluować w uroczy lasek? A może to wszystko zasługa Zapomnienia? Trudno mi określić… A jeżeli pytasz, gdzie was prowadzę… No cóż, przed siebie. Zobaczycie, jak działa Zaszlak- zaśmiał się Dyl, po czym dziwnym, groteskowym krokiem zaczął iść (czy nawet podskakiwać!) przed siebie. Prawdziwy wariat, szaleniec! Wszyscy jednak podążyli na nim. Sowizdrzał zdawał się nie zapadać w piasek, wydawało się, że odbija się milimetry nad nim- przy takich skokach bowiem co rusz powinien potykać się i wysypywać ze swoich starych, brązowych trzewików piasek. A tutejszy piasek z pewnością nie był podobny do tego na Florydzie-był niemożliwie gorący, wbijał się głęboko w skórę i co rusz pozostawiał małe ranki na nogach. W prawdzie nie było to niczym groźnym, ale po dwóch bądź trzech godzinach z pewnością nie mogliby wędrować dalej. Nikt nie umiał określić, po jak długim czasie to się stało- czas bowiem na Zaszlaku nie miał najmniejszego znaczenia, a wszystkie- nawet najlepsze- zegarki szalały w niemożliwy wręcz sposób. I gdy już Argie chciał wystękać po raz kolejny „Pierdolę to!”, piasek nagle zniknął, a wokół nich- jak z podziemi- wyrosły domy, łąki i- co najdziwniejsze!- ludzie. Ludzie ubrani w stroje, jakie ostatnio widzieli w Braveheart. - Dlatego nie lubię podróżować przez Zaszlak- nigdy nie wiesz w co wdepniesz. Tym razem jednak chciałem tu zaglądnąć, bowiem to akurat szansa dla was. Rozejrzyjcie się, poplotkujcie, może znajdziecie tu jakiegoś Przybysza. Mnie zaś szukajcie u „Staruszki Betsey”, to jedyna okazja by napić się tutaj wina!- krzyknął Dyl, a potem po prostu odbiegł gdzieś między ludzi… Świetnie. Postać literacka zostawiła ich w nieistniejącej wsi pełnej ludzi, którzy dawno zginęli, by poszukali sobie kogoś z ich świata i posłuchali co tam ciekawego słychać wśród tych, którzy jeszcze nie zostali zapomniani. Po prostu cudownie… Ale cóż innego mogliby robić…? *** Co jeszcze ciekawsze, jakieś sto metrów przed nią szło dwóch mężczyzn! Moment, przecież ona ich znała! To Butch i Pan Cringgle, dwóch ochroniarzy z „New Dreams”! Chciała puścić się w ich kierunku biegiem, w końcu jacyś znajomi na tej pustyni… Ale czy warto było?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
02-07-2007, 18:34 | #66 |
Administrator Reputacja: 1 | Argie już od jakiegoś czasu miał mózg przełączony w stan Stand By. Działały mu tylko części mózgu odpowiedzialne za wzrok i prawą rękę, która ciągle wykonywała ruchy do i od twarzy jakby Argie nadal palił papierosa. No i nie zapominajmy o stopach. Sprzątacz postanowił nie zastanawiać się nad tym co go otaczało. Już przestał próbować racjonalnie to wytłumaczyć. Wersja z piekłem dla ćpunów i wiecznym hajem wydawała mu się wystarczająco zadowalająca. No po za tym, że jego "towarzysze" na ćpunów nie wyglądali, ale cóż. To tylko mała ryska na jego genialnej teorii. A z resztą. Teraz wszyscy ćpają. Ta cała genetycznie modyfikowana żywność. Cholera wie co oni do niej kładą. I tak podążał za resztą wypalając niezliczone niewidoczne papierosy. Jako jedyny nie wyglądał na zaskoczonego miastem wyrastającym spod ziemi. W pewnym momencie usłyszał magiczne słowo - klucz. "wino" Ocknął się rozejrzał dookoła, podrapał po głowie, wzruszył ramionami. ~takiego odlotu jeszcze nie miałem~ po czym ruszył za "klucznikiem" domyślając się, że zmierza on do jego wyzwolenia, czyli tak zwanej karczmy. |
06-07-2007, 10:29 | #67 |
Reputacja: 1 | Susan była dwa lata temu na tygodniowej wyprawie survivalowej - jakieś chszcze, mnóstwo komarów, brak prysznica a nawet czystej wody do picia... z trudem tam wytrzymała. Miała coraz silniejsze wrażenie, że teraz tamto doświadczenie powraca jak bumerang - ze zwielokrotnioną siłą. "Cóż... jeśli tak jest, niech będzie. Jeszcze zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni." Kiedy w zaskakujący sposób sceneria wokół zmieniła się Susan postanowiła z tego skorzystać - i to szybko, póki nie pojawi się tu wnętrze wulkanu, szczyt Everestu albo zaśmierdnięte bagno. Zaczepiła jedną z tutejszych kobiet i starając się być tak sugestywna jak to tylko możliwe na migi zaproponowała jej zamianę swoich kompletnie nieużytecznych tutaj szpilek na mocne skórzane trzewiki. Zaczepiona bardzo się zdziwiła, ale szybko przystała na transakcję... z szpilek kosztujących pół pensji najwyraźniej zrobiła podeszwy kolejnych pokracznych papuci. |
09-07-2007, 16:36 | #68 |
Reputacja: 1 | Caroline zastanowiła się przez chwilę. Pan Rog kazał jej przedostać się do piekła po to, aby znaleźć tam innych ludzi - ludzi z "New Dreams" jak podejrzewała. Znaleźć ich i sprowadzić z powrotem do normalnego świata. Czyżby więc szczęście uśmiechało się do niej i było to łatwiejsze niż przypuszczała? Czyżby już ich znalazła? Pan Rog przecież nie powiedział kogo dokładnie ma sprowadzić... Z lekkim niedowierzaniem Caroline ruszyła w stronę ochroniarzy. Być może nie tak wyobrażała sobie piekło, ale jedno w zupełności się zgadzało - niesamowity, wręcz nie do zniesienia upał. - Dzień dobry! - przywitała się z uśmiechem na twarzy gdy była już dość blisko ochroniarzy - Witam. Przysłał mnie tutaj Pan Rog. Zrobiła znaczącą pauzę w oczekiwaniu na reakcję Butcha i Cringgle'a. Równie dobrze mogło się okazać, że oni też przyszli tu z rozkazu Pana Roga. Wolała nie podejmować pochopnych decyzji i nie dotykać kości póki nie będzie pewna czy to właściwi ludzie. |
10-07-2007, 18:10 | #69 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | No nie, ile można? To zaczyna wyglądać nawet gorzej od snu, to jest niezwykle nierealne. Czy w tym świecie istnieją jakieś logiczne zasady? Rozejrzałam się dookoła ale nic nie przyciągnęło mojej uwagi. Właściwie wolałabym już stąd odejść, im szybciej wyruszymy tym szybciej będziemy na miejscu. Chociaż nie wiem gdzie to "miejsce" jest. Stoję pomiędzy jakimiś dziwnymi domami i staram się nie odłączać od grupy. Chociaż z tym trochę ciężko, bo grupa się rozłazi, można więc powiedzieć, że to ona odłącza się ode mnie. W każdym razie chyba dobrym wyjściem będzie trzymanie się Susan, wydaje się inteligentną osobą.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
13-07-2007, 13:07 | #70 |
Reputacja: 1 | - Hej, hej - Damien krzyknął za umykającym Dylem, ale ten nawet nie zwrócił uwagi na to. - I jesteśmy znów sami, w tym...czymś. Pięknie, po prostu pięknie. Rozglądał się ciekawie, bo i okolice takie jak te, widział po raz pierwszy. Intensywnie myślał przy tym starając się sobie wszystko jakoś wytłumaczyć, ale po raz kolejny w dniu dzisiejszym (dzisiejszym?) zawiodła go logika i rozum. Widział, jak ładna blondynka, chyba Susan, zamieniła sobie buty na wygodniejsze. Skoro czeka ich chodzenie i szukanie,to wydaje się to dobrym pomysłem. Jednak nie zamierzał zmieniać swoich pantofli na jakieś skórzane...coś. Jeszcze poczeka. - To gdzie idziemy? - rzucił pytanie do stojących obok niego. Zerknął na Sharon podziwiając jej ... włosy, które falują przy każdym ruchu głową. Rozglądała się i wydawała się zagubiona. "Jak my wszyscy" - wyrwała się damienowa myśl i zniknęła w dali. - Dyl coś mówił o Przybyszu. Może on nam pomoże, bo na tego kurdupla nie ma co liczyć. A ten Przybysz to pewnie ktoś nie stąd, tak samo obcy jak my. Okoliczni powinni go znać lub przynajmniej słyszeć. Damien poprawił okulary na nosie i przeczesał swoją bujną czuprynę. - Cholera, byleby tylko nie okazał się smokiem - dodał już tylko dla siebie.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |