|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-07-2007, 23:02 | #71 |
Reputacja: 1 | Człowiek nie potrzebuję uczyć się reguł świata snu, kiedy tam się przenosi, są mu jakby wrodzone. Tutaj przedstawia je średniowieczny błazen. Chłopak żałował, że trefniś nie odpowiedział mu na pytanie. Starał się jednak nie rozmyślać o tym co robi, o fizyce, o logice, o niczym. Bolała go głowa. Pojawienie się tajemniczego miasta nie wywołało u Ricardo aż takiego szoku jak powinno. Zdawkowe, niepełne wyjaśnienia zaczęły wchodzić do rutyny. Zostali pozostawieni sami sobie. Ricardo nie wiedział, czy się martwić, czy odetchnąć z ulgą. Nasunęło się podstawowe pytanie "Co teraz?" Skoro i tak zbiorą się w karczmie warto byłoby rozejrzeć się po okolicy. Damien był nieco dziwny zachowywał się jak dwie różne osoby, póki co Ricardo wydawało się, że myśli racjonalnie. Przybysz. Jedyne logiczne wyjście. Ale czy ci ludzie tak na niego mówią? Jak w takim razie go opisać? Ricardo szturchnął Damiena by ten podszedł z nim do większej grupy osób stojącej przy studni. -Przepraszam, czy znacie może "Przybysza"? Eee, on może wyglądać trochę podobnie do nas Modlił się żeby mówili po angielsku.
__________________ . . . . . Zwierzątka . . . . . |
16-07-2007, 14:36 | #72 |
Reputacja: 1 | W Snach nie obowiązuje wiele zasad- każdy potrafi być inny, w wielu próżno szukać jakiegokolwiek sensu. Jednak można znaleźć jedną regułę w co najmniej 95% snów- wszyscy mówią tam po angielsku… *** - Zamienić buty?- odezwała się nagle kobieta, płynną angielszczyzną- Piękne… To francuskie?- spytała, zdejmując pospiesznie swoje obite skórą i okropnie brudne trzewiki. Wymiana przebiegła prędko i po chwili Susan mogła wsunąć swoją, dotychczas przywykłą do miękkich i wygodnych butów, stopę do ciężkiego obuwia z dawnych lat. I chociaż na początku chciała je zrzucić z krzykiem to wiedziała, że przynajmniej nie zwichnie sobie niczego- co niechybnie czekałoby ją w szpilkach, nawet z ułamanym obcasem. Buty Susan nie zdawały się jednak być najważniejszą sprawą w okolicy. Znikający Argie także nie przyciągnął uwagi podróżników po Zaszlaku- wszyscy bowiem wyglądali za kimś podobnym chociaż z wyglądu do nich. Co dziwniejsze, na wszelkie pytania o przybyszów ludzie odpowiadali parsknięciami i przyspieszali kroku. Po którejś z rzędu podobnej reakcji zauważył, że to pytanie nie jest zbyt dobrym, a ludzie omijali ich szerokim łukiem. Wszyscy bowiem szli w kierunku jakiegoś placu, zapewne rynku… Cóż, wypadałoby widzieć co się dzieje, dlatego też wszyscy pracownicy korporacji New Dreams podążyli śladem tutejszej ludności. No tak- w tamtych latach była to ulubiona rozrywka prostej ludności. Tłumy chłopstwa otaczały mały podest, na którym stał odziany w pełen złoceń strój i gustowną perukę mężczyzna, zapewne szlachcic, kończący właśnie czytać jakiś wyrok. Po chwili zaś w stronę szubienicy wyruszyła postać, młody mężczyzna… Damien, Ricardo, Sharon i Susan pisnęli niemal jednocześnie-mężczyzna ten miał na sobie bermudy „Pumy”, koszulkę z logo „Adidasa” i zegarek Casio. Przybysz…? *** Najgorsze było to, że pragnienie Argie przekraczało wszelkie możliwe granice, a właśnie został sam w centrum jakiegoś zadupia, gdzie wszyscy mówią z dziwnym akcentem, a faceci noszą beznadziejne spodnie z szelkami, jak w tych pieprzonych kreskówkach o dawnych Niemczech. Ale od kiedy w tym kraju mówiono po angielsku? O tak. Tak właśnie wygląda piekło ćpunów…, powtórzył już któryś raz z rzędu i zaciągnął się wyimaginowanym papierosem. *** - Pani… Eee… Lothee, tak?- spytał Butch, uśmiechając się głupkowato- Pan prezes, znaczy się, Pan Rog też i nas tu wysłał… A pozwoliłaby pani… - Co ma pani tu zrobić? Czego pani szuka?- urwał Cringgle, wyraźnie zniecierpliwiony słowami Butcha. Bardzo niewygodne pytania zadawane w bardzo niewygodnej sytuacji przez dwóch bardzo, bardzo nieprzyjemnych osobników z bronią… Czy dalej będzie jeszcze gorzej?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
21-07-2007, 10:42 | #73 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | A cóż to za pielgrzymka ludu? Gdzie oni wszyscy idą? Zobaczyłam, że reszta osób z korporacji również podąża w tamtą stronę, więc poszłam razem z wszystkimi. Znów złączyliśmy się w jedną grupę, a to nawet dobrze, bo raczej źle by było gdyby się ktoś tu zgubił. Jakoś ta myśl nie powstrzymała ludzi od rozejścia się po tym dziwnym miasteczku. Po chwili doszliśmy na coś w rodzaju placu, a na jego środku jak gdyby nigdy nic zwisała szubienica, czekając na wypełnienie swojego zadania. Lecz nie to było najgorsze. Chodziło o to kto ma zawisnąć. Przybysz! Trochę nam to nie na rękę, żeby teraz go wieszać, mieliśmy nadzieję z nim porozmawiać. Gdyby tylko udało nam się ich jakoś powstrzymać! Ale ludzie wyglądają na dość zadowolonych z całej sytuacji. Gdybyśmy ośmieli się im przerwać to kto wie, może stalibyśmy się kolejnymi ofiarami. Nie znamy tych ludzi, nie wiemy do czego są zdolni, ale jeśli potrafią powiesić człowieka, to lepiej z nimi nie zadzierać. Z resztą oni nie tylko potrafią to zrobić, oni to po prostu lubią. - No to kurwa pięknie. Nie wiele więcej tu można powiedzieć. Ciekawa jestem czym zawinił, że chcą go wieszać. Może będzie odczytany jakiś wyrok?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher Ostatnio edytowane przez Redone : 29-07-2007 o 11:04. |
22-07-2007, 11:02 | #74 |
Reputacja: 1 | "On wygląda jak jeden z nas" - pomyślał Damien i spojrzał na zebrany tłum oraz na młodzieńca. - No i proszę - powiedział do stojących w pobliżu innych pracowników korporacji. - Nie ma co wypytywać o Przybysza. Sam się objawił. Tylko, że w sytuacji nieciekawej... Mamy pewnie parę minut zanim go powieszą czy cokolwiek mają zamiar zrobić z tym palem i sznurem. Jakieś propozycje? "Jakbym miał pistolet to zaraz inaczej by gadali wszyscy wokół" - chrapliwy głos z wnętrza pojawił się znikąd w głowie Damiena. "Victor" - Damien już myślał, że będzie miał więcej czasu dla siebie."Ha, braciszku, jestem i żyję. A tu to tylko dobra strzelba. Wiesz, coś w stylu - słuchajcie głąby to jest mój grzmiący kijek." Damien nie słuchał już głosu. Nie mieli pistoletu, strzelby ani czegokolwiek innego, co by dawało im opanowanie tłumu lub wyrwanie Przybysza z ich łap. Może inni coś będą mieli.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
23-07-2007, 12:06 | #75 |
Reputacja: 1 | Jedyną bronią, jaką posiadała Susan był ułamany obcas. Oczywiście zawsze mogła rzucić nim w kata i - jeśli będzie miała szczęście - szpilka utkwi mu w oku powodując błyskawiczną śmierć oprawcy, chaos wśród gawiedzi i cudowne uwolnienie Przybysza... Nie tym razem. Ale przecież w końcu cała ta szopka nie jest prawdziwa, jest czyimś snem (o ile dobrze zrozumiała Dziwaka - który oczywiście zniknął), przed chwilą ta sceneria pojawiła się znikąd... może można ją jakoś ukształtować? Susan wielokrotnie oglądała Gwiezdne Wojny i teraz - niczym bardziej atrakcyjna wersja Jody - postanowiła namówić wszystkich do zaciśnięcia powiek, skupienia się i siłą woli zmienienia tej (nie)rzeczywistości. - To jak? Próbujemy? - wiedziała, jak dziwnie będą wyglądać, ale nic innego (oprócz kretyńskiej sztuczki z obcasem) nie przychodziło jej chwilowo do głowy. |
25-07-2007, 00:14 | #76 |
Reputacja: 1 | Sharon, krótko, wulgarnie i trafnie podsumowała całą sprawę. Tylko, że tyle każdy mógł zaobserwować. Pierwszy do problemu podszedł Damien. Rozwinął problem i nawet polecił przedstawiać swoje pomysły na wybrnięcie z sytuacji. Ricardo miał nadzieję, że jeśli ktoś jednak coś wymyśli, nie zachowa tego dla siebie. Nie ma co chłopakowi zebrało się na cynizm. Po tych paru oczywistych stwierdzeniach, pierwsza odezwała się Susan. Ricardo już miał dać dowcipną odpowiedź na jej pomysł. Jednak nie. W tych okolicznościach nie byłoby to zabawne. A nuż się jeszcze uda. W każdym razie on nie miał zamiaru używać Mocy. Opanował zdenerwowanie. No tak łatwo przychodzi krytykować innych, ale kiedy przychodzi samemu coś wymyślić... no właśnie. Rozejrzał się wokół. Szukał czegoś co mogło pomóc. Sprawdził szybko zawartość kieszeni: Długopis, flamaster, zszywacz, portfel, telefon. Cholera. I tak to był już podstarzały model. Tu chodzi przecież o życie. Zastanawiał się jeszcze przez moment, czy to powiedzieć. -Słuchajcie! - Zaczął szeptem - Wziąwszy pod uwagę okoliczności nie jest to zły pomysł, ale jest spora szansa, że się nie powiedzie. Hmm... Dlatego mam plan awaryjny. Zaraz sprawdzę czy mój telefon jest sprawny nastawię jakiś najgłośniejszy dzwonek i rzucę go gdzieś, o może wystraszyć tych ludzi... Wiecie śpiewający kamień i takie tam. Wtedy, no... korzystając z zamieszania ktoś wskoczy na podest złapie Przybysza i... W nogi. Zamierzam to zrobić po odczytaniu wyroku. Do tego czasu możecie zmieniać ten zasrany sen do woli. Jakieś pomysły, czy obiekcje? - Nie czekając na odpowiedź, ukradkiem rozpoczął przygotowania.
__________________ . . . . . Zwierzątka . . . . . |
01-08-2007, 15:21 | #77 |
Reputacja: 1 | Caroline przymrużyła oczy i przenikliwie spojrzała na Cringgl'a, tak jak miała w zwyczaju patrzeć na podwładnych, gdy źle wykonali swoją pracę. - Jeśli Pan Rog kazał wam coś zrobić, to co tak sterczycie? - powiedziała zimnym, lekko uniesionym tonem - Wydaje wam się, że będzie zadowolony, jeśli się dowie, że przeszkadzacie mnie w moim zadaniu i sami nie robicie tego, co do was należy? Dobrze wam radzę, weźcie się wreszcie do roboty i pozwólcie pracować innym! Caroline starała się wyglądać i brzmieć profesjonalnie, tak jakby od zawsze pracowała dla Pana Roga i takie sytuacje były dla niej normalne. A przede wszystkim tak, jakby wiedziała o co tu chodzi. Zachowywała się jak w swoim biurze, tak jakby miała zlecenie od swojego szefa i tak, jakby dwóch nic nie znaczących ochroniarzy próbowało jej w tym przeszkodzić. Nic trudnego, ot zwykła codzienność. Nie podobali jej się ci dwaj, przede wszystkim dlatego, że mieli nad nią przewagę liczebną i byli uzbrojeni. Ale jak widać autorytet Pana Roga i na nich działa, wystarczy więc ich przekonać, że stoi się w hierarchii wyżej od nich, a wszystko będzie dobrze. Nic trudnego, w końcu w normalnym życiu była wyżej od nich. Ale tu...? |
19-08-2007, 20:01 | #78 |
Reputacja: 1 | Zaszlak, czy to ze względu na bliskość Zapomnienia, czy może z powodu naprawdę wielu dziwnych istot i ich aur na swoich terenach, rządzi się bardzo dziwnymi prawami. Nic tu nie jest takie, jak się wydaje, a podczas drogi po pustyni można nagle wpaść wprost w ogromny wir morski. Najgorsze rzeczy jednak dzieją się z tymi, którzy śnią, nie do końca wiedząc jak… *** Ricardo zaś podszedł do sprawy o wiele bardziej praktycznie. Rzucona w tłum komórka z uruchomionym dzwonkiem, bodaj kolejnym hitem brazylijskiej muzyki tanecznej, przyniosła spodziewany efekt- krzyki, piski i wrzaski. Ludzie zaczynali biegać w różne kierunki, wlepiali swoje spojrzenia w mały, szary przedmiot, który przypominał jakiś kamień z nieba, który miał zesłać im… Właśnie- co? Objawienie w dziedzinie muzyki współczesnej? - To on! Magik!- wrzasnął nagle jeden z chłopów, wskazując palcem na usiłującego zeskoczyć z podestu Przybysza. I on wiedział, co się tu dzieje, jego oczy przeszukiwały okolicę z nadzieją na zauważenie właściciela telefonu komórkowego. I gdy już jego wzrok zbliżał się do grupy z korporacji, spokojniejsi już wieśniacy zaczęli otaczać go powoli, acz skutecznie. W prawdzie większa grupa otaczała ciągle „tajemniczy kamień”, jednak nawet tak wielu mężczyzn było problemem dla jednego, młodego mężczyzny… Wśród wszystkich tych cyrków nikt nie zauważył zniknięcia Susan… *** To było tak nierealne… Ze wszystkich stron otaczał ją las, las w pastelowych barwach, jakby namalowany przez jakiegoś zręcznego artystę dla swojego dziecka. Las emanujący ciepłem i spokojem… Liście powoli spadały z drzew, występy wokalne ptaków śmiało mogłyby być prezentowane w operze… Baśniowy świat, świat pełen radości i spokoju… Taki jak sobie wyśniła! Aby jednak sen był w pełni użyteczny, trzeba było umieć śnić. Susan Pulasky niestety nigdy do końca nie posiadła tej umiejętności… *** Nie czas był jednak na przemyślenia o zmianach w umyśle, nie był to też odpowiedni moment na układanie sonetów o nienawiści do tak niskiej klasy ludzi. Pani Lothee czuła ten okropny skwar Zaszlaku, ciągle pamiętała też Pana Roga- a jemu zależało na szybkim wykonaniu tego zadania… - To my… Zaprowadzimy panią, co nie, Cringgle?- spytał po chwili Butch, bezradnie drapiąc się po głowie - Tajest… Tylko gdzie? No właśnie. Gdzie?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
19-08-2007, 21:10 | #79 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Kurcze, to działa! Komórka, gdzie jest moja komórka? Dobrze, że zawsze nosze ją przy sobie. Drżącymi rękoma operowałam klawiszami by jak najszybciej włączyć muzykę. Gdy tylko mi się to udało rzuciłam ją w innym kierunku niż została rzucona poprzednia, ale także w tłum, jak najbliżej Przybysza. Zaczęłam przeciskać się w jego stronę mając nadzieję, że choć część osób go odstąpi. Może uda się go wyrwać z tłumu i pobiec w stronę, gdzie rozstaliśmy się z Dylem. - On zaraz znowu to zrobi, uciekajmy, to chyba może zabić! - krzyczałam do tłumu.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
19-08-2007, 22:07 | #80 |
Reputacja: 1 | Caroline uniosła brwi w geście zdziwienia. Rozejrzała się zdezorientowana. Nigdzie ani śladu ludzi, nigdzie ani śladu czegokolwiek prócz... pustyni. Zastanowiła się szybko czy powinna zdradzać się ze swoją nieznajomością tego miejsca, ale doszła do wniosku, że lepsze to, niż błądzenie po pustkowiu w takim upale. - No, tak już lepiej - powiedziała wciąż wyższym tonem, nie znoszącym sprzeciwu - Widzieliście tutaj gdzieś zwykłych ludzi? Kogoś z naszej firmy? Zaprowadźcie mnie do nich. Albo gdzieś, gdzie mogę ich zacząć szukać, bo stojąc w miejscu za dużo nie zrobimy. Przez chwilę zastanowiła się jeszcze i postanowiła dobitnie dodać, aby uciąć ewentualne komentarze: - Pan Rog nie lubi, kiedy się zwleka z robotą. |