|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-04-2007, 18:21 | #61 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Keoma odwrocil sie w steone zarosli skad wylonil sie Lanoreth. Powoli zdjal dlon z kolta. Na pytanie o wiek usmiechnal sie lekko. - Szczerze Lanoreth, to juz dawno przestalem liczyc. Jego wzrok skrzyzowal sie ze wzrokiem drugiego mezczyzny. - Bardzo dawno. Jego oczy powoli cie wciagaly. Byly jak glebia. Dni, lata, wieki. Pustka. Nagle Keoma przerwal kontakt. Ponownie sie usmiechnal. - Widze ze ktos dobrze wykorzystal ta, hmm mala przerwe.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
19-04-2007, 18:48 | #62 |
Reputacja: 1 | Jastrząb podleciał z nieufnością do Keomy. Chwilę później na miejscu drapieżnego ptaka stała Kate. Spojrzała głęboko w oczy "przewodnika" poczym z ironią w głosie zapytała - Masz nam coś jeszcze do powiedzenia zanim, wyruszymy w kolejną podróż? Odeszła kawałek dalej i przykucneła. Nie była pewna tego czy aby na pewno są bezpieczni. - To co, wracamy? - Zapytała ponownie Keomy [i]- Znaleźliśmy w końcu Viv, więc chyba już nie mamy co tu robić. |
19-04-2007, 18:57 | #63 |
Reputacja: 1 | Ach, więc to te milutkie zwierzaczki tak pomrukiwały – pomyślała Viviana, spoglądając na oddalające się wilki. Spojrzała w stronę polany. Wszystko wskazywało na to, że sytuacja się uspokoiła, i że można w końcu zejść z drzewa i przywitać się z ‘drużyną’. Pantera przeciągnęła się leniwie i spojrzała w krzaki, gdzie ukrywał się mężczyzna o imieniu Lanoreth. Uśmiechnęła się do siebie i zeskoczyła na ziemię, po czym ruszyła w stronę polanki. Nagle oczom drużyny ukazała się czarna pantera, której sierść lśniła przy świetle słonecznym. Gdyby tak bliżej się przyjrzeć, dało się na jej czarnej sierści zobaczyć cętki, charakterystyczną cechę pantery. Kiedy stanęła na dwóch łapach, jej ciało zaczynało przybierać kobiecych kształtów, a futro jakby znikało. Miast zwierzęcia, wszyscy ujrzeli piękną kobietę o śniadej skórze, której szmaragdowe oczy wpatrywały się badawczo w Keomę. Podeszła do niego, nie przestając patrzeć mu prosto w oczy, a w między czasie myślała nad tym, co za chwilę powie. - Następnym razem nie warz się podnosić na nas głosu, a przynajmniej na mnie, ponieważ sobie tego nie życzę, aby taki dzikus, jak ty, odzywał się do mnie w taki, a nie inny sposób – rzekła przez zęby. – A poza tym, to co ty sobie myślałeś, hm? Miałeś nadzieję, że rzucimy się w sam środek tej... miłej rozmowy i damy się zabić tym jakże przyjaźnie nastawionym do ciebie wilkom, czy czym oni tam byli? Ja, mój miły panie, dla ciebie nie naraziłabym swojego życia... – W końcu skończyła swój wywód. Była, można rzec, wściekła. Nie lubiła, kiedy ktokolwiek podnosił na nią głos, a to ewidentnie było skierowane w jej stronę, jak i w stronę dwóch innych osób.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
19-04-2007, 19:15 | #64 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - A gdzie niby masz zamiar zmykam slodka Kate? Keoma wyraznie zdziwiony spojrzal na dziewczyne. - Czyzbys zapomniala ze mamy zadanie do wykonania? Jak niby masz zamiar sie ruszyc z tego miejsca bez krysztalu? Spokojnie slodka, wrocimy. W swoim czasie. Keoma zapewne mialby cos wiecej do powiedzenia gdyby nie przerwalo mu nadejscie pieknej pantery. Bez mrugniecia okiem przygladal sie zmianie. Spokojnie tez wysluchal slow mlodej kobiety. - Droga Viv. Gdybys nie byla na tyle glupia zeby dzialac samopas to tego wszystkiego by nie bylo. W tym momencie dawno juz bylibysmy w drodze do t14. Niestety w swojej bezmyslnosci i poczuciu wyimaginowanej waznosci stwierdzilas ze wiesz lepiej niz cale masy naukowcow. Teraz wiec schowaj swoja dume do kieszeni i rusz dupe bo czas ucieka. Nie mam zamiaru pozwolic zeby jakis dzieciak spieprzyl ta wyprawe. Masz sluchac co sie do ciebie mowi i to wykonywac jak chcesz powrocic zywa. Reszta druzyny sprawia sie znakomicie. Problem jest jedynie z toba. Krzyknolem jedynie aby was pospieszyc i zauwaz ze bylo to po odejsciu zgraji Althi, kiedy zostalismy sami. Ale jezeli to urazilo wasza wysokosc to jej unizony sluga bardzo przeprasza. A teraz jezeli nie masz nic przeciwko to moze ruszymy?! Jego glos w miare mowienia stawal sie twardy i bezwzgledny, by na koniec przybrac kpiacy wyraz. Keoma nie przejmujac sie juz wiecej Viv ruszyl do Kate. Odgarnal jej delikatnie wlosy z czola czulym gestem. - Kate glowa do gory sliczna. Wkrotce bedziesz miala okazje wyladowac swoja cala ta energie ktora w tobie wzbiera. Zachowaj ja do walki. Puscil do niej oczko i odwrocil sie do reszty. Niewiedziec czemu, ale byl w doskonalym humorze. - To piekny dzien na smierc. Nie pozwolmy jej czekac.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
19-04-2007, 21:12 | #65 |
Reputacja: 1 | "Ta jest!" - Wykrzyknął w duchu Tek. - "Najpierw Keoma dostaje baty od swojej byłej małżonki, a zaraz potem daje opieprz naszej księżniczce? Co za piękny dzień." Chłopak był niewymownie uradowany z przedstawienia jakie właśnie zobaczył. Na jego twarz powrócił szyderczy uśmieszek, lecz oprócz wyrażenia dobrego humoru był on także zasłoną dla przemyśleń. Z jednej strony chciał już ruszać. Dośc czasu zmarnowali już na szukanie Viviany i zabawę z Althi, pomijając już to, że było tu dla niego odrobinę zbyt zimno i o wiele za wilgotno. Z drugiej jednak strony miał ochotę zobaczyć kolejny akt tego wspaniałego przedstawienia. Chęć spożytkowania siły która w nim została po przejściu przez bramę jednak wygrała. - Wskaż drogę. - Zwrócił się do Keomy. - Mamy robotę do wykonania. |
19-04-2007, 22:41 | #66 |
Reputacja: 1 | Xavier obserwował przebieg wydarzeń. Jednak spokojnie czekał co się wydarzy. Słowa kobiety wywołały u niego mieszane uczucia. 1200 lat hehe, a nie zachowuje się. Ciekawe gdzie go trzymali. Nie interesowało go to zupełnie. Natomiast cała sytuacja i chęć dowartościowania się Keomy, wywołała u niego tak ogromne rozbawienie, że nie powstrzymał tego uczucia. Zaśmiał nie cicho pod nosem. Śmiech cichy i dość dziwny. Widocznie mutacja miała duży wpływ na jego sposób komunikacji. Obraz który przechodził mu przez myśl ukazywał niezmienionego dzikusa. Cham, oportunista, gbur…? tak. Tylko udaje wychowanego. Wszystko to jest widoczne w jego zachowaniu. Te słowa które przeszły mu przez myśl bardzo celnie określały jego naturę. Kochana VV. Jak ona nie lubi jak się jej rozkazuje. Choć mogła by czasem się trochę pohamować. – Nie zmieniało to jednak wizerunku pantery w jego oczach. Była jedną z bardziej sympatycznych osób w tej całej grupie. Xavier podniósł się powoli i zaczął coś kombinować przy bransolecie. Interesowały go konkretnych informacje na temat całego Kamienia Dusz. Zaczynając od tego gdzie to jest? Kończąc na tym co to jest i doczepo może być przydatne. Powoli skierował swe kroki w kierunku t14, o którym również próbował przypomnieć sobie informacje jakie kiedykolwiek słyszał. Nie spieszyło mu się. Rozglądał się po okolicy, coś mówiło mu, że ta kobieta nie odpuści, a przynajmniej nie tak łatwo. Przeklęta ździra. Na pewno zostawiła kogoś kto miałby ich obserwować. Przechodząc obok zgromadzonej grupy w momencie gdy właśnie Keoma ratował z opresji swą dumę pragną jakoś wesprzeć VV, lecz nie przychodził mu do głowy żaden pomysł. Obojętnie spoglądał na całość idąc dalej. Zatrzymał się tylko na chwilę przechodząc obok zwrócił uwagę grupy, która spojrzała nań. Była to chwila po czym ruszył dalej. Nie mam ochoty marnować czasu na zbędne rozmowy, nic nie wnoszące.-pomyślał wyłączając komunikator. Odprowadzał go głos Keomy, który chwilę później ruszył w kierunku młodej Kate. Był od niej tylko kilka… wieków starszy. Było to bardzo zabawne i sprawiło pogłębienie uśmiechu już widniejącego na jego twarzy. Nie wchodził wgłębię lasu. Zaczekał na wszystkich, aż w końcu zdecydują się ruszyć. W międzyczasie odpiją maczetę z plecaka.
__________________ "Życie zaczyna się po śmierci" "Vivant omnes virgines Faciles, formosae" |
19-04-2007, 23:07 | #67 |
Reputacja: 1 | Lanoreth uśmiechnął się na słowa skierowane do niego przez Keomę. Ewentualną szansę na odpowiedź zabrała mu Kate, kiedy przyleciała i zaczęła wyrzucać Strażnikowi jego błędy. "Wiedziałem" - pomyślał człowiek, nadal uśmiechając się. Jego humor zmienił się jednak, gdy przyszła Viviana. Miała ona swoje racje, ale powinna zrozumieć, że są już drużyną. Nie mogą tak się traktować. Wzajemnie, nie chodziło tylko o Viv. Bądź co bądź, dla grupy były bardzo ważne tak doświadczenie i znajomość planety Keomy, jak wyrafinowana, acz czasem agresywna postawa kobiety. - Spokojnie... Nie zachowujmy się jak dzieci. - powiedział w reakcji na ich kłótnię, przy ostatnim zdaniu patrząc znacząco na mężczyznę. - Jesteśmy grupą. A jeśli piędziesiąt trzy takie grupy nie wróciły z wyprawy, to chyba powinniśmy czymś się od nich różnić. Proponuję, by było to zgranie i wzajemne zaufanie. Chyba wszyscy chcemy przeżyć, prawda? Nie wiedział, czy to "niby-przemówienie" zabrzmiało dobrze. Nie miał czasu go ułożyć, ani w żaden sposób go poprawić. Liczył, że współpraca choć trochę się poprawi. "Cóż... Zobaczymy" - pomyślał. Nie podobało mu się, że nikt w żaden sposób na to nie zareagował. "Przed nami jeszcze długa droga" - przeszło mu przez myśl. Po chwili dodał myśląc - "Mam nadzieję..." |
20-04-2007, 14:17 | #68 |
Reputacja: 1 | Kate uśmiechneła się słodko. Ale zaraz potem zaczeła się śmiać - Tak, na serio, Keoma ile ty masz już wieków? Bo na moje oko około 5. - Powiedziała i znów zmieniła się w ptaka. Dużo lepiej podróżowało jej sie za pomoca skrzydeł niż nóg, a po za tym mniej energi marnowała. Lekko wznosząc się nad resztą grupy, czekała aż "staruszek" pokaże im drogę. |
20-04-2007, 16:14 | #69 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Wybacz Lanoreth. Ktos to musial w koncu powiedziec. Keoma bynajmniej nie skruszony usmiechnal sie do mezczyzny. Na pytanie Kate nie odpowiedzial. Moze nie chcial zdradzac swego wieku, a moze poprostu nie zwrocil na nie uwagi sluchajac Lanoretha. - Kate lec przed nami i raportuj wszelkie niespodzianki. Ruszamy do glownego miasta Darton4. Z tamtejszego portu lotniczego kursuja co jakis czas statki do t14. Miejmy nadzieje ze trafi sie nam jakis szybki. Widzac Xawiera ruszajacego samotnie przed siebie w dodatku nie w ta strone co trzeba Keoma mruknal pod nosem jakies niewyrazne slowo, ktore z cala pewnoscia pochlebne nie bylo. - A ty niby gdzie sie wybierasz Xawier? Miasto jest w TA strone. Wskazawszy reka kierunek usmiechnal sie zlosliwie. Niewiedziec czemu ale zarowno Viv jak i Xawier doprowadzali go do szalu. Moze to ich ciagle wywyzszanie sie. Keoma wyjal swoja dubeltowke o krotkiej lufie, sprawdzil jej stan, po czym wrzucil ja na powrot do kabury na plecach. - Ruszajmy. Nie czekajac na odpowiedz reszty ruszyl marszowym krokiem w strone lasu.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
20-04-2007, 19:05 | #70 |
Reputacja: 1 | Kate wzniosła się wyrzej w powietrze, aby wszystko lepiej widzieć. Leciała między koronami drzew a czasem zniżała się prawie do ziemi. Latanie sprawiało jej wyjątkową przyjemność. Wiatr wiał pomiędzy skrzydłami. Na drodze do tej pory nic podejżanego nie było widać. Jastrząb zawrócił i począł spowrotem lecieć do drużyny, gdyż mocno ich wyprzedził. Podleciał do Keomy i przysiadł mu na ramieniu. Zdał dokładny raport z tego co widział poczym odwrócił jeszcze raz, szybko łebek w stronę styrażników, jakby patrzył czy nikt się nie zgubił. Szczególną jego uwagę przyciagała nadonsana Viv. Dla tak prostej dziewczyny jak Kate nie wyobrażalne było żeby ktoś mógł aż tak się przemądrzać i stroić fochy. Ptak znów zatrzepotał skrzydłami i poleciał przed siebie, aby nie stracić nic z oczu. Las wydawał się czysty. |