Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2008, 20:30   #161
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
-Myślę, że możemy się podzielić tym piętrem po połowie i zapytać czy ktoś coś słyszał. Nie zajmie nam to, nie wiadomo ile czasu. Podejrzewam, że większość osób odpowie, że nic nie wie ... ale będzie to swojego rodzaju dobre przysposobienie dla ciebie

- Dobrze. Nie spieszy mi się do domu, więc obojętne mi, ile to potrwa. - uśmiechnęła się do Christophera.

***

Pierwsza kropla, druga kropla, trzecia kropla...

Nicole odwróciła wzrok. Jeszcze chwila takiego wpatrywania się w worek z chemią, a na pewno by zwymiotowała. Chociaż tak czy tak ją to czeka. Gwałtownie położyła głowę na poduszkę i pustym wzrokiem wpatrzyła się w telewizor. Jej myśli krążyły daleko od tego okropnego miejsca. Jednak pomimo nieprzyjemnych doznań, czuła się tu bezpiecznie. Wizje się skończyły. Oby na zawsze. Z drugiej strony, może Kevin miał rację? Może powinna być zawiedziona, że utraciła tę moc? Przecież mogła pomóc tylu ludziom... Bardzo chciała pragnąć, by TO powróciło. Bardzo chciała nie cieszyć się z zaniku "daru". Chciała, ale nie mogła... Zamknęła oczy. Poczuła się strasznie śpiąca. Środek przeciwwymiotny, a jednocześnie uspakajający i usypiający zaczął działać. Na skraju jawy i snu poczuła jeszcze silny ból w prawej ręce. Spróbowała ją podnieść, ale nie mogła. Nie myślała już jednak o niczym. Ostatnią rzeczą, która przeszła jej przez myśl był fakt, że co najmniej przez najbliższy rok będzie miała bardzo dużo czasu wolnego...

Czternastolatka odpłynęła we wdzięczną krainę snu...

***

-A kiedy skończymy podrzucę cię na posterunek i pojadę porozmawiać z kilkoma osobami o pewnej .... ciekawej reputacji. Dam znać, że szukam tej książki i jeżeli gdzieś wypłynie w pół-światku, będziemy o tym wiedzieć. Chociaż intuicja mówi mi, że ktoś dokonał tego przestępstwa albo na zamówienie, albo wyłącznie pod siebie. Trzeba jednak szukać ...

- Dobrze. Ja spróbuję w domu poszukać czegoś w internecie. Sieć jest naprawdę gigantyczną skarbnicą wiedzy. Jeżeli tylko umie się szukać ~A raczej wchodzić na inne komputery~ - dokończyła w myślach. - Ja mogę spróbować przesłuchać panią Black. Strasznie mi przypomina moją sąsiadkę. - powiedziała i ruszyła w stronę mieszkania starszej kobiety. Zapukała. Od razu wyciągnęła odznakę, tak na zaś.

- Dzień dobry. - zaczęła. - Pamięta mnie pani? Jestem z policji. Chciałam się zapytać, czy widziała, lub słyszała pani coś niepokojącego w ciągu ostatnich dwóch godzin? - była pewna, że wścibska staruszka na pewno coś wiedziała. Dalej przeprowadziła rozmowę według "standardów", których się uczyła, szczególnie pytając o tajemniczych ludzi, ich wygląd etc.

Potem przepytała swoją połowę piętra.
 
Odyseja jest offline  
Stary 23-04-2008, 10:51   #162
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Chris chwilę jeszcze obserwował jak Nicki idzie w stronę drzwi pani Black. Jej pierwsza sprawa okazała się poważniejsza, niż można było się spodziewać. Jednak takie już było życie pełne niespodzianek. Nie wszystko było takie proste, jak wydawało się na pierwszy rzut oka.

Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę najdalej położonych drzwi po jego stronie korytarza. Lubił tą pracę, czuł że może zrobić coś dobrego. Oczywiście najlepiej było powstrzymać przestępce zanim ktoś straci życie, ale zamknięcie go później i tak sprawiało dużą satysfakcję. Czasami oglądając takie filmy jak "Święci z Bostonu" łapał się na myśleniu: Czy tak nie byłoby lepiej. Były to krótkie chwile, niebezpieczne chwile. Jego babcia powiedziałaby zapewne o podszeptach szatana, ale w którymś momencie swojej pracy, pewnie każdy policjant miał pokusę, żeby samemu zająć się jakimś śmieciem, o którym wiadomo, że wyjdzie na wolność. Jednak później nachodziły inne myśli. Konsekwencje takiego postępowania, czy samo to, że wtedy byłoby się nie wiele lepszym od tych, których się powstrzymuje. Zabił już ludzi, ale nie był z tego dumny. Musiał to zrobić, albo żeby uratować swoje albo kogoś innego życie. Ciekawe, czy po śmierci będzie musiał za to odpokutować?

Podszedł do pierwszych drzwi wyciągając odznakę zawieszoną na sznurku na koszulę. Pomysł ten, który wielu kojarzył się z filmem "Szklana Pułapka" i postacią policjanta odgrywaną przez Bruce'a Willisa. Oczywiście pomysł był stary jak świat. W końcu dzięki temu odznaka była widoczna, a ręce wolne.

Zapukał do pierwszych drzwi

-Policja proszę otworzyć - Wiedział o co będzie pytał, wiedział jak to zrobi. W końcu już od dawna nie był żółtodziobem. "A piętro można odskoczyć zadając wszędzie te same pytania i najwyżej dopytując się o szczegóły. Czy coś słyszeli? Widzieli kogoś podejrzanego? Mogą go opisać? Czy z sąsiadami były jakieś problemy? Czy mają kontakt z właścicielem mieszkania?" Miał wątpliwości, żeby to coś dało ... ale kto wie?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty

Ostatnio edytowane przez Hawkeye : 30-04-2008 o 10:45.
Hawkeye jest offline  
Stary 25-04-2008, 18:56   #163
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mieszkanie nr 13, Bronx, 04:40 p.m.


Nikki zapukała. Od razu wyciągnęła odznakę, tak na zaś.
- Dzień dobry. - zaczęła. - Pamięta mnie pani? Jestem z policji. Chciałam się zapytać, czy widziała, lub słyszała pani coś niepokojącego w ciągu ostatnich dwóch godzin? -
- Tak pamiętam, byliście tutaj rano i nic zrobiliście.- rzekła z wyrzutem Adelaide.- Może być pani pewna, że napiszę do mojego kongresmana skargę na opieszałość i niezaradność policji.
Tak, Adelaide niewątpliwie przypominała jej sąsiadkę. Policjantka spytała raz jeszcze. Na szczęście Adelaide miała duszę plotkary i nie mogła nie podzielić się tym, co widziała.
Opisała jak Jack Cyrano-Napier wpadł do domu pół godziny po ich odjeździe i wymknął się szybko niosąc pod pachą książkę owiniętą w papier pakowy "niechlujnie, w końcu niechluj był z niego, przez całe życie."-jak to określiła pogardliwie. Widziała więc jak róg księgi wystawał z papierowego opakowania. Później zjawił się ten dżentelmen w białym garniturze dobrej jakości. W wieku około 60-70 lat, ale nieźle się trzymający jak na ten wiek. Wszedł do mieszkania Napiera w jakiejś sprawie, potem ta satanistyczna banda puściła swój łomot na cały regulator. A potem wszystko ucichło i ów mężczyzna wyszedł z mieszkania Napiera bardzo wzburzony. Na pytanie czy ów mężczyzna miał różnokolorowe oczy, Adelaide odparła ze zdziwieniem.
"- Tak, skąd pani to wiedziała?"
Odpowiedzi innych lokatorów nie były już takie dokładne. Opisywali oni podobnie owego starszego mężczyznę w białym drogim garniturze. Niekiedy wspominali o dziwnym, zapewne włoskim, albo francuskim akcencie jakim mówił posługując się nienagannie brytyjską odmianą języka angielskiego.
Niestety nawet Adelaide Black nie pamiętała go na tyle dokładnie by móc z pomocą jej opisu portret pamięciowy. Wspomniała jednak, że "- choć miał miłą powierzchowność, to coś w jego oczach sprawiało, że ciarki przechodziły jej po plecach."
Również Chris pozyskał podobne informacje na temat mężczyzny w bieli, choć nie tak szczegółowe. Natomiast żaden z przesłuchiwanych przez niego świadków nie wspomniał nagłym pojawieniu się na Napiera. Żaden też, nie utrzymywał z nim kontaktów, nawet sąsiedzkich. Większość mieszkańców wolała pilnować swoich spraw i nie wtrącać się w sprawy innych.Za to dowiedział się, że ów dżentelmen w bieli przyjechał pod dom taksówką.

Wydział 13 , 05:50 p.m.


Chris i Nicole siedzieli na przeciw siebie, na niebyt wygodnych krzesłach będących na wyposażeniu policji. Sporo czasu zajęło im opowiadanie o tym, czego dowiedzieli się od świadków. Żadne z nich nie sądziło, że nudna interwencja zmieni się...w potrójne morderstwo. Oboje odczuwali też ciężar jakim intensywna była praca śledcza. Zwłaszcza dla Nicole było to dość męcząca, jako że dziewczyna nie nawykła jeszcze do trybu pracy policji. A i widok trzech trupów nie należał do przyjemnych. Także de Luca nie mógł zapomnieć tych zwłok. Owszem zdarzało mu się widzieć trupy. Ale tak potwornie zmasakrowane należały do rzadkości...Zazwyczaj ludzie ginęli od kuli, bądź noża, czasem uduszeni...Ale śmierć zadana widelcem, czy też szafą? To było dla niego nowością.

Siedziba Small Business Association , 04:26 p.m.

- Dzień dobry, nazywam się detektyw Christopher Ambers, z XIII wydziału NYPD.
- Pan, w jakiej sprawie?
- Kontaktowałem się dzisiaj z panią ...chciałbym pilnie porozmawiać z szefem... dotyczy to sprawy którą zajmuje się policja - rzekł łagodnym tonem Ambers.
- Chwileczkę. - rzekła sekretarka, po czym zadzwoniła przez telefon, zapewne na wewnętrzną linię.- szefie jest tu ktoś z policji...Sprawa chyba pilna, skoro sie tu fatygował...Wiem, ale...rozumiem...ale on tu jest...To co mam mu powiedzieć?...Rozumiem.
Następnie zwróciła się do Ambersa, wskazując drzwi prowadzące do gabinetu szefa. - Pan Slopovitz pana przyjmie.

Vincent Slopovitz okazał się być z wyglądu typowym garniturkiem, o niebyt bystrym spojrzeniu i odstających uszach.



Pił właśnie "gorący kubek" (rosół, sądząc po aromacie) w kubku z napisem WORLD'S BEST BOSS. Ambers mógł jedynie zgadywać, czy dostał go od żony,sekretarki... czy od kochanki. Również biuro do imponujących nie wyglądało.
- Slopovitz.- rzekł do wchodzącego Ambersa.- Obu nam się spieszy, więc przejdźmy do konkretów...O co chodzi?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-04-2008 o 20:35.
abishai jest offline  
Stary 30-04-2008, 11:37   #164
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
To wszystko wydawało się surrealistyczne, ciężko było uwierzyć w to co się zdarzyło, ciężko było wyrzucić widok tych ciał z głowy, a świadomość że facet, który tego dokonał żyje i ma się dobrze, zamiast siedzieć w więzieniu przez resztę swojego zasranego życia ... albo jeszcze lepiej, smażyć się na krześle elektrycznym albo dyndać z szubienicy ... szkoda, że Nowy York nie miał kary śmierci.

Chris odchylił się na krześle, przez tego faceta tracił samokontrolę, miał naprawdę wielką ochotę wpakować w niego kulę za to co zrobił. A będzie musiał się powstrzymać, w końcu przysięgał chronić prawa, co innego jest nagiąć je od czasu do czasu, oczywiście dla dobra śledztwa, co innego kompletnie je zignorować. Był wściekły, to prawda, ale wściekłość mogła czasami pomóc, dawała kopa żeby pracować lepiej. O nie, ten koleś mu nie ucieknie, jest numerem jeden na jego liście, udowodni, że to tamten to zrobił, a wtedy wsadzi go za kratki i będzie mógł spać spokojnie, wiedząc że "biały garnitur" nie skrzywdzi już nikogo więcej.

Skoro przyjechał taksówką będą musieli dowiedzieć się jaką, to znaczy dzwonienie po wszystkich Nowo Yorskich korporacjach, może będą mieli szczęście i dowiedzą się skąd facet wziął kurs. A może znajdą Napiera? Pośpiech w opuszczeniu przez niego mieszkania mógł oznaczać, że wiedział o kłopotach i zabrał książkę. De Luca miał do niego co najmniej kilka arcyważnych pytań ... ale to wszystko jutro, muszą odpocząć ... a z pewnością musiała to zrobić jego partnerka, taki pierwszy dzień, jutro będą mogli zacząć ze świeżym umysłem.

-Dobra Nicki, starczy tego na dziś. Trzeba wracać do domu i odpocząć, jutro będziemy kontynuowali tą sprawę - uśmiechnął się do dziewczyny i na kawałku papieru z drukarki napisał swój numer komórkowy.

-To gdybyś miała jakiś problem ... zresztą pewnie ci się przyda ... dzwoń- podniósł się ze swojego krzesła i zabrał swoją kurtkę wiszącą na jednym z wieszaków i ruszył do wyjścia i swojego samochodu, miał jeszcze parę rzeczy do zrobienia, przed powrotem do domu ... powinien porozmawiać z paroma osobami, w końcu co miał lepszego w tym momencie do roboty.

Jadąc samochodem wsłuchiwał się w starą kasetę zespołu AC/DC. Właśnie leciał kawałek Back in Black ... utwór miał prawdziwego kopa i pomagał zapomnieć o problemach. W końcu po dłuższej jeździe dotarł do miejsca przeznaczenia - jeden ze starych budynków, w gorszej części Bronxu ... co już samo w sobie miało pewne znaczenie.

Wysiadł z samochodu i wszedł do środka. Powoli wchodził po schodach: przez brudną, zaniedbaną i małą klatkę schodową , aż znalazł się przed mieszkaniem numer 14. Zapukał i poczekał aż drzwi uchyliły się na tyle, żeby mógł wstawić stopę. Następnie naparł na nie z całej siły wchodząc do środka za cofającym się właścicielem mieszkania - Ettore Vila, który właśnie głośno przeklinał po włosku. Nie przejmując się tym policjant zamknął za sobą drzwi.

-De Luca! Prawie rozpieprzyłeś mi drzwi ja ... - zamilkł kiedy zobaczył minę stojącego przed nim człowieka -Ja chyba zapomnę o tym zdarzeniu, w końcu nic takiego się nie stało- powiedział już spokojniejszym tonem

-Przestań pieprzyć stary, jestem dzisiaj bardzo zły ... bardzo, ale to bardzo zły i nie mam czasu na żadne chore gierki. Lepiej posłuchaj mnie uważnie, a pójdę sobie ... -

-Dobra, dobra - odpowiedział cicho złodziej nie chcąc bardziej drażnić swojego rozmówcy.

-Więc słuchaj uważnie szukam kogoś: nazywa się Jack Cyrano-Napier i ma cholerne kłopoty, ktoś zabił 3 jego kumpli i mam mocne podejrzenia, że będzie chciał też wykończyć jego. Facet musi się gdzieś ukrywać, pokręć się, popytaj, nadstaw ucha ... może go znajdziesz, a jak tak, to dawaj mi znać od razu ... jasne?- złodziej kiwnął głową i zadowolony De Luca ruszył do wyjścia. Odwrócił się jednak w ostatnim momencie i uśmiechnął krzywo

-A no i uważaj na siebie, nie chciałbym musieć szukać nowego informatora - po tych słowach otworzył drzwi i ruszył z powrotem do samochodu.

"Co za pieprzony dzień, może najlepiej będzie skoczyć do baru i napić się paru piwek". Bary policyjne, było kilka w mieście, tak to po prostu już bywa, gliniarze najlepiej czują się pijąc w swoim towarzystwie. Może mógłby do kogoś zadzwonić? Na przykład do kapitana Damiana Thorna ... chociaż wujek, chyba nie był w tym wypadku najlepszym wyborem, zresztą mógł mieć służbę ...

Wsiadł do samochodu i ruszył w drogę do baru, miał mocne postanowienia napicia się w ciszy, widok tych chłopaków sprawił, że nie miał wielkiej ochoty wracać do pustego domu. "Zjem coś, napiję się i zobaczę co dalej, może jeszcze ktoś wpadnie?"
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 02-05-2008, 11:49   #165
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole siedziała na twardym krześle w Wydziale XIII. Za dużo miała wrażeń tego dnia. Początek pracy, potrójne zabójstwo... Na szczęście dość dużo dowiedziała się od pani Black. W myślach układała sobie plan na dzisiejszy dzień, starając się zapomnieć widoku tych ciał. Na pewno zakupy, spotkanie z babcią... Jej myśli ciągle jednak wracały na Bronx. Niestety nic z tym nie mogła zrobić.

Ten gość... Różnokolorowe oczy, 60-70 lat, na pewno bogaty... Przyjechał taksówką. Powinna znaleźć coś w internecie. Może nawet nie do końca legalnie. Ale przecież to tylko informacje, potrzebne w pracy...

-Dobra Nicki, starczy tego na dziś. Trzeba wracać do domu i odpocząć, jutro będziemy kontynuowali tą sprawę

Po tych słowach na kartce papieru Chistopher napisał swój numer telefonu.

-To gdybyś miała jakiś problem ... zresztą pewnie ci się przyda ... dzwoń

- Ok, dzięki. - wyciągnęła komórkę, zapisała swój numer i wysłała sygnał do Chrisa. - A to mój numer. - uśmiechnęła się.

***

Nicki wyszła przed budynek wydziału. Prawdopodobnie ostatnie już w tym roku promienie słońca ogrzewały Nowy York. Z pobliskiego placu zabaw dochodził śmiech bawiących się dzieci. Płuca Nicole wypełniły się wczesnojesiennym powietrzem. Może nie tak czystym jak w górach, ale trzeba cieszyć się z tego, co sie ma.

Wsiadła na skuter, a z torebki wyciągnęła odtwarzacz MP3. Włączyła muzykę, odpaliła silnik i pomknęła przed siebie. Długo jeździła bez celu, słuchając muzyki. Przynajmniej ona zagłuszała trochę multum myśli.


To jest raport z frontu środkowoeuropejskiego –
Areny wojny wieku dwudziestego pierwszego!
Każdy przeciw każdemu, nikt już nie pyta „czemu?”,
To już dawno nieważne… Przyjrzyj się otoczeniu!

Urabiasz się po łokcie, by kolejny miesiąc przeżyć.
Na ciężkim kawałku chleba ciągle ci zależy.
Poradzisz sobie z jednym – masz sto nowych kłopotów.
Czasem myślisz, że wokół widzisz samych idiotów…

Sądzisz, że edukacja to na ranę biedy plaster?
Jesteś oszołomiony, kiedy staje się jasne,
Że lata nauki niewiele tu pomogą.
Wykształcenie wykształceniem, wojna trwa swoją drogą!

Tracisz godziny życia w kolejce przed pośredniakiem
Tylko po to by się spotkać z alternatywy brakiem.
Pytasz co to za wojna, o której to nagranie?
Trzecia wojna światowa to wojna o przetrwanie!

Trzecia wojna światowa trwa w naszych głowach,
W naszych miastach, na ulicach i w naszych domach!
Trzecia wojna światowa – każdy przeciw każdemu…
Stawaj w szeregu i nie pytaj czemu!

W społeczeństwie bieda, w polityce burdel,
Na ulicy przemoc –no przypatrz się, kurde!
„Policja nadała działaniom nowy profil”,
Na osiedlu znów grasuje sąsiad pedofil.

W kościele - taca, w urzędzie - korupcja,
W szkole - narkomania, na dworcu – prostytucja.
Terror i wymuszenia, idą w ruch bejzbole
A parlamentarzyści tępią pornole!

Czy to piekło na ziemi, czy dopiero czyściec?
Co dzień więcej ofiar ale po co robić listę
I tak się nie policzy, przychodzisz tutaj z niczym
I z niczym odchodzisz więc na czym polega wyczyn?

Czyżby na tym, żeby zobaczyć dzień kolejny?
Tylko po co? Jeśli też będzie beznadziejny.
Przecież musi być ucieczka, inna droga jakaś…
I musimy ją znaleźć! Nie możemy się wahać!

Trzecia wojna światowa trwa w naszych głowach,
W naszych miastach, na ulicach i w naszych domach!
Trzecia wojna światowa – każdy przeciw każdemu…
Stawaj w szeregu i nie pytaj czemu!


Nawet nie zauważyłeś – jesteś w centrum konfliktu!
Kto przeciwko komu? Właściwie nie wie nikt tu!
Mieszają mi się w głowie imiona i adresy…
Na froncie przeplatają się różne interesy.

Znowu oddziały szturmowe walczą z tłumem.
Giną ludzie, a ktoś zbija fortunę…
Temu komuś zależy, żeby nienawiść szerzyć
Bo zarabia na cierpieniu szeregowych żołnierzy!

Mówisz: „Babilon płonie, koniec złego świata”
Zanim Babilon spłonie, będzie gnił jeszcze lata!
A chcą Cię ogłupić wtłaczając swoje wizje
Prosto w Twój mózg przez media, telewizję,

Żebyś stał się niewolnikiem, bezmyślnym robotem
I żeby sterujący mógł opływać złotem,
Więc zastanów się lepiej na czym Ci zależy,
Czego chcesz od życia i komu chcesz wierzyć!

Piosenka skończyła się. Światła gwałtownie zatrzymały Nicole. ~Koniec tego. Musze się wziąć w garść...~

Czerwone...

Czerwone...

Czerwone...

Żółte...

Zielone...

Dziewczyna pomknęła znów do przodu. Niedługo znalazła się pod marketem. Emetrójka wylądowała znów w torebce, a Nicki weszła do budynku. Wzięła do ręki komórkę i wykręciła numer do babci.

- Cześć babciu. Mówi Nicole. Jestem właśnie w markecie, kupić ci coś?


Teraz nie pozostawało nic innego, jak zrobić zakupy, zawieść je babci i wrócić do domu.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 03-05-2008, 22:50   #166
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
"Lucky Clover pub" 6:30 p.m.


Pogoda za oknem pogarszała się...Szarzało. Pewnie w nocy będzie padać. Zapowiadał się istnie chandlerowski wieczór. Gdyby de Luca miał prochowiec i biuro detektywistyczne, w taki wieczór mógłby się spodziewać uroczej femme fatale będącej zwiastunem tajemniczej sprawy.
Ale nie miał tych rzeczy. Miał za to trzy trupy i podejrzanego białego garniturka ...Był gliną. I dlatego siedział w tu...W pubie "Lucky Clover", jednym z tych pubów dla gliniarzy.

Lucky Clover pub był jednym z ulubionych miejsc spotkań policjantów, zwłaszcza irlandzkiego pochodzenia. Dlatego odsetek rudych czupryn był w pubie spory...Oczywiście Irlandczycy nie przepadali za ciemnoskórymi osobami przypominającymi Włochów bądź latynosów. Gdyż większość glin popijających Guinnessa w tym barze kojarzyła takich ludzi z mafią, kolumbijską bądź włoską. Nic więc dziwnego, że początkowo Chrisowi towarzyszyły podejrzliwe spojrzenia, ale później ktoś rozpoznał w nim policjanta. I twarze się rozjaśniły, a urwane dotąd rozmowy rozgorzały na nowo. Był gliną, był więc "swój" bez względu na karnację...Trudno mieć uprzedzenia rasowe, gdy czarnuch ratuje ci życie bądź żółtek robi za wsparcie podczas najazdu za melinę...
Gliny to całkiem odrębna nacja. Choć oczywiście...zdarzają się wyjątki od reguły.
Chris zamówił piwo i przypadkowo przysłuchiwał się rozmowom kolegów po fachu...
- Demokraci wygrają, mogę się o to założyć Gregory. Mogę się założyć o Lincolna.- rzekł przysadzisty policjant w mundurze. Chris zorientował się że chodzi o pięciodolarowy banknot.
-Skreślasz republikanów tak łatwo? Nie znasz się. Busha też chciałeś skreślić.- odparł policjant zwany Gregorym.
-Przyjrzyj się sytuacji Gregory. U demokratów jest Obama i Clinton...Medialne osobowości. A u republikanów kto?...Kojarzysz? Jakiś John McCain.- rzekł z lekką ironią gruby policjant.
- Hej nie obrażaj McCaina Frank...Był w Wietnamie, jak mój ojciec.- powiedział Gregory.
- Ej, ej... McCain to porządny człowiek, ale minęły już czasy w których liczy się program polityczny. Teraz głosujesz albo na osiołka, albo na słonika. Więc liczy się szum medialny. A pojedynek Obama-Clinton robi więcej szumu niż prawybory u republikanów.- odparł Frank łykając piwo.-Którekolwiek z nich wygra, zostanie prezydentem...Pamiętaj moje słowa.
- Jest jeszcze Giuliani.- wtrącił Gregory.
- Słabo widoczny...Mówię ci. Tym razem demokraci będą mieli swego człowieka Białym Domu.-ton głosu Franka sugerował , że jest w tych sprawach fachowcem.
Tymczasem do pubu wpadł kolejny policjant i przysiadł się do dwójki Irlandczyków których mimowolnie podsłuchiwał de Luca.
- Siemka Frank...Gregory.- rzekł na wstępie.
- Siemka Jim.- obaj policjanci przywitali dosiadającego sie kolegę po fachu.- Co tak późno?
-Asystowałem przy wynoszeniu zwłok, jeden z 13-tki. Japończyk, zginął "podobno" w pożarze.-rzekł Jim i zamówił Guinnessa.- Ale na moje oko, jakiś gang urządził sobie grilla z japończyka.
- Ci z 13-stki często giną w makabryczny sposób...Nie zazdroszczę takiej fuchy. No, ale wiadomo. Trzynaście to pechowy numer.- skomentował Gregory.
- Ty się od 13-tki odczep Gregory. Znałem Rooka, gdy był jeszcze rookie.- zirytował się Frank.- Świetny glina, uratował kilku policjantom życie...i to nie jeden raz. Ja bym nie miał nic przeciwko, by służyć pod jego komendą. A ryzyko jest wszędzie...Widziałem ofiary porachunków gangów. Przy nich śmierć w ogniu to całkiem przyjemne zejście.

Supermarket , 06:30 p.m.




- Cześć babciu. Mówi Nicole. Jestem właśnie w markecie, kupić ci coś?- spytała Nicki przez telefon.
- Nicole, skarbie masz jakiś przygaszony głos. Coś się stało?- babcia Marie bez problemu wykrywała takie sprawy u wnuczki.
-Nie, nic takiego się nie stało.-skłamała Nicole, wiedząc jednak że te słowa raczej nie przekonają Marie. Skierowała więc rozmowę na inne tory.-Coś kupić?
- Ojej. Kapustę, tak z dwie, trzy główki. O ile nie kosztują więcej niż 3,99 za główkę. Kilogram cytryn, Sok z jabłek. Tylko patrz na termin przydatności do spożycia...czasami oszukują w sklepach. To kiedy zamierzasz przyjechać ? I zapewne masz ochotę na kolację? Co byś zjadła Nicole?- rzekła po chwili zastanowienia babcia.
Gdy tylko Nicki udzieliła odpowiedzi, ruszyła w wir z zakupów. Przemierzając sklep w poszukiwaniu produktów Nicki poczuła się ...normalnie. W dal odeszły sprawy związane z morderstwem. W końcu życie toczy się dalej. Matki prowadząc niesforne dzieci wyszukują promocji, młodzieniaszkowie flirtują z hostessami rozdającymi darmowe próbki nowych ciasteczek firmy Mars Inc.. Nikt z tych osób nie martwił się, że tam gdzieś giną ludzie. W każdej minucie gdzieś ginie, ale i gdzieś rodzi się człowiek. Taka jest natura świata. Zrobiwszy zakupy Nicky szykowała się na rozmowę z babcią. Zapewne będzie chciała, aby Nicole opowiedziała jej jak przebiegł pierwszy dzień w nowej pracy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-05-2008 o 23:15.
abishai jest offline  
Stary 04-05-2008, 23:43   #167
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
"Ten świat jest czasami mocno popieprzony" przemknęło Chrisowi przez myśl gdy ugryzł kęs zapiekanki będącej jego kolacją. Matka powiedziałaby o niezdrowym odżywianiu się, co było śmieszne w ustach osoby, która czasami potrafiła zjadać śniadanie o godzinie 4 nad ranem, gdy musiała pracować nad jakąś sprawą.

De Luca mimowolnie uśmiechnął się gdy pociągnął łyk piwa i uświadomił sobie pewną ironię losu. Jego matka była prawniczką wojskową, jej brat czyli wujek Damian (kapitan Thorn dla podwładnych nie znających go zbyt dobrze, lub po prostu "stary" dla jego znajomych) był policjantem, tak samo jak córka wujka ... jego kuzynka, która niedawno zaczęła tą pracę. Całkiem spora rodzinka jak na dość wąską specjalizację, a do tego spora część tej rodzinki siedziała w Nowym Yorku, "mieście które nigdy nie śpi ... a nigdy nie śpi, bo zawsze znajdzie się jakiś popapraniec, który będzie chciał zrobić krzywdę drugiemu".

Ponure myśli trzymały się go od momentu gdy zobaczył trupy. Łatwo było o nich tak myśleć, założyć że nie mają twarzy, że są kolejnymi anonimowymi ofiarami ... jednak to nigdy nie były statystyki, to zawsze byli ludzie. "Do śmierci od noża czy od kuli, człowiek może się przyzwyczaić, ale przygnieść kogoś szafą, albo wbić widelec w gardło. Do tego trzeba być naprawdę zdrowo kopniętym."

Detektyw ugryzł kolejny kawałek zapiekanki i wypił spory łyk piwa. Dzisiejszy nastrój przynosił mu na myśl przygody Sama Spade'a - "Sokół Maltański", ale on nie był Humprey Bogartem, jak coś to najwyżej z "Cassablanci", chociaż Angelice raczej nie spodobałaby się rola Bergman ... "Ciekawe co u niej? ... Boże o czym ja myślę, muszę naprawdę być przybity". Szybko skończył zapiekankę i zaczął delektować się piwem mimowolnie słuchając rozmowy policjantów.

Kiedy usłyszał o Japończyku od razu przed oczami stanął mu ten mnich "Jun .. ty biedny skurwysynie". To już kolejny powód, stracili jednego ze swoich, a nikt tego nie lubił. Znów trzeba będzie przywdziać mundur. Nie lubił tego z jednego powodu ... medale, ludzie patrzyli na nie, jakby było to coś niezwykłego, rozdawali je, jakby były magiczne, a w końcu przy każdym z nich wykonywał swój obowiązek. Gdyby on nie zrobił tego, za co dostał medal z pewnością znalazłby się ktoś inny. "Podobno wszyscy bohaterowie prędzej czy później trafiają na cmentarz ... " przeleciało mu przez myśl i sprawiło, że dopił swoje piwo dając znak kelnerowi, aby podszedł do niego.

-Jack Daniels z colą - powiedział krótko. Zastanowił się nad ostatnimi słowami jednego z gliniarzy, porachunki gangów ... taa. Powoli odwrócił się w ich stronę

-Znałem tego Japończyka - już w komendzie dowiedział się, że on nie żyje. Nici z imprezki zapoznawczej, niech żyje pierwszy dzień roboty!

-Właśnie zaczął robotę, nie ma to jak świetny pierwszy dzień. A potem znowu pojawimy się wszyscy na pogrzebie, w galowych mundurach. Na ulicach, będzie można zobaczyć policjantów z czarną opaską przepasającą ich odznaki. - miał ochotę wyrzucić parę żali, a ten pub był równie dobry jak każdy inny. Nie raz to widział od drugiej strony, czasami nawet najtwardszy i najbardziej doświadczony policjant widział coś, po czym chciał pogadać. Ponieważ najczęściej nie mógł mówić o szczegółach śledztwa, dla jego dobra, kończyło się to na ogólnym wylewaniu żalów. Wszyscy to przeżyli, wszyscy kiedyś tak wylewali swoje żale, a później najczęściej zalewali się w pestkę. Właściciele "Lucky Clover", może nie mieli wielu zwykłych gości, ale nikt nie potrafi pić tak jak gliniarz, który widział za dużo.

-Codziennie narażamy nasze życie, a czy spotyka nas za to wdzięczność? Cholera oni nas nawet nie lubią, są dla nas mili, tylko kiedy czegoś potrzebują - kolejne oklepane stwierdzenie, barmani musieli słyszeć je co najmniej tysiąc razy. De Luca jednym haustem wypił drinka i dał ręką dać kelnerowi, żeby go "dopełnił".

-Ale wiecie co ... ta robota sprawia mi cholerną satysfakcję, szczególnie kiedy zamykam jakiegoś skurwiela, za mocnymi kratami. Rozwiązanie sprawy, złapania tego "złego", nie ma takiego drugiego uczucia na ziemi-

Cały swój "monolog" nie mówił zbyt głośno, ot żeby usłyszeli go trzej policjanci, którzy stali się mimowolnymi "spowiednikami", za jakich już nie raz służył sam De Luca. Starzy policjanci musieli słyszeć to wiele razy więcej, niż on sam. Dlatego pewnie się tym nawet nie przejęli, każdy potrzebuje odetchnąć, każdy czasami potrzebuje się napić.

-Trzymajcie się- powiedział już trochę normalniejszym tonem, dobrze było czasami coś z siebie zrzucić.

Włoch podniósł swojego drinka i ruszył do zwolnionego właśnie przez dwójkę detektywów, których Christopher kojarzył z twarzy stolika. Usiadł przy nim i wyjął swoją komórkę. Nie będzie mógł wrócić do domu samochodem ... trudno, ale może teraz się zająć tym, żeby go ktoś odebrał później może zapomnieć. Szybko napisał i wysłał smsa do wujka Damiena. O tej godzinie albo był w pracy, albo jeszcze nie spał, więc powinien się tym zająć:

"Hej, miałbym wielką prośbę. Czy mógłbyś odebrać mój samochód spod "Lucky Clover". Będę bardzo wdzięczny ... Chris"

Wypił kolejny łyk JD z colą i obserwował drzwi, może przyjdzie ktoś znajomy ... chociaż może powinien wrócić do domu? Nie miał na to zbyt wielkiej ochoty, to prawda ... najbardziej na świecie chciał znaleźć biały garnitur i wywalić go z wielkiego wieżowca, jednakże nie było to możliwe, dlatego zadowoli się alternatywą zamknięcia go za kratki ... odnalezienia tylu dowodów, żeby resztę swojego życia przesiedział w celi z facetem o ksywie "Kruszynka" ... tak miało to swój urok ....

Teraz na twarzy Włocha pojawił się szeroki uśmiech, który szybko został zakryty kolejnym przechyleniem szklanki. Był dobrym gliną, wiedział to, choć czasami żałował, że w życiu nie mogło być bardziej jak w kinie, z pewnością byłoby łatwiej. W końcu jednak nie zastrzeli kogoś z zimną krwią jak "Brudny Harry" ... mógłby co najwyżej aspirować do McClaina lub Axela Foley'a.

Zamówił kolejnego drinka, kolejny raz złapał się na filmowym myśleniu ... chyba się lekko podchmielił. Popatrzył na zegarek, poczeka jeszcze chwilę, może wpadnie ktoś znajomy ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 07-05-2008, 17:56   #168
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Ambers usilnie starał się nie tracić animuszu. Widząc, iż sekretarka wykonuje telefon, przystanął luźniej, dokładnie przyglądając się otoczeniu i nasłuchując tego, co mówi kobieta.

.- szefie jest tu ktoś z policji...Sprawa chyba pilna, skoro sie tu fatygował...Wiem, ale...rozumiem...ale on tu jest...To co mam mu powiedzieć?...Rozumiem.

„Nawet nie wiesz jak pilna, kobieto” – sarknął lekko w myślach. Niezręczność sytuacji delikatnie go bawiła.

Po wykonaniu rozmowy, sekretarka wskazała drzwi do gabinetu szefa.

- Pan Slopovitz pana przyjmie.

- Miło mi – odpowiedział z grzeczności, kierując się szybkim krokiem w stronę drzwi.

Zapukał, a następnie po odczekaniu krótkiej chwili, nacisnął na klamkę, wchodząc do pomieszczenia. Widok jaki zastał bynajmniej nie zawiódł jego oczekiwań. Wzrok mężczyzny, który, jak wskazywały wszelkie znaki na niebie i ziemi, był szefem, nie zdradzał choć krzty bystrości.

„Mała, zwykła firma, z lekko tępym szefuniem”.

Wrażenie potęgował kubek, z napisem „Worlds Best Boss”, z którego unosiła się woń błyskawicznego rosołu w proszku. Zawsze gdy detektyw widział tego typu rekwizyty, zastanawiał się, czy ów człowiek ma małe ego, czy może ma małe ego w mniemaniu wszystkich? Zresztą, nie było to istotne.

- Slopovitz.- rzekł do wchodzącego Ambersa.- Obu nam się spieszy, więc przejdźmy do konkretów...O co chodzi?

- Detektyw Ambers – tu kiwnął głową – Przejdźmy zatem do rzeczy. Tropy w sprawie, którą zajmuje się obecnie nowojorska policja wskazuję, że na organizowanej przez pańską firmę imprezie VampirConie, mogą pojawić się podejrzane przez nas osoby. W związku z tym, chciałbym poinformować, iż na miejscu będzie policja. Prosiłbym także o możliwe zwiększenie liczby ochroniarzy i baczniejsze przyglądanie się wszystkiemu co dzieje się dookoła. Potrzebuję także informacji o większości szczegółów dotyczących VampirConu i jego organizacji. Ewentualny telefon do firmy ochroniarskiej uprzedzający o moim przybyciu i uprawniający mnie do dowiedzenia się czy konsultowania szczegółów także znacząco ułatwiłby nam akcję. Sprawa jest naprawdę poważna – zaznaczył znacząco ostatnie zdanie.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 07-05-2008 o 20:09.
Umbriel jest offline  
Stary 12-05-2008, 09:35   #169
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Tak... Kochana babcia. Nicole mogła się domyślić, że Marie zorientuje się, że coś jest nie tak. Nie mogła jej jednak powiedzieć prawdy. Przynajmniej nie całkowitą. Tylko znając babcię, znów szybko się zorientuje, że Nicki nie mówi wszystkiego.

~Ale co wtedy, wymyślę później~

- Dobrze babciu. A tak co do kolacji... - zmieniła ton na słodki głos małej dziewczynki - Masz jeszcze troszeczkę pierogów? Ruskich, albo z kapustą i grzybami? Albo z mięsem? - może nie jest to do końca kolacja, ale przecież Nick nie jadła obiadu, więc chyba może być. Poza tym, szalała za babcinymi pierogami. - Okey, więc będę za jakieś dwie, trzy godzinki najpóźniej. Pa.

Teraz czas na nieprzyjemny obowiązek zwany zakupami. Nie, żeby nie lubiła łażenia po sklepach, ale na pewno nie spożywczych. Szmaciarnie to co innego.

Cytryny, Sok (specjalnie sprawdziła datę przydatności), trzy główki kapusty, chleb, herbatę, karmę dla kota, masło, ser. Mięso kupi u siebie. Ostatnia afera z pompowaniem mięsa w hipermarkecie skutecznie zniechęciła ją do zakupu go tutaj.

- Hmmm... To chyba wszystko... Zaraz, jajka! - szepnęła do siebie.

Po paru minutach stała przy kasie. Zanim pani kasjerka zdążyła posprawdzać ceny przedmiotów, Nicole położyła na ladzie wyliczoną sumę. Tak. Liczenie bardzo poprawia doła.

Zakupy w hipermarkecie - 30- 50$.
Zdziwienie pani kasjerki, gdy dajesz wyliczoną kwotę, przed sprawdzeniem przez nią cen towarów - bezcenne.

No to teraz czas jechać do babci. Na pierogi. Może w tym ukochanym domu, uda jej się stuprocentowo uspokoić.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 13-05-2008 o 15:41.
Odyseja jest offline  
Stary 12-05-2008, 20:33   #170
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Siedziba Small Business Association , 04:32 p.m.


- Detektyw Ambers – tu kiwnął głową – Przejdźmy zatem do rzeczy. Tropy w sprawie, którą zajmuje się obecnie nowojorska policja wskazuję, że na organizowanej przez pańską firmę imprezie VampirConie, mogą pojawić się podejrzane przez nas osoby. W związku z tym, chciałbym poinformować, iż na miejscu będzie policja. Prosiłbym także o możliwe zwiększenie liczby ochroniarzy i baczniejsze przyglądanie się wszystkiemu co dzieje się dookoła. Potrzebuję także informacji o większości szczegółów dotyczących VampirConu i jego organizacji. Ewentualny telefon do firmy ochroniarskiej uprzedzający o moim przybyciu i uprawniający mnie do dowiedzenia się czy konsultowania szczegółów także znacząco ułatwiłby nam akcję. Sprawa jest naprawdę poważna – podkreślił ostatnie zdanie.
- S.B.A. nie wystawi dodatkowej ochrony ze względu na koszty. Jeśli pan lub nowojorska policja wyłoży pieniądze na ich wynajem to nie widzę problemu. Ale stowarzyszenie ma wyznaczony budżet na tą imprezę. Ściśle określony budżet, muszę dodać. I każdy niespodziewany wydatek może nim zachwiać. - rzekł Slopovitz.-. Tak się zawsze składało, iż jeśli policja obstawiała jakąś imprezę masową to przesyłała do nas informujące o tym pismo, oraz wysyłała oficjalnego koordynatora do zatrudnionej przez nas firmy ochroniarskiej. Pismo z XIII wydziału policji dotarło do nas dzisiaj rano... Natomiast pańska wizyta jest co najmniej, zaskoczeniem. Co prawda nie jest to moja sprawa, ale tak z ciekawości, pan ma w ogóle doświadczenie w ochronie imprez masowych?
Po otrzymaniu odpowiedzi dodał.- Nie sądzę jakaś akredytacja z naszej strony była konieczna, lub też pomocna. Choćby z tego powodu, że nigdy takiej nie wystawialiśmy... Poza tym. Vampircon ochrania firma polecona przez zarząd hotelu i poprzez zarząd hotelu negocjowane były warunki umowy między S.B.A. a nimi. Osobiście ich nie znam. Co do szczegółów imprezy, przy wyjściu sekretariatu są szczegółowe ulotki reklamowe dotyczące poszczególnych wydarzeń na tej imprezie, proszę pamiętać o zniżkach rodzinnych.

"Lucky Clover pub", 6:40 p.m.



-Znałem tego Japończyka – gdy De Luca wypowiedział te słowa, przykuł uwagę najbliższego otoczenia.
-Właśnie zaczął robotę, nie ma to jak świetny pierwszy dzień. A potem znowu pojawimy się wszyscy na pogrzebie, w galowych mundurach. Na ulicach, będzie można zobaczyć policjantów z czarną opaską przepasającą ich odznaki. – wyrzucił swe żale De Luca, a trzej policjanci pokiwali tylko głowami... Bo cóż innego mieli zrobić lub powiedzieć.
Słowo „współczuję” wydawało się być strasznie wyświechtanym frazesem.
-Codziennie narażamy nasze życie, a czy spotyka nas za to wdzięczność? Cholera oni nas nawet nie lubią, są dla nas mili, tylko kiedy czegoś potrzebują – kontynuował wylewanie żali De Luca.
- Wina bezstresowego wychowania. Dzisiejsza młodzież nie ma szacunku dla munduru. Nie to co gangsterzy starej daty... Wtedy istniała etyka zawodowa.- rzekł tonem fachowca policjant o imieniu Frank.
De Luca wymamrotał coś pod nosem, a współrozmówcy nie próbowali się dopytywać co mówił. Zaś normalniejszym tonem dodał.-Trzymajcie się-

"Lucky Clover pub", 7:35 p.m.


Drink za drinkiem...Umysł mącił nadmiar alkoholu. Nikt znajomy nie wpadał, a ponure myśli najwygodniej było zalać.
Tymczasem do baru weszła sylwetka którą Chris by się najmniej spodziewał... To znaczy się spodziewał, ale nie tak wcześnie. Może za 60 lat, ale nie teraz!

Czarna szata, kosa, i czaszka zamiast głowy...Śmierć we własnej osobie. Przysiadła się do stolika De Luci. Nie wzbudzając jednak wielkiego zamieszania. Nie widzieli jej?
- Kim jesteś?- wybełkotał
- Nie widać? Śmiercią...- w głosie istoty, który nie brzmiał zbyt grobowo, słychać było rozbawienie.
- Przyszłaś ...po... mnie?- alkohol we krwi, a właściwe jego nadmiar powodował, że trudno mu było ubrać myśli w słowa. A i myśleć było trudno.
- Nie... Podają tu całkiem niezłe zapiekanki, choć donuty jadłem już lepsze.- rzekł Śmierć z rozbawieniem w głosie.
- Jak jest po drugiej ... stronie?- spytał Chris.
- Ciężko... Casting ostry, ale może mnie wybiorą.- rzekł Śmierć.
- Wybiorą?- zdziwił się De Luca.
- No, teraz typowe personifikacje Śmierci nie są w modzie, a słyszałem że Anielica Śmierci ma chody u szefa. Podobno z nim się przespała. Głupie równouprawnienie.- narzekał Śmierć.- A gdzie poszanowanie tradycji?!
- Kiedy umrę?- to pytanie De Luce wydawało się bardzo właściwe, choć bał się nieco odpowiedzi.
- Nie wiem...Czy ja wyglądam na lekarza? – rzekł pospiesznie Śmierć.- Chociaż, sądząc po ilości pustych kieliszków...Jutro czeka cię agonia.
- Co podać?- barman podszedł do Śmierci jak gdyby jej widok nie robił na nim wrażenia...Stały klient ?
- To co zwykle... Spieszy mi się nieco, więc mógłbyś się z tym streszczać. W mojej robocie jest ostra konkurencja! Nie chcę pogrzebać szansy na angaż przez zwykłe spóźnienie.-chyba Śmierć jednak był stałym klientem.
- Sie robi.- rzekł barman, a De Luca zauważył, że żuchwa Śmierci się nie porusza, nawet gdy mówił... Ale Chris był zbyt pijany by móc kojarzyć fakty.
Później film się urwał... I Chris pamiętał jedynie wyrywki. Pamiętał, że był niesiony, pamiętał że słyszał głos wujka Damiana, dziękującego komuś za pomoc...Pamiętał, że widział Śmierć pochylającą się nad nim...Pamiętał wtedy, że spytał.- Idę do nieba czy piekła...?
- To zależy, czy od tego czy masz żonę. Jeśli tak, to chłopie, czeka cię prawdziwe Piekło.- rzekł żartobliwym tonem Śmierć.

11.X.2007; mieszkanie Christophera De Luci; 7:00 a.m


- Witaj New York, tu NYFM wasza poranna stacja! – Każde słowo z radiobudzika wwiercało się w czaszkę Chrisa wywołując olbrzymi ból. De Luca czuł się fatalnie... Nie mógł skupić myśli, światło raziło wzrok. Czaszka pękała z bólu...Wiedział, że wczoraj przesadził z piciem...W dodatku wspomnienia z wczorajszego dnia, były...dziwne. Chwiejnym krokiem udał się do łazienki. Spoglądając w lustro zobaczył rozczochrane blade zombi w pomiętej koszuli i spodniach. A więc ktoś go przywiózł do domu i wpakował do łóżka. Ktoś mu przyjazny, gdyż idąc do łazienki Chris nie odnotował, żadnych śladów kradzieży.

Mieszkanie babci Marie, 08:00 p.m.

- Nicole kochanie.- rzekła zmartwionym babcia Marie na widok swej wnuczki.- Ubieraj się cieplej...To już jesień.
A gdy Niki zaniosła zakupy do kuchni, babcia Marie zaczęła rozkładać talerze na dwie osoby. Wkrótce kolacja była gotowa.
- Nicole, do pani MacGarrison ma przyjechać z Bostonu, jej syn . Pracuje w agencji nieruchomości, jest przystojny, grzeczny... Dobrze mu się powodzi. Może pokazałabyś mu Nowy York jak przyjedzie?- rzekła babcia Marie przy posiłku. Wzorem wielu starszych ludzi, starała się wyswatać swoją wnuczkę z wyszukaną przez jej sąsiadki dobrą partią. A gdy otrzymała odpowiedź o Niki, zapytała.- Jak ci się powodzi Nicole? Wydajesz się nieco smutna. Stało się coś...nieprzyjemnego?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-05-2008 o 18:44.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172