|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-01-2008, 19:30 | #31 |
Reputacja: 1 | Vilastrian założył ręce na piersi i od razu spotkał się z odzewem jakiego się spodziewał, czyli niezadowoleniem, więc niemal się roześmiał. -Dobrze człowieku. Zapłacić, coś pewnie zapłacimy, musisz jednak się spieszyć, dłużej w tej namiastce miasta nie wytrzymam-odezwał się jeden z Mrocznych Elfów. -Dobrze Elfie. Idąc za Twoją radą następnym razem poprosimy przeciwników o zmianę lokacji walki. Tak będzie pasowało?-odezwał się Krasnolud. -W każdej sytuacji da się zabić po cichu-mruknął obojętnie Półelf. -Widzę, że za wszelką cenę chcecie stąd wyjść. I co dalej? Gdzie chcecie się udać? Tak więc. Gdzie chcecie iść? A jeśli wyznaczyli nagrodę za schwytanie nas? Jakiś pościg? Ewentualnie. Gdybyście tylko raczyli mnie wysłuchać. Mam pomysł. A raczej znajomych, którzy mogą nam pomóc-w międzyczasie pociągnął łyk z bukłaka, a następnie rozłożył mapę. Żeby dostrzec co na niej jest nie musiał ruszać się z miejsca, ponieważ widział dosyć dokładnie. -Widzicie tu? To jest Soubar. Miasto, w którym znajduję się Świątynia Dębu, a tak się składa, że mam tam dobrych znajomych. Mogliby zaopatrzyć nas w żywność, założyć na nas stan azylu i pokuty, oraz odszyfrować tajemnicze znaki na papirusie. Bylibyśmy tam bezpiecznie przed strażnikami miejskimi. W Mieście Wspaniałości takich rzeczy nie traktuje się z przymrużeniem oka. Ba! Za takie się zabija. I to jak zabija, panowie-mówił Krasnolud, po czym ponownie pociągnął łyk. -Tak, więc co robimy? No i jeszcze pozostaje sprawa co do wydostania się stąd. Drogi Półelfie. Chcesz nas stąd wyciągnąć? Tylko, że za kasę? A nie chcesz może wstąpić do naszej kompaniji? I zdechnąć jak reszta? Przynajmniej w Tobie ozwał się rozsądek. Czyli w sprawach finansowości. Wątpię czy nie masz gotówki. Takim istotom jak Ty ich nie brakuje. I w takim mieście jak tu. Ale zapłacę. Zapłacę z grzeczności, chociaż to moglibyśmy Cię zabić i wydostać się samymi. Jestem grzecznym chłopcem i od razu uściślijmy wypłatę. Wystarczy? Hę? Tak symbolicznie wasza Królewska Mość. Bowiem nosicie się z tymi piórami jak głupi paw. Tak, więc od razu przejdźmy do rzeczy. Wystarczy czy nie? I gdzie idziemy po takowej ucieczce z miasta?-powiedział Krasnolud, rzucając sakiewkę. Zaskoczyło to Vilastriana, który sądził, iż to właśnie on będzie najbardziej strzegł swego złota. -Złoto. Czuję że nasz nowy kolega chce czegoś innego. Śmiem wątpić iż nie ma on pełnej sakwy. Nie mylę się przybyszu?-przy tej wypowiedzi Vil roześmiał się szczerze, zabierając sakwę z podłogi. Podrzucił nią kilka razy, oceniając przy okazji wagę, po czym otworzył ją, jednocześnie drugą ręką sięgając za pas i wyjmując około dziesięciu złotych monet, które wrzucił do sakiewki Krasnoluda. Podszedł spokojnym krokiem do Krasnoluda i wręczył mu jego własność, a następnie zwrócił się do Mrocznego Elfa, który jako ostatni zabrał głos. -Nie mylisz się, a przynajmniej w jednej sprawie. Rzeczywiście chcę czegoś innego. Chcę wiedzy-podkreślił ostatnie słowo. -Jednakże w kwestii złota nie masz słuszności, gdyż całkiem pokaźna sumka leży u mnie w domu rodzinnym-wzruszył ramionami. -Już nieraz spotykałem kretynów, którym się wydawało, że są lepsi od całego świata. Z doświadczenia wiem, że takich zarozumialców należy omijać szerokim łukiem. Sprowadzają kłopoty nie tylko na siebie, co z łatwością dałoby się przeżyć, ale przede wszystkim na tych, którym towarzyszą. Ostatni, jakiego spotkałem uważał, że jest świetnym tropicielem i zwiadowcą. Niestety, parę osób w to uwierzyło... O, przepraszam... To był przedostatni-powiedział blondyn, a Vilastrian uśmiechnął się lodowato, wracając do framugi drzwi, o którą się oparł, tak jak poprzednio się opierał. Nie docenia mnie tak jak wielu tutaj. Bardzo dobrze, bo to ich błąd, nie mój, ale ja ich z żadnego błędnego myślenia wyprowadzał nie będę. Niech tkwią w przekonaniu, że jestem kimś gorszym niż oni-myślał, uśmiechając się zimno. -Nie wiem, czy raczyłeś zwrócić uwagę na to, że nie ciebie podejrzewałem o umiejętność wyprowadzenia wszystkich z miasta-stwierdził. -Czasami lepsza pomoc jest bardziej niespodziewana niż ci się wydaje-skomentował tajemniczo. -A jeśli coś ci się w nas nie podoba, co łatwo można wywnioskować z twego zachowania, to chciałbym zwrócić twoją uwagę na to, że nikt cię tu nie zapraszał. I łaski nam nie robisz swoją obecnością. Chcesz zostać - proszę bardzo. Ale wtedy daruj sobie tę manię wielkości. Tudzież ten ironiczny ton, dość śmieszny w tej sytuacji. Zaś jeśli zdecydujesz się nas opuścić, to tam są drzwi. Szerokiej drogi. Parę kroków i wszyscy będą szczęśliwi-mówił dalej człowiek. -O ironio, o manię wielkości posądza mnie ten, który sam siebie uważa za najlepszego!-roześmiał się cicho, po czym dodał: -Skoro uważasz, że zadawanie śmierci przez was można było nazwać cichym, to ci współczuję niedoskonałego słuchu. Inną sprawą jest to, że będę się odzywał jak chcę, do kogo chcę i kiedy chcę, a najśmieszniejsze w tym jest to, że ty mnie nie zdołasz do niczego zmusić-powiedział, uśmiechając sie tajemniczo. -Sądzę, że masz rację. Z ta świątynią, rzecz jasna, a nie z tymi pieniędzmi. Lepiej zachować je na lepszą okazję. Mam wrażenie, że z nim jest jak w tym znanym powiedzeniu o krowie. Im więcej ryczy, tym mniej mleka daje. Też może być tylko mocny w gębie. Poza tym jak możesz posądzać tak zacną osobę o to, że brak mu gotówki? Z pewnością nie dla garści złota wkroczył w nasze gościnne progi i zniżył się do przebywania w tak podłej kompanii. W zasadzie zastanawiam się, czy to nie my powinniśmy natychmiast opuścić to pomieszczenie i zostawić jego dostojność, by mógł w ciszy i samotności rozkoszować się swoją wielkością i wyższością nad wszystkimi istotami tego świata... Ile czasu trzeba, by dotrzeć do tej świątyni?-trajkotał jak najęty, powtarzając się. On na prawdę mnie nie docenia-pomyślał Vilastrian z radością. -Proponowałbym, żebyś mniej ruszał ozorem, a więcej głową-stwierdził chłodno. -Jak łatwo się domyśleć, ja nie byłem z wami widziany, więc jestem poza wszelkim podejrzeniem i poruszać się po mieście swobodnie. Oczywiście niektórzy o tym nie pomyślą, ze względu na za mały móżdżek do tak skomplikowanych, dla nich, przemyśleń-zrobił pauzę patrząc ostentacyjnie na blondyna. Nawet dla niego przesłanie musiało być jasne. -Poza tym ja znam drogę do wyjścia, o czym niektórzy również nie pomyślą-zrobił kolejną pauzę patrząc na tą samą osobę. -Nie mniej jednak natkniemy się na strażników, gdyż nie ma innej rady. Będziemy musieli ominąć targ, na którym na pewno są strażnicy, a potem możemy spotkać ich już tylko przy bramie. Tam nie unikniemy walki, jednakże można to zrobić po cichu i do tego zadania proponuję siebie, Mroczne Elfy i ciebie-wskazał brodą na łysego człowieka. Oczywiście nie omieszkał podkreślić słowa "po cichu". -Do tego jest inne wyjście niż to, którym weszliście i prowadzi ono bezpośrednio do portu-to powiedziawszy, cofnął się o kilka kroków, a następnie pochylił się, otwierając klapę. -Nie sądzę, żebyś na to wpadł, mistrzu-powiedział chłodno do blondyna, a w ostatnim słowie wyraźnie słychać było sarkazm. |
13-01-2008, 20:01 | #32 |
Reputacja: 1 | Bah ! Po cichu, wszystko po cichu. Co to ma byc jakas w rzyc gildia skrytobojcow ?! Mowie wam powinnismy wyjsc ot tak, z podniesionym czolem a jakby ktos stanal na naszej drodze to by mu sie pokazalo bledy w jego sposobie myslenia.- barbazynca powiedzial to poczym orzesmial sie jowialnie, lecz pochwili jego wzrok stal sie ostry i zimny. Ten nagly spokoj i powaga u mlodzienca zaskoczyly was. Powoli ruszyl na srodek pomieszczenia, stajac pomiedzy dwoma klucacymi sie niczym male pieski osobami. Pewnie tego typu wypowiedzi sie spodziewaliscie, co ? I zaiste wolal bym nie musiec kryc sie w mroku jak jakis goblin. Ale wbrez stereotypom nie jestem glupia gora miesa, na ktora zapewne wam wygladam. Dlatego proponuje bysmy zaufali naszemy,ekhm " przyjacielowi" w piorach i zaprzestali docinkow i sarkastycznych uwag. Chcecie wiedziec kto jest lepszy ? To stancie naprzeciw siebie z ostrzem, lepiej by bylo jednak byscie zrobili to POZA miastem.- spogladal zasadniczo to na Vilastrina to na Juliana. Nawet jesli gleboko w waszej podswiadomosci czuliscie ze prawdopodobnie zdolali byscie pokonac "olbrzyma", to nic nie mogliscie poradzic na fakt iz jego budowa i wielkosc wzbudzala u was pewien niepokoj. Nie strach oczywiscie, ale cos dosc bliskie temu uczuciu. Pierwiej chcialbym jednak wiedziec jakiej wiedzy chcesz od nas ? I co sie stanie jesli ci jej nie udzielimy? Ostatnio edytowane przez Marcellus : 13-01-2008 o 20:06. |
13-01-2008, 21:01 | #33 |
Administrator Reputacja: 1 | Justin spojrzał na Grunthara z pewnym zdziwieniem. - Zabić kogoś tylko po to, by udowodnić, że jestem lepszy? Śmieszny pomysł. - Pokręcił głową. - Poza tym - zmierzył wzrokiem półelfa, potem znów spojrzał na Grunthara - nie bardzo widzę kategorię broni, w której moglibyśmy sprawiedliwie się zmierzyć. Jak wpadniesz na jakiś pomysł, to mi powiedz... Podszedł do Grunthara. - A teraz wytłumacz mi, jak mam zaufać komuś, kto wymyślił tak genialny plan, jak wyjście z miasta i pozabijanie strażników, stojących nam na drodze? I w dodatku ma innych za głupców? I który nie wie, że głupim, zarozumiałym tonem zraża do siebie wszystkich i naraża nie tylko siebie, ale i tych, co przebywają w jego towarzystwie? Kierował słowa do Grunthara. - I jeszcze jedno... Masz z pewnością lepszą pamięć, niż ja... Kiedyż to twierdziłem, że jestem najlepszy? Albo chociaż lepszy od kogokolwiek w tym pomieszczeniu? I kiedyż to powiedziałem, że ktoś tam zginął po cichu? Może ja już nie wiem, co mówię? - spytał. - Jeśli kiedyś coś takiego powiedziałem, to natychmiast mogę przeprosić za wywyższanie się każdego z tu obecnych - dokończył. |
13-01-2008, 22:14 | #34 |
Reputacja: 1 | Zabić kogoś tylko po to, by udowodnić, że jestem lepszy? Śmieszny pomysł. - Pokręcił głową. - Poza tym - zmierzył wzrokiem półelfa, potem znów spojrzał na Grunthara - nie bardzo widzę kategorię broni, w której moglibyśmy sprawiedliwie się zmierzyć. Jak wpadniesz na jakiś pomysł, to mi powiedz. Grunthar usmiechnal sie do Justina. A jak inaczej udowodnic ze jest sie lepszym wojownikiem niz ktokolwiek inny ? W rozmowach jest slabosc, gdy rozmawiasz wszyscy pozostaja na swoich stanowiskach. A walka czy to na miecze czy wrecz, nie pozostawia watpliwosci. Wygrywasz lub przegrywasz. Ja sie tam nie znam na intrygach, sarkazmach ironiach czy innych miejskich bestjach. Wiem za to jedno pol-elf mowi ze ma plan. Mowi tez ze chce za swoja pomoc wiedzy. Wydaje mi sie ze propozycja jest godna rozpatrzenia, jesli oczywiscie dowiemy sie czym dokladnie jest zaplata i na czym polega plan. Mowisz o zaufaniu... Ale komu z tu zebranych mozemy zaufac ? Los lub wola Bogow zebrala nas razem. Siedzimy w gownie razem i musimy zaczac wspolpracowac. Do tego musimy dac sobie nawzajem kredyt zaufania. Takie jest moje zdanie. |
13-01-2008, 22:20 | #35 |
Reputacja: 1 | Krasnolud z kiwnięciem głowy przyjął sakiewkę od Półelfa. Wiedział, że tak zrobi. Cudownie jest dawać pieniądze dla dumnych Elfów. I tak ich nie przyjmą. Następny rozwój sytuacji doprowadził do tego, że nawet nie mógł się odezwać. - Tak panowie. Najlepszym pomysłem teraz jest opieprzanie samych siebie. Psa w rzyć całujcie jeśli mam z taką kompaniją po skarb iść, choć i gorsze towarzystwo miewałem. Asz tam, widzę Elfiku, żeś znalazł przejście. Podobno do portu prowadzi. No i? Gdzie zamierzasz dalej nas wyprowadzić? Chyba, że masz jakąś łódź, lub takową nam z drewna raz dwa wystrugasz. Wstał i podszedł do klapy. Rozejrzał się po jej wnętrzu, wzrokiem złowił szczura. - Ho, ho. To Twój kumpel? Ale wracając do sprawy i już poważnie. Jakiej wiedzy od nas oczekujesz? Ile to jest dwa plus dwa? Niestety, powiedzieć Ci nie mogę. I tak nie zrozumiesz. Chcę Ci jednak przez to powiedzieć, że możemy nie mieć tego czego od nas oczekujesz. A następnie odwrócił się do reszty kompani. -Czyli co? Idziemy teraz razem z tym Elfem i trafiamy do Soubar. A potem gdzie wiatr pogna. Tak? No to podsumowane.- Odwrócił się do Elfa i mrugnął do niego okiem.- Na pewno nie chcesz tej sakiewki?- Mruknął cicho, po czym wskoczył do środka. |
16-01-2008, 15:11 | #36 |
Reputacja: 1 | Vilastrian stał niewzruszony w progu drzwi, słuchając wypowiedzi. -Bah! Po cichu, wszystko po cichu. Co to ma być jakaś w rzyc gildia skrytobójców?! Mowie wam powinniśmy wyjść ot tak, z podniesionym czołem a jakby ktoś stanął na naszej drodze to by mu się pokazało błędy w jego sposobie myślenia-powiedział olbrzym. -Może i zdołalibyście się przez dłuższy czas obronić przed strażnikami i nie tylko nimi, ale przypominam, że istnieje coś takiego jak kusza lub łuk. Są również strzelcy wyborowi, którzy potrafią przestrzelić na wylot komara w locie. Oczywiście czy są tacy tutaj, tego nie wiadomo, ale znajdzie się przynajmniej kolka osób, które mogą atakować na dystans z ukrycia-od razu wskazał błędy w podejściu, przypatrując się swojej ręce. -Pewnie tego typu wypowiedzi się spodziewaliście, co? I zaiste wolałbym nie musieć kryć się w mroku jak jakiś goblin. Ale wbrew stereotypom nie jestem głupią górą mięsa, na która zapewne wam wyglądam. Dlatego proponuję byśmy zaufali naszemu, ekhm " przyjacielowi" w piórach i zaprzestali docinków i sarkastycznych uwag. Chcecie wiedzieć kto jest lepszy? To stańcie naprzeciw siebie z ostrzem, lepiej by było jednak byście zrobili to POZA miastem. Pierwiej chciałbym jednak wiedzieć jakiej wiedzy chcesz od nas? I co sie stanie jeśli ci jej nie udzielimy?-zapytał ten sam człowiek. -Jeżeli chcesz wiedzieć, to nie opłaca mi się broni wyjmować na niego, więc obejdzie się. Chyba, że zmusi mnie do tego swoim atakiem, ale to już kwalifikuje się pod głupotę. Nie mniej jednak mogę się tego spodziewać-stwierdził chłodno, po czym dodał: -Nie musicie mi ufać. Nawet was o to nie proszę, a jedynie ofiarowuję swoją pomoc. Jeżeli chodzi o wiedzę to najlepiej coś takiego, co mało kto wie. Oczywiście nie mówię o waszych tajemnicach i sekretach, ale wiedza ogólna, mało znana ludzkości. Pytasz co się stanie, jeżeli nie dostanę od was tej wiedzy? Nic, jedynie przestanę udzielać pomocy, ale poniekąd już jesteście mi winni część wiedzy, gdyż wskazałem wam drogę wyjścia i sposób w jaki można to zrobić. Informacje za informacje-mówił tak, jakby to wszystko zaczęło go już nudzić. -Zabić kogoś tylko po to, by udowodnić, że jestem lepszy? Śmieszny pomysł. Poza tym nie bardzo widzę kategorię broni, w której moglibyśmy sprawiedliwie się zmierzyć. Jak wpadniesz na jakiś pomysł, to mi powiedz...-stwierdził blondyn, na co Pólelf odparł: -Bardzo dobrze, bo dostrzec nie powinieneś-obrócił słowa na swoją korzyść. -A teraz wytłumacz mi, jak mam zaufać komuś, kto wymyślił tak genialny plan, jak wyjście z miasta i pozabijanie strażników, stojących nam na drodze? I w dodatku ma innych za głupców? I który nie wie, że głupim, zarozumiałym tonem zraża do siebie wszystkich i naraża nie tylko siebie, ale i tych, co przebywają w jego towarzystwie?-ciągnął człowiek, mówiący do olbrzyma. -Stajesz się nudny i jeżeli uważasz, że jedyny najlepszy plan jaki może być to tak skomplikowany, że sam nie będziesz mógł zrozumieć, to jesteś głupszy niż myślałem. Warto zauważyć, że i tak już mam niskie mniemanie o tobie. Czasami najprostsze plany są najlepsze, a i tak dużo lepsze od jego braku. Ty nie przedstawiłeś żadnego, nawet najgłupszego-wzruszył ramionami: -Twoja sprawa. Inną sprawą jest to, że wskazałem wam wyjście, o którym nie mieliście bladego pojęcia i ma je mało kto w mieście, więc tam mało kto może się was spodziewać, jeżeli tego nie widzisz, to musisz popracować nad sobą. Tajne przejścia mają to do siebie, że są tajne-tłumaczył jak niepełnosprawnemu umysłowo pięciolatkowi. -Poza tym do nikogo więcej się tak nie odnoszę. Tylko do ciebie, bo sam spowodowałeś to swoim głupkowatym zachowaniem. Niestety na to już nic nie poradzę-zakończył i już chciał coś powiedzieć, gdy znowu usłyszał owego człowieka. -I jeszcze jedno... Masz z pewnością lepszą pamięć, niż ja... Kiedyż to twierdziłem, że jestem najlepszy? Albo chociaż lepszy od kogokolwiek w tym pomieszczeniu? I kiedyż to powiedziałem, że ktoś tam zginął po cichu? Może ja już nie wiem, co mówię? Jeśli kiedyś coś takiego powiedziałem, to natychmiast mogę przeprosić za wywyższanie się każdego z tu obecnych. -Wywyższałem się w ten sam sposób co ty, więc jeżeli jesteś niewinny, ja również-miał nie chciało mu się już z nim rozmawiać, gdyż to do niczego nie prowadziło. -A jak inaczej udowodnić, że jest sie lepszym wojownikiem niż ktokolwiek inny? W rozmowach jest słabość, gdy rozmawiasz wszyscy pozostają na swoich stanowiskach. A walka czy to na miecze czy wręcz, nie pozostawia wątpliwości. Wygrywasz lub przegrywasz. Ja sie tam nie znam na intrygach, sarkazmach ironiach czy innych miejskich bestiach. Wiem za to jedno Półelf mówi, że ma plan. Mówi też, że chce za swoja pomoc wiedzy. Wydaje mi sie ze propozycja jest godna rozpatrzenia, jeśli oczywiście dowiemy sie czym dokładnie jest zapłata i na czym polega plan. Mówisz o zaufaniu... Ale komu z tu zebranych możemy zaufać? Los lub wola Bogów zebrała nas razem. Siedzimy w gównie razem i musimy zacząć współpracować. Do tego musimy dać sobie nawzajem kredyt zaufania. Takie jest moje zdanie-powiedział olbrzym. -Mądrze mówisz, jednakże nie mogę zgodzić się ze wszystkim. Jeżeli rozmówca jest choć trochę inteligentny, nie upiera się gorączkowo przy swoim zdaniu i dobrze dobierzesz argumenty, to możesz go przekonać o swojej słuszności. Jedynym ryzykiem jakie podejmujesz to takie, że on może przekonać cię do swojej, ale jeżeli ma rację to obraca się to w zysk. Poza tym weźcie pod uwagę, że, jak to powiedziałeś, "siedzicie w gównie", wy, nie ja i to ja najwięcej ryzykuję, pomagając wam-stwierdził obojętnym tonem. -Tak panowie. Najlepszym pomysłem teraz jest opieprzanie samych siebie. Psa w rzyć całujcie jeśli mam z taką kompaniją po skarb iść, choć i gorsze towarzystwo miewałem. Asz tam, widzę Elfiku, żeś znalazł przejście. Podobno do portu prowadzi. No i? Gdzie zamierzasz dalej nas wyprowadzić? Chyba, że masz jakąś łódź, lub takową nam z drewna raz dwa wystrugasz-powiedział Krasnolud. -Gdybyś mnie słuchał dokładniej, Krasnoludzie, to wiedziałbyś, że od portu brama jest bliżej, niż gdybyś wyszedł tymi oto drzwiami-wskazał na drzwi, którymi drużyna weszła, po czym przepuścił Krasnoluda do małego pomieszczenia, w którym nachylił się nad klapą. -Ho, ho. To Twój kumpel? Ale wracając do sprawy i już poważnie. Jakiej wiedzy od nas oczekujesz? Ile to jest dwa plus dwa? Niestety, powiedzieć Ci nie mogę. I tak nie zrozumiesz. Chcę Ci jednak przez to powiedzieć, że możemy nie mieć tego czego od nas oczekujesz-rzekł Krasnolud, a Półelf uśmiechnął się słysząc pierwsze słowa. -Zawsze jest jakaś wiedza, a w jaki sposób ją wykorzystacie, to już wasza sprawa-stwierdził, patrząc na Karła. -Czyli co? Idziemy teraz razem z tym Elfem i trafiamy do Soubar. A potem gdzie wiatr pogna. Tak? No to podsumowane. Na pewno nie chcesz tej sakiewki?-zakończył Krasnal, a na ostatnie słowa, Vilastrian znowu się uśmiechnął. -On już zdecydował. Wasza kolej-powiedział głośno, wskakując od razu do tunelu, gdzie był już Krasnolud. -Zaczekajmy na decyzję innych. Zobaczymy ilu pójdzie-powiedział, wymijając Karła, po czym oparł się o ścianę. On dobrze widział w ciemnościach, ale co innego Ludzie i Krasnolud. |
16-01-2008, 15:30 | #37 |
Reputacja: 1 | Grupa bohaterów wyszÅ‚a po cichu z budynku do kanaÅ‚u przemytników. Byli Å›cigani w mieÅ›cie, wiÄ™c wszystkie rozmowy i waÅ›nie bÄ™dÄ… musiaÅ‚y poczekać aż wyjdÄ… poza mury. Vilastrian i Justin kierowali pochodem z barbarzyÅ„cÄ… na koÅ„cu. W koÅ„cu udaÅ‚o im siÄ™ wyjść na zewnÄ…trz patrzÄ…c czy w okolicy niema strażników. Kiedy upewnili siÄ™, że droga jest bezpieczna ruszyli w kierunku bramy portowej. Szli w milczeniu starajÄ…c siÄ™ wybierać najbezpieczniejsze i najmniej uczÄ™szczane uliczki. OminÄ™li targowisko i doszli do chaty zza której widać już byÅ‚o bramÄ™, przy której staÅ‚o piÄ™cioro strażników. Na twarzy Å‚ysego mężczyzny pojawiÅ‚ siÄ™ szyderczy uÅ›miech. -Ja siÄ™ nimi zajmÄ™… Kiedy oni pobiegnÄ… za mnÄ…, wy ruszajcie do wyjÅ›cia. Może siÄ™ jeszcze zobaczymy…- uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do wszystkich i wyszedÅ‚ spokojnym krokiem przed bramÄ™. Zmieszani strażnicy nie poznali mordercy. Spojrzeli po sobie i zapytali. -Szukasz pan czegoÅ›? W tym momencie zabójca ruszyÅ‚ do przodu podrzynajÄ…c gardÅ‚o jednemu ze stojÄ…cych mężczyzn. -Co jest kur…- gÅ‚os drugiego urwaÅ‚ siÄ™ kiedy szpada skrytobójcy utkwiÅ‚a w jego ciele. -Brać go!!- krzyknÄ…Å‚ nastÄ™pny i razem z pozostaÅ‚Ä… dwójkÄ… pobiegÅ‚ za uciekajÄ…cym Agostem. Szóstka bohaterów nie czekajÄ…c na nic wiÄ™cej pobiegÅ‚a przez bramÄ™ na zewnÄ…trz. Biegli jeszcze kawaÅ‚ek aż znaleźli siÄ™ w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci od murów miasta i upewnili siÄ™, że nikt za nimi nie podąża. Nie czekajÄ…c na nic ruszyli w kierunku Soubar, aby spotkać siÄ™ z kapÅ‚anami ze ÅšwiÄ…tyni DÄ™bu. Podróż nie sprawiÅ‚a żadnych kÅ‚opotów. Wszyscy szli pogrążajÄ…c siÄ™ w rozmowach lub wÅ‚asnych myÅ›lach. Do Faerunu zagoÅ›ciÅ‚a wiosna, wiÄ™c bohaterowie mogli podziwiać rozkwitajÄ…cÄ… przyrodÄ™, budzÄ…ce siÄ™ zwierzÄ™ta. Mimo tak przyjaznej pogody, każdy z nich czuÅ‚, że ten kawaÅ‚ek pergaminy, niesiony przez Grunthara przyciÄ…ga do siebie kÅ‚opoty, niczym magnes kÅ‚opoty. Czwartego dnia wÄ™drówki na horyzoncie pojawiÅ‚o siÄ™ Soubar- cel ich wÄ™drówki. Od razu udali siÄ™ do ÅšwiÄ…tyni, gdzie zostali mile przywitani. Szczególnie Yarpen. -Witaj przyjacielu!- powiedziaÅ‚ jeden z kapÅ‚anów do krasnoluda.- Co ciÄ™ sprowadza do nas z powrotem.- zapytaÅ‚. Po krótkiej rozmowie kapÅ‚an spojrzaÅ‚ na kawaÅ‚ek pergaminu, marszczÄ…c przy tym brwi. -Przykro mi przyjacielu. Ten pergamin jest zapisany pismem tak starym, że nawet najstarszy mÄ™drzec miaÅ‚ by problem z przeczytaniem tego.- powiedziaÅ‚ i odwróciÅ‚ pergamin na druga stronÄ™. -Zaraz, to potrafiÄ™ przeczytać…- zafascynowaÅ‚ siÄ™ kapÅ‚an, patrzÄ…c na krótki napis, który wyglÄ…daÅ‚ na napisany niedawno.- W dosÅ‚ownym tÅ‚umaczeniu jest tu napisane „Piaskowe KsiÄ…zki”, ale jestem pewien, że chodzi tutaj o PiaskowÄ… BibliotekÄ™, która znajduje siÄ™ gdzieÅ› pomiÄ™dzy AthkatlÄ… a Candle keep. MaÅ‚o kto jÄ… widziaÅ‚, podobno można siÄ™ do niej dostać tylko w czasie odpÅ‚ywu.- dodaÅ‚ kapÅ‚an- Jeżeli chcecie możecie u nas odpocząć aby nabrać siÅ‚. ÅšwiÄ…tynia może zaoferować wam nocleg i jedzenie. Jeżeli chcecie coÅ› kupić lub siÄ™ napić musicie iść do miasta. Tam na pewno znajdziecie to czego wam potrzeba. Ostatnio edytowane przez Zak : 16-01-2008 o 20:40. |
16-01-2008, 19:01 | #38 |
Reputacja: 1 | "Jeden z ludzi odwróciÅ‚ uwagÄ™ strażników i spokojnie wydostaliÅ›my siÄ™ z miasta. ZadziwiÅ‚o mnie jego poÅ›wiÄ™cenie. Przecież nawet nas nie znaÅ‚. No cóż. Raczej już go nie zobaczymy." -Krasnoludzie, jak Ty masz w ogóle na imiÄ™?- SpytaÅ‚ jeden z jego nowych kompanów. -Yarpen- odpowiedziaÅ‚ lakonicznie krasnolud, wracajÄ…c do pisania. "Podróż do Soubar trwaÅ‚a cztery dni. Na szczęście kapÅ‚ani mnie jeszcze nie zapomnieli. Szkoda, że pojawiÅ‚em siÄ™ od tylu lat tylko dlatego, że miaÅ‚em interes. Czas jednak nagliÅ‚, a sytuacja zaczęła przybierać okreÅ›lone barwy." "Dziennik Zapomnianego Krasnoluda" -Witaj przyjacielu!- powiedziaÅ‚ jeden z kapÅ‚anów do krasnoluda.- Co ciÄ™ sprowadza do nas z powrotem.- zapytaÅ‚. -Ojcze Ivor! Jak miÅ‚o Ojca widzieć po latach. A jeÅ›li chodzi o to co mnie sprowadza to trzeba to bÄ™dzie obgadać. PorzÄ…dnie obgadać. Mam jednak proÅ›bÄ™. Czy moi nowi kompani mogÄ… odpocząć w ÅšwiÄ…tyni? JesteÅ›my strudzeni podróżą. I czy możesz odszyfrować znaki tu spisane? -Przykro mi przyjacielu. Ten pergamin jest zapisany pismem tak starym, że nawet najstarszy mÄ™drzec miaÅ‚ by problem z przeczytaniem tego.- powiedziaÅ‚ i odwróciÅ‚ pergamin na druga stronÄ™. -Zaraz, to potrafiÄ™ przeczytać…- zafascynowaÅ‚ siÄ™ kapÅ‚an, patrzÄ…c na krótki napis, który wyglÄ…daÅ‚ na napisany niedawno.- W dosÅ‚ownym tÅ‚umaczeniu jest tu napisane „Piaskowe KsiÄ…zki”, ale jestem pewien, że chodzi tutaj o PiaskowÄ… BibliotekÄ™, która znajduje siÄ™ gdzieÅ› pomiÄ™dzy AthkatlÄ… a Candle keep. MaÅ‚o kto jÄ… widziaÅ‚, podobno można siÄ™ do niej dostać tylko w czasie odpÅ‚ywu. -DziÄ™kujÄ™ Ojcze. Jest to dla nas bardzo istotne. -Ależ nie ma za co synu.- Po czym zwróciÅ‚ siÄ™ do reszty drużyny- Jeżeli chcecie możecie u nas odpocząć aby nabrać siÅ‚. ÅšwiÄ…tynia może zaoferować wam nocleg i jedzenie. Jeżeli chcecie coÅ› kupić lub siÄ™ napić musicie iść do miasta. Tam na pewno znajdziecie to czego wam potrzeba. Adepci zaprowadzÄ… was do waszych pokoi. - Ojcze, a czy mógÅ‚bym dostać mój stary pokój. Wtedy, gdy byÅ‚em tam ostatni raz zostawiÅ‚em coÅ›. - OczywiÅ›cie, nie krÄ™puj siÄ™. A teraz chodźmy do mojego gabinetu, musimy porozmawiać. Krasnolud bez sÅ‚owa sprzeciwu poszedÅ‚ za kapÅ‚anem, widziaÅ‚ jak reszta odchodzi do swoich pokoi, lub innych spraw. Gdy otwieraÅ‚ drzwi, zaskrzypiaÅ‚y. ~Czyli nikt tutaj nie mieszkaÅ‚, aż od mojego wyjazdu. Och, Ojcze.~ Powolnym i spokojnym ruchem podszedÅ‚ do skrzyni. Czy opÅ‚aca siÄ™? Wracać do przeszÅ‚oÅ›ci? PostanowiÅ‚. UchyliÅ‚ skrzyniÄ™ i wypuÅ›ciÅ‚ powietrze z pÅ‚uc. SiÄ™gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… do Å›rodka i wyciÄ…gnÄ…Å‚ to czego siÄ™ spodziewaÅ‚. Oprawa książki bÅ‚yszczaÅ‚a w Å›wietle sÅ‚oÅ„ca zaglÄ…dajÄ…cego przez okno. OtworzyÅ‚ na stronie ostatniego wpisu. To byÅ‚o tak dawno, że teraz z trudnoÅ›ciÄ… byÅ‚o mu odczytać te bazgroÅ‚y. „Szybko zostaÅ‚em przez nich wcielony do grupy. Ogfird- ten, którego pobiÅ‚em- nie mógÅ‚ siÄ™ do mnie przekonać, aż do pierwszej akcji. Teraz Quji i Alford- dwaj bliźniacy, którzy wtedy odciÄ…gali mnie- WznoszÄ… za mnie toasty. A ja piszÄ™ ten tekst, który zaraz spalÄ™. Bowiem po cóż ma wyjść na Å›wiatÅ‚o dzienne powieść o nic nieznaczÄ…cym krasnoludzie? „Dziennik Zapomnianego Krasnoluda” To byÅ‚ ostatni wpis. SiÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni po ostatnie kartki i wkleiÅ‚ je starannie na nowej stronie. OdetchnÄ…Å‚ jakby z ulgÄ…, wstaÅ‚ i rozejrzaÅ‚ siÄ™ po pokoju. Szafa, biurko, łóżko. Nic ciekawego, ale budziÅ‚y wspomnienia. -Na starość robiÄ™ siÄ™ sentymentalny- mruknÄ…Å‚. Teraz czekaÅ‚ na nastÄ™pujÄ…ce wydarzenia. Tak jak kazaÅ‚ do każdego zostanie dostarczona kartka z miejscem i czasem spotkania. W gabinecie arcykapÅ‚ana, jutro wieczorem. WiedziaÅ‚ także, że wszystko o co prosiÅ‚ zostanie speÅ‚nione. Tu byÅ‚ panem. Plecak i przyniesione juki leżaÅ‚y obok łóżka. WyjÄ…Å‚ tylko nóż i schowaÅ‚ go za pas. Tak jak to czyniÅ‚ zawsze, skrzywienie zawodowe. SakiewkÄ™ przywiÄ…zaÅ‚ mocno do pasa, zaczÄ…Å‚ siÄ™ zastanawiać co robiÄ… teraz Drowy. Do tych nie miaÅ‚ zaufania, nienawidziÅ‚ istot mroku. To już byÅ‚o skrzywienie rasowe. Po opuszczeniu ÅšwiÄ…tyni ruszyÅ‚ do swego znajomego kowala. Najlepszego w tym fachu, zaraz po krasnoludach. Po drodze nic siÄ™ nie dziaÅ‚o, nie widziaÅ‚ także reszty swoich kompanów. Spotkać miaÅ‚ siÄ™ z nimi dopiero jutro wieczorem. Gdy zobaczyÅ‚ znajomÄ… twarz kowala, ponownie zmory przeszÅ‚oÅ›ci powróciÅ‚y. Powoli zaczÄ…Å‚ nienawidzić tego uczucia. WiedziaÅ‚ jednak, że tak musiaÅ‚o siÄ™ wszystko potoczyć. - Mój stary!- WarknÄ…Å‚.- Nadal wyglÄ…dasz paskudnie!- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szczerze. Turfh, byÅ‚ widocznie zaskoczony. - Yarpen! A niech CiÄ™. I Ty cholero wyglÄ…dasz brzydko, jak zwykle.- Serdecznie uÅ›cisnÄ…Å‚ mu dÅ‚oÅ„. - Masz coÅ› ciekawego? Nie mów, że siedziaÅ‚eÅ› bezczynnie przez te lata. - Wszak nie mówiÄ™. Mam coÅ› specjalnie dla Ciebie, ale drogie jak cholera.- WyszedÅ‚ na zaplecze szukajÄ…c czegoÅ›. Po czym wyniósÅ‚. Krasnolud nie wiedziaÅ‚ co począć, wiÄ™c oniemiaÅ‚. - Cholera, Turfh Ty draniu. Ty cholerny geniuszu. SkÄ…d wziÄ…Å‚eÅ› tÄ… stal? Jak Ci siÄ™ to udaÅ‚o?- SzepnÄ…Å‚ Yarpen biorÄ…c od kowala topór. ByÅ‚ on iÅ›cie wspaniaÅ‚ej roboty. - Tajemnica zawodowa, nie pytaj. Dużo ostatnio zarobiÅ‚eÅ›? HÄ™? IluÅ› to smoków ubiÅ‚?- Kowal uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze szerzej. - Wybacz mój stary. Wiesz, że skoÅ„czyÅ‚em z tym fachem.- MruknÄ…Å‚. Mina kowala lekko zrzedÅ‚a, dalej byÅ‚ jednak uprzejmy. - No cóż. Zachowam to na później. BÄ™dzie czekaÅ‚, ale nie wieczność. - Nie martw siÄ™. Już nie dÅ‚ugo. Już nie dÅ‚ugo powrócÄ™ w chwalÄ™, wraz z zÅ‚otem. Zobaczysz. - Nie wÄ…tpiÄ™. WierzÄ™ w Ciebie Yarpen. Milczeli. - MuszÄ™ już iść. Trzymaj siÄ™ Tufhr, jeszcze tu wrócÄ™. - Do zobaczenia Krasnoludzie. WyszedÅ‚ z kuźni i ruszyÅ‚ w kierunku Å›wiÄ…tyni. MusiaÅ‚ odpocząć po podróży. |
18-01-2008, 08:23 | #39 |
Administrator Reputacja: 1 | "Nie da się ukryć, że plan był świetny" - pomyślał, gdy przebiegali przez bramę. - "Jeden mniej, czyli minimalne straty własne... Chociaż może uciekł..." Nie widział śmierci zabójcy, więc niczego nie mógł być pewien. Ale i tak humoru to poprawić nie mogło... Drogę do Soubar przebył, w zasadzie, w milczeniu, jako że parę zdań poświęconych pogodzie, drodze czy noclegom trudno było nazwać rozmową. Nie reagował na głupawe spojrzenia zarozumiałego półelfa, nie komentował też jego nader żałosnych prób oddalania się i zjawiania po kryjomu. Przedstawił się tylko, by towarzysze, jeśli tak można nazwać osoby należące do nad wyraz mało zgranej kompanii, wiedzieli jak się do niego zwracać w razie potrzeby. Nad wyraz nie lubił mówić o kogoś 'człowieku', 'krasnoludzie', 'elfie'. Nawet jeśli osobnicy ci należeli do owej rasy... Przyjęcie zgotowane Yarpenowi nie zdziwiło go zbytnio. W końcu krasnolud powiedział, że ma tu dobrych znajomych. Bardziej by się zdziwił, gdyby się okazało, ze Yarpen mija się z prawdą. Z uwagą wsłuchał się w słowa kapłana. "Piaskowa Biblioteka?" - pomyślał zaskoczony. - "Mamy szukać jakiejś mitycznej biblioteki, której nikt nie widział na oczy?" Dalsze objaśnienia również nie wprawiły go w zachwyt. Przypomniał sobie mapę. "Do Candlekeep zbyt daleko nie jest. Gdyby wziąć konie, to byłaby czysta przyjemność. Za to między Athkatlą a Candlekeep jest ładny kawałek wybrzeża. Szukanie tej biblioteki zajmie kawał czasu... Chyba że w Candlekeep coś wiedzą o tej budowli na piasku." Uprzejmie podziękował kapłanowi za informacje i gościnę. Następnie, kierując się otrzymanymi wskazówkami, udał się do swego pokoju. Odświeżył się po podróży i położył. Nie miał zamiaru nigdzie wychodzić. Przynajmniej na razie. Miasto niezbyt go interesowało, a ewentualne zapasy żywności mógł zrobić jutro. Konie też w zasadzie nie wchodziły w rachubę, chyba, ze wynajęte. Z rozmyślań wyrwało go stukanie. Podszedł do drzwi. Rozwinął otrzymany skrawek pergaminu. W gabinecie arcykapłana, jutro wieczorem - przeczytał. "Po co czekać do jutra" - pomyślał, ale zaraz machnął na to ręką. Miał dach nad głową i jedzenie. A Piaskowa Biblioteka, o ile w ogóle istniała, nie mogła uciec. Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-01-2008 o 10:48. |
20-01-2008, 13:50 | #40 |
Reputacja: 1 | Vilastrian parzyÅ‚ jak każdy wskakuje do tunelu, a nastÄ™pnie wysunÄ…Å‚ siÄ™ na prowadzenie, zaÅ› gdy dotarÅ‚ do koÅ„ca, uchyliÅ‚ delikatnie klapÄ™, żeby stwierdzić czy nikogo nie ma i z satysfakcjÄ… stwierdziÅ‚, iż rzeczywiÅ›cie nikt siÄ™ tam nie krÄ™ci, wiÄ™c otworzyÅ‚ jÄ… i wyszedÅ‚, dajÄ…c rÄ™kÄ… znak, by reszta również wyszÅ‚a. Vilastrian staraÅ‚ siÄ™ wybierać najmniej uczÄ™szczane, ciemne uliczki, aż w koÅ„cu doszli do chaty, zza której byÅ‚o widać bramÄ™. Półelf uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ wyzywajÄ…co do blondyna, po czym Å‚ysy czÅ‚owiek stwierdziÅ‚ z szyderczym uÅ›miechem: -Ja siÄ™ nimi zajmÄ™… Kiedy oni pobiegnÄ… za mnÄ…, wy ruszajcie do wyjÅ›cia. Może siÄ™ jeszcze zobaczymy…-powiedziaÅ‚, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ i wychodzÄ…c spokojnym krokiem. Nawet z tej odlegÅ‚oÅ›ci mógÅ‚ rozpoznać zmieszanie piÄ™ciu strażników. -Szukasz pan czegoÅ›?-zapytaÅ‚ jeden z nich, ale skoÅ„czyÅ‚ z poderżniÄ™tym gardÅ‚em. -Co jest kur…-zaczÄ…Å‚ drugi, ale nie zdoÅ‚aÅ‚ dokoÅ„czyć, gdyż szpada czÅ‚owieka utkwiÅ‚a w jego ciele. -Brać go!!-krzyknÄ…Å‚ kolejny i wraz z dwoma pozostaÅ‚ymi zaczÄ™li go gonić, ale Vil nie byÅ‚ gÅ‚upi. Kiedy reszta pÄ™dziÅ‚a do bramy, on zakamuflowaÅ‚ siÄ™ spokojnym krokiem podążyÅ‚ za pozostaÅ‚ymi. Na wszelki wypadek jednak wyciÄ…gnÄ…Å‚ jeden miecz, bawiÄ…c siÄ™ nim. Po pewnym czasie doÅ‚Ä…czyÅ‚ do drużyny, uprzednio zdejmujÄ…c kamuflaż oraz chowajÄ…c miecz i jawnie podchodzÄ…c. Ponownie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ wyzywajÄ…co do blondyna. W czasie podróży nie odezwaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem, sÅ‚uchajÄ…c innych. Podczas nocy znikaÅ‚ gdzieÅ› tylko po to, by pojawić siÄ™ rano, zanim ktokolwiek ze Å›piÄ…cych siÄ™ obudzi. Nawet Mroczne Elfy nie mogÅ‚y dostrzec gdzie siÄ™ podziewaÅ‚. Czwartego dnia dostrzegÅ‚ miasto, zapewne jako pierwszy, gdyż wzrok Mrocznych Elfów byÅ‚ genialnie poÅ›ród ciemnoÅ›ci, nawet absolutnych, ale Å›wiatÅ‚o dzienne ich raziÅ‚o. Ludzie zaÅ› miÄ™li sÅ‚abszy wzrok, a Krasnolud byÅ‚ niższy niż Półelf. -Soubar-powiedziaÅ‚ coÅ› po raz pierwszy od ich pierwszego spotkania w chacie, zaÅ› gdy znaleźli siÄ™ w mieÅ›cie caÅ‚kowicie poddaÅ‚ siÄ™ prowadzeniu Krasnoluda, gdyż on zaÅ‚ to miasto, w przeciwieÅ„stwie do Vilastrina, który mógÅ‚ prowadzić poÅ›ród drzew lasu. W niedÅ‚ugim czasie dotarli do Å›wiÄ…tyni, w której Krasnolud zostaÅ‚ szczególnie miÅ‚o przywitany: -Witaj przyjacielu! Co ciÄ™ sprowadza do nas z powrotem?-zapytaÅ‚ kapÅ‚an. -Ojcze Ivor! Jak miÅ‚o Ojca widzieć po latach. A jeÅ›li chodzi o to co mnie sprowadza to trzeba to bÄ™dzie obgadać. PorzÄ…dnie obgadać. Mam jednak proÅ›bÄ™. Czy moi nowi kompani mogÄ… odpocząć w ÅšwiÄ…tyni? JesteÅ›my strudzeni podróżą. I czy możesz odszyfrować znaki tu spisane?-zapytaÅ‚ Yarpen. -Przykro mi przyjacielu. Ten pergamin jest zapisany pismem tak starym, że nawet najstarszy mÄ™drzec miaÅ‚ by problem z przeczytaniem tego. Zaraz, to potrafiÄ™ przeczytać… W dosÅ‚ownym tÅ‚umaczeniu jest tu napisane „Piaskowe KsiÄ…zki”, ale jestem pewien, że chodzi tutaj o PiaskowÄ… BibliotekÄ™, która znajduje siÄ™ gdzieÅ› pomiÄ™dzy AthkatlÄ… a Candlekeep. MaÅ‚o kto jÄ… widziaÅ‚, podobno można siÄ™ do niej dostać tylko w czasie odpÅ‚ywu-stwierdziÅ‚ Ivor, a Vilastrian sÅ‚uchaÅ‚ z zainteresowaniem, gdyż gdzie mogÅ‚o być wiÄ™cej informacji i wiedzy niż w bibliotece, zaÅ› caÅ‚y ten pergamin byÅ‚ wiedzÄ…, której chciaÅ‚. -DziÄ™kujÄ™ Ojcze. Jest to dla nas bardzo istotne-odrzekÅ‚ Yarpen. -Ależ nie ma za co synu. Jeżeli chcecie możecie u nas odpocząć aby nabrać siÅ‚. ÅšwiÄ…tynia może zaoferować wam nocleg i jedzenie. Jeżeli chcecie coÅ› kupić lub siÄ™ napić musicie iść do miasta. Tam na pewno znajdziecie to czego wam potrzeba. Adepci zaprowadzÄ… was do waszych pokoi-stwierdziÅ‚ kapÅ‚an, ale Vilastrian sÅ‚uchaÅ‚ już tych słów zza zakrÄ™tu, ponieważ odszedÅ‚ nie zauważony. Biblioteka, biblioteka. Gdzie jesteÅ› skarbnico?-pomyÅ›laÅ‚, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™, ale nie mógÅ‚ jej znaleźć, wiÄ™c zaczepiÅ‚ przypadkowego czÅ‚owieka. -Wiesz może gdzie znajdÄ™ bibliotekÄ™?-zapytaÅ‚. -Jest na pierwszym piÄ™trze. Przepraszam, spieszÄ™ siÄ™-odszedÅ‚ szybko, a Półelf wzruszyÅ‚ ramionami i wyruszyÅ‚ w poszukiwaniu schodów na pierwsze piÄ™tro. ChwilÄ™ później znalazÅ‚ je, a wtedy już bibliotekÄ™ byÅ‚o Å‚atwo znaleźć. WszedÅ‚ do niej i zaczÄ…Å‚ szukać czegoÅ›, o Piaskowej Bibliotece oraz innych przydatnych i interesujÄ…cych informacji. |
| |