|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-01-2008, 21:54 | #31 |
Moderator Reputacja: 1 | Jon rzucił dziewczynie wygrzebana ze swojego plecaka kanapkę, czy raczej cos co miało ja udawać, zapewne też z mięsem niewiadomego pochodzenia. -Woda powinna być w którejś beczce, w jakiejś skrzynce znajdziesz może naczynie aby nabrać... Po chwili jeszcze zadał pytanie: -W czym jesteś dobra... byłaś kiedyś zwiadowcą?
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
21-01-2008, 22:30 | #32 |
Reputacja: 1 | - Zwiadowcą? - dziewczyna zastanowiła się chwilę nad sensem tego słowa, jednocześnie wcinając z apetytem coś co jej rzucił Jon – Zwiadowcą… hmm… no jeśli nazwiesz bieganie z miejsca do miejsca i wypatrywanie kogokolwiek, kto chciałby cię zabić, to tak. Całe życie. Ja nie jestem specem od strzelania, wysadzania i tego typu rzeczy. Mnie jako drobnej, zwinnej i dobrze orientującej się w terenie osobie przyznawano zawsze tego typu zadania. Poza tym, chyba mało, kto ma tak wyczulony słuch i wzrok, jeśli chodzi o wypatrywanie ruchu na niebie… kocham patrzeć w niebo, mimo że tam zawsze są te chmury. Natomiast, co do wypatrywania ludzi... no to różnie bywa, nie zawsze się dojrzy w tej stercie gruzu wszystkiego. – skończyła kanapkę. – Dzięki – uśmiechnęła się zaspokoiwszy głód. Nie trzeba było jej wiele, by się najeść.. zresztą zawsze mogła zjeść kawałek tego trupa w kokpicie korwety, ale to sobie zostawi na później.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |
21-01-2008, 22:34 | #33 |
Reputacja: 1 | Dead Eye Fox rozsiadł się wygodnie mówiąc do Cassi. - Zanim zaczniemy kogokolwiek ratować, to musimy wiedzieć skąd…Chyba nie sądzisz, że latanie od pierdla do pierdla w nadziei, że w końcu trafimy do właściwego, jest dobrym pomysłem? W między czasie Jon zaczął przeklinać, a Szczur przyglądał się wszystkim z boku, jakby chciał coś powiedzieć… Zaczął się denerwować, że wszyscy strofują dziewczynę - Zazwyczaj wszyscy w oddziale krytykowali jego i dziwnie się czuł obserwując takie sytuacje zdarzające się innym osobą. Wtedy odezwała się Cassia. - Zostanę z wami. Pójdę za wami tak daleko, jak długo będę miała nadzieję, że kiedyś postanowicie zmienić własny los. Tymczasem… Mówiła coś jeszcze, ale Yri nie słuchał. Wrócił na korwetę i podszedł do stanowiska radiowca. Podniósł skrzynkę na narzędzia leżącą obok blatu poczym z głośnym hukiem i rumorem wysypał wszystko na ziemie – Zaraz zgarnął zestawy słuchawkowe wraz z mikrofonami do owej skrzynki i wyszedł ze statku… -W czym jesteś dobra... byłaś kiedyś zwiadowcą? – Jon nadal rozmawiał z dziewczyną. Szczur wzruszył ramionami i podszedł do Dead Eye Fox’a uśmiechając się beztrosko. Postawił przed nim skrzynkę i pokazał zawartość… - Myślę, że jako technik potrafiłbyś dostosować to do naszych potrzeb… Ja tam na elektronice się nie znam, ale jak na mój gust, to takie coś przydałoby się nam. Dobrze myślę? – Yri zerknął w stronę Christianusa. – Oczywiście… Wierzę, że obejdzie się bez urywania mi jaj. W międzyczasie dochodziły go strzępy innej rozmowy. To głos Cassi dotarł do jego uszu. - Kocham patrzeć w niebo, mimo że tam zawsze są te chmury. – Chłopak zmrużył oczy lekko i zerknął przez ramię na dziewczynę… Zaintrygowało go to. Sam przecież tak często spoglądał w niebo i po raz pierwszy od dłuższego czasu, słysząc owe słowa uśmiechnął się… Do siebie… Lecz szczerze. Ostatnio edytowane przez Khaes : 21-01-2008 o 23:15. |
21-01-2008, 22:51 | #34 |
Moderator Reputacja: 1 | Jon po chwili namysłu zagarował słowami: -Dobrze więc.. póki będziesz u nas to będzie Ci raczej przypadać rozeznanie terenu. Dowódca podszedł do jednej skrzynki szukając czegoś. Po chwili zawiedziony odszedł o od niej z cicha przeklinając braki w amunicji. Przez chwile jeszcze sprawdzał skalibrowanie celownika w swoim karabinie, po próbach „na sucho” doszedł do wniosku że nie jest najgorzej. Tym razem oparł się o kawałek ściany, pomyślał poczym rzekł lekko od niechcenia: -Dziś już nie ma sensu nigdzie wyruszać. Jutro z samego rana niedaleko jesteśmy umówieni już od pewnego czasu z informatorem. Ma nam przekazać plan przejazdu transporterów w najbliższych tygodniach oraz przemieszczania się paru oddziałów na terytoria...- Jon zmęczony ziewnął – Myślę że pójdą ze mną dwie osoby. Inni pojadą poszukać któregoś z mniejszych oddziałów, powinni się gdzieś kręcić w pobliżu. Może dwie osoby zostaną tutaj... – spojrzał wymownie na Rudego oraz Sama – Jutro przy odprawie szczegóły. Jakieś pytania? I kto pierwszy na wartę?
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
21-01-2008, 23:22 | #35 |
Reputacja: 1 | - Ja – zgłosiła się dziewczyna jako pierwsza do pełnienia służby. Chmury powoli ciemniały, znak, że słońce zachodzi. Chodź do nocy było jeszcze z dwie godziny, dziewczyna ruszyła tyłek, by przygotować sobie miejscówkę na dachu korwety. Najwyższy punkt, z którego mogła wyjrzeć poza ściany budynku, przez nieistniejący sufit. Wdrapała się na pojazd i z rozkoszą obserwowała panoramę miasta. Gdzieś w oddali dostrzegła plac. Znała go, znaczy raz tam była. Piękny, ale zniszczony pomnik Nike, kobiety anioła. Gdzieś w oddali, na tle chmur przesuwały się dwa punkty. Zapewne pozostałe dwie korwety z obławy, którą dziś przeżyli. Miała nadzieję, ze kolejne dni będą równie farciarskie, co dzisiejszy. Przecież gdyby nie odgłosy walki Combat 125 przy odbijaniu korwety, już by nie żyła. Nie pamiętała, co była dnia poprzedniego… nigdy nie pamięta, bo każdy dzień jest taki sam. Ktoś bliski ginie, a ona ma o jednego przyjaciela mniej. Czasami zastanawiała się, dlaczego matka porzuciła armię. Przecież tam jakaś cywilizacja być musiała, to wszystko funkcjonowało. Brutalność i szachowanie ludzkim życiem nie było mniejsze niż tutaj. Może sama wstąpi do armii, tam pozwalają latać. Wzbiłaby się w chmury, a nawet wyżej. Gdzieś, gdzie nikt nie lata, tam gdzie umierają śmiałkowie za swoją pychę. Do jednego z Miast Bogów. Dziś była nikim, szarym punktem, którego ludzka chęć przetrwania przemogła dumę. Obieła wzrokiem zrujnowaną dzielnicę. Skrzyżowania, na których dziury i odłamki betonu tworzyły swoisty tor przeszkód. Budynki, które lada moment mogły runąć pod ciężarem betonu i stali. To miasto kiedyś musiało tętnić niesamowitym życiem, dziś nie można było znaleźć nawet jednego starego samochodu. Wszystko rozebrane do ostatniej części. Gdzieś w oddali było koryto po rzece i rozwalony most nad tym.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |
22-01-2008, 14:23 | #36 |
Moderator Reputacja: 1 | Jon był zmęczony, a noc była blisko, już jakieś pół godziny. Postanowił przespać się w Rosomaku. Dowódca Combat 125 w pojeździe znalazł sobie wygodnie miejsce, uzbrojenie i plecak położył obok, sam przykrył się wygrzebanym z plecaka kocem. Usnął... ...i się obudził. Obudził się jakieś pół godziny przed świtem kiedy to miała nastąpić odprawa. Ponownie w całym rynsztunku uśmiechnął się pod nosem, ziewnął poczym spojrzał Cassi’e która najwyraźniej pełniła jeszcze wartę. Zastanowił się czy w nocy się zmieniała, a teraz ponownie ja objęła. Nie zaprzątając sobie głowy podszedł do jednej beczki i metalowym naczyniem z skrzynki nabrał sobie trochę wody. Wypił ja łapczywie. Zamknął beczułkę z niedbale zamazanymi oznaczeniami wojska i wdrapał się na dach korwety. Niedbale przykucnął i rzekł do dziewczyny: -Powiesz mi wreszcie czego chcesz i czy może wiesz coś czego nie chciałaś powiedzieć... bo to co nam mówiłaś wczoraj nie było ani składne ani sensowne w porównaniu do tego co żądałaś. Wykrztuś to z siebie mała co jeszcze nam nie powiedziałaś oraz powiedz coś o sobie.. – Jon zrobił krótką pauzę – Póki jesteś w Combat 125 wszyscy musimy Ci ufać, a Ty nam. A co za tym idzie mówić wszystko i wiedzieć z kim mamy odczynienie... Nie mówił głośno, wprost szeptał. Czekał na odpowiedź, jakakolwiek by ona była.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
22-01-2008, 17:22 | #37 |
Reputacja: 1 | Yri przebudził się z płytkiego snu. Siedział skulony w jednym z kątów budynku, otulony starym i postrzępionym płaszczem wyciągniętym z plecaka. Wstał słysząc głos Jona - Widocznie zbliżał się „apel poranny”. Anarchista sięgnął po karabin oparty o ścianę obok i przewiesił go przez ramię ruszając w stronę dowódcy. Po drodze podszedł do beczki z wodą i zaczerpnął trochę w manierkę, z której zaraz wypił sporą część przed chwilą wlanej cieczy… Beknął i napełnił manierkę jeszcze raz, aczkolwiek tym razem zakorkował naczynie i włożył je do plecaka. Choć brudny – Płaszcz Yri’ego bardzo kontrastował z otoczeniem, gdy ten poruszał się wśród szarości gruzów i zniszczonych ścian… Z pod warstw kurzu i różnorakich plam wyzierała bowiem głęboka żółć przeciwdeszczowca. Szczur podszedł do Rosomaka i usiadł na jego nadkolu przysłuchując się rozmowie… |
22-01-2008, 18:53 | #38 |
Reputacja: 1 | Dead Eye Fox drzemał w korwecie, wciśnięty głęboko w fotel nawigatora. Zapach krwi nie przeszkadzał mu w ogóle. Sypiał już w bardziej śmierdzących miejscach. Cały wieczór zajęło mu monitorowanie częstotliwości nadawczych Cephei i przysłuchiwanie się rozmowom jakie toczyły jednostki poszukujące zaginionej Korwety, z czasem się jednak zdrzemnął. Obudził się rankiem podrapał po zaroście. Nie uważał , za konieczne się ogolić. Nie był oficerkiem, a mechanikiem. Nie musiał wyglądać jak picuś-glancuś, przed przełożonymi. Ranek zaczął od ochlapania się deszczówką, i zjedzenia posiłku. Kątem oka widział, jak John rozmawia z nową, a Yri podsłuchuje. Fox wyciągnął kolejnego skręta z cygarniczki i odpalił od zapałki. On sam wolał się nie wtrącać w te sprawy…Co trzeba wiedzieć, wódz przekaże podczas odprawy. A reszta to nie Foxa sprawa. On sam miał zresztą ważniejsze sprawy na głowie…Na przykład jak przystosować ta kupę gruzu, którą John zwał dumnie bazą, do cywilizowanych standardów.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
22-01-2008, 22:18 | #39 |
Reputacja: 1 | Christianus nigdy nie lubił długo spać. Już na pokładzie "Dreadnoughta" słynął jako "ten który czuwa".Toteż po dwóch-trzech godzinach drzemki w pobliżu "rosomaka" wstał i zajął się niechętnie pudełkiem pozostawionym przez "szczura". Nie wytrzymał jednak długo, z urządzeniem którego nie znał, więc pozostawił je na miejscu i zaczął się włóczyć po bazie. W tym czasie uczesał się i przemył twarz. Wytrzepał też pobieżnie czarną kamizelkę kuloodporną i takiegoż koloru spodnie z pyłu. Przygotowywał ekwipunek, gdy dostrzegł Yriego siedzącego na nadkolu "rosomaka". Dopiero gdy zbliżył się do anarchisty ujrzał dowódcę grupy Combat 125 rozmawiającego z Cassie. -Słuchaj, sorry za te jaja. Uważam tylko że powinniśmy się lepiej zgrać. To wszystko.-rzekł do "szczura" szeptem-Mam nadzieję że nie masz mi za złe, ale czasem krew mnie zalewa jak udajesz Rambo...-dodał poprawiając hełm na głowie. |
22-01-2008, 22:53 | #40 |
Reputacja: 1 | Do Yriego podszedł Christianus… - Słuchaj, sorry za te jaja. Uważam tylko że powinniśmy się lepiej zgrać. To wszystko. - Rzekł szeptem - Mam nadzieję że nie masz mi za złe, ale czasem krew mnie zalewa jak udajesz Rambo... -Dodał poprawiając hełm na głowie. Szczur spojrzał na niego powoli i uśmiechnął się lekko. Machnął dłonią jakby od niechcenia i powiedział swobodnym tonem. - Nic nie szkodzi… Podejrzewam, że jaja też można zastąpić mechaniczną protezą. – Zamilkł na chwilę - Lepiej zgrać, powiadasz? Cholera, w tym sęk, że ja nie jestem zwierzątkiem stadnym… Ale co mi tam, postaram się być mniej swawolny, bo powoli męczy mnie to ględzenie wszystkich dookoła. Wierzę, że wyjdzie to zarówno wam jak i mnie na zdrowie... Oby. – Rozejrzał się i przeciągnął leniwie… - Jon. Zaczynaj już tą odprawę. |