|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-07-2008, 18:14 | #61 |
Reputacja: 1 | Kątem oka dostrzegł zbliżającą się sylwetkę. Nie zobaczył broni, to dobrze. Nawet nie spróbował zablokować pierwszego ciosu. Zamiast zmuszać go do obrony wolał, żeby napastnik się odsłonił. Zresztą do końca nie był pewien, czy to atak. Kość chrupnęła, trudno. Gdyby nie noc, napastnik dostrzegłby coś więcej, niż tylko strużkę krwi. Dostrzegłby oczy zabójcy, które niemal zabłysnęły na myśl o jego ofierze. Dostrzegłby też zęby wyszczerzone w wilczym uśmiechu. Nogi by nie dostrzegł. Byłby zbyt zajęty twarzą assasina. A ten już wiedział, co zrobić. Prosty atak niewymagający praktycznie żadnych zdolności. Prosty, acz drapieżny, groźny i niehonorowy. Tak jak i Fahryd… [MEDIA]http://www.youtube.com/v/L-_x0UPhalE&hl=pl&fs=1[/MEDIA] Kopnięcie w kolano powinno wybić go z równowagi, odtrącić, pochylić i okaleczyć. Zresztą to ostatnie jest nie ważne, bo gdy tylko Belehezi niczym wściekły ryś doskoczy do odepchniętego, lewa ręka przytrzyma obniżoną głowę za potylice, prawa pospiesznie dobędzie sztyletu i raz na zawsze przetnie linię życia tego człowieka. Nie był niczemu winien, trudno. Nie ma sensu się tłumaczyć. Może gdyby najpierw zapytał, wszystko potoczyłoby się inaczej, jednak gołymi rękoma atakować nawet najniższego rangą zabójcę było skrajną głupotą, za którą musi zapłacić... |
26-07-2008, 17:14 | #62 |
Reputacja: 1 | Kto cię przysłał szma..! -Krzyczał, plując na Beleheziego, oprych. -Str... AAAA! -Mężczyzna nie dokończył zdania, bo w tym momencie Belehezi przypuścił swój straszliwy atak, nie tylko udał się lecz osiągnął coś znacznie więcej niż zaskoczył przeciwnika lecz zakończył walkę. Można było usłyszeć tylko przeraźliwy trzask kości, a oprych skręcał się, robił się czerwony i wręcz płakał z bólu a ból przy tak straszliwym otwartym złamaniu musi być nie wiarygodny. Belehezi zrobił mu przysługę dobijając go wtedy jeden z dwóch mężczyzn stojącym za nim uciekł gdzieś a drugi chwycił za miecz i wykrzyczał. -Zabijasz króla Slamsów, a potem jego prawą rękę!! Za to utniemy ci twoją!.. - Widać że był bardzo zdenerwowany bo cały miecz mu dygotał, a przy takim stanie zabicie go nie powinno stanowić problemu. |
29-07-2008, 00:16 | #63 |
Reputacja: 1 | Tyle krwi, tyle zła. Nienawiść, władza i żądza bogactw prowadzą do zła. Całe miasta naszła czarna łuna chaosu i bitwy. Teraz każdy czuje swoje bębniące serce które pragnie wyskoczyć z ciała i uciec przed strachem. Shadow nie wiedział co robić, bał się, adrenalina zbyt podskoczyła. Nie mógł podjąć racjonalnej decyzji. Był zagubiony, wszelkie prośby o decyzje ze strony Kapłana zostały gdzieś utracone w otchłani umysłu. Shadow osiągnął stopień pustki. Teraz stał się inny. Stał się assasinem... Widział... Ucieczka oprycha, walka Beleheziego z innym i podnoszenie miecza przez jeszcze innego. Shadow lekko się uśmiechnął... Sztylet pojawił się w jego ręku, a następnie już leciał w stronę uciekiniera. Słychać było jego sapanie, strach i pot kapiący na ziemię. Nóż przecinał powietrze, skowyt lotu zaszumiał każdemu w uszach. Szybowanie, mknienie ostrza zakończyło się w ciele uciekiniera. Teraz wciąż uśmiechnięty Shadow skierował swój wzrok na oprycha z mieczem. Ten już atakował powoli Beleheziego. Jednak na szczęście zaczął pokrzykiwać bluzgi i powiedział jedno słowo, które wykorzystał Shadow: - Utniemy? Przecież jesteś sam... Oprych zbladł, rozejrzał się wokół siebie i zobaczył martwą pustkę, pokój gdzie wiatr uderzał w okiennice a w środku stali pogromcy zła - assasini w swych mrocznych płaszczach. Oprych stracił nadzieję. Jego życie zmieniło się teraz w jedną ulotną chwilę. Ciach! Shadow wycierał o poły swego płaszcza zakrwawiony miecz wysadzany rubinami. Błyszczał się w jego ręku miecz straży. Pierwszy raz musiał załatwić sam sprawy. Obejrzał się w stronę reszty zabójców nocy. - Jestem Shadow - powiedział, bo teraz był odpowiedni moment na przypomnienie imienia. - Fidai, jednak teraz musimy wydostać się z miasta. Młodzi nerwisi idą pomóc do stodoły, macie kilka sekund. A potem do tajnego przejścia. Tam gdzie zawsze. |
29-07-2008, 12:31 | #64 |
Reputacja: 1 | Sztylet wbił się prosto w plecy uciekiniera, a krew trysnęła jak gdyby wybuchł po wbiciu w jego plecy. Mężczyzna nie podał się i zaczął się czołgać, choć czuł że zostało mu nie wiele życia. Drugi widząc tą scenę, rzeczywiście się przestraszył próbował się wycofać ale bał się odwrócić by nie spotkało go to samo co przyjaciela, lecz i dla niego to był ostatni moment życia. Po władczej przemowie Shadowa, trójka z nich pobiegła do stodoły. Dwójka fidai została sama, ta głuchą cisze przerwał głośny odgłos dzwona, który uruchamiał jeden po drugim i następny, niczym kostki domina, rozchodzące się po całych slamsach i cichutki zachrypnięty dźwięk. -he.. yhy! ee! he.. Macie przestran.... -Nie dokończył i zamknął oczy.. trucizna go dobiła. Nie trwało długo zanim całe slamsy stanęły na nogi, jedni wychodzi z domów nie wiedząc co się dzieje, czy to znów jaki pożar czy inna zaraza, tylko "nieliczni" wiedzieli o co chodzi, kilkunastu zbirów zbliżało się do dwójki fidai a tym razem szanse były nikłe. Zbiry były lekko ogłupione, nie wiedziały do końca co się dzieje, nie wiedziały też ze kilku strażników zaatakowało herszta slamsów i dobierają się do jego siostry. Tymczasem przed stodołą młodych nerwisów zaskoczył widok strażnika miejskiego chichoczącego się i co raz zaglądającego przez drzwi do stodoły, dobry moment by go sprzątnąć z zaskoczenia. Nie trudno się domyślić co tam robili zważając na co raz stłumione krzyki kobiety i nie trudno domyślić się też kto urządzić tak tego mężczyznę widząc całkiem bladą ręką wystająca za krzaka obok stodoły, która powinna być połączona z ciałem już i tak martwego chłopaka. Ostatnio edytowane przez Dreak : 01-08-2008 o 20:32. |
01-08-2008, 14:41 | #65 |
Reputacja: 1 | Arihan patrzył z boku jak Fahryd i Shadow sprawnie pokonują przeciwników. Wspaniała gwardia Króla Slamsów, pomyślał kpiąco młody nerwis. Po krótkiej, acz zwięzłej przemowie Shadowa, skinął tylko głową i pobiegł z pozostałymi w kierunku stodoły, powstrzymując się przed powiedzeniem, że "kilka sekund" to jednak zbyt mało. Przed drzwiami zastali chichoczącego strażnika. Nie trzeba było się zastanawiać czemu głupiec tak się cieszy, odgłosy dobiegające ze stodoły mówiły same za siebie. Pewnie ta siostra, o której mówił chłopak. Arihan wyciągnął sztylet i przymierzył się do rzutu. Miał nadzieję że nie chybi, ale gdyby, to zapewne ostrza pozostałej dwójki wykończą tego strażnika. Mierzył w gardło, jak zwykle. Ostatnie spojrzenie i rzut. Potem błyskawiczne sięgnięcie po kolejny sztylet. Kiedy ostrze już leciało w kierunku nic nie spodziewającego się celu, nerwisowi przemknęła przez głowę myśl, że być może w stodole jest zbyt wielu strażników... ale nie, "zbyt wielu" dla tej trójki nie zmieściłoby się w stodole. |
01-08-2008, 20:47 | #66 |
Reputacja: 1 | Sztylet osiągnął swój cel, wbił się prosto w ciało przeciwnika, niestety nie tam gdzie chciał by Arihan, bowiem wbił się w miejsce które strażnik najbardziej wystawiał czyli w jego zawszony tyłek. Trucizna osłabiła lekko strażnika, lecz był on jak najbardziej zdolny do walki, uderzył mocno drzwi a chwile potem wybiegł jeszcze drugi. |
04-08-2008, 21:41 | #67 |
Reputacja: 1 | - Wiem kim jesteś. Dzięki za pomoc Mimowolnie wytarł rozbity nos o rękaw. Może i nie tamowało to krwi, ale przynajmniej poprawiało samopoczucie. Miał dość obrywania. Nadchodząca banda nie pozostawiała wątpliwości co do tego, czym może skończyć się kolejne starcie. Król slamsów. Spośród tylu ludzi mieszkających w mieście musiał ich zaczepić akurat jakiś lokalny pseudowładyka. Pięknie psia krew... Nerwisi biegną do stodoły? A to dobre. Pobiegnę, czemu nie. Lepiej tam niż zostać tutaj. Ogień. Potrzeba nam ognia... Wskoczył na jakąś skrzynkę, potem kolejną i straganowy daszek. Dobiegł do grupy, widząc z góry całe zajście. Szczególnie uważnie wypatrywał źródła ognia. Jakiejś pochodni albo lampy. W końcu z mieczem w ręce skoczył na wybiegającego strażnika. Łuna pożaru oświetliła dobyte ostrze. Nie było już czasu na ostrożność. Fahryd wylądował tuż przed mężczyzną, zamieniając skok w niski wślizg, tak by zanurkować pod ewentualnym cięciem. Korzystając z siły rozpędu szykował mu pchnięcie w brzuch, aż po rękojeść. Ostatnio edytowane przez Keth : 05-08-2008 o 09:59. |
05-08-2008, 10:33 | #68 |
Reputacja: 1 | Furia Beleheziego była zabójcza, o czym każdy z młodych assassinów mógł się przekonać, miecz przeszedł przez zbroję, przez ciało, przez organy jak przez masło nie pozostawiając nadziei strażnikowi. Paskudna śmierć kiedy musisz patrzeć przeciwnikowi w oczy i nie możesz nic zrobić tylko czuć że siły witalne cię opuszczają. Strażnik ostatnim tchem i siłami uderzył Beleheziego w ramie, tak by ten opuścił miecz który przeszedł go na wylot i powoli skonał u jego stop. Drugi zaś zdarzył wyciągnąć sztylet assassina i z całą furią biegł na Arihana, lecz niespodziewanie rzucił się na Alarela uderzył mieczem prosto w jego gardło. Ucieszony wymachiwał mieczem, wtedy nerwisi zdali sobie sprawę z tego że ta misja to nie zabawa, wściekli i zrozpaczeni szykowali się do wspólnego ataku. Jednak strażnik szybko się przekonał że assassina nie tak łatwo zabić, Alarel wstał chwycił za gardło by zatamować krew i rzucił się za pleców na strażnika rozpłatał jego gardło sztyletem jak rybę, a potem obydwaj jak jeden mąż upadli i zaczęli konać. Nieopodal stajni Belehezi znalazł swoje upragnione źródło ognia, która była latarnia z małym płomykiem na czubku. Ostatnio edytowane przez Dreak : 05-08-2008 o 11:51. |
10-08-2008, 10:31 | #69 |
Reputacja: 1 | Shadow widział całe zajście przed stodołą. Bitwa rozgorzała, jednak Shadow nie zaangażował się bezpośrednio w walce. Pomógł trafionemu w gardło Alarelowi, musiał go uratować. Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Shadow dobijał pozostałych strażników. Może to wyglądało dziwnie, ale Shadow bał się tego co może ich spotkać za chwilę. Myślał na temat walki w slumsach z bandytami, którzy zaraz tutaj przyjdą. I odnalazł sposób na zrobienie kogoś w konia. Shadow ruszył z powrotem do pokoju gdzie leżało ciała wcześniejszej walki. I po kolei przenosił je pod stodołę, gdzie walka dobiegała końca. Zawołał jednego z wolnych assasinów, żeby mu pomógł. Razem przenieśli wszystkie ciała i stworzyli pozory walki między strażnikami a bandytami. Miecze strażników powbijali w ciała bandytów, a ich bronie w strażników. Zabili się jednocześnie. Walka widocznie była szybka. Wszystko pójdzie na nich. Assasini mogą w ten sposób uciec w bezpieczne miejsce. - Uciekajmy, ale szybko, Alarela bierzcie na ręce, ale to delikatnie. Szybko, zbierajcie się. Podpalcie stodołę, to będzie dobre. A ty Fehryd idź zobacz co z kobietą w stodole zanim ją podpalisz. Robimy taktyczny odwrót. Jazda Zaczeli uciekać uliczkami. Wszędzie było ciemno, mrocznie i niebezpiecznie. Kierowali się instynktem kocim. Właśnie, gdzie jest Uta. Shadow zagwizdał tak jak to robił zwykle. To nie był głośny gwizd, lecz infradźwięk, którego nauczył się tworzyć, aby straszyć zwierzęta. Uta natomiast przybiegała na ten dźwięk. Po chwili, futrzak pojawił się na dachach drogi którą uciekali assasini. Prowadziła ich w bezpieczne miejsce. |
10-08-2008, 15:29 | #70 |
Reputacja: 1 | Kapłan nie brał udziału w walce. Nie lubił tępej rzeźni. Zresztą inni już sobie doskonale poradzili. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie cios w gardło, który otrzymał Alarel. Zdążył jeszcze zabić wroga, a potem sam upadł na ziemię. Kapłan cały czas stał z boku, w cieniu, gotów wkroczyć do akcji. Po chwili przyłączył się do wykonania planu Shadowa. Nerwisi podpalali akurat stodołę, jeden poszedł po kobietę, a on i Shadow przenosili ciała i pozorowali walkę hordy Króla Slamsów z bandytami. Do tego czasu drugi assassyn zdążył nieco opatrzyć Alarela. Gdy już skończyli, Kapłan wziął delikatnie Alarela na ręcę i zaczęli uciekać. Nie mogli się już tu pokazywać, trzeba było uciekać z miasta. Biegli. Za nimi płonęła stodoła. |