|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-06-2008, 21:28 | #121 |
Reputacja: 1 | Korzystając z zachwiania szlachcicia, postanowiłem wytrącić mu szablę, i skończyć pojedynek, uderzajac z całej siły cieciem z boku w jego klingę. |
03-06-2008, 21:41 | #122 |
Reputacja: 1 | Trzask żelaza o żelazo rozległ się się po całych Indyiach. Szabla padła pod nogami oczarowaney pojedynkiem widowni... Przeciwnik pana Jacka powiódł za nią przekrwionym wzrokiem, grymas jakoby bólu wystąpił mu na twarz...uświadomił sobie że właśnie utracił broń. Padł w tył na podłogę, podparł się rękoma, spuścił głowę na piersi i począł ciężko dyszeć. Wśród tłumu rozległy się oklaski, początkowo pojedyńcze następujące po sobie przerodziły się w prawdziwą burzę podsycaną gromkimi okrzykami. -Vivat! -Cóż za pojedynek! -Vivat! Wskazywano na pana Jacka mówiąc. -Ten to jest tytan! -Vivat! Rywal pana Jacka, nadal jakby nie mogąc zebrać sił, omdlały ze zmęczenia łapczywie chwytał powietrze sapiąc ciężko na podłodze... Wtem w koło wstąpił pan Kiszcz, towarzystwo uciszyło się nieco ciekawie nadstawiając ucha co też ma ten olbrzym do powiedzenia. - Młody przyjacielu- rzekł- takiey sztuki dawniom nie widział. Władasz bronią jakobyś się z nią w garści urodził- zebrani wkoło poczęli się śmiać- Strasznieś sfatygował pana Krzysztofa- mówił dalej- ale ufam że nie będzie żywił do ciebie rankoru za tą lekcję. A teraz zapraszam do kompanyi, bo mam z waszecią do pomówienia. Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 03-06-2008 o 21:52. |
03-06-2008, 22:01 | #123 |
Reputacja: 1 | Skłoniwszy się lekko w stronę widzów, schowałem szable i ruszyłem w slad za Kiszczem. |
03-06-2008, 22:06 | #124 |
Reputacja: 1 | - Tegom się nie spodziewał że tako waść szablą robisz jak ten diabeł ogonem- wskazał Kiszcz panu Jackowi wolne miejsce. Chyba się zgodzisz że taka szabla nie może w pochwie gnuśnieć i do roboty stworzona, tedy mam dla ciebie mości przyjacielu propozycyię. |
03-06-2008, 22:08 | #125 |
Reputacja: 1 | - Słucham waszmości. |
03-06-2008, 22:13 | #126 |
Reputacja: 1 | - Usługi mi swoje i swojej szabli sprzedaż, dołączając do mojej kompanyi- rzekł Kiszcz. Ja tobie zajęcie znajdę i mnie pomoc z tego, a tobie zysk będzie nie mały. Przyjmujesz?- spojrzał Kiszcz na pana Jacka. |
03-06-2008, 22:16 | #127 |
Reputacja: 1 | - Jeno, ze ja kota w worku brać nie zamierzam. Jakież to zajęcia, jak płatne? |
03-06-2008, 22:23 | #128 |
Reputacja: 1 | - To i ja kota ci nie oferuję- uśmiechną się Kiszcz pod wąsem- czasem trza taborek z towarem ochraniać, czasem należyności odebrać i przewieść żeby w niepowołane ręce nie trafiły-powiódł Kiszcz ręką po sali jakoby pola jakie obsiane pokazywał- a czasami tylko siedzieć i tymi to Indyiami oczy cieszyć, ot! jak to w handlu.-rzekł Przy stole obok zasiadł niedawny rywal pana Jacka, od stóp samych po czarną czuprynę zlany potem jak borsuk, chwycił w garść szklanicę z winen i począl pić łapczywie, spode łba co chwila w kierunku pana Jacka pozierając. Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 05-06-2008 o 16:40. |
03-06-2008, 22:32 | #129 |
Reputacja: 1 | - Więc umowa! Jednak o zakwaterowanie bym prosił, bom dopiero co do miasta przyjechał... I jeszcze jedną prośbę bym miał... Byłego towarzysza spod znaku szukam i rad bym wywiedzieć się, gdzie go znaleźć mogę. A waść pewnikiem sporo dowiedzieć się potrafi. Daniel Wilmowski się on zwie... - Odparłem. |
03-06-2008, 22:37 | #130 |
Reputacja: 1 | - O kwaterę się nie frasuj, bo w Indyiach takie których próżno byś gdzie indziej szukał, zaraz pójdziem- zamyślił się i rzekł po chwili- a twojego Wilimowskiego poszukamy, jeśli on gdzie w Krakowie przebywa, to nie będzie to trudne. Rozmawiali tak jeszcze o różnych sprawach, gdy na nowo rozpoczęła się zabawa, zebrana szalchta która pojedynek oglądała przyparła do pana Jacka i dalejże go wypytywać o wszystko, a chwalić ciągle, mimo że wieczór nie był jeszcze późny, poczuł wtedy właśnie pan Jacek jak już okrutnie jest zmordowan całodzienną podróżą, jazdą po Krakowie i wreszcie pojedynkiem. Odprowadzony przez samego Kiszcza i kilku szlachty do pokoju udał się na spoczynek...błogi sen przypadł do niego natychmiast... ... ... ... ... ... Tymczasem gdzieś na gościńcu nieopodal Krakowa, spotkało się trzech jeźdzców. - Jesteście wreszcie- rzucił najmłodszy z nich, wyglądający jeszcze na pacholęcie młodzian- jużem imaginował że coś waszmościów zatrzymało w drodze. Jeden z tamtey dwójki mimo że starszy wiekiem zdjąć czapkę, drugi jeno się pokłonił. - Gdzież by, panoku.- odrzekł sucho - Dobrze, słuchaj tedy mości Dainisie- odrzekł młodzian- zajedziecie na Kraków języka zaciągnąć, dowiedzcie się gdzie się zatrzymał i do kiedy. - A bić?- zapytał Dainis. - Nie, na dniach moi bracia tu zjadą i wtedy żywcem go weźmiem, a teraz zwidzcie się jeno gdzie jest i miejcie na niego baczenie. - Panoku Jakube, a na co czekac? nie takich my z Misą- wskazał na drugiego z jeźdźców- siłoczuv za galvu brali w niewolniu, mogiemies i żywcem przyvestit, jesli wola. - Zaczekajmy- odparł młodzian- impreza musi być pewna. - Eibe, eibe- zamruczał Dainis po Litewsku- ale skoroczes tak ma być to niech jest. Pożegnawszy się zawrócili konie. Księżyc właśnie wyszedł zza chmur oświetlając dobrze drogę, po której ku Krakowowi pędziło dwóch jeźdźców... Ostatnio edytowane przez Pan Starosta : 07-06-2008 o 21:17. |