|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-05-2009, 13:37 | #81 |
Reputacja: 1 | Beyers zabrał ze sobą niewiele więcej, niż udało mu się wziąć podczas ewakuacji z zawieszonego w koronie drzewa Dedalusa. Wśród szczątków powietrznego okrętu odnalazł jedną ze swoich waliz z ubraniami, skąd wyciągnął coś na zmianę. W to, że podczas przeprawy przez dżunglę ubranie ulegnie szybkiemu zniszczeniu, nawet nie wątpił. Poza ubraniem, udało mu się znaleźć jeszcze mocny plecak, do którego załadował zapasową manierkę wypełnioną świeżą wodą ze strumienia, drugą wieszając na ramieniu, kilka pogniecionych konserw, których etykieta oznajmiała, że zawierają wieprzowinę, a także, z czego początkowo się ucieszył - dobrej jakości, długi nóż myśliwski. Zaraz potem przyszła relfeksja, czy to aby nie była własność któregoś z nieżyjących członków wyprawy. "Mam nadzieję, że to wyposażenie Dedalusa..." - próbował odwrócić myśli od tego tragicznego wspomnienia. W międzyczasie zapłonął prowizoryczny stos pogrzebowy dla gada i jego ofiar. Kirk wyciągnął z plecaka do połowy opróżnioną butelkę szkockiej i wzniósł cichy toast za poległych: - Oby wasze poświęcenie i śmierć nie zostały zapomniane... - pociągnął solidny łyk i przekazał butelkę każdemu, kto również miał ochotę na odrobinę czegoś mocniejszego. Jemu było to niekiedy wręcz niezbędne. Tak jak w tej chwili. * * * Kiedy w końcu zatrzymali się na krótki odpoczynek, Beyers wymienił wodę w obu manierkach. Dopóki była możliwość wolał korzystać z możliwie świeżej wody. Dodatkowo orzeźwił się przemywając twarz i zwilżając koszulę. W tej temepraturze raczej przeziębienie mu nie groziło, za to udar słoneczny jak najbardziej. Obawa przed przegrzaniem sprawiła, że wolał jednak nie zdejmować nakrycia głowy mimo obficie zroszonego potem czoła. Odkrycie śladu stopy poderwało na nogi wszystkich. Zrobiło chyba nawet większe wrażenie, niż przypominający ryk słonia hałas dobiegający gdzieś z dżungli. Stopa, która zostawiła ślad, wyglądała na obutą, co raczej wykluczało rdzennych mieszkańców Afryki. Tubylcy woleli biegać boso, co umożliwiała im stwardniała skóra na podeszwie. - Myślę, że w przypadku dolegliwości takiej jak malaria, śladów byłoby więcej z powodu chwiejnego kroku - odpowiedział Markowi - co sugeruje, że ten człowiek zmierzał w konkretnym kierunku, nie zważając na to, że oddala się od wody pitnej. - Jeśli to ktoś z ekipy Livingstone'a, albo ktokolwiek zamieszkujący te tereny, to powinniśmy nawiązać kontakt z nim lub nimi. W każdym przypadku uzyskamy ważne informacje albo o celu naszej wyprawy, albo o tym, co tak naprawdę żyje w tej dżungli... - poparł wniosek Pattera. Zresztą rozważania przerwała panna Chiara, wysyłając w nieznane wielkego czworonoga. - Chyba nie mamy wyboru - mruknął Kirk - Zachowajmy więc ostrożność i ruszajmy - dodał i podążył śladem psa.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-05-2009, 14:11 | #82 |
Banned Reputacja: 1 | . - Chyba nie mamy - podsumowanie sytuacji jakie wypowiedział pan Beyers doskonale pasowało do sytuacji... Skoro Bestia poszła węsząc po śladach to nie było sensu zastanawiać się co zrobić dalej. Nie tu i nie teraz... Mark po raz ostatni spojrzał za siebie, na rzekę, którą właśnie miał porzucić w pogoni za śladem, znaczy właściwie to w pogoni za czymś co przypominało psa... Śladami panny Chiary i Kirka pognał w nieznaną dżungle. Ogarnęło go dziwne podniecenie... Zupełnie jak podczas polowania. |