Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2010, 17:15   #31
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eJGys44D1Rk[/MEDIA]


-Mitsuo-san - Młody Kuchiki zatrzymał się w połowie drogi do bramy wyjściowej z posiadłości Kuchiki. Od jakiegoś czasu marzyła mu się wizyta w świecie żywych a teraz kiedy miał tam właśnie trafić nie zamierzał się spóźniać. Niemniej jeśli głowa rodziny ma jakąś sprawę szacunek i polityczna poprawność nakazują jej wysłuchać. Trochę niechętnie się obrócił w stronę Kapitana VI Diwizji.
-Tak Bya-kun? - z jakiegoś powodu wyczuwał, że akurat w tej chwili powinien zebrać w sobie trochę więcej powagi niż zwykle, ale stare przyzwyczajenia jest trudno ot tak sobie obejść. Byakuya wyciągnął Senbonzakure i wycelował jej ostrzem w białowłosego.
-Krótki trening przed misją? - normalnie Mitsuo by podziękował i z chęcią skorzystał. Tyle, że dzisiaj naprawdę mu się śpieszyło i miał jakieś złe przeczucia.
--Pownienem już być przy Senkaimon.
-Wysłałem już wiadomość o tym, że użyjesz rodowych wrót by dostać się do świata żywych
- Okularnik poczuł, że jego argumenty - jakiekolwiek by nie były - zostałyby i tak obalone. Krótko mówiąc nie miał zbyt dużego wyboru… właściwie to żadnego. Dobył swojego zanpaktou i poczuł znajome wibracje… zupełnie jakby oręż był z nim całkowicie zsynchronizowany. Oboje znikli i pojawili się pośrodku ogrodu ze skrzyżowanymi zanpaktou. Byakuya trzymał Senbonzakure jedną dłonią podczas gdy Mitsuo używał dwóch i musiał porządnie zaprzeć się nogami by nie zostać od razu odrzuconym do tyłu. Po obu ostrzach przeszło wyładowanie energii. Obaj panowie odskoczyli od siebie.


-Tak jak myślałem. - Byakuya wziął głęboki wdech jakby zastanawiał się co teraz zrobić - Nie wiem jak udało Ci się obejść zabezpieczenia Ginrei-samy, ale wygląda na to, że Twoje zanpaktou się przebudziło. - mówił powoli i zaczął iść w lewą stronę podczas gdy Mitsuo szedł w prawo. Oboje zataczali koło rozmawiając.
-Nie powinno do tego dojść, ale stało się. A teraz pokaż mi czego nasz przodek obawiał się tak bardzo, że musiał to zapieczętować. - Innymi słowy chciał by tu i teraz dywizjonista pokazał mu swoje shikai. Nie po to trenował w tajemnicy by teraz on zgłosił całą sprawę Głównodowodzącemu. Potrzebował trochę więcej czasu. Zmrużył oczy i pojawił się za plecami czarnowłosego wbijając zanpaktou prosto w plecy. Był pewien, że udało mu się trafić niemniej po chwili na jego ostrzu widać było tylko kapitańską szatę.
-Senka. Opanowałeś tę technikę, ale chyba zapomniałeś, że to jest moja specjalność. - został uderzony w plecy płazem miecza. Impet był tak duży, że poleciał kilka metrów do przodu. Z trudem wylądował na ziemi.
-Wystarczy. Wrócimy do tego treningu jak wrócę z misji. - Mógł zostać w każdej chwili zaatakowany, ale Byakuya tylko mu się przyglądał jakby rozważał wszystkie za i przeciw.
-Bardzo dobrze. - odpowiedział w końcu po czym ruszył do posiadłości. Mitsuo w tym czasie pobiegł szybko w kierunku bramy do świata śmiertelnych. Podał lokalizację i przejście się otworzyło.


Podróżował w ten sposób po raz pierwszy. Nie miał jakiś większym problemów z trafieniem na miejsce spotkania - właściwie wylądował w punkcie docelowym w tym samym momencie co reszta - tylko… było to bardzo nieprzyjemne miejsce. Tunel między światami wyglądał jak najczystszy mrok, którzy przybrał materialną formę niewidzialnego mostu. Świat żywych wyglądał… jak świat shinigamich tylko był… pod kilkoma aspektami inny. Może dalsze obcowanie pozwoliłoby odkryć jego uroki, ale Mitso poczuł się lekko rozczarowany. Rukia opisywała go jako wspaniałe miejsce zupełnie różne od Społeczności Dusz. Niemniej dla XIII-stkowca niebo było takie same. Nawet księżyc mimo, że wyglądał majestatycznie był bardzo znajomy. Miał tylko nadzieję, że jego odczucia do tego miejsca ulegną poprawie. Nie miał czasu pogrążać się jednak w dalszych rozmyślaniach bo ich kontakt - miejscowy shinigami - już na nich czekał.
-Hanabashi Itsuki-kun? Nazywam się Kuchiki Mitsuo. Więc... jak wygląda sytuacja?
- Działacie w dwóch grupach, jedna grupa zajmie się znalezieniem i zbadaniem odkrycia, a druga będzie ją chronić. Wszystko meldujecie bezpośrednio do mnie.
- odparł. - Arashi, Fujikage, Muiro, Yuki - wy będziecie w drużynie obronnej. Kuchiki, Tentoumushi i Shimizu - wy stanowicie drużynę badawczą.
Miało to sens. Jedni mieli szukać a reszta osłaniać ich by po drodze jakiś zabłąkany pusty lub inne ścierwo nie przeszkadzało. Oczywiście w praktyce nic tak pięknie nie wygląda jak w teorii, ale założenia były dobre.
-Zrozumiano. Możesz powiedzieć nam coś więcej o tym czego szukamy? - informacje do klucz do sukcesu a póki co wiedzieli tylko, że mają „coś” odnaleźć i zniszczyć. I tyle. Z taką ilością danych ciężko cokolwiek osiągnąć. Itsuki spojrzał na Mitsuo jakby spodziewał się tego pytania.
- Te reiatsu jest zupełnie inne niż znane nam energie Hollowów. Jego częstotliwość jest znacznie niższa, a dokładne zlokalizowanie jego źródła wydaje się niemożliwe. Reiatsu rozsiane jest po całym mieście. Może to tylko kamuflaż, a może mamy większy problem…
Kuchiki przytakiwał głową w miarę gdy ich nowy towarzysz starał się opisać sytuację. Wyjął z kieszeni mały flakonik i odkorkował go. Powietrze wypełnił zapach farby. Zanurzył w środku palec po czym namalował na ziemi okrąg w którym znajdował się krzyż dzielący go na cztery części. W każdej z nich wpisał inny symbol. Przyłożył otwartą dłoń do swojego dzieła.
-Pięćdziesiąta ósma ścieżka związania. Kakushitsuijaku. - symbol wypełnił się energią duchową zaczynając lśnić własnym światłem. Kuchiki patrzył trochę zdezorientowany raz to na pomiary a raz na miasto. Był widocznie zbity z tropu. Było tam bardzo wiele słabych źródeł i jedno silniejsze. Problem polegał na tym, że te co chwila znikały i pojawiały się w innym miejscu. Namierzenie zdawało się być praktycznie niemożliwe. Do tego większość odczytów była jakby… spod ziemi.
-Hm... albo ktoś robi nam kawał i rozsyła błędne sygnały po całym mieście albo to coś potrafi się teleportować. Odczyty są podobne do tych, które miałem podczas ataku pustych w społeczności więc niestety chyba trzeba pierwszą opcję wykluczyć… Itsuki-kun. Jesteś może zapoznany z podmiejskimi kanałami?
Shinigami skinął głową.
- Przeszukiwałem kanały wiele razy, nawet z oddziałem specjalnym, ale niczego nie znaleźliśmy. Jeżeli coś jest pod miastem, to na pewno nie w kanałach. - powiedział ponuro. - Ale jest inna opcja. Znam to miasto od naprawdę długiego czasu... Otóż zagłębiając się w jego historię natrafiłem na wzmiankę o istnieniu olbrzymiego kompleksu jaskiń i grot podziemnych. Szukałem wejścia do nich we wszystkich możliwych miejscach. Niczego nie znalazłem.
Oddział specjalny wyspecjalizowany w takich misjach nie dał rady a oni mieli podołać? Mitsuo lubił wyzwania, ale wszystko miało przecież jakieś granice.
-To się zbyt szybko porusza bym mógł to dokładnie namierzyć... na początek zajmiemy się patrolem a rano jeśli to coś nadal będzie w ruchu zaczniemy szukać wejścia do jaskiń bo jestem pewien, że tam znajduje się największe skupisko reiatsu. Co Ty na to Itsuki-kun?
- Zanim udacie się na jakikolwiek patrol, pokażę wam naszą bazę wypadową.
- shinigami przytaknął uznając to za bardzo dobry pomysł jako, że w tej chwili i tak… mieli związane ręce.

 

Ostatnio edytowane przez Famir : 12-03-2010 o 17:18.
Famir jest offline  
Stary 12-03-2010, 19:29   #32
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
So clever, whatever, I'm done with these endeavors
Alone I'll walk the winding way
It's over, no longer, I feel it growing stronger
I live to die another day, until I fade away…

Siedząca na dachu baraków jedenastego oddziału dziewczyna powoli, melancholijnie szarpała za struny swej gitary. Było może koło trzeciej, góra czwartej w nocy, nie sprawdzała, nie mogła zasnąć, a pokój w którym mieszkała zdawał się tej nocy wyjątkowo nieprzyjazny, duszny i ciemny. Czasem, w takie wieczory jak te, wydarzenia minionych lat spadały na nią niczym najcięższe głazy, przytłaczając, wytrącając z równowagi w którą tak bardzo, codziennie starała się wdrożyć. Jej głos, wyjątkowo tym razem nie był doniosły, nie niósł się echem po okolicy, śpiewała cicho, pod nosem, dla siebie. Bo i kto miałby jej teraz słuchać?
Surround me, it's easy, to fall apart completely
I feel you creeping up again
It's over, no longer, I feel it growing colder
I knew this day would come to end, so let this life begin…

Westchnęła cicho, wyciągając dłoń po tlącego się papierosa. Nie, nie paliła, przynajmniej nie codziennie. Tytoń zdawał się mieć zbawienny wpływ na jej samopoczucie, podobnie jak alkohol, tyle tylko, że i ona nie miała ochoty każdego dnia zalewać się w okolicznych barach. Nawet pieniędzy wyciąganych z członków jedenastki nie starczyłoby na taki tryb życia. Zaciągnęła się i wypuściła z ust parę kółek dymu. Ból w klatce piersiowej ustąpił, ale tylko na parę krótkich chwil.

Why give up? Why give in?
It's not enough, it never is
So I will go on until the end
We've become, desolate
It's not enough, it never is
But I will go on until the end

I've lost my way
I've lost my way
But I will go on until the end…


Obiecała. A Arashi Sora nie była osobą, która swe obietnice, nawet te najbardziej trywialne I najmniej przemyślane, spełniała bez względu na wszystko. Przecież to nie jest trudne, powtarzała sobie co jakiś czas, przecież robię to, co umiem najlepiej. Jednak czasem trudno było żyć nie swoim marzeniem, wręcz przeżywać nie swoje życie. Czuła się tak, jakby niektóre dni były jedynie filmem wyświetlanym w kinie, a ona widzem, nie mającym wpływu na to co się dzieje. Zaciągnęła się raz jeszcze, rany, jak bardzo chciałaby znów żyć na ziemi, bez tego typu zmartwień. Oczyma wspomnień zobaczyła blask nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu, pierwsze chwile swego nieżycia. Gdyby nie to wszystko, jak wyglądała by teraz jej rzeczywistość tam, na dole? Była młoda, głupia, właściwie to co się stało, stało się na życzenie jej i jej towarzyszy, trudno by miała obwiniać za to kogoś innego, do tego zdążyła już dorosnąć. Wreszcie.

Nie miała już czego dopalać, na dodatek słyszała już głosy shinigami wracających z nocnego patrolu. Ostrożnie, po cichu podniosła się z dachówek i zręcznie zjechała w dół, lądując na niewielkim, surowym deptaku jedenastej dywizji. Może to i lepiej, pomyślała wreszcie, otwierając drzwi do swojej kwatery. Nigdy nie była osobą, która za wielką wagę przywiązuje do swojej przyszłości. Teraz przynajmniej miała jakiś cel, dobry i szlachetny, nawet jeżeli nie do końca należał do niej.

* * *

Z obojętnością w oczach, jednak bynajmniej nie w sercu, spojrzała na kolorowy sznur świateł przecinający miasto u podnóża góry na której stali. Przymknęła powieki i odetchnęła głęboko, coś w zapachu miast żywych pobudzało krew w jej żyłach, chociaż może przyczyną było podświadome szukanie znajomych woni. W milczeniu słuchała raportu tutejszego shinigami, przyglądając się budynkom w oddali, nawet nie próbując cokolwiek wyczuć, detekcja reiatsu była jej, może nie jedynym, ale najsłabszym punktem.

- Phh, nie popisuj się tak, Kuchiki. – mruknęła pod nosem, gdy Mitsuo wykonał jakieś całkowicie jej nieznane kidou, jednak nie przerwała obserwacji. Jej usta poruszały się lekko, szybko, jakby bezgłośnie mówiła coś tylko do siebie.

- Nie, to bez sensu... A może? Nie, za szybko, musiałby używać... Nie, Puści tego nie używają, są na to za głupi, zbyt małe mózgi, o ile można mówić o mózgu. Nie... Zbyt wiele sprzecznych danych, za mało istotnych elementów, nie da się w tej chwili do niczego dojść. – słowa te wypowiedziała na głos, jednocześnie z prędkością zdawać by się mogło nad świetlną. Dla niej był to jednak naturalny proces myślowy, przyśpieszona dedukcja, która jedynie nieopatrznie wymknęła się z odmętów jej podświadomości do ust. Spojrzała na Hanabashiego, przygryzając lekko usta i marszcząc brwi- Grypa obronna i grupa badawcza. Bez sensu, dwie grupy to za mało, to ‘coś’ porusza się zbyt szybko byśmy mogli działać w, jedynie dwóch grupach. – szybko przeleciała wzrokiem po wszystkich obecnych.- Cztery grupy, lepiej niż dwie. Jedna osoba do obrony, jedna do myślenia, znaczy ‘badania’. Nie powiedziałeś co ty będziesz robił? Puści to puści, zagrożenie umiarkowane, nie wysyła się siódemki shinigami do czegoś, co nie miałoby większego priorytetu niż zwykły hollow. Mamy czterech obrońców, trzech badaczy i ciebie, sam mówiłeś, znasz to miasto całkiem dobrze, zaliczmy Cie więc do ‘badaczy’. Wreszcie, dwa razy więcej grup, patrol dwa razy szybciej skończony, będziemy mogli od razu przejść do badania jaskiń. Bardziej prawdopodobne są one, niż kanały. Starsze miejsca, z dłuższą historią, gromadzące więcej wspomnień i emocji. Brzmi dla pustego apetyczniej niż nowoczesny, pusty kanał.

Westchnęła i wyciągnęła ręce ku górze, chrupnęło cicho gdy rozciągnęła barki.
- Cholera, napiłabym się czegoś. Myślisz, że na dole podają jeszcze takie jedno piwo, całkiem popularne jak jeszcze byłam... Cóż, żywa. Nie powiem, ze nie był to okropny sikacz, ale mam do niego sentyment...

Itsuki pokręcił głową i złożył ręce na piersiach.
- Określanie sposobu naszego działania nie należy do ciebie, Arashi-san. Kwestionujesz tutaj autorytet Głównodowodzącego. To od niego pochodzą instrukcje, więc musimy im zaufać.

- Cóż, jeżeli głównodowodzący jest idiotą... - mruknęła pod nosem, jednak dość cicho. - Nie kwestionuję, mówię jedynie, że dzielenie się na jedynie dwie grupy, gdy do dyspozycji mamy ósemkę ludzi, jest bez sensu. Wróg porusza się szybko, czy nie łatwiej byłoby podzielić się na mniejsze grupy i okrążyć go, zaszczuć niż biegać za nim i bawić w kotka i myszkę?

Shinigami zmarszczył brwi.
- Im więcej grup, tym są one mniej liczne, a co za tym idzie - bardziej narażone na niespodziewany atak. Naszym zadaniem jest zbadanie fenomenu, a do tego potrzeba solidnej siły umysłowej. Stąd grupa badawcza, Pozostali mają za zadanie dbać o bezpieczeństwo pierwszej grupy. Do czasu aż otrzymamy dalsze instrukcje. - powiedział patrząc w twarz kobiety, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie. W raporcie nie zapomnę uwzględnić twoich... błyskotliwych uwag, Arashi-san. - odwrócił twarz, a kąciki jego ust uniosły się do góry.

- Ph, ten raport wsadź sobie w du... - zaczęła cicho, ale ostre,albo raczej nagłe spojrzenie i niezbyt delikatne trącenie w okolicach wątroby ze strony Mitsuo powstrzymało ją od jakiejkolwiek dalszej dyskusji.- No co? Mniejsze grupy, mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia. A chyba każdy tuta potrafi trzymać katane, by móc się bronić. - wycedziła jeszcze przez zęby.

Oddział Shinigami dotarł po dosyć mozolnym biegu do ukrytej w lesie chatki. Budowla miała dwa piętra, wykonana była z drewna aczkolwiek cała konstrukcja wyglądała solidnie. Na parterze znajdował się salon, wystarczający do pomieszczenia 8 osób. W salonie stały dwie sofy i trzy fotele tworząc nierówny okrąg. W jego środku stał drewniany stolik, na którym leżała aktualna gazeta i długopis. Przy zachodniej ścianie salonu umieszczono kominek, w którym teraz leżało zwęglone drewno. Na przeciwległej ścianie wisiał duży, płaski ekran, najprawdopodobniej było to urządzenie zwane przez ludzi "telewizorem". Salon był przestronnie urządzony i wyglądał na przytulne pomieszczenie. Oprócz salonu na parterze znajdowała się naprawdę spora łazienka i kuchnia. Na piętrze były puste pokoje sypialne, które czekały na swoich właścicieli.
Gdy tylko Itsuki wkroczył do chaty, udał się do salonu w którym rozpalił drewno w kominku. Ciepło powoli rozchodziło się po wszystkich pomieszczeniach.
- Na górze są wasze pokoje, a w nich znajdziecie przygotowane dla was Gigai. - powiedział wszystkim zebranym. Tutaj macie sztuczne dusze, którymi będziecie mogli wypełnić wasze ciała. - po kolei podał każdemu małe tekturowe pudełeczka, w których na miękkim materiale spoczywały w postaci pigułek syntetycznie stworzone dusze. Sora z pewną dozą podejrzliwości zerknęła na podaną jej tabletkę, w kolorze bladego, mdłego różu. Nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby podejść do takiego koloru na spokojnie.
 

Ostatnio edytowane przez Suryiel : 12-03-2010 o 20:11.
Suryiel jest offline  
Stary 14-03-2010, 17:30   #33
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Shihase bardzo długo w pamięci zachował libację w jakiej przyszło mu uczestniczyć. Ściślej mówiąc końcówkę imprezy… czyli bieg nago po Seireitei. Oczywiście słowa Sory: „…tylko wiesz, po wszystkich dywizjach, żeby nikt przypadkiem tego nie przegapił.” zignorował. Chciał to mieć za sobą najszybciej jak się dało no i oczywiście nie byłby rad gdyby widziało go zbyt wielu shinigami…. Z tego względu bardziej przypominało to kluczenie między ciemnymi uliczkami niż bieg. Upewniał się co najmniej pięć razy, że nikogo w pobliżu nie ma nim wychodził zza rogu. Zajęło mu to na tyle dużo czasu by Sora mogła pomyśleć, że biedny Shihase nie dość, że odwiedził wszystkie dywizje to jeszcze zatrzymał się w każdym baraku w celach nieznanych na kilka dobrych chwil.

Niestety nie był doskonały i nie zdołał wszystkich oczu uniknąć. Miał jedynie nadzieję, że owe osoby wezmą to za zwidy lub nie dojrzały jego twarzy. W końcu wrócił do siedziby jedenastego oddziału po swoje rzeczy i szybko udał się do siebie…. Gdyby był mniej pijany to zapewne miałby problemy z tak otwartym wejściem, ale szczęście w nieszczęściu obyło się bez aż tak widocznego zakłopotania bo o całkowitym jego braku nie można było mówić.

Był pewien, że kiedyś to zdarzenie zostanie mu wypomniane. Myślał o innych shinigami… nie spodziewał się, że będzie to jego własna katana. Zdarzenie to miało miejsce kilka dni po tym jak dane mu było treningami z Renji’m. Shihase jak zwykle położył się spać i…

Znalazłł się na polanie, wokół była tylko zielona trawa i mrok nocy.


Niemal od razu usłyszał za swoimi plecami głos, rozpoznał go natychmiast. Kiedy słyszał go ostatnio był chłodny, teraz brzmiał… jakby był czymś rozbawiony.

- Witaj Shihase –powiedziała radośnie dziewczyna-

Shinigami odwrócił się i przyjrzał uważnie swojemu zanpakutou. Wyglądała tak samo jak poprzednio z tą różnicą, że nie opierała o ramie nad wyraz wielkiej kosy, a na jej ustach widniał szeroki uśmiech. Nie domyślał się czego zwiastunem może być jej dobry humor. W przypadku tej katany mogło to być wszystko: śmierć, tortury lub jeszcze gorsze rzeczy wchodziły w grę, przynajmniej tak myślał… ale nie znał jej jeszcze na tyle by to dokładnie stwierdzić. W sumie to w ogóle jej jeszcze nie znał.

- Witaj witaj –zmrużył oczy- co Ty taka radosna? Ktoś umarł? –rozejrzał się- Czemu to miejsce jest inne? Bardzo różni się od tego, w którym się pierwszy raz spotkaliśmy.
- Oh Twoje żarty zawsze potrafiły mnie rozbawić –roześmiała się- to miejsce będzie się zmieniać w zależności od mojego nastroju, mojego i Twojego. Teraz jak zapewne widać różni się on od tego w jakim poprzednio byłam.
- Żarty? Zawsze? Pierwszy raz słyszysz ode mnie coś takiego, a w zasadzie to nawet nie był żart. –odpowiedział zachowując kamienną twarz- Odpowiednikiem Twojego dobrego humoru jest nocna polana? Niezłe masz upodobania.
- Oh mój drogi, wiem, że to nie był żart, staram się rozluźnić Cię nieco. –uwagę na temat upodobań puściła mimo uszu i podeszła do niego bliżej- Moim zdaniem powinieneś częściej sięgać po sake, robisz po niej zdecydowanie… ciekawe rzeczy –uśmiechnęła się wrednie-

Shihase najpierw zamrugał kilka razy, a potem zaczerwienił.

- Wwidziałaś? Przecież zostawiłem Cię razem z innymi rzeczami! -zdecydowanie był zakłopotany-
- Zostawiłeś miecz, mnie nie możesz zostawić, jestem w Tobie. Nie widzę wyraźnie wszystkiego, ale akurat wtedy było w Tobie tyle emocji… ciężko było tego nie widzieć-odsłoniła w uśmiechu równe zęby-
- Czekaj… tego? TEGO? Nie…
- Tak, tego –roześmiała się głośno- musisz to częściej robić, rzadko mam okazję obejrzeć nagiego mężczyznę-podeszła bliżej i otarła się o niego zalotnie- Nigdy swego miecza do łaźni nie zabrałeś-zrobiła zmartwioną minę- więc nie mogłam… od razu uprzedzę pytanie. Nic wtedy nie widzę, myślisz o pierdołach, ale tamtego razu to było co innego –obejrzała go od góry do dołu uśmiechając się drapieżnie-
- Zwariowałaś?!-Shihase był czerwony jak burak po same uszy- Jesteś moim mieczem do cholery! Wariatka-odsunął się jak oparzony, a raczej zawstydzony-
- Oh jaki Ty nieśmiały jesteś –włożyła opuszek palca do ust i zaczęła się do niego zbliżać na co Shihase odpowiedział cofaniem się- Jestem mieczem to prawda, ale także jestem kobietą, mam swoje potrzeby.

Shinigami nadal się cofał, zrobiło mu się bardzo gorąco… po chwili stracił dziewczynę z oczu. Następnym co poczuł było uderzenie w klatkę piersiową, po którym wylądował na plecach. A Reigen usiadła na nim okrakiem, nachyliła się nad nim i powiedziała cicho.

- Ja jestem śmiercią, śmierć jest nieunikniona, dopadnie Cię choćbyś nie wiem jak się starał. Uciekałeś, nie chciałeś tego, co to dało? –w jej rękach zmaterializowała się kosa, którą zrobiła niewielkie nacięcie na dłoni, zlizała krew, uśmiechnęła drapieżnie i odskoczyła od leżącego shinigami-

- Było całkiem zabawnie mój mistrzu. –spojrzała na niego poważnie i zniknęła-

W głowie Shihase kołatała się tylko jedna myśl „I weź tu zrozum kobiety…

***

Dzień podobny był do dnia, wypełniony obowiązkami. W końcu został wezwany pod oblicze samego głównodowodzącego, Shihase zastanawiał się nad powodem tego nagłego wydarzenia. Przecież w oczy się nie rzucał, nic nie zrobił, nikomu nie zaszkodził… przecież nie mogło chodzić o jego bieg wokół Seireitei… szybko wyrzucił tę myśl z głowy.

Zaskoczony był nieco, że wezwani zostali wszyscy jego znajomi z akademii „Podejrzana sprawa”. Jego podejrzenia potwierdziły się: świat ludzi? Tajemniczy fenomen? Akurat wybrano ich? Coś tu śmierdziało i to napewno nie żaden z obecnych shinigami… chyba.

Mimo wszystko cieszył się z tego, że odwiedzi świat żywych. Jego Zanpakutou z pewnością podzielało tę ekscytacją choć kto wie z jakich powodów… „Ta baba jest zdolna do wszystkiego” po ostatniej wizycie w świecie wewnętrznym przekonał się o tym bardzo dobrze. Z pewnością jednak nie raz go jeszcze zaskoczy…

***

Pierwszy podmuch wiatru, pierwszy oddech w świecie żywych, czuł się wspaniale. Gdzieś w dole widać było miasto mimo późnej pory tętniące życiem. Ciekaw był wszystkich tajemnic jakie mogły być tam skrywane.


Jego wpatrywanie się w barwny krajobraz zostało przerwane przez rozmowę towarzyszy. Odwrócił się w ich stronę i słuchał.

- Sora, muszę przyznać, że częściowo się z Tobą zgadzam. Dwójki by były całkiem dobre, ale… no właśnie, ale. Jeśli przeciwnik byłby zorganizowany to z pewnością zaatakowałby najsłabszą drużynę swoją najmocniejszą bronią. Nie wątpię, że Ty byś sobie poradziła, ale musimy rozpatrzyć sprawę pod kątem całej drużyny. Czwórki utrudnią mu atak, a że są wolniejsze… coś za coś. Lepiej mieć wolniejsze czwórki niż dwójki tylko dlatego, że reszta już nie żyje. Takie jest moje zdanie.

Po skończonych dyskusjach udali się w kierunku bazy wypadowej. Shinigami uważnie obserwował okolicę, starał się skorzystać jak najwięcej biorąc pod uwagę to gdzie się znajduje. Chata jak chata, jakby trzeba było mieszkałby i w jaskini, nie miało to znaczenia. Kiedy weszli do środka coś przykuło jego uwagę, a mianowicie płaski ekran zawieszony na ścianie. Przyjął sztuczną duszę od Itsukiego, schował ją do kieszeni i udał w stronę telewizora. W pobliżu znalazł pilota i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Tym co przypadkowo włączył były wiadomości.

 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 14-03-2010 o 19:32.
Bronthion jest offline  
Stary 17-03-2010, 18:57   #34
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Dwa wolne dni niemal w całości przespała. Nie była pewna , czy to co pamiętała jest prawdą, czy tylko wizją zmąconego rozumu. Ta siła, którą poczuła... Pewność siebie, potęga ? "Duma"- to słowo , za każdym razem przychodziło jej na myśl, kiedy tylko wspominała wydarzenia z placu. Uczucie przyśpieszające bicie serca, ściskające klatkę piersiową, naprężające mięśnie. Pamiętała to uczucie - tak jakby jednym ruchem ręki, mogła zniszczyć kilka budynków.
Leżąc na futonie, przekrzywiła głowę, kierując spojrzenie na katanakake. "Dosei"wspomniała w myślach imię swego zanpakuto. Teraz miecz wyglądał niepozornie , z dala od niej.
- Miło, że już wstałaś księżniczko.- mruknął sanseki , stojąc w progu pokoju.- Ubierz się. Soi Fon-taichou chce cię widzieć.
- Wakarimashita...
- czuła dziwny ból w gardle. Usiadła i przeciągnęła się. Całkowitym zaskoczeniem był dla niej gest ze strony przełożonego - podał jej czarkę z wodą.
- To przez suche powietrze. Napij się.
Suiren jedynie skinęła głową i upiła kilka łyków. W tym czasie mężczyzna zniknął gdzieś za drzwiami. Wyprostowała się, przeciągnęła kilka razy, po czym przebrała. Chwyciła za miecz. W momencie, kiedy dotknęła rękojeści poczuła przyjemny dreszcz . Tak jakby odpowiedni element całości, wskoczył na swoje miejsce.

***

Soi Fon siedziała na stosie poduszek , w wielkiej sali głównego budynku koszarów. Z krzywą miną słuchała jakiejś opowieści wysokiego i grubego fukutaichou. W końcu przeniosła swoje ,przyprawiające o dreszcz spojrzenie na zbliżającą się Suiren.
- Fujikage.
- Hai, Taichou-sama.
- dziewczyna ukłoniła się odpowiednio.
- Ładny pokaz dałaś...
- Mam nadzieje , że nie przyniosłam ci wstydu, Soi Fon-taichou.
- Powiedzmy... Chociaż wolałabym, żebyś następnym razem nie budziła mocy nad którą nie panujesz.
- wredny uśmiech... Ten , który Suiren przyprawiał o szał. Za każdym razem gdy go widziała, czuła się jakby ta kobieta zdzieliła ją w twarz. I to dotkliwiej , niż pamiętnego dnia na ćwiczeniach.
- Tak jest, taichou.
- Spokojnie, nie zostaniesz z tym sama. Masz potencjał... Może nie jeden z tych, który zabiera dech ... Ale będzie z ciebie może "coś". Koji-san zajmie się twoim treningiem. Masz na to kilka dni. W takim stanie nie wypuszczę cię na patrol...
- Czuje się już...
- Nie mówię o twoim samopoczuciu. Jakbyś pochwaliła się takimi zdolnościami przy członkach jakiegoś innego oddziału. Nie pozwolę, by ktoś pomyślał, że II oddział ma w szeregach takie ofermy... Zabieraj się za trening.


***

- Wstrząśnij słabymi sercami - Dosei !- ostrze zanpakuto zalśniło. Suiren opuściła klingę, tak by opadała wzdłuż ciała. Jednocześnie, przy pomocy shunpo, przedzierała się pomiędzy konarami drzew. Był to już czwarty z kolei dzień treningu, lecz dalej zadziwiał ją jej własny spokój. Ogarniał ją ilekroć uwalniała shikai. Wszystko dookoła traciło swoje barwy, kształt, znaczenie. Wszystko , co nie dotyczyło starcia.
Hadou Sanjiuichi ! Shukkahou- spomiędzy zieleni, wyleciało kilka czerwonych pocisków. Suiren bez większych problemów wymanewrowała między nimi, zbliżyła rękojeść ostrza do twarzy.
- Yurase , Dosei !- ostrze zadrżało , w tym samym momencie dziewczyna wykonała cięcie po łuku. Niedostrzegalna gołym okiem, ściana energii zerwała z gałęzi liście, połamała drewno... Zdewastowała wszystko przed nią, odsłaniając skrytego wcześniej Kojiego.
Fujikage uśmiechnęła się pod nosem. "Mam cię !"- kolejny przeskok przy użyciu shunpo, dzięki któremu pojawiła się z uniesioną nad głową klingą, tuż za plecami sanseki. Ostrze miecza po raz kolejny zalśniło, mężczyzna obejrzał się lekko w tył, wykrzywiając przy tym twarz. W ostatniej chwili zdołał jednak użyć shunpo, schodząc z drogi cało. Zamiast jego ciała, zanpakuto uderzyło o konar drzewa. Po okolicy rozniósł się przeraźliwy huk, a wokoło dziewczyny zaczęły fruwać ogromne drzazgi. Po całej roślinie została jedynie dziura w ziemi.
Suiren wylądowała na trawie dysząc ciężko. Skryła ostrze w saya i spojrzała na swoje drżące dłonie. Zaczerwieniona skóra, miejscami przetarta do krwi, była ceną jaką ponosiła za używanie destrukcyjnej mocy swojego zanapkuto.
- Idzie ci coraz lepiej.- uśmiechnął się mężczyzna, opierając swoje ostrzę na ramieniu. - Nie martw się o to... Potrzebujesz czasu aby twój organizm się przyzwyczaił.
- To prawda ... ale...
- Ale, to dalej nie wszystko na co cię stać ? Wiem. Widzę to. Ale możesz używać swojego shikai od kilku dni. Wszystko będzie dobrze.

Suiren spojrzała nagle gdzieś w bok, jednocześnie wydobywając miecz z saya. Koji również przygotował się na odparcie ataku. Spomiędzy drzew wyszła postać młodego shinigami.
- Fujikage Suiren, jesteś wezwana do koszarów I oddziału. Yamamoto Genryusai-sama chce cię widzieć.
- Tak jest. Udam się tam niezwłocznie.
- ponownie skryła zanpakuto i ukłoniła się w podzięce. Dopiero kiedy posłaniec zniknął gdzieś w lesie, spojrzała zaskoczona na swojego przełożonego. Ten rozłożył bezradnie ręce.
- Nie wiem o co może chodzić.

***

Teraz siedziała już w leśnej chacie wraz z pozostałymi shinigami. Nie zastanawiała się za bardzo nad całym postawionym przed nimi zadaniem. W tej chwili dalej była pod wpływem szoku. Dostała wszak rozkaz od samego dowódcy Gotei XIII. "Jeśli zawiedziesz, możesz się pożegnać z II oddziałem. Chcę aby było to jasne."- w głowie dalej słyszała słowa wypowiedziane na "odchodne" przez Soi Fon.
Potrzebowali szybkości - tego jej nie brakowało. Wręcz przeciwnie, była pewna , że pod tym względem żadne z pozostałych nie może jej dorównać. Lecz kiedy pracuje się jako grupa, o tak zróżnicowanych zdolnościach, trudno o właściwy balans.
- Spójrzmy sobie prawdę w oczy... Każde z nas przystosowane jest do innej taktyki walki. Służymy w różnych oddziałach i raczej posiadamy różne zdolności. Pod tym kątem właśnie podzieliłabym nas na zespoły dwuosobowe. - westchnęła lekko.- Przykładowo... Zespół Ja i Mitsuo-san . Nie zaskoczy nikogo fakt, że nie potrafię władać Kidou na takim poziomie co Mitsuo-san... Ale pod innymi względami, przynajmniej takie odniosłam wrażenie, nasze zdolności dopełniają się bądź są na podobnym poziomie. - spojrzała w kierunku Shihase- Będąc w większej grupie, będziemy tylko podchodzić sobie pod ostrze.- w tej chwili zerknęła przelotnie na rękojeść swojego miecza. Nie wiedziała jakim potencjałem są obdarzeni jej znajomi... Jednak Dosei z pewnością nie był mieczem, którego można było używać w dużej grupie. - Jeśli mamy przeszkadzać sobie wzajemnie w walce, lepiej żeby każdy walczył nawet sam. Zespoły dwuosobowe to moim zdaniem najlepszy wybór.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 17-03-2010, 19:46   #35
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze


- Dzisiejszego dnia w tajemniczych okolicznościach ponownie zniknęło kilku ludzi. Jest to już kolejny taki przypadek w tym tygodniu. Świadkowie którzy byli w miejscach zdarzenia twierdzą, że ofiary po prostu znikają. Nikt nie potrafi wyjaśnić przyczyn tego zjawiska, ale faktem jest iż na komisariatach policji na terenie całego miasta pojawiło się wiele zgłoszeń o zaginionych osobach. Wśród ludzi rośnie niepokój, ale burmistrz miasta powziął specjalne kroki mające na celu załagodzenie niepokoju obywateli... - dalszy wywód prezentera telewizyjnego w lokalnej stacji informacyjnej dotyczył nadchodzących wyborów burmistrza miasta, a także innych mniej istotnych rzeczy.

Itsuki, który spoglądał na telewizor ze skrzyżowanymi ramionami westchnął i usiadł w wolnym fotelu.
- Te zniknięcia martwią nas najbardziej. - powiedział posępnie. Nie wiemy co jest tego bezpośrednią , ale podejrzewamy iż te reiatsu rozsiane po całym miejscu jest w jakiś sposób za to odpowiedzialne.
- Cokolwiek to jest, musimy to jak najszybciej powstrzymać. - odezwała się Yukiko. Nie możemy pozwolić na to, aby ginęli niewinni ludzie... Chociaż tak na prawdę nie wiemy co się z nimi dzieje. - dodała z wątpliwością.
Dziewczyna odwróciła się i zrobiła kilka kroków i stanęła.

Ciężkie reiatsu było łatwe do wyczucia. Silna fala energii duchowej dotarła najszybciej do tych bardziej wyczulonych, powołując niemiły, zimny dreszcz na ich plecach. Wszyscy Shinigami zerwali się z miejsca, chwycili za katany i wybiegli z domu. Wybiegli, aby stawić czoło przeciwnikowi.

Po tym jak ostatni Shinigami wybiegli z domu, na gałęziach drzew otaczających chatę pojawiły się ciemne, drapieżne kształty. Było ich łącznie dwadzieścia i wszystkie czekały na drzewach, to schodząc na niższe gałęzie, to wspinając się wyżej. Być może więcej tych bestii czyhało w lesie.



- Spokojnie, nie mogą się tutaj dostać. Dom jest otoczony... barierą. - gdy Itsuki dokończył, nad głowami shinigami pojawiła się błękitna kopuła zawierająca w sobie shinigamich i ich bazę. Bariera świeciła coraz jaśniejszym światłem, a gdy stała się całkowicie biała, rozległ się dźwięk tłuczonego szkła i ochronna kopuła rozbiła się na tysiące drobnych odłamków, które wyparowały w powietrzu.
- Bakana... - Hanabashi wymamrotał, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w resztki bariery. Brońcie się! - krzyknął do kompanów, tym samym wyjmując swoje ostrze.
Kilka bestii błyskawicznie odbiło się od drzew i z impetem uderzyło w ziemię. Bogowie Śmierci musieli odskoczyć, aby uniknąć zmiażdżenia.

"Szybkie są!" - pomyślała Yukiko, po czym z płynnym ruchem obnażyła ostrze katany i odskoczyła do tyłu, unikając kolejnego uderzenia.


Kolejne bestie nadlatywały, a te które już stały na ziemi, rzuciły się na rozproszonych shinigami.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 17-03-2010 o 20:05.
Endless jest offline  
Stary 17-03-2010, 23:19   #36
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
- Co jest? - zapytała, gdy wszyscy poderwali się na równe nogi. Energię wyczuła dopiero po chwili, wpierw nieco na czuja wybiegając za innymi, łapiąc w biegu swoją katanę, którą chwilę wcześniej odłożyła na stolik. Na dworze pojawiła się jako ostatnia, jej wzrok szybko przyzwyczaił się do ciemności, chociaż to, co wówczas zobaczyła nie spodobało jej się za bardzo. Szybko wyszarpnęła swą broń.


-Zakład, Shihase, że wybiję ich więcej niż ty. - sapnęła, mijając w biegu swego towarzysza. Takie zawody były powszechne wśród jedenastego oddziału, podobno zadziwiająco dobrze wpływały na morale.

Dziewczyna zacisnęła mocniej palce na rękojeści swej katany, szybko spoglądając na, bynajmniej nie próżnującego wroga. Jej uwadze nie uszedł dziwaczny, jarzący się fioletem symbol na ich lewych łapach, teraz jednak nie pora była na przesadne myślenie. Zaklęła pod nosem i skupiła swą uwagę na bestiach uskakujących w jej stronę, tych które ledwo chwilę temu nieomal przygniotłyby ich wszystkich swą ilością.

~ Nie tutaj, za blisko... Będziemy tylko sobie przeszkadzać...~

Pomyślała pospiesznie, kątem oka spojrzała na piętrzący się za nią ciemny las. Pies jeden wie ile tych czortów kryło się jeszcze wśród drzew, jednak nie zastanawiała się długo, gdy tylko zmierzające ku niej potwory podeszły dostatecznie blisko odskoczyła do tyłu, zręcznie wskakując na jedną z gałęzi, byle dalej od pozostałych walczących.

- No dalej, chodźcie! Jestem sama, całkiem samiuteńka...! - krzyknęła jeszcze, uskakując dalej, głębiej w las, byle tylko do jakiejś mniejszej polanki, chociaż nie, na to nie mogła liczyć. Byle tylko trochę dalej, jeżeli będzie trzeba, będzie walczyła wśród drzew.

W miarę jak Sora zagłębiała się w las, było ciszej. Nic nie przerywało tej martwej ciszy, jedynym dźwiękiem był tutaj głośny oddech dziewczyny. Kiedy się obróciła do tyłu, zobaczyła całą piątkę drapieżnych stworów. Wszystkie one rozwarły paszcze w złośliwym uśmiechu. Gdy dziewczyna odwróciła się do przodu, z naprzeciwka wyłoniła się jedna z tych bestii. Wzięła zamach i potężną, szponiastą łapą pragnęła rozszarpać ciało Shinigami.

Sora zamachnęła się szybko i bez zbędnych ceregieli cięła swym ostrzem w odsłoniętą łapę, w jej ruchu nie było gracji, instynkt zadziałał szybko i równie drapieżnie. Bestia zawyła głośno, gdy Rajin przeszedł przez ścięgna jak przez masło. Prawa łapa z cichym łoskotem opadła na ziemię, a skowyt zranionej bestii podziałał na nią lepiej niż butelka najmocniejszego sake. Nie marudziła jednak za długo, w walce nie było czasu na postoje, w ułamku sekundy złapała zwierza za tryskający krwią kikut, mocnym szarpnięciem rzucając go na atakujące już z drugiej strony bestie.

Bestie były bardzo zwinne. Ranny stwór przeleciał nie robiąc żadnemu krzywdy. Rozjuszone tym aktem, rzuciły się do przodu. Deptały dziewczynie po piętach, lecz Sora była jeszcze poza ich zasięgiem. Bestie spojrzały po sobie, po czym zwolniły i rozproszyły się. Za dziewczyną została już tylko jedna bestia, która rozwarła szeroko paszczę. Charakterystyczny dźwięk i poświata zwiastowały tylko jedno - Cero. Rozległ się huk i potężny promień szkarłatnego światła wystrzelił do przodu, spopielając drzewa które napotkał po drodze.

- Kur-! - tego się z pewnością nie spodziewała, a dokładnie sekundę po tej myśli skarciła samą siebie. No tak, puści. Jakiekolwiek nie mieli by reiatsu, zawsze będą pustymi. Mogła spróbować biec przed siebie, był to pomysł o tyle głupi, ile również mało sensowny, zatrzymała się gwałtownie, o mały włos nie wywracając się na suchej, leśnej ściółce. - Cholera, lepiej, by to zadziałało. - sapnęła wyciągając przed siebie katanę, sporą dawkę swego reiatsu koncentrując w ostrzu swego zanpakutou.

Huknęło i błysnęło. Ostrze katany zdołało powstrzymać Cero. W tym też momencie, po bokach dziewczyny pojawiły się pozostałe trzy bestie...

Szansa, że się jej uda była... nikła, po szybkim przeanalizowaniu, niewiele większa niż zero, jedyne pocieszenie tkwiło w tym, że w czasie, gdy przed nosem miała cero, a po obu swych stronach zdecydowanie mało przyjazne bestyjki, czasu na analizę nie było zbyt wiele, a jak wiadomo, gdzie się człowiek cieszy...

Niewiele więcej niż zero było opcją i tak znacznie lepszą niż zero, niż oberwanie prosto w twarz albo rozszarpanie. Ujęła mocniej rękojeść i z całej siły naparła przed siebie, chcąc odepchnąć kumulującą się przed nią energię, jednak prawdziwą dawkę swej energii duchowej dosłownie przepompowała w nogi, odbijając się od ziemi możliwie najszybciej i najwyżej, zostawiając trzy pozostałe bestie na pastwę ataku ich kamrata.

Wszystkie trzy bestie nie spodziewały się takiego obrotu spraw i wpadły w zasadzkę. Sora zdołała uniknąć Cero w samą porę, ale doznała dotkliwych poparzeń na ramionach. Kiedy trzy bestie ginęły w płomieniach, jedna z nich ostatnim, desperackim ruchem sięgnęła w górę i chwyciła się kostki Sory. Po chwili jednak łapa oderwała się od ciała i za żadne skarby nie chciała rozluźnić uścisku. Kiedy dziewczyna zatrzymała się na jednej gałęzi aby złapać oddech, doskoczyła do niej ostatnia bestie, tnąc Shinigami boleśnie w lewy bok.

Shinigami odskoczyła, jednak zmęczenie, rany wcale jej nie pomagały. Na gałęzi niżej wylądowała już z mniejszą gracją, niewiele brakowało, by spadła na ziemię, jednak w porę złapała się, mniej bolącą dłonią, pnia, dysząc ciężko. Nie do końca była pewna tego, co tak naprawdę ja wyczerpało. Walka nie była długa, jednak faktem było, że całkiem sporo energii wypluła z siebie próbując skontrować cero.

- Heh heh... heh, jesteś już sam, moi towarzysze z pewnością rozsmarowali już twoich koleżków po całym lesie... - wysapała, odskakując za każdym razem na kolejną gałąź, gdy bestia próbowała ją zaatakować. Rana przez nią zadana nie była bardziej bolesna od osmalonych i poparzonych ramion, ale krew ciekła z niej aż miło. - Gdybyś był chociaż odrobinę inteligentniejszy... Huh, po co wogóle tracę oddech, pewnie nie rozumiesz nic z tego co do ciebie mówię. - jęknęła wreszcie, odejmując dłoń od zranionego boku i oburącz dobywając swej katany.

Stwór przymrużył ślepia, i zawarczał nieprzyjemnie. Nagle, fioletowy symbol na łapie zaciśniętej na kostce dziewczyny rozbłysł jeszcze mocniej. Dłoń wzmocniła uchwyt, wbijając w skórę dziewczyny swe pazury. Gdy światło trysnęło z miejsca w którym łapa była oderwana. Wylało się z niego smoliste cielsko, szybko przybierając twarz bestii. Gdy pojawiła się głowa, bestia zacharczała i pociągnęła Sorę w dół, prosto na ziemię. Kolejny stwór leciał tuż za nimi, szykując się do zadania śmiertelnego ciosu.

Młoda zdążyła ledwo sapnąć, siła z jaką uderzyła o twardą ziemię zamroczyła ją niemal całkowicie na parę chwil. Gdy wreszcie przed oczami ujrzała coś bardziej klarownego niż gwiazdy, stwór był ledwo centymetry od niej, ledwo uniknęła ciosu, turlając się, na jej nieszczęście, przez bolący bok. Zabluźniła szpetnie, podpierając się na swej broni by wstać. Z kącika jej ust spłynęła stróżka krwi, nawet nie kwapiła się by ją otrzeć.

- przez...ciebie będę musiała... użyć kidou... Albo gorzej... A tego nie...lubię... - wysapała, podnosząc swe ostrze na wysokość oczu, ich fioletowy symbol powoli zaczynał się jej zlewać w jedno z ciemnością dookoła. - Niedobrze... - szepnęła do siebie, starając się utrzymać dystans między nimi, co przy dwóch przeciwnikach było już nieco bardziej zabawne.

Co to za symbol? Nie miała pojęcia, sam środek walki niezbyt sprzyjał koncentracji na takie tematy. Jej koncentracji w ogóle mało co już sprzyjało.

Bestie dostrzegły w kłopotach koncentracji Shinigami okazję do ataku, zawarczały z zachwytem i poczęły okrążać Sorę. Jeden z prawej, drugi z lewej strony. Jeden zatrzymał się w miejscu, a drugi znalazł się za jej plecami. Chwilę tak stały, po czym ten z przodu zaatakował dziewczynę szarżując na nią z ostrymi, połyskującymi w nikłym świetle księżyca rogami. Drugi czekał na ruch przeciwniczki. Zaskoczona tym manewrem Sora uniknęła szarży, ale ostre szpony niespodziewanie zraniły jej drugi bok. Pierwsza bestia wbiła się rogami w drzewo. Druga nie stała bynajmniej bezczynnie i także zaszarżowała, uderzając dziewczynę swym czołem. Sora została uwięziona przy drzewie poprzez wbite w jego korę rogi. Stwór ze złością raz po raz atakował ją swymi szponami.

Po kolejnym ciosie w brzuch splunęła krwią, jednak jej determinacja wściekłość jeszcze utrzymywały ją w odpowiednim, choć marnym, stanie świadomości. Szarpnęła się, nie miała zamiaru wypuszczać broni z ręki, lewą więc dłonią złapała bestię za gardło, tuż pod szczęką mocnym, pewnym uściskiem.

- Hadou 31: Shakkahou - wycharczała, czerwona wiązka energii po krótkiej chwili wyleciała z okolicy potylicy, martwej już bestii. Dziewczyna odetchnęła ciężko, całkowicie świadoma faktu, że na polu boju pozostał jeszcze jeden wróg.

- Wybacz, ale to... jedyne kidou jakie...znam... - jęknęła, opierając się o pień drzewa, by utrzymać się na nogach.- A to znaczy... Że dla Ciebie została już tylko... druga opcja... - wyprostowała się, co było nie lada wysiłkiem, biorąc pod uwagę, że teraz broczyła zarówno z lewego, jak i prawego boku, nie mówiąc już o klatce piersiowej, na której materiał zwisał raczej smętnie, przesiąknięty już w całości krwią.

- Przeszyj gardziel Niebios, Raijin!


Grzmot, który przeszył z nagła całkowicie zachmurzone niebo dało się chyba słyszeć w sąsiednim mieście. Nie zaczęło padać, jednak kłębiaste chmury nad nimi co rusz na ułamki sekund jarzyły się jak zadnie części robaczków świętojańskich. Dziewczyna spojrzała w górę, obie dłonie zaciskając na rękojeści swej broni, która drżała lekko od przepływającej przez nią energii. Ostrza po obu jej stronach, nie różniące się w kształcie od ostrzy zwykłego zanpakutou niemalże lśniły od otaczających je drobnych błyskawic, których trzask był teraz chyba jedynym liczącym się na polance odgłosem.

- Zmęczyliście mnie...nieco, więc wybacz, że mój... "performance" nie będzie tak wspaniały... - powiedziała i z prędkością jednej błyskawicy znalazła się przy nim, wykonując płynny, szybki ruch swą bronią, której ostrze szybko pozbawiło bestii wyciągniętej ku niej łapy. Nim tamten zdążył choćby stęknąć Sora znów stała pod drzewem, i chociaż jej chwyt powoli tracił na sile przez spływającą po rękojeści krew, wyglądała na nader spokojną.

- Nie mam czasu... Ani siły na dalsze zabawy z tobą. - mruknęła, unosząc swą broń nad głowę, zatoczone nią koło zdawało się niezwykle powolne, chociaż może były to już tylko majaki bestii. - Deszcz błyskawic, Niszczyciel Tronu!

Potężna kula splecionych ze sobą błyskawic dosięgła go w mgnieniu oka, rozpryskując się dookoła niego, jakby zamykając w stworzonym z energii elektrycznej klatce, niszcząc wszystko co było w jej środku. Bestia jednak nie miała czasu na jakiekolwiek dywagacje, wszystko to stało się szybciej, niż jedno mrugnięcie oka. Prawdę mówiąc, czymkolwiek ona była, była martwa szybciej niż zdążyła to nawet zarejestrować.

Dziewczyna odetchnęła ciężko, pozwalając swemu zanpakutou wrócić do zapieczętowanej postaci, samej starając się zmusić swe nogi do paru kroków do przodu. Teraz, gdy nie było już z kim walczyć emocje powoli opadały, zaczynała być coraz bardziej zła, zła na siebie, że wogóle dała się doprowadzić do takiego stanu. Trąciła nogą martwe truchło, które coraz bardziej rozmazywało jej się przed oczami, jednak z całych sił starała się zapamiętać tkwiący na jego łapie symbol. Nawet nie zauważyła, kiedy osunęła się na kolana.

~ Niedobrze, za dużo krwi... Szlag by to...trafił...~

Pomyślała, osuwając się na ziemię, tracąc przytomność.
 

Ostatnio edytowane przez Suryiel : 17-03-2010 o 23:25.
Suryiel jest offline  
Stary 18-03-2010, 23:52   #37
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Choć wybiegła przed dom jako jedna z pierwszych, lepiej czuła się nieco za szeregiem shinigami. Stąd mogła dokładnie ocenić sytuację i bezpiecznie czekać na dogodny moment...Do ataku. Nie było innego wyjścia, przynajmniej ona go nie widziała. Rozmowa w tej sytuacji była z oczywistych przyczyn bezcelowa... Zresztą, który shinigami poniżyłby się pertraktując z takimi poczwarami ?
- Musimy się rozproszyć. W grupie jesteśmy łatwym celem dla cero...- mruknęła, a nastepnie przy pomocy shunpo przeniosła się na dach chaty. Równocześnie z Suiren , działania podjęła Sora.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DK1hhdF0hzU[/MEDIA]
- Wstrząśnij słabymi sercami , Dosei...- ostrze zanpakuto błysnęło białym światłem. Jak zwykle była to jedyna widoczna zmiana w wyglądzie miecza.
Kobieta wyprostowała ramię, układając je prostopadle z jej prawym bokiem. Czubek ostrza zakreślił przy tym w powietrzu łuk.
Oczy Suiren skierowały się natychmiast ku jednemu z pustych, który nie ruszył za Sorą , lecz odwrócił się w jej kierunku, odsłaniając tym samym swoje plecy. Dla członka II oddziału było to niczym zaproszenie.
- Yurase, Dosei !- wrzasnęła władczo ku rękojeści miecza, wprawiając go w wibracje. Szybki przeskok nad głowami towarzyszy przy użyciu shunpo, i już była w odpowiednim miejscu. Ostrze, zdawałoby się ledwie musnęło ciało potwora. Energia skumulowana w ostrzu, w ułamku sekundy rozerwała jego ciało na tysiące, setki tysięcy małych cząstek, które wystrzeliły we wszystkich kierunkach.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WtikoaQqH1U&feature=related[/MEDIA]
- Wybaczcie... Ale tak jak Sora-san, wolę zająć tym po swojemu...- wymówiła te słowa odwrócona plecami do pozostałych shinigami.
- Hadou Sanjiuichi ! Shakkahou !- skierowała wolną dłoń w kierunku grupki pustych. Czerwony pocisk wystrzelił z duża prędkością i eksplodował na cielsku jednej z nich.
- Tsuite koi !
Wybiła się mocno nogami, szybując następnie w kierunku pogrążonego w mrokach lasu. Kątem oka dostrzegła, iż kilka bestii ruszyło za nią. " Niech mi ktoś się waży odebrać tą zdobycz... Dosei, to twe ofiary."
Tylko dzięki shunpo zdołała uniknąć ataku jednego z pustych. Gałąź , na której przed chwilą stała zamieniła się w drzazgi.
- Hora, hora, hora ! Co za miernota wysyła takie pokraki w pole ?!- kolejny dobrze wykonany unik przy pomocy shunpo.
-Hadou Yon ! Byakuren ! - Strumień światła , na krótką chwilę rozświetlił ciemności pośród drzew. Suiren nie czekała na wynik tego ataku. Odwróciła się i ruszyła dalej, mając nadzieje, że puści podążą za nią.
Po kilku , długich minutach dotarła do niewielkiej polny. Zeskoczyła w gęstą i wysoką trawę , po czym odwróciła się w kierunku pustych. Zwiesiła miecz w dół, przybierając jedną z pozycji do wyprowadzenia ataku. Jej szare oczy z zawziętością wpatrywały się w las.
- Tutaj się wszystko zaczyna...- wypowiadając te słowa, zacisnęła dłonie mocniej na rękojeści zanpakuto.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 19-03-2010, 17:20   #38
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Nie pamiętał kiedy ostatnio oglądał telewizję. Wiedział, że nie przysłano go tu na wakacje, ale przecież nikt nie bronił im czerpać chociaż odrobiny przyjemności z pobytu w świecie żywych. Chciał rozsiąść się wygodnie z pilotem w ręku popijając ciepłą herbatę, ale jak zwykle ktoś musiał przerwać.

Ciężkie reiatsu wybiło mu z głowy wszelkie głupie zachcianki. Kiedy wybiegał razem z innymi Sora powiedziała coś o tym, że zabije więcej, ale nie podziałało to na niego. Może w jedenastym oddziale to było powszechne, ale on tam nie należał i były ku temu powody.

Widział rozmazane kształty jakby utkane z mroku. Kiedy bestie odbiły się od drzew odskoczył na pewną odległość dobywając swego miecza. Dojrzał Suiren i Sore odciągające przeciwników w las „Głupie popisy…”. Shihase postanowił rozegrać to defensywnie i zachować zdrowy rozsądek, rzucanie się w paszczę lwa zostawi dla oddziału Zarakiego. Nie chciał także używać shikai… postanowił więc sprowokować przeciwników do ataku, przyjął pozycję obronną i wycelował w jednego z potworów palec.

- Hadou no youn - Byakurai!

Było to jedyne znane mu zaklęcie ofensywne, cenił je głównie za szybkość.

Pocisk przeszył tors potwora na wylot, zostawiając w nim wielką dziurę. Poszarpane tkanki rozbłysły fioletowym światłem, tym samym które promieniowało z prawej łapy bestii i rana momentalnie się zasklepiła. Rozjuszony stwór odwrócił się i zawył. Dwa inne odwróciły się w stronę Shihase, kiedy ten zaatakowany przez mężczyznę rozpoczął szarżę. Gdy był blisko Shinigami, pazury na jego łapach wydłużyły się.

Chłopak zamrugał zdziwiony na widok błyskawicznej regeneracji stwora. Zwrócił jednak także uwagę na prawą łapę bestii i podobieństwo promieniowania... wiedział co musi zrobić. Chwycił katanę oburącz czekając, aż potwór do niego dojdzie. Miał zamiar wykonać unik w bok, odciąć łapę z dziwnym symbolem i ewentualnie szybko dobić. Chciał sprawdzić jaką wywoła to reakcję, być może ta wiedza przyda się w przyszłości.

Stwór natarł na Shihase wykonując silny zamach lewą ręką. Prawa łapa była dla shinigami nieosiągalna. Zdołał umknąć przed ciosem stwora, lecz dwa pozostałe również ruszyły do ataku. Jeden zaatakował z wyskoku, a drugi szarżą.

Nie było czasu na krzywienie się co zazwyczaj czynił gdy jego "plany" się nie udawały. Miał szansę wyeliminować jednego stwora jednak teraz atakowały go trzy... instynktownie wypowiedział słowa:

- Bakudou no yon - hainawa!

Złocista lina poleciała w kierunku szarżującego przeciwnika. Przy pomocy shunpo starał się odskoczyć od innego atakującego z góry, lecz nie była to tylko ucieczka. Chciał skończyć to co zaczął z pierwszą bestią, celował w głowę.

Bestia wylądowała na ugiętych nogach, tworząc spore wgłębienie w ziemi. Druga szarpała się bezskutecznie z krępującą ją linią. Kiedy błyskawica przeszyła łeb pierwszego stwora, jej ciało zadrżało i z groźnego stwora zrobiła się kałuża czarnej mazi. Trzecia bestia jednak nie próżnowała. Kiedy Shinigami był zajęty dwoma pozostałymi, trzecia znalazła się za jego plecami i teraz z jej paszczy wystrzeliło zabójcze Cero, którego uniknięcie nie mogło być łatwe.

Kiedy usłyszał za sobą złowrogi odgłos... odruchowo się obejrzał i przelał sporą część reiatsu w nogi. Starał się ze wszystkich sił uniknąć śmiertelnego promienia. Nie szczędził energii na ten manewr, lepiej żyć i być nieco osłabionym niż... nie żyć. Zamierzał także wykorzystać prędkość, którą na krótki czas by zyskał do gwałtownego zrywu w stronę przeciwnika. Kiedy puści używali swojej najgroźniejszej broni byli nieco odsłonięci, mogłoby się udać... a Reigen z pewnością ucieszyłaby się z przelanej krwi.

Szczęśliwie Shihase umknął z pola rażenia promienia, lecz na jego ciele pojawiły się liczne oparzenia. Zdołał znaleźć się za plecami odsłoniętego stwora, kiedy wyczuł, jak jego Bakudou na drugiej bestii zostało przełamane. Furia dodała jej prędkości, którą wykorzystała, aby błyskawicznie zaatakować shinigamiego. Shihase wykonał unik. Po chwili jednak poczuł w pasie bolesne rozcięcie, z którego poczęła wypływać ciepła krew. Bestia, za którą znajdował się Shihase zorientowała się w sytuacji.

Shinigami zaklął w duchu, jak na tę chwilę sprawy przybrały nieciekawy obrót lub po prostu nie miał szczęścia. Akurat teraz bakudou musiało przestać działać... nie przewidział tego. Za to efekt tego niedopatrzenia był jak najbardziej widoczny i... bolesny. Otrzymane rany jakby wzmogły jego wolę walki i... żądzę krwi. Nie zamierzał czekać aż przeciwnicy wykonają kolejne ataki, natarł na bestię stojącą przed nim. Celował w szyję, chciał, musiał wyeliminować ją jednym precyzyjnym ciosem. Jednak nie zapomniał o zabezpieczeniu się, w trakcie skoku wymówił:

- Bakudou no hachi - seki!

Na jego lewym przedramieniu pojawiła się niewielka tarcza, której zamierzał użyć do obrony przed znajdującym się obok potworem, prawą natomiast zaatakował.
Przeciwnik zawarczał i odbijając się umięśnionymi nogami odskoczył do tyłu. Drugi potwór obrócił się i zaszarżował po raz kolejny, tym razem atakując rogami. Kiedy od Shihasego dzieliła go nieznaczna odległość, potwór wyskoczył w powietrze i natarł w ten sposób na swojego przeciwnika. Shihase nie miał szans uniknąć tego ciosu - musiał się bronić mieczem.

Seki pozostało niewykorzystane, mógł użyć tarczy teraz, ale nie zrobił tego. Mogła mu się ona jeszcze przydać, starał się przewidywać kilka ruchów wprzód. Przelał część reiatsu do prawej ręki by mieć pewność swoich działań. Stanął pewnie i zasłonił mieczem, ostra krawędź była skierowana w stronę potwora by w razie czego błyskawicznie wykonać kontratak. Jednocześnie świadom był obecności drugiego przeciwnika, seki czekała w gotowości.

Szponiaste łapy ze szczękiem zetknęły się z ostrzem katany Shihase. Posypały się iskry, a pod wpływem siły bestii, Shinigami został przesunięty do tyło dobre dwa metry. Stwór przybliżył swój łeb i na jego twarzy pojawił się złowieszczy grymas. W całej tej sytuacji Shihase stracił z oczu drugą bestię. Stwór, z którym się mocował rozwarł paszczę, akumulując energię do wyzwolenia kolejnego cero...

"Silne bydle" pomyślał kiedy został zepchnięty do tyłu. Kiedy zdążył złapać równowagę potwór chyba uświadomił sobie, że dalsze przepychanki nie mają sensu i wytoczył cięższe działa na co Shihase zacisnął zęby i syknął:

- Kpisz chyba.

Odskoczył od stwora tylko na tyle by móc wycelować w niego palec. Błyskawica poleciała w kierunku głowy bestii. Musiała trafić, trafić i zabić, była o wiele szybsza no i raczej był to ruch niespodziewany.

Kidou zetknęło się ze zbyt szybko uwolnionym Cero. Niewielki wybuch zmienił jej tor lotu, tak, że przeszyła potwora w środku tułowia. Bestia odleciała kilka metrów do tyłu i padła na ziemię. Fioletowe światło poczęło regenerować jej tkanki. Tymczasem trzecia bestia pojawiła się za plecami shinigami i dwoma potężnymi machnięciami rozcięła plecy mężczyzny. Shihase miał dużo szczęścia, gdyż nie były one głębokie, chociaż bolały jak diabli. Szykując się do ostatniego ciosu, który miał wgnieść go w ziemię, stwór uniósł łapy nad głowę.

Można powiedzieć, że Byakurai spełniło swoje zadanie, co prawda chciał zabić... ale uniknięcie kontaktu z cero też było pocieszające. Za to zdecydowanie mniej pocieszające było to co stało się potem, zapomniał o drugim przeciwniku... za dużo adrenaliny uderzyło mu do głowy za co teraz płacił karę. Syk bólu wydobył się z jego ust, dodatkowo zobaczył regenerującego się stwora... "Tego już za wiele". Zapewne wbrew oczekiwaniom stwora Shihase odwrócił się i lewą ręką uderzył go w głowę, Seki zadziałało jak powinno - odrzuciło przeciwnika na pewną odległość. Shininigami przy pomocy shunpo skierował się w stronę leżącego i wbił mu katanę w czoło. Odwrócił się szybko za siebie w stronę ostatniego wroga w myślach formułując już "hainawę".

Gdy tylko Shihase wyjął ostrze z głowy stwora, jego ciało rozprysło się i pokryło wszystko dookoła czarną mazią. Substancja obryzgała także stojącego w pobliżu chłopaka. W tym momencie na polane przed domem doleciały kolejne stwory. Uderzając o ziemię robiły w niej spore wgłębienia. Dwa takie stwory leciały w stronę Shinigami, i kiedy Shihase chciał odskoczyć, zauważył że jego stopy unieruchamia kleista maź. Nagle coś zabłysnęło i lecące stwory opadły bezwładnie na ziemię. Ciała potworów przecięto w połowie.

- Uważaj na siebie, Shihase-kun. - chłopak usłyszał głos Itsukiego, który zajął się walką ze stworami nieopodal. Przez całą sytuację chłopak nie zauważył iż w jego kierunku pędzi wściekły stwór, któremu chwilę temu zdołał uciec.

Unieruchomienie było jedną z chyba najbardziej irytujących rzeczy jakich można było doświadczyć. Zapewne gdyby nie pomoc Itsukiego zginąłby lub musiałby odwołać się do Reigen, a nie chciał tego. Kiedy o niej pomyślał zanpakutou lekko drgnęło na co Shihase pomyślał "Cicho siedź, dam sobie radę bez Twojej pomocy". Nie znaczyło to, że nie cenił własnego zanpakutou, po prostu miał w pamięci nadal ostatnią wizytę w świecie wewnętrznym i złośliwie nie uwalniał jej. Trochę późno zorientował się, że pędzi na niego przeciwnik... w dodatku w czarnej mazi niewiele mógł zrobić, odwołał się więc ponownie do kidou:

- Bakudou no kyuu - geki!

Chciał sprawić by stwór był w takiej samej sytuacji jak on. Jeśli udałoby mu się to zrobić zaatakowałby go błyskawicą, a biorąc pod uwagę nieruchomy cel powinien precyzyjnie trafić.

Jednak cielsko stwora spowiło fioletowe światło reiatsu, które skutecznie odparło zaklęcie wiążące Shihasego. Wróg uderzył w bezbronnego shinigami z całą siłą spotęgowaną pędem. Siła uderzenia uwolniła go z kleistej mazi. Shihase odleciał do tyłu i mocno uderzył w plecami o drzewo. Towarzyszył temu nieprzyjemny trzask.

Tego się nie spodziewał, cóż doświadczony nie był, byle tylko przeżył by czegoś się na błędach mógł nauczyć... Uderzenie o drzewo zamroczyło go na chwilę, co by nie mówić czuł się sponiewierany...poparzony, pocięty, obity i w dodatku katana ponownie drgała co wywołało grymas złości na jego twarzy "Nie..."

Wstał ciężko i przyłożył dłoń do krwawiącej rany przy pasie. Spojrzał na swoją rękę splamioną czerwienią, potem na bestię, a jego wnętrzności wypełnił czysty gniew. Część krwi zlizał nie spuszczając przeciwnika z oczu, resztę rozmazał na twarzy i chwycił katanę oburącz. W tej chwili miał dosyć kidou... przekonał się, że w przypadku tych stworów nie jest to pewna broń, a pomyłka może skończyć się śmiercią. Przelał większą ilość swojego reiatsu do rąk i powolnym krokiem skierował naprzód. Był świadom, że jego energia się kończy dlatego też w pełni skupił się na walce, liczyła się tylko ona, liczył się on, bestia oraz miecz, który prowadzony wewnętrznym gniewem z pewnością zyskał na sile.

Stwór ponownie zaszarżował, ale tym razem zatrzymał się w połowie i wyzwolił skumulowane w ukryciu Cero. Szkarłatny promień leciał wprost na shinigami, przecinając powietrze z charakterystycznym dźwiękiem.

Kiedy później zastanawiał się nad tym co się stało tylko jedna myśl przyszła mu do głowy "Znowu ona..."

Cero nieubłaganie leciało w kierunku shinigami, którego ręce jakby poruszyły się same. Palce mocniej zacisnęły się na rękojeści katany, które przestała nią być. W swych dłoniach trzymał groźnie wyglądającą kosę.


Jedno jej uderzenie rozcięło promień energii na dwie części, które minęły Shihase nie wyrządzając mu najmniejszej krzywdy. Nie było żadnych zimnych spojrzeń czy pozowania, zanim stwór zdążył się ruszyć shinigami był już przy nim. Kiedy na ciało stwora padało potężne koszące uderzenie okolicę przeszył jakby... głośny wrzask lub świst, jakby prawdziwa banshee dała o sobie znać.

Nim bestia zamieniła się w czarną maź kolejne cięcia spadły na jej ciało. Cięcia zupełnie niepotrzebne... chyba, że ktoś lubił się bawić. Po przeciwniku zostało wiele różnej wielkości plam, a Shihase klęczał w tym "morzu" patrząc na swoją katanę, która wróciła do normalności. Dyszał i patrzył otępiałym wzrokiem.

- Nieźle... -uśmiechnął się wrednie-

Gdy jednak spojrzał w górę, jego euforia zniknęła. Prosto na niego leciały trzy kolejne bestie, a on nie mógł się ruszyć...
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 20-03-2010 o 12:32.
Bronthion jest offline  
Stary 20-03-2010, 00:00   #39
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Na polanie przez pewien czas nic się nie pojawiało, a martwą ciszę przerywał tylko wiatr kołyszący długimi źdźbłami trawy. W pewnym momencie gwałtowniejszy podmuch uderzył w twarz Suiren i na polance pojawiła się jedna z bestii. Stanęła na przeciwko Shinigami, świdrując ją spojrzeniem swych płonących oczu.
- Sam ? Nie zbyt rozsądnie...- uśmiechnęła się lekko.- Yurase, Dosei ! - ponownie wykrzyczała komendę ku rękojeści zanpakuto, a ostrze widocznie zadrżało. Ugięła lekko nogi, szykując się do użycia shunpo.
Bestia przymrużyła oczy i napięła wszystkie mięśnie, przygotowując się do skoku.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8QbG1SDnJco[/MEDIA]
- No.. Czekasz na zaproszenie łajzo ! Koi ! - szarpnęła lekko ciałem, fałszując próbę szarży.
Stwór zadrżał, ale nie wykonał żadnego większego ruchu. Po chwili przymrużył oczy, które wyglądały teraz jak dwie złote szpary. Paszczę stwora wygiął złośliwy uśmiech. Zza pleców shinigami bezszelestnie i z zawrotną prędkością pędziły dwie bestie.
Suiren odwróciła lekko głowę, kątem oka sprawdzając sytuację. Nie zwykła wykonywać żadnych niepotrzebnych ruchów. Te zdradzają przeciwnikowi zbyt wiele o umiejętnościach. Jej umysł wpadł w ciąg kalkulacji, tworzenia planów ... Wszystko to trwało zaledwie ułamek sekundy. Jeśli ruszy do ataku na stwora przed nią, dwa pozostałe z łatwością ranią ją od tyłu. Jeśli ruszy na nich, będzie jej ciężej walczyć z dwójką przeciwników, co da niewiele mniejsze szanse na atak samotnikowi przed nią.
Wykonała błyskawiczny obrót na pięcie, oraz zamachnęła się. Wszystko w odpowiednim momencie. Zdawałoby się, że tnie w powietrze, i to w dodatku bardzo nisko. Z miecza wydobył się jednak potężny strumień energii, krusząc ziemię i wyrzucając jej wielkie kawały w kierunku pędzących bestii. Były na tyle duże , by utrudniać manewrowanie pomiędzy nimi większej istocie. Jednak drobna Suiren , przy użyciu Shunpo z łatwością przeciskała się pomiędzy nimi z błyskawicznym tempem.
Bestie niczym jeden organizm skoczyły w górę, ponad nadlatujące odłamki. Otworzyły swoje paszcze z charakterystycznym dźwiękiem uwalniając zabójcze Cero.
"Żeby to jasna cholera !" ... Zaklęła w myślach. Widocznie źle wymierzyła moment. Bestie zdołały uniknąć nawałnicy , jaką chciała im zafundować. W powietrzu byli jednak poza jej zasięgiem.. W tej sytuacji przynajmniej. Szybko odbiła się nogami od jednego z szybujących głazów. Użyła całej siły, by jak najszybciej wydostać się z pola rażenia Cero. Kątem oka zbadała co robi ich kolega, który został za jej plecami.
- Bakudou Nanajiugo ! Gochuu Tekan ! - dalej szybując w bezpiecznym kierunku , skierowała swoje ramię w jego kierunku. Wzdłuż ręki prześlizgnęły się dwa lśniące pasma, wystrzeliwując w kierunku stwora.
Bestii już jednak nie było tam, gdzie celowała Suiren. Gdy się zorientowała co jest grane, na jej lewym udzie pojawiły się obficie krwawiące cięcia. To pierwsza bestia, która podążała za nią od momentu wykorzystania umiejętności zanpakutou zaatakowała z zaskoczenia.
W końcu zakończyła lot, lądując w przysiadzie i błyskawicznie obracając się w kierunku przeciwnika. Przelotnie zerknęła na miecz. Nie potrafiła okiełznać całej jego potęgi... Gdyby teraz ją wykorzystała... "Nie". Bestia na jej szczęście zatrzymała się niecałe pięć metrów od niej. Wykorzystała moment , w którym potężne cera rozbiły się od ziemię z potężnym hukiem. Przy użyciu Shunpo przeniosła się prosto przed bestię. NA tyle blisko by opuszkami palców wyciągniętego ramienia, niemal dotknąć jej czoła.
- Hadou Yon. Byakuren !
Ciało bestii rozbryzgło się niczym bańka atramentu, pokrywając czarną mazią wszystko co było w jej pobliżu. Suiren, która była najbliżej opadła na ziemię. Dziwna substancja skutecznie ją unieruchomiała, dając pozostałej dwójce stworów okazję do zaatakowania. Stwory wylądowały zręcznie na ziemi i zręcznymi manewrami znalazły się za falą odłamków. Gdy były tuż przed Suiren, jedna z nich skoczyła na dziewczynę, pragnąc ją rozszarpać swymi potężnymi łapami.
Fujikage zacisnęła w panice dłoń na rękojeści z przeraźliwą siłą.
- Yabure ! Dosei !- jej przeraźliwy krzyk przeszedł po całej polanie. Miecz wydał z siebie potężny i wysoki , metaliczny dźwięk. Ułamek sekundy później wokół dziewczyny rozeszła się fala uderzeniowa. Kształtem, działaniem przypominająca powstające na wodzie fale, po rzuceniu kamieniem. Energia wstrząsu była tak potężna, iż wyrywała kawałki ziemi. Ogarnęła całą polanę, ogołacając ją z trawy do gołej ziemi. Pobliskie drzewa ugięły się również, tracą liście. Prócz krzyku, wszędzie słyszeć się dało odgłosy trzeszczących konarów jak i łamanych gałęzi.
Gdy tylko fala uderzeniowa ustała, bestie upadły kilkanaście metrów dalej, poćwiartowane na kawałki. Jednak z ich łap, gdzie lśnił tajemniczy symbol sączyło się światło. Po chwili z rany wydobyła się kleista maź i w fioletowym lśnieniu przybrały na powrót postać potworów. Charczały i warczały gniewnie. Jedna z nich zawyła i ze wściekłością ruszyła do ataku, podczas gdy druga na ugiętych łapach zbliżała się do Suiren.
Suiren podniosła się z ziemi. Czuła ból w całym ciele, szczególnie w dłoniach. Te były już mocno sfatygowane przez używanie silnych ataków miecza. "Zostało mi tylko to..."Pomyślała, przyglądając się bestią swoimi szarymi oczami. Zagryzła lekko wargę , wykonując powolny ruch mieczem w powietrzu.
- Ankoku Oto no hassen kiri* - nagle ramię , w którym dzierżyła miecz zaczęło poruszać się z niewyobrażalną prędkością, wykonując jednocześnie cięcia. Przez cały czas dziewczyna wydawała z siebie, krótkie, regularne dźwięki. Wibracje cząsteczek powietrza, właściwie niedostrzegalna dla oka, z prędkością dźwięku ruszyły w kierunku bestii. Przenikały ich ciała , raniąc najpierw wnętrzności, później rozcinając je od środka na kawałki.
- Shinasai ! - wykrzyknęła, wyrzucając przed siebie ostatnie, najpotężniejsze cięcie. Pędząc , rozrywało ziemię nad , którą mknęło.
*Osiem tysięcy cięć dźwięków ciemności.
Na ciałach stworów powstało tysiące drobnych cięć, jednemu odcięły one całe lewe ramię, a drugiemu nogę. Bestia bez ręki z rykiem wściekłości zaszarżowała na Suiren celując w nią swymi rogami. Druga bestia opadła na ziemię i zaskowyczała. Po chwili z ich ran wydobyło się fioletowe światło, regenerując ich ciała. Pierwsze bestia natarła lewą łapą na twarz Suiren.
Większość posłanych przez kobietę cieć okazała się niecelna. Nie potrafiła jeszcze zapanować nad tą techniką w odpowiedni sposób, przez co większość ciosów raniła kolejne drzewa. Również siła pozostawiała jeszcze wiele do życzenia.
Suiren oczekiwała ataku niewzruszona. Przez maź pokrywającą jej ciało nie była w stanie wykonać większego ruchu, próbując uniknąć ciosu. Postanowiła zatem kontratakować.
- Saaa ! - warknęła, wprawiając ostre w ponowne wibracje. Czuła jak całe ramię płonie żywym ogniem. Zdołała jednak pchnąć rękojeść w dół, unosząc tym samym ostrze, którym chciała przebić dłoń zaopatrzoną w symbol. Wiedziała, że ostrze wprawione w śmiercionośny trans , nawet jeśli choćby lekko dotknie ręki, rozszarpie ją jak stado wygłodniałych psów.
Stwór wykazał się zwinnością. Przed ostrzem obronił się nogą, którą po chwili utracił. Zdołał jednak zrobić paskudne rozcięcie powyżej piersi Suiren. Skowyczący potwór odleciał do tyłu. Rękę miał już zregenerowaną, a po chwili poczęła odnawiać się jego noga. Drugi stwór tymczasem wybiegł przed rannego kolegę i wyskoczył do przodu, aby przygnieść przeciwnika swoim ciężarem.
Suiren wykonała niewielki, acz szybki unik przy pomocy Shunpo. Wysunęła miecz w bok, tak by wykorzystać pęd stwora. Wycelowała ostrzem w jego dłoń, które miało przeszyć dłoń dalej, aż przez cała długość ramienia.
Ręka stwora przeleciała jednak ponad zasięgiem ostrza. Gdy wylądował machnął silnym ogonem, uderzając w Suiren z wielką siłą. Dziewczyna odleciała o dobre kilka metrów do tyłu. Gdy się otrząsnęła zobaczyła szarżującą na nią bestię, która pochyliła nisko głowę, wysuwając rogi.
Niemal w akcie desperacji wyrzuciła przed siebie ramię.
- Bakudou Nanajiugo ! Gochuu Tekan ! - Wzdłuż ręki prześlizgnęły się dwa lśniące pasma, wystrzeliwując w kierunku stwora.
Magia wiążąca pochwyciła stwora i skutecznie go unieruchomiła. Cielsko bestii runęło na ziemię.
Nie zmieniając pozy, kontynuowała atak przy użyciu Kidou
- Hadou Sanjiuichi ! Shakkuhou ! - niewielki pocisk wystrzelił w kierunku bestii. Suiren z precyzją wycelowała w jej łapsko.
Łapa potwora zniknęła w wybuchu, a jego ciało po chwili stopniało i wyparowało. Przez wykorzystanie swojej koncentracji, Suiren straciła z oczu pozostałą bestię, która teraz uwolniła szybkie i szerokie Cero, spopielające wszystko w swoim zasięgu. Kidou które użyła dziewczyna znacząco uszczupliło zapas jej reiatsu, także Shunpo nie mogło jej teraz pomóc.
Dziewczyna wywinęła mieczem nad głową, obracając je ostrzem w dół. Stal zagłębiła się ostrą krawędzią na zewnątrz , tuż przed nią.
- Yuraseee ! Dosei ! - ziemia zadrżała, a następnie wielkimi fragmentami pofrunęła w powietrze. Ogromny obłok energii skumulował się tuż przed dziewczyną, tym razem dojść powolnie zmierzając na starcie z energią cero. Przez cały czas , Suiren nie przerywała swojego bojowego okrzyku, tym samym zwiększając wibrację ostrza , tworzącego teraz ogromne pokłady destrukcyjnej energii.
Cero było szybkie i potężne. Przy zetknięciu walczyło z energią Suiren i wygrało. Odłamki ziemi w fali uderzeniowej zostały zwrócone do Shinigami. Przelatujące kamienie i gałęzie odznaczyły się na jej ciele wieloma głębokimi i płytszymi nacięciami, z których obficie sączyła się ciepła krew. gdy tylko ostatnie odłamki były za jej plecami, centymetr przed twarzą Suiren pojawiła się paszcza potwora, wykrzywiona szyderczym uśmiechem. Chwilę potem dziewczyna odskoczyła do tyłu łapiąc się z brzuch, głęboko zraniony szponami bestii. Uśmiech z twarzy stwora zniknął w momencie kiedy bestia spojrzała na swoją łapę. Tam gdzie lśnił tajemniczy symbol tkwiła katana Suiren. Potwór powoli rozpłynął się w powietrzu...

Ramię , w którym dzierżyła klingę bezwładnie zwisało wzdłuż jej ciała. Czuła w nim niesamowity ból, sprawiający , że reszta ran na jej ciele zdawała się zaledwie draśnięciami.
Obraz przed jej oczami raz to się rozmywał, to nabierał na nowo ostrości. Powolnym, trupim krokiem ruszyła w kierunku zanpakuto. Okolica nie przypominała miejsca walki shinigami i pustych... A raczej dwóch armii. Wypalone w ziemi leje, porozrywana ziemia, pocięte, powyrywane bądź to połamane drzewa. Sama polana zamieniła się w piaszczystą pustynie.
- Co za upokorzenie... - mruknęła pod nosem maszerując przed siebie. Teraz zastanawiała się tylko nad jednym - Gdzie popełniła błąd ? Odpowiedź zdawała się jasna - nie doceniła i wybrała złe miejsce do walki. Powinna wykorzystać las, do walki zaczepnej... Choć z drugiej strony moce Dosei'a szybko pozbawiłyby jej tej osłony.
Spróbowała się pochylić, wyciągając dłoń po miecz... Zwyczajnie jednak padła na twarz tuż obok niego.
- Co za upokorzenie... Pozwólcie mi tutaj zdechnąć... Byle żebym nie musiała patrzeć jej w twarz... I im w twarz... - powoli przesunęła dłonią po ziemi, zatrzymując ją na wysokości oczu.
- Czerwona... W czym jest gorsza ?- z wysiłkiem chwyciła za rękojeść zanpakuto. Zaciskając na niej dłoń, straciła przytomność.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 20-03-2010, 11:39   #40
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Wszyscy rozgościli się w domu. Yuki jednak postanowił zbadać okoliczne Reiatsu. Wiedział , że nie może obijać się tak jak zawsze. Nie na tej misji. Zostawiając wszystkich w salonie , który był ładnie udekorowany i w którym znajdowało się dużo rzeczy , których on nie znał , uznał , że jest nawet ładny. Przysiągł sobie iż w wolnej chwili postanowi wypróbować osiągnięcia ludzkości. Skierował się do wolnego pokoju obok. Była to prawdopodobnie sypialnia. Duże łóżko na środku pokoju potwierdziłoby jego stwierdzenie każdemu. Dodatkowo pokój był ozdobiony jakimiś zdjęciami. Jak widać , nawet Shinigami w świecie ludzi mieli swoje własne domy. Dwie małe szafeczki obok łóżka po obu stronach. Postanowił nie zaglądać do środka. Zegar tykał na ścianie. Był to okrągły spory zegar z rażącymi w oczy żółtymi wskazówkami.

Yuki zamknął drzwi na klucz który był w drzwiach i usiadł na łóżku. Siadł po turecku i ręce złożył w pieczęć , która pozwoliła mu się lepiej skupiać. Powoli zamknął oczy...

Mocne odepchnięcie w jego myślach. W całym pokoju pojawiły się wstęgi reiatsu. Były to wstęgi wszystkich osób , które są lepiej uwarunkowane duchowo. Nie szukał byle kogo , gdyż natłok wstąg mógłby go w najgorszym wypadku udusić. Powoli sprawdzał do kogo należą poszczególne nici. W większości byli to albo patrolujący shinigami , albo ludzie z zdolnością do wykrywania duchów lub Bogów Śmierci. Zajęło mu trochę czasu sprawdzenie wszystkiego dokładnie. Rzeczą , która go zaciekawiła była forma terenu. Lasy nieopodal miasta i duża ludność. Szkoła w centrum od której biło wolnymi duszami. W pewnym momencie wykrył także pustego. Był to standardowy mały pusty , którym w niedługim czasie zajmą się inni. Dużo dusz znalazł także w szpitalu. W większości były to zagubione małe duszyczki chociaż trafiła się także jedna większa. Tak jak przypuścił , nie wykrywał już dłużej pustego na którego natrafił się wcześniej. Teraz miał przyjrzeć się następnemu większemu skupisku ludzi , lecz zaciekawiła go aktywność duchowa przy lesie. Przeniósł tam swoje myśli i ....

Yuki otworzył oczy i złapał się za gardło. Z jego ust leciała ślina , a ten stał nieruchomo próbując złapać oddech.
Coż za silne reiatsu! Cholera. Spokojnie. Oddech.
Jego gałki oczne wytężyły się , źrenice powiększyły. Jeszcze chwila i umarłby z powodu uduszenia , jednak w ostatniej chwili zapanował nad przytłaczającym reiatsu.
Wchodząc w stan aktywności duchowej , użytkownik jest dużo bardziej podatny na "wybuchy reiatsu" co może skutkować dłuższym przyduszeniem lub sparaliżowaniem. Pomału doszedł do siebie i wyrównał oddech. Usłyszał ryk przed domem. Wstał i wyszedł z pokoju. Wszystko było rozrzucone na boki , jakby przeszła tędy fala tornado. Z jego obserwacji wynikało , że jego towarzysze opuścili to miejsce w trybie nagłym. Również (co do niego nie podobne) WYBIEGŁ przed dom. Znalazł się przez chwilę w środku walki. Zauważył shinigami , który kierował ich w świecie ludzkim oraz Muiro. Nie mógł dostrzec dziewczyn. Przez chwilę spróbował wyłapać ich fale duchowe ale niestety nie mógł. Patrzył jak Muiro i Shinigami próbują stawić czoła przeciwnikowi.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=rNVCD1dsnJI[/media]

Spojrzał w niebo. Było bezchmurne. Jak na razie nie zanosiło się ani na deszcz ani na inne zaburzenia pogody. Anomalie jakie prawdopodobnie będą wywołane po dzisiejszym starciu nie pozwolą zachować kształtu terenu. Nie znał siły przeciwników ani jej liczby. Stał i patrzył się w niebo.
Pierwsza poważniejsza walka. Tym razem nie będę mógł się obijać i zwalić wszystkiego na resztę...Czyż bycie odpowiedzialnym za życie innych , nie jest rzeczą przytłaczającą? Czy niewiedza to błogosławieństwo? Czy inni ludzie wiedzą , za co my walczymy? Za byt? Za ich szczęście i prawo do życia?
Skończył patrzyć w niebo i jeszcze raz zobaczył zmagania shinigami z potworami. Nie byli to puści. Tego był pewny na 100%. Jaką strategie trzeba będzie obrać? Z czego ich zaatakować? Jednego był pewny stojąc na środku i nic nie robiąc , nie pomoże nikomu. Jedyny z całej ekipy znał się na medyce (nie perfekcyjnie , ale coś umiał) i potrafił świetnie wykrywać reiatsu. Każdy był dobrany pod innym względem. Sami nie wygrają. Trzeba działać drużynowo.

Nagle zniknął. Przy pomocy shunpo przeniósł się w strone lasu. Szybkimi odbiciami przenosił się co ileś metrów przed siebie. Ten , kto znał Yukiego , nigdy by nie przypuścił , że umie tak szybko się poruszać. Jego shunpo było na bardzo zaawansowanym poziomie. W końcu opierało się na reyroku. W drodze skupił się i wyłapał pierwszą nić. Należała do Sory. Mocno złapał ją i pociągnął do siebie wyrywając z innych. Teraz skakał trzymając ją w ręku. Nić zaczęła słabnąć. Wiedział co to znaczy. Przyśpieszył tępa. Był od niej jeszcze kawałek. Z daleka widział osuwającą się dzieczynę na drzewie. Poczuł , że nie są sami. Za nim biegł pościg. Jeden z tych potworów siedział mu na ogonie. Zdziwił się , że są takie szybkie. Mocnym odepchnięciem wyskoczył do góry i przyłożył ręce do boku , tak jakby formował kulę.
- Hadou no 65. : Dokikokoro (pol. Gniew Serca)
Nagle czerwony , oślepiający kolor w jego rękach zaczął próbować się wydostać. Yuki wyciągnął ręce i wystrzylił zkumulowane reiatsu. Siła go nie była porównywalna do siły kidou innych. On za każdym razem kumulował prawie całą energie. Przypominający cero długi gruby promień czerwonego kidou uderzył w ziemię. Domyślał się , że nie trafił przeciwnika. Jednak być może go odstraszył.
Wylądował na ziemi i odwrócił się w stronę Sory.

Yuki usłyszał ryk i kiedy odwrócił się do tyłu poczuł na swoim boku dotkliwą ranę. To bestia, która uniknęła jego kidou zdołała podejść chłopaka od tyłu. Yuki zatoczył się trochę do tyłu, a bestia cięła po raz kolejny.
Szybko złapał się za bok lewą ręką , w prawej miał już skumulowaną energię.
- Hadou no 33. Soukatsui. - powiedział wypalając przed siebie.
Stwór uderzył łapą w lewy bark Yukiego, po czym odleciał do tyłu w błękitnym świetle wybuchu. A tułowiu bestii pojawiła się wielka dziura, która w fioletowej poświacie zaczęła się szybko regenerować. Bestia stanęła na chwiejących się nogach, zawyła i skoczyła przed siebie z otwartą paszczą, w której znajdowało się wiele ostrych, groźnie wyglądających kłów.
Miał już dwie rany.
Szybka regeneracja. W takim razie...
Pomyślał o Sorze. NIe może wiecznie walczyć.
Złapał oddech. Nagle ruszył na bestie. Prawą ręką zaczął machać obok pasa.
- Bakudou no 38. : Kyokanrosen. (Pol. Gigantyczna Lina)
Machnął ręką , a z jego dłoni błyszcząca lina reiatsu poszybowała w potwora. Zmierzała z dużą prędkością.
W połowie drogi nagle rozszerzyła się dwukrotnie sięgająć około 3 metrów średnicy.
Stwór zdołał odbić się od ziemi i przelecieć nad liną. WYlądował lekko na ziemi wyprowadzając kolejne cięcie.
Yuki schylił się nad ręką dzięki czemu miał odsłonięty cały tułów bestii. Przyłożył rękę i wypowiedział :
- Hadou no 33 : Soukatsui.
Z jego ręki wystrzeliła niebieska kula.
Bestia w samą porę ochyliła się na bok, dzięki czemu błękitny pocisk uderzył w drzewo, znacząc jego korę czarnym śladem ognia. Bestia w tej samej chwili wzięła zamach i wyprowadziła silny cios pięścią.
Przyjął cios na brzuch. Na chwile czuł tylko jak siła go wyrzuci do góry. Tak też się stało. Po uderzeniu wyleciał na pare metrów w tył , lądując na drzewie. Chwile go zamroczyło. Jednakże nie mógł teraz myśleć o przegranej. Nie w tym momencie.
Potwór widząc okazję do ataku pochylił się i zaszarżował na chłopaka, pragnąc przyszpilić go do drzewa swymi rogami.
Chłopak otrząsnął się ponownie i zauważył bestię. Szybko odbił się w ostatnim momencie tak , by ten wbił rogi w drzewo. Następnie stanął za nim i przyłożył mu rękę do pleców.
- Hadou no 33. : Soukatsui.
Magia znów wypaliła dziórę w korpusie stwora. Rozjuszona bestia gwałtownie się obróciła i machnęła z obrotu potężną łapą. Tymczasem światło które emanowało z symbolu znów rozpoczeło regenerację jej tkanek.
Zdążył zablokować jedynie część uderzenia ręką , które było równie dotkliwe jak tamto wcześniejsze. Odleciawszy na jakąś odległość musiał zmienić tryb walki. Nagle zaczął uciekać w inną stronę.
Bestia zdołała się wyswobodzić i skoczyła w jego kierunku.
Na to czekał. Szybkim ruchem wyjął miecz i z całym impetem wbił ostrzem w znak na jego łapie. Obserwował go już jakiś czas.
Przy wyjęciu jego katany z białej jak śnieg pochwy miecza , rozbłysnęło odbicie światła na ostrzu.
Yuki nigdy nie używał swojej katany. Walczył nią tylko w momencie gdy było to naprawdę koniecznie. Dlatego ostrze jest niemalże niezarysowane.
Ostrze katany przeszyło na wylot łapę bestii, przybijając ją do ziemi. Potwór zaskomlał, a jego ciało powoli rozpłynęło się niczym czarna smoła i po chwili wyparowało.
Nie czekając ani chwili wyjął katanę i schował ją z powrotem do pochwy. Na końcu rękojeści była zwisająca kulka na sznurku o kolorze niebieskim. Przy zabiciu zaświeciła się jedynie.
Szybkim skokiem wylądował przy Sorze.
- Słyszysz mnie? - zapytał. Brak reakcji.
Wziął ją na "barana" i szybkimi susami zaczął gonić do budynku. Nie wykrywał po drodze żadnych goniących go bestii. Gdy dotarł na pole bitwy przemknął obok nich i wpadł do domu. Otworzył drzwi do pokoju na piętrze i położył ją na łóżku. Jej szata była przesiąknięta krwią. Zanpaktou jej położył obok na ziemii. Zdjął strój zostawiając ją w bieliźnie. Rany wyglądały paskudnie.
- Cholera. Nie jestem w tym dobry.
Powiedział i przyłożył rękę do rany na boku , która wyglądała najgroźniej. Zamknął oczy i skoncentrował się. Musiał pozaszywać jej rany używając siły duchowej. Dla niego , specjalisty od destrukcji , było to ciężkie. Jednakże po jakimś czasie wszystkie jej rany zostały jako tako załatane. Nie traciła więcej krwi , przez co mogła się spokojnie regenerować. Przykrył ją pierzyną i zamknął drzwi. Następnie wybiegł przed dom , szykując się do następnej potyczki.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 20-03-2010 o 11:43.
BoYos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172