|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-04-2011, 23:10 | #141 |
Reputacja: 1 | -Po pierwsze dzięki Czarny, tyłek mi ratujesz. -Nie ma sprawy Jerycho Frank, bo tak miał na imię, przybił z Jerychem "żółwika". Znali się już od dłuższego czasu. Ostatnio nie mieli kontaktu. Odkąd półPolak skończył porachunki z tymi co uciukali mu mamuśkę. -Chcesz piwa? -Jasne -Zico! Nie kurwa, nie Zico tylko Davy! Przynieś no dwa AmberRocki! Wysoki mulat pokręcił trochę nosem, ale bez słowa wykonał polecenie -Dzięki... i dziękuję- podziękował najpierw Czarnemu, potem Davyemu. Frank wyciągnął z kieszeni otwieracz i zerwał kapsel ze swej butelki i już chciał podać Jerycho gdy zobaczył, że ten właśnie wypluwa swój na rękę i chowa do kieszeni. -Zęby ci kiedyś pójdą od tego -Terefere... od 5 lat to powtarzasz -Więc w końcu co u Ciebie? Przed czym tak spierniczasz? -To długa historia... -Mamy czas. -No dobra... - i opowiedział wszystko, ze szczegółami, nawet o tym jak koledzy... znaczy Ray i bydło, wzięli na poważnie żart o oddaniu prochów policji. -No i tyle... przesrane. A Chciałem normalnie pożyć... -Źle, źle, źle... Lepiej by nie dowiedzieli się, że kropnęliście gliniarzy. Pocisku półplastycznego nie dopasują do konkretnej lufy. To podobno jeden z powodów dla których konwencja ich zabrania. Daj mi je. Pozbędę się tego. A wiesz co? Najlepiej oddaj tego desert eagla. Dostaniesz coś w zastępstwo, a twoja spluwa przeleży pół roku u mnie w piwnicy i potem ci oddam. Tak najbezpieczniej. Jerycho sięgnął pod bluzę i wyciągną swą Syrenkę. Nonszalanckim gestem wyciągnął magazynek i jeden pozostały w komorze pocisk. Wcisnął go spowrotem do magazynka. Ale wahał się czy oddać swoją spluwę -Wiesz, że jestem do niej przywiązany? -Jakiej "jej", jeśli już to TEGO desert eagla -Nazwałem ją Syrenka. W Warszawie mamy taką. Dla tego ona. Dobra, bierz. Tylko dbaj o nią... -Jerycho... to tylko spluwa. Ale jak chcesz. Jaką sobie życzysz w zamian? Desert Eagla nie mam. Wybacz, ale jednak niewielu ma twoją krzepę. Wiesz... dostaniesz Five&seveN'a, dorzucę ci jeszcze tłumik. Wierz mi, to wyjdzie ci najlepiej -Dobra. I tak nic jej nie zastąpi. -Zaczynam się o ciebie martwić. Choć piwo żłopiesz jak należy. Więc w porządku z tobą. Jakie masz plany na przyszłość? -Nie wiem. Muszę pomyśleć. Roboczo to Meksyk, lub Kanada. Potem do Europy i stopem do Polski. Tylko potrzebuję dokumentów które wystarczą by przekroczyć granicę.. -Rozumiem. Wiesz. To wymaga znacznie więcej. Trza by ruszyć wtyki w urzędzie miasta. To zajmie ze 3 dni. -Dzięki. Jak mogę się odwdzięczyć? -Aj, chłopie. Nie przejmuj się tym. -Nalegam. Ryzykujesz dla mnie i zadajesz sobie sporo trudu, z powodu takiego, że ja wdepłem w gówno -Wiesz... przydałby mi się ktoś o twoich umiejętnościach. -Dzięki. Mów. -Za dwa dni jest zorganizowany mały turniej. Nielegalne walki. Nie śmiem wystawić nikogo z moich chłopców. Znają się na mordobiciu wystarczająco by wlać jakimś menelom co naprzykrzają się ludziom pod naszą ochroną, ale gdybyś wygrał w moim imieniu to byłby dla nas obojga spory prestiż. Jako, że ja płace wpisowe, to ewentualną wygraną byśmy się podzielili jeden do trzech. Wyszło by koło 5 tysięcy dla ciebie, ale wiele zależy od zakładów, nie licząc tego co sam bym na ciebie postawił. Jesteś zainteresowany? -To jakieś duże zawody? -Nie... skądże. Raczej rozrywka pomniejszych gangów. Stąd stosunkowo niewielkie kwoty. To swego rodzaju eliminacje. Jak się to wygra, to można się wkręcić do Ogarów Krwi, po nich do Nocnych Cieni a na koniec do mistrzostw. Wtedy wygrane sięgają setek tysięcy. -Hmm... wchodzę w to. Forsa zawsze się przyda. Czarny się uśmiechnął i przybili na podsumowanie. -W sumie jak ci się spodoba to jeśli wygrasz za trzy tygodnie są właśnie Ogary Krwi. Tam wygrana jest ponad 10krotnie wyższa. -Wybacz Czarny, wtedy będę już daleko. Nie chcę kusić losu. -Zawsze możesz przyjechać. Organizatorzy przykładają starań przy obiecujących wojownikach. Na każdym walczącym zarabiają na prawdę grubą forsę. -Kto to w ogóle organizuje? -A cholera tam wie. Jak chcesz mogę się dowiedzieć. -A tam. Dobra, dwa dni mówisz? Powinienem być już w stanie przyzwoicie walczyć. -Do tego czasu będziesz mieszkać tutaj. Najlepiej by było byś trzymał się zdala od okien. Tak na wszelki wypadek. -Ta. Dzięki. Skoro mam tu zostać miałbym jeszcze kilka próśb. -Ta? -Raz. Przydałby się jakiś dobry chirurg. Nie ufam kolesiowi co mnie pozszywał. Poza tym nie znam się za bardzo na opatrunkach i tym podobnych, a zostałem postrzelony. W im lepszym stanie będzie dziura po kuli tym lepiej będę walczył. -Jasne, to proste. Mamy prywatnego lekarza trzy przecznice stąd. Jutro cię obejrzy. -Dzięki. Drugie to przydała by się nowa karta do komórki. Ta...- wyciągną swój telefon, wyciągnął z niego kartę i złamał- Jest spalona. -Rozumiem. To też żaden problem. Coś jeszcze? -Nie. O więcej już nie mam prawa prosić. I tak wiele dla mnie robisz. -Dajże spokój wielkoludzie. Jesteśmy przyjaciółmi. Choć ostatnio się nie odzywałeś, to jednak miałeś powód. Strata zawsze zostawia na nas ślad i każdy inaczej to znosi.- PółPolak po prostu się uśmiechnął "dziękująco" widząc, że Frank rozumie jego sytuację. -No właśnie. Nie pogniewasz się jak ci powiem, że kazałem wypieprzyć twoje stare ciuchy? -Nie- pokręcił głową- były zdziebko brudne. Choć ja bym je spalił -Ty wiesz jak by śmierdziało? Czułeś kiedyś płonące gówno? -Punkt dla ciebie. -Dobra. Poczekaj tu a ja zajmę się pokojem dla ciebie... No i się zajął. Powydawał polecenia i już godzinę potem, po wspólnej kolacji (wspólnej bo Frank uważał, że to dobry sposób na zacieśnienie więzi. Był to mały gang, każdy każdego znał i w większości lubił. Więzi przyjaźni są bardzo ważne gdy nie chce się utrzymywać dyscypliny za pomocą strachu) leżał już w łóżku a na nim okrakiem siedziała Nadia rozmasowując zbolałe plecy z użyciem lawendowego olejku do masażu. Ostatnio edytowane przez Arvelus : 04-05-2011 o 20:10. |
04-05-2011, 22:10 | #142 |
Reputacja: 1 | "A więc podsumujny wczorajszy dzień. Napad na bank, gdzie byli Jack i Irma Nastepnie spotkanie u Jerycha, gdzie byłem ja, gospodarz, Fabio, Jck i Irma Strzelanina z Fabiem, który chciał zgarnąć prochy wraz ze swoimi kumplami. Ja z Jerychem uciekaliśmy przez dach, Fabia zatrzymała bodajże policja. Spotkanie z dresami, potem zastrzelenie policjantów i ucieczka w strumieniach gówna. Naprawdę przyjemnie. Obrabowanie przez ginekologa. Milusio, wrobienie Fabia w napad na bank. A może naprawdę to on go obrabował? Nieważne. A Irma i Jack, japońce ich dorwały, w takim razie na razie żyjemy ja, Jerycho i ten zasrany makaroniarz. Część prochów mają chyba japońce, część zaginęła w akcji. Tak więc mamy jak na razie trzy problemy: Japońce, Włosi i Policja." Wyłączył radio, woda na kawę właśnie się zagotowała. Zalał i włączył telewizor, przełączając na całodobowy program informacyjny. Ci tam mają chyba gorączkę sobotniej nocy. 7 trupów jednego dnia, w tym dwóch policjantów. Opadł na fotel, w tym momencie prezenterka oddała głos dziennikarzowi, który znajdował się w jakimś magazynie. Kamerzysta przybliżył obraz, także Ray widział to, co znajdowało się w magazynie na podłodze. Dużó plam krwi, niektóre rozmazane, jakby ktoś kogoś ciągnął po ziemi. Do tego mnóstwo łusek. Wszystko oczywiście obrysowane kredą. W oczy rzuciła mu się jedna rzecz: Zapalniczka. A dokładniej TA zapalniczka, którą wciągle bawiłą się Irma. Teraz będzie kurzyć sie w policyjnym magazynie. Zrobiło mu się smuno. Nawet jego, żołnierza strzelającego często i gęsto, widzącego śmierć prawie codziennie. Nawet jego to poruszyło. "Kto będzie następny. Ja?" -Tak trzeba uciekać - łyknął kawy - i to jak najszybciej. Prochów nie ma, trudno nie przyleciałem tutaj żeby się nimi bawić. Policja, mafie i gangi? To jest dla mnie za dużo. Choć z drugiej strony, siędzę w tym po uszy. Nie wyjdę z tego. Do wojska? Sprawdzą mnie wydalą do kraju i gówno będę miał z tego. Niestety. Czyli zmiana danych osobowych. Tak, to mi pozostaje. I ucieczka, wyjazd do innego miasta. Może do San Fierro? Nie, zostawię to na później muszę rozwiązać ten cholerny problem. A najlepiej dorwac tego cholernego Włocha. Ray poszedł do łazienki, wziął przy okazji apteczkę. Łyknłą dwie tabletki od doktorka i zaczął odwijać bandaż od doktorka. Gaza lekko przywarła do szwów, musiął w kilku miejscach odrywać. Bolało. Następnie przemył to wszystko wodą, nie chciał paradowac przez nastepny dzień z bandażem na głowie, to zbyt rzucąło by się w oczy. Tak samo z zakrwawionymi włosami, które znalazły się w okolicy rany. Te ten przemył, delikatnie rozłązzając sklejone włosy. Rana, długa i wąska, biegła prawie poziomo. Była stosunkowo długa. Zawartość apteczki wysypał na półkę, odnalazł plaster, długi kawałek do odpowiednigo przycinania. Przyciął na odpowiednią długość, a także zwęził, dostosowując do rozmiaru rany. Przykleił, włosy częściowo zakryły plaster. -Ujdzie. I tak nie zamierzał nigdzie dzisiaj chodzic. Raczej, ostatnie wydarzenia wskazywały, że nie bedzie miał pewnie ani chwili spokoju.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 22-07-2011 o 23:26. |
04-05-2011, 23:51 | #143 |
Reputacja: 1 | Fabio zwrócił się do pielęgniarki: -Niechże pani coś zrobi, żeby ci policjanci jakoś za bardzo mnie nie męczyli, niech Pani powie, że po tych całych operacjach, znieczuleniach i innych cosiach nie można mnie męczyć. Fabio włożył w tą prośbę cały swój urok osobisty na jaki było go stać w takiej chwili... |
05-05-2011, 12:45 | #144 |
Reputacja: 1 | Ray Niedługo reportażu zadzwonił Frank. - Siemasz stary, najwyraźniej spodobaliście się doktorkowi, bo dzwonił i pytał o was. Jeden z jego klientów szukał ludzi do jakieś roboty. Przekręć do niego i weź swojego kumpla. Dorobicie trochę. Fabio Pielęgniarka popatrzyła na Fabia i wzruszyła ramionami. - I tak najpierw z doktorem muszą porozmawiać. Więc ma pan chwile czasu na dojście do siebie. Ale sadząc po funkcjonariuszu pod drzwiami i kajdankach raczej zależy im na dłuższej rozmowie. Gdy to mówiła otworzyły się drzwi i wszedł pielęgniarz. - Witam, ktoś zamawiał kaczkę? - Kim jesteś? – zdziwiła się pielęgniarka jej zdziwienie było tym większe, że pielęgniarz wyciągnął pistolet z tłumikiem. - Spierdoliłeś, kropnęli mojego kumpla przez ciebie, czas do piachu Tylko sekundy dzieliły Fabia od ostatecznej ucieczki przed gliniami… Jerycho Na lawendowym olejku się nie skończyło, a i reszta też była obolała i wymagała masarzu. Niestety sprawiło to, że Jerycho nie wyspał się. Pierwszym widokiem rano zamiast twarzy Nadii była gęba Czarnego. - Pobudka, mamy problem. Ktoś nam stuknął Dava i Romera. Podziurawili ich razem z bryką. Jak, kurwa sito. Jakieś dwaj skurwiele na motorach. |
07-05-2011, 10:56 | #145 |
Reputacja: 1 | "Ach ten Frank. Ten zawsze ma ciekwego pomysły i ciekawe znajomości." -Dobra dzięki, mam pytanie: masz może na stanie swojego sklepu magazynki do M9? Potrzebują dwa. A tak jeszcze się zapytam możesz załartwić nową lufę do Walthera P99? Też by się przydała. -Nie wiem, ale sprawdzę. W razie czego oddzwonię -Dobra dzięki. A tak w ogóle masz może amunicję? -Do dziewiątki? Jasne, jest tego kilka pudełek. -Dzięki, do zobaczenia. -Cześć. Zgasił telewizor, nie interesowały go kolejne afery z tą całą modernizacją jednego z nabrzeży. Otworzył szafę, spadła na niego lawina niezbyt dokładnie pooukładanych ciuchów. Oprócz bielizny wyciągnął jasne dżinsy, te wczorajsze trafiły do kosza na śmieci. Do tego kamizelka i skórzana kurtka. Ray wziął do ręki telefon jeszcze raz. Zadzwonił do Jerycha, chcąc poinformować go o robocie. Niestety bez skutecznie. -Przepraszamy, nie ma takiego numeru. "A więc zmienił numer tlefonu, wyrzucił kartę, albo coś takiego. Sprytne, tylko że w tym wypadku ja nie mogę się z nim skontaktować, tylko on ze mną." Wyszedł z domu, nie spotkał nikogo przy wyjściu z budynku. Przed wyjściem zajrzał jeszcze do walizeczki, gdzie włożył Berettę. Wyjał ją i włożył do kieszeni. magazynek włożył do kieszeni, włożony do broni za bardzo wystawał. Skierował się na południe, do Schottler. Nie chciał iść w na północ, do stacji metra. Musiałby wtedy przejść obok posterunku policji, co było troche ryzykowne. Wsiadł do autobusu jadącego do Bohan, nota bene na północ, ale przynajmniej nie przy komisariacie. W autobusie dostał sms-a od Franka: Magazynki mam, na lufę trzeba zaczekać i wyłożyć sporo kasy. Odpisał: Dobra, daj sobie spokój, będę niedługo u ciebie. Podróż zajęła mniej więcej 15 minut, na szczęście było już po porannym szczycie. I znowy te same elementy. Zapukał, Frank mu otworzył i razem weszli na piętro. -No nieźle oberwałeś - powiedział Frank na widok obandażowanej głowy przyjaciela. - doktorek się sprawdził? -Tak, tylko troche drogi. -Wiesz, interes musi się kręcić. Do tego to jest nielegalny interes, nieraz trzeba dać komuś w łape albo opłacić ochronę. -Dobra, dobra, masz te magazynki? -Tak, 30 dolców za sztukę. -trochę drogo.. -A co myślałeś, żed za darmo. W byle sklepie z bronią kupisz po 15 dolców... -Więc dlaczego u ciebie jest 30? -Ponieważ tamte magazynki są zgodne z ustawą o broni dla cywili, to znaczy, że mają pojemność 7 naboi. A jam te dla służb mundurowych, do których wchodzi 15 sztuk. -Dobra dawaj, a amunicja? -50 dolców za pudełko, w pudełku jest 100 sztuk. -Dobra, dawaj. -Wyłożył kasę, a Frank położył zamówione produkty. Ray od razu otworzył pudełko i załadował oba magazynki. jedne od razu wsadziłdo broni, przeładował. W jego berettcie najbardziej podobał mu się selektor ognia, przestawiający tryb ognia na ogień ciągły. Tak, to jest moc. - A tak poza tym, masz może jakieś znajomości w mieście? -Tak, a co, informacje? -Zgadza się, potrzebuję informacji. Chodzi o dwie sprawy. Pierwsza to jaka jest syuacja w Liberty City, czyli jaka jest sytuacja pomiędzy gangami, rodzinami etc. - Czyli co się dzieje? -Dokładnie. A druga informacja, jaką potrzebuję to to, co kto wie o zaginionej torbie z 10 kilogramai kosku. Podobno jest to bardzo palący problem. -Dobra, postaram się czegoś dowiedzieć. Ale nie wiem jakie będą rezultaty, moi znajomi nie są zbyt otwarci... -Dobra, to wystarczy. Po prostu widzę, że w mieście robi się coraz bardziej gorąco...
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-05-2011 o 21:07. |
10-05-2011, 16:22 | #146 |
Reputacja: 1 | - Pobudka, mamy problem. Ktoś nam stuknął Dava i Romera. Podziurawili ich razem z bryką. Jak, kurwa sito. Jakieś dwaj skurwiele na motorach. -Kto?- zapytał Jerycho zrywając się z łóżka i naciągając gacie na tyłek - Wyglądali na Hell Angels, ale pewności niema. I dlatego przychodzę do ciebie. Nas znają, ale ty... nowa twarz - wyciągnął komórkę, poklikał chwile i pokazał Jerycho - To jeden z tych kolesi, jeden ze smarkaczy zdążył go cyknąć komórką. Angelsi przesiadują w knajpie w Tudor i chciałbym byś tam zajrzał i zobaczył. Nas od razu poznają i rozróba gotowa, a nie chcę dymu jeśli nie mam pewności czy to oni. Mogę na ciebie liczyć? -Jeszcze pytasz? Jasna sprawa. Dobra, czyli ten kolo to na zdjęciu strzelał do twoich chłopców, ta? - Nie strzelał. Zajebał ich na śmierć, że o bryce nie wspomnę. -Dobra. Więc wyczajam kim jest ten koleś, potem skręcić mu kark. Jeśli należy do aniołków to im też skręcę karki. Czy masz bardziej subtelny plan? - Wiesz, podoba mi sie twój tok myślenia, ale jak zaczniesz skręcać im karki to na chuj się nada to, że papiery ci robię, a już dałem zaliczkę, bo cię stukną. Wywab, kolesia z knajpy. Musimy się dowiedzieć kto z nim był. A potem... potem policzymy się z resztą szmaciarzy. -Dobra, będziecie na mnie czekać czy sam mam go tu sprowadzić? - Nie będziemy znosić śmieci do domu. Doprowadź go do zaułka za knajpą tam go zawiniemy do bagażnika. -Dobra. Wiemy w ogóle cokolwiek o tym kolesiu? Ma rodzinę? Dziewczynę? Boi się pająków, albo jest pedałem? - Posrało cię? mamy tylko to zdjęcie na którym ubiera się jak jeden z Aniołów. Inaczej nie pieprzylibysmy się ze sprawdzaniem czy niema go w knajpie. -Dobra, nie było pytania. Dawaj tego Five&seVena z tłumikiem i lecę Dostał i spluwę, i tłumik, i nową kartę do telefonu. Najważniejsze numery miał zapisane i na karcie i telefonie, więc wciąż je miał. * * * -Dwie przecznice stąd jest ta knajpa. -Dobra, możesz na mnie liczyć. Jerycho schował spluwę w kaburze pod pachą i wyszedł z samochodu. Do knajpy wszedł jak gdyby nigdy nic. Podszedł do baru, zamówił piwo. Dopiero potem się rozejrzał. |
11-05-2011, 10:12 | #147 |
Reputacja: 1 | Jerycho Rozejrzał się i dotarło do niego, że lekko się wyróżnia. Raz, że był jedynym nie wyglądającym na motocyklistę a dwa… jedynym czarnym. No w połowie czarnym. Nie… Czarny by mu tego nie zrobił. A przynajmniej ostrzegłby go... Ray - Tak na już, to powiem, że koksu szukają wszyscy. Od dwóch tygodni Kolumbijczycy latają jak kot z pęcherzem za tym. Zrobiło się niebezpiecznie. Więc za bardzo konkretnych informacji nie wyciągnę. Ale zobaczę co się da zrobić. Chyba, że chcesz solidnie opłacić informatorów. - A co do rodzin to Chinole mają swoje interesy w China town, choć wychylają się stamtąd, rządzi nimi Wu Lee. Kubańce to Roberto Santiago z chłopakami. Niby trzymają z Kolumbijczykami, ale kto ich tam wie. Jakuza stoi na uboczu, ale dopiero co ścieli się z ruskimi. Na razi ejest zawieszenie broni. Kto się jeszcze liczy… Boccia – włoska rodzina, tradycyjna. Gadają o szacunku, wpieprzają makaron i zabijają bez mrugnięcia okiem. Szefuje im Paolo, Jego prawa ręka to jego brat Sal. Wredny skurwiel. I na koniec Swietłana „Caryca” Makarov. Wdowa po Jurim Makarovie, stuknęli go ze dwa lata temu. Suka wskoczyła w buty po mężu i dobrze się jej wiedzie. Niezła dupa, choć ci co ją ujeżdżali często kończą w betonowych butach. Jerycho Tam w rogu… trzech meksykańców, przy barze koleś wyglądający na indiańca. Nie jest źle… przynajmniej nie trafił do meliny fanatycznych rasistów. Rozglądał się dalej, w końcu we wnęce za załomem muru dostrzegł kilku Aniołów. Stąd nie widział dokładnie wszystkich. Było ich siedmiu, walili browar i o czymś gadali przyciszonymi głosami. Trzech siedziało pod sianą i żaden z nich nie przypominał kolesia ze zdjęcia, pozostała czwórka była odwrócona plecami do Jerycho. I by obejrzeć ich twarze musiał by zajrzeć na bezczelna. Chyba ze znajdzie jakiś inny sposób. |
12-05-2011, 20:38 | #148 |
Reputacja: 1 | "Kolumbijczycy?! Jeszcze ich brakowało!" -Dobra, dzięki. Jakbyś mógł się dowiedzieć, w jakich okolicznościach dowiedzieli się o tym wszyscy. Oraz jak Kolumbijczycy, jak się domyślam, zgubili ten towar. Tyle wystarczy. A, jeszcze jedno. Jakbys mógł sprawdzić, jakie powiązanie z tą torba ma Bocchia, jakbyś się dowiedział jeszcze czegoś o kimś o nazwisku Limbewiani. Mam kasę, więc jestem gotowy zapłacić. - Ale to bedzie troche kosztować, a do tego nie mogę zagwarantować niczego. To jest cholernie gruba sprawa, szczególnie że wszyscy się tym interesują. -Mam kasę, masz 5 stów na początek, potem jeszcze w razie czego dopłacę- wyłożył kilka banknotów, które Frank od razu zgarnął. -Ok, ale.... -I jeszcze ewentualnie, czy ktoś z policji może byc w to zamieszany. Nie chodzi mi o to, czy wydział narkotykowy prowadzi śłedztwo, bo to jest pewne, ale czy ktoś z LCPD nie będzie chciał odkroić kawałka z tego proszkowanego tortu...
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-05-2011 o 21:08. |
17-05-2011, 14:20 | #149 |
Reputacja: 1 | Jerycho sącząc piwo zastanawiał się jak to rozegrać. W końcu sięgnął do kieszeni i zaczął przeglądać komórkę. Latał po niej chaotycznie. Nie chodziło o coś konkretnego. To była tylko zasłona dymna. W pewnym momencie włączył dzwonek. Od razu go wyłączył i przyłożył komórkę do ucha -Poczekaj chwilkę- powiedział po polsku i odszedł na bok tak by nikt nie domyślił się, że tylko symuluje. Oczywiście tak się przypadkiem zdarzyło, że był niedaleko aniołków. Oparł się o ścianę i upił trochę piwa -Dobra, możemy rozmawiać- i zaczął nawijać po polsku. Starał się poskładać z tego logiczną całość na wypadek gdyby ktoś miał jakiś krewnych z Polski czy Czech, ale nie przykładał do tego wielkiej wagi. Tylko spoglądał kątem oka na siódemkę facetów jednak w ten sposób, że nie mogli się tego domyśleć. Jego "dialog" stawał się coraz bardziej żywy. W pewnym momencie zaczął prawie krzyczeć w udawanym gniewie chodząc w tą i wew tę. Nadał teatrzykowi pozory jakby była to rozmowa o pieniądzach. Ogólnie starał się zmusić odwróconą czwórkę by na niego spojrzała i dała mu okazję do rozpoznania strzelca |
17-05-2011, 23:30 | #150 |
Reputacja: 1 | Jerycho Szopka chyba odniosła skutek, chyba bo gdy zaczął się „kłócić” od kontuaru oderwał się jakiś bysior w czarnej koszulce ozdobionej napisem ochrona. - Mordę drzeć możesz na zewnątrz – popchnął Jerycho w kierunku drzwi. By nie wywalić się musiał się odwrócić. Akurat w momencie gdy jeden z „tajemniczych” Aniołów obejrzał się. Niestety koleś nie był podobny do zdjęcia. Reszty nie zdołał dojrzeć. – Masz jakiś problem? - Zapytał ochroniarz. Ray - Dobra, popytam się na mieście. Jak się dowiem zadzwonię. Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? |