|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-02-2008, 18:39 | #71 |
Reputacja: 1 | - Doti Stachowsky. Medyczka skąd się tu wzięłaś i czy wiesz, do molocha, gdzie właściwie jesteśmy. Poczym rozejrzała się po ciasnej klatce. W końcu niepomiernie zdenerwowana zawołała w ciemność. - Macie tylko chwilę, na uwolnienie jedynej w tym mieście medyczki. Jeśli nie chcecie mieć poważnych kłopotów z przeżyciem, no i swoim zdrowiem, jasne. Daję wam dziesięć minut, po tym czasie nie będę nawet z wami rozmawiał. Powtarzam chuje dziesięć minut. Poczym usiadła na podłodze. - Oszukali się dranie, jeśli myśleli, iż będę dla nich pracować po tym, co zrobili. Nigdy. Prędzej wytruję wszystkich, zabić moją córeczkę i jej przyjaciółkę, gruby błąd. W nikłym świetle zapalniczki po policzku tej twardej kobiety spłynęła łza.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
27-02-2008, 23:59 | #72 |
Reputacja: 1 | Kelly -Doti Stachowsky. Medyczka skąd się tu wzięłaś i czy wiesz, do molocha, gdzie właściwie jesteśmy.- Kelly podniosła głowę, otarła jedną czy dwie niesforne łzy i spojrzała przekrwionymi oczami na majaczącą w niewyraźnym świetle sylwetkę, ale nie odpowiedziała od razu. Po raz kolejny rozejrzała się po 'celi', nasłuchując przy okazji jakichkolwiek odgłosów z zewnątrz - muzyki, gwaru rozmów, choćby strzelaniny. Nic. Cicho, pusto, głucho. Jak gdyby cały świat na zewnątrz nagle umarł, a ona przespała jego ostatnie tchnienie. Amelia pokręciła ze zrezygnowaniem głową. -Nie... nie wiem, gdzie jesteśmy- Powiedziała cicho, ze ściśniętym gardłem. -Oszukali się dranie, jeśli myśleli, iż będę dla nich pracować po tym, co zrobili. Nigdy. Prędzej wytruję wszystkich, zabić moją córeczkę i jej przyjaciółkę, gruby błąd.- Odgrażała się medyczka. Amelia poczuła wobec niej coś w rodzaju podziwu - zaiste ciężko jest myśleć o czymkolwiek, choćby o zemście, znajdując się w sytuacji takiej jak ta. Nie wtedy, kiedy istnieje opcja szlochania gorzko w kącie. Mimo to, Amelia poczuła się niejako podniesiona na duchu. Sięgnęła do stanika i wysupłała zza ramiączka swoją własną zapalniczkę, i na czworaka, z nosem przy podłodze, dokładnie obejrzała każdy centymetr gołego betonu służącego za podłoże celi. Nie wiedziała, czego szukała, i zdawała sobie sprawę, że nie ma wielkich szans na trafić na coś przydatnego, choćby gazrurkę. Ktokolwiek ich tu trzymał, raczej nie był na tyle głupi, by nie ogołocić cel ze wszystkiego, czego więźniowie mogli by użyć przeciwko jemu samemu. A co, jeśli był na tyle głupi? Nie... nie ma co silić sie na optymizm. Chyba, że gdzieś tam, w górze jest Ktoś, kto pociąga za sznurki, Ktoś, kto ich koniec końców wtrącił do tego miejsca dla własnej rozrywki. A jeśli ten Ktoś ma dziś dobry humor, to powinien teraz odwdzięczyć się co najmniej porzuconym przez przypadek łomem. W zamian za uczestniczenie w jego teatrzyku lalek. Co to za widowisko bez zwrotów akcji?
__________________ "Uproczywe[sic] niestosowanie się do zaleceń Obsługi" |
21-03-2008, 15:15 | #73 |
Reputacja: 1 | Hawk zsunął sie cichutko z muru. W myślach zanotował sobie żeby kiedy wpadnie mu trochę kasy kupić celownik noktowizyjny. Podszedł do ogniska tak by nie stanąć w zasięgu światła i cichym głosem powiedział. -Mamy gości. Właśnie sobie oglądają wierzę ciśnień w której mieliśmy spać. Nie wiem ilu ich jestem ani jak są wyposażeni, słyszałem tylko głosy i widziałem światła pochodni. Proponuję albo uciekać tak szybko jak damy radę albo urządzić zasadzkę. Co wy na to? Stojąc w ciemności Hawk pogładził kolbę karabinu czując pod palcami liczne karby oznaczające udane strzały.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
|
| |