Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2013, 17:54   #41
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wydra nadal czaiła się przy bazie, gdy spider dzielnie kierował się ku wejściu do bazy. Madjack nadal siedział za sterami, choć teraz jego spojrzenie było nieobecne. Nic dziwnego. Spoglądał na świat przez kamery spidera. Obecność delfina zignorował, ważniejsze były dla niego warunki w bazie.
Otworzył pliki z oficjalnymi planami bazy i zaklął. Katalog dostarczony mu przez BioMin Inc. był po chińsku… musiał puścić dekoder językowy. Szlag. Kolejne sekundy tracone. Zrezygnował z pełnego tłumaczenia. Przeszedł na odnośniki. Baza różniła się od planów które dostał, ale Jack miał przynajmniej nadzieje, że jego identyfikacyjna karta czipowa została wprowadzona do bazy i przez system bezpieczeństwa zostanie rozpoznany jako “swój”. Liczył także na to, że karta czipowa dostępu da mu rzeczywiście dostęp do systemu bazy… Nawet jeśli ograniczony.
Spider wpłynął do docu i przesłał zdjęcia. Przesłał też prosty skład powietrza w bazie… Madsen nie do końca bowiem ufał informacjom samej bazy.
Wyniki były obiecujące.

N2 78%
O2 19,50%
CO2 0,50%

cała lista gazów szlachetnych o stężeniach promilowych i mniejszych. Podwyższony poziom dwutlenku węgla był zrozumiały. Na uszkodzonych stacjach zawsze wzrastał. Póki co jednak stężenie tlenu było wystarczająco wysokie.
Kamery zarejestrowały kilka łodzi podwodnych, dwie na czuwaniu i jedną nieaktywną oraz kilka innych jednostek pływających. W tym całkiem ładnego żółtego Spinnera. Niedużą acz szybką dwuosobową łódeczkę podwodną. służącą do rekreacji bardziej niż badań. Taki ford mustang wśród podwodnych. Zabawka dla szpanerów. Ta właśnie była włączona w trybie czuwania.
I póki co… no life signs detected.
Spider ruszył dalej przekazuj przez kamery to co widział. Od czasu do czasu Jack zmieniał spektrum odbieranych by wykryć ciepło i ultrafiolet. A robot szedł dalej… Przeszedł korytarzem, rejestrując wodę na podłodze sięgającą do kostek człowiekowi… niewątpliwie gdzieś musiał być przeciek wywołany nieszczelnością konstrukcji.Następnie ruszył przez otwarte drzwi łączące hangar z korytarzem głównym ) i…


Signal lost.
Restoration of signal in progress:
ERROR 709
Attempt of restoration has failed.


Szlag. Obraz z kamery spidera zgasł. Program rozpoczął z automatu próby odzyskania łączności. Bez powodzenia.


Restoration Link: Ineffective.


Stracił kontakt...Szlag. Niemniej zyskał nagle inny.
To delfin nadała sygnał:
“- Wydra? Bale, Jack? Żyjecie? To jest miła odmiana. Dobrze, że ciągle na fali. To wielka stacja, blokada na nadajniku, ktoś założył, ale jak amator.” - Ecco był amatorem owoców morza, ale gdy chodziło o kable był już parszywym profesjonalistą -“ Stacja, zupełnie nie jak na zdjęciach. Ja, płynę tam gdzie nie dotarł żaden sygnał, do nowej stacji. W starej niewiele się dzieje. Choć w ostatniej godzinie ktoś wrócił z hangaru do sypialni, później centrum sterowania. Koniec zapisu. Uważajcie. W centrum kontroli może jest więcej do odblokowania.”
“-Żyjemy... działamy. Tsuyoshi zaginął.”-
rzekł krótko Jack powoli manewrując pojazdem kierującym się do doków.-“Rozejrzyj się też przy okazji za nim. Za chwilę zadokuję w stacji.”

Jack przeszukał dane bazy, które miał do dyspozycji i rzucił obraz poziomu hangaru dla łodzi podwodnych.
Zielona kropka pokazywała miejsce w którym sygnał się urwał.


Wydra ruszyła w tamtym kierunku, powoli zbliżając się do podwodnego hangaru wreszcie wpływając do niego.I wynurzając się gwałtownie.


Komenda :Wysuń działka przeciwlotnicze.
Tryb: Guardian Autocannon. Jedno ostrzeżenie.Ostrzał ciągły.


U góry Wydry wysunęła się wieżyczka. Dwa szybkostrzelne obrotowe działka przeciwlotnicze zaczęły szukać celów, kierując się wskazaniami czujnika ruchu. I będąc pod kontrolą Jacka.
On sam sięgnął do schowka pod tablica rozdzielczą wydry i wyjął dwa smartowane półautomatyczne pistolety, o znacznej sile rażenia.


Oraz dwa dodatkowe magazynki. Odbezpieczył je po czym jednego wsunął do kabury które wyjął wraz z nimi ze schowka, a z drugim w dłoni zszedł do do ładowni informując Bale’a.- Proszę nie opuszczać Wydry jest w niej pan całkowicie bezpieczny. Jeśli nie wrócę za dwie godziny.
Chwila milczenia, gdy przesyłał polecenia Warunkowe Wydrze.
-Pojazd sam wypłynie z bazy i wyruszy ku powierzchni. A potem… pan będzie mógł przejąć stery.

Jack najpierw zamierzał się podłączyć do systemu bazy, by rozejrzeć się w sytuacji poprzez ich kamery. Nie powinno być to chyba zbyt trudne. Był pracownikiem BioMin Inc.. Miał więc chyba uprawnienia do dostępu do kamer publicznych. A potem ruszyć za Spiderem. Ten dron był dość drogi i nie tak przestarzały jak Wydra czy ciężka spluwa które trzymał w dłoni. Poza tym… podobnie jak do Wydry, Madsen odczuwał pewien sentyment do tego mechanicznego pająka i zamierzał go odzyskać.
Wydra zadokowała.Czas planowania się skończył. Należało działać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-11-2013 o 22:06.
abishai jest offline  
Stary 16-11-2013, 22:32   #42
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Maddox

Soundtrack

[MEDIA]http://th02.deviantart.net/fs71/PRE/i/2013/063/4/d/alien_jungle_by_meckanicalmind-d5x0s2z.jpg[/MEDIA]

Najemnik nie miał nic do powiedzenia stojącym w punkcie zbiórki ludziom, tak samo jak żaden z członków jego oddzialiku nie otworzył ust do Glempa. Ciężka cisza, przepełniona nieufnością, wisiała między nimi przez całą drogę: od chwili, kiedy wsiedli do małej ciężarówki, przez ten czas, kiedy jechali gdzieś w nieznane, wsłuchując się w bębniące z coraz większą regularnością w pakę krople deszczu, aż do chwili, kiedy podróż skończyła się na brzegu wybetonowanej drogi. Rozpadało się na dobre; przez szum kapiącej z nieba wody słychać było jakieś odległe wybuchy i wystrzały. Droga się skończyła; z niej widać było pas wykarczowanej roślinności, teraz zamieniony w błotnistą maź. Dalej, za tą "strefą buforową", rozciągała się gęstwina napierającej zewsząd obcej dżungli, którą przed pochodem naprzód powstrzymywał solidny płot z metalowej siatki.

- Musimy podejść ze trzysta metrów w prawo - jeden z techników wskazał kierunek ręką - Stamtąd mamy meldunek o uszkodzeniu.

Gdzieś niedaleko huknął piorun, a towarzyszył mu trzask łamanych gałęzi - najwidoczniej wyładowanie trafiło w jakieś drzewo. Oddzialik skupił się w sobie, a ludzie w przestrachu pozaciskali ręce na karabinach, rozglądając się niepewnie wokół siebie.

Ecco

Soundtrack

[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs70/f/2012/022/9/a/9ab6848205965835bc81183457748671-d4d5u4h.jpg[/MEDIA]

Delfin skierował się w stronę "cysterny", nurkując głębiej w ciemną wodę. Obiekt spoczywał na dnie, zakotwiczony w podłożu mocnymi linami, które odchodziły od niego na podobieństwo wielkiej sieci. Musiał być zamontowany niedawno, albo szczególnie o niego dbano: metalowa skorupa i wsporniki były czyste, pozbawione osadu wszędzie pchającego się życia. Cysterna przypominała delfinowi coś...coś innego, ale w ciemności trudno było rozeznać, co to mogłoby być, chyba, że poświęciłby trochę czasu na dokładniejsze oględziny. Była naprawdę wielka; dobre sto metrów, albo i więcej, z jednej strony płasko ścięta, a z drugiej miała coś w rodzaju dziobu. "Grzbiet" konstrukcji, tak jak zagrzebane w piasku dno, był płaski; teraz przez 2/3 jego długość biegła wąska, lekko skośna wyrwa o paskudnych krawędziach, jakby metal rozorano od środka jakimś monstrualnym pazurem.

Ecco wziął porządny oddech i zanurkował w ciemną szczelinę, uważając na metalowe zadziory. Wnętrze cysterny było mroczne i ponure; wisząc mniej więcej w środku zbiornika, nie widział, co znajduje się na ścianach...o ile oczywiście coś tam było. Woda była nieprzyjemnie chłodna i dziwna. Trudno było powiedzieć, co właściwie jest w niej nie tak, ale delfin czuł na skórze mało komfortową śliskość i jej chemiczny posmak. Dodatkowo wydawało mu się, że łączenia cybernetyki z ciałem zaczynają go irytująco swędzieć.

Jedynym wyróżniającym się punktem w tej ciemnej komorze był powoli mrugający, duży prostokąt przygaszonego, pomarańczowego światła, znajdujący się na ścianie wprost przed delfinem. Kiedy Ecco przyglądał mu się dokładniej, chyba coś poruszyło się wewnątrz...

Madjack

Soundtrack

[MEDIA]http://fc03.deviantart.net/fs70/i/2013/025/3/a/corridor_02_by_duster132-d5sohia.jpg[/MEDIA]

Pilot wyszedł z ciasnego wnętrza łodzi i odetchnął pełną piersią. System wentylacyjny pracował bez zarzutu, choć powietrze niosło ze sobą charakterystyczną chemiczną nutę środków odkażających, niezbędnych przy zamkniętym obiegu.

Drzwi od i do hangaru było kilka, ale tylko jedne nie były zablokowane, i otworzyły się z cichym sykiem, kiedy tylko wszedł w zasięg fotokomórki. Za nimi biegł krótki, zagracony korytarz techniczny, z licznymi schowkami i pojemnikami, kończący się śluzą, której pancerna gródź była uchylona, świecąc pomarańczową lampką ostrzeżenia; to tędy przeszedł pająk, zanim stracił kontakt z Wydrą. Za wysokim progiem śluzy znajdował się długi, jasno oświetlony korytarz, zalany wodą, sięgającą do kostek mężczyzny, która chlupotała przy każdym kroku. Po obu jego stronach znajdowały trzy pary się automatycznych drzwi, każde z małym terminalem.

Dalej korytarz rozgałęział się na skrzyżowanie, a przy rogu odnogi prowadzącej w lewo pilot zauważył mały, koślawy kształt - niewątpliwie był to jego robocik, choć trudno powiedzieć, w jakim stanie. Na ścianach wymalowano kolorowe linie, które miały ułatwiać poruszanie się po kompleksie. Tu gdzie stał, kończyły się "zielony szlak" z oznaczeniem "K". W lewo biegła niebieska linia z literą "L", na prawo czerwona "M", a na wprost żółta "C". Kilka innych linii oznaczeń był mniejszych, więc chyba mniej ważnych.

Prócz szumu maszyn i wentylacji pilot nie słyszał nic, może poza echem swoich kroków. Kiedy zatrzymał się i nasłuchiwał, wydawało mu się, że wywołane przez niego dźwięki cichną dopiero chwilkę później...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 17-11-2013, 18:13   #43
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Nie podobało mu się to wszystko. Miał złe przeczucia. Czuł to w mackach. A co jeśli doszło do skażenia wody? To by tłumaczyło trupy morskiej fauny. Albo wyciek z reaktora. Po grzbiecie przeszedł mu dreszcz. Mógł umierać z każdą chwilą, nawet o tym nie wiedząc. Pewnie dlatego nurek już nie żył. Zatrucie. Jedyna nadzieja uciekać. Płynąć w stronę słońca zostawiając za sobą ponurą stację.

A jednak jeszcze żył. Toksyny działały by szybciej. Nie ma co panikować. Tylko skąd mrowienie w przewodach? Nagromadzona statyka? Spojrzał w stronę poszarpanej wyrwy. Ale to pomarańczowe światło było o wiele ciekawsze. Każdy sprawny system mógł nieść więcej informacji o tym co się wydarzyło. Nie wahając już się więcej podpłynął do pomarańczowego sześcianu.
 
behemot jest offline  
Stary 20-11-2013, 18:39   #44
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Trzymając jedną broń w dłoni, a drugą w kaburze Jack skradał się przez korytarze stacji.
Poruszał się w kierunku w którym stracił połączenie ze Spikerem. Co prawda mapy nie odpowiadały do końca rzeczywistości, ale też nie miał nic innego. Im dalej był w korytarzach, tym bardziej tracił kontakt z Wydrą, ale o pojazd się nie martwił. Automatyka pojazdu powinna sobie poradzić, podobnie jak działka przeciwlotnicze. Przecież czołgami tu nikt nie jeździł, a z wszystkiego innego Wydra zrobi sito.
Jack przeszedł w ciszy przez hangar, a potem korytarz techniczny, aż doszedł do krótkiego korytarza zalanego nieco wodą.


Tu w końcu dostrzegł terminale przy wejściach do bocznych… korytarzy?
Nie. Okazało się, że te korytarze są w rzeczywistości prywatnym kojami dwu lub jednoosobowymi. Skromnie wyposażone, którym plakaty gołymi babami, zespołami syntrockowymi i tribalpopowymi oraz superbohaterami nadawały minimum oryginalności. Ot mini-mieszkania w których można się było przespać i przebrać… o czym świadczyły ciuchy w szafkach. Niektóre wyposażone były w duże metalowe szafy, prawdopodobnie na broń… więc niektóre z tych izdebek należały do tutejszej ochrony.
Wybebeszona jedna z nich świadczyła o tym, że Jack miał rację.
Na razie jednak pilot ograniczył przeszukiwanie tych pomieszczeń, terminale przy drzwiach do nich reagowały na chip Madjacka, więc Madsen został wpisany na listę pracownik tej stacji.
I to wystarczało. Teraz należało znaleźć spidera w tym miejscu budzącym ciarki.
Kolejne kroki Holender stawiał powoli i cicho. Sytuacja w której się znalazł nie podobała mu się z wielu powodów. Po pierwsze był riggerem, powinien obsługiwać jakiś ciężki pojazd poprzez łącze i powinien to robić w bezpiecznej odległości. Był żołnierzem, ale nie komandosem.
Po drugie… sytuacja była podejrzana. Niewątpliwie coś się na stacji wydarzyło, ale co? Ochrona w większości nie zareagowała na czas, sądząc po ilości opróżnionych szafek. Niemniej drogi ewakuacyjne były bezpieczne, pojazdy w pełnej gotowości, w niektórych wystarczyło uruchomienie silnika i można było zwiewać. Czemu przy włączonym alarmie S.O.S. nikt na stacji nie podjął się ucieczki? Czemu… nikogo tu nie było?

Dotarł wreszcie do miejsca, gdzie znajdował się spider. Robot wydawał się nieuszkodzony. Ale niewątpliwie wyłączony. Przez kogo?
Na polecenie

Spider: Status Report

Spider restartował system i po chwili zameldował sprawność wszystkich systemów. Niestety przejrzenie ostatnich zapisów pamięci drona nic nie dało. Spiker został zaatakowany od tyłu.
A Jack postanowił się cofnąć do mijanych korytarzy. Madsen miał wrażenie, że źle czyni zostając w tej bazie. Ewakuować już chyba nie było kogo. Uciekinierów jak dotąd nie zastał…
Choć już mógł wykluczyć piratów. Ci nie zostawiają wartościowych rzeczy. Terroryści?
Cholera wie.
Niemniej rzeczywiście terroryści wchodzili w grę. Blokada na nadajniku wykryta przez delfina potwierdzała to. Możliwe, że przetrzymują więźniów.
Więc gdzie jest kawaleria? Przecież Dziura to jednej wielki garnizon wojskowy!

Dotarł do szafek. Co prawda ufał w pełni swoim smartowanym pistoletom, to jednak wzmocnienie siły ognia, by się przydało przy dalszej penetracji bazy. Zwłaszcza, że póki co jako wsparcie miał tylko minidziałko soniczne do kontroli tłumów w jakie wyposażony był spider. Niewiele.

Zebrane narzędzia w korytarzu technicznym plus jego minipalniki acetylenowe posłużyły do próby otwarcia pierwszej pancernej szafki jaką znalazł. Niestety… bezskutecznie. Niewątpliwie słabym punktem tych szafek były zamki. I to je należał rozwalić by dostać się do wnętrza.
Pierwszą szafkę Jack musiał spisać na straty, ale nauczony poprzednimi doświadczeniami bez problemu uporał się z drugą. W środku był wzmacniany kombinezon… w rozmiarze ekstra-umięśniony. Jego właściciel albo był gorylem, albo miał taką posturę.
Poza tym była maska pełniąca rolę hełmu. Te dwie części „garderoby” były Madsenowi niepotrzebne. Reszta prezentowała się lepiej. Pistolet z dodatkowymi magazynkami, nóż komandosa, po dwa granaty hukowe, dymne i błyskowe. Działające zarówno na powietrzu jak i pod wodą. Grafenowa pałka do pacyfikacji przeciwnika, kajdanki z włókna węglowego.
I ukoronowanie tego wszystkiego Heckler & Koch 502 Spitting Cobra SMG



Pistolet maszynowy najnowszej generacji, działający zarówno pod wodą jak i na powierzchni.
Cacko za które można było zabić, choć opierał się na technologii GEO, zwędzonej przez singapurską korporację parę lat temu.
Uzbrojony i doposażony Jack ponownie ruszył korytarzem do którego dotarł ostatnio i znalazł spidera. Rozejrzał się po ścianach. Porównał kolory i oznaczenia z tymi z danych dostarczonych przez rodzimą firmę.
Zielony kolor i K oznaczał kwatery, niebieski i L to laboratoria, czerwony i M oznaczały maszynownię. No i żółty i C… centrala. Tam Jack powoli skierował swe kroki rozglądając się bacznie. W centrali powinni mieć dostęp do kamer bezpieczeństwa. W centrali… mógł się wreszcie dowiedzieć co się dzieje. Na razie szedł cicho i wyszukując celów. W dłoniach ściskał pistolet maszynowy, pozostawiając póki co swoje gnaty w kaburach. Spider poruszał się tuż obok swego pana, gotowy porazić każdego uderzeniem dźwięku na jego rozkaz.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-11-2013 o 13:34.
abishai jest offline  
Stary 25-11-2013, 21:56   #45
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Ecco

Soundtrack

[MEDIA]http://th04.deviantart.net/fs71/PRE/f/2010/359/e/f/magnolia__reactor_contrroom_03_by_eternal_dreamer1 9-d35n280.jpg[/MEDIA]

Delfin podpłynął do pomarańczowego bloku, który okazał się pancerną szybą, odgradzającą wnętrze cysterny od bazy, oświetlonym od wewnątrz pomarańczowym, mrugającym światłem alarmu. Środka szyby nie było; jego miejsce zajmowała spora dziura, od której promieniście rozchodziły się spękania, biegnące niczym pajęczyna po szybie. Pomieszczenia za szybą było w całości zalane wodą; w cieczy unosiły się długopisy, kartki plastopapieru, karty pamięci, małe, osobiste pady, a nawet kubek z kawą, która tworzyła ciemną plamę w nieruchomej wodzie.

Oraz dwa ciała. Jedno, niemłoda już kobieta o ciemnych, długich włosach, które ciągnęły się za nią jak chmura wodorostów, miało na sobie biały laboratoryjny kitel. To jej przypadkowy ruch zwrócił uwagę delfina. Drugi topielec, młody, pulchny chłopak w krótkich spodenkach znajdował się po drugiej stronie pomieszczenia; ciśnienie wlewającej się wody musiało rzucić nim o stojącą przy ścianach aparaturę, był bowiem dziwnie zgięty, i otaczała go żelazista chmura krwi. Obscenicznie biała kość żebra niczym kieł wystawała z jego boku, przebijając obcisłą koszulkę z wizerunkiem palm i plaży. Identyfikator na jego szyi podrygiwał łagodnie, wskazując delfinowi kierunek przepływu wody: z pomieszczenia obserwacyjnego prowadził w głąb bazy okrągły, niski korytarz, teraz zalany pod sufit. Znajdująca się po drodze śluza warczała jękiem katowanych siłowników, ale z jakiś powodów nie zamknęła się jeszcze; Ecco mógł dostrzec kolejne pomieszczenie za korytarzem, też skąpane w pomarańczowym świetle awaryjnych lamp, w którym unosiły się jakieś drobne przedmioty.

Madjack

Soundtrack

[MEDIA]http://fc00.deviantart.net/fs71/i/2011/325/9/6/boat_cic_room_deus_ex_3_dlc_by_gryphart-d4guw5g.jpg[/MEDIA]

Korytarz prowadzący do centrali był długi i przegrodzony kilkoma śluzami, które bezgłośnie otwierały się. reagując na ruch pilota. Droga wiodła pod górę, i po kilkunastu metrach z korytarza zniknęła woda, która zalegała niżej. Na ostatnim odcinku pajączek coś zasygnalizował. Pilot skupił się i podniósł broń, lecz ciemny kształt, leżący przy drzwiach śluzy, nie poruszył się ani na milimetr. I nic dziwnego; był martwy. Trup siedział, a właściwie półleżał pod ścianą: gdyby stał, zapewne przewyższałby Madjacka o dobre pół głowy, jak nie więcej. Goryla hybryda niezwyczajnej postury, zapewne jeden z ochroniarzy bazy, sądząc po elastycznym pancerzu, w który był ubrany. Żółto-czarna naszywka na piersi głosiła "M. Barens". Strażnik w jednej ręce ściskał pistolet; głowa opadała mu bezwładnie na pierś, ukazując biegnące na karku metalowe szyny wszczepów. Druga ręka leżała na ziemi; podchodząc do trupa, pilot zauważył leżącą obok maskę tlenową z zasobnikiem. Ściana na wprost goryla była usiana dziurami z wielkokalibrowego pistoletu, otwory nie układały się jednak w żaden sensowny wzór, jakby zmarły po prostu strzelał na oślep. Cokolwiek go dopadło, nie zostawiło żadnych śladów: prócz ewidentnej martwoty, trup nie miał żadnych ran czy innych śladów walki.

Pilot przekroczył próg centrali i znalazł się wśród morza ekranów, wskaźników i szumu komputerowego sprzętu. Część ekranów była wygaszona; większość paliła się na ostrzegawcze kolory. Kierując się intuicją, Madjack podszedł do największego panelu, znajdującego się w centrum pomieszczenia. Większość pojawiających tam się oznaczeń nic mu nie mówiła; nie trzeba było jednak być genialnym hakerem, żeby odkryć, że komputery kompleksu realizują procedurę wymazywania danych. Pasek postępu pokazywał 30% i powolutku zbliżał się do 29%. Pilot w ciemności zawadził nogą o jakiś kabel; odwrócił się, żeby zobaczyć o co chodzi i w mroku pomieszczenia dostrzegł stojącą na podłodze czarną skrzyneczkę, do której prowadziło kilka kabli, zwisających z okolicznych terminali. Zanim zdążył jedna przyjrzeć się temu niepasującemu do reszty elementowi bliżej, Spider pisnął, sygnalizując wykrycie ruchu i życia biologicznego, czym prawdopodobnie uratował swojemu właścicielowi życie; mięśnie Madjacka zareagowały odruchowo i ciśnięty z głębi pomieszczenia nóż tylko rozorał mu ramię, a nie wbił się w nie z całym impetem. Ręka opadła luźno; pilot poczuł rozchodzący się w miejscu zranienia mrowienie i następujący po nim paraliż.

Dał nura za obudowę terminala; kątem oka zauważył jeszcze jak zza któregoś z komputerów wyłania się postać ubrana w lekki kombinezon z aktywnym kamuflażem, najwyraźniej kierując się w jego stronę...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 30-11-2013, 20:19   #46
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Kolejne pomieszczenie, kolejne zwłoki. Delfinowi nie podobało się ta robota, a robiło się tylko gorzej. Wokół ciała chłopca unosiła się zawiesina krwi, a zapach docierał też do Ecco, oddychał nim i nie mógł od tego uciec. Pozostawało uwinąć się szybko.

Szyba była dość osłabiona, poznaczona pajęczyną pęknięć. Delfin spłynął na dno by chwycić jeden z luźnych prętów i chwycił go metalowymi mackami. Złapał pełnym splotem i podpłynął do szyby by wbić pręt nieco na bok od głównej wyrwy. Zaparł się ciałem i ile sił w płetwach ciągnął w dół, by podważyć pozostałą osłonę. W końcu i ona puściła, otwierając przepływ do środka.

Nie miał ochoty zostać tam dłużej niż konieczne. Niestety liczne pady zanurzone w słonej wodzie nie nadawały się do natychmiastowego użytku, choć po wysuszeniu i przy użyciu sprzetu ciągle można było coś z nich odczytać. W wodzie unosiły, się też kartki, tradycyjna metoda zapisu lepiej zniosła krytyczne warunki. Przyjrzał się papierom. Zapiski z nich mówiły coś o składzie chemicznym i polu magnetycznym. Nie miał warunków by to analizować.

Starsza kobieta miała zawieszoną na nadgarstku małą kamerkę. To mógł być najlepszy strzał, jeśli kartę pamięci udałoby się jeszcze odzyskać. Z pewnym trudem zdjął urządzenie i nawlekł na jedną z macek. Zebrał jeszcze trochę papierów, tych najbardziej pokreślonych i najlepiej zachowanych, zrobił zdjęcia reszcie i pomieszczeniu, oraz denatom. To chyba wszystko co mógł zrobić. Wypłynął z laboratorium i skierował się w stronę doku. Chciał przekazać materiały Baleowi, może biolog miał szansę odczytać coś z zapisków.

A potem zaczął opływać stację w poszukiwaniu kolejnych odkrytych pomieszczeń, albo sygnału sieci dość silnego by móc zalogować się do systemów stacji i uzyskać podgląd na to co się działo, albo kontrolę nad jednym z elementów.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 01-12-2013, 17:32   #47
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Trup ochroniarza nie nastrajał zbyt optymistycznie Madsena. Tym bardziej, że nie widział żadnych ran na ciele hominida. A sam ochroniarz… nie widział celu swego strzału.
Takie trupy wzbudzały ciarki na grzbiecie doświadczonego żołnierza. Spider jednak ruszył przodem, a Jack za nim. Rigger nie zamierzał uciekać. Zaszedł za daleko, by się wycofywać bez odpowiedzi. I bez żywych członków tej stacji… Choć na spotkanie tu kogoś żywego powoli tracił nadzieję.
Powoli wszedł do…


Na pewno nie była to żadna centrala czy dyspozytornia. Raczej główna centrala zbierająca i magazynująca dane naukowe z innych części kompleksu i sądząc po wyświetlanych na monitorach.


ktoś się zajmował ich czyszczeniem. Jacka to nie interesowało specjalnie, choć wzbudziło ciekawość. I podejrzenia. Wyglądało na to, że ktoś tu próbował sabotażu pod pozorem… awarii?
Trzeba przyznać, że sabotażysta natrudził się wielce, by…
Alarmowy sygnał Spidera zabrzmiał tuż przed strzałem. Ból nie był tak silny jak paraliż. Karabin upadł na ziemię, a Jack schował się za najbliższym panelem komputerowym. Lewa ręka zdrętwiała, a przeciwnik okazał się mięć aktywny kamuflaż. Madsen nie wiedział, ile one obecnie kosztują, ale na pewno więcej niż wydra. Ktoś bogaty zapłacił za tą zabawę.
Chwytając za pistolet, wydał komendę.

Spider: Spider attack: Marked Target

Odpowiedź przyszła błyskawicznie.

Soundwave cannon:ACTIVE

Strzał nastąpił pół sekundy później.
Huknęło i błysnęło całkiem porządnie, Poszło szkło jakiegoś monitora (albo kilku) słyszysz jak sypie się na podłogę deszcz odłamków, zaczyna wyć jakiś alarm, do tego dochodzi syk zwarcia. W końcu co innego mogło się stać po użyciu działka sonicznego w pomieszczeniu pełnym kruchych elementów? Jackowi wydawało się, że towarzyszył temu całkiem satysfakcjonujący odgłos walenia się bezwładnego ciała na podłogę...ale czort wie, co tak naprawdę się stało. Rozejrzał się ostrożnie, pistolet najpierw, głowa potem, Niemniej w nerwowo mrugającym świetle lampek, alarmów i monitorów nie widać było przeciwnika. Światło z ekranów zapala się i gaśnie, rzucając na całe pomieszczenie dziwaczne cienie i dając złudzenie ruchu.
Madsen zaczął się skradać w kierunku ostatniej pozycji, po rozbitym szkle niestety.
Spider, którego biały pancerz widział z boku również skradał się z drugiej strony. I na jego LIFE SCANie nie było widać żadnego ruchu. Żadnego śladu życia.
Typek zwiał.
Ale pozostawił po sobie ślad. Jack dojrzał na podłodze kilka większych odłamów szkła i ciemną plamę krwi. Nie było jej wiele, ale na podłodze widać kilka kropli krwi tworzących wąską nitkę prowadzącą do jednego z pomieszczeń.
Jack nie zamierzał długo przebywać w tym pomieszczeniu. Strzelił z pistoletu w kierunku skrzynek, które uważał za zasilanie tego pokoju… licząc że zniszczywszy je wszystkie, pozbawi komputery zasilania i tym sposobem zatrzyma proces niszczenia danych. Nie miał czasu na włamywanie się do systemu i sprawdzanie czy jest w stanie zatrzymać proces. Nie wiadomo jakim cholerstwem potraktował go sabotażysta, ale na pewno ma odtrutkę… Jack nie chciał skończyć jak "M. Barens".
Nie dbając więc o skutki swego ostrzału, zarzucił na ramię, karabin i z pistoletem w dłoni ruszył za tropem krwi.



Spider towarzyszył mu podążając tuż obok niego. Jack zsynchronizował odczyt spidera ze swoim, by móc strzelać w wykryte przez pająka cele równocześnie z nim. Dał się zaskoczyć raz… ale drugiego nie będzie.
Tym razem Madjack wiedział już z czym się mierzy. Skończył się zwiad, zaczęło polowanie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 03-12-2013, 22:32   #48
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Ecco

Soundtrack


[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs21/f/2007/285/3/5/deep_throat_LOL_by_DaKraken.png[/MEDIA]

Delfin nie zdecydował zagłębiać się dalej w zalaną stację. Może to i dobrze; wydawało mu się, że zgromadził wystarczająca ilość materiałów, a trudno było przewidzieć, co jeszcze czeka go w kolejnych korytarzach. O wiele więcej przecież mógł dowiedzieć się z komputerów bazy. Żeby tylko uzyskać dostęp...

Wypłynięcie z ciemnej i ponurej cysterny na otwartą wodę było jak wynurzenie się z ciemności na światło dnia. Zniknęło klaustrofobiczne uczucie zamknięcia i ustało szczypanie chemii na skórze. Od razu też poczuł zgęszczenie sieci wokół siebie, jakby ktoś odetkał mu uszy. Wokół bazy zaroiło się nagle od przychodzących i wychodzących danych, pingów, jakiś szyfrowanych komunikatów. Cały czas kierując się w stronę doków, przyjrzał się temu dokładniej: nie, transmisje nie przychodziły z Lewiatana. Kierowały się tutaj jakieś jednostki, gęsto zanurzone w sieci. Być może inne pojazdy też odebrały sygnał S.O.S i oto nadchodziła pomoc? Tylko dlaczego wszystkie transmisje były zabezpieczone ciężkim krypto, i nikt nie nawoływał na otwartym kanale?

Zadając sobie te pytania, zbliżył już się do hangaru, gdzie czekał ich pojazd i biolog. Coś jednak nie pasowało w tym całym obrazku, jaki zapamiętał z pobieżnych, wcześniejszych oględzin. Chyba nie było tego dużego, metalowego elementu...który nagle oderwał się od ściany bazy i ruszył błyskawicznie na delfina. Ecco miał zaledwie sekundy, żeby coś zrobić gdy "coś" zbliżało się do niego w zastraszającym tempie. Delfin widział olbrzymią, zębatą paszczę o ostrych, metalowych zębach, która nieubłaganie płynęła wprost na niego...

Madjack



[MEDIA]http://th07.deviantart.net/fs71/PRE/f/2013/225/3/4/fallen_suns__cold_corridor_by_macrebisz-d6hxebz.jpg[/MEDIA]

Trop przeciwnika był prosty i czytelny - ciemna plama krwi jak po sznurku prowadziła Madjacka najpierw przez fragment centralki, a potem do korytarza, na ścianie którego wymalowano niebieską linię "L". Po przekroczeniu śluzy pilot znalazł się w małym, okrągłym pomieszczeniu z windą. Po jednej stronie było widać zamknięty szyb towarowego dźwigu, a naprzeciw nich solidne drzwi zabezpieczone kołem i systemem zamków. Na wprost pilota znajdowały się za to szklane, rozsuwane wrota, z oznaczone symbolami "Biohazard" i grafikami nakazującymi noszenie sprzętu ochronnego. Ścigany chyba się tym nie przejął; to tu widać było większą, czerwoną plamę, jakby zatrzymał się na chwilę przed wejściem do środka. Drzwi syknęły i otworzyły się, kiedy pilot tylko się do nich zbliżył, odsłaniając komorę dekontaminacyjną. Urządzenia były jednak zablokowane, więc kiedy Madjack przekroczył próg, oszczędzono mu prysznica i detoksykacji. Dalej rozciągała się sala tonąca w bieli i szkle: długie stoły z aparaturą laboratoryjną, stanowiska komputerowe, wyciągi, jakieś dziwnie wyglądające maszyny...Typowy naukowy stuff, jaki ogląda się na niejednym vidzie o szalonych naukowcach i ich niecnych knowaniach. Brakowało jednak innych niezbędnych w takich dekoracjach elementów: na próżno pilot wypatrywał ufoloduka w formalinie, jakiegoś zmutowanego monstrum, czy choćby delfina z dwiema głowami. Lab był pusty, nudny i sterylny. Jedynym dźwiękiem był szum wentylacji.

Ślad przeciwnika się urwał zaraz za progiem. Żadnych więcej kropel krwii, mokrych odcisków butów...zupełnie nic, jakby gość rozpłynął się w powietrzu. Zachowując wzmożoną czujność, pilot doszedł gdzieś mniej więcej do połowy sali. Ręka przestała mrowić i mógł trzymać karabin pewnym gestem, pozostał tylko nieprzyjemny ból otwartej rany. Pod jego butem niespodziewanie coś chrupnęło. Rozejrzał się i dostrzegł, że wokół niego leży pełno pobitego laboratoryjnego szkła i osprzętu, jakby jakaś niszczycielska siła pozrzucała wszystko w szale na podłogę i tarzała się w odłamkach. Niektóre fragmenty wciąż były utytłane w jakiejś organicznej masie i wielobarwnych odczynnikach.

I w tym momencie wydarzyły się trzy rzeczy: światło mrugnęło i włączyło się na powrót, a w uszach pilota pyknęło zmieniające się ciśnienie; towarzyszył temu odległy, dudniący dźwięk metalu trącego o metal i pisk siłowników: doskonale znane każdemu kierowcy znaki, wskazujące na to, że coś właśnie zadokowało korzystając z zewnętrznej śluzy. Niemal jednocześnie podekscytowany Spider wskazał jakiś ruch u końca sali: jakiś obły kształt, pochylony nisko przy stołach, dał nura w korytarz z literą "H", odchodzący z dalszej części labu.

Pilot już szykował się, by pobiec za tajemniczą postacią, gdy do kolekcji niepokojących zjawisk dołączyło ostatnie, tym razem zupełnie blisko: kilka niegłośnych wystrzałów, potem brzęk szkła i wibrujący w uszach, przeciągły i pełen przerażenia krzyk...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 03-12-2013 o 22:35.
Autumm jest offline  
Stary 04-12-2013, 21:39   #49
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2013/142/c/8/apollo_8_launch_control_room_by_tomfawls-d666twi.jpg[/MEDIA]

John JC Carter
Posejdon, gdzieś w okolicach pólnocnego krańca pasa równikowego.

Kilka dni temu

Sprzątanie dobiegało właśnie końca. Atak na ziemskie serwery korporacji, szybko ochrzczony „czarnym wtorkiem”, zostawił olbrzymią dziurę w procedurach bezpieczeństwa, poziomach dostępu, listach pracowników, zgromadzonych danych etc. z których natychmiast skorzystali czający się po kątach padlinożercy. Mnożyły się akty sabotażu, kradzieży, dezercji....Niektóre instalacje, zainfekowane wirusami, odmówiły posłuszeństwa, inne wykazywały błędy i raportowały nieistniejące uszkodzenia. Cały ten chaos powiększało jeszcze GEO, z wrodzonym sobie talentem i złośliwością biurokratycznego molocha domagając się szczegółowych wyjaśnień i mnożąc absurdalne kontrole.

Z zewnątrz fasada BioMin Inc. wyglądała niemal na nietkniętą informatycznym kataklizmem, który utopił mniejsze czy mniej odporne firmy. Dział PR wykonał gigantyczną pracę, starając się utrzymać dobre wrażenie. Jednak za zasłoną marketingowych i wizerunkowych sztuczek szalał potężny pożar, porównywalny tylko do zamieszania, jaki daje gówno ciśnięte z rozmachem w wentylator.

Półautomatyczna platforma wydobywczo-rafinerjna korporacji, o łatwym do zapamiętania numerze AXC-1u38373533cvg90642J-7763-A-83652/9282/pr7/8-Gh/q-11 wśród operatorów firmy cieszyła się zasłużoną sławą. Wszystkie problemy korporacji operujących na Posejdonie skupiały się tu jak w soczewce: położona na geologicznie niestabilnym uskoku, narażona była na okresowe trzęsienia ziemi, z którymi zwykle nie radziła sobie mocno przestarzała aparatura. Załoga albo regularnie dezerterowała, ginęła w sztormach lub paszczach lokalnej fauny, albo zapadała na wyjątkowo rzadkie i ciężkie choroby. Zresztą, zsyłano tu najgorsze szuje, więc nie można było się za bardzo dziwić takiemu stanowi rzeczy. Całości obrazka dopełniały liczne i aktywne grupy tubylczej, terrorystycznej partyzantki i wyjątkowo (nawet jak na standardy tej organizacji) upierdliwy szeryf GEO, jawnie wspierający miejscowych przeciw działającym tu firmom. Takie drobnostki jak upał sięgający 40 stopni w cieniu, wilgotność ponad 150% czy wyjątkowo żarłoczna i agresywna fauna i flora były nawet nie warte wspomnienia przy całej reszcie atrakcji.

Ale w końcu było już po wszystkim. Zespół, w skład którego wchodził Carter, z tej okazji wyprawił małą imprezę w centrali sterowania, zaraz po tym, jak platformę opuścił ostatni przedstawiciel GEO, który mimo odgrażania się, nie mógł podważyć wyników drobiazgowej kontroli, zaświadczającej, że mimo licznych wcześniejszych problemów, obecnie stacja działa bez zarzutu.

Było piwo, skromny poczęstunek i krążący w kółko mach lokalnej trawki. Trzech mężczyzn i dwie kobiety, wszyscy co do jednego zaufani pracownicy korporacji do specjalnych poruczeń, siedzieli na stołach, blatach i rachitycznych krzesłach, korzystając z chwili odpoczynku i wspominając ostatni, morderczy tydzień i klika wcześniejszych, nie mniej wyczerpujących. Tylko Parker, ostatni służbista, siedząc w rogu sali, trzaskał ostatnie poprawki do wewnętrznego, obiegowego raportu, odgrodzony od reszty towarzystwa wbitymi w uszy słuchawkami.

PJ, szef misji, szczupły blondyn o olśniewającym uśmiechu, podniósł właśnie w górę puszkę zmrożonego browara i spytał:
- No to za co tym razem pijemy, ekipa?
- Za mamę korporację i tatę Posejdona! - krzyknęła Lalita, okolczykowana dziewczyna o wyzywającej urodzie, specjalistka od systemów bezpieczeństwa.
- Za to już piliśmy.... - ofuknął ją PJ, rozglądając się po sali. Jego wzrok natrafił na siedzacego na krześle Cartera. PJ wstał i podniósł puszkę nad głowę, a potem odezwał się zupełnie poważnie:
- Wznieśmy toast za tego tu oto skurczybyka, Johna-Fucking-J-C-Cartera! Gdyby nie jego jaja ze stali, sprawny jęzor i ten numer z C4 w zęzie łodzi, to teraz bym z wami nie gadał. Serio, myślałem, że brudasy mnie wtedy wykończą, bez jaj! Dzięki stary! Twoje zdrowie! - krzyknął i przechylił puszkę do ust, pijąc do dna. Reszta załogi, idąc za jego przykładem, zgotowała Carterowi owację.

Dużo, dużo później, kiedy impreza z wolna zamierała, bo brakło już zarówno środków spożywczych, jak i mocy przerobowych uczestników, Lalita przeciągnęła się jak kot i trąciła JC w ramię, ledwo powstrzymując ziewanie.
- Nooo i coooo teeeraaazzzz...? Góra da nam po tym gównie kilka tygodni wolnego. Ja zamierzam się spodlić do żywego w A'city, a ty masz jakieś plany?

JC nie odpowiedział od razu. Jego myśli powędrowały leniwie do maila, który otrzymał kilka dni temu. Do wiadomości było załączone zdjęcie Sary Carter sączącej fikuśnego drinka z parasolką na plaży, w towarzystwie mieszanej tublczo-kolonijnej grupy uśmiechniętych, młodych ludzi. Sam list zaczynał się słowami: „Kochany braciszku! Słońce świeci, ptaszki śpiewają i ogólnie byłoby super, gdyby nie to, że Ciebie tu nie ma. Urwij się na kilka dni z korpo, poluzuj krawata, wskakuj w bermudy i przyjeżdżaj wypocząć! Twoja stęskniona siostra (z koleżankami )...

- Wiesz...chyba będę się opalać – odpowiedział z uśmiechem John.

Posejdon, platforma wiertnicza -> nieznana lokalizacja w pasie równikowym.

~ 48h temu

Soundtrack

[MEDIA]http://th08.deviantart.net/fs70/PRE/f/2012/358/9/9/plane_cockpit_by_m3_f-d5oztih.jpg[/MEDIA]

Błękit nad samolotem i błękit pod samolotem. Srebrny pocisk pruł powietrze z cichym szumem, łapczywie pochłaniając kolejne mile płaskiego oceanu, z każdą minutą zbliżając Cartera do upragnionego urlopu. Miał cały przedział VIP dla siebie; elegancka salonka, prowadzona pewnie przez wślepioną w mesh pilotkę/riggerkę w regulaminowym, szaro-żółtym mundurku, robiła właśnie powrotny, pusty kurs i dzięki temu operator mógł zabrać się w komfortowych warunkach.
- Proszę zająć fotel i zapiąć pasy. Lądujemy - odezwał się miły, kobiecy głos z niewidocznych głośników. Trochę szybko...ale może przysnął i przegapił kilka godzin. John wykonał polecenie, i po chwili poczuł, jak maszyna ostro schodzi w dół. Lądowanie było nadzwyczaj miękkie, jak na tak ryzykowny manewr; dopiero wyglądając przez iluminator zdał sobie sprawę, że zamiast na lotnisku, samolot osiadł na wodzie, pośrodku idealnie pustego przestworu oceanu. Minuty mijały w ciszy, nic się nie działo, i kiedy zaniepokojony Carter zaczął odpinać się z pasów, by sprawdzić, co się właściwie wydarzyło, syknęła śluza i do środka samolotu wszedł mocno scyborgizowany mężczyzna dzierżący czarną teczkę, ubrany w korporacyjny garnitur. Baretka na jego piersi identyfikowała go jako "P. C. Browna", znajdującego się o trzy poziomy dostępu wyżej, niż operator. Cyborg postawił teczkę na stoliku, podszedł do barku i nalał dwie szklanki ginu z tonikiem. Zastanowił się chwilę i udekorował obie plasterkiem limonki. Podał jedną JC, a potem rozparł się wygodnie w fotelu.
- Pańskie podanie o urlop zostało cofnięte w trybie nadzwyczajnym - powiedział sztywnym tonem, choć chyba grały w nim nutki współczucia - Materiały są tutaj. Ewentualne pytania proszę kierować do mnie - wskazał teczkę i upił łyk alkoholu.

Silniki samolotu zaczęły znów pracować. John dojrzał przez szybę oddalająca się szybko wodę i unoszącą się na niej smukłą łódź. Po chwili wszystko zniknęło, zanurzone we wszechobecnym błękicie.

- Przewidywany czas podróży: 93 minuty, 23 sekundy - poinformowała uczynna pilotka. Korporacyjny kurier siorbnął kolejny łyczek i zapatrzył się w okno. Teczka leżała nieporuszona na blacie.

[MEDIA]http://hypebeast.com/image/2010/02/samsonite-100th-anniversary-black-label-briefcase-2.jpg[/MEDIA]

Carter westchnął niemal niedosłyszalnie. Żegnajcie, wyczekany urlopie, ciepły piaseczku, siostro i drinki z palemką....! Zapowiadała się kolejna parszywa robota. Czyli właściwie normalny dzień pracy...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 06-12-2013 o 10:47.
Autumm jest offline  
Stary 10-12-2013, 22:26   #50
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Soundtrack
Posejdon, gdzieś w okolicach północnego krańca pasa równikowego.

Kilka dni temu
Impreza powoli stygła, ludzie siedzieli w swoich fotelach, zatopieni w alkoholu, oparach lekkich dragów, lub własnych myślach.
Wreszcie urlop. Trochę spokoju, jakaś miła odmiana po tym całym bajzlu... PJ, PJ gdybyś ty wiedział jaki to był blef z tym C4...Myśli Johna biegły leniwie, ogarniając różne aspekty ostatnich wydarzeń. Odgłosy pijących współpracowników zlewały się z szumem komputerów, nawet Parker, wieczny służbista, dał już sobie na luz. Lalita zaczęła lekko przysypiać, na krześle obok. Specjalistka od systemów bezpieczeństwa pierwszej klasy, myśli JC biegły leniwie, wydaje się, że byłaby zainteresowana czymś więcej niż tylko profesjonalną współpracą. Ale... może to nie o to chodzi? Może chce tylko się zabawić, a tylko ty frajerze, szukasz czegoś więcej? A może chodzi o co innego? Przypomnij sobie sprawę Makarova.... jemu też podstawili panienkę, jako test, czy nadaje się do tej roboty....góra wie, że mogą być rzeczy których nie zrobisz...do tej pory udawało Ci się jakoś wybrnąć z najpaskudniejszych spraw, ale w końcu możesz stanąć pod ścianą i będziesz musiał zdecydować czy ważniejsza jest ta robota czy wszystko inne, a sam wiesz jaką odpowiedź oni chcieliby usłyszeć... JC dumny był z tego że zwykle udawało mu się patrzeć na każdą sprawę z różnych punktów widzenia, co nie znaczy że czasami ta umiejętność jego samego nieźle drażniła.
- Czas się zbierać, Lalita. Do łóżek, bo tu pośniemy...
- Mówisz? - Filuterne spojrzenie spod przymkniętej powieki padło na agenta
- Tak. - uśmiechnął się – muszę jeszcze zadzwonić na ląd i sprawdzić jedną rzecz w magazynie, ale mam taki pomysł...jest taki atol gdzie stoi mały ośrodek koedukacyjny dla naszych i tubylców. Może miałabyś ochotę na wspólne opalanie?
- Pomyślę, panie operatorze – odparła z sennym półuśmiechem
- Ok, pani specjalistko - powiedział JC kierując się w stronę wyjścia.

Soundtrack
Nieznana lokalizacja w pasie równikowym.

~ 48h temu

No i miał być urlop, a jest jak zwykle, Sara pewnie nawet się nie zdziwi jak będę musiał odwołać spotkanie zaklął w duchu agent. Wyglądało na to że pozostałości po Czarnym Wtorku długo się jeszcze nie pozbędziemy.
Spróbował poruszyć teczkę, pod nieco rozbawionym spojrzeniem cyborga. Była zadziwiająco wręcz lekka. Co on tu zapakował? Kanapki? Przemknęło przez głowę operatora.
Szybko otworzył zamki, po czym jego oczom ukazała się prawie pusta przestrzeń, z dosłownie kilkoma arkuszami plastopapieru.

Zwykle odprawy przed misją były dokładne, szczegółowe i wielkie, jeśli rzecz jasna je drukowano. Kiedyś dla zabawy po odprawie agenci ułożyli z nich cegłę, którą spokojnie można by było ogłuszyć cyborga. Carter zaś patrzył na kilka luźnych kartek, spiętych ze sobą i dołączony do nich plik zdjęć. Przekartkował je szybko; część stanowiły akta osobowe, z których najwięcej dotyczyło jakiegoś podrzędnego naukowca korporacji, Malika Jonesa . Reszta twarzy była opisana skąpo: tubylcy, działacze organizacji ekologicznych, kilku freelancerów, jakiś kolonista. Razem może z dziesięć osób.

Drugą częścią materiałów stanowiły żółte strony wydruków logów z jakiejś stacji badawczej, sądząc po kodzie. Operator poznawał numery zdarzeń, powtarzających się z zaskakującą regularnością: naruszenie perymetru, uszkodzenie systemów bezpieczeństwa, uszkodzenie personelu, awaria...Prócz tego w teczce znajdował się "list żelazny" - karta z danymi biometrycznymi operatora i numerem sprawy, będąca jednocześnie kluczem dostępu odpowiedniego poziomu, przyznawana każdorazowo na poszczególne misje. I nic więcej.

-Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Ciężar tych informacji raczej nie powala. - Krótko stwierdził JC.
- Jest pan zaskoczony? - cyborg wstał i założył ręce na plecy - Nie będę ukrywał, że my również. Być może wie pan, że niektóre nasze działalności są włączone pod nadzór ORACLE. To szkieletowa AI, o znacznych możliwościach analizy heurystcznej, specjalizująca się w pattern recognition. Nie będę zanudzał jednak pana technobełkotem - podniósł ze stolika szklankę i obrócił ją w palcach - Krótko mówiąc, wykrywa potencjalne zagrożenia, zanim jeszcze się pojawią. Zwykle jej wyrocznie są jasne i prawidłowe. Aż dostaliśmy to - westchnął - Wbrew pozorom to wszystko jest ze sobą powiązane. Awarie i ci ludzie. Nie wiemy jednak ani jak, ani po co. Wiemy jedynie, że to jedynie przygrywka, że coś się wydarzy, coś naprawdę poważnego. ORCALE określiła horyzont czasowy tego zdarzenia na mniej więcej 72h...mamy więc jeszcze czas. W tej chwili powoli relokujemy nasze siły w tym sektorze, ale potrzebujemy również widoku ze środka. Pan był najbliżej...i najlepiej nadaje się do tej misji. - odwrócił się do JC - Oficjalnie będzie to zwykła wizyta kontrolna, jakich wiele. Wymagany jest pośpiech...i wyjątkowa dyskrecja. Jeden fałszywy ruch i nasze ptaszki się spłoszą. Na miejscu będzie mieć pan wsparcie dowódcy niedalekiej bazy korporacyjnej. Dyrektor naukowy stacji też jest poinformowany o sprawie. Tym dwóm osobom może pan bez zastrzeżeń ufać. Reszta... - wygiął dziwacznie metalowe wargi, co chyba było odpowiednikiem uśmiechu - Zresztą, wie pan najlepiej jak pracować.


Analiza Heurystyczna i Patternrecognition....ech, nowoczesne wróżenie z elektronicznych fusów pomyślał JC, starając się zachować kamienny wyraz twarzy. Tym niemniej słyszałem o tym projekcie, podobno to jeden z tajnych projektów, robiony na zamówienie GEO. Faktycznie, jego nadzorem objęte są kluczowe i bardzo ważne dla firmy decyzje i miejsca, ale dziwne, że cenną moc obliczeniową programu poświęca się na jakąś mało znaczącą stację badawczą, jakich BioMin ma setki..Pytać go o szczegóły? Od razu widać, że ta sprawa śmierdzi, spróbuję coś wyciągnąć w trakcie dolotu na miejsce.
-Wejdzie pan tam ze mną? - Zapytał JC wskazując leżący na stole zbiór logów stacji
- Jestem tylko kurierem - mężczyzna wskazał głową teczkę - I mam za zadanie wprowadzić pana w szczegóły misji. Będę towarzyszył Panu tylko do Dziury, to znaczy kluczowej bazy korporacyjnej w tym regionie. Potem mam inne zadania - stał chwilę nieruchomo, zapatrzony w jakiś odległy punkt, a potem otrząsnął się i odpowiedział - Do sprawy zostało skierowanych jeszcze dwóch operatorów, Anderson i Vega. Właśnie ściągam ich akta. Będą na miejscu jakieś 24h po panu, przynajmniej Vega. Kierownicy stacji i bazy zapewnią panu wszelkie możliwe wsparcie...sił jest dość, by podbić wszystkie okoliczne atole - wydał z siebie suche "ha ha ha" - Ale podkreślam raz jeszcze, że chodzi przede wszystkim o dyskrecję. Musi pan działać wyjątkowo ostrożnie i delikatnie. Centrala jest przekonana, że Lewiatan i jego kadra naukowa ma kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju korporacji. Nie chcielibyśmy ich ani stracić...ani dopuścić do eskalacji. - wzruszył ramionami - Ma pan za zadanie sprawdzić plotki i domysły. Na razie wszystko wygląda dobrze, ale proszę zwrócić uwagę na wszystko, co wyda się podejrzane. Ufam pańskiej intuicji i trzeźwej ocenie sytuacji.

Czyli pewnie nic nie wie. Ale zobaczymy, do Dziury kawałek drogi...JC otworzył butelkę SojoColi.
- Przepraszam, muszę jeszcze zadzwonić - dwa telefony, dwie kobiety i oczywiście dwie automatyczne sekretarki poinformowały Johna że zarówno Sara Carter jak i Lalita są w terenie. Cóż, jedna i druga powinna zrozumieć że czasami urlop się odwołuje.
- Może drinka? - zaproponował – Przed nami ponad godzina podróży. Nie zastanawiał się pan czemu ktoś poświęcałby moc obliczeniową ORACLE na taką małą stację? A jeśli jest tak ważna to czemu nie lepiej chroniona? Dziesięć osób załogi to naprawdę niedużo.... I o spłoszeniu jakich ptaszków pan wspominał?
Agent rozpoczął rozmowę. Miał w końcu ponad godzinę aby zmiękczyć Browna...
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 10-12-2013 o 23:04.
Prince_Iktorn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172