Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2014, 23:00   #71
 
Shanaa's Avatar
 
Reputacja: 1 Shanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodze
Wszystko co zdarzyło sie na pokładzie "Nadzieji" zapewne jeszcze przez długi czas pozostanie w umyśle młodej kobiety. Nie raz widziała śmierć, widziała strach, rozpacz i chęć życia w gasnacych oczach żołnierzy. Widziała miliony razy, jednak chyba nigdy nie przyzwyczai się do widoku śmierci...

Catriona wyszła z kapsuły i rozejrzała się po nowym krajobrazie. Chciała zaczerpnąć powietrza jak i zrobić miejsce dla lekarzy, którzy zajmowali się pilotem. Martwiła się... martwiła się o wszystkich razem i każdego z osobna, przecież to byli ludzie, ludzie którzy niczym nie zasłużyli sobie na taki los.
-Alain- wyszeptała odwracając na chwilę wzrok w kierunku gubernatora, który właśnie zjawił się przy włazie. -Powinniśmy jakoś zabezpieczyć to miejsce... nie wiemy ile czasu zajmie nam zliczenie i przeniesienie ocalałego sprzętu- dodała po czym znów powróciła do wpatrywania się w horyzont próbując jakoś poukładać wszystkie myśli, które nieznośnie krążyły jej w umyśle.
 
__________________
"Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich."
Shanaa jest offline  
Stary 28-09-2014, 22:26   #72
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Shinji, Bradock, Alain, Catroina + Milton + Eve, Jer

Interwencja Bradocka okazała się na szczęście niepotrzebna; nikt nie zamierzał podważać rozkazów gubernatora i łazić samopas. Mała grupka kolonistów ruszyła zobaczyć co stało się z kapsułami, a reszta ocalałych skupiła się na szacowaniu strat. Nie wyglądało to źle: brakowało tylko kontenera z żywnością, który najwidoczniej "zagubił" się podczas desantu i spadł poza strefą. Lekko uszkodzony był też ten z robotami. No i na górze został - co najboleśniejsze - moduł z rzeczami osobistymi członków ekspedycji, w tym olbrzymimi zapasami Alaina. Choć słońce było jeszcze wysoko na niebie, wszyscy zdawali sobie sprawę, że dzień nie będzie trwał wiecznie. Całkowite rozładowanie wszystkich modułów było zajęciem na kilka dni pracy - i to przy użyciu cięższego sprzętu. Teraz trzeba było zdecydować się tylko na najważniejsze rzeczy, żeby zabezpieczyć jakoś teren przed odpoczynkiem.

Szczególnie ważne było to dla Shinjego: dokładne badanie utwierdziło lekarza, że stan Jera pogarsza się z godziny na godzinę. Niestety, bardziej zaawansowany sprzęt medyczny musiał być najpierw rozładowany. Łatanie pilota apteczkami tylko na chwilę odwlekało to, co nieuchronne. Bez interwencji chirurgicznej i długiej rekonwalescencji mężczyzna nie miał żadnych szans, by doczekać kolejnego dnia...

Jeremiasz, Kora, Mürrür

Trójka "zwiadowców" ruszyła w dół wzgórza, zbliżając się do martwej strefy zrzutu. Przyjemnie było brodzić w soczystej, zielonej trawie, która momentami sięgała do pasa dwójki cywili i czuć na twarzy ciepłe podmuchy wiatru. Jeremiasz pozostał czujny i obserwował teren z wysokości, jaką dawał mu pancerz. Nic jednak nie przyciągnęło jego uwagi; najwidoczniej wszystko co żywe umknęło z dala od miejsca upadku kontenerów. Trochę trudności sprawiło wszystkim manewrowanie po zrytej i zniszczonej ziemi w obrębie samej strefy, ale bez większych przeszkód dotarli do "jedynki". Mürrür odnalazł z boku panel sterujący i nacisnął odpowiednią sekwencję: najpierw z zasobnika opadła szeroka rampa, a potem ze zgrzytnięciem otworzyły się ciężkie wrota modułu. Z wnętrza wionęło chemią, wilgocią i elektronicznym buczeniem. Widok, jaki przywitał "ekipę ratunkową", był raczej niecodzienny: ze środka patrzyła na nich dwójka mężczyzn, z których jeden, ubrany w cięższą zbroję, najwyraźniej mierzył z archaicznie wyglądającego pistoletu do stojącej najbliżej Kory. Bystry wzrok Jeremiasza wychwycił jeszcze trzeciego napastnika, czającego się za równo ułożonymi kriokadziami.

Kevin, Karl, Kze’tah

Kevin podszedł do konsoli i automatycznie nacisnął kilka okienek, próbując wywołać odczyty systemów statku. Bezskutecznie. Owszem, komputer wypluł jakieś dane, ale pilot zupełnie nie potrafił ich zinterpretować. Nic nie pokrywało się z informacjami, jakie powinien dostawać z sieci okrętu. Kiedy stał tak pochylony nad konsolą, usłyszał za sobą kroki - to był Karl, ubrany jak do desantu, który ostrożnie - z bronią gotową do strzału - podchodził do drzwi i manewrującego przy nich człowieka. Tymczasem schowany w cieniu Kze'tah miał wspaniały widok na rozgrywającą się przed nim scenę z udziałem dwóch mężczyzn. Zanim jednak sytuacja zdążyła się rozwinąć w jakimś ciekawym kierunku, wrota sapnęły ciężko i zaczęły się uchylać. Wszyscy wstrzymali odruchowo oddech, ale spodziewana dekompresja nie nastąpiła. Za to do wnętrza pomieszczenia wdarł się zapach świeżego powietrza i fala jaskrawego blasku, na chwilę oślepiając pilota i łowcę. Tylko komandor, dzięki przysłonie hełmu miał dobry widok na to, co stanęło w otworze: dwie ludzkie sylwetki...i stojąca za nimi groźna masa bojowego pancerza wspomaganego.

Mel, Dante

Mel dokładnie obejrzał całą, bądź co bądź niewielką kapsułę, ale nie przyszło mu do głowy żadne błyskotliwe wyjaśnienie zagadki. Nie zauważył też dodatkowych śladów - ani wewnątrz, ani na zewnątrz. Za to określenie, czym wypalono dziurę, było banalnie proste - jeden rzut oka wystarczył doktorowi, by skojarzyć, że takie dziury robiły pistolety laserowe "drugiej generacji", standardowa broń boczna używana niemal przez wszystkie siły zbrojne bardziej zaawansowanych technologicznie planet.

Marsz w kierunku dymu oznaczającego strefę lądowania głównej części ekspedycji przebiegał bez przeszkód. Trawa momentami sięgała nawet głów wędrowców i była wilgotna po niedawnym deszczu, ale grunt był twardy, a słoneczna pogoda wręcz zachęcała do spacerów. Nie spotkali też po drodze nic żywego. W pewnym momencie Dante zauważył coś zwracającego uwagę: w plamie błota widniał owalny ślad, wymiarami mniej - więcej zbliżony do stopy cyborga. Tymczasem Mel, idący nieco przed nim, wspiął się na najbliższy pagórek. Roztaczał się z niego wspaniały widok; naukowiec wyraźnie widział z niego strefę lądowania i kręcących się wokół ludzi, samemu będąc zasłoniętym przez labirynt wapiennych głazów.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 28-09-2014 o 22:38.
Autumm jest offline  
Stary 29-09-2014, 15:59   #73
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Alain stał i patrzał. Było dobrze, a jeżeli wszystko poszło zgodnie z jego planem i Archi wypełnił rozkaz to kontener z niezbędnymi zapasami znajdował się w kapsule. Jak by nie patrzeć jego "bratanek" powiadomił by go gdyby nie dało rady przenieść kontenera, nie mniej nie miał zamiaru informować nikogo o zapasach znajdujących się w kapsule. Najpierw musiał mieć raport.

- Pora jeszcze wczesna. Rozładujemy kilka modułów mieszkalnych i je złożymy nim nastanie mrok. Pożywimy się na poległych przy desancie miejscowych zwierzętach. - spoglądał na dziwne jaszczuro podobne stwory
- Powinny być zjadliwe. Mamy moduł z bronią. Jutro zabierzemy się za częściowy jego rozładunek. Będziemy polować by przetrwać. Kto z was zna się dobrze na komputerach? Potrzebny nam ktoś kto namierzy moduł z żywnością. Jak niedaleko to trzeba przetransportować jego zawartość do naszej bazy.

Niedługo ekipa badawcza powinna wrócić z wieściami co z hibernusami, liczył na stosownej ilości ocalałych. Każda para rąk, każda specjalność była teraz na wagę złota. Tylko wyżywienie było problemem. Mieli ograniczony zapas amunicji.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 30-09-2014, 00:54   #74
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację

Mel patrzył przez chwilę na strefę lądowania, byli już niedaleko i za jakiś czas powinni dotrzeć na miejsce. Z tego co archeolog pamiętał z danych jakie udostępniono mu jeszcze przed przybyciem na stację to, doba na tym świecie trwała około 37 godzin, co przy obecnej pozycji słońca na niebie oznaczało, że do obozu dojdą przez zmrokiem. Mel odwrócił się gdy nie słyszał za sobą mechanicznych kroków Dantego.
- Znalazłeś tam coś ciekawego? - Zapytał Sofilatres podchodząc bliżej. - Jeśli to jakiś niezwykły kamień to może ja się temu przyjrzę. - Powiedział z uśmiechem stając obok Jaegera. - W końcu wiesz. Za to mi płacą. - Mel spojrzał w miejsce gdzie wpatrywał się Dante. Po czym krótką komendą nakazał dronowi wykonanie skanu odcisku.
Gdy Hermex wykonywał skan Mel zwrócił się do towarzysza.
- Nie martw się. Nie wygląda mi to na odcisk drapieżnika. Brak mu tych no. - Mel przez chwilę szukał słowa. - pazurów. To raczej roślinożerca, który żeruje w wysokiej trawie i chowa się przed drapieżnikami, ale będzie lepiej jeśli Kora rzuci na te ślady okiem.-
Hermex zakończył skan odcisku w ziemi i wrócił do patrolowania okolicy unosząc się lekko ponad morzem traw.
-Ale wiesz co. Przyznam szczerze, że jestem trochę zawiedziony. Jeszcze żaden drapieżnik nas nie zaatakował, a ty nosisz na plecach dobre 60 kilo padliny. -
Mel roześmiał się po tym jak nazwał Archiego padliną, żart może mroczny ale tym w końcu był młodziak.
- Mam dla ciebie dobre wieści. Jeszcze kawałek i będziemy w strefie lądowania, widziałem jak nasi rozpakowują moduły. Dobrze by było się pośpieszyć bo zabiorą nam wszystkie fajne zabawki.-
Mel ruszył przodem w stronę strefy zrzutu.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UlmORqMze-0[/MEDIA]
Dante patrzył się uważnie w owalny kształt w błocie. Włączył rejestrator.
Po małej gadaninie Melathiosa i jego żwawym ruszeniu naprzód, Dante rozejrzał się dookoła, wypatrując śladów termowizyjnych, zwiększając jednocześnie amplitudę temperatur, skutkujące tym, że otoczenie utonęło w różnych odcieniach szarości, a wszelka fauna powinna być bardziej widoczna jako mlecznobiały odcinający się od otoczenia kształt. Jaeger z większą ostrożnością podchodził do aktualnej sytuacji i dalszej podróży.
- Sofilartes, ostrożnie. Zwolnij. Nie podoba mi się ten ślad. Wygląda jak stopa owinięta w płótno. Możemy być na czyimś podwórku. I mają nad nami przewagę, bo znają teren.-
Dante wszedł na pagórek, na którym lawirował między wapiennym skałami Mel. Gdy ten już miał schodzić, rzucił do niego:
- Zatrzymajmy się tutaj, odpocznijmy. Chce mi się lać i jakby nie patrzeć, leziemy już prawie dwie godziny.-
Dante mówiąc to, uklęknął i oparł ciało Archibalda o wapienny głaz. Wstając ogarnął dokładnie tereny wokół pagórka. Wolał dmuchać na zimne.
- Niech będzie. Mamy dużo czasu a droga niedaleka więc mały postój nam dobrze zrobi. - Mel wrócił się kawałek w górę wzgórza. Wydawało mu się logiczne aby osłaniać towarzysza gdy ten jest na stronie, zwłaszcza, że ten miał obawy, że gdzieś w okolicy mogą znajdować się tubylcy.
Dante stojąc i zatruwając florę pod wapiennym kamieniem stężoną uryną, zastanawiał się intensywnie nad wydarzeniami ostatnich trzech godzin, przy okazji lustrując teren przed sobą i pod pagórkiem tym razem z otwartą przyłbicą. Awaryjny desant z nieznanych powodów, przestrzelony zagłówek fotela kierowały myśli w stronę ataku. Nadzieja została zaatakowana? Abordaż? Zemsta? Przeszkoda ekspedycji? A może po prostu asteroida? Banalny kawał skały plus nieuwaga zmęczonego kapitana? A ta dziura to po prostu stara jak świat pamiątka po którymś rejsie?
Wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi.
Gdy ciśnienie z niego zeszło i błogość wstąpiła weń, wrócił on do przypatrującego się ciekawie kamieniom naukowca.
- No, możemy iść. Bierzemy waść Archiego i spierdalamy z tego rewiru. Nie czuję się pewnie w tych zaroślach będąc uzbrojony tylko w broń do walki w bliskim dystansie. Miej oczy szeroko otwarte. -
Hełm zasunął się z sykiem i obraz zaczął znów się mienić w szaro-grafitowych barwach.
Czekał na sygnał od Doktora aby podjąć ciało z ziemi i ruszyć dalej przed siebie.
- Mógł byś się zdecydować. Najpierw postój teraz marsz, a już zaczynałem się interesować tymi wampieniami. W sumie to ciekawe, że znajdują się w tym mijescu, kiedyś ten obczar musiał być na dnie wielkiego jeziora albo jakiegoś morza. - Melathios już zaczynał się wkręcać w gadanie o kamieniach ale przypomniał sobie, że jego rozmówca może nie być w temcie.
- Dobra pakuj truposza na plecy a ja zabezpieczę ten...jak to wy wojskowi mówicie...parapet, parytet, Perycles...a już pamiętam, perymetr.- Melathios Sofilatres ruszył przodem w dół wzgórza ze swoim pistoletem osobistym w dłoni i rozglądał się uważnie za jakimikolwiek niebezpieczeństwami, kilka kroków za nim szedł Dante Jaeger z ciałem Archibalda przerzuconym przez ramię.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 30-09-2014, 11:53   #75
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
PIERWSZE SPOTKANIE
POST WSPÓLNY



Dzień lądowania, czas nieznany.
Planeta XA82000-0, Miejsce lądowania.
Hibernacyjny Moduł Kolonii oznaczony jako "Hiber 1"


Anders obrzucił ludzi w kontenerze szybkim spojrzeniem. Plomby modułu nie były złamane a więc nie mogli być żadnymi szabrownikami, poza tym tylko jeden był uzbrojony, ale i tak mógł stanowić zagrożenie dla nieopancerzonych cywili. Delikatnie, ale stanowczo sięgnął ramionami pancerza i odsunał na boki Octavię i Murrura, ustawiając siebie i ich tak, aby dać im jak najwiekszą osłonę.

Trzej wybudzeni usłyszeli dobiegający z głośników pancerza wspomaganego spokojny głos:
- Witam. Jestem Jeremiasz Anders z modułu zbrojowni statku Nadzieja Albionu. Znajdujemy się na powierzchni Avalonu, nasz statek uległ poważnej awarii której przyczyn jeszcze nie znamy. Zgodnie z poleceniem Gubernatora DeValla odstrzeliliśmy moduły i dokonaliśmy zejścia z orbity. Gubernator żyje i znajduje się w promie niedaleko stąd. Ze mną jest doktor Kora Octavia i Murrur Yeyeo. Proszę opuścić broń. - zakończył, lekko akcentując słowo ,,broń”.
- Panią doktor pamiętam, choć tylko z widzenia - lekko mechaniczny głos zza hełmu nie ukazywał ulgi jaką odczuł Karl. Podniósł osłonę hełmu, ale nie chował broni. - Karl Kabbage z Kirke. Dobrze was widzieć, spodziewałem się czegoś gorszego. Perymetr bezpieczny, obóz założony... czy wciąż jesteśmy "na gorąco?" - zapytał kierując słowa do Andersa i Yeyeo.*
- Pilot Kevin Walker. Możecie jednak pochować te spluwy albo iść pocelować nimi w co innego chłopaki? - przedstawił się Kevin i spytał jednocześnie. Chyba podczas tego awaryjnego zrzutu dostał w głowę czymś ciężkim albo ten chemiczny syf jeszcze mu mącił umysł bo nie mógł się skupić na prostych komunikatach płynących z wyświetlacza. Machnął w końcu na to ręką i na wpółpodnosząc ręce do góry ostrożnie i bez nerwowych ruchów wyszedł na zewnątrz. Nie chciał prowokować któregoś z kowbojów do czegoś głupiego.
Anders zrobił miejsce dla pilota, po czym opuścił ręce odsłaniając towarzyszy.
- Jesteśmy ,,na gorąco”, obozu brak. Perymetr nie zabezpieczony, i proszę się nie oddalać! - zawołał w strone pilota.
- Jesteście pierwszym kontenerem jaki otworzyliśmy. Skoro tutaj wygląda porządku, idę do zbrojowni i spróbuję zabezpieczyć okolicę. Mamy kontenery porozrzucane na okolicznym obszarze, nieco dalej powinna wylądować kapsuła z innymi ocalałymi. Poza kolonistami udało się uratować dwie osoby z załogi. Proszę mieć się na baczności, nie znamy przyczyn uszkodzeń, ale na pewno mieliśmy rozszczelnienie kokpitu i mnóstwo dziur w kadłubie naszego statku. Nie było kontaktu z bazą dla której wieźliśmy zaopatrzenie. Nasza częstotliwość to 115.12, można się skontaktować z gubernatorem i pasażerami promu.
Anders obrzucił jeszcze raz spojrzeniem Karla, wykonał gest jakby chciał się odwrócić, ale słowa oficera zatrzymały go w miejscu.
- Mnóstwo dziur w kadłubie, rozszczelnienie kokpitu. Mówisz o promie, czy statku kolonizacyjnym? I kiedy powstały te uszkodzenia? - starszy mężczyzna, który przedstawił się jako Karl Cabbage mówił głosem spokojnym, z pewnością nie wladczym i ostrym. Jednak miał na sobie kombinezon typu wojskowego z dystynkcjami komandora floty. I kolorową kolekcją na piersi. Mówiąc to ustawiał w naramiennym komunikatorze częstotliwość. - A kanał szyfrowany?
Jednocześnie odezwał się oburzony Yeyeo: - Wszystko w porządku?! - Wskazał ręką na migające czerwono lodówki. - Pani doktor, proszę mi pomóc - dodał i nie zważając na mundurowych przepychał się w kierunku najbliższego hibernatora w stanie krytycznym.


Przyczyna takiego a nie innego stanu “lodówki” była prosta: brak zasilania. Hibernatory musiały pracować na własnych bateriach, które nie wystarczały na długo. Dwa wyjścia były oczywiste: można było wybudzić śpiących (normalnie lub awaryjnie) lub znaleźć, zamontować i podpiąć jakieś odpowiednio mocne źródło zasilania. Na pewno jednak część kriokmór zdążyłaby do tego czasu się “wyładować”. Po chwili Muururowi zaświtała do głowy jeszcze jedna myśl: w komorach temperatura i inne parametry były monitorowane i dostowywane na bieżąco. Można było jednak ustawić je na pewien określony, niezmienny próg, co drastycznie zmniejszało zużycie energii i kupiłoby trochę czasu. Inna sprawa, że taki “twardy stop” mógł źle wpłynąć na stan zdrowia co wrażliwszych kolonistów…
- Co do chuja? - warknął pod nosem Mürrür - Nie ma cholernego generatora? Pani doktor zaraz wszystko padnie. Trzeba budzić, albo chociaż wyłączyć ten monitoring.

Tymczasem Karl zniknął na chwilę między generatorami i wrócił ze swoją torbą.
- Jeżeli prom, którym wylądowaliście ma wciąż choć na wpół sprawny silnik, można podpiąć kable przesyłowe pod sloty modułu. Powinne być na pokładzie.

Najwyraźniej nie spodziewano się tu wroga, ale było wiele powodów, dla których wojsko i siły bezpieczeństwa nie pracowały na częstotliwościach cywilnych. Sam jesteś już cywilem, pomyślał Karl i uruchomił kanał łączności.
- Tu Karl Llevelyn Cabbage z modułu - spojrzał na ścianę - Hiber 01. Pilna potrzeba dostarczenia energii do modułu celem zasilenia komór stazy. Proszę o podanie położenia i statusu promu, oraz ilości Standartowych Kabli Przesyłowych. Odbiór?

Anders poczekał aż Karl skończy nadawać, po czym zwrócił się do oficera.
- Kanał radiowy nie jest szyfrowany. Prom którym lądowaliśmy nie był uszkodzony, wyrwy były w kadłubie ,,Nadziei”. Moduły są rozrzucone mniej więcej po okręgu, o promieniu maksymalnie 200 -300 metrów. Prom znajduje się ok. 100 -150 metrów stąd. Powinienem ruszyć sprawdzić pozostałe moduły i zabezpieczyć teren.
Anders przerwał, dając czas Karlowi na przetrawienie informacji.
- To zarówno dobrze, jak i źle. Ściągnę tu prom i podłączę jego zasilanie do modułu, w razie czego można nawet uruchomić silniki - zależnie ile paliwa mu zostało. Ale dopóki nie przyjrzymy się nagraniom z tymi uszkodzeniami, personel wojskowy powinien przejść na kanał szyfrowany. Pewnie okręt rozwaliły mikroasteroidy, ale jeżeli to piraci lub terroryści... - Cabbage nie dopowiedział końcówki. Nie czuł się z tym dobrze, jego prywatne demony ścigały go nawet tutaj. Ale był kirkaninem i poddawania się nie miał we krwi - Proszę mną swobodnie dysponować, jestem co prawda w stanie spoczynku, ale to nie znaczy, że zapomniałem jak się służy orężnie społeczeństwu.
Przez wizjer pancerza widać było że Anders uśmiechnął się lekko.
- Co do dysponowania to proszę porozmawiać z Gubernatorem. Ja sam jestem już cywilem a nie wojskowym i szczerze mówiąc nie spodziewałem się że przydzielą mnie do ,,spania” w zbrojowni. Póki co chcę zabezpieczyć teren dookoła. Jeśli Pan chce to dacie radę spokojnie dojść do promu. Za wrotami w lewo - wskazał kierunek -Tak więc idę do modułu zbrojowni. Jak będzie potrzeba pomocy, wzywajcie mnie albo przez radio albo łączność satelitarną, będę w ciągu kilku minut.
Komandor w stanie spoczynku obrócił się tymczasem do Kevina.
- Byłbym zaszczycony, gdyby poszedł pan ze mną do promu, Panie Walker! - powiedział Karl do pilota - we dwóch łatwiej podciągniemy tu maszynę i podepniemy jej zasilanie do slotów modułu.



PIERWSZE SPOJRZENIE


Kilka minut później, na zewnątrz

Nim Karl postawił pierwszy krok na nowej planecie, właściwie wiedział, czego się spodziewać. Wiedza o tym, co robiły fragmenty okrętu spadające na powierzchnię planety była w pewnym sensie istotna dla tych, którzy owe okręty na fragmenty rozkładają.


Nie zawiódł się.
Tak jak przypuszczał, każdy z modułów leżał na dnie standartowego krateru, wszystkie rozrzucone na planie elipsy z większym zagęszczeniem modułów w jednym miejscu, można było więc rozpoznać, które spadły jako pierwsze oraz najmocniej uderzyły w powierzchnię. Roślinność wokół została anihilowana. Nie studiował co prawda terraformingu ani ksenobotaniki, ale zieleń, widoczna dalej, zza dymu, który wciąż spowijał miejsce jądowania, oznaczała chlorofil i formy życia oparte na węglu, co nastrajało pozytywnie. Wszystko było chaotyczne, tak różne od zdjęć orbitalnych, które oglądał nie raz. Katastrofa niewiele różni się od pobojowiska, ale sporo osób przeżyło.
Gdy dostanę się do promu, wiele rzeczy stanie się jasne. Dym i ogień były wszędzie, podobnie jak popękanych od gorąca i ciśnienia fal uderzeniowych miejscowych form życia. Ale byli i ocalali, z których większość kręciła się chaotycznie, ale część starała się ogarnąć chaos.


Teraz ważniejsze było sprowadzenie tu promu. Minęło co prawda ponad dziesięć lat, gdy ostatnio siedział za sterami prostego i prymitywnego kirkańskiego Minera, a promem kolonii był prawdopodobnie Wahadłowiec Orbitalny "White Crow", zwany złośliwie WC-em, ale w lataniu niektóre rzeczy wszędzie są takie same. Podobnie jak UKPki, czyli uniwersalne kable przesyłowe, obecne w każdej flocie i na większości statków cywilnych, a służące do awaryjnego przerzucania energii do części pojazdu, która straciła zasilanie na skutek ostrzału lub awarii. Są kolorowe, przypominają węże strażackie i można je ze sobą łączyć w różnych konfiguracjach. Na pewno znajdzie się taki na pokładzie promu. Oby.


WCet rzeczywiście stał, otoczony przez kilkoro ludzi, w tym był tam ktoś, kto wydawał rozkazy. Dobrze, pomyślał Karl, poderwijmy ptaszynę i lećmy ratować mrożonków.
Po czym szybkim krokiem skierował się w tamtym kierunku, mając nadzieję że zaraz za nim przyjdzie Kevin Walker, z pewnością lepiej obeznany z tym typem sprzętu.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 30-09-2014 o 15:36.
TomaszJ jest offline  
Stary 30-09-2014, 17:32   #76
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kevin Walker - pilot z fantazją


Kevinowi trochę... A własciwie to zdecydowanie ulżyło jak ci dwaj ze spluwami nie pozarzynali się nawzajem ani nikogo innego. Dajmy na to poczciwego pilota. Taka szkoda by była...

Stojąc na rampie hiberni rozglądał się ciekawie dookoła. Widział inne moduły, popaloną trawę i wygląd jak po bombardowaniu lotniczym. No ale w sumie taki orbitalny zrzut niewiele się różnił od tego, ot pociski były inne.

Uwagę przykuła mu rozmowa dwóch "kowboi". Co oni mówili? Że dziury w kadłubie, rozszczelnienie, awaria? Nie specjalizował się w lotach międzygwiezdnych ale w końcu była pokrewna dziedzina do jego specjalizacji więc w naturalny sposób wzbudzała jego zainteresowanie.

- Dziury w kałubie? Na tyle by załatwić taki statek? To nie jest jakaś kosmiczna żagłówka przecież czy no nawet wucet... To już trza się trochę nastarać by doprowadzić do aż takiej awarii by trzeba było tak na dziko się zrzucać... - dołaczył swoją opinię do rozmowy mężczyzn. - Ale na moje... Pownno się stać to stosunkowo niedaleko i niedawno stąd. Znaczy wiecie, takie kosmiczne niedaleko... Bo systemy zdołały jeszcze wyhamować i wejść na prawidłową orbitę. Na moje więc mogło się to stać już w tym systemie. Może przeleciał przez tę miejscową anomalię? - mówił zamyślonym głosem patrząc niewiadomo gdzie przed siebie. Ta anomalia interesowała go bo miała ciekawe właściwości no a nikt jej dotąd porządnie nie zbadał. Więc w sumie kto wie co by się stało jakby przez nią przelecieli.

W końcu wrócił jednak i spojrzeniem i myślami do chwili obecnej. - No ale to takie moje dywagacje i zgadywanki. Tak naprawdę trzeba by przejżeć czarne skrzynki i chociaż odtworzyć trasę lotu by powiedzieć coś konkretnego. - uśmiechnął się i rozłożył ręce okazując swoją chwilową przynajmniej niemoc w tej materii.

Chętnie podyskutowałby o tym dłużej, zwłaszcza jakby się dorwał do rejestratorów lotu ale doszły go dość alarmujące wypowiedzi lekarzy o hibernatorach. No tak! Przecież mijał czerwone lampki gdy szedł ku drzwiom! Chyba jednak miał jakiegoś bad tripa po tym kriogenicznym gównie w żyłach albo po tym alarmowym wybudzaniu.

- Ja sprawdzałem poziom energii w module. Jest prawie zerowy. Mógłbym przekierować resztkę energii ale nie starczy na wszystko. I nie na długo. - rzucił ku lekarzom. Wówczas ten facet... Karl... Powiedział coś o promie... O wucecie... To była myśl! Cholera chyba na serio oberwał czymś w łeb, że na to nie wpadł sam!

- Pewnie! Z przyjemnością bym coś przeleciał! - wyszczerzył się do niego bezczelnie i ruszył ku promowi. Zerkał na jego mundur i baretki trochę z zaciekawieniem a trochę z niechęcią. Nie przepadał za wojskowym drylem. Ale wiedział, że tylu baretek za siedzienie za biurkiem by mu nie dali. Poza tym typy siedzące za biurkiem zostawały za biurkiem a nie pchały się na koniec znanego świata. No i facet nie wyglądał już na młodzika. - Gdzie służyłeś? - spytał po drodze.

Gdy zbliżyli się do promu Kevin od razu dał się poznać jako rasowy pilot. - Nie, no zobacz Karl, kto tym sterował? Chyba jakiś amator. No zobacz jak on wylądował. To miałobyc lądowanie? Jak ja bym tak ta egzaminach lądował to... - pokręcił tylko głową. Niby narzekał ale oczy mu się juz śmiały na myśl o poderwaniu się w przestworza. No i do tego w misji awaryjnej. Oczami przeleciał jednak spójność kałdłuba i podwozia. Niczego podejrzanego nie widział czyli nic poważnego latadełku nie było. Przynajmniej od zewnątrz.

Spoważniał gdy dostał się do sterówki i zasiadł na fotelu pilota. - Siemasz maleńka? Stęskniłaś się za mną? Nie bój się ten brutal co cię tak potraktował już tu nie wróci... - pogłaskał czule drążki sterowe. Ciężko bylo zgadnąć czy to tak na pokaz i dla żartu czy szpanu czy też to jego standardowa przedstartowa procedura.

Kolejno odpalał systemy wedle ustalonej "od wieków" kolejności. Ponieważ nie leciał "po sobie" tylko po kimś i maszyna była nowa dla niego sprawdzał ją wyjątkowo uważnie. Po "swoich" maszynach wiedział już czego sie zawczasu spodziewać zwłaszcza jak był ich jedynym pilotem. Ku jego uldze wszystkie systemy były sprawne mogli więc startować.

- Słuchaj Karl, wszystko jest w porządku ale mamy naprawdę mało paliwa. Na taki spacerek wystarczy aż nadto ale potem trzeba podymać po kanisterek albo można co najwyżej se posiedzieć w środku dla przyjemności. - poinformował co-pilota o najważniejszej sprawie. Po czym zaczął procedurę do odpalenia silników. Uruchomił też zarówno radio na podanej przy hibernii częstotliwościjak i zewnętrzne megafony.

- Tu porucznik Kevin Walker ze "Ślicznotki Argonautów", za chwilę startujemy, proszę się odsunąć od maszyny na bezpieczną odległość. Zgromadzeni przy module hibernacyjnym również proszeni o zachowanie odpowiedniej odległosci. Bez odbioru. - wyłączyl radio i rozejrzał się przez szyby czy koloniści posłuchali. Poprosił też Karla by sprawdził po swojej stronie. Nie chciał kogoś spalić czy potrącić lecąc na ratunek innym. Mieli ratować a nie krzywdzić.

Dał się słyszeć najpier pomruk gdy silniki budziły się do życia, potem pomruk przeszedł w co raz głośniejsze wycie aż wreszcie maszyna drgnęła i uniosła się w powietrze. I teraz zaczęły się schody...

Prom został zaprojektowany głównie do latania na orbitę i z powrotem. Głównie do pionowych tras. Miał świetny kształ pomagający do przebijania się przez atmosferę, świetne osłony termiczne chroniące przez wygotowaniem żywego i martwego ładunku ale do przeparkowywania na poziomie gruntu to się niezbyt nadawał.

Do tego manewr wydawał się prosty tylko komuś kto nigdy niczym nie latał i jeszcze gapił się z ziemi. To pewnie. Mnóstwo placu i weź nie wyląduj. Pilot z góry widział co innego. Maszyna była zaprojektowana by od razu stromą świecą przeć ku górnym warstwom atmosfery i dalej w kosmos na orbitę. Więc lekkie "depnięcie" wybijało ją ostro w górę. Teraz to było zbędne. Kevin musiał manewrować prędkością na granizy zadławienia silnika. Taka prędkość nadawała się do lądowania a nie stabilnego lotu czy startu.

Z lotem w poziomie też było podobnie. Walker czuł jak maszyna drży i podskakuje gdy przeciwstawne siły walczą o dominację. Ciąg silnika pchał ją do przodu, grawitacja w dół, skrzydła do góry a statecznik na boki. Nie mógł się za bardzo rozpędzić bo prawie z miejsca musiał lądować. A bez nabrania prędkości maszyna była na granicy utraty sterowności. I jeszcze paliwo się kończyło... Gdyby ją utracili... To pewnie, dało ją się odzyskać. Maszyna bowiem pewnie wpadłaby w korkociąg z którego dało się wyjść. Ale jak się miało do ziemi tak coś z 1000 m a nie 100. Góra 100...


Oprócz tego ten "olbrzymi plac" przed hibernią z góry nie był wcale taki olbrzymi. Przy marginesie "precyzji" lądowania kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu metrów to lądowanie 20 czy 50 metrów od modułu było prawie lądowaniem na punkt. No i wokół były jeszcze inny "badziew" czyli inne moduły. Jako awaryjna strefa lądowania nie był może całkiem beznadziejny ale już całkiem zauważalnie zagracony. Zwłaszcza schodząc pod kątem do lądowania mogli zahaczyć lub po prostu wpieprzyć się w jakiś moduł. - A mówiłem wziąć śmigłowiec... Ze śmigłowcem to ja bym tu wam zatańczył breakdance'a... - mruknął pod nosem choć widać było, że jest skupiony na kontrolowaniu maszyny.

Widząc te wszystkie "przeciw" to właściwie nie powinien tego robić. "Za" właściwie było tylko jedno: to była misja ratunkowa, mogli uratować komuś życie lub zdrowie. Poza tym... Właściwie chyba nie było tu nikogo innego kto mógłby to zrobić. Noo iii... Walker uważał się, za najlepszego pilota świata. Wierzył, że jeżeli tylko coś jest możliwie do wykonania latadłem to on da radę. No i na koniec był to zauważalny poziom trudności ale nie ekstremalnie trudny czy co. Podsumowując, rzecz była do zrobienia.

Wybrał więc nieco dłuższy wariant. Po starcie mimo wszystko pocisnął ciutkę na prędkości i maszyna ruszyła do przodu. Sterowana doświadczoną ręką pilota zatoczyła półokrąg i nadleciała pod hibernię z kierunku przeciwnego niż ze startu. Kev obniżył lot omijając w bezpiecznej odległości sasiednie moduły. Dzięki temu ladował wzdłuż linii hberni więc nie groziło im zderzenie z nim podczas dolotu gdy pilot właściwie już nie miał wpływu nad maszyną. A "w razie czego" mieli przed sobą nadal większ część placu. Na szczęscie okazało się, że wylądowali w pobliżu problematycznego modułu i to bez większych sensacji i uszkodzeń.

- Tu porucznik Kevin Walker ze "Ślicznotki Argonautów". Właśnie wylądowaliśmy. Bez odbioru. - nadał krótki komunikat. - Karl, weź zerkij na te kable a ja tu wszystko powyłaczam. - rzekł do swojego przygodnego co - pilota.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-09-2014, 19:45   #77
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Gdy Melathios i Frank Dante Jaeger szli w stronę obozu, Mel przerwał trwającą od jakiegoś czasu ciszę i zapytał.
- Więc skąd jesteś Frank? Odpowiedz mi o swojej planecie, moja jest dość podobna do tej.

Cyborg spojrzał zdziwiony na idącego przed nim naukowca. Uświadomił sobie, że w biegu wydarzeń, bądź co bądź całkowicie to usprawiedliwiających, kompletnie nie mieli czasu na podstawową grzeczność. Jaeger uniósł delikatnie kącik ust w uśmiechu niewidocznym zza facjaty hełmu. Postanowił zaryzykować. W końcu będzie z tymi ludźmi żył przez najbliższy czas. Oczywiście, o ile przeżyją na tyle długo by założyć osadę.

- Planeta powiadasz… - rzekł po chwili zastanowienia Cyborg



- Moją planetą był porośnięty malowniczą dziczą świat, przeplatający się z zaawansowaną technlogią. Zasiedlony przez równie piękną co brutalną florę oraz faunę i cywilizację na poziomie technologicznym trzynastym żyjącą z nią w symbiozie. Planeta Täkiyöto, zwana przez złośliwych cybernetycznym ogrodem, w układzie Orlean-13. I choć wśród technologii chowany, czerpałem głównie z zielonego aspektu mojego domu. Rozwój buzował wręcz na planecie, ale nigdy naturalny świat nie był pozostawiany w tyle, zawsze o niego dbaliśmy. Harmonia była utrzymywana odkąd pamiętam, z tym się rodzimy i z tym giniemy, przekazując to następnym pokoleniom. Współpraca, później hierarchia, a nie na odwrót. Krótko mówiąc, na komputerach nie znam się wcale, choć jak widzisz - holster zawirował na plecach Dantego niczym śmigło, mijając zwłoki o milimetry - korzystam z ich dobrodziejstw pełnymi garściami, a w dziczy czuję się dobrze. Swojsko.

Zatrzymał się na chwilę i przeczesał teren wokół nich.
-Twoja kolej. - rzucił po ponownym podjęciu marszu.

- No cóż.- Naukowiec zastanowił się chwilę zanim zabrał się do odpowiedzi.- Mój świat nie jest tak zaawansowany i technologię poziomu dwunastego osiągneliśmy jedynie dzięki Harlańskiej inwazji na nasz układ. Układ Hellan składa się z wielu zamieszkanych planet gdzie Athenorea, mój świat oraz Thebessa i Spartanos są głownymi graczami. Wartym uwagi jest też gazowy gigant Macedon, krąży wokół niego około tuzina zielonych księżyców zamieszkiwanych przez ludzi, których nazywami barbarzyńcami. Ale o tym może opowiem kiedyindziej, miałem w końcu mówić o Athenorei a nie o psychicznych psykerach z księżyców Macedona. - Mel zwolnił kroku i teraz szedł równo z Frankiem. - Athonorea przypomina ten świat, a przynajmniej tą jego cześć. - Melathios machnął ręką po horyzoncie. - Zielone wzgórza porośniętę trawą oraz oliwkowe drzewa są nieodłącznym elementem krajobrazu, gdzieniegdzie wzgórza są przeciętę naturalnymi rzekami i strumieniami lub kanałami irygacyjnymi.


Nawet w czasach wojny z naszymi sąsiadami nie zanieczyściliśmy planety więc pozostała ona zielonym ogrodem dobrobytu, był to z resztą jeden z powodu dlaczego najpierw Spartanosianie, a potem Imperium chcieli nas zniewolić. Jednak Athenoreańczycy cenią sobie wolność i jest to jedną z niewielu wartości za którą nawet ja jestem gotów umrzeć, choć jak widzisz żaden ze mnie żołnierz. Część mojego świata pokrywa ocean lecz nie miałem okazji na nim pływać, powiem szczerze więcej czasu spędziłem na obcych planetach niż poznając mój własny świat.


-Kariera naukowca miała na to znaczący wpływ, jak przypuszczam…
Dalszą część rozmowy przerwał ryk potężnych silników. Orbitalny wahadłowiec zrobił pętlę nad ich głowami jak potężny ptak zagłuszając wszystko wokół, a nacisk powietrza prawie ich poprzewracał. Gdy silniki ucichły tak szybko jak się pojawiły, Dante pospieszył swojego towarzysza w niedoli.
-Dokończymy rozmowę już w obozie. Nasi współkoloniści bawią się w najlepsze.
Czas do nich dołączyć. Idź przodem, i rozglądaj się na boki. Ja ogarnę boki oraz tył.

Ruszyli.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 01-10-2014 o 09:11.
potacz jest offline  
Stary 01-10-2014, 18:19   #78
 
BigRedChick's Avatar
 
Reputacja: 1 BigRedChick nie jest za bardzo znanyBigRedChick nie jest za bardzo znany
Kze'tah powoli wycofał się w kierunku hibernatorów. Gdy usłyszał o rozszczelnieniu statku i innych awariach, które mu nic nie mówiły stwierdził, że to doskonały moment na zwianie ze statku. Zanim tu przyleciał miał plan, aby po miesiącu, kiedy przestaną aż tak pilnować okolicy, zwiać do lasu i zacząć żyć tam samotnie. Gdy zobaczył ekipę kolonizacyjną utwierdził się w przekonaniu. Był tam jakiś gubernator, który by wszystkimi rządził. Kze'tah chciał samemu ułożyć sobie życie, ale z jakimiś gubernatorami, którzy najprawdopodobniej kazali by mu wykonywać najcięższe prace (w końcu nie ma żadnych układów z innymi). Zaczął ponownie przeszukiwać szafki. Wziął pistolet, który poprzednio zostawił i dodatkowo znalazł apteczkę. Sprawdził jej zawartość. Bandaże, środki przeciwbólowe, gazy. Nic niezwykłego. Odwrócił się i wyszedł ze statku. Rozejrzał się, czy nikt nie patrzy w jego kierunku, a następnie pobiegł w kierunku lasu.
Wdrapał się na najbliższe drzewo i zaczął obserwować rozrzucone moduły. Postanowił poczekać do nocy i spróbować się tam zakraść, aby zobaczyć czy nie mają tam jakiegoś noża. Oczekując postanowił się zdrzemnąć.
 
BigRedChick jest offline  
Stary 01-10-2014, 21:09   #79
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Shinji odszedł od rannego pilota i podszedł do gubernatora

- Panie gubernatorze, mamy problem - powiedział bez większych ogródek - Pilot jest poważnie ranny i boję się, że może nie przeżyć tej nocy. Jestem całkiem dobrym lekarzem i być może mógłbym go ocalić... ale nie mam w ogóle sprzętu. Wiem, że naszym priorytetetm jest teraz rozpakowanie modułu z żywnością, ale czy nie moglibyśmy jako drugiego rozpakować modułu medycznego? To bardzo pilne.
 
Kaworu jest offline  
Stary 01-10-2014, 21:50   #80
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- W takim przypadku priorytet bierze moduł medyczny - stwierdził Alain - Nie możemy go stracić, a szukanie modułu z żywnością i tak potrwa. Habitaty mogą poczekać. Mamy prom, mamy moduły, będzie niewygodnie, ale damy radę.
Spojrzał na żołnierza który stał nieopodal, znał go dobrze, wystarczająco dobrze by znać jego umiejętności.
- Milton, będziesz asystował. Wierze w wasze umiejętności Panowie.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172