Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2014, 02:16   #81
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
KRÓTKI LOT PROMU



- Komandor Cabbage, sir! Musimy zrobić pilną relokację promu, sir! - starszy mężczyzna pewnym siebie głosem (i przemilczając swój oficjalny status cywila...) zasalutował, uścisnął rękę gubernatora oraz - nim ktokolwiek zdążył w jakikolwiek sposób zareagować wraz ze swoim młodszym kolegą objął maszynę we władanie zamykając za sobą drzwi.

Karl razem z Kevinem weszli do promu niemal jak do siebie - o ile ten drugi był obeznany z jednostkami typy WC-et, Karl miał za sobą wystarczająco dużo służby okrętowej, by szybko się odnaleźć. W czasie, gdy tamten usadawiał się na fotelu, i manualnie sprawdzał checklistę, Karl Cabbage luż widział awaryjne sloty do awaryjnego obiegu energii tu i ówdzie na okręcie, więc kable przesyłowe także gdzieś muszą być. Tak jak się spodziewał, obok "maszynowni" znalazł to, czego było mu trzeba.


Czerwony kabel przesyłowy, wedle tabliczki - UKP 1, Długość 15m. Obok był jeszcze drugi - Niebieski oznaczony UKP 2, tej samej długości. Kolory były ważne, przepisy mówiły by łączyć kable tylko tego samego koloru, ale każdy kto choć trochę liznął inżynierii wiedział, że to ważne ze względów ostrożności, ale technicznie bez podstaw. Mieli więc spory zapas.


Kabbage usiadł na stanowisku drugiego pilota i zerknął na Kevina, rutynowo wykonującego czynności przedstartowe. Zna się, ocenił były oficer i spokojnie zajął swoje miejsce.
- Wygląda na to, że nasz pilot posadził prom gdy był ciężko ranny. Dobrze, że mu się udało. Rozeszli się? - zapytał i spojrzał na kamery pokazujące otoczenia. - Dobrze Panie Walker, myślę, że cztery procent ciągu na początek wystarczy. Wtyki do awaryjnego zasilania są tu i tu, mamy około 30 metrów, więc posadź go... może tutaj, da nam do piętnastometrowy zapas. Trasę i wektor podejścia wybierz sam, bo loty atmosferyczne doprowadzają mnie do gorączki.

Kevin wylądował dokładnie tam gdzie chciał, dowodząc swoich umiejętności. W tym czasie Karl ze zdumieniem zobaczył, że zapisy radarowe i zresztą jakiekolwiek inne były wyłączone, z wyjątkiem najbardziej bazowych, zapisywanych w blackboksie. Przeklął cywilne obyczaje i wystukał kilka komend napulpicie.
- Nie wyłączaj wszystkiego, daj reaktor na dwa procent i wyłącz zbędne systemy. Oznaczyłem ilość paliwa koniecznego na rozruch, lot na orbitę plus kilka podstawowych manewrów. Gdy dojdzie do tej wartości, wyłączy się. A teraz chodźmy dać pani doktor i jej szroniakom trochę prądu, by nie mieli tak gównianego wybudzenia jak my.


Poszło szybko. Czerwony kabel nieprzepisowo ale skutecznie połącznony z niebieskim zostały wetknięte w gniazda modułu i zewnętrzne Promu. Karl, umieszczający kabel w module sprawdził wszystkie kontrolki i pokazał dwa kciuki Kevinowi, montującemu od strony promu. Żółta kontrolka gotowości, zmieniła się w zieloną.


Energia poszła. Karl Cabbage wszedł do Hiber-01 i zawołał
- Pani Doktor! Energia płynie, proszę dobrze nią rozporządzać, bo nie ma jej ani wiele, ani na długo.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 02-10-2014 o 02:35.
TomaszJ jest offline  
Stary 05-10-2014, 19:37   #82
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Mel, Dante

Kiedy naukowiec i cyborg dotarli do strefy zrzutu, wrzała tu już praca. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, więc na ich przybycie nikt nie zwrócił większej uwagi. Tymczasowe "centrum dowodzenia" było na razie zlokalizowane przy stojącym w środku strefy zrzutu promie; urzędującym tam Alain wydawał kolejne polecenia, starając się przygotować lądowisko do nadchodzącej nocy.


Kevin, Karl, Kora, Murrur

Szybka decyzja Karla, wykonana z pomocą Kevina uspokoiła sytuację energetyczną w module. Murrur z zadowoleniem odnotował jak kriokomory wracają znów do "zielonego" stanu. Zgrubna kalkulacja podpowiedziała mu, że "na pełnych obrotach" mocy wystarczy jeszcze na jakieś 20 - 24 h pracy wszystkich hibernatorów. Nie za dużo, ale prom można było jeszcze zatankować, albo wybudzić część "mrożonek". Przynajmniej Kora nie musiała się teraz spieszyć; decyzję kogo i jak budzić można było podjąć na spokojnie. Jedynym małym "zgrzytem" było to, że przebywający w środku modułu mężczyzna - jeden z przedwcześnie wybudzonych - minął stojącą przy wejściu grupkę bez słowa i zniknął gdzieś między kontenerami. Pozostali koloniści spojrzeli na siebie z lekkim zdumieniem, ale nikt nic nie zrobił; zresztą były ważniejsze sprawy - trzeba było rozpakować pozostałe kontenery i zadbać o choćby niewielkie zabezpieczenie terenu.


Jeremiasz

Jeremiasz skończył rozmowę z Karlem i ruszył, zgodnie z zamierzeniem, na obchód perymetru. Nic nie przyciągnęło jego uwagi, choć przez chwilę czuł się nieco...otumaniony. Może to kwestia nowych warunków? Zbrojownia była nietknięta; ze wszystkich modułów była chyba najłatwiejsza do opróżnienia i uzbrojenie wszystkich kolonistów nie mogło być żadnym problemem. Pod warunkiem oczywiście, że umieli strzelać...


Kze'tah

Cóż, nie wszystkim musiało być po drodze z nowymi porządkami. Mężczyzna wolał wybrać wolność, zanim ktoś postanowiłby mu ją odebrać. Opuścił lądowisko dyskretnie i bez pośpiechu; nikt nawet nie próbował go zatrzymywać, albo po prostu pozostał niezauważony. Wygodnych punktów obserwacyjnych było w okolicy dość; wznoszące się wokół pagórki z "koronami" skalnych ostańców zapewniłby dość miejsca dla ukrycia całej brygady, a co dopiero jednego człowieka. I choć określenie "las" było nieco na wyrost - w rzeczywistości chodziło o rachityczne, powyginane rośliny, tylko nieco bardziej wystające ponad trawy - zapewniały one faktycznie jakąś osłonę przed wzrokiem reszty kolonistów. Kze'tah wdrapał się na jedną, mając nadzieję na chwilę spokojnego odpoczynku.

Okazało się jednak, że choć przebywanie w grupie na pewno ma swoje niemiłe strony, to bycie poza nią - w nieznanym terenie - może okazać się równie nieprzyjemne.

Nawet nie wiedział, co go trafiło. Zarejestrował tylko jakiś drobny ruch, a potem w jednej sekundzie poczuł jak całe jego ciało sztywnieje, a on sam zsuwa się z gałęzi, nie mogąc zrobić absolutnie nic. Stracił przytomność całkowicie w momencie, kiedy bezwładnie uderzył w ziemię.


WSZYSCY

Dzięki mądrym rozporządzeniom Alaina pracę udało się zorganizować bardzo sprawnie i szybko. Rozpakowanie niezbędnych rzeczy zajęło niecałe 5 godzin, a ich rozłożenie - 3. Według szacunków Mela oznaczało to, że światła zostało jeszcze na jakieś 7 godzin, choć wszyscy powoli odczuwali zmęczenie - spowodowane nie tylko pracą i stresem, ale również faktem, że coraz mocniej dawał im się we znaki powybudzeniowy "kac". Prowizoryczny obóz nie wyglądał zbyt profesjonalnie, ale z drugiej strony jak na ekstremalną sytuację, w jakiej się znaleźli, wszystko poszło zadziwiająco dobrze. Koloniści mieli solidną "podstawę" do budowania zrębów przyszłej bazy.

Na tą chwilę "pierwsza baza" była zlokalizowana mniej więcej na środku strefy zrzutu modułów, koło "Jedynki" z hibernatorami i zasilającego ją promu. Obok były rozłożone dwa pokaźnych rozmiarów namioty, podpięte do paliwowego generatora. Zaraz obok znajdował się też lazaret Shinjego - osobny moduł, zaopatrzony w odpowiedni sprzęt medyczny. Jer leżał już tam, ustabilizowany i czekający na zgodną z regułami sztuki medycznej operację.

Dostęp do pozostałych modułów był bezproblemowy: właściwie prócz laboratorium, garaży i robotyki, które wymagały dodatkowego składania (i specjalistycznej wiedzy), z innych rzeczy można było zrobić natychmiastowy użytek, choć wymagało to każdorazowo otwarcie magazynu...albo pozostawienia drzwi rozwartymi. Owszem, padły głosy, by zabezpieczyć kontenery hasłami, ale kto w takim razie miałby je ustalać i przechowywać?

Kiedy wszystkie niezbędne rzeczy zostały zapewnione, wszyscy zebrali się znów wokół promu przed Alainem. Część osób zauważyła, że w ich grupie brakuje tajemniczego pasażera z "Jedynki". Poza tym były inne problemy: nadchodząca noc i brak żywności czy wody. Wbrew oczekiwaniom gubernatora szczątki zwierząt w miejscu katastrofy były zwęglone do tego stopnia, że nie tylko nie nadawały się do zjedzenia, ale nawet trudno byłoby je zbadać.

Nad zgromadzonymi zawisło też ponure memento - ułożone na ziemi, skrwawione zwłoki Archibalda, którym uroku nie dodało niesienie ich jak worka przez Dantego. Nikt nie zdążył na dobre przyzwyczaić się do nowej sytuacji, a już kogoś dopadła niespodziewana - i dość tajemnicza - śmierć. Wszyscy rozumieli chyba wystarczająco jasno, że ich los jest niepewny i być może czeka ich to samo... Jeśli nie będą wystarczająco sprawni i zorganizowani. Tak czy inaczej mimo wszystko trzeba było żyć i działać dalej. Do nocy nie zostało wiele czasu, a kto wie, co czaiło się w mroku nowego świata...?
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 05-10-2014 o 19:50.
Autumm jest offline  
Stary 06-10-2014, 00:19   #83
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m4SwFhfNh1w[/MEDIA]

Dante stał nieruchomo w okręgu, który utworzony został przed Gubernatorem. Gdy ciało cyborga dawało znać obolałymi mięśniami, kruczącym z głodu żołądkiem oraz migającymi gwiazdkami w oczach, że czas zjeść i się przespać, doszło do jego uszu rozmowa o nieobecnym nieznajomym. Ktoś coś widział, coś słyszał, ale nikt nie wie gdzie jest.
Frank mimowolnie zaczął nazywać go "Yeti".

Przeklinając pod nosem szerzącą się samowolę wśród kolonizatorów i ryzyko na jakie wystawia ono całą ekspedycję, słuchał dalej tego, co mówił Alain. Spodziewał się, że będzie musiał zdać swoje relacje z całego zajścia począwszy od starcia w module zero do lądowania i marszu.
Po małej rozmowie Dante ruszył między moduły, napisał Gubernatorowi wiadomość i wysłał ją na jego częstotliwość zaraz po tym, gdy odszedł.

"Raport za 1,5H. Idę skompletować sprzęt. Wszystko opowiem za półtorej. Bez odbioru."

Nie czekając na nic Jaeger ruszył w stronę modułu z potężnym napisem na boku: SURVIVAL. Powolne otwieranie się włazu lekko niecierpliwiło najemnika, jednak na tym się skończyło. To czego szukał nie było trudne do znalezienia,


Po dziesięciu minutach, już ze znaleziskiem na plecach wyszedł, zamykając za sobą wrota. Powolna komenda zamknięcia znów trwała nieubłagane kilkadzięsią sekund, ale w tym czasie Dante nacieszył się porządnie znaleziskiem. Część z przeróżnych plecaków w cargopalecie była właśnie typu SLING, jednoramienna sakwa, dzięki której cyberholster na plecach mógł nadal zachować zachować swoją mobilność.

Ruszył dalej.
Z ambulatorium było łatwiej. Wynoszony stąd ciągle sprzęt skutkował otwartymi wrotami, a doktor Konohara non stop uwijał się raz to w module, a to zaraz szybkim krokiem zmierzał do lazaretu, w którym leżał jakiś mężczyzna. Naręcze pełne sterylnie popakowanych utensyliów medycznych zakrywało znacznie jego postać.


Po kwadransie automatyczna strzykawka wylądowała w bocznej kieszeni plecaka Cyborga, który wyszedł i kierował się do modułu ARMOURY.

Dante odnalazł manifest przewozowy i po kolei przeczesywał kolejne skrzynie zbrojowni.
Wiedział czego szuka.


Pierwszą odnalazł amunicję.
Zabrał dwanaście magazynków ze zwykłą amunicją. 1 z nich wylądował w uchwytach na cyber-holsterze, reszta w plecaku. Kolejne trzynaście, tym razem do strzałów z tłumikiem, obok, wszystkie poukładane w wąskich materiałowych przedziałach, dwa w holsterze. Plecak zaczął przyjemnie ciążyć.

Ruszył dalej. Przemierzał ciemne zakamarki modułu powoli, cierpliwie.
Cargopaletę oznaczoną ACCESSORIES, znalazł leżącą na samym dnie pod innymi skrzyniami ze sprzętem.
Wyciągnął dwa pudełka ze środka skrzyni i po sprawdzeniu ich zawartości, odłożył je na wieko skrzyni, otwarte, oczekujące. Po chwili, zadowolony, dołożył do nich jeszcze dwa.
Cyborg odszedł na chwilę i poszedł do stojaka, stojącego za kratą.
Stały tam karabiny popularnie zwane ACR'ami. Dante nie zastanawiając się długo wziął trzeci z lewej, pociągnął za uchwyt zamka komory sprawdzając czystość. Oględziny tylko utwierdziły go w decyzji.

Wracając do uprzednio rozłożonych akcesoriów, Cyborg wziął się za montowanie osprzętu.
Po godzinie, skompletowany i zsynchronizowany z HUDem karabin, był gotów do użycia.


Zadowolony jak dziecko z wizyty mikołaja, Dante wkręcił ostatnimi, zmanierowanymi ruchami tłumik u wylotu lufy i załadował nabój do komory.
Brzęk napełniał radością i podnosił pewność siebie.


Mężczyzna ruszył na spotkanie z Gubernatorem.
Niedługo minie czas, po którym miał się zameldować u Alaina.
Gdy wrota zbrojowni definitywnie się zatrzasnęły, ruszył raźnym krokiem w stronę spoczywającego przy hiberni promu.
Euforia wywołana prezentami minęła, w żołądku zaczęło znów kruczyć. Mięśnie zaczynały doznawać małych skurczy.
~Muszę zjeść i odpocząć... - pomyślał, gdy skurcz żołądka zsynchronizował się ze skurczem w pośladku.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 07-10-2014 o 20:44.
potacz jest offline  
Stary 08-10-2014, 17:11   #84
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Alain widząc sytuację którą miał na dłoni powiedział
- Nie będziemy szukać naszego zbiega. To jego prawo by odłączyć od grupy i narażać siebie na nieznanej i wrogiej nam planecie. Co innego, gdyby ruszył pod moimi rozkazami. Wiedzcie, że nie będę tolerował podobnej samowolki.

Omiótł zgromadzonych spojrzeniem.
- Dzisaj sypiamy po modułach. Wygodnie nie będzie i czekają nas nocne wachty. Kto wie jaki okropności czają się w odmętach tutejszej nocy. Jutro ruszamy z dalszym rozładunkiem modułów. Zostanie wyznaczona zbrojna grupa która ruszy na zwiad pobliskich terenów. Jej zadanie będzie upolować jedno z miejscowych bestii i znaleźć cenne punkty orientacyjne. Musimy przygotować się na zimę.

Potem spojrzał na tych co ratowali się ze statku kapsułą.
- Liczę, że kontener z moimi zapasami znajduje się w kapsule. Co się dokładnie wydarzyło z moim "bratankiem"?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 08-10-2014, 22:36   #85
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante bez ociągania przystąpił do wyjaśniania sytuacji od momentu jego wyruszenia ze zbrojowni do modułu Zero do momentu ostatniego zamknięcia kapsuły już po lądowaniu.
W ciszy jaka nastąpiła po jego relacji od razu przeszedł do meritum.

-Reasumując. - podjął. - Sprzętu w kapsule nie ma. Widziałem szansę na uratowanie całego modułu i ją wykorzystałem, jednak potrzebne było do tego natychmiastowe działanie. Twój bratanek był zmotywowany, żeby najpierw uratować swój dobytek i dopiero się ewakuować, marnując czas, a nikła szansa na uratowanie wszystkiego by przepadła. Nie mogłem na to pozwolić, więc go uśpiłem. Gdy i mój plan zawiódł, nieprzytomnego zaniosłem do modułu, po desantowaniu przypiąłem pasami i polecieliśmy, gdy dołączył do nas naukowiec. Wtedy Archibald był jeszcze żywy. Już po uderzeniu w ziemię, zaczął się rzucać w pasach, wykrzyczał : "Oni tu są!" po czym pociekła mu krew ze wszystkich otworów głowy i zwiotczał. Zaświadczy o tym doktor Sofilartes, poza tym wszystko po tym przedstawieniu jest nagrane na moim rejestratorze, jak podłączę do hełmu projektor czy komputer, łącznie z jego zwłokami w oryginalnym miejscu i w stanie jakim się znajdowały zostanie ukazane. Trójwymiarowy skan wewnętrzny i zewnętrzny całej kapsuły zaraz po lądowaniu jest również na dronie doktora Sofilartesa.
Cyborg stał z hełmem pod ręką i oczekiwał na reakcję Gubernatora.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 08-10-2014 o 22:39.
potacz jest offline  
Stary 09-10-2014, 05:32   #86
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
ZEBRANIE PRZY PROMIE
POST WSPÓLNY: DANTE, CABBAGE, SOFILATRES
OBECNI: WSZYSCY



Dzień lądowania, czas nieznany.
Planeta XA82000-0, Miejsce lądowania.
Zebranie kolonistów


- Gubernatorze - powiedział, starszy, acz wciąż krzepki mężczyzna o siwych włosach, w nienowym kombinezonie militarnym z nazwiskiem [CABBAGE K.L.] na piersi i z hełmem pod pachą. - Z uwagi na zgony i ogólną powagę sytuacji postuluję wprowadzenie zasad stanu wyjątkowego do momentu okrzepnięcia kolonii i rozeznania się w sytuacji. Zaczynając od uruchomienia szyfrowanego kanału dla służby bezpieczeństwa i władz cywilnych - czyli Pana. Następnie proszę zaprzysiąc personel wojskowy i skierować go do zadań związanych z zabezpieczeniem obozu, w czasie gdy cywile zajmą się pozostałymi czynnościami.


Doktor Sofilatres stanął obok Cabbage’a przez chwilę wpatrując się w niewielki laptop składający się z samego ekranu dotykowego.- Skoro już mowa o cywilach i pozostałych czynnościach.- Mel zaczął mówić gdy wydawało my się, że starszawy admirał już skończył. - To pozwoliłem sobie na uruchomienie dronów zwiadowczych, właśnie przeszukują okolicę bazy na wypadek ewentualnych zagrożeń oraz dokonują standardowego rozpoznania, oprócz tego właśnie sporzadzam mapę okolicy w oparciu o triangulację satelitarną, topografię horyzontalną oraz obraz z dronów. Będąc w temacie eletronicznych zabawek to w module z elektroniką znalazłem waporaizery, które powinniśmy urochomić przed zmrokiem dla najlepszych efektów by zdobyć trochę wody pitnej i dodatkowego zasilania. Z ważnych rzeczy potrzebny mi będzie ktoś do pomocy przy autach słonecznych. Chce użyć chociaż jednego jako dodatkowego źródła zasilania dla transrecivera o małym zasięgu by wysłać sondy trochę dalej od bazy ale przed wszystkim by dzięki niemu zaopatrzyć wszystkich w siec komunkikacji. - Mel wręczył guberantorowi de Vall, Kabbagowi i wszystkim zebranym Commdoty. - Co do samych sond to tej chwili dostaje listę odczytów na komputer.- Melathios spojrzał na ekran.- Jakby ktoś pytał to wszystko w normie. Pozostałe auta można by podłączyć do modułu ze śpiochami i zaoszczędzić trochę paliwa z promu. Coś jeszcze? - Mel zapytal jakby sam siebie. - A tak, już pamiętam, gdy będziesz miał już żołnierzy pod przysięgą Alain. - Mel zwrócił się do gubernatora mniej formalnie. - To mogli by się zająć rozdaniem cywilom pakietów survivalowych, są tam zapasy na kilka dni oraz trochę wody. Dość dla jednej osoby by przetrwać więc nie powinni marudzić o kolacji. To będzie tyle. Tak więc podsumowując, potrzebna mi chociaż jedna osoba do pomocy przy solarach, drony zajeły się zabezpieczeniem obozu. Dodatkowo chyba mamy jednego zaginionego, gdyż nie zgadza nam się stan w obozie, proponuję zebrać o świcie ekipę i ruszyć na misję poszukiwania połaczoną z rozpoznaniem terenu oraz znalezieniem jakiegoś lokalnego prowiantu. Zgłaszam się na ochotnika do tej misji.- Melathios sklonił głowę chwytając z przodu rondel od przeciwdeszczowego kapelusza i zniknął między modułami tak szybko jak sie pojawił.

- Z zapasami należy ostrożnie - wtrącił Karl Llevelyn Cabbage - dopóki nie dowiemy się jak zdobywać jedzenie tutaj, zapasy wszystkie zapasy muszą być zgromadzone, ostrożnie racjonowane i trzymane pod strażą. Co do najmniejszego batonika i gumy do żucia.
Sekretarz-Komandor w stanie spoczynku przypomniał sobie lekcje historii najnowszej swojej rodzinnej Kirke, gdy w latach głodu wszystko rozbijało się o dostęp do żywności. Wybuchały nawet krótkie wojenki z tego powodu, gdy lepiej zaopatrzone prowincje sprzeciwiały się zarządzeniom Gabinetu.
- Personel medyczny winien ustalić minimalne przydziały kaloryczne na każdego mieszkańca, z uwzględnieniem wyższych tam, gdzie jest to konieczne z powodów zdrowotnych czy wykonywanych obowiązków.
Były oficer był spokojny, przez długi okres służby dyplomatycznej, czy wcześniejszą niełaskę, przez którą lądował na cywilnych przydziałach przezwyczaił się do braku dyscypliny, który innego wojskowego przyprowadziłby do białej gorączki.
- Trzeba szybko stworzyć jakieś zręby dowództwa. Gubernatorze, proszę wyznaczyć pracowników administracji, którzy zajmą się podziałem ludzi na grupy i wyznaczaniem zadań. - Karl Odwrócił się do zgromadzonych
- A wy ludzie nie stójcie jak słupy, trzeba zrobić choć prowizorkę, ułatwimy Panu Gubernatorowi zadanie! Ludzie o przeszkoleniu wojskowym i policyjnym niech staną po lewej stronie gubernatora, urzędnicy i logistycy, po prawej. - wskazywał po kolei miejsca - Personel medyczno-naukowy tam, koło kontenera, personel techniczny i niewykwalifikowany - za mną. Jak się ruszymy, do zmroku będziemy mieli zgrabny i bezpieczny obóz, a potem rozpoczniemy kolonizację zgodnie z planem awaryjnym.
Nie było planu awaryjnego, ale ludzie muszą wierzyć, że władza nie jest zagubiona. Miał też nadzieję, że gubernator ów plan awaryjny na szybko będzie wymyślał....

Dante stał w utworzonym okręgu i przypatrywał się rozporządzającemu lotnikowi z wyjątkową uwagą, po czym wrócił do pisania wiadomości dla Alain’a. Po chwili gdy już miał sie zbierać by odejść skompletować sprzęt, odezwał się:
- Panie Kapitanie, z całym szacunkiem, ale niech Pan się tak nie gorączkuje. Ostatnie, czego potrzebujemy to wzbudzanie stresu, łamania morale i wyolbrzymiania aktualnie i tak wymagającej sytuacji w jakiej jesteśmy. Pomysł zorganizowania obozu jest świetny - Cybrog ukłonił się w stronę rozmówcy - jednak proszę pamiętać, że ma Pan do czynienia z bardzo małą ale bardzo wyspecjalizowaną grupą cywilów, gdzie nie potrzeba aż takich obostrzeń żywieniowych ani traktowania nas jak szeregowych. Niech Pan zrzuci trochę z autorytarnego, oschłego tonu. Rozkazy nadal wydaje tu tylko Gubernator.
- Szanowny Panie! - odpowiedział podstarzały ex-oficer - Poza tym, że mam za sobą karierę wojskową, mam też długą i owocną przeszłość w służbie cywilnej, i zapewniam Pana, że znam zarówno podległość służbową, jak i granice między cywilem, a wojskowym. Pan Gubernator milczy, bo myśli, gdyż ma wiele rzeczy na głowie. Nie przeszkadza więc nieco pomóc mu w podejmowaniu decyzji, prawda?
- Prawda. Pomóc, jak najbardziej. -Jaeger ukłonił się sztywno ex-oficerowi. - Ale nie podejmować za niego. Tymczasem, przepraszam wszystkich, czas się uzbroić, niedługo zmierzcha.
Ruszył między moduły, jednocześnie wysyłając wiadomość Alanowi na jego osobistej częstotliwości.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 09-10-2014 o 06:49.
TomaszJ jest offline  
Stary 10-10-2014, 01:12   #87
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację

Gdy przybyli do obozu Mel zbyt długo nie bawił się w formalności i składanie wyjaśnień, nie miał w zwyczaju spowiadania się innym z tego co robił, a dodatkowo jako stary Athenoreański anarchista miał, mówić krótko, w dupie autorytet jakim dysponował de Vall. Nie wynikało to bynajmniej z niechęci archeologa i planetoznawcy do gubernatora, osobiście jako człowieka darzył go wielkim szacunkiem jeszcze z czasów, gdy młody de Vall i trochę młodszy Mel byli związani z badaniami argonauckich na zlecenie Harlańskiego rządu. Niemniej autorytety nigdy nie były silną stroną Mela, czy to w Harlańskich ośrodkach badawczych czy na dzikiej, nieokiełznanej planecie. Pierwsze kroki po przybyciu do obozu Mel skierował do modułu z rzeczami niezbędnymi do przetrwania, roboczo w manifeście nazwanym surwiwalowym. Jedna ze skrzyń zawierała zestawy surwiwalowe, doktor wrzucił jeden do plecaka który zabrał ze skrzyni stojącej zaraz przy drzwiach, z wyjątkiem kapelusza, który znajdował się w ów zestawie. Przeciwdeszczowy i chroniący przed słońcem kapelusz z motywem moro nie był co prawda w jego stylu, ale gdy pot leje się z czoła nie ma co dyskutować o modzie.
Mel wypił pół butelki wody znajdującej się w zestawie. Musiał się nawodnić po tak długim spacerze z miejsca lądowania kapsuły. Z jednej strony Melathios był zaskoczony jak Frank z piekielnej wędrówki w słońcu, bez wody, po nagłym wybudzeniu z mniej luksusowej kapsuły i wszystkimi nieprzyjemnościami związanymi z krio-kacem tak nagle przeszedł do swoich obowiązków.
~Zdumiewający człowiek-maszyna.~ Pomyślał doktor i spakował do plecaka jeszcze kilka drobiazgów po czym ruszył do zbrojowni w której zastał Andersa.

Mel od razy ruszył w kierunku szafy pancernej z rewolwerami, tylko tej broni potrafił używać, z resztą nie spotkał się jeszcze z zagrożeniem, które nadal sprawiało by mu problem po strzale czy dwóch. ~Nie ma potrzeby nauki obsługi tych fantazyjnych karabinów laserowych czy modnych w ostatnich latach działek plazmowych, poza tym już za stary pies na to jestem.~ Mel pomyślał patrząc na Andersa trzymającego karabin. Stary dobry ołów jeszcze nigdy nie zawiódł jego zaufania.
Melathios zagadał do obróconego Andersa, teraz majstrującego coś przy karabinach, gdy otwierał szafę pancerną. Cztery rzędy po pięć ciężkich rewolwerów wisiały przed nim jak wystawa sklepowa, na dole przy ziemi stała przyspawana szafka z trzema wiekami, tam mieściła się amunicja do tych cudeniek.
- Jak wam minął lot Jeremiaszu? Z tego co słyszałem to pilot posadził was bez problemów mimo obfitego krwawienia.- Mel załadował magazynek w jednym z ciężkich rewolwerów amunicją z szafki po czym odłożył go na wieko. Potrzebne mu były holstery na broń, tak się składało, że skórzane uprzęże wisiały koło ACR’ów. - Wiesz.- Mel powiedział podchodząc bliżej Andersa.- Szczerze mówiąc wolałbym awaryjne lądowanie z pilotem co krwawi jak świńska tusza niż ten cholerny spacer z przynętą dla drapieżników.- Melathios zabrał holster z dwoma przymocowanymi do niego kaburami oraz jeden pas na rewolwer i wrócił do szafy.- Ale muszę przyznać, że Frank to twardy zawodnik. 60 kilo balastu na plecach a on nawet nie zająknął. Nie robią już takich żołnierzy. Jak znajdziesz chwilę by posłuchać bredni starego człowieka to chętnie opowiem ci o najtwardszych skurwysynach jakich widziała ta galaktyka. Spartanosianach.- Mel zdjął swój długi płaszcz, założył holstery i ponownie ubrał płaszcz.
Mela zdziwił brak odpowiedzi ze strony żołnierza. Dopiero, gdy wracał po pistolet, uświadomił sobie że żołnierz w zasadzie się nie rusza, po prostu siedzi z napiętym wyrazem twarzy wpatrując się w leżącą przed nim broń.
- Wszystko w porządku Anders?- Zapytał naukowiec.
-Tak? - Żołnierz uniósł głowę, widać że na jego czole osadziły się drobinki potu.- Słucham? Ach, przepraszam. - Powiedział, lekko zgięty do przodu. Jego poprzednio zmącony wzrok, wyostrzył się nieco gdy zobaczył stojącego przed sobą Melathiosa.- Przepraszam, to nic takiego… Ale co mówiłeś, jaka przynęta na drapieżniki? - Zapytał.
- Mówiłem o tym jak Frank niósł ciało Archiego od kapsuły aż tu, ale w sumie mogę zostawić tę historię na później. Widzę, że nie wyglądasz najlepiej. Może powinieneś odwiedzić doc’a w ambulatorium?- Zasugerował dr Sofilatres.
- Dzięki, ale to nic takiego… Ech obiecaj że nikomu nie powiesz, dobra? Mam problemy żołądkowe po wybudzaniu. Zawsze miałem. Nic poważnego, po prostu mój żołądek tego nie lubi. Przed ludźmi trzeba grać twardego, bo wiesz, morale, a jakby się świeżynki, rekruci dowiedzieli to i autorytet szlag trafia. Dlatego nawet w dokumentacji medycznej tego nie ma. Za kilka, kilkanaście minut przejdzie.- Z twarzy Andersa nie znikało napięcie mięśni.- Ale powiedz bo to ważne, a ja nie słyszałem, co się stało z Archibaldem? - Zapytał, jego twarz lekko się rozluźniła.
- W sumie to sam nie wiem. Znaczy się to było tak.- Mel oparł się na szafce przy której stał Anders i zaczął opowiadać.- Jeszcze na statku mieliśmy jakieś problemy ze zrzutem modułów, komputer pokładowy jak na złość nie chciał współpracować, a najgorsze było to, że musiałem pracować na zapasowym komputerze koło maszynowni. No więc ja i De Vall robimy swoje i nagle słyszę w jego komunikatorze jak jakiś koleś gada, że jest przy module 0. De Vall powiedział mu, że ma zebrać jego rzeczy osobiste i wrzucić je do kapsuły. Dobra niby nic, ale wydało mi się to podejrzane. Dlaczego nie kazał mu po prostu spierdalać, zamknąć moduł i biec do promu. Przecież gdyby ten chłopak się tam nie kręcił i nic nie kombinował z modułem to jestem przekonany.- Mel zrobił małą pauzę.- Na dupę bogini!- Mel przeklął głośno w najgorszy dla Athenoreańczyka sposób.- Jestem pewien, że dałbym radę zrzucić moduł z rzeczami osobistymi, który teraz stałby tu gdzieś na polu, a nie wisiał nad nami w pierdolonym wraku kosmicznym. Dobra ale idąc dalej. Gdy próbowałem zrzucić ten moduł to wyskoczył mi perfidny error, podobny wyskoczył też przy piątce, ale różnił się kodem błędu. Postanowiłem nie czekać i pobiegłem do piątki, biegnąć nadałem przez komunikator, że potrzebuje pomocy przy zerowym bo bałem się, ze nie zdążę do obu. Frank. Znaczy się sierżant Jaeger zgłosił się i chyba wtedy się od was odłączył. Dobiegłem do piątki i za drugim razem udało mi się ją zrzucić. Problem nie był duży, prosty ręczny reset wystarczył. Po chwili ruszyłem do zerówki, dzięki mapie od Franka wiedziałem, że koło niej stała kapsuła, no i komunikat De Valla do nieznajomego, którym jak się okazuje był Archi też o tym wspominał. Już wtedy wiedziałem, że nie dam rady dobiec na prom więc moją jedyną nadzieją na ucieczkę z tego wraku było to, że Archi jeszcze jej nie odpalił. Po dotarciu do modułu zero zobaczyłem jak Frank i Archi siedzą w kapsule, Archi był nieprzytomny w fotelu, a sierżant Jaeger gotów do rzutu. t Poinstruowałem go przez komunikator, gdy biegłem jakie wpisać koordynaty tak abyśmy wylądowali w pobliżu modułów. Wcześniej Frank próbował zrzucić zerówkę, ale jego umiejętności komputerowe musiały być niewystarczające. Niestety nie było czasu na to abym ja spróbował zrzucić moduł, bo gdy tam dobiegłem to temperatura zbliżała się do absolutnego zera. Wskoczyłem do kapsuły, Frank wcisnął guzik i zaczęliśmy spadać.- Mel wziął głęboki oddech.- I tu zaczyna się najciekawsze. Archi jeszcze wtedy żył, był nieprzytomny ale żył. Gdy wylądowaliśmy na planecie obudził się, zaczął wierzgać jakby go prąd pierdolnął a potem powiedział coś typu “oni tu są” czy jakoś tak po czym krew poleciała mu z ust i kojfnął. No normalnie wziął i umarł. Od tak, chłopak zdechł.- Mel zrobił przerażoną minę z dużymi oczami i otwartymi ustami.- Mówię ci Jeremiasz, dawno nie widziałem czegoś takiego. Ostatnim razem, gdy na jednym z księżyców Macedona. To był chyba Macedon XIII lub IX. Nieważne, w każdym bądź razie nasz psajkerski przewodnik miał podobna reakcje zanim wpadliśmy w zasadzkę lokalnych barbarzyńców.- Mel skończył opowiadać.- Masz może jakiegoś papierosa lub coś podobnego?- Dodał po chwili.
- Niestety nie, zostały w bagażu osobistym.- Anders patrzył bardzo uważnie na Melathiosa. Początkowe przymglenie oczu znikło, ruchy też stały się jakby bardziej zdecydowane.
[i]- Tak jak mój sprzęt za dwieście tysięcy.-[i] Dr Sofilates powiedział zasmucony.- Najbardziej szkoda moich robotów i dronów.-
- Więc tak było… szkoda chłopaka. Nawet głupiego.- Podsumował Anders.
- Ano.- Odpowiedział archeolog.
- Lekarze koniecznie muszą obejrzeć ciało. Trzeba ustalić przyczynę śmierci.- Jeremiasz podniósł się z lekkim trudem, podpierając dłonią o blat stołu warsztatowego. Widząc to Melathios podał mu rękę. Nieco chwiejnym krokiem podszedł do pancerza wspomaganego w którym robił obchód po czym wyłączył jego systemy, a następnie w ,,kokpicie” zdjął płytkę i rozłączył dwa podobnie wyglądające kabelki.
- To dla zabezpieczenia.- Spięta, spocona twarz obróciła się do naukowca.- Żeby ktoś bez przeszkolenia nie próbował sobie tym pospacerować. A na razie trzeba oszczędzać energię.- Dodał.
- O mnie się nie musisz martwić.- Mel odpowiedział uśmiechając się do Jeremiasza.- I tak nie wiedział bym jak sterować jakim cholerstwem, z resztą to nie mój styl. Tylko bym sobie płaszcz pogniótł.- Mówiąc to Melathios poprawił kołnierz skórzanego płaszcza. Był on wykonany z inteligentnej, samoczyszczącej się tkaniny stylizowanej na skórę, Melowi się to podobało. Płaszcz dodawał mu buntowniczego, prawie że najemniczego wyglądu. - Poza tym nie miał bym jak strzelać.- Mel wyjął błyskawicznym ruchem rewolwer z kabury na pasie, okręcił go wokół własnej osi na palcu wskazującym po czym schował go na miejsce.
Anders zmienił temat rozmowy.
- A jak mówisz, miałeś psionicznego przewodnika? I Harlańczykom to pasowało? Że tak zapytam… pozwolili mu żyć?- Zapytał, stając plecami do Mela, przy wielkiej skrzyni oznaczonej jako ,,Ochrona Personalna”.
Ze skrzyni z pancerzami osobistymi wyciągnął i włożył BSS, Bojowy Skafander Środowiskowy, poprawił mocowania i sprzączki, dopasowując go do swojej sylwetki.
- Harlańczycy nie mieli nic do gadania. Jestem obywatelem ligi. My nie podlegamy Imperium. Poza tym to była nasza, Hellańska sprawa w którą były zamieszane lokalne rządy. Nie wiem o co dokładnie chodziło, oficjalnie przykrywką była kolonizacja dzikich ksieżyców Macedona, jest ich tam trochę i praktycznie każdy nadaje się do zamieszkania, problem oczywiście w tym, że jeśli coś nadaje się do zamieszkania to już zapewne ma lokatorów. W naszym przypadku byli do barbarzyńscy psionicy. Znając jednak mój rząd chodziło o coś zupełnie innego.- Mel uśmiechnął się szeroko.- Chyba nawet wiem o co. Jako specjalista od Argonauckich ruin zostałem przyłączony do misji zwiadowczej po tym jak pierwsze skany wykazały obecność na dzikim porośniętym dżunglą księżycu jakiś pradawnych ruin. Z odczytów wynikało, że są ono starsze od wszystkiego innego w naszym układzie, nawet Panatheron, najstarsza budowla mojego świata, gdzie znajduje się świątynia bogini nie mogła się z nią liczyć. W tamtym czasie argonauci byli dla nas niczym więcej jak bardzo starym mitem o stworzeniu. Ha. Tak starym mitem, że był on jedynym ogniwem łączącym naszą kulturę z tą Spartanosa i Thebessy. Wracając jednak do przewodnika. Z tego co zdołałem się dowiedzieć zanim jego głowa eksplodowała to pochodził on z tego księżyca i należał do jednego z dzikich plemion, aż jednego dnia na ich wioskę spadli Spartanosiańscy łowcy niewolników i porwali tych biednych barbarzyńców. W każdym bądź razie kilka lat później, gdy Spartanosianie nauczyli go cywilizowanej mowy wrócił on na swoją planetę jako przewodnik. Spartanosianie założyli mu na szyję obręcz blokującą zdolności psychiczne. Ich stosunek, z resztą jak i nasz jest w tym względzie bardzo podobny do Harlańskiego, ale my staramy się nie zabijać dzieci wykazujących takie umiejętności a raczej je leczyć, w ekstremalnych przypadkach izolować w specjalnych klinikach.- Mel wyjął z plecaka kawałek kabanosa wchodzącego w skład suchych racji i co jakiś czas go pogryzając kontynuował. - Pozwolisz...że...się...posilę…- Powiedział z pełnymi ustami, ale po chwili przełknął i kontynuował.- Strasznie zgłodniałem po tym marszu. Wiec gdzie ja skończyłem...a tak obroża. No więc ów uradzenie blokowało moce jakimi dysponował nasz przewodnik, ale nadal pozwalało mu wyczuwać innych psychicznych w okolicy czy coś w tym stylu, no niestety na niewiele mu to się zdało. Oog-ei, tak miał na imię, w jednym momencie po prostu zamarł w bezruchu. Spartanosiański porucznik dowodzący ochroną ekspedycji podszedł do niego i wtedy głowa nieszczęśnika, Oog-eia, eksplodowała. Nigdy wcześniej nie widziałem tyle krwi, a ta jeszcze wstrzeliwała z jego szyi jak z gejzeru przy każdym uderzeniu serca.- Mel odegrał małą wizualizacje śmiejąc się i machając rękami symbolizującymi kolejne fale wstrzeliwującej w powietrze krwi. - Masakra.- Powiedział doktor kończąc ponure przedstawienie.- Resztę pamiętam jak przez mgłę, wyskoczyli na nas z krzaków ubrani w skóry z włóczniami, ale nie musieli ich nawet używać bo wystarczyło że machnęli ręką a kolejni Spartanosiańscy najemnicy odlatywali na kilkanaście metrów w każdym kierunku lub po prostu eksplodowali niczym nabrzmiałe odciski tak jak nasz przewodnik.-
- To faktycznie, było ostro.- Anders odwrócił się do Mela dopinając BSS.- Kiedyś mój oddział miał za zadanie wspierać Harlańskich ,,łowców czarownic”. Ale ja nigdy nie widziałem aby człowiekowi od sił psionicznych eksplodowała głowa.- Przez chwilę twarz Jeremiasza była zakryta przyciemnionym wizjerem hełmu.- Tak czy inaczej trzeba porozmawiać z lekarzami, aby zrobić sekcję zwłok chłopaka. I jeszcze jedna rzecz. Masz dobre kontakty z gubernatorem.- Żołnierz uniósł pokrywę hełmu, twarz nadal była spięta, oczy skupione i lekko zwężone. Lekko dotknął ręką okolic żołądka.
- Musimy uruchomić moduł gdzie jest habitat. Albo wykopać osłonięte i dobrze zabezpieczone latryny. Będziemy mieli tu mnóstwo rozmrożonych ludzi, którzy są przyzwyczajeni do prywatności przy załatwianiu potrzeb fizjologicznych. Jak zaczną chować się z tym po krzakach możemy liczyć na problemy w tempie ekspresowym. Drapieżniki, możliwe pasożyty to tylko najmilsze przykłady. Cztery lata stacjonowałem na planecie z bujną roślinnością, i powiem ci że napatrzyłem się do końca życia na pasożyty ,,instalujące się” doodbytniczo.- Spięta twarz żołnierza skrzywiła się jeszcze bardziej.
- Nie wiem czy takie dobre.- Mel odpowiedział poważniejąc.- Po prostu kiedyś w naszej wspólnej przeszłości moje nietrzymanie się zasada poskutkowało szybkimi milionami na kącie naszego gubernatora. Od takie szczęście w nieszczęściu, ale wiem o czym mówisz. Na Macedonie III widziałem jak dwóch lekarzy przez bite siedem godzin wyciągało jednemu żołnierzowi pasożyta, robala długiego na jakieś dwanaście metrów z tyłka. Do dziś jestem zdziwiony jak to cholerstwo się w nim zmieściło. Chcesz to mogę ci go pokazać, chyba mam gdzieś zdjęcia z tej wyprawy w pamięci Hermexa.- Jeremiasz przyłożył dłoń do ust i wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować więc Mel dodał szybko.- W sumie to może poczekam z tym aż poczujesz się lepiej.-
Anders podszedł do zasobnika z bronią. Ciężki karabin szturmowy z podwieszonym granatnikiem przemówił do niego czule, zaś ex-marine nie pozostał głuchy na wezwanie. Do karabinu dobrał 6 zapasowych magazynków, zaś na pasie znalazło się jeszcze miejsce dla ciężkiego rewolweru i zapasu 6 dodatkowych bębenków. Do zasobnika na plecach powędrował zestaw inżynieryjny i 6 kostek C4. Pozostało tylko udać się do magazynu sprzętu survivalowego i będzie gotowy działania.
W tym czasie doktor rozejrzał się za swoim specjalnym zamówieniem. Gdzieś w zbrojowni powinny być dwie niewielkie skrzynie z jego inicjałami chronione zamkiem szyfrującym. Po chwili szukania Melowi udało się namierzyć znalezisko. Nie bez kozery był ekspertem w dziedzinie odszukiwania tego co dawno zagubione i odkrywania tajemnic, które dawno zostały zakopane. Niewielkie skrzynki z dużymi wygrawerowanymi literami MS odbijały rzadkie światło zbrojowni swoimi gładkimi, czarnymi ścianami. Mel zabrał się za otwieranie pierwszej z nich. Zamek szyfrujący wymagał czterocyfrowego hasła. Mel dobrze znał te hasło, liczby te były wryte w jego pamięć niczym mapa do jakiegoś starożytnego skarbu, a może i lepiej. 16-07, data urodzin Elizy. Doktor Sofilatres otworzył skrzynkę i wyjął jej zawartość. Dwa bliźniacze rewolwery z sześciostrzałowym bębenkiem oraz ręcznie zdobionymi rękojeściami przedstawiającymi dwóch bogów. Fhobosa i Deimoxa. Tak też nazywał je archeolog.
Hellańskiej mitologii byli to dwaj synowie Arhexa, boga wojny i bratankowie Athiny, bogini strategii. Athenoreńczycy utożsamiali z bliźniakami pomniejszcie aspekty wojny, strach i terror. Melathios wsadził bliźniacze rewolwery do holsterów na piersi. Doktor miał mały dylemat, gdyż przed nim prezentowała się jeszcze jedna zamknięta skrzynia, a kawałek od niej na skrzynkach z amunicją leżał ciężki rewolwer, jednak Mel miał już przy sobie swój osobisty pistolet z kompozytów. Dr Sofilatres przez, krótką chwilę ważył wszystkie za i przeciw po czym wrzucił osobistego gnata i dołączony do niego pas z nabojami do jednej z pustych skrzynek jakie pozostawili po sobie żołnierze sztormujący zbrojownie. Melathios uznał, że lepszy ciężki gnat w garści niż kompozyt na pasku. Wracając do tajemniczej skrzynki Mel chwycił ciężki rewolwer i wsadził go do kabury po osobistym. Melathios zabrał się za otwieranie drugiej skrzynki. I ta miał zamek szyfrujący wymagający cztero liczbowego kodu. I w tym przypadku odpowiedzią była data, ważna data, choć nie tak osobista. 57-38 a dokładniej rok 5738 od założenia Athenorei, stolicy planety o tej samej nazwie, dla Mela znanej jako “ten paskudny wrzód na tle przepięknego krajobrazu Athenorei”. Rok 5738-KA był w systemie Hellan datą ważną i chyba jedną z najważniejszych na wszystkich planetach wchodzących w jego skąd. To właśnie w tym roku zjednoczonym siłą Athenorei, Spartanosa i Thebessy, oraz kilku innych planet wchodzący w skład Ligi udało się odeprzeć Harlańskiego najeźdźcę. Pyrrusowe zwycięstwo pozwoliło planetom układu jak i Harlanom zrozumieć, że kontynuowanie trwającej 300 lat okupacji nie ma sensu i, że Harlanie nawet za 1000 lat nie przejma zbrojnie tego sektora. Oczywiście od tamtej wojny upłynęło wiele wody i samo Imperium diametralnie się zmieniło stawiając na handel i eksploracje niźli na podbój, niemniej dla ludzi takich jak Mel, zajmujących się badaniem i zapisywaniem przeszłości wydarzenie to było nie tylko ważne ze względów naukowych czy patriotycznych, ale przede wszystkim jako przykład, że silniejszy nie zawsze wygrywa i, że morale oraz wola walki są czasem głównym czynnikiem decydującym o zwycięstwie, a nie zaplecze militarne czy przewaga technologiczna.
Skrzynka otworzyła się prawie natychmiastowo po tym jak Melathios wpisał kod. W środku leżał on, cud Spartanosiańskiego rusznikarstwa AX-115 szerzej znany jako Arhex, nazwany tak po bogu wojny. Była to broń o dość dużym kalibrze odzwierciedlonym potężną lufą, wygląd pasował do imienia. Bębenek mieścił tylko cztery naboje, ale jakie to były naboje. W porównaniu do nich pociski z ciężkiego rewolweru wyglądały jak dziecięca zabawka, z resztą sam ciężki rewolwer wydawał się być karłowatym pistolecikiem przy leżącym przed Melem Spartnosiańskim molochem.
AX-115 należał do rodzaju broni zapalających, pociski przed uderzeniem w cel rozrzucały mieszankę granulowanego wodoru i sproszkowanego magnezu, która w kontakcie z powietrzem zapalała się do 3000℃. Jeden strzał i cel stawał w ogniu. Arhex od zawsze był osobistą bronią Spartanosiańskich oficerów. Podczas wojen Helleńskich wcześniejsze wersje tego pistoletu, AX-38 i jego lżejszy model AX-38 Omega, który cechował się trzy komorowym bębenkiem, doprowadziły do śmierci 31,452 Athenorańskich i 28,973 Thebessiańskich żołnierzy. Do niedawna był uważany za najbardziej śmiercionośną broń w historii systemu Hellan, lecz w ostanim czasie miano to otrzymał standardowy ACR. Karabin identyczny do tego do którego Dante, który najwyraźniej skończył już pogawędkę z De Vallem i również postanowił się uzbroic, mocował teraz jakieś ~fikuśne pierdolniki~ niemniej Arhex nadal był najbardziej zabójczą bronią osobistą na trzech planetach rodzimego układu Mela i z tego właśnie względu Melathiosa najbardziej cieszył jego widok. Doktor wiedział, że na takiej planecie jak ta znacznie większe szanse były na to, że ktoś padnie od pasożyta czy innej mendy, niż od ataku grubego zwierza, ale gdyby jednak ów zwierz pojawił się w okolicy to po jednym strzale z AX-115 zostało by z niego tylko lekko pieczone, zwęglone mięsko.
Melathios wsunął Arhexa do pustej kabury po lewej stronie miednicy i zabierając skrzynkę ze swoim kompozytowym gnatem i pasem amunicji wyszedł ze zbrojowni, na chwile zatrzymując się tylko po to, aby zabrać po dwie garści nabojów z każdego rodzaju broni jaki nosił i wsadzić je do kieszeni płaszcza. Przed wyjściem Mel podszedł na chwilę do Dantego by zamienić z nim kilka słów.
- Zaskakujące jak niewiele udało się im zrobić pod naszą nieobecność.- Powiedział bez ogródek.- Nie żebym obwiniał De Valla. Chaosu nie da się okiełznać, lecz dopiero z porządku powstają bogowie.- Melathios powiedział dość filozoficznie.
- A co mogli zrobić przez trzy, cztery godziny? W kilka osób, zestresowani, wycieńczeni i ze schodzącą resztką krio-chemii z organizmów... Nie bądź taki surowy.-
Dante dokręcił śrubkę przy skomputeryzowanej lunecie. Pociągnął za uchwyt zamka i puścił go gdy sprawdził tylko sobie wiadomy szczegół w komorze. Wyciągnął z kolejnego pudełka tłumik i zaczął go nakręcać.
- Nie wiem? Latrynę wykopać? Bo nie wierzę żeby nikomu się w tym czasie srać nie chciało. Ja sam jak szliśmy to chyba z sześć razy stawałem się odlać. Ale sumie racja.- Mel potwierdził po czym dodał z uśmiechem.- Brak im Athenoreańskiej organizacji.-
- Dobra.- Jaeger rzekł gdy skończył.- Czas na mnie. Idę zdać raport do de Valla, spotkamy się później!-
Cyborg klepnął w ramię naukowca po czym przerzucił przez ramię karabin i wyszedł z modułu.
- Powodzenia.- Mel wiedział, że Franka czeka trudna rozmowa.- Wpadnij później do laboratorium, to opowiesz jak ci poszło.-
Mel pożegnał się z Andersem mówiąc.
- Nie zapomnij odwiedził doktora.- Po czym machnął ręką i również opuścił moduł, dr Sofilatres skierował się w stronę laboratorium.
Jakiś czas później Anders także wyszedł ze zbrojowni udał się do Modułu nr 10.
Z zasobnika wyjął zestaw surwiwalowy, na pas z lewej strony powędrował pierwszy nóż wojskowy, na uchwyt przy prawej nodze zapiął drugi. W plecaku znalazło się jeszcze miejsce dla 1 flary oświetlającej. Uznając że jest dość dobrze zaopatrzony na wypadek nocnej warty, ruszył w stronę modułu ambulatorium. Wiedział że będzie musiał porozmawiać z lekarzem.

Dr Sofilatres miał kilka prostych i określonych celów oraz sprzęt do ich realizacji, problem polegał na tym, że doktor nie bardzo miał siły jak i czas by to wszystko wykonać przed zmierzchem. Terminem, którego miał zamiar się trzymać.
Naukowca zdziwiło, że modułem, który zawierał po surwiwalowym najważniejszy sprzęt nikt się w sumie nie interesował, z drugiej strony tak naprawdę nie było komu. Doktor Konohara łatał pilota gdzieś w ambulatorium, co w dużej mierze opierało się na szukaniu kolejnych przedmiotów, których potrzebował. Doktor Octavia i czarnoskóry Murrur zajmowali się wybudzaniem zamrożonych będących w stanie krytycznym i w sumie na tym kończył się personel naukowy bazy. Biolog, planetolog i lekarz. Mel mógłby się rozpłakać gdyby nie wypocił litra wody podczas marszu. Doktor pomyślał sobie jednak, że katastrofa i droga jaką przeszedł z Frankiem, który był niezbyt rozmownym, ale nie mniej miłym towarzystwem, była bardzo motywująca jeśli chodziło o priorytety Melathiosa. Woda. Z manifestu jaki udało mu się ściągnąć wywnioskował, że ich grupa ma do dyspozycji 5000 litrów wody z cysterny oraz jakieś 70 litrów z zestawów surwiwalowych. Mogło się wydawać, że to dużo dopóki ktoś nie zaczął liczyć, osobą tą był Mel. Obliczenia nie zajęły mu długo w końcu żądanie było bananie proste. Trzy litry wody na głowę, w obozie było obecnie piętnaście głów, 45 litrów plus 5 litrów dla doktora na użytek medyczny jak przemywanie ran pilota Jerego, czy inne opatrunki. 5000 litrów wystarczyło by im w takim razie na 100 dni. Problem polegał na tym, że mechanik Murrur i dr Kora wybudzali kolejne mrożonki i wraz z ich zwiększającą się liczbą dni, na które mieli solidny zapas kurczył się jak optymizm doktora. Była to ponura zmienna w równaniu Sofilatresa. Należało jeszcze pamiętać o takich kwestiach jak gotowanie, które również zabierało cenną wodę oraz higiena osobista, gdyż niemycie dupy to trzecia przyczyna śmierci na kolonizowanych światach.
Dr Sofilatres zabrał z laboratorium Map Box oraz wystawił przed moduł Radar Polowy oraz Projektor Holograficzny, wersja HP-3000 Melathios pomyślał sobie, że była to ~mniejszą i ogólnie uboższą wersja sprzętu jaki musiał zostawić na statku, ale czego można się spodziewać po Fundacji, która wysłała kolonistów w starożytnym wraku jakim była Nadzieja.~ Melathios nie myślał jednak poważnie, a myśli te były rezultatem frustracji jaka go zżerała przez prace na takim starym sprzęcie. Jego HP-10K był w stanie wykonać 10.000 razy bardziej skomplikowane obliczenia i wyświetlać trójwymiarowe, ruchome projekcje w czasie rzeczywistym z możliwością fizycznego generowania obrazu. Coś czego HP-3000 nie był w stanie nawet na najwyższych ustawieniach.
Mel odwiedzał kilka razy moduł z elektroniką, najpierw zabierając z niego kamerę cyfrową, kilka komunikatorów typu Commdot oraz jeden z komputerów osobistych, a następnie wracając tam z dwukołowym wózkiem dostawczym zabrał z niego Transreciever i cztery Waporatory Słoneczne, które ustawił przy projektorze i radarze. W niecałą godzinę Melowi udało się to wszystko zręcznie podłączyć, dość elegancko bez plątaniny kabli czy niebezpiecznych złączek, co nie było łatwe, gdyż spora część sprzętu pochodziła od różnych dostawców z kilku rożnych światów, nie wszystkich spełniających Harlańskie wymogi energetyczne. Doktor Melathios Sofilatres to jednak inteligenty człowiek, który potrafi się odnaleźć nie tylko w starożytnych ruinach, Mel jest przede wszystkim rozsądny i wie kiedy poprosić o pomoc profesjonalistę, lub w tym wypadku profesjonalistkę, którą była Catriona. [MEL test Investigate-2, Computers-1][CATRIONA test Electronic-1, Mechanic-2]
Gdy zaplecze taktyczne było już gotowe a Waporatory dawały czystą energie słoneczną Mel ruszył do modułu z robotami po drony zwiadowcze. Model Argus-12 dronu zwiadowczego był Melathiosowi bardziej niż znany, jeden z takich dronów znajdował się w jego rzeczach osobistych, które teraz krążyły mu gdzieś nad głową, z resztą tak jak Atlas, robot transportowy czy Herculex, osobisty służący doktora.
~Cholera ile ja bym dał za piniacoladę Herculexa w tej chwili.~ Pomyślał przecierając zroszone potem czoło, z drugiej storny rum oznaczał jeszcze szybsze odwodnienie. Mel napił się trochę wody butelki. Pocieszała go myśl, że za kilka godzin Waporatory poczęstują go chłodną i wilgotną cieczą w ilości pozwalającej ugasić pragnienie, a przez to, że udało mu się je uruchomić wcześniej, baterie podładują się przez końcówkę dnia więc przez noc zbierze się jeszcze życiodajnej wody.
- Jeden z głowy.- Archeolog powiedział sam do siebie gdy pierwszy dron uniósł się w powietrze. Mel od lat używał Argusa więc odpalenie tych dronów było niemal intuicyjne. Przez moment zastanawiał się czy udało by mu się to zrobić z zamkniętymi oczami, doktorek nie należał jednak do tych osób, które komplikują sobie pracę, wręcz przeciwnie, był największym leniem jakiego znał. No oczywiście nie w sytuacji zagrożenia życia. Takie jak ta. Drugi dron ruszył kilka chwil później za swym bratem, który już od jakiegoś czasu krążył nad obozem.
Mel odbierał obraz z obydwu dronów na swoim komputerze i mógł nimi sterować wedle woli ale postanowił przełączyć je na tryb auto z misją na poszukiwania źródeł wody oraz ciepła w promieniu 2-3 kilometrów od bazy. Liczył, że może w okolicy płynie jakiś strumyk, potok, rzeczka lub znajduje się jakieś oczko wodne lub jezioro, doktor wiedział, że nie ma co liczyć na takie szczęście ale nie zawadziło sprawdzić. Z drugiej strony Mel wolał się zabezpieczyć na wypadek nocnych gości i stąd poszukiwania źródeł ciepła.
Ostroryje Spiczastopięte obecne na lądowisku przypominały gady, a jako takie musiały odprowadzać ciepło z organizmu, coś co ciepłoczułe drony łatwo wyłapią.
Melathiosowi od razu spodobały się lokalne zwierzęta choć jak na razie widział tylko ich zwęglone zwłoki, niemniej naukowiec nie omieszkał pierwszy nazwać nowego gatunku, Ostroryje były ciekawe nie tylko z powodu wyglądu ale też i liczby. Sporo ilość ciał w miejscu, które nie jest wodopojem sugerowały, że zwierzęta te najprawdopodobniej pasły się w tym miejscu zanim spadła na nie śmierć z nieba. Mel nie był co prawda specem od zwierząt takim jak doktor Octavia, ale jego umiejętność dedukcji oraz lata obserwacji Jeleniokozic na Athenoreańskich wzgórzach, pozwoliły mu wywnioskować, że Ostroryje to gatunek rośliznożerny, w mniejszym lub większym stopniu. Niestety blisko takich stad zawsze czai się głodny drapieżnik, na Athenorei były to Wilkodźwiedzie, tu, na świecie rojącym się od maga fauny. Mel wolał o tym nie myśleć. Melathios zakończył kalibrację dronów z HP-3000 oraz radarem i Transreciverem tak by w przyszłości można je było wysłać na odległość aż 5km od bazy i nadal otrzymywać podgląd na żywo jak i zdalnie sterować. Pozwoliło to również Melowi nie tylko na śledzenie położenia dronów na mapie, ale przede wszystkim na stworzenie trój-wymiarowej mapy rejonu w którym się znajdowali jak i ich pozycji na mapie satelitarnej zapisanej w Map Boxie. Nieodłącznym narzędziem w tym procesie była Nadzieja, która nadal nadawała na dół sygnał satelitarny. Dzięki triangulacji satelitarnej z Nadzieji, obrazie radarowym oraz skanowaniu topografii horyzontalnej z dronów Melowi udało się w końcu ustalić ich pozycję. [test Computers-1]

Doktor zadowolony z wyników swojej pracy zabrał się za dostarczanie dodatkowych źródeł energii Korze i jej mrożonkom. W końcu im mniej śpiochów będzie musiała wybudzić tym mniej wody będą potrzebować. Mel wolał poświęcić trochę energii słonecznej aby zyskać więcej wody. Idealne do tego zadania okazały się auta słoneczne stojące w garażu cywilnym. Jeden z pilotów, który został wybudzony po wylądowaniu modułów wydawał się nie mieć zbyt wiele do roboty więc Mel poprosił go o pomoc. Młodzian był więcej niż skory do pomocy, gdy usłyszał, że ma się przejechać jednym z tych napędzanych słońcem cudeniek. Wkrótce jednak sromotnie się rozczarował.
- Rrrany ale tandeta… Nie ma nic co porządnie lata to co miało jeździć nie jeździ…- Mruknął niezbyt cicho operator pojazdów wszelakich. Najwyraźniej gdy przeszedł się po module garażowym i obadał swoje mechaniczne stadko podopiecznych niezbyt przypadło mu do gustu to co tam zobaczył.
- O ile dobrze widziałem na manifeście to gdzieś tu powinien być sterowiec jeśli interesują cię maszyny latające.- Powiedział Mel z wnętrza solora próbując go odpalić.
- To trzeba się będzie rozruszać Panie i Panowie.- Kevina ucieszyła wiadomość o możliwym sterowcu tak bardzo, że na chwilę zapomniał o problemach z odpaleniem auta.
Pasją Kevina, jego największym hobby, były pojazdy wszelkiej maści, Kevin lubił siedzieć za kółkiem i miał takie szczęście, że na tej ekspedycji miał pełnić rolę pilota oraz kierowcy.
- Myślę, że w trójkę damy sobie radę w kilka godzin odpalić chociaż połowę.- Mel wysiadł z auta i podłączył swój komputer do głównego procesora pod maską auta. [test Computer-1]Po chwili archeolog powiedział.- Wygląda na to, że akumulatory padły podczas transportu. Jakiś geniusz musiał nie wyłączyć jakiejś lampki, która zeżarła baterie podczas siedzenia w ciemnej skrzyni bez ładowania. Pomóż mi wypchać ten model, jak się trochę podładują to spróbujemy ja włączyć jeszcze raz.- Doktor powiedział do Kevina.
W pół godziny udało im się ustawić wszystkie cztery auta obok modułu, gdzie pracowała Dr Octavia. A po pięciu baterie były naładowane.
Mel ponownie poprosił Catrione o pomoc i razem z Kevinem udało im się odpalić trzy z pojazdów zanim zastała ich noc, ale przede wszystkim podłączyć je do modułu.
Doktor Sofilatres chciał jeszcze odpalić czwartego solora ale biorąc pod uwagę ile przeszedł tego dnia.
Awaryjne wybudzenie i ucieczkę z Nadzeji dodatkowo stres związany z zrzuceniem modułów, w tym tego felernego piątego.
Lot kapsułą na powierzchnię planety a następnie niebezpieczny spacer po dziewiczych wzgórzach z martwym towarzyszem, na którego mógł się połasić każdy drapieżnik w okolicy ze średnim zmysłem powonienia.
Praca w obozie, którą wykonał w czasie zaskakująco szybkim, a do tego bez większych komplikacji.
Doktor Sofilatres złożył jeszcze tylko krótki raport De Vallowi przez zabraniem się za solary, zaskakujące było to, że w natłoku tylu zadań udało mu się znaleźć chwile by zjeść dwa kabanosy z racji surwiwalowych. Mel zasnął w czwartym samochodzie słonecznym tak na tylnej kanapie gdzieś w trakcie restartowania systemu, nie mając już sił go włączyć.


- Imiona postaci pogrubie już jutro.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 10-10-2014, 16:11   #88
 
Shanaa's Avatar
 
Reputacja: 1 Shanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodzeShanaa jest na bardzo dobrej drodze
Catriona wysłuchała tego, co powiedzieli na "zebraniu". Nocne wachty? Ludzie są wyczerpani i będą jeszcze bardziej wyczerpani.
Kobieta podeszła do Alaina, gdy tylko tłum się rozszedł. Jeszcze ktoś by pomyślał, że ta podważa jego autorytet. - Nie lepiej byłoby zamiast ludzi zostawić na straży robota? Wszyscy są wykończeni... a rozładunek modułów wcale nie pomoże w wypoczynku. - powiedziała po czym ucałowała go w czoło. - Ale decyzja należy do Ciebie mój drogi - dodała po czym ruszyła do modułu, w którym znajdowały się rzeczy w sam raz dla niej... zbrojownia.
Kobieta nie wiedziała ile broni oraz amunicji posiadają, ale przecież z tych części raczej i tak nic innego nie dałoby się zrobić, a tak przynajmniej będzie miała przydatne dla kolonistów zajęcie, więcej różnorodnej broni jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. Do rąk Cathy trafiły: Tool set. Combat Engineerning oraz Tool set. Weapon Engineering, a po chwili blondynka siedziała na podłodze wśród części, które miały posłużyć w składaniu broni, zdążyła złożyć trzy sztuki najzwyklejszych i najmniej zawodnych MkII oraz MkV, jak do tej pory nic ich nie zaatakowało, więc bron z najzwyklejszymi pociskami powinna wystarczyć. Na wszelki wypadek zabierze ze sobą MkII i trzy magazynki do niego...
Pracę nad czwartą bronią przerwał jej Mel, który potrzebował pomocy blondynki. Skoro ktoś ją o to prosi, nie wypadało odmówić.
Wszystkie prace, w jakich pomogła Melowi zajęły trochę czasu, kobieta nie spieszyła się tylko była jak najdokładniejsza. Ich zasoby nie wystarczyły na zbędne i nierozważne pomyłki.
Po wszystkim Cathy wróciła do modułu zbrojowni, by coś zjeść i dokończyć pracę. Niestety.. nie zdążyła z tym drugim, padła ze zmęczenia zasypiając wśród części.
 
__________________
"Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich."

Ostatnio edytowane przez Shanaa : 14-10-2014 o 22:39.
Shanaa jest offline  
Stary 11-10-2014, 21:47   #89
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Alain spędził trochę czasu przechadzając się między modułami, zwiedzając ich wnętrza. Musiał zapoznać się, chociaż wzrokowo z tym czym dysponował. Pamięć co do zawartości powoli powracała, ale nie w pełni. Był zmęczony. Wtedy spostrzegł Cathy leżącą nieprzytomnie na podłodze modułu zbrojeniowego. Westchnął ciężko, każdy robił to co umiał. Ostrożnie ją podniósł i na rękach zaniósł do promu, gdzie położył ją na siedzeniu drugiego pilota. przykrywając ją swoim płaszczem.

Przeczesał ociężale dłonią włosy kiedy zamknął prom od środka by żadne jadowite robactwo się nie wślizgnęło. Był wyczerpany, a musiał obmyślić plan na najbliższe dni, a nie miał teraz głowy do myślenia. Resztki kriogenicznych chemikaliów wesoło buszowały w jego krwiobiegu. Usiadł więc na miejscu pilota, jego torba obok niego. Wyjął swój ręczny komputer i zaczął spisywać raport z tego dnia.

Miał głowę pełną myśli i nie mógł nie zauważyć tego jak bardzo zawiódł swoich ludzi. Stres, pośpiech, zamieszanie i niekorzystne działanie chemikali dawało się mocno we znaki. Dobrze, że miał w miarę przytomną głowę na tyle by zapytać pilota jak uratować statek. Nie mniej zawiódł swoich ludzi dwukrotnie. Raz, nie dając jasnych rozkazów Archiemu, dwa nie pytając załogantów o procedurę ręcznego odpalenia modułów. Błąd który podwójnie ich kosztował. Gdyby tylko mieli jego kontener... życie byłoby o wiele łatwiejsze.

Niestety modułu nie było i nie było sensu wyliczać w myślach co zostało w martwych trzewiach Nadziei Albionu. Nie mniej, było to trudne. Westchnął ciężko. Trzeba będzie jakoś to ogarnąć. Pisał więc szczegółowy raport i nim się zorientował zasnął nad nim. Pięć minut później komputer samoczynnie się zablokował.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 11-10-2014 o 21:54.
Dhratlach jest offline  
Stary 12-10-2014, 11:30   #90
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Dante przyzwyczajony do zwierzchności wojskowej, spodziewał się krzyku, przekleństw i jakiejś formy kary. Cielesnej bądź restrykcji do posiadania broni. A na pewno starej dobrej kurwy waszej maci w dużej ilości.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Po zdaniu relacji Gubernator przyjął do wiadomości to co się stało i kazał się wszystkim rozejść.
Cyborg stał przez chwilę, zdziwiony. Za moment odwrócił się jednak i poszedł między moduły. Gubernator okazał się osobą pragmatyczną, która nie dawała się ponieść emocjom zbyt łatwo. I za to należał mu się szacunek

Pozostało kilka godzin do zmierzchu, które należało wykorzystać.
Z hełmu przyczepionego do plecaka, zaczęła wydobywać się melodia.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=P1QUZzeZoPQ[/MEDIA]

Skierował się do modułu przetrwania. Wyjął z jednej z cargopalet osobisty zestaw przetrwania i zaczął go rozbierać. Pierwszy na użytek poleciał koc. Najpierw zdjął z siebie swój plecak, położył go na ziemi. Karabin i holster położył obok plecaka. Postać zawinęła się w koc niczym w kokon i usiadł, opierając się o paletę. Miłe ciepło zaczęło rozpływać się po ciele. Kontynuoował szperanie w plecaku, jakim był personal survival kit.

Mruknął zadowolony, a jedna z czterech paczek MRE wylądowała na kolanach.

Skład racji żywnościowej MRE-013-D:

- kurczak w sosie pomidorowym z ryżem i warzywami 600g
- suchary specjalne 45g
- zupka instant 1szt.
- czekolada gorzka 100g
- rodzynki 50g
- Chałwa 100g
- zapałki książeczkowe 1op.

Akcesoria dodatkowe:
- napój herbaciany owocowy instant 15g
- kawa naturalna 1szt.
- cukier 2szt.,
- cukierek z wit. C 2szt.
- guma do żucia 1szt.
- cukierek z kawą 1szt.
- sól i pieprz po 1 szt.
- sztućce 1kpl.
- serwetka nawilżona 3szt.
- tabletka do dezynfekcji wody 1szt.
przeznaczona do dezynfekcji 1 litra wody
- worek do dezynfekcji wody 1szt.
- bezpłomieniowy podgrzewacz chemiczny
- 6xsaszetka z wodą 45 ml
- papier toaletowy 1szt.

Energia całego zestawu: 1770,25 kcal, waga 0,80kg



Po podgrzaniu, powstrzymywał się, by nie pochłonąć całości na raz.
Błogi stan jaki zaczął na niego spływać odprężał, koił i uspokajał. Zawroty głowy przestały doskwierać.
Popijał ciepłą, słodką herbatę instant i zaczynał zabierać się za słodkości.
Podczas jedzenia przełożył pozostałą zawartość SK:P do swojego plecaka. W między czasie wyjął jeszcze dwa magazynki i wsadził je do holstera, by mieć do nich szybki dostęp.

Założył hełm i ustawił zegarek na nadgarstku, by go obudził za 4 godziny. Bezpośrednio przed zmrokiem. Holster wylądował bezpośrednio za plecami, ułożony przy tyłku, a karabin na kolanach.
Dante zasnął prędzej nim zdążył się zorientować
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 12-10-2014 o 13:30.
potacz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172