22-02-2016, 21:02 | #41 |
Reputacja: 1 | Na razie miał prosty plan: potrzebował odpoczynku i zebrania sił. Potrzebował też wspólnika, albo dwóch. Tylko nie za konsolą, a przy sobie. A póki co, skontaktował się z Kirą. Niestety dziewczyna nie odbierała. Automatyczna sekretarka poprosiła uprzejmie o pozostawienie wiadomości. “Skończyłem. Odezwij się jak będziesz mogła.” Idol zostawił wiadomość i zastanawiał się czy chciał wrócić do Clockwork Rosebud. Nie bardzo miał ochoty w tej chwili. Na razie zamówił taksówkę pod wieżowiec i by zebrać swój sprzęt i… wrzucić się komuś na chatę. W tej chwili miał tylko dwie możliwości: Karoline i Kirę właśnie. Taksówka podjechała błyskawicznie. To nie była dzielnica, w której trzeba było czekać na cokolwiek. Zatrzymała się i drzwi otworzyły się ukazując nowoczesne wykończenia i błyszczące czystością wnętrze. Pachniało w środku jakąś leśną wonią. Taksówkarz - droid, czekał na podanie adresu docelowego. - Jedź do przodu… zrób mi wycieczkę po okolicy na razie.- mruknął Idol siadając wygodnie i otwierając dyskretnie torbę. Chciał wpierw sprawdzić, czy rzeczywiście jest tu cały jego sprzęt. I w jakim stanie. - Przyjąłem - potwierdził droid i ruszył przed siebie. - Czy włączyć pilota wycieczek? - Miło by było…- rzekł Billy nie mając zamiaru go słuchać, ale nie chciał wydawać się podejrzany. Ktoś mógłby sprawdzać rutynowo akurat ten zapis jazdy.- Nie spiesz się z jazdą. Z głośników popłynęły peany na temat stylu życia, poziomu życia bogatych mieszkańców, ICH dzielnic, co można kupić i w której części, polecane restauracje i bary itd itd. Większość informacji Idol znał na pamięć. Większość z nich powtarzała się niezależnie od miasta. Sprzęt był cały. I w komplecie. Kolejnym posunięciem Idola było uaktywnienie sieci i własnej pamięci. Sprawdził wpierw stan swojego konta i jego obecny stan, by upewnić się że Tong rzeczywiście zapłacił. Przelew był ale nie od Tonga. Od Johna Smitha. Na kwotę uzgodnioną z Tongiem. Na nr konta, który znał Tong. Przelał odpowiednią kwotę na konto Lady J., żeby opłacić swoje lokum. Nawet jeśli nie zamierzał z niego skorzystać w najbliższych dniach. Nie sądził, że może mu się udać wykonać zlecenie dla Lady J. Nie wiedział, czy starczy mu czasu. Kira jeszcze się nie odezwała. Bardzo chciał się z nią rozmówić i upewnić że Clockwork Rosebud wszystko przebiegło bez problemów. Niemniej Kira się nie odzywała na razie. Podał jednak adres dziewczyny i nakazał taksówkarzowi, by tam się udał. Taksówkarz ruszył pod wskazany adres. Po kilkunastu minutach dotarli pod dom Kiry. Robiło się coraz później. “-Kira?-”zadzwonił jeszcze raz uznając, że jeśli się mu nie uda, cóż… Karoline na razie nie miała po co iść do pracy. Nie było odzewu. A zatem Karoline. “-Karoline?”-zadzwonił do kobiety licząc że nawiąże z nią kontakt. Odpowiedziała po drugim sygnale: - Billy? - zdziwiła się, wyglądała na nieco zaspaną. Mimo to i tak odebrała połączenie. Praca w medklinice jednak wyrabiała pewne odruchy. - Wybacz… że cię budzę po nocy. Mogę do ciebie wpaść i się przekimać?- zapytał Idol z najbardziej szerokim uśmiechem na jaki było go stać. - Tak, oczywiście. Coś się stało? - kobieta zaczęła się podnosić - Wszystko w porządku? - dopytywała zaalarmowana. - Ciężka finalizacja kontraktu.-odparł z uśmiechem Idol.- Będziesz miała okazję mnie obmacać i sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku. Roześmiała się. - Fachowo to nazywa się badanie kontrolne. - w głosie słychać było ulgę - Kiedy będziesz? -Właśnie do ciebie jadę… liczę na bardzo dokładne oględziny i delikatnie pani doktor.- odparł żartobliwie Idol i dodał z łobuzerskim uśmiechem.- Nie jestem pewien czy będę grzeczny i czy będę trzymał łapki przy sobie. - Jeśli jesteś pacjentem, to będziesz musiał - pogroziła mu. - To czekam - rozłączyła się. Gdy dojechał po krótkim czasie, Karoline czekała w drzwiach. Wpuściła go do przytulnego mieszkanka, gdzie królowało rozłożone obecnie łóżko. Idol marzył o zapadnięciu się w poduchy. - Hej…-Billy objął ją w pasie i pocałował jej usta delikatnie. Był zmęczony, ale to nie znaczy że nie zamierzał wykazać się minimalną czułością wobec drobniutkiej i delikatnej kobiety. - Hej… chodź - zamknęła drzwi za nim - Wyglądasz na zmęczonego. - zaczęła pomagać mu się rozbierać. Kotka otarła się o jego nogi. - Chcesz coś do picia? - Nie.. dziś już dość piłem.- Idol poddawał się jej dłoniom wędrując spojrzeniem po dziewczynie.- I tak cię już obudziłem dziś. Nie chcę sprawiać więcej kłopotu. - Ok… to chodź połóż się, ale od lewej strony. Prawa jest moja - uśmiechnęła się i podeszła do łóżka. Odsunęła kołderkę zachęcająco i zrobiła nakazujący ruch oczami. - Wskakuj. Szybciutko! - nakazała tonem lekarki. - Tak jest…- rzekł w odpowiedzi nagi i wesoły. Posłuchał jej i kładąc się tam gdzie mu nakazała. Karoline zsunęła szlafroczek i w cieniutkiej koszulce na ramiączkach wsunęła do łóżka. Zgasiła światło. Leżała odsunięta na wyciągnięcie ramienia, ubijając zawzięcie poduszkę. Idol przyglądał się temu przez chwilę, po czym nagle chwycił ją w pasie i przyciągnął nagle do siebie. Delikatnie cmoknął jej kark, mrucząc.- Nie wiem czemu… ale mam ochotę przytulić ciebie i tak zasnąć. Przeszkadza ci to? - Nie, nie chciałam po prostu… nie chciałam się narzucać. Jesteś zmęczony. - wtuliła się ciasno, gładząc otaczające ją ramię Idola. - Nie przeszkadza. - uśmiechnęła się. Na łóżko wskoczyła Molly i po chwili kręcenia się, ułożyła się w nogach. - Narzucać?- zaśmiał się cicho Billy i mocniej przytulił dziewczynę do siebie. Znów cmoknął jej szyję, potem ucho.- To czysta przyjemność trzymać cię w ramionach. Naprawdę.- Przymknął oczy rozkoszując się zapachem jej perfum i ciepłem jej ciała i jej miękkością. Karoline zaśmiała się miękko i wtuliła pupcią, przytulając krągłości mocno, nie zostawiając przerwy między ich ciałami. Idol nie wiedział kiedy zasnął. Tej nocy nie męczyły go złe sny. Tej nocy… śniły mu się miękkie poduszki otulające go ze wszystkich stron. Poduszki z pełnowymiarowymi fotografiami ślicznotek ożywiającymi się i wypełzającymi ze swego dwumiarowego więzienia. I nagle jego umysł i ciało zaczęły odbierać nowe impulsy, gdy jedna ze ślicznotek faktycznie wypełzająca znalazła się coraz bliżej i bliżej jego ciała i zaczęła powoli całować jego brzuch i podbrzusze. Otworzył powoli wzdychając i rozglądając się powoli. Zarejestrował pokój, łóżko, pościel i coś poruszającego się pod kołdrą, niewielkiego… Pieszczoty się nasiliły. Schodząc niżej i trącając powoli jego męskość. Idol powoli odchylił kołdrę zerkając na to co… muskało jego wrażliwy organ. - Dzień dobry? - mruknęła Karoline muskając paluszkami po rzeczonym organie. Drobniutka Karoline w cieniutkiej koszulce na ramiączkach, z krągłą pupą prowokująco uniesioną w górę. - Hej…- przyglądał się z uśmiechem Billy i mruknął.- Wiesz, że masz mnie teraz w swoich łapkach? Mogłaś mnie po prostu obudzić i usiąść na mnie domagając się… spełnienia swych kaprysów. Niewątpliwie nie opierałbym się Karoline. - Chciałam Ci sprawić niespodziankę. - uśmiechnęła się i bez ostrzeżenia ujęła go powoli w usta. - Cóż… udało… ci się…- jęknął Idol czując pieszczotę jej ust na swym dżojstiku. Jej zwinny języczek niewątpliwie kierował nim ku pełnej użyteczności. Mruknęła cichutko i skoncentrowała się na przeprowadzeniu w całości swego planu-niespodzianki ponownie nakrywając się kołderką. - Po prostu się zrelaksuj - wyszeptała kusząco na chwilkę odrywając się od niego. Po czym nie tracąc czasu zajęła się pieszczeniem, lizaniem, delikatnym muskaniem zmieszanym z mocniejszymi zaciśnięciami dłoni. Wydawała z siebie zadowolone pomruki i ciche posapywania, a Idol widział kołdrę poruszaną jej ciałem w górę i w dół. “-Zrelaksuj się… łatwo jej powiedzieć”- pomyślał Billy zaciskając dłonie na pościeli. Czuł jej zwinny języczek, czuł jak jej pieszczoty doprowadzając go do wrzenia. Było to bardzo przyjemne i podniecające. Ale przede wszystkim rozpalało go do czerwoności. I powodowało że wypoczęty Idol nabierał ochotę na swą gospodynię. Przez myśl przemknęło mu, że może gospodyni miała ukryty plan. Jak poprzedniego dnia Sonia. Ale porównanie to umknęło szybko pod delikatnym i czułym dotykiem Karoline. Drażniła go i rozpalała do wrzenia… bliskiego wybuchu. I w końcu osiągnęła swój cel… Billy jęknął głośno.. nie hamował się. Zresztą musiała to poczuć i być może posmakować. Idol nie widział powodu by udawać, że sprawiła mu wiele przyjemności… ukryta przed jego wzrokiem. Gdy upewniła się, że nie uroniła nic z jego rozkoszy powoli zaczęła powracać pocałunkami w górę jego ciała aż w końcu opadła na niego wystawiając rozczochraną głowę spod kołdry. Chichocząc odgarniała pasma włosów, a jej krągłości wcisnęły się w ciało Billy’ego. - Dzień dobry? - pogładziła Idola po policzku jednym palcem. - Dzień dobry…- usta mężczyzny pochwyciły ów palec i delikatnie pieściły go przez chwilę… Natomiast dłonie pochwyciły za pośladki dziewczyny ugniatając drapieżnie i mocno… podwinął jej koszulkę nocną palcami ugniatał te kuszące krągłości.- Na co masz apetycik o tak… wczesnej porze? - Na Ciebie - wymruczała mu w usta. - A ty? - Chyba łatwo ci się domyślić, prawda?- cmoknął czule czubek jej nosa, wyżej podciągając koszulkę nocną.- Proponuję, żebym teraz ja dla odmiany zajął się wędrówką ust po twym ciele… co ty na to? - Brzmiii - udawała namysł - interesująco… a jak konkretnie? - przyjęła ton lekarski jakby omawiała jakiś szczególnie intrygujący przypadek. - Masz jakiś szczegółowy plan działania? - popukała paluszkami swoje usta z namysłem. - Stań nade mną w rozkroku i podążę od dołu do góry?- zaproponował Idol wzdychając cicho, bo ciepłe ciało Karoline pobudzało jego apetyt.- Miło by było gdybyś zgubiła koszulkę przy okazji… a poza tym, jestem otwarty na twe sugestie. Karoline wspięła się powoli by stanąć nad Idolem odrzucając kołdrę jak tren i powoli kręcąc bioderkami uniosła koszulkę. Po czym opadła na kolana nad twarzą Billy’ego: - A może tak? - spytała cicho, przesuwając dłońmi lekko po piersiach - Niecierpliwa …- wymruczał Idol obejmując dłońmi zgrabne pośladki Karoline i ustami wędrując po skórze ud, raz jednych raz drugich ku jej podbrzuszu. Uniósł głowę, przez chwilę wdychał powietrze… uśmiechając się. O tak… zdecydowanie wolał nieidealne kobiety i ten brudny świat, niż czyste wieżowce i kochanki odlewane z katalogów o modzie. Delikatnie przytknął usta do łona Karoline, by pieścić je muśnięciami warg i języka. Powoli, delikatnie i z pietyzmem. Rozkoszował się sytuacją i kochanką. Karoline westchnęła cichutko i zamarła w bezruchu. Jednak każde muśnięcie, każdy pocałunek, każda pieszczota budziła w niej ogień. Już wkrótce dziewczyna poruszała powolutku i lekko biodrami ocierając się prowokująco o twarz Idola. Dłonie zaciskały się na piersiach drażniąc ich szczyty. Odchyliła głowę do tyłu koncentrując się na odczuwanej przyjemności. Mruczała cicho. To tylko zachęcało Idola do sięgania językiem głębiej i smakując kochankę mocniejszymi i stanowczymi ruchami języka. Rozkoszował się też widokiem swej drobniutkiej kochanki. I nabierał apetytu na więcej. Karoline była swego rodzaju ukrytym skarbem. Śliczna, namiętna, znająca się na medycynie. I bardzo bardzo podniecająca. Więc docisnął mocniej jej podbrzusze do swej twarzy, by móc mocniej rozpalać jej wrażliwy obszar muśnięciami swych ust i języka. Jęknęła i wygięła się w łuk. Wciąż poruszając biodrami, oparła się o leciutko na chwilę o tors Idola. A Billy czuł jak wielką przyjemność jej sprawia. Ciepło bijące od jej kobiecości narastało z chwili na chwilę, tak samo jak drżenie jej ud. Przyspieszony oddech i drżące szepty proszące o jeszcze, jeszcze na przemian z jego imieniem wypowiadanym na bezdechu. Czuł zbliżającą się ekstazę. Billy nie zamierzał jej odmawiać tego, gdy już się przebiło przez wierzchnią warstwę nieufności Karoline okazywała się bardzo milutka. No i rozkoszna. Ugniatając drapieżnie jej pośladki Billy smakował namiętnie językiem jej intymność, po to by sprawić jej jak najwięcej rozkoszy, po to by wykrzyczała jego imię… i to z zadowoleniem. Nie była Sonią, mógł sobie więc pozwolić na bycie jej poddanym i spełnianie jej kaprysów. Osiągnęła szczyt jęcząc cichutko. Wygięła się do przodu, by oprzeć a jednym ramieniu. Nad Idolem pojawiły się jej pełne piersi poruszane ciężkim oddechem dziewczyny. Karoline z uśmiechem przetoczyła się na plecy. I roześmiała zaspokojona. - Taaak… to zdecydowanie dobry dzień. - sięgnęła dłonią ku Idolowi. - Dzień? To dopiero poranek.- zaśmiał się zawadiacko przewracając się na bok i przyglądając się kochance.- I jeszcze się nie skończył. Odwróciła twarz ku niemu: - Niektórzy muszą chodzić do pracy regularnie, panie karawaniarzu. - uniosła się na łokciach i pocałowała Idola. - Jak chcesz, możesz jeszcze poleniuchować, ale ja chciałabym pójść do kliniki na czas. - uśmiechnęła się ciepło. - Też powinienem się ruszyć. A o której kończysz? I czy ewentualnie mógłbym przenocować u ciebie kolejną noc?- spytał Billy cmokając jej szyję tuż nad obojczykami, a potem niżej.- Obiecuję że będę się niegrzecznie zachowywał i nie dam ci spać. - Powinnam być około 16. Mógłbyś - cmoknęła Idola i zaczęła się podnosić z łóżka - Chcesz śniadanie? - spytała drepcząc do łazieneczki po drodze narzucając szlafroczek. - To jeśli się nadarzy okazja… wpadnę.- byle nie za często. Idol nie chciał by Unimatrix Menthealth uznali Karoline za kolejną osobę, której życiem mogą go szantażować. Wstał i postarał się w miarę zaścielić łóżko.- Chętnie coś zjem. - Zaraz przygotuję. - umyła się szybko i wróciła do pokoju. - Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem widząc jego wysiłki. Po czym wcisnęła polecenie schowania łóżka. W pokoiku zrobiło się bardziej przestronnie. - Chcesz kawy? Kanapki mogą być czy wolisz coś innego? Mogę zrobić sojecznicę albo naleśniki. - spytała krzątając się po aneksie kuchennym. Idol zaszedł ją od tyłu, chwycił w pasie… ubrany tylko w bokserki i szykując się do prysznicu. Cmoknął ją po szyi mrucząc jej do ucha.- Widziałaś gdzie jadam kociczko. Wszystko co mi podasz będzie mi smakowało, a tym bardziej kawa. A jeśli już mam kaprysić, to może ciebie na deser? Odgoniła go ze śmiechem: - Uciekaj pod prysznic! Ja muszę iść do pracy! - Billy dostał lekkiego klapsa w pośladek, gdy Karoline ze śmiechem się wywinęła z jego uścisku. - Wiem, wiem.- posłał jej jeszcze buziaka, zanim rzeczywiście wszedł pod prysznic. Mył się planując kolejne działania. Oczywistym jest że chciał wiedzieć co kochana firemka znowu mu wszczepiła, ale nie widział potrzeby zamartwiania się tym. Z pewnością był jej potrzebny przez następne parę dni, więc nic zabójczego… więc nic co go w tym czasie zabije. Analizowanie tego mógł zlecić Dakocie, ale… bał się jej reakcji, jeśli coś wykryje, więc… Clemens był lepszym wyborem. Gdy wyszedł spod prysznica na stole czekała już dymiąca patelnia [MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-K1qWgMQjbjQ/Ud6w6a_f22I/AAAAAAAAAvw/01Uu_Pp1xy8/s1600/tofucznica_z_pomidorami_i_czarna_sola03.jpg[/MEDIA] tofucznicy z dodatkami, parujący dzbanek kawy i mleko sojowe, chleb pokrojony w grube pajdy. Karoline już ubrana nakrywała do stołu.- Siadaj, siadaj, bo stygnie. Molly z miauczeniem kręciła się wokół jej stóp dopominając się swojego śniadania. Karoline dosypała karmy do miseczki i sama siadła do stołu. Było… bardzo domowo. - Jesteś skarbem Karoline, wiesz to? - rzekł bez cienia ironii czy żartu. I zabrał się za pałaszowanie, owinięty jedynie ręcznikiem. Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem i rozlała kawę do kubeczków. - Dałabym ci klucz ale nie mam zapasowego. - jakby tłumaczyła się. - Nie… to zły pomysł. Czułbym się lepiej bez klucza do twoich drzwi.- zaprzeczył szybko Billy.- Nie jest typem mężczyzny, któremu się powierza takie przedmioty. - Aha, no to cóż… to ci nie dam klucza zatem - uśmiechnęła się pogryzając kromkę chleba. - Bezpieczniej będzie jak będę wpadał prawie niezapowiedziany… choć… wtedy raczej nie mam co liczyć na łóżko obsypane różami i ciebie w zmysłowej bieliźnie pośrodku tych róż.- zażartował Idol i skomplementował posiłek.- Cudnie gotujesz. Znacznie lepiej niż ja. - Ho ho, czyli zakładasz, że będę na ciebie czekać? - uniosła się żartobliwie dumą i godnością - nic ci nie dadzą komplementy, mój panie! - chichotała cicho. - Cóóż… gdybyś dała mi więcej czasu rano, mógłbym być bardziej przekonujący.- wystawił jej żartobliwie język w odpowiedzi. Po czym spytał.- Jak sytuacja w klinice? - Dzwoniła zmienniczka Willa, gdy poszedłeś. Przyjmujemy normalnie więc muszę być. Nic nie wiesz nadal na jego temat? - Niestety… nieprzewidziany splot okoliczności sprawił, że byłem przez długi czas skrępowany pewną sytuacją i poza zasięgiem kogokolwiek.- wyjaśnił enigmatycznie Idol zamyślony.- Ale postaram się dziś nieco nadrobić stracony czas. Pokiwała głową ze zrozumieniem: - Nie chcę na ciebie naciskać. Po prostu … martwię się. - zaczęła zbierać naczynia po śniadaniu. -Wiem… Ja też się martwię.- stwierdził po chwili Idol i znów objął ją w pasie. I przytulił. I nie zrobił nic więcej.- Ładnie pachniesz, wiesz? Wtuliła się w niego i przez chwilę po prostu tak stali. Wtuleni w siebie czerpiąc pociechę. - Dziękuję, ty też - wspięła się na palce i pocałowała Idola. - Ale teraz ubieraj się. Czas do pracy. - cmoknęła go raz jeszcze.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
22-02-2016, 21:14 | #42 |
Reputacja: 1 | Taksówka zawiozła go pod znany mu adres. Dakota i Cathy pewnie na niego czekały. Idol miał na koncie dość pieniędzy by kupić jakiś wóz. Ale potrzebował ich do swoich planów. Fura musiała poczekać, poza tym… jedną chyba zdobyli na napastnikach. “- Koteczku? Czekam przed bramą waszej fortecy.”- przekazał poprzez sieć. Odpowiedzią był sygnał otwieranej bramy. Gdy wszedł do hallu drugie drzwi otworzyły się nagle i wypadła z nich bomba vel Dakota i wskoczyła na Billy’ego z całego rozpędu. - No!!!!! - otuliła go ramionami i udami. - Miło cię też widzieć księżniczko.- i miło było czuć. Delikatnie objął dłońmi pośladki dziewczyny masując je coraz intensywniej. I całował jej usta, zachłannie raz po raz. Jakby się nie widzieli od lat. Oddawała pocałunki - z pasją, ulgą i tęsknotą. Musiała bardzo przeżywać zaginięcie Idola. Nie traciła czasu na odpowiedź tylko przypuszczała frontalny atak na mężczyznę. - Billy?! - dobiegło z wewnątrz - Gdzie jesteś?! - Więcej… musi poczekać.- szepnął cicho Idol i dał mocnego klapsa zdrową dłonią w sprężysty pośladek Dakoty. - Mhm.. - mruknęła ale nie zeszła. Wisiała na Billym jak mały… no może nie taki mały…. miś koala. - Zaraz przyjdę!- krzyknął Idol i dał kolejnego klapsa w pośladek Dakoty. Po czym cmoknął jej czubek nosa.- Nie możesz tak na mnie wisieć cały czas, prawda? - Nie? - spytała żałośnie. - No dooooobra. - zaczęła powoli się zsuwać. Ale zanim całkiem się odkleiła, skradła jeszcze jednego całusa. Billy w końcu mógł ruszyć do Cathy. - Potem zrobimy razem coś… w twoim pokoiku… co tylko będziesz chciała… jak tylko będziesz chciała, ok?- rzekł z uśmiechem Idol głaszcząc dziewczynę po głowie.- Jakieś postępy w związku z Willym? Ruszył przodem, acz trzymając dłoń Dakoty w swojej dłoni i ciągnąc ją za sobą. - Przepraszam - mruknęła - skoncentrowałam się na szukaniu ciebie wczoraj. Dzisiaj będę grzebać za Willem dalej - szła grzecznie za Idolem, od czasu do czasu gubiąc krok. Dotarli w końcu na górę, gdzie czekała niecierpliwie Kociczka. - Hej… Cathy, jak się dziś czujesz? Odpoczęłaś w nocy.- rzekł z uśmiechem Idol. - Nie... szukałyśmy ciebie! A potem nie mogłam usnąć. - mała wyciągnęła łapkę.- A ty? - Poszedłem grzecznie… spać.- rzekł w odpowiedzi Billy, po czym usiadł na najbliższym odwróconym plastikowym pudle.- Odezwała się moja rodzinna firma, a przez odezwała… mam na myśli porwała i złożyła propozycję nie do odrzucenia. - Jaką propozycję? - padło natychmiast pytanie z ust obu dziewczyn. - Infiltrację organizacji o nazwie Matrix w zamian… tu już… trochę ich obietnice były mętne. Na pewno w zamian za święty spokój. A być może i pomoc tobie Cathy. Mimo wszystko Unimatrix Menthealth to specjaliści jeśli chodzi o genom ludzki i nie tylko.- wyjaśnił Idol. - Ale jak … - spytała Cathy - się będziesz narażać? - Taka jest moja praca. Ja się zawsze narażam.. wy też przecież… walcząc z Czarnym LODem.- przypomniał dziewczynom Idol.- Za narażanie skóry nam płacą. Cathy parsknęła i machnęła zbywając kwestię zdrową rączką. Dakota tylko pokręciła głową i postukała w podłogę czubkiem buta i zakładając ramiona na piersi. - Nooooo - Kicia próbowała być dyplomatką. - Ale co masz konkretnie z tym Matrixem zrobić? - Zabrać dane które oni ukradli. Standard.- wyjaśnił Idol i podrapał się po głowie.- Tylko że nie wiem co to ci Matrix. Ponoć terroryści, ale nie wiem jacy… nie wiem z czym lub o co walczą. - No Matrix… to no… - Cathy wydawała się nieco skonfundowana jak na oko Billy’ego - to taki film był. Dakota dodała: - Może to o to chodzi? - Nie… Z pewnością nie. - Billy nie zamierzał naciskać na dziewczyny. To był w końcu głównie jego problem.- Poszukajcie w sieci, skoro to jacyś terroryści, z pewnością zamieszczają swoje manifesty na undergroundowym forum. Poza tym… dostałem zapłatę od pana Tonga, więc misja wykonana. - Ok… dzisiaj ci coś podeślemy. Hmmm...czyli tong pracuje dla firmy? Czy firma ma kontakty w yakuzie? - Raczej to drugie. Tajwan jest pośrodku między Cesarską Japonią a Liberalną Republiką Pekinu. Wpływy yakuzy są tam równie silne co Triad.-wyjaśnił Idol. - Będziesz z nim pracował dalej? - dopytywała się Cathy. - Z Tongiem? Nie wiem. Na razie na pewno nie. Istnieje duża szansa, że mnie wystawił jak kaczkę na strzelnicy.- odparł Billy z wyraźną niechęcią na sam pomysł.- Zresztą mamy co robić. Uratować Willa na początek. - No jeśli ciebie szantażowano, może jego też? - podsunęła Dakota. - A co do Willa, to jest priorytet na dzisiaj. - kiwnęła głową zdecydowanie. - Tong to akurat nie mój problem.- uśmiechnął Idol i spytał.- Co się działo, gdy ja… znikłem? - Zlecieli się jak muchy. Teren wokół karawanu był otoczony ale jammowali sygnał. Załadowali cię do karawanu, a karawan do takiej wielkiej ciężarówy. Potem odjechali ale nie mogłam kontynuować nawet przez kamerki bo nie miałam punktu zaczepienia. Twój sygnał w ogóle odpadał. To samo z karawanem… i tyle. Byli przygotowani. - Mówi się trudno… ale jestem tu jak widzicie, cały i zdrowy.- rzekł z uśmiechem Idol.- I przepraszam, że martwiłyście się o mnie. - Ale nadal nie rozumiem czemu cię zgarnęli. No i jak cię znaleźli? Nie mówili? - pytała Dee. - Nie sądzę by mi powiedzieli prawdę. Zresztą… twierdzą że nigdy mnie nie zgubili i cały czas mieli pod obserwacją.- wyjaśnił Idol. Dakota zmarszczyła brwi. - Obserwacją? Przecież bombę i inny syf deaktywował Will? - Miałem jeden taki obiekcik w okolicy pachwiny.- wyjaśnił Idol wzruszając ramionami.- A Tong chyba mnie wystawił. - Hmmmm… - dziewczyna nie była do końca przekonana, ale dała spokój. - Dobrze, że jesteś cały ale co dalej? Jak nie uda ci się z Matrixem to co? “- To zginę, a wy będziecie musiały się ukryć głębiej.”- ale nie mógł im tego powiedzieć. Uśmiechnął się więc mówiąc.- Na razie mam cztery dni na przeniknięcie do tej organizacji. To… niedużo czasu, ale powinno wystarczyć. - Cztery dni?! - zaskoczył tym Cathy. - Jak to zamierzasz zrobić niby?! - Szybko…- odparł z uśmiechem Idol i wzruszył ramionami.- Wiem gdzie ich można znaleźć i wiem kto mógłby mi pomóc w poszukiwaniu dojść. No mam was dwie… kowbojki cyberprzestrzeni.- Dziewczyny popatrzyły na siebie. - No dobrze. Pomożemy Ci jak będziemy mogły - pisnęła Cathy. - A gdzie ich można znaleźć? - W dzielnicy szczurów. Tyle wiem na razie. Wkrótce powinienem wiedzieć więcej. A póki co… Will. On nie ma czterech dni.- przypomniał Idol. - Tak jest! - zasalutowała Dee z uśmiechem ruszając do pracowni na dół. - Tylko… nie przemęczaj się, ok Cathy?- rzekł Billy podchodząc do dziewczynki i głaszcząc ją po włosach. - Noooo postaram się - uśmiechnęła się - to przełożę ten maraton. Poczeka aż skończysz z Matrixem. - Niestety…- rzekł ze smutkiem Idol i przytulił dziewczynkę. -Zajrzę co tam Dakota wymyśliła, coś wspominała ostatnio o wynalazku jakimś. - No lepiej, żebyś miał spokojną głowę, nie? - poklepała Idola po ramieniu pocieszająco. - No taaak nie wiem co to, strasznie wielka tajemnica - fuknęła mała. - Jeśli się czegoś dowiem ciekawego, to się podzielę ploteczkami.- obiecał Idol i podążył tam, gdzie się udała Dakota. - O! Dobra - ucieszyła się zielonooka. - Tylko nie mów, że mi mówisz. Ja będę udawała, że nie wiem co to. - zachichotała. - Jasne. Będziemy dyskretni.- najemnik przyłożył żartobliwie palec do swych ust wychodząc. - Paaaa - pomachała mu Kicia. Dakota siedziała w pracowni, grzebiąc już w necie. Zaplotła nogi o fotel i siedziała mocno przegięta do przodu prawie z nosem w monitorach. - Przeszkadzam?- zapytał Billy wchodząc, choć znał odpowiedź. Wiedział że przeszkadza. - Nieee - powiedziała lekko roztrzepanym tonem - Już, już… - machnęła dłonią, by siadł gdzie chciał. Oderwała się dopiero po chwili zawziętego klikania. Odwróciła do Idola i zamachała nogami. - No już… - uśmiechnęła się lekko. - Rozesłałaś wici?- mruknął Idol podchodząc do dziewczyny i kucając przed nią.- Co teraz? - Rozesłałam - pokiwała łebkiem - Chcesz zobaczyć ten prototyp? - spojrzała w dół na Idola. - Taak… chcę…- uśmiechnął się Idol wędrując spojrzeniem po koszulce dziewczyny i skarbach które skrywała. Dziewczyna wyglądała na zatopioną w myślach jednak i nie spostrzegła łakomego spojrzenia Idola. - Tylko … serio on nie był testowany jeszcze na 100%. Ale może następnym razem jak będziesz w tarapatach to ci się przyda? - dumała zamyślona - Mogłam ci dać przed jazdą na spotkanie z Sonią. - zmarkotniała. - Zagłuszyli obszar… zapomniałaś? Odcięli wszystko. To była pułapka, a myśmy w nią wleźli. Cóż… ja wlazłem.- wstał i pogłaskał Dakotę po włosach, mógł mieć ochotę na tą dziewczynę, ale … to nie miało znaczenia. To ona musiała nabrać ochoty na niego. A Billy nie zamierzał prowokować takiej sytuacji. - Nauczka na przyszłość - złapała za rękę, którą Idol ją gładził i pociągnęła za sobą do dalszej części pracowni. Wyciągnęła niewielkie puzderko spod sterty części porozkładanych na stołach. Jak udało jej się akurat to puzderko znaleźć w akurat tym miejscu pozostawało dla Billy’ego zagadką. Dla niego panował tu absolutny chaos. Z puzderka wyciągnęła niewielki czarny połyskujący pierścień. Pokazała go z dumą Idolowi. - No?! - Jest ładny…- stwierdził Billy oglądając go.- Do czego służy? - A tak… - podrapała się po nosie i uśmiechnęła błyskając dołeczkami. Ściągnęła pierścień i ułożyła na dłoni i zagwizdała. Pierścionek zaczął się powolutku rozpadać, a z “okruszków” zaczęły powstawać niewielkie robociki o różnej wielkości które układały się w okół jej dłoni. Kolejny gwizd i robociki rozpoczęły marszrutę w dół jej ciała. - No można teraz je uzbroić na przykład podłączyć materiały wybuchowe. Sprzęc z twoim oprogramowaniem i masz nanodziało, albo nanobomby. - To naprawdę bardzo… sprytne.- pochwalił ją Billy i zamyślił się.- I może być pożyteczne. Nanoładunki by się przydały, gdy będziemy ratować Willa. - Ok, to zaprogramuję nany odpowiednio. Przymierz. - powiedziała obserwując Idola. - Dziwnie się czuję z biżuterią na palcu.- zaśmiał się Billy zakładając pierścionek. - Zaobrączkowałam cię! - zachichotała Dakota - a na poważnie to możesz na kciuku nosić. Widziałam, że mężczyźni tak niektórzy noszą. Nie będzie zwracać uwagi. - Ładny…- stwierdził Billy i czule przytulił Dakotę.- Bardzo mi się podoba. Dzięki. Wtuliła się zadowolona. - A ty umiesz gwizdać? Zagwizdał. W taki sposób, w jaki gwiżdżą mężczyźni na widok ślicznej kobiety w zdecydowanie za krótkiej mini. - No ale tego tonu będziesz używać? - skrzywiła się dziewczyna. - To nie jest unikalne. Ktoś ci aktywuje pierścionek i będziesz w ciemnej…… w niedobrej pozycji. - Acha… cóż… zagwiżdżę jakiś motyw muzyczny.- zamyślił Idol.- A może lepiej użyć jakiejś melodii jako kodu? - Może być. Jakąś konkretną chcesz? Billy odsunął się od dziewczyny i podszedł do jej komputerów. Kilka stuknięć w klawiaturę wystarczyło by wywołać na ekranie stary klip zapomnianego zespołu. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=VdphvuyaV_I[/MEDIA] - Pasuje?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem. - Zagwiżdżesz refren? - wyszczerzyła się. - Mogę zaśpiewać.- wystawił język Billy. - Może lepiej nie… słyszałam już twoje….eee nieważne… - machnęła dłonią. Przeprowadziła kilkanaście prób, które nagrywała a Idol musiał powtarzać gwizdanie w kółko i w kółko aż określiła margines błędu. W końcu usatysfakcjonowana kiwnęła głową. - Ok… powinno być dobrze. - Co to znaczy… że słyszałaś już moje…- spytał Idol podejrzliwie lecz z uśmiechem na twarzy, przyglądając się zsynchronizowanemu z nim pierścieniowi. - Co? - udawała strasznie zajętą grzebiąc przy stole i robiąc straszny hałas częściami zgromadzonymi. Zaś Idol podszedł do niej od tyłu i chwycił ją za pośladki drapieżnie ugniatające je.- Dobrze wiesz co. Mam cię łaskotkami zmusić cię do wyznań. Co prawda… na razie jego działania nie miały nic wspólnego z łaskotkami. - No tak tylko mi się powiedziało… - pisnęła Dee - … pamiętasz jak na początku gadaliśmy? - tłumaczyła zawzięcie. - Na początku... czego ?- mruknął jej do ucha Idol rozkoszując się miękką pupą dziewczyny. - No naszych kontaktów - mruknęła Dakota odwracając się przodem. - Tych kontaktów?- spojrzał z łobuzerskim uśmiechem Idol wprost w oczy dziewczyny. - Nieeee noooo.. całkiem na początku… - Dee zaczerwieniła się mocno. I przesunęła ramiona by objąć Idola. - No… troszeczkę.- Billy pozwolił się dziewczynie objąć, po czym przytulił ją. Zresztą cieszył się faktem, że nie reaguje na jego dotyk nerwowo. Co prawda, sytuacja robiła się trochę ekscytująca… ale nadal była dość niewinna. Tak jak sama Dee. - No i pamiętasz jak szukaliśmy ci imienia… i potem jak tłumaczyłam… no i wiem, że słuchałeś jego kawałków i … no wiem, że próbowałeś śpiewać. No i lepiej nie śpiewaj. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Aż tak źle?- zaśmiał się cicho Idol i pogłaskała dziewczynę po włosach.- No dobra.. to mnie masz. Trzymasz mocno. Co dalej? - Z czym? Śpiewaniem? - nie zajarzyła hakerka. - Z trzymaniem mnie w objęciach...- mówił Billy głaszcząc dziewczynę po głowie. - Jeśli chcesz możemy się położyć do łóżka. I będziesz mnie tuliła aż zaśniesz. Dakota przytuliła się mocniej. Ułożyła głowę na piersi i pogładziła Idola po plecach. - Nie… - mruknęła - … tak mi dobrze… Po chwili wspięła się na palce i pocałowała Billy’ego. - Naprawdę się martwiłam. - Wiem, wiem… przepraszam.- mruknął Billy i również pocałował jej usta, delikatnie… za pierwszym razem. Za kolejnym już bardziej namiętnie i zachłannie, rozkoszując się miękkością jej warg. Uśmiechnął się lekko. - Nie chciałem was przestraszyć. - No ja myślę, że nie zrobiłeś tego specjalnie! - fuknęła. I przytuliła się ciaśniej. Tak o kilka milimetrów. - I będziemy tak stać i się tulić?- znów pogłaskał ją po głowie.- Może… usiądziemy chociaż, albo położymy, co? - Jak się położymy albo usiądziemy to cię nie wypuszczę - wymruczała z twarzą wtuloną w klatę Billy’ego. - Acha…- pochwycił delikatnie za pupę dziewczyny masując ją.- A… co planujesz ze mną zrobić, księżniczko? - Nie wiem… nie planowałam. Planowałam szukać Willa. - wspięła się na paluszki i nadstawiła buzię. Idol drapieżnie i namiętnie zaczął całować jej usta, szyję i policzki przez chwilę, po czym zakończył na cmoknięciu w czubek nosa.- Ale my mamy tylko parę chwil. Ty musisz wrócić do szukania Willa, ja załatwić parę spraw na mieście. Parę chwil na spełnienie twych kaprysów.- - A może wrócisz wieczorem? Na noc? - spytała cicho gładząc policzek mężczyzny. - Niech ci będzie… na noc, powinienem móc wrócić. Coś zaplanowałaś na tę noc?- zapytał prowokująco, licząc na speszony rumieniec.- I gdzie będę spał? Nie przeliczył się. - No… u mnie? Ze mną? - zaczęła się lekko zacinać - Nie ….nie planowałam… ale … a ty planowałeś? - odwróciła kota ogonem z wyraźną ulgą. - Nie. Pozwalam ci spełnić twoje kaprysy moja księżniczko. Dam znać, czy się zjawię wieczorem. A na razie.- Billy cmoknął czoło dziewczyny.- Muszę już iść księżniczko. Księżniczka pozwoliła Billy’emu się nieco obrócić a potem wtuliła w jego plecy idąc razem z nim. Nieco jak kaczka, próbująca dostosować się do kroków i rytmu Idola ale zaciśnięte wokół jego talii ramiona i wtulona między jego łopatki głowa przylegały ściśle. - No wiem… - mruczała dziewczyna odprowadzając najemnika do drzwi. - Tylko bądź grzeczny tym razem. - otworzyła pierwsze drzwi i odsunęła się w końcu, uwalniając go. Z ręką opartą na biodrze i jedną nogą ugiętą w kolanie wyglądała czupurnie. Odprowadziła Idola wzrokiem, gdy otwierała wejście drugie.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
22-02-2016, 21:32 | #43 |
Reputacja: 1 | Kolejnym celem Billy’ego była “Clockwork Rosebud”. Chciał sprawdzić co z Kirą, która się z nim nie skontaktowała. I pomówić z Lady J. Niestety nie udało mu się spełnić jej zlecenia, ale postanowił przekazać te informacje, jakie uzyskał przy okazji w ramach przyjacielskiej przysługi. Niewiele.. cóż, sytuacja była taka jaka była. O tej porze Clockwork jeszcze w zasadzie “spało”. Gdzieniegdzie kręcili się jacyś goście. Billy tuż po przeprowadzce jeszcze jakiś czas zastanawiał się, czy te poranne zombie to niedobitki czy tylko bardzo, bardzo samotne korpostworki pragnące poczuć się nieco bardziej ludzko w bezosobowym tłumiku. Szybko jednak przestał rozważać tę kwestię. Nie miało to znaczenia i niczego nie zmieniało dla niego. Teraz też rejestrował hostessy tańczące dla pojedynczych gości, jakieś kelnerki kręcące się po sali. Poszedł prosto do gabinetu Lady J. Drzwi otworzył Zedd. - Idol. - rzucił krótko spoglądając nieco w dół na Billy’ego. Pociągnął nosem jak pies - Zmieniłeś perfumy? - skrzywił się nieco. - Powiedzmy… Lady J. ma czas przyjąć niezapowiedzianego gościa?- zapytał Idol przyglądając się wykidajle. W sumie nie zależało mu aż tak bardzo na spotkaniu, więc jeśli nie miała czasu, to nie zamierzał zawracać jej głowy. Zedd odsunął się z drogi robiąc miejsce Idolowi. - Jednak się nie udało? - spytała Lady J. zza swojego biurka - Widziałam transfer.- - Sytuacja się skomplikowała. Ten hotelik…- Idol zamknął za sobą drzwi.- ...to przystanek dla mrówek i innych kurierów. Chyba należy do yakuzy, albo do innej organizacji przestępczej. Nie udało mi się wedrzeć do ich nagrań…- co prawda nie próbował nawet, bo niespodziewanie napięty grafik pomieszał mu szyki, ale ten detal zachował dla siebie.- Natomiast mam… inne informacje dotyczące kurierki, całkowicie za darmo… coś w ramach nagrody pocieszenia. Zainteresowana?- Kobieta wskazała mu fotel. Kolejnym gestem dała znać Zeddowi by zamknął drzwi na zamek kodowy. - Słucham. - pokiwała głową obserwując Idola taksującym spojrzeniem. Idol rozsiadł się wygodnie. - W hoteliku było jakieś zamieszanie, może strzelanina. I Vonda… ta kurierka trafiła pod opiekę Willa niedawno. Niestety potem została namierzona i zgarnięta. Bynajmniej nie przez chłopców z jakiejś organizacji. Sprawa idzie deczko wyżej…- Idol z wyrazu twarzy kobiety próbował zgadnąć ile już wie, a ile z jego słów jest dla niej niespodzianką. Lady J. zmarszczyła brwi: - Deczko wyżej? To znaczy? - zapytała ostrożnie. Pochyliła się bliżej przez biurko. - Korporacja. Diego Cortez… człowiek który zgarnął…- Billy trochę się zaczerwienił, obserwacje twarzy Lady J. zsunęły się na obserwowanie jej dekoltu. A przynajmniej przez chwilę… go obserwował. Potem wrócił do profesjonalnego tonu i oczami zerknął wyżej.-...to instruktor WeGuard. Dobrze opłacany osobnik. Mafie nie zatrudniają takich ludzi do zadań na ulicy. Od tego są szeregowi członkowie i porucznicy gangów. Lady J. miłosiernie pominęła milczeniem reakcję Idola. A może specjalnie przyjęła tę pozę? - Korporacja? A wiesz która? Ten Cortez… brzmi jakbyś go znał? - wypytywała niby niedbałym tonem, ale w kącikach ust czaiło się pewne napięcie. - Powiedzmy. Był instruktorem walki w WeGuard, gdy go poznałem. I tyle… nic więcej powiedzieć o nim nie mogę. A mnie pewnie w ogóle nie pamięta. Niestety nie wiem też, która korporacja obecnie go sponsoruje, ale zapewniam że tani nie jest. Poprzez moje kontakty próbuję namierzyć i Corteza i Willa z raczej przeciętnym skutkiem.- wyjaśnił Idol stwierdzając w duchu, że przyjemnie mieć taką pracodawczynię ale i niełatwo. Nie wiedział czy Zeddowi zazdrościć, czy współczuć. Lady J. pokiwała głową. - Rozumiem. Masz jakiś wizerunek tego Corteza? - spytała ciekawie. - Mam w pamięci podręcznej rdzenia cyfrowego… potrzebuję się podłączyć do czegoś, by przesłać.- odparł Idol. Lady J. przesunęła niewielką stację z kablami i utensyliami w kierunku Idola. Najwyraźniej wolała przesył offline tym razem. - Kawy? - ruszyła do propagatora lekko kręcąc biodrami, w oczekiwaniu na ogarnięcie się Billy’ego. - Wolę nie pić podczas przesyłania.- odparł Billy wpinając kable w podstawę czaszki. Taka ingerencja sprawiła że na automatycznie wysuniętych goglach zaczęło wyskakiwać od groma okienek do autoryzacji. Firewall setting LOW MED HIGH Input Blokade ON OFF Etc, etc… Po ustawieniu wszystkiego, Idol przeszukał podręczną pamięć cyfrowego rdzenia zawierającą pliki przesłane mu przez Cathy i znalazł fotkę Corteza. Upload to unidentified outsource YES NO Po krótkim YES i ustawieniu poziomu transferu na maksimum, poczuł szum przez chwilę. Na szczęście to był mały plik graficzny. Idol w takich chwilach współczuł kurierom, którzy mieli w głowie pentabajty danych do transferu. Gdy skończył i rozprzęgł połączenie, na biurku czekała już na niego kawa. Taka, jaką zamówił podczas poprzedniej wizyty. - Mhmm. - mruknęła Lady J. oglądając wizerunek Corteza. Idol pozwolił sobie na rozkoszowanie kawą, podczas gdy Lady J. smakowała nowo poznane informacje. Przez chwilę czekał nim spytał.- Czy jesteś zainteresowana badaniem tej sprawy. Mogę cię powiadomić, jeśli będę miał pewność… że wiem gdzie przebywa.- A nuż udzieli jakiegoś wsparcia podczas próby odzyskania Willa. Lady J. w zamyśleniu przesunęła dłonią o dłoń. - Tak. - stwierdziła po chwili. - Mogę … myślę, że mogę spróbować wykorzystać swoje dojścia z góry by zorientować się, gdzie obecnie przebywa pan Cortez. Chciałabym mieć pewność co do dalszych losów kurierki. Potrzebowałabym jednak 24 godziny na sprawdzenie, czy uda mi się zaaranżować kontakt. Ty koordynujesz poszukiwania prawda?- - Bardziej je zlecam… sieć to nie jest moje podwórko. Planuję jednak przygotować małą “grupę nacisku” na wypadek trudnej sytuacji. Poza tym wolałbym uniknąć rozlewu krwi, a co do kurierki… pan Cortez wydawał się troszczyć o jej zdrowie. Nie sądzę by jej życie było zagrożone.- wyjaśnił Idol. - Ok. Potrzebujesz pomocy z tą grupą nacisku? - spojrzała wprost w oczy Idola. - Nie odrzucę pomocy. Planowałem wynająć dwójkę przez… zaufanego człowieka.- zdradził swe plany Billy. - Zedd może pomóc w tej kwestii. Jeśli nie znajdziesz nikogo przez swojego człowieka. - Lady J. zawahała się przez chwilę. - Up to you. - ponowne spojrzenie spoczęło na Billym. - Będę pamiętał.- rzekł z uśmiechem najemnik rozkoszując się kawą i… widokami.- Na razie priorytetem jest ustalenie gdzie Cortez przebywa. Grupa nacisku… to detal do dogadania później. - Mogę pomóc w czymś jeszcze? - Jeśli znajdzie pani miejsce pobytu Corteza, to… będzie więcej niż mógłbym prosić.- rzekł Idol i zerknął na Zedda.- A poza tym chyba już zabrałem pani wystarczająco dużo cennego czasu. - Pozostanę w kontakcie. - skinęła głową rudowłosa. Zedd zaczął majstrować przy zamku drzwi by wypuścić Idola. - Czekam niecierpliwie.- rzekł z kurtuazją Billy wychodząc z gabinetu. Uśmiechnął się do Zedda, trochę mu zazdroszcząc jego pani tej chwili. A po wyjściu ruszył na parter, by rozejrzeć się za Kirą. Nie dostrzegł jej jednak na jej standardowym posterunku za barem. Już odwracał się rozczarowany, gdy zobaczył ją wchodzącą do klubu. Miała na sobie obcisłe skórzane spodnie i kusą skórzaną kurteczkę. - O hej, Billy! - zawołała odgarniając grzywkę - Dostałam wiadomość - podeszła szybko do najemnika i pocałowała lekko. - Przepraszam, że nie odpowiedziałam. Słyszałeś ostatnie wieści? - wyglądała na przejętą i lekko przestraszoną pod płaszczykiem swojej standardowej pozy. - Niezupełnie… coś się stało?- spytał z ciepłym uśmiechem Idol nie chcąc naciskać od razu. Miał bowiem coraz więcej pytań. - Nie słuchałeś wiadomości ostatnio? Jedna z dziewczyn stąd została napadnięta i porżnięta przez jakiegoś Rzeźnika. Dzisiaj rano słuchałam o tym wszystkim … i …. - prowadziła go do baru. - Zaczekaj zaraz wrócę, to pogadamy. Ok? - Ok…- stwierdził z uśmiechem Idol pozwalając się Kirze oddalić. Dziewczyna ruszyła na zaplecze i po paru minutach wróciła w swoim “firmowym” wdzianku. Weszła za bar i podeszła do siedzącego Billy’ego. - Coś ci podać? - zaczęła się rozglądać sprawdzając wszystko na swym stanowisku pracy. - Wiesz, że ja planowałem cię napaść na zapleczu? Nie dałaś mi szansy.- westchnął teatralnie Idol i uśmiechnął się łobuzersko.- Coś pobudzającego i coś na odwagę. Zdam się na twoją fantazję. Kira spojrzała ostro na Idola: - Billy… serio? - odgarnęła grzywkę i oparła dłoń o biodro przyglądając się najemnikowi ze średnio rozbawionym wyrazem twarzy. Zaczęła ogarniać zamówienie dla niego nie komentując reszty wypowiedzi. - Nooo… chyba ci obiecałem… coś takiego.- przypomniał Idol z miną zbitego psiaka.- Chwila dzikiej rozkoszy z zaskoczenia? Uśmiechnął się przepraszająco.- Wybacz mój nietakt. Jak chcesz to… Mam opłacony znów pokój w Clockwork Rosebud, możesz u mnie przespać kilka nocy nie martwiąc się o swe bezpieczeństwo. - No, timing mega… - walnęła Kira między oczy podając drinka. - Może skorzystam z oferty. Widać, że była dość wstrząśnięta i jakoś średnio reagowała na zaczepki Billy’ego. - Aż tak źle? Czy może… właściwie nie wiem jak zakończyła się sprawa z tym rudym zazdrośnikiem.- przypomniał sobie Idol popijając drinka. - No dosyć źle… 5 dziewczyn nie żyje, 6 na intensywnej terapii. Wszystkie w jednym typie. - przesunęła dłonią od góry do dołu jakby mówiąc “ta da”. - I wszystkie pracowały w nocnych klubach. Więc nie… dobrze nie jest, Billy. Westchnęła i zapaliła. Robiła to dość rzadko. Na tyle, że Billy nie kojarzył by paliła nałogowo. - Rudego spacyfikowałam. Jest w porządku. - powiedziała. - To dobrze… - podrapał się policzku Idol.- Mógłbym cię odprowadzić do domu wieczorem, ale nie wiem czy będzie… taka możliwość. Mam różne… sprawy na głowie. Więc…- uśmiechnął Idol po namyśle.- Dam ci kod do mojej kawalerki i w nocy nie będziesz musiała wracać do domu. Nie jest może duża, ani… wygodna, ale na razie wystarczy. Kira uśmiechnęła się w końcu chociaż nie był to jej “firmowy” uśmiech. - Dzięki. Brzmi nieźle. A co z tobą? Kolejna robota? - Niestety… i trochę starej. Nie mogę zrobić sobie wakacji.- westchnął Idol smętnie. Zamyślił się.- Mogę wpaść do ciebie i przywieźć ci trochę klamotów z domu do “Clockwork Rosebud.” Co ty na to? - Co do klamotów to nie ma potrzeby. Mam tutaj jakieś ciuchy na zmianę, szczoteczka do zębów też się znajdzie - uśmiechnęła się Kira. - Ale noclegu nie odmówię. - Zgoda. Może wieczorem wpadnę na chwilkę do siebie, by cię utulić do snu, ale raczej nie będę mógł zostać. Łóżko jest całe do twej dyspozycji i lodówka też.- Idol wyjął swój klucz kodowy, by Kira mogła skopiować jego wzór do swojego klucza.- Mam też… coś jeszcze dla ciebie. - Co to? - spytała Kira zajmując się kopiowaniem wzoru. Idol sięgnął do torby i po chwili wyjął dwie niebieskie kule. Zdobyczne granaty. - To są granaty paraliżujące. Tu naciskasz, a potem rzucasz w przeciwnika i uciekasz jak najdalej.- wyjaśnił Idol.- Humanitarna zabawka… i łatwiejsza w użyciu niż pistolet. Dziewczyna wzięła jeden z granatów ostrożnie do ręki, słuchając wyjaśnień Billy’ego. - Jak szybko uciekam? - Jak najszybciej... to granat… ma średnicę rażenia około trzech do sześciu metrów. - wyjaśnił Idol przyglądając się broni. - Dobra, czyli najlepiej ostry sprincior - uśmiechnęła się barmanka. Podskoczyła i zwisła na barze. Cmoknęła mężczyznę w policzek: - Dzięki Idol. - uśmiechnęła się. - Ja coś powinnam też ogarnąć do jutra. Nie będę ci siedzieć na głowie. Nie martw się. - Możesz siedzieć ile chcesz.- machnął ręką Idol i uśmiechnął się łobuzersko.- Najwyżej nie dam ci spać. - To się okaże kto komu - Kira mrugnęła i dmuchnęła w grzywkę. Schowała granaty pod ladę. - No nie wiem… czuję się jak tygrys zdegradowany do roli misia, ale cóż… nie można być wiecznie czyjąś erotyczną fascynacją.- zażartował Billy popijając drinka.- A poza tym… jak się czujesz po wczorajszej scysji? Wiesz… zdaję sobie sprawę, że masz tu wielu wielbicieli i takie sceny zazdrości mogą się znów zdarzyć. - Czyżbym słyszała zawód w głosie? - Kira uśmiechnęła się ciepło - I po czym wnioskujesz o degradacji? Sceny … zdarzają się. Tu pracuje naprawdę sporo niezłych dziewczyn. Nie ja pierwsza, nie ostatnia. Przykro mi, że padło na Ciebie. - przyjrzała się Idolowi uważniej. - Fajnie jest być bykiem niż wołem… choć oba masywne zwierzaki. - odparł żartobliwie Idol, po czym znów spytał.- Więc… jak według ciebie, powinienem się zachować w takiej sytuacji? - Billy, przystojniaku. Mówisz zagadkami. Zamieniasz się w chińską wyrocznię? - zaśmiała się weselej. - Jak zachować? W sensie czy walić w gościa czy odpuścić? - W zasadzie myślałem o wepchnięciu mu tych brzytewek tam gdzie słońce nie dochodzi. Takie protezy to zabawki dla pozerów.- westchnął Idol pijąc drinka i wzruszył ramionami.- Facet… mógł mieć początki cyberpsychozy. Teraz może jeszcze się hamuje, ale.. parę ulepszeń i całkiem odleci. - Aż tak się o mnie martwisz? - uśmiechnęła się. - A dlaczego miałbym się nie martwić? - spytał Idol splatając dłonie razem i spoglądając wprost w oczy Kiry. - Nie wyglądasz na takiego co się łatwo przywiązuje, Billy. I lubisz polować. - To prawda… ale lubię cię i nie chciałbym widzieć cię bez uśmiechu.- odparł Idol wzruszając ramionami. - No już, już. Nie bocz się - uśmiechnęła się ponownie - A co do Rudego… to przywaliłam mu i się ogarnął. Ma nadopiekuńczego kumpla. Jest w porządku. - Dziwaka…- stwierdził Idol zamyślony.-... wydawał się… nieważne. Uśmiechnął się do Kiry.- A co do polowań, to mam wrażenie, że to akurat nie ja upolowałem ciebie… tylko ty mnie złowiłaś. - A może to ty jesteś taki dobry, że upolowałeś mnie tak, bym mogła myśleć, że to ja upolowałam ciebie, co? - droczyła się Kira ze śmiechem. - I czemu dziwaka? - Przez chwilę zachowywał się jak jakiś… neoszaman po zażyciu sproszkowanych żab, czy… cokolwiek sprowadzają się z Ameryki Południowej. - zamyślił się Billy kończąc drinka. - Jak to? To znaczy jak? - zdziwiła się Kira. Zainteresowała się poważniej kwestią neoszamana. - Coś mówił? Robił? - Miał chyba odlot… tam na chodniku.- zamyślił się Idol pocierając podbródek. - Potem ze mną gadał jak wrócił. Nie wyglądał na naćpanego. - Kira wydęła lekko usta. - To był moment… ten odlot…- wzruszył ramionami Idol i westchnął.- To o czym gadaliście? - Że mam nie krzywdzić jego przyjaciela. - Kira wzruszyła ramionami - Biorąc pod uwagę, że wtedy gadałam z Rudym po raz drugi w życiu prośba dość na wyrost, nie? - Ani trochę… wiesz jak to jest ze zranionym niedźwiedziem… zaatakuje zamiast się wycofać.- wyjaśnił Idol cicho. - Dałam radę go obić - mruknęła Kira unosząc swoje ramię. - Cieszy mnie to…- nachylił się by cmoknąć Kirę w czubek nosa, ale… stchórzył w połowie drogi. Nie powinien się z nią spoufalać w miejscu jej pracy… a przynajmniej nie otwarcie. Kira nie miała za to zahamowań. Sięgnęła zdrową dłonią, której palce ucałowała i pogładziła Idola po policzku, zostawiając “buziaka” z uśmiechem i mrugnięciem. - Dolewka? - Jedna zanim wyjdę z “Clockwork Rosebud”- stwierdził z uśmiechem Idol rozbierając Kirę… wzrokiem jedynie. Zasunął torbę.- Podrzucić ci jakieś żarcie wieczorem do mego pokoju? Kira zakręciła się i przygotowała powtórkę drinka. - Nieeee… wezmę coś z kuchni. Ale wiesz… - dodała - … nie musisz szukać wymówek, żeby wpaść. - Nie zamierzam szukać wymówek… Po prostu myślałem, że coś smacznego poprawi ci humor. Nie wiem jakie masz mieszkanko, ale jest apartamentem przy mojej norze.- zaśmiał się Idol przyglądając się Kirze.- Poza tym… z pewnością wpadnę do mieszkania, zanim ty skończysz robotę… więc się miniemy. - Nieee… przecież wiesz, że ja mam małe wymagania jeśli chodzi o jedzenie i picie - uśmiechnęła się - niskokosztowa jestem - zaśmiała się. - Dzięki, przystojniaku. - Co jest dziwne, bo apetyczna z ciebie istotka…- wymruczał Billy wspominając ich wspólne “akrobacje”. - Co w tym dziwnego? - zdumiała się. - Chodzący z ciebie wulkan energii.- upił drinka Idol przyglądając się Kirze.- I to jaki słodziutki. - Wulkan działający na spalaniu śmieciowego żarcia. - roześmiała się Kira. - W sumie… cóż… ja też nie powinienem narzekać.- mruknął Idol wypijając do końca drinka. - Dasz się namówić do odprowadzenia mnie do drzwi? - Na szybkie odprowadzenie tak, ale nie mam teraz przerwy. - uprzedziła Kira i kiwnęła dłonią na koleżankę. Wyszła zza baru. - No to chodź, zanim Zedd nie widzi jeszcze - uśmiechnęła się. Idol ruszył z Kirą do drzwi żartując o tym, że ją zachłannie zagarnia tylko dla siebie. A gdy byli już blisko nich, objął ją nagle i przytuliwszy ją pocałował zachłannie i namiętnie… na pożegnanie. Oddała pocałunek, z podobną zachłannością pozwalając się trzymać w ramionach. Odsunęła się lekko od Idola i spojrzała mu w oczy: - Hej… wszystko w porządku, przystojniaku? - w oczach dziewczyny widać było lekkie zaniepokojenie. - Teraz jak najbardziej… chyba nie sądzisz, że wyszedłbym stąd bez choćby jednego tak słodkiego pocałunku?- szepnął Idol i cmoknął czubek nosa.- Cóż poradzić… niełatwo się oprzeć pokusie twych ust. - Mam się nie martwić zatem, tak? - pogładziła mężczyznę po szyi i ramieniu. - A czym tu się martwić? Jeżdżę od miejsca do miejsca taksówką jak jakiś posłaniec.- delikatnie chwycił za pupę Kiry dociskając jej ciało do siebie i znów całując zachłannie.- Nie masz się czym martwić. Zresztą… masz kontakt do mnie. - Dobrze, będę Twoim stalkerem - zaśmiała się, oddała pocałunek. - Muszę wracać - mruknęła. - Do zobaczenia? - Do zobaczenia… może rano cię obudzę, jeśli zdołam się pojawić tak wcześnie.- mruknął Idol. - Ok! - Kira dmuchnęła w grzywkę odrywając się od Idola. Z uśmiechem odwróciła się i ruszyła szybko w kierunku baru. Do Clemensa Billy szedł na piechotę spory kawałek, wysiadł bowiem z taksówki w takiej odległości, by kierowca nie mógł się zorientować dokąd Idol się kieruje. Zamierzał u Hencewortha dowiedzieć się co mu Sonia wszczepiła, jak i… załatwić sobie najemników. Byli potrzebni do akcji z Willem, jako wsparcie gdyby sytuacja wymknęłaby się spod kontroli. Clemens miał dość kontaktów, by coś takiego załatwić, a Idol ufał jego osądowi w tej sprawie. Na powitanie Idola wyszły Huginn i Muninn dokonując standardowego skanu. Nie zezwoliły jednak na udanie się zejścia do kliniki. Zamiast tego zagrodziły drogę do czasu gdy zza nich pojawił się Henceworth. - Cześć Billy. Co tam? - spytał dość “wyluzowanym” tonem przyglądając się najemnikowi. - Wygląda na to, że wnoszę w swym ciele coś niebezpiecznego… obstawiam że bombę w karku.- odparł szczerze i krótko Idol.- Moja firma mnie dopadła. - Bomba, nadajnik- tracker… - kiwnął Clemens. - Co Cię sprowadza? - spytał ostrożnie mierząc spojrzeniem Billy’ego. - Właśnie… chciałem się dowiedzieć czym mnie zaszczepili. To tak na początek. Jakie są możliwości usunięcia tego później i… potrzebuję ludzi. Godnych zaufania ulicznych samurajów, którzy idąc po ulicy nie rzucają się w oczy. Dwóch… chcę wynająć ich do pewnego zadania.- wyjaśnił Billy.- Bardziej namiary na później, bo robota jest dopiero w nagrywaniu. - Z moich wstępnych skanów wynika, że zapodali ci zmodyfikowaną bombę cortexową. Zmodyfikowaną o tracker. Z usunięciem jeśli masz to w czaszce może być problem. Można by próbować deaktywować, ale niesie to ze sobą oczywiste ryzyko. - Henceworth starał się być obiektywny w podawaniu suchych faktów. - Nawet gdybyś mi wyjął to i tak… z pewnością wstawiliby mi znów kolejny. Szkoda czasu…- machnął ręką Billy.- A co do ludzi, popytasz? - Tak podeślę Ci myślę kontakty w ciągu max. dwóch godzin. Pasuje? - Nie ma pośpiechu jeszcze… dzięki. A i.. o tej bombce to cicho.- przyłożył palec do ust.- Nie ma co martwić Cathy niepotrzebnie. Później się ten problem rozwiąże. - “Się” rozwiąże? - spytał Clemens jakoś średnio dowierzając. - Zamów u Cathy bransoletkę, która rozkaz głosowy blokuje wszelkie sygnały dobiegające do określonego obszaru… raz coś takiego uratowało mi życie.-wyjaśnił Idol wsuwając dłonie do kieszeni spodni.- Usunę to… ale póki co… mam od nich zlecenie, więc jak będę grzebał to… sam rozumiesz. Nie odpuszczą na razie. Henceworth skinął głową. - Ok, ale … uważaj na siebie. To nie przelewki nosić w czerepie tykająca, zdalnie sterowaną bombę. - No nie pomagał za bardzo… niestety. - Żyłem z tym… dziesięć lat, więc… przywykłem.- uśmiechnął się Idol, bo i życie z wyrokiem śmierci w czaszce nie było dla niego nowością.- Zresztą sam powiedziałeś, że próba deaktywacji jest ryzykowna. Mam.. cztery dni by się na nią przygotować. - Jak coś będziesz potrzebował, kontaktuj się. - skinął mu głową lekarz. Dochodziła 16:00 powoli. Idol pożegnał się z Clemensem i ruszył taksówką pod klinikę, by odwieźć Katoline do domu. Kira opowieściami o tym mordercy trochę go zaniepokoiła. W taksówce uaktywnił numer do Kima.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 01-03-2016 o 23:41. Powód: poprawki |
26-02-2016, 02:02 | #44 | ||
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 26-02-2016 o 02:12. | ||
26-02-2016, 17:46 | #45 | ||
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" | ||
26-02-2016, 20:11 | #46 | |
Krucza Reputacja: 1 | Billy Idol 3.5 dnia do deadline’u Sonii. - Nooooooo czeeeeeeeeeeeeeeeeeść zgredzie!!! – wrzasnął chłopaczek ponownie wzbudzając w Idolu mieszane uczucia. Ni to cieplejsze, ni to chęci skręcenia szczeniakowi karku. Jego wrzask wypełnił wnętrze taksówki . – Co tam? Stęskniłeś się za mną? Jak tam twoja kobieta? Nadal cięta na ciebie? – Kim nie dawał dojść Billy’emu do głosu - Może powinieneś ją gdzieś zabrać? Dziewuchy luuuuubią takie zagrania... Jak potrzebujesz to mogę załatwić ci parę VIPowskich wejściówek..... Im więcej mówił, tym większy grymasł rósł na twarzy Billy’ego. Jednak chłopak mógł być kluczem otwierającym drzwi dostępu do zlecenia Sonii. Sonia – grymas pogłębił się. Czy może jej zaufać, ze korpsi wywiążą się z umowy? Jego zlecenie w zamian za operację dla Cathy? Czy jest to tylko ich sposób na znalezienie dźwigni? Cóż, zdaje się, że ją znaleźli. Ta kobieta budziła w Idolu mieszane uczucia. Była narzędziem megakorpu, i ucieleśnieniem wszystkiego czego Idol nauczył się nie chcieć. A jednak... wzbudzała również odmienne uczucia. Podobnie jak Kim czekający po drugiej stronie połączenia. Idol wrócił myślami na właściwy tor. Gdy skończył rozmowę z dzieciakiem, taksówka akurat powoli zbliżała się do kliniki. Mimo presji czasu Idol cieszył się na spotkanie ze słodką Karoline, która podzieliła się swym ciepłem i domem, gdy potrzebował jej pomocy. Czy nie narażał jej przypadkiem? Jeśli Sonia go obserwuje, na pewno wzięła już i drobną recepcjonistkę pod swą lupę. Sprawdzając po raz kolejny wiadomości zobaczył przypomnienie o oczekującym go spotkaniu o 20:00 w Viper. Nie wiedział, kto przysłał wiadomość, nie wiedział co to jest Viper. Iść czy nie iść? Rozważania przerwało połączenie przychodzące od Cathy. - Cześć, Billy. Namierzyłam! Namierzyłam go! – Kicia brzmiała bardzo podekscytowanie. Nie ona jedna z resztą. Idol odruchowo zerknął na pierścień na kciuku. Wydawać by się mogło, że ten dzień był udany dla obu jego „małych kobietek”. – Jest w hotelu Hilton przy 55 Church St! Kto jest najlepszy, huh?! – dopytywała się dumnie a jej avatarek podskakiwał i fikał koziołki. – Jedziesz tam do niego? Może weź kogoś ze sobą do obstawy? Idolowi nagle zaczęło brakować czasu na ogarnięcie wielu spraw na raz. A jeszcze dodatkowo kolejny ktoś dobijał się do niego. Nieznane ID. Nawiązane połączenie ujawniło dwójkę zamaskowanych osób - Clemens nas przysyła. Czas i miejsce spotkania? – spytał przemodułowanym głosem mężczyzna. Czas... Czas uciekał... A on chciał jeszcze spędzić go z Kirą, Dakotą i Cathy... Emma de la Seurre -AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! – kobiecy wrzask powitał nieco spóźnioną Emmę. – Co roobisz!!!?!?!?!!!!! Co ty do kurwy nędzy wyprawiasz? Ty się nazywasz tatuażystą?!?! To booooooli!! Nie pisałam się na taki ból!!!! Zszokowany i zaskoczony Oli siedział pochylony nad tłuściutką stópką klientki rozlewającej się na fotelu. Klientki, która obecnie wierzgała i gdyby nie szybki unik i fotel na kółkach, Oli zaliczyłby ostry dyżur ze złamaną szczęką. - Ale... ale... proszę się uspokoić . Jeszcze nie zaczęliśmy nawet – wydukał zszokowany, gdy kobieta właśnie nabierała powietrza w usta by kontynuować reprymendę. Oli rzucił rozpaczliwe spojrzenie w kierunku wchodzącej i coś na kształt ulgi przemknęło przez jego delikatne rysy. - Ooooooo! Jest właścicielka studia, ona zaraz pomoże – Oli odepchnął się piętami bez oporów rzucając Emmę na pożarcie gramolącej się z fotela klientce. - Pani jest tu szefową? To skandal! – zaczerwienione policzki i rozbiegany wzrok – Nikt!!! NIKT MNIE NIE UPRZEDZAŁ, ŻE TO BOLI! Domagam się rekomensaty!!! Emma miała wrażenie, że właśnie zaczął się jeden z TYCH dni. W głowie jeszcze pulsowała jej niezbyt miła poranna rozmowa z siostrą, po raz kolejny przypominającą jej o urodzinach ojca. Im bliżej rocznicy, tym mniej subtelna była Viv. Dzisiaj na przykład o 6 rano, tej subtelności nie można było wyczuć wogóle. Za to siostra wydawała się jakoś specjalnie rozdrażniona. Gdy z hukiem przerwała połączenie, Emma miała jednak wrażenie, że Viv miała łzy w oczach. Leila udawała, że jest bardzo zajęta propagatorem żywności przygotowując Emmie jej poranną filiżankę chai latte. Wyglądała wesoło przez okno salonu przyglądając się przechodniom, udając, że nie słyszy wrzasków. Nie lubiła konfliktów. Angażowała się w nie dopiero w ostateczności, której według jej oceny jeszcze nie osiągnęła poranna popisówka nawiedzonej klientki. Po dwóch mrugnięciach, na stanowisku Emmy stała parująca filiżanka. Dziewczyna westchnęła rozdzierająco: Szalejąca pseudofanka tatu czy napój? Napój czy rozwrzeszczana klientka? Luc Van den Heen Wysiadł na skrzyżowaniu Lee i B. Street zostawiając tam samochód i kierując się ku 1230 West Ave. Zanim tam doszedł uważnie obejrzał okolicę kliniki ginekologicznej. W miarę spokojna okolica nie przyciągająca uwagi. Przestronny parking dla klientów i budynek z elewacją, która wyglądała na niedawno odświeżaną. Okoliczne budynki mieściły sklepy, gabinety medyczne np. dentystyczne i jadłodajnie na wynos. Powyżej wysokich parterów znajdowały się części mieszkalne. Tuż przy wejściu czekał Hao. - Luc. - Wyciągnął dłoń. Heen podał mu ją i kiwnął głową. - Serio wszystkie z jednej kliniki? - Tak - pokiwał głową detektyw. - Gotowy? - Tak. Weszli do środka. Udali się do recepcji, gdzie rezydowała para recepcjonistek w obowiązkowej bieli, skrzących czystością. Hao przywitał się wyświetlając niewielki holo swojej odznaki. - Witam. Chciałbym porozmawiać z przełożonym placówki. - Czy miał pan umówione spotkanie? Hao spojrzał na kobietę z łagodnym uśmiechem: - Niestety nie. Ale posiadam “przepustki”, które przełożony z pewnością chciałby zobaczyć. Recepcjonistka spojrzała na Hao, na Heena: - Pana towarzysz jest również z policji? - zawiesiła wzrok na Lucu. - Ten pan to konsultant, jest ze mną - gładko wyjaśnił Hao wciąż z łagodnym uśmiechem na twarzy. - Proszę chwileczkę zaczekać w poczekalni. Zaraz powiadomię pana Shaw o panów wizycie. - Dziękuję. Hao ruszył w stronę poczekalni. Całe 5 kroków. Solos również skierował się ku siedzeniom gdzie ciężko klapnął opierając się łokciami o kolana. Po krótkiej chwili usłyszał stukanie obcasów. Do detektywa i reportera podeszła wysoka kobieta z kasztanowymi własami upiętymi w elegancki kok. Nosiła niebotyczne szpilki. Eleganckie ubranie przykryte zawadiacko rozpiętym lekarskim chałacikiem. - Witam. Nazywam się Lisa Morgan. Zastępca dyrektora. Dostałam informację, że chcieliście panowie pomówić z dyrektorem kliniki? - popatrzyła pytająco po Hao i Lucu. Hao wyciągnął dłoń by uścisnąć dłoń Morgan. - Czy możemy porozmawiać na osobności? Temat dość delikatny. - Tak, tak oczywiście. Zapraszam. Odwróciła się lekko i ruszyła prowadząc obydwu “gości” do niewielkiego, przeszklonego gabinetu. - Czy życzą sobie panowie coś do picia? - Nie, dziękujemy bardzo. - Hao przejął pałeczkę i usiadł. Lisa usiadła również i wpatrzyła się pytająco w detektywa. - Pani Morgan, prowadzę śledztwo w sprawie brutalnych zabójstw kobiet w ostatnich tygodniach. Morgan pokiwała głową, kilka razy mrugając: - Tak, słyszałam o tym. Rzeźnik tak? - Tak, owszem. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że kobiety te były pacjentkami państwa kliniki. Morgan wyprostowała się raptownie: - Jak mogę pomóc? - spytała ogniskując wzrok na detektywie. - Chciałbym zapoznać się z aktami pacjentek. Posiadam konieczne upoważnienia. - Oczywiście. Czy mogę prosić o listę nazwisk. Hao podał jej niewielki dysk: - Proszę o udostępnienie pełnych danych. Najlepiej teraz. - Oczywiście. Pozwoli pan również, że przy przekazywaniu danych będzie obecny prawnik kliniki? - Tak. Jak długo zajmie ściągnięcie go tutaj? - Około 10 minut. - Morgan zaczęła wybierać połączenie oraz włączyła panel dotykowy wbudowany w stół znadjujacy się w gabinecie. - Zanim przyjedzie prawnik - Luc odezwał się po raz pierwszy. - Chciałbym dowiedzieć się jak państwa oferta finansowa kreuje się w porównaniu do innych klinik tego typu. Orientacyjnie, pani wybaczy ale nie rozeznaję się w tym zbyt mocno, jeżeli chodzi o koszta leczeń ginekologicznych. Morgan w między czasie nawiązała połączenie z prawnikiem: - Potrzebuję cię w klinice. Już. Po rozłączeniu się spojrzała na Luca: - Koszty zależą od pakietu. - Rozumiem. - Heen pokiwał głową. - Jednak widząc państwa placówkę widzę świetnie zorganizowaną klinikę o wysokim standardzie. Chodzi mi o to czy pacjentki jakich sprawę badamy mogły pozwolić sobie na państwa ofertę, czy też wydaje się za wysoką jak na ich możliwości finansowe i ktoś w jakis sposób sponsorował im wykupienie pakietu. - Dowiemy się tego z dokumentacji. Chodzi mi o koszty i pakiety posiadane przez pacjentki. - tłumaczyła Morgan - Koszty różnić się mogą w zależności od koniecznych badań i potrzeb poszczególnych pacjentek. Na przykład kobieta w pełni zdrowia nie będzie potrzebować pełnego pakietu badań a co za tym idzie będzie na innym poziomie cenowym. - lekarka nie podawała szczegółów. Po 10 minutach do gabinetu faktycznie wroczył prawnik. - Dzień dobry, Mike Ross - stwierdził pewnym siebie tonem i wyciągnął dłoń do uścisku. - W czym możemy pomóc? - Panowie są z policji, chcą uzyskać wgląd do akt pacjentek - podała mu dysk - w związku z prowdzonym śledztwem Rzeźnika. - wyjaśniała. - Czy mogę zobaczyć panów ID oraz nakaz? - spytał uprzejmie Ross. Hao wyświetlił swą odznakę i powtórzył kwestię “konsultanta”. Okazał również niezbędne nakazy. W sumie cała ta zabawa trwała około dwudziestu minut. - Liso, udostępnij dane - skinął ostatecznie prawnik. Morgan wcisnęła holo i obaj Luc i Hao mogli w końcu dopaść danych. Cytat:
Ostatnio edytowane przez corax : 26-02-2016 o 23:57. | |
03-03-2016, 00:14 | #47 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 03-03-2016 o 00:16. |
03-03-2016, 00:55 | #48 | |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" | |
03-03-2016, 01:31 | #49 | |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" | |
03-03-2016, 01:41 | #50 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |