Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2016, 10:40   #1
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
[CP, 18+] Lucifer's Den

Codzień obserwuję jak świat się zmienia. Z każdą chwilą. Z każdą godziną... Rządy powstają i upadają, zasilane słabymi i niekompetentnymi umysłami, bijącymi się jedynie o wyrwanie większego ochłapu dla siebie. Prawo i porządek społeczeństwa strzeżone są przez “dzielne i honorowe” oddziały policji nPD, finansowane oficjalnie przez rząd. Ten sam rząd, który otrzymuje dotacje od sprywatyzowanych megakorporacji i który sponsoruje mafia. Która? Zamknij oczy i wybierz…
Megacorps zyskują coraz więcej wpływów, walcząc między sobą o każdy skrawek przemysłu zbrojeniowego, farmy, przemysłu medycznego, energetycznego, finansjery… słowem o wszystko, co daje cień na jakikolwiek zysk. Megacorps są silne, są niezależne - stanowiąc państwa w państwie - i zaborcze niczym zazdrosne kochanki, pilnie strzegące swych tajemnic. Te mniejsze zatrudniają zewnętrzne elitarne firmy ochroniarskie, te większe zaś posiadają własną armię “WeGuard”, która często jest również nadrzędnym stróżem, sędzią i katem.


70% światowej populacji egzystuje w skrajnym ubóstwie, gromadząc się w przeludnionych, brudnych dzielnicach i wiszących miastach (nCatseraj) żyjąc jak neo-padlinożercy. W te dzielnice rzadko zapuszczają się patrole nPD, zaś same społeczności zarządzane są przez pomniejszych kacyków, wybieranych na podstawie prawa silniejszego.


25% ludności to ciężko pracujące żuczki, przypominające zdalnie sterowane woskowe laleczki voodoo. Pracują, harują, tyrają omamieni “możliwościami” na wyciągnięcie ich rąk. Umierają wciąż wpatrzeni w hologramy obiecujące im neo-raj, jeśli tylko dadzą z siebie jeszcze troszeczkę.


5% ludności egzystuje po drugiej stronie lustra: hedonistycznie pławiąc się w swym bogactwie w błogiej nieświadomości i ignorancji, zamknięte w sterylnie czystych i bezpiecznych dzielnicach.


Przyrost naturalny został poddany kontroli rządowej, gdyż rosnące przeludnienie powoli odbija się ludziom czkawką. Probówkowe dzieci na kartki - jak wieściły nMedia - stały się rzeczywistością.
Najnowsze rozwiązania medyczne i cybernetyczne są dostępne jedynie dla bogatych wybrańców. Dla całej reszty ludzkiego śmietnika pozostają tanie lub też domorosłe rozwiązania, neo-szamani lub czarny rynek. Rynek rządzony przez Yakuza, Triadę i Flying Dragons przeżywa swój złoty okres.Tu, za odpowiednią kwotę możesz kupić wszystko: nerka, wątroba, oko, stare modele kevlonowych wkładek RecreaTech, Pembroke albo Francesca, starsze niż świat termwizjery, rarytas dla prawdziwych kolekcjonerów? Nie? A może...może zatem polujesz na klasyczny model “Tripoda” - dodatkowego zestawu rąk? Też nie? A może zatem coś ze sprzętu? Mikropady, dyski zewnętrzne lub też mikroczipy podskórne? Nie? Zatem czego chcesz? Wyglądasz na takiego co lubi się zabawić… może zatem paczkę RapiDeTox i wskazówka jak dotrzeć do najlepszego nocnego klubu pod słońcem? Nie? Chcesz kupić niewolnika? Określ preferencje, a ja podam Ci stawkę.

***
Rok temu ludność Islandii przeprowadziła jednogłośne głosowanie za zainstalowaniem cybernetycznych implantów wśród wszystkich obywateli tego marginalnego państewka. Po niecałym miesiącu od zakończenia czipowania około trzystutysięcznej populacji, Islandczycy zmusili do abdykacji skorumpowany rząd i zastąpili go nowym system bezpośredniego zarządzania przez obywateli. Póki co, czipy są reklamowne jako doskonałe rozwiązanie na skalę światową.

W netgazetach, netTV i środkach masowego przekazu coraz częściej słychać głosy o wdrożeniu takiego rozwiązania również w innych krajach. Kraje europejskie już poczyniły pierwsze kroki w tym celu. W nUSA temat jest właśnie poddawany sondzie publicznej. To najmodniejszy temat do rozmów, gdyż pomysł ma tyluż popleczników i fanów, co przeciwników głoszących zagładę indiwidualności i obawiających się mentalności roju. Ci ostatni też podsycają lęki, wskazując na mistyczną sztuczną inteligencję dążącą do zagłady ludzkości.

***

Jeffrey Shutter, CEO megacorp GeneDInt ogłosił w publicznym wystąpieniu, że placówka firmy: CNS (Center for Neurological Studies) stała się celem burtalnych ataków terrorystycznych. Szkody oszacowano na 1.5 mln dolarów. W ognistym przemówieniu wezwał rząd nUSA i nPD do podjęcia wszelkich kroków mających na celu wyplewienie terrorystów i zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom.

***

Pomniejszy lokalny kanał nTV wyświetlił króciutki reportaż o rozruchach między nPD a ludnością nCatseraju. Nagranie ukazało uzbrojony oddział policji padający jak muchy przed grupką 5 niezidentyfikowanych osób, noszących zakłócające transmisje maski. Nie padł ani jeden strzał. Komisarz policji zapowiedział ściślejsze patrole w nCatseraju przez następny miesiąc.
 
corax jest offline  
Stary 06-01-2016, 18:01   #2
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

ciemne pomieszczenie...
ciche, szybkie kroki...
srebrzysty błysk w ciemności, oko zbliżającego się drona, strzał...
unik...
wybuch ...
głośny szum i rezonans rozsadzający czaszkę...
ciężki oddech słyszany jak przez mgłę ...
Calvin biegnący pół kroku z tyłu ...
Calvin padający w zwolnionym tempie jak bezwładna kukiełka...
Calvin w drgawkach...
Heart rate 138
Cichy dźwięk w tle
Weapon status: non-active...
Hear rate 140
To na pewno błąd systemu...ponów próbę.
Dźwięk w tle
Weapon status: non-active…
Heart rate: 142
Ponów próbę do cholery!
Weapon status: non-active…
Heart rate 144
Pisk w tle



Litościwa ciemność... i powtarzający się, narastający, nieustępujący dźwięk, który w końcu przedarł się przez okowy opanowanego koszmarami umysłu mężczyzny. Umysłu przetwarzającego fragmenty ostatniej akcji A-J1. Przychodzące połączenie. Spięte ciało złapało odruchowy kontakt z rzeczywistością szybciej niż otępiały od stresu umysł. Mężczyzna wcisnął szybko wkładki na palce, rozłożył wirtualny panel i odebrał połączenie.

Na ekranie pojawiła się idealna twarz młodej kobiety,
która skłoniła się głęboko i zaćwierkała melodyjnym głosem z leciutkim, miękkim akcentem:
- Ohayō gozaimasu, Idol-san. O-genki desu ka? Mr. Tong zaprasza na wizytę w dniu dzisiejszym o godzinie 11:00.
Dziewczyna leciutko kiwnęłą głową wprawiając w ruch zdobienie wpiętego w jej włosy ozdobnego grzebyka i zamarła w bezruchu oczekując odpowiedzi Billy’ego. A tym czasem, ktoś dwukrotnie załomotał w drzwi wynajmowanego przez mężczyznę pokoju. Bardzo niecierpliwy ktoś, bo... łomotanie powtórzyło się prawie natychmiast a niski męski głos dobitnie stwierdził:
- Otwieraj, Idol...
Głos należał do Zedda, jednego z pupili jego gospodyni, który jednak z tego co Billy kojarzył, rzadko bywał wykorzystywany jako osobisty kurier. Co u licha?
 

Ostatnio edytowane przez corax : 07-01-2016 o 16:00.
corax jest offline  
Stary 11-01-2016, 17:03   #3
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Miejsce nie zostało wymienione. Zaszyfrowany przekaz tych danych dotarł podprogowo w zaproszeniu. Klucz do niego był już zapisany w pamięci podręcznej Billy’ego. Jego osobisty klucz. Cathy zapewniała, że nie do złamania.
Pan Tong miał ofertę… Nieuprzejmym byłoby go nie wysłuchać.
Zanim jednak Billy odkodował ukryte informacje pojawiła się znajoma buźka Zedda. Obecność wykidajły oznaczała kłopoty. Kłopoty jego gospodyni, a to przekładało się na jego własne kłopoty.
- Co jest? - spytał wprost Idol otwierając mężczyźnie drzwi.
Zedd popatrzył leniwym spojrzeniem swego ludzkiego oka i spomiędzy zębów wycedził:
- Szefowa chce cię widzieć… teraz. - nie ruszył się spod drzwi, czekając na reakcję Idola.
Z dołu klubu dobiegała cicha muzyka i jakieś odgłosy rozmów, raczej szepty, niezrozumiały ciąg słów niż cokolwiek co wciąż lekko skołowany snem Billy mógł wyłapać.
- Teraz? Daj mi coś założyć i już idę. Sam trafię, nie martw się.- westchnął Idol idąc do wąskiej wnęki pełniącej rolę szafy z ubraniami. Wysunął długi pręt w którym to na długim rzędzie wisiały zafoliowane ubrania jednorazowe. Tak tanie podróbki markowych ciuchów, że nie było sensu ich prać. Powinien wypić kawę i może jakieś stymulanty… ale najwyraźniej musiały poczekać na później. Zerknął na Zedda i dodał.- Może lepiej wyjdź już z mojego apartamenciku, co? Nie musisz się gapić jak się ubieram.
Zedd niewzruszonym spojrzeniem otaksował Billy’ego i bez słowa wzruszył ramionami. Nadal stał jak wielki kawał betonu, czekając aż mężczyzna się pozbiera.
W końcu mruknął coś niezrozumiale.
- Jak masz coś mówić to mów… a nie pomrukuj pod nosem.- wtrącił Billy ubierając spodnie i koszulę. Przypomniały mu się szkolne szatnie. Były wspólne.
- Mówiłem, że tu capi, wywietrzyłbyś kiedyś. - Zedd okazał swe wrażliwe powonienie nie pierwszy raz. Billy czasem zastanawiał się na ile jest to kwestia wszczepu a na ile faktycznych zdolności solosa. - Coś ty znowu żarł tu wczoraj? Mało ci tych tanich wód to jeszcze ściągasz tu psie żarcie. - usta Zedda zacisnęły się w wąziutką linię. - Pospiesz się - warknął na koniec niemalże strzelając wielkim 120 kg fochem.
- Cóż… Nie ma co liczyć na białe trufle przy moich zarobkach prawda?- uśmiechnął Billy zakładając marynarkę i krawat.- A co ty jesz, że ci dobrze utuczony pies nie odpowiada?
- Na co? -
zmarszczył brwi mężczyzna - Nie jadam mięsa. - wykrzywił się z obrzydzeniem, co na jego twarzy wyglądało szczególnie pociesznie. - Zostawiam padlinę innym. Gotowy?
- Gotowy, gotowy…- mruknął Idol i zerknął na Zedda.- Czyli ty jesteś wielbicielem tofu?
Po czym ruszył do drzwi. Niby Zedd musiał z iść z nim, ale obaj znali drogę do Lady J.
- Mówisz o tym białym gównie serwowanym przez żółtków? Nie… - zagrzmiał solos, górując nad Billym jakieś dobre pół głowy - Nie jadam tego bo smakiem przypomina gips. I tak samo klei zęby. I śmierdzi. - burczał głębokim głosem marudząc. Zdecydowanie nie był dzisiaj w dobrym humorze.

Obaj mężczyźni przeszli gęsiego wąziutkim korytarzem, ledwo co oświetlonym przez kilka nagich żarówek dyndających smętnie pod sufitem. Na dachu tego “apartamentowca” zbudowanego z kilkuset połączonych ze sobą wielkich transportowych kontenerów, przerobionych na pokoje-klitki, słychać było bębnienie, odbijające się echem. Dźwięk ten zlewał się całkiem znośnie z muzyką, coraz głośniej dobiegającą ich uszu, gdy schodzili w dół ku gabinetowi Lady J.
Pomimo dość wczesnej pory, na dolnym poziomie kręciło się już całkiem sporo osób. Większość z nich to obsługa ale pojawili się już na swój dyżur i stali bywalcy, stanowiący niemalże permanentny wystrój przybytku Lady J.
Zamówienia na trunki oraz niewielkie przekąski przyjmowała Kira


śliczna dziewczyna, która miała chyba więcej wszczepów i czipów niż Billy widział do tej pory na jakimkolwiek cywilu. Zauważyła przechodzących mężczyzn i podbiegła wdzięcząc się do Idola:
- Cześć! Daawno cię nie widziałam - zawisła mężczyźnie na szyi, szybkim gestem wyciągając z kieszonki kamizelki niewielką paczuszkę, zapakowaną niczym miniaturka pudełka z bożonarodzeniową kokardą. Przy okazji odsunęła kokieteryjnie połę kamizelki, ukazując niewielki biust. - Mam dla Ciebie prezent. - uśmiechnęła się, połyskując oczami na luminescencyjny niebieski kolor. Rozejrzała się wokół.
- Lubię prezenty zwłaszcza od takich uroczych istotek. - odparł z entuzjazmem Billy nie bardzo jednak wiedząc co ma na myśli. Zresztą oczy mężczyzny mimowolnie spoczęły na tym co ukrywała sama kamizelka. Wziął jednak paczuszkę ostrożnie w dłonie.
- Kira, wracaj do pracy! - warknął Zedd i Kira lekko spłoszona, cmoknęła Idola w policzek i uciekła do klientów. Zaś Billy został lekko klepnięty w łopatkę:
- Pobudka, ruszamy. Czas to pieniądz. - solos nie był specjalnie delikatny w przywracaniu Billy’ego do rzeczywistości. Paczuszka sama w sobie była lekka jak piórko, i nie tykała.
Była intrygująca, ale teraz nie miał czasu jej rozpakować. I nie bardzo miał ochotę przy Zeddzie za plecami. Więc paczuszka musiała poczekać na powrót do jego cichego mieszkanka. A póki co… Billy wsunął ją pod marynarkę i pożegnał Kirę uśmiechem.


Zedd zastukał kulturalnie w drzwi biura Lady J. i nie czekając na polecenie wszedł prowadząc za sobą Idola. Sam gabinet był urządzony z gustem lecz przy minimalnym nakładzie środków i wyposażenia. Lady J. mimo, że pracowała w branży, gdzie przykuwanie uwagi należało do wymogów, prywatnie nie lubowała się w przesycie. Prosty stół, trzy ciężkie fotele i największa duma kobiety wspaniały, puszysty, gruby perski dywan. Po długim dniu interesów, Lady J. uwielbiała zanurzać w nim stopy. Jak mówiła to prawie jak chodzić po chmurach.
Obecnie właścicielka zamtuzu rozmawiała z niewielką chinką, której oblicze wyświetlone na półprzeźroczystym pulpicie, lekko falowało.
Widząc dwójkę wchodzących, pożegnała się szybko z rozmówczynią i przerwała połączenie.
- Dziękuję, Zedd. - mężczyzna skinął głową, odwrócił się na pięcie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Billy - kobieta przywitała Idola lekkim skinieniem głowy i wskazała na jeden z foteli - Jak spałeś?
- Cóż… Nie najlepiej. Ale ja rzadko dobrze sypiam.-odparł Billy siadając w wyznaczonym fotelu.- Ufam że interes dobrze się kręci?
- Się kręci… -
kiwnęła głową rudowłosa właściciela klubu - Mam do ciebie dwie sprawy. Po pierwsze, nie dostałam jeszcze przelewu w tym miesiącu. A po drugie, potrzebuje …. - zawahała się lekko - … odzyskać pewną rzecz. W ramach prywatnej przysługi. Zakładam, że skoro spałeś do dziewiątej dzisiaj to nie masz zbyt wielu zleceń? - uniosła lekko brew z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Mam spotkanie z klientem… jedno, ale poza tym jestem wolny.- ocenił sprawę Idol uważając, że zawsze dobrze mieć fory u gospodyni budynku.- Więc co to za rzecz?
- Potrzebuję dyskretnej osoby, do odzyskania pewnego czipu. Jakieś dwa tygodnie temu...nie… 10 dni temu, uzyskałam informację na temat zbliżającej się dostawy Blood of Christ. Dostawa miała być załatwiana kurierem. Kuriera szlag trafił tak samo jak i cały pakiet BoC. Za to ostatnie co zostało, to nagranie z pokoju motelowego, w którym kurier się zatrzymał. Chcę dostać czip z tym nagraniem. Dasz radę to załatwić?
- Zanim odpowiem… mogę wiedzieć jaki to szlag trafił tego kuriera? Atak serca czy kulka kaliber 9 milimetrów?-
zamyślił się Billy splatając dłonie razem. Ten dość cenny narkotyk, który ponoć sprawiał, że człowiek czuł się bogiem niemalże, był dość popularny ostatnio. Więc chrapkę na jego kuriera mogło mieć wiele organizacji. - I kto zamówił tą dostawę, bo z pewnością właściciel pofatyguje swojego człowieka po towar.
Lady J. podeszła do ściany i przycisnęła niewielki, dyskretnie ukryty przycisk otwierając wnękę propagatora pożywienia.
- Chcesz coś? - zaczekała na odpowiedź mężczyzny przy okazji zamawiając herbatę Roiboos dla siebie. Billy nie widział jej nigdy pijącej alkohol. Przynajmniej publicznie.
- Kawa z pianką. Wystarczy.- uśmiechnął się Idol wędrując spojrzeniem za kobietą. Najbardziej uroczym fragmentem otoczenia, zważywszy że Zedd był przystojny tylko kogoś kto lubi atletyczne kloce. Był tworem z siłowni… nie wojownikiem.

Rudowłosa kobieta zamówiła to o co prosił Billy i po chwili zaserwowała filiżankę z parującym napojem. Do niedawna takie zamówienie było niczym specjalnym dla Adama. Dla Billy’ego zaś stanowiło niemalże święto. Dobra gatunkowo arabica parująca i nęcąca jego powonienie i odpowiednio ubite mleko tworzące apetyczną piankę na powierzchni kawy. Obok filiżanki zaś pojemniczek z dodatkową śmietanką. I cukier. To cudo spoczęło teraz w jego dłoniach i wymazało chwilowo wszystko inne.
- Hm hm… - zwróciła na siebie uwagę kobieta siadając w swoim fotelu i przyglądając się z uśmiechem zahipnotyzowanemu Idolowi - mogę kontynuować?
- Oczywiście.-
odparł uprzejmie Billy delektując się zapachem kawy, zanim upił łyczek napoju. Dzień zapowiadał się dobrze. Darmowe posiłki przy okazji dobijania interesów pozwalały zapomnieć o psim mięsie, żarciu dla kotów tofu, soi i zbożowych zamienników kawy wzbogacanych całą tablicą Mendelejewa.
- Otóż, ostatnie dane na temat kuriera nie dają stuprocentowej pewności co do losów tej osoby. Wiadomym jest, że kurier zarejestrował w motelu, był w pokoju, wszedł do niego ale już nie wychodził. Natomiast rzeczy tj. walizka została, osoby nie ma. Nie ma śladów włamania, nie ma śladów walki, używania tegoż pokoju. Jest osoba wchodząca do pokoju, a później jest jej brak. Chcę to nagranie i chcę go pierwsza.
- A więc…-
podsumował sprawę Billy.- Nie wiadomo co się stało z kurierem, nie wiadomo dla kogo pracował? Nie wiadomo gdzie są pliki, które przewoził?
- Nie. Chociaż zakładam, że pracował dla której z mafii. Taka magia -
kobieta wykonała znak cudzysłowie palcami - nie dzieje się za darmo.
Kobieta wywołała panel i przeklikała szybko palcami odzianymi w krótkie nakładki sensoryczne - Sądząc po oficjalnym powodzie jej … - uśmiechnęła się i pokręciła głową - … no dobrze, kurier to kobieta - uniosła oczy ku sufitowi jakby z politowaniem dla siebie samej i swojego długiego języka - wizyty, nie wiem czy przewoziła coś jeszcze.
Idol zdawał sobie sprawę, że przewożenie narkotyków należało do mniej czystych lub bezpiecznych zadań kurierów. Najczęściej dragi były przewożone albo w specjalnie do tego przygotowanych wszczepach albo w przypadku tych biedniejszych kręgów klientów wewnątrz zakamarków ciała.
- Wymagasz wiele Lady J., bardzo wiele przy tak skomplikowanej sytuacji. Nawet nie wiem w co się pakuję.- westchnął Idol pijąc kawę.- Nie mogę ci obiecać że mi się uda, bo to zagmatwana historia. Mogę jedynie obiecać że się tym zajmę, ale… towar może być po prostu nie do odzyskania, albo konkurencja zbyt poważna by z nią zadzierać.
- Nie interesuje mnie towar -
przypomniała mu kobieta - chcę jedynie czip z nagraniem z motelu. Chcę - zawahała się po czym dokończyła - tylko to.
- Fakt… Kto go teraz ma. Policyjne psy?-
zapytał zamyślony Idol.
- Stawiałabym właśnie na to - skinęła głową Lady J. - a ja z policją nie żyję najlepiej, sam wiesz. - skrzywiła lekko swe usta.
- Zobaczę co da się zrobić, bez urządzania jatki w komisariacie. Może Cathy zdoła pomóc…- zamyślił się Billy dopijając kawę. I tak nie miał wyboru. Musiał spróbować pomóc Lady J. Nie był jednak pewien, czy mu się to uda.
- Najchętniej bez jatki. Tę zostaw na sam koniec, jeśli w ogóle będziesz musiał ją urządzać. Wolałabym nie wypaść przez to zlecenie z interesu - uśmiechnęła się krzywo. - Informuj mnie na bieżąco, czego udało Ci się dowiedzieć. Nie ukrywam, że to pilne.

Odczekała chwilę dając Idolowi się zebrać po czym dodała:
- Zrobisz to zlecenie i zapomnę o brakującym czynszu. - zmrużyła lekko oczy, przyglądając się mężczyźnie.
- Postaram się zrobić. Chciałbym dać gwarancję, ale sprawa jest śliska. Potrzebuję adres tego motelu i może imię kurierki, jeśli nim dysponujesz.- uśmiechnął się przyjaźnie Billy. I Cathy… potrzebował jej pomocy przy tej sprawie.
- 13, Thousandth Street, motel nazywa się “Moonlight motel”. Z logów motelowych kurierka nazywa się Vonda Masters. Zapewne fałszywe nazwisko.
- To akurat nie ma to akurat znaczenia.-
uśmiechnął się zapisując w swej pamięci te dane. Dopił kawę dodając.- Skoro to tak pilne to… nie będę teraz zajmował twego cennego czasu.
- Naprawdę liczę na ciebie, Billy -
powiedziała Lady J. jakoś miękko i zanurzyła usta w filiżance. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę jak zagrać na ludzkich emocjach i starała się wykorzystywać tę umiejętność dla własnych korzyści. Jednakże z różnym wynikiem tychże korzyści.
Billy zdawał sobie sprawę z tej manipulacji, ale i tak przyglądał się jej ustom wypowiadającym słowa i obiecującym między słowami… cóż obietnice równie zmysłowe jak kształt jej warg. Czasami wiedza o pokusie… niczego nie ułatwiała.
- Postaram się.- odparł z uśmiechem Idol i postawił pustą filiżankę na jej biurku, po czym pożegnał oboje skinięciem głowy.
Wyszedł na zewnątrz jej biura i odetchnął głęboko. Co teraz?

Na panelu osłony lewego oka wyświetliła się godzina 9:40. Miał więc trochę czasu przed Tongiem, a od niego mógł odbić do owego hotelu. Na razie skierował się do swego mieszkania by dokonać toalety, no i… klepnął dłonią po paczuszce.
Był ciekaw co to za prezent dała mu Kira.
Droga powrotna do apartamenciku nie zajęła zbyt wiele czasu, tym bardziej, że ciekawość przyspieszała jego ruchy. Kira była niestety zbyt zajęta tym razem i tylko pomachała mu dyskretnie z oddali. Drzwi zamknęły się za nim i zamek cicho pisnął za jego plecami, potwierdzając, że wejście do mieszkania zostało zabezpieczone.
- Jedna oczekująca wiadomość - poinformował go bezpłciowy, metaliczny głos Joela; SI zarządzającej apartamentami i pokojami. Idol mógł mieć nadzieję, że cokolwiek jest w paczuszce jest warte przedłużającego się czekania.
Więc Billy zabrał się do sprawdzania, rozwiązał wstążeczkę i zaczął ją rozpakowywać opierając się plecami o drzwi swej klitki.
Po otwarciu niewielkiego pudełeczka, ukazała się
laleczka kawaii doll. Z breloczkiem przyczepionym strategicznie na czubku głowy. Pod spodem pośród różowego papierka leżał bilecik z napisem “Eat me”.
- Urocze…- mruknął do siebie Billy z solidnym zamiarem pogadania z Kirą przy okazji. Na razie schował breloczek do kieszeni i przyjrzał się bilecikowi, czy przypadkiem nie zawierał żadnych innych informacji. Laleczkę też należałoby przeskanować, ale to.. także przy okazji.
Na razie właśnie okazji mu brakowało.
- Wiadomość na główny ekran.- rzekł głośno.
Niestety bilecik jak bilecik, nie ukazał więcej informacji niż to co Billy był w stanie dostrzec przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Za to na ekranie pojawiła się powiększona twarz Willa , który po upewnieniu się, że jednak wpadł do skrzynki, odwrócił się nad swym medpulpitem i nie spoglądając więcej na ekran, rzekł:
- Billy, przypominam po raz dziesiąty, że czas na przegląd. Nie możesz tego ciągle odkładać. W końcu twój organizm zacznie się buntować - Idol znał ten gderający i utyskujący głos. Will, lekarz, który uratował go od wybuchu, miał może i opinię rzeźnika w pewnych kręgach, lecz raz przydzielonych pacjentów pilnował niczym własne kurczęta. Kurczęta, które przynosiły złote jajka, czy tego chciały czy nie. - Odezwij się jak najszybciej. - połączenie zostało przerwane bez zbędnego pożegnania.
-Terminarz… dopisać przegląd na jutro.- westchnął cicho Billy słysząc znajomy dźwięk potwierdzający wypełnienie tego polecenia.
Podszedł do gniazdka VR, wyciągnął z niego kabel i podłączył się do sieci przez filtr ANTYSPAM/ANTYWIR po czym nadał wiadomość pod znane mu adresy Cathy.
-Koteczku jesteś tam? Mam sprawę.
Po chwili oczekiwania, przed nim pojawił się niewielki awatar pląsającego w dzikiej zabawie koteczka. Awatar przykucnął nieopodal i przemówił surrealistycznym, kobiecym tonem:
- Cześć. Co jest?
-Lady J. ma dla mnie zadanie. Odzyskać czip z informacjami, prawdopodobnie z policyjnego posterunku. Przydałaby mi się fałszywa twarz gliny, a lepiej federalnego agenta. Cały background w sumie. Da się to zrobić?

-Dać się da, tylko pytanie na kiedy? - koteczek czyścił łapką pyszczek i uszko.
- Na dziś… na popołudnie wystarczy taka sobie maska, bo cywile nie będą zadawać pytań. Posterunek to jednak inna para kaloszy. Tam potrzeba solidną twarz.
- Mmmm -
mruknął kotek jakby się zastanawiając - dobraaa, zobaczę co się da zrobić. Odezwę się za jakiś czas?
- Super… będę ci winien bardzo… dużą przysługę, więc jakbyś miała jakieś sprawunki do zrobienia daj znać. Podrzucę je pod wrota twej twierdzy, jak zwykle.
-Ok, na razie mam wszystko. Ale będę pamiętać -
kociak zmrużył ślepka i uniósł kąciki pyszczka w górę, naśladując ludzki uśmiech. Koniuszek ogonka majtał jednak nerwowo i drżał. Było to niewątpliwym sygnałem niepewności pomieszanego z ciekawością. Idol miał w swej pamięci całe kilometry logów zawierających niewerbalne wskazówki co do aktualnego nastroju swojej przyjaciółki. - To… pa? - kotek sam nie był pewien czy iść czy zostać.
- Nie chcę cię zatrzymywać… a powiedzieć wiele nie mogę na temat sprawy. Jest śliska.-
wyjaśnił Billy.- Ale mogę przez interkom u ciebie przy drzwiach.
- Aha… - kotek przestał chwilowo mrugać - to znaczy… chcesz… znaczy jak chcesz… to ten… to ok. - zadukał zwierzaczek - A aa kiedy?
- Daj znać jak chip z maską będzie gotowy, odbiorę go osobiście.- zaproponował Billy.
- Aaa … tak.. jasne - koteczek jakby odetchnął z ulgą, przesunięcie odwiedzin Idola zdecydowanie sprawiło, że się nieco rozluźnił - Dobra. To jestem w kontakcie - Cathy wróciła do swojego normalnego tonu. - To cześć.
Nie zaczekała na pożegnanie, jej avek rozmył się przed oczami Billy’ego. Za to pojawiło się przypomnienie, że pozostała mu jeszcze godzina do spotkania z Mr Tong.


Wypadało więc się zbierać powoli. Billy rozebrał się do pasa i udał do łazienki. Dokonał porannych ablucji, sprawdził łącza swojej sztucznej ręki. I po tym wszystkim był gotów do wyruszenia. Jeszcze tylko kabura i standardowo półautomatyczny pistolet. Bardziej dla własnej otuchy, niż z potrzeby. Niemniej ulice bywały niebezpieczne i warto się było przygotować na ewentualne niespodzianki. No i breloczek… obrócił go parę razy w dłoni i po ubraniu się schował do kieszeni marynarki. Wyszedł w kierunku baru przy którym pracowała Kira pod drodze odkodowując miejsce spotkania i zamawiając taksówkę za 15 minut.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-01-2016, 17:42   #4
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Firma taksówkarska mająca cichy układ z Lady J. nie robiła problemu z przyjęciem zamówienia i Billy otrzymał szybką odpowiedź zwrotną potwierdzającą przyjęcie zlecenia. Yellowcabs nigdy nie miało problemów z tym adresem.
Breloczek zaś, delikatna laleczka, szybko dostosowała się do temperatury ciała Idola. Ale to wszystko. Nie chciała zdradzić więcej tajemnic, jeśli takowe miała, przynajmniej nie teraz. Nie sposób było przeoczyć dziewczyny więc jej zlokalizowanie nie było dla Idola wyzwaniem. Krzątała się właśnie zbierając puste szklaneczki i podnosząc tacę na swej bionicznej ręce. Ruszyła do baru, kołysząc się w rytm muzyki.
Tam też udał się Billy siadając przy barze i bawiąc się w dłoni breloczkiem, czekając aż dziewczyna podejdzie do niego by zebrać zamówienie. Kira wszak była w robocie, a Idol nie widział potrzeby by robić jej kłopotów.
- Co tam, skarbie? - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, zauważając mężczyznę. Podeszła bliżej i oparła o blat po swojej stronie, pochylając się i dmuchając zawadiacko w grzywkę. - Coś podać? - nie spuszczała swego spojrzenia z Billy’ego.
- Nie sądzę byś dała mi zniżkę na drinki z tego powodu?- pokazał trzymany w dłoni breloczek.- Ale i tak mi się podoba. Dzięki.
Uśmiechnął się i dodał.- Podaj mi coś ostrego i gorącego jak ty. Zdam się na twój gust. Tylko miej litość dla mego portfela. Wątpię by Lady J. patrzyła przez palce na moje upijanie się na kredyt.
Kira popatrzyła na laleczkę z uśmiechem:
- Przeczytałeś bilecik? - odwróciła się - I postąpiłeś z instrukcją, słonko? - pochyliła się nieco, szukając czegoś w lodówce, świadomie lub też nie ukazując smukłe uda nieco bardziej niż powinna. - A, tu jest! - wykrzyknęła z triumfem i wlewając do miksera kilka różnych cieczy, zaczęła energicznie potrząsać pojemnikiem.
- Mam nadzieję że postępuję z instrukcją, bo widzę same smakołyki przede mną.- uśmiechnął się zawadiacko spoglądając na Kirę przy pracy.
- Odkręć - pokazała palcem na laleczkę - główkę. - skończyła mieszanie drinka i przelała jasną ciecz do niewielkiego kieliszka. Podsunęła kieliszek w kierunku Idola.
- Na mój koszt, przystojniaku. - puściła oko do Billy’ego i wrzuciła zużyty sprzęt do wypażarki.
- Dzięki słodyczy ty moja.- mruknął Idol lewą dłonią sięgając po drink, a prawą dyskretnie odkręcając główkę i zerkając na zawartość.
Tułów laleczki okazał się być niewielkim pojemniczkiem, w tej chwili zafoliowanym medycznie. Pod przeźroczystym zabezpieczeniem widać było jednak kilka niewielkich, czerwonych kryształków ukształtowanych w miniaturowe laleczki. Teraz Idol bez problemu rozpoznał “prezent”. Ślicznotki - czyli mocne środki nasenne i przeciwbólowe, niezwykle rzadkie na rynku.
- Dzięki skarbie…- teraz zdecydowanie winien podziękować Kirze. To było coś drogiego i cennego, coś co nie daje się obcemu człowiekowi. Zamknął laleczkę i schował ją do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wypił drinka przyglądając się jej z zaciekawieniem i próbując rozgryźć jej motywy. Miał czas, dopóki nie rozlegnie się ciche “biip” informujące że taksówka już czeka.
Drink palił przełyk i przyjemnie rozgrzewał żołądek. Zaś Kira… jak to ona… z szerokim uśmiechem na twarzy dmuchnęła w grzywkę i zaczęła przecierać blat, by nie zostać posądzoną o lenistwo w czasie godzin pracy.
- No? Co? - spytała wciąż roześmiana.
- Czekam aż wyrosną ci pierzaste skrzydła, bo aniołkiem chyba jesteś.- rzekł żartobliwie Billy popijając drinka.
- Żebym dostawała dolca za każdym razem jak to słyszę - roześmiała się lekko i machnęła dłonią - Przecież Ci się przydadzą - spoważniała - i może w końcu pozbędziesz się tych sińców spod oczu. - pokazała palcem wskazującym na twarz Billy’ego.
- Przydadzą na pewno. Dzięki… -upił drinka dodając ze szczerym uśmiechem.- A ty pewnie i byłabyś bogata, bo to szczera prawda… więc i dolce byłyby ze szczerego złota. Kiedyś… kiedy nie były jeszcze pikselem na ekranie, czy papierkiem do podtarcia tyłka.
- Ha! Widziałam na aukcji staroci takie… w formie papieru toaletowego, wiesz na rolce, taki duży zwój. -
Kira pokazała rozmiar obiema dłońmi i szybko powróciła do sprzątania i porządkowania baru. Dziwne, ale dziewczyna potrafiła być cały czas uśmiechnięta nawet w takim miejscu, jak to. - Wiesz… - pochyliła się opierając biodrem o bar i udając, że pucuje szklankę - … powiem Ci coś… - pochyliła się jeszcze bliżej Idola i komitywnym szeptem wymruczała - … miałbyś większe branie, jakbyś się częściej tak uśmiechał. - i roześmiała się zadowolona.
- Cóż…- uśmiechnął się Billy spoglądając na twarz dziewczyny.-... uważaj bo skorzystam z tej rady i… ciebie wezmę na celownik mego uśmiechu.
Upił znów nieco trunku.- Oczywiście… uśmiech na twojej buzi, jest zdecydowanie bardziej hipnotyzujący i uwodzący, niż mój grymas.
Po czym sam się zaśmiał, drink w połączeniu z Kirą wprawiał go w dobry humor.
Dziewczyna otworzyła wielką paczkę różnych przekąsek i zaczęła układać je w pojemniczkach.
- Obiecujesz i obiecujesz - westchnęła teatralnie i uśmiechnęła się znad paki. - Jak drink? - spytała nie przestając pracować. - Smakuje?
- Ostry i gorący.- skinął głową Billy przyglądając się dziewczynie.- Ale będę musiał porównać… więc, kiedy dziś kończysz robotę?
- Dzisiaj o 19:00 -
westchnęła na samą myśl o długiej dniówce po czym znowu się uśmiechnęła - ale perspektywa doda mi … skrzydeł - spojrzała na Idola roześmianymi oczami.
W tym momencie zabrzęczał sygnał taksówki burząc przyjemny nastrój.
- Tooo… o ile nic mi nie przeszkodzi, będę tu siedział w tym miejscu koło 18:30 i poczekam aż skończysz robotę. A potem… się zobaczy. Na pewno przynajmniej coś zjesz na mój koszt... tym razem.- rzekł z uśmiechem Idol wstając. Westchnął smutno.- A na razie obowiązki wzywają. Do wieczora.
- Pa -
Kira posłała mu buziaka przez bar - będę czekać, przystojniaku.
Billy złapał buziaka i ruszył do taksówki, by udać się na spotkanie z mr. Tong.

Z chwilą gdy Idol wyszedł z Clockwork Rosebud różowa bańka, w jakiej przed chwilą się znajdował pękła, pozostawiając za sobą jedynie wspomnienie.
Wspomnienie, szybko zmyte, przez lejący z nieba deszcz i szarugę nowojorskiego dnia. Miejska aura potrafiła szybko wyplenić wszelkie zadowolenie. Jedynym plusem była czekająca w deszczu taksówka. Idol szybko przeskanował swój czip przy wejściu i wskoczył na siedzenie pasażera. Pasy automatycznie wysunęły się z siedziska i opięły mężczyznę, który podał adres docelowy i taksówka ruszyła. Taksówkarz nie należał do gadatliwych i wyglądał na całkowicie skupionego na swej robocie.
Mijane ulice miasta żyły, tętniły i pulsowały ludzką tkanką. Mimo późniejszych godzin porannych panował ścisk, jak zawsze z resztą. Budynki błyskały niekończącą się falą reklam, bombardując przechodniów i kierowców istnym tsunami informacji i kolorów. Na szczęście taksówka wytłumiała dźwięki zapewniając jeszcze odrobinę spokoju.


Po około pół godzinie lawirowania i powietrznych akrobacji, taksówkarz w końcu miękko zaparkował przez klubem „21”.

[MEDIA]http://i.imgur.com/uxBKGT6.jpg[/MEDIA]

Standardowym miejscem spotkań Mr. Tonga. Przy wejściu do klubu stał niewielki tłumek oczekujący z podnieceniem swej kolejki do wejścia. Tego zaś pilnowały dwa identyczne, dyskretnie eleganckie modele Cyra-239


monitorując porządku, przechodzenia przez bramki skanera, rozświetlającego jaskrawo-zieloną siatką coraz to nowe twarze. Idol wiedział, że Cyra-239 nie są jedynymi strażniczkami wejścia. Z ciekawości kiedyś próbował policzyć ilość kamer tych widocznych i tych ukrytych, ale dał sobie spokój. Zabezpieczenia i tak były regularnie zmienianie więc nie było większego sensu ich zapamiętywać. W końcu przyszła kolej Idola.
- Byłem zaproszony… Pan Tong mnie oczekiwał o jedenastej?- rzekł na powitanie i uniósł lekko ręce deklarując.- Jedna spluwa… nic poza tym.
Nie miał pojęcia czy Tong, to prawdziwe nazwisko czy tylko ksywka jak Mr. Johnson czy Mr. Bauer lub Mr.Lagretti . Ot powszechnie używana ksywka przedstawiciela mafii bądź korporacji w kontaktach z najemnikami z półświatka.
Jedna z Cyra-239 zwróciła się do niego i uprzejmym tonem stwierdziła:
- Proszę za mną. - początkowo na te słowa stojący za Billym tłumek zaszemrał nieprzyjaźnie i Idol miał okazję usłyszeć parę komentarzy na temat uprzywilejowanych dupkach, ale atmosfera uspokoiła się natychmiast gdy w powietrzu zawisły dwa drony.
Cyra-239 przeprowadziła Idola do znajdujących się na bocznej ścianie klubu drzwi. Wprowadziła w wąską szparę czytnika jeden ze swoich palców, z którego czubka wyjechał płaski czip. Drzwi z cichym sykiem otwarły się i android odsunął się by zrobić miejsce Idolowi. Mężczyzna mógł się domyśleć jedynie, że w trakcie tych czynności, Cyra kontaktowała się z ochroną tego klubu.

Idol znalazł się w pomieszczeniu z kolejnym skanerem i dwójką już ludzkich ochroniarzy z delikatnie połyskującymi podskórnymi tatuażami na twarzach. Ich wzory Idol pamiętał, a przynajmniej zdawały się mu znajome.
Jeden z ochroniarzy zaprosił gestem Idola do środka, sama Cyra zaś odwróciła się na pięcie i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Ochroniarze poczekali na wynik skanu Billy’ego i dopiero wtedy jeden z nich odezwał się:
- Witam. Proszę za mną.
Billy skinął głową i posłusznie podążył za mężczyzną. To że nie odebrano mu broni świadczyło o pewnej dozie zaufania względem niego. Choć po prawdzie szaleństwem było zabijać pana Tonga. Za nisko stał w hierarchii by to się opłacało. I taki zabójca raczej nie wyszedłby z ”21” żywy.
Krótki korytarz, logowanie ochroniarza i po chwili Idol został zaproszony do niewielkiego pomieszczenia


, w którego progu powitała go tradycyjnie ubrana gejsza. Z głębokim ukłonie przywitała Billy’ego szepcząc szybko powitanie po japońsku. Zakończyła swoje przemówienie i drobnymi kroczkami wprawiającymi całe jej niewielkie ciało w ni to drżenie ni to lekkie kiwanie, poprowadziła Billy’ego ku stolikowi, przy który siedział Mr. Tong zajadający właśnie parujący posiłek. Mężczyzna siedział przy stoliku sam.
Gejsza skłoniła się głęboko i wskazała miejsce na przeciwko Azjaty.
Mr. Tong otarł usta serwetką i wykonał leciutki ukłon w stronę Billy’ego.
- Dziękuję za przyjęcie mego zaproszenia - odezwał się perfekcyjną angielszczyzną bez cienia miękkiego azjatyckiego zaśpiewu. - Życzy sobie pan coś do picia? - spojrzał na mężczyznę swymi niewielkimi, skośnymi oczami.
- Sake… raz.- rzekł uprzejmie Billy przysiadając się i dodając uprzejmie.- To ja dziękuję za pamiętanie o mnie w swoich interesach.
Gejsza pogłębiła ukłon i odeszła by przygotować zamówienie.
- Mam nadzieję, że nie obrazi się pan na mnie jeśli przejdę od razu do interesów - Mr. Tong stwierdził z powagą i zabójczą uprzejmością - Mam dwie kwestie, w których liczyłbym na pańską pomoc.
Odsunął talerz, wszak nie wypadało mu jeść samemu przy gościu. Oparł się nieco wygodniej o oparcie i założył dłonie o siebie.
- Pierwsza to odnalezienie pewnego kuriera. Druga to kwestia ochrony.
Skinął dłonią w powietrzu i z sąsiedniego stolika podszedł mężczyzna z niewielkim czipem, przesuwając go do pana Tonga.
- Kurier, a w zasadzie kurierka, zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a przy okazji razem z nim zaginął przewożony przez nią pakunek. Ostatnie dane jakie mamy na jej temat to miejsce jej ostatniego pobytu. Nie chcemy oficjalnie być łączeni z jej osobą. Kurierka pracowała dla konkurencji. - dodał po chwili - Chcemy odnaleźć kurierkę.
Na chwilę przerwał mierząc Billy’ego spojrzeniem.
- Druga sprawa, kwestia ochrony. Dane obiektu ochrony są zawarte na tym kluczu. Zlecenie potrwa 3 dni. Po tym czasie obiekt zostanie przejęty a pańskie zadanie zakończone.
Pytania?

- Może zacznę od obiektu ochrony… od kiedy do kiedy?- zamyślił się Billy pocierając podbródek w zamyśleniu. Domyślał się o jaką kurierkę chodziło Tongowi, ale… nie chciał by ten się zorientował.
- Obiekt jest właśnie w transporcie. Oczekujemy dostawy najpóźniej jutro rano. Wczesnym rankiem. Od tego momentu, 3 dni. Kwestia zorganizowania kolejnych bezpiecznych lokacji. Obiekt jest niezwykle cenny dla nas. - dodał uprzejmie kiwając głową Tong.
- Dajecie bardzo krótki czas na przygotowania.- zamyślił się Billy pocierając podbródek. Wziął klucz dodając.- Ale niech będzie… zakładam, że trudniej będzie namierzyć obiekt, jeśli ciągle będziemy w ruchu, więc… nie mogę dać gwarancji co do znalezienia owej kurierki, ale mogę jej też poszukać podczas chronienia obiektu.
- Obiekt ma priorytet.
- wyjaśnił ze spokojem Mr. Tong - Kurierka… jest w centrum zainteresowania ze względu na przekroczenie pewnych umownych granic - Azjata machnął lekko dłonią jakby nie chciał takimi szczegółami kłopotać najemnika. - Powiem więcej, wskazanie miejsca pobytu kurierki w zupełności wystarczy. - dodał z uśmiechem, który nadał jego twarzy dobrotliwego wyrazu. Takiego z rodzaju dobrotliwych wujaszków, których pamięta się długo i ciepło.
- Więc uznajmy, że znalezienie kurierki będzie opłacone, jeśli rzeczywiście zdołam coś znaleźć. Co zaś do ochrony.- rzekł Idol bawiąc się kluczem.- Będę potrzebował niewielkiej zaliczki na hotele i posiłki i wypożyczenie na tą misję dyskretnego acz opancerzonego wozu.
- Przelew zostanie uruchomiony na to samo konto co zwykle. - skinął głową mężczyzna - Otrzyma pan również sprzęt do komunikowania się ustawiony na odpowiednie kanały transmisyjne. Wszelkie dodatkowe instrukcje znajdują się tu - wskazał trzymany przez Idola klucz.
Rozmowę przerwało podejście gejszy, która ponownie ukłoniła się głęboko przed Idolem. Niewielka bambusowa taca z opatuloną w sterylnym opakowaniu serwetką, obok niej niewielka czareczka z zielonego jadeitu oraz smukła biała buteleczka. Gejsza podwinęła szeroki rękaw kimona po odstawieniu tacy na stolik. Ujęła buteleczkę smukłymi palcami i przytrzymując dłoń drugą ręką nalała sake do czareczki. Z wdziękiem odstawiła buteleczkę z powrotem na tacę i ujęła czareczkę poniżej jej brzegu, którego dotknąć miały usta gościa. Ułożyła czareczkę we wnętrzu miękkiej i wypielęgnowanej dłoni i podsunęła ją ku Idolowi.
- Kanpai - dodała przy tym z uśmiechem i pochyliła głowę podzwaniając ozdobami.
Idol uśmiechnął się lekko i wypił trunek wprost z podanej czarki. Był czas, gdy często tak rozkoszował się sake… w innym życiu, które wydawało się teraz snem.
- Rozumiem, że zamówienie zostało przyjęte - stwierdził Mr. Tong, tym samym dając znak do zakończenia spotkania. Zaś gejsza spojrzała na Idola czy życzy sobie ponowną porcję trunku.
- Tak.. mam jednak pytania dwa.- rzekł Billy chowając klucz do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Azjata wykonał zachęcający gest, zaś gejsza brak odpowiedzi uznała za potwierdzenie i powtórzyła całą ceremonię serwowania sake.
- Imię owej zaginionej… krewnej i miejsce gdzie ją ostatnio widziano. Wszak muszę wiedzieć skąd zacząć szukać pana bratanicy.- rzekł Billy upijając znów sake z podanej czarki. Co prawda gejsza mogła być częścią yakuzy, ale Idol uznał, że nie ma co otwarcie gadać o interesach przy obsłudze klubu.
Zleceniodawca skinął w kierunku marynarki Idola:
- Informacje co do ostatniej lokacji, wyglądu i nazwiska znajdują się również tam. Miejsce, w którym zaginęła zostało sprawdzone przez policję w 24 godziny po zajściu. Nie znaleziono nic wartego uwagi. Dlatego mile widziane są pańskie usługi.
- W takim razie postaram się by były mile widziane... choć nie jestem detektywem i w tej sprawie nie mogę dać żadnych gwarancji.-
wyjaśnił Idol splatając dłonie. Po czym wstał.- Domo arigato za ugoszczenie mnie. Obowiązki wzywają.


Uprzejma obsługa klubu “21” odprowadziła Billy’ego do wyjścia. Mężczyzna znalazł się na ulicy, w środku deszczowego dnia z kilkoma zaskakującymi zleceniami i pytaniem co dalej.
Wizyta u Cathy na razie zawieszona w próżni do czasu informacji od hakerki...Jakie powiązanie ma ze sprawą kurierki i lady J. i yakuza? Co to za obiekt? I co dalej z prezentem?
Na razie Billy był w kropce. Jego jedynym punktem zawieszenia były informacje zawarte w kluczu od Yakuzy. Idol sprawdził godzinę… do spotkania z Kirą miał jeszcze czas. Cathy nie zasygnalizowała jeszcze potrzeby spotkania.
Pozostało na razie wrócić do “Clockwork Rosebud” i przejrzeć zawarte informacje. Niepokoił go fakt powiązania całej sprawy z Lady J.. Właścicielka przybytku mogła się wpakować w poważne kłopoty, a tego Idol nie chciał. Nie mógł jej jednak otwarcie ostrzec, bo yakuza najwyraźniej nie chciała rozgłosu przy tej sprawie. Kim była owa konkurencja japońskiej mafii? Billy nie spytał się żeby nie wzbudzać podejrzeń pana Tonga. Wszak taka informacja nie była mu potrzebna.
Zamówił więc taksówkę by dotrzeć do swej klitki.


Podczas oczekiwania na taksówkę, leniwie obserwował tłum na ulicy, rozmyślając o swej obecnej sytuacji. Więcej pytań niż odpowiedzi nie było nowością dla najemnika. Z ciekawością zaobserwował krótką scenkę przed jednym z otaczających go klubów. Pośród tłumu przechodniów kręcił się młody chłopiec na oko 7 czy 8-letni. Maluch żebrał co łaska, co chwila ocierając cieknący nos, ale za to z wielkim uśmiechem, przyciągając uwagę a to przechodniów, a to turystów a to oczekujących w kolejkach po kawę zabieganych mrówek. Nie dostawał wiele, ale niezbyt się tym przejmował. Niemniej jednak, ktoś musiał wezwać patrol nPD, który pojawił się zagradzając drogę maluchowi. Jeden z policjantów zeskoczył z motoru i podszedł do chłopczyka z ewidentnym zamiarem ujęcia “szkodnika”. Chłopczyk próbował się wycofywać i to był jego błąd - Idol zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Takie działanie było zazwyczaj traktowane jako stawianie oporu aresztowaniu. Policjant bez wahania uruchomił pałkę z teaserem i uderzył nią dziecko. Chłopczyk z krzykiem i w drgawkach padł na ziemię mocząc się. Tłum zafalował ale nie zareagował w żaden sposób. Policjant właśnie uniósł pałkę po raz drugi.
- Hej ! Co ty wyrabiasz z moim bratankiem!- wrzasnął nagle Billy i ruszył do przodu torując sobie drogę przez tłum “słusznym gniewem rodzica”.
Zaskoczony policjant rozejrzał się po tłumie, błyskawicznie ogniskując spojrzenie na Idolu. - Chwileczkę - mruknął do ramienia, na którym umieszczony miał komunikator z bazą. Wyciągnął pałkę w kierunku Idola - Pańskie ID, obywatelu i ID dziecka.
- Chciałbym podać ale nigdy nam nie nadano. Smark ucieka co jakiś czas w świat… a potem trzeba szukać. Żyłka awanturnika…- westchnął Billy głośno i dodał ciszej.- Poza tym, pada i na serio chce się wam męczyć z całym tym protokołem z powodu jednego małego dzieciaka? Zawsze to można przecież ugodowo… młody jest i głupi. Pouczenie nie wystarczy?
- Jak to nie nadano? -
policjant ewidentnie na świeczniku, obserwowany przez zbierający się w pewnej odległości tłumek, nie chciał załatwiać sprawy ugodowo - Imię i nazwisko - dorzucił służbowym tonem.
- Chazzie… ojca nie znam, a matka miała Suajivatis chyba… jak się człowiek rodzi w rynsztoku to kto ma mu je nadać? Chazzie… to imię jakie sam sobie nadałem.- zaczął “wyjaśniać” Billy, jeszcze bardziej gmatwając sprawę.- Panie władzo… robi się tu mały tłumek i pada coraz bardziej. Może więc pouczenie wystarczy, a ja… gubię czasem rzeczy. Albo wesprę policję jako wzorowy obywatel jakąś sumką, zanim tu się burza nastąpi.- tu wskazał na tłumek oburzonych agresją obywateli.
Za plecami policjanta maluch zaczął się powoli zbierać, podnosząc na czworaka z głośnym jękiem. Ewidentnie zorientował się w grze jaką Idol prowadził i dopracowywał szczegóły. Z wykrzywioną buzią trzymał się za miejsce, w którym oberwał pałką i ocierał łzy na policzkach rozmazując brud.
Policjant nieco skołowany całą sytuacją stwierdził:
- Tym razem wystarczy… - burknął - zabierać się stąd i nie chcę więcej o was słyszeć. - pogroził ponownie pałką chłopaczkowi. - A ty obywatelu lepiej go pilnuj. - zaczekał pilnie obserwując Billy’ego, aż ten zbierze bratanka i opuszczą miejsce zdarzenia.
- Widzisz urwisie!-
krzyknął na dzieciaka Billy biorąc za rękę.- Ile kłopotów robisz mi i panu władzy. Trzeba było siedzieć w domu, a nie ganiać w deszcz. Przeproś za kłopoty które sprawiłeś.
Sam Billy też zgiął się w ukłonie nie wypuszczając dzieciaka.
- No… przepraszam… - burknął chłopaczek poddając się chwytowi mężczyzny - To się już nigdy nie powtórzy! - dorzucił ale policjant zmarszczył brwi jakby niedowierzająco. Sygnał powiadomienia o taksówce brzmiał dla Billy’ego jak wybawienie.
- Idziemy.- rzekł Idol zaciągając dzieciaka do taksówki.- I żeby mi to było ostatni raz.
A gdy wsiedli i ruszyli, spytał.- To jak masz na imię i gdzie cię wysadzić?
- Kim -
mruknął dzieciak - obszczałem się, kuźwa - dodał próbując wytrzeć jakoś plamę na spodniach. - Masz fajka? - dodał z uśmiechem rozsiadając się obok Billy’ego - Na rogu Eddison str i Cornwell będzie dooobrze. No i dzięki.
- Nie ma za co. A fajków nie mam. A ty potrzebujesz jeszcze płuc, więc odpuść sobie palenie.-
sięgnął do portfela i wyjął chip kredytowy na niewielkie sumy.- Masz… kup sobie zupę, bardziej ci się przyda.
Kim capnął czip i szybkim gestem schował go do bluzy.
- No… dobra… kupię se zupy… - potwierdził stanowczo. Idol był jednak pewien, że kasa pójdzie na coś innego. - A jak Tobie na imię, he? Bo w tego “Chazzie” w życiu nie uwierzę - dorzucił. - No i gdzieś się tego dorobił? - postukał w protezę Billy’ego.
- Billy Idol…- i zerknął na sztuczną rękę.- Urwało mi w akcji. Tak to jest, gdy się gryzie większy kęs niż można przerzuć.
- Ech… - zezłościł się chłopaczek - gadasz jak zgred. A nie potrzebujesz na przykład części wymiennych, co? - oczka mu się zapaliły - Albo może masz ochotę się zabawić? Bo wiesz mam takich znajomków, oni różne rzeczy za prawie darmoszkę załatwiają.- dorzucił kiwając zachęcająco głową.
- Może innym razem.- mruknął Billy zamyślony.- Mam robotę… hmm.. a wiesz może gdzie jest “Moonlight motel”?
- Nie bardzo -
zmartwił się Kim - ale… - cwany uśmieszek rozjaśnił mu twarzyczkę - … mogę załatwić ci aktualizację mapy albo w ogóle wymienić gpsa. Chcesz?
- Nie wiesz… ale jak już znajdziesz go i pokręcisz w okolicy, to może natrafisz na coś ciekawego, to jak ja się tam zjawię zapłacę za takie informacje, lub chociaż za fatygę.-
odparł Billly nie mają ochoty oddać swojej elektroniki w niepewne ręce.
- Aha… a dasz na drugą zupę? - natychmiast padło pytanie - bo wiesz… nie jadłem śniadania.... - dorzucił mały ancymon. - A takie kręcenie to zużywa dużo energii, co nie?
- Nie przeginaj.-
rzekł Billy z uśmiechem ściskając i rozluźniając sztuczną pięść.- Mógłbym strzaskać policyjną pałkę w dłoni. Na pewno chcesz drażnić taką osobę? Ucz się kiedy należy się wycofać.
Kim rozłożył zabawnie ręce i uśmiechnął się szeroko:
- Nie możesz mnie przecież winić, że próbuje, co nie? - na chwilę się zasępił - to co z tym motelem? Coś specjalnego? Jakaś laska twoja? - mrugnął jak do kumpla.
- Interesy.- stwierdził krótko Billy wyjaśniając.- Interesy które zabijają wścibskich. Im mniej wiesz, dłużej pożyjesz.
- No zgred, normalnyś zgred.
- pokręcił głową niepocieszony Kim - Daj adres. A tego… jak się z tobą kontakcić jakbym coś zauważył? Bo wiesz, żeby nie było, że ja tam posterczę za darmoszkę nie?
- Już ci mówiłem, że tam się zjawię prawda? Wtedy się rozliczymy
.- wyjaśnił Billy krótko.- Bo i tak się tam zjawię, czy będziesz sterczał czy nie.
- No a adres? -
Kim jakby troszkę sflaczał, gdy Idol się nie poddawał jego urokowi.
- 13, Thousandth Street…- odparł Billy gdy już dojeżdżali do Eddison Street.
- Dobra… - Kim wyciągnął dłoń do ubicia interesu.
Billy uścisnął dłoń dzieciaka dodając na pożegnanie.- Uważaj na siebie mały.
- Się wie -
mruknął pewnym tonem Kim wysiadając z taksówki. - Do zobaczyska, zgredzie. - za chwilę zniknął w tłumie. Taksówka zaś ruszyła w stronę mieszkania najemnika.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-02-2016 o 12:57.
abishai jest offline  
Stary 11-01-2016, 18:10   #5
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Idol wrócił do swojego apartamentu, z ulgą wchodząc do suchego i ciepłego pomieszczenia.
Bez zwłoki zasiadł do odczytania danych z dysku. Zakodowane dane były głównym informacji. Chwilę trwało ich rozpakowanie i odkodowanie i w końcu Billy mógł zacząć czytać i przeglądać zarejestrowane ujęcia.
Folder krótko nazwany “2” zawierał następujące informacje:
Obiekt: transporter kriogeniczny
Wymiary: 2 metry na 90 cm
Waga: 90 kg
Wymagania specjalnie: ekstra delikatna zawartość, nie odwracać, nie przerzucać, nie otwierać
Rodzaj transportu: standardowy mini-Daimler z zaczepami stabilizującymi
Termin odbioru: do potwierdzenia
Miejsce odbioru: do potwierdzenia


Kolejny folder “1” zawierał nieco więcej danych. Danych, które jednak Billy spodziewał się zobaczyć.
Imię i Nazwisko: Vonda Masters
Ostatnia znana lokacja: 13, Thousandth Street, pokój 1020
Przylot z Chicago do NJ standardowymi liniami pasażerskimi
Zarejestrowana w motelu 4 godziny po przylocie
Stan aktualny: brak danych
Na koniec niewielki hologramowy wizerunek
I krótki raport od obsługi motelu, że kobieta nie wyrejestrowała się w określonym czasie, zostały po niej jej rzeczy.
W nPD sprawę prowadzi detektyw Nick Stanton.


I tyle. Nic więcej klucz wypluć z siebie nie chciał.
- Trzeba będzie dorzucić czarną farbę, jakieś emblematy religijne… wygląda na to że szybciej odwiedzę doktora. - zamyślił się Billy rozważając możliwości. Nie podobało mu się wożenie komory kriogenicznej… z żywą zawartością, ale biznes jest biznes. Najbardziej sensowne wydawało mu się przerobienie wozu na karawan. Tych mało kto się czepia, nawet w obecnych czasach. Sprawdził która godzina.. trzynasta. Za wcześnie by zaczepiać Kirę, ale nie za późno na solidny obiad w pobliskiej knajpce z tanim żarciem, głównie wietnamskimi posiłkami.
Jeszcze tylko szybkie łącze Video z Willem.
- Hej doktorku… nie przeszkadzam?- zapytał wesoło.
- No w końcu - zagderał lekarz podciągając gogle chirurgiczne na czoło - Kiedy raczysz mnie odwiedzić? - dźgnął palcem powietrze znacząco.
- Wkrótce, wkrótce.. a możesz przy okazji polecić jakiegoś blacharza i lakiernika. Który robi robotę od ręki i nie zadaje pytań?- zapytał Bill.
- W nCatsaraju 5 znajdziesz takich na pęczki? - odpowiedział doktor lekko zdziwiony.
- A którego możesz osobiście polecić, bo to dość nagła i pilna robota. I musi być zrobiona od razu?- zapytał po zastanowieniu Billy.
Will podrapał się po nosie zastanawiając:
- Może Razz, albo Moira… któraś z tych dwóch w każdym razie. Dość sprytne osóbki i nie lubią wsadzać nosa w nie swoje sprawy. Chociaż ta pierwsza ostatnio była u mnie z paskudnym przeziębieniem. Nie wiem czy już wróciła do pracy.
- To zajrzę do Moiry… wpadnę jutro do ciebie po adres.-
odparł Billy po chwili zastanowienia.- Może być?
- Zarezerwuj sobie jakąś godzinkę na przegląd
- zastrzegł lekarz od razu, zaś Idol mógł dodać w myślach “i trochę kasy.”
- Ok…- odparł Idol pocierając podbródek. Z kasą nie powinno być problemu, w końcu miał zaliczkę od yakuzy. Tylko czy uda mu się upilnować pojemnika?
- Dam znać jakieś pół godzinki przed przyjazdem. Do jutra.- rzekł Idol i przerwał połączenie. Teraz pozostało mu się udać, by zakupić coś na ząb. I po drodze zajrzeć jak sobie radzi Kira przy barze.


Bar o tej porze był okupowany przez osoby chętne na przegryzkę i szybkiego drinka i które akurat były w pobliżu "Clockwork Rosebud". Zadziwiające jak sporo takich osób się znajdowało nawet w środku dnia. Kira i nieliczne kelnerki miały zajęcie i wprawkę przed wieczornym obłożeniem.
Zaś sama tania jadłodajnia pękała w szwach. Trójka kucharzy uwijała się jak w ukropie by obsłużyć wszystkich chętnych wykrzykujących swe zamówienia. Nawet deszcz nie odstraszał głodnych ludzi. Kilka rozstawionych wysokich stolików okupowanych było przez okolicznych lokalsów, którzy rozpoznając Idola pokiwali mu na powitanie.
Po czym powrócili do dywagacji na temat czipowania.
Sam Idol odpowiedział tym samym powitaniem i zasiadł przy barze zamawiając specjalność dnia, która zawsze była najświeższym, a przez to najdroższym posiłkiem.
Generalnie pozostawało mu czekać na Cathy, bo w tej chwili nie mógł wiele zrobić… poza jednym, podłączeniem się do internetu i poszukaniem na którym posterunku pracuje Nick Stanton. To były wszak powszechnie dostępne dane.
Pan Wong Viet pozdrowił stałego bywalca i zaczął przygotowywać zamówioną potrawę. Zaś informacje, których poszukiwał Billy byłby na policyjnej stronie - Stanton, z hologramu wyglądający na dobrze po pięćdziesiątce, pracował na 24 posterunku nPD. Nie minęła chwila a zamówione danie zostało podane Idolowi. Wokół zaś podobnie jak od kilku ostatnich dni dyskusje kręciły się wokół zapowiadanej przez rząd sondy. Rozmowy były dość zażarte i Idol mógł z łatwością wyłowić gdzieniegdzie pojawiające się słówko Matrix. Hasło to jednak powtarzano niezwykle dyskretnie jak na rozemocjowany porą posiłku tłum.
Niemniej, nim Idol mógł skupić w pełni swą uwagę nad słowem ulicy, w jego osłonie oka wyświetlił się komunikat o przychodzącej wiadomości.
-Tak?- spytał cicho Billy uruchamiając przekaz i przerywając na chwilę posiłek.
- Gotowe - pisnął cichy głosik tym razem małego dziecka - czekam. - Cathy zdecydowanie się pospieszyła tym razem. - Przynieś coś słodkiego… i kawę.
- Lubisz być rozpieszczana.- mruknął tonem starszego brata Billy i dodał.- Będę za pół godzinki.
- Czekam. - pisnęła ponownie hakerka i rozłączyła się. Zdecydowanie czasem miała przedziwne zachcianki. Tym razem kawa… to był pierwszy raz odkąd ją znał, żeby prosiła go o kawę. Cóż, czasem lepiej nie rozumieć kobiet.
Billy pospiesznie dojadł posiłek i zabrał się załatwianie kaprysów Cathy. Kawa. To było łatwe… ruszył do “Clockowork Rosebud” by stamtąd zabrać kawę na wynos.
Kira widząc go przy barze uśmiechnęła się i odgarnęła dłonią grzywkę. Wsparła dłoń o biodro i spyta:
- Nie możesz się doczekać wieczoru? Czy po prostu polubiłeś drinka?
- To pierwsze… Ale niestety muszę jeszcze gdzieś wyjść, więc tylko wezmę kawę na wynos.
- odparł Idol przysiadając się.
- Ech a już myślałam, że będę mieć przyjemne towarzystwo przez resztę zmiany. - westchnęła teatralnie i zaczęła przygotowywać zamówienie. Przy okazji przyjmując kolejne od pozostałych gości marudzących o jej uwagę. Po chwili postawiła kubek z napojem przed Billym. - Proszę - nadstawiła czytnik do sczytania czipa.
- Wkrótce wrócę… w końcu przyciągasz do siebie jak magnes.- odparł żartobliwie Idol płacąc za kawę i zabierając ją ze sobą.- Jak potężny magnes.
Kira napięła smukłe ramię w udawanym kinetycznym przyciąganiu:
- Wracaj szybko, słońce. - i pomachała na pożegnanie.
Tymczasem Billy ruszył ku “kryjówce” Cathy. Z nabyciem słodkiej przekąski nie było problemu - w sklepikach mijanych po drodze wybór był całkiem szeroki.


W końcu stanął po wejściem do kwatery swojej młodej przyjaciółki.
Potężne pancerne drzwi stanowiły barierę, którą rzadko przekraczał. Wiedział że za nimi były kolejne drzwi z panelem video. A co za nimi? Nie wiedział. Cathy bardzo dbała o swą prywatność. Tych drugich nie przebył nigdy dotąd.
- Cathy?- nacisnął przycisk interkomu.
Odpowiedź nadeszła niedługo potem:
- Jestem… - głos był zniekształcony jakby mówiła blisko urządzenia. - … masz kawę?
- Kawę i słodkości… wpuścisz do przedpokoju?-
zapytał Billy.- To nie rozmowa, która powinna być obserwowana.
Usłyszał jeszcze głębokie westchnienie, a potem odpowiedź:
- Dobra, ale… ale tylko do przedpokoju. - dodała dziewczyna i jeszcze chwila … a Billy usłyszał dźwięk zwalnianego zamka i cichy syk przesuwających się drzwi.
Za nimi… zapachniało … jaśminem? i czymś jeszcze, czego Billy nie mógł zidentyfikować mimo, że zapach wydawał się znajomy.
Za drzwiami zaś w wielkim podkoszulku, porozciąganym do granic możliwości, wielkich glanach ze sznurówkami i zapięciami dyndającymi na boki, obcisłych spodniach z niezliczoną ilością kieszeni stała niewielka postać
Na głowie miała gogle, w brwi i brodzie kolczyk. Jej twarz była jednak oszpecona bliznami, które dziewczyna próbowała zamaskować pod włosami. Bez skutku.
- Cześć - mruknęła widząc taksujące spojrzenie Billy’ego. - Kawa? - wyciągnęła dłoń. Przez jej ramię ciągnęła się podłużna blizna, widoczna gdy dziewczyna ruszyła nieco bliżej.
- A tak... kawa… proszę.- Billy był zaskoczony jej widokiem. Wiedział wszak, że Cathy nie kontaktuje się zazwyczaj z ludźmi w sposób inny niż przez sieć. Podał jej napój i papierową torbę.- Nie znam się na słodyczach, ale ponoć te ciasteczka są dobre.
- Tak… - skinęła głową odpowiadając na nie wiadomo co dokładnie i nim Idol miał szansę otrząsnąć się z szoku na jej widok … zawróciła do zamkniętych drzwi za nią. - Zaczekaj tu. - zabrała napój i torbę i zniknęła za drzwiami. Przez ułamek sekundy gdy drzwi były otwarte, Idol mógł dostrzec ogromne kłęby kabli, monitory i hologram wyświetlający jakiś model urządzenia.
Cathy wróciła po niedługiej chwili i stanęła ponownie zakładając ręce na piersiach.
- No to co to za sprawa? - spytała nieco unikając spojrzenia Billy’ego.
- Vonda Masters… szuka jej kilka osób.- rzekł Billy przechodząc od razu do rzeczy.- A nie wiem kto jest. Muszę zdobyć nagranie z motelu, które jest na jakimś posterunku policyjnym. Potrzebuję fałszywej tożsamości policjanta, najlepiej fedsa. Musi wytrzymać przynajmniej dzień… tyle wystarczy by wejść na bezczela do posterunku i zdobyć informacje.
- Aha czyli podrasować to co już zrobiłam.
- kiwnęła głową dziewczyna. - No dobrze, ale czemu… nie wyślesz tam po prostu nanów? - oparła się barkiem o ścianę, kopiąc lekko podłogę czubkiem buta.
- To niestety drogie zabawki do których ja akurat nie mam już dostępu.- stwierdził ze śmiechem Billy.- Choć fajnie by było.
- Mhm… ale ja mam -
rzuciła Cathy jakby to było oczywistością. - Nie łatwiej niż włazić z butami na posterunek nPD albo do federalnych?
- Zgadza się… ale znów będę ci winny przysługę. I to dużą.-
wyjaśnił Billy kiwając głową. Miała rację, że byłoby łatwiej i bezpieczniej. I drogo.
- No jak wolisz - objęła się nieco ciaśniej ramionami - to poprawię to co zrobiłam. Powinnam skończyć do wieczora. Tę Vondę też mam sprawdzić?
- Przy okazji…- zamyślił się Billy.- ...Z tą Vondą mi się nie spieszy, a w kwestii nanobotów to… ile bym wtedy ci winien?
- To zależy… czy chcesz na stałe czy wypożyczyć. Normalnie nie wypożyczam, ale… znamy się trochę. -
na policzkach dziewczyny pojawiły się lekkie rumieńce. Widać, że palnęła coś odruchowo i teraz żałuje.
- Raczej wypożyczyć do jednej akcji, wiem jak trudne do zdobycia są to zabawki.- odparł Billy i dodał z uśmiech.- Ten rumieniec dodaje ci uroku.
Cathy na te słowa zaczerwieniła się jeszcze mocniej i rzuciła mężczyźnie spłoszone spojrzenie:
- Tak … too… poczekaj - i uciekła z powrotem za drzwi pracowni. Wróciła niosąc niewielką walizeczkę. Podała ją Idolowi a potem cofnęła dłoń. Czekaj pokażę ci lepiej.
Kucnęła i nie patrząc na najemnika otworzyła walizeczkę. W środku na gąbkowej wyściółce leżały dwie półtora centymetrowe ważki. Obok znajdował się też niewielki czip.
- Tutaj masz czip z oprogramowaniem, standardowe moje zabezpieczenia - stwierdziła mając na myśli klucz jaki Billy dostał od niej - Sterujesz nimi normalnie z panelu. - popatrzyła w górę wciąż kucając i wskazując po kolei elementy zawartości walizki. - Masz możliwość nagrywania, do 2 godzin nagrania, mają zasilanie backupowe na wypadek jakichś problemów w sumie czas aktywności do 4 godzin. Mmm... coś zapomniałam? -spytała na głos drapiąc się po policzku z namysłem.
- Da się je podłączyć do wewnętrznej sieci policji? Nagranie pewnie jest na którymś z twardych dysków wraz z całym dochodzeniem. Gliny piszą często raporty.- Billy uśmiechnął się nieco czule. Mogłaby być młodszą siostrą jego, albo koleżanką młodszej siostry. Było coś uroczego w całej tej niezdarności Cathy.
- A! Racja. - pokiwała głową - Tak, zobacz mają tu wbudowany micro-USB, standardowe, nie powinno być problemów z ich użyciem. Szczególnie na posterunku nPD. Megacorps to już inna klasa ale na nPD powinno w zupełności wystarczyć - nagle rozgadała się jak katarynka gładząc z lubością mini-robocika. Po czym się zreflektowała i maskując speszenie wsadziła ważeczkę z powrotem do walizki. - Wystarczy, że użyjesz oprogramowania. Jest całkiem intuicyjne - to ostatnie zabrzmiało jak “for dummies”.
- A wirusy i trojany? Nie mam tak zwinnych paluszków jak ty… sam nie złamię policyjnych zabezpieczeń.- spytał żartobliwie dobrze wiedząc, że jeśli chodzi o cyberprzestrzeń i hakerskie sztuczki to klawiatura już dawno odeszła w niebyt.
Dziewczyna spojrzała na Billy’ego mrużąc lekko oczy, co przypomniało mimikę koteczka, jej awatara. - No podstawy to chyba jakieś masz? nPD nie należą do skomplikowanych sieci. W razie co, po prostu zadzwoń. - podniosła się. - Albo czekaj… może… nie… lepiej daj mi znać jeśli będziesz mieć problemy. - zmieniała zdanie w ciągu chwili.
- Będę w stałym kontakcie… albo porwę cię do mojej bryki. W każdym razie tej którą dostanę i przerobię na karawan.- odparł żartobliwie Billy i zmienił temat.- Bo dostałem robotę w postaci przewozu cargo. Coś podejrzanie organicznego, ale opłacalne. Tak przy okazji…
- Może ktoś na organy?
- rzuciła Cathy wykrzywiając na chwilę usta - albo jeszcze coś innego.
- Organy można przewieść w bardziej wygodnym pojemniczku, ale nie chcę sprawdzać. Zleceniodawca mógłby się wkurzyć i ja skończyłbym poszatkowany… ale z czegoś trzeba żyć. Jak będziesz chciała się przejechać karawanem to jutro akurat będzie okazja.-
zaproponował Bily wesołym tonem, a potem spoważniał.- I uważaj przy szukaniu tej Vondy Masters… co najmniej dwie mafie ostrzą na nią zęby. Nie chcę by ci coś się stało przeze mnie, więc nie ryzykuj w sieci, ok?
Cathy na hasło o przejażdżce karawanem miała przez chwilę wielkie oczy. Zamrugała szybko:
- Do… dobrze, będę ostrożna. - mruknęła lekko zszokowana samą propozycją. - To jesteśmy w kontakcie. Dzięki za kawę - zaczęła ruszać w kierunku wyjścia wymuszając na Idolu ten sam kierunek - To na razie. Cześć - ewidentnie wizja wyjścia z domu i jazdy karawanem po mieście była zbyt dużym wyzwaniem dla hakerki.
- Jasne… do następnego spotkania koteczku.-
rzekł z uśmiechem Billy biorąc walizeczkę i wychodząc. Plan Cathy był zdecydowanie lepszy niż jego. Pozostało tylko powrócić do “Clockwork Rosebud”, schować walizeczkę i spotkać się z Kirą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-01-2016, 18:43   #6
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Klub Lady J. zaczynał powoli ożywać. Nie była to co prawda jeszcze “pełna para” ale dzienną zmianę gości, zaczynała zastępować powoli fala nocnych fanów przybytku.
Zaczęły pojawiać się też pierwsze dziewczęta, zaś technicy sprawdzali holo-wyświetlacze oraz sprzęt VR w lożach.
Pojawiły się też dodatkowe kelnerki-droidy oraz kilku kelnerów typ “eye-candy”. Lady J. dbała o klientów obu płci. Być może dlatego jej klub był popularnym miejscem relaksu w tej dzielnicy.

Sama Kira wraz z Joe, jak nazywała swojego partnera-robota, działała za barem. Zamówienia z zajmowanych stolików były wysyłane przez klientów zdalnie, z e-menu dostępnego przy każdym stoliku. Usprawniało to obsługę zamówień choć niekoniecznie ułatwiało życie barmanom. System jednak działał choć sprawiło to, że Kira nie zwróciła tym razem uwagi na Idola.
Idol nie zamierzał jednak zawracać głowy Kirze podczas roboty. Usiadł przy barze i zamówił kawę. W końcu tak naprawdę miał mieć Kirę dla siebie, gdy zakończy robotę… choć nie bardzo wiedział jeszcze gdzie ją porwie. Znał parę knajpek w okolicy, ale żadna nie była prestiżową restauracją… na pogaduchy przyjacielskie jednak wystarczały. No chyba że… wpadną do któregoś z ich mieszkań, na wspominki przy instant-beer. Alkoholowym tanim świństwie, które jednak miało na tyle dużo procentów, że dało się zapomnieć o całej chemii tam wstrzykniętej.
Kira była przyjemnym obiektem do obserwacji. Szybko i z gracją działająca za barem, z niezmiennie szerokim i ciepłym goszczącym na twarzy. Widać było, że goście ją lubią i czują się odprężeni w jej towarzystwie… gdy w końcu mogła z nimi na chwilę zagadać.
Parująca kawa została podana Billy’emu z kokieteryjnym mrugnięciem i dziewczyna odeszła by obsłużyć napływające zamówienia.
Mimo, że oczekiwania i obserwacja nie należały do najbardziej zajmujących zajęć, Idol ani się obejrzał gdy pojawiał się zmiennik Kiry i dziewczyna zdawszy bar, przysiadła się do niego. Po tej samej stronie baru tym razem.
- Uff… srogo było. No ale dałam radę. To co? - dmuchnęła w grzywkę - Nadal chętny na randkę czy już masz dość? - zaśmiała się cicho, bo śmiech ginął w narastającej stopniowo muzyce.
- Jasne że mam…- rzekł Billy uśmiechając się i wędrując spojrzeniem po gibkiej sylwetce Kiry dodał.- Masz jakieś konkretne życzenia co do tego jak mamy spędzić czas? Czy też zdajemy się na żywioł? Jeśli jesteś zmęczona chodzeniem, to do mojego pokoju jest blisko i możemy tam pogadać przy piwie.
- Podoba mi się twój styl, Idol -
kiwając głową - pokój brzmi nieźle. Pizza i piwo? - kręcąc głową dodała - szczyt klasy, co? Ale cóż, zwykła ze mnie dziewczyna - uśmiechnęła się rozbrajająco i rozłożyła ręce.
- Cóż… Nie przepadam za restauracyjkami. Ale… w ramach wynagrodzenia, po schodach mogę cię zanieść na górę.- rzekł pół-żartem pół serio Billy biorąc mechaniczną dłoń dziewczyny w swoją mechaniczną dłoń i prowadząc w kierunku części z pokojami.
Barmanka ruszyła za nim:
- No to dobrze się składa z tym pokojem zatem. Musisz mi opowiedzieć wszystko o tym co lubisz… - rzuciła dwuznacznie - … i o tym, czego nie lubisz. To będzie twój sposób na spłacenie długu. - na chwilkę wtuliła się w protezę Idola z kocią minką.
- No to przyjemnie jest jak się do mnie tulisz.- rzekł Billy nie pozwalając jej uciec i sam przytulił ją mocno, gdy dochodzili do schodów.- A teraz porwę cię w ramiona, więc… nie zdziw się jak poczujesz palce moje na swych pośladkach.
- Nowa twarz Billy’ego -
mruknęła wpatrując się w twarz najemnika i nie odsuwając się ani na milimetr - daleko… ten pokoik? - zwilżyła usta czubkiem języka w nieświadomej prowokacji.
- Nie daleko.- rzekł z uśmiechem Idol biorąc Kirę w ramiona i powoli pokonując schody.- Swoją drogą… jak mam ci powiedzieć co lubię, a czego nie ? Łatwiej by mi było, gdybyś zadawała pytania… ogólnie pewnie jest wiele ciekawszych rzeczy do robienia, niż wysłuchiwanie jak wymieniam całą gamę dań, których nie lubię.
Była leciutka, była ciepła… była milutka, więc przyjemnie ją było nieść po schodach, a potem ostrożnie postawić przed drzwiami do mieszkania. Nie było ono wielkie i składało się głównie z sypialni i łazienki. Był to dawny pokój schadzek, jeden z wielu.. które Lady J. zwykle wynajmowała na godziny. Billy urządził sobie tu także małą kuchnię składającą się z nimi lodówki i mikrofalowej kuchenki. Zlew nie był potrzebny, bo Idol jadł jednorazowe posiłki w jednorazowych naczyniach. Za to łóżko… było imponujące. I stanowiło główny mebel pokoju. Kira mogła się tego domyślać, wszak znała pomieszczenia w “Clockwork Rosebud”.

Gdy Idol zajmował się otwieraniem drzwi, Kira przytuliła się i wciągnąwszy głęboko jego zapach wspięła się na palce by złożyć lekki pocałunek na jego szyi. Przytrzymując się poły marynarki mężczyzny zamarła na chwilę spoglądając badawczo w górę z uśmiechem błądzącym na twarzy. Oprócz uśmiechu widać było również narastające oczekiwanie.
- Wiesz… - szepnęła - … nie miałam na myśli menu… - po czym pocałowała usta Idola z razu delikatnie i badawczo, jakby nie chciała spłoszyć stojącego tak blisko najemnika. Dłonie zacisnęły się mocniej na ubraniu Billy’ego, gdy języczek Kiry zaczął powolutku eksplorować usta Idola.
- Lubię… twoje usteczka…- mruknął pomiędzy pocałunkami Billy, początkowo spięty i zaskoczony nagłą pieszczotą nie ruszał się w ogóle poddając działaniom Kiry. Potem jego dłonie ostrożnie musnęły ciepłą skórę jej ud i przesuwały się powoli w górę, pod wyjątkowo kusą spódniczkę jaką nosiła.
- Tak? - wyszeptała przesuwając usta po policzku Billy’ego w kierunku ucha i pulsującego punktu tuż za nim. Droczyła się i drażniła wrażliwe miejsca, powoli rozpalając najemnika i stając się odważniejsza. Wsunęła dłonie pod marynarkę Idola i objęła go ciasno w pasie. - A co jeszcze lubisz? - wróciła do ust mężczyzny i leciutko possała jego dolną wargę by pocałunkiem, tym razem namiętnym i głębokim, uniemożliwić mu udzielenie odpowiedzi.
Idol oddawał całunek z całym żarem i namiętnością, jaką w nim wzbudzała. Jego język muskał jej język, jego dłonie… drapieżnie chwyciły za jej pośladki ściskając je i masując pod spódniczką.
- Twoje nogi… twoją pupę… też lubię… i szyję…- wymruczał gdy oderwała usta po pocałunku. I nie dając jej okazji na kolejny atak, sam zaczął całować jej szyję delikatnymi muśnięciami warg i języka.
Dziewczyna po omacku zaczęła szukać zamka by otworzyć drzwi do mieszkanka Idola poddając się pieszczotom z cichutkim westchnieniem i zapalczywością przyciągając go jeszcze bliżej, o ile było to możliwe. W końcu jej dłoń natrafiła na przycisk i drzwi się otworzyły. Kira z cichym i nabuzowanym podnieceniem śmiechem pociągnęła Idola do środka.
- Chodź tu - pokiwała na Idola paluszkiem i pociągnęła go lekko za koszulę, sama równie gwałtownie napierając na jego ciało. Zderzyli się ze sobą i jej miękkie, drobne ciało wtuliło się mocno, zaś dłonie zaczęły gorączkowo ściągać z niego marynarkę. Kira wpiła głodne spojrzenie w twarz Idola, zagryzając lekko dolną wargę.
Mężczyzna pomógł jej pozbyć się tego kawałka garderoby, spoglądając rozpalonym spojrzeniem w oczy Kiry i zaczął całować jej usta wsuwając dłonie pod lekką kamizelkę jaką nosiła, by kciukami pieścić szczyty jej drobnych zgrabnych piersi.
Delikatnie napierał na nią pchając na łóżko.
- A ja… - wyszeptała napiętym z pożądania głosem - … lubię jak … mnie... tak dotykasz - wyznała całując Idola zapamiętale. Dłonie zajęły się wyszarpywaniem jego koszuli zza paska spodni, by za chwilę przenieść się właśnie na tę część garderoby. Posłusznie dawała się sterować Idolowi ku wielkiemu łóżku, nie chcąc stracić z jego ciałem kontaktu na ułamek sekundy. Wsunęła w końcu jedną dłoń pod koszulę i przesunęła smukłymi palcami po plecach mężczyzny. Jej proteza zacisnęła się lekko na pośladku Idola.
- A ja... chcę jeszcze zamknąć drzwi za nami.- mruknął cmokając lubieżnie jej ucho i wędrując językiem po płatku usznym.- I ta chwila, gdy na moment się oddalę, jest jedyną okazją byś powiedziała co ty lubisz, zanim zrobię z tobą… wszystko.
Delikatnie popchnął ją w dół, by usiadła na łóżku, czekając aż oswobodzi go na tyle, by mógł podejść do drzwi i zablokować je.
- Wracaj szybko - zamarudziła siadając na łóżku. - Co lubię… lubię - jej słowom towarzyszył cichutki szelest i gdy Idol odwrócił się by wrócić do oczekującej Kiry, dziewczyna stała ubrana jednie w swoje wysokie, sięgające ponad kolano buty oraz niewielkie mocno wycięte figi. Na szyi wisiał długi naszyjnik, przyciągający uwagę do jej niewielkiego biustu z bladoróżowymi szczytami. - niespodzianki… lubię ogień przemieszany z czułością i lubię - Kira odwróciła się tyłem zaglądając na najemnika przez ramię, przy okazji bawiąc się naszyjnikiem - kochać się aż po świt. - odwróciła się z powrotem przodem z uśmiechem, który podbijał wszystkich, którzy ją znali. - No i … lubię Ciebie. - przesunęła palcem wokół szczytu prawej piersi wyzywającym gestem.
- Zaczniemy chyba od ognia… bo na czułość jestem za bardzo pobudzony tymi widokami.- mruknął Billy nerwowo zdejmując koszulę.- Pozbądź się majteczek i usiąść pupą na lodówce. Nie martw się… nie jest tak chłodna jak ja gorący w tej chwili.
Nie musiała mu wierzyć na słowo, jedno spojrzenie poniżej pasa w pełni to potwierdzało, tym bardziej, gdy zrzucił buty i zabrał się za zdejmowanie spodni.

Kira wykorzystała polecenie Idola do kolejne prowokacji. Ruszyła powoli i z każdym krokiem osuwała majteczki coraz niżej. Zatrzymała się na chwilkę by pozbyć się bielizny, który z cichym śmiechem rzuciła Billy’emu. Oparła się pośladkami o lodówkę i podciągnęła na rękach sadowiąc się zgodnie życzeniem Idola. Założyła przy tym nogę na nogę zasłaniając swe łono przed wzrokiem mężczyzny. Za to ponownie podrażniła szczyty piersi:
- Jakie kolejne życzenia, Billy? - uśmiechnęła się wsuwając czubek kciuka w usta i zaciskając na nim swoje ząbki.
Widziała jak na nią patrzył cały czas, coraz dzikszym i coraz bardziej rozpalonym spojrzeniem. Widziała jego reakcję na każdy jej ruch… widziała jak opadająca w dół bielizna odsłoniła dowód jej pragnień twardy i w gotowości. Uśmiechnął się drapieżnie i mruknął nieco chrapliwym głosem.- Dotknij się tam na dole… na moich oczach… przygotuj się na mnie.-
Ruszył ku niej… stanowczym krokiem. Ale nie za szybko. Widok był zbyt zachwycający.
Kira westchnęła cichutko przypatrując się jego ciału i prężącemu się dowodowi zainteresowania
Przesunęła czubkiem języka po palcu wskazującym i przesunęła dłonią wzdłuż piersi, płaskiego brzucha, podbrzuszu, które muskała przez chwilę dłonią by w końcu rozsunąć lekko uda, ot na tyle, by jej kobiecość była widoczna. Nie chciała zdradzać swych wszystkich tajemnic od razu. Powoli wsunęła dłoń nieco głębiej i zaczęła muskać płatki kobiecości jednym palcem. Spojrzenie jej oczu było skupione całkowicie na twarzy Idola, gdy jej palec torował sobie drogę ku wrażliwemu miejscu. Wciągnęła powietrze i zaczęła zataczać palcem niewielkie okręgi i drażnić i pobudzać swe ciało. Z razu powoli, z chwili na chwilę coraz bardziej zdecydowanie.
- Tak? - spytała drżącym szeptem szukając spojrzenia Billy’ego. - Czy wolisz tak? - rozsunęła nieco szerzej uda i powoli wsunęła palec w głąb swej kobiecości wydając cichutki jęk.
-Jesteś… kusząca… na oba sposoby…- Billy zbliżał się ku niej wyraźnie pobudzony i z rozpalonym spojrzeniem. Niewątpliwie prowokujący pokaz mocno na niego działał. Stanął w końcu i położywszy dłonie na jej udach stanowczo zaczął je rozchylać.- Jesteś piękną i zmysłowa aż do szaleństwa… i czas byś posmakowała ognia.
Kira nie przestając się pobudzać, pokiwała głową i wyciągnęła swą wolną dłoń ku Billy’emu.
- Jestem gotowa… - wysunęła dłoń z pomiędzy nabrzmiałych płatków i polizała palce, którymi dopiero do pieściła się na oczach Idola. - … bardzo… gotowa. - dodała głosem pełnym pożądania.
Lewa ręka mężczyzny przesunęła się po karku kochanki. Uśmiechając się czule Billy chwycił za jej włosy odciągając je do tyłu i zmuszając Kirę do wygięcia ciała w łuk i zaprezentowania kochankowi zarówno swej łabędziej szyi, jak i dumnie sterczących drobnych piersi. Usta Billy’ego przywarły do jej szyi w gorących pocałunkach, gdy druga ręka pochwyciła za jej udo, podczas zdobywania jej kobiecości silnym i gwałtownym sztychem.
Trzymając ją mocno niczym swą zdobycz Idol pieścił językiem i pocałunkami sztywne szczyty naprężonych piersi, poruszając biodrami w gwałtownych pchnięciach poruszających lekko lodówkę na której siedziała.
Dziewczyna przytrzymywała się ciała najemnika swą protezą, posłusznie wyginając się pod jego zdecydowanym dotykiem. Jej ciepłe i chętne ciało otoczyło męskość Idola, wyciskając z jej ust przeciągły jęki przyjemności z połączenia i ulgi, gdy napięcie i oczekiwanie zostało w końcu wypełnione. Palce drugiej dłoni wpiła mocno w ramię mężczyzny.
- Mocniej - wyjęczała na chwilę otwierając oczy zasnute mgłą pożądania - ...pro… szę… - Billy wzniecił w niej ogień tak jak ona wznieciła w nim pożar pożądania. Z całym zapałem starała dostosować ruch swych bioder do jego uderzeń. - Wię… cej.. - prosiła, a słowom tym towarzyszył lekki stukot poruszanego ich ciałami sprzętu.
Billy trzymał jej włosy mocno, czując pod ustami napięte mięśnie Kiry i jej przyspieszony oddech. Sam też był mocno pobudzony, co ona odczuwała między udami. Mocniej docisnął jej ciało do siebie i już się nie hamował raz po raz zdobywając wrota jej kobiecości gwałtownie i energicznie. Mocniej, szybciej, bez ustanku… aż ich rozgrzane ciała zaczął perlić pot, gdy zbliżali się do wybuchowego finału.
Ciało barmanki kurczowo napięło się, gdy fala rozkoszy wybuchła w niej pod wpływem dotyku i gwałtownych ruchów Idola. Jęknęła głośniej, wykrzykując spełnienie i wczepiając dłonie mocniej w ciało Billy’ego. - Chcę…. poczuć … - wydyszała zachęcając swego kochanka do poczucia tego samego wszechobezwładniającego wybuchu rozkoszy. -... skarbie…- palce dłoni znalazły na oślep płaski szczyt jego piersi i ścisnęły mocno na zachętę do przekroczenia granicy.
Niewiele już trzeba było Idolowi, wszak ciepłe ciało Kiry pod jego ustami prężyło się zmysłowo i spazmatycznie zaciskało się na jej intruzie. Jeszcze chwilka i zaciskając zęby Billy jęknął, gdy oddał trybut do wnętrza swej kochanki, drżąc od nadmiaru doznań. Wiedział o możliwości spięcia wspólnie zmysłów, by doświadczać jednocześnie i swoich i kochanki odczuć, ale to było zbyt intensywne doznanie by czuć je podwójnie. Może… później?

Na razie… puścił jej włosy mocniej rozchylił uda i kucnął mając owe ukryte skarby jej kobiecości przed oczami.
- Czułości też lubię…- mruknął. I z pewnością droczenie, bo Kira poczuła jak jego język wodzi po skórze jej ud prowokacyjnie omijając jej łono.
Zamruczała lekko rozczarowana gdy Idol opuszczał jej drżące ciało lecz ten pomruk zamienił się w szybko w westchnienia zadowolenia gdy barmanka poczuła muśnięcia języka na swych udach. Oparta na ramionach, z głową odchyloną do tyłu, drżała z niecierpliwości. Zdawać się mogło, że dziewczyna ma spory apetyt. - Czuję… słonko… - wypchnęła lekko biodra, jakby chciała wymusić pieszczotę w miejscu starannie omijanym przez kochanka. Kolejne muśnięcie spowodowało przypływ gorąca i falę drżenia, gdy Idol wprawnymi ruchami pobudzał jej ciało nie dając czasu na odpoczynek.
- Odwdzięczysz się potem tym samym?- spytał żartobliwie językiem zataczając koła po jej łonie tak jak ona to robiła. Wykorzystywał to co mu pokazała, przeciwko niej... rozkoszując się każdym drżeniem jej rozpalonego pieszczotą ciała. Dołączył do tego muskanie jej uda opuszkami palców i własne wędrówki językiem po jej skórze. Niewątpliwie chciał poznać Kirę bardzo... dogłębnie.
- Obie...cuję - pokiwała szybko głową - ale.. pokażesz mi teeeż… sam….jak… - dodała, gdy zorientowała się, że wykorzystuje jej własny pokaz do swoich niecnych celów. - Och! tu - stęknęła cichutko gdy palce Idola musnęły pachwinę i przesunęły się na udo. Kira nie obawiała się mówić głośno o swych pragnieniach. - Masz… cudne dło..onie - dziewczyna drżała już cała, a szczyty jej piersi stanęły mocno napięte i niemal błagające o dotyk.
Przez chwilę język Idola wodził po łonie kochanki smakując jej skórę, a palce wodziły po udach tak jak pragnęła wzbudzając drżenie. Nagle jednak wstał, by nachylić się ku jej piersiom i delikatnie ukąsić ich szczyty. Kira nie zdołała jednak zaprotestować z powodu pozostawienia jej podbrzusza, bo poczuła twarde palce lewej dłoni. Mocne sztywne i błyskawicznie palce protezy wnikające w jej łono stanowczymi ruchami. Wodząc palcami zdrowej dłoni po prawym udzie tak jak lubiła i dla odmiany mocniej poruszając się palcami w jej łonie… pieścił ustami całe jej ciało jak oddany niewolnik w stym-zmysłowych fantazjach sprzedawanych dla użytkowników całych kompletów sprzętu VR.
W odpowiedzi na jego atak, dziewczyna uniosła wysoko zgięte w kolanach nogi i otworzyła się jeszcze mocnej dla Idola. Jej oddech był przyspieszony jak po długim biegu i muskał skórę Billy’ego ciepłymi falami. Kira oparła się barkami o ścianę, złożona niemal w pół, nieświadoma niewygodnej pozycji, drżąca i skoncentrowana na doznaniach i wprawnym dotyku Idola. Liźnięcia, muskania, ukąszenia wraz ze zdecydowanymi ruchami sztywnych palców bioramienia odbierały jej zdolność myślenia. Wiła się pojękując i dysząc, poddając się całkowicie kochankowi. Zdołała otworzyć zaciśnięte dotąd powieki tuż przed szczytem rozkoszy i osiągnęła go wpatrując się w oczy mężczyzny i jęcząc cicho i poddańczo jego imię. Wtuliła się w Billy’ego wciąż wstrząsana lekkimi dreszczami i zaczęła obsypywać jego szyję, ramiona i pierś pocałunkami.

- Mmm to lepsze niż piwo i pizza - mruknęła z echem uśmiechu, wciąż zdyszana. Jej usta odnalazły drogę ku płaskiemu wzgórkowi piersi kochanka, który zaczęła ssać.
-Zdecydowanie…- mruknął Billy leniwie głaszcząc głowę kochanki dłonią i mrucząc.- Ale ta lodówka nie jest zbyt wygodna. Masz ochotę na… łóżko? I jednak parę piw… które mam w lodówce. Pomiędzy kolejnymi… zabawami?
- Mam ochotę na wszystko… z Tobą - wymruczała rozleniwionym tonem do ucha Idola i powoli zsunęła się z lodówki trzymając Billy’ego blisko. - Biorąc pod uwagę, że lodówka jest tuż za mną… to co dostanę za te piwa? - uśmiechnęła się odsuwając pasmo włosów znad oczu.
- Hmmm… a co byś chciała dostać?- mruknął Billy ujmując kciukiem jej podbródek i spoglądając w twarz pocałował ją dość delikatnie. - Jaka myśl sprawia… że uda drżą ci z podniecenia?
- Masz ochotę spróbować coś innego?
- barmanka odpowiedziała pytaniem na pytanie, oddając pocałunek i ssąc lekko koniuszek języka Idola. Jej dłonie spoczęły na biodrach mężczyzny, napierając lekko by poprowadzić go do łóżka. Lustrzane odbicie jego wcześniej planowanej akcji.
Zaciekawiony Billy dał się prowadzić i pieścić przez jej dłonie i usta. Czuł że nabiera ochoty… a i ona to czuła przylegając do niego swym drobnym ciałem i ocierając się o ów dowód jego pragnień.
Kira popchnęła go by usiadł na łóżku a sama rozpięła cholewkę jednego z butów i ukrytego w nim schowka wyciągnęła dwie niewielkie fioleczki z błękitnawą cieczą.
- MDA-Cubed… nie próbowałam jeszcze. - ściągnęła rozpięcie buta i uniosła nogę ku Idolowi - Spróbujemy?
- Zgoda…-
mruknął Billy, choć nie sądził by rozgrzana pożądaniem Kira, tego potrzebowała. Ani on… Niemniej skoro zdobyła taki drogi środek i chciała wypróbować, to lepiej z nim, niż z kimś kto nad sobą nie potrafił zapanować. Choć wiedział że ten silny narkotyczny afrodyzjak potrafił mocno namieszać w głowie.
Wskazała paluszkiem odzianą w buta stopę ze znaczącym uśmiechem:
- Pomożesz? - balansowała z cichym śmiechem na jednej nodze.
- Zgoda…- powoli zsuwał z jej nogi buta przyglądając się dziewczynie. Uśmiechając się dodał żartobliwie.- Ufam, że nie sądzisz że bym nie podołał i bez tego.
- Absolutnie nie
- zapewniła go żarliwie Kira - po prostu lubię eksperymenty. A dzisiejszy wieczór zaliczam do wieczorów pełnych … eksperymentów - uśmiechnęła się dmuchając w grzywkę. - Drugi… - wskazała na wciąż odzianą nogę. Stanęła przenosząc ciężar na nagą już smukłą nogę i z kocim uśmiechem czekała na wyzwolenie z drugiego buta.
- Skąd masz takie rzeczy. Tanie one nie są, ni łatwo dostępne…- mruknął Billy zdejmując but z jej smukłej nogi.- A jak nam całkiem puszczą hamulce… cóż.. czuj się ostrzeżona, bo mam na ciebie apetyt i bez wspomagania.
Kira wsunęła fioleczki do ręki Billy’ego i pochyliła lekko. Ujęła twarz mężczyzny w obie dłonie i stojąc bliziutko, tak że jego podbródek muskał jej miękki, nagi brzuch, pieszczotliwym gestem przesunęła palcami po jego ustach.
- Dostaję niezłe napiwki, a Lady J. ma swoje dojścia. Czasem coś spadnie w moją stronę. - raptownie się odsunęła i ruszyła do lodówki. Swój długi naszyjnik przekręciła na plecy, tak że powoli i hipnotycznie bujał się na boki przy każdym jej kroku. Otworzyła lodówkę powoli wypinając pośladki:
- To gdzie to piwo? - spytała cicho głosem, który Idol już powoli zaczynał rozpoznawać, a który świadczył o jej ekscytacji. - A tu….
Otworzyła pojemnik z cichym pssst i wypiła kilka łyków. Podeszła z powrotem do Billy’ego i podała mu pojemniczek, wsuwając się jednocześnie na jego kolana i bezczelnie moszcząc się zwrócona przodem do niego.
Billy objął dłonią pośladek przysuwając dziewczynę bliżej siebie i ocierając się swą żądzą o jej ciepłe podbrzusze drażnił i jej i swój apetyt. Nachylił się ku jej piersi i otworzywszy puszkę niewielką stróżką zimnego płynu skropił jej pierś by ciepłym język zebrać spływający po jej skórze płyn.
- To pochodzisz stąd? Urodziłaś się w Nowym Yorku, czy jesteś przybyszem jak ja?- zapytał zaciekawiony.
Oddech Kiry przyspieszył na kombinację chłodnej cieczy i ciepłego liźnięcia: - Jestem z Detroit - powiedziała obejmując szyję Idola biotyczną ręką i popijając piwo. Przytuliła puszkę na chwilę do ust i schłodzonymi ustami pocałowała gorące i pulsujące szybko miejsce na szyi mężczyzny. - A Ty skąd jesteś? - odchyliła się by odstawić napój i wysupłać fiolki z dłoni Billy’ego. Otworzyła jedną:
- Otwórz usta… - szepnęła drżąc z oczekiwania na kolanach najemnika.
- Z Tajwanu…- mruknął Billy otwierając posłusznie usta.
Używając protezy Kira zaczęła powoli sączyć afrodyzjak do ust Idola, jej wolna dłoń za to zacisnęła się na jego męskości by rozpocząć drażniący taniec. Usta dziewczyny całowały kąciki ust kochanka i jego policzek gdy błękitnawy płyn skapywał w jego otwarte wargi.
Drżał pod pieszczotą jej palców, a może pod wpływem substancji. Kiedyś.. brał narkotyki na imprezach. Ile chciał. Ile mógł… Nawet nie próbował spamiętać ich nazwy. Być może już kiedyś smakował takiego afrodyzjaku… ale nie z Kirą. A ona… nie była bezosobową panienką z katalogu, która była niczym więcej niż profesjonalną zabawką do łóżka. Kira… naprawdę miała na niego ochotę… i to nie wywołaną prochami czy nakazem z góry.


Jej pożądanie zdecydowanie nie było udawane ani chęć zwrócenia na siebie uwagi Billy’ego. W końcu kawaii doll była tego najlepszym przykładem. Zaś teraz, gdy ostatnie krople MDA-Cubed zniknęły w ustach najemnika, Kira powolutku wyjęła puszkę z jego dłoni, odstawiła z wystudiowanym spokojem i … popchnęła Idola gwałtownie na łóżko, sama opadając nad nim i wspierając się na wyciągniętych rękach. Przez chwilę przyglądała się z ciekawością jego twarzy. Usiadła ponownie, wciskając swe biodra w jego podbrzusze i wychyliła zawartość drugiej fioleczki. Łapczywie. Tak jak łapczywie zaczęła pieścić liźnięciami jego tors. Jej dłoń powróciła na jego ostrze i pobudzała Billy’ego coraz bardziej.
A tymczasem… mężczyzna zaczynał czuć pierwsze oddziaływanie narkotyku.
Jego zmysły wyostrzyły się, skóra zrobiła się niezwykle wrażliwa. Czuł usta Kiry ze zdwojoną przyjemnością. Jej zęby nagle niezwykle ostre powoli zaciskające się na jego piersi wydarły z jego ust głośny okrzyk. Dłoń pieszcząca jego męskość wydawała się aksamitna.
- Chyba… zaczyna się coś dziać - głos Kiry brzmiał anielsko, a jej ciepły oddech na skórze wywoływał gęsią skórkę. Sama dziewczyna drżała coraz mocniej, a gorąc jej łona niemal parzył Billy’ego.
- Tak.. tak… czuję.- jęknął zamykając oczy. Nie potrzebował ich w tej chwili. Doskonale czuł ciało Kiry ocierające się o niego. Smukłe palce w namiętnej pieszczocie. Widział ją nawet przez zamknięte oczy… wyobrażał ją sobie. Jego dłonie pochwyciły jej pośladki zaciskając się na nich, nakierował swe udo na obszar pomiędzy nimi. Normalnie… pewnie nie miałoby to żadnych efektów. Ale teraz… jej pupa była bardzo wrażliwa na dotyk. Jego udo też.
Dziewczyna gwałtownie odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła gwałtownie ocierać się biodrami o udo Idola, przy okazji zaczęła gwałtowniej pieścić jego gorący i pulsujący pal. Spojrzała na leżącego mężczyznę z dzikością i niesamowitą żądzą w oczach lecz on tego nie widział. Nie widział też jej kolejnego ataku gdy opadła na niego i zaczęła ocierać się szaleńczo całym swym ciałem o jego ciało. Wrażenie było niesamowite. Smak, zapach, słuch, dotyk - doznania zmieszały się jak w kalejdoskopie.
- Nie… mog… czek - wydyszała ciężko tuż w ucho najemnika - zaraz… eksss - słowa zamieniły się w syk gdy jej twarde szczyty otarły się mocniej o twardą pierś kochanka.
On też nie mógł czekać, zrzucił gwałtownie kochankę na bok. Otworzył oczy i nie dając jej chwili na zrozumienie sytuacji rzucił się na nią przyciskając ją swym ciałem do łóżka. Bezceremonialnie rozchylił jej drżące od nerwowych spazmów uda i posiadł gwałtownie. Jeden sztych i osiągnął spełnienie. Ale nie stracił wigoru.. nie był w stanie. Pierwsza gwałtowna fala rozkoszy tylko go rozbudziła bardziej. Kolejne ruchy bioder gwałtowne, drapieżnie. Chwycił za jej dłonie i wyciągnął na boki trzymając ją i kolejnymi ruchami bioder szturmując jej gorącą jak piekło kobiecość.
- Pra..gne.. ciee.- próbował powiedzieć, ale nie był w stanie. W tej chwili była jego zdobyczą, jego własnością, jego skarbem. Całkowicie pochłonięty przez doznania zatracił się w pierwotnych instynktach.
Otwarte szeroko oczy, rozszerzone źrenice… pot na ich ciałach… ciężki oddech i jej ciało pod nim… wokół niego… jej ciało wypełnione do granic, ciężar jego ciała na jej. Dziewczyna miała wrażenie, że stali się jednym, gdy jej ciało drżało od kolejnych pchnięć Idola. Czuła go głęboko. Głębiej niż kogokolwiek wcześniej. Sięgnęła ustami do jego ust, by całkiem połączyć się z kochankiem. Jej ciało przeszyła fala ekstazy… a potem kolejna. Otoczyła biodra Idola ciasno udami błagając by nie przerywał.
Czas się zatrzymał gdy przyjemność odbierała im zdrowy rozsądek i zamieniając obydwoje w jeden, połączony organizm dążący wciąż i wciąż do rozkoszy.
Eksplozja za eksplozją… rozkosz całkowicie zamroczyła umysł Idola, gdy brał w posiadanie ocierającą się o niego dziewczynę. Całując ją namiętnie zapomniał o sprawianiu jej przyjemności, potrzebował uwolnienia… a to mogła mu dać jej słodka jamka rozkoszy. Więc kochali się bez ustanku, prawie nie zmieniając pozycji. Jakby nie było następnego dnia. Uwięziona pod nim Kira mogła mu sie tylko oddawać i oddawała z całą rozkoszą entuzjazmem nie przejmując się zmęczeniem i zdrętwieniem ciała.

Wreszcie… Billy osunął się obok niej, zmęczony i spocony. Nawet włosy miał mokre… zerknął na równie zmaltretowaną Kirę leżącą obok. Zerknął na białe stróżki na jej udach. Czuł się jak krowa mleczna po dojeniu., że też z człowieka było można tyle wycisnąć.
- Too… mocny towar, ale zdecydowanie na jeden raz… po kilku takich nocach, można by paść z wyczerpania.- rzekł z trudem łapiąc oddech.
- O taak… - wydukała rozłożona na rozgwiazdę Kira - ależ… jazda. - z trudem przełknęła i oblizała spierzchnięte i opuchnięte od ukąszeń wargi. - Powinni udzielać ostrzeżeń - jej powieki zamrugały leciutko, ale nie miała siły by otworzyć oczy - stosować po jedzeniu i piciu.
Przez jej smukłe ciało przebiegł lekki dreszcz. - Będzie ci przeszkadzać jeśli przenocuję?
- Hmm… będzie trzeba zmienić pościel i… zabrać cię pod prysznic. Mnie też przyda się kąpiel.
- mruknął siadając i spoglądając na dziewczynę spytał żartobliwym tonem.- Nie boisz się, że w nocy zacznę się do ciebie dobierać jak będziesz spała? Rzadko mam tak ślicznych gości… Mogę mieć ochotę w pełni wykorzystać ten fakt.
To spowodowało, że Kira znalazła w sobie dość energii by otworzyć oczy. Zaskoczona spytała: - Jeszcze masz siłę? - uśmiechnęła się zaspokojona i zadowolona ponad wszelkie oczekiwania - Znaczy...wiesz… nie chcę ci się narzucać - nagle jakby ją olśniło i usiadła też. - Nie musisz się martwić, nie roszczę sobie żadnych praw ani nic z tych rzeczy. - usiadła i dopiero teraz zauważyła w jakim jest dokładnie stanie - Oooooo….
- Przecież nie wyrzucę cię teraz za drzwi.-
cmoknął ją w policzek i dodał.- Masz siłę iść do łazienki? Jeśli mamy spać to chyba lepiej się trochę umyć. Przepociliśmy pościel i pewnie… choć tego nie czujemy, to capimy jak mokre szczury. Może to i lepiej, ta chemia szybciej wyjdzie z naszych ciał.
Kira jakby się uspokoiła:
- No jeśli teraz tak zasnę to później będę musiała chyba wykruszać zaschnięte pamiątki - zaśmiała się lekko - prysznic i wietrzenie to nie jest zły pomysł. Wyobrażasz sobie tu teraz Zedda? - pokręciła głową ze śmiechem. - I jestem diablo głodna. A ty? I piiiiić mi się chce…
Gadając zeszła z łóżka i ruszyła ku niewielkiej kabince:
- Masz ochotę na pizzę? Bo w końcu nie udało się nam jej zamówić…
- Mam ochotę na wiele rzeczy… pizzę też. Było dużo ognia… ale nie miałem okazji sprawdzić na tobie czułości. Może następnym razem, będzie okazja.-
Billy wstał i zerkając od czasu do czasu na nagie i gibkie ciało Kiry zaczął zbierać pościel. Też jednorazową. Po chwili wylądowała w kuble utylizacyjnym. A Billy wcisnął przycisk przy łóżku i te nakryło się samo nową. Kosztowna zabawka, ale w takich pokojach konieczna.
- Następny raz kolacja u mnie…- dobiegło go spod prysznica a reszta wypowiedzi zniknęła wśród radosnego prychania wodą - Idziesz? - Kira wystawiła głowę z kabiny z uśmiechem - ktoś mi musi plecy umyć.
- Idę idę…- mruknął Billy kierując się pod prysznic. Ciało mogło być wymęczone nadmiarem rozkoszy, ale nadal widok gibkiej Kiry pozbawionej stroju był przyjemnością dla oka. Toteż Idol udał się pod prysznic.


Reszta wizyty Kiry stanowiła nietypową mieszankę jakiej Idol nie doświadczał zbyt często. Wspólny prysznic, wspólna pizza, wspólne przekomarzanie się i zaraźliwy śmiech dziewczyny. Najedzeni i w dobrych humorach siedzieli wtuleni na łóżku, a dłoń dziewczyny powoli muskała udo Idola w leniwej pieszczocie.
- To… chcesz iść spać czy …. - spytała niepewnie - … bo jest piąta nad ranem. Jeśli chcesz spać spać to weź tylko połowę ślicznotki. - wymruczała odwracając głowę i cmokając Idola w policzek.
- Nie chcę spać… jeszcze przez kilka dni nie będę mógł.- westchnął Billy obejmując ramieniem szyję Kiry i tuląc ją do siebie.- Wiesz… że mogę cię teraz zacząć nagabywać o takie noce? Od czasu do czasu? Też mam duży apetyt, a ty jesteś słodziutkim ciasteczkiem… które dopiero nadgryzłem, prawda?
- Masz zlecenie? -
spytała domyślnie po czym całując lekko otaczające ją ramię dodała - Możesz? Hmm… biorąąąąąc pod uwagę, żeeeee - dziewczyna droczyła się przeciągając sylaby - to jaaa tak naprawdę cię wyrwałam tooooo…. - zaśmiała się i zaczęła łaskotać Billy’ego - chcę to zobaczyć!
- Co zobaczyć?-
zapytał ze śmiechem Billy czując jej palce na swym ciele. I tuląc mocniej dziewczynę do siebie.
- Nooo to twoje nagabywanie - Kira w końcu odpuściła łaskotanie i wtuliła się mocno w Billy’ego, całując czule ramię i szyję mężczyzny. - Będziesz musiał pić duuuuużo kawy. - cmoknęła czubek jego nosa.
- Albo zaciągnę cię na zaplecze w godzina pracy i ukradnę ci majtki… co wtedy?- zagroził Billy.
- Będę nosić ze sobą zapasową parę, żebyś musiał zaciągać kilka razy pod rząd - zachichotała w pierś Idola. - A co jeśli ja napadnę Ciebie tutaj, w twoim sanktuarium?
- Hmm… sam nie wiem. Napadniesz jak będę sam? Oj, to pewnie dam się ci związać.-
zaśmiał się cicho Billy i przesunął dłonią po jej udzie. - A potem sam cię zwiążę za karę.
- Kusisz?
- Kira oparła brodę na dłoni wspartej na piersi najemnika i popatrzyła na niego - Właściwie… właściwie to czemu jesteś sam, co?
- Nie bardzo miałem kiedy szukać kogoś milutkiego do rozgrzania nocy, poza tym…-
machnął ręką wskazując sufit.- To miejsce raczej trudno uznać za apartament kuszący do odwiedzin. Wiesz dobrze jak ważna dla dziewczyn jest kasa i stabilizacja.
- Nooo to zależy od dziewczyn. Dla niektórych takie warunki i poziom stabilizacji jaki masz to ziszczenie marzeń.
- zamyśliła się - no i czemu w zasadzie mieszkasz tutaj? Znaczy wiesz, nie pytam o szczegóły, po prostu jestem ciekawa co sprawiło, że wybrałeś nocny klub na miejsce zamieszkania. Wybór raczej niecodzienny, sam przyznasz - dodała z uśmiechem.
- Cathy mi załatwiła te lokum, ma jakieś układy z Lady J.- wyjaśnił Billy spoglądając w oczy dziewczyny.- Może i rzeczywiście masz rację. Dla niektórych dziewczyn to ziszczenie marzeń… takie warunki. Ale moje życie raczej stabilne nie jest.
Po czym dodał z uśmiechem.- A nie boisz się że sprawdzę twoje słowa i rzeczywiście zaciągnę cie podczas pracy na zaplecze na szybki numerek?
- Tylko niech to będzie niespodzianka -
wymruczała z lekkim pożądaniem widocznym w oczach a potem … przeciągnęła. Napięła całe ciało aż po czubki palców u stóp. - I możesz… możesz zaskoczyć mnie od tyłu… - przymknęła oczy z uśmiechem. Wyglądała jakby sobie wyobrażała niespodziewany atak.
- Lubię takie ataki… -mruknął cicho i spytał.- A ty? Jak trafiłaś tutaj z Detroit?
Pytanie było zadane obojętnym tonem i Billy wydawał się spokojny, ale jego prawa ręka zanurkowała pod pościel, opuszki palców przesunęły się po brzuchu Kiry, by niespodziewanie sięgnąć pomiędzy jej uda.
- Ja? - pisnęła czując niecny atak na jej łono - Musiałam wyjechać - wymruczała prężąc się zachęcająco i sama rozpoczynając podobny szturm. Jej zmyślne paluszki zaczęły pieścić oręż Idola.
- Drażliwa.. sprawa?- zapytał Billy sięgając nieco głębiej, acz leniwie muskając jej intymny zakątek. Na dziś miał dość pośpiechu. Ze zdziwieniem też stwierdzał, że palce Kiry potrafiły zdziałać cuda. Nie sądził że po tak intensywnych zabaw, będzie mógł stanąć na wysokości zadania tej nocy, a tu… powoli co prawda, ale czuł sztywnienie pod jej dotykiem.
- Czy ja wiem - Kira przesunęła się zmieniając nieco pozycję by ułatwić Billy’emu pieszczenie jej. - To zależy… - jej paluszki muskały teraz już nie tylko twardniejący trzon lecz również zaczęły podbijać terytorium tuż pod nim, delikatnie trącając, muskając i zamykając w dłoni delikatny i wrażliwy obszar. - … od tego czy traktujesz hodowanie dziecka zamiennego jako drażliwy temat czy nie. - uśmiechnęła się mimo słów.
- Moje życie rodzinne też nie było… idealne.- jęknął cicho mężczyzna drżąc pod jej pieszczotą i sam nie przerywając zabawy dłonią. Sięgając głębiej palcami zataczał małe kółeczka kciukiem pieszcząc obszar powyżej bramy rozkoszy kochanki.
- Miałeś rodzeń… stwo? - stęknęła cichutko gdy ciało reagowało na zmysłowy dotyk Idola. - Po.. poczekaj - powolutku i z jękiem odsunęła dłoń Billy’ego i odrzuciwszy przykrycie usiadła na nim okrakiem wystawiając ku niemu pośladki i nabrzmiewającą kobiecość. Sama zaś pochyliła się by ująć jego dumnie prężącą się męskość w usta… i rozpoczęła powolną, leniwą pieszczotę. Usta i język błądziły po orężu kochanka zaś dłonie kontynuowały wycieczkę po nowopoznawanym terytorium poniżej.
- Odwracasszsz uwwwag…- nie dokończył. Zamiast tego chwycił za pośladki dziewczyny rozchylając je lekko przesunął językiem pomiędzy nimi schodząc w dół, do łona gdzie zaczął muskać jej kobiecość językiem powolnymi ruchami.- I tak.. i nie… byłem… jednym z zaprojektowa...nej partii. Poza tym.. jedy… nak.
- Mmmhmm -
wymruczała nie wypuszczając jednak swego przysmaku z ust, za to poruszyła lekko biodrami przyciskając je nieco mocniej do twarzy Billy’ego.
Nagły wybuch namiętności zamieniał się dzisiejszego …. wczesnego poranka w obsesję. Ani on ani ona nie mogli oderwać od siebie rąk. Czy to samotność? Brak bliskości drugiego człowieka w deszczowym mieście? Kogo to obchodziło. Liczyło się tu i teraz.
Niełatwo się było zresztą oderwać od pokusy jaką była Kira, słodka i zagubiona tak jak on. Pieścił te rozkoszne zakątki jej ciała, sam czując jej wargi doprowadzające jego ciało do pełnej gotowości. Billy dawno nie miał kobiety… i nie wiedział nawet jak bardzo za tym tęsknił, dopóki znów nie poczuł ciepłego ciała. Bliższego mu niż każda korporacyjna prostytutka jakie mu podsuwano przez całe dotychczasowe życie.
Kira z zapałem kontynuowała pieszczotę pomrukami potwierdzając, że i sama nie jest nieczuła na dotyk mężczyzny. Jej usta wygrywały na jego męskości melodię ekstazy prowadząc go ku skrajowi powoli lecz nieustępliwie. Dotyk Billy’ego wydzierał z niej przytłumione krzyki przyjemności. Tym razem oboje rozkoszowali się leniwym tempem, ucząc się niuansów swych ciał… tym razem przekroczyli bramy upojenia wspólnie i szczupłe ciało Kiry opadło na Idola. Jej głowa na jego biodrze, zdrowa dłoń przesuwająca delikatnie paznokciami po skórze.
- Mmm jesteś wygodny… - mruknęła i przetoczyła się na łóżko.
- A ty rozkoszna…- mruknął Billy siadając i przyglądając się leżącej dziewczynie.- I można by spędzić dnie na zapoznawaniu się z twoją rozkoszną osóbką. Lecz czeka mnie długa trzydniowa robota.
Barmanka usiadła z westchnieniem:
- No dobrze… wszystko co dobre się kończy - mrugnęła do Idola i zsunęła się z łóżka biorąc słowa Billy’ego za znak do zwijania się. Ubrała kuse figi i taką spódniczkę. Odszukała kamizelkę i zapięła zapięcia swych wysokich butów. - To powodzenia w robocie, Billy. Dzięki za dzisiaj. - puściła buziaka i ruszyła do drzwi.
- Pa i uważaj w robocie… żebym cię przypadkiem nie przyłapał w jakimś pustym ciemnym korytarzu.- zażartował na koniec Billy wędrując spojrzeniem po kochance. Wręcz stworzoną go grzechu… najsłodszego z możliwych.
- Ciężko będzie mi się powstrzymać, skoro jest ich tutaj tyle… - uśmiechnęła się dziewczyna i… już jej nie było. Billy został sam. Tylko pościel obok była jeszcze rozgrzana i nosiła na sobie ślady ciała Kiry.
Billy jednak nie miał czasu na wspominki. Zebrał swoje ubrania i… cisnął je do kubła utylizacyjnego. Wziął nowe ubranie, swój sprzęt i walizeczkę z ważkami od Cathy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-02-2016 o 13:00.
abishai jest offline  
Stary 17-01-2016, 00:17   #7
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
”… i uważaj na siebie” - słowa Billy’ego utonęły jednak w nagłym powiadomieniu powtarzanym non stop. Drzwi do pomieszczenia sąsiadującego z gabinetem Willa otworzyły się z sykiem, umożliwiając personelowi szybki dostęp. Lekarz już ruszał w ich stronę łapiąc po drodze maseczkę, gdy z kolejnych drzwi wybiegła pielęgniarka, spiesząca w ślady Willa. Zaś Billy zbierając się w stronę recepcji, zatrzymał się w pół kroku. Na łóżku bowiem podpięta do aparatury monitorującej leżała Vonda, szarpana obecnie konwulsjami.


Drzwi zaczęły zamykać się z cichym sykiem, gdy Will rozpoczął wydawanie poleceń pielęgniarce i dopadał pacjentki wykrzykując polecenia do AI.
Kolejne aczkolwiek mniej spektakularne zaskoczenie nadeszło, gdy Billy tylko wyjechał z garażu Willa. Popołudniu deszcz zdecydowanie się nasilił i nie ułatwiał Billy’emu podróży do motelu. Szybko zaczęło się ściemniać. Ulice były zakorkowane, piesi zachowywali się jakby nieco wody miało ich roztopić i uciekali w popłochu przed spadającymi kroplami nie bacząc na nic, więc kierowcy musieli mieć oczy na około głowy. Powietrze co i raz rozcinały klaksony i przekleństwa Yellowcabsów. Billy minął parę patroli, jednak „krawężnikowcy” z nPD nie zamierzali moknąć. Siedzili zatem na kawie, lub koczowali w licznych jadłodajniach obserwując obojętnym wzrokiem zapakowane ulice. Sama jazda w zacisznym wnętrzu karawanu nie była największym zmartwieniem najemnika. Gęsty deszcz oznaczał jednak, że Kim miał niewielkie szanse na przeprowadzenie takiego zwiadu na jaki liczył Idol. Niemniej, gdy Idol przejeżdżał wzdłuż Thousandth Street ujrzał w deszczu przycupniętą pod dachem nieczynnego baru drobną figurkę.


Wyglądało na to, że Kim jednak bardzo chciał zarobić więcej niż drobny chip na „zupę”.
Rozmowa z chłopcem jednak została gwałtownie przerwana przez powiadomienie migającego natrętnie logo. Ich umówiony sygnał, gdy Cathy miała coś pilnego do przekazania. Sam widok kociego pyszczka wywołał uśmiech na obliczu Idola. Uśmiech, który zniknął jak nożem uciął na kumplowski komentarz młodzika, pozującego na zatwardziałego wyjadacza ulic:
- Hehe, coo... twoja kobita dzwoni? Krótko cie czymie, co? – Kim puścił znaczące oko Idolowi i siorbnął nosem.
Gdy Billy wreszcie dotarł w okolice 24 posterunku nPD, prawie zapomniał, że wozi ze sobą ładunek. Przynajmniej komora nie sprawiała kłopotu. Cokolwiek w niej było, leżało bezpiecznie uśpione. Najemnik upewnił się, że wszystkie odczyty na panelu samochodowym pokazują „Status OK” nie zagłębiając się w dalsze szczegóły. Zleceniodawcy nie cenili go za nadmierną ciekawość, chociaż następne kroki najemnika mogłyby zaprzeczyć tej opinii tak pielęgnowanej przez niego samego. Miał zamiar zrobić włam do serwerów nPD. Z Kicią. A potem pokręcić się po mieście. Też z Kicią. Przez ciepłe wspomnienia minionych chwil spędzonych z dwoma dziewczynami, nagle przebiło się pytanie. Zaraz, która z nich jest właściwie Kicią?
I na co Lady J. jedynie samo nagranie skoro mogłaby zlecić odnalezienie kurierki?
 

Ostatnio edytowane przez corax : 17-01-2016 o 00:19.
corax jest offline  
Stary 26-01-2016, 18:28   #8
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy przyglądał się dziewczynie walczącej o życie z własnym słabnącym ciałem, wyraźnie zaskoczony. Nie spodziewał się jej tu, choć… może powinien? Lady J. i Will się przecież znali.
- Kto to?- spytał wprost lekarza.
Lekarz jednak nie odpowiadał na pytanie zajęty wydawaniem poleceń pielęgniarce i rozpoczynając resuscytację.
Vonda, lub to co można było uznać za nią, nadal wstrząsana była konwulsjami. Jej rytm serca spadał, aparatura piszczała alarmująco pomimo, podawanych przez AI dawek leków.
Billy na razie się nie wtrącał przyglądając działaniom lekarzy. Sam na medycynie się nie znał, ale jego zdaniem stan biedaczki wydawał się poważny.
W pewnym momencie aparatura zaczęła popiskiwać intensywniej, Will w pełni skoncentrowany rozkazał użycie defibrylatora. Pielęgniarka przygotowała przenośny plastikowy pojemnik z urządzeniem, lekarz szarpnięciem obnażył klatkę piersiową Vondy i przykleił niewielkie pady.
- Gotów. - i wcisnął przycisk aktywujący. Ciało kurierki wygięło się lekko i opadło. Na odczytach nic się nie zmieniło, nadal popiskiwały alarmująco.
- Jeszcze raz - stwierdził lekarz z napięciem obserwując panelik defibrylatora. Pielęgniarka z podobnym napięciem spoglądała na pacjentkę. Kolejne uderzenie elektryczności przeszyło ciało dziewczyny. Tym razem odczyty poszybowały w górę i stan alarmowy ucichł.
- Siostro, proszę tu uporządkować - przytłumiony głos Willa nosił znamiona napięcia. Lekarz poustawiał kolejne dawki na panelu i maszyneria zaczęła swój mechaniczny taniec, wbijając igły w żyły dziewczyny by podać leki natychmiast do krwiobiegu.
Pielęgniarka okryła Vondę cieniutkim kocem termicznym i zaczęła się krzątać wokół pacjentki. Will odwracając się zaś ku wyjściu zdjął maseczkę.
- Jeszcze jesteś? - zdziwił się widząc Billy’ego.
- Tak… w sumie. Wiesz że biedaczka jest obecnie w centrum zainteresowań wielu osób?- spytał Billy wskazując na kobietę leżącą pod kocem termicznym.
- Znasz ją? - lekarz spojrzał na Idola.
- Z widzenia… z nagrania. - odparł enigmatycznie Billy, dodając po chwili.- Wiem, że przedstawia się jako Vonda i wpakowała się w coś.
- Zdecydowanie - mruknął szorstko Will - jest w ciężkim stanie. To jedna z tych, których przywieźli rano. Oczywiście przywieźli bez dokumentów, bez niczego. - lekarz zrobił kwaśną minę.
- Vonda Masters… imię zapewne fałszywe. Kurierka, więc lepiej nie sprawdzaj jej odcisków palców oraz siatkówki w sieci, jeśli nie chcesz wizyty smutnych panów z uzi.- mruknął poufale Billy nachylając się ku Willowi.- Jak rokuje?
- Odcisków nie mam jak sprawdzić. Usunięte. A co do siatkówki - dzięki za tipa. Rozumiem, że nie masz na nią zlecenia?
- spytał bez większego zainteresowania, uzupełniając wpisy w logach.
- Nie na jej zabicie w każdym razie. Zresztą to bardziej kwestia marginalna dla mnie w tej chwili. I mam zaniki pamięci… jak dobrze wiesz. Po wyjściu stąd na razie nie będę pamiętał, że ją tu widziałem.- odparł z żartobliwym uśmieszkiem Idol.
- Rozumiem - Will spojrzał sponad okularów - Jeśli przetrzyma następne 24 godziny, mam Ci dać znać? - spytał nadal obojętnie.
- Bardziej jeśli nie przetrzyma… - stwierdził Billy wsuwając dłonie do kieszeni.- Trupowi nikt już zaszkodzić nie może.
- Ok, nie ma problemu. Nie zapomnij o swoich lekach
- Will wskazał palcem drogę do recepcji z krzywym uśmiechem.


Jazda karawanem była czymś ciekawym. Nie musiał się nigdzie spieszyć, nie musiał się też zbytnio martwić zazdrosnymi spojrzeniami. Jeżdżenie ze zwłokami, najczęściej w postaci skremowanego pyłu, nie było szczytem marzeń. A w tej chwili podjeżdżał do chłopaczka, który z pewnością nie spodziewał się, że Idol ma taką fuchę. Choć trzymał fason bezczelnego twardziela cały czas. Nie było to jednak tak urocze jak się chłopaczkowi wydawało. Ale z czegoś musiały wyrastać karki, myślące prawem pięści, prawda?
Idol nie skomentował też wypowiedzi Billyego, co krótkiego paska.
- Wsiadaj... co będziesz na deszczu wystawał.- zwrócił się do dzieciaka otwierając drzwi, a potem skontaktował się z Cathy.- Co u ciebie koteczku?
Przemoknięty Kim wskoczył na siedzenie:
- No, no… niezła bryka. Nie wiedziałem, że działasz w tym sektorze. - rozglądał się ciekawie po wozie - A to co? - wskazał na “bagaż” Idola. - Nie widziałem jeszcze truposzczaka w całości. Mogę zobaczyć? - ruszył się na siedzeniu w kierunku komory.
Jego gadanie stawało się nieco cichsze, gdy Idol nawiązał połączenie:
- Billy… - spytał kiciuś - jesteś …. no… masz możliwość pogadać? - awatarek spoglądał ciekawie. - Bo chyba coś mi się udało wyszperać. Tak... mi się zdaje. Na temat… ten pierwszy temat.
- Ruszysz palcem maluchu, a odstrzelę ci łeb na miejscu. I to nie jest żart.-
stwierdził poważnym tonem Billy.- Chcesz zarobić coś więcej niż kulkę w czerep, to siedź na miejscu, mordka w kubeł i niczego nie dotykaj. Poważne interesy wymagają spokoju, mały.
A potem zwrócił się do kici.- Jasne mów.
Kim lekko się nadął i założył nogę na nogę w dziecinny sposób wyrażając swe oburzenie. Zaś Cathy zastrzygła uszkami:
- Jesteś pewien? Mogę… no… poczekać…- koteczkowy ogonek zamerdał nerwowo.
- Ok... kiciu.- mruknął cicho Idol i ruszył wozem mówiąc.- Dokąd cię podwieźć mały i co zaobserwowałeś?
- Gdzieś w okolice 11-stki?
- Kim wzruszył ramionkami mając na myśli sektor 11 w nCatsaraju. - Nie wiem z czego ten motel się utrzymuje ale raczej nie z gości czy turystów - zaczął raportować chłopaczek nadal naburmuszonym tonem.- Wygląda to raczej na jakąś rozjezdnię. Dużo ludzi się kręci, mało zostaje. Czaisz?
- Orientujesz się czyją?
- zapytał Billy zamyślony najwyraźniej.
- Kręciło się kilku żółtków, ale było też kilku białasów. Więc ciężko określić, nie? W każdym bądź razie, to nie jest miejscówka co ją turysta wybierze na mapie. Z resztą o… - pokazał Idolowi swój holo z odczytem lokacji - tu jest informacja, że dopiero otwierają motel po remoncie za dwa tygodnie.
-Kręciło się paru żółtków, paru białasów… to mało Kim. Masz coś ciekawego, jakieś konkrety?-
spytał Billy udając dezaprobatę i rzucił przynętę.- Za ciekawe kąski zapłacę sporo… za rzeczy, które wiem… co łaska. W końcu nie wysyłałbym cię pod hotel bez powodu, prawda?
- Ej, zgredzie. Wysłałeś mnie bez żadnych danych co konkretnie cię interesi a teraz marudzisz. -
Kim zrobił skwaszoną minkę. Pogrzebał chwilę przy holo. - A ujęcia ci się przydadzą? - spojrzał na Idola oczekująco.
- Liczyłem na twój spryt i inteligencję. Ujęcia się przydadzą.- uśmiechnął się Billy zgadzając się z dzieciakiem.- I na bystre oko też. Rzuciło ci się coś nietypowego na nie, podczas pilnowania hoteliku?
- Tuż przed tym jak podjechałeś, no. -
Kim pokiwał z zacięciem głową - A za ile ci się przydadzą? - zaczął się targować.
- Czterysta…- Billy zamierzał dać za nie deczko więcej, ale wiedział że Kim będzie się targował. Lubił wszak udawać sprytniejszego niż był.
- Sześćset… - mruknął Kim. - … i kontakt do Kici albo do jej koleżanki. - młody przeciągał strunę i doskonale o tym wiedział. Może lubił ryzyko?
- Czterysta pięćdziesiąt. Wystarczy na te dupy które ci koledzy mogą załatwić, zresztą i tak pewnie nie wiesz do czego służą.- stwierdził obojętnym tonem Bill ignorując bezczelny charakterek Kima. Cóż… dzieciak ulicy żyje tak jak się nauczył.
- Pięćset pięćdziesiąt. I wiem. - mruknął Kim już nieco ciszej. Widać komentarz Idola lekko mu dopiekł.
- Niech ci będzie… wiesz. Hurra… tak czy siak nie wiem na co wydasz te pięćset i nie obchodzi mnie. Jeśli zapłata ci pasi, to dołóż do fotek jeszcze kontakt do siebie. A nuż się odezwę… kiedyś.- stwierdził sceptycznie Billy.
Kim rzucił spojrzenie na Idola:
- Coś nie w humorze dzisiaj? - zaczął przygotowywać miniczip pamięci wstukując coś na niego przy okazji.
- Zawsze nie w humorze. Profesjonalista w pracy nie może mieć chwil rozprężenia. -mruknął z kwaśnym uśmiechem Billy odbierając przekaz i podając mały kredytchip z sumą przez niego żądaną. - Więc ta Cathy to moja współpracowniczka przede wszystkim. Bo nie dzwoni się do panienek podczas roboty i nie rozprasza.
- A poza tym? -
spytał Kim wymieniając się z rączki do rączki z Billym.
- Koks, synthohol i panienki od rana do nocy. A potem ląduję martwy z rynsztoku z przestrzeloną głową. - odparł ironicznie Billy i zacisnął mechaniczną pięść.- Zabawa kończy się właśnie tak dla większości typków, którzy wiecznie imprezują… w końcu przychodzi jakiś solos i wyrównuje rachunki. Chcesz do czegoś dojść, zacznij od samodyscypliny i wyznaczonych jasno celów.
Kim siedział cicho przez chwilę jakby kontemplując przemowę Idola. Stukał czubkiem buta w podłogę pojazdu i wyglądał mało komfortowo. W końcu rozejrzał się po okolicy i wyjrzał przez okno:
- Typowa gadka uprzywilejowanych korpsów. - powiedział w końcu w szybę. - Ta część o dochodzeniu do czegoś. Człowieku, ogarnij się. Do czego ja mam dojść? - spytał gorzko. - Tu będzie dobrze. Dzięki za podwózkę.
- No.. do garniturka nie dojdziesz, ale jak się rozejrzysz i pokombinujesz… może i nie dojdziesz do grobu przed osiemnastką.-
odparł Billy wzruszając ramionami.- Moje życie to też nie imprezka młody.
- No… pozdrów Kicie -
mruknął Kim sięgając do drzwi. - Na ra, zgredzie. - rzucił na do widzenia wysiadając w deszcz.
A Billy ruszył dalej włączając kontakt.- Co jest Kiciu?
- Już?… Sam? -
awatarek zwiniętego w kłębek kota, uniósł łebek - Wszystko w porządku? Próbowałam Cię wywoływać... no… - kotek zaczął niepewnie i szybko zmienił temat - w każdym bądź razie… wygląda mi na to, że to dość gruba osoba ta cała Vonda, wiesz? - awatarek wyszczerzył ostre ząbki na kształt uśmiechu. - Znaczy, czemu inaczej szukali by jej prawie wszyscy? W sieci zaczął się nagle bardzo dyskretny ruch za dwójką osób. Niby nic wielkiego ale … wiesz.. no… jak ucho przyłożysz … no wiesz… - zapętliła się kicia.

Przez chwilkę nie mówiła nic przyglądając się swoim łapkom.
- Dogrzebałam się do nagrań motelowych … swoją drogą dziwna ta miejscówka wiesz… nie dość, że całkiem niezłe standardowe zabezpieczenia to jeszcze … no… mają czarny lód. Nie próbowałam nic jeszcze… ale … no bo nie wiem czy chcesz czy nie… ale stawiam 10:1, że te nagrania na policji będą guzik warte. - dodała Kicia zmartwionym głosikiem. - Co robić dalej, Billy?
- Jakie ryzyko? Na ile je oceniasz?-
spytał Billy jadąc przez miasto.- Motel to kanał przerzutowy dla podejrzanych typków, więc nie ma co się dziwić tym zabezpieczeniom. Więc… kotku, to twoja decyzja. Czarny Lód to nie przelewki, ale wiem że świetna z ciebie hakerka. Jeśli uważasz, że dasz radę?
Koteczek machnął ogonkiem … raz i drugi, zamiatając wirtualną podłogę.
- No mogę spróbować się tam dobrać. Chodzi mi głównie o to, że nie jestem pewna jakie mogą mieć powiązania z tą Twoją Vondą. Na razie wstrzeliłam się w ich monitoring. Mają go sporo. Ruch prawie jak na 11th Avenue. I każdy z przyjeżdżających bierze pokój na krótko. Mogłoby się to zgadzać z tym co mówisz. No i na przykład pojawił się tam niedawno Hiroyuki Hatake - stwierdziła Cathy jakby mówiła oczywistą oczywistość.
Koteczek zaczął pląsać i zamieniać się powoli w mozaikowy, niezbyt ostry obraz


by w końcu po chwili przed Billym widniał wyraźny obraz mężczyzny

[MEDIA]http://1.fwcdn.pl/ph/31/44/683144/476400.1.jpg[/MEDIA]

- Jakoś to mnie nie dziwi. Yakuza?- zapytał Billy bardziej dla potwierdzenia swoich podejrzeń, niż z innych powodów. To imię i twarz nic mu wszak nie mówiły.
Cathy powróciła do swojej standardowej formy i zastrzygła uszkami.
- Nieeee…. wolny strzelec, podobnie jak ty. Ostatnio pracował dla Flying D. - urwała. - Ale zazwyczaj przyjmuje same grube zlecenia. Widzę, że obecnie jest zakontraktowany na zlecenie, ale status ustawiony ma na prywatny. To ja się przygotuję do sprawdzenia co mają ciekawego. Dalej chcesz iść na posterunek? - koteczek położył uszka po sobie.
- Dobre pytanie… myślisz, że ni warto?- Billy też miał wątpliwości, ale czy to oznaczało że powinien zrezygnować. - Może lepiej użyć ważki na motelu? Jak sądzisz?
- Można… wiesz… zastanawia mnie jeszcze ten policjant. Myślisz, że … ma coś wspólnego z motelem jako takim? -
Kicia popatrzyła wprost w oczy Idola.
- Taki motel ma policyjną ochronę. Z pewnością glina siedzi u kogoś w kieszeni. Sprawdź go.- odparł cicho Billy uśmiechając się ciepło i wirtualnie drapiąc kicię za uchem w ramach nagrody.
- Dob… dobrze… - kicia się lekko zająknęła albo nie odsunęła. Zmrużyła lekko ślepka i nadstawiła pyszczek do drapania. - To…. kiedy chcesz… sprawdzać motel? - głos awatarka zmienił się na nieco niższy.
- W nocy… gdyby teraz znów tam się pojawił karawan, byłoby to podejrzane.- zamyślił się Billy przejeżdżając przez kolejne uliczki. - Teraz zdrzemnę się gdzieś na parkingu strzeżonym. A przed wieczorem wpadnę do was.
- T...ak? -
Kicia położyła uszka po sobie i uniosła niepewnie łapkę. - Dobrze… to… dogadamy szczegóły wtedy a ja … no… czekam.
- Paaa kiciu.- wymruczał i ruszył na strzeżony parking w starym dobrym stylu i za horrendalną cenę. Szkoda że był sam, ale przecież nie porwie Kiry z pracy. Zresztą wątpił by uznała figle w karawanie za coś intrygującego. Musiał jakoś wytrzymać sam. Miał już jednak z tym doświadczenie.
Parking zaś jak parking… duży, pełny i … nudny do cna. Jedynym pozytywem było uspokajające walenie deszczu o zadaszenia. Po kilkunastu dłuższych chwilach wsłuchiwania się w monotonne bicie wody i ciszę panującą wokół Billy miał wrażenie, że znajduje się sali treningowej i jednym z modułów treningowych. Co to był za scenariusz…aaa tak... odzyskanie zakładnika.
Wtedy deszcz też walił wielkimi kroplami o beton. Billy też siedział bez ruchu, stojąc na czujce. A potem z resztą chłopaków z A-J1…Billy poddał się fali wspomnień.

35 min… pobij to!
Wyzwanie. Wszystko opierało się na rywalizacji.
Najlepsza drużyna wykonała zadanie w 35 min z stratą czterech członków. A-J1 zamierzali okazać się lepsi.
- Freddie…melduj.- ciche polecenie wydane nerwowym głosem. Ich snajper powinien być już na miejscu i ze swej rusznicy zlikwidować czujki we wschodniej części parkingu.
-Trzy antipers.-boty usunięte. Macie drogę czystą do strefy 24-45 na tym poziomie. -usłyszał w odpowiedzi. On i jego troje towarzyszy broni.- Dalej… zauważyłem ruch. Próbuję namierzyć go elektronicznie, ale za dużo zakłóceń.
- Przenieś się na punkt obserwacyjny numer 3.
- oparł mu wtedy.
Spojrzał za siebie, na trzy ubrane w lekkie pancerze maskujące dwie sylwetki.
Dwa gesty wykonane jego dłonią i trzy kiwnięcia głową… trzy sylwetki rozmyły się. Także i on… ruszył od wozu do wozu oceniając jak długo maskowanie wytrzyma przy tym obciążeniu. Pięć - dziesięć minut?
Byli tu już od dziesięciu… Pięć minut wystarczy. Zabezpieczyć cel, zlikwidować ewentualne zagrożenie, uciec… z celem.
Trup… android ćwiczebny z ćwiczebną amunicją. Jeden z tych co ustrzelił Freddie.

Wybuch… krzyki… Komunikaty zalały jego hełm BC “nie żyje”, IJ “ranna… umierająca”.
- Freddie, Freddie…- krzyknął cicho.
- Cholerny blaszak.. uważaj, mamy ciężk…-łączność przerwana. FG “nie żyje”.
Pieprzyć rekord. Już ponieśli większe straty niż A-J5.
- Calvin … zabierz resztę. Zabezpiecz cel. Ja odciągnę zagrożenie.- zadecydował.
- Robi się.- odparł Daniels i ruszył ze swymi bezpośrednio w kierunku celu. A on sam wyświetlił na hełmie czujniki i pozycję Brendy Claymore.
Status “deceased”... nie miał to znaczenia. Nie żyła. Nie ma znaczenia.
Cholera…
Spokój. Zagrożenie pewnie ciągle tam jest. Coś ciężkiego. A-J5 tego nie mieli zapewne. Dowództwo dorzuciło małą atrakcję. Zawsze tak robili.
Zapomnieć o rekordzie. Wykonać zadanie. Zemścić się.
Wyłączył kamuflaż. Przekierował zasilanie do siłowników pancerza i dopalacza refleksu.
Odrzucił karabinek. sięgnął po składaną wyrzutnię pocisków przeciwpancernych. 6... tylko tyle ich miał. Sześć pocisków w pakiecie po trzy.
Brenda miała tyle samo, a zginęła. I jej team też.
Ruszył błyskawicznie przez parking przeskakując nad samochodami. Musiał przyciągnąć uwagę… Dać Danielsowi szansę.
Gdzie jesteś draniu?!
Huk broni… rakieta przeleciała koło niego. Wybuch! Nie żartowali!
Co prawda rakiety ćwiczebne nie miały takie siły rażenia co bojowe, a pancerz bojowy miał olbrzymią wytrzymałość, to jednak centralne oberwanie z takiej rakiety oznaczało tydzień w szpitalu na wyciągu.
- Tu jesteś draniu!- syknął widząc maszynę.


Przyczaiła się przy włączonym terminalu do sieci, dorwała do ich częstotliwości… monitorowała ją.
Teraz… zginie… Namierzył droida wojskowego i nacisnął spust. Szybko… zanim sześć rakiet wystrzelonych przez maszynę zmiecie go z...


Z okowów wspomnień wyrwało go ciche popiskiwanie z tyłu karawanu.
- Szlag… co znowu.- mruknął do siebie Billy i zsunął się do tyłu, by przyjrzeć stanowi zawartości jego wozu.
Dźwięki dochodzące z kapsuły brzmiały na w pełni zautomatyzowane… diody w panelu sterującym pobłyskiwały lekko. Panel jednak był zabudowany. Idol musiał pokombinować nieco by znaleźć niewielki wbudowany przycisk by w końcu móc zapoznać się z informacją na panelu. Na niewielkim ekranie wyświetlał się rząd komunikatów. Ostatni z nich domagał się jednak potwierdzenia:
“Aktualizacja zapisu danych - kontynuować? Tak - Nie”
Cholera… co to znaczyło? Miał tylko wozić tą lodową trumnę, a nie się nią bawić. Billy zaklął pod nosem i nacisnął “TAK”.
“Przetwarzanie danych - standby” pobłyskało na panelu przez parę sekund i w końcu zamieniło się początkowo puste pole a następnie w standardowy panel z datą i czasem. Zapanował spokój. Względny. Deszcz też jakby ustawał.
Łapiący drugi oddech Idol, uzyskał również informację o wiadomości.
Cathy raportowała:
“Nick C., 53l. na służbie od 32 lat. To samo stanowisko, ten sam wydział. Omijany w awansach z powodu licznych skarg obywateli za nadmierną agresję. Rozwiedziony. Dwójka dzieci, syn 22. i córka 20l. Oboje obecnie pracujący w pomniejszych korporacjach. Oboje zadłużeni, do odpracowania kredyt uczelniany, cyrografy z korpo na następne 10 lat. Była żona obecnie samotna, była nauczycielka, na emeryturze. Problemy zdrowotne. Stan konta Nicka: 1000 nUSD. Ostatnie większe przelewy na około 50 000 nUSD na konto syna. Kwota podzielona na mniejsze, poniżej 5000 nUSD. Zapewne by nie przyciągać uwagi kontrolerów.”
Komentarz Cathy: “Nudny jak flaki z olejem…raczej nie typ, który by był “opiekunem” ”.

Dopisek do raportu:
“Jedno co było ciekawe to fakt, że Nick był w ciągu ostatnich pięciu lat cztery razy w ...Polsce”.
- Ciekawe. A jakie problemy zdrowotne ma jego eks?- zapytał Billy zamyślony. - I możesz prześledzić, skąd pochodzą wpłaty na jego konto?
- Tak.. chwileczkę…
- Z tego co widzę Mona, jego eks ma problemy psychiatryczne. Zdiagnozowana schizofrenia. Mocne hmm.. mocne leczenie farmakologiczne i parę razy hospitalizowana była z tego powodu. Dlatego też na emeryturze już z resztą. Przez rok przebywała w zakładzie dla obłąkanych. Po ….
- Cathy chyba coś czytała na bieżąco - … rocznym pobycie wygląda na to, że wrzucili jej czipa i zblokowali problemy. Robiąc przy okazji z niej warzywkowego robota. Rozwód nastąpił po tym pobycie.
Sprawdzam teraz przelewy i transakcje… Sporo wpłat własnych, i przelewów między nim a dziećmi. Wpłaty od osób trzecich ale to drobnica. Wypłaty pracownicze. Jak bierze to dyskretnie i ostrożnie... Do tej Polski jeździł do… Poznania… czekaj jeszcze zobaczę co tam jest… hmmm…. miasto jak miasto… nic mi się w oczy nie rzuca.
- mruknęła Cathy na koniec.
- Ustalisz dokąd dokładnie tam jeździł? Gdzie się meldował? I jakie tam korporacje w tym Poznaniu rozdają karty?- zapytał Billy ostrożnie sprawdzając czy ładunek skończył już świrować.
- Dobrze… - zgodziła się Cathy. Ładunek był spokojny od dłuższego czasu. Zaś rozbudzony Billy mógł nieco odsapnąć.
- Hmmm… głównie medyczne -są dwie Audrel i Polfa, i IT - Mesanto, Google i MS. Tam są zlokalizowane przede wszystkim oddziały produkcyjne - tańsze koszty. A dokąd dokładnie jeździł w Polsce? Dolatywał do Poznania a potem wypożyczał auto. Przegrzebanie się przez logi sprzed kilku lat może troszkę zająć, Billy - stwierdziła Cathy ostrożnie.
- Tylko jak będzie ci się nudziło.- rzekł na pocieszenie Billy i dodał.- Wkrótce do was wpadnę.
Po drodze zaś mógł zawsze porwać Kirę z jej zmiany i podwieźć pod budynek w którym mieszkała. Skoro i tak miał wóz..
- Dzięki kiciu.- dodał na koniec.
- Zarzucę skrypcik - zaśmiała się hakerka.- samo się… wiesz… no to czekamy…
- Na razie kiciu.-
ruszył wozem w kierunku dobrze mu znajomego klubu. Nie mógł podjechać nim pod “Clockwork Rose” bo za dużą uwagę by ściągnąć, ale uruchomiwszy gogle wyszukał numer Kiry i spytał żartobliwie.- Kręci cię jazda karawanem?
- Słonko, z tobą kręci mnie wszystko ale… karawan? Nigdy się nie zastanawiałam nad tym. Myślałam, że wiesz.. standardowo kremacja i te sprawy. -
barmanka zaśmiała się lekko.- A czemu pytasz?
- Mogę cię podwieźć do domu jeśli już kończysz zmianę i masz ochotę. Niestety właśnie takim wozem dysponuję.-
wyjaśnił Billy.
- Skończyłam już. Będę za 10 minut gotowa. Gdzie mam być? - usłyszał w odpowiedzi.
- Nie podjadę do samego klubu, więc…- podał jej adres znajdujący się dwie uliczki dalej. Tam też właśnie się zatrzymywał.- Wóz rozpoznasz bez problemu.
- Dobrze, będę -
Kira nie mogła pohamować śmiechu rozłączając się.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-01-2016 o 10:05.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 18:55   #9
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Idol pokręcił parę razy i w końcu za kolejną nawrotką rozpoznał postać barmanki w przeźroczystym, zielonym płaszczyku przeciwdeszczowym, kończącym się tuż nad jej wysokimi butami. Stała i potupywała, rozglądając się na wszystkie strony. Na widok karawanu uśmiechnęła się szeroko i wskoczyła na miejsce pasażera. Nie patyczkując się wiele przyciągnęła Idola do pocałunku na powitanie.
- Nooooo… nie wiem jak mam się do ciebie teraz zwracać. - uśmiechnęła się ponownie gdy się odsunęła nieco szeleszcząc płaszczykiem. - Jak się nazywa kierowca karawanów?
- Karawaniarz… przyznaj się, nikt jeszcze nie rwał cię na taką przejażdżkę, co?-
odparł Billy zawadiacko.- Możemy pojeździć przez jakiś czas tam gdzie masz ochotę, a potem zawiozę cię do domu. Niestety, będę mógł tylko podziwiać jak znikasz za drzwiami. Jestem przyspawany do tego wozu, bardziej niż ty baru podczas roboty.
- Nikt -
pokiwała głową Kira z miną, która według niej miała oznaczać docenianie - Billy Karawaniarz. - błysnęła uśmiechem - brzmi prawie jak nazwisko rockmana.
-Pojedźmy na Broadway str i Washington street. Mają tam fajny bar, możesz wstąpić na chwilę czy tylko w aucie? W ogóle nic nie wyściubisz nosa? To może do kina chcesz podjechać? W nCatsaraju zrobili podobno retrokino. - wzruszyła ramionami lekko. - Nie wiem czy coś warte.
- Niestety nie mogę opuścić samochodu bez opieki.
- wskazał kciukiem za siebie.- Jestem odpowiedzialny za pakunek. Taka fucha.
Po czym ruszył tam gdzie zaproponowała.- Jakie jest to retrokino?
Kira rozejrzała się po aucie:
- Uu… spore to dzieciątko… Retrokino? - odwróciła się do Idola - Nie byłam tam jeszcze. Podobno można oglądać z auta właśnie. Nie wiem czy otwarte w deszcz. No chyba… - spojrzała przez ramię ponownie.- wiesz… tam jest trochę miejsca. - dorzuciła z leciutkim uśmieszkiem. - A ja się do domu tak bardzo nie spieszę.
- Ale masz na sobie płaszczyk… skoro go nie zdjęłaś to… myślałem…-
odparł łobuzerskim tonem Billy.- Jeśli masz jednak ochotę, to… moja droga… kto przy tobie nie miałby ochoty?
- Billy… -
Kira uśmiechnęła się - deszcz pada, to noszę płaszczyk. Mówiłeś tak poważnie o pracy i przywiązaniu do auta… - Kira rozpinała powolutku krótkie wdzianko - Poza tym… płaszczyk jest dość przeźroczysty… - gwałtownym ruchem otworzyła poły płaszczyka - tada! - i położyła dłoń na udzie mężczyzny. Powoli dłoń zaczęła wędrować w górę.
- Jak dobrym kierowcą jesteś?
- Dość dobrym… jak sądzę… i nie przejmuj się tak moimi żartami.-
mruknął Billy cmokając ucho dziewczyny. Uśmiechnął się łobuzersko.- Po prostu nie wypada mi się na ciebie rzucać, jak niewyżyty dzikus. Przynajmniej nie od razu.
- Dobra rada: czasem się rzuć
- przy tych słowach Kira rozpięła gwałtownie spodnie Idola - Na co czekasz? Ruszaj? - z krzywym uśmiechem i diabelskimi błyskami w oczach powoli pochyliła się nad kroczem Idola i zaczęła drażnić jego męskość przez materiał bielizny. - Niewyżyty, hm? - mruczała powoli sięgając paluszkami pod tkaninę.
- Ruszam ruszam…- mruknął Billy czując delikatne paluszki Kiry na wyjątkowo delikatnym obszarze jego ciała. Starał się skupić na drodze powoli oddychając i przywołując całe swe opanowanie. - I rzucę… możesz być pewna. Pierwsze co zrobię po tej robocie, to rzucę się na ciebie. Nawet majtek nie zdążysz zdjąć.
Palce Kiry w końcu przebiły się przez materiał i ujęły delikatnie jeszcze nie przebudzoną bestię. - Obiecujesz? - mruknęła barmanka, chuchając ciepłym powietrzem na broń Billy’ego i nie czekając na odpowiedź wprawiła w ruch swój języczek. Delikatne muśnięcia wraz drażniącym dotykiem jej dłoni zaczęły wywoływać przyjemne dreszczyki.
- Heeej… to miało cię… nastraszyć.- jęknął mężczyzna czując tą słodką torturę na swym drążku sterowniczym. Teraz to Kira nim kierowała z dużą wprawą i talentem. Niewątpliwie lubiła taką jazdę.
- Skarbie… przerrrrrażasz mnie - Kira na chwilkę przerwała pieszczoty by wymruczeć to stwierdzenie - a teraz wyluzuj się i skup na jeździe - dziewczyna mrugnęła do Billy’ego i powróciła do przerwanej czynności by z zapałem kontynuować wygrywanie najdzikszych fantazji.
Wdech wydech, wdech wydech… trudno mu było utrzymać spokój, gdy jego joystick był wykorzystywana tak efektywnie. Była świetną graczką i wystawiała go na trudny test wytrzymałości. Zresztą sama to czuła muskając ustami coraz wyraźniejszy dowód jego zainteresowania. I coraz to bliższy fajerwerków.
Języczek Kiry eksplorował radośnie i smakował skarb Idola. Sama dziewczyna wydawała od czas do czasu głośniejsze pomruki nie ustawiając w wysiłkach umilenia czasu swemu kochankowi. Czując zbliżający się kres wytrzymałości zacisnęła mocniej usta na czułym instrumencie najemnika i przyspieszyła nieznacznie. Jej ciepła i delikatna dłoń niemalże zapraszająco drażniła Idola. Prowadzenie w takich warunkach stawało się coraz trudniejsze. Na szczęście w okolicy nie było widać patroli nPD, które zwróciłyby uwagę na podejrzanie wolno poruszający się pojazd. Pojazd, który od czasu do czasu omijany był przez inne, ponaglające go dźwiękami klaksonów. Wszystko to przestało mieć znaczenie, gdy uwaga Billy’ego skoncentrowała się na obszarze zamkniętym między ciepłymi ustami Kiry a jej delikatnymi i smukłymi palcami.
Billy zacisnął zęby i oddał hołd talentowi dziewczyny wyraźną eksplozją i drżeniem całego ciała. Pogłaskał ją po głowie mrucząc. - Jesteś szalona. A ja… jestem ci coś w takim razie winny. Gdy dojedziemy… spełnię twój kaprys… w granicach rozsądku i możliwości.-
Zbliżali się bowiem do kolejnego parkingu, płatnego i tradycyjnego. Tam im nikt nie powinien przeszkadzać. Snobistyczne korpy raczej nie odwiedzały takich miejsc na dłużej niż zaparkowanie samochodu.

Sam parking był dość opuszczony. Za to zbierająca mgła nadawała mu dość mroczny wygląd . Kira w miedzy czasie poprawiła fryzurkę dmuchając w grzywkę. Nie zabrała jednak dłoni z uda Idola, jej palce wciąż lekko błądziły po delikatnym obszarze.
- Tak? - zamyśliła się barmanka - Co by to mogło być… Niestety są tu kamery więc kochanie się na masce karawanu raczej odpada. No chyba, że nie masz nic przeciwko podglądaczom. - uśmiechnęła się kusząco.
- Szczerze powiedziawszy…- zamyślił się Billy pocierając brodę. - Nie bardzo mam nic przeciwko filmikowi, choć radziłbym poszukać wygodniejszego wozu na figle niż nasz.
- Serio teraz chcesz szukać czegoś innego? -
spytała z kuszącym uśmiechem. - pan wygodnicki wychodzi z pana, proszę pana. - ponownie pochyliła się niebezpiecznie blisko podbrzusza Billy’ego dłońmi szukając dźwigni fotela. - Skoro maska nie, to środek wygląda na całkiem wygodny. Nie zrobisz sobie krzywdy - obiecała drażniąc się z Idolem i odsunęła fotel kierowcy.
- Cóż… następnym razem… jeśli ten wozik będzie mój… zrobimy to… przy ruchliwej ulicy.- mruknął Billy kusząc jej ekshibicjonistyczną stronę natury. I pozwalając działać tak miała na to ochotę. Sam zresztą miał ochotę na nią. Dużą.
- Trzymam … - zdrowa dłoń Kiry uwięziła męskość Idola w miękkiej łódeczce - … Za słowo - barmanka uśmiechając się szeroko pogładziła podbrzusze mężczyzny. Oblizała usta i zagryzła dolną wargę. Gwałtownymi ruchami zaczęła rozbierać Billy’ego.
- strrrasznie na mnie działasz, Billy - pochyliła się by drażnić ucho i szyję najemnika i próbując jednocześnie zedrzeć z siebie i z niego ubranie. - Wiesz? - jej głos nabrał nowych wydźwięków, pełen rosnącej ekscytacji.
- Widzę…- sam Billy również oddychał szybko, obserwując dziewczynę. Jego zdrowa dłoń przesunęła się po jej udzie, wsunęła na pośladek i przesunęła pod bieliznę, by chwycić z jej pupę i ściskać mocno delektując się sprężystością ciała kochanki.


- To dobrze… - wymruczała urywanym głosem odrzucając niedbale i niecierpliwie swój płaszczyk i ściągając kamizelkę. Przełożyła jedną smukłą nogę przez uda Idola i usadowiła się na jego kolanach. - Tak łatwiej - pozbywała się teraz koszuli Billy’ego wiążąc przy tej czynności jego usta namiętnym, mocnym pocałunkiem. Naparła swym ciałem na ciało najemnika niemalże wbijając go w siedzenie. - Mmm… to twoja… wina. - odsunęła się na chwilkę by napawać się widokiem umięśnionego ciała Idola. Dłoń lekko musnęła brzuch badając ciepłą, gładką skórę. Proteza lekko objęła szyję Billy’ego, gdy Kira uniosła swą twarz. W jej oczach widać było czyste pożądanie.
- Moja wina?- dłonie mężczyzny błądziły po pupie barmanki masując je i ugniatając. Przyciskając jej drobne ciałko do jego “drążka kierowniczego”, który w tej chwili był w pełni gotowy do użycia.- Więc twierdzisz, że w innym czasie i miejscu byłabyś moją niewolnicą w haremie? To kusząca wizja… całe dnie i noce spędzać z tobą na poduszkach.
Kira, słuchając wizji Idola, sięgnęła dłonią i poprowadziła jego dłoń z pośladków nieco niżej, ku jądrze swej kobiecości. Obecnie gorejącym, pulsującym i odbierającym jej silną wolę.
Przy ostatnich słowach kochanka, Kira cichutko jęknęła i ponownie zaczęła składać namiętne pocałunki na jego wargach.
- Kto … wie… - wydyszała cichutko - ... ale.. nie wypuszczałabym cię z mych objęć. - dorzuciła kąsając nasadę szyi najemnika.
- Ale chcę byś mnie puściła… położyła się plecami na mym ciele…- mruczał Billy czując pieszczotę jej ząbków na swym karku.- I pozwolił mi się tobą zająć, całkiem.
Prowokująco muskał odsłonięty skarb, do którego zaprowadziła jego palce, ale nie dość głęboko by odczuła w pełni jego pieszczotę. Wręcz drażnił się z jej apetytem.

Kira zadrżała i oparła czoło o ramię Idola ciężko oddychając i łapiąc kontakt z rzeczywistością. Jej policzki były zarumienione, a gdy popatrzyła na Billy’ego, w jej oczach widać było czystą żądzę. Odsunęła się by zmienić pozycję co wymagało nieco ekwilibrystycznych wysiłków. Brak cierpliwości i ekscytacja nie pomagały w tej chwili ale w końcu udało się. Barmanka usadowiła się plecami do Idola i pochyliła leciutko w stronę kierownicy ocierając się pośladkami o podbrzusze kochanka.
- Jeszcze to…. - mruknęła i rozpięła zapięcie spódniczki, odrzuciła kawałek materiału na siedzenie obok zostając w butach i samych figach. Opadła lekko na Idola. - Tak, mój … panie? - odwróciła głowę by leciutko całować linię szczęki Billy’ego.
- Naprawdę… nie powinnaś tak mówić. Jeszcze rzeczywiście zrobię z ciebie moją seks-niewolnicę.- pogroził jej żartobliwie Idol mechaniczną dłonią pochwycił jej raz jedną, a drugą drobną pierś by pieścić stanowczymi ruchami dłoni, wzbudzając podniecenie w ich twardych już końcówkach. Zdrowa dłoń,wsunęła się pod figi stanowczym ruchem palca drażniąc punkcik jej rozkoszy nad bramą jej kobiecości, podczas gdy jego męskość ocierała się już całkiem przypadkowo raz o jedno, raz o drugie jej zgrabne udo.
- Dla… ciebie - wyjęczała Kira prężąc się i wyciągając ramiona za głowę - … rozważyyyy…. rozważyłabym… tę … ooo … Billyy… pcję - oddychała szybko, pocierając policzkiem o policzek mężczyzny. Oczy miała zamknięte by w pełni rozkoszować się pieszczotami dłoni Idola. - Nawet … na … czass - syknęła wciągając ostro powietrze, gdy palce trąciły jej delikatne centrum w szczególny sposób - okre… określony.
Sama sięgnęła też dłonią by ująć nabrzmiałą męskość drażniącą jej uda.
- Kusisz… bardzo kusisz…- mruczał jej do ucha Billy sięgając palcami niżej i wreszcie docierając do gorącego i pulsującego jej emocjami jądra pożądanie. Powoli sięgał i głębiej i zaczął poruszać szybciej. Także i druga dłoń zaczęła ugniatać drobne piersi Kiry z namiętnością i gwałtownością.
- A jeśli… pojawiłaby się jeszcze jedna.. potrafiłabyś się mną podzielić.- zapytał żartobliwym tonem, kąsając płatek uszny Billy.- Powiedz mi.. czy jesteś zaborcza… w łóżku?
Powoli tracił kontrolę na słowami, czując zwinne palce Kiry bawiące się jego drążkiem sterowniczym.
- Nie… nie wiem - odpowiedziała barmanka wyginając swe smukłe ciało w łuk - nie… myś… - z ust wydarł się głośniejszy jęk gdy Idol sięgnął w głąb jej ciała. - Bywa..am… ale ty… ja… Billy… proszę… - namiętność przejęła kontrolę i ciało Kiry zaczęło poruszać się w odwiecznym rytmie… - potrzebu.. ję.. - dłoń dziewczyny prowadziła zamknięte w niej ostrze Idola ku jej gorącemu centrum.
- Jesteś pewna…- mruknął cicho Billy, który chciał dłużej rozpalać ciało Kiry, by odwdzięczyć się za jej pieszczoty. Ale ona wiła się tak gwałtownie.- Naprawdę już… teraz?
Dziewczyna otworzyła zaciśnięte do tej pory powieki i zamglonym pożądaniem spojrzeniem spojrzała na Idola:
- A ty… jak… wol… wolisz - głos się jej rwał a całe ciało było rozpalone, pokrywało się cieniutką warstewką potu. - paaaaaa...nie? - na twarzy odbijała się cała gama odczuć, przyjemność, pożądanie, poddanie się…
Drażniła jego mroczną stronę natury swą uległością, bo któż nie chciał by mieć tak uległej i rozkosznej kochanki, jak Kira?
-Jeszcze troszkę…- mruknął jej do ucha, po zlizywał pot z jej szyi i policzka, mocniej napierając palcami na gorący wulkan w jej figach… gwałtowniej i bez delikatności. Tak samo pieścił jej piersi. Trzymał Kirę w tej klatce żądz i niespełnionych pragnień przez chwilę, po czym wysunął palce i odchylił jej majteczki, by mogła spełnić swe pragnienia.
- Doo...rze - wymruczała oddychając jak po biegu. Drżała mocno a szczyty jej piersi, napięte aż do bólu ocierały się o dłoń i ramię Billy’ego. Z okrzykiem ulgi i przejmującej rozkoszy w końcu dosiadła Idola, gwałtownie pochwyciwszy jego broń w kleszcze swego rozpalonego ciała. Bez kontroli szeptała imię kochanka poruszając się gwałtownie by przyspieszyć eksplozję rozkoszy. Jej biodra poruszały się w rozszalałym rytmie wyrywając z jej ust ciche sapnięcia i głośniejsze jęki. Odchyliła się nieco przytrzymując się kierownicy, nie zwróciła uwagi na to, że przy okazji nacisnęła klakson kilka razy. W zapamiętaniu prowadziła siebie i uwięzionego Idola ku skraju ekstazy.
Sam Billy też nie mógł panować nad swym ciałem poddawany pieszczotom wijącej się na nim dziko Kirze, która była bardziej wcieleniem sukkuba, niż człowiekiem w tej chwili.
Ekstaza, głośna i wybuchowa zbliżała się szybciej niż by pragnął, ale doznania jakie dostarczało mu rozpalone ciało Kiry, przekraczały jego wytrzymałość i samokontrolę. W końcu musiał oddać Kirze swój hołd, wprost do jej rozkosznego zakątka.
Sama Kira również nie wytrzymała długo i głośnym jękiem ogłosiła dotarcie do celu. Jednak jej ciało nie opadło na ciało kochanka, wciąż poruszało się zwalniając bardzo, bardzo powoli.
- Mam wrażenie… że akurat my nie potrzebujemy więcej dopalaczy chemicznych do łóżka…- rzekł Billy dysząc głośno i leniwym ruchem palców mechanicznej dłoni głaszcząc jej pierś, a prawą wciąż rozpalając ujeżdżającą go Kirę, poprzez okrężne ruchy palca wskazującego po punkciku nad ich miłosnym połączeniem.
- Dłużej wytrzymujemy na nich - uśmiechnęła się leniwie dziewczyna by zaraz po tym zacząć cicho pomrukiwać i posapywać czując muskania kochanka. - Ale i bez nich jest… odlotowo - przyciągnęła głową Billy’ego do pocałunku. - To … powiedz jeszcze raz… o tej drugiej? - Kira odchyliła się na powrót wypinając pupcię i prowokując Idola widokiem ich połączonych ciał.
- Na razie... nie ma tej drugiej…- zaśmiał się cicho Billy schodząc spojrzeniem w dół i poddając się temu kuszeniu.- To czysto hipotetyczna sytuacja, że byłoby nas troje w łóżku. I jedno pieszczone byłoby przez pozostałą dwójkę na zmianę. Kiedyś… często mi się coś takiego zdarzało.
Kiedyś był na szczycie i miał okazje na takie eksperymenty. Ale to… było kiedyś.
- Dobrze. -
powiedziała cicho Kira, zgadzając się. - Ale teraz … jesteśmy we dwójkę. I mam cię dla siebie - powiedziała zaborczo. - Póki co. - i dla podkreślenia słów jej gorący uścisk namiętności wzmocnił się.

Uśmiechnęła się spoglądając na Idola przez ramię. - I co ja z tobą teraz zrobię? - wymruczała zadziornie.
-Przed chwilą to ja o wszystkim zdecydowałem… więc… dla odmiany mogę być posłuszny… zresztą…- delikatnie pociągnął dłonią za figi dziewczyny. -Pewnie i tego będzie się trzeba pozbyć.
- Rozerwij je
- rozkazała prowokująco Kira, powoli unosząc się i uwalniając powoli Idola ze swej klatki rozkoszy.
Pochwycił je oboma dłońmi i szarpnął. Materiał rozdarł się z trzaskiem odsłaniając w pełni dwie rozkoszne półkule jej pośladków.
- Mmmmmm lubię twe zdecydowanie, Billy - barmanka pozbyła się szmatki jaką stały się jej majteczki. Powolutku przesunęła się na siedzenie kierowcy, klękając i wypinając dumnie pośladki.
- Może wykorzystasz te piękne, miękkie usta? - zakręciła lekko biodrami i przytuliła się biustem do okna by wystawić bezwstydnie swe wdzięki na widok i podziw mężczyzny. - I język… skoro są teraz wolne?
- Zgoda…
- wymruczał Billy i nachylił się ku pupie dziewczyny. Język muskał obszar między jej pośladkami, kusząc perwersyjnymi możliwościami zabawy. Dłonie ugniatały drapieżnie samą pupę, na której to Idol składał co chwilę ciepłe pocałunki. Nie śpieszył się z pieszczotami, delektował pokusami ciała Kiry niczym przednim winem.
Zaś ona… ona sama rozkoszowała się tą degustacją. Świadczyły o tym jej szepty i dociskanie i ocieranie się jej pulsująca z przyjemności jamką rozkoszy o Idola.
- Jazda… jazda karawaneeem nabiera noweg….o wymiaru… - wydyszała na zaparowaną szybę muskając szczyty piersi zdrową dłonią.
- Cieszy mnie.. to… - mruknął biorąc się za wodzeniem językiem pomiędzy jej pośladkami i delikatnymi uszczypnięciami jej sprężystej pupy, która aż kusiła ku temu.
- Mnie … też - w jej namiętnym szepcie słychać było uśmiech. Jej napięte ciało leciutko drżało gdy język Idola muskał i drażnił alternatywne opcje rozkoszy. Obróciła się leciutko i sięgnęła by protezą gładzić lekko głowę kochanka. - Billy… - mruknęła gdy pieszczoty ponownie zabłądziły w niezbadany dotąd obszar - … ja … nie wiem… nigdy… - westchnęła pod pocałunkami zostawianymi przez Idola.
- Co nigdy?- wymruczał Billy przewrotnie liżąc ów perwersyjny punkcik zakazanych rozkoszy.
- No… właśnie… - dziewczyna wciągnęła powietrze z przyjemności - toooo…. nigdy tak… się nie kochałam… - wydukała lekko zażenowana.
- No to kiedyś musi być pierwszy raz.- mruknął Billy wodząc językiem po pośladku Kiry. - Pytanie brzmi raczej… czy chcesz.
- Taa…
- Kira zaczęła z mieszanką ciekawości i lekkiego zdenerwowania - … aak. Z tobą .. jeśli ty lu..ubisz.. - dziewczyna zakręciła odruchowo biodrami leciutko rozszerzając uda.
Palce Billy’ego zanurzyły się między uda dziewczyny poruszając się w gniazdku rozkoszy i zbierając tą żądze, podczas gdy on wodził językiem w górę i w dół.- Nie to chcę usłyszeć… nie masz tego robić dla mnie… tylko dla siebie, jeśli chcesz.
- Chcę … chc….-
wyjęczała przeciągle, wyginając ciało mocno i prężąc się i ponownie zamykając palce Billy’ego w okowach namiętności - z… tobą… ale… chcęęęę sprrr...óbować… - dyszała wprost na szybę, dokładając się do mocnego zaparowania.
Toteż Billy zanurzył wpierw palec, potem drugi w ten alternatywny obiekt rozkoszy. Powoli poruszając palcami rozprowadzał żądzę własną i Kiry niczym lepki balsam i obserwował reakcję dziewczyny na swe działania. Chciał aby było to dla niej przyjemne. Nie miał ochoty figlować z męczennicą.
Z początku spięta, Kira stopniowo, powoli się uspokajała pod wprawnym dotykiem kochanka. Napięte przez umysł ciało powoli przejmowała namiętność i początkowe cichutkie syknięcia zamieniły się w zdziwione westchnienia, gdy pierwsze igiełki przyjemności dały o sobie znać.
- To … przyjemne - zdrowa dłoń Kiry powoli podszczypywała szczyty piersi, jednocześnie delikatnie ugniatając to jedną to drugą. Wkrótce cierpliwość Idola zaczęła przynosić rezultaty, gdy Kira poddała się nowym doznaniom z zadowoleniem.
-Takie ma być …- mruknął kąsając delikatnie jej pośladek.- Masz kuszącą pupę wiesz?
Nie przestając poruszać palcami, zmienił lekko pozycję, by powoli szykować podbój jej pupy, czymś zgoła odmiennym.
- Cieszę się - uśmiechnęła się krótko Kira, by zaraz zagryźć wargę z rozkoszy - że ci się podoba… włożyłam w nią ...tyle wysiłku … - dłonią sięgnęła by drażnić i pobudzać swą pulsującą kobiecość.
- Cała jesteś kusząca…- odparł cicho Billy i delikatnie naparł na ciało dziewczyny opierając dłonie na jej pośladkach i powoli zdobywając jej dziewiczy obszar pupy. Bez pośpiechu i bardzo… powoli.
Kira ponownie się spięła czując ten atak i cichutko pisnęła. Oddychała głęboko. Znowu doświadczenie Idola pomogło, gdy szturm okazał się w pełni kontrolowany by umożliwić ciału dziewczyny na adaptację do pulsującego intruza. Idol wyczuł moment, gdy ciało Kiry było gotowe na kolejną część podboju. Sama zaś barmanka nadal delikatnie drażniła swój skarb powolnymi muśnięciami palców.
- Już… dob..rze, Billy. - wyszeptała i oglądnęła się przez ramię na kochanka.
- To zaczniemy… powoli.- bo i po co miał się spieszyć, tak rozkosznie uwięziony w ciele barmanki. Ruchy jego bioder były leniwe, szturmy delikatne, oddech spokojny i równy. Spoglądał na jej spięte ciała i rozkoszował się jego widokiem.
Jego tymczasowa niewolnica na tę część wieczoru poddawała się uroczo jego ruchom, wyginając swe gibkie ciałko w serwowanej jej przyjemności.
- Lubisz … to? - powolutku prostując się i wpijając dłonie w tapicerkę dachu tuż nad oknem pasażera. Jej niewielkie piersi uniosły się wysoko.
- Co dokładnie?- mruknął Billy powoli sięgając zdrową dłonią w kierunku jej piersi i ściskając to co pochwycił palcami. Czuł jej drżenie ciała, czuł własne narastające pożądanie, kuszące do zwiększenia tempa.
- Billy - ofuknęła go Kira z krzywym uśmiechem - mam… mówić … pikantne rze...czy? Tego chcesz? - wymruczała podnosząc powolutku nieco wyżej górną część ciała - Chcesz bym opisssss...ywała? - barmanka próbowała się droczyć lecz namiętność nadawała pytaniom zupełnie innego wydźwięku.
- Byłoby… miło…- wydyszał mężczyzna nieco mocniej dociskając biodra do pośladków Kiry, by ta poczuła go mocniej i głębiej.- Ale… to złe… pyt.. tanie? Lubię ...wieele… nie zmuszaj się… do… przyp..odpobania mi się… chyba… czujesz… jak… mi się podobasz?
- Czuję
- jęknęła Kira i sięgnęła dłonią za siebie by objąć Billy’ego za szyję. - Nie chcę się przyyy.. bodo… bać, chcę pod… niecić ogieeeeeń, przystojniaku.
- Dobrze ci idzie…-
wymruczał jej do ucha, tuląc się do jej drżącego ciała i zwiększając tempo ruchów, przechodzących w stanowcze sztychy przeszywające jej ciało ze zgoła nietypowego obszaru jej ciała. - Pragnę cię coraz.. mocniej ...czujesz, to?
- Tak… głęb...oko… inaczej… jes….teśśśś tu pierwszy… nikt wcześniej nie kochał się ze mną tak. -
Kira jęczała i dyszała dukając sylaby poprzez mocniejsze uderzenia Idola. - Cie...szy cię to? - palce dziewczyny pociągnęły za włosy Billy’ego.
- Tak… a najbardziej że ci się podoba… ze mną…- mruknął Idol przyspieszając ruchy bioder i mocniej dociskając swe ciało do dziewczyny. Coraz trudniej mu było być delikatnym, gdy narastała w nim ekstaza, którą ona też wyczuwała wyraźnie.
- Jest dobrze… - Kira w końcu ponownie opadła prawie na czworaka, ponownie ułatwiając dostęp do podbijanego terenu. - Spró..buj mocniej… skarrrrbie. Nie jestem… z cukru… - sięgnęła dłonią za siebie i wbiła palce w pośladek Idola drapiąc go paznokciami.
- Zgoda.- szepnął Billy i natarł gwałtowniej tym razem zaciskając namiętnie dłonie na jej pośladkach i gwałtownie zdobywając jej ciało raz po raz wprawiając je drżenie. Znikła delikatność, została dzikość wzbierające w falę rozkoszy zalewającą oboje coraz mocniej.
Karawan wypełnił głośny krzyk Kiry. Po nim nastąpiły głośne sapnięcia i postękiwania, gdy ekstaza i podniecienie nowymi doświadczeniami szybko przerodziły się w odbierającą rozum rozkosz. Kira pierwsza osiągnęła szczyt drżąc mocno na całym ciele obwieściła tę radość całemu światu kolejnym głośnym i niekontrolowanym jękiem. Dysząc ciężko poddawała się kolejnym uderzeniom Idola. Sam Billy też nie mógł zbyt długo powstrzymywać rozkoszy i kilka sztychów później złagodził swą obecność oddaniem jej swej przyjemności.

Rozłączyli się powoli zaś Kira oparła się leniwie o Idola sięgając ustami jego warg.
- To było … fantastyczne, słonko - mruknęła - ciekawe co wyjdzie nam następnym razem. - rzuciła z uśmiechem nie przejmując się swą nagością.
-Cieszy mnie to… czyżbym już zaspokoił twój apetyt?- zapytał żartobliwie Billy głaszcząc ją po włosach, sam mając niewiele więcej na sobie.
- Absolutnie nie - stwierdziła oburzona szczypiąc boleśnie szczyt jego piersi za karę. Za to z uroczym łobuzerskim uśmiechem - tylko łapię drugi oddech kaczuchy. Spieszy Ci się gdzieś?
- Tak trochę… ale na jeszcze jeden raz powinno starczyć mi czasu. I potem odwiezienie cię do domu.-
mruknął Idol spoglądając na dziewczynę. -Rzeczywiście masz duży apetyt.
- To zabrzmiało jak przytyk
- ugryzła jego ramię po czym zaczęła lizać to samo miejsce powolnymi ruchami języczka - nie przypuszczałam, że będziesz narzekać - jej całe ciało drżało od powstrzymywanego śmiechu, zaś dłoń … wytyczała nowiutkie szlaki na ciele Idola.
- Nie narzekam… podziwiam… bo jest co podziwiać.- mruknął Billy, delikatnie acz stanowczo chwytając Kirę za włosy i przyciągając jej oblicze do swej twarzy. Pocałował ją mocno, władczo i stanowczo… delektując się słodyczą jej ust i drżeniem jej ciała, jakby rzeczywiście byłą je go niewolnicą w haremie.
- Tak … trzymaj - sapnęła łapiąc powietrze, gdy Idol w końcu uwolnił jej usta. - Wiesz co mi robisz, gdy jesteś tak władczy? - spytała nabrzmiałym od napięcia erotycznego szeptem.nie czekając na odpowiedź pochwyciła delikatnie zdrową dłoń mężczyzny i wsunęła między swe uda. Pełne żaru i obietnic. - To… - wtuliła się mocniej i drżącymi wargami zaczęła muskać usta najemnika. - I widzę… że cię to kręci… - spojrzała Billy’emu w oczy - prawda?
- Troszeczkę…-
mruknął wsuwając palce głębiej i bawiąc się jej ciałem w najbardziej intymnym zakątku cały czas patrząc w jej oczy.- Rozkosznie mieć nad tobą władzę Kiro, ale… czasami.. tylko. Trzeba znać umiar.
- Na przykład teraz…-
mruknęła - … powiem dość i każę ci obserwować co robię - delikatnie zmusiła dłoń Billy’ego do wycofania i na jego oczach zlizała z palców mężczyzny zmieszane dowody rozkoszy. - I każę ci zawieść mnie do domu. - dodała z chochlikowatym uśmiechem na twarzy.
- No dobrze... - wymruczał Billy przyglądając się jej twarzy i spojrzeniu cybernetycznych oczu.- Będę posłusznie spoglądał.
- Nie ruszaj się… -
poprosiła i rozpoczęła dłońmi taniec po swym ciele. Ułożyła się też wygodnie na siedzeniu pasażera i rozłożyła go do pozycji leżącej. Stopy oparła o maskę w kuszącej, wygiętej pozycji. Z wypiekami na twarzy wpatrywała się wyzywająco w twarz Billy’ego gdy jej dłonie pieściły jej ciało w podobny sposób jaki jeszcze niedawno on sam to robił. Kira rozkoszowała się wyrazem ciała Idola w reakcji na jej popis wirtuozerii i wyginające się ciało.
A Billy nie mógł oderwać od niej spojrzenia, pożerał wzrokiem każdy jej ruch, każde naprężenie się mięśni. Pragnął jej, co ona widziała dobrze pieszcząc się prowokacyjnie dla niego.
Doskonale widziała reakcję kochanka na pokaz. To tylko wyolbrzymiło jej doznania i wpatrując się wciąż w oczy Idola doszła do szczytu przyjemności z tłumionym, przeciągłym jękiem.
- Możesz… ruszać… - wydyszała zamykając powiek i powoli odzyskując równowagę.
- Ty mnie kieruj…- ruszył, ale nie odmówił obie przyjemności wodzenia zdrową dłonią po jej nagim udzie, gdy opuszczali parking. Stracił na nim wiele czasu, choć właśnie na tym polegał jego plan. Być ciągle w ruchu i nieuchwytnym.-...tam gdzie mieszkasz.
- Stąd musisz pojechać cztery przecznice w prawo i skręcić tam. Następnie kierować się ku górze
- mruczała rozleniwiona. - Na światłach, skręcić w lewo w Michigan str. To niedaleko.
- Dobrze madame…-
mruknął Billy ruszając wyznaczoną przez nią trasą i pieszczotliwie muskając skórę jej ud i łona, unikając najbardziej wrażliwych na pieszczoty obszarów.- Mieszkasz sama?
- Obecnie tak -
pokiwała głową gładząc dłonią kark Idola. - A czemu pytasz?
- Na wypadek gdybym wpadł do ciebie i z miejsca rzucił się na ciebie jak dzikus. Ewentualna współlokatorka mogłaby się zszokować.-
rzekł półżartem półserio Idol, uśmiechając się drapieżnie.
- W takim razie, muszę usunąć ogłoszenia o poszukiwaniu współlokatorek. - zaśmiała się dziewczyna w odpowiedzi - Chcesz wpaść na kawę czy jednak jedziesz dalej?
- Muszę pilnować wozu i jakbym wpadł na kawę… zostałbym na śniadanie, prawda?-
spytał retorycznie Billy i westchnął.- A ogłoszenia nie usuwaj. Nie chcę ci robić kłopotów i mieszać w twoim życiu.
- Pewnie tak -
odparła Kira zgodnie z prawdą - I Billy… dam radę zająć się moim życiem. Nie martw się aż tak o mnie. - cmoknęła kochanka w policzek z czułym uśmiechem.
- Ktoś musi… choć trochę…- mruknął w odpowiedzi Idol, gdy powoli dojeżdżali na miejsce.
- Dobrze… to troszeczkę możesz - Kira wysiadła z samochodu opatulając się w płaszczyk. Obeszła auto i zastukała w szybę po stronie kierowcy robiąc gest opuszczanej szyby.
Odsunął szybę i wysunął głowę na zewnątrz zaciekawiony co chciała mu powiedzieć.
Kira nie miała za wiele do powiedzenia, zamiast tego wplotła palce we włosy Billy’ego i pocałowała go namiętnie.
- To na szczęście na pozostałą część nocy, skarbie. - uśmiechnęła się szeroko i furknęła do bramy. Przyłożyła dłoń do skanera i pomachawszy raz jeszcze wesoło Idolowi, zniknęła po drugiej stronie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 19:08   #10
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Uporządkowanie garderoby zajęło chwilę czasu Idolowi.
“-Powinienem zacząć się przyzwyczajać do temperamentu Kiry.”- pomyślał stojąc karawanem w bocznej uliczce i nawiązując połączenie z Cathy.- Kiciu, jesteś tam?
- Aha -
potwierdziła Cathy po paru minutach - Co tam, Billy?
- Kupić coś po drodze?-
zapytał wesoło.
- Nie no… przecież… wszystko jest? - zdziwiła się dziewczyna - Kupowałeś dopiero co. No... chyba, że ty masz na coś ochotę. - palnęła Cathy nie zdając sobie sprawy jak dwuznacznie to brzmi.
- Cóóż…- zaśmiał się Billy słysząc tą niedwuznaczność.- Może lepiej zadowolę się tym co już kupiłem. Będę za piętnaście do dwudziestu minut u was. Macie dla mnie łóżeczko?
- No… coś się … znajdzie, tak. Podjedź od tej strony co brama, dobrze?
- Jasne… a co u was się dzieje?
- zapytał Idol podjeżdżając coraz bliżej. - Nie było żadnych kłopotów mam nadzieję?
- Śpimy … -
mruknęła Cathy -... od czasu twojego wyjazdu. To dobrze. Tylko będziemy musieli być cicho. - uprzedziła Idola.
- Dobrze.. jestem u wejścia do zamku księżniczko.- mruknął cicho Billy.
Po chwili brama się otworzyła i cała procedura z wpuszczaniem Billy’ego sprawiła, że najemnik poczuł lekkie ukłucie deja vu.
Dakota ściągnęła maskę dopiero po upewnieniu się, że brama jest zabezpieczona.
- Cześć… - uśmiechnęła się chowając buzię przed Idolem - … chodźmy.
Ruszyła schodkami na pierwsze piętro do pracowni.
- Mam materac… możesz… przekimać się tutaj. Albo jeśli wolisz to u mnie w łóżku. Znaczy… - zająkła się lekko przestraszona - … spać ty u mnie w łóżku… a ja…. pójdę do… Cathy.. o to … chodziło… ja… no… nie, że sugeruję coś…
- Nie miałbym nic przeciwko takiej sugestii.-
rzekł Billy drocząc się z nią i pogłaskał ją po głowie.- Gdybyś była gotowa na takie kimanie we dwoje, ale nie chcę ci robić więcej kłopotu.
Gładząc rozgorączkowaną Dakotę, Billy zauważył coś nowego. Dziewczyna miała zrobiony lekki makijaż, podkreślone mocniej oczy i umalowane tuszem rzęsy. Usta pociągnięte różowym błyszczykiem.
- Ok… - hakerka pokiwała głową, unikając jednak wzroku Idola. - To… przygotuję ci spanie. - ruszyła by ogarnąć “legowisko”: przeciągnęła materac. Wielki, średnio poręczny. Ułożyła go w kąciku, w którym popiskiwanie serwerów czy mruganie holo nie sprawiało problemów.
- Zaraz przyniosę pościel.
- Ładnie ci w nim… w makijażu. Do twarzy.
- rzekł Billy składając sprzęt swój obok materaca.
- Dzię...kuję - Dakota uśmiechnęła się szerzej ukazując kolejny raz delikatne dołeczki. Słowa Idola sprawiły jej widoczną przyjemność. Po chwili wróciła z naręczem poduszek, jasieczków i grubym, miękkim kocem.
- Łazienka jest na piętrze - tuż przy kuchni. Jeśli chcesz wziąć prysznic czy coś… tu jest ręcznik.
Idol przypomniawszy sobie co robił z Kirą i skinął głową i zaczął zdejmować górne partie ubrania.-Tak… prysznic to dobry pomysł, dzięki Dakota.
- To… dobranoc… -
dziewczyna zabujała się na piętach wpatrując się w rozbierającego się Idola i odwróciła dość szybko. Ruszyła na górę. Billy został sam w pracowni hakerki pełnej szumiącego cicho i popiskującego do czasu do czasu sprzętu.
Billy uśmiechnął się tylko ciepło i ruszył na górę by wziąć prysznic. Gdzieś w głowie budziła się myśl, że Dakota może coś kombinować, ale uznał że pozwoli dziewczynie toczącej walkę z własnymi hormonami i pragnieniami, na dowolne figle jakie planuje. Był jej to winien, za to całe droczenie się.
Ku rozczarowaniu Idola niestety Dakota nie zjawiła się na dole ani pod prysznicem przed jego zaśnięciem. Zmęczony wydarzeniami dnia najemnik zaczynał przysypiać.
Był tu bezpieczny… pewnie najbardziej w całym nCatseraju, więc pozwolił sobie na tą chwilę słabości. Jutro wszak musiał opuścić znów dziewczyny i to na dłużej, by nie narażać ich za bardzo.


Na skraju postrzegania jednak pojawiało się dziwne szuranie… czy też brzęczenie… Idol z początku składał je na karb całej zładowanej tu maszynerii. Jednak dźwięk nie był dość regularny i raz pochwycony, zaczynał być irytujący.
Billy z początku go ignorował, potem jednak ostrożnie otworzył oczy szukając jego źródła.
W całym pomieszczeniu pikało, popiskiwało mimo, że monitory były wyłączone. Tak samo jak hologram. Gdy Idol się podniósł, wyglądało, że dźwięk ucichł. Jednak tuż po chwili gdy najemnik się położył na powrót, dźwięk rozległ się na nowo.
Billy więc ułożył się do “snu” czuwając cicho i starając się dyskretnie wypatrzeć owo źródło dźwięku. Sytuacja była trochę niepokojąca dla najemnika. Wszak miał pilnować ważnego ładunku.
Dźwięk jednak był nieregularny i jedyne co udało się ustalić Idolowi, to że dobiegał z różnych miejsc. Wydawało się, że się przemieszcza.
- Nie kryj się. I tak cię widzę.- zablefował Billy spinając się do ataku. Na wszelki wypadek, sięgnął pod poduszkę pod którą ukrył broń.
Dźwięk ucichł… w pracowni poza tym dalej cicho popiskiwało i błyskało czasem słabe światełko diod.
Billy ostrożnie usiadł, jego gogle nasunęły się zmieniając co chwilę częstotliwości fal którymi przeczesywał pomieszczenie. Broń na razie dyskretnie ukrył pod kołdrą. Rozglądał się bacznie powoli wstając.
Pomieszczenie wyglądało na spokojne, wygląd zmieniał się w zależności od trybu użycia gogli, czasem spowijała je lekka poświata, czasem biła krwista łuna od szaf serwerowych i miejsc poboru mocy. Billy pozbawiony możliwości snu, skanował jednak pomieszczenie punkt po punkcie i w końcu dojrzał niewielki punkcik żarzący się na czerwono w trybie podczerwieni... tuż pod sufitem. Punkcik poruszał się wolno.
- Dakota… Cathy… koniec żartów.- nie wiedział która z nich za tym stała, ale przypuszczał że ów punkcik był ich mechanicznym wysłańcem.- Ujawnij się już.
- Nie złość się - dobiegł go głosik z głośnika wbudowanego najwyraźniej przy drzwiach - chciałam przetestować sprzęt. Nie mogłam Ci powiedzieć bo wtedy test byłby wypaczony.
- Wiesz, że w końcu mógłbym strzelić?-
zapytał Billy pokazując pistolet, który dotąd trzymał za plecami. - To mogłoby się skończyć kłopotem. No wejdź wejdź.. nie gniewam się.
Główka Dakoty wsunęła się przez drzwi. Dziewczyna wklikała coś na przenośnym panelu na przedramieniu i mały punkcik, który okazał się mini-robocikiem - a w zasadzie jego szkieletem - zsunął się szybko po ścianie. Hakerka sięgnęła po niego i odłożyła na duży, roboczy stół.
- Już nie przeszkadzam więcej. - wymruczała. - Dobranoc. - uśmiechnęła się lekko i ruszyła ku wyjściu.
- Co to był za test?- spytał Billy odkładając dłoń pod poduszkę.- I nie wychodź jeszcze. Rozbudziłaś mnie, to teraz za to musisz odpokutować.
- Wcale nie wyglądałeś jakbyś spał -
Dakota zachichotała cicho ale posłuchała i nie wyszła - Próbuję udoskonalać ważki, zrobić jeszcze mniejsze wersje. Ale zmniejszenie rozmiaru oznacza ostre ograniczenia na zasięgu i pojemności. Co mnie zdradziło?
-Dźwięki…-
Billy usiadł na materacu i klepnięciem dłoni wskazał jej miejsce obok siebie do zajęcia.- Szmery różniły się od tego miejsca. Były dysonansem.
- Ah… -
Dakota pokiwała głową, puknęła palcem w skroń i odruchowo ruszyła w kierunku materaca po czym się zatrzymała niepewnie - A wykryłeś …? Podczerwienią tak?
- Znaczy… samego robocika? Tak.-
uśmiechnął się i dodał unosząc w geście poddania ręce.- No siadaj. Będę grzeczny, nie ugryzę.. nie wspomnę też, że wyglądasz kusząco w tym makijażu.
- Mam pomysł jak ograniczyć możliwość wykrycia infraredem, może przetestuję na tobie kolejnym razem -
uśmiechnęła się siadając na materacu - to znaczy… no… jeśli… wiesz, będziesz tu nocować kiedyś. - dokończyła niezgrabnie. - Dźwięki też powinny być wtedy mocniej wytłumione, gdy w końcu założę mu ubranko. - zmieniła temat i usiadła po turecku. - Zawsze… śpisz… no zasypiasz tak… czujnie?
-Jestem w robocie… nie mam prawa pozwolić sobie na beztroskę. Zwłaszcza, gdy narażam jeszcze moje ulubione kwiatuszki na kłopoty.-
odparł Billy zaspokajając jej ciekawość i dodał. - No i mam koszmary, ale tym się nie przejmuj.
Dakota pochyliła się - Koszmary? - odpięła panel z przedramienia.
- Wspomnienia ostatniej akcji. Śmierć kumpli, zacinająca się broń. Wiesz… to okropne uczucie beznadziei, gdy nie możesz nic zrobić, nawet zginąć w walce.- stwierdził Billy z uśmiechem.
- Chcesz… - dziewczyna jakby sobie przypomniała gdzie jest i jak blisko siedzi i odsunęła się nieco - ...o tym porozmawiać? - spojrzała na Idola poważnie zaciskając dłonie na skrzyżowanych kostkach nóg.
- Skoro mnie obudziłaś?- odparł żartobliwie Billy wzruszył ramionami i uśmiechnął się.- I chcesz posłuchać?
- Jasne! -
Dakota pokiwała głową z zapałem - A… Aaaa może masz ochotę na piwo? - spytała nieśmiało.
- Z chęcią się napiję.- zgodził się z nią Billy.
- To chwila… - ucieszyła się i pognała do kuchni tupiąc z początku po schodach z entuzjazmem, potem hałas ucichł, gdy hakerka przypomniała sobie o śpiącej Cathy. Wróciła niedługo z dużym 2 l plastikowym baniakiem i dwoma średnimi słoikami. Podała jeden Idolowi: -Nie mam szklanek ale… to równie dobrze spełnia swą funkcję- wzruszyła ramionami udając nonszalancję. Łypała jednak ni to wyzywająco ni to wyczekująco oczkami na Billy’ego. Otworzyła baniak i rozlała płynu. Ciemne, gęste, lekko musujące...piwo domowej roboty.
- Na zdrowie- uniosła swój słoik do góry.
- Na zdrowie- odparł Billy stukając swym słoiczkiem, o słoiczek Dakoty i upił kilka łyków, by pochwalić trunek.- Dobre.
Dakota kiwnęła głową:
- Receptura Dave’a, męża Moiry. Teraz konkurujemy ze sobą w browarkach - uśmiechnęła się mocno ożywiona Dakota. - No…to… Opowiadaj- zachęciła mężczyznę oblizując lekko górną wargę
Nie kojarzył Dave’a, ani Moiry. Ale nie zamierzał o to wypytywać dziewczyny, za to upił trzeciego łyka.- Hmmm… Od czego by tu… wiesz, miałem drużynę z którą dorastałem. Trochę to byli kumple, raczej nie przyjaciele… Jak się uczy w trybie rywalizacji z każdym, to ciężko komuś ufać. Ale na polu walki to była drużyna.
Znów przerwał.- Wiesz co nieco o przebiegu mojej ostatniej akcji. Może nawet więcej niż ja… I trochę mnie to…
Zamilkł na moment nie bardzo wiedząc jak wytłumaczyć to co czuje myśląc o tamtym wydarzeniu.
Dziewczyna pilnie słuchała, wpatrzona intensywnie w Idola.
Pokiwała głową zachęcająco:
- Kopnęło? - spytała cichutko.
- Nie bardzo… Śmierć na polu walki jest zaszczytem. Tak mnie uczono. Ginęli już moi towarzysze, ale podczas ostatniej akcji… zostali wyłączeni. Bum i koniec. Broń się zablokowała i nawet nie dano nam zginąć honorowo. Wyrzucono nas na śmietnik w połowie akcji. - pstryknął palcami Billy.- Ot tak przestaliśmy być żołnierzami, a staliśmy się… śmieciami, których nikt nie potrzebuje. I którzy nikogo nie obchodzą. Nie dano nam umierać z honorem.
- Ale… ty jesteś potrzebny… my… ja… my cię.. potrzebujemy i nas obchodzisz
- Dakota mruknęła żarliwie łapiąc Idola za dłoń. Cofnąć ją chciała też szybko i starała się zrobić to łagodnie. Nie dał jej jednak tego uczynić zaciskając stanowczo swą dłoń na swojej. Zmieniając temat stwierdziła - A co do honorowej walki… nie słyszałam o tym wiesz.. no… w rzeczywistości. Uliczni samurajowie trąbią o tym, ale … ja nie wiem… czy coś takiego w ogóle istnieje? Jakie jest twoje zdanie? - znowu podniosła wzrok na najemnika.
- Nie wiem… i mało mnie to w tej chwili obchodzi. Niemniej tak nas uczono, więc wtedy, w tamtej chwili wierzyliśmy w honor i… nie czuję niepotrzebny.- uniósł pochwyconą dłoń Dakoty i cmoknął, a potem przedramię.- Miło być rycerzem dwóch księżniczek.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się. Wpatrywała się w Idola jak zaczarowana.
- Co… robisz? - spytała zaskoczona. Popatrzyła na swoją dłoń i miejsce, które Billy ucałował przed chwilą i na usta mężczyzny. Atmosfera nagle uległa zmianie. Czuć było napięcie budujące się w ciszy.
- Noo… dałem buziaka… bardzo szarmanckiego.- mruknął i znów cmoknął jej dłoń uśmiechając się łobuzersko.
- Ale… po co? - sondowała dalej - Przecież nie musisz… i za co? Znaczy… przecież tylko rozmawiamy… - i dodała cichutko, niemalże nabożnie - ...Billy…
- Bo lubię…-
mruknął Billy uśmiechając do dziewczyny.- Bo takie drobne czułości są miłe. A poza tym… nie wiem czy powinienem zanudzać nudnymi historiami o koszmarkach, które… sprowadzają się przemożnego uczucia… bezbronności wobec losu.
Znowu cmoknął skórę jej przedramienia.- No i lubię jak się rumienisz, do twarzy ci z zaróżowionymi policzkami.
Hakerka spuściła głowę. Jej włosy opadły na schowały zarumienioną buzię. Zamruczała coś pod nosem, kręcąc leciutko głową.
- Nie mam aż tak dobrego słuchu.- mruknął łobuzerskim tonem Billy dopijając piwo ze słoiczka i znów delikatnie i zdecydowanie bardziej zmysłowo niż szarmancko wodząc ustami po przedramieniu dziewczyny.
- Zastanawiam się…. co… no… sprawia.. to znaczy co ja… co można zrobić, żebyś ty też się zarumienił… - Dakota zadrżała leciutko przy nowej pieszczocie. Zamknęła piwo i wypiła piwo. - Bo … wiem, że zawstydzasz mnie celowo… wiesz? - usta dziewczyny były lekko wilgotne od wypitego trunku. Spojrzenie paliło twarz i całą półnagą sylwetkę mężczyzny intensywnością.
- Cóż…- druga dłoń ujęła podbródek Dakoty, Billy nachylił się i delikatnie pocałował jej usta, zlizując kropelki piwa.- Nie robię tego z przekory. Urocza z ciebie osóbka, wiesz?
Hakerka zamarła w bezruchu, prawie nie oddychała, gdy ich usta się zetknęły w delikatnym kontakcie. Nadstawiła jednak twarz, przymknęła oczy i mruknęła cichutko gdy Idol odsunął się nieco:
- Zró..ób tak jeszcze raz. - dłoń Dakoty zacisnęła się nieco mocniej na dłoni mężczyzny.
- Dobrze…- mruknął Idol, nachylił się i znów delikatnie i ostrożnie pocałował jej usta. Tym razem dłużej rozkoszując się ich miękkością.
Tym razem Dakota odpowiedziała na pocałunek. Leciutko poruszyła ustami, próbując i smakując ust Billy’ego z czułością i cichutkimi sapnięciami. Pochyliła się nieco do przodu by móc łatwiej sięgnąć i położyła dłoń na policzku Idola, przesuwając powoli palcami po skórze.
W końcu łapiąc oddech spytała:
- Czemu to takie… przyjemne? - na twarzy błądził jej lekki uśmiech, policzki były zarumienione a sama hakera oddychała znacznie szybciej.
- Zwierzęcy magnetyzm moja droga… coś co ciągnie ludzi do siebie w celach… co ci będę tłumaczył biologię.- zaśmiał się cicho Idol i pozwalając dziewczynie na wędrówki dłonią spytał cicho.- Co teraz? Jakie to badania… eksperymenty… cię kuszą?
- Jeszcze raz -
poprosiła nieśmiało przysuwając się bliżej Billy’ego, podświadomie redukując odległość między ich ciałami - a potem sobie pójdę, nie będę ci dłużej przeszkadzać - obiecała solennie proszącym głosikiem. - Dobrze?
- Nie…-
mruknął kładąc palce lewej dłoni na ustach Dakoty i przesuwając po nich czule protezą.- A potem znów… zrobimy na co będziesz miała ochotę. Nie musisz wcale się dopraszać o trochę się czułości. Masz słodziutkie usta, wiesz?
Objął delikatnie kark dziewczyny stanowczo przyciągając ją do siebie i znów całując powoli i czule i delikatnie, smakując każdą chwilę zetknięcia ich warg.
- No i… zamierzasz uciekać?- zapytał po pocałunku.
Dakota czuła się jakby uderzył w nią piorun. Czuła elektryczność buzującą w powietrzu i narastające napięcie.
- Żelki… - wyszeptała otwierając zamglone przyjemnością oczy - nie… nie chcę iść… ale chciałeś spać… a … - nie oparła się i sama tym razem musnęła wargi Idola dodając do pocałunku leciutkie muśnięcia koniuszkiem języka. Prawdziwa w swej naturze, sondowała i badała, ciekawa wrażeń i żądna pieszczot Billy’ego.
- Och… nie traktuj mnie jak jakiegoś męczennika.- mruknął Billy i nachylił się by językiem pieścić delikatnie szyję Dakoty.- Bynajmniej nie mam teraz ochoty… na sen. Zrobimy to co ty będziesz chciała robić, ok?
- Nie...eee traktuję jak męcz… -
Dakota lekko zachłysnęła się gdy usta i język Idola musnął delikatną skórę jej szyi. - Mogę… cię dotknąć? - spytała z pragnieniem w głosie.
- Gdzie chcesz…- wymruczał Billy, a potem przerwał pieszczotę jej szyi, by dziewczyna… miała wolną rękę co do badań.

Dakota odstawiła słoiczek, który do tej pory ściskała kurczowo w dłoni i wytarła dłonie o uda. Poruszyła palcami jakby przygotowywała się do operacji na bardzo delikatnym sprzęcie i zaczęła muskać skórę Idola. Najpierw badała zarys jego ust by przesunąć palce na szczękę i lekko trącić płatki uszu.
- Czuć inaczej … niż moja - mruknęła analizując wrażenia. Zagryzła dolną wargę i wciągając powietrze przesunęła dłonie na obojczyki i ramiona Billy’ego. Cały czas od czas do czasu rzucała spojrzenie na jego twarz, by sprawdzić reakcję. Niemniej jednak jej spojrzenie śledziło ruchy jej dłoni. Na buzi miała odmalowaną ciekawość, niepewność i pożądanie. Zupełnie nie miała pojęcia o tym fakcie, nieświadomie stanowiąc otwartą księgę dla Idola. - Mogę… mogę niżej? - spytała speszona.
- Gdzie chcesz…- przypomniał jej Idol przyglądając się z uśmiechem dziewczynie odkrywającej nowe obszary doznań, budzącej się na jego oczach młodej kobiecie. Posłusznie nie ruszał się oddychając powoli i pozwalając palcom Dakoty poznawać co tylko chciały. Było to wszak miłe uczucie.
Pokiwała głową i … zsunęła dłonie na tors Billy’ego. Badawcze paluszki muskały mięśnie i płaskie szczyty jego klatki piersiowej. Delikatnie musnęły górną część żeber jakby sprawdzając napięcie skóry i mięśni. Dziewczyna była zafascynowana odczuciami i reakcją ciała Idola.
- Nie… za mocno? - spytała zsuwając czubki palców na umięśniony brzuch najemnika by wrócić szybko do jego ramion … i ponownie eksplorować brzuch. Jej głos lekko drżał i dziewczyna poruszała się czując przypływ przyjemności. Zmieniła pozycję i uklękła przed Billym, zaglądając mu w oczy pytająco.
- Niby dlaczego miałoby być za mocno?- zapytał Idol i pogłaskał dziewczynę po włosach, odstawiając drugą ręką słoik.- Kontynuuj to, na co masz ochotę księżniczko.
- Nie chcę… ci zrobić krzywdy
- uśmiechnęła się nieśmiało i pochyliła się leciutko by musnąć ustami policzek Idola. - Nie … nie wiem… nie jestem pewna. - wymruczała i znacząc drogę leciutkimi pocałunkami dotarła do ust mężczyzny - Widziałam na filmie tak.. - skubnęła zębami badawczo wargę Billy’ego. - Nie boli? - odsunęła się szepcząc.
- Nie żartuj…- mruknął mężczyzna całując delikatnie usta Dakoty.- Jesteś za filigranowa, za delikatna by zrobić mi krzywdę lub zadać ból przypadkiem. Glana w krocze by zabolała, ale takie ukąszenie? To nie boli.-
Dziewczyna ośmieliła się nieco i zaczęła wodzić całymi dłońmi po ciele Billy’ego, podniosła się nieco na kolanach i przesunęła dłońmi również po plecach partnera. Nie odważyła się jednak dotrzeć dalej niż do linii pasa. Jej dłonie mimo młodego wieku były dość szorstkie - widać i czuć było, że używa ich intensywnie. W końcu po kilkunastu minutach eksploracji i lekkich pocałunków sama przesunęła usta na szyję Billy’ego i zaczęła muskać nimi okolicę ucha i bawić się jego płatkiem. Wdychała mocno zapach Idola i przysuwała się bliżej centymetr po centymetrze. Zaś Idol słyszał jej ciężki oddech i mruczenie, gdy eksploracja zdawała wymykać się jej spod kontroli.
Mężczyzna był cierpliwy… owszem zdawał sobie sprawę, że mógłby popchnąć Dakotę na plecy i posiąść przy minimalnym, jeśli w ogóle, oporze. Ale nie chodziło wszak o tą chwilę zabawy dla niego. Chciał dać dziewczynie okazję, do… nowych doświadczeń. Pozwalał jej posuwać się w niej tak daleko jak zachciała, bo przecież to mógłby być jej pierwszy raz. Billy nie chciał by Dakota poczuła się wykorzystana, więc stoicko pozwalał pieścić swe ciało, choć sam odczuwał wyraźne podniecenie.
- Billy… - szepnęła, pocałunkami pieszcząc ramię Idola. Zabrzmiało to czule i było przepełnione uczuciem - … masz.. taką gładką skórę… - Dakota właśnie lizała linię obojczyków. Rozpalone policzki i końcówki włosów muskające Idola nie ułatwiały sytuacji. Na domiar złego hakerka nagle delikatnie trąciła napięty prawy szczyt piersi Idola i lekko jak piórko otarła górną połową ciała o tors mężczyzny.
- Wcale nie… -zaśmiał się Idol starając jeszcze nad sobą panować. Wdech i wydech… głęboki i powolny. Samokontrola i medytacja... mimo że dziewczyna wcale mu tego nie ułatwiała, stara się zapanować nad swoimi narastającymi żądzami względem niej.
- Nie kłóć się - rzuciła otaczając jego szyję ramionami i wtulając się leciutko całym ciałem. Chwilkę się zastanawiała ale w końcu pozycja na kolanach nie była najwygodniejsza i Dakota oparła się całym ciężarem o Billy’ego. - Wiem, że jest - wyszeptała z ustami przy ustach Idola, wpatrując się w jego oczy. Cmoknęła go lekko i raz kolejny, nieco mocniej otaczając go ramionami i przyciskając swe ciało do ciała mężczyzny. Zaś Billy mógł poczuć, że jej koszulka skrywa zaskakująco pełne piersi, które teraz ocierały się blisko o jego tors.
- No… dobrze…- i medytacja poszła w diabły. Nie mógł się jej teraz opierać i drapieżnie chwycił dłonią za pupę Dakoty ściskając poprzez dość gruby materiał jej spodni. To… pomagało zachować nieco spokoju. Cmoknął czubek jej nosa dodając.- Co teraz… księżniczko? Jaki kaprys?
Dziewczynie nie udało się powstrzymać okrzyku. Jęknęła głośno z przyjemności i zaskoczenia.
- Przep… raszam… - schowała buzię w zagłębieniu szyi Idola - zasko...czyłeś mnie. - wciągnęła raptownie powietrze.
- Nie musisz przepraszać.- mruczał masując jej pośladek zdrową dłonią i przyciskając nieco mocniej drobne ciało Dakoty do siebie.- Za to winnaś powiedzieć co dalej… mamy się tak przytulać?
Było dość sensowne rozwiązanie, bo pozwalało mu zachować kontrolę nad sytuacją. A w głównej mierze nad sobą.

- Nie wiem co dalej… - Dakota nie potrafiła przestać całować i pieścić dłońmi wszystkich tych części ciała Billy’ego, których mogła dosięgnąć - … lubię… jak mnie przytulasz, Billy. - mruczała pomiędzy cmokami składanymi na jego uchu, szyi, twarzy i ustach. Jakoś zawsze kończyło się pocałunkami jego ust. I coraz bardziej odważnej eksploracji językiem.
- Więc może chcesz… bym ja cię podotykał… dla odmiany?- zasugerował pomiędzy pocałunkami Billy, mając ochotę na więcej niż tylko dotykanie Dakoty.
- Dobrze - zgodziła się spoglądając Idolowi w oczy. Odsunęła się i usiadła nieruchomo na przeciwko, podobnie jak siedział do tej pory Billy, ewidentnie naśladując jego zachowanie.
- Pozbądźmy się najpierw … niepotrzebnych barier.- to mówiąc Idol chwycił za rąbki jej koszulki z wyraźnym zamiarem podwinięcia ich i ściągnięcia z niej ubrania.
Dłonie Dakoty opadły na dłonie Idola i po chwili wahania pomogła mu w rozebraniu górnej części ubioru. Pod koszulką miała najzwyklejszy, czarny staniczek bez żadnych fikuśnych ozdób do jakich Idol nawykł w kontaktach z płatnymi towarzyszkami. Pełne piersi Dakoty tworzyły rozkoszne zagłębienie, wznosząc się i opadając szybko gdy oddech dziewczyny wyraźnie przyspieszył. Na lewym obojczyku miała niewielki tatuaż sowy.
- Dakoto moja droga, jesteś śliczną młodą damą.- mruknął Billy, nachylił się i musnął dekolt dziewczyny w pocałunku, potem kolejnymi znaczył jej piersi… delikatne i spokojne, dotarł ustami do obojczyka i musnął językiem ową sową.- Bardzo kuszącą młodą damą.
Dłonie dziewczyny zaciskały się na jej udach gdy Idol drażnił i rozpalał ją coraz bardziej subtelnymi pieszczotami.
- A ty jesteś… nieziemsko.. przystojny, Billy - wymruczała wypinając instynktownie biust i wyginając się w lekki łuk by ułatwić mu dotyk. - I … czuły… - spojrzała na Idola i pogładziła go po twarzy - Oj… teraz twoja kolej… - zachichotała nerwowo - gubię się trochę. Ale… najbardziej … to się denerwuję.
- Są przystojniejsi ode mnie z pewnością.- mruknął Idol całując czubek nosa dziewczyny.- Powiedz jednak teraz, gdzie chcesz bym cię cmoknął, dobrze?
Było coś uroczego w jej niewinności, co sprawiała że Billy nie miał ochoty poganiać dziewczyny swoimi pragnieniami, zwłaszcza… że już nie prowokowała go swym dotykiem.
- Tu - wskazała na dekolt - i tu - potem na szyję- i tu - palec wylądował na ustach. Siedziała grzecznie drżąc z oczekiwania i podniecenia. - I przytul… lubię… jak mnie przytulasz jak przed chwilą - zawstydziła się takiego komenderowania i dorzuciła - proszę…
- Zgoda.- mruknął Billy z ciepłym uśmiechem uznając jednocześnie, że dziś posunęli się wystarczająco daleko. Dakota chyba nie była jeszcze gotowa. Cmoknął pieszczotliwie miejsca które wskazywała, piersi, szyję… usta. Czule choć i muskając je lubieżnie czubkiem języka. Potem przytulił dziewczynę mocno do siebie uniemożliwiając sobie wszelkie podstępne zagrania… poza rozpięciem jej stanika, przed czym nie mógł się powstrzymać.
- Jak chcesz… możemy się… położyć i leżeć przytuleni aż zaśniemy.- zaproponował choć jego myśli dalekie były od snu.
Dakota wtulona w Billy’ego lekko się napięła czując rozpinany stanik i odsunęła się nieco:
- Ja… ja sama - mruknęła przytrzymując bieliznę na miejscu. Zsunęła najpierw jedno a potem drugie ramiączko i drżącymi rękami odsunęła staniczek uwalniając pełne i jędrne półkule z ciemnoróżowymi szczytami. Napiętymi rozkosznie i rzucającymi wyzwanie opanowaniu Idola. - Możemy … tak. - pokiwała głową.
- A chcesz?-
mruknął nachylając się ku w pełni odkrytym skarbom i muskając zaczepnie ich napięte punkciki delikatnie czubkiem języka.- Nie chcę ci nic narzucać.
Zanim Billy skończył droczyć się z dziewczyną, opadła ona na plecy z cichym jękiem wyginając się w łuk i ciągnąc Idola za sobą.
- Zró..ób tak jeszcze raz. - poprosiła nie otwierając oczu.
- Dobrze... - mruknął Billy i nachylił się nad dziewczyną pieszcząc językiem i ustami szczyty jej piersi, czasem zataczając wokół nich kółeczka, czasami schodząc ustami po jej biuście dookoła nich i rozkoszując się doznaniami.- Twoja skóra jest bardziej delikatna.
- Aha… -
wymruczała chyba nie do końca kontaktując - … Billy przytul… mnie - poprosiła drżąc i wijąc się na materacu. - Ja… chciałabym… być bliziutko… - wydyszała przez zaciśnięte z przyjemności zęby. Sama nie do końca wiedząc o co prosi, chciała być bliżej mężczyzny. Dużo bliżej.
Idol powoli nasunął się na jej ciało obejmując je lekko i dociskają do materaca, delikatnie całując jej szyję i bark mruknął.- Chyba lepiej jeśli ty będziesz na górze, jesteś leciutka… ja trochę ciężki.
- Tak jest dobrze… -
uśmiech na jej buzi potwierdzał słowa. Objęła Billy’ego ramionami i ułożyła wygodniej, kręcąc się pod nim. Zauroczona wpatrywała się w oczy mężczyzny - Wiesz, że … - urwała - … ja tego nie … planowałam… ja… - odgarnęła włosy z oczu i pogładziła Idola po twarzy - po prostu chcę, żebyś wiedział.
- Wiem księżniczko.
- Billy cmoknął czubek jej nosa.- Nie martw się tym.
Uśmiechnął się łobuzersko dodając.- Pomyśl raczej… co zaplanować teraz.
Nachylił się i pocałował jej usta, tym razem drapieżnie i zachłannie, pieszczotliwie wodząc językiem po jej wargach i zapraszając języczek dziewczyny do tańca.
Wydawało się, że ciało dziewczyny tylko czekało na sygnał, a gdy nadszedł bez wahania pozwoliła Billy’emu na ostrzejsze pieszczoty. Odpowiadała z razu niezbyt wprawnie ale entuzjastycznie, z chwili na chwilę nabierając śmiałości. Przyciągnęła Idola bliżej wpijając palce w jego plecy. Zmieniła nieco pozycję: zgięła jedną nogę w kolanie i poruszyła lekko biodrami, nieświadomie pobudzając wrażliwe obszary mężczyzny poniżej pasa. Jej piersi przycisnęły się do ciała najemnika. Dziewczyna poddawała się coraz mocniej pasji.
A i Billy’emu ciężko było nad sobą zapanować, na szczęście ubrania ograniczały możliwości jego działania. Pozwoliło to oderwać usta od warg dziewczyny i spytać cicho.- Co dalej księżniczko… czego pragniesz?
- Cie...bie -
wymruczała na oślep próbując sięgnąć ustami ust Idola. Jej dłonie błądziły coraz niżej i niżej pleców partnera - nikt ...mnie tak nie tulił do snu.-
Paluszki dotarły do linii bielizny Idola i… wędrowały dalej badając nowe tereny przez materiał ubrania by wrócić z powrotem do góry.
- Obawiam się, że sen nie jest moją intencją…- mruknął z cichym jękiem instynktownie napierając swoimi biodrami na jej.- Ale jeśli chcesz być cię tulił.
Pocałował ją znów namiętnie i zachłannie.
- Teraz… ja… na górze… - poprosiła Idola kładąc dłoń na jego biodrze.
- Zgodnie z życzeniem.- cmoknął ją w czubek nosa i zsunął się z niej kładąc się na plecach.
I zerkał na leżącą Dakotę, której krągłe piersi przyciągały wzrok i kusiły.
Dziewczyna przetoczyła się i powolutku usadowiła na udach Idola. Nie mogła oderwać wzroku od wypukłości odznaczającej się pod bielizną Billy’ego.
- Nie boli Cię to? - spytała ciekawie, spoglądając na Idola.
- Prawdę powiedziawszy jest trochę męczące…- zaśmiał się Idol przyglądając się własnej reakcji w gatkach.- Ale pewnie ty też odczuwasz… mrowienie… tam na dole.
- Mhm… -
potwierdziła Dakota wciąż skupiona na nowości. Wyciągając powoli dłoń musnęła wypukłość czubkami palców, przyglądając się reakcji mężczyzny badawczo.
Billy zacisnął zęby i zamknął oczy. Dłonie zacisnął na materacu… czując pieszczotę dziewczyny na swym przewrażliwionym już organie. Łatwo mogła go doprowadzić do dość… zabawnego, przynajmniej z jej punktu, wybuchu.
Dakota powolutku uniosła gumkę bielizny i … zaglądnęła jak mały ciekawski troll do środka. Jedyną reakcją był szybszy oddech, gdy przez dłuższą chwilę podziwiała oręż Idola.
- Hmmmm… - mruknęła opuszczając delikatnie bieliznę na miejsce. - Nie wyglądał… - pochyliła się nad Idolem. Ruch ten podkreślił jej wąziutka talię i pełną krzywiznę bioder, wprawił jej piersi w lekki ruch. - … na zmęczonego. - uśmiechnęła się pokazując dołeczki.
- Już się bałem, że powiesz iż widywałaś większe…- zaśmiał się cicho Billy dotykając delikatnie policzka dziewczyny.- Nie jest zmęczony… ale jest bardziej w stanie wrzenia.
- Chcesz, żebym poszła? -
spytała cichutko z minką wyrażającą wyrzuty sumienia. - Nie widywałam - pokręciła też głową zmieniając minę na poważną.
- Nie… dlaczego miałbym?- pogłaskał ją po policzku Billy, musnął kciukiem wargi, zsunął palce po szyi, dotknął piersi, docierając w końcu do jej szczytu, po którym krążył.- Ten mały namiocik jest dowodem jak bardzo zmysłową istotką jesteś. To ty go wywołałaś.
- Nie chcę, żebyś…. - Dakota wyprężyła biust pod dotykiem Idola - ...cierpiał. A to poma...maga? - położyła delikatnie dłoń na prężącym się oszczepie Idola. I zacisnęła nieco mocniej.
Nawet Billy miał swe granice wytrzymałości i pod dotykiem Dakoty, je przekroczył z głośnym jękiem w i dość kłopotliwy sposób. Ugniatając delikatnie pierś dziewczyny, dotarł na szczyt… ale niewątpliwie w sposób, jaki zdarza się w sypialni nadpobudliwym nastolatkom.

Choć… tak była w tym jakaś przyjemność, po której wybuchł śmiechem.- Eeeech… kiepski ze mnie nauczyciel.
Dziewczyna siedziała z rękoma przyciśniętymi do piersi i zszokowaną miną.
- Przepraszam…. - zeszła z kolan Idola i uklękła obok pochylając się by pocałować dłoń Idola a potem opadła na niego układając się jak Billy wcześniej na niej. Obsypała twarz i usta Idola pocałunkami mrucząc przeprosiny i obiecując poprawę.
- Za co?- Billy zakrył jej usta dłonią podczas kolejnego pocałunku, przerywając jej działania.- Nie masz za co przepraszać księżniczko. I nie musisz niczego obiecywać. No… już lepiej?
- Mhm - Dakota wtuliła się w mężczyznę po stronie jego protezy zupełnie nie przejmując się jej wyglądem. - Wiesz… czytałam taką książeczkę… - Dakota uniosła się nieco na ramieniu - … tam pokazywali … jak … no wiesz. - rzuciła okiem na krocze Billy’ego. - Ale nie pisali, że po dotknięciu no… wiesz… wy.. buchnie.
- Nie po jednym…-
zaśmiał się cicho Billu mocniej tuląc do siebie dziewczynę. - Ale po długim dotykaniu tak, a ty.. swoją urodą rozpaliłaś mnie już wcześniej, więc to było następstwo. No… i nie przejmuj się. Za chwilę pewnie znów bym mógł.
- Chcesz to pójdę po książeczkę i …
- zaczęła szybko i zaczerwieniła się znowu. - … poćwiczę, żeby następnym razem było ci lepiej.
- Na razie skupmy się na tym, aby tobie zrobiło się dobrze, co?-
wymruczał Billy cmokając dziewczynę w policzek.
- Mi jest dobrze - stwierdziła Dakota z uśmiechem nadstawiając buzię do całowania.
- Skoro jest ci dobrze…- mruknął Billy i zaczął za całować usta i szyję Dakoty, mocniej tuląc dziewczynę protezą.-... to rankiem na mnie poćwiczysz z książeczką.
Póki co zdrowa dłoń zacisnęła się na piersi Dakoty masując ją i ugniatając… i rozkoszując się doznaniami.
- Ooo….ook - wyszeptała dziewczyna, której nagle zabrakło tchu. - Billy … - jęknęła cichutko imię mężczyzny prężąc swe ciało i przytulając mocniej.
- Co?- mruknął cichutko mężczyzna nie przerywając drapieżnej pieszczoty dłonią jej biustu.
- To jest… takie… takie… - zająknęła się nie umiejąc opisać wrażeń - … nie wiedzi...ałam, że tak może być…
- Może być jeszcze przyjemniej, ale chyba masz dość wrażeń na dzisiaj.-
stwierdził Billy cmokając czoło dziewczyny i ograniczając swój dotyk do tulenia Dakoty. Przymknął oczy rozkoszując się ciepłem i miękkością jej ciała.
Oddech hakerki powolutku wracał do równowagi choć drżała w ramionach mężczyzny jeszcze dłuższa chwilę, gdy ciało odreagowywało napięcie i niezaspokojoną żądzę. Wtuliła się mocno w bok Billy’ego, włosy rozsypały się na ramieniu Idola.
- Dziwnie… - mruknęła po chwili - … myślałam… że po seksie z mężczyzną będę się czuć inaczej. - stwierdziła naiwnie.
- Księżniczko… to nie był seks. To była tylko gra wstępna. Do seksu… musiałabyś zdjąć spodnie i majtki.- zaśmiał się cicho Billy.
- Ale… - zaczęła i nie dokończyła - … głupek ze mnie. Masz rację. - schowała buzię pod ramieniem Idola. - Nie śmiej się… - jęknęła zawstydzona.
- Seks też będzie, ja ty będziesz na niego gotowa.- odparł z uśmiechem Billy, głaszcząc ją po włosach.
- Aha, to dobrze - uniosła buzię - A… Billy… pójdziesz ze mną na koncert?
- Nie w przeciągu następnych dwóch-trzech dni. Jestem uwiązany do karawany jak pies podwórzowy do budy.
- mruknął cicho Billy zamyślony.-Potem… czemu nie.
- To po zleceniu
- pokiwała głową Dakota z radosnym uśmiechem, bawiąc się palcami Idola i po kolei je całując. - Masz duże dłonie - powiedziała przykładając swoją rękę do dłoni mężczyzny.
- A ty śliczne piersi…- mruknął Billy, jednak nie dotykając jej ciała. Tak na wszelki wypadek.
- Ten stary zestaw? - zaśmiała się Dakota naśladując rozpuszczony ton kapryśnych panienek. Pokryła tym zakłopotanie komplementem.
- Uroczy… zestaw… bardzo pobudzający.- mruknął Billy rozkoszując się chwilą spokoju i milutką Dakotą w objęciach.
- Wiesz co… - odgarnęła włosy z twarzy i ponownie podniosła się - … mi się podobał ten dźwięk co wydałeś jak wiesz… - chochlikowy uśmiech ukazał słodkie dołeczki.
- Cóóóż… ty go wywołałaś… to było od początku do końca twoje dzieło.- mruknął Billy całując ją w czoło.- Powinniśmy się zdrzemnąć, jeśli chcesz rano poeksperymentować na mnie ze swoją książeczką.
- Noo, dobrze. - Dakota sięgnęła po koc i przykryła ich oboje - Dobranoc. - mruknęła odwracając się tyłem do Idola i wtulając leciutko w jego ramię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-01-2016 o 19:17.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172