Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-02-2011, 16:05   #51
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Golem rychło odnalazł niespieszny rytm marszu - niespieszny nie dla siebie, ale dla miękiszonów z tyłu, nie korzystających ze wspomaganych pancerzy. Że przy okazji gwarantowało to mniejsze zużycie energii przez Mućka - tym lepiej. Corodiańskie? corodyjskie? widoki niespecjalnie go wzruszały - jak dla niego tutejsza zieleń nieco za bardzo kojarzyła się z orkami których zaznał w nadmiarze na Garii, o czym naszyjnik z orczych kłów mu do tej pory przypominał. Na razie nie zapadali się - cieszyło to zwłaszcza w przypadku Mućka, bo mimo zamontowania na maszynie wyciągarki Kaus czuł że brodzenie przez bagno byłoby iście zabójcze. Najważniejsze jednak że ruszyli tyłki - o, to był prawdziwy, wielki plus. Nie żeby groził komuś, zwłaszcza Inkwizytorom ... co to to nie, to byłoby zbyt prymitywne. Zawsze mogli zostać ... i żywić się korą drzew, kłączami, może jakimś mięskiem gdyby przypełzło. Wolna wola, jak zawsze to powtarzał.

Z żalem ale beret pozostawił na razie w zasobniku. Kto wie co wariatowi - albo opętanemu - Revanowi strzeli do łba, ba, miejscowej faunie również i ten niewygodny garnek - hełm, znaczy się - może okazać się zbawienny. Zawsze intrygowało go dlaczego na pracach wszelkiego rodzaju imaginistów ukazujących bohaterskich Kosmicznych Marines co drugi, trzeci spośród nich zdawał się żywić gorącą pogardę do tak przydatnego elementu opancerzenia. Nawet biorąc poprawkę na propagandową przesadę było to nieroztropne. Z drugiej strony wywijanie przez Golema jego osobistym "orężem" na murze obronnym Embrienne w kierunku orków też do najmądrzejszych rzeczy nie należało...

Inkwizytorzy nie pchali się na czoło pochodu. I dobrze, przynajmniej nie polegną bohaterską śmiercią pilota przytrzaśniętego wrotami do hangaru - czy raczej wędrowca łamiącego nogę w dżungli. Nie zwracał szczególnie uwagi na porucznika, woląc zamiast tego przepatrywać teren. Nie był, brońcie Imperatorze, nieuprzejmy - o żonkę zagadnął od czasu do czasu, o dzieciaki, o zdrowie, na podatki ponarzekał i brak damskiego towarzystwa.
- He, he - rechotał i dźgał porucznika pod żebra pancernym łokciem, zupełne przeciwieństwo zdystansowanego Mistyka Maszyn z narady z ponętną Octavią - przydałyby się jakieś laski żeby pancerz wyczyściły, co nie?

I właśnie gdy miał zamiar opisać co też i w jaki sposób mogłyby czyścić, bagno za nimi eksplodowało...

- Wy dwaj, w nogi! - ryknął przez zewnętrzne głośniki do Inkwizytorów gdy się odwrócił, ujrzał co się stało i szok ustąpił. Włączył meltę, syczenie pompowanych do luf gazów zmieszało się z ciężkimi krokami gdy ruszył ku ... temu czemuś. Ku temu czemuś, bo w ciężkim pancerzu nie miał szans zwiać, co byłoby najrozsądniejsze. Skoro zaś nie mógł uciec, musiał to coś zabić - szybko i nie dając mu się dopaść. A od pewnego rzędu wielkości przeciwników grubość chroniącego cię pancerza przestaje mieć znaczenie. Ale nic na pałę - maszerował z szumem serwomotorów tak by pomiędzy nim a bestią było przynajmniej jedno grube drzewo, by spowolniło ją na tą sekundę gdy trzeba będzie odczekać na naładowanie się melty czy rzut granatem.



- Nogi, łeb, potem pysk! - wrzasnął "litanię" sam do siebie, uzbrajając kraka i nastawiając zapalnik na jedną sekundę, by cisnąć go potworowi prosto w paszczę gdyby wszystko inne zawiodło. Jeśli dobrze się trafi, granat przeciwpancerny czy karabin melta są w stanie zniszczyć Land Raidera. Problemem było to "jeśli"...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 21-02-2011 o 10:57. Powód: Błędy
Romulus jest offline  
Stary 21-02-2011, 15:38   #52
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wilk i Kruk szli przed siebie powolnym krokiem. Podeszli na skraj miejsca, które Ragnar ostrzelał. Spojrzał się na kompana i kiwnął lekko głową i ruszyli powoli.
- Tamten nasz kolega miał miecz lodowy, chwalił się nim. Pułkownika, który oddał życie za jego oddział podczas ewakuacji. Karabin gaussa, będzie strzelał nam zapewne w oczy, gdzie pancerze są najsłabsze, a jeżeli miał być tutaj z nami to pewnie trafi z odpowiedniej odległości. Weteran. Heretyk.

Po tych słowach dotarli na skraj miejsca, gdzie kończył się tak zwany ogień efektywny.
- Spotkałem kiedyś heretyków. Raz. W kanałach byli i chcieli przyzwać jakiegoś demona, echo boltera rozproszyło ich i dzięki Imperatorowi, nie udało im się.Nie wiem czy jest heretykiem czy pod wpływem wrogiego psionika, ale nasza inkwizytorka nie powiedziała nam wszystkiego. Tego jestem pewien- Zamarł na chwilę w bezruchu i zaczął się rozglądać. Po chwili ruszył i nadal rozglądając się kontynuował- Problem jest taki, że jak strzelę mu w nogi albo ręce to ich go pozbawię. Czy się to podoba czy nie, ta broń jest stworzona do niszczenia wielu rzeczy i obrywania kończyn. Musimy go zajść. Mamy na to około dwóch godzin, do tego czasu albo będziemy go nieść z powrotem albo iść sami do miejsca awaryjnego lądowania - szczególnie te ostatnie słowa wypowiedział dość sarkastycznie- Albo nie wiem. Polować na oszołoma. Teraz to pewnie on na nas...

Wtedy też zatrzymał się.
- Nie możemy iść w ten sposób. Jeżeli pójdziemy na wprost - zginiemy, jeżeli zaś pójdziemy obok miejsca to możemy go wziąć z zaskoczenia od flanki albo tyłu i być może uda nam się go wziąć żywcem, może to nie jest najlepszy plan ale... - Czekał na zdanie Marcusa
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 22-02-2011, 00:10   #53
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
- Kolega to zbyt dosadnie powiedziane. Heretyk nie może być kolegą z tym, że Reavn nie wybrał sobie mrocznych bogów dobrowolnie. Jest jeszcze dla niego szansa. - Stwierdził spokojnie, ruszając za Wilkiem w gęste bagna Corodii. Słysząc o żołnierskim mieczu oraz o doborowym karabinie gaussa wycelowanym w jego oczy uśmiechnął się ironicznie pod nosem. Tak, jego hełm poszybował gdzieś daleko w złomowisko, które jeszcze kilkanaście chwil temu nazywano transportowcem. Wątpił jednak, że ten fakt pozwoli mu dołączyć do grona patetycznych i heroicznych Space Marines. Dołączyć pozwoli na pewno... ale do zmarłych, jeśli plotki o umiejętnościach strzeleckich Revana okażą się prawdą.
- Dużo mówisz jak na Kosmicznego Wilka. - Rzucił po chwili, torując sobie drogę poprzez gęste bagienne zarośla. Cholera, przenosiły się z miejsca na miejsce czy jak?
- Inkwizytorzy mają to do siebie, że w wielu przypadkach nie mówią wszystkiego. Być może czasami to nawet lepiej... i wiem o co ci chodzi. Ja również walczyłem z czcicielami chaosu. Co do Revana. Najpierw spróbujmy. Jeśli jednak sięgnie po broń albo strzeli, nie wahaj się nacisnąć spustu. - Stwierdził obiektywnie, dając mu niejako przyzwolenie. W takim wypadku nie będzie chyba żadnych wątpliwości albo on, albo oni.

- Obejdziesz go od prawej flanki. Ja spróbuję porozmawiać... o ile nie zacznie najpierw strzelać, a dopiero potem pytać. - Takie było zdanie Marcusa na temat tego wszystkiego. Już mieli ruszać w dalszą drogę tropem nietypowego heretyka z załogi, kiedy to spokojną ciszę bagien przerwał rozdzierający ryk czegoś wielkiego. Wszystko co zamieszkiwało dotąd bagna postanowiło się wynieść z jak największym piskiem i rabanem, żeby tylko jak najdalej od sprawcy całego zamieszania. Marcus posłał tylko krótkie niepewne spojrzenie na Wilka, przesuwając palce na skroń.
- Poruczniku, jaka jest wasza sytuacja? - Zapytał szybko, zaciskając nerwowo palce na rękojeści pistoletu bolterowego. Wierzył, że kapłan maszyn i Imperator pozwoli im poradzić sobie z zagrożeniem, ale na Terrę! Z czym przyszło im tu walczyć?
- Powinni dać sobie radę, a my jesteśmy zbyt blisko celu żeby teraz zawracać. Idziemy dalej. Czujesz to? Zapach stali, krwi i chłodu... - Szepnął nieco ciszej biorąc głębszy wdech. Musieli być już blisko, a przynajmniej tak podpowiadały mu wyostrzone zmysły.
 
Araks3 jest offline  
Stary 24-02-2011, 13:34   #54
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Liśc. Falował na wietrze, stymulując pracę umysłu. Przeczesywanie wspomnień. Wiedział już co i jak, ska wiedział, kto go tego nauczył?
Tak... Ułamek sekundy poświęcił w milczeniu na obserwację liścia, gdy wróciły wspomnienia. Bolesne wspomnienia.

Chwilę potem jednak skoncentrował się już na aktualnych problemach. Wpatrywał się w Inkwizytora Haxtesa badawczym wzrokiem. To rozwiązywało pewną kwestię dotyczącą psioniki. Wykluczało to jednego wroga. Nie wykluczało drugiego. Spojrzał na przypięty do obojczyka, przytrzymawany zaczepem i bandażami komunikator, który w zasadzie przekazywał tylko słowa do jego uszu, ukryty w kapturze. Uważał za niewygodę korzystanie z niego, i jakkolwiek umiał obsługiwać tak proste urządzenie, doświadczenie nauczyło go, że jest bardzo kruche i wolał żeby nie musiał doń sięgać co chwila i dotykać aktywującej runy maszyny tego mechanizmu by rozmawiać.
Runy. Dobre sobie. W pewnym sensie podziwiał techkapłana za wiedzę i zdolności. I tak komunikował się umysłem.

- O co chodzi z tą burzą psioniczną, psykerze? - zapytał przez radio nie siląc się na zachowanie konwenansów. - Co ją wywołało? Byłem przekonany że katastrofa wydarzyła się z przyczyn naturalnych. Revanowi odbiło z powodu tej burzy? - zaskrzeczał wtedy w komunikatorze głos techkapłana.
Nie sądzę, aby burza była dziełem wyłącznie psioniki. Niewiele żyje istot zdolnych wywołać coś takiego. Mogło to by być dzieło grupy potężnych psioników xenos, ale nie odczułem jej w Osnowie. Sądzę, że burza mogła posłużyć do ukrycia obecności adwersarzy i zostaliśmy zestrzeleni... choć nie w sposób, który pozostawiłby oczywiste ślady. Kwestię Revana rozstrzygnę gdy odnajdziemy jego lub jego ciało. Powiem więcej gdy los objawi mi znaki.

Tyle przekazał do umysłu techkapłana. Było to oczywiście pełne niedopowiedzeń, nie poczuwał się jednak do udzielenia pełnej informacji. Poza tym musiał porozmawiać z Szarym Rycerzem.

To wszystko były jednak sekundy myśli i wspomnień, fragmenty skojarzeń. Równocześnie skierował swoje myśli do Inkwizytora Zuriela z duzą, dosadną mocą, zapewne przyprawiającą o niegroźny ale niekomfortowy psychiczny nacisk na umysł.
Podaj mi ręce. Bariera mentalna. Natychmiast.
Podejrzewał, że mózgoliść żerował na swojej ofierze dopóki był z nią połączony.
Podejrzewał, a już popełnił jeden błąd. Nie mógł sobie pozwolić na ryzyko. Wyciągał powoli rękę w stronę Inkwizytora gdy stało się.

Całą wypracowaną koncentracją Lindeo zignorował ryk i odgłos kruszenia pancerza. Nie odwrócił głowy. To się działo za nimi, u Rycerza, Techkapłan, Maszyna i szturmowiec zaś byli przed nimi. Ponieważ nie dostrzegał pokaźnego uzbrojenia u Zuriela, sam miał aż pistolet laserowy, dlatego spróbował chwycić mężczyznę za nadgarstek i pociągnąć, biegnąc niemiłosiernie wolno na ukos względem techkapłana i szturmowca (dość instynktownie, nigdy nie poznał meandrów taktyki walki w grupie strzeleckiej), byleby zejść im z linii ognia lub paść gdyby nie było innego wyjścia.
Wiele ryzykował. Jak od zawsze... jednak gdyby Haxtes stawiał jakikolwiek opór, nie zamierzał umierać razem z nim.
 
-2- jest offline  
Stary 25-02-2011, 23:27   #55
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Zuriel w ostatniej chwili postanowił trzymać język za zębami. Jedyne do czego mogła doprowadzić dawna dyskusja z Lindeo mogło doprowadzić do dalszych podziałów, a ważniejsze było powodzenie misji niż dochodzenie który z nich miał rację.

Ostrożnie szedł przed siebie starając się nie schodzić ze ścieżki wytyczonej przez maszynę. Cała ta zieleń do o koła napawała go obrzydzeniem i jak tylko mógł starał się od niej odseparować. Co chwila sprawdzał czy maska przeciwgazowa dokładnie przylega do twarzy, jeszcze częściej spoglądał na diody pokazujące stan filtrów. Może i nie był zachwycony czasem spędzonym na statku ale wąskie metalowe korytarze przynajmniej były mu znajome. Tęsknił za cywilizowanym otoczeniem jakie zapewniały Hive’y.

Poczuł nagle ukłucie w karku, oderwał intruza od karku myśląc początkowo że to jakieś agresywne stworzenia. Przez moment wpatrywał się to co trzyma w ręku –Pieprzona dzicz.- Mruknął pod nosem. Najwidoczniej dżungla odwzajemniała jego uczucia. Sięgnął ręką pod pancerz i spróbował maksymalnie wyciągnąć spod niego kołnierz munduru aby ochronić kark przed podobnymi nieprzyjemnościami.

- Podaj mi ręce. Bariera mentalna. Natychmiast.- Usłyszał w myślach. Zuriel skrzywił się, naprawdę nienawidził kiedy to robili, już miał ochotę burknąć coś do Lindeo ale jednak przystanął w miejscu. Zaczekał na psionika zastanawiając się czy bezpiecznie będzie zdjąć maskę dla chwilowej rozkoszy zaciągania się lho-stickiem ale zanim ściągnął nią z siebie usłyszał za sobą przerażające odgłosy towarzyszące atakowi bestii na Szarego Rycerza.

Poczuł jak Lindeo ciągnie go za sobą ale Zuriel wyszarpnął rękę z jego uścisku, puścił karabin i wyszarpnął z kabury pistolet boltowy. Nie znał się na stworzeniach tego typu ale podejrzewał że bestia była znacznie szybsza od nich, a na dodatek obeznana z terenem. Trzęsącymi się rękoma odbezpieczył broń i wycelował w paszczę stwora. Przez chwilę starał się wycelować w oko bestii ale w końcu obniżył broń i cofając się od niej oddał kilka krótkich serii po łapach potwora. Jeśli nie uda im się go zabić może przynajmniej obrażenia kończyn sprawią że nie będzie miał ochoty gonić za posiłkiem. Nie patrzył czy jego teoria sprawdzi się w praktyce, gdy wystrzelił wszystkie osiem pocisków odwrócił się i pognał ile sił w nogach za psionikiem.
 
Potwór jest offline  
Stary 26-02-2011, 00:49   #56
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Simon szedł na czele pochodu razem z Golemem. Bacznie obserwował otoczenie i cieszył się, gdy co jakiś czas natykali się na ślady pozostawione przez marines - to znaczyło, że jeszcze żyją. Z resztą świadczył o tym również fakt, że nikt nie usłyszał jeszcze wystrzałów, a ten odgłos nie powinien umknąć ich uwadze. Chociaż może... Trudno było cokolwiek przewidzieć w tej dżungli.

Cieszył się z obecności towarzysza u swego boku. Po pierwsze idąc na szpicy zawsze warto mieć jakieś wsparcie, po drugie bardzo entuzjastycznie przyjął pomoc robota (swoją drogą zastanawiał się, dlaczego akurat 'Mućka'), a po trzecie jego noga nadal była obolała - podczas marszu musiał przez większość czasu ignorować uciążliwy ból. Co jakiś czas odpowiadał na pytania Golema. Wynikały one raczej z grzeczności i próby zabicia czasu niż zwykłej chęci poznania towarzysza, jednak Simon starał się być dobrym rozmówcą i uśmiechał się pod nosem raz po raz. Pomimo całej sytuacji dochodził do wniosku, że mógłby polubić tego człowieka. Jednak aktualnie nie było czasu na rozwodzenie się nad tym i tak mieli za dużo na głowie. A od czasu 'lądowania' na Corodii wszystko wskazywało na to, że ta misja jest skazana na niepowodzenie.

Co jakiś czas zerkał do tyłu sprawdzając jak się miewają jego towarzysze. Jako, że marines wyruszyli przed nimi, obaj inkwizytorzy szli obok siebie a cały pochód zamykał Aleksander. I wszystko szło dobrze. Posuwali się do przodu. Jednak dźwięk niszczenia pancerza dochodzący z tyłu wskazywał na to, że ta dżungla nie zgotuje rozbitkom najprzyjemniejszego powitania.

Porucznik obrócił się w momencie, kiedy bezwładne resztki ciała szarego rycerza zostały odrzucone przez stworzenie na bok. Niewiele myśląc otworzył ogień do bestii ze swojego hotshot lasguna, rozglądając się za jakąś osłoną za którą mógłby się schronić. Uważał przy tym, aby jego ogień nie dosięgnął czasem inkwizytorów stojących pomiędzy nim a bestią.

Po chwili słabo odezwał komunikator.
- Poruczniku, jaka jest wasza sytuacja? - Rozpoznał głos Marcusa.

- Trafiliśmy na małą przeszkodę... - Krzyknął - Szary Rycerz padł. Kontynuujcie misję, my zajmiemy się bestią. Bez odbioru.

'Niech Imperator nas strzeże' Pomyślał ciągle prowadząc ogień do potwora i co raz przyglądając się jego potężnym szczękom.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline  
Stary 01-03-2011, 17:57   #57
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
IV

Rozżarzony promień uderzył w bestię, która wydając z siebie przeraźliwy ryk zaczęła opadać na przednie kończyny. Z przestrzeni między grubą szyją a barkiem wyzierała paskudna rana wyglądająca jak rozerwany wór z krwistym mięsem. Śluzowata krew oblepiła jej ramię. Melta zaczęła się ponownie ładować. Wszyscy rozpierzchli się szukając zasłon. Świdrujący pomruk stwora mieszał się z odgłosem wysoko syczących wiązek lasera Porucznika Albriechta. Bestia parła naprzód łamiąc mniejsze krzewy, co raz obracając pysk. Czerwone żądła promieni laserowych nakłuwały skutecznie chropowatą skórę. Szczęśliwy strzał w pysk. Skrzeczący skowyt. Trafił w oko. Zdezorientowane stworzenie ruszyło chwilowo na oślep napierając barkiem na jedno z większych drzew, które trzasnęło pod ogromną masą i zwaliło się tuż obok uciekającego Psionika i Haxtesa. Była niebezpiecznie blisko. Inkwizytor mógł przez chwilę podziwiać jej gabaryty strzelając w przednie kończyny. Pociski zatapiały się w mięśnie pozornie nie wyrządzając większych szkód. Koniec. Pusty magazynek. Czas uciekać. Puścił się biegiem nim dostrzegła jedno ze źródeł swojego bólu. Niezdarnie ruszyła do przodu próbując wesprzeć się na przednich łapach i sprężyć ciało do gwałtownego ataku. Tu, poza bagnem zdawała się poruszać jak aligator, skręcając ciało i przechylając się na boki. Zmiażdżyła pod sobą pień, lecz gdy ciężar cielska został wsparty na poranionej łapie zawyła opętańczo znów unosząc się do góry. Zuriel był za daleko. Obróciła pysk gwałtownie spoglądając wprost na Simona i szarpnęła się do przodu odpychając od drzew. Dudnienie stawianych ze wściekłością kroków wprawiało poszycie w drżenie. Porucznik wciąż oddawał strzały rozglądając się za kolejnym schronieniem. Wtedy melta ponownie się rozświetliła. Debonair mierzył w głowę. Ten strzał miał zakończyć wszystko. Miał… lecz stało się inaczej. Gadzina rzuciła się do oficera, który porzucił osłonę drzewa i przeskakiwał właśnie nad poskręcanym powierzchniowym, grubym jak ramię kosmicznego marines, korzeniem. Noga nie bolała. Napierdalała jak szalona ale nie pozostawało nic innego. Tymczasem koszmar z bagna pochylił łeb wyciągając szyję. Promień melty prześlizgnął się po stwardniałym grzbiecie osmalając go, niszcząc stwardniałe chitynowe narośla i przestrzelił pobliskie drzewo. Kaus wiedział, że pozostawał tylko granat. Albo tym razem zdarzy się cud, albo stracą kolejnego członka wyprawy.
Porucznik czuł smród bestii i jej ciążący oddech na plecach. Zacisnął zęby spoglądając na ogromne pazury, które nie zdołały go dosięgnąć. Mocował się z pasem. Widać miał podobne przemyślenia do Kapłana. W końcu zapinka puściła. Obrócił się błyskawicznie i wyciągnął zawleczkę spoglądając wprost w rozdziawione szczęki. Nie zastanawiał się, rzucił wprost na brudnozielony jęzor i z całych sił uskoczył w bok padając od razu na ziemię. Turlał się po zboczu niewielkiego wąwozu osłaniając głowę.
Wtedy granat wybuchł. Wyglądało to jakby ogromny arbuz został rozerwany od środka pokrywając okolice tłustym, różowym miąższem. Rozrzut był ogromny. Bezgłowe cielsko jak rzucony ochłap, trzasnęło głucho na ziemię podrywając zeschłe liście, mech i kurz w górę.
Nastała cisza…

***

Zmysły go nie myliły. Marcus wyraźnie czuł, że ktoś im się przygląda. Ragnar rozglądał się z uwagą, choć zdawało się, że Zabójca przepadł jak kamień w wodzie. Żadnych śladów ani odgłosów. Nic poza niespokojnie ożywionym lasem, szelestem liści gdzieś wysoko, w których jednak nie czaiło się nic. Zmrok nastał szybko. Temperatura spadała w zaskakującym tempie. Wtedy coś zaszeleściło przy ziemi w gęstych chaszczach kilka metrów opodal Wilka.
Kruk obrócił głowę z chwilą gdy jego towarzysz szykował się do oddania morderczych strzałów. Nie padły. Miast tego bystry wzrok syna Lemana Russa padł na niewielkie kulące się miedzy liśćmi stworzenie. Wyciągnął ku niemu ogromną łapę i pozbawił schronienia unosząc w górę, za kark jak szczenię. Ludzkie szczenię.
Przerażony chłopiec nie szamotał się, choć jego stopy nie dotykały ziemi. Brudny, śmierdzący, odziany w prymitywne skóry trząsł się spoglądając szklistym wzrokiem na potwory, których nigdy nie widział. Dzieciak poruszał bezgłośnie wargami a po jego nogach spływał mocz.

***

Tymczasem … Kilkadziesiąt kilometrów dalej na zachód.

Kryształowa karafka spadła na podłogę rozbijając tuż obok rozdartego, porzuconego lekarskiego kitla. Kobieta potrąciła ją nieuważnie łokciem. Jej jęki i głębokie stęknięcia mężczyzny zakłóciły odgłos pękającego szkła. Dobra whisky sunęła teraz po podłodze wprost pod ciężkie buty tęgiego mężczyzny, który poruszał biodrami głęboko i brutalnie między rozłożonymi udami partnerki. Miał nadzieję na szybki numer. Nie potrzebował tego by się rozluźnić. Po prostu lubił posunąć od czasu do czasu, a co jak do tej pory można było robić na tej cholernej planecie?
Nie zdążył dokończyć. Natarczywe uderzenia do drzwi kajuty natychmiast przerwały mu rytm, w który zdążył się już sam wsłuchać. Wyszedł z niej poprawiając spodnie i ponaglił klepiąc w udo. Zgarnęła szybko materiał z podłogi i uciekła w stronę łazienki.
Podszedł do drzwi przeczesując włosy i otworzył.

- Panie – oficer pokładowy pochylił się w niskim ukłonie i nie unosił wzroku. – Zaobserwowaliśmy jednostkę, która mimo burzy przedostała się na planetę i prawdopodobnie rozbiła. Statek wyglądał na transporter cywilny.
- Wyślij zwiadowcę. – usłyszał zniecierpliwiony, zachrypnięty głos w odpowiedzi. Chwila zastanowienia. – Wyślij Mirię. Niech sprawdzi kto ocalał. Nikt nie może wiedzieć, że tu jesteśmy ani tym bardziej czego szukamy.

- Tak mój … - nie dokończył. Drzwi zatrzasnęły się głośno tuz przed jego nosem.
Oficer wyprostował się zaciskając zęby. Wiele lat służby przygotowało go na wiele nieoczekiwanych sytuacji. Nigdy, przenigdy nie potrafił jednak zdusić w sobie poczucia ciągłego upokorzenia.



***

Trzeba było rozbić obóz. Porucznik nie miał sił iść dalej. Wszyscy odczuwali zmęczenie. Prowizoryczne miejsce zostało przygotowane. Niska temperatura wahająca się teraz w pobliżu minus trzynastu stopni skłaniała do towarzystwa wysokoprocentowych alkoholi, ciepłych koców i ognia. Wkrótce dołączyli też kosmiczni prowadząc osobliwego jeńca.
 

Ostatnio edytowane przez Witch Elf : 01-03-2011 o 18:01.
Witch Elf jest offline  
Stary 04-03-2011, 08:51   #58
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Astrates szli i nie widzieli ani jednego snajpera. Wrogiego, swojego czy jakiegokolwiek innego. No cóż, snajper to snajper, a sztuka jest sztuki te wszystkie sztuki muszą się zgadzać.

Wilk nie bardzo wiedział co dalej. Zrobili potężne koło, prawie dwa razy się zgubili i nie natknęli się na cokolwiek, choćby ślad, cień śladu. Ragnar westchnął. Kiwną na kruka głową, żeby zawracali bo i tak nic tutaj nie ma i wtedy zauważył poruszenie w krzakach, obaj zauważyli. Marine wyciągnął bolter, kosmiczny przycelował w krzaki i... zobaczył ruch małej, brązowej...kulki? Schylił się. Człowiek, ludzki potomek na tej bezbożnej planecie. Spojrzał na kruka
-Nie wiem, szczeniak jest strasznie brudny, obdarty i śmierdzący. Zostawić go też nie możemy, jedyny ocalały...chociaż skóra... za mały jest żeby polować.- Pokręcił głową- Dobra, zawracamy do obozu- dodał po chwili i oboje zawrócili.

W obozie pierwsze co się rzuciło w oczy to kapłan maszyn, który popijał coś i popalał jakieś cygaro. Wilk nie mógł mu odmówić tego, że był oryginalny, lubił go na swój sposób...
-Zanim puścisz Wagnera i zrzucisz napalm mamy tutaj znalezisko, jednak żyje jakiś dzieciak. Inkwizytorzy niech zbadają czy nie ma znamion chaosu- To ostatnie słowo wypowiedział z niechęcią
-Co się działo, jak nas nie było?
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 05-03-2011, 20:46   #59
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Marcus już od dłuższego czasu nie mógł się pozbyć tego przedziwnego odczucia, że są właśnie obserwowani. Jak szczury w klatce. Jak zabawki. Zwykłe pionki w jakiejś większej niezrozumiałej dla niego grze, która zaczęła się w momencie, w którym postawił swoją stopę na pokładzie Vittori. Owe uczucie raz narastało, raz dawało o sobie zapomnieć, jednakże w tej chwili przybierało na swojej sile jak nigdy dotąd. Jego głowę zaprzątały najprzeróżniejsze myśli. Taktyczne schematy kreślone przez starszych Astartes w Czarnej Szpicy mieszały się z widokiem pokładu Vittori, Inkwizytorki, przypuszczeń co atakowało właśnie pozostałą część grupy, a także surowy klimat planety Lidium, na której eldarzy dawali popis swoich umiejętności. Inkwizytor w masce przypuszczał, że gdzieś tutaj mogą pojawić się starsze rasy, ale czy na pewno? Nie potrafił sobie wyobrazić prorokini stojącej po kolana w bagnie, aby tylko namieszać w ich szeregach. Znacznie lepiej byłoby wysłać kilku snajperów.
A propos snajperów. Ich własny zginął bez najmniejszego śladu. Czy to za sprawą terenu, czy też własnych umiejętności nie dało się go znaleźć i nawet sami Astartes musieli przyznać się do porażki w tej kwestii. Cichy szelest wskazywał jednak, iż dżungla Corodi ma coś jeszcze dla nich przygotowanego.

Lufa pistoletu niemal natychmiastowo skierowała się w stronę krzaku, by po chwili ich oczom ukazał się mały, zwinięty w kulkę ludzki kształt. Kiwnął tylko głową, aby Wilk zrobił to co uzna za stosowne.
- Ludzkie dziecko. Co... ech, zresztą. - Westchnął tylko cicho pod nosem, przyglądając się ich znalezisku. Kto by pomyślał. Uśmiechnął się lekko, na samą myśl gierek językowych. Kruk, Wilk i ludzkie szczenię. Brakuje im jeszcze tylko żyrafy.
- Może będzie chciał mówić w obozie. - Rzucił tylko do Ragnara, skinąwszy głową. Po krótkiej chwili byli już w drodze powrotnej.

Widok prowizorycznego obozu wywołał na jego twarzy lekki uśmiech. Gdyby kapłanowi maszyn udało się zebrać jeszcze więcej cygar, "święconej wody" i kobiet z głębokim dekoltem z pewnością potrafiłby rozłożyć na łopatki niemal każdą zdyscyplinowaną wyprawę. Nie żeby miał mu to jednak za złe.
- Nie znaleźliśmy naszego dezertera. Mamy za to nagrodę pocieszenia. - Rzucił ironicznie, wskazując na chłopca ciągnącego się za Kosmicznym Wilkiem. Nie miał ręki do żadnych dzieci, a poza tym widok dwumetrowego wojownika obładowanego bronią nie zachęcał do "zaprzyjaźniania się". Tak więc Marcus dał sobie chwilowo spokój z dzieciakiem oraz szczegółowym wypytywaniem, bo z pewnością za chwilę i tak dowiedzą się wszystkiego.
Kruk spojrzał tylko na racę z niejakim zainteresowaniem i pogardą jednocześnie, przesuwając swój wzrok na święconkę. Do tej było mu już znacznie bliżej, toteż pociągnął kilka solidnych łyków puszczając butelkę w dalszy obieg. Jakby to nazwać... wspólne picie z oddziałam mające na celu podbudowanie ogólnego morale? Ta...
- Co z Szarym Rycerzem? - Zapytał po krótkiej chwili, wpatrując się w kapłana maszyn. Mimowolnie przeczuwał chyba, że kolejny z Marines oddał życie w służbie dla Imperatora.
- Dałbyś radę coś z tym zrobić? - Dodał po chwili wskazując na swoje przebite lewe ramię. Chodziło mu zarówno o jakieś środki przyspieszające leczenie, jak i dziurę widniejąca w pancerzu. Ranę mógłby pozostawić swojemu organizmowi, jednak jeśli była taka możliwość wolał znacznie szybciej wrócić do pełnej sprawności.
 
Araks3 jest offline  
Stary 08-03-2011, 16:04   #60
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Dobra robota! - Golem złapał oddech i odezwał się jako pierwszy, jak przystało gangerowi z Hive Primus i Trybunowi Pretorianów Skitarii. Starzejące się serducho kłuło dzikim bólem, gdy adrenalinowe uderzenie gwałtownie przyspieszyło jego bicie. Aż się skrzywił i był wdzięczny Bogu-Maszynie za hełm skrywający twarz. I za to że miał jeszcze twarz ... w jednym kawałku. Zerknął na wyswietlacz toksyn i zdjął hełm, dodając własny smród do tego już przesycającego powietrze Corodii, ukazując światu szarą głowę pokrytą krótką szczeciną i cętkami oparzeń. Jak również gniazdami wszczepów i kabli.
~Muciek, wielkie STOP!~ - po pierwsze przesłał komendę w szyfrowanym szóstkowym skrypcie serwitorów i beztrosko maszerujący robot stanął jak wryty. Golem gnał już - o tyle o ile - ku ciału Urallio by chwycić je i odciągnąć w bezpieczniejsze miejsce.
- Pilnować otoczenia! - nadał przez radio ciągnąc resztki masywnego Marine - wraz z jego bronią - instynkty hivera trudno wytępić - byle dalej od bagna. Gdy uznał że niebezpieczeństwo nagłego ataku z rozlewiska już mineło przystanął i wypuścił zwłoki nieszczęsnego Rycerza z mechadendrytów. Melta cały czas buczała gdy maszyneria trzymała w ryzach gotowe do wystrzelenia porcje gazów.

Dopiero teraz odwrócił się do Simona. Wyszczerzył pieńki zębów, wolną ręką sięgnął do zasobnika. Wyłuskał flachę ze "święconką", odkorkował, pociągnął raz czy drugi, podał porucznikowi.
- Lekarstwo na nadciśnienie, ale spoko, ma trochę procentów, twoje zdrowie! - Golem mrugnął biologicznym okiem i poklepał Albriechta po pleckach - Myślałem że nadasz się tylko na
szybki numerek, ale masz jaja chłopie. Golem jestem - przełożył meltę do lewicy i wyciągnął grabulę do porucznika. Czasami adresaci słów uznania Tech Kapłana w ogóle woleliby ich nie usłyszeć, ale Kausowi jakoś nigdy nie przyszło to na myśl. Sięgnął do metalowego pudełka i wyciągnął cygaro grube jak jego paluch.
- Śmiało - zachęcił Simona i samemu złapał drugie, zapalił je i zaciągnął się z lubością dymem. Z racji posiadania bionicznego oka zignorował powstającą zasłonę dymną, zignorował też kaszel tych którzy mieli nieszczęście znaleźć się w obrębie chmury. Oczywiście nie było to oryginalne orcze cygaro, ale receptura pozostała nie zmieniona od czasów Garii (Debonair w pewnych kwestiach jest niezwykłym konserwatystą) i już dwa razy przechodził przeszczep płuc. Jak jednak mawiają “co nas nie zabije to nie zabije nas” a Kaus uznał że to dobra okazja by zaznać odrobiny rozluźnienia.
- Trzymaj - widząc że Albriechtowi dokucza przygnieciona wcześniej noga podał mu garść piguł z apteczki promu, podał święconkę żeby ten miał czym je popić, a gdy porucznik już przełknął lekarstwa i przechylił flaszeczkę dodał od niechcenia:
- Tylko żadnej gorzały bo akcję serca ci zatrzyma... Żartowałem! - zarechotał widząc wzrok Simona po pierwszym łyku.

Zeskrobał jakiś różowy ochłap z pancerza. Zerknął na pozostałych i stanął przed psionikiem. Ten był wysokim ... człowiekiem, i nawet w pancerzu wspomaganym Kaus ledwo dorównywał mu wzrostem. Sęk jednak nie we wzroście, bowiem hiverzy to najbardziej niepokorny i zaczepny ludek Imperium. Inkwizycja nie cieszy się sympatią prostego obywatela Imperium. Psionicy również nie są kochani. Nieprzydatny Inkwizytor-psionik naprawdę nie wzbudzał w Kausie przyjaznych uczuć a resentymentu nie ukrywał i Lindeo łatwo mógł to wyczuć.
- Psioniku - wycedził Golem - podobno twoją specjalnością są przepowiednie. Jak na razie swoje zdolności marnujesz na ładowanie się innym do głów zamiast spróbować być przydatnym i przewidzieć taki atak. Na przyszłość korzystaj też z zestawu radiowego. Jeśli jesteś za głupi żeby używać radia to chociaż zajmij się czymś na czym się znasz. I nie pętaj mi się przed lufą. - Jedyną odpowiedzią, jakiej mu udzielono, było skupione na nim trudne do określenia spojrzenie rozmówcy o oczach niemal równie skrytych co twarzy.
- Widzę że słuchasz, dobre i to - mruknął.
Tym niemniej poczęstował gorzałą i cygarem również Inkwizytorów. Westchnął gdy wypalił cygaro i zdjął z Mućka jeden z zasobników. Na lewym przedramieniu przymocował urządzenie wyglądające jak skrzyżowanie narzędzia tortur z warsztatem ślusarskim.



Nachylił się nad poległym Urallio. Ten był już martwy, więc ograniczył się tylko do dokładnego obejrzenia pancerza. Niestety nie doszukał się sposobu by go otworzyć - co nie było niczym dziwnym, bowiem każdy Zakon miał własne sposoby dostosowywania i zabezpieczania zbroi - i zgrzytnął zębami.
- Pilnujcie perymetru, będzie głośno - warknął i założył hełm. Obrócił Rycerza na plecy i włączył piłę. Ta ożyła z jękiem a Golem zacisnął zęby i wbił ją w kirys przecinając złącza. Potężna siła bionicznego ramienia wsparta serwomechanizmami pancerza sprawiła że mozolne zadanie przeżynania grubego ceramitu szło w miarę sprawnie. W końcu udało mu się na tyle oswobodzić napierśnik że wyłamał go, obnażając nagi tors Marine. Nagi, poza podskórną warstwą Czarnego Karapaksu. Kaus nie wahał się długo, korzystając z wiadomości nabytych na Świecie-Świątyni Marsie przytknął piłę do rozrośniętej klatki piersiowej. Piła ożyła powtórnie, krew trysnęła a po chwili adamantytowe ostrze zgrzytnęło o kości. Żebra przerośnięte na podobieństwo zachodzących na siebie płyt były twarde nad podziw, ale i one ustąpiły pod narzędziem. Z ohydnym mlaśnięciem i trzaskiem Tech Kapłan wyrwał broniące dostępu kości i zagłębił Reduktor w masę krwawych organów. W skupieniu sondował zawartość klatki piersiowej, na monitorze obserwując wskazania ultrasonografu. Gdzieś tutaj musiało być …
- ...jest... - mruknął wreszcie dostrzegając poszukiwany kształt i Reduktor otworzył się na podobieństwo upiornego kwiatu, ujmując Geneziarno w trzy szpony. Obrócił narzędzie zrywając naczynia krwionośne i wyjął otorbiony organ. Oczyścił jego powierzchnię pozostawiając gładki, śliski owal, spryskał go antyseptycznym żelem i osadził w kasecie. Wcisnął przycisk i na gruczoł nasunęła się przezroczysta pokrywa, sapnięcie dało znać że powietrze zostało odpompowane, a dioda błysnęła uspokajająco - pole statyczne zadbało o przechowanie Geneziarna. Kaus nie marnotrawił czasu, sięgnął teraz do karku by wydobyć i drugie. Wkrótce dwie diody paliły się wskazując Progenoidy Szarego Rycerza czekające na powrót do Zakonu. Pozostało jeszcze osiem wolnych miejsc.

Tech Kapłan podniósł się i dopiero teraz spojrzał na strzaskany hełm Rycerza. Kostną płytę włożył do środka, wyłamany napierśnik wcisnął na miejsce. Podniósł broń rycerza - bolter i amunicja mogły się przydać, granaty takoż, a halabarda … - zawsze ciekawiły go takie bronie. Ale będzie czas i na ciekawość. Na razie złożył dłonie w symbol zębatki.
- Niech Bóg-Maszyna i Imperator przyjmą twą duszę, Szary Rycerzu - zaintonował nad ciałem. - Jesteśmy niczym innym jak bronią w ich rękach. Tylko w śmierci kończy się nasz obowiązek.
Odwrócił się od zwłok. Cały pancerz był poznaczony krwią i kawałkami ciała. Tak więc niewielkie znaczenie miało to co zrobił następnie. A podszedł do cielska bagiennego stwora i obejrzał je starannie. Nagle sięgnął po miecz energetyczny i rąbnął raz i drugi. Nawet nie po to żeby się upewnić że bestia nie żyje, raczej by otworzyć cielsko. W rany wetknął jakiś próbnik, sprawdził wskazania, po czym energicznie odrąbał kawał przedniej łapy. Zawinął ją w jedną z płacht, przymocował do Mućka bez słowa. Poszukał resztek paszczy i wyrwał kilka zębów.
- Idziemy, zachować ostrożność - rzucił. Padlinożercy już zaczynali nadciągać.

W czasie marszu Golem usilnie poszukiwał dwóch rzeczy - wody i pewnych roślin. Weteran walk na Urdesh i Fortis Binary, co i rusz sprawdzał próbnikiem znalezione strumienie i miejscową florę. Chrząknął z zadowoleniem gdy odnalazł jakiś czysty potoczek w którym mógł obmyć pancerz i narzędzia. A roślinki skrzętnie zbierał... I tak do wieczornego postoju.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172