Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2011, 18:41   #41
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wszystko było w jak najlepszym porządku. Żołnierz się uspokoił, chociaż minę miał ciętą. Lindeo nie dziwił się snajperowi. Mierzył wszak do Inkwizytora. Za coś takiego w innych okolicznościach najpewniej zawisnąłby, ale równie ważnym mogło być, że celował do osoby nominowanej do szerzenia woli Imperatora. Przez ochronę jego domeny przed niewidocznym.

Żołnierz przykucnął i złożył dłoń na ziemi, spuszczając wzrok, oczy mu utkwiły w pasie taktycznym. Psionik nie mógł się nadziwić, jak żarliwie prości ludzie mogli reagować na własne błędy. Zrobił krok w jego stronę i już chciał zrobić krok w jego stronę, gdy nagle człowiek jakby już był w innej pozycji z granatem w ręku i natychmiast potoczył go pod nogi psionika. Sięgał już po kolejny.

Lindeo ponownie zatkało. Był na to zupełnie nieprzygotowany. Nagle sytuacja powtórzyła się, człowiek się poruszył, zrobił to jeszcze podczas wizji niedalekiej przyszłości w odruchu, który mógłby mu ocalić życie w normalnych warunkach. Tutaj skoczył dopiero, gdy granat był pod jego nogami, normalnie mógł spróbować uniknąć bezpośredniej eksplozji, rzucić się na ziemię na czas, ale był zaskoczony widząc odległą o sekundy przyszłość i zareagował bardzo szybko, ale zbyt późno. Serce zabiło mu dwukrotnie szybciej i zapewne jedynie snajper mógł odczuć w umyśle psioniczny impuls będący wyrazem okrzyku zdumienia i napięcia, gdy umysł inkwizytora sięgał po jedyne, co mogło w takiej sytuacji być może go ochronić...
Wtedy szarość nieba wypełniła mu cały widok i oczy, aż do łez. Padł na ziemię już kaszląc w gryzącym dymie, wyczuł, usłyszał przebiegającego sierżanta.
Napięcie zmieniło swój stan. Psionik zarówno myślał jak i odczuwał szybciej i sprawniej niż większość ludzi, strach przed śmiercią i ciężkimi ranami ustąpił.
Mógłbym cię złapać. pomyślał, ale nie ośmielił się zaszczepić uciekającemu tej myśli.
Co to było? Kto? Jak? Tak go kusiło, by sięgnąć po inne atrybuty i fetysze związane z mocami umysłu, jakie posiadał, obecnie nie wchodziło to jednak w grę. Bezpieczeństwo było podstawą. W ułamku sekundy przerzucił się na wznak i zaczął czołgać przed siebie, w miejsce z którego uciekł sierżant i dalej, gdzie słyszał głosy. Czołgał się szybko jak umiał, szybciej niż inni by uwierzyli, że jest w stanie. W sumie skoro nikt go nie widział przez dym, to dlaczego nie? I tak od chwili katastrofy zaczynał polegać bardziej na swoim darze niż na ciele.
Natrafił na to. Namacalny dowód. Tylko czego? zapytał sam siebie, słysząc chrzęst rozdrabnianych, uschłych liści w zaciśniętej dłoni. Czołgał się naprzód. Ku dźwiękom, krztusząc się i w zasadzie wstrzymując oddech. Raptem parę metrów. Dwie sekundy, trzy. Chciał już nawet podnieść się w klęczki, wiedząc, że snajper go nie zobaczy.
Przeanlizował szybko sytuację myśląc, kto tu się znajduje. Ktoś zaatakował umysł psionika. On sam nie mógł ich tutaj chronić, nie w ten sposób, ale na szczęście większość była bezpieczna. Astartes, kapłan maszyn - choć tutaj zgadywał, sam miał ograniczone doświadczenia z Duchem Maszyny, jeżeli by nie stwierdzić, że nie miał ich wcale - Inkwizytor i...
Szturmowiec. Dowódca. Nie musiał przechodzić żadnego mentalnego przeszkolenia. Był tylko zwykłym żołnierzem. Elitarnym, ale żołnierzem.
Lindeo skupił swój umysł i odszukał w Osnowie otaczających go bytów. Zlokalizował umysł drugiego z inkwizytorów, jedynej osoby, którą posądzał o dostateczną bezwzględność i rozumienie konieczności szybkości działań, by zrobić co konieczne dostatecznie szybko.
Inkwizytorze Haxtes. Wykryłem działanie wrogiego psionika atakującego umysły grupy. Astartes i techkapłan są odporni i wiem, że musiałeś przejść identyczne mentalne przeszkolenie. Unieszkodliw porucznika Albriechta, zanim...

I zaczęło się.

Pocisk za pociskiem przecinał z harmidrem powietrze nad jego głową. Pogłos był potworny, bowiem ktoś - Wilk - prowadził ogień z ciężkiego boltera tuż nad jego głową, rozproszony, jak należy. Lindeo niemal wtopił maskę w błoto modląc się, by żadna z rozpryskowych, niosących śmierć kul nie natrafiła na podłoże lub cokolwiek twardego, na pewno nie na niego. Jeszcze zanim krótki tumult się skończył, już się ruszał, znajdując się na skraju dymu i widząc równie szarą co otaczający go obłok i niebo pancerną sylwetkę Astartesa dzierżącego ciężką broń. Drugi akurat dobiegł, podobnie jak utykający ale żwawy porucznik i podążający tuż za nim kapłan maszyn. Widział tu wszystkich, tylko nie adresata swej wiadomości.

Od chwili, gdy się podniósł i ruszył w stronę snajpera minęło może kilkanaście sekund, jak się zorientował. Jego spojrzenia spomiędzy wąskich szpar hełmu nie dało się odczytać, ale nikt nie mógł mieć wątpliwości, co ubłocony psionik myśli o Kosmicznym Wilku.

Słyszał, jak pozostali coś mówią, Astartes się co do czegoś sprzeczają. Snajper już mógł być przyczajony. Lindeo spędził kiedyś z podobnymi mu trochę czasu. Kawałek czasu szmat czasu temu.

Pozwolił im mówić. Powstrzymał westchnięcie. Czas na działanie minął. Wbrew jego nadziejom, obaj Astartes okazali się skretyniałymi imbecylami bez krztyny inicjatywy, niezdolnymi do podjęcia samodzielnych działań. Nie miałby w sumie Wilkowi nic za złe, gdyby pobiegł od razu schwytać żołnierza, gdy jeszcze odbyłoby się to bez problemu. I tak spora szansa, że Revan został rozstrzelany z ciężkiej broni, mało prawdopodobne, by przez ten dym spostrzegł salwę z broni, która za nic ma sobie roślinność i zabija odłamkiem. W zasadzie tylko szczęściu Lindeo zawdzięczał przeżycie, choć podejrzewał, że doświadczony żołnierz mógł wykorzystać relatywnie długie odstępy pomiędzy wystrzałami. Szybkostrzelność? Tak to nazywają?. W każdym razie jeżeli miał nie mniej szczęścia.

Wtedy wysłuchał porucznika. Jeżeli nie był skończonym głupcem, to sprawiły się jego przewidywania o kontroli przez wrogiego psionika. Przez chwilę miał nadzieję, że snajper wyręczy ich i zastrzeli go po głosie, mimo dymu. Inkwizytor opuścił twarz i klęczał, wspierając się na rękach, wysłuchując do końca jego słów.
Dał sobie chwilę na analizę. Na rozumienie.

Jeżeli wystąpiła psionika, wiedział, z kim walczą. Wcale mu się to nie podobało. Istniała jednak inna możliwość. Czy na pewno?

Błazen. Głupiec. Diabeł. Księżyc. Skurwiele. Bogowie. W tej kolejności.
Ciałem psionika wstrząsnął trwający sekundę spazm, dreszcz wynikający z najczystszego przerażenia i głębokich domysłów.
I zrozumienia.

Przypomniał sobie nagranie.
Moja twarz. Twoja twarz.
Zwiedzeni i okłamani.

Pradawne rasy? A skąd ona akurat wiedziała?

Odrzucił na razie te myśli, modląc się w duchu, by nie miał racji. Istniały pilniejsze sprawy.

Z zadumy wyrwał go mechaniczny tembr głosu kapłana maszyn. Gdy ten się odwrócił i zaczął odchodzić, psionik szarpnął gwałtownie ręką, wskazując porucznika Albirechta.
Dość tego! Wrogi psionik musiał zmylić zmysły sierżanta, inaczej już by mnie zabił. Wszyscy tutaj przeszli w pewnym stopniu szkolenie chroniące przed takimi wpływami - poza nim! przekazał z dawną irytacji wprost do zgromadzonych wokół umysłów za zdatnym wyjątkiem porucznika...

Nie dopuści, by rozbito ten oddział jego własnymi sposobami. I na pewno nie dopuści, by taki głupieć powiódł ich ku zagładzie biorąc pod uwagę możliwą naturę ich wroga...
 
-2- jest offline  
Stary 15-02-2011, 09:09   #42
 
Revan Jorgem's Avatar
 
Reputacja: 1 Revan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znany
Po nieludzkim wręcz wysiłku przebiegnięcia około dwóch kilometrów, równym, szybkim tempem Revan zatrzymał się. Dopiero teraz poczuł ostre pieczenie w lewym ramieniu. Spojrzał na to miejsce i zobaczył że po naramienniku jego lekkiego pancerza spływa cienka strużka krwi. Zdjął go, odrzucił na bok i wyjął z plecaka proszki i bandaże. Stimpaki miał, jednak nie ufał im zbytnio i wolałby użyć ich raczej w ostateczności. Widział już nie jednego człowieka, który uzależnił się po jednorazowej nawet dawce tego cudownego leku. Może tamte było skażone przez wyznawców Pana Przemian? Tego nie wiedział i wolał nie ryzykować. Jedno było pewne, jego wyznawcy mu nie odpuszczą, więc nie mógł pozostać w tym miejscu długo.
Po pół godziny marszu, cały czas się rozglądając, dotarł do miejsca, które wyglądało na odnogę jakiejś rzeki, porośniętą gęstymi chaszczami. Wśród nich zdołał jednak wypatrzyć małą wysepkę. Revan wziął jakiś długi, lekki konar z jakiegoś drzewa i wszedł do wody, patykiem sprawdzając niewidoczne miejsca przed nim. Woda była strasznie mętna. Po dotarciu na miejsce oderwał pijawkę, która przyssała mu się do dłoni i zajął się rozpalaniem ogniska, małego lecz widocznego. Popatrzył w stronę, z której mógł przybyć ruch, a kąciki jego ust uniosły się do góry. Miał tylko nadzieję że deszcz za chwilę nie spadnie.
 
__________________
Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą.
Revan Jorgem jest offline  
Stary 16-02-2011, 12:30   #43
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
-Vittoria! Vittoria!- Zuriel jeszcze przez kilka minut próbował skontaktować się ze statkiem zanim zorientował się że razem z mikrofonem wyrwał z voxa kawał przedniej obudowy i trochę przyczepionych do niej części. Zaklął głośno i rozejrzał się uważnie po kabinie pilotów. Starając się opanować narastającą w przełyku żółć przeszukał oba ciał zabierając nieśmiertelniki oraz broń z zapasową amunicją – w ich obecnej sytuacji te kilkanaście naboi może stanowić różnicę między życiem a śmiercią. Poświęcił jeszcze chwilę by zamknąć oczy załogantom i otrzeć ich twarze z krwi oraz odmówić krótką modlitwę do Imperatora. Powinni zorganizować jakiś pochówek ale jeśli faktycznie na planecie znajdowali się jacyś xenosi to zapewne niedługo zaroi się od nich w okolicy.
-Zgineliście w służbie Imperium, spoczywajcie w pokoju. - zasalutował i ruszył w stronę pozostałych.

Inkwizytor wyszedł z wraku i rzucił resztki radia między stojących –Duch maszyn opuścił naszego voxa- Rozejrzał się uważnie po zebranych –A gdzie się podział Revan? Zginął w podczas upadku?
 
Potwór jest offline  
Stary 16-02-2011, 18:04   #44
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
- Zdradził. Wywalił granat dymny, ostrzelałem jego przypuszczalną drogę ucieczki. Czyli na wprost - Odpowiedział Wilk.

Po tych słowach widząc, że nikt nie podejmuje decyzji ruszył w kierunku ostrzelanego miejsca powoli i ostrożnie.

Na miejscu zobaczył wiele połamanych gałęzi, wykoszonych drzew i podziurawionych liści. Nie znalazł Ravena, ani martwego ani żywego. Dla Ragnara było to oczywiste, przeżył i teraz będzie na nich polował. Nie była to jego drużyna, a tracili czas na bezsensowne rozmowy, wiadomym jest, że kilku snajperów, dobrze ukrytych i rozlokowanych może powstrzymać natarcie całego batalionu. Najwidoczniej nie bardzo się przejmowała tym reszta, poza jedną, jedyną osobą - Kapłanem Maszyn. On jako jedyny zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie pozostawienie snajpera na wolności, nie tyle przeciwnego co z ich byłej drużyny. Co więcej, teren jest nieznany, tylko i wyłącznie szybki szturm i zaskoczenie może zagwarantować zwycięstwo. Oczywiście, nikt się tym nie przejmował. Ragnar westchnął i wrócił do kompanów:
- Żyje nie ma ciała ani jego rannego.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 16-02-2011, 22:15   #45
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Błyskawiczna decyzja, która miała zapaść niemal natychmiastowo po ostrzelaniu heretyka i zebraniu potrzebnych informacji... nie zapadła. Marcus nie chciał i nie potrafił roztrząsać, czyja a raczej czego była to wina. Pozostając w bezruchu czynili najgorszą z możliwych rzeczy, wszak ten który nic nie robi traci dwukrotnie. Porucznik wypowiedział swoje zdanie. Zdanie? Wszyscy liczyli na jasny rozkaz, a nie krótką rozprawę, którą równie dobrze mógłby ich uraczyć kapłan maszyn. Z pewnością zrobiłby to nawet lepiej, wplatając w nią kilkanaście cierpkich słów o Inkwizytorce, strukturze dowodzenia i Astartes, którzy woleli rozważyć sprawę miast rzucać się w pogoń niczym psy spuszczone z łańcucha. Filozofowie się jedni znaleźli.
Marcus dobrze wiedział, iż taką postawą nie zdziałają niczego dobrego. Inkwizytor - ten z maską zakrywającą twarz dość dobitnie wskazał im możliwe scenariusze, które rozgrywały się właśnie pod ich nosem. Manipulacje innego psionika. Revan był najsłabszy z nich wszystkich. Był tylko żołnierzem. Dzielnym i oddanym Imperatorowi, lecz podatnym na wpływy chaosu i psioników.

Gdy Kosmiczny Wilk ruszył do przodu sprawdzić teren w poszukiwaniu choćby kropli krwi, czy też jakiejkolwiek innej oznaki trafienia, Marcus z naturalnym spokojem i pewnością uniósł pistolet bolterowy, zapewniając tym samym osłonę drugiemu Marine. Takie sprawy wypływały niemal z same z siebie. Lata treningów sprawiały, iż Astartes potrafili porozumiewać się bez słów. Wszystko sprawdzało się do formuł taktycznych i czystych, żołnierskich nawykach, które Revan zapewne również posiadał.
- Żadnego potwierdzonego trafienia? - Zapytał spokojnie przenosząc swoje kruczoczarne spojrzenie na Astartes. Niedobrze. Nic go nie opóźniało, a na dodatek będą mieli spore problemy z wytropieniem go w obcym terenie. Działało to jednak również na ich stronę... dobry snajper potrzebował chwili czasu, aby stworzyć dobrą mapę terenu. Revan nie miał tej możliwości.
- Ragnar ruszamy śladem Revana. - Rzucił spokojnie, odwracając się w kierunku reszty oddziału.
- Nie będziemy zapuszczać się zbyt głęboko w obcy teren. Poświęcimy najwyżej dwie godziny na wytropienie naszego zbiega. Wy w tym czasie zbierzcie się do kupy, poszukajcie Szarego Rycerza, zbierzcie zapasy i ruszajcie powoli w drogę. W razie czego was nadgonimy. Utrzymujcie ciągle łączność. - Rzucił jednym tchem, wskazując Wilkowi gestem głowy na lekko "wykarczowany" las. Jeśli chcieli natrafić na jego ślad musieli ruszać już teraz. Wątpił jednak, iż nawet wyostrzone zmysły Astartes będą miały problem z przebiciem się przez ten duszący zapach zgnilizny oraz krajobraz bagien.
- Jeśli go znajdziemy nie strzelaj aby zabić. Jest pewnie ciągle pod wpływem psionika, może uda się nam go jeszcze uratować... - Powiedział po chwili, maszerując tuż obok Kosmicznego Wilka. Chwilowo odnosił wrażenie, iż Ragnar najchętniej odstrzeliłby Ravanowi łeb, jak jakiemuś najzwyklejszemu heretykowi. Być może miał rację... a oni będą jeszcze żałować, iż nie postąpili tak wtedy, kiedy jeszcze mogli.
 
Araks3 jest offline  
Stary 17-02-2011, 12:43   #46
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Zuriel spojrzał dziwnie na towarzyszy nie wiedząc czy coś jest nie w porządku z nim, czy z całą resztą.

-Po pierwsze nie wyobrażam sobie jak heretyk mógłby dostać się na statek Vittorię bez zwrócenia na siebie uwagi Inkwizycji. Po drugie, gdyby zdradził to nie byłyby granaty dymne które wyrzucił. Po trzecie – powiedzmy sobie szczerze, jaka jest szansa że statek rozbiję się w pobliżu psionika na tyle silnego żeby przejąć kontrolę nad umysłem doświadczonego żołnierza? – Mógł jeszcze zrozumieć że Astarters i Kapłan Maszyn, podczas warunkowania wyprani z takich emocji jak strach uwierzyli w to ale inni inkwizytorzy?
 
Potwór jest offline  
Stary 17-02-2011, 23:29   #47
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ubłocony psionik z niemałym trudem podniósł się do pozycji stojącej, z godną uwagi obojętnością wracając do wczesnej pozy bez skazy na godności. Spojrzenie skierował na przybyłego na miejsce Inkwizytora i słuchając go zastanowił się, czy może mu zaufać. Warto byłoby się z kimś podzielić zdobytą wiedzą, a nie ufał kapłanowi maszyn. Najoczywistszym wyborem byłby Szary Rycerz, choć tego podejrzewał o poprowadzenie grupy na krucjatę przeciw ich wrogom tutaj obecnym...

Ich wrogom? Wrogom wszystkiego, przynajmniej wszystkiego co psionik znał. Nawet Ich.

Gdy Wilk odpowiedział Haxtesowi i ruszył w stronę w którą uciekał snajper, Lindeo pomyślał iż istotnie warto by było sprawdzić, czy nie przeżył. Nie poinformował jednak reszty, oddalił się nieco od ciała, nie zamykając nawet częściowo skrytych za szparami w ołowianej powłoce oczu.

Wyczuwał nieznaczne różnice w Osnowie obok... niknące ślady śmierci załogi lądowników. Wszystkich tu obecnych... niedaleko był też Szary Rycerz, najwidoczniej żył. Mordolph mógłby go namierzyć, ale w obawie przed nadmiernym kontaktem ich umysłów - ich dusz - wycofał się natychmiast zadowolony z samej wiedzy o przetrwaniu zakonnika. To nigdy nie było bezpieczne. Na pewno nie dla niego.
Revana nie wyczuwał. Przytłumiała jego zmysły, jego wzrok na Immaterium jedynie aura roztaczana najwyraźniej przez same bagna, ledwie wyczuwalna różnica... choć mogła to być jedynie wyobraźnia.

Ragnar wrócił. Lindeo uznał identyfikowanie po imionach a nie określnikach za zły znak. Wieści, które przyniósł Marine zaskoczyły go i zbiły z tropu, jak jak zwykle na okres uderzenia serca. Żyje? Jak to żyje?
Lindeo wznowił swój wysiłek, równocześnie jak z odległego pomieszczenia słuchając słów Kruka. Wyczuwał pływy Osnowy, ciemne pulsowanie w lodowatych odmętach, choć chłód przenikał tylko dusze... planeta była łagodniejsza, płytsza, jakby częściowo odarta z Immaterium... a tam nikogo nie było...
Niezupełnie. Znalazł nikły ślad, jak rozpięta przed nim, powiewająca na wietrze nić. Spróbował chwycić ją,, bez dotykania nawlec na nitkę siłą umysłu. Im bardziej próbował, tym silniej powiewał wiatr, tym bardziej odpływały fale duchowej energii, na której dryfowali. Bardzo subtelny i zmyślny wpływ.
Nic nie wyjaśniający. Sam fakt, że kiedy spróbował odnaleźć sierżanta Revana nie poczuł uderzenia jakby młotem pod napięciem w samo jądro jego jestestwa świadczyło o sprycie i finezji, swoistej pustce, ale nie zdradzało tożsamości ich wroga. Przynajmniej nie z dostępnych możliwości.

Nie wykluczało też obiektu jego domysłów...

Przestał próbować, wiedząc, że im bardziej się stara, tym mniejsze ma szanse... nie, tym wyraźniej dostrzega, iż leży to poza zasięgiem jego możliwości.

Kruk zwrócił się bezpośrednio do nich. Lindeo skinął głową z aprobatą. Zachowawczo działał, ale potrafił robić to samodzielnie. W tej chwili była to jedyna wartościowa jego zdaniem jednostka, poza techkapłanem, który naprawdę był zorganizowany. Szkoda tylko, że przeciwko ich wrogom wiele to nie da.
Oczywiście oznaczało to też ograniczenie jego wpływów. Nie zamierzał bezpośrednio przejmować przywództwa nad grupą. W żadnym wypadku.
Chyba, że sytuacja stanie się bardzo desperacka. Wtedy od jego słów może zależeć ich przetrwanie. Oby mieli dość rozsądku by pytania skąd wie, co wie odłożyć na później.

Zaufać Inkwizytorowi... sam nigdy by tego nie zrobił. Chociaż rozważał to.
Wtedy omawiany sam się odezwał, w ignorancji niemal dyskredytując Lindeo:
-Po pierwsze nie wyobrażam sobie jak heretyk mógłby dostać się na statek Vittorię bez zwrócenia na siebie uwagi Inkwizycji. Po drugie, gdyby zdradził to nie byłyby granaty dymne które wyrzucił. Po trzecie – powiedzmy sobie szczerze, jaka jest szansa że statek rozbiję się w pobliżu psionika na tyle silnego żeby przejąć kontrolę nad umysłem doświadczonego żołnierza?

Gdyby ktoś mógł zobaczyć minę psionika po usłyszeniu tego, zwłaszcza szczególnej części, mógłby się zdziwić i przestraszyć, abstrahując od faktu, że do tego i tak wystarczyłoby by zdjął maskę.
Cóż. Tak. W zasadzie ta niewiedza to był dosyć pozytywny czynnik. Nie zamierza wyprowadzać go z błędu...
Jesteś być może widzącym... Osnowę, inkwizytorze Haxtes? Wydajesz się okazywać ignorancją w tej dziedzinie... Lindeo nie omieszkał swobodnie przekazywać swych myśli wszystkim okolicznym żywym istotom o odbiciu dostrzegalnym w Immaterium. - wszystkim z ich grupy. Także odchodzącym Astartes.
Kwestia granatów dymnych wynika nie z bezpośredniej kontroli, a częściowej kontroli jego zmysłów. Na samym początku zbieg przestrzegł mnie przed ruchem, grożąc zastrzeleniem. Dla zdolnego telepaty to żadna trudność, zwykły wybieg. Co do kwestii bliskości wroga... dystans niewielkie ma znaczenie. Mówimy o Immaterium. Nie możesz mierzyć dystansu wpływu umysłu najbardziej precyzyjnymi przyrządami bractwa marsjańskiego, z całym szacunkiem dla obecnego tu kapłana. Zwłaszcza, jeżeli w grę wchodzi kwestia mrocznych potęg...

Odczekał chwilę, pozwalając tej sugestii zawisnąć w powietrzu. Ponieważ pojmował czas trochę inaczej niż inni, niebawem dokończył, używając własnego głosu, jeszcze bardziej zniekształconego przez niewygodną aparaturę oddechową trzymaną w ustach (i dzięki niech będą Opatrzności za maskę, kolejną ochronę która pozwoliła uniknąć zmasakrowania jego jamy gębowej):
- W ostatniej kwestii... z wielu sług Imperatora to Inkwizycja jest Jego Najczujniejszym Okiem. Nigdy nie lekceważ przemyślności wroga... Inkwizytorze... Nie widzę też bezpośredniego związku tej sugestii z osobą sierżanta. Chyba, że sugerujesz jakiś wpływ z mojej strony...?
 
-2- jest offline  
Stary 18-02-2011, 00:06   #48
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Ty - Golem wskazał paluchem czterołapy kształt stojący w rogu arsenału. Nie wierzył własnym oczom gdy odkrył że krążownik Inkwizycji ma na pokładzie skromną bo skromną, ale zawsze, sekcję Legio Cybernetica i czym prędzej podyrdał do magazynu. Już wcześniej doszedł do ładu z własnymi myślami które kazały mu wybrać, ach, może Katafrakta, może Zdobywcę, może Krzyżowca a może po jednym robocie każdego typu? Dobrze więc się stało że się opamiętał i postawił na to co naprawdę się przyda - więc robota naprawczo-transportowego. O nazwie...
- Będę ci mówił Muciek, zgadzasz się? - pytał retorycznie, przyglądając się numerowi seryjnemu maszyny możliwemu do wypowiedzenia tylko przez Adepta Mechanicus. Po długim treningu. Jął wygłaszać długą Litanię Obudzenia, kończąc ją słowami:
- Powstań, Mućku, z niebytu przydatności Omnisjaszowi! - i sięgnął do panelu kontrolnego maszyny, z namaszczeniem wciskając wielki czerwony przycisk. Ta poderwała się na czterech hydraulicznych, masywnych nogach i zamarła ponownie, jedynie brzęczenie wewnętrznych mechanizmów rozpraszało ciszę.
- Pójdź za mną - zaintonował w Lingua Mechanica i “Muciek” ruszył za swym nowym panem...





Hałas w magazynie przerobionym na kwaterę Kausa i Colette był wręcz ogłuszający. Golem aż się skrzywił na jakiś najnowszy przebój chyba z Fortis Binary, zdjął paradną szatę wraz z po stokroć przeklętym kapturem, podszedł do zestawu grającego i wyłączył go. Muciek wmaszerował za nim i zatrzymał się, mrugając światłami. Z jednej z mniejszych kanciap wynurzyła się głowa Colette, przyrodniej siostry Kausa.

- Co jest? - warknęła a Debonair nie potrzebował wykresu ciepłoty jej ciała by odgadnąć że jest narąbana i napalona.
- Wychodzę!
- Nic z tego, ma soeur, mam dla ciebie robotę - odszczeknął Golem, z rozbawieniem obserwując wkurzoną czegoś siostrę.
- Poznaj Mućka - powiedział wskazując Mućka pracowicie drepczącego w kąt warsztatu i rozglądającego się po wnętrzu.
- Na Bogów Spaczenia, Golem, ty debilu! Jesteś za głupi żeby robota nazwać inaczej niż Muciek?! - wywrzeszczała hiverka.
- Nooo... - Kaus wyszczerzył kwadratowe zęby i zapytał niewinnie:
- Randka z tym miękkim fiutem, poruczniczyną?
- Nie twój zasrany interes! - wrzasnęła próbując przemknąć koło niego. Golem trzasnął ją w tyłek. Nie dłonią biologiczną. Bioniczną.
Colette warknęła i zawirowała, wibroostrze znikąd pojawiło się w jej dłoni i zatrzymało się o włos od krtani Golema. Rozmazywało się, więc Tech-Kapłan ani drgnął … no prawie.
- Zabiję cię - szepnęła.
- Nie dzisiaj - jowialnie odpowiedział i wskazał ruchem jedynego pozostałego oka w dół. Na wysokości brzucha hiverki wibroostrze w dłoni Kausa brzęczało złowieszczo.
- Chyba że chcesz mieć trzecią rozkoszną dziurkę? - zapytał z uśmiechem. Hiverka przemyślała sprawę i wyłączyła broń. Kaus cofnął swoją, chwycił dziewczynę za szyję i przyciągnął ją do siebie, pocałował ją mocno, brutalnie, bez większych wzruszeń. Bzdurą było to co o nich mówiono - że Colette jest jego kobietą. To że parę razy po pijaku wylądowali w łóżku o niczym nie świadczył. Colette odepchnęła się wreszcie od niego.
- Pomożesz mi w przygotowaniach, jutro lecę - powiedział z najlżejszą nutką uczuć. Źrenice hiverki zwęziły się.
- Dżungla, długi marsz, dlatego biorę Mućka - wyjaśnił i odliczał:
- Ciężki bolter, meltabomby, kraki, Broadswordy. Antytoksyny, Medpaki, Narthecium, maty termiczne, żarcie, święconka, woda. Elektronika, wykrywacz, narzędzia, części zapasowe, lekka drona zwiadowcza. Trzeba też wszystko zabezpieczyć, jego również - wskazał otwarty sarkofag z osobistym pancerzem. Góra ciężkiego, topornego pancerza szturmowego ze Świata-Kuźni Proximo, dorównującego niemal Taktycznemu Pancerzowi “Dreadnought” pomalowana była na żółto, dół natomiast w kolory Legio Invicta - karmazyn i brąz. W konstrukcji zbroi świadomie postawiono na odporność, siłę a nie na brak ograniczeń ruchu czy łatwość kamuflażu. To było narzędzie do zabijania, a zupełnie przy okazji również narzędzie do budzenia przerażenia wśród przeciwników. Colette wpatrzyła się w pancerz, dopiero po chwili odchrząknęła.
- Pół nocy zejdzie - mruknęła.
- To rusz dupcię - będzie szybciej - rzucił i podszedł do regału. Serwomechanizmy zawyły gdy wyciągał pierwszy zasobnik z amunicją do ciężkiego boltera...



Golem właśnie właził do kanciapy by złapać trochę dobrze zasłużonego snu gdy Colette rzuciła naraz:

- Kaus...
Znieruchomiał. Zwykle nazywała go Golemem … lub inaczej, najczęściej dużo gorzej. Jeśli zwracała się do niego po imieniu, chodziło o coś ważnego.
- Ta?
- Zostaw tą lodowatą sukę w spokoju - zasygnalizowała w języku walki gangu Ryczących Silników a Golem zmarszczył brwi - siostra znowu sforsowała zabezpieczenia jego systemów teletransmisji. Była w tym najlepsza, zresztą była najlepsza w całej Flocie.
- Grzebałam w archiwach. Prędzej zaufałabym Wielkiej Pajęczycy z Dna niż tej dziwce.
Pokiwał głową.
- Pilnuj tutaj mojego dupska. L’asencję zostaw mi. Inkwizytora jeszcze nie mam na rozkładzie - zasygnalizował w mowie znaków i podszedł do Diagnozera. Odkrył gniazda wejściowe kończyn i poczekał aż metalowe węże odnajdą je, rozpoczynając test sprawności bioniki...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 20-02-2011, 02:04   #49
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Tech Kapłan przystanął w miejscu gdy Lindeo wspomniał wreszcie o jakimś innym psioniku. Dłuższą chwilę przysłuchiwał się jazgotowi werbalnemu i psychicznemu, skrzywiony i niezbyt szczęśliwy.
- Zdecydujcie się wreszcie - warknął - jest psionik czy go nie ma, jeśli jest to co na niego wskazuje, co robi i gdzie w końcu jest, i co zrobić żeby go odstrzelić. Idę przygotować się do drogi. Jak tylko wydobędę i zapakuję sprzęt ruszamy. Postarajcie się nie marnotrawić czasu. A co do Revana ... jest duża szansa że coś go zeżre.
Spojrzał na Zuriela Haxtesa i z wysiłkiem powstrzymał się przed wyrwaniem mu ręki z barku. Podniósł "resztki radia" i bez słowa zadudnił buciorami wchodząc do wnętrza statku. Tam zdjął hełm i włożył czerwony beret. Poświęcił chwilę na modlitwę za dusze chłopaków z 72-go Elizejskiego Regimentu Piechoty Szturmowej i 133-go Elizejskiego Regimentu Powietrznodesantowego. Tanakreg był piekłem i Debonair choć w ten sposób oddał honory bohatersko poległemu brygadierowi-generałowi Ishmaelowi Havornowi i chłopakom którzy uratowali jego postrzelane dupsko z planety.



Po niedługim czasie połączył się z Lindeo. A było to wynikiem pewnego ćwierknięcia w uchu, gdy maszyna logiczna coś znalazła w prowizorycznie uruchomionym systemie komputerowym "T1".
- O co chodzi z tą burzą psioniczną, psykerze? - zapytał przez radio nie siląc się na zachowanie konwenansów. - Co ją wywołało? Byłem przekonany że katastrofa wydarzyła się z przyczyn naturalnych. Revanowi odbiło z powodu tej burzy?

Czekając na odpowiedź Inkwizytora próbował uruchomić radar, zamiast tego jednak musiał się kontentować zapisami z "czarnych skrzynek". Odcyfrowanie ich pozostawił maszynie logicznej, wspomagając ją jedynie na ostatnim odcinku lotu, gdy uszkodzenia urządzeń i czujników sprawiły że kurs można było wytyczyć jedynie z przybliżeniem. To że maszyna logiczna nie spostrzegła jakichś dziwnych ogni chyba trzeba zrzucić na karb właśnie tych uszkodzeń... Wgrał do pamięci minikompa każdy okruch znalezionych informacji i okoliczne mapy...

Odpakował Mućka i uruchomił go, z ulgą odkrywając że poza wgnieceniami obudowy nic się robotowi nie stało. Z droną zwiadowczą było jednak trochę inaczej...
- Na cycki świętej Sabbat - warknął rozkręcając i testując korpus lekkiego zwiadowcy. Kluczem było słowo "lekkiego" i Kaus przeklął konstruktorów - uszkodzeniu uległ jeden z dwóch zestawów akumulatorów ale też odpowiadający mu silnik a projektanci jakoś nie wpadli że może mieć to miejsce i drona była nie do użytku - przynajmniej do momentu naprawy silnika. Nie pieprzył się długo ze sprawdzaniem - zabezpieczył zwiadowcę przed wilgocią i dalszymi uszkodzeniami, by naprawić go w drodze. Zebrał żywność i starannie ją zapakował, podobnie jak uszkodzony zestaw radiowy i tyle elektroniki ile zdołał wymontować. Pokręcił głową. Dobrze że narzędzi miał od groma i ciut ciut...



- Dalej - warczał Kaus energicznie pomagając Mućkowi wydostać się ze statku. Popatrzył na mizerne plecaczki co bardziej ludzkich wybrańców Lady Inkwizytor i to mu o czymś przypomniało. Pospiesznie skonstruował kilka zbiorników z wodą i wymontował z pokładowego systemu podtrzymywania życia kilka filtrów. Bogowie Spaczenia jedni wiedzą na jak trudną drogę trafią... To i apteczki dorzucił, drut do tego, prawdziwy zwój by w razie sukcesu w przywracaniu radiu mechanicznego życia mieć z czego zrobić antenę, koce i płachty. Sto kilometrów to nie w kij dmuchał, zwłaszcza w tak trudnym terenie.
- Dobrze że mu łapy zmieniłem na bardziej przydatne w takim terenie - mruknął Golem obserwując jak obładowana - niczym, cóż, serwitor transportowy - machina gramoli się po ściółce.

- Dobra, dziewczynki - zagaił - jeśli nie doszliście do niczego konkretnego to maszerujemy ... dokładnie tam - wskazał bioniczną ręką. - Chyba że ktoś z was ma inne plany? Chciałem tylko zwrócić uwagę że na Mućku są wszystkie zapasy żywności - powiedział metalicznie, dzięki głośnikom hełmu, na powrót założonego. Hełm też dobrze krył złośliwy uśmieszek zmęczonego Tech Kapłana. Na obłej powierzchni Mucka połyskiwał oleiście ciężki bolter...

 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 20-02-2011 o 10:01.
Romulus jest offline  
Stary 20-02-2011, 13:11   #50
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Iii

Wbrew zapowiadającym go ciężkim, burzowym chmurom, deszcz nie nastąpił. Szare niebo, które początkowo miało zapowiadać rychły poranek okazało się zwiastunem chłodnej nocy.
Nieprzyjemny wiatr poruszał gęstym listowiem i wysoką trawą niosąc zapach rozkładu.
Bagna były znacznie bliżej. Tuż za linią gęstych drzew, gdzie zniknęli Marcus i Ragnar.
Zrobiło się niemal ciemno gdy po zażartych dyskusjach udało się w końcu zebrać ekwipunek z rozbitego wraku. Muciek targał dzielnie na mechanicznych ramionach osprzęt starannie zebrany przez Mistyka Maszyn. Pozostała część drużyny ruszyła śladem Kosmicznych i Zabójcy.
Roślinność planety stawiała czynny opór. Kroczący serwitor skutecznie łamał mniejsze drzewa i torował drogę wśród gęstych konarów i korzeni, które prężyły się na powierzchni.
Co jakiś czas trzeba było przeciąć giętkie liany, które tworzyły prawdziwie gęste, pajęcze sieci. Przedzierali się już niespełna godzinę co jakiś czas odnajdując ślady Kruka i Wilka pozostawione bardziej dla orientacji niż przez nieuwagę.

Zuriel poczuł nagle kilkukrotne ukłucie na karku i mocne swędzenie. Coś zdecydowanie wkłuło się pod skórę. Po krótkiej chwili nadeszło nieprzyjemne ciepło rozlewające się po całej szyi. Zareagował odruchowo sięgając do tyłu. Od razu go wyczuł palcami, choć cieniutki listek stawał się powoli przezroczysty. Złapał za koniec odrywając gwałtownie.
Szarpnięcie oderwało boleśnie organiczny plaster od skóry pociągając za sobą cienkie korzenie, przypominające zielone żyły.
Lindeo dostrzegł zachowanie Zuriela spoglądając wprost na trzymany przezeń liść coraz bardziej nabierający granatowego koloru. Żyły obumierały schnąc powoli. Uniósł głowę do góry gdy kolejny podmuch wiatru poruszył gałęziami. Nad nimi znajdowało się to samo drzewo, przy którym obudził się Revan. Wiedział już co splątało myśli Zabójcy. Nie był to Psionik jak podejrzewał. To ‘brainleaf’. Żyjąca istota szukająca żywiciela. Odnalazł w pamięci informację a granatowy listek oderwał się od gałązki szybując powoli przed jego maską. Odbił się w żelaznej twarzy i opadł na ziemię od razu usychając…

Kapłan Maszyn podążał za serwitorem otwierając pochód z Simonem. Zuriel i Lindeo przystanęli na chwilę. Na końcu szedł Szary Rycerz. Mijali właśnie podmokły teren, który cuchnął paskudnie. Aleksander dostrzegł poruszenie na powierzchni. Coś zabulgotało. Najpierw pojedyncze bańki wybuchały cicho w żółtej mgle związków siarkowych, później wielkie bąble pokryły powierzchnię mętnej mazi bagna.
Rycerz zacisnął palce na halabardzie w chwili, w której błotna maź wytrysnęła do góry gwałtownie oblepiając okolicę potężnym rozbryzgiem. To, co wyłoniło się spod niej miało rozmiary bliskie Tyrantowi. Stwór zaatakował z morderczą prędkością rozwierając paszczę, ziejącą kilkoma rzędami paskudnych zębisk. Zamachnął się pazurzastą łapą chwytając Aleksandra wpół i wbił szczęki zaciskając je na jego głowie. Dźwięk kruszonej zbroi i kości zwiastował czas polowania. Bestia odrzuciła ciało i rycząc wściekle ruszyła w stronę mniej opancerzonego posiłku …





Marcus i Ragnar znajdowali się znacznie dalej a mimo to posłyszeli potworny ryk, który niósł się teraz po okolicy płosząc żyjące w dżungli stworzenia. Coś poderwało się do lotu. Gdzieś dalej rozpoczęła się kakofonia dźwięków. Przeraźliwe piski, wycie, ryczenie i oddalający się tętent kopyt.
 
Witch Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172