Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2012, 19:44   #281
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pertraktacje nie wchodziły w grę. Tak przynajmniej zdecydował niziołek, którego efektywny sposób wyrażenia woli, w jednej sekundzie sprawił iż kompani nie mieli nic do gadania a porywacz i jego kamraci przeszli z próby porozumienia do otwartej konfrontacji.
Ołowiane kule Dawita narobiły huku i nic poza tym. Pociski minęły olejną lampę o dość spory kawał odległości, zmuszając porywacza do działania. Ten nie cackał się z Yergiem. Jednym, płynnym cięciem ostrza poderżnął gardło leśnika błyskawicznie odłączając go z gry o życie. Jego, oraz jego kompanów. Sekundę później warkot jakiejś ogromnej bestii, rozległ się po okolicy. Kompani wiedzieli, że najprawdopodobniej była to kolejna sztuczka Gracjana, jednak tylko oni mogli mieć jakiekolwiek podejrzenia, co do tego, albowiem nie sposób było sprawdzić ilu z ich przeciwników domyśliło się prawdziwej natury tego warkotu.

Człek, który jednym ruchem sztyletu, powalił Yerga, odskoczył w bok, ukrywając się między drzewami, znikając jednocześnie z oczu innych strzelców w grupie. Kompani zareagowali, jednak za wolno. Z ogarniętej mrokiem, leśnej gęstwiny wystrzeliły dwa bełty. Zwiastowały je, charakterystyczne dla kuszy dźwięki zwalniania cięciwy. Jeden z pocisków śmignął gdzieś poza wzrokiem kompanów. Drugi, trafił bezbłędnie, prosto w pierś Gracjana, w ciągu jednej sekundy wyłączając go na wzór Yerga z walki, rzucając go zarazem na skraj życia i śmierci, cienką granicę, której przekroczenie mogło mieć niezwykłe, brzemienne w skutkach konsekwencje. Kompani oddali serię strzałów. Pierwszym z nich był Felix. Tym razem, w półmroku nocy jego bystre oko zawiodło i pocisk bez konsekwencji zniknął gdzieś w ciemnościach. Drugim, ze strzelców był Gottwin, jednak i jego bełt śmignął z dala od jakiegokolwiek żywego celu. Na sam koniec, strzał z łuku oddał jeden z dwójki strażników dróg, ale i on zawiódł. Jego strzała podobnie jak ta Felixa, zniknęła w mroku nocy.

Sytuacja nie była łatwa. Na polu bitwy leżała dwójka umierających kompanów. Do „odchodzącego” Gracjana dopadł drugi ze strażników dróg, dzierżąc w dłoni błękitny napój w szklanej butli.
-Ten eliksir może któregoś z nich ocalić, ale mam tylko jeden taki...- wejrzał bezradnie na Gottwina a następnie Twardego, jakby pytał kompanów, którego z umierających członków grupy miał uratować.
Z porośniętej krzewami okolicy wystrzeliły tylko dwa bełty, jednak nie oznaczało to, że w ukryciu pozostała tylko dwójka strzelców. Po prostu zaklęcie Gracjana odpowiednio musiało podziałać na ukrytych oprawców. Dźwięk ucichł z wyłączeniem młodzieńca z potyczki, co oznaczało, ze pozostali, ukryci agresorzy mogli lada chwila oddać kolejny śmiercionośny strzał. Grupa była w dość patowej sytuacji, albowiem na chwile obecną nie było już widać, żadnego z przeciwników, natomiast oni wciąż znajdowali się mniej więcej w miejscu, gdzie stali, będąc w realnym zagrożeniu nieustannego ostrzału...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-03-2012, 07:47   #282
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Po kilku chwilach, gdy Zirnig zdążył zacząć się nudzić, nadszedł Feliks wraz z resztą kompani. Czy oni na wzór kobiet lekkiego obyczaju pierwej maluję twarz zanim gdzieś pójdą - zastanawiał się poddenerwowany krasnolud.
Stracili cenne chwile, których znaczenie, jak się okazało, było kwestią życia i śmierci.
Odnaleziony Yerg miał nóż na gardle.
Należało szybko obmyślić jak rozwiązać patową sytuację. Gdzieś w gęstwinie z pewnością czaili się strzelcy.

Nim Zirnig zdołał coś przedsięwziąć rozpętało się piekło.
Zirnig zakrył się dużą tarczą, należącą wcześniej do Idelgi. Uchwyciła kołnierz Gracjana i wycofując się zaciągnął go za najbliższe drzewo.
Ukrywszy się w niecce między potężnymi korzeniami dębu zaczął repetować, nowiutką, jeszcze nie używaną, świeżo naoliwioną kuszę.
Zirnig nie był strzelcem wyborowym, ale podskakiwaniem pod drzewami na których siedzą bandyci z kuszami też by wiele nie dało.
Wyglądając z za drzewa szukał celów.
 
Deliad jest offline  
Stary 31-03-2012, 16:09   #283
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Twardy widząc nóż na gardle Yerga wiedział, że to prawdopodobnie koniec dla drwala. Mówiłem, że to samobójca. A jednak go lubię należałoby coś wymyślić. Może strzelcy coś poradzą.... Już miał zacząć coś mówić wszak najmici czyszcząc jaskinie przysłużyliby się i banitą. Oni zapewne też odczuwali dokuczliwie bliskość chaosu.

Jednak nim coś powiedział niziołek zadecydował o ich losie. Po raz kolejny, brak koordynatora ich działań stał się widoczny. Twardy co prawda wiedział że rozmowa mogła nic nie dać. Jednak sam był bandytą wiedział, że wbrew czasami można rozmową coś ugrać nawet w najgorszej sytuacji. Kwestia zysków, strat i korzyści dla wszystkich. Stracili swój pierwszy atut, drugi podążył zaraz za nim w dupę. Był to czas. Tamci i tak mieli ich na oku, zaś zyskując cenne chwile mogliby wiedzieć jak są rozstawieni napastnicy. I ilu ich choćby w przybliżeniu jest....

Yerg padł z poderżnietym gardłem. Dychał jeszcze choć szasnę na ratunek były minimalne. Tak samo Gracjan mimo tego że dość dobrze się ukrywał padł przeszyty bełtem. Po chwili strażnik wyciągnął buteleczkę. Wszystko w nim krzyczało, ratuj Yerga jego znasz jego lubisz.... Z ust wydobyło się tylko
-Gracjan.-tonem lodowatym i zimnym. Była to prosta decyzja mimo całej sympatii do Drwala, czarokleta to bezcenny zasób ich bandy. Nie mogli go stracić.

Wszystkie myśli i wydarzenia działy się w przeciągu ułamków sekund. Ich grupa miała jedną zasadniczą przewagę. Jedyny atut który należało wykorzystać, by zwyciężyć. Cztery krasnoludy i nizołek widzieli w ciemnościach. Ludzie zaś nie.

-Odrzucić pochodnie w ich kierunku jeśli wam życie miłe.-wykrzyczał biegnąc tuż za oprawcom Yerga. Nie odpuści mu! Bandyta może miał przewagę prędkości. Twardy jednak liczył, że po ciemku nic nie widząc daleko nie ucieknie. Prędkość bez wzroku nic nie da... Zresztą zapewne chciał jedynie, usunąć się z linii strzału ich kompani. Czekała go niespodzianka. A kto wie może banici, wykonując tak niebezpieczny zawód mają jakieś eliksiry...

Krasnolud biegł ile sił byleby dopaść ofiarę. Nie uratował Yerga to fakt. Jednak zemsta leżała jeszcze w granicach jego możliwości. Wypatroszę go... Widział banitę tuż, tuż przed sobą. I stało się nie oczekiwane, zaraz przed sobą dostrzegł zamaskowany wilczy dół. Dosłownie w ostatniej chwili przeskoczył, brakło włosa żeby się nie udało. Bandyta zaś by sprawdzić czy Twardy wpadnie, obrócił się. Bieganie po lesie w ciemnościach bywa zdradliwe, zaś bieganie po lesie w ciemnościach nie patrząc pod nogi.... zdradliwsze. Opryszek wyłożył się jak długi. Miał go niemal jak na widelcu. W normalnych okolicznościach poderżnąłby mu gardło. Jeden przeciwnik mniej, za Yerga i za całe to gówno... Twardy jednak wstrzymał swój temperament. Jego kompani może i byli głupcami. Gdyby go posłuchano nie doszłoby do tej sytuacji. Jednak należało im tyłki wyratować. Obok zaś w tej chwili znajdowali się jak na strzelnicy. By wykonać zadanie potrzebuje jak najwięcej z nich żywych, zdrowych na tyle na ile się da. I najważniejsze jeśli ich zabiją komu będzie mógł wypomnieć: A nie mówiłem!

Jednym ruchem przystawił ostrze miecza do gardła przywódcy bandytów. Cóż za ironia sprawiła, że historia zatoczyła koło tak szybko. Raz na wozie a raz pod...

-Dowodzisz nimi?-warknął krasnolud.

-Można to tak nazwać...- odchrząknął łotrzyk. Który najwyraźniej, spodziewał się raczej końca swego żywota.

-Odpuszczą na twój rozkaz?- osobiście Twardy nie był pewien nawet czy to fakty szef. Jednak jego krzyk po pierwsze może faktycznie sprawić że tamci odpuszczą. I zaczną się rokowania. Albo chociaż ściągnie cześć bandytów na siebie. Tego zarżnie i jego kompani zyskają chwile wytchnienia. Twardy zaś sobie poradzi, w końcu jest twardy co nie?

-Odpuszczą...- syknął.

Krasnolud zlustrował bandytę. Na szczęście miał skórzaną zbroje. Kazał mu się obrócić na plecy a potem podnieść. Miecz trzymał dzięki temu, lekko wbity w jego plecy. Tak by delikatnie zranić i by przeciwnik czuł powagę sytuacji.
-Zobaczymy- wstawaj i drzyj japę. -Idziemy pod tamto drzewo potem na kolana. I daj mi tylko pretekst a wypatroszę cię z przyjemnością. - Krasnolud pośpiesznie zajął swój bastion. Drzewo za plecami, klęczący jeniec przed nim. Dzięki czemu miał częściową osłonę również z przodu.
-Osobiście mam nadzieje że ci się nie uda. Zaczynaj....-Twardy ponaglił więźnia lekko naciskając na miecz. Jęk bólu potwierdził, że bandzior będzie się starał. Szczęśliwe zakończenie leżało w jego interesie bardziej niż Twardego.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-04-2012 o 00:10. Powód: Post pod postem
Icarius jest offline  
Stary 01-04-2012, 14:00   #284
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Taktyka działania Twardego, była znacznie efektywniejsza, niż wprowadzony w życie plan Dawita. Człek, z przystawionym do pleców ostrzem krasnoluda klęczał na runie, tuż przy drzewie.
-Kamraci! Pojmano mnie! Jeśli życie me, wam choć trochę cenne, to poprzestańcie ostrzału!- krzyknął głośno i donośnie odstraszając nocne ptaki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Strzały i bełty przestały ślepo wylatywać z gęstych, spowitych mrokiem krzaków. Choć żaden z nich nie ujawnił się grupce najemników.
-Nie chciałem jego śmierci... Chciałem tylko waszej broni i złota. Nikt nie miał umierać...- syknął ewidentnie skruszony zakładnik.
-Przysięgnij krasnoludzie, że oszczędzisz życie moje i mych kompanów a spróbuję uratować waszego znajomka. Spiesz się z decyzją, bo on gaśnie w oczach...- dodał po chwili spoglądając przez ramię.

Kilkanaście metrów dalej, drugim z umierających towarzyszy zajmował się Rudolf. Człek wejrzał na tkwiący w piersi bełt. Wiedział, że należy go wyciągnąć, nim poda młodzikowi specyfik leczący. Na szczęście Gracjan był już nieprzytomny. Rudolf przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Jednym szybkim ruchem reki wyszarpnął pocisk z piersi czarodzieja. Rudolf odkorkował szklaną butlę i wylał jedną trzecią naparu na obficie krwawiącą ranę Gracjana, resztę zaś powoli wlał mu do ust. Co prawda rana się nie zabliźniła tak jakby każdy tego chciał, ale krew przestała cieknąć niczym z woda z źródła. Gracjan pozostawał nieprzytomny i pewnie jeszcze długo pozostanie w takim stanie, jednak żył. Takiego poczucia spokoju nie miał Yerg, który leżał blady jak trup, powoli odchodząc do domeny Morra. Kiedy tylko ostrzał ustał, znalazło się przy nim kilka osób, w tym drugi ze strażników dróg. Ten wejrzał tylko na Gottwina.
-Wiem, że to zły moment, ale... Mówiłem, że przywódca potrzebny... Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby każdy nie robił na co miał ochotę...- burknął spoglądając kątem oka na Dawita.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-04-2012, 14:36   #285
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
~Upsik~ pomyślał Dawit,gdy nie trafił zgodnie ze swym zamierzeniem w lampę. ~Upsik~ pomyślał ponownie, gdy padał Yerg, a później Gracjan. Całe szczęście później już przebiegało wszystko zgodnie z jego intencjami. Kompani ruszyli z kontrą, Twardy pochwycił przywódcę…Tak miało być i tak miało się stać. Początek zły, rozwiązanie wszystkiego w tym momencie lepsze.

- Tak, tak panocku. Czekalibyśmy na rozkaz przywódcy i padło by nas jeszcze więcej. Panocku, to zasadzka była. Szybka akcja, szybka reakcja i w większości żeśmy cali. Straty trza wliczać w nasz sposób zdobywania zarobku. Ot tak już jest panocku mądry – odpowiedział strażnikowi.

- Ratujże go, naprawiaj co żeś na szkodził! Ty! – krzyknął do zakładnika Twardego. Twardy mógł przysiąc i oszczędzić typa, reszta już tej przysięgi jednak nie składała...
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 01-04-2012 o 14:41.
AJT jest offline  
Stary 01-04-2012, 20:34   #286
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Masz moje słowo że zachować życie. O ile uratujesz go i jakoś się dogadamy co do rekompensaty za wasz atak. Kto wie może nawet dobijemy jakiegoś targu.- poza tym Twardy był zdania, że na odpowiednich warunkach można zawrzeć układ z każdym. Nawet najbardziej szemranym typem wychodząc z założenia, że jest się w stanie wydusić z niego dotrzymanie umowy. -Na razie krzycz by dali mu jakąś miksturę, ty zostajesz jako zakładnik. Potem niech wyjdą do nas, pogadajmy jak ludzie oko w oko. Gwarantuje ci natomiast jedno. Jeśli ten lubiany prze zemnie ludzinka wyciągnie nogi. Ty zdążysz go jeszcze dogonić, przed bramą Mora.
- człowiek był pewien, krasnolud nie puszczał słów na wiatr

Mężczyzna skinął głową i po krótkiej chwili krzyknął na całe gardło -Frank! Frank, jesteś potrzebny, przy rannym, prędko!- nie trzeba było długo czekać by z gęstych krzewów wyłonił się szczupły i wyglądający na głodującego od wielu dni chłop trzymający w ręku niepewnie kuszę. Widząc, że jest na celowniku Gottwina, Felixa, oraz Dawita, odłożył swoją broń na ziemię i niepewnie podszedł do bladego Yerga.
-Trza go uratować!- warknął do Franka. Mąż pochylił się nad leśnikiem i sięgnął do niewielkiej skórzanej torby przytwierdzonej sznurkiem do pasa, po poskładany liść.
-To ostatnia porcja, jesteś pewien?- spytał ewidentnie przerażony dalszym rozwojem sytuacji.
-Jestem pewien, że jak ten tam umrze, to ja padnę zaraz po nim, a Tobie pewnie nie pozwolą długo czekać na dogonienie mnie w zaświatach...- odrzekł. Frank skinął głową i otwarł liść. W środku znajdowała się zielonkawa maź, którą człek wziął na dłoń i prędko rozsmarował po poderżniętej szyi Yerga. Puls był tak słaby, że krew prawie przestała w ogóle się wylewać. Frank nie czekał, sięgnął do kieszeni skąd wyjął bandaż i czystą szmatę robiąc na prędko dodatkowy opatrunek. Po kilku chwilach Yerg był opatrzony a człowiek spojrzał na krasnoluda.
-Musimy poczekać chwilę, ale chyba przeżyje...- burknął.

-Jeśli ktoś naruszy tę kruchy pokój który zapewniłem nam wszystkim chwilowo... Osobiście go zabiję i tyczy się to wszystkich- krzyknął na całe gardło Twardy. Kierował to również do swoich towarzyszy.

-Opuśćcie kryjówki. Dał słowo, że nie zabije, to krasnolud, jego słowo jest cenne jak szczere złoto!- dodał od siebie osobnik. Oczywiście, nie wiedział, że Twardy za nic miał obietnice jeśli w grę wchodził jego interes. Niedługo potem z gęstwiny wyłoniła się kolejna piątka strzelców. Jeden z kuszą, trójka uzbrojona w łuki.

Patrząć na nędznego chłopa Twardy nabrał wątpliwości co do natury tej bandy. Powiedział zaś:
-Tacy z was bandyci jak ze mnie akolita. Odwagi i determinacji zrodzonej z desperacji wam nie brakuje. Kim do cholery jesteście? Profesjonalistami z pewnością nie.

-Banici...- parsknął zakładnik Twardego uśmiechając się szyderczo -Banici, bo opuściliśmy nasze osady, by nie płacić podatków Imperialnym złodziejom, w zamian za bierność wobec naszego cierpienia! Walczymy tu o przeżycie i bezpieczeństwo naszych rodzin, które wciąż żyją w strachu.- wyjaśnił spoglądając przez ramię na brodacza

-Cierpienia, strach?-wszak było ono wszędzie. Taka jest natura tego szemranego świata. Ludzina pewnie ma na myśli coś bardziej konkretnego -Mów do rzeczy. Tutejszy lord tych ziem wydawał się człowiekiem dość honorowym jak na wasze ludzkie standardy-Twardy wszedł w rolę dobrego wujka krasnala.

-Lord? Ile razy donosiliśmy jego strażnikom o atakach mutantów?!- niemal krzyknął ze złości -Nic nie zrobił!- dodał po chwili. Twardy domyślał się, dlaczego Eryk Von Walter nie wiedział, że sytuacja jest tak poważna, być może jego zdradzieccy gwardziści zwyczajnie byli jakoś powiązani z potworami atakującymi wieśniaków. -Posłaliśmy nawet jednego do Hergig by poprosił straże o pomoc. Tamci również obiecali, że się tym zajmą i co?...- pokręcił głową. -Chcieliśmy waszą broń by walczyć z potworami a złoto, by posłać rodzinom...-

-I liczyliście że się uda-pokręcił głową niedowilżający krasnolud. Jak mogli tak pomyśleć? Było ich mniej byli gorzej uzbrojeni i słabiej wyszkoleni. -Odważnie i głupio zarazem. Ilu was jest prócz tych których widzą me oczy?- lepiej wiedzieć. Bowiem w umyśle krasnoluda zaczął się formować plan.

-Jeden. Czeka niedaleko w obozie, to on zrobił nam lekarstwa i pilnuje...- wejrzał na brodacza -Potwora, którego żeśmy schwytali kilka dni temu.-zakończył przywódca banitów.

-Powiem tak Lord najpewniej o niczym nie wiedział. Niedawno okazało się że jego straż jest zaprzedana mrocznym siłom. I najpewniej blokowały jego uszy na wasze błagania. Być może to te same potwory które nękają was. Macie u nas spory dług za ten napad. Moja propozycja jednak jest łaskawa. Pójdziemy z wami obejrzymy stwora. Potem pomożecie nam oczyścić jaskinię. Każda kusza i każdy łuk się przyda. Leży to w waszym i naszym interesie. Nasze siły lekko zostały nadwątlone przez waszą głupote. Zatem siła waszych ramion to odpowiednia zapłata. Przy okazji będziecie mieli i zysk dla siebie. Usunięcie problemu! A nawet słówko szepnę o was Lordowi. Myślę, że to dobry układ. Jaka jest wasza odpowiedź? Nim wysłucham moich kamratów.- którzy mogą ale nie muszą się zemną zgodzić.

Mężczyzna wzdrygnął się lekko -Wejść do jaskini? Chyba nie wiesz co prawisz... Tam lękanie się całe zło w promieniu wielu mil... To jak włożyć rękę do gniazda os...- zamilknął jakby doszło do niego, że chyba nie ma innego wyjścia i to propozycja, która ocali im życie.
-Pójdziemy...- wejrzał jeszcze przepraszająco na swych towarzyszy.

-Lepszej pomocy niż nasza i lepszej szansy nie dostaniecie. Krasnoludzka siła to najpewniejsza moneta. A nas jest tu dość liczne grono. Pozostali z moich towarzyszy to również dzielni, silni i uczciwi ludzie.... I nizołki- dodał po chwili.

Mężczyzna skinął głową. Na znak zgody.

-Chce usłyszeć słowo reszty z was?-popatrzył na pozostałych banitów. Każdego z osobna. Bowiem każdego z osobna własnoręcznie zabiję. Jeśli spróbujecie ucieczki bądź podstępu gwarantuje. Tam mogą sobie być potwory, choćby najstraszliwsze szkarady. Ale mój topór zetnie was równie pewnie. Daje wam szansę wybór jest wasz.

-Zgadzam się...- rzekł chudy osobnik, który uleczył Yerga.
-I ja.- dodał najmłodszy.
-Ja również.- każdy z nich w końcu wyraził chęć współpracy, choć żaden niezbyt ochoczo. To akurat nie dziwiło krasnoluda. Jednak skoro desperacja pchnęła ich do ataku na najemników. Z małymi szansami powodzenia. Może zatem z równą zaciekłością stawią czoła prawdziwym wrogom. Mając w perspektywie śmierć przy tchórzostwie

-Walka złoto i koniec ze strachem jeśli się nam uda. Śmierć bądź namiastka życia jeśli byście nie spróbowali. Strach jest dobry i zdrowy mieszka w sercu każdego.-Twardy wysilił się gadając to co jego zdaniem tamci chcieli usłyszeć.A teraz moi drodze kompani,wolni strzelcy każdy sobie...-ironizował Twardy lekko się przy tym uśmiechał, napięcie zaczęło znikać. Słucham waszego zdania zwrócił się do towarzyszy. Nadal chcecie walczyć z nimi, po tym co rzekli? Czy może połączymy siły przeciw większemu zagrożeniu?
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 01-04-2012 o 20:36.
Icarius jest offline  
Stary 01-04-2012, 21:04   #287
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Gdy Twardy ruszył za tym zbirem Felix próbował wytropić któregoś z tych bandziorów. Chodził powoli uważając na wszystko. Pozostanie w ukryciu przede wszystkim. Jednak skubańcy byli nad wyraz dobrze ukryci. Nie miał do czynienia z bandą chłopów, którzy udali się do lasu by napadać na kupców handlujących ziemniakami na targu. To byli... to chyba byli tacy ludzie jak Felix. Aż żal byłoby się z takimi wymordować nawzajem.

Po chwili na polanie dostrzegł ruch. Twardy stał za tym, który poderżnął gardło leśnika i ... role się obróciły. Teraz oprawca był ofiarą. I bardzo dobrze. Nie można było zapomnieć jednak o kompanach tego leśnego buntownika. Gdzieś się czaili. Mimo dalszych starań Jagera nie wypatrzył żadnego z nich. Po chwili rozległ się rozkaz herszta.

Gadka szmatka, leczenie, i w końcu zapytanie o opinię reszty szajki.
Felix wyszedł w końcu z krzaków. Obszedł ich dookoła jak wilk, który ogląda swoją zdobycz. Po chwili zbliżył się do Twardego.
- Wiesz przyjacielu, oni to banici... tak samo jak ja... nie wiem jak inni ale ja ich rozumiem. Jeżeliby ktoś miał coś przeciw nim, z tego powodu, że są kim są to ma też jakieś "ale" do mojej osoby. - powiedział tak głośno, aby każdy usłyszał.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 02-04-2012, 00:10   #288
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pewne braki w synchronizacji działań zdecydowanie się zemściły. Dwa trupy to było nieco zbyt dużo, jak na sam początek starcia. Na dodatek wystrzelony przez Gottwina bełt, choć trafił tam, gdzie zniknął zabójca Verga, najwyraźniej nie dosięgnął celu. W takim razie trzeba się było postarać, by kolejni strzelcy, po tamtej stronie, mieli mniej szczęścia. Z bronią w ręku, starając się po cichu przechodzić między krzakami, ruszył w stronę napastników.
Nim zdołał przejść parę ostrożnych kroków rozległ się głos jednego z bandytów. Po chwili zapanowało coś na kształt chwilowego rozejmu. Mimo wszystko Gottwin wolał zostać w ukryciu do samego końca załatwienia sprawy.

Bez problemów mógł się zgodzić i z motywami banitów, i z przedstawionymi przez Twardego uzasadnieniami. I, podobnie jak krasnolud, uważał, że lepiej będzie, jeśli tamta piątka ruszy z nimi. A może i szóstka, gdyby człek od mikstur również zechciałby do jaskiń ruszyć. Chociaż, prawdę mówiąc, chyba lepiej by było, gdyby na powierzchni został na wszelki wypadek.

- Nie mam nic przeciwko temu - powiedział - byśmy połączyli nasze siły i wytępili zło, które kryje się w jaskiniach.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-04-2012, 00:58   #289
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Sprawy potoczyły się błyskawicznie, rzecz normalna podczas potyczki. Niestety starcie wywołało wielkie niezadowolenie u "Czerwonego" bowiem nie zdążył usiec żadnego z napastników choć pocieszała go myśl, że nikomu nie udało się dopaść przeciwnika i nie był wyjątkiem. Zapanował kruchy sojusz, a pertraktacje zostały wznowione, Ragnar spoglądał spode łba na wychylających się po kolei rzezimieszków, którzy okazali się zgrają wystraszonych chłopów. Że też dali im załatwić aż dwójkę ich własnych ludzi.

-Ja także nie mam nic przeciwko, ale jeśli mi jakowyś choć mrugnie podejrzanie, to mu kości po kolei policzę. Żeby wszystko między nami jasne było...- rozluźnił się nieco i przechodząc w stronę Twardego pacnął ogromną, niczym bochen chleba, łapą niziołka w tył jego zakutego łba.
-Następnym razem jak cie palce świerzbią, to się po jajcach podrap, albo celuj lepiej.- stanął obok kuzyna i zerknął po reszcie
-I mówić tu żółtodziobom, że dyscyplina potrzebna, to nie, kurwa jego mać, lepiej wiedzą, wiekiem nas pewnie, khazadów, na głowę biją i zapewne i w bitce, więcej wiosen spędzili. Psia jego mać, teraz macie czegoście chcieli i póki dyscypliny nie będzie, to takie porażki niechybnie się powtórzą. Macie tera okazje przemyśleć wcześniejsze decyzje, ale zmuszać ja nie będę do wyboru wodza, póki sami tego do końca nie pojmiecie. Może jak was samych w bitce ostrze dosięgnie i klęczeć we własnej krwi będziecie, to wam do łba się to w końcu wbije, że zbyt liczną kompaniją jesteśmy by bez dowódcy sobie hasać. Takie moje, kurwa, zdanie.- wsparł się na swoim zdobionym młocie oczekując, który z nich tym razem pyskówę rozpocznie.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 02-04-2012, 02:18   #290
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Felix swoim zwyczajem podniósł jedną brew wyżej i popatrzył na Ragnara gdy ten skończył swoją gadkę. Westchnął i skomentował jedynie:
- Niniejszym ogłaszam Twardego dowódcą, jak kto ma coś przeciw to niech mnie w dupę pocałuje... a następnie łapie strzałę w prezencie.
Następnie podszedł do krasnoluda, klepnął go w ramię i stanął obok.
 
Aeshadiv jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172