Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2014, 04:07   #131
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Śmierć nie wywoływała na Jakobie większego wrażenia. Raz, że był Sylvańczykiem, dwa - zawód. Czasami ani on, ani Fritz nie byli w stanie pomóc choremu lub poszkodowanemu. Ot, tak to już było. Pojedyncza śmierć, nieważne jak tragiczna, nigdy nie wymusiłaby z niego choćby łzy. Nawet Adelheidy by nie opłakiwał. Kobieta nie życzyłaby sobie tego i była na tyle sędziwa, że Jakob dziwił się że dalej oddycha.

Teraz było jednak inaczej. Cyrulik płakał jak dziecko, chwiejąc się w przód i tył, to zaciskając, to znów rozluźniając pięści. Stracił wszystko - dom, rodzinę, znajomych. Volkenplatz już nie istniało, a płomienie które je trawiły wypaliły wszystko w środku chłopaka. Łzy przestały lecieć i pociągnął jeszcze dwa razy nosem zanim podniósł się z klęczek. Powoli i mechanicznie, za nic mając latające wokoło iskry i żar. Nie czuł nic.

Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale nogi niosły go tam, gdzie poszedł wicehrabia. Ledwo co odrywał stopy od ziemi, szorując buciorami. Rotenstadt był martwy. Heinrich był martwy. To oni byli wszystkiemu winni. I Gerhard, który dalej żył. Nóż w prawej dłoni Jakoba był przeznaczony właśnie dla łowcy potworów.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 08-03-2014, 13:23   #132
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Wbiegł w płomienie wioski. Kiedy biegł nic do niego nie docierało. Głowa pulsowała mu od emocji i wrażeń. Nie potrafił zrozumieć co tu się stało. Chciał wiedzieć co będzie dalej ale w żaden sposób nie mógł się tego dowiedzieć w takim momencie. Chciał by ktoś mu powiedział co będzie dalej, ale był skazany sam poszukać odpowiedzi. Czuł się bezsilnie wobec zaistniałej sytuacji. Ogrom trupów był dla niego szokiem. Miał świeżo w pamięci twarze i głosy tych osób. Jeszcze nie tak dawno razem śmiali się i żartowali a teraz... Serce waliło mu w piersi jakby miało zaraz z niej wyskoczyć. Nie dał rady opanować nerwów. Po przeszukaniu ciał biegł dalej z nadzieją, nadzieją że nie wszystko jeszcze stracone. Konrad bardzo przywiązał się emocjonalnie do wioski i jej mieszkańców. Ich stratę myślał że jakoś zniesie, ale stratę Elsy... nie, tego by nie zniósł.

Jak ręką odjął Konrad opanował emocje gdy poczuł dotyk Elsy.
- Na wszystko co żyje, jak do tego doszło? - pytał mimo, że kobieta dała mu już wyjaśnienie. Wszystko docierało do niego tak wolno. Cały czas próbował sobie wmówić że to jakiś cholerny sen albo zwidy, albo że nie jest tak źle jak było.
- Tak, musicie uciekać. Tu i tak nic nie zostało. Może powinienem iść z wami - zastanawiał się. Ale miał uciec i zostawić wszystko tak za nic? - Psia mać! Te gnoje muszą zapłacić za to, co rozpoczęli. Muszę pomścić naszych. Teraz musimy się stąd zabierać.

Wioskę mieli już za plecami. Olafa i Jakoba jeszcze widać nie było. Może nie mieli tyle szczęścia w nieszczęściu co Konrad. Dopiero po chwili ujrzeli, że za zasłony dymu ktoś się do nich zbliża. Ktoś kogo się nie spodziewali.
- Dlaczego myślicie, że cokolwiek mu zrobiliśmy? - odpowiedział wymijająco Konrad. Jego głos drżał ze strachu.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 08-03-2014, 13:27   #133
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Jeszcze zanim zobaczył wioskę, wiedział co się w niej stało. Zapach spalenizny dało się wyczuć na długo przed dobiegnięciem do niej. Miał już tego dość tego co działo się w tej krainie. To już od dawna wykraczało poza jego obowiązki. Gdy dotrze do wioski, znajdzie swojego konia i opuści tę przeklętą krainę.

***

Widok zrujnowanej wsi, którą trawił ogień, był dla niego dołujący. Zdarzało mu się zobaczyć coś podobnego, ale nigdy na taką skalę. Ruszył pomiędzy zabudowania, jeśli można było tak to nazwać. Jego oczom ukazała się starta ciał, które kiedyś były mieszkańcami Volkenplatz. Współczuł im, ale nie mógł już teraz pomóc. Takie rzeczy zdarzały się i musiał nauczyć się z tym żyć.

***

Las Drakwald, gdzieś pomiędzy Middenheim i Delberz, kilka lat wcześniej.
-Mówicie, że założyliście w tej wsi nowy posterunek? Nie leży ona nawet na trakcie, dotarcie z niej gdziekolwiek zajmować będzie mnóstwo czasu. No i musicie najmować mnie, żeby znaleźć drogę…
-Może to wydaje się nie mieć sensu, ale jest wiele wsi i miasteczek, które nie leżą na szlaku, a trzeba je chronić. Szlak sam się utworzy, gdy docierać będzie do nas zaopatrzenie i kupny, którzy będą chcieli zarobić na leżącym w puszczy posterunku wojskowym - dowódca oddziału uśmiechnął się pod nosem - i możesz mi wierzyć, że nie wynajmowalibyśmy cię, gdyby nasi ludzie nie byli akurat zajęci innymi zadaniami. Lada moment powinniśmy dotrzeć na miejsce...
-Tylko z tego powodu pozwoliłem sobie wrócić do was na małą pogawędkę.
Chwilę później dotarli na skraj lasu. Wśród pól stała niewielka wioska, która miała szansę stać się w niedalekiej przyszłości ważnym punktem na mapie Middenlandu. Po chwili dostrzegł jakąś dużą grupę, która pędziła do bram wsi. Z jej tyłów wyleciało coś świecącego i uderzyło w bramę, niszcząc ją.
-Żołnierze! Do broni! Zwierzoludzie atakują! - głos dowódcy rozległ się bez ostrzeżenia - Dawajcie tu działo! Łucznicy na pozycję i strzelać bez rozkazu!
Zaczęła się rzeź.

***

Godzinę później było już po wszystkim. Dziesiątki ciał walały się wszędzie. Sama wieś odniosła niewielkie straty, ale tylko jeśli chodzi o zabudowania. Zginęło wielu mieszkańców, oddział też mocno ucierpiał, tracąc połowę stanu liczebnego. Miał nadzieję, że nie będzie musiał przeżywać tego znowu. Teraz musiał tylko wypełnić do końca umowę…

***

To nie był czas na wspomnienia, musiał znaleźć swojego konia i wyjechać. Pomyślał o zapłacie za tę część swojej umowy, którą wypełnił. Broń, którą dostał, powinna być wystarczającą zapłatą. Sprzeda ją, gdy dotrze do jakiegoś większego miasta. Wznowił poszukiwania.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 08-03-2014, 18:00   #134
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Kurt patrzył jak Wicehrabia chwyta delikatny kark młódki szorstką dłonią i ciska dziewczyną o ziemię. Scena, w której chciałby go zastąpić, lecz w jego wyobraźni nie kończyła się ona na utaplaniu dziewczyny w błocie. Zmysłami wyobraźni niemal czuł ciepło krwi spływającej po jej nagim ciele. Cienka stróżka, zaczynającą swój bieg w źródełku na gładkiej szyi, dalej przyciągana ciepłem jej ciała sunęłaby w dół poprzez piersi, by oderwać się dopiero na sterczącym sutku i kropla po kropli spadać na podeszczowe błoto. To jednak nie był jego moment i topornik musiał otrząsnąć się z marzeń wracając do rzeczywistości.

Nie wstała, bojąc sprzeciwić się potężnemu łowcy co Kurt skwitował pogardliwym splunięciem gdy ruszał krok w krok za Gerhardem.
___

Niedźwiedź szedł za nim choć Łowca ani o to nie prosił, ani się z tego faktu specjalnie nie cieszył. Nie miał zamiaru jednak straszyć szlachcica jakkolwiek zabraniając mu podążania tą samą co on drogą w tym wielkim lesie. Po prawdzie, to liczył, że opancerzony rycerz nie dotrzyma mu kroku i sytuacja sama się rozwiąże. Niedźwiedź miał chyba jednak w zanadrzu więcej tajemnic niż mogło się wydawać i prze kolejne mile nie odstawał dalej jak na kilka kroków dochodząc Borysa w momentach, gdy ten pozwalał sobie nieco zmniejszyć szybkie tempo.

Spotkanie wioskowego znachora zaskoczyło ich w takim samym stopniu jak informacje jakie od niego otrzymali - Nie macie co wracać do Volkenplatz. Wszystko przepadło, niestety...
- O czym bredzisz człowieku - przerwał mu Borys uważnie lustrując ślady sadzy na jego twarzy i nadpalone skrawki szaty.
- Zaatakowali nas! W nocy, ogniem rozerwali bramę, mordowali i palili aż nie ostał się nikt.
Kłusownik zbyt wiele słyszał takich historii, by przejąć się ludzką tragedią, szczególnie, że jak widział, ktoś jednak ocalał i miał się na tyle dobrze by właśnie zdawać im relacje. Chłopskie bajdurzenia miały to do siebie, że często mocno przejaskrawiały sytuacje dodając jej pikanterii tak potrzebnej do późniejszego straszenia nimi dzieci.
- Daleko do wsi?
- Po cóż wam to, tam tylko ogień i śmierć!?
- Ale też nasz mocodawca i być może reszta kompanii.
Fritz zamyślił się chwilę analizując ostatnie informacje jakie miał o baronie. Wieść o zbrojnej kupie wieśniaków idących by wymierzyć mu sprawiedliwość, nie była tą jaką chciał przekazać jego dwójce siepaczy.
- Nie wiem, czy zdołał ujść pogromowi...
- Zdołał, zdołał, to bydle kute na cztery łapy. Byle przeciwnik go nie wystraszy ni nie powali. Mów którędy do wioski chłopie, póki jeszcze mam ochotę pytać po dobroci!
Fritz nie odpowiedział, nie wskazał kierunku, spojrzał tylko w stronę niemal niewidocznej ścieżki ginącej pomiędzy dwoma osikami...
___

Szedł krok w krok za Łowcą potworów obrzucając miejsce rzezi beznamiętnym wzrokiem. To nie była ani pierwsza, ani najgorsza taka scena jaką w życiu widział. Wiedział, też doskonale jak być ich scenarzystą i wspomnienia tych chwil wywoływały na jego twarzy uśmiech tak bardzo nie pasujący do tła tworzonego przez kolejne na wpół zwęglone i cuchnące spalenizną ciała. Odkopał truchło leżące mu na drodze jak gdyby odganiał kundla tulącego się mu do nogi.

Wieśniacy którzy przeżyli prezentowali sobą żałosny obraz płacząc niczym baby nad okrutnym losem. Można było podejrzewać, że Sylvania lepiej hartowała swoich synów i córy, okazywało się jednak, że wiejskie chamy zawsze pozostawały chamami i do najemników było im jak gównu do buta.
Stanął krok za Gerhardem, gdy ten jął wypytywać prostaczków o ich mocodawcę. Ciężki dwuręczny topór dodatkowo wzmacniał przekaz jaki wystosował Łowca potworów. W jednej chwili okazać się jednak miało, że doprowadzeni do ostateczności wieśniacy potrafili odnaleźć w sobie dość odwagi by rzucić się na wojowników.
W tym samym momencie, w którym Gerhard wyciągnął pistolet Kurt zrozumiał że tego dnia krew dopiero zaczęła się przelewać. Uśmiechnął się zaciskając pewniej chwyt na stalowym stylisku swej broni i pochylił głowę niczym byk gotowy do szarży. Wystraszonych wieśniaków była jedynie garstka, a prócz bab i szczeniaków trzymających się ich spódnic wszyscy pozostali byli tchórzami, którzy zdezerterowali z nocnej eskapady. Najemnicy byli w większej liczbie, wypoczęci i zdecydowanie lepiej przygotowani do walki.

Gówno obchodziło go za kogo będą teraz walczyli, wsparcie Gerharda oznaczało jego wdzięczność, a to dalece więcej niż mógł zaoferować ktokolwiek inny na polanie...
 
Akwus jest offline  
Stary 09-03-2014, 02:29   #135
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Po baronie nie ma śladu, wioska stoi w płomieniach, żadnych ”martwych” upiorów w okolicy, a Ty jesteś cały umazany we krwi. - odparł łowca potworów. - Nie zabiję was... - kątem oka zauważył biegnącego w ich kierunku Ralfa, a chwilę później dało się usłyszeć głośnie trzeszczenie naciągniętego łuku. - ...jeszcze.

Strzała z głuchym świstem przecięła powietrze i pomknęła w kierunku Gerharda. Trafiłaby go w ramię gdyby ten nie wykonał unik w dosłownie ostatniej chwili. W tym samym momencie wschodnią bramą wybiegł Jakob z miną wróżącą szybką śmierć, w dłoni dzierżył nóż. Wicehrabia nie miał wyboru – wycelował w Konrada i pociągnął za spust. Na krótkim dystansie siła uderzeniowa wystrzelonej kuli była tak silna, że zrzuciła doświadczonego banitę z nóg. - Zajmij się tym chędożonym łucznikiem, a ja skończę żywot tych dwojga. - powiedział Gerhard zwracając się do stojącego za nim Kurta, po czym odrzucił na bok pistolet skałkowy i ruszył z mieczem w dłoni w kierunku leżącego na ziemi Konrada. Banitę od pewnej śmierci uratowała Elsa, która stanęła między swoim ukochanym, a łowcą potworów i zasłoniła cięcie własnym ciałem. Pokryte runami ostrze rozwaliło młodej dziewczynie głowę zabryzgując krwią obu mężczyzn. Martwa wylądowała tuż obok swojego męża.

Kolejna strzała została wystrzelona z łuku Ralfa, ale tym razem celem był szarżujący Kurt. Pocisk trafił w bok olbrzyma miażdżąc wnętrzności i gdyby nie jego nadludzka wytrzymałość to już dawno gryzłby piach. Nagły wybuch bólu zachwiał potężnym Kurtem, ale nie powstrzymało go to przed zaatakowaniem swojego przeciwnika. Ostry jak brzytwa topór przeciął powietrze i zatopił się niczym jadowita kobra w odsłoniętym ramieniu Ralfa.

Jakob przez chwilę zastanawiał się komu ruszyć z pomocą, ale szybko zrozumiał, że Konrad jest w o wiele większych tarapatach. Trzymając nóż w ręku rzucił się na Gerharda wbijając krótkie ostrze w plecy, lecz ku jego własnemu przerażeniu okazało się, że broń nie wyrządziła żadnych obrażeń. Zbroja jego przeciwnika była na to zbyt gruba. Łokieć Gerharda wystrzelił w odpowiedzi trafiając młodzieńca w twarz. Walcząc o zachowanie równowagi po tak silnym ciosie Jakob spostrzegł, że łowca potworów odwrócił się od banity i z mieczem w ręku zbliżał się do niego. Odwaga cyrulika dała jednak wystarczająco czasu Konradowi by ten mógł odpowiedzieć stalą za zabójstwo jego ukochanej. Wstał na równe nogi i zrobił zamach mieczem trafiając Gerharda w odsłonięte ramię.

Lyndis:
Lyndis stojąca w samym środku bitewnej zawieruchy trzęsła nogami ze strachu. Jej podartą podróżną kieckę przyozdabiał kolejny niemiły zapach - tym razem był to zapach moczu. Przerażona dziewczyna nie widząc szans na przeżycie w walce z wieśniakami rzuciła się do ucieczki w poszukiwaniu wolnej chaty w której mogłaby się schować. Bez słowa, z łzami w oczach minęła Dantego i wbiegła do jedynego nie stojącego w ogniu domostwa. Wbiegła wprost do chaty Olafa.

Dante:
Dante słyszał strzały, ale nie chciał szukać ich źródła. Wszedł do wioski w jednym celu – szybko znaleźć swojego konia i pognać jak najdalej od tego przeklętego miejsca. Cała wyprawa okazała się kompletną porażką – jeden najemnik zginął, a dwóch innych zgubiło się w lesie. Jakby tego było mało to w okolicy grasowała wataha wygłodniałych ghouli, a sami mieszkańcy Volkenplatz okazali się jeszcze bardziej niebezpieczni i nieprzewidywalni niż umarlaki z którymi przyszło im walczyć w lesie. Po jego koniu pozostało ledwo rozpoznawalne ścierwo leżące obok płonącej chaty Fritza. Ten sam los spotkał konie reszty najemników, lecz o dziwo w okolicy nie było karocy i zaprzęgu barona. Ślady kół prowadziły z powrotem na trakt Vanhaldenhof – Wartenhof. Podążając ich tropem Dante spostrzegł przebiegającą obok Lyn, krzyknął za nią, ale ta wydawała się być pozbawiona jakichkolwiek oznak świadomości.

Otto:
Otto jako pierwszy z mieszkańców Volkenplatz ujrzał zbliżający się oddział najemników. Uśmiechnął się mimowolnie widząc, że opuściło las mniej niż do niego weszło. Siedział oparty o drzewo obok truchła swojego przyjaciela, gdy nagle usłyszał głośny wystrzał broni palnej. Obawiając się najgorszego sięgnął za łuk, stłumił ból i ruszył w kierunku wioski.

···

- Aż tak bardzo wam zależy na powrocie do tych zgliszczy? - zapytał Fritz z przebiegłym uśmiechem na twarzy. - No dobrze, dobrze... mogę wam pomóc. - Borys i Niedźwiedź spojrzeli po sobie nie bardzo rozumiejąc jak taki chwiejący się na własnych nogach starzec miałby im pomóc. - W końcu jestem znachorem! Jedno zaklęcie i...
- Zaraz, kurwa! Jakie zaklęcie? Nie chcę tu żadnych czarów! - powiedział Niedźwiedź, który tak długo podróżował w ciszy, że aż zdziwiło go brzmienie jego własnego głosu.
- Spokojnie panowie... stójcie w miejscu, a ja... - powietrze wypełnił intensywny zapach siarki, iskry i ognie tańczyły na palcach Fritza, a jego oczy zaszły krwią. - ...nawet was nie zaboli. - dokończył zdanie głosem mrocznym i głębokim.
Potężny słup ognia wybuchnął wprost na stojących kilka metrów dalej najemników. Niedźwiedź i Borys obróceni w żywe pochodnie turlali się po ziemi próbując ugasić pożar i złapać oddech wydarty z płuc przez płomienie. Przyglądający się temu przedstawieniu Fritz śmiał się na całe gardło głosem który odbijał się echem od otaczających ich drzew. Na jego palcach po raz wtóry pojawiły się tańczące płomienie oraz iskry wróżące szybką i niemalże bezbolesną śmierć.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 09-03-2014 o 14:11.
Warlock jest offline  
Stary 09-03-2014, 10:46   #136
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Topór zagłębił się w ciele ich zdradzieckiego przewodnika z miłym dla ucha chrupnięciem. Żądza krwi nie pozwalała mu myśleć o niczym innym by tylko słyszeć więcej takich odgłosów, czuć jak jego ofiary kwiczą w ostatnich chwilach przed niechybną śmiercią. Był w swoi żywiole i nie zamierzał stracić choć jednego cichego skamłania wieśniaka. Wiedział, że po nim przyjdzie czas na ich kobiety, oby broniły się tak samo zaciekle...

Zamarkował próbę wyszarpnięcia ostrza by łucznik zabalansował ciałem starając się uwolnić i gdy tylko Kurt wyczuł że jego przeciwnik odchyla się minimalnie do tyłu pchnął z całych sił na trzonek swojej broni starając się sprowadzić przeciwnika do parteru.

Liczył na to iż wbite w ciało ostrze będzie ograniczało ruchy przeciwnika paraliżując jego ciało bólem tak by topornik mógł zamienić kolejnymi ciosami pięści jego twarz na krwawą miazgę. Lubił smakować strach i śmierć z bliska, z bardzo bliska, czuć żelazisty posmak bryzgającej krwi we wdychanym powietrzu...
 
Akwus jest offline  
Stary 09-03-2014, 15:08   #137
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Pośród popiołów i zgliszcz poruszała się upiorna postać. Płatki sadzy osiadały na jej znoszonym ubiorze i ubogim moderunku. Pochylony mężczyzna stąpał niepewnie, jak gdyby przygnieciony niewidzialnym ciężarem. Podniósł głowę, kiedy mijał go Dante, wykrzykujący znajome, kobiece imię. Zobaczył, że przerażona dziewczyna znika we wnętrzu jedynej ocalałej chaty...

Przez rozedrgane powietrze dojrzał sylwetki na polanie za wschodnią bramą. Rozpoznał łowcę i wieśniaków oraz grupkę ocalałych mieszkańców. Docierały do niego stłumione odgłosy walki, zdawało mu się, że usłyszał też rozpaczliwy niewieści okrzyk i piski dzieci.

Ruszył w kierunku chaty gdzie zniknęła Lyndis. Wszedł do środka i na widok klęczącego brodacza, czule gładzącego ciało syna, ugięły się pod nim kolana. Fanatyk oparł się o framugę, powtórnie trafiony niewidzialnym obuchem. W krótkim przebłysku cieni minionych, w spracowanym chłopie dostrzegł siebie. Odetchnąwszy z wysiłkiem przegonił tę projekcję, choć jej ślad nadal niepokoił zmysły. Spojrzał trzeźwiej na Lyn - Co się tam dzieje, dziewko?! - wskazał ręką za okno. - Kto zasiał tam ziarno nienawiści? - zapytał chrapliwie. - Odpowiedz mi, a winowajca zbierze plon z rozpaczy i zemsty! Sigmar nie pozwoli krzywdzić niewinnych kobiet i bezbronnych dzieci... - Nigdy więcej... - dodał nieco ciszej, z nutą współczucia, jakby zdumiony wypowiedzianymi przez siebie słowami. Sięgnął po korbacz z miną szaleńca, żyły nabrzmiały mu na skroniach ściśniętych skórzaną obręczą...
Widok rzezi musiał podrażnić odległe wspomnienia, uwolnić uczucia skrywane dotąd pod maską pokuty i szaleństwa...

Zbliżał się czas próby...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 09-03-2014 o 15:35.
Deszatie jest offline  
Stary 09-03-2014, 18:19   #138
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Jej oczy patrzyły mimowolnie a głowa sygnalizowała, że rzeź w Volkenplatz jeszcze się nie skończyła. Rozlew krwi stał się faktem razem z wypuszczoną strzałą i rozharataniem człowieka do którego jeszcze mówiła będąc w lesie we łzach prosząc, by nie wracali do wioski. Jej obawy spełniły się w formie jeszcze straszniejszej niż w ogóle mogła pomyśleć. Teraz ten koszmar miał odrodzić się na nowo a sama Lyn była po złej stronie. Wiedziała, że gdy mordowanie się zacznie oczy w końcu padną na nią. By zginąć z rąk wieśniaków w zemście za uczynki innych najemników, czy z ręki samego Gerharda gdy ten stwierdzi, że nie pomagając w walce jest przeciwko jemu i zasługuje na śmierć. Sama nie umiała walczyć, kogoś skrzywdzić celowo, a co dopiero zabić. Jedyną jej możliwością była ucieczka, musiała się schować, by nikt jej nie znalazł. Inaczej wywloką, rozkroją i rzucą na stertę zimnych rozszarpanych ciał.

Jej oczy patrzyły ślepo przed siebie. Podskoczyła w drgawkach, gdy głowa ocalałej kobiety rozprysnęła się w powietrzu. Obróciła się nieświadomie i zaczęła biec.

Jej oczy nie widziały tego, co miała przed sobą.
Jej uszy były głuche na to, co było wokół niej.
Biegła tyle, ile jeszcze energii zostało w wymęczonym ciele. W końcu dotarła do czegoś masywnego. Popuchając to, schowała się za tym. Znalazła swoją kryjówkę, mogła być bezpieczna. Jej dłonie całe dygotały spoczywając na masywnym zbitym kawale drewna. Blade palce zmieszane z zaschniętą krwią i błotem gładziły fałdy i zgrubienia jakby starając się zakląć schronienie, by te nie zdradziło. Jednak po paru chwilach coś ruszyło z siłą drzwi i zdemaskowało schronienie. Zadrżała z przerażenia i odsunęła się na ślepo, bojąc się stawić oporu.

W drzwiach pojawił się upiór z demonicznym wyrazem twarzy. Patrzył się rządnie na swoją ofiarę. Zwołał jeszcze swoich pobratyńców ruchem ręki, by dokonać bardziej masakrycznego mordu. Oczy jego zapłonęły ściskając katowską broń. Upiór jednak już nie mógł czekać, jego majaczenie ucichło, chciał zabić już teraz. Lyn musiała się bronić. Ścisnęła muszkiet w dwie ręce i naparła wypychając go na zewnątrz, następnie cofnęła się zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. Trzęsącymi się rękoma złapała za wszystkie blokady, które były w pobliżu ryglując swoje schronienie. Po tym cofnęła się upadając na podłogę domostwa, siedząc przesuwała się dalej do tyłu aż nie zatrzymała się na bocznej ścianie szafy.

Jej oczy nie widziały ani Eusebia, ani Olafa, ani innych niestety martwych już osób. Jej uszy nie słyszały tego, że próbowano do niej mówić. Nie słyszały też swoich własnych jęków, czy innych odgłosów paniki w jakiej była. Skulona, trzęsąca się i w płaczu, w zeszmaconej sukni całej w błocie, we własnej krwi na dłoniach i całej szyi, w poszarpanych włosach, tuliła broń jak małe dziecko swoją lalkę.
 
Proxy jest offline  
Stary 09-03-2014, 19:43   #139
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Był tak zaskoczony atakiem dziewczyny, że nie zareagował. Dał się wypchnąć za drzwi jak niechciany kochanek przez pełną furii białogłowę. Nie miał zamiaru dobijać się do środka, gdyż usłyszał zgrzyt rygli. Poza tym wątpił by dawna kwatermistrzyni udzieliła mu jakiejś sensownej odpowiedzi. Była w stanie zdradzającym głębokie załamanie. Jeśli dopisze jej szczęście i przeżyje tę zawieruchę, może znajdzie miejsce w jednym przytułków prowadzonych przez siostry z zakonu Shallyi...

Wydawało się, że wszyscy wokół oszaleli, rozpętując piekło na sylvańskiej ziemi. Byli głusi na głos rozsądku, zaślepieni nienawiścią, dalecy od Boga. Do tej pory to oni uważali Eusebia za szaleńca.
Czas by gorliwy wyznawca Sigmara nawrócił ich na właściwą drogę...

Ścisnął korbacz w garści, aż pobielały mu knykcie. Ponurym krokiem skierował się ku bramie...
 
Deszatie jest offline  
Stary 09-03-2014, 21:03   #140
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
W trakcie poszukiwań jego myśli krążyły wokół ostatnich wydarzeń. Zginęło wiele osób, zostali wykorzystani, mieszkańcy okolicy wydawali się gorsi od stworów, które grasowały po okolicy. Nie na to się pisał, nie do tego został wynajęty. Miał jedynie przeczesywać drogę i walczyć w obranie własnej, gdyby zaszła taka potrzeba. To były proste zasady, którymi kierowali się wszyscy w jego fachu, jedyne do czego pozwalali się wynająć. Tak, pozwalali, bo ich zarobki pozwalały na odrzucanie ofert, które te zasady łamały. Ten zawód był wystarczająco niebezpieczny. Teraz został potraktowany jak mięso armatnie lub przynęta. Nie, było gorzej. Lata pracy nauczyły go podejmować samodzielne decyzje, od których najczęściej zależało jego życie. Tak było teraz. Miał już gotowy plan.
Nagle zauważył to, czego wolałby nie widzieć. Wolałby myśleć, że jego koń uciekł i ruszył do Templehof. Padł na kolana i zalał się łzami. Nikt, kto nie spędził życia na szlakach, mając za towarzysza jedynie konia, nie był w stanie zrozumieć więzi jaka powstawała miedzy nimi i została teraz tak brutalnie zerwana. Otarł łzy, bo choć jego serce pogrążyło się w rozpaczy, rozum podpowiadał, że to nie jest czas na opłakiwanie jego najwierniejszej towarzyszki. Wstał i rozejrzał się po okolicy. Inne konie również były martwe, ale brakowało zaprzęgu i karocy. Ślady wiodły do traktu Vanhaldenhof – Wartenhof. Podążając ich tropem Dante spostrzegł przebiegającą obok Lyn, krzyknął za nią, ale ta wydawała się być pozbawiona jakichkolwiek oznak świadomości. Zobaczył idącego za nią Eusebia. Niech on się nią zajmie, teraz to już nie jego zmartwienie. Chwycił tarczę oraz bicz, nie chciał, żeby coś go zaskoczyło. Skierował się biegiem do Vanhaldenhof. Nie istniało już zmęczenie, nie istniała płonąca wieś, istniała jedynie chęć przetrwania. Miał dla kogo żyć.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172