Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2014, 09:54   #61
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
- Jo Ci dom brodate słoneczko!

Degnir wygroził zaciśniętą pięścią Torstenowi i wyszczerzył niekompletne zęby w pozornie groźnym grymasie. Jednak wszyscy tutaj obecni na tyle dobrze już poznali krasnoluda, że wiedzieli iż były to popisy, a takie porównanie setnie go ubawiło. Jednak nie czas był teraz na wygłupy. Wieści towarzyszy były co najmniej niepokojące. Jeśli właściciel naprawdę był podłym wąpierzem to każda godzina spędzona w jego przybytku mogła być dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Przez kilka chwil medyk analizował sytuację. Później i on dołączył się do rozmowy.

- To co tukej wygadujecie z jednej strony mo syns. Szło by położyć uszy po sobie i udawać, że nic złego my nie dostrzegli. Ruszyliby my dalej we pościg i mieli w zadku co się tu za proceder dzieje. Ale jakiem Degnir syn Mordrina niy mogą pozwolić na to żeby taki NIBY wielki pan robił se z ludźmi co mu się żywnie podobo! Sługa to nie rzecz! Nic mie nie obchodzi czy on je śmiertelnikiem, wąpierzem czy nowet zasranym duchem! Przeca godność tej panienki powinna dlo Was coś znaczyć… Elfa jeszcze umia zrozumieć – wyście z reguły na wszystko patrzyli bez żodnej reakcji, ale za Was ludzie je mi wstyd. Jeśli nikt nie chce iść ze mną to pójda spać bo życie mi miłe i sam ryzykować dla Waszej kobity niy byda. Ale na Bogów pochylcie się chwila nad swoją bezdusznością i przemyślcie sytuacja jeszcze roz!
 
KurtCH jest offline  
Stary 07-09-2014, 17:09   #62
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Felix westchnął.
- Masz racje drogi Degnirze. Jednak jeśli mamy się zmierzyć z tym co tu jest będą nam potrzebne zdolności mości Maasa inaczej będzie z nami krucho.
To powiedziawszy rzucił spojrzenie na elfa.
 
kretoland jest offline  
Stary 08-09-2014, 07:42   #63
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Słowa Felixa podziałały na Torstena niczym najlepsze sole trzeźwiące arcyksiężnej Stirlandu. Momentalnie usiadł na łóżku, a zmęczenie i ociężałość brzucha minęły jak sen jaki złoty.
- Powiedziałeś … - Hummel przełknął ślinę, bo gardło miał dziwnie wyschnięte. – Wampir?! O jasna rzyć.
Rozbójnik myślał gorączkowo.
- Faktycznie, chyba rzeczywiście ten kutanga nie miał odbicia. Aleśmy się wpakowali. No to ze spania nici. Trzeba wystawić straże. No ale z drugiej strony odpada ratowanie dziewicy.
Spojrzał po towarzyszach i wzruszył ramionami.
- No tak. Myśleliście co zrobimy, nawet jeśli bez walki uda nam się opuścić z nią zamek? Naprawdę chcecie po nocy błąkać się po tutejszych bezludziach, ze ścigającym wampirem na karku? Rozumiem odwaga, rozumiem szlachetne intencje, ale to by była po prostu głupota.
Sięgnął po fajkę i zaczął ją z rozmysłem nabijać. Wyglądało na to, że tak szybko nie zaśnie.
- Po za tym coraz bardziej mi to wygląda na pułapkę. W komnacie jesteśmy w miarę bezpieczni, ale wywabieni na zewnątrz możemy się stać łatwym posiłkiem. Wystarczy że się pogubimy w tych korytarzach i Wielmożny Aucassin powetuje sobie wstrzemięźliwość podczas kolacji. Pewnie w trakcie uczty obserwował sobie jak się pasiemy i obmyślał, którego z nas sobie spróbuje najpierw. Bydlak.
Torsten zapykał fajeczkę, by się uspokoić. Spoglądał z niepokojem na drzwi, jakby spodziewał się zobaczyć tam zębiastą mordę gospodarza.
- Biorę pierwszą wartę. – rzucił krótko.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 16-09-2014, 17:24   #64
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Torsten był zdecydowanie przeciwny zaangażowaniu drużyny w misje ratowania niewiast. Wychodził widocznie z całkiem rozsądnego założenia, że jest to powinność rycerzy a on się do nich nie zaliczał. Felix zaś był ostrożny, ale nie przeciwny. Grim chciał się skoncentrować na pomocy kobiecie z listu. Jedynie Degnir i Berwik byli za natychmiastową akcją. Koniec końców stanęło na ich. Drużyna ruszyła. Nawet Torsten do nich dołączył nie chcąc zostać w pokoju sam. Zeszli z piętra wieży, na którym mieli pokój, na parter, gdzie spodziewali się pokoi służby. Poza tym wychodzili z całkiem słusznego założenia, że Diomedes będzie prowadził tędy wieśniaczkę. Niestety przyszli widocznie nieco za późno, gdyż korytarz był już pusty. Zapewne rządca zdążył już zaprowadzić kobietę do jednej z komnat. Gdy już mieliście zawracać usłyszeliście krzyk dobiegający z jednego z pokoi. Krzyk urwał się momentalnie jakby go uciął nożem. Mimo to nie mieliście żadnych problemów ze zlokalizowaniem komnaty z której dobiegł.

- No to spóźniliśmy się. Już nie żyje. Szkoda, a teraz zawracajmy. - stwierdził Torsten szeptem odwracając się w stronę, z której przyszli.

Grim zajrzał przez dziurkę od klucza do pokoju. Jego oczom ukazał się straszny widok. Diomedes, który tak życzliwie się do nich odnosił w ciągu dnia dusił kobietę z którą go wcześniej widzieliście. Niewiele myśląc wparował do pomieszczenia i sięgnął po magię żeby uciszyć dusiciela. Niestety chociaż zaklęcie się udało Diomedes okazał się odporny, przynajmniej tym razem. Widząc intruzów puścił kobietę i zwrócił się do drużyny.

-Jak śmiecie! Powinniście być w pokojach. O wszystkim dowie się Lord Aucassin.

Połprzytomna wieśniaczka szybko podniosła się na nogi i rzuciła się do ucieczki.

Z niebywałą bezczelnością Torsten zagrodził jej drogę próbując pochwycić.
- Stój dziewczyno. Chcemy Ci pomóc. Nie uciekaj.
Jednocześnie Hummel próbował zamknąć drzwi do komnaty, by nikt nie usłyszał jak hałasują i jak będą rozrabiać.

- To niech się dowie! Takie zachowanie nie przystoi prawemu mężowi!
Degnir jeśli tylko widzi, że sytuacja jest w miarę opanowana usadza gdzieś na boku niewiastę i zaczyna sprawdzać czy nic na pewno się jej nie stało. Pałkę na wszelki wypadek ma wyciągniętą i położoną koło swoich medycznych klamotów. W trakcie badania próbuje ją po cichu i delikatnie wypytać co się tu takiego stało.

Wieśniaczka nadal była bardzo wystraszona. Jednak bardzo zdecydowana postawa Torstena a potem Degnira, który chciał ją zbadać spowodowała, że nieco się uspokoiła. Płacząc powiedziała do Degnira.
- Panocku mówił tylko, że do pomocy w gospodarstwie potrzebuje. Ja siem zgodziła bo to przecie mój pan. A gdy tylko my weszli do pokoju rzucił mi siem do gardła. Nie godzi siem żeby tak traktować ludzi. Cudem nic mi nie jest. Chcem już iść. Byle jak najdalej od tego człowieka
Wstała rzeczywiście zbierając sie do odejścia. Tymczasem Diomedes w którego Grim wycelował z łuku wcale nie stracił rezonu. Co prawda przestał się wydzierać, ale nadał prezentował hardą postawę bez śladu lęku.
- Głupcy to nie wasza sprawa jak Lord Aucassin traktuje wieśniaków. Nie będę wam się z niczego tłumaczył. Jeśli chcecie uratować skórę radzę wam rozejść się do swoich pokoi.

Cóż krasnoludowi było robić? Pozwolił biedaczce odejść. Przecież nie będzie się tutaj z niewiastą siłował. Dla patrzących z boku bez żadnej inicjatywy towarzyszy mogłoby to wyglądać co najmniej dziwnie. A później najpewniej stałby się obiektem niewybrednych żartów Torstena. W każdym bądź razie nie tak wyobrażał sobie ratowanie dziewki. Ciągle pozostawał temat hardości Diomedesa. Teraz skoro powiedzieli już “a”, należało powiedzieć i “b”.
- Możesz być kim tylko se chcesz Diomedesie. Ale albo zaroz odszczekosz tych głupców albo zarobisz tą pałą bez łeb. Skoro tako zasłaniosz się swoim panem to kultura wymago inne zwracanie się do jego gości. A po drugie to widza, że to ty robisz jakieś mecyje, myncząc ta biedaczka a nie tukejszy Wielki Pan.
Degnir stał z zaciętą miną gotów naprawdę przylać mądrali zasłaniającym się swoim panem. Tylko co wtedy będzie dalej?

- Wszystko co robię, robię z rozkazu mojego Pana i za jego wiedzą. -odpowiedział podniesionym głosem Diomedes- Sprzeciwiając się mnie sprzeciwiacie się Aucassinowi. Rozejdzcie się do swoich pokoi, albo wynoście się z zamku jeśli wam się nie podobają miejscowe zwyczaje.
Powiedziawszy co miał powiedzieć powiódł wzrokiem po gościach w oczekiwaniu, że wypełnią jego polecenie, lub przynajmniej jakoś zareagują.

Grim rzucał niecierpliwe spojrzenia to na Diomedesa, to na towarzyszy. Przygryzł wargę, myśląc. Nie narobili hałasu, więc przy odrobinie szczęścia Aucassin ich zaraz tu nie zaskoczy. Jednak nie mogą puścić jego sługi tak po prostu. Nawet gdyby uwierzył, że idą do pokojów, to i tak nie omieszkał by złożyć raportu swojemu panu. A to byłoby bardzo niewskazane. Elf podjął decyzję. Korzystając z hardej postawy Degnira złożył łuk, nie przestając się zbliżać do Diomedesa.

- Sprzeciwiam się zabijaniu niewinnych niewiast. Nie są wam potrzebne. Świnie też mają krew, a ich śmierć nie oznacza końca czyichś marzeń. - Spojrzał słudze głęboko w oczy. - A teraz wybacz mi, Diomedesie, ale nie mogę ci pozwolić teraz odejść.

To powiedziawszy schwycił stanowczo dłoń mężczyzny, wypowiadając tajemniczą formułę. Magiczna energia spłynęła na ofiarę, powodując nienaturalną senność.
Czar się udał i Diomedes osunął się bezwładnie na ziemię. Elf używając sznurów od zasłon związał go mocno i zakneblował. Podczas tych wszystkich operacji rządca się zbudził, lecz ograniczył się do rzucania elfowi morderczych spojrzeń. Pozostało zdecydować co począć dalej. Gdzie ukryć Diomedesa i czy pozostać w zamku.
 
Ulli jest offline  
Stary 19-09-2014, 13:13   #65
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wiązanie Diomedesa było przezornością godną pochwały, ale nie dało się ukryć, że był to krok wrogi wobec gospodarza. Już nie mogli udawać niczego nieświadomych gości. Kości zostały rzucone, co Hummelowi zdecydowanie się nie podobało
- Chędożeni paladyni dziwki z jeziora. - mruknął Torsten.
-Teraz to musimy spieprzać. Mamy trochę czasu nim się imć krwiopijca kapnie, że mu kolację sprzed nosa zwinęliśmy.
Hummel spojrzał z ukosa na uratowaną, domniemaną dziewicę.
- Skąd pochodzisz dziewczyno? Trafisz tam po ciemku?
Spytał sprawdzając odruchowo, czy pistolety nabite. Szkoda że nie miał srebrnych kul, ale czyż mógł na cycky Vereny przypuszczać, że będą mu w ogóle potrzebne.
Dziewczyna już trochę ochłonęła i pewnym, mocnym głosem odpowiedziała.
- Trafie panie. Dzięki ci za troskę. Tylko gdzie ja się teraz podzieję. Przyjdzie mi niechybnie opuścić moją wioskę i udać się na tułaczkę by uniknąć zemsty.
Tu otarła łzę, która ściekała jej po policzku.

Torsten podrapał się po podbródku. Dobre sobie, a niby kto miał wiedzieć, gdzie kobieta się podzieje, jak nie ona sama. Po raz pierwszy spojrzał na nią z zainteresowaniem. Nawet niczego sobie. Niebrzydka i zaokrąglona gdzie trzeba. Tylko ...
- A do Mousillon byś trafiła? Mam na myśli miasto. - spytał - A w ogóle to jak masz na imię?
Dziewczyna spłoniła się i spuściła głowę.
- Na imię mi Alona panie. Nigdy nie byłam w mieście, ale wiem z tego co ludzie gadają, że to prosto idąc za drogą przez most. Będzie z dwa dni drogi.

Czas najwyższy był na fajeczkę. Dym tytoniowi pozwalał Torstenowi zebrać myśli.
- Ten cały Akuzyn chyba nie lubi słoneczka. Długo kazał na siebie czekać z wieczerzą. Byle do świtu, to mamy jakąś szansę. Tylko musimy zwinąć konie. – myślał na głos.
- A co z tą Bereniką? Z jednej strony jak ją zostawimy, to może wąpierz nam odpuści, tą dzierlatkę. – wskazał kciukiem na Alonę.
- Bez obrazy moja droga, ale wieśniaczek to pewno ma ci on dostatek. – stwierdził biorąc dziewczynę pod brodę – Choć może nie takich ładnych.
Zaciągnął się dymem z fajki i spojrzał na Degnira.
- Z drugiej strony jak weźmiemy ze sobą Berenikę zawsze będziemy mieli lepszą pozycję przetargową jakby co do czego, ale wtedy ścigać nas będzie na pewno.
Snuł domysły i siwy dym.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-09-2014, 11:04   #66
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
- No i co tak na mie patrzysz Torstenie. Lepij dej zakurzyć bo myśli uciekają mi po łbie we każdo ze stron. I nic mądrego nie umia wymyślić.

Wydaje się, że mieli trochę czasu na odbycie rzeczowej dyskusji. Przede wszystkim medyk odwrócił powiązanego sługusa twarzą do ściany. Teraz mogli szeptem rozmawiać tak by ten nie poznał ich planu. Choć plan to za duże słowo. Na razie kompletnie żaden z nich nie wiedział co i gdzie będą robić dobę później. Przede wszystkim należało więc uważnie zaplanować dalsze kroki. Tylko, że Degnir właściwie nie miał pojęcia co dalej. Powiedzieli już te nieszczęsne „a” i teraz był czas powiedzieć „b”. Tylko jak te „b” miałoby wyglądać?

- Tachanie ze sobą baby na pewno nas spowolni. I może spowoduje większą zajadłość w ściganiu u tego Aucassina. Myśla, że lepij byłoby samemu cichcem stąd się wynosić. Bez żodnych kradzieży koni. Tym bardziej, że jo je taki konny co je we stanie na ta piekielno istota siednyć dupą na przód. Co najwyżej odwiedził bych kuchnia i wziął jakie trzy albo i pięć pęt kiełbasy. Albo czego inszego byleby tylko odsunąć od siebie wizja zajadania się ślimokami.
 
KurtCH jest offline  
Stary 20-09-2014, 12:38   #67
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Choć elf związał już Diomedesa, myśli wciąż nie dawały mu spokoju. Nie lubił zostawiać tylu śladów, a to przecież nieuniknione w tak licznej grupie. Jednak wieloletnie nawyki były zbyt mocno zakorzenione w jego naturze. Po chwili kontemplacji obezwładnionego mężczyzny ponownie zaczął wymawiać inkantacje, tym razem jednak wpatrywał się głęboko w oczy ofiary. I choć Diomedes odpowiadał tym samym doprowadzając do czegoś w rodzaju pojedynku, to w jego spojrzeniu znaleźć można było coś dziwnego - coś jakby pustkę, która z każdym wypowiedzianym przez Maasa zdaniem była coraz bardziej wyraźna. Oczy sługi, na początku wyrażające gniew i groźbę zaczęły przybierać coraz bardziej obojętny i spokojny wyraz. W końcu wpatrywał się w elfiego maga spojrzeniem wyrażającym tylko zdziwienie.


***

- Oczywiście, że trzeba spieprzać. - Powiedział Torstenowi. - I tak nie miałbym zamiaru pozostawać tu na noc, a lord i tak by się dowiedział o zaistniałej przed chwilą sytuacji.

- Jeśli chcesz ryzykować Degnirze to proszę, idź do kuchni. Ale ja myślę, że musimy spróbować wziąć konie. Nie możemy uciekać pieszo, mogli by nas dogonić, a lord na pewno nie miałbym problemów ze znalezieniem nas. Ponoć tacy jak on mają dobry węch. - Wzdrygnął się.
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 20-09-2014 o 13:37.
Demoon jest offline  
Stary 21-09-2014, 16:51   #68
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie przedstawiała się za dobrze. Związany Diomedes mimo, że z wyczyszczoną pamięcią, szarpał się coraz mocniej. Alona nalegała, by zabrać się stąd jak najszybciej do czego przychylali się Torsten, Maas Mourria i Berwik z Felixem. Jedynie Degnir nalegał na wcześniejsze zaopatrzenie się w prowiant i pozostawienie koni Lorda w spokoju. W końcu nie oglądając się na innych ruszył do kuchni. Niestety okazało się, że wszelki prowiant znajdował się w zamkniętej na klucz spiżarni. Budzenie ochmistrzyni by ją otwarła nie wchodziło w grę, więc musiał zrezygnować ze swoich planów.

Degnir wrócił do reszty i ruszyli do stajni. Niestety nie było koni dla wszystkich. Stały tam tylko dwa rumaki. Widać prawdą było co Aucassin mówił podczas wieczerzy o wysłaniu swoich rycerzy z misją, bo miejsc na konie było o wiele więcej. Sidła i uprzęże były na miejscu, więc z osiodłaniem koni nie było problemu. Problemy natomiast zaczął stwarzać stajenny, który się przebudził w swoim legowisku na sianie. Zaczął głośno protestować, ale zdzielony przez Torstena w twarz uciekł i gdzieś się ukrył. Koni dosiedli Torsten i Maas Mourria a reszta, w tym Alona, ruszyli za nimi pieszo.

Droga była trudna. Była atramentowo ciemna noc, trakt był w wielu miejscach podtapiany przez okoliczne bagna, na których pojawiały się co i rusz zwodnicze ogniki. Jedyne dźwięki poza odgłosami, które wydawali oni sami to bulgotanie bagiennych gazów i rechotanie żab. Znowu wyostrzone zmysły elfa i krasnoluda okazały się bezcenne. Widząc w ciemności prowadzili pewnie resztę drużyny i ich nową towarzyszkę Alonę. Dziewczyna szła w całkowitym milczeniu co jakiś czas tylko oglądając się za siebie i cicho pochlipując.


Na całe szczęście nie słyszeli za sobą pościgu. Zabranie koni było zapewne tym co zniechęciło Aucassina do ścigania ich. Noc przeszła szybko w pochmurny i mglisty dzień a oni szli dalej kierując się ku stolicy przeklętego księstwa. W końcu około południa zdecydowali się na popas na jednym z wzgórz porośniętych karłowatymi drzewami. Zjedli skromne racje prowiantu, który musieli rozdzielić na nie posiadających go Grima i Alonę i ruszyli dalej.

Wraz ze zmierzchem dotarli do jakiejś wioski składającej się z czterech chałup. Wieśniacy z początku nieufni, zmienili nieco swe nastawienie gdy zobaczyli racje żywnościowe z Lyonesse. Gdy zaoferowano im po kawałku czerstwego chleba ci zgodzili się przenocować wędrowców i ugościć zupą z żab.

W dalszą drogę ruszyli skoro świt. Jak zapewniała Alona pod koniec tego dnia mieli trafić do miasta. Z początku nic tego nie zapowiadało. Krajobraz nie zmienił się nawet o jotę. Rozległe bagniste równiny upstrzone z rzadka wzgórzami porośniętymi karłowatymi drzewami i krzakami. Oczywiście taki widok mógł zostać zaobserwowany w krótkich chwilach, gdy zrywał się wiatr i mglisty opar unoszący się nad bagnem nieco się podnosił. Były to jednak rzadkie przypadki.

Nic tez dziwnego, że pierwszą zmianę zauważyli gdy bagnisty trakt zmienił się na brukowaną drogę. Zaczęli mijać też pierwszych podróżnych. Byli to zdeformowani chłopi zdążający do miasta by sprzedać nadwyżkę z tego co im się udało zebrać na bagnach. Idąc mijali stare szubienice z wiszącymi na nich szkieletami skazańców dawno oczyszczonymi z mięsa przez ptaki i czas. Po godzinie marszu mgła zaczęła rzednąć i zobaczyli zarysy murów miejskich.

Już na pierwszy rzut oka miasto Mousillon sprawiało przygnębiające wrażenie. Ogromne mury i brama uszkodzone zębem czasu i oblężeniem jakie miało miejsce przed trzystoma laty wyglądały złowieszczo i odpychająco. Znajdujące się poza obrębem miasta Trupie Wzgórza wydzielały stęchły zapach rozkładu. Chaty biedaków wyrastały z wszechobecnego błota niczym złośliwe czyraki. Dzielnica biedoty roiła się od ludzi. Było to bodaj jedyne miejsce w Mousillon gdzie można było mówić o tłumie. Poza zwykłymi mieszkańcami było tu sporo rzezimieszków i złodziei. Lepiej od miejscowej hołoty wyglądająca drużyna co i rusz była obiektem zainteresowania. Różne typy spod ciemnej gwiazdy pokazywali sobie ich ukradkiem i coś między sobą szeptali. Szczególne zainteresowanie wzbudzały konie na których jechali Torsten i Grim. Niejeden biedak i żebrak oblizał się patrząc na zwierzęta. Kiedy przekroczyli bramę ścisk był jeszcze większy. Zauważyliście w tłumie kilka rzeczy niespotykanych w innych częściach Bretonii. Jedną z nich była zabawa dziewczynek na ulicy. Jedna z nich, prawdopodobnie najstarsza udawała zombi i ścigała młodsze dziewczęta, gdy którąś złapała odgrywała wypruwanie wnętrzności po czym złapana dziewczynka też udawała zombi i ścigała pozostałe.
Innym widokiem był wózek zaprzężony w osła a kierowany przez dwóch chłopców. Załadowany był cuchnącymi workami, jak się domyślacie z trupami. Stara kobieta rozmawiała szeptem przez chwilę z jednym z chłopców po czym wręczyła mu sakiewkę i zabrała z wozu jeden mały worek.
Gdy już mieliście rozpytać się o jakąś karczmę zobaczyliście jakieś zamieszanie. Rozwrzeszczany tłum wywlekł z jedne z podupadłych kamienic jakiegoś mężczyznę w łachmanach, przywiązał go do słupa i wychłostał. Potem wszyscy się rozeszli pozostawiając krwawiącego i półprzytomnego człowieka przywiązanego do słupa.

Z zamieszania jakie wynikło postanowiło skorzystać kilku rzezimieszków. Upatrzyli sobie krasnoluda i gdy bohaterowie przyglądali się scenie biczowania podeszło do niego przystawiając sztylet do pleców.

- Tylko spokojnie kurduplu- wyszeptał krasnoludowi do ucha ten który trzymał sztylet- Idziesz z nami.
Trzej jego kamraci momentalnie otoczyli ich tak żeby nikt nic nie widział, po czym zaczęli ciągnąć Degnira w jeden z zaułków.
Na szczęście dla Degnira nie wszystko poszło po ich myśli. Całe zajście widział spostrzegawczy Maas Mourria. Pytanie tylko co zrobi.

 
Ulli jest offline  
Stary 18-10-2014, 08:27   #69
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Grim zobaczywszy zbójów otaczających Degnira szybko trącił łokciem stojącego obok Torstena i wskazał mu kiwnięciem głowy zajście. Drugą ręką już wytaczał symbole w powietrzu, sekundę później zaczynając wymawiać inkantację. Zaraz potem z jego palców pomknął na wroga kolorowy promień. Oszołomienie dosięgło wroga, powodując znaczne otępienie. Mężczyzna zatoczył się i mrugając oczami powoli dochodził do siebie. Elf zaś natychmiastowo zaczął przygotowywać łuk, krzycząc jednocześnie do porywaczy:

- Zostawcie go, kaprawi bandyci!

Hummel rzucił okiem na zajście i od razu wyciągnał oba pistolety celując w głowy najbliższych rzezimieszków.

- Spieprzać dziady, to nasz krasnolud. Liczę do trzech i odstrzelę Wam łby, a jak coś się stanie brodaczowi, to żaden fajfus nie ujdzie stąd żywy. Raz … dwa …

Nie wyglądało na to by Torsten żartował, albo miał ochotę liczyć do czterech. Kurki były odwiedzione, a pistolety sprawne. Najwyższy z bandytów, ten na którego nie zadziałało oszołomienie rzucone przez Maas Murrie uniósł ręce w geście poddania i powiedział przestraszonym głosem.

- My przeca ino tak żartowali. Prawda Hans? - Trącił łokciem najbliższego zbója.
- No pywno że żartowali -roześmiał się wymuszenie- Cinżko w tych czasach stwierdzić czy się ma do czynienia z frajerem czy ni.

Na znak dowódcy rzezimieszkowie porzucili Degnira i w te pędy rzucili się do ucieczki. Zostaliście pośrodku ulicy otoczeni przez tłum gapiów. Jeden z miejscowych powiedział konspiracyjnym szeptem do znajomego.

-Jakieś znaczniejsze zbóje. Ciekawe srebrzysta krew, łowcy skór czy może jeszcze inszy.

Torsten wybrał na chybił trafił jakiegoś bardziej przyzwoicie wyglądającego tubylca i chowając pistolety spytał:

- Dobry człowieku, czy mógłbyś mi powiedzieć, gdzie tu w okolicy podróżny mógłby się zatrzymać? Macie tu jakieś przybytki z noclegiem i wyszynkiem? Jakieś bardziej przyzwoite. Gdzie tu można napić się dobrego piwa? Hę?

Ciszej zaś dodał do towarzyszy:

- Nie ma co się rozpytywać po ulicy o naszego Bretona. W sprawie Guido zaciągniemy języka w karczmach. Gdzieś się musiał zatrzymać, a jeśli nawet nie nocował, to pewnie gdzieś wyskoczył się napić.

Dodał kładąc rękę na ramieniu Alony:

- Trzymaj się mnie Skarbie. Miejscowi mogą gustować nie tylko w krasnalach.

Wyszczerzył się bezczelnie w stronę Degnira. Zagadnięty miejscowy popatrzył na Torstena spłoszonym wzrokiem, jakby się zastanawiał czy nie rzucić się do ucieczki, ale po chwili się opanował.

-Karczmy powiadacie. Największa to “Upadłe Niebo” przy Przejściu Laundina. Insza to na przykład “Pod Poderżniętym Gardłem”, “Pod Zdechłym Szczurem” i “Portowa”, która najlepsza ciężko powiedzieć. Wszystkie nastawione są na marynarzy, którzy przybywają do portu. Pokoje na godziny i marne, ale mocne trunki.

Zwiadowca przysłuchiwał się słowom miejscowego, gdy ten skończył rzucił do kompanów:
- Wychodzi, że mamy cztery karczmy do sprawdzenie. Jednak zwarzywszy na zaszłą sytuację lepiej będzie się nie rozdzielać.

Powiedzieć, że Degnir mało nie stał się ofiarą bezczelnego porwania byłoby mało. Tutejszy półświatek hulał sobie w najlepsze. Widocznie przestępczość w Musylionie była tak wielka, że nie liczyło się czy jest deszczowa noc czy środek dnia. To bardzo niedobrze wróżyło na przyszłość. Tym razem towarzysze uratowali mu skórę, ale następnym razem ktoś od nich może nie mieć tyle szczęścia… Stanowczo nie mogli się teraz rozdzielać. A i lepiej chyba było gdzieś spieniężyć konie nim i tak ktoś im je siłą albo podstępem odbierze. W takim miejscu zdecydowanie łatwiej było pilnować sakiewki niż precla.

- Dziękuja wom piknie Torstenie i Grimie za ratunek. Ruszmy do tego Upadłego Nieba - skoro je największo karczma z wyszynkiem to bydzie tam chyba najwięcej możliwości zasięgnięcia języka. Tak mi się przynojmniej zda. Choć bardziej tyś Torstenie je szpecem we takich sprawach

Torsten wywiedział się jeszcze od miejscowego dokładnie jak dojść do tego nieba co upadło i nie mitrężąc więcej udał się w tamtym kierunku ciągnąc konia na wodzy. Niewiele minęło czasu, gdy znaleźli owy przybytek wątpliwych rozkoszy.

- Ktoś musi zostać z konikami, bo nam je wtranżolą na surowo. Choć Alonko napijemy się czegoś.

Torsten wszedł do środka i skierował się od razu do kontuaru, za którym stał ktoś z obsługi:

- Daj no nam coś zacnego na przepłukanie gardła dobry człowieku.

Rzekł kładąc na kontuarze srebrną monetę i dodając ciszej.

- Szukam znajomego. Zwie się Guido le Beau. Średniego wzrostu, ciemnowłosy, zarośnięty, bez dwóch palców przy lewej ręce. Widziałeś go może? - spytał Torsten kładąc na blacie kolejną srebrną monetę i sięgając po kubek z napitkiem.

“Upadłe Niebo” Okazało się sporym budynkiem tuż nad “Przejściem Landuina”, tak że północne okna wychodziły bezpośrednio na rzekę. Budynek był pomalowany czerwoną i złotą farbą, która łuszczyła się i odpadała płatami. Zapewne właścicielowi chodziło by budynek sprawiał wrażenie weselszego niż był w rzeczywistości co przyniosło zgoła odwrotny efekt. Ulicę przed karczmą zalegali pijacy leżący w kałużach wymiocin. Było też tu ustawionych kilka straganów oferujących bezwartościowe świecidełka i jedzenie nie pierwszej świeżości. Gdy Torsten i Alona weszli do środka ich oczom ukazała się obszerna sala zapełniona klientelą wśród której przeważali marynarze. Panował tu tłok i ścisk jak w ulu. Podpici klienci śmiali się, gadali i kłócili robiąc niesamowity gwar. Dopchanie się do baru ułatwił ktoś z obsługi informując, że niedługo zacznie się przedstawienie “Sprośna Pasterka z Carcasonne” i zachęca chętnych do przejścia do sali obok i zakupienie biletów. Część klienteli odpłynęła i przy barze zrobiło się nieco luźniej. Barman zmierzył Torstena i Alone złym spojrzeniem.

-Jeśli masz zamiar iść z nią na górę musisz wiedzieć, że miejscowe dziewczyny nie lubią konkurencji. Nic mi do tego, ja tylko ostrzegam. Co zaś do napitku to polecam Mocne Tileańskie. Zawiera zbyt dużo alkoholu żeby skwaśnieć i nie jest chrzczone.

Gdy Torsten zapytał o Guido barman zmarszczył brwi i zgarnął monety położone na ladzie.

- Guido, Guido… nie, nic mi to nie mówi. Masz pojęcie ilu ludzi się tu przewija? Kto by spamiętał ich wszystkich. Nie pomogę wam.- rozłożył bezradnie ręce i skierował swą uwagę na innych klientów
 
KurtCH jest offline  
Stary 22-10-2014, 12:45   #70
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wzrok Torstena też daleki był od przyjaznego.
- I każdy nie ma dwóch palców przy łapie, co? - mruknął pociągając Mocne Tileańskie.
- Mmmm … leci fuzlem, ale niezłe. - stwierdził rozglądając się po sali.
- Jak myślisz Alonko, kogo by tu jeszcze spytać? Powiem Ci Słoneczko. Złodzieje i ladacznice, ot co.
Alona zamyśliła się po czym nieśmiało powiedziała.
-Trza by się zastanowić czego w Mousillon szukał ktoś taki jak Guido le Beau. Do kogo mógł się zwrócić po przybyciu. Szukanie w ciemno może być trudne.
Z kubkiem napitku w jednej ręce i dłonią Alony w drugiej Torsten wypatrzył panienkę prezentującą swój obfity biust ledwie mieszczący się w staniku wyszywanym cekinami, a odzianą w krzykliwie barwną sukienkę.
- Hej maleńka. Masz chwilkę? Nie miałaś ostatnio klienta o imieniu Guido? Guido le Beau. Średniego wzrostu, ciemnowłosy, zarośnięty, bez dwóch palców przy lewej ręce. Mam parę sztuk srebra na zbyciu za wiadomość o nim, więc jeśli nie Ty, to może któraś z koleżanek? Hę?
Dziewoja na wzmiankę o srebrze uśmiechnęła się promiennie.
-Może widziałam a może nie. Czemu go szukasz? Nie chcę mieć na sumieniu niewinnego człowieka. Może zamiast szukać tego Guido zdecydujesz się na małe bara bara na górze. Twoja kobieta może wziąć w tym udział za małą dopłatą.
Tu Alona zaczerwieniła się po czubki uszu.

Felix skierował się do części budynku przypominającego stajnie i rzekł do reszty która pozostałą na zewnątrz:
-Trzeba nakarmić i napoić konie. Póki nie wiemy gdzie dalej mogą się jeszcze przydać.
Niestety jak szybko się przekonał w pobliżu karczmy nie było żadnego budynku przypominającego choćby stajnie. W końcu karczma jak zresztą wszystkie w mieście była nastawiona na marynarzy a ci nie przybywali tutaj na własnych rumakach. Pozostało pilnować swoich koni i liczyć, że w mieście jest jakaś stajnia. Inną opcją była też sprzedaż wierzchowców na mięso.

- Małe bara bara powiadasz. - Torsten uśmiechnął się lubieżnie. - Może później.
Klepnął dziewoję szerokim gestem w tyłek.
- A Guido przestał być niewinny już lata temu. - mrugnął do niej okiem. - Zatem nie musisz kłopotać swego sumionka. Po prostu ma coś co chciałbym od niego kupić, a boję się że to już upłynnił. Powiedz mi gdybym miał przy sobie nieco biżuterii takiej … - ściszył głos nachylając się do ucha dziewczyny i przy okazji zapuszczając żurawia w jej dekolt - gorącej jak ty, to z kim w tym mieście powinienem pogadać, hę?
Spytał obejmując ją jedną ręką, a drugą odchylając stanik.
- Ho ho, nie rozpędzaj się za bardzo kochanienki. Za pewne rzeczy trzeba płacić.- Ladacznica uśmiechnęła się lubieżnie.
- Co zaś do gorącego towaru to wszystko co trafia do miasta, lub jest znajdowane, trafia prędzej czy później do Gmachu Oskarżycieli w Dzielnicy Kaplicy. To zaraz naprzeciwko Kaplicy Graala. Trafisz bez problemu, a teraz wybacz muszę zająć się klientami na których mogę zarobić. - mrugnęła zalotnie do Torstena i z wolna kołysząc biodrami oddaliła się do najbliższej grupy pijących przy barze marynarzy.

Degnir został pilnować koni. Mieszkańcy Musylionu patrzyli na nie zbyt łapczywie żeby choć na chwilę zostawić je same. Wystarczyło, że wcześniej tylko odwrócił głowę, a już jakieś obdartusy chciały go porwać… Tutaj naprawdę trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Krasnolud z niecierpliwością czekał aż Torsten wyjdzie z Upadłego Nieba z jakimiś dobrymi wieściami.

Prawdę powiedziawszy Torsten liczył na kontakt z jakimś światkiem przestępczym, a nie z urzędem i to ( strzeż Przenajświętsza Panienko z Bajora) oskarżycieli, ale może to oni w tym burde … to znaczy mieści zajmowali się paserką? Kto wie. Choć bardziej mu się zdawało, że dziwka robi go w konia. Ale cóż warto było sprawdzić i ten trop. Objął Alonkę w talii.
- Chodź kochanie. Przejdziemy się do tego urzędu. Popytamy. Powęszymy. Może to coś da, kto wie. - stwierdził wychodząc z dziewczyną na ulicę, gdzie czekał Degnir z konikami.
W krótkich słowach zdał krasnoludowi relację, z tego czego się dowiedział kończąc pytanie:
- I co o tym sądzisz?
- Na ta chwila to właściwie wszystko co momy Torstenie. Myśla, że powinny my się tam wszyscy razem udać. Ale do tego urzędu wlezymy już tylko we dwójka. Ty z racji gładkiej gadki, a jo dlatego, żech trocha się po takich miejscach we swoim życiu nachodził. Reszta zostanie przed i bydzie pilnować koni. Szkoda byłoby je stracić, a jedna osoba mogłaby nie podołać jakiej bandzie spod ciemnej gwiazdy. Może nam się jeszcze do czego przydadzą?


Decyzja zatem została podjęta i ruszyli w głąb miasta szukając Gmachu Oskarżycieli. Pełno ludzi kręciło się po mieście, więc nie było problemu w zaciągnięciu języka, gdyby się zgubili.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172