21-08-2016, 16:33
|
#181 |
| - Piłem gorzałkę całe życie - stwierdził cicho Lehman. - Khy, khy... - zakaszlał. - Chce umrzeć trzeźwy, tak jak chciałaby tego moja zmarła żona. Ból, czy nie ból, jeśli macie odrobinę honoru, to niedługo będę trupem. Jakoś... khy... wytrzymam. Daj mi mój bukłak, chłopcze, a potem słuchajcie uważnie.
Jekil zbliżył się z bukłakiem w ręce. Był wykonany z drewna i impregnowanej skóry, ciężki i duży, wciąż ciepły po wlaniu do niego przegotowanej wody. Łowca nagród podszedł ostrożnie, ale wiedział, że odebrali mężczyźnie całą broń, jaką miał przy sobie.
Popełnił jednak błąd, co jednak zauważył dopiero w momencie, kiedy ten doszedł do skutku. Nachyliwszy się nad pokasłującym zbirem, nie zauważył szybkiego ruchu ręką Tobiasa, ostatniego, wykonanego resztką sił gestu. Zauważył jednak, jak Lehman złapał mały nóż, trzymany w pochwie przy pasie Hofferta. Chcąc uniknąć ciosu odskoczył w tył, ale nie w porę zorientował się, że bandyta nie chciał w akcie desperacji zabić choć jednego z ludzi, którzy przypieczętowali jego los. Tobias wykorzystał resztki sił w innym celu.
Szybkim ruchem drżącej dłoni poderżnął sobie gardło, od ucha do ucha, tak samo, jak zrobił to Elgastowi. Krew bryzgnęła mu na odrosty na posiwiałej, rudej brodzie, na koszulę i buty Jekila. Upadłszy na trawę w pogłębiającej się kałuży krwi, uśmiechnął się jeszcze jeden raz.
Trzeba było przyznać, że w połączeniu z drugim ustami, które wyciął sobie na szyi, wyglądało to wyjątkowo paskudnie.
Tobias Lehman zmarł trzeźwy. I cholernie szczęśliwy jak na kogoś, kto ma w brzuchu pół metra żelaza i drewna, a gardło poderżnięte niczym prosię.
Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 21-08-2016 o 18:14.
|
| |