Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2016, 10:21   #181
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
- Rozumiem przyjacielu. Jeśli możesz przygotuj dla mnie beczółkę Twego wybornego alle. Jak będę wracał to podejdę po nie.- Zwrócił się do sprzedawcy.
- Mam nadzieję, że mój przyjaciel krasnolud skosztuje i życzliwie spojrzy na człeczy, jak mawia trunek.- Rycerz ruszył w kierunku drewnianej budowli na szczycie jednego ze wzgórz.
Droga pod górę była trochę męcząca. Wiele ludzi kręciło się w tę i z powrotem. Byli wśród nich głównie mieszczanie, ale sług szlacheckich domów też nie brakowało. Kiedy wyszedł z głównego placu i zaczął iść w górę zobaczył na jednym z balkonów młodą, prześliczną mieszczkę. Ta uraczyła młodego rycerza zalotnym spojrzeniem z lekkim uśmieszkiem. Edgar odwzajemnił uśmiech i skłonił się. Dziewka widząc wyuczone ruchy u przechodnia rozparła się na balustradzie żywo obserwując go.
- Zapraszam na spacer panienko.- Von Duneberg ozwał się stając pod balkonem i zapraszając gestem dziewczynę na ulicę.
Dziewka zarumieniła się i spłoszona zniknęła wewnątrz domu. Rycerz posmutniał i rozejrzał się wokół. Nikt nie patrzył i nie komentował zajścia zajęty własnymi sprawami, więc ruszył w dalszą drogę.

Po kilku chwilach dotarł do celu. Świątynia była piękna na swój sposób. Czuć było boską moc bijącą z przybytku. Drewniana konstrukcja chociaż wiekowa dawała do zrozumienia, że nie jednego przetrwa. Piękne zdobienia, których trudno szukać w innych przybytkach Ulrycańskiego kultu przykuwały uwagę. Do tej pory Edgar widział tylko kamienne zdobienia na świątyniach. Te drewniane dawały więcej ciepła i odczucia, że Ulryc jest bliżej zwykłego człowieka.
Edgar podszedł do wrót. Przepuścił wychodzącą rodzinę i sam wszedł do środka. Drewniana świątynia emanowała spokojem, który uspokajała młodego rycerza. Rozejrzał się po świątyni w poszukiwaniu sędziwego kapłana i innych braci wiary.
 
Hakon jest offline  
Stary 16-08-2016, 16:51   #182
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
W umyśle krasnoluda przestawiła się zapadka, kiedy usłyszał głos towarzysza. No tak. Zadanie. Musiał odłożyć plany wykończenia pozostałych zbirów tak aby było śmiesznie.

Algrim chwycił pierwszego z brzegu łachmytę.

- Gadaj wszystko co wiesz. - warknął.

A kiedy tamten wypowiedział pierwsze słowo, krasnolud pięścią przywalił mu w pysk, raz i drugi, aż delikwent stracił przytomność.
Procedura powtórzyła się z jeszcze jednym.
Algrim doskoczył do trzeciego, chwycił go za koszulę i wzniósł pięść. Ufał, że jego metoda zastraszania rozwiąże ofiarom język do tego stopnia, że wyjawią nawet swoje najmroczniejsze sekrety. Na szczęście oni tylko potrzebowali wiedzieć gdzie zwykle widywano Reginę.
 
Stalowy jest offline  
Stary 18-08-2016, 16:23   #183
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Algrim i Ragnwald


Bardzo możliwe, że dalsza nastąpiłaby dalsza eskalacja przemocy. Na dwójkę śmiałków natarłoby więcej chętnych wpierdolu ludzi. Nawet tacy doświadczeni wojownicy musieliby ulec przewadze, do czasu wyczerpania cierpliwości, co skończyłoby się nierówną walką i prawdopodobną rzezią mieszkańców slumsów.

Algrim pozostając zgodny sobie i swojemu stylowi, podniósł jakiegoś zblazowanego obwiesia, którego prawa część mordy przypominała obitego buraka. Obolały, jęczący i spanikowany 19 latek patrzył w oczy szalonego brodacza, który wydzierał się w pytaniach o Reginę.
Może i ktoś by mu pomógł, ale Ragnwald wyciągnął zza pazuchy prawdziwe cudo, rarytas i rzadkość na Północy - broń palną. Potężny pistolet wylotem swojej lufy omiatał zebranych, trzymając ich na dystans.

- Dość! - kobiecy głos rozdarł atmosferę na pół. Zza chat wyszła młodziutka kobieta, dziarskim krokiem zmierzając do dwójki awanturników. Dość zgrabna, o szczupłej kibici, przepisowych biodrach, ale przaśnych piersiach, skrytych pod białą koszulą pełna haftów o motywach regionalnych. Jej długa spódnica zamiatała ziemię, a buty wzbijały małe tumany kurzu, gdy dziarsko szła do krasnoluda. Kruczoczarne włosy, orzechowe tęczówki oczu i lekko śniada karnacja, w oprawie twarzy wykrojonej w kształt lekkiego trójkąta. Tak, była dość urokliwa.
Bezceremonialnie podeszła do krasnoluda, wyrwała nieszczęsnego młodzika z jego wielkich łap i wymierzyła soczystego liścia. Najpierw krasnoludowi, potem młodzikowi, potem następnemu z bandy chętnej na wpierdolenie naszemu tandemowi. Do Ragnwalda nie była w stanie sięgnąć, a może to aparycja rozbójnika ją onieśmieliła.
- Wypierdalać do chat, a wy - wskazała palcem krasnoluda i Ragnwalda. - idziecie ze mną.

Z jakiegoś powodu nie mogli oprzeć się tej dziewczynie. Charakternej, zadziornej, pewnej siebie i swoich umiejętności, o nieco sukowatej osobowości. Nim spostrzegli, zasiadali już we wnętrzu chaty.
Ciemne pomieszczenie rozświetlał swoisty świetlik w suficie, wykonany z chyba ręcznie robionego szkła. Małe tafle szkła były ozdobione różnymi malunkami kropek połączonych z sobą liniami, które to były podpisane w dziwnym języku. Pełno było tutaj ziół, małych naszyjników z paciorkami czy kociołków. Ozdobny gobelin rozpościerał się na klepisku z desek, a oni sami rozsiedli się na siedziskach. Na malutkim stoliku, który z niesamowitych powodów był dość fantazyjnie zdobiony, nie mówiąc już o gatunku drewna, spoczywał mały czajnik i trzy solidne kubki. Właśnie z nich parował wywar ziołowy.
- Napijcie się, uspokoi wasze nerwy, chłopaki.. - rzuciła z przekąsem. Krzątała się po pomieszczeniu, to coś przestawiając, to mieszając lub sprawdzając w małej książce.
- Jesteście zbyt dobrze uzbrojeni, wyglądacie na przeciętnych najemników, co daje wam status zamożniejszych od tutejszej biedoty i szukacie mojej matki. Na łowców czarownic mi nie wyglądacie, więc czego chcecie? Mojej matki nie ma, nie wiem kiedy wróci..


Edgar


Kawaler von Duneberg dostrzegł kapłana w średnim wieku, który krzątał się po świątyni. Rozmawiał z jakimś mężczyzną, który już z daleka walił jednym - wojskiem. Noszący się z góra szlachetnie, zdradzając swoją jasną karnacją (może zbyt jasną i niezdrową) i miedziano-złotymi włosami oraz tęczówkami o kolorze rozszalałego morza. Był postawny, równie wysoki co Edgar, a może i wyższy. Nie nosił munduru, a może odwiedził świątynie tuż przed wyruszeniem na wojnę? Na prawej dłoni nosił dwa pierścienie. W miarę jak zauważył podchodzącego Edgara, zaczął ściszać głos by zakończyć rozmowę.
Schylił głowę przed kapłanem. Ten położył mu dłoń na głowie, wyszeptał krótką modlitwę i przyłożył medalion z wilkiem do czoła szlachcica. Audiencja była zakończona, minęli się mierząc wzorkiem.

Kapłan dostrzegł w końcu Edgara. Młodego rycerza, o kasztanowych włosach i jasnych tęczówkach, którego łagodne rysy twarzy pasowały raczej do charakterystyki młodego i uwodzicielskiego trubadura czy gwiazdy trupy cyrkowej. Pozory myliły, jak zawsze. I medalion. Specjalnie go wyeksponował, wiedział, że zwróci uwagę. Szczególnie, że ten rodzaj insygniów nosili tylko Rycerze Panter, a kapłan musiał o tym wiedzieć. Dał znać, by kawaler udał się z nim na bok. Zasiedli w jednej z ław.
- Tak więc, Wielki Mistrz Rycerzy Panter wysyła swoich ludzi aż tutaj i to bez oficjalnych znaków. Musisz albo wykonywać ważne zadanie dla grafini, albo przyciągnęła Cię wojna.
Edgar uśmiechnął się lekko. Przywitał się z kapłanem i opowiedział o swojej sprawie z wszelkimi szczegółami.
- Ojciec Viktor? Tak, to szczególna postać, ale nie służy tutaj, w świątyni. Został przeniesiony przeze mnie na ulicę, by tam nauczał. Wszystko dlatego, że wycierpiał dość dużo w swoim życiu. Pochodził z wioski na północ od Delberz. Za młodu nękany przez matkę, która piła będąc w błogosławionym stanie. Bity i poniżany, uciekł od niej w wieku 17 lat i zaciągnął się przy którymś z poborów. Nie wiem gdzie służył, ale podobno był dość odważny, wręcz fanatyczny. Może dlatego wydalono go ze służby? Ukojenie znalazł w nauczaniu o Ulryku, a musisz wiedzieć, że jest bardzo bogobojnym człowiekiem. Już od początku odznaczał się dużą wiarą w Pana Wilków, niosą na ustach jego imię w walce i codziennych kazaniach. Niestety, jego zapał wychodził i tutaj, w świątyni. Wierni skarżyli się na jego porywczy charakter, niemal nawoływania do rozprawy z pewnymi grupami. Ostatnim czasem zaczął interesować się astronomią, dość intensywnie. Nie chciałem takiego elementu tutaj, w świątyni. Ojciec Viktor ma dar to mówienia, z pasją mówi o Ulryku.. muszę przyznać, że przyciągnął do naszego kultu dość sporo osób. Świątynia jest pełna wiernych, a z datków niektórych możemy utrzymywać naszą świątynie. Ma ponad dwa tysiące lat, mój synu - uśmiechnął się do rycerza. Edgar wspomniał również o sprawie zaginięć. Tutaj kapłan się zamyślił. Przez krótką chwilę spoglądał na Wielką Salę. Sama świątynia to ogromny budynek na planie ośmiokąta, całkowicie zbudowana z drewna. Wznosi się na wysokość trzech pięter, a środek zdobi mniejsza wersja Wiecznego Ognia. Przez dym, wnętrze świątyni przybrało kolor czerni, dając dziwnej aury całemu budynkowi. - To okropne, nie wiedziałem, że ma miejsce taki występek. Oczywiście, mogę porozmawiać z Księcie-Elektorem, ale doskonale wiesz, że nastał czas wojny.. Właściwie, to armie Chaosu wkraczają w granice Imperium. Nordland i Ostland są na pierwszej linii walk. Chwała Ulrykowi, że Middenland idzie nam z odsieczą. Jeśli chcesz mnie zapytać gdzie mieszka ojciec Viktor, wskażę Cię skraj slumsów i dzielnicy portowej. Upodobał obie małą chatę, ponoć tam mieszka. Jeśli ktokolwiek wie coś o powiązaniu Znaków Gwiezdnych i zaginionych, to tylko on.

Audiencja dobiegła końca. Kapłan pobłogosławił go, podobnie jak poprzedniego gościa i ruszył w swoją stronę. Edgar von Duneberg nie zdawał sobie sprawę z tego, że dane było mu rozmawiać z przyszłym bohaterem i obrońcą Salzemund, arcykapłanem Ulryka Erichem Granholmem, który mimo 50 lat na karku, będzie bronił miasta do ostatku swoich sił. Nie wiedział też, że w drzwiach minął młodego Gunthera Gaussera, jednego z synów Księcia-Elektora Gaussera. Historia zapiszę tą dwójkę złotymi zgłoskami na kartach w nadchodzącej wojnie.

Edgar von Duneberg, któremu pisane są inne losy, ruszył w stronę lokacji podanej przez kapłana. Miał nadzieję rozwiązać tą zagadkę jak najszybciej.


Horst



Westchnął. Głęboko, dając upust swojemu znużeniu tym wyjątkowo upierdliwym miastem. Każdy szukał tutaj wpierdolu, każdy miał problem i był gotowy na nowe możliwości zarobkowe. Tyle tylko, że było to upierdliwe.

Baron w zręczny sposób wywinął się trzymającej go dłoni, wyminął próbę kolejnego chwytu, a kolejny wypad zastopował szybkim sierpowym w skroń oprycha, posyłając go na ziemię.
- No kurwa, szybko załatwił Suchego, ale i tak sobie nagrabiłeś. - skomentował wszystko kolega posłanego na matę. Patologiczne mordy, które przedstawiały sobą obraz bardziej zorganizowanej bandy. Ciemne kaftany ze skóry, nabijane ćwiekami na barkach i froncie, rękawy z tatuaży i kolczyki w uchach - stanowili zgraną bandę. Było ich czterech, w obecnej sytuacji trzech.
- Grabić, to będziemy Twoją starą z jej niedopchania kutasem! - rzucił znajomy głos. Zza rogu rozpierdalającej się chaty wystrzeliła kolejna trojka, a głos należał do Cogera. Niziołek przebierał w swoich dłoniach całkiem pokaźnym nożem, bardziej przypominającym rzeźnickie narzędzie niż broń. Zaraz za nim pojawił się Meinhart z małą kuszą, celując w jednego z gangusów i Axel, który przyszedł na uliczne nakurwiando z dwoma pokaźnymi kastetami.
- Pan już pójdzie, my się nimi zajmiemy - rzucił halfing. Baronowi pozostało się ukłonić i zrobić dwa kroki w tył. Gdy jednej z gangusów próbował go powstrzymać, przed jego nosem przefrunął bełt. Meinhart zaklnął szpetnie i odrzucił broń na bok, wyciągając zza pazuchy całkiem ciekawą tonfę obitą metalowymi elementami.
- Pora zaspawać parę mord - rzucił Coger, a zaraz potem rozpętała się autentyczna ustawka dwóch grup.

Jedyne co mógł zrobić baron, to ewakuować się i próbować podjąć trop za uciekinierem
.



Horst: Inteligencja, -10 za porę dnia, 45/36


.. nie mniej, udało się mu zapamiętać w którą stronę zwiał jego gagatek. Skręcił w lewo i puścił się biegiem. Gorsze było to, że trafił na mały plac z ubitej ziemi, pełnej żwiru i kamieni. Od placu odchodził jeszcze trzy odnogi
.


Yrseldain

Elfowi nie pozostało zbyt wiele. Pociągnął jeszcze rozmowę, wypytując się o wygląd czy charakter Franza. Z opisu wynikała dość chuda osobistość, o szerokich dłoniach i chudej twarzy. Franz zapuszczał mały, acz dość ciekawy wąsik, dodający mu nieco uroku. Włosy, naturalnie kręcące się, mieniły się barwą ciemnego, niemal brudnego blądu, a mały pieprzyk zdobił kącik jego prawego oka. Pracowity, o artystycznej duszy, lekki śmieszek lubiący opowiadać kawały.

Liściaste Ostrze nie miał nic innego do roboty, jak wrócić do bazy wypadowej.
 
Gveir jest offline  
Stary 18-08-2016, 21:54   #184
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Edgar wychodząc ze świątyni rozmyślał nad pierścieniami dziwnego wojownika. Postanowił zapytać Horsta o tego człowieka. Może on będzie wiedział.
Teraz jednak inna rzecz zaprzątała mu głowę. Musiał udać się do domu kapłana.

Idąc w dół wzgórza ku slamsom zaczął być czujny bardziej niż zazwyczaj. Wiedział, że może ktoś się zainteresować dobrze ubranym człowiekiem. Niby uzbrojenie mogło odstraszać, ale zarazem bardziej zorganizować bandytów. Jednak misja była ważniejsza niż zdrowy rozsądek, który podpowiadał mu by nie szedł sam.

Kiedy dotarł miał nadzieję, że kapłan mu pomoże w rozszyfrowaniu zagadki ze znakami gwiezdnymi. Coś jednak rycerzowi mówiło, że kapłan nie do końca jest tym kim być powinien. Ojciec przeor ze świątyni ciekawe rzeczy wspomniał. Czemu Ojciec Viktor zaczął się gwiazdami interesować? Czy to ma związek z nadchodzącą wojną? A może Ojciec Viktor...? Nie! Jak może myśleć tak o świętym bracie.

Stanął wreszcie przy domostwie, które mu wskazano. Na szczęście do tej pory wszystko było dobrze i spokojnie. Nie tracąc czujności zapukał do wrót.
 
Hakon jest offline  
Stary 19-08-2016, 12:04   #185
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Horst wyrwał się oprychom i korzystając z nadarzającej się okazji czmychnął z uliczki śladem tropionego. Za jego plecami rozróba się rozkręcała, a on nie zamierzał być jej częścią. Dziękował jednocześnie Ulrykowi w duchu za tak nieoczekiwaną pomoc. I przeklinał siebie za taką niefrasobliwość. Mógł przecież zabrać ze sobą elfa albo krasnoluda. Nie musiałby martwić się o niechciane towarzystwo.

-Szlag by to....!- zaklął cicho widząc rozwidlenie. Typ mógł pójść w dowolną stronę, a biegnięcie na czuja mogło zaprowadzić go na kolejną bandę chętną do zabawy. Zaczynał żałować, że istotnie nie umówił się z jakąś ładną buzią tego wieczoru. Zdecydowanie lepsze były ciepłe uda kochanki niż zimny sztylet zbira. Robiło się desperacko i choć kilka informacji było cennych, to żałował, że nie mogło być jeszcze lepiej. Z drugiej strony nieznajomy mógł go po prostu prowadzić wprost w pułapkę. Czy należało w nią wejść, czy może zaczekać z tym do świtu?

-Popatrzmy....- mruknął pochylając latarnię na żwir ścieżki. Jeśli typ biegł, lub miał podkute buty, ślady mogły jeszcze pozostać. W końcu niewielu się kręciło po mieście o tej porze dnia, szczególnie w tej dzielnicy.
Szlachcic pochylił się więc nad ścieżką, wypatrując śladów...
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 19-08-2016 o 12:07.
Asmodian jest offline  
Stary 21-08-2016, 11:12   #186
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Dłoń Ragnwalda dzierżąca pistolet drżała mimowolnie, kiedy młoda, niesamowicie charakterna kobietka zakończyła krwawą waśń wśród jurnych mężczyzn. Na święty młot Sigmara, co za pannica... - pomyślał i mimowolnie wykonał znak młotodzierżcy na piersi. Jakaż szkoda, że do mnie nie podeszła. Chwyciłbym no za tę zgrabną dłoń i na rączki porwał niesforne dziewczę.
Bez słowa opuścił broń i pokornie ruszył za czarnowłosą.

Wnętrze jej chaty pachniało niezliczoną ilością wonnych ziół i wywarów, które wierciły nos do tego stopnia, że nieprzyzwyczajony Ragnwald musiał początkowo pocierać załzawione oczy. A ona... piękna, delikatnie niczym kotka ruszająca się wśród mebelków, kociołków i całej aparatury tego gustownego mieszkanka. Nie mógł oderwać oczu od zgrabnych bioder, które wyzywająco, raz za razem kręciły się pod samym jego nosem. Na chwilę otrząsnął się, kiedy poczuł drażniąca woń naparu. Chwycił kubek, zaczął powoli sączyć gorący napój. Był smaczny, a spodziewał się czegoś paskudnego, co wykrzywi mu mordę i zmusi do odruchu wymiotnego. Gorący i gorzki płyn rozlewał się po przełyku, ogrzewał żołądek.
- Może ty kochana powiesz nam, gdzie jest twoja matka? - powiedział, kiedy dziewczyna przestała mówić. Nagle skrzywił się lekko i odstawił kubek. Wstał z miejsca i wykonał szczery, szarmancki ukłon ku gospodyni, zamiatając przy tym podłogę starym kapeluszem.
- Wybacz proszę moje maniery Pani. Jam jest Thomas z Twardego Zarzecza. Detektyw w pewnym sensie, działający w dobrej sprawie druh. - szybko chwycił taboret i przysunął go bliżej dziewczyny. Zrobił to jednak delikatnie, tak aby nie spłoszyć młodej piękności. - Dzięki ci dobroduszna, że nas tam od podłego czynu powstrzymałaś. Dobre ty masz serduszko, bo z tutejszych młodzików raczej niewiele by pozostało. Hardy wiedziemy żywot, zatem twardzi z nas panowie, co przed nikim ulęknąć się nie mogą. Oprócz wdzięków pięknej Pani oczywiście... - wyszczerzył zęby i delikatnie puścił oko do czarnowłosej. - Chcemy zbadać sprawę, zadać panience kilka pytań, a nie mogliśmy trafić w lepsze do tego miejsce. Zioła, które nam podałaś są wspaniałe! Dobrze byłoby przygotować więcej takich, bo z chęcią dłużej pogaworzę z tak słodką osóbką jak ty kochana. Jak ci na imię miła?
 
Szkuner jest offline  
Stary 23-08-2016, 16:22   #187
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Gładka gadka, burknął pod nosem krasnolud słysząc rozgadującego się Ragnwalda. Nie ma co, brodatemu ponurakowi cycki rozwiązywały jęzor.

- Baryła. Kamrat tego tutaj węszyciela i mąciwody. - przedstawił się Algrim.

Jednak zamiast oddać się rozmowie, popijając bardzo powoli ziółka zaczął się rozglądać po izbie i wściubiać nosa jakby sam był ogarem pościgowym. Lubił takie miejsca. Można tu było zwykle napić się całkiem ciekawych specyfików.
 
Stalowy jest offline  
Stary 24-08-2016, 12:41   #188
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Algrim i Ragnwald

Dziewczyna spokojnie wysłuchała autoprezentacji dwójki mężczyzn. Mogła bardzo krytycznie podejść do tego, kim w rzeczywistości byli. Thomas z Twardego Zarzecza i jego kumpel, Baryła. Komiczne imiona, wypadało tylko wybuchnąć śmiechem, ale zachowała powagę.
- Jestem Ivonne, jestem córką Reginy. Znam się na ziołach, naparach, ale wróżbitka i domorosły cyrulik ze mnie żaden, nie tak jak mamcia.. - zawiesiła głos. - Panowie detektywi? Jacy Ci.. detektywi - tu zrobiła pauzę, by podkreślić owo słowo szerokim gestem, mającym oznaczać coś błahego, acz wydmuchanego do granic. - to niezdarny lud, patrzcie państwo. Nie dość, że jeden szukał mojej matki oraz jak się okazało innych zaginionych, to teraz i jego wcięło. Szukają waszmościowie pana Lothara zapewne. Człowiek solidny, konkretny, ale i jego wciągnęła ta sprawa. Szczególnie tu, w slumsach. Ale co to dla was, spiorą panowie każdą falę obszczymurów. Widziałam, widziałam, podziwiam. Sprawni wojownicy, tacy na froncie powinni być.
Wstała. Pokrzątała się chwilę i znów wróciła na miejsce.
- Matka ostatnio była osowiała. Przybita taka, zła. Mówiła mi, że ktoś inny zaczął ludziom opowiadać o ich znakach gwiezdnych, plotąc przy tym bzdury. Znaczy się, dobrze rozpoznawał, ale dalsze opisy to wierutna bzdura. Długo szukała, aż znalazła tego człowieka. Okazał się nim ten kapłan, który naucza na rynkach i ulicach. Tak się z matką ścieli, że trójka strażników miejskich musiała ją odciągać. A tamten nic, patrzył się litościwym wzrokiem i pierdolił, że będzie się modlił za jej potępioną duszę. Dwa dni później, matka zaginęła. Tak ją to kurwa bolało cierniem w dupie, że ma konkurencje.

Algrim w tym czasie dyskretnie myszkował po słoikach, naczyniach i manierkach. Wąchał, tropił. Z reguły trafiał na śmierdzące maści, czasami na napary ziołowe. Niektóre uderzały mocno do nozdrzy, wdzierając się ostrym zapachem. Bywały takie co koiły, również i te, które powoli kusiły lepkim i mdłą wonią. Krasnolud zdążył się już tyle nawdychać..



Algrim: Wytrzymałość, -50 za pięć różnych specyfików, które powąchał krasnolud, 40/49


czego konsekwencją było odurzenie brodacza. Zaciągnął się ostatni raz. Jego źrenice rozszerzyły się, a dla draki powieki nieco zwęziły, przez co Algrim wyglądał na wysoce wyluzowanego. Mięśnie twarzy też o tym świadczyły. Gdy w końcu odnalazł flaszeczkę z jak się okazało lekko rozcieńczonym spirytusem, usłyszał pierwsze takty dziwnej muzyki.Ktoś mruczał, coś śpiewał z oddali, cholerne echo. Jakieś bębny? Coś innego dudniło, ale tak umiarkowanie, jak kot. Jakaś kurwa lutnia? O japierdole... jestem zrobiony.
Rozsiadł się na poduszce i z dziwnym uśmiechem wpatrywał się to w Ragnwalda, to w Ivonne.
- A jemu co? - zapytał Niedźwiedź. Młoda zielarka podeszła do krasnoluda, spojrzała w oczy. Oceniła wielkość źrenic, kontakt na dźwięki.
- Naćpał się. Nawąchał zbyt różnych specyfików, połączone mocno go potargały. Będziesz musiał się prowadzać z zbyt zrelaksowanym krasnoludem, który będzie widział rzeczywistość ciut inaczej, podobnie jak słyszał. Agresja spadła do zera, tylko wyjątkowo kogoś raczej odepchnie, niż zaatakuje. Będzie pewnie coś bredził o dźwiękach, pokoju i kolorach. Musicie szukać tego kapłana.


Horst

Było ciemno, a jego latarnia dawała raczej średnie światło. Przykucnął przy podłożu, próbując wypatrzeć śladów.


Horst: Wypatrywanie (Inicjatywa) -10 za porę dnia, 31/22


.. nie mniej, udało mu się wypatrzeć kilka śladów. Może to dzięki temu, że jakieś kamyczki znajdujące się w żwirze odbiły część światła od Mannslieba?
Kilka z nich prowadziło właśnie na prawo, w kolejny zakręt. Szedł za nimi ostrożnie, aż do momentu, gdy te urwały się. Niespodziewanie. Zupełnie tak, jakby uciekinier zatopił się w cieniu rzucanym przez budynek.


Horst: Inteligencja , 55/07


Wszedł tam, w owy cień, z latarnią, która właśnie w takich miejscach spełniała swoją rolę.
Dostrzegł ślady butów, odciśniętych przy pomocy błota na, o dziwo bruku. Uciekający miał mokre podeszwy, mimo, że w Salzemund nie padało od wielu dni. Sugerowałoby to, że był w dzielnicy portowej, a kontakt z żwirem stworzył błoto. Dalej udało mu się iść śladami do małego kwartału, tak odcinającego się od wszystkiego co było w slumsach.
Był to kwartał ok. 6 do 7 ruin, które wykonano z kamienia, bądź fachwerku. Ząb czasu zdążył swoje nadgryźć, jednak nie na tyle, aby były walącym się stosem. Ślady urywały się w pobliżu, niejako sugerując, iż uciekinier był w którymś z tych budynków.

Przeszukiwanie samemu 6 ruin mogło zająć mu sporo czasu, który ktoś ukrywający się przed pościgiem, mógłby wykorzystać na ucieczkę czy ogłuszenie śledczego. Mógł wrócić rano, z całą drużyną. Pytanie było inne: czy zastanie tam osobnika, a może coś innego?



Edgar

Zapukał raz, drugi i trzeci. W końcu w złości uderzył znacznie mocniej, co sprawiło, że drzwi uchyliły się przed nim. Mógł wejść do środka, co też uczynił. Lekko skrzypiały, ale zamknął je na tyle, by w razie powrotu właściciela, móc słyszeć owy dźwięk.
Jaka była izba? Skromna, do granic skromna. Przedsionek opatrzony gałązkami chrustu, mała skrzynka z drewnem do palenia. W środku było ciemno, przez zamknięte okiennice sączyło się blade światło, które dawało jakieś odniesienie. Nikłe, ale zawsze.

Siennik, obudowany deskami, na którym leżał koc. Sporo regałów, o dziwo z wieloma książkami.
Mały sekretarzyk, na którym stały świece. Bliższe oględziny ujawniły kilka wypalonych, leżących nieopodal. Ba! Ojciec Victor posiadał nawet małe szkiełko powiększające, zakładane na nos. Ciekawy wynalazek, zbyt drogi jak na kogoś takiego..
Regały były pełne różnych dzieł. Dzieje imperialne, pamiętniki któregoś z generałów. Przewodnik po landach Imperium, Podstawy Roślinności Leczniczej dla któregoś z uniwersytetów oraz sporo ksiąg religijnych. Traktaty, rozprawy, zazwyczaj kapłanów Ulryka, choć trafiły się te spod pióra sigmartyów. Była za to jedna książka, która przykuła jego uwagę. Stara, w zniszczonej skórzanej oprawie. Strona tytułowa informowała, iż jest to traktat o gwiezdnych oznaczeniach, znakach dalej zwanymi i konotacjami z ludzkim żywotem.
Najciekawsze było to, że środek był dość mocno zdewastowany. W sensie tym, iż znajdowały się tam małe notatki wykonane ostro zakończonym grafitem. Na dodatek w staroświatowym. Część jednak była w języku klasycznym, tak niezrozumiałym dla Duneberga.
To, co go zmroziło to rysunek konstelacji, a przy nich obliczenia oraz.. rozrysowany pentagram. Najwyraźniej ktoś szykował rytuał, oparty na zależnościach liczbowych i ofiarach. I prawdopodobnie tym kimś był ojciec Victor.

Skrzypienie drzwi zaalarmowało go.
- Ojcze? Jesteście tutaj? - wychrypiał głos. Rycerz skrył się w kącie, za solidnym regałem z księgami.
- Ojcze Victorze, potrzebuje waszej porady odnośnie gwiazd, co mi to ostatnio przepowiedzieliście. Ojcze? - głos był coraz bliżej i bliżej. Gdy uświadomił sobie, że jedyna droga ucieczki jest odcięta, a wścibski stał tuż za regałem.. Edgar pchnął mebel prosto na nieszczęśnika. Dało się słyszeć urwany krzyk, który utonął w łoskocie i huku. Opadający ciężar odesłał osobnika w rejony nieprzytomności, możliwe, że łamiąc kilka kości. Było zbyt ciemno by to ocenić. Jedyne czego się dowiedział, że skasował jakiegoś pijaczka, raczej mieszkańca slumsów.
Wystrzelił z domu, kryjąc za pazuchą księgę. Poleciał wprost do domu Herzogów.



Yrseldain



Naszego płomiennowłosego elfa spotkał całkowicie inna sytuacja. Odmienna od tego, co zwykł przeżywać oraz tego, co było udziałem jego doświadczenia. Świat w którym dorastał był inny. Athel Loren był ostatnim bastionem pierwotnej natury tej planety, gdzie Świetliści, istotny stworzone przez Pradawnych, założyli kolonię przed wiekami, na długo przed przybyciem ludzi. Rzecz jasna, Yrseldain nie mógł tego pamiętać. Najstarszy elf jakiego znał, dożył słusznego wieku czterystu lat, mając w całkowitym poważaniu wszelkie gierki jakie rozgrywały się w Starym Świecie. Bretonia, Imperium, Estalia, Tilea czy Kislev nie istniały dla nich.
On jednak, zaczynając jako jeden z wielu wojowników swojej rasy, broniąc granic świętej puszczy, doskonalił się, by złożyć swój los w ręce Adamnan-Na-Brionha, Boga o Dwóch Twarzach.

Możliwe, że się zagubił, lub poczuł się niejako odłączony od śledztwa. Algrim i Ragnwald poszli przeczesywać slumsy, Edgar od dłuższego czasu dość prężnie działa, a Horst nie wrócił na noc. Miał nadzieje, że baronowi nie stało się nic złego.


Wędrówka zawiodła go do lepszych dzielnic, gdzie budynki nie przedstawiały sobą tak opłakanego stanu, a w powietrzu nie czuć było ryb. Przynajmniej nie tak mocno. Salzemund znał, mimo, że upłynęła dekada od ostatniej wizyty. Spacer zawiódł go na główny rynek, który zwał się Górskim Dziedzińcem. To właśnie stąd biegła bezpośrednia droga do samego podejścia ku zamkowi. Plac był wykorzystywany przez wojska elektorskie, czy to w celu musztry, bądź parady. W tym momencie, przez plac ciągnęła długa kolumna wojsk, ubranych w barwy Nordlandu - błękit i żółć. Regimenty włóczników, halabardników, spośród których widoczni byli łucznicy bądź kusznicy.

Widok był imponujący, ale wszystko to zostało przerwane przez parę mężczyzn w mundurach wojsk Nordlandu. Ich wygląd różnił się jednak od przeciętnych żołdaków. Solidne napierśniki, nie rzadko uzupełniane naramiennikami czy pancernymi rękawicami. Przy pasach każdego z nich znajdowały się miecze, jednak żaden nie nosił hełmu. W ich rysach oraz aurze jaką emanowali było coś, co dla jednych pachniało, a dla drugich cuchnęło arystokracją.
- Dlaczego długouchy chodzą z bronią po mieście? Właściwie dlaczego elf swobodnie hasa po Salzemund?! - wyskoczył z pytaniem pierwszy z nich, o kwadratowej szczęce i jasnych włosach. - Książe każe wieszać takich jak Ty, pięknisiu. Jeden diabeł wie, czy nie spółkujecie z Chaosem. Chowacie się po lasach, spiskujecie na szkodę ludzi.. parszywe stwory - drugi dołączył się do słów kolegi. Kwadratowa szczęka skinął ręką, a do trójki oficerów dołączyły dwa patrole straży miejskiej, łącznie 6 strażników. Część miała kusze, część miecze. Gotowi do aresztowania, bądź pacyfikacji elfa.
- Zawiśniesz, zgodnie z prawem wojennym, elfie.
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 27-08-2016 o 01:43.
Gveir jest offline  
Stary 24-08-2016, 18:59   #189
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Oczywistą oczywistością było że Algrim inaczej pojmował teraz rzeczywistość. Wszystko zaczęło przypominać fantasmagoryczne sen. W ogóle był zdziwiony że był w stanie wykrzesać ze swojej głowy takie trudne słowo jak "fantasmagoryczny". No ale teraz widział wszystko inaczej. Uniósł w obronnym geście dłonie ku górze i lekko nimi pomachał. Nieopatrznie przy tym klepnął w cycki młodej zielarki, ale jakby w ogóle na to nie zwrócił uwagi. Twarz mu się wymalowała w wyraz pełnego wyluzowania i zrelaksowania.

- Spokojnie. Znajdziemy go... powędrujemy przez tęczową drogą pośród murów Miasta Świateł. - mowę miał powolną, jakby - Znajdziemy Gwiezdnego Kaznodzieję i wyluzujemy go... wyluzujemy go na całego... będzie miał luzy jak w...

Tu długo się zamyślił szukając porównania. Nie wiedział czemu ale przyszła mu na myśl dziwne określenie "luz jak w hip hopie", ale jakoś nie mógł skojarzyć podskakiwania z luzem. Dlatego też nie rozwinął swojej myśli.

- Znajdziemy Mamma Reginę. Gwiezdny Kaznodzieja wskaże nam Trakt po tym jak go wyluzujemy. Na luzowaniu się znamy... prawda Misiek? Mamma Regina już jest znaleziona... tylko sama jeszcze o tym nie wie. I wyluzujemy wszystkich którzy staną nam na drodze... O tak. Wyluzujemy wszystkich.
 
Stalowy jest offline  
Stary 25-08-2016, 22:29   #190
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Zrezygnowany pokręcił głową i machnął ręką na ućpanego krasnoluda. W milczeniu górował i uważnie słuchał wszystkich słów Ivonne, a teraz też tak stał, milcząc, wiercąc nieodgadnionym wzrokiem piękną dziewczynę. Nagle niedźwiedzią łapą chwycił kobietę w jej delikatniej talii i przyciągnął ją do siebie tak, że ta straciła grunt pod nogami. Ragnwald wiedział jednak w jaki sposób chwycić kobietę. Zrobił to tak wojowniczo, a zarazem niesłychanie delikatnie i z wielką finezją, że prędzej ta jęknęłaby z rozkoszy niż zaczęła krzyczeć po ratunek.
- Miło mi Ivonne poznać twoje piękne imię. Jasno widzę, że nam nie ufasz, a teraz i ja pojąłem, iż niehonorowym idiotyzmem jest się kryć pod błazeńską przykrywką. - Pozwolił dziewczynie stopami dotknąć podłogi, lecz nie zwolnił ręki, nadal trzymając ją blisko siebie. Skrycie delektował się wonią oraz ciepłem kobiecego ciała, a jego niedźwiedzia dłoń wraz z upływem kolejnych słów "mimowolnie" schodziła coraz to niżej, muskając powoli dziewczęcych pośladków.
- Na imię mi Ragnwald, prawdziwie już zacząłem mówić. Ten zaćpany krasnolud to Algrim, mój dobry druh i kompan. Masz rację miła, że szukamy tego, jak go nazwałaś "detektywa" od siedmiu boleści. To straszny nieudacznik, ale dla nas on ważny jest, zaś nowiny oraz rewelacje które nam przed chwilą przekazałaś - dozgonnie ci za nie jesteśmy wdzięczni. - lekko zwolnił uścisk, lecz nie całkowicie. Dziewczyna, jeśli bardzo będzie tego chcieć, to uwolni się.
- Przepraszam, że pod marnym kłamstwem chcieliśmy działać, wstyd mi przed miłą panienką. I przykro z powodu zniknięcia rodzicielki. Czy widziałaś matkę w ten niefortunny dzień? Wspominała gdzie idzie, czy mówiła coś dziwnego lub... sam nie wiem, ważnego?
 
Szkuner jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172