|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-10-2016, 14:09 | #221 |
Reputacja: 1 | Rzucił sobie jeszcze urwany łeb pod nogi i kopnął go pomiędzy przeciwników. Buzdygan wyrwany z martwych rąk zwierzoczłeka wyglądał niczego sobie. Porządne grube stylisko i nabijany guzami metalowy obuch. Na pewno dało się tym ostro przywalić. Śpiewając o bardzo brutalnym i rychłym końcu żywotów swoich wrogów wbiegł pomiędzy drzewa i zaczął rozdawać ciosy na lewo i prawo, starając się napierdolić jak najwięcej przeciwników. |
01-10-2016, 18:51 | #222 |
Reputacja: 1 | Kilka szybkich zwodów, dwa cięcia i atakujące go pomioty Chaosu padły trupem. Yrseldain nie miał jednak czasu by wyrazić znużenie łatwością, z jaką mu poszło. Zaraz pojawili się kolejni przeciwnicy, próbując go okrążyć. Było ich na tyle dużo, że elf postanowił wypróbować sztuczkę, którą ćwiczył ostatnimi czasy na postojach. Dobył krótszego ostrza odwrócił chwyt, długim zatoczył kilka młynków by zdezorientować wrogów, jednocześnie wznosząc je w górę za plecy. Teraz rozpoczynała się prawdziwa zabawa. Szybkim wymachem posłał miecz ukośnie po łuku i... pomknął za nim. Zaczął wirować, niczym huragan ognia, wykorzystując drzewa i samych zwierzoludzi by odbijać się i zmieniać kierunek ruchu, każdym cięciem czarnego ostrza niosąc śmierć, zaś krótkim zwodząc i uderzając w najmniej spodziewanych momentach, na zdezorientowane bestie. Walka dwoma orężami była jednym ze sztandarowych ruchów Tancerzy Wojny, Liściaste Ostrze uważał ją jednak za zbytnie ułatwienie i tak niezbyt wymagających starć, dlatego nie zwykł z niej korzystać zbyt często. Kiedy jednak chodziło o pozbycie się jak największej liczby wrogów, cóż ta sztuka sprawdzała się idealnie. W połączeniu z akrobatycznymi talentami Yrseldaina, miejsce które większość wojowników uznałaby za niekorzystne, stało się trójwymiarowym polem masakry, gdy sługa Boga o Dwóch Twarzach skakał, wirował i pikował, z nieludzką szybkością uderzając na sługi Chaosu ze wszystkich możliwych kierunków.
__________________ Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja. Ostatnio edytowane przez Eleishar : 01-10-2016 o 20:44. |
03-10-2016, 18:15 | #223 |
Reputacja: 1 | Baron był w siódmym niebie. Pieśń bitwy grała mu w skroniach. Horst okręcił konia na zadnich nogach i ostro spiął ostrogami. Stal dźwięczała wyciągana z pochwy i błyszczała w słońcu kiedy baron opuścił ją na łeb pierwszego zwierzoczłeka. Nie zatrzymywał się, tylko wypuścił konia na pełnej prędkości siekąc raz z lewej, raz z prawej. Zamierzał przecwałować przez środek zwierzoludzi, aby roztrącić ich na boki masą konia i stali. Widział obok Edgara, próbującego zrobić dokładnie to samo, wiec zbliżył się do rycerza, aby zabezpieczyć sobie i jemu choć jedną stronę i wspomóc w razie potrzeby. |
07-10-2016, 17:32 | #224 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Szkuner : 07-10-2016 o 17:35. |
08-10-2016, 17:02 | #225 |
Banned Reputacja: 1 | Ragnwald ruszył z rykiem wściekłości. Pierwszego z zwierzoludzi, którzy wyskoczył naprzeciw wielkiego rozbójnika, przerzucił nad sobą, wcześniej wbijając się całym sobą w bestię. Klnąc za każdym zadawanym ciosem, torował sobie drogę. Robił to z godną siebie finezją. Sztych jego rapiera był przystosowany nie tylko do pchnięć, ale pozwalał również na kończące cięcia, toteż Niedźwiedź nie żałował sobie, zadając szybkie ciosy. Pierwszego zostawił by wykrwawił się na ubitej ziemi, dwóch kolejnych udało mu się przestrzelić na wylot kulą z pistoletu. Zbił pchnięcie włóczni, wymalował napastnika kolbą obitą w metal. Małpolud poleciał na kolegę, zbijając go z szarży. Bronił się, zasłaniał - czy to rapierem czy też przeciwnikami. Kulminacyjnym momentem było przebicie dwóch gardeł jednym pchnięciem. Zaraz potem musiał skryć się za dogorywającymi, bowiem toporny topór zakreślił łuk nad jego głową. Ostrze wbiło się w ciało zabitego zwierzoczłeka, Ragnwald poprawił topornikowi mocarnym podbródkowym nokautując ścierwo. Wyszarpnął broń. Został sam. Po drugiej stronie, Liściaste Ostrze tańczył pośród swoich wrogów. Pierwszego z nich zabił opadając pod wcześniejszym odbiciu się z drzewa. Wylądował koziołkując. Powstając zauważył płaskie cięcie bułatem, Yrseldain: Unik (Zręczność) 12/71 .. które przeszło gładko nad wyginającym się niczym kot elfem. Płomiennowłosa maszyna do zabijania nie zatrzymywała się, toteż wyjście z unik wieńczone było niskim cięciem na ukos, wprost odcinającym nogę ścierwa. Przeczekał, aż potężny atak z góry, który miał spaść na niego w miejscu jego domniemanego lądowania, przeszedł obok. Krótszym mieczem, niedbałym gestem wbił sztych ostrza w szyję atakującego. Kopniakiem posłał truchło na ziemię. Przebiegł po nim. Wybił się w powietrze, wysoko, kręcąc jeden piruet nad zaskoczonym bykogłowym. Spadł z ostrzami na kolejnego z nich, odcinając dwa ramiona. Zakręcił się wokół własnej osi, wychodząc naprzeciw kolejnego. Zbił jego atak w bok, poprawił cięciem w szyje, oddzielającym głowę od tułowia. Nie zatrzymywał się, obracając dalej zgodnie z kierunkiem w którym upadało bezgłowe ciało, wyskoczył do przodu wprost do trzech z nich. Niezdarnie, jak zwierzęta, zaatakowali jednocześnie. Uniknął cios kolejnej okutej w żelazo pałki, przeszedł pod rękoma bestii by rozpruć jej brzuch mieczem. Ostrze został w ciele bestii, ale elf nie przejmował się tym. Wystrzelił do przodu, ciął w odsłonięte udo, zanurkował pod kolejnym ciosem idącym z boku. Chwycił kolejną fuzję kozła, krowy i pas, za łapę - a łapa była dość chuda, tylko futro nadawało jej obfitości. Podcinając przeciwnika, wykręcił mu łapę pod nienaturalnym kątem, posłał na ziemię, by wbić w szyję ostrze miecza. Ostatni z nich krwawił z rany na udzie. Posoka barwiła ziemię, a piekielne ścierwo rzucało się w konwulsjach. Przytrzymał go nogą, po czym wbił ostrze miecza w czaszkę. Oczyścił ten odcinek. Algrim bawił się na swój sposób. Brutalny, acz skuteczny. Cechowała go oszczędność ruchów, w które wkładał dużo siły. Masywnej buławy używał jako prowizorycznej zastawy, czasami gruchocząc stawy czy żebra co bardziej krewkich. Siłą rozpędu pchał przed sobą przeciwników, rozrąbując ich na kawałki. Zastawiał się, walił na lewo i prawo. Jednemu z pomiotów zmiażdżył nogę tylko po to, aby ten padł na kolana prosto pod topór. Odcięty czerep poszybował w przeciwników, gdy Algrim z iście diaboliczną szybkością jak na krasnoluda wystrzelił odcięty łeb za pomocą buławy. Sprineter, który zamierzał się na niego z bedyszem, został skasowany rzutem topora. Ostrze wbił się w obojczyk, na styku szyi i barku, ale bestia przeleciał siłą rozpędu jeszcze kilka metrów. Algrim ustąpił jej tylko po to, aby wbiła się w swojego choatycznego kolegę. Kolejne parowanie, cios w torbę. Krasnolud posyła kopniak w klatkę bestii, która ginie pod kopytami baronowego konia. Ostatniego z nich powalił w krótkim pojedynku, który wygrał poprzez celne zbicie ostrza przeciwnika w bok, które pozwoliło mu wyłamać uzbrojoną łapę z stawu i zmiażdżyć czaszkę metalowym obiciem nowej broni. Wyczyścił teren. Sprawa miała się inaczej u dwójki kawalerzystów. Ich drugi, ponownie synchroniczny przejazd, mocno przerzedził szeregi atakujących. Edgar zdołał wbić bijak w czaszkę kolejnego zwierzoludzi. Pociągnął nawet truchło za sobą, jednak metal utkwił w czaszce. Idąc śladem barona von Steinberga, wyciągnął swój miecz, regularnie kosząc co bardziej krewkich lub wychodzących spośród drzew. Ich szybki rajd ostudził zapędy zwierzoludzi. Finał był taki, iż dwójka jeźdźców wyskoczyła na główną drogę prowadzącą do spalonej wsi, ścigając niedobitków. Dopadli ich na placu, który kiedyś był majdanem, by dzisiejszego dnia stać się cmentarzyskiem dla wielu pomordowanych. Większość mężczyzn poległa z bronią w dłoniach, siekierami, widłami czy włóczniami. Gdzieś tam mignął topór czy kord, najwyraźniej mieszkali tutaj byli wojskowi lub milicjanci. Nie można było im odmówić odwagi. Baron naliczył przeszło dziesięć trupów zwierzoludzi Chaosu. W porównaniu z 100% stratami wśród mieszkańców wioski, było to pyrrusowe zwycięstwo. Ostatniego z przeciwników zarąbał Edgar, wcześniej zeskakując z konia niemal podczas jazdy. Bił, ciął i rąbał, dopóki to co było kiedyś zwierzoczłekiem Chaosu, nie zamieniło się w miazgę odrąbanych kończyn. Po chwili do kawalerzystów dołączyła reszta drużyny. Wioska była spalona, splądrowana, a jej mieszkańcy zamordowani w bestialski sposób. Rozczłonkowani, rozciągnięci po całej wsi, przybici do domostw bądź spaleni. Dawno żaden z nich nie widział takiego okrucieństwa. (każdy z was otrzymuje po 1 PO) |
13-10-2016, 17:41 | #226 |
Reputacja: 1 | - Chowamy ich czy ruszamy dalej? To wasi zimkowie, decydujcie. - rzekł Algrim patrząc ponuro po wiosce. Trochę się namachał i było całkiem zabawnie. Niestety co innego masakra pośród plugawych zwierzoludzi a co innego masakra wieśniaków, którzy nawet nie byli w stanie się obronić przed tą dziką ordą. Ta przewrotność losu, zawsze wprowadzała krasnoluda w konsternację. Wytarł swój topór z posoki i wcisnął go za pas. Obejrzał dokładnie buławę. Można by ją zatrzymać, czemu nie. |
14-10-2016, 07:34 | #227 |
Reputacja: 1 | Edgar stanął ciężkawo oddychając. Omiótł pobojowisko wzrokiem i podniósł przyłbicę. |
14-10-2016, 08:14 | #228 |
Reputacja: 1 | Baron przytaknął Edgarowi. |
19-10-2016, 07:45 | #229 |
Reputacja: 1 |
|
19-10-2016, 14:14 | #230 |
Reputacja: 1 | Zgodnie z przewidywaniem, starcie ze zwierzoludźmi przypominało raczej rzeź niż prawdziwą walkę. Yrseldain świetnie się bawił, tańcząc wśród wrogów jako wir stali, śmierci i ognia. Trup pomiotów Chaosu słał się gęsto, a bestie nawet nie były w stanie go zadrasnąć. Dla takich chwil żył, czysta satysfakcja z uczynienia świata lepszym miejscem. Gdy znaleźli zmasakrowaną wioskę, elf jedynie spuścił głowę w geście czci dla poległych. Otrzepał ostrza z krwi i schował je. -Przynajmniej zostali pomszczeni. - Powiedział spokojnym tonem. - Spalmy przynajmniej te zgliszcza, grzebać ludzi nie ma czasu, ale zostawić bez pochówku nie lza. - Dodał po chwili i poszedł poszukać smoły albo mocnego alkoholu, który mógłby posłużyć na podpałkę.
__________________ Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja. |