Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2016, 15:54   #71
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elmer poszedł za Moritzem, znacznie lepiej rzuca się czary zza pleców jakiegoś mocnego wojaka, a przecież za takiego Elmer uważał starego wilka morskiego. Oczywiście ukrywanie się w krzakach miało tylko z pozoru więcej racji, raz że nie wszyscy się chowali, a dwa konie i tak wyniuchają każdego, a zwłaszcza Elmera.
 
Komtur jest offline  
Stary 21-11-2016, 23:08   #72
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie minęło parę chwil, a zza zakrętu wyłoniło się trzech jeźdźców. Widząc osoby stojące na poboczu drogi, jadący na przedzie mężczyzna dał znak pozostałym aby zwolnili. Bohaterowie rozpoznali kapitana Weilla.
- Chwalić Sigmara - pozdrowił ich z wysokości siodła i popatrzył na zakazany las. - Czyli jednak tam idziecie. Powodzenia. Bądźcie ostrożni. Stara droga prowadzi tam, tylko jest tak zarośnięta, że z tego miejsca zupełnie jej nie widać. W końcu to jakieś pięć setek lat, jak nikt jej nie używa. Niech Sigmar i Taal mają was w opiece. Do zobaczenia!

Trzech konnych odjechało traktem. Znów zostali sami. Zgodnie z zapowiedzią, Berwin skierował się w stronę drzew porastających tamten skraj Traktu. Wolno i ostrożnie wjechał między drzewa. Zagłębiając się w las wyobrażał sobie najróżniejsze okropieństwa jakie czają się między pniami. Zamiast tego przedzierał się przez pogmatwany gąszcz porastający skalisty brzeg rzeki. Z gałęzi zwieszały się długie i gęste kobierce porostów. Pnie powalonych drzew, całe zbutwiałe lub porosłe jakimiś grzybami przegradzały drogę. Co jakiś czas spomiędzy mchów i paproci wystawał kawał obrobionego, omszonego kamienia znacząc przebieg starego traktu. Było cicho. Z rzadka odzywały się ptaki. Częstszym odgłosem był jęk pochylających się pni lub łoskot pękających i opadających na ziemię, obciążonych naroślami konarów. Berwin długo przedzierał się przez gąszcz z bronią gotową do strzału, licząc końskie kroki i w końcu uznał, że pokonał milę - dystans po którym miał wrócić po czekających na niego na Trakcie towarzyszy.

Ci czekali na niego z niecierpliwością. Gdy wyłonił się spomiędzy zarośli zobaczył wystraszone twarze i ręce zaciśnięte na rękojeściach. Tą samą drogę pokonali powtórnie już razem. Posuwając się dalej, za punkt, do którego dotarł Berwin, zachowywali szczególną ostrożność. Każde poruszenie w poszyciu powodowało skurcz mięśni i mimowolne wstrzymanie oddechu. Każdy głośniejszy wrzask ptaków zamieszkujących korony starożytnych drzew skłaniał do odwrotu i ucieczki, ale parli naprzód.
Trzykrotnie w ciągu podróży przeprawiali się przez strumienie zasilające rzekę Jagen. Po przejściu trzeciego dopływu trafili na wyjątkowo dobrze zachowany odcinek starej drogi i ich tempo marszu zdecydowanie wzrosło. Patrząc na widoczne między koronami drzew niebo można było określić porę dnia. Do zmroku pozostawało niewiele czasu i wyglądało na to, że trzeba rozglądać się za miejscem odpowiednim na nocny biwak.

Na takie natrafili nieopodal brodu na Jagen. Teren był płaski, niezbyt gęsto porośnięty drzewami, cechujący się bogactwem drewna na opał. Zmrok zapadał szybko, ale ogień z ogniska zapewniał ciepło i rozjaśniał mroki nocy. Las ożył. Między drzewami przelatywały bezszelestnie jakieś skrzydlate sylwetki, które okazały się potężnymi sowami. Po drugiej stronie rzeki w poszyciu grasowały drapieżniki. Dwukrotnie usłyszeli śmiertelny pisk jakiegoś stworzenia.

Warty zostały wyznaczone i obozowisko umilkło. Rozlegały się tylko miarowe pochrapywania i jakieś mruczane przez sen słowa. Pierwszą wartę wylosowali Gerhardt i Elmer, którzy zostali zmienieni przez Bodo i Santiago.

Tuż po północy zapadła całkowita cisza, a Santiago zaczął szczękać zębami. Temperatura spadała gwałtownie. Zbyt szybko aby było to naturalne zjawisko. A na pewno naturalnym zjawiskiem nie była mgła, której kłąb uformował się na granicy światła, jakie zapewniało ognisko i mroku nocy. Obłok rozdzielił się i uformował w kształty zakapturzonych postaci, tańczących w wąskim kręgu wokół wyjątkowo rozrośniętego krzaka czarnej jagody. Po chwili postacie zatrzymały się i odwróciły w kierunku drogi wiodącej z Eppiswaldu. I właśnie stamtąd usłyszeli tętent nadciągającej konnicy! W środku nocy z ciemności wypadł oddział zbrojnych, który runął na zakapturzone postacie, siekąc i tnąc mieczami. W mgnieniu oka wszyscy zakapturzeni leżeli pokotem. Mgła znów zawirowała, zlała w bezkształtny kłąb i rozwiała... Między drzewami rozległo się hukanie sowy. A gdzieś daleko na południu, przytłumione odległością, niesione wiatrem dało się słyszeć rżenie konia.
 
xeper jest offline  
Stary 22-11-2016, 05:43   #73
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Wanker wysłuchał pana oficera, a na Weillowskie wspomnienie opatrzności Sigmara, a i pożegnanie zarazem, Bodo wykonał, dwoma palcami wystającymi z zaciśniętej pięści, sigmarycki znak dwuogonowej komety przelatującej z czoła, przez oko, po ucho. Żwawym krokiem ruszył za konnym przepartywaczem, bo niczego tam gadać nie było trzeba. Kapitan w niczym pomóc nie mógł, bo i w czym miałby?

Szczurołap kroczył przez pradawny matecznik niezmącony ludzką obecnością, jakiś takiś pierwotny, naturalnie dziki, tajemniczy i straszny. Nieczęsto czuł się niczym szczur, którego się złapie. Tylko, że te cholerne gryzonie na tyle mundre były, że od miejsc niebezpiecznych z dala się trzymały, a wszelkie zmiany znajomego terenu z bojaźnią i ostrożnością obcowały, jakże często strutej przynęty nie żrąc po kilka tygodni, choćby im kichy werblowały.


***



Obozowisko przed zmierzchem zostało przez szczurołapa zabezpieczone ostrzegawczymi dzwoneczkami rozciągniętymi, dookoła, że gdyby nocą kto z krwi i kości wlazł w nie, to nie byłoby to puszczone mimo uszu. Potem, rozglądają się bacznie i nieufnie na wszystkie strony, nazbierał chrustu i suchych konarów, których nigdzie nie brakowało.

- Paniczu Gerhardt ja za was pierwszą wartę wezmę, jeśli pan pozwoli. Oka do mej i tak nie zmrużę. Wyśpij się pan pókiśmy jeszcze w głąb tego przeklętego boru za daleko nie wleźli - rzekł cicho szczurołap do szlachcica susząc onuce i piekąc zakupione mięso nad małym trzeszczącym ogniem.


***



Bodo generalnie nie miał problemu z milczeniem. Znosił nad wyraz dobrze ciszę, jak i samotność, od której tak wielu ucieka od siebie. Lecz w tym miejscu, o tej porze, zawieszona w mroku cisza ciężką była mu na duszy. Czuł się jak stary szczur z uciętym ogonem, co znowu wlazł w pułapkę podkuszony. Po jakiś czasie odezwał się półgłosem do czuwającego wraz z nim cudzoziemskiego pana.

- Herr Santolas…
- zagadnął. - Do jakich bogów się ukciekajom śmiertleni w pańskich stronach? Nowych i Starych Bogów naszego Imperium wyznajom, czy jeszcze jakich inszych macie? Może patron wasz przychylniej wejrzy w obronie przed siłami nieczystymi nas biorąc, niźli nasze bóstwa, które zdaje siem tutej dobranoc pińcset roków temu rzekły…

Wtem spektakl widm, z mgły w postacie obleczonych, zaskoczył Wankera mrożąc w nim krew i kudły dęba stawiając, na głowie, placach i jajkach. Jednak głowy nie stracił. Dusze przeklęte musiały być tych, co błąkali się w tym lesie między światami, ale choć tak blisko nich były, to jakby pokazać coś im chciały, aniżeli krzywdę. Bogowie mogli też przychylnymi być, że obecność obozowiska na duchach wrażenia nie zrobiła, jakoby ich wcale nie widzieli. Mimo to, minęła chwila nim powoli odwrócił głowę ku Santiago, jakby chcąc się upewnić, czy on też to samo widział. Z trudem przełknął zaschnięte gardło i upił ze skóry spory łyk wina. A potem jeszcze jeden. I kolejny, już mniejszy. Nie panikował, choć nie wiadomo, czy głos by mu się nie łamał, gdyby gębę otworzył, coby rzec coś na ten makabryczny spektakl. Słów jednak brakowało.

Nie zamierzał też nikogo to końca swej warty budzić, bo i po co? Opowie co widzieli. Tak, jako braciszek Emil gadał. Kultystów Sigmaryci pogromili. Aż strach pomyśleć co znajdą w Dergenhofie, skoro już po drodze wyłazi na to że edykt słusznie wystawionym przez mundrego władykę tych ziem, a las w cieniu niebezpiecznej klątwy… Ot durny zawsze lezie tam gdzie nie trzeba...

Tymczasem każdy nienaturalny dźwięk lasu brał odtąd za grasowanie duchów, albo czarną magię. Rżenie konia z lasu, co niosło się na wietrze z południa, musiało być tym też, bo jaki jeździec, poza umarłymi, miałby szwendać się w zakazanej kniei i nocą? Rzekłby, że banita, grasant, lub zapodziany luzak, lecz przecie nie po tej stronie traktu…

Na wszelki wypadek stał i ostrożnie chciał upewnić się, czy nie było to niespokojne rżenie konia wojaka Berwina, który wcale tak daleko nie był. Bydle bać się mogło duchów, tak samo jak Wanker. A mogło też wyniuchać zakradającego się basiora, mutanta, zwierzoludzia lub ghula, a las oszukiwać mógł niesione dźwięki.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 22-11-2016 o 05:49.
Campo Viejo jest offline  
Stary 23-11-2016, 23:44   #74
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Przyjezdnymi okazali się żołdacy spotkani wcześniej w klasztorze. De Ayolas zdjął pocisk z łoża kuszy i zluzował cięciwę starając się, żeby nie rzucało się to za bardzo w oczy. Lepiej nie budzić niepotrzebnych i zupełnie bezpodstawych podejrzeń lokalnych przedstawicieli prawa.

Po wymianie uprzejmości ruszyli dalej, chociaż niedługo później znów przyszło im czekać na rezultat zwiadu Herr Berwina.

Dalej było już tylko gorzej.

Lekcje szermierki, jakie odebrał za młodu wyćwiczyły w nim lekki krok i zapewniły ogólną gibkość ciała, tak docenianą przez przedstawicielki płci przeciwnej. Tutaj cechy te pozwalały w miarę dobrze znieść niezbyt komfortową przeprawę przez okropnie zarośnięty trakt wiodący w głąb zakazanej części puszczy. Zapewne gdyby nie zakaz, to i trakt byłby w lepszym stanie i przyczyna zakazu byłaby już tylko starym wspomnieniem - ktoś w końcu dowiódłby, że wraży stwór lub inna równie prozaiczna przyczyna jest już przeszłością i las nie jest bardziej niebezpieczny, niż inne mu podobne.

Na postoju trafiła mu się druga warta. Najgorsza. Za mało czasu, żeby wyspać się przed, a po wcale więcej na odpoczynek nie zostaje. Ot Unglück, jak mawiali mieszkańcy Imperium. Może kolejnego dnia będzie lepiej.

Po skąpej kolacji wiercił się na posłaniu nijak nie mogąc zasnąć. Ledwo zamknął oczy pojawiła się nad nim gęba Elmera, której nijak urodziwą nie dało się nazwać. Przeciągając się odegnał resztki snu i grzebał w resztkach ogniska starając się nie poddać zmęczeniu.

- Podobnie jak u was. - Odparł zapytany, nie próbując poprawiać źle wypowiedzianego nazwiska. Czegóż mógł wymagać od nieokrzesanych i do niedawna niezaprzeczalnych barbarzyńców posługujących się tak szorstką mową, że zboże mleć zamiast kamieni młyńskich można. - Jednak miast Sigmara najwięcej świątyń i miejsca w sercach ma Myrmidia, patronka wszystkich, którym męstwa nie brakuje i honoru... - kontynuował. - I rozumu także.- Dodał po chwili. - Wspiera tych, którzy mieczem władać potrafią, jak i rzeczy przemyślane oraz prawe czynią. Rozsądek nad gorącą krew preferują.- Wyjaśnił.

Walcząc z sennością przeglądał zapas bełtów do kuszy szukając uszkodzonych lotek i krzywych promieni. Jak na złość wszystko było w porządku, wiec już miał zrobić kolejną rundę wokół obozowiska, gdy jakiś nagły chłód sprawił, że zaczął zębami dzwonić niczym mnich na poranne nabożenstwo. Okrył się szczelniej płaszczem, ale szczerze mówiąc niewiele to pomogło.

Wtedy też przetarł oczy myśląc, że widzi ułudę spowodowaną zmęczeniem - mgła uformowała tańczące postaci, które po chwili zostały porąbane przez konnych, by wspólnie rozwiać się w nicość tak szybko, jak powstały. Spojrzenia wymienione z Bodo upewniły go, że on także był świadkiem tej niecodziennej sceny, jednak jedyną reakcją na jaką zdobył się jego towarzysz było wychylenie zawartości bukłaka. Santiago uczynił podobnie, usprawiedliwiając się tym, że zziębnięte członki trzeba było jakoś rozgrzać, a nic poza nadobną niewiastą nie czyniło tego lepiej, niźli mocny trunek.

Czas do końca warty upłynął im w milczeniu, chociaż żadnemu sen pod powieki nie zaglądał. Zbudziwszy następców wspomniał o słysznym wcześniej końskim rżeniu. jak i o niecodziennie zachowującej się mgle płatajacej figle zmysłom. Nie wdawał się w szczegóły, bo im więcej czasu minęło od tamtej sytuacji, tym bardziej wątpił w to, co widział.

Zasypiał z postanowieniem, że z samego rana przyjrzy się zaroślom, wokół których pląsały widma. Tak na wszelki wypadek.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 28-11-2016 o 11:41. Powód: kody, czity i takie tam
Gob1in jest offline  
Stary 24-11-2016, 09:51   #75
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Mimo usilnych starań Berwinowi nie udało się na porośniętym szlaku znaleźć jakichkolwiek śladów ludzkiej obecności. Zbliżał się zmierzch i choć bezpieczniej było wrócić z powrotem, to jednak ośmielony takim bezludziem postanowił wraz z innymi przenocować w przeklętym lesie.

Jak zwykle mimo niebezpieczeństwa nie miał raczej kłopotu z szybkim zaśnięciem. Ze snu został wyrwany, gdy przyszła jego pora na wartę.

Wysłuchał uważnie opowieści o mnichach i rycerzach, jacy zjawili się znikąd w pobliżu obozu i …
poszedł sprawdzić ślady.
Ku własnej frustracji niczego nie znalazł.
- Tfu. – splunął czyniąc znak na odpędzenie duchów – Nawiedzony las. Obyśmy nie spotkali niczego gorszego od mamideł.
Dodał drew do ognia i owinął się kocem. Usiadł z kuszą na kolanach i wyciągnął fajkę. Wkrótce aromatyczny dym spowił jego głowę skutecznie odpędzając komary.

Po raz pierwszy przyjrzał się uważniej swojej towarzyszce. Jagoda wraz z nim miała spędzić wartę.
- Skąd pochodzisz dziewczyno? Z Krainy Zgromadzeń? Niewiele niziołków spotkałem w życiu. Ty zaś jesteś pierwszą samotnie podróżującą niziołką jaką widzę. Mówią że potraficie poruszać się w głuszy bezszelestnie. To prawda?
Zagadał przyjaźnie się uśmiechając, jak większość ludzi traktował przedstawicielkę mniejszej rasy nieco protekcjonalnie, ale i z sympatią.
- W tych zaroślach i tak nie mam okazji do galopowania. Jak chcesz możesz zrzucić swoje bagaże na mojego Kaszanka. Targałaś wór z kaszą cały dzień i nie skarżyłaś się.
Stwierdził kiwając głową z uznaniem.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 24-11-2016, 10:43   #76
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Moritz uspokoił się, widząc, że jeźdźcy nie są wrogo nastawieni. Po ostatnich snach ostrożności nigdy za wiele. Kiedy drużyna ruszyła w dalszą drogę stary marynarz z rozbawieniem obserwował Jagodę taszczącą worek z kaszą.

Worek był całkiem pokaźny jak na tak małą osobę, jaką była Jagoda. Kasza zapewne również była niczego sobie, skoro warto było taszczyć ją taki kawał drogi. Moritz miał cicha nadzieję, że któregoś dnia zostanie poczęstowany kaszą z worka. Worek też był niczego sobie. Taszczył tyle kaszy i nie pękał, nie pruł się, ani nic.

Na koniec dnia Moritz uśmiechnął się, puścił oko i zasnął.
 
Mortarel jest offline  
Stary 24-11-2016, 16:56   #77
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Jak fajnie, konni. Jagoda lubiła zwierzęta, a one lubiły ją. Szkoda, że wszyscy nie mieli po koniu, byłoby znacznie łatwiej się przemieszczać. Chociaż z drugiej strony, koń był dla niej zdecydowanie za duży i nie dałaby rady go ujeżdżać, gdyby np. musieli przyspieszyć, uciekając przed jakimś potworem. Bo przecież tam będą potwory, prawda? W swojej naiwności i małym rozumku, lekceważyła zdrowy rozsądek i szczerze chciała spotkać jednego z tych zwierzo-ludzi o których słyszała tak dużo podczas podróży, jednak nigdy żadnego nie spotkała. Podobno kryli się po głębiach lasów i nie wyściubiali nosa, dopóki nie musieli nastraszyć dzieci, które wybrzydzały przy kolacji.

Panowie! Proszę, częstujcie się jabłuszkami!

Rzuciła po jednym owocu do każdego z przejezdnych. Był to najlepszy sposób na pozbycie się balastu, więc rozdawała suszonki komu popadnie. Resztę planowała poczęstować w ramach podwieczorku przy najbliższej sposobności. Szkoda, że nie mieli trochę więcej czasu, żeby poobcować z kapłanką czy kapitanem, to przy okazji dowiedziałaby się, czy wszyscy nie dostaną sraczki od tych jabłek, zanim będzie za późno.


Pappenheimer zrobiła, jak planowała. Podczas obozowania, zanim wszyscy posnęli, dała każdemu po jednym jabłuszku, co ku jej uldze, doprowadziło do wyczerpania się tego frykasu. W myśl zasady, że zróżnicowana dieta to szczęśliwa dieta, nie szczędziła też chleba, częstując każdego chociaż jedną kromką razowca, który był tego wieczora jeszcze w miarę świeży i przyjemnie pachniał tym czymś, co dodawało się do ciemnego chleba. Miło chrupało między zębami, chociaż większość wyżarł jej myszołów.
Po posiłku, ułożyła się na swoim wyrku, podkładając pod głowę worek z kaszą. Dzióbek zaśuwił sobie gniazdko na jej głowie, zanim zarzucił swoją na własny grzbiet i zmrużył oczy.

Dobrze wyszło, że nikt nie próbował jej budzić, gdyż sen miała jak umarły i trzeba by rzucić w nią kamieniem, żeby szybko zareagowała. Była naturalnie i genetycznie przystosowana do lenistwa, a młodość spędzona na farmie, zamiast przystosować ją do wczesnego wstawania, by pracować, miała przeciwne skutki.


Było to trudne, ale księżniczka na worku kaszy wreszcie dała się dobudzić. Pół przytomna i rozczochrana od myszołowa, skierowała się na początku w złą stronę, aż ktoś nie poprawił jej i wskazał gdzie stoi kompan z którym tę wartę miała spędzić.

Nie słuchała za bardzo opowieści o duchach, a słuchać powinna się nauczyć, bo jak tak stała i ziewała, zdała sobie sprawę, że nie wie nic o Berwinie, tak samo jak o każdym z grupy. Równie dobrze mogli być bandą zboczeńców, którzy zaciągnęli ją do ciemnego lasu i będą chcieli wykorzystać. Tak się nie stało, więc było dobrze: punkt dla Jagody.



Kaszanka z kaszą? Brzmi świetnie — ziewnęła jeszcze raz. — Tak, z Krainy Zgromadzenia. Kiedyś podróżowałam z cyrkiem, ale rozeszliśmy się... w pokoju... I nie, nie słyszałam o czymś takim. Też bym zapytała o jakiś stereotyp, na przykład czy w Wissenlandzie wszyscy zajadają się Wissenlandzkimi wurstami, ale nie wiem skąd pochodzisz.

Wytarła dłoń o ubranie i wyciągnęła ją do Berwina.

Jagoda Pappenheimer. A to jest Dzióbek — wskazała drugą ręką na myszołowa, który siedziała nad nimi na gałęzi.
Mam nadzieję, że nic nas nie zje podczas warty. Jak zasnę, to mnie szturchnij.
 
kinkubus jest offline  
Stary 25-11-2016, 19:51   #78
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
27 Jahrdrung
Drugi dzień wyprawy


Pogoda się zmieniła. Zachmurzyło się i ochłodziło. Wiatr niósł wilgoć, która osiadała na skórze i ubraniach. Wszystko wokoło było mokre i zimne. Ognisko, pilnowane przez całą noc nie zgasło i teraz dymiło solidnie, gdy dorzucili do niego sporą porcję wilgotnego chrustu. Na śniadanie była kasza, której spory zapas taszczyła Jagoda. Wyglądało na to, że stanie się ona podstawą wyżywienia grupy na leśnej eskapadzie.

Po śniadaniu przyszedł czas na eksplorację. Okazało się, że wieczorem, już w zapadających ciemnościach nie zorientowali się, że założyli obozowisko na skraju zrujnowanej osady. Musiał więc być to ów Dergenhof, zniszczony przez łowców czarownic. Pięćset lat, które minęło od upadku wsi niemal całkowicie zatarło ślady bytności człowieka. Las pochłonął wszystko, pozostawiając zaledwie kilka porośniętych roślinnością wypukłości i wystające w kilku miejscach spomiędzy paproci omszałe pozostałości palenisk. Była też studnia, w którą nieomal wpadł Elmer, chybocząc się na krawędzi. Szybka pomoc Gerhardta i Santiago uratowały magika od nieprzyjemnego wypadku.

Najbardziej ciekawiło awanturników miejsce, w którym Santiago i Bodo widzieli tańczące w kręgu zjawy. Miejsce było charakterystyczne, a to za sprawą rosnących tam krzaków czarnej jagody. Częściowo zasypana ziemią budowla miała kształt ośmiokąta, co niezaprzeczalnie klasyfikowało ją jako świątynię poświęconą Sigmarowi. Na jednym z boków roślinność była wyraźnie rzadsza, część krzaków była pocięta, ale zniszczenia nie nastąpiły niedawno. Wnętrze świątyni, otoczone kruszącymi się resztkami murów i zupełnie pozbawione dachu miało około trzydziestu stóp średnicy. Po wschodniej stronie, pod ścianą znajdowały się resztki kamiennego ołtarza, pęknięte na pół i rozlatujące się. Bliższe oględziny zbezczeszczonego ołtarza pokazały, że z jednego z jego boków całkowicie usunięto gruz i odłamki oraz wyrwano porastające to miejsce rośliny, a także usunięto mech. Działanie te odsłoniły znajdujący się na kamieniach, trudny do odczytania napis. Brzmiał on:

Niech błogosławiony będzie Ósmy Teogonista
który powróci w kamiennym kręgu w godzinie potrzeby

Drugim miejscem, gdzie ktoś parę lat temu posprzątał, był skrawek podłogi przy północnej ścianie. Dwie płyty podłogowe leżały roztrzaskane nieopodal, a w czarnej dziurze wiodącej pod ziemię widniały omszałe, kruszące się schody. Przyświecając sobie pochodniami ruszyli w dół, idąc ostrożnie, aby nie poślizgnąć się na rozlatujących się stopniach. Tylko Berwinowi nie udała się ta sztuka i będąc już zaledwie cztery schody od końca, ukruszył stopień i wyrżnął o znajdująca się niżej podłogę, dodatkowo usuwając swoim ciałem całkiem sporą ilość znajdujących się w pomieszczeniu pajęczyn.

Znajdowali się poniżej świątyni, w komnacie oddającej kształt górnej części budynku. Poza pajęczynami, znajdowały się tu puste nisze w ścianach i ciało mężczyzny, skulone pod ścianą. Trup był wyschnięty, ubrany w zmurszałe ubrania, a wokół niego na podłodze widoczna była zaschnięta ciemna plama. Jego prawa ręka zaciskała się na brzuchu.
 
xeper jest offline  
Stary 26-11-2016, 15:17   #79
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trzeba byś bardzo zmęczonym, tudzież kiepsko widzieć pod wieczór, by nie zorientować się, że obozowisko zostało założone wśród ruin.
No ale to, czego nie zrobili wczoraj, można było zrobić rankiem.
No i wnet się kazało, że ranek jest lepszy od wieczora, jako że mimo światła dziennego Berwin skulał się po schodach. Cud, że się nie połamał... Wieczorem pewnie więcej osób by do niego dołączyło i kto wie, czy nie dołączyliby do nieszczęśnika, którego znaleźli w podziemiach świątyni.

- Szkoda, że nie zabraliśmy ze sobą kogoś, kto widział towarzyszy profesora - powiedział Wilhelm, przyklękając przy leżącym. Był ciekaw, od jakiej broni zginął tamten. - Trudno powiedzieć, czy trafiliśmy na kawałek ekspedycji Lessinga, czy to jakiś nieszczęśnik, co tutaj szukał skarbów i zginął z ręku swego wspólnika
 
Kerm jest offline  
Stary 26-11-2016, 22:10   #80
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Rankiem Wanker zajadał się kaszą zadowolony ze śniadania, i że sprawdziło się to co ludzie zawsze gadali, że niziołek pomasowany po brzuszku przynosi co najmniej zwykłe szczęście, jeśli nie błogosławieństwo samego Ranalda! Tak właśnie pannę z Krainy Zgromadzenia zbudził do wartowania ciekaw ile w tym gadaniu prawdy było.
Zaiste, szybko wyszło, że więcej niźli Bodo podejrzewał.
O brzasku nie tylko wszyscy my noc przeżyli - dumał - to mieli siem wcale źle i na dodatek siem okazało, że obóz żeśmy se założyli w pobliżu ruin osady, którom myślał, szukać bedzie ino ciut łatwiej niźli czarnego szczura w węglarni, albo kapłana Sigmara w burdelu… A tu proszem! Cześć i chwała naszym kochanym bogom i Mermydji też!

- Te widma to miały takie kaptury i szaty na grzbietach, jakoby to braciszkowie z naszego opactwa byli. Pogromili ich rycerze, na koniach rycerze, a nie zwykli bandyci. Oddział to był nie byle tałatajstwa, co to im zady koń wozić umi, jak choćby i mój, bo nie chwalonc siem, z siodła na pirszym zakręcie nie zwykłem wylatywać. - Bodo opowiadał wciąż nieprzyjemnie przejęty na wspomnienie duchów na jawie.

***

Szczurołap pomógł wstać wojakowi Berwinowi i otrzepał mu plecy z pajęczyn i kurzu.

- Czekajcie kochani. - rzekł wpatrując się w ciemność. - Mogom tutej być pułapki. Mógł on paść od takiej trupem. - wskazał na ciało pod ścianą.

Pochodził, poszukał i dał znać kompanom, że niczego podejrzanego nie znalazł. Potem rozejrzał się jeszcze za ukrytymi przejściami lub schowkami, o których więcej słyszał, niż w przeszłości widział. W końcu dał za wygraną i podszedł do oglądanego nieboszczyka ciekaw, cóż przy nim zostało znalezione. Gdyby kto się lękał lub brzydził nieboszczyka dotykać, Wanker takich oporów nie miał.

- Idem na góre grób kopać. Może siem biedak błąka między światami jak sierota. Niechaj Pan Umarłych mu drogę do Ogrodów oświetli…
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 26-11-2016 o 22:13.
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172