|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-03-2022, 21:53 | #141 |
Reputacja: 1 |
|
27-03-2022, 09:41 | #142 |
Reputacja: 1 | Niewiele z ksiąg wynikało. Rudolf przyłapał jedynie jedną osobę, Natassię Schön, która pozwoliła sobie na wsteczne uzupełnianie podpisów. Mógł wykazać się swoją przenikliwością i zbudować na bazie tego swoją mocną pozycję w gildii. Oczywiście, musiałby przekonać innych, że rzeczywiście wykrył coś poważnego bo inaczej, mógłby narazić się na śmieszność. Zamiast tego postanowił raczej porozmawiać z - jak się okazało - młodą kobietą. No cóż, przyłapał ją na tym, że dopuściła się poważnych zaniedbań. W organizacji takiej, jak gildia kupiecka, należało wszystko wykonywać starannie, wręcz pedantycznie. Gdyby ktoś się temu przyjrzał mogłaby nie tylko stracić pracę, ale jeszcze zostać oskarżona o działanie na szkodę gildii, kto wie? Spodziewał się, że Nastassia będzie próbowała się tłumaczyć, że to nie tak, że może nie miała czasu, a może ktoś jej to zlecił? Rudolf planował „dać się przekonać" i dać jej jeszcze jedną szansę. W raporcie planował napisać o „nieistotnych niedoskonałościach do poprawy". Oczywiście miał zamiar delikatnie zaznaczyć, że dziewczyna jest mu coś winna - ale tak, by nie niosło to ze sobą kontekstu seksualnego. Nie to go interesowało. Chociaż panna (jak się dowiedział) Schön mogła być osobą wartą bliższego poznania. Podobno wywodziła się z dobrej rodziny ale ostatnio nie powodziło im się aż tak dobrze. Tak czy inaczej, postanowił pozyskać sobie zausznika. Innym sprawą, dużo poważniejszą, był sekretarz Kuhn. Sprzedaż, którą Rudolf znalazł, była mocno podejrzana i był to trop, który zdecydowanie należało sprawdzić. Ale jak? Nie można do niego podejść i ot tak wypytać. Co można było jednak zrobić? Może udałoby się prześledzić jego korespondencję, z której dałoby się dowiedzieć więcej. Ostatnio ocierali się o pocztę i kurierów być może któryś z kontaktów okazał się tu przydatny. W pierwszej kolejności może zapytać Latimerię, potem na wieczornym spotkaniu Roz, która kontaktowała się z kurierami, a na następny dzień ew. zostawić sobie wizytę na samej poczcie. Nie wiedział, czy sekretarz z niej korzysta z poczty, czy inaczej załatwia korespondencję? Mógł też spróbować dowiedzieć się czegoś od osoby, która pośredniczyła z ramienia gildii w sprzedaży. Może wiedziała coś więcej o (innych) nieruchomościach czy o szczegółach tej sprzedaży. Jakoś należało przed taką osobą usprawiedliwić to zainteresowanie. Pierwszym co przyszło Rudolfowi do głowy, to nauka. Tak. Uczenie się od innych, podglądanie jak działają najlepsi. Wszystko po to, aby samemu kiedyś zbudować imperium handlowe. Wydawało mu się to wiarygodną przykrywką. Innym tropem, który można by zbadać, było nieznane mu konsorcjum, które nabyło nieruchomość. Nie spodziewał się tutaj wiele gdyż raczej zostało ono wystrychnięte na dudka, ale - ponieważ zbyt wiele tropów nie miał - dobre i to do sprawdzenia. Być może panna Schön w jakiś sposób może okazać się przydatna w tych poszukiwaniach. Jeżeli w trakcie rozmowy uzna to za sensowne, skieruje ją (rozmowę, nie pannę) na odpowiednie tory. A może uzna, że warto z tym kierowaniem, poczekać z dzień albo dwa. Wśród swoich „kontrahentów", których zaopatrywał w beczki, też mógł spróbować się dowiedzieć, przy nadarzającej się sposobności. Teraz jednak był czas na spotkanie z pozostałymi śledczymi i podzielenie z nimi nowym tropem. Może oni podsuną jakieś kolejne pomysły, jak go sprawdzić? |
29-03-2022, 20:38 | #143 |
Reputacja: 1 | Słowo się rzekło, zatem Detlef kontynuował swoją podróż do Wissenburgu nie tylko jako agent szefa wywiadu prowincji, lecz również jako ochroniarz pewnej szlachcianki mającej wraz ze starszym bratem aspiracje do wielkiej polityki, a przede wszystkim do schedy po baronowej Etelce von Toppenheimer. Ta akurat służba miała być krótka, jednak brodacz żywił przekonanie, że z pewnością nie zabraknie emocji i nagłych wydarzeń. Chociaż dalsza podróż okazała się być ich pozbawiona, to przyjazd na miejsce już tak. Okrzyk Eleny zwrócił jego uwagę na drugie z rodzeństwa, którego ktoś najwyraźniej postanowił wyeliminować z kolejki do wspomnianego pryzu. "Kurwa!" - zaklął w myślach. - Gdzie napastnik?! - Zapytał dobywając broni i próbując zasłonić pracodawczynię stając na drodze strzału niewidocznego napastnika (który, jak podejrzewał, znajdował się gdzieś naprzeciwko boku powozu - mając dobry widok na wysiadających podróżnych). - Za chwilę się nim zajmę - najpierw twoje bezpieczeństwo, pani - dodał, próbując uspokoić rozhisteryzowaną dziewczynę. Nie przestawał przy tym wypatrywać zamachowca lub zamachowców - nikt nie powiedział, że musiał być tylko jeden. Jeśli niebezpieczeństwo z ich strony zostanie zażegnane, to postara się udzielić pomocy rannemu mężczyźnie przynajmniej do czasu przyjazdu wezwanego konowała. A i jemu postara się pomóc przy opatrywaniu rany na miarę swoich możliwości. Kłopoty, których pojawienia się przewidywał właśnie pojawiły się na czele szwadronu grobich na dzikach i przystąpiły do demolowania spokoju, jaki odczuwał od wyjazdu z Nuln...
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
30-03-2022, 23:04 | #144 |
Reputacja: 1 | Kobieta zanurzyła się w coś co przypominało złe sny Wielkiego Teogonisty. O ile jednak wnioski na pierwszy rzut oka wydawały się bzdurne, o tyle fakty sprawiały wrażenie prawdziwych. W każdym razie jej, płotce w świecie wielkiej polityki i interesów trudno było w nie wątpić. Do zgromadzenia takich detali potrzeba było zdecydowanie znacznie większych zasobów niż chory na umyśle sekretarz. Założyła wstępnie, że informatorzy ci na pewno nie zbierali kwitów na siebie samych więc Roz uznała, że dzięki metodycznej pracy uda jej się ich wytropić.
__________________ by dru' |
01-04-2022, 18:21 | #145 |
Reputacja: 1 |
|
03-04-2022, 20:10 | #146 |
Reputacja: 1 |
|
08-04-2022, 19:42 | #147 |
Reputacja: 1 | Dalsze wydarzenia potoczyły się szybko. Mimo statystycznie niższego wzrostu krasnoludów jego szeroka sylwetka wystarczyła do zasłonięcia drobnej postaci szlachcianki, co z kolei znacząco utrudniło precyzyjne wycelowanie strzelcowi. Kolejne pociski nadleciały błyskawicznie. Zbyt szybko, jak na gust Detlefa. Oznaczało to, że albo stzelec używa jakiegoś mechanizmu samoładującego albo strzelców jest więcej... Jakby nie było chwilowo niewiele mógł z tym zrobić i pozostawało mu wytrwać jako żywa tarcza chroniąca pracodawczynię. W swoim życiu bywał ranny dość regularnie - na tyle często, że z zamkniętymi oczami (choć zupełnie nie miał pojęcia po co miałby je zamykać w chwili, gdy ktoś usiłowałby go zabić) potrafiłby rozpoznać wstrząs i odrętwienie po uderzeniu obuchem, przeszywający ból po pchnięciu sztychem lub wywołujące pieczenie cięcie. W tym przypadku uderzenie pocisku odczuł raczej jak cios pałką, co sugerowało, że pancerz zamortyzował większą część energii pocisku i rana nie będzie głęboka. Oburzenie Eleny pozornym brakiem reakcji jej ochroniarza zniknęło całkowicie wraz z kolejnym bełtem, który z trzaskiem wbił się w powóz i jeszcze jednym, który niemal zakończył wiążący ich kontrakt przed terminem. Dla dziewczyny rana głowy (na szczęście niezagrażająca życiu) przelała poziom emocji ponad jej wytrzymałość, dlatego zrobiła to, co przystoi jej stanowi w takich sytuacjach i prawie omdlała nieco ułatwiając Thorvaldssonowi zadanie. Wyczekał do chwili, gdy wokół nich zaroiło się od rodzeństwa von Toppenheimerów i ich sług, by w końcu zająć się ranami podopiecznej i jej brata. W tej właśnie kolejności. A po przybyciu wezwanego cyrulika mógł skupić się na zebraniu informacji o napastniku... a właściwie o napastnikach, na co wskazywały zwykłe kusze użyte do zamachu, których jedna osoba nie byłaby w stanie repetować i strzelać z tak dużą szybkością. Nie zamierzał rezygnować z oględzin ciała, o którym wspomniał któryś z von Toppeheimerów, a także dokładnego przyjrzenia się użytej broni i miejsca, z którego strzelano. Zachowując ostrożność przy gramoleniu się na dach, rzecz jasna. Mimo powszechnego przekonania, że za zamachem stoi Olaf Sektlibe, Detlef nie wykluczał, że to może być któreś z pozostałych braci i sióstr. Może nawet rzekomo goniąc zamachowca sam dopilnował, by tenże nie mógł wyjawić żadnych szczegółów związanych z mocodawcą. Tam gdzie u człeczyn w grę wchodziły władza i duże pieniądze, tam przestawały mieć znaczenie zarówno więzy rodzinne, jak i honorowe zachowanie. Wdzięczność von Toppenheimerów za uratowanie najmłodszej z nich przyjmował z powściągliwością, jak na zawodowca przystało. Nie chwal dnia przed zachodem słońca - mawiano przecież. Za propozycję pracy dla najstarszego z rodzeństwa grzecznie podziękował i obiecał rozważyć - wspominając przy tym, że nie zrobi tego przed zakończeniem bieżącego zlecenia. Zdziwił go prezent przysłany najwyrażniej przez naburmuszonego brata towarzyszącego Elenie w podróży - miecz wyglądał zwyczajnie, jednak mógł mieć jakąś wartość sentymentalną dla niego i właśnie dlatego Detlef postanowił go przyjąć, a nawet dołączyć do oręża, którym był obwieszony. Nie były potrzebne mu niesnaski czy nieumyślna obraza człeczyny, który choć mleko pod nosem jeszcze miał, to swoją niechęcią mógł narobić niepotrzebnych problemów przy wykonywaniu kontraktu. W wolnej chwili zamierzał sprawdzić, jak dobrze broń jest wyważona i czy w ogóle nadaje się do czegokolwiek innego, niż rożen.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
10-04-2022, 14:51 | #148 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
14-04-2022, 19:32 | #149 |
Reputacja: 1 | Na spotkanie pod Czarną Owcą pojawił się jedynie Galeb. Rudolf doszedł do wniosku, że może to ma i sens. W końcu stałe spotykanie się co wieczór tych samych osób, może być podejrzane. Podzielił się więc z Khazadem informacjami na temat sekretarza Kuhna. Planowała porozmawiać na ten temat z Roz ale cóż, była nieobecna. Pozostało mu wysłuchanie, co krasnolud może na ten temat powiedzieć. Na koniec poinformował go, iż planuje udać się na spotkanie z Alfonsem do ogrodów Morra. O północy. Gdyby nie wrócił, żeby wiedzieli, gdzie poszedł. Miał bowiem przyjść sam. Nie było mowy, o towarzystwie krasnoluda. Trzeba było liczyć na siebie samego. No i na swojego psa bojowego, Predatora. No i na Carlo, który się nie liczył jako ktoś, bo był podręcznym Kaufmana. To, że chłopak wybierze się na miejsce kilka godzin wcześniej i zaszyje w pobliżu. Oprócz skórzanej zbroi, młota i gwizdka alarmowego zabrał ze sobą połówkę czeku. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby doczekać ranka. |
19-04-2022, 22:51 | #150 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 20-04-2022 o 20:50. |