|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-11-2021, 09:08 | #91 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
30-11-2021, 13:35 | #92 |
Reputacja: 1 | Podwórzec myśliwskiego dworku von Metterichów, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI Wiązał sznurki pludrów szybko, ale i tak popchniety przez krzyki wielmożów i dłoń Karla wylazł w końcu na podwórzec przytrzymując gacie w jednym ręku. - Cóż się srożysz? - burknął po drodze na skąd inąd poddenerwowanego Niersa: - Jakby kuśke miał to pewnikiem też byś się martwił. Stanął w rogu i odlał się, po czym zanurzył klejnoty w mroźnej wodzie. - Kurwości jaka zimna! - Zaklął szpetnie: - obym tylko wilca nie dostał po takich kąpielach! Wreszcie chwila refleksji go naszła teraz gdy gorączka z lędźwi zeszła zimną wodą przegoniona. Związał w koncu portki porządnie i przeszedł sie szybko po majdanie co by mróz przegonić. Spytał swoich: - Po jaką zarazę trupy do spiżarni zaciągnęli, przecie zamarzły by na podwórcu na kamień w kilka godzin, tak że nic by tego nie tknęło. - był zdzwiony bowiem nie raz widział truchła rozmaite zimową porą i żadne bestie takowych skamieniałych nie tykały, bo ino zębiska by wytracił. Ale nie jemu było decydować jakie to jasniepanstwo miewało zachcianki. Norsmen wrzasnął o jedzeniu i Mauerwoi zrazu się prypomniało, iż mu kiszki marsza wciąz grają, a po tym jak se gorzały golnął to mu jeszcze bardziej brakować poczeło czego ciepłego i pozywnego w bandziochu. |
06-12-2021, 12:47 | #93 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
09-12-2021, 07:48 | #94 |
Reputacja: 1 | Izdebka może nie była pałacem, ale Lars nie wydziwiał. Spał już w gorszych, dużo gorszych miejscach. I spędzał również noce w miejscach, gdzie spać było zwyczajnie nie sposób. Czysta, skromnie umeblowana izba, była wszystkim czego było trza dla prostych, męskich uciech zamkniętych w chlupoczących antałkach. A że było tych antałków kilka… -Mówię wam …- Lars przerwał by unieść gąsior do ust i pił łapczywie aż grała grdyka. Plany na skromność i powściągliwość umarły śmiercią znaną od wieków w chwili, kiedy grupa mężczyzn zbiera się na „kilka głębszych”. - … to kurestwo jeszcze nam da popalić. Aaaaah… pali. Dobra. Gorzałka znaczy się. -Co masz na myśli? - Niers zachowywał dystans i powściągliwość w piciu. Umiar. Z tego też względu jeszcze składnie składał myśli. I artykułował je poprawnie. -No, wiecie. - Høflig zatoczył ramieniem szeroki krąg wskazując „gdzieś tam”. - One tam szału chyba dostają, one bestyje. Słyszałżem o okrutnym inkszym potworze, w karczmie jeden taki gadał, nawet płacić mi chciał, alem był przy trzosie i nie chciało mi się włóczyć po ćmoku, zwłaszcza że znów tak pięknie to znów nie płacił. Ale mówił… jak łona bestyja zwać się miała…? -Strzyga? Wyjyca? Może wiedźma? - podpowiedział Franz odsuwając od mokrych ust szpunt. Pił aż ciekło po brodzie. Czknął po tem. Ale wzrok mu się jeszcze nie mącił. Jeszcze. -Nieee… niech no sobie przypomnę, słowo takie dziwne… aaaaaa! Wiem! - Lars przerwał dla zrobienia większego wrażenia. Wyciągnął antał i wziąwszy go z rąk trapera golnął sobie. Solidnie. Zaraz też podał dalej. - Teściowa!! Knappe parsknął, aż mu smarki puściły się nosem. Wszyscy się śmiali, tylko nie Lori. Norsmen nie rozumiejąc ogólnej wesołości pokiwał głową, że było tak jak mówi. -Pijmy chłopy! Noc młoda a może to i ostatnia taka chwila? Darmo dają, trza korzystać! - Nors przypił do elfa i podał mu antał. Ten wziął i napił się, wcale, wcale krzepko. Chłopaki z uznaniem zmierzyły go wzrokiem. Takie chucherko, rzekł byś kij od miotły, a jednak pić umiał, że ho ho! -Powiadaj elfie, jak tam na zwiadach było? - Knappe spytał o to, o co wszyscy w sumie chcieli zapytać Loriego, tyle że okazji póki co nie było. Bo to na dziedzińcu, pod kuszami, nie. W biesiadnej przy baronie nie, no a potem to było teraz. Pytanie było jak najbardziej zasadne. Elf widząc, że traktują go jak swojaka, no może jak ułomnego członka rodziny - takiego melepetę który może niesmacznym pierdnięciem zważyć każdą stypę, ale jednak swojaka, uśmiechnął się nawet półgębkiem. Nie był to najpiękniejszy uśmiech. -Las… - z ust elfa popłynęły słowa. Chłopy siedziały pijąc, nie przerywając. Picie w sumie było lepszym zajęciem niż kłapanie jadaczką. *** Niers miał rodzinę, którą zostawił ruszając na trakt a Mauer zadawnioną sprawę z bratem czy tam wujem. Knoppe zaś żonę, heterę. Lars wył wygnańcem ze swojej ziemi a Lori wygnańcem ogólnie. Każdy z nich znalazł w drugim najszczerszego przyjaciela a ponadto jeszcze brata, ojca i wuja. Siedzieli na ziemi obok opróżnionych antałków, garnców, dzbanów i flasz obejmując się ramionami, poklepując po plecach i wbijając czoła w czoło rozmówców. Lars trzymając Niersa za szyję próbował mu wytłumaczyć, że jest dobrze jak jest dobrze, a źle - jak źle, a nie dobrze-źle, albo źle. Drugą ręką macał po ziemi szukając rozcapierzonymi jak pająk palcami ucha od dzbana z winem, okowitą albo inną jakąś trucizną. Ostrożnie, by nie powywracać niczego. -I szłem żem… wtedy tak żem szłem… - Lars patrzył w rozumiejące wszystko oczy Niersa - …alem wiedział, że łona… Jebana… suka… teściowa - norsmen poznał nowe przekleństwo i nie wahał się go używać w szczytnym celu - … kurwa! Wiedziałżem, że łona… Wiedziałżem… -Źle jest, jak dobrze… nie jest. Bo wtedy… źle… - Karl, Peter, czy jak mu tam było na imię, rozumiał Larsa doskonale. Nie to co te ochlejtusy Mauer i Knappe. Pijaki! Nawet życia nie rozumieli! - Ale… ja mam trzy córki, wiesz… Takie… spodobały by ci się… Lars pił, alkohol spływał po szyi. Jak on się z Niersem rozumiał! Ale człowiek nie może tylko pić, do kurwy! Szczać też trzeba. Høflig rozejrzał się uważnie dookoła, ale dookoło było wszędzie, więc skupił się na bliższym celu i na czworakach, ręka za ręką, ruszył ku oknu. To było jego okno! Wybrał sobie i już! Podparł się solidnie na obu rękach i jął dźwigać się do góry, aby móc uwolnić z pęcherza strugę ciepłego moczu. -Okno… - zauważył spostrzegawczy jak zwykle Mauer. Wszyscy pokiwali ze zrozumieniem głowami. Niektórzy wolniej. Wolniej pewnie rozumieli. Lars też dostrzegł okno. Dobre było to okno. To było okno, na miarę jego potrzeb… .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
09-12-2021, 15:05 | #95 |
Reputacja: 1 | Pokoje dla służby, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI Mauer pił chociaż nie na wesoło. Tęskno mu było do baby i do dziatwy, która chociaż jego, to nosiły insze nazwisko. Nazwisko człeka, któren zaginął, a samego Franza pokątnie po chałupach obwiniano zawistnie o jego zniknięcie, co zresztą czasami wychodziło staremu traperowi na korzyść, bo kmiecie bały się Mauera i częstokroć schodzili mu z drogi głowy mu nie zawracajac. A już szczyt gadania powstał, gdy w końcu sproadził Britte - wdowe po Steyermanie i dzieci do swego domostwa. Dziwował się nieco Franz, że Niers tak ochoczo córkę którąś chciał za Larsa wydać, bo przecie widać było, że chłop z północy może i bitny ale biedny jako nie przymierzając mysz świątynna, tedy jakie życie by zapewnił dziecinie? Ale może to jeno krotochwile były kawalerskie, a z Karla taki był ojciec jak koziej dupy trąba. Zmorzony gorzałką, ale nie tylko, bo i zarówno wiek zaawansowany i trudy przeprawy przez śniegu Drakwaldu swoję piętno odcisnęły począł Franz w kącie przysypiać, bo jak to mu wmawiano gdy był jeszcze regimentryjnym doboszem, spać należało kiedy tylko było można. |
09-12-2021, 22:35 | #96 |
Reputacja: 1 | Pokój gościnny dworku, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI |
11-12-2021, 12:43 | #97 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Asmodian : 12-12-2021 o 10:27. |
28-12-2021, 16:53 | #98 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
28-12-2021, 21:40 | #99 |
Reputacja: 1 | Cicha noc Pokój gościnny dworku, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI |
30-12-2021, 16:29 | #100 |
Reputacja: 1 | Pokoje dla służby, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI - Ale się nie drzyj, bo mi łeb pęka... - dodał jeszcze cicho Mauer, bo jak zdążył traper poznać już Larsa, ten gotów był pewnie ryczeć jak nie przymierzając zeźlona teściowa, aby mu gorzałki doniesiono. O ile w samym fakcie doniesienia napitku nic złego nie było, o tyle samego wrzeszczenia mogła już franzowa głowa nie zdzierżyć. Rozejrzał się powoli, tak aby łeb pulsujący niemiłsiernym bólem po wypitej gorzałce nie zaatakował ze zdwojoną siłą. Ale nocnika w izbie nie uwidział. Wszak nie był nie na pańskich pokojach, gdzie takowe naczynia pod łóżkiem znaleźć można było, a których zawartość służba rączo w rynsztoki lała, a gdy rozeźlona była, to jeszcze potrafiła nie wrzasnąć ostrzegawczo zawczasu. Napitku też w izbie nie było, jako już zdążył zauważyć norsmen. - Mus mi z pęcherza spuścić, a może i jaki napitek się znajdzie jeszcze po drodze - stwierdził cicho traper gótów choćby i śniegu się nażreć, byleby posuchę w ustach zatrzymać i powoli, tak aby nie zwiększać płynącej z głowy udręki ruszył ku drzwiom. |