Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2022, 14:31   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Bastion 2520 - Przez górskie ostępy

Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.16; Wellentag (1/8); południe
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, pogodnie, chłodno, sła.wiatr







https://i.pinimg.com/originals/b7/85...4646053720.jpg


Nad podgrodziem wznosiły się ponure mury zamku jaki górował nad okolicą i był sercem tej okolicy. Zamek Lenkster był bowiem strażnikiem zachodnich krańcu Ostlandu. Jak mawiano w tej wschodniej prowincji pod herbem byczego łba, jedno oko miał na hochlandzkich huncwotów jacy lubili się przekradać przez dość izuloryczną leśną granicę między tymi prowincjami a plugastwem i plagami jakie mogły zejść z Gór Środkowych. W końcu przedwieczna puszcza jaka zaczynała się u stóp Gór Szarych to kończyła się właśnie na wschodnich krańcach Ostlandu. Mawiano, że można było przebyć tak Imperium na wszerz nie wychodząc z cienia tych pradawnych drzew. Co kryło się w ich trzewiach tego nikt do końca nie wiedział. Nie darmo Las Cieni jako porastał sporą część Ostlandu nosił właśnie taką nazwę.

Ponury zamek górował na jednym ze wzgórz i z jego murów i baszt widać było zielony kobierzec jaki pokrywał tą krainę po horyzont. Tylko w kierunk północym wznosiły się góry. Chociaż też obficie porośnięte drzewami. Od dawien dawna to była dzika kraina. Tam wyruszali poszukiwacze skarbów i minerałów. Ale rzadko kto wracał z sukcesem. Krążyła legenda, że nawet krasnoludy od wieków uważały tą krainę za jałową i przeklętą. Może była to prawda a może nie. Na pewno nie było w Górach Środkowych krasnoludzkich twierdz i kopalni jakie były w górach okalających Imperium i Kislev. Dlatego też w góry zwykle zbiegali ci co mieli coś na sumieniu. Mordercy, zbiegli chłopi, przemytnicy zakładali swoje kryjówki podobnie jak bandy które łupiły na nizinach ale na leże uchodzili w góry. Była też cała masa innego tałatajstwa. Orki czy gobliny wcale nie omijały tych gór. Podobno były jeszcze dziksze i bardziej zawzięte niż ich kuzyni buszujący po zalesionych nizinach. Zwierzoludzie też się mieli dobrze. Do dziś wśród mieszkańców Ostlandu i Hochlandu trwożliwie wspominano imię Gorthora który właśnie zszedł z gór ze swoją rogatą hordą spustoszył te prowincje. Wydawało się, że położy kres Imperium ludzi czyniąc z nich jedynie zwierzynę łowną dla Kopytnych. Ale elektor Hochlandu, Mikael położył temu kres zabijając go w epickim pojedynku jaki ludzkość pamiętała mu do dzisiaj. Był to jednak kolejny powód aby obawiać się tego co kryją zamglone i zalesione górskie stoki które w gruncie rzeczy były bezpańskie. I na nizinach jakie je otaczały, czy to w Ostlandzie, Hochlandzie czy Middenlandzie w gruncie rzeczy nikt chyba nie wiedział co tam się naprawdę kryje, knuje czy lęgnie. I tak było aż do tej wiosny.

Teraz była połowa Plufgzeit. Czas orki, gdy surowy Ulryk skończył swoje panowanie, zabrał swój zimny, biały całun, ziemia odtajała zmieniając się przy okazji w gliniaste błoto skrapiane licznymi, wiosennymi deszczami. Ale chociaż noce były jeszcze chłodne dnie potrafiły być całkiem ciepłe a w słonecznie dni, takie jak dzisiaj, już można było czuć zapowiedź lata. Chociaż tych pogodnych dni jeszcze tak wiele nie było. Jednak okoliczni chłopi już wychodzili na pola zaczynając je obsiewać aby móc za parę miesięcy, pod gorącym, letnim niebem zbierać swój plon jak przykazywała odwieczna tradycja i dobrzy bogowie. Na razie jednak wiosna jeszcze była wczesna i do tego lata zdawało się być bardzo daleko. Skoro chłopi wyciągali swoje pługi a karawany kupców znów ruszały na trakt cała kraina zdawała się budzić ze snu zimowego i wracać do aktywnego życia.

A jednak ta wiosna różniła się od poprzednich. Tej wiosny ku zaskoczeniu i wielkich i maluczkich w Lenkster gruchnęła wieść, że legendarny, górski bastion von Falkenhorstów został odnaleziony. Ba! Odnalazł się sam Markgraf von Falkenhorst! I zaprasza do siebie. Więc na ulicach zamku i podzamcza, po karczmach, kramach, w okolicznych wioskach sprawa została wzięta na języki. Do tej pory wielu słyszało o jakimś zamku który kiedyś stał gdzieś tam w górach. Ale wydawało się to jedną z okolicznych legend i tradycji. Nawet jak ktoś tam ruszał aby go odnaleźć to zwykle wracał z niczym. Albo w ogóle nie wracał. A tu niespodziewanie objawił się sam prawowity właściciel tych ziem zajmując to puste dotychczasowe pole.

Ale chociaż sam Markgraf von Falkenhorst, potomek rodu jaki wieki temu zajmował ów zamek się odnalazł to nie ukrywał, że zastał rodowe włości w opłakanym stanie. Co było całkiem zrozumiałe po stuleciach opuszczenia i wystawienia na surowe, górskie żywioły. Do dziś owa Bergmark lub Gebirgemark (Marcha Górska) przetrwała tylko w legendach i wydawała się echem epickiej przeszłości gdy Imperium było na tyle silne aby kolonizować tą bezludną, górską krainę. A górska twierdza strzegła bezpieczeństwa nizin. Ale tak czy inaczej właśnie dlatego Markgraf wzywał i zapraszał do siebie. Wszystkich. Każdy kto tylko chciał mógł ruszyć na północny szlak wiodący przez górskie bezdroża, każdy mógł spróbować swoich sił aby znaleźć dla siebie nową szansę. Altgraf potrzebował nowych kolonistów, budowniczych, architektów, uczonych i zbrojnych. Zapraszał też kupców i artystów. I okazało się, że chyba w każdej grupie społecznej, karczmie, sklepie i straganie jest ktoś na tyle niezadowolony ze swojej sytuacji, że rozważa aby udać się w góry. W końcu jak się było na końcu kolejki do dziedziczenia ojcowizny, chciało się uzbierać na posag dla córki lub starał się ktoś nie wyjść na gołodupca w staraniu o taką rękę to miał całkiem mocną motywację aby przyjąć ofertę górskiego władcy. Nie było trudno dodać dwa do dwóch, że tak dziewiczy teren ma wiele nieobsadzonych stanowisk które mogły zmienić czyjś status na korzyść. Albo chociaż stanowić źródło zarobku na początek nowego sezonu. Sprawa wydawała się dość prosta, wystarczyło pójść do “Skocznego zająca” bo u Bretończyka się zatrzymało poselstwo od Altgrafa i tam się z nimi rozmówić. Była ich trójka, starszy, brodaty mężczyzna często widziany z fajką i jakby dla kontrastu dwie, młode kobiety. Mężczyzna nazywał się Oleg Finkiel i miał jednak dość milczącą osobowość więc zazwyczaj rozmawiało się z jego młodszymi asystentkami. Petrą lub Inez. One też wydawały się całkiem różnić od siebie. O ile Petra wydawała się być dziewczyną z miasta i jakąś najemniczką to Inez sprawiała wrażenie dobrze wychowanej panny jaka odebrała solidne doświadczenie. No i chętnych zdawało się przybywać z każdym dniem. Niektórzy byli miejscowi inni przybywali z okolicznych wiosek lub należeli do niespokojnych duchów jacy byli akurat przejazdem przez pogranicze i rozglądali się za jakimś zajęciem.

Jednymi z pierwszych jacy zdradzali zainteresowanie wyprawą w góry było trio awanturników jacy wędrowali po okolicy szukając sobie zajęcia. Davandrel, Magnus i Goli wyglądali jakby byli żywcem wzięci z jakichś międzyrasowych dowcipów. Rzadko się trafiała tak różnorodna trójka jak elfka, człowiek i krasnolud. Jednak jakoś się dogadywali ze sobą i z otoczeniem. A ostatnio zamierzali się zaciągnąć na żołd górskiego markgrafa bo już sakiewki wydawały się żałośnie lekkie i puste. Swojego szczęścia chciała też spróbować Olga od Zielgerów. Zwykle razem z matką i młodszą siostrą mieszkały w lesie pod zamkiem gdzie prowadziły psiarnię. Ale coś ją widocznie skłoniło do rozejrzenia się za robotą i ta całkiem zgrabna treserka psów przyjechała do miasta aby dowiedzieć się więcej szczegółów i zrobić potrzebne zakupy przed górską wyprawą. Chyba sporo osób zdziwiło się gdy okazało się, że także córa Sigmara zamierza ruszyć w ten dziewiczy, górski kraj. Zazwyczaj opiekowała się domem bożym na podgrodziu Lenkster. Ale siostra Yvonne chyba poczuła powołanie aby nie zostawić ruszających w góry owieczek bez pocieszenia bożego. Przynajmniej tak mówiła a jej zwierzchnik, dobrotliwy ojciec Gerhard tylko to potwierdzał. Nawet sam Philippe, zwany Bretończykiem z powodu swojego pochodzenia obiecywał ruszyć na szlak. Aby rozprostować kości i przypomnieć sobie jak to było za młodu. Sam w końcu nie należał już do tych najmłodszych. A kto wie czy z tym otwieraniem nowej oberży tam w górskim bastionie von Falkenhorstów to żartował czy niekoniecznie. No a w końcu to jego karczma była niejako w centrum zainteresowania dla tych co myśleli o nowych szansach dla siebie w górskiej krainie.





Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.17; Aubentag (2/8); południe
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, mroźno (-15), łag.wiatr


Melissa i Davadrel



- Dobrze, że przyszłaś. - po tym jak Melissa weszła do środka głównej izby prowadzonej przez przybysza z odległej Bretonii owiała ją aura głosów i ciepła. Wewnątrz było zdecydowanie przyjemniej niż na zewnątrz gdzie dominowała kapryśna aura wczesnej wiosny. Ale jak już weszła to wiedziała gdzie się skierować bo jak zwykle wysłannicy górskiego markgrafa zajmowali ten sam stół. Właściwie wysłanniczki. Bo dzisiaj to tak jak to najczęściej bywało były we dwie. Lubującego się w paleniu fajki Olega znów z nimi nie było. Wydawał się najstarszy z całej ich trójki a przez to, że najczęściej go nie było podczas rozmów lub pojawiał się na krótko to trudno było coś o nim powiedzieć jaki jest. Poza tym, że lubił palić fajkę bo najczęściej z nią się pokazywał. Dzisiaj w każdym razie znów go nie było widać za to obie jego młodsze koleżanki były na miejscu. Każda z nich wydawała się z innej bajki i kompletnie nie pasować do siebie. Nawet przy powitaniu było to widać. Petra jak tylko ją zoczyła wesoło pomachała do niej przyzywając ją gestem i promiennym uśmiechem zaś Inez ograniczyła się do uprzejmego uśmiechu i dyskretnego skinienia głową jak to wypadało dobrze wychowanej damie. Właśnie Petrę Melissa spotkała dzisiaj rano na ulicy i prosiła ją aby wpadła pogadać do “Zająca”.

- Dzień dobry Melisso. Cieszę się, że cię widzę. - Inez znów przywitała się w bardziej dystyngowany sposób. Też okazywała życzliwość chociaż w bardziej stonowany sposób. O ile Petra miala maniery wychowanki karczm i ulic to Inez zachowywała się jak wykształcona dama z dobrego domu. Chociaż nie przedstawiała się z “von” czy podobnym przedrostkiem przed nazwiskiem zdradzającym szlacheckie pochodzenie.

- Słyszałaś jak wiało w nocy? Mam nadzieję, że jak będziemy jechać do Bastionu to tak nie będzie wiało. - zagaiła Petra upijając łyk ze swojego kufla. Po czym wskazała na dzban i dodatkowe kubki dla gości jakby cyrulik miała ochotę się poczęstować. No a w nocy, zwłaszcza po północy to rzeczywiście nieźle wiało, aż dechy w okiennicach trzeszczały od smagnięć wiatru. Nie było się jednak co dziwić. Była połowa Pflugzeit i wiosna wciąż była zimna i kapryśna. Ot, tyle, że śnieg już raczej stopniał i pokazywał błotnistą ziemię.

- No właśnie. Dlatego cię zaprosiłyśmy. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym tygodniu będziemy ruszać z powrotem. Jutro jest Marktag to jeszcze będzie okazja coś dokupić. Poczekamy jeszcze parę dni, żeby zebrać ochotników. No i jak nie zdarzy się nic nieprzewidzianego to po Festag pewnie ruszymy w drogę. - oznajmiła brunetka ze starannie ułożonymi włosami. W ogóle Inez wydawała się przywiązywać sporą uwagę do tego aby odpowiednio dostojnie wyglądać. A wygląd nieźle się uzupełniał z jej manierami i słownictwem. To co mówiła było o tyle istotne, że od przybycia do Lenkster we wszystkich rozmowach na razie cała trójka wysłanników markgrafa mówiła, że zbiera ochotników do tej górskiej kolonizacji, ustalali detale i rozmawiali o mnóstwie spraw jednak kiedy mieliby wyruszyć to właśnie zależało też od tego kogo i ilu by zdołali zebrać. Teraz pierwszy raz pojawił się jakiś termin.

- Więc jak masz jakieś sprawy i romanse na mieście to uporządkuj je i pokończ bo za tydzień ruszamy. I się przygotuj aby potem nie było, że chcesz mi się wpakować pod kocyk bo nie wzięłaś swojego. - Petra dodała swoje trzy grosze typowo dla siebie kpiącym i wesołym tonem przez co nie do końca było wiadomo czy to żart czy to tak na poważnie. Skoro jednak mieliby ruszać w przyszłym tygodniu to faktycznie ten tydzień był jeszcze na przygotowania do tej wyprawy. Bo z tego co mówili wysłannicy Bastionu to aby tam dotrzeć to było z tydzień marszu. Może trochę mniej czy więcej bo zależało czy konno czy pieszo, od pogody i nieprzewidzianych okoliczności. Rozmawiały jeszcze przez chwilę nim drzwi do karczmy znów się nie otwarły i do środka weszła jasnowłosa elfka z łukiem i kołczanem na plecach. Ją też wysłanniczki markgrafa przywołały gestem do siebie i po chwili siedziały we czwórkę.

- Witaj Davandrel. Poznajcie się proszę z Melissą. To jest Melissa Blitz, też zgłosiła się do tej wyprawy co wy. A to Melisso jest Davadrel Zielony Liść. Też zamierza się udać razem z nami. - Inez dopełniła formalności zapoznania się obu kobiet. Bo chociaż każda z nich już rozmawiała z nimi jako wysłannikami markgrafa to jednak same nawzajem się nie znały. Po chwili elfce powtórzono to o tym ruszaniu w góry na początku przyszłego tygodnia więc aby były gotowe. Jeszcze był prawie cały tydzień na przygotowania.

- I przy okazji zapraszamy na zabawę. Organizujemy tutaj zabawę w Festag po mszy dla tych co ruszają z nami w góry. Musimy się wyszumieć póki jest okazja! Bo tam jak na razie to szumi tylko wiatr między pustymi okiennicami. Myślałam, że tam umrę z nudów jak tam utknęłam na całą zimę! Dobrze, że ktoś tam przyjedzie, zwłaszcza takie żywiołowe osóbki jak wy to wniesiecie nieco ożywienia! - Petra pozwoliła sobie wtrącić swoje wesołe trzy grosze i brzmiało jakby przez tą zimę w górach wynudziła się śmiertelnie. I między innymi przyjazd tutaj traktowała jako okazję do zabawy a i sprawiała wrażenie dość rozrywkowej dziewczyny. Znów niejako w kontraście do dość stonowanej Inez.

- No tak, tak, zapraszamy w Festag na tą zabawę. Przy okazji będzie można się poznać i policzyć ostatecznie kto rusza razem z nami. Chociaż niektórzy to z tego co wiem to ruszyli w góry na własną rękę. Ale my pojedzimy za tydzień. - brunetka pokiwała swoją ładnie ufryzowaną głową aby z ciepłym uśmiechem potwierdzić słowa koleżanki. Po czym rozmowa spłynęła na tematy przygotowań do tej górskiej ekspedycji.

Wysłannikom markgrafa udało się albo byli blisko zorganizowania grupy mułów, wozów i ich obsługi jakie miały zawieźć i prowiant i ciężkie materiały do odbudowy zamku. Nie ukrywały, że sam zamek i miasto jakie go oklało były w kiepskim stanie. Stulecia wystawiania na góską aurę zrobiły swoje. Więc pewnie odbudowa nie ograniczy się do tej jednej wyprawy to takie coś na początek i pewnie okaże się tylko pierwszą z wielu. Ale to na tą chwilę była dość mglista przyszłość i obecnie obie przedstawicielki lorda von Falkenhorsta zajmwały się przygotowaniami do tej pierwszej.

- Ale opłaca się być w tej pierwszej. Nasz pan obiecał pamiętać kto przybył na jego zaproszenie pierwszy i mieć to na uwadze przy rozdawaniu koncesji i licencji, nadawaniu ziem i majątków. - powiedziała obiecująco Inez. Co też było pewnie motywem dla jakiego wielu decydowało się ruszyć na górski szlak pomimo niebezpieczeństw i ryzyka. Takie akcje kolonizacyjne czy to przy trzebieniu pradawnych lasów, zasiedlaniu odległych krańców prowincji, stepów Kisleva czy odległych lądów zawsze niosły ze sobą obietnicę i szansę na nowe możliwości. Władcy, generałowie, kampanie handlowe w ten sposób zachęcały przybyszy do osiedlania się właśnie tam. Widocznie podobnie było i tutaj w przypadku van Falkenhorsta który chciał odnowić górską marchię swoich przodków.

- Ale na razie to luksusów się nie spodziewajcie. Wciąż wiele murów stoi bo zbudowane z cegły albo kamienia. Jednak okna, dachy i tak dalej to wspomnienie dawnej przeszłości. Ale zabieramy ze sobą stolarzy, kamieniarzy i tak dalej. A na miejscu lasów i kamienia jest mnóstwo. To w końcu odbudują co trzeba. No ale na początek to nam udało się jakoś przygotować parę domów to pewnie tam by na początku wszyscy mieszkali. - ciągnęła młoda uczona uprzedzając, że warunki bytowe w zrujnowanej twierdzy są dość ciężkie.

- Ale ale! - Petra prawie weszła jej w słowo i uniosła do góry palec. - Za to jest całę miasto do dyspozycji. Nasz pan powiedział, że jak ktoś znajdzie coś dla siebie to może to zająć. On to pozapisuje i ureguluje co trzeba. Ja już sobie upatrzyłam jedną chyba gospodę. Na razie stoi pusta już gadałam tu i tam aby to zorganizować. No i będę właścicielką świetnie prosperującej karczmy! Będę siedzieć na tyłku a brzdęki będą spływać do sakiewki! I zrobię sobie tam jeszcze biuro i będę zgrywać wielką i ważną panią! - Petra wypruła się żywiołowo i wesoło jak to miała w zwyczaju. Brzmiało trochę chaotycznie ale wesoło, jakby miała całkiem konkretny zamiar co do owego miejsca. Nawet jeśli obecnie pewnie jeszcze nie byłą gotowa ani na przyjęcie gości ani nawet personelu. Petra nie sprawiała wrażenia kogoś kto mógłby być właścielem karczmy, kamienicy czy czegoś takiego. Co najwyżej kelnerką, barmanką czy ochroniarą w takim miejscu. Ale właśnie takie kolonizacyjne akcje dawały się wybić takim ambitnym jednostkom które były gotowe rzucić wyzwanie losowi.

- A ja zajmę się biblioteką. To co tam stało się z księgozbiorem przez tak długi czas woła o pomstę do nieba. Ale wciąż zostało wiele ksiąg i woluminów w całkiem dobrym stanie. Są bezcenne! Wcześniej o niektórych tylko słyszałam ale żadnej nie miałam nigdy w ręku. W końcu najmłodsze z nich mają z tysiąc lat! - Inez pod wpływem koleżanki też pochwaliła się jakie ma zamiary na przyszłość. I ona chyba też miała całkiem konkretne plany na przyszłość. Nawet jeśli nie taką najbliższą. Bo z opisu wyglądało na to, że cały Bastion, od zamku przez miasto jakie go okala wymaga remontów.

- Właściwie to nawet nie wiadomo co tam jeszcze jest. Do niedawna wszędzie śnieg leżał to nie bardzo było co tam łazić. A teraz jak stopniał to przyjechaliśmy tutaj. - Petra zadumała się bo brzmiało jakby sama jeszcze nie miała okazji spenetrować wszystkich zakamarków górskiego zamku i miasta.

- O, Olga przyszła. Ona też mówiłą, że do nas dołączy. - zauważyła młoda uczona widząc jak do środka weszła młoda, ciemnowłosa kobieta w ciepłym, skórzanym kubraku obszytym futerkiem. Z nieodłącznym sporym psem. Kobieta rozejrzała się dookoła, skinęła im głową ale wskazała na szynkwas do jakiego podeszła i zaczęła rozmawiać z oberżystą. Jej wielki pies usiadł przy jej nodze i wodził łbem to po swojej pani to po reszcie karczemnych gości.

- Nieszczęśliwa miłość. Złamałam tyle serc i mnie tyle razy je złamano, że zawsze to wywęsze. Dla nas lepiej. Zna się na psach i lesie. Przyda się. - Petra zrobiła mądrą minę i pokiwała głową obserwując przez chwilę kobietę stojącą przy szynkwasie.

- Pierre też mówił, że chce jechać. Chociaż nie wiem czy to tak na poważnie i czy nie żartował. - wspomniała Inez zerkając obok stojącej Olgi na oberżystę. Bretończyk nie był już taki młody i miał wyraźnie zarysowany brzuszek ale nadal miał żywiołowe usposobienie to kto wie? Może zdecyduje się ruszyć a może i nie. W cieple karczmy całkiem przyjemnie się siedziało i gawędziło przy kuflu grzańca czy kielichu wina. Za oknami było o wiele mniej ciepło i przyjemnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172