Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-03-2011, 15:59   #71
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Po jakimś czasie Herman się zgubił. Nie zdziwiło go to zbytnio, nie znał się na takich rzeczach jak tropienie ani wyznaczanie kierunków. Sama droga była kręta i niesłychanie długa. Wyznawca Sigmara czuł się upokorzony. Dał się schwytać bandzie łapserdaków którzy zasługiwali tylko i wyłącznie na stryczek zawieszony na drzewie, a tych w lesie nie brakowało...

Siedziba bandytów wyglądała na prowizoryczną. Mogło to wynikać z kilku czynników: została niedawno utworzona, przeniesiona lub nikomu nie zależało na jej stanie. Tak czy inaczej ludzie mieszkający w takim miejscu zapewne byli jakimś wyjętym spod prawa społeczeństwem.

Kopniak i lot w dół zakończony bolesnym lądowaniem.

-Mam tylko pieści, ale potrafi ich użyć ku chwale Sigma... - Herman zamilkł gdy zobaczył postać stojącą nad nimi.
 
__________________
"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta. " - George Orwell
seto jest offline  
Stary 02-04-2011, 11:57   #72
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Gregor z bezsilną wściekłością patrzył jak rozkradane są jego narzędzia. ”Obyście nigdy nie zaznali łaski Shallyi i zdychali w męczarniach. Żeby nikt nie leczył waszych chorób i ran, żeby uschły wam ręce i żebyście nie mieli sił w łożu.” Sklął w duchu wszystkich przeciwników.

Droga przez las była ciężka. Szybko stracił orientację, poza tym musiał większość uwagi poświęcać patrzeniu pod nogi i unikaniu gałęzi, które złośliwie zdawały się mierzyć w oczy. Gdy doszli do osady rozglądał się z ciekawością. Nie wyglądało to na tymczasowe obozowisko, zwłaszcza ten budynek z wieżą świadczył o tym że banici założyli tu swoje leże spory kawałek czasu temu, i mieli zamiar tu zostać. Gdy banici zaczęli wrzucać jego towarzyszy do dołu Gregor cofnął się ze dwa kroki, tak żeby być ostatni. Nie chciał żeby ktoś wylądował na nim i połamał mu kości. Wrzucony upadł na krasnoluda, który był niemal równie twardy jak ziemia. ”Na młot Sigmara, czy ten krasnolud jest z kamienia? Chyba już wolałbym spaść obok.” Jednak gdy zobaczył czym powalane jest dno jamy zmienił szybko zdanie. Gregor zdjął chustę z szyi i złożywszy ją, zasłonił nos i usta. Odór był ciężki do zniesienia, ale prowizoryczna maska nieco go tłumiła. Wtem z góry padły pytania zadane melodyjnym głosem. Gregor słyszał już kiedyś podobnie mówiące istoty. ”Co robi tutaj elf? Jeszcze do miary nieszczęść brakowało przeświadczonego o swoich zaletach elfa.” Gregor spojrzał w górę. Nie miał ochoty odpowiadać na pytania tego szpica.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
Stary 06-04-2011, 18:12   #73
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację

ROZMOWA Z GOOGLE DOCS

– Kto wami dowodzi?
– spytał stanowczo mężczyzna stojący na szczycie jamy. – Czego szukacie w naszych lasach? Mało wam przygód w przydrożnych karczmach?
– Jak chcesz się dowiedzieć, to złaź tu na dół! – odkrzyknął krasnolud, wygrażając pięścią. – Z chęcią ci odpowiem, gównojadzie! Ale ostrzegam, to nie będzie przyjacielska pogaduszka!
„Ach te krasnoludy, jak zwykle zero dyplomacji”, pomyślał mężczyzna na górze. Hugo Wesser także spojrzał na Skalfkraga, ale sam odezwał się spokojnie.
Te lasy należą do Imperatora, nie do was. – Milczał przez chwilę. – Ty jesteś „Czarnym Kotem”?
– Hehe… taaa – zaśmiał się do siebie nieznajomy. – Więc moje imię jest wam znane. Chyba będę musiał ukrócić język Mułowi – odrzekł żartobliwie. Jednym ruchem zerwał z głowy kaptur, lewą nogę odstawił obracając się tak, by promienie słońca znad drzew go oświetliły. – Jestem Eldilor Sirrahr – czego zatem szukacie w lasach panującego nam Imperatora, bo na drwali i polujących na zwierzynę mi nie wyglądacie.
Wesser zastanawiał się chwilę, a w końcu odparł bez ogródek.
– Poszukujemy porwanego dziecka. Czy macie coś z tym wspólnego?
– Porwanie?
– zaśmiał się elf, po czym wszyscy osadnicy, którzy to słyszeli, również roześmiali się głośno. – Nie, o porwaniu nic nie wiemy. A dzieci tu u nas pod dostatkiem.

Krasnolud sapnął i dalej ubliżał Eldirowi.
– Ty parszywy elfie! Ty drzewojebie! Tutaj dowodzisz, tak? Wypuść mnie! Wyzywam cię na pojedynek! Chociaż i tak wiem, że powiesz nie! Wy długouche pokraki nie macie za grosz honoru! – krzyczał Skalfkrag, wymachując pięściami w kierunku elfa i podskakując. – Dziewczyna jest tutaj, co? Z własnej woli? A tatuś w smutku jej szuka, opłakuje... Powiedz jej to, może się jej serce wzruszy!
– Podczas pojedynku lubię spoglądać wrogowi prosto w oczy… Jeśli potrzebujesz, moi ludzie przygotują ci z pniaków koturny, cobyś mógł stanąć na pożądanej wysokości. – Elf wypowiedział te słowa z rozbawieniem.
To dawaj te koturny! – ryknął khazad. – Nawet chodząc na szczudłach, pokonałbym ciebie, leśna pokrako!

Mamy rozumieć, że nigdy nikogo nie porywacie, tak? – spytał Hugo ironicznie.
Porywać nie lubimy, zazwyczaj puszczamy żywcem tych, którzy nie są na tyle głupi, by się z nami mierzyć… Chyba wiesz, o czym mówię, doświadczyliście naszej celności na polanie, z tego co mi wiadomo. My tylko zabieramy tym, co sami na oszustwie i kradziejstwie dorobili się swych bogactw!
– Szlachetni złodzieje, tak? – Wesser prychnął z pogardą. – Wybaczają, ale zabiją cię, jeśli zrobisz jeden zły krok. No i kradną od tych, co kradną, więc nic złego się nie dzieje. Spotykałem bandytów, którzy kierowali się jakimiś własnymi zasadami, ale takich, którzy wierzą, że robią dobrze, to jeszcze nie. Niesamowite.
A co do dziewczyny, to owszem – kontynuował Eldir – jakaś dzięki nam uniknęła właśnie uwięzienia w klasztorze Sigmara!
A więc ona jest tutaj! – wrzasnął z satysfakcją Skalfkrag. – Haha! Zdradziłeś się, powsinogo! Upozorowaliście ten napad, gnidy! Porwaliście dziewkę, która bogu przeznaczona!

Hugona ogarnęła złość.
Uwięzienie w klasztorze? Jakim prawem decydujesz o tym, czy ona wstąpi do zakonu, czy nie?!
A widzisz! sam odpowiadasz sobie na to pytanie… Jakim prawem? I ja zadałem sobie to pytanie… Jakim prawem ten stary głupiec Otto ma prawo więzić swoją pierworodną, jak twierdzi, w zakonie, jak myślisz? Taki sknera chętnie wydałby ją za jeszcze bogatszego kupca, a nie oddawał ją zakonowi. Słuszności zakonu tym nie podważam, że jestem przeciwny oddania jej w ręce opatrzności.
Bo to jego córka! Być może robi źle, nie mnie to oceniać, ale ma większe prawo do decydowania o jej losie od ciebie.
– Ona sama ma prawo decydować o swoim losie! I dlatego tu jest. Nie dzieje jej się tu żadna krzywda! Żadna! To godne w zamian tego, co spotkałoby ją tam, z woli nie ojca, a zgniłego starego sknerusa – mordercy brata – który tylko czyha na jej majątek! Zresztą... Możecie sami ją o to zapytać.
– I to ona zdecydowała zamordować niewinnych ludzi i skryć się w maleńkiej osadzie w środku lasu?
Nie, ona chce tylko wyjawienia tej straszliwej prawdy, odzyskania swego majątku, który jej się należy. Otto to jej jedyna rodzina… Zabił bogatego ojca Juliett, by zagarnąć majątek. Przysługuje jej on tylko, jeśli do dwudziestego roku życia wyjdzie za kogoś za mąż… Ha! dlaczego więc Ottowi tak zależy, by wysłać ją do klasztoru?

Cóż za brednie wygadujesz, elfie? Nie może to być prawdą, gdyż twa rasa jest kłamliwą z przyrodzenia! – zakrzyknął w górę krasnolud, po czym odwrócił się do towarzyszy. – Nie wierzcie mu, samym swoim głosem potrafi zaczarować, tak, że słuchający myślą, że mówi prawdę.
Hugo pokręcił głową i powiedział, nie patrząc na rozmówcę.
Jesteś żałosny. Porywasz dziewczynę, dokonując rzezi na niewinnych ludziach, i robisz to z jakichś swoich własnych powodów, ale używasz wymówek – że ty ją ratujesz. Wysyłasz swoich podwładnych, by nas porwali, oni zabijają jednego z naszych towarzyszy, ale to z Ottona robisz mordercę. Trzymasz nas w obrzydliwej dziurze i grozisz sprzedaniem jako niewolników, lecz pozujesz na szlachetnego, romantycznego rozbójnika. A całe twoje zakłamanie ustępuje twojej głupocie. Chociażbyś uratował Juliette od zakonu, to i tak nie dostaniesz spadku. Nikt nie uzna małżeństwa dziewczęcia, które uciekło od własnego ojca – którym być może Otto nie jest, ale twierdzi, że jest. A jeśli małżeństwo ma się odbyć tutaj, w lesie, wśród bandytów… Sądzisz, że po prostu pójdziesz potem do miasta i zażądasz pieniędzy?
Dam wam zatem nockę do namysłu! Nie spieszcie się... W nocy ma padać – powiedział tylko przywódca banitów. – Rzućcie tam parę tych belek, co by się jedni nie potopili – zagadnął do „Muła” i odszedł.

Wesser westchnął i zwrócił się do pozostałych.
Trafiliśmy na bandytów z urojeniami. Nie wiem, czy elf mówi prawdę, czy nie, ale porywając dziewczynę, mógł jej wyrządzić większą krzywdę, niż gdyby miała niezamężna pozostać w klasztorze.
Oczywistym jest, że kłamie – odparł Skalfkrag. – Zapałał chorą miłością do dziewki, porwał ją i oczarował gusłami. A nam wmawia jakieś głupoty. Po cóż zresztą nam to mówi, skoro i tak mają nas zamiar wysłać do kopalni? Chce się usprawiedliwić przed światem i tyle!
Też tak sądzę… wyjąwszy to o gusłach. Cała historia o zdradzieckim bracie – czy tam bratanku – jest trochę zbyt wydumana. Chociaż nie chcę na razie przesądzać – możliwe, że się mylimy. Ale rzeczywiście wygląda to tak, jakby odczuwał wyrzuty sumienia i musiał sam się upewnić, że robi właściwie. Wiesz, gdy o czymś mówisz, to w końcu staje się to prawdą. Więc ten „Czarny Kot” mówi o tym pewnie całkiem sporo.

Wybaczcie, ale wolałem milczeć. Nie chciałem jeszcze bardziej pogrążyć naszej sytuacji, a mości krasnolud aż za dobrze wykrzyczał moje myśli. Elf widzi sprawę z tylko jednej strony. W dodatku jest głupcem, który traktuje klasztor jak więzienie, a nie wielką odpowiedzialność i zaszczyt. Głupiec i ignorant. U nich to pewnie bogów wyznają poprzez podlewanie kwiatów i gapienie się w słońce. – Herman z zasady nie był rasistą, ale słowa elfa godziły w to co było dla niego najświętsze. – Jak by nie było, to musimy się stąd wydostać i pomówić z tą dziewczyną. Może ona nam coś wyjaśni. – Grundstein westchnął, czując tępy ból powstały po upadku. – Widzę w tym wszystkim jawne bluźnierstwo przeciw samemu Sigmarowi! – Mężczyzna nagle uzmysłowił sobie, że mówi zbyt głośno, i zaczął szeptać. – Porywają ludzi, zabijają bez wahania, sprzedają obywateli Imperium jako niewolników. Roszczą sobie prawo do lasów, a w dodatku mają tu kapliczkę Młotodzierżcy. Nie wiem, jakim praktykom mogą oddawać się w takim miejscu bandyci, którzy są szramą na i tak wyniszczonej twarzy Imperium. Tak czy inaczej musimy spróbować się stad wydostać – zakończył Grundstein.
– Niech jeno te belki zrzucą, co mają nas niby przed powodzią uchronić, to coś wymyślimy. Niech ja ich wszystkich w swoje ręce dostanę. – Krasnolud zaczął łazić w koło, dokładnie przyglądając się konstrukcji ścian jamy, w której się znajdowali.

– Mości panowie – powiedział Jonas – może niech dziewka sama zdecyduje, czego chce. W końcu to jej życie, a za kilka miedziaków głowy pod topór nie dam. Osobiście bym odpuścił, jednakże – na chwilę zamilkł po czym dodał – szanowny Muł ma spotkanie z Morrem, do którego zamierzam go wysłać. Co do wąskodupca, ufam, że szanowny krasnolud zamierza mu przełożyć, zapewne toporem, wyższość jego argumentów. Poczekajmy do świtu, powiedzmy, że chcemy porozmawiać z babą, jak coś udamy, że chętnie sami weźmiemy udział w ślubie czy co tam... Sigmarita powie, że chętnie ich pobłogosławi, wyjdziemy stąd, a z góry łatwiej ich dopaść niźli z tego kurwidołka, gdzie mogą na nas naszczać, jak zechcą? Co z kobietą, to mnie najmniej interesuje, jedyne, czego chcę, to urwać jajca temu wsiórowi i nakarmić go nimi... – zakończył w końcu, po czym usiadł przy ścianie i zamknął oczy i począł rozmyślać...

Gregor przysłuchiwał się rozmowie z elfem i późniejszej dyskusji. Nadal boleśnie przeżywał utratę swoich, przez lata gromadzonych, narzędzi. Zdecydował się wreszcie odezwać. Mówił bardzo cicho, tak że inni musieliby się nachylić, żeby go usłyszeć.
Pewnie ktoś nas teraz podsłuchuje rad że dzielimy się planami ucieczki. W nocy będzie czekała na nas zasadzka. Nie my pierwsi siedzimy w tej jamie i na pewno mają duże doświadczenie z więźniami. Poza tym bez broni i nie wiedząc, gdzie jesteśmy, prędzej zginiemy w lesie niż natkniemy się na jakąś osadę. Dziewczyny natomiast chętnie bym wysłuchał. Nie pasuje mi wiele w tej opowieści. Gdyby chodziło o zemstę, wystarczyło pchnąć Otta nożem gdy leżał nieprzytomny i dziewczyna byłaby i wolna, i dziedziczyłaby majątek. Może została porwana dla okupu, ale zdołała omamić sprytną opowiastką wodza tych banitów, któremu teraz marzy się ożenek z bogatą dziedziczką? W każdym razie nie będzie to bezradne dziewczę, które, jak nam się wydawało, ruszyliśmy ratować. Jeżeli napad był zaplanowany z jej przyzwoleniem i opowieść jest prawdziwa, wtedy jest odpowiedzialna za masakrę ochrony, a z tak bezwzględną osobą nie chcę mieć do czynienia, równie dobrze może chcieć poświęcić w imię zemsty nas. Jeżeli natomiast to sprytne kłamstwo, to mamy do czynienia z osobą, która nie traci zimnej krwi i szybko myśli. Jeszcze jedno, powinniśmy zgarnąć ten syf – wskazał na odchody na ziemi – w jedno miejsce, na przykład tamten kąt. Zapachu to nie zmieni, ale przynajmniej będzie gdzie usiąść. – Następnie zaczął, krawędzią buta, zgarniać śmieci i odchody w jedno miejsce.
Ja się w gównie babrać nie będę – warknął Skalfkrag, zupełnie nie zauważając faktu, że i tak jest owym gównem wysmarowany. – A co do dziewuchy, nie interesuję się zupełnie, czy to prawda, czy nie. Otto płaci za jej sprowadzenie, a ja chcę owe pieniądze otrzymać. Jak ktokolwiek zaproponuje mi więcej niż kupczyk, to się zastanowię nad zmianą planów.
- przeredagował Yzurmir

***

„Czarny Kot” zostawił was oddalając się w stronę obozu. Nie czekaliście nawet pięciu minut, kiedy nad dziurą pojawił się wasz znajomy- Emil „Muł”.
-Ichaaaaa- zakrzyknął, – Co tam moooooje pędraczki? Przynieeeśliśmy wam beeeleczki, oj, jak przyjemnie będzie naaaam je zrzucić! Hieee hieee- zaśmiał się zacierając ręce.

Pochyliwszy się nad kratą odciągnął zasuwę i otworzył drzwiczki. Następnie zawołał swoich ludzi, aby przynieśli belki. Jak się okazało belkami były ociosane kawałki drewna, długości ludzkiej ręki i trochę od niej grubsze.
Ludzie Emila położyli na kracie cztery takie belki, a następnie „Muł” splunął w dłonie i złapał pierwszą z nich. –Uwaaaaga! Łaaaaapcie!- zakrzyknął.

Belka 1:[Rzut w Kostnicy: 24]
Belka 2:[Rzut w Kostnicy: 36]
Belka 3:[Rzut w Kostnicy: 67]
Belka 4:[Rzut w Kostnicy: 3]

obrażenia od Belki 1:[Rzut w Kostnicy: 2]
obrażenia od Belki 2:[Rzut w Kostnicy: 0]
obrażenia od Belki 3:[Rzut w Kostnicy: 7]
obrażenia od Belki 4:[Rzut w Kostnicy: 0]

Bandyta ciskał po kolei belkami, starając się w was trafić. Robił to na tyle celnie, że wszystkie jego rzuty osiągnęły cel.

Pierwszą belką oberwał Skalfkrag. Na szczęście uderzenie nie było na tyle silne, aby wyrządzić krasnoludowi jakąkolwiek krzywdę poza nabiciem siniaka. Z tego wszystkiego również druga belka trafiła krasnoluda, ale jedynie odbiła się od jego ramienia, nie wyrządzając najmniejszej nawet szkody. Traf chciał, że Emil, trafił w Khazada również za trzecim razem. [Haha, co za pech, można zerknąć w kostnicy użytkownik Mortarel, podpis rzutu: „gracz”, 1k5, gdzie liczby od 1 do 5 oznaczają kolejność postaci w panelu sesji.]
Tym razem uderzenie okazało się silniejsze od poprzednich. Trafiło Skalfkraga prosto w klatkę piersiową. Całe szczęście, że krasnolud miał ubraną solidnej roboty skórzaną kurtę. Kant belki zahaczył o skórznie rozrywając ją na piersi. Gdyby krasnolud jej nie miał, belka rozcięłaby jego skórę do krwi.
Ostatnia belka trafiła Hermana w prawe ramię, nie wyrządzając mu jednak żadnej szkody.

Xeper- Można próbować wykonać jeden unik. Wtedy należy podać mi nazwę użytkownika w kostnicy, żebym mógł sprawdzić rzut. Udany unik będzie oznaczał brak trafienia a co za tym idzie brak obrażeń i efektów z nimi związanymi.

Emil rzucił w waszą stronę jeszcze kilka przekleństw, a następnie zamknął kratę i oddalił się.

Zapadła noc…

Nastała ciemność, a odgłosy obozu ucichły. Przy kracie siedział tylko jeden strażnik, który miał was pilnować. Chrapał dość głośno, więc uznaliście, że smacznie śpi. Jednak wyjście było zbyt wysoko, aby go dosięgnąć. Znajdowało się na wysokości ok. czterech metrów.

Szeptem omawialiście plan dalszego działania, kiedy w pewnym momencie dziurę rozjaśnił delikatny blask światła. Na górze stał ktoś z lampą oliwną. Była to osoba przeciętnego wzrostu, dostrzegliście, że ubrana była w typowy strój bandycki. Na głowie zaś miała kaptur. Bandyta stał chwilę nad dziurą i przyglądał się wam uważnie. Następnie obudził siedzącego strażnika i szepnął mu coś na ucho. Strażnik oddalił się bez słowa.

Bandyta zdjął kaptur odsłaniając twarz. Długie, czarne włosy opadły delikatnie na ramiona. W świetle lampy oliwnej dostrzegliście delikatne rysy twarzy, drobne usta i dziko błyszczące oczy. Osoba ta przemówiła i nie było już wątpliwości, co do tego, że była to młoda kobieta, do tego bardzo sliczna.

-To ja jestem Juliette- rzekła do was melodyjnym głosem, którego z przyjemnością słuchaliście – I wiem, że przysłał was tu Otto. Jednak zanim cokolwiek powiecie, musicie wiedzieć, że niezależnie od tego, co wam opowiedział, to prawda jest taka, że nie jest on moim ojcem.- Dziewczyna zniżyła głos. –Jest mordercą mojego ojca, a swojego brata. Otto jest moim stryjem. – Kontynuowała, a wy nie śmieliście jej przerywać.
-Musicie wiedzieć, że Otto jest złym człowiekiem, zepsutym do szpiku kości. Jego dusza jest czarna jak smoła, a jedynym celem jego życia są pieniądze.-Juliette zacisnęła usta ze złości, co wydało się całkiem urocze
- Razem z moim ojcem prowadzili rodzinny interes, jednak pokłócili się o podział zysku. Otto zabił mojego ojca i wykorzystał swoje bogactwo i wpływy, żeby zatuszować całą sprawę. Więził mnie przez długie lata, byłam jeszcze dzieckiem i nic nie mogłam zrobić. – Przerwała na chwilę, aby wziąć głębszy oddech.

-Gdyby nie ci bandyci i ich pomoc, dziś byłabym zamknięta w klasztorze, bez szansy na zemstę i odzyskanie majątku po moim ojcu. Otto liczył, bowiem, że poprzez oddanie mnie do klasztoru uniemożliwi mi założenie rodziny, co czyniłoby go spadkobiercą majątku mojego ojca. On.. on wcale nie jest taki religijny, za jakiego się podaje. Wiem, że oddawał się mrocznym praktykom… ale, ale ja boję się o tym mówić.- dodała wyraźnie wystraszona już samą myślą.

-Kocham Eldilora i razem z jego pomocą pomszczę mojego ojca i odzyskam swój majątek. Nie zabierzecie mnie stąd. Prędzej wolałabym się zabić!- Podniosła głos w wyraźnych emocjach. –Eldilor nie wie, że tu jestem, będzie chciał z wami jutro o tym porozmawiać.. Przemyślcie to co wam powiedziałam, nie chciałabym bowiem, żeby z mojego powodu ginął ktoś jeszcze...– urwała oczekując waszej odpowiedzi.

***


MGinfo:
Juliette gestem ręki zaprosiła was do google docs
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 06-04-2011 o 18:27. Powód: takie tam głupoty...
Mortarel jest offline  
Stary 07-04-2011, 12:29   #74
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
– Czego się denerwujesz, Emil? – krzyknął Hugo do miotającego drewnianymi kłodami Muła, uskakując przezornie przed pociskami. – Zresztą – co to za belki? Miały nam pomóc w razie deszczu, a ja tu widzę jakieś kołki.
Wciąż kontynuował swój niejasny plan, mając nadzieję na rozkojarzenie bandyty; ponadto na jakimś poziomie bawiła go ironiczność tego, co mówił. Widząc jednak, że to nie skutkuje, a w dodatku krasnolud Skalfkrag prawie został zraniony, Wesser spoważniał nieco.
– Przestańże… szefie.

Na szczęście Mułowi już się chyba znudziła ta brutalna zabawa, bo sobie poszedł. Hugo usiadł, z obrzydzeniem, na ziemi, oparł się o ścianę jamy i obserwował swych towarzyszy. Zastanawiał się nad tym, co począć. Zaczynał zwracać się trochę ku wersji elfa, prawdopodobnie jednak, jak ze wstydem zauważył, dlatego, że to na jego łasce się teraz znajdował, nie Ottona. Godziny przemyśleń okazały się jałowe i dały mu więcej wątpliwości niż rozwiązań.

W nocy, w trakcie wizyty tajemniczego gościa, Hugo podziwiał objawiającą się w skąpym świetle lampy urodę dziewczęcia, nie mógł jednak w pełni jej zaakceptować. Być może wynikało to z tego, iż kobiety, które spotykał w swoim życiu, były bardziej praktyczne i banalne; żadna nie mogła równać się z wyrafinowaną kokieterią Juliette. Było w tej kokieterii coś wypracowanego i na pokaz; była zbyt perfekcyjna, by zdawać się naturalną. Choć drobne, urocze gesty kupieckiej córki rozgrzewały jego serce, Hugo nie mógł pozbyć się wrażenia fałszu i irytacji nim wywołanej. Czuł się oszukany i to sprawiało, że tym bardziej negatywnie odnosił się do dziewczyny.

Jej historia wciąż zdawała mu się zbyt fantastyczna – a przy tym zbyt łatwa. Czy poczciwy Otto mógł rzeczywiście stanowić takie nagromadzenie wszystkich złych przymiotów: bratobójca, chciwiec, oprawca dziewic dziedziczek i do tego kultysta? Ale co mówi o Juliette to, że ona sama, w celu ratowania swej fortuny, przyjęła niepewną strategię zakładającą współpracę z wygnańcami i morderczy atak na karawanę? I to „nie chcę, żeby z mojego powodu zginął ktoś jeszcze” – współczucie czy groźba? Hugo nie mógł też nie zastanawiać się, ile z deklaracji o miłości do elfa jest prawdą i czy rzeczywiście dziewczyna żywi do banity takie same uczucia, jak on do niej. Wiele myśli przebiegało po głowie człowieka zanim w końcu się odezwał.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 07-04-2011, 13:50   #75
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zabawa Emila sprawiła, iż Jonas coraz bardziej miał ochotę spędzić z nim sam na sam troszkę czasu. Zemsta choć nie była nigdy dobra, czasami warta była ryzyka. Tak, łowca nagród zbyt wiele w życiu widział „mścicieli” , pędzących ku swojej zgubie. Jednak ten wieśniak wart był nawet takiego końca.

Słowa krasnoluda, potem kobiety a następnie Sigmarity sprawiły że Jonas usiadł i zaczął się zastanawiać. Za dużo pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Co tak naprawdę wiedział o kobiecie, o jej ojcu czy kim tam on by nie był. To nie miało znaczenia. Jeżeli ojczulek rzeczywiście, zaprzedał się chaosowi to jego sprawa. Jeżeli ktoś zleci mu odnalezienie go i dostarczenie podejmie się. Teraz wisiało mu to. Jonas siedział i myślał. Analizował każdą opcję. Los innych go nie obchodził, tym bardziej że niektórym pieniądz przysłaniał mamonę.
Fakt przyjął zlecenie lecz zleceniodawca okłamał go. A to znaczyło że warunki umowy zostały złamane. Tak więc, on nie musi już wypełniać zlecenia. Fakt, może kobieta mu zapłacić za tatusia.. co nie znaczyło by straty pieniędzy a także odegrania się na kimś, kto go i nie tylko jego okłamał. Proste zasady, prostego człowieka jakim był Jonas, sprawiały że łatwiej mu się żyło.

Spojrzał po wszystkich:

- No to może jednak dogadamy się z wąskodupcem, co ? – rzucił choć słowa kierował głównie do krasnoluda

"Emila jednak wypatroszę jak świnię"

Jednak tego nie dodał i nie wypowiedział głośno.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 07-04-2011, 16:59   #76
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Chyba cały świat sprzysiągł się przeciwko Skalfkragowi. Nie dość, że został pojmany przez jakiegoś niedorozwiniętego idiotę o poczuciu humoru porównywalnym z bandą snotlingów, to przywódcą bandytów okazał się obrażający jego rasowe poczucie wyższości długouchy wyrzutek, który na dodatek twierdził, że kocha poszukiwaną przez nich dziewczynę. Krasnolud nie miał wątpliwości, co do tego, że elf kłamie i że dziewczyna została porwana i omamiona czarami. „Na duchy Przodków, co czynić? Jak wybrnąć z tej matni?”. Zastanawiał się siedząc skulony w kącie.

Jego rozmyślania zostały gwałtownie przerwane przez Muła. „Jego matka musiała chyba obcować z zwierzęciem, od którego wziął przezwisko. Aż dziw, że nie ma ogona i podkutych kopyt”, pomyślał Skalfkrag, gdy usłyszał wnerwiający głos człowieka. To co się potem stało przypieczętowało jego los...

Nie wiadomo czy celowo, czy zupełnie przypadkiem ciskane przez Muła belki obrały sobie za cel krasnoluda. Po każdym kolejnym trafieniu, z ust krasnoluda wylewał się pod adresem Emila potok słów tak obelżywych i szkaradnych, że co poniektórym siedzącym w jamie, aż rumieńce wstydu i zakłopotania wystąpiły na policzki. W końcu jednak Muł sobie poszedł, a krasnolud jeszcze przez dobre parę minut podskakiwał, wymachiwał pięściami, przeklinał i groził mężczyźnie.
- Wkurwiony jestem - powiedział do towarzyszy, gdy już usiadł na powrót na swoim miejscu. - Nie podchodzić, nie dotykać, nie mówić...

Ożywił się nieco, gdy w środku nocy przy kracie pojawiła się zakapturzona postać, która odwołała strażnika. „A czegóż ten miłośnik huby chce tutaj znowu?”, przemknęło przez myśl Skalfkragowi, jednak szybko został wyprowadzony z błędu. Przy jamie pojawił się nie elf, ale jego ukochana. Krasnolud miał rzucić w jej kierunku jakimś niewybrednym słowem, ale w ostatnim momencie powstrzymał się, postanawiając wysłuchać co dziewczyna ma do powiedzenia. Właściwie powtórzyła większość z tego, co powiedział wcześniej elf. Ale pojawiło się też kilka nowych szczegółów, jak chociażby mroczne praktyki, którym ponoć oddawał się Otto. Jednak uwagę krasnoluda przykuły inne słowa. Dotyczące złota...
 
xeper jest offline  
Stary 07-04-2011, 17:38   #77
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Na świecie istniało sporo rzeczy których Herman nie znosił. Gdzieś za chośnikami, mutantami i goblinami znajdowała się bezradność. Mężczyźnie przyszło siedzieć w jakiejś dziurze,z której nie dało się wyjść. Był zdany na łaskę jakiegoś imbecyla o przydomku adekwatnym do osobowości i nie mógł nic na to poradzić, więc przyszło mu szukać pomocy w modlitwie. Jednak zamiast spodziewanego wybawienia otrzymał tylko spadające drewniane belki. Jedna uderzyła go lekko. Można powiedzieć, że miał szczęście biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znalazł się krasnolud.

Grundstein już miał zamiar próbować go uspokoić gdy towarzysz odradził takie działania. Wyznawca Sigmara wiedział jedno: nie dyskutuje się z wściekłym krasnoludem, zwłaszcza gdy nie ma gdzie przed nim uciec. Herman, aby się nie narażać wrócił do cichej modlitwy, która przyniosła mu ukojenie. Zasnął oparty od jedną ze ścian.

W nocy ujrzał tą której szukali. Julietta przybyła, aby z nimi podyskutować, zapewne potajemnie. Jej słowa nie rozjaśniły niczego. Dostarczyły tylko kolejnych pytań. Herman rozważał dwie możliwości: albo dziewczyna mówi prawdę, a wtedy jego powinnością jest jej pomóc i skrócić żywot Ottona, albo dowiedziała się od bandytów, że wśród schwytanych są wyznawcy Sigmara i dziewczyna mówi to co Grundstein chciał by usłyszeć. Pokorny sługa Młotodzierżcy postanowił sprawdzić swoje przypuszczenia.
 
__________________
"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta. " - George Orwell

Ostatnio edytowane przez seto : 07-04-2011 o 17:50.
seto jest offline  
Stary 07-04-2011, 17:46   #78
 
Cartobligante's Avatar
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Eldilor latał. Chociaż nigdy nie myślał o tym jak to jest, po prostu unosił się bez jakiegokolwiek ruchu, nie wyczuwając pod sobą żadnego stałego gruntu, na którym mógłby stanąć. Mimo, iż wokół niego panowała absolutna i niekończąca się ciemność- czerń jakiej spodziewał się tylko po przejściu z tego świata do świata Morra- zdawało mu się, że wszystko się kręci.. nie.. to on kręcił się jakby wokół własnej osi a czerń, mimo braku wyraźnych konturów wydawała się przelatywać otaczając go z każdej strony, wręcz pożerając go.

Dręczyły go pytania, tysiące, miliony pytań napływały mu do umysłu z tej dziwnej masy i jakby na głos czytane były elfowi z jego myśli, nakładały się na siebie.. "nie bój...", "wypuść...", "kochaj..", "działaj.."..- Chyba sam Asuryan szeptał mu do uszu te słowa w kółko i na okrągło. I nagle, w najmniejszej miarze czasu, tej krótszej od najkrótszych chwil, cała ta ciemność zatrzymała się, a z niej wyłoniła się dobrze znana elfowi brama bandyckiej osady, w której jak dotąd przyszło mu żyć, a w niej postać, mężczyzna o niewyraźnych konturach. Nie widział go dokładnie, kręciło mu się w głowie od tych zawirowań czarni..

Mężczyzna stał z wyciągniętym palcem wskazując prosto na elfa, lecz nie poruszał wargami. Jedyne co dochodziło do jego długich uszu zaczęło narastać i dudnić w jego głowie.. stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze, a serce Eldilora waliło od tego już tak mocno, jakby chciało się wyrwać i uwolnić, uwolnić od samotności, wygnania i i tego parszywego odrzucenia bez zwrócenia uwagi na prawdę, jaką w sobie nosił..- "Jesteś dobry- czyń dobrze"- Po czym zniknął wraz z hukiem niedostrzeżonego pioruna, a cała czerń opadła, jak źle zapięta kurtyna teatru komediantów, i rozwiała się po sypialni.

Rozejrzał się.. tak.. to była jego sypialnia.. jednak zasypiał obejmując Juliette, teraz trzymał już tylko poduszkę a jej samej nigdzie w pomieszczeniu nie było.


***


Nad ranem, gdy przemyślał to, co spotkało go w nocy postanowił wezwać Muła.
 

Ostatnio edytowane przez Cartobligante : 10-04-2011 o 12:05.
Cartobligante jest offline  
Stary 10-04-2011, 23:50   #79
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację

GOOGLE DOC

-Kocham Eldilora i razem z jego pomocą pomszczę mojego ojca i odzyskam swój majątek. Nie zabierzecie mnie stąd. Prędzej wolałabym się zabić!- Podniosła głos w wyraźnych emocjach. –Eldilor nie wie, że tu jestem, będzie chciał z wami jutro o tym porozmawiać.. Przemyślcie to co wam powiedziałam, nie chciałabym bowiem, żeby z mojego powodu ginął ktoś jeszcze...– urwała oczekując waszej odpowiedzi...

- Mówisz, że celem w życiu Otta są pieniądze, hę? - poobijany krasnolud odezwał się pierwszy. - To podobnie jak w moim! Nie interesuje mnie kto płaci, byleby zapłata była godna wykonanej pracy. Ten Twój stryjek zaoferował dwakroć po dziesięć złotych monet. Dajże dziewko tyle, a zapomnę o Reichercie i Tobie. A za czterdzieści przyniosę Ci jego głowę. Co Ty na to? – zakrzyknął krasnolud.
- Ale temu Emilowi nie daruję za żadne skarby. Zabiję! - dodał ze złością.

Jonas podszedł do kransoluda i kładąc mu rękę na barku szepnął do ucha:
- Możesz go zabić ale pierw chcę go wykastrować i nakarmić go jego jajami. Potem rób z nim co chcesz, ale ten wieśniak jest mój.
Łowca spojrzał na dziewoję i rzekł:
- Jakim mrocznym praktykom? Jaki masz dowód ?
Nie obchodziło go to zbytnio, jednak że wiedział że “to” może poruszyć Sigmaritów a więc przechylić szalę do zmiany frontów. Elf, Ci ludzie, kobieta go nie obchodzili. Chciał żyć. Tak Vilmar chciał przeżyć. Oczywiście nagrody, złoto miało znaczenie jednak tutaj tym razem sprawa była aż nazbyt dziwna. Kransolud będzie oczywiście uparcie dążył to zdobycia złotego świecidełka, chyba że ma honor. A cóż to za honor służyć tym którzy zaprzedali swe dusze...

Herman zastanowił się nad słowami dziewczyny. Nie wiedział komu ma ufać, ale jedno było pewne: bandyci i tak zasłużyli sobie na karę, ale to być może dało się załatwić bez zabijania... może. Po chwili namysłu rzekł:
- Panienko, jeśli tylko udowodnisz mi w jakiś sposób że Otto ma jakiekolwiek kontakty z chaosem to osobiście sprawię, że jego posoka pocieknie strumieniami. Przyjrzałem mu się i nie zauważyłem oznak spaczenia... - Mężczyzna cicho westchnął - Co do bandytów to potępiam ich czyny, ale nie chcę od razu zabijać - chrząknął - jak niektórzy. Może jeszcze kiedyś będą z nich porządni obywatele. Dla nich jest jeszcze nadzieja, lecz dla chaośników nie. Jeśli stąd wyjdę to chcę tylko wyzwać Muła na pojedynek na pieści. Niech bogowie osądzą, który z nas jest lepszy i dokona się sprawiedliwość. - Odezwał się Herman ze swojego kąta. Nie podobały mu się słowa khazada, ale tak czy inaczej będą jeszcze mieli okazję zobaczyć się z kupcem, a wtedy wszystko się wyjaśni i jeśli dziewczyna będzie miała rację to poleje się krew, a Sigmar odniesie zwycięstwo. Mężczyzna wręcz odruchowo starał się jak najlepiej przyjrzeć dziewczynie. Nigdy nie było wiadomo, czy przypadkiem mroczne siły nie uczyniły jej swoją służką...

Po chwili ciszy Juliett odezwała się ponownie: -Mości krasnoludzie, zaręczam, że Otto jest najbogatszym kupcem w Bogenhofen tylko dlatego, że przejął podstępnie majątek mojego ojca. Jeśli go odzyskam, wynagrodzę was lepiej niż Otto. Co zaś się tyczy “Muła”, to są to porachunki wyłącznie między wami. -
Na samo wspomnienie mrocznych praktyk Juliette przeszedł zimny dreszcz.- W swojej posiadłości, w piwnicach, Otto ma kapliczke poświęconą jakiemuś nieznanemu bogowi. Nie wiem, komu służy mój stryj, ale odwiedzają go dziwni ludzie, którzy przesiadują z nim w piwnicach godzinami. Słychać wtedy krzyki, dobywające się z pomieszczeń, w których przebywają. A podłoga w tych komnatach zawsze była później brudna od krwi. Mnie stryj nigdy tam nie zaprowadził. Wiem też, że posiada on dziwną umiejętność, dzięki której sprawia, że inni robią to co on chce. Zapewne wydał wam się miłym i poczciwym człowiekiem. To tlyko złudzenie. Umiejętność ta pozwoliła mu zdobyć obecną pozycję najbogatszego kupca, manipuluje innymi. Dlatego między innymi nie chciałam z nim dłużej zostać.
Po tych słowach odezwał się Hugo, który do tej pory milczął: – Panna też zdaje się być miła i poczciwa. Skąd mamy wiedzieć, że to też nie jest tylko złudzenie? – zapytał Hugo prowokująco.
Co miał zrobić – za którą stroną się opowiedzieć? Postanowił oceniać sytuację obiektywnie, ale nie sposób tak robić z wnętrza jamy. Miał nadzieję, że Juliette albo Eldilor wykażą się dobrą wolą, jeśli zapewni ich, iż nie ma złych zamiarów, i go wypuszczą. Marna nadzieja, prawdopodobnie, ale warto spróbować, w końcu obydwoje po coś przyszli. Gdyby całkiem im nie zależało, pozostawiliby ich na pastwę Muła, lecz musi być coś, co ich tu zwabiło. I kto wie, być może to coś zapewni jeszcze przewagę im, uwięzionym? Hugo nie mógł jednak zacząć bez jednej rzeczy.
– W przeciwieństwie do niektórych – tu spojrzał z nagłą pogardą w stronę krasnoluda – pieniądze nie są jedyną rzeczą, która się dla mnie liczy. Właściwie to w ogóle nie jestem tu dla pieniędzy. Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, myślę, że mógłbym ci pomóc. Ale tego nie zrobię – nawet nie będę o tym myślał – jeśli nie oddacie mi mojego medalionu.

Na słowa dziewczyny Herman odparł: - Opis pasuje zarówno do różnych kultów jak i do zarzynania świni w piwnicy. Powiem ci coś panienko: nie ufam komuś kto mówi do mnie przez kraty. Za to rano chętnie porozmawiam z tobą i elfem w bardziej sprzyjających warunkach. Powiedz mi jeszcze jedno: te koźle głowy i porozlewana krew w miejscu gdzie zabito straż Ottona to jak rozumiem wasza sprawka? I jeszcze jedno: dlaczego bandyci nie zabili jego samego skoro mieli okazję, a ty pragniesz zemsty? – zapytał.

Słowa o złocie dziewczyny pobudziły wyobraźnię Khazada: - No to umowa stoi! - zakrzyknął w górę Skalfkrag. - Czterdzieści błysków za głowę Otta. Jeno wypuść mnie z tej przeklętej, cuchnącej gównem jamy, oddaj moje giocatolli i nie daj swojemu ukochanemu stanąć mi na drodze!

Juliette powoli ubrała płaszcz, szykując się do odejścia. Na koniec dodała: -Nie oszukuję was. Mówię wam prawdę, taką jaka ona jest. Nie widzę też powodu, dla którego miałabym kłamać... zważywszy na wasze położenie. Jeśli zaś chodzi o kwestie pieniędzy to nie musicie się o to martwić. Nie chwaląc się jestem spadkobierczynią największego majątku Bogenhofen. Chętnie też wypuściłabym was z tego dołu, ale nie ja tu decyduję. Myslę jednak, że jutro Eldilor powinien was wypuścić, ale za dużo i tak już wam powiedziałam.
-Ach, słyszałam o tych koźlich głowach i krwi. Jakby to ująć, za tą akcję odpowiedzialny był Emil “Muł” i chyba już poznaliście jego poczucie humoru. Wymyślił, że jeżeli tak “udekoruje” drogę, to odstraszy nieproszonych gości.
- Zabicie go wtedy, na drodze, nie rozwiązałoby wszystkich naszych problemów...

Pozostali milczeli, więc głos zabrał Hermann: - Dobrze, założmy więc, że ci ufam. Jeśli... kiedy zostanę stąd wypuszczony to z samego poczucia obowiązku wobec Imperium i jego opiekuna Sigmara rozprawię się z kultystą. Wiedz, że każdy kto czyni coś przeciw bogom lub spokojnym mieszkańcom jest mym wrogiem i choćbym miał zginąć to nie spocznę aż go nie pokonam, bo w mej duszy tli się ogień prawdziwej wiary! - Z każdym wypowiadanym słowem Herman nabierał pasji. Słowa, które padały z jego usty wprost emanowały siłą. Był pewien siebie, bo mówił prawdę. Grundstein doszedł do wniosku, że musi zaufać dziewczynie. Jeśli jej słowa okażą się kłamstwem to powróci do tego obozu i wypełni wolę Pana...

Hugo przysłuchiwał się pozostałym członkom wyprawy i nie mógł uwierzyć, jak łatwo dziewczyna przekonała ich do swojej sprawy. Oni wszyscy pójdą teraz zamordować biednego Ottona – dokładnie tak, jak Juliette musiała planować od samego początku. Z jakiegoś powodu ona i jej bandyci nie mogą go zabić sami, więc przy pomocy słodkich min, obietnic złota, dramatów romantycznych i historii o złych kultach przekabacili na swoje zupełnie postronnych ludzi. Możliwość wyjścia z tej śmierdzącej dziury i zwrócenia się przeciwko łatwiejszemu celowi była rzeczywiście kusząca, ale świadomość, że to wszystko może być tylko manipulacją, napawała Hugona wstrętem do całej tej sytuacji. Milcząc, stał z założonymi ramionami, upaćkany brudem, i myślał, co powinien zrobić. Wreszcie zdecydował, że jedyne, do czego będzie dążył, to wydostanie się z niebezpieczeństwa – oportunistycznie wykorzysta zamiary innych uwięzionych, ale nie zamierza ani samemu stawać przeciwko bandytom, ani nastawać na życie kupca, który może, ale nie musi, być czemukolwiek winny. Trochę się brzydził tej antyidealistycznej myśli, ale się w niej zaparł. Medalion, będący niczym fetysz – stracony; nie ma już motywacji.


***

Dziewczyna odeszła zostawiając was samych. Po chwili wrócił do was wasz strażnik tym razem pilnując was czujnie. Widocznie zawstydził go fakt bycia zbudzonym przez Juliette.

W nocy faktycznie padało i w ciągu kilku godzin dół napełnił się wodą do tego stopnia, że sięgała wam ona do pasa. Krasnoludowi zaś do piersi. Belki, które wcześniej wam wrzucono niewiele dawały. Z utęsknieniem wyczekiwaliście porannych promieni słońca, które ogrzałyby was, choć trochę.
Przez całą noc nie zmrużyliście oka, w obawie przed utonięciem we śnie. Byliście cali brudni od błota i nieczystości z dołu, które po zalaniu wodą utworzyły swoistą zupę. Mokre ubranie lepiło się do waszej skóry, a do tego burczało wam w brzuchach. Minęła doba od ostatniego posiłku.

Wraz z nadejściem poranka usłyszeliście znajome wycie:
-Hieee Hieeeeeee!- już z daleka domyśliliście się kto idzie was odwiedzić, także nie zdziwiło was pojawienie się nad kratą Emila.

-No moooje gołąbeeczki! Zabieeeramy was stad. Znalazł się na was kuuupiec. Pożegnajcie się z jaaaamką, bo od jutraaa czekaa was kooopalnia! Ale nie wszyyyyystkich! Niektórych czeeeeka śmieeerć, bo na nich się kuuupiec nie znalazł, a my tu nie utrzymujeeeemy nieprzydatnych!

Emil otworzył kratę w asyście czterech uzbrojonych w łuki bandytów. Następnie powoli, spuszczając w otwór linę zakończoną hakiem, rzekł: - Będzieeeemy was wciągać poooojedynczo! Jeśli więceeej niż jedna osoooba złapie linę, tooo zginie!- wskazał na łuczników. –Zaczeeepiajcie się o haaak za pomocą lin, któryyymi macie powiązaaane ręce! Hiee hieee, jak ryyybki na wędkę! – Zaśmiał się „Muł”.

-Ty! Będziesz pieeerwszy!- wskazał na Hugo. –Pożegnaaaj się z koleżkaaami i najlepieeej ze światem!- zaśmiał się Emil. Po wciągnięciu Hugo na górę, Emil zatrzasnął klapę i odszedł.

Poczuliście niepokój, co do waszej przyszłości. Bandyci chyba nie żartowali z niewolą i egzekucją tych, których nie sprzedadzą. Emila nie było przez mniej więcej kwadrans. Po czym pojawił się znowu, w towarzystwie tych samych bandytów. Czynność powtórzyła się, tym razem wciągnięty został Hermann. Bandyci oddalili się z nim również. Wrócili ponownie po kwadransie i wciągnęli Jonasa. Tym razem, nie było ich znacznie dłużej…

Po godzinie Emil wrócił, tym razem wraz z sześcioma uzbrojonymi w łuki bandytami. –Waaaszych koleżków sprzeeedamy, za rozsądną ceeenę! Teraz zaś pora na was!- zakrzyknął i zrzucił hak na dół. –No dalej krasnoludku, zaczepiaj się, albo podziurawimy was na miejscu! – bandyci wyciągnęli krasnoluda i oddalili się z nim. Dało się słyszeć jeno wyzwiska, którymi Khazad obrzucał bandytów, później krzyk umilkł.

Gregor opuścił dół, jako ostatni. Również pod eskortą sześciu bandytów.

***

Ciąg dalszy indywidualnie na PW
 
Mortarel jest offline  
Stary 12-04-2011, 11:58   #80
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wyglądało na to, że Juliette mówiła prawdę. Ale nie tak dawno, to Otton zdawał się być „tym dobrym”. Krasnolud siedział w kącie i zastanawiał się nad całą sytuacją. Dwadzieścia koron za przyprowadzenie dziewczyny, bez zbędnego zastanawiania się i kombinowania. Ot, wydostać się z tej całej obsranej dziury, uprowadzić córeczkę i wrócić do Bogenhafen. Cała filozofia! Jednak było kilka ale. Po pierwsze wydostać się z dziury, po drugie porwać dziewczynę z obozu pełnego bandytów, po trzecie znaleźć drogę do miasta. Plan na pierwszy rzut oka wydawał się prosty, jednak jego wykonanie było dla Skalfkraga niemalże niemożliwe. Z drugiej zaś strony, Julietta oferowała czterdzieści karli za głowę Ottona. Nie istniała wówczas przeszkoda w postaci bandytów, a i z lasu wydostać się nie byłoby wówczas problemem. „Komu wierzyć? Dla kogo pracować?”

Pierwsze krople deszczu przerwały rozmyślania krasnoluda. Zgodnie z przewidywaniami Emila, zaczęło padać. Drobny deszczyk przerodził się w ulewę i jama powoli zaczęła wypełniać się wodą. Skalfkrag czym prędzej chwycił jedną z belek, jakimi wcześniej go obrzucono i posłał wrogie spojrzenie wszystkim znajdującym się naokoło. W jamie siedziało ich pięciu, belki były tylko cztery... „A niech tylko który spróbuje zabrać mi drewienko, to nie umrze przez utopienie...”.

Wody przybywało i przybywało, a krasnolud kurczowo trzymał się belki i usilnie starał nie zasnąć. Nie było to zbyt trudne, biorąc pod uwagę warunki panujące w jamie. Na powierzchni wody, sięgającej Skalfkragowi do piersi, unosiły się jakieś resztki i pływały kawałki gówna. Krasnolud co chwila, szaleńczo wymachiwał kawałkiem drewna, odpychając od siebie nieczystości i prychając wściekle. „Byleby wytrzymać do rana...”

Na szczęście przestało padać, a rankiem przy kracie pojawili się bandyci pod wodzą Muła. Skalfkrag zaklął słysząc jego wnerwiający śmiech. Potem, przy akompaniamencie gróźb bandyci zaczęli ich wyciągać z jamy. Krasnolud czekał na swoją kolej, która nie nadchodziła. Siedział w jamie już tylko z doktorkiem. „No, że jego nie chcą, to się nie dziwię. Chyba że by do cyrku kupowali, hehe. Ale ja, miałbym tu umrzeć,skazany na łaskę jakiegoś elfa? Nigdy!”
- Ej! - wrzasnął w kierunku kraty. - Ja się do kopalni nadaję! Górnictwo mam we krwi! Wyciągać mnie stąd, ale już!
Wyciągnięty został po kilkunastu minutach, zostawiając błagalnie patrzącego Gregora na dole. Zrobiło mu się żal doktorka. Tacy nie mieli przyszłości na tym świecie. Nawet w kopalni.

Za kuksańce i popychanie, odwzajemniał się obelgami i przekleństwami. Krasnolud był wyraźnie zaskoczony, gdy zamiast do niewolniczego furgonu został zaprowadzony do jednej z chat. Oczekiwała tam na niego balia z ciepłą wodą i czyste ubrania. „A cóż to za nowa niespodzianka?”, zastanawiał się, biorąc kąpiel pod czujnym okiem czterech strażników. Kilkakrotnie próbował ich wypytywać, ale odparli, że nie są od udzielania odpowiedzi i tylko pospieszali pluskającego się khazada. Gdy już się umył i ubrał, przeprowadzono go do innej izby, tym razem czekał na niego zastawiony stół. Nie czekając na pozwolenie lub zaproszenie, Skalfkrag rzucił się na jedzenie. Nie jadł od wczorajszego popołudnia.
- Musimy ich dobrze przygotować, towar musi być zadbany - usłyszał zza ściany głos. „A więc to tak! Ostatnia kąpiel i ostatnia uczta! Ja Wam dam!”. Nadal pałaszował jedzenie z apetytem, równocześnie rzucając w około ukradkowe spojrzenia, w poszukiwaniu drogi ucieczki z tego jakże komfortowego więzienia.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172