Góry Ogrzych Zębów, południe 21. dnia Pierwszego Siewu 2E 581
Altmerzy wymienili między sobą spojrzenia, w których zdziwienie walczyło o lepsze z rozczarowaniem albo zrezygnowaną melancholią.
- Poszukując służbitów do tej ekspedycji zdawaliśmy sobie sprawę, że nie wszyscy będą mieli doświadczenie w eksploracji dwemerskich ruin - powiedział uczony Calriltar spoglądając na khajiita z błyskiem wyższości, który zaraz przeszedł w wyraz bezradnego zdumienia, kiedy May rozciągnął się bezceremonialnie na obitej gładkim suknem sofie.
- Liczę tym bardziej na tych z was, którzy obeznani są z tym tematem - wzrok Neramo pobiegł w stronę Hlandrii Sedri i Theodoryana Morayne - Czas zbytnio nas nagli, abyśmy mogli pozwolić sobie na udzielanie i pobieranie przez kolejne dni nauk na temat Dwemerów. Pani Sedri pozostanie z nami przy głównej bramie, pan zaś zadba o odpowiednie poczynania grupy pościgowej.
Altmer zamilkł na chwilę wbijając przenikliwe spojrzenie w twarz bretońskiego czarodzieja, pozwolił by jego słowa zapadły w pamięć wszystkim przebywającym w namiocie gościom.
- Najdroższa przyjaciółko, dołącz do adepta Morayne w tej misji. Jestem pewien, że twoje talenty mogą przechylić szalę na właściwą stronę. Znajdziecie się we wrogim otoczeniu, które nie będzie podatne na sztukę iluzji, ale pani Minorne stanie się dla was solidnym oparciem, opoką metaforycznie równie twardą jak dwemeryt.
Neramo cofnął się o krok od stołu, wyprostował ponownie zastępując wyraz wielkiej powagi cieniem krzepiącego uśmiechu.
- Wiem jak znużyła was przeprawa przez pustynię, ale czas nam nie sprzyja, a przez to nie mogę wam zaoferować zasłużonego odpoczynku. Byście jednak nie ucierpieli wskutek przemożnego zmęczenia, mistrz Carlirtar poda wam alchemiczny specyfik, który natchnie znużone ciała nową werwą. Bądźcie gotowi do wejścia w Bhtzark za dwie klepsydry od tej chwili, o ile nie macie żadnych pytań.
- Wciąż nie wiemy, co mamy uczynić z intruzami, jeśli ich dogonimy, a ci nie będą skłonni się poddać - oznajmił stoickim tonem Yared - Mus nam brać ich za wszelką cenę żywcem wszystkich czy jeno niektórych i czy mogą być ci żywi nieco naznaczeni mieczem, choćby bez ręki albo nogi?
Słowa Redgarda wywołały zauważalne podniecenie u obu orsimerów, przez całą drogę od kotliny po obozowisko narzekających na brak prawdziwego wyzwania w bitwie z goblinami i deklarującymi chęć rozniesienia na ostrzach wszystkich metalowych strażników Bhtzarku.
- Spróbujcie wziąć ich żywcem, dopóki nie zagrozi to waszemu życiu - odparł Neramo - Czasami zabicie jednego śmiertelnika skutecznie odbiera chęć walki pozostałym. Zresztą bardzo liczę w tym względzie na umiejętności pani Minorne, śmiem bowiem twierdzić, że moja droga przyjaciółka ma w tym gronie największe predyspozycje do wpływania na oporne umysły i rozgorączkowane głowy.
- Najdroższy… kuzynie - odezwała się z filuternym uśmiechem Hlandria Sedri, kątem oka zerkając zaczepnie na Minorne - Dziękujemy ci za tę niezwykłą możliwość poszerzenia naszej akademickiej wiedzy. To prawdziwy zaszczyt móc uczestniczyć w tej ekspedycji, a zarazem również wspólna troska o jej powodzenie. Nie wspominałam o tym wcześniej, albowiem nie widziałam związku, lecz skoro na jaw wyszła obecność kogoś obcego w tym miejscu, powinieneś usłyszeć coś ważnego.
Dunmerka umilkła na moment pławiąc się w atencji wpatrzonych w nią Wysokich Elfów, przybierając pozę fałszywej skromności, którą Minorne w mig przejrzała.
- W drodze ku górom natrafiliśmy na ludzkie zwłoki, na trakcie jakieś dziesięć klepsydr od tego miejsca. Cztery trupy, bezimienne, noszące na sobie ślady brutalnej przemocy. Sądzę, że niektórym z moich towarzyszy mogło przejść przez myśl jakieś podejrzenie, ja wszelako jestem niemal pewna, że mogą oni mieć coś wspólnego z intruzami w enklawie. Nie widzę tutaj żadnego miejsca na przypadkowość.
- Zabici ludzie na szlaku, dzień od obozu? - upewnił się Neramo spoglądając jednocześnie pytająco w stronę Minorne - I nie uznaliście za stosowne, aby mnie o tym wcześniej poinformować?!
- Wybacz opieszałość, najdroższy kuzynie - Sedri dygnęła ponownie - Nie chciałam wychodzić przed znaczniejszych od siebie, wszelako teraz wyrzucam sobie, że od razu nie poszłam za głosem przeczucia. Cztery trupy gnijące w słońcu od czterech, pięciu dni.
Altmerowie wymienili pomiędzy sobą spojrzenia, w których walczyły ze sobą o lepsze ekscytacja, niepokój i podejrzliwość.
- I nie wiesz niczego na ich temat, pani? Kim byli, czego tu szukali? Czy zmierzali do Bhtzarku czy w przeciwną stronę? - spytał Calriltar spoglądając wprost na Hlandrię.
- Jak się zapewne domyślasz, mistrzu, stan tych ciał pozostawiał wiele do życzenia - odparła przepraszającym tonem Dunmerka - Wszelako po namyślę sądzę, że łączył je ze sobą jeden pozornie błahy szczegół.
Powietrze wewnątrz namiotu dosłownie stężało na dźwięk słów pani domu Dres, a przenikliwe spojrzenia Altmerów zaczęły ją przeszywać na wylot.
- Jaki szczegół? - spytał Neramo.
- Tatuaż, niewielki, w zasadzie łatwy do przeoczenia - Hlandria mówiła tonem sugerującym, że próbuje usprawiedliwiać zarówno siebie jak i towarzyszy, ale Minorne ponownie wyczuła w jej głosie nutę fałszywej skromności - Jedno ciało było zbyt zmasakrowane i pokryte zaschłą krwią, ale na trzech pozostałych zauważyłam ten sam wzór.
Dunmerka podeszła szybkim krokiem do jednego ze stolików, podniosła z niego tabliczkę i rysik, po czym zaczęła coś kreślić pełnymi gracji ruchami dłoni.
- Ród Dres znakuje na różne sposoby swoich niewolników i wie jak rozpoznawać znakowanie innych. To głęboko wpojony nawyk, by rejestrować wzrokiem takie szczegóły nawet w innych okolicznościach, jak choćby w przypadku tych zwłok. Nie winię moich zacnych kompanów, zwyczajnie zabrakło im doświadczenia. Proszę.
Neramo wziął podaną mu tabliczkę i spojrzał na nią uważnie.
Obserwująca go równie uważnie Minorne dostrzegła jak przez oblicze elfa przesuwają się niczym w kalejdoskopie kolejne odcienie emocji, których Neramo najchętniej by nie okazał w towarzystwie obcych, ale nad którymi nie zdążył wskutek zaskoczenia zapanować.
Zdumienie. Wstrząs. Zgroza. Desperacja. I na koniec przywołana siłą woli maska udawanej obojętności.
- Jesteś pewna, że wszyscy mieli takie same tatuaże? - spytał Altmer pokazując jednocześnie tabliczkę reszcie uczonych - Dokładnie taki wzór?
Hlandria Sedri nic tym razem nie odrzekła, skinęła tylko wdzięcznie głową.
- To bardzo… cenna informacja, pani Domu Dres - powiedział Neramo oddając tabliczkę w ręce Calriltara - Chociaż nie ma nic wspólnego z naszą ekspedycją. Pragnę zakończyć to spotkanie, czeka nas mnóstwo pracy. Możecie odejść. Pani Sedri, pani niechaj jeszcze zostanie.
Wypowiedziawszy prośbę pod adresem Dunmerki Neramo zaczął mówić coś szybko w ojczystej mowie Wysokich Elfów. Jego ton oraz mowa ciał pozostałych uczonych pozwalały domniemywać, że były to jakieś rozkazy, a utrata zainteresowania osobami najmitów dowodziła dobitnie tego, że ich pryncypał rzeczywiście zakończył spotkanie.
Jakby czytając w myślach zebranych, dwaj altmerscy służbici stojący u wejścia do namiotu odciągnęli delikatny materiał poszycia wpuszczając do środka gorące światło późnego popołudnia.