Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2023, 18:31   #341
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Renton wysłuchał kapitański rozkaz i choć może i miał inne na ten temat prywatne zdanie, to nie był to najlepszy moment na podważanie autorytetu przełożonego.

- Słyszeliście Komendanta. - odezwał się ponuro bez wahania. - Pojedziemy wozem. Z koni i na pakę wszyscy! - rozkazał rutynowo podnosząc głos.

Z przeładowanym akaczem i palcem opartym o kabłąk spustowy, czarny sierżant był gotowy ożenić serią Zbrojmistrza i każdego szukającego kuli.




[CHA + LEADERSHIP]
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-12-2023, 12:31   #342
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W drodze na południe, noc 24 sierpnia 2595

Różne warianty rozaważał w myslach neolibijczyk słuchając relacji Rentona. Od siłowego przejęcia zbiegów, poprzez rozdzielenie sił i dalszy pościg za zbiegami, po nawet tak fantastyczne scenariusze jak wymordowanie Franków, spaniardów i wszystkich niewolników tu i teraz. Każdy wariant jednak przywoływał bystremu lwowi w ostatecznym rozrachunku więcej strat niż korzyści

Kuoro widział co się święci. I choć nie znał simby lepiej niźli którykolwiek z Franków, to czuł, że starszy nad harapami jest bardzo blisko wybuchu. Wybuchu, który tylko spowodowałby niepotrzebny rozlew krwi, a Kuoro był pewien, że była by to głównie krew wron. Zgrzyt dyplomatyczny jaki wywołałaby śmierć Perpginanczyków i anababtystów byłby do zażegnania, ale położyłby się cieniem na stosunkach konsulatu z pałacem, a wszystko to nie warte było tylu zasobów. Ucieczka kilku niewolników była znacznie mniejszym złem, choć Wanadu wolał mysleć jedynie o odwleczeniu nieuchronnego losu jeńców. Jesli nie dziś, to jutro, jeśli nie jutro to za rok, lwy odzsykają swą własność, czy to drogą handlu, przekupstwa czy szantażu. Priotytetem była zdecydowanie owa ósemka zbiegów, o której wiedzieli już wczesniej i ostrzegali już konsulat. Z pewnością nie ucieszyłby Elani i jej długo budowanej pozycji w Perpignainie.

Neolibijczyk musiał być głosem rozsądku, ale także głosem konsulatu. postanowił przerwać złowróżbną ciszę przed burzą i rozwiać chmury nie zwiastujące niczego dobrego. Szybko wszedł wszedł lwy a wrony rozdzielając strony buzującego na krawędzi tragedii konfliktu i znad wyraz pewną gestykulajcą głośno krzyknął:

- Pax miedzy ludzi! Spokój! - przeszywający ciszę krzyk odniósł chwilowe wrażenie i ta chwila starczyła Wanadu aby schwycić Assegai w ramiona i niemal wypluć mu w twarz w Yourubie słowa rozsądku:

- Mo loye ibinu ododo rẹ, Assegai, ṣugbọn awa ṣe aṣoju Elani nihin. A tẹ̀ lé ọ̀na ìrọ̀rùn ti agbo agùntan kan tó ṣáko, nigba ti- ìkookò sá fún wa ti kò sì pẹ́ ti wọ́n fi kó oko náa. Mo ni lati gbe pelu awon eru wonyi. A yoo gba wọn ni ọjọ miiran. Ni bayi a ni lati wa awọn asasala mẹjọ wọnyi ati pe Mo ṣetan lati ṣe ileri fun wọn ni ominira ati san ẹsan lati apamọwọ ti ara mi si oniwun wọn ti o ni ẹtọ lati gbingbin ọjọ ti wọn ba ṣe iranlọwọ ni wiwa wọn. Ẹgbẹ ti o kere ju le ṣe ibajẹ ẹru. Lati fa ogun, ajakalẹ-arun, ni kukuru, jẹ ki Elani ko ni nkankan lati wa ni Perpignan mọ, ṣe oye rẹ? Tire ati oro mi ko si lowo enikan ju Elani. *

Widząc, że w oczach zbojmistrza przestaje tlić się ogień szaleństwa i zaczyna do głosu dochodzić zdrowy rozsądek, odwrócił się w stronę wron i spokojnie przemówił:

- Dobrzeście się sprawili, bo dolina krwią by spłynęła niechybnie, a w ten czas jedynie więcej by to wszystkim szkody niźli pożytku przyniosło. I mówię tu zarówno o interesie pałacu, Rezysty, anabtystów jak i konsulatu. - pochwalił negocjatorów. Po prawdzie w nosie miał dobrostan zarówno anabatystów jak i zbiegów, ale świetle tego co usłyszał, priorytety znacznie się zmieniły: - Wielcem rad widząc anabatystów, ku ochronie swych wiernych. Myśmy się już zdaje widzieli na przełeczy przy wielebnym Gaulthierze, nieprawdaż? Uspokoić pragnę i obiecuję, że włos z głowy zbiegom nie spadnie. A jeśli ich wiedza użyteczną sie stanie w schwytaniu morderców frnakijskich żołnierzy, a także załogi Mufasy, to wszelkich starań dołożę aby oficjalnie zwrócić im wolność i żeby rankor nie był im w przyszłości uczyniony. A jeśli będzie trzeba z własnej kiesy wykupię i wolność osobiście zwrócę.

- Daliśmy się zwieść na manowce łatwym tropem zbieraczy daktyli, podczas gdy z oczu nam zniknęli rzeczywiści złoczyńcy i zbrodniarze. Mus nam wszystkim podjąc teraz kroki w jak najszybszym odnalezieniu tej mniejszej grupy zbiegów, bo istnieje uzasadniona obawa, że sytuacja w Perpignanie i na pograniczu z Hybrispanią może zostać zdestabilizowana, niniejszym wspólnych musimy dołaczyc starań ażeby temu zagrożeniu odpust dać. Ruszym wszyscy czym prędzej komami ku Perpignanowi i taka jest wola konsulatu. Nikt nie będzie mitrężył czasu konno, bo wszak o dobro wszystkich tu chodzi.

Potem Kuoro zwrócił się pryjaznym tonem do pary niewolników:

- Ṣe o loye lori rẹ? **
*: - Rozumiem twój słuszny gniew Assegai, ale my tu reprezentujemy Elani. Poszliśmy za łatwym tropem stada zbłąkanych owiec, podczas gdy wilki nam umknęły i wnet zagrodę splądrują. Do rzyci z tymi niewolnikami powiadam. Dopadniemy ich innego dnia. Teraz musimy znaleźć tych ośmiu zbiegów i gotów jestem zbiegom wolność przyobiecać, a ich prawowitemy właścicielowi z plantacji daktyli z własnej kiesy odszkodowanie wypłacić, jesli przysłużą się w odnalezieniu tamtych. Mniejsza grupa może wyrządzić straszne szkody. Wywołać wojnę, zarazę, słowem spowodować, że Elani nie będzie już miała czego szukać w Perpignanie, rozumiesz? A twoja i moja fortuna przy nikim innym jak przy Elani stoi.

** - Rozumiecie w yourubie?

Myślę, że co do testów to proszę o CHA + Negotiation, podparte ewentualnie PSY + Cunning i CHA + Conduct

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 04-12-2023 o 15:21.
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-12-2023, 20:07   #343
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
W drodze na południe, noc 24 sierpnia 2595


Swarnemu już pachniały uda dziewczęce mlekiem i pivem, wygonił się po lasach dość, by się nieco pobyczyć na koszt bogaczy jak miał nadzieję. Kiedy czarny kacyk się avanturował, Yago miał już dawno broń palną przeładowaną, dobrze to może, bo z pewnością by zamkiem strzelił i do spięcia doprowadził, a nie o tę chwilę mu chodziło.

Wyraźnie się postawą obwołał za sierżantem Rentonem, choć ku niemu nie lgnął, bo zwalisty Frank byłby zapewne pierwszym celem południowców, kolejnym zaś kapitan. Z przykucu na flance negocjacje śledził, ślepy gniew zrojmistrza i chytre zagrywki Kuoro. Cały teatr, by atmosferę zbudować.

Po gładkich słowach Wanadu nie było co dodawać do wspólnej paplaniny i prawić truizmy. Wszystko stało się jak chciał. Wrócił Pollanin do swego leża wygodnego przy klatkach z gończymi pisiorami. Tym razem już dobrze wyposażony. Jak by nic się nie zmieniło od dwóch dni tylko przebierać girami już nie musiał.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-12-2023, 01:44   #344
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Powrotna wspinaczka na strome wzgórze skróciła oddechy Jehana i wykręciła kolejną już garść szklących się kropel potu na alabastrową twarz. Próby wyrównania oddechów na szczycie wzniesienia spełzły jednak na niczym. Wręcz przeciwnie, przybrały jeszcze płytsze i cięższe staccato gdy Demarque i Assegai zaczęli po raz wtóry ścierać się o to, który z nich mógł poszczycić się tutaj większym autorytetem, zapewne kompensując tym całym pozowaniem braki w pewnych materiach. Obserwującemu żywą dyskusję zza schronienia szerokich pleców perpignańskich oficerów Baudelaire'owi serce zagroziło wyrwaniem się z młodzieńczej piersi, gdy dostrzegł znajomą czerwoną mgłę w spojrzeniu Zbrojmistrza, oczyma wyobraźni widząc już pozbawionego głowy Sangliera upadającego w wypaloną letnim żarem trawę. Gorąc pod porcelanową skórą tylko przybrał na intensywności, gdy sierżant Renton zdawał się być gotów wykonać kapitańskie rozkazy i pójść za nim wprost w paszczę lwa, wdać w bitwę z napiętymi harapami ku uciesze Żerców w dole i niezdrowej przyjemności Bordenoira.

I chociaż krwawe starcie obu stron odbiłoby się Perpignanowi nie tyle już czkawką, co solidnym refluksem, Jehan gotów był wstrzymać się od interwencji mającej złagodzić zaogniającą się sytuację, śledząc ją tylko rozpalonym zielonym spojrzeniem. Cokolwiek kierowało nim przy tej impulsywnej decyzji - czy to czysta ciekawość, czy pragnienie rozrywki, czy zmęczenie bezcelowymi przepychankami wojskowych - nie zostało jednak zaspokojone. Kuoro Wanadu - "przeklęty pan Wanadu, niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci!" - zainterweniował, własnym ciałem rozdzielając gorące głowy i wyrzucając z gardła ciąg słów w yorubie. Jehan zastrzygł uszami, jakżeby nie mógł, ale było to zaledwie nie do końca kontrolowanym odruchem, bowiem choćby starał się jak mógł, nie byłby w stanie zrozumieć niczego poza paroma nazwami własnymi. Skorzystał tylko z okazji że cała uwaga skupiła się na Afrykanach i chwycił kapitana Confinhala za łokieć, szepcząc mu do ucha parę prędkich słów.

Gdy Wanadu przemówił ponownie, już w znajomych mu nutach frankijskiego, Baudelaire nie mógł powstrzymać się od zdawkowych kiwnięć głową. Neolibijski pragmatyzm, trzeźwy osąd, rozsądny umiar i odwołanie się do wspólnego wroga zasługiwały na takową aprobatę, aczkolwiek Jehan uznał ofertę zwrócenia wolności niewolnikom za nader hojną i, łagodnie mówiąc, kuriozalną. Nie był do końca pewien powodu tego retorycznego wybiegu - bo szczerze wątpił w prawdziwość tych słów - w obliczu zawartego porozumienia, które nie wymagało już takich manipulanckich sztuczek. Kuoro najwyraźniej chciał z jakiejś przyczyny uśpić czujność anabaptystów. O ile to było w ogóle możliwe. Do tego to jawne obwieszczenie woli konsulatu, jakby sama Elani wybrała go na swojego rzecznika... To najbardziej pobudziło zainteresowanie Bordenoira.

Jehan westchnął wieloznacznie pod nosem i przetarł czoło, ucinając swój ciąg myślowy. Zmęczenie zaczynało coraz mocniej dawać się mu we znaki.

Pan Wanadu mądrze prawi. Prawdziwy wróg nie stoi z nami na tym wzgórzu, a zwracając się przeciw sobie nawzajem tylko wzmocnimy jego pozycję. Wspólny wróg. Zagrażający interesom Perpignanu, Trypolisu i Tuluzy jednako — przy tym ostatnim nie omieszkał zerknąć w stronę Sangliera, który był zbyt przywiązany do swojego pochodzenia, a za mało do swojego powołania. — Jeśli jednak tak silnie pragniecie przelewu krwi, przelejcie ją jak przystało na prawdziwych wojowników. Na ubitej ziemi w Czarnym Kręgu, jak równy z równym, bez reperkusji dla waszych braci i sióstr. W przeciwnym razie nie mitrężmy cennego czasu i zakończmy tą farsę.

Widmo cienia - czy to dezaprobaty, czy zniecierpliwienia, czy czegoś jeszcze innego - przemknęło przez twarz młodego Bordenoira.

"Z takimi sojusznikami..." sarknął w myślach.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-12-2023, 14:24   #345
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W drodze na południe, noc 24 sierpnia 2595

Pojedynek Zbrojmistrza i Sieranta byłby nie lada widowiskiem, musiał przyznać w myślach Kuoro. Obaj byli nie zgorszymi wojownikami, każdy mistrzem w swoim rzemiośle i z pewnością taka potyczka byłaby ogromną sensjacja bez względu na wynik. Wanadu postawiłby swoje dinary na Zbrojmistrza, który jak by nie patrzeć trzymał swą siłą i autorytetem wszystkich harapów w ryzach. Ale Renton też z niejednaego pieca chleb jadł, a ostanie wyczyny na klifach tylko potwierdzały renomę czarnego żołnierza. Ale co najważniejsze sierżant nie był harapem pretendującym zwyczajowo do pojedynku z Simbą, tylko wyrzutkiem, białą wroną. Zasadniczo Assegai mógł prychnąć na takową sugestię i wyśmiać zarówno Jehana, jak i samą ideę walki. Fakt faktem harapowie często walczyli z miejscowymi na arenie, ale tu w grę wchodziła dużo wyższa stawka niźli prosta rozrywka.

Neolibijczyka zastanawiały też same konsekwencje możliwego pojedynku. Co prawda przypadku zwycięstwa Assegai niewiele by się zmieniło poza faktem, że Rezysta straciłaby swojego pupila i tym samym stosunki między konsulatem a Rezystą jeszcze bardziej ochłodziłyby się. Ale gdyby tak Renton jakimś cudem wyszedł zwycięsko? Czy oznaczałoby to, że mimo swojego niewiadomego pochodzenia zostałby pretendentem do schedy po Assegai, czy może jednak harapowie w porywie niepohamowanej złości rozerwaliby nieszczęsnego Rentona na strzępy? Kto wie jakie plany miał dla Rentona Anubis? W każdym z przypadków w opinii neolibijczyka, Elani mogła mieć problemy, które rzecz jasna można było przekuwać w sukces. Wanadu nie był pewien czy była to celowa zagrywka pałacu, czy tylko kaprys młodego Jehana. Tak czy owak należało temu niedorzecznemu pomysłowi zapobiec i Wanadu już miał się odezwać, gdy uprzedził go Assegai.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-12-2023, 21:19   #346
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
W drodze na południe, noc 24 sierpnia 2595


Słysząc głos jasnowłosego młodzieńca, Swarny zbliżył się by lepiej rozumieć. Słuchał i aż usta zgryzł.

Nie tam i nie wtedy przyświecało pollaninowi, nie był to czas na krwi rozlewanie, a już na pewno nie tej krwi. Mało było harapów na starym lądzie i szkoda by ich było na kogo innego niż babtystów. Słowa młodziana wydały się mężczyźnie kaprysem, psotną igraszką, bo nikt na tym zyskać nie powinien, no chyba, że by Assegai krzykliwy zginął, w co szczerze Yago wątpił, nie pozwoliliby na to jego słudzy nawet swe życie poświęcając. Głupi, ślepi i dzicy. Niebezpieczni uznał. Choć dobrze już wiedział, który jak bije, który więcej krzyczy, a który szarpie.

Niemniej prowokacji nie rozumiał, ale widać było, że zgęstniało, a babtysta tylko szczerzył kły. Z cienia przywlókł przed oczy wszystkich swą półzwierzęca postać Yago. Nie do końca też pojmował kogo z Franków wyzwanie dotyczy.

- Eee! - zaczął efektownie - Nie wie ten co w kręgu nie stawał co mówi! To nie tylko walka o śmierć - celowo zaznaczył, że nie życie - to walka o zbawienie od trosk ludzi i idei, które mścisz. Ich duchów.
- A ty byś stanął - wyrwał się jeden z Franków
- Są tacy, których jest mym marzeniem tam spotkać. Ale ich tu nie ma! Tu nie ma vendetty, czy zadry osobistej. Szkoda by było to zmieniać. Ale tu nie moje sądy.

Zawinął się Yago z widoku, ale w pobliżu pozostając.

Później już w drodze.

Korzystając z postoju, pollanin wszedł w konfidencje z sierżantem.

- Mało apetytu gratulować, co wiecznych zapasów. Jak chcesz tych ludzi w mieście szukać? Odłączę się wcześniej, w sensie przed miastem, będzie mi tak łatwiej utrzymać pozorną niezależność od władz. Może dobrze, że nie wstąpiłem do Rezysty. Oczywiście największe nadzieje należy pokrywać w złotym dziecku, ale w moich stronach powiadają: Gdzie diabeł nie może tam babę wyśle. I to ja byłbym tą babą.



Trudniej się wydawało zostać na sam z Kuoro, kiedy nagle ów jakby wszystko pojął i sam się oddalił od grupy.
- Patrzysz w gwiazdy?
- A ty?
- To ty jesteś czarownikiem. Powiedz mi.
Rozbawienie na twarzy ciemnoskórego mężczyzny - Czego chcesz?
- Nie pozwól im walczyć.
- To duzi chłopcy zrobią co chcą.
- Bawi cię to? Tak jak myślałem, jesteś czarownikiem, inaczej boginie w ogrodach czarnego lwa nie byłyby ci tak przychylne. - pokazał gwiazdę - ta zawsze kierowała mnie gdy się zgubiłem. Przed Perpigonem odłączę się od waszej grupy, tak łatwiej mi będzie zasięgnąć języka. Bo chcesz tych zbiegów znaleźć?



Zbliżył się ku introwertycznej grupie. Zamaskowane oblicza wbiły się w niego jak jedno. Świadomość zbiorowa - pomyślał z rozbawieniem.
- Silne te wasze suki. Mocna ręka je musi trzymać.
- Wątpisz - jedno oblicze,
- Mówię - nie dawał zbić się z tropu - że dobrze bestie trzymacie.
- Nie widziałeś bestii.
- Może nie widziałem naprawdę wielkiej i dlatego przybyłem na południe. Wiecie na północy mróz i wszystko malutkie, a tu ciepło i wszystko większe. - uśmiechnął się rubasznie, choć zza masek nic nie było widać, to Yago wiedział, że uderzył we właściwe struny.
- Możesz się o tym szybko przekonać dzikusie - wykonali lubieżne gesty
- Nawet chętnie, ale coś w Purgi złapałem i ostatnia dziwka z którą się zabawiłem padła po tygodniu....bzykania. - złamał, zaśmiali się.

Trudni to byli partnerzy do rozmowy, bo co raz Swarnego prowokowali, ale kiedy zaczął grać i stukać w improwizowany bębenek, złapał nić porozumienia.



Może być mała niekonsekwencja czasu, bo Kuoro zapowiedział Assegaj, ale MG sobie poradzi, czy to było wcześniej, czy później, czy Yago się wpierdolił, między wódkę, a zakąskę.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-12-2023, 19:08   #347
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Pogórze Pirenejów, późny wieczór 24 sierpnia 2595

Kuoro Wanadu przemawiał w sposób racjonalny, rzeczowy i w gruncie rzeczy bardzo rozsądny, Obyty ze sztuką sarkazmu i wytwornej drwiny Jehan byłby gotów przysiąc, że nawet hieny zamknęły pyski na dźwięk wyważonych słów wpatrując się w niego jak urzeczone.

Przez cały ten czas Assegai nie odrywał nawet na moment oczu od sierżanta Rentona, iście niczym lew wpatrzony w obranego za ofiarę guźca. Zbrojmistrz muskał kabłąk karabinu, ani chybi w odpowiedzi na ostrzegawczy gest, jakim było przeładowanie akacza przez czarnego Franka. Baudelaire miał przyjemność obserwować Rentona w akcji na klifie i mógłby postawić na sierżanta garść dinarów obstawiając, że ten zdąży wpakować serię w brzuch Assegaia, zanim reszta czarnych rozniesie go na strzępy.

- Bardzo rozsądna propozycja - oznajmił kapitan Demarque, kiedy Wanadu zrobił przerwę na zaczerpnięcie oddechu - Ma moje poparcie i błogosławieństwo i dowodzi jasno tego, że również po stronie naszych afrykańskich przyjaciół można usłyszeć roztropny głos.

Assegai oderwał wzrok od Mathieu, spojrzał przelotnie na dumnego Sanga. Obserwujący go Jehan pomyślał, że Zbrojmistrz obdarował kapitana spojrzeniem zarezerwowanym na co dzień dla przyklejonego do butów oślego gówna, ale po chwili namysłu uznał, że taka interpretacja byłaby i tak naciągnięta na korzyść Demarque.

- Marnujemy czas - oznajmił pełnym pogardy tonem dowódca harapów - Te zbiegłe wrony w dole dosięgnie klątwa Anubisa, przysięgam na szmaragdowe serce Sahary. Wracamy do Ogrodu Lwa, nasze polowanie wciąż trwa, większa zwierzyna wciąż ucieka. Lecz to nie zamyka otwartego rachunku.

Stalowy wzrok Assegai powrócił na oblicze trwającego w bezruchu sierżanta Rezysty. Wojownik powiedział coś mówić w ojczystej mowie, po czym zmitygował się i zaczął od początku w zniekształconej silnym obcym akcentem mowie Franków.

- Wyglądasz jak my, a czynisz jak oni. Ubierasz się jak oni, robisz co ci każą. Duchy twoich przodków nie mogą spać ze wstydu w grobach. Bóg-Szakal jeden wie jak twój ojciec mógł tak skalać dziedzictwo swego nasienia.

Assegai cedził lodowate słowa przez zęby, każde z nich dosłownie wypychając z ust i nie przestając bawić się pokrętłami swojego karabinu.

- Moi bracia twierdzą, że jakby cię porządnie wyszorować ryżowymi szczotkami, spod czarnej skóry wylazły by białe łaty.

Część harapów musiała coś rozumieć z mowy Franków, bo dwóch czy trzech roześmiało się złośliwie, a jeden przetłumaczył słowa dowódcy na yorubę i po krótkiej chwili wszyscy zanosili się chrapliwym złym śmiechem. Pobudzone tymi dźwiękami hieny zaczęły skowyczeć i szarpać łańcuchy tworząc kakofonię egzotycznych dla Jehana hałasów.

- Trzeba to ostatecznie rozstrzygnąć - ciągnął dalej Assegai - Im prędzej, tym lepiej. Ja przeciwko tobie, na pięści lub noże, na „Czerwonej Arenie”. Pokażemy Anubisowi, ile w tobie zostało lwiej krwi. A jeśli odmówisz wyzwaniu, lepiej sam się szoruj tymi szczotkami do skutku, aż nie zostanie na tobie nawet skrawek czarnej skóry.

Nie zaszczycając reszty Europejczyków najmniejszą uwagą, Zbrojmistrz przewiesil karabin przez ramię i odszedł w kierunku swojego Koma. Widząc to harapowie zaczęli zaganiać cętkowane bestie do klatek pohukując groźnie i poszturchując się nawzajem w szorstkiej więzi braci broni.

Jehan mógł się rzecz jasna mylić, ale podejrzewał, że przelotny cień emocji dostrzeżony na obliczu Kuoro Wanadu był błyskawicznie stłumionym wyrazem autentycznej ulgi.

- Nie każcie mu na siebie czekać - powiedział neolibijski magnat - Odjedzie bez wahania. To był taniec na krawędzi przepaści.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-12-2023, 20:20   #348
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

- Hieny szczekają a karawana Franków jedzie dalej! - krzyknął na pozór służbowo do swoich ludzi obojętny sierżant.

Kto go jednak znał, lub był dobrym obserwatorem, nie mógł nie dostrzec, że Mathieu był wyraźnie rozbawiony zachowaniem Afrykanów, a zwłaszcza usatysfakcjonowany słowami Zbrojmistrza, na które tylko splunął niedbale.

Później w drodze, korzystając z postoju, Pollanin wszedł w konfidencje z sierżantem.

- Mało apetytu gratulować, co wiecznych zapasów. Jak chcesz tych ludzi w mieście szukać? Odłączę się wcześniej, w sensie przed miastem, będzie mi tak łatwiej utrzymać pozorną niezależność od władz. Może dobrze, że nie wstąpiłem do Rezysty. Oczywiście największe nadzieje należy pokrywać w złotym dziecku, ale w moich stronach powiadają: Gdzie diabeł nie może tam babę wyśle. I to ja byłbym tą babą.

- Największe szanse znalezienia tych skurwieli to mają agenci pałacu - przeniósł wzrok na młodego Jehana w oddali -… którzy informatorów mają wiedząc, co i kiedy, w której szczurzej dziurze piszczy… - odparł namiętnie żując kawałek słoniny. - Bądź więc babą. I ja bez munduru może więcej zobaczę sam mniej będąc widocznym tym przebierańcom. - rzekł, bo widok czarnych w mieście nie był tak egzotycznym jak w oczywistych szeregach Rezysty.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2023, 02:43   #349
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Uważnie obserwujący kolejną turę słownych wymian ponad ramionami Sokołów Jehan po raz wtóry stwierdził, że pomimo perpignańskiego kosmopolityzmu i obcowania na co dzień z Afrykanami, pewne meandry i niuanse innych kultur miały pozostać dlań na zawsze niezrozumiałe. Nie widział bowiem choćby krztyny humoru w słowach Assegaia o białych płatach pod czarną skórą Rentona, lecz pamiętając infantylne parsknięcia i próby żartów harapów gdy rozmawiał z zamkniętym w klatce Yago, nie posądzał ich o zbyt ostre umysły. Już prędzej mógłby liczyć na stymulującą intelektualnie konwersację z hienami, niż z tymi tępymi narzędziami konsulatu. Chociaż teraz jedynym co chciał zrobić z czworonogami to wybić je wszystkie, oskórować i oprawić fotele w "Młynie" ich futrami. Wściekłe ujadanie i skowyty tylko przyspieszyło powrót bólu głowy, powracający wraz ze zmęczeniem w miarę odpływu adrenaliny towarzyszącej Baudelaire'owi odkąd zatrzymali się na wzgórzu.

Chociaż jego wcześniejsze słowa sugerowały pojedynek pomiędzy Zbrojmistrzem Assegaiem i kapitanem Demarque, a nie Rentonem, to Jehan, zerkając dyskretnie w stronę olbrzyma, nie mógł zaprzeczyć że i wizja takiego serca nie była dla niego równie ekscytująca. Ze zgoła innych powodów. Sierżanta miał już niewątpliwą przyjemność obserwować w akcji i nie był pewien, na kogo powinien postawić denary jeśli dojdzie do tego pojedynku. Taka niepewność dodałaby tylko emocji i tak już emocjonującemu spektaklowi. Pomimo tego jednak, Bordenoir o wiele więcej przyjemności zaczerpnąłby oglądając starcie Assegai-Demarque. Głównie dlatego, że bez wątpienia zakończyłoby się porażką Sangliera. Najpewniej upajająco sromotną. Być może wiedziony tą myślą, wizją upokorzonego bufona, wstrzymał na parę chwil Confinhala, opieszale wręczając mu z powrotem pożyczony rewolwer.

Opowieści o sprawności bojowej Sanglierów muszą nie być znane Afrykanom — odezwał się niby-zniżonym głosem, lecz nadal na tyle głośnym, by słowa dotarły uszu kapitana Demarque'a, spojrzeniem odprowadzając muskularną sylwetkę Assegaia. Zarówno by dopełnić iluzji i nacieszyć oczy. — Żywię przynajmniej taką nadzieję, inaczej bowiem oznaczałoby to zamierzony afront ze strony Zbrojmistrza. Wszak harapowie wyzywają na pojedynek tylko tych, których uważają za równych sobie... Do tego rzucić wyzwanie podwładnemu, a nie jego dowódcy, przecież to wyzwanie samo w sobie wedle ich kultury...

Jehan pokręcił głową, pozwolił spojrzeniu zjechać niby-przypadkowo zjechać w kierunku Demarque'a. Odchrząknął, zwrócił wzrok w stronę komów, udał nagłą konsternację.

Oby w Ogrodzie nie zaczęto tylko szeptać o tchórzostwie — wyszeptał jeszcze, zanim czmychnął prędkim krokiem w stronę pojazdu.



Nim jeszcze konwój ruszył w drogę powrotną do Perpignanu, kapitan Confinhal i porucznik Peregrin, wedle wcześniej szepniętych na ucho słów, poprosili Zbrojmistrza Assegaia o użyczenie im radia harapów, by nadać wiadomość do Pałacu. Jehan dołączył do nich na krótko przed tym, jak zakończyli nadawać swój zwięzły raport, i odczekał na swoją kolej skorzystania ze sprzętu. Nie wyprowadził przy tym żołnierzy z błędu, gdy postanowili wyłożyć mu obsługę nadajnika, która była na tyle prosta, że mógł sam się jej domyślić. Tu nacisnąć, tam mówić, wielka technologia.

Nadaje na katamaran? — zapytał się wpierw.

Nie. Wprost do Pałacu — odparł Confinhal.

Jehan pokiwał niezobowiązująco głową, ukontentowany tym faktem. Nadany komunikat bardzo prędko miał zatem dotrzeć odpowiednich uszu i pomimo bezpośredniego połączenia z centrum perpignańskiej władzy, wiadomość ułożył tak, by prawdziwe jej przesłanie ukryć nie tylko przed nasłuchującymi za plecami harapami, a i szeregowymi oficerami czy pałacowymi pracownikami.

Tutaj Jehan Amelien Baudelaire, z wiadomością do sekretarza Moreau — zaczął nadawać półszeptem. — Przed Czarnym Kręgiem padlinożercy o pochwyconą zwierzynę mogą się dopomnieć. Mile byłoby mieć drapieżne ptactwo nad głowami przy powrocie, by sokolim wzrokiem strzec mogli bezpieczeństwa.

Eee — odpowiedział mu trzeszczący głos.

Proszę powtórzyć — Jehan zakomenderował.

Upewniwszy się, że oficer dyżurny w Pałacu zapamiętał jego naprędce zaszyfrowaną wiadomość, Baudelaire podziękował i odłożył wręczony mu mikrofon. Obróciwszy się na pięcie, wrócił do koma im przeznaczonego, skory wrócić w znajome aleje Perpignanu, z coraz większym trudem opierając się rosnącemu zmęczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 19-01-2024 o 15:44.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-01-2024, 10:16   #350
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Pustkowia na północ od trakty, wieczór 24 sierpnia 2595

Kuoro skinął głową przychylając się sugestii Swarnego, co by odłączył się od grupy i spróbował odnaleźć zbiegów. Wcisnał mu w dłoń trzos dinarów. Czasem brzęczące monety pozwalały otworzyć wiele drzwi i rozwiązywały niejedne języki lepiej niźli brutalna siła. Przez chwilę rozważał nawet udanie się w ten rekonesans wraz z Yago, bo być może mógłby sprowokować swoją obecnością jakiś nieostrożny ruch ze strony sabotażystów, ale uznał, że w bilansie potencjalnych zagrożeń i zysków, więcej przeszkodzałby w misji Swarnego niźli by pomagał.

- Bądź ostrożny polaninine. Nic nikomu po twoim zwiadzie jeśli dasz się ubić w ciemnym zaułku. Chcę znaleźć terrorystów, a nie twoje truchło. Gdy tylko się czegoś dowiesz, nie próbuj tego rozwiązać samemu, tylko daj znać. Szukamy ludzi niebezpiecznych, ale wystygmatyzowanych niewolniczymi tatuażami, co czyni ich łatwiejszymi w identyfikacji.

Motywy jakie kierowały siódemką morderców z Mufasy wciąż pozostawały niejasne i Kuoro jedynie mógł gdybać jakie też cele przyświecały wycieczce tejże grupy do Perpignanu. Dlatego też rad był że już popołudniem ostrzegł przez radio konsulat o możliwych sabotażystach, okraszając przekaz kilkoma hipotezami. Miał nadzieje, że Elani wzięła do serca komunikat neolibijczyka. Wszak ludzie ci nie mieli skrupułów, aby wymordować załogę frachtowca magnatki, więc nie szli do miasta celem jedynie ulżenia lędźwiom w zamtuzie. A skoro już przeszły mu przez myśl lędżwie, to przez krótką chwilę wyobraził sobie Elani wyrażającą w łożnicy Wanadu swą wdzięczność ruchami zgrabnych bioder. Zgasił tę niebywale przyjemną myśl szybko, bo nie czas był teraz na to.

Teraz uznał za priorytet przekazanie wszystkim zainteresowanym jak najdokładniejszych rysopisów siedmiu uciekinierów z Mufasy i wszelakich informacji jakie można było jeszcze wyciągnąć z dwójki niewolników.
Kuoro ostrzegł juz konsulat o możliwych sabotażystach w poście 305. Teraz w drodze będzie chciał porozmawiać z niewolnikami (bez oczywiście żadnych gróźb - jedynie nagrodami jak suszone daktyle, obietnicami i byciem "miłym gliną") i uzyskać jak najwięcej informacji o komandzie które udało się do miasta. Kiedy wszystkiego się dowie, będzie stanowczo nalegał na krótki postój i przekaże informacje konsulatowi, pałacowi i rezyscie - rysopisy, znaki szczególne, wszystkie szczegóły jakie uda się wyciągnąć

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172