|
Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-06-2023, 23:01 | #31 |
Reputacja: 1 | Eleutheria, w międzybycie |
09-06-2023, 17:17 | #32 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
09-06-2023, 20:07 | #33 |
Reputacja: 1 | Eleutheria, niska orbita Rao |
10-06-2023, 17:15 | #34 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
10-06-2023, 19:35 | #35 |
Reputacja: 1 | Eleutheria, bardzo niska orbita Rao |
10-06-2023, 22:21 | #36 |
Reputacja: 1 | Samara obserwowała odczyty na ekranach ze skwaszoną miną, oparta o ścianę z założonymi rękami, w klasycznej pozie "mówiłam, że się zjebie". Strach przejawiał się u niej złością. Ta cała historia od jakiegoś czasu wyglądała już, jakby jakiś cwel wprosił się jej na impreze rodzinną z nożem i nie dawał się wyprosić. Do tego był niewidzialny i w plecaku miał świeże zwłoki. Wkurw wywołany faktem, że taki ładny, prosty plan poszedł się gonić, z pewnością jej nie pomagał. - Czy mamy jakieś ślady wycieku w otoczeniu jednostki? Jakiś zamarzający opad? Co mamy w podczerwieni i ultrafiolecie? - Zaczęła z litanią pytań, ale ponieważ wszyscy skoncentrowali się na informacjach nadpływających z drona, po chwili jej uwaga skierowała się w drugą stronę - pozycję na której jacht stał się dla nich widoczny, przestrzeń w cieniu ich własnego napędu, horyzont małej czerwonej planety. Chciała mieć pewność, że wszystkie kurna świecą pustką.
__________________ zeby nie szukac ciagle https://rolz.org/dr?room=traveller_space_smugglers https://www.dropbox.com/s/3gb1ban4hl...Silva.pdf?dl=0 Ostatnio edytowane przez gnom : 10-06-2023 o 22:47. |
12-06-2023, 15:10 | #37 |
Reputacja: 1 | Eleutheria gdzieś w nicości Zeke podniósł rękę na protesty pozostałych odnośnie ich pasażerki. - Chwila, wstrzymać ogień. Nie powiedziałem, że ją oddamy komukolwiek. W razie kontroli tylko powiemy, że ją oddamy w porcie macierzystym, z którego uciekła. To powinno wystarczyć. Ale nie możemy jej wpisać jako załogę. Ani nic o niej nie wiemy, ani nie potrafimy się z nią porozumieć. Jakim chujowym trzeba być kapitanem, aby kogoś takiego wziąć do załogi? Pierwsze pytanie, jedna nieścisłość i leżymy i kwiczymy. Możemy przemilczeć jej obecność póki ktoś nie spyta, ale nie róbmy z niej kogoś kim nie jest, bo to proszenie się o problemy, a już mamy ich wystarczająco przez to że jest z nami ona i to to takie owakie. - machnął ręką wskazując niedbale kryształ, który im rozwalił systemy Eleutheria wychodząca z nicości Ostrzeżenie przed wyjściem z nadprzestrzeni musiało kiedyś nadejść. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieli kiedy nadejdzie bo licznik towarzyszył im na monitorach na całym statku. Świadomość przyjścia tego momentu w niczym jednak nie pomagała. Zeke zaparł się rękami o grodzie i stanął sztywno kiedy nadeszła ta chwila. Czuł jakby go coś rozrywało na strzępy i składało ponownie w całość niczym budowle z klocków. Zacisnął zarówno powieki jak i pięści. - RAAAAAA!!! - Wydobyło się z jego ust kiedy tylko dał radę wydać z siebie jakiś odgłos, a następnie grzmotnął pięścią w gródź. Wyjście jak każde inne. Nie pamiętał ile razy to przechodził, a wciąż miał tego serdecznie dość. Nie było jednak czasu na rozczulanie się nad sobą, więc udał się do kokpitu. Stojąc nad Val przyglądał się jak z gracją parkuje na orbicie, a także jak z dużo mniejszą gracją pojawia się ich kontakt. - Ki diabeł? Pijany, czy jak? - Skomentował popisy pilotażu jachtu. Podrapał się przy tym po brodzie zastanawiając się nad konsekwencjami. - Bubu, skarbie jaka jest szansa, że ich pilot jest tak dobry, żeby latać jak pijany zając celowo i nie zrobić krzywdy jednostce? - Widząc zdecydowanie przeczącą reakcję westchnął w duchu. No tak, coś zawsze musiało się zjebać. - Dobra. Sprawdzamy przestrzeń, czy ktoś ich przypadkiem nie goni i wysyłamy tam oczy. - Zakomenderował, po czym wszyscy jak zwykle wzięli się do roboty jak należy. Eleutheria, orbita Rao De Vries patrzył na strumień danych i wizualizację uszkodzeń zastanawiając się co było powodem tej katastrofy. Cały czas z tyłu głowu mrugała mu lampka, że ktoś mógł ich gonić i mogli przylecieć uszkodzeni. - Oni raczej nie szybko stąd wystartują. Co robimy? - Zapytał Leclerc na co Zeke zarechotał. - Chciałeś chyba powiedzieć, że są w czarnej dupie. Schodzimy tam, my dwaj. W końcu to klient. Szykuj się. De Vries spojrzał na Val od razu ucinając gestem wszelkie protesty. Wywołał na ekran mapę terenu na którym rozbił się jacht i przyjrzał się granicy krateru gdzie znalazł jakieś wgłębienia. - Nie wiemy, czy ktoś ich tak nie załatwił i nie przyleci za nimi. Wysadzacie nas obok i odlatujecie. Cisza radiowa z waszej strony. Sprawdzacie przestrzeń i pilnujecie naszych pleców. Czas na naszą misję to dwie godziny, po czym nas odbieracie z wraku. Jakby coś się zaczęło dziać każecie dronowi strzelić wiązką o niskim natężeniu od góry w kadłub, w część pasażerską. Wstrząśnie statkiem, ale nic nie powinno się z nim stać. To będzie nasz sygnał na ewakuację. Ruszymy w tamtym kierunku. - Major oznaczył wcześniej upatrzony teren na krańcu krateru. - To mi wygląda na jaskinie. Jeżeli nie będziecie nas w stanie zebrać po drodze zanim zrobi się gorąco, to się tam schowamy i będziemy czekali na podjęcie. |
12-06-2023, 21:30 | #38 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Morph : 12-06-2023 o 22:07. |
13-06-2023, 20:05 | #39 |
Reputacja: 1 | Orbita Rao |
14-06-2023, 13:19 | #40 |
Reputacja: 1 | Eleutheria orbita nad Rao Zaczynało się dziać. Znowu. Miała być standardowa misja przekazania towaru. Zamiast tego mają jakieś search&rescue. Chociaż nie wiadomo było co tak właściwie się stało na pokładzie tego jachtu. Coś musiało być powodem tego wypadku. Pytanie czy źródło było wewnątrz, czy na zewnątrz… a może i tu i tu… Trzeba było być gotowym na wszystko. De Vries poszedł do swojej szafki i zaczął wyciągać sprzęt. Najpierw sprawdził broń. Pistolet i karabin przełączył z trybu bezpośredniego połączenia na połączenie ze skafandrem. A skoro o nim mowa, to trzeba było się w niego wcisnąć. Sporo go kosztował ten skafander, a i tak nie umywał się do pancerzy bojowych, do których przywykł. Ehh, brakowało mu tego zakucia w potężną zbroję. Obecny model miał dużo plusów, ale to nie było to. Jak tylko się ubrał sprawdził systemy i przymocował broń. Gotowy do wyruszenia poszedł do śluzy. Szykowali się we dwóch do drogi kiedy przyszła Val, aby im pomóc. - Było coś na orbicie, mały obiekt technologiczny, wychylimy się trochę i za godzinę jesteśmy z powrotem na pozycji. Szkoda czasu. - Złożyła meldunek, który de Vries zakodował sobie w głowie. Na koniec przesłała mu jeszcze buziaka i powiedziała TO - Wracaj cały tatusiu! Chwilę mu zajęło zanim uświadomił sobie co usłyszał. Zamarł w bezruchu i szczęka mu opadła. Ale jak to… Że on… Że ona… Że oni?! Przecież… w ich życiu było zbyt dużo niebezpieczeństw. Nawet teraz leciał ubrany jak do walki do wraku, który nie wiadomo czy nie wybuchnie pochłaniając go ze sobą. Ona leciała szukać tego, kto rozbił ten statek na dole. Każda ich misja niosła za sobą ryzyko. Mieli teraz wprowadzić w to życie niewinną, piękną istotę? Aby została osierocona? Mogli zawsze wrócić do Imperium. Zeke zatrudnił by się jako ochroniarz w jakiejś korpo, a Val jako kierowca. Tak, to by było bezpieczne… Nic by im się nie stało i nie zagrażałoby to osieroceniu dziecka. Chyba że w wyniku mordu… bo oboje by byli do niego skłonni ze względu na to nudne życie. Nie ma kogo oszukiwać, nie ustatkowali by się. Dalej robiliby to co teraz. Wykluczyliby te ekstremalnie trudne misje, ale pozostałe by brali. Młoda Natasha… bo to na pewno byłaby dziewczynka przesiadywałaby z matką w kokpicie, a ta uczyłaby ją pilotować. Zeke w różowej sukience siedziałby z nią na jej przyjęciach z herbatką. Mal by zrywał boki. Później Zeke by mu groził, że jeżeli nagranie z przyjęcia ujrzy światło dzienne… Ale i tak by mu nic nie zrobił, bo byłby ulubionym wujkiem małej. Ten typ tak ma. Joel byłby tym praktycznym wujkiem, który uczyłby ją różnych rzeczy. Zeke też by ją uczył a jak… Samoobrony na początek, aby wiedziała jak sobie poradzić z napaleńcami, którzy nie umieją trzymać łap przy sobie. Samara zaś… - Żartowałam. Chyba, że chcesz adoptować żabę. - Wtrąciła Val, po małej wieczności od ostatniej deklaracji. Cały obrazek prysnął, a tak pięknie się układał. - Pogadamy o tym jak wrócę. - Powiedział naburmuszony i wygonił kobietę ze śluzy. Siadł na grawicykl i wciąż zaczepnym głosem zapytał towarzysza - Gotowy? Rao Zły humor dość szybko wyparował z majora. Podmuch, który w nich uderzył. Trzymanie się kurczowo pojazdu którym rzucało na wszystkie strony. Grawitacja ich przyciągała, silniki manewrowe statku rzucały nimi na boki. Cudem było przetrwać takie szalone rodeo. Dlatego kiedy w środku tej zawieruchy dało się słyszeć głośne: - YEEEEEE-HAAAAAAW !!!!! Wtedy człowiek zaczynał sobie uświadamiać dlaczego niektórzy twierdzili, że trepom brakuje piątej klepki. Podczas gdy większość ludzi musiałaby zmienić portki po takim przeżyciu, Zeke miał z tego niezły ubaw. - Woo Hoooo!!! Zupełnie jak na Coriolis 5. Musimy to częściej robić! - Powiedział na kanale z Leclerkiem. Gdy dolecieli do wraku nie mógł już sobie pozwolić na rozluźnienie, więc szybko zaczęli zbliżać się na miejsce katastrofy zachowując czujność. Nie wyglądało to dobrze. Na plus można było zaliczyć to, że Zeke nie spodziewał się oporu ocalałych, no chyba że byli imbecylami. Tego nigdy nie można było odrzucać. Głośny syk sprawił, że broń w rękach de Vries od razu ożyła i została wycelowana w stronę śluzy. Nie było zagrożenia. Jakiś członek załogi wypadł. Podeszli obaj do ocalałego i podczas gdy Joel zajmował się nim Zeke lustrował otoczenie będąc gotowym na jakieś nagłe zagrożenia. Wiadomość, którą otrzymali od ocalałego nie należała do optymistycznych. - Sprawdź czy jego kombinezon ma wbudowany zestaw ratunkowy. - polecił major. Wiedział, że zbyt wiele to nie pomoże, ale zawsze można było mieć nadzieję. Spojrzał do góry w stronę śluzy. Wziął od Joela końcówkę liny i przewiązawszy się nią skoczył jak najwyżej i jak najbliżej śluzy. Grawitacja była mniejsza, więc mógł zyskać sporo metrów, a magnetyczne buty powinny mu pozwolić przyczepić się do poszycia i dojść do wejścia. |