Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2023, 21:36   #41
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2527.01.29 bzt; południe - zmierzch

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Wihajstrów Ekberta; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)



Warmund, Franziska, Gilbert



- O la la! A myślałem, że kpicie ze mnie jak powiedzieliście, że Warmund naprawdę rozwalił frontowe drzwi przy świadkach na całej ulicy! - Filippo co w międzyczasie przyszedł na zmianę za bretońskiego rycerza i marienburską uczoną nie mógł ukryć złośliwej uciechy na widok wciąż pustych drzwi. Bo jak Warmund wrócił z Klausem do kamienicy zaginionej milady to okazało się, że przyszła już druga zmiana. Tym razem był to właśnie Filippo co był zawodowym tileańskim najemnikiem i łowcą nagród oraz ponury Haakon co był tutejszym Norsmenem. Widocznie El Comandante uznał, że skoro jego podwładny naruszył czyjąś nieruchomość to nie wypada jej zostawić na pastwę ulicy i trzeba ją jakoś zabezpieczyć. Dlatego wysłał kolejny duet aby miał tą kamienice pod opieką. Zapewne obie koleżanki Vivian czyli Franziska i Rosaria mogły też mieć na to wpływ.

Więc Warmundowi dopisał fart gdy wrócił na miejsce swojego bezceremonialnego wtargnięcia do środka bo Gilbert i Franziska już zbierali się do wyjścia. Zwłaszcza marienburska magister przyjęła z aprobatą to jak Klaus zaczął szukać narzędzi do sprzątania więc mu wskazała gdzie co leży. A potem służący imperialnego magistra zabrał się za wiadro, szczotę i szmatę aby zetrzeć to naniesione po podłodze i schodach błoto.

- No może rzeczywiście lepiej abyś nie szedł sam. I się nie zapominaj Warmundzie. Może to dziwak ale nadal nasz kolega uczony do tego baron z zacnej rodziny. Kiepsko by było mieć w nim kogoś nieprzychylnego a co dopiero wroga. - świetlista milady po namyśle zgodziła się towarzyszyć Warmundowi. Ale dała mu wyraźnie do zrozumienia, że wciąż nie aprobuje jego metod i zachowania. Więc i Gilbert zgodził się im towarzyszyć. Zwłaszcza, że krótki zimowy dzień już się właściwie skończył. A zanim przeszli do Dzielnicy Centralnej gdzie baron miał swoją rezydencję to już zrobiło się całkiem ciemno. Wieczór był jeszcze jednak młody i ruch na błotnistych ulicach dopisywał. Oboje odwiązali swoje konie i na nie wsiedli.

Wraz z początkiem nocy zerwał się całkiem silny wiatr. Bez trudu szarpał ubraniem Warmunda czy dostojną togą Franziski. Ta jednak emanowała świetlistą magią i bród z błotem się jej nie imały. Na kolczudze i kubraku Bretończyka ten wiatr robił mniejsze wrażenie ale też musiał dawać mu się we znaki.

- To już, tu, niedaleko. - powiedziała niechętnym tonem marienburska magister wskazując ulicę w jaką mieli wejść. Dzielnica Centralna była w centrum miasta i tutaj było najwięcej urzędów, świątyń i adresów ze znaczącymi nazwiskami. Nie było dziwne, że szanowany baron właśnie tutaj miał swoją rezydencję.

- Mam nadzieję, że nas poczęstuję jakimś grzańcem. Zimno dzisiaj. - mruknął rycerz rozprostowując i zaciskając dłonie aby się rozgrzać. Pomimo skórzanych rękawic musiał odczuwać chłód tej południowej zimy.

- A co tam się dzieje? - zapytała Boots gdy w mroku uliczek dostrzegła kilka osób. Ktoś tam musiał mieć latarnię więc było ich widać jak tylko weszli w tą finałową dla siebie ulicę. Wyglądało na jakieś zbiegowisko. W miarę jak się zbliżali to w tym nocnym mroku widać i słychać było coraz więcej detali. Ale nadal nie wiadomo było co jest źródłem tego zamieszania.

- Odsunąć się! Co tu się dzieje? - Gilbert skorzystał z tego, że był konno no i wyglądał na rycerza i wojownika aby huknąć na zbiegowisko władczym głosem. Te kilka osób rozstąpiło się szybko przed takim autorytetem zaś on i dwójka jego towarzyszy mogła zobaczyć nieruchome, leżące w rynsztoku ciało. Raczej nikt znaczny sądząc po skromnym ubraniu. Ale nie ruszało się i wyglądało na trupa.

- Poświeć. - rzuciła z konia magister równając do swojego bretońskiego kolegi. Mężczyzna co trzymał lampę podszedł do ciała aby lepiej je oświetlać. Wyraźnie jednak obawiał się aby nie znaleźć się zbyt blisko.

- Nie wiemy my psze pana. Tak o już leżał jak my go znaleźli. Myślelimy, że pijany czy co. Ale to trup! - powiedział ten z lampą. Zaraz zawtórował mu pomruk potakujących głosów.

- No trup jak nic! Pewnie od tej zarazy! E tam, pewnie napił się, zasnął i skipiał przez noc! To by go rano ktoś znalazł! Co wy, ja wam mówię, to pewnie ofiara szalonego barona, przeca wszyscy wiedzą, że on robi eksperymenty na biedakach! Co ty gadasz! Baron dobry człowiek, zawsze dobrze płaci i nie targuje się o cenę! E tam, pewnie go ktoś obrobił jak akurat nikogo nie było, stawiał się to pałą dostał ino za mocno to fiknął na dobre. Ma sakiewkę? - jak ktoś z tych zacienionych sylwetek zaczął mówić to po chwili odezwały się inne głosy i każdy zdawał się mieć jakiś pomysł skąd tutaj mógł się wziąć ten sztywniak. Tylko jakoś nikt nie kwapił się aby podejść do niego i go obszukać. Groza zarazy skutecznie ich hamowała przed takimi czynnościami jakie przed kwarantanną były raczej oczywiste.

- Do barona to tam, już front widać. - powiedziała z wahaniem Franziska sama nie spiesząc się do obszukania ciała. Za to wskazała swoją nienagannie uczesaną i czystą głową w stronę widocznej rezydencji ze dwie czy trzy bramy dalej. Facjat niezbyt było widać ale Gilbert też nie zdradzał ochoty aby zsiąść z konia i obejrzeć ciało.

- Warmund jak chcesz to się temu przyjrzyj jak nie to jedziemy do barona. - rzucił do kolegi zostawiając mu wolną rękę w tej decyzji.




Kristof, Julia, Hebelek



- A co ja jestem twój plecak, że możesz mnie sobie brać albo nie? - zapytała Norsmenka gdy usłyszała jak o niej Imperialny mówił do El Comendante. - Zresztą nałaziłam się już po tej durnej kamienicy i idę “Długiego domu” coś zjeść i się napić. - prychnęła, wstała i wyszła. Kristof nawet nie był pewien czy naprawdę ją zirytował, wkurzył czy chodziło o coś jeszcze innego. Tak czy siak wyszła.

- Niech idzie. Na razie jeszcze sprawa nie jest tak gardłowa aby trzeba było ściągać wszystkie siły. - El Comendante machnął ręką i widocznie nie zamierzał zatrzymywać Norsmenki. A gdy Kristof z Sigrun wrócili do swojej macierzystej karczmy to już była pora obiadowa. Nic dziwnego, że Norsmenka zgłodniała i miała ochotę się najeść. Zresztą w “Waranie” też była pora obiadowa i sporo klientów jak i tremors właśnie siedziało przy swoich michach, zamawiało albo właśnie skończyło swój posiłek.

- To po obiedzie wyślę tam kogoś kto by przypilnował naszej zaginionej milady jej domostwo. - odparł de Soto. Sam czekał na swój posiłek i zachęcił młodzieńca aby też coś zjadł. NAd resztą wieści z opuszczonej kamienicy zamyślił się. Sam nie widział tych szkiców i opisów z dzienników ale widocznie już wczoraj Franziska i Rosaria też nieco poopowiadały co tam znaleźli więc jakieś ogólne pojęcie już o tym miał.

- Czyli jednak nie wyszła gdzieś na chwilę tylko zaginęła. - podsumował bawiąc się główką swojej ozdobnej laski jaką nosił z powodu chromej nogi. Ale gdy nad czymś się zastanawiał lubił się nią pobawić.

- To niedobrze. Maestro wyraźnie napisał, że trudno znaleźć lepszego eksperta od starożytnych języków niż ona. Dlatego musimy ją odnaleźć. Tylko proszę cię Kristofie nie tak gwałtownie jak wczoraj Warmund. Nie potrzebna nam reputacja brutali i rozrabiaków. Celujemy w elity. Elity mają pieniądze i znajomości. I mogą ich użyczyć w zamian za finezyjne i skuteczne załatwianie ich problemów. Ta sprawa od maestro to dla nas bilet aby wypłynąć na szerokie wody. Przecież to osobisty doradzca naszej księżnej. Zresztą nawet to zlecenie to zapewne też pochodzi od niej. Więc byłoby nierozsądne zmarnowac taką szansę paprząc tą sprawę. - lider Temerarios wyjaśnił młodemu członkowi ich grupy dlaczego tak mu zależy na dobrej opinii u Maestro no i samej księżnej. A częścią tego zlecenia było odnalezienie owej imperialnej milady i nakłonienie jej do dobrowolnej współpracy dla dobra tego miasta. Pewnie dlatego aby jakoś ją udobruchać słał teraz swoich temerararios aby pilnowali jej posiadłości po tym jak jeden z nich rozwalił jej frontowe drzwi i to przy tylu świadkach.

- Więc musimy wyjaśnić co się z nią stało Kristofie. I najlepiej odnaleźć ją żywą i poprosić o współpracę z tłumaczeniem tych papierów co przywiezie maestro. A ma przyjechać po Festag czyli wcale nie mamy dużo czasu. I sam rozumiesz, że dobrze by było mu pokazać, że postawił na dobrego konia i nie przywitamy go z pustymi rękami. Bicz co prawda się znalazł no ale to nie nasza zasługa tylko myrmidianek. A też dobrze by było mieć w rękach jakiś sukces. - powtórzył jeszcze raz, że zdania nie zmienia i imperialną uczoną trzeba odnaleźć. Aby nie świecić pustymi rękami przed osobistym doradcą księżnej.

Potem słuchał tego jakie plany na resztę dnia i wieczór ma młodzian ale niespodziewanie wtrącił się w to perlisty śmiech czarnowłosej włamywczaki. Gdy na nią spojrzeli ta uspokoiła się ale dalej miała rozbawiony wyraz twarzy.

- Zapisywać co ludzie mówią? Żartujesz? Nie wiem może tam w Domu Uczonych to by przeszło ale w ferajnie? Od razu będzie widać, żeś kapuś. Chcesz dostać kosą w żebra nim przejdziesz ulicę? - dziewczyna z ferajny była tutejsza i wśród temerarios była jedną z tych co najlepiej znały miasto. Teraz mówiła nieco z rozbawieniem ale takim przyjaznym. I stanowczo odradzała robienie jakichkolwiek notatek. Już samo to, że taki mięśniak jak Kristof zdradzi, że umie pisać już by wyglądało podejrzanie a jak jeszcze by widzieli, że pisze do tego co ludzie mówią to już wypisz wymaluj najlepszy przepis aby zaskarbić sobie nienawiść ferajny i stać się atrakcją wieczoru. Czyli kto prędzej dałby mu kastetem w zęby, pałą w łeb czy nożem po gardle. Tak ferajna traktowała kapusiów. I ogólnie tych obcych jacy zachowywali się podejrzanie. Podejrzanie zdaniem ferajny oczywiście. A spisywanie zeznań było podejrzane jak jasna cholera.

A “Artefakty Dionisia” jasne, że wiedziała gdzie to jest. Dionisio był jej zdaniem w porządku. Czyli nie zadawał zbyt wielu pytań jak się przyniosło coś co go zainteresowało do spylenia. No ale procent dawał słaby dlatego Julia jak nie musiała a zwykle nie musiała to go nie odwiedzała. Miał w ferajnie opinie konesera sztuki i znawcy starożytności dlatego uważano, że zadziera nosa i jest przemądrzały. No ale czasem mógł pożyczyć grosza w krytycznej sytuacji chociaż też na spory procent. No i nie brał jakiejś tandety tylko takie rzeczy z gubszej półki albo właśnie takie jakie wyglądały na stare. W ciemno można było do niego iść jak się miało coś elfickiego czy krasnoludzkiego. Nawet jakieś niezbyt ciekawe skorupy to zawsze była szansa, że kupi. Jak de Soto tak jej posłuchał to uznał, że jest w sam raz do wizyty w tym lokalu znawcy starożytności a ten Kristof zamierzał odwiedzić po wizycie u barona Ekberta.

- Ah, baron Ekbert. No tak. To nie jest jakiś piekarz. - gdy wrócili do rozmowy o tym ekscentryku były konkwistador i odkrywca zamyślił się i znów zaczął się bawić główką swojej ozdobnej laski. W końcu uznał, że chyba Hebelek by mógł spróbować się z nim porozumieć. W końcu był krasnoludem no i miał żyłkę inżynierską.

No i tak ruszyli we trójkę przez coraz mroczniejsze kaniony miasta. Zimowy dzień się bowiem kończył aż wreszcie skończył i znów nad miastem zapanowały nocne ciemności. Chociaż w lecie o tej porze to byłoby jeszcze kilka dzwonów do zmroku. Szli dość spacerowym tempem bo wiadomo było, że Imraka łatwo było zirytować gdy “długonodzy biegali jak jakieś cholerne elfy”. Czy jakoś tak podobnie. Poza tym zerwał się zimny wiatr jaki bez trudu szarpał ubraniami, krasnoludzką brodą czy kapturem łotrzycy. Było zimno i bardzo nieprzyjemnie. Chociaż wszyscy wiedzieli gdzie jest rezydencja ekscentrycznego maga to jak się szybko okazało żadne z nich wcześniej nie było w środku. Tylko kojarzyli wysokie, ceglane mury z nasadzonymi na wierzchu kolcami i tłuczonym szkłem.

- Dałoby się przejść. Tylko trzeba by mieć linkę. A dalej to cholera wie. Nie byłam tam wcześniej. - Julia zdawała się interesować posiadłością z zamiłowania jak i zawodowego. Imrak ofuknął ja krótko więc aby z nim nie zadzierać dała sobie spokój z takimi rozmowami. Szli dalej i byli już w Centralnej Dzielnicy gdy usłyszeli jakieś krzyki.

- Ratunku! Ludzie pomóżcie! - usłyszeli gdzieś z mijanej uliczki. Było już po zmroku więc ciemno jak w nocy. Widać było tylko zarys czegoś przy ścianach i plamy światła tam gdzie padało z jeszcze nie zamkniętych okiennicami okien. Wołał jakiś młody, przestraszony głos. Może dziecko albo nieco starszy wyrostek jeszcze przed mutacją głosu. Dało się dostrzec jak stoi w plamie światła otwartych drzwi i rozgląda się rozpaczliwie w jedną i drugą stronę alejki to wołając gdzieś w górę pewnie licząc, że ktoś z sąsiadów się zainteresuje.




Warmund i Kristof i pozostali



Jak się okazało Warmund z towarzyszami dotarł do głównej bramy rezydencji barona tylko na moment nim Kristof i pozostała dwójka też się tu nie znaleźli. Przywitali się ze sobą i chwilę rozmawiali co ich tu sprowadza i co się działo od wcześniejszego spotkania. W końcu jednak okazało się, że pół tuzina na raz to całkiem spora grupa. Wypadało to jakoś zredukować do rozsądnej liczby. Gilbert zgłosił się pierwszy na ochotnika, że wcale mu na tym spotkaniu nie zależy więc życzy powodzenia i wraca do siebie. Franziska była ciekawa rezydencji podobnie jak Julia chociaż zapewne każda z innych powodów. Imrak zaś traktował swoje zobowiązanie wobec El Comandante po krasnoludzku więc zamierzał je wykonać do końca czyli spotkać się z magiem i porozmawiać o zaginionej milady. Ale to nadal było pięć osób. Z czego skoro Warmund i Kristof od początku brali w niej udział to wypadało aby i razem się tam zjawili. Co do tego kto ma zacząć rozmowę to była pełna zgoda, że Franziska bo osobiście spotkała się ze swoim kolegą w Domu Magów raz czy dwa czyli ze wszystkich znała go najlepiej.

Baron jak na barona przystało mieszkał w pięknej, odgrodzonej od reszty plebsu rezydencji. Całkiem solidny, ceglany mur sięgał ponad głowę konnego jeźdźca a jeszcze szpikulce i pokruszone szkło na górze tej ściany dodatkowo wskazywały, że gospodarz ceni sobie prywatność. Poza fizycznymi zabezpieczeniami Warmund wyczuwał glify magii różnych wiatrów. Najwięcej światła, metalu i ognia. Tworzyły wyraźne zawirowania w przepływającym przez świat materialny Eterze jakich żadna istota wyczulona na Moc nie mogła przegapić. Przy tym poziomie zabezpieczeń kamienica von Schwarz wydawała się chatką ze słomy.

- To może ja zadzwonię. - zaproponował uprzejmie Gilbert gdy podjechali pod samą bramę. Wtedy pociągnął za sznur jaki uruchomił dzwonek. Chwilę czekali w ciemności wczesnego wieczoru i wietrze jaki smagał ich twarze i ubraniami, nawet grzywami koni. Z wnętrza przez jakąś tubę usłyszeli grzeczne pytanie kim są i po co.

- Franziska Boots z Marienburga. Przypomnij swojemu panu, że rozprawialiśmy w zimie o traktacie Niebiańskiego Oktagonu w Domu Magów. Jestem z towarzyszami. - zapowiedziała się świetlista milady do niewielkiej tuby jaka wystawała z przy framudze bramy. Usłyszała krótkie podziękowanie i prośbę aby poczekać. - Spotkałam go raz czy dwa jak akurat miał fanaberię opuścić swoją rezydencję. Częściej o nim słyszałam niż widziałam. - wyjaśniła magister obu kolegom gdy czekali na jakąś reakcję gospodarza domu. Na tym wietrze, zimnicy i ciemności wydawało się to strasznie długo. Jednak przez tą samą tubę i chyba ten sam głos odezwał się ponownie oznajmiając, że baron zgodził się ich przyjąć.

Zazgrzytał jakiś mechanizm i Warmund poczuł jak mu stają włoski na karku i ramionach. Napęd mechanizmu musiał być magiczny i nie potrzebował żadnej siły żywej aby poruszać całkiem solidnie wyglądającą bramą. Za nimi stanęła krótka droga do głównego wejścia gdzie właśnie wychodził jakiś mężczyzna w liberii. Gdy dwójka konnych podjechała przejął uzdy ich koni i zaprosił do środka. W środku potężne i ozdobne dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się same. Znów napędzane wiatramii magii. Za nimi zaś był hol jaki wydawał się być pusty. Ale tylko na chwilę. Przez boczne drzwi wjechał… Wjechało? Coś. Mniej więcej jak jakiś niewielki, żeliwny piecyk. Tylko z jakimś ustrojstwem w kształcie tuby albo kubła. I wystającymi metalowymi kończynami. I jeszcze zwieńczonym niezbyt foremną głową. Też z metalu.

- Mój pan was wita i cieszy się, że go odwiedziliście. Zapytuje was jednak o cel tej wieczornej wizyty. - powiedział konstrukt dziwnie dudniącym głosem jakby mówił ktoś z dna pustego wiadra.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-11-2023, 19:25   #42
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Wihajstrów Ekberta; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)

Nim Gilbert skończył mówić zdanie czarodziej już stał butami na ziemi. Magister płomienia podszedł spokojnie do ciała a następnie ułożył je na plecach. Kruger zaczął dokładnie przeszukiwać ciało, jednocześnie sprawdzając za przyczyną śmierci, rozcięciem, uduszeniem czy innymi obrażeniami jakie mogły by sugerować co się wydarzyło.
Gdy piromanta skończył oględziny wstał na nogi i zaczął splatać wiatr Aqshy wokół swoich rąk, by po chwili rzucić na nie Przypalenie . Dłonie Warmunda niczym niedopałki węgla rozżarzone delikatnym podmuchem powietrza zaczęły świecić na zgięciach i parować tam gdzie ich gorąc spotykał się z zimnym powietrzem wieczora. Czarodziej wolał wypalić cokolwiek miał na rękach po tej małej obdukcji.

Następnie Warmund podszedł do jednego z gapiów, który wspomniał o eksperymentach barona, jednak ten nie chciał zdradzać skąd ma taką informacje, a Kruger widząc, że wiele więcej nie zdziała wrócił na konia i ruszył dalej w kierunku rezydencji barona. Nie było czasu by wziąć gapia na rożen.

Przed bramą barona Ekberta magister płomienia czuł się niemal przytłoczony ilością bodźców jakie uderzały jego wiedźmie oko.
- Też to czujesz?- Zapytał Franziske, choć pytał retorycznie. Kruger wiedział, że czuje ona takie samo przeładowanie zmysłów magicznych jak on.
- Mam złe przeczucie. - Powiedział gdy tylko przekroczyli bramę posiadłości.
Gdy weszli do środka i przywitał ich konstrukt, czarodziej ognia był zbyt rozproszony ilością wiatrów magii jakie emanowały z baronowego konstruktu, Chamon, Aqshy i coś jeszcze, by nawet stwierdzić czym to jest. Machina, Chowaniec, Mutant, Opentaniec?
Warmund nie odezwał się ani słowem od kiedy tylko przeszli przez bramę, więc gdy konstrukt zapytał o powód ich wizyty, czarodziej stwierdził, że pozwoli Boots bawić się w grę intryg. Może inni, jak Kristoff też dorzucą dwa słowa.
Kruger jedynie oparł lewą dłoń na rękojeści miecza i patrząc na Franziskę uśmiechnął się lekko w kąciku ust, a następnie prawą dłonią machnął delikatnie, dając wyraźnie do zrozumienia, że oddaje scenę i nie zamierza się odzywać. Bynajmniej na razie.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 11-11-2023 o 01:56.
Baird jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-11-2023, 06:22   #43
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Wihajstrów Ekberta; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)

Kristof nieco niecierpliwił się wolnym spacerem, ale wiedział żeby nie żartować sobie z żółwiego tempa. Darzył sympatią Hebeleka i nie zamierzał psuć przyjaznej atmosfery. Szczególnie, że Julia też dostosowała się bez problemu i bez zbędnego komentarza. Po drodze próbował zagaić rozmowę, pytał Julkę czy ta kiedykolwiek była u barona w posiadłości gdy coś mu sprzedawała, a także zagadał krasnoluda czy z plotek na temat Ekberta będzie w stanie podjąć jakąś rozmowę o zaawansowanej inżynierii. Gdy zwykłe pytania się skończyły, pochwalił brodę Hebeleka, skarżąc się jednocześnie na nikły własny zarost, próbował też sprawić komplement Julii, ale takie rozmowy były dla niego kłopotliwe, więc rzucił tylko, że ona to pewnie i w takiej brodzie nadal by pięknie wyglądała. Już wypowiadając te słowa uważał, że popełnia błąd, ale jak już otworzy buzię i słowa zaczynając wydobywać się z wewnątrz, to jakoś nie potrafi przestać. Byli już bardzo blisko rezydencji ekscentrycznego maga i koleżanka Kristofa zmieniła temat, snując rozważania na temat przeskoczenia płotu. Imrakowi ewidentnie nie spodobały się te pomysły, ale zdołał tylko ofukać Julkę, bo nagle usłyszeli wołanie o pomoc.

Młody Gummiohr bez wahania ruszył w stronę okrzyków i zawołał resztę towarzyszy. Cała trójka szybko znalazła się przy chłopcu, który zdawał się być kilka lat młodszy od Kristofa. Porposili o wytłumaczenie zaistniałej sytuacji i okazało się, że ogromny pies atakuje jego matkę w mieszkaniu. Bez zastanowienia pobiegli z chłopakiem pod właściwe drzwi wejściowe i wparowali do środka. Krasnolud miał największe doświadczenie jeśli chodzi o zwierzęta więc spróbował uspokoić psa. Ten na szczęście nie był tak olbrzymi jak wynikało z opisu, ale i tak całkiem spory. Pod dłuższej chwili i szarpaninie udało im się opanować sytuację. Kristof spytał jeszcze na odchodne o imię i nazwisko chłopca, a dwójki domowników o barona do którego zmierzali.

Gdy dotarli w pobliże drzwi wejściowych do posiadłości Ekberta, zauważyli znajome twarze. Warmund, Franziska i Gilbert również przyszli do maga. Było ich dość sporo, ale tylko rycerz zrezygnował z dalszej wizyty. Po przemowie magini i wejściu do środka, Kristof nie mógł wyjść z podziwu. Rezydencja była okazała, a dodatkowo konstrukt który im wyszedł na spotkanie był zarówno niepokojący jak i majestatyczny jednocześnie. Gdy maszyna spytała o cel wizyty, powiedzał,
ja, szanowny krasnolud i sprzedawczyni antyków, właśnie uratowaliśmy (tu przedstawił chłopaka z imienia i nazwiska) i jego matkę, przed olbrzymim opętanym psem, o tutaj zaraz obok. Po wyjściu z kamienicy trafiliśmy na naszych chcąc, nie chcąc, w tym momencie głośniej przełknął ślinę, jakby przed wypowiedzeniem kolejnego słowa - przyjaciół, a że Hebelek jest inżynierem to bardzo chiał odwiedzić Pana Ekberta i tak dołączyliśmy do dwójki magów.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-11-2023, 23:20   #44
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - 2527.01.29 bzt; zmierzch

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Wihajstrów Ekberta; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: jasno, sucho, ciepło ; na zewnątrz: dzień, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)



Warmund, Kristof, Franziska, Julia, Hebelek





https://i.imgur.com/VVuNBmX.jpg


~ Niech on się nie zbliża! ~ syknęła cicho Julia na widok dziwnie chyboczącego się… czegoś. Julia może nie była taki zabijaką jak Grzywka ani nie stawała śmiało naprzeciwko wroga jak Haakon czy Gilbert ale śmiałości nie można było jej odmówić. Tyle, że inaczej się ona objawiała. Potrafiła w biały dzień na środku ulicy “gwizdnąć” komuś sakiewkę czy włamać się w środku nocy tu czy tam i nie narobić chałasu. Tak, śmiałości, pomysłowości i finezji tej dziewczynie z tutejszej ferajny nie brakowało. Jednak teraz na widok… tego czegoś, tak całkiem obcego, niepodobnego do żadnego znanego stworzenia czy chociaż bestii to czarnowłosa wydawała się obawiać. Tak stanęła aby nie być w pierwszym szeregu i zawsze starała się tak stać aby ktoś oddzielał ją od tego… czegoś.

A co to było? Kristof nie miał pojęcia. Pierwszy raz widział coś podobnego na oczy. Hebelek nie zdradzał strachu a raczej ciekawość. Z fascynacją wpatrywał się w to ustrojstwo. Również Franziska mrużyła brwi wpatrując się pilnie w konstrukt napędzany wiatrami magii. A widząc, że kolega mag oddał jej pałeczkę skinęła niemo głową. Jednak zanim zdołała coś powiedzieć Kristof przedstawił siebie i krasnoluda. Gdy skończył białowłosa zabrała głos.

- Jak widzisz baronie jestem z kolegami. Służymy w Temerarios de Soto. Los tak sprawił, że spotkaliśmy się tutaj przed twoją bramą w tym samym miejscu i czasie. Ale szukamy tego samego. Odpowiedzi na pytanie co się stało z naszą uczoną koleżanką z Imperium. Vivian von Schwarz. Musimy ją odnaleźć bo jej sławna znajomość starożytnych języków jest nam niezbędna do przetłumaczenia pewnych starożytnych tekstów. - Franziska odpowiedziała śmiałym, czystym, donośnym głosem. Co nie powinno dziwić przynajmniej Warmunda bowiem jej kolegium miało zwyczaj rzucania czarów w podobny do śpiewu sposób. Więc często mieli one mocne i czyste głosy. Gdy powiedziała swoje właściwie nic się nie stało. Wydawało się, że konstrukt nie zareagował, nie usłyszał czy nie zrozumiał tego co powiedziała ona i koledzy. Albo się namyślał co zrobić dalej.

- Nie kracz. Jakby co chwila znikał swoich gości to by już dawno była z tego jakaś afera. - chwilę wcześniej świetlista magister odparła ognistemu. Ale pewnie chodziło jej też o uspokojenie reszty. Julia bowiem już na etapie przechodzenia przez samoowierającą się bramę miała niepewną minę a gdy ta się zamknęła to miała minę jakby chciała uciec. Jakoś się opanowała ale wciąż widać było, że czuje się w tej przesyconej magią rezydencji mocno nieswojo. Rozmyślania przerwał im metaliczny, głuchy głos konstruktu.

- A dlaczego tej niewiasty szukacie u nas? - zapytał niby składnie ale ten dudniący głos wywoływał ciarki na plecach swoją obcością. Świetlista magister spojrzała pytająco na kolegów i koleżankę. Hebelek wzruszył swoimi masywnymi, krasnoludzkimi ramionami. Julia wydawała się być przeciwieństwem jego ocieżałości i masywności ale ramionami wzruszyła podobnie. Boots więc podrapała się po nosie po czym ponownie wzruszyła się do konstruktu.

- Znaleźliśmy wskazówki sugerujące, że mogła się udać do ciebie. Podziwiała twoją kolekcję starożytnych artefaktów. Ponoć masz mistrzu u siebie jakiś wyjątkowy przedmiot jaki zainteresował Vivian. Zrobił na niej duże wrażenie. - Boots mówiła dalej nawet więcej niż mniej mówiąc to czego się dowiedzieli do tej pory.

- Doprawdy? Słodka Valerie tak powiedziała? No, no… Ale tak nie dziwię, się od początku była taka ambitna i tak jej zależało… Nie dziwię się, że zaimponowałem jej swoją wielkością. W końcu trudno tu o kogoś kto mógłby się ze mną równać a takie młode dziewczęta lgną do mężczyzn statecznych i doświadczeniem. I mówisz, że zaimponowała jej moja wielkość? No tak, tak, nie dziwię się, nie jej pierwszej ale to miło, że mówi o nas takie urocze rzeczy. Też ją miło wspominam, szkoda, że już jej nie ma wśród nas. - głos chociaż nadal tubalny jak z dna wiadra to jakby zmienił ton. Zrobił się życzliwszy i jakby mile połechtany przyjemnymi wspomnieniami. Świetlna magister zamrugała powiekami, Imrak skrzywił brwi, Julia zrobiła grymas jakby powstrzymywała się aby nie prychnąć śmiechem. Ale jakoś się powstrzymała. Franziska znów podrapała się po skroni i miała minę jakby ktoś jej podał żabę do połknięcia.

- Ale mistrzu chodzi nam o Vivian a nie o Valerie. O Vivian von Schwarz. Uczona z Imperium. Ze Stirlandu jeśli dobrze pamiętam. Wiele podróżowała, do nas przybyła z Lustrii. Zna wiele starożytnej wiedzy i języków. Dużo u nas jeździła po okolicy szukając… - świetlna magister dzielnie brnęła w te wyjaśnienia kogo dokładnie szukają. I te krótkie, wyraźne zdania wydawały się temu sprzyjać. I chyba pomogło bo metaliczny głos tym razem jej przerwał tą wyliczankę.

- Ah ta Valerie! A to tak, kojarzę. Bardzo sympatyczna, czerwona babcia. Przemiła staruszka. Całkiem dobrze trzyma się jak na swój wiek. Tak, bardzo oczytana aż miło było z nią porozmawiać. Tak na niej też moja wielkość zrobiła wielkie wrażenie. Tak, rzeczywiście, była tu u nas. Ojej kiedy to było… - konstrukt wyburczał swoje dudniące odpowiedzi tym razem tonem jakby świetlista magister znów przypomniała mu jakieś przyjemne wspomnienie. Ta jednak znów miała minę jakby dał jej kolejną żabę do tej co przed chwilą.

~ Staruszka? To ta magiczka to jakaś babcia? ~ Julia nachyliła się do niej aby zapytać bez zwracania na siebie uwagi mechanoida.

~ No skąd. Taka jak ja albo ty. Żadna staruszka. Nie wiem czy on rozumie o kogo pytamy. Ale mówił, że czerwona. Vivian ma takie czerwone, ogniste włosy z czarnym połyskiem. Albo czarne z czerwonym. No mniejsza z tym. Może to o niej jednak mówi. Chociaż ona nazywa się Vivian a nie Valerie. ~ Boots wydawała się być skonsternowana czy gospodarz rzeczywiście mówi o osobie o jaką pytają.

- Tak, tak była u nas ostatnio. Przekonała mnie do siebie. Urocza. Ale umysł ma jak brzytwa. I ta jej pamięć. Pasjonujące. Zgodziłem się aby obejrzała moją kolekcję starożytności. Szczególnie jeden z diademów ją zainteresował. Rozmawialiśmy czy mógł pochodzić z przedludzkiej cywilizacji. Bardzo przyjemnie nam się rozmawiało. Wspaniała kobieta. - głos konstruktu ponownie przerwał te szeptane rozmowy i rozmyślania.

- A czy mówiła dokąd zamierza się udać gdy wychodziła od ciebie mistrzu? - zapytała marienburska uczona jaką koledzy delegowali do prowadzenia rozmów z gospodarzem.

- Nie, chyba nie. Nie pamiętam. Nie przypominam sobie. Pewnie do siebie. Bo dokąd? Chociaż taka młódka to może gdzieś jeszcze zaszła. Chyba dopiero zmierzchało. A może już było ciemno? Nie pamiętam tego zbyt dokładnie, nie zwróciłem uwagi. Może dobrze, że poszła trochę najęta była a ja tu mam tyle pracy jeszcze. Tak, dobrze, że poszła. Straszna z niej była gaduła. Pewnie dlatego, że kobieta. One zawsze tyle gadają. Za dużo jak na mój gust. No chyba, że Valerie. Ona mówi w sam raz. Nie za dużo, nie za mało, w sam raz, tak ona jest w sam raz no i ma jeszcze inne talenty. I wady. Tak wady też ma. Ale któż ich nie ma? A w ogóle to skąd znacie Valerie? Właściwie czemu ona was tak interesuje? - głos jak z dna pustego wiadra rozgadał się nieco więcej ale też i myśli wydawały się skakać właścicielowi z jednego tematu na kolejny znów wywołując zmieszanie na twarzach swoich gości. Zwłaszcza, że mechanoid nie miał żadnej mimiki i nieco się kolebał, czasem coś zgrzytnął metalem ale nie miał tradycyjnych ruchów jakie można by odczytać za mowę ciała czy mimikę grymasów twarzy co utrudniało odczytanie emocji i intencji właściciela głosu.

~ Jaka Valerie? O jakiej Valerie on ciągle gada? ~ szepnęła znów Julia też mając nietęgą minę. Z widokiem konstruktu już się nieco oswoiła i teraz bardziej pochłaniała ją ta rozmowa z tym czymś. Po chwili zastanowienia Hebelek i Franziska wzruszyli ramionami przyznając się do swojej niewiedzy w tym temacie.

- Nie szukamy Valerie tylko Vivian. Vivian von Schwarz ze Strilandu. W Imperium. Mówiłeś mistrzu, że była u ciebie i oglądała jakiś diadem. I zrobił na niej duże wrażenie. Jak i ona na tobie a ty na niej. Tak mówiłeś mistrzu Ekbercie. - Boots znów starała się cierpliwie wrócić na poprawne tory tą dyskusję i dyskretnie wyjęła jedwabną, koronkową chusteczkę z sakiewki przy pasie i otarła nią coraz bardziej pocące się czoło.

- Oczywiście, że wiem dziewczyno! Nie musisz po raz kolejny powtarzać tego samego! Za kogo mnie bierzesz?! Za szalonego, zgrzybiałego starca?! - głos huknął na nią tym razem gniewnie. Dało się to poznać pomimo, że konstrukt stał tak samo jak wcześniej bez większego ruchu. Marienburska uczona uniosła dłonie w obronnym geście i otworzyła usta aby coś powiedzieć ale przez chwilę nie mogła się zdecydować co.

- A oczywiście, że zrobiłem na niej ogromne wrażenie swoją wielkością i dostojeństwem. Zresztą nie na niej pierwszej, prawdziwe kobiety potrafią dostrzec potęgę statecznego mężczyzny który jest już ponad jakieś młodzieńcze błahostki. Oczywiście błagała mnie o kolejną wizytę ale powiedziałem jej, że się zastanowię. - tak jak moment wcześniej głos zapałał gniewem tak teraz mówił tonem towarzyskiej, przyjaznej pogawędki. Tyle, że podobnie to co już mówił nieco wcześniej.

~ A skąd wiemy, że on mówi prawdę? Jak ją zabił albo uwięził to by też mógłby powiedzieć, że sobie poszła. O ile wciąż mówimy o tej samej kobiecie. ~ szepnęła Julia patrząc na resztę towarzyszy. Hebelek wzruszył masywnymi ramionami.

- Ładne cacko. Ta maszyna. Na co chodzi? - krasnolud odezwał się pierwszy raz podczas tej wizyty i na całkiem inny temat.

- Podoba ci się? Wiem! Jest śliczny! Wiedziałem, że jak ktoś mógłby docenić to piękno to tylko ktoś od was! Wy to macie też niezłe dziedzictwo. Szkoda, że tyle waszej wiedzy przepadło. Moglibyście nas jeszcze tyle rzeczy nauczyć. A tak musimy to wymyślać na nowo i kroczyć po śladach tych co kroczyli tą samą drogą milenia przed nami. A z jakiej jesteś twierdzy bracie khazadzie? - jedna uwaga krasnoludna znów diametralnie zmieniła nastawienie rozmówcy. Wyraźnie się ucieszył z takiej pochwały i zaciekawił właśnie tym gościem.

- Jestem Imrak Thorheim zwanym tu Hebelek. Z Barak Varr. Jestem szkutnikiem i inżynierem. Buduję statki i wszystko co może pływać po wodzie. Statki, łodzie, barki, mosty, promy, tratwy. Co tylko chcesz. - khazad jak wielu z jego ludu nie ukrywał swojego imienia i pochodzenia bo to był dla niego powód do dumy.

- Szkutnik. Czyli robisz w drewnie. Jak elfy. One też lubią robić w drewnie. Ciekawe do czego potrafią dojść. Innymi metodami i materiałami a jednak zaskakująco często efekt jest podobny nawet jeśli wypływa z innych źródeł. My wolimy metal. Metal, kamień i ruch. Ale z drewnem też nam zdarza mi się pracować. - tubalny głos jak z dna wiadra tym razem popadł w zadumę i chyba nie zdawał sobie sprawy jak kulawy krasnolud żachnął się słysząc o porównaniu go do elfa. Zrobił zacięty, ponury wyraz twarzy i najwyraźniej nie zamierzał kontynuować tej dyskusji. Franziska też chyba już nie miała pomysłu jak kontynuować tą rozmowę bo spojrzała pytająco na towarzyszy.

Jeśli szło o rodzinę małego Paco to konstrukt jakoś nie zareagował w widoczny sposób. Nie wiadomo czy nawet ich znał bo wnętrze mieszkania na parterze do jakiego wbiegli we trójkę nie wyglądało na zbyt bogate. Rozszczekany pies był spory ale nie oparł się połączeniu zwinności włamywaczki i masie krasnoluda. Julia chwyciła krzesło i sprytnie zastawiała nim drogę psu ograniczając mu możliwości ucieczki czy ataku zaś Imrak złapał go za którymś tam razem i przydusił do ziemi aż psisko ledwo dychało. Tak spacyfikowany zwierzak już nie stanowił zagrożenia. Zaś Paco mógł wpaść w objęcia zapłakanej matki. Pewnie nie miał więcej niż dziesięć zim ale oboje podziękowali trójce wybawców za tą pomoc. Matka mówiła, że nie wie co się stało psu, że nagle stał się taki agresywny, że ją zaatakował. Dotąd zawsze ich bronił i domu a dziś coś się zbiesił. Ale nie chciała jego śmierci liczyła, że to jednorazowy wyskok. Poprosiła aby Imrak zaniósł go do komórki i tam go zamknęła. Miała nadzieję, że jak odpocznie i się wyśpi to znów będzie dobrym psem jak zawsze do tej pory. Uściskała jeszcze trójkę swoich wybawców na pożegnanie i ci mogli wrócić na ulicę aby wznowić swoją podróż do rezydencji starego barona.

Zaś Warmund miał w podobnym czasie tylko w nieco innej ulicy przeszukać trupa. Trup był w takim wieku czwartego, może piątego krzyżyka. Zarośnięta gęba nieco utrudniała rozpoznanie tego szczegółu. Nie rozbierał go ale tak na macanego i w świetle latarni trzymanej przez przechodnia to nie dostrzegł żadnych krwawych wybroczyn sugerujących jakieś poważniejsze rany. Jakaś drobnica na dłoniach i twarzy ale być może zrobiły to szczury żerujące na trupie. Bez rozbierania nie można było wykuczyć, że dostał jakąś pałą w żebra czy łeb bo to nie musiało zostawić krwawych plam na tyle aby widać było na ubraniu.

Trup leżał na brzuchu więc jak go Warmund tarmosił aby przewrócić na plecy nieco się zaspał. W końcu do mocarzy nie należał a martwe ciało było wdzięczne do dźwigania czy przewracania jak bezwładna kłoda drewna. Wcale nie było mu łatwo. Ale jakoś w go przewalił na plecy. Nie było dziwne, że cały front ubrania trup miał w błocie i był mokry od ulicy na jakiej do tej pory leżał. Ubrany był dość skromnie jak jakiś rzemieślnik czy niezbyt bogaty sklepikarz. Nie wyglądał jednak na kogoś z miejskiej biedoty. Nawet buty miał nie takie złe. Pewnie obawa przed zarazą sprawiła, że do tej pory nikt mu ich nie ściągnął. Bo był całkiem sztywny a świeże ciało nawet na takim zimnie to potrzebuje nieco czasu aby całkiem wystygnąć i zesztywnieć. Ile to Warmund dokładnie nie wiedział no ale na pewno leżał tu dłużej niż pacierz czy dwa.

Ostatecznej przyczyny śmierci nie udało się magistrowi płomienia ustalić. Raczej mógł wykluczyć pobicie i zabójstwo ostrym narzędziem. Być może zamarzł. Być może umarł na zarazę. Właściwie do tej pory nie widział z bliska żadnego zarażonego. Ani żywego ani martwego. Więc słyszał tylko plotki takie jak inni, że ludzie majaczą, wpadają w amok, gdzieś pędzą, dostają gorączki ale jak teraz patrzył na tego trupa to właściwie żaden z tych objawów o jakich słyszał nie był teraz rozpoznawalny. Miał na twarzy jakieś ciemne plamy ale czy miał już za życia, czy to skutek noworocznej plagi, jakiejś innej czy jeszcze czegoś innego tego nie umiał rozpoznać.

W ubraniu znalazł niewiele. Jakiś klucz pewnie od jakichś drzwi lub kłódki. Nie szło jednak poznać coś więcej. Rzemyk po urżniętej sakiewce. Widać ktoś miał silniejszą chciwość niż obawę przed potencjalną zarazą. A jak w tej ciemnej uliczce ciało leżało już jakiś czas to może nawet rabuś nie widział kogo dokładnie rabuje. Na szyi wciąż miał dwa tanie medaliki. Ten starszy był z miedzi lub był nią pokryty i przedstawiał rybę z trójzębem. Tutejsze wyobrażenie Mananna. Chociaż do morza był tu kawałek to nie aż tak daleko i wielu rybaków albo ludzi związanych z rzecznym portem też oddawało cześć temu patronowi mórz. Ten wisiorek musiał być stary bo już miedź zaśniedziała od ciągłego noszenia i świetle lampy zarysy wizerunku były ledwo widoczne. Drugi też był miedziany ale musiał być nowy bo metal w świetle latarni błysnął jak złoto aż ktoś tam z przechodniów sapnął z wrażenia pewnie żałując, że nie odważył się obrabować zwłok z tak cennego trofeum. Wizerunek wyryty też był wyraźniejszy. Przedstawiał niezbyt wiadomo co. Jakby jakaś pałka czy laska postawiona w pionie. Z jakiej coś wytryskiwało jeśli to by była jakaś ciecz albo może błyskało jak to by były niezbyt udane błyskawice. Może fontanna? Też by pasowało jakby zmrużyć oko. W każdym razie Warmund nie rozpoznawał tego symbolu. To było ostatnie co wydało mu się warte uwagi przy tym trupie.

Teraz jednak stali przed dziwnym, metalicznym konstruktem mówiącym ludzkim choć metalicznym głosem. I wyraźnie Boots pytała ich niemo o zdanie co dalej powinni robić w tej niecodziennej audiencji.


---



Wiatry Magii

01 Magia Cienia
02 Magia Metalu
03 Magia Niebios
04 Magia Ognia
05 Magia Śmierci
06 Magia Światła
07 Magia Zwierząt
08 Magia Życia
09 Magia Dhar Chaosu
10 Magia Dhar Nekromancji

rzut: 5,10

05 Magia Śmierci +2 do czarowania
10 Magia Dhar Nekromancji -2 do czarowania
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-11-2023, 00:16   #45
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Kristof tym razem wyszedł przed szereg, przełknął ślinę i zwrócił się do konstrukta
- Szanowny Baronie, ktoś o tak wspaniałym umyśle jak Pan nie może być obłąkany. Mi nigdy nie będzie dane dotrzeć do takiego poziomu i skonstruować cudo techniki jakie przed nami stoi. Myślę, że z taką wiedzą ciężko jest się skupić na błahostkach. Rozumiem, że nie wie Pan za dużo o Vivian w przeciwieństwie do Valerii. Nam potrzebna jest jednak informacja o Vivian. Czy cokolwiek Pan pamięta w związku z Vivian w czarnych włosach z czerwoną poświatą, a czasami czerwonych z czarną poświatą, oprócz tego, że przeglądała antyczny diadem? - nie wiedział czy uda się cokolwiek wyciągnąć, ale głównie chodziło mu o ukierunkowanie krótkiej rozmowy na diadem.

Korzystając z momentu gdy konstrukt był zajęty rozmową, Warmund postanowił oddalić się od reszty i rozejrzeć po domu przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- To już ostatnie pytanie z mojej strony mości baronie. Diadem który wówczas przeglądała magini, był bardzo bardzo stary. Z całym szacunkiem, czy jest szansa w jakiś sposób go zdobyć? Kupić, bądź wymienić na coś innego?- Spytał Kristoff.

- Kupić taki artefakt? Wątpie aby się to udało. Takie rzeczy można kupić jak się wie gdzie szukać ale każdy jeden przedmiot jest niepowtarzalny. Zwłaszcza jak jest tak stary i wyjątkow. Trudno o taki drugi. A więc trudno dostać gdzieś coś takiego, tak wyjątkowe przedmioty są zwykle w czyjejś kolekcji. Tak jak ten diadem jest w mojej. Nie dziwię się, że Valerie była pod takim dużym wrażeniem. Sama przyznała, że nigdy wcześniej nie widziała nic podobnego. - pudełkowata maszyna mówiła obcym, tubalnym głosem ale całkiem zrozumiale. Nawet dało się wyczuć emocje właściciela głosu, głównie nonszalancką pewność siebie w tym momencie.

- A jeśli chodzi o wiedzę to oczywiście masz rację. Jestem wyjątkowy i niezastąpiony więc oczywiście nie możesz mi w tym dorównać drogi młodzieńcze. Ale jeśli byś podjął u kogoś nauki wstępne i wykazał się cierpliwością i pracowitością to kto wie? Ja też kiedyś zaczynałem od stawiania pierwszych liter. - głos jaki wydawał konstrukt tym razem brzmiał na zadowolonego z siebie okazanym mu podziwem i szacunkiem, że nawet okazał swoją życzliwość rozmówcy.

- Zaś ta młódka co tu była no to była i poszła. Nie wiem dokąd. Już wam przecież mówiłem. - na pytanie o swojego wcześniejszego gościa konstrukt zareagował nieco znużonym tonem. Albo też Warmund który wyrwał do przodu i zaczął go oglądać z bliska przykuł jego uwagę.

- Gdzie jest baron Ekbert? Nie wiem czym jest ten…mechaniczny chowaniec, ale pewnikiem nie nim. Ten magiczny konstrukt wygląda na inspirowany krasnoludzką inżynierią i napędzany niepohamowanym potencjałem magii. Niektórzy mogli by uznać samo istnienie takiego stworzenia za herezje.-

Kruger nie wytrzymał i przeszedł obok towarzyszy, gładząc się po brodzie podszedł do urządzenia i obszedł je do okoła dokładnie analizując. Następnie pochylił się przed maszyną zatrzymując twarz kilka cali od korpusu stworzenia. Warmund przyłożył dłonie do ust w "tube" po czym huknął w korpus stworzenia - HALO! JEST TAM KTOŚ! PANIE EKBERCIE POTRZEBUJECIE POMOCY! - Nie czekając na odpowiedź, Kruger przeszedł na tył stworzenia. - Chyba jest napędzane Aqushy!- Rzucił ponad robotem do towarzyszy po czym cicho i powoli odszedł od machiny w kierunku przeciwnym z którego przyszedł, stając sześć kroków za nim.

- Młodzieńcze nikt ci nie mówił, że nieładnie mówić o kimś kto tu jest tak jakby go tu nie było? A jeszcze bardziej niegrzeczne jest ładowanie się komuś na pokoje bez zaproszenia. Bardzo cię proszę wróć do kolegów bo się pogniewamy. - tubalny, metaliczny głos szybko zareagował na manewry Warmunda i bynajmniej nie było to zadowolenie. Raczej ton wujka jaki nie jest zadowolony z zachowania młodszego pokolenia ale jeszcze tylko upomina i namawia do zmiany tego zachowania.

Magister spojrzał na istotę i powoli wrócił do pozostałych, a przechodząc obok Ekberta zapytał.
- A więc jesteś baronem Ekbertem? Nietypowe, ale najwyraźniej nie niemożliwe. Do tej pory myślałem, że czeka na nas gdzieś staruszek za zasłoną, sterujący tym urządzeniem jak marionetką.- Warmund ponownie stanął przed konstruktem.- Zakładam więc że baron nie jest szaleńcem a i fakty kojarzy dobrze, rozumiem też że Viviane to pseudonim Valerie, co mnie naprawdę interesuje to gdzie jest ta Valerie, bo u siebie jej nie ma. Wiem bo właśnie od niej wracam, i nie było jej tam od dnia gdy was odwiedziła baronie. Jesteście ostatnią… osobą, która ją widziała zdrową i żywą a jej dziennik wspomina, że chciała ponownie mości barona odwiedzić w tych kilku ostatnich dniach. Dodatkowo głosy pod pańskim domem, o znikającym pospólstwie, eksperymentach na biedakach i możliwych konszachtach z demonami, biorąc pod uwagę pańską obecną formę, która daleko jest od śmiertelnej normy ciała i krwii….no cóż stawia mości barona w dość podejrzanym świetle.

- Kruger podsumował po czym kontynuował. - Jako magister vigilant kolegium płomienia jestem w stanie zrozumieć wiele, nawet rzeczy które inkwizycja mogłaby nazwać herezją, wierzę że wasza współpraca w moich poszukiwaniach…Valerii opłaci się nam obu. Głównie dlatego, że nieodżałowaną stratą by było gdyby pańskie zbiory jak i osobista wiedza mogły ulec zniszczeniu z ręki religijnych fanatyków. Jak już wspomniałem, tłuszcza już zaczyna gadać o waszych ekscentrycznych zachowaniach, a wiadomym jest że dużo im nie potrzeba. Wystarczy jakiś zapalnik. - Czarodziej zrobił pauzę.- Mogę ugasić ten pożar nim dotrze do pańskich bram. Proszę pozwolić nam się rozejrzeć, zebrać dowody, przy okazji oczyścić mości barona ze wszelkich podejrzeń i pomówień jakie już krążą wokół tej bądź co bądź intrygującej posiadłości. -

- Niewiarygodne. - konstrukt obrócił się tak jakby chciał lepiej przyjrzeć się żywemu rozmówcy. I przez chwilę trawił jego słowa. Franziska otworzyła szeroko oczy i chyba usta ale szybko przysłoniła je dłonią i z obawą patrzyła na reakcję maszyny.

- Przychodzisz do naszego domu bez zaproszenia. Gdy mimo to zgadzamy się poświęcić ci czas i uwagę co nas odciąga od naszej pracy ty mnie próbujesz nastraszyć jakimś motłochem i inkwizycją jaka na tych ziemiach nie działa? Niewiarygodne. Aż się zastanawiam czy jesteś szaleńcem czy głupcem aby mnie próbować przestraszyć w moim własnym domu. - maszyna potrząsnęła swoją nieforemną, metaliczną głową. Zaś głos wydawał się jakby zafascynowany. Chociaż szybko pojawiły się w nim oznaki rosnącego gniewu. Dało się to wyczuć nawet przy tym dziwnym, nienaturalnym głosie.

- Myślę, że lepiej dla was abyście opuścili nasze skromne progi. Zwłaszcza ten imperialny impertynent. - metalowe coś zaczęło mówić szybciej i bardziej zdecydowanie oraz wskazało jedną ze swoich kończyn na drzwi frontowe przy jakich stali. Te zapraszająco otwarły się na ponury, zimowy wieczór a do środka wdarło się zimne powietrze. Podobnie brama na ulicę jaka była kawałek dalej zaczęła się otwierać dając do zrozumienia, że gospodarz nie życzy sobie przedłużać tej wizyty. Franziska posłała Warmundowi wściekłe spojrzenie ale chyba gorączkowo zastanawiała się czy da się to jeszcze jakoś uratować. Julia potrząsnęła głową niepewna co robić, Hebelek zachował spokój. Jeśli chcieli coś jeszcze ugrać trzeba było działać natychmiast.

- Baronie, nie chciałem pana w żaden sposób zastraszać. - Kruger próbował się po prędce wytłumaczyć.- A jedynie podzielić się wiedzą na temat nieprzyjemnych plotek jakie już krążą po okolicy. Jedynie tak wielki umysł jak pański może rzucić trochę światła na tajemnicze zniknięcie Valerii. W zamian razem z moimi towarzyszami oferuje podzielenie się z pańskimi sąsiadami faktami o pańskiej gościnności oraz stanowczo zaprzeczyć jakimkolwiek plotką o pańskim szaleństwie, a wręcz podkreślać ostrość pańskiego intelektu. Ma pan racje. Inkwizycji w Sodralandzie nie ma, ale durny motłoch jest wszędzie. Przepraszam jeśli moje poprzednie słowa brzmiały jak groźby pod pańskim adresem, chciałem jedynie wyrazić podziw i troskę o pański dobytek w tych niespokojnych czasach. Rozumiem że natura Aqshy mogła przeinaczyć me słowa.- Kruger zakończył wyjaśnienia, ale widząc że nic one nie dają skierował się do wyjścia.

Kristoff starał się jak najmilej pożegnać się z Baronem i rzucił na wyjście
- Jeśli wejdę w posiadanie czegoś unikalnego to znów się spotkamy gdyż ja kolekcjonerem nie jestem. Do zobaczenia.- I ukłoni się w pasie.


Mecha 15

Przekonywanie b. Ekberta do współpracy (OGŁ + Przekonywanie vs SW)

Warmund

OGŁ: 25
Ranga 6: -5
razem: 25-5=20

Ekbert

SW 70
Ranga 9: +15
razem: 70+15=85

rachunki:

50+20=70-85=-15

rzut: https://orokos.com/roll/995058 98; -15-98=-113 ep.por = koniec rozmowy + uraza
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 18-11-2023 o 11:05.
Baird jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-11-2023, 09:11   #46
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Kristoff nie był usatysfakcjonowany odpowiedzą barona. Jednak wywnioskował, że jeśli mieliby coś bardzo cennego, to udałoby się wymienić za ten diadem. Ten wtedy dać poszukiwanej archeolożce, co na pewno zadośćuczyniło by jej szkody jakich doznała od grupy de Soto i może przekonało do współpracy. Z całego tego zamyślenia wyrwał go okrzyk maga ognia, który też ostukiwał konstrukta.
Chciał coś powiedzieć, ale z wrażenia go zatkało. Od razu pomyślał, że na taką maszynę to już mu nie pożyczy pieniędzy jak ją zniszczy. Tylko z drugiej strony, czy ogień cokolwiek by zrobił temu dziwactwu? Po chwili, mag zaczął go zastraszać i Kristoff aż złapał się za głowę. Zwrócił się też do Julii
- Julka, myślisz, że jest jakakolwiek szansa na wykradzenie tego diademu z tej przedziwnej posiadłości?
Po czym dodał prawie do wszystkich wyłączając Barona/konstrukta i Warmunda
- Może pożegnajmy się grzecznie i ruszajmy do artefaktów Dionisa...
W tym czasie Krüger podjął jeszcze desperacką próbę naprawy sytuacji, ale Gummiohr był pewien, że już za późno na poprawę nastrojów. Poza tym, nic od niego nie wyciągnęli i trzeba by wymyślić inną taktykę.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-11-2023, 14:07   #47
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 - 2527.01.29 bzt; zmierzch

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Wihajstrów Ekberta; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)



Warmund, Kristof, Franziska, Julia, Hebelek



- Warmund co ty sobie wyobrażasz? Że całe miasto należy do ciebie i wszyscy mają ci się kłaniać w pas? Co to miało być co? Co chciałeś osiągnąć łażąc sobie dookoła tego konstruktu i zachowując się jakby… Aż nie wiem co. Słów mi brak. I jeszcze te pogróżki! Na Mananna! Baron okazał nam wielką wspaniałomyślność, że nas tylko grzecznie wyprosił! Jakieś gadki o podburzaniu motłochu i herezji i jeszcze to o Inkwizycji! Matko Warmund! Co ty sobie roisz w tej głowie co? Nie jesteś Inkwizycją to raz a dwa tutaj nie działa inkwizycja. Ani nawet podział na te osiem rodzajów magii jakie macie w Imperium! Nie no mam dość, idę do domu. - Franziska miała temperament i wyrzuciła to co jej leżało na sercu ledwo samozamykająca brama posiadłości starego barona zamknęła się za nimi. Zdecydowanie zachowanie imperialnego kolegi nie przypadło jej do gustu i to chyba nawet bardziej niż gdy wczoraj w środku dnia rozwalił drzwi frontowe jej koleżanki.

- Ja też idę. Obiecałem El Comandante, że pomogę wam w rozmowach z Ekbertem i co mogłem to zrobiłem. A teraz wracam do siebie. Bywajcie. - Hebelek też nie miał ochoty na dalsze wędrówki. Chociaż przy kłopotach z jego chromą nogą ogólnie nie przepadał za zbyt długimi wędrówkami. Krasnolud pewnie czuł się zobowiązany aby dotrzymać słowa danych liderowi tremeraries ale teraz gdy było już po wizycie to wolał wrócić do siebie.

- To chodźmy razem, będzie bezpieczniej. Po zmroku to różni tacy się tu kręcą po ulicach. - Franziska pokiwała swoją białą głową i odrzuciła niesforny lok z twarzy na tył głowy. I ruszyli oboje nieśpiesznym tempem. Ale jednak marienburska magister odwróciła się jakby cos sobie przypomniała. - Aha Warmund. Ten konstrukt to nie był Ekbert. Tylko jego konstrukt. Przecież mówiłam wam, że spotkałam barona w domu i to był człowiek z krwi i kości a nie ten metalowy golem. - rzuciła do grupki jaka jeszcze była przy bramie rezydencji. I jeszcze chwilę widać było jak wysoka, smukła i jasna sylwetka idzie obok ciemnej, krępej i kuśtykającej. Tym bardziej, że Boots wyczarowała jakieś ogniki aby oświetlały im drogę przez ten zimowy, pokryty błotem i kałużami bruk. Szła piechotą prowadząc za uzdę swojego wierzchowca.

- Ale się wkurzyła. - Julia zaśmiała się cicho gdy obserwowała te dwie odchodzące sylwetki. - No ale nie powiem aby nam świetnie poszło. - popatrzyła na obu kolegów zwłaszcza na tego od magii co po Franzisce był głównym rozgrywającym tych negocjacji z gospodarzem.

- A czy da się zrobić jego domek? - machnęła widocznie ręką na tą całą awanturę i zaczęła się przyglądać murom okalającym rezydencję. - Nie jest to wykluczone. Ktoś sprawny z liną da radę wspiąć się na mur. Tylko zeskoczy w środku i co dalej? - zapytała raczej nie oczekując odpowiedzi bo sama zaraz podjęła ten wątek.

- Nie wiemy co to za diadem. Nie wiemy jak on wygląda. Nie wiemy gdzie jest. Nie wiemy jak jest zabezpieczony. Zanim się nie poprztykaliście z baronem miałam nadzieję, że nas zaprosi to byśmy mogli zobaczyć tą kolekcję i ten diadem. Wtedy bym mogła powiedzieć coś więcej. A tak to jak to sobie wyobrażacie? Trzeba by zaglądać w każde drzwi i sprawdzać co tam jest. To jest proszenie się o kłopoty. Jak się robi włam to idzie się na pewniaka. Bierze się to i to z tego i tego pomieszczenia jakie jest na tym i na tym piętrze. A nie. Szpera się dopiero co jest za jakimi drzwiami. Owszem robi się czasem skoki nieco w ciemno jak wiadomo, że ktoś jest bogaty albo gdzieś akurat są cenne fanty nawet jak nie wiadomo co to dokładnie jest ale też wtedy najpierw trzeba rozpoznać ten obiekt. A my co wiemy o rezydencji barona? Że ma mur a potem magiczne drzwi jakie się same otwierają i hol za nimi bo dalej nie byliśmy. Bo ktoś wkurzył barona i nas nie wpuścił dalej. - włamywaczka wydała swoją ekspertyzę co do szans włamania do rezydencji przed jaką stali. Wiele jej nie było widać, głównie górne piętro i dachy bo resztę zasłaniał całkiem wysoki mur jaki ją okalał. Chociaż czarnowłosa nie reagowała tak gwałtownie jak koleżanka z Marienburga to też dała im odczuć, że miała nadzieję zwiedzić rezydencję i z ciekawości i pod względem jej rozpoznania w fanty. A tak to niewiele jej widzieli.

- I to wszystko by było jakby to była rezydencja zwykłego barona. No ale to nie jest zwykły baron tylko mag. Do tego co słyszałam to taki znaczny. Widzieliście to jego metalowe coś? No ja nie wiem czy jeszcze ktoś w mieście ma coś takiego. I cholera wie co on tam jeszcze ma. Nie mam ochoty aby coś mnie tam poszatkowało, spaliło albo jeszcze coś gorszego. Jak są zwykłe zamki i pułapki to ja wiem na co się piszę ale magii to ja się nie tykam. - uniosła dłonie aby podkreślić, że podobnie jak większa część społeczeństwa czy tutaj czy w Imperium jest ona nieufna względem magii i spraw magicznych i woli się z nią nie zadawać. Miało to też praktyczny sens bo śmiertelnicy bez wiedźmiego wzroku mieli małe szanse wykryć zawirowania magii o ile te jakoś nie były na tyle silne czy specyficzne aby wpływać na świat materialny. Dlatego wczoraj Rosaria wpadła w mackowatą pułapkę Vivian na wejściu jaka była do wykrycia tylko magicznymi zmysłami a Franziska nie. Warmund zaś świadomie zaryzykował wejście w nią ale też zaraz po rozwaleniu drzwi wiedział, że coś tam jest nie tak z tym kawałkiem podłogi. A dla magów to rezydencja barona świeciła się od stężenia wiatrów magii jak latarnia zaś kamienica Vivian miała tylko kilka punktów gdzie coś na nie wpływało.

- Dobra, chodźmy stąd. Późno już. Całkiem możliwe, że Dionisio już zamknął swój majdan. - Julia dała znak, że nie ma co dłużej stać przed tą rezydencją i jak mają coś jeszcze dziś załatwić to trzeba się streszczać. Faktycznie już był dzwon czy dwa po zmroku i chociaż wieczór był jeszcze młody to akurat kramy, sklepy i warsztaty najczęściej pracowały do zmroku więc powinny już być zamkniętę.




Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Północna, ul. Mokra; rezydencja barona Ekberta
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)



Warmund, Kristof, Julia



Z całej trójki to Julia najlepiej orientowała się gdzie znaleźć tego Dionisio to i ona przyjęła rolę przewodniczki. Szli przez mroczne, zimowe miasto. Co chwila trzeba było przestępować przez jakąś kałużę czy plamę błota zalegające na bruku. A po drodze luźno dywagowała sobie co się mogło stać z lady Vivian.

- Nadal nie wiemy co się z nią stało. Mogła wrócić do siebie od barona, mogło ją trafić coś po drodze, a może to on stoi za jej zniknięciem. - zastanawiała się na głos. Nawet nad tym czy milady w ogóle jest jeszcze w mieście i czy skoro jest magiem to nie mogła użyć jakichś sztuczek aby się wydostać pomimo kwarantanny. Jak wiedział Warmund nie byłoby to niemożliwe chociaż niezbyt znał potencjał uczonej zafascynowanej starożytnymi dziejami aby wiedzieć czy byłoby ją na to stać. Kolejny wariant o jakim mówiła dziewczyna z ferajny to to, że poszukiwana milady już nie żyje albo jęczy gdzieś w jakimś lochu w niewoli.

- I ciekawe kim jest ta Valerie o jakiej mówił cały czas. Myślicie, że to ktoś inny niż nasza Vivian czy też to o niej mówił? A może on tak mówi na wszystkie kobiety albo jakiś ich rodzaj? - pytała o zdanie swoich kolegów ciekawa co powiedzą. Bo sama przytoczyła przykład, że u nich na ulicy mieszkał piekarz co na wszystkie dziewczynki wołał Margaret a na chłopców Michael. Może stary baron miał podobnie? No a może nie?

Tak rozmawiając przeszli z Centralnej do Północnej dzielnicy. I włamywaczka prowadziła ich całkiem pewnie. Aż dotarli do Mokrej i jednej z kamienic. - Oho. Tak jak myślałam. Ciemno na dole, już zamknął. Ale na górze się jeszcze świeci. Dała im znak aby poszli za nią i skręciła w ciemną alejkę. Prychnęła ze złością gdy weszła w coś paskudnego. Zresztą zaraz potem jej towarzysze także. W niezbyt dobrym humorze zastukała w tylne drzwi kamienicy.

- Hej! Hej Dionisio! Otwórz! - zawołała głośno aby ją było słychać. Odczekała chwilę ale nie doczekali się żadnej reakcji. - Dionisio! Otwórz! Wiem, że tam jesteś! - powtórzyła w podobnym tonie i stylu.

- Zjeżdżaj! Już zamknięte! Przyjdź jutro! - usłyszeli stłumiony przez drzwi i ściany okrzyk zirytowanego mężczyzny.

- Daj spokój Dionisio! To ja, Julia! Otwórz, chcę ci coś pokazać! - łotrzyca nie ustępowała i znów uderzyła mocno w wciąż zamknięte drzwi. I znów przez chwilę nic się nie działo. Ale wreszcie dały się słyszeć kroki po schodach. Potem na parterze i wreszcie chroboty zamków i wreszcie drzwi stanęły otworem. A w nich ukazał się gospodarz.




https://i.imgur.com/XrejK2a.png


- Serwus Dionisio. O widzę, że masz nową kratę w drzwiach. - przywitała się łotrzyca przez perspektywę kraty. Jak się okazało po otwarciu drzwi droga do wnętrza nie stała otworem i wciąż była zablokowana przez zamykaną kratę. I to chyba czarnowłosą nieco zaskoczyło.

- Serwus. Nie taka nowa. Dawno cię nie było. Dobra to co masz do pokazania? I co to za jedni? - odparł gospodarz wciąż chyba trochę zirytowany, że mu w czymś przeszkodzili już po zamknięciu sklepu. I widocznie dojrzał dwóch towarzyszy łotrzycy bo zapytał ją o nich a ich obdarzył podejrzliwym spojrzeniem.



---



Wiatry Magii

01 Magia Cienia
02 Magia Metalu
03 Magia Niebios
04 Magia Ognia
05 Magia Śmierci
06 Magia Światła
07 Magia Zwierząt
08 Magia Życia
09 Magia Dhar Chaosu
10 Magia Dhar Nekromancji

rzut: 4,3

04 Magia Ognia +2 do czarowania
03 Magia Niebios -2 do czarowania
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-11-2023, 15:54   #48
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
- Nadal nie wiemy co się z nią stało. Mogła wrócić do siebie od barona, mogło ją trafić coś po drodze, a może to on stoi za jej zniknięciem? - Zapytała Julka

- Julio, mi się wydaję, że w pamiętniku pisała o tym, że do barona się nie wybierała, tylko właśnie do Dionisia… Jednak nie wykluczał bym, że to ten ekscentryk stoi za jej zniknięciem. - Odpowiedział jej Kristoff

- I ciekawe kim jest ta Valerie o jakiej mówił cały czas. Myślicie, że to ktoś inny niż nasza Vivian czy też to o niej mówił? A może on tak mówi na wszystkie kobiety albo jakiś ich rodzaj? - Dodała Julka.

Kristoff odchrząknął. - Ja mam inną teorię. Może to magini użyła jakiś czarów aby zrobić iluzję? Może kiedyś zachowała się jak nasz kolega Warmund, więc następnym razem przyszła i miała inną postać. Ja tam nie wiem jak to działa, ale pewnie jest to możliwe… - w tym momencie widocznie się wzdrygnął - no i wtedy przedstawiła się jako Valerie i była bardzo miła i prawiła mnóstwo komplementów. Hmmm, a baron nie zauważył, bo wysłał konstrukta, a nie spotkał się osobiście.- Kristoff zrobił pauzę.- No i Julka, proszę nie łącz mnie z działaniami naszego maga ognia, ja próbowałem pokojowo, a nawet trochę się podlizywałem czego na co dzień nie robię - Albo nie potrafi, jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie.

- A to taka zmiana wyglądu jest możliwa? - Zaciekawiła się włamywaczka i spojrzała pytająco na idącego obok brodatego magistra sztuk tajemnych. Ten wiedział, że jest szkoła magii jaka umożliwia takie przemiany a do tego zapewne były pojedyncze zaklęcia jakie mogły czynić podobnie. Nie mógł wykluczyć, że zaginiona magiczka potrafiła to uczynić bo właściwie nie był pewien jakimi mocami i możliwościami ona może dysponować. Natomiast był pewien, że zaklęcie dotyczące wyglądu emanowało by w Eterze i każdy doświadczony mag a baron sprawiał takie wrażenie mógł wykryć ten wpływ nawet gdyby nie mógł rozpoznać zaklęcia. Tak samo jak on wykrył wczoraj ukrytą pułapkę magiczną zanim przeszedł próg domu czerwonej milady chociaż standardowymi oczami wcale jej nie dostrzegał.
- A z tym jej pamiętnikiem to nie wiem. Nie było mnie wczoraj jak tam robiliście jej kipisz na chacie. - Łotrzyca machnęła dłonią na to w czym wczoraj nie brała udziału. Zresztą jako dziewczyna z ulicy była raczej niepiśmienna więc słowo pisane i tak jej nic nie mówiło póki ktoś jej tego nie przeczytał na głos.

- W woli ścisłości nie miałem zamiaru nikogo straszyć, a jedynie uświadomić że przychodzimy w poważnej sprawie. W sumie po drodze do barona znaleźliśmy trupa i grupę mieszkańców oskarżających barona o porwania i eksperymenty na ludziach. Teraz po zobaczeniu tej puszki poplątanych wiatrów mam większe podejrzenia co do barona i źródła jego mocy. Jedynie czarnoksiężnicy chaosu i elfy potrafią korzystać z wielu kolorów magii jednocześnie, a na elfa mi baron nie wygląda, choć ciężko stwierdzić jak wygląda skoro się przed nami ukrywał za tym czymś.
A co do twojego pytania. Tak, w sumie to Kolegium Cienia specjalizuje się w bardzo… szemranych zaklęciach, zmiana wyglądu, zniknięcie w mroku czy iluzje zabierające zmysły widzenia i słyszenia a nawet usypiania osób są w ich arsenale. O skradaniu się po sufitach i otwieraniu zamków mocą umysłu i kradzieży mieszków na odległość nawet nie będę ci opowiadał, ale jedni z najlepszych złodziei w historii Imperium władali mocą Ulgu.-
Kruger zamyślił się na chwilę jakby coś próbował sobie przypomnieć.- Na studiach w Altdorfie znałem raz jednego maga cienia, Randalf'a, niezły był z niego gagatek, wypaliliśmy razem sporo krasnoludzkiego ziela, ale nasze drogi rozeszły się po tym jak go wyrzucili z kolegium.- Po chwili Warmund wrócił na oryginalny temat, czyli Vivian vel Valerie.- Nie wydaje mi się jednak by von Schwarz była Magistrem Cienia, raczej włada Ametystowym wiatrem, a przynajmniej to sugeruje jej fascynacja antykami i ten sztylet z jej sypialni przesiąknięty Shyish, wiatrem śmierci. - Kruger zmienił temat. - O spójrzcie. Już chyba nie daleko. Mam już dość tych kałuż.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 25-11-2023 o 16:09.
Baird jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-11-2023, 13:26   #49
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
Kristoff po pytaniu skierowanym przez gospodarza do Julki, szturchnął ją lekko, tak aby nikt inny nie widział. Chciał dać do zrozumienia, aby to Ona odpowiadała, bo jako jedyna znała ich rozmówcę. Powiedział tylko
- Jestem Kristoff, pracuję z Julką - skinął głową i starał się przyjaźnie uśmiechać.

- Magister Warmund Kruger.- dodał krótko czarodziej.

- No. To koledzy. No i właśnie mamy taką jedną sprawę. Ale chyba nie będziemy tak gadać na ulicy co Dionisio? - Julia dalej mówiła jak bywalczyni podejrzanych karczm i zaułków do swojego kamrata. A i całkiem możliwe, że i tak właśnie było w końcu nikt z temerarios nie wiedział co ona porabia gdy jest poza “Baranem i waranem”.

- No dobra. Wejdźcie. - sprzedawca nie wydawał się tak do końca przekonany. Ale w końcu dał się namówić. Wyjął kółko z kluczami i jeden z nich, włożył w zamek krat, otworzył i wpuścił trójkę gości do środka. Jak weszli zaryglował ją szybko z powrotem. Pokazał kierunek i tak przeszli do jakiejś roboczej kuchni.
- Dobra to co tam macie? - zapytał gdy już znów znaleźli się tam we czwórkę.

- Na początek pytanie.- powiedział spokojnie Kruger.

Kristof nie czekał jednak na rozwinięcie myśli przez maga, ani na jakąkolwiek reakcje reszty i sam zaczął mówić z młodzieńczym zapałem.
- Panie Dionisio, widzę, że mocno tu się Pan przed obcymi zabezpiecza, ale to pewnie normalne prowadząc tak prężny biznes. Zresztą ostrożność jest tutaj jak najbardziej na miejscu, bo przychodzimy w delikatnej sprawie. Jest taka magini co się interesuje antykami. Vivian o czerwonych włosach wpadających w czerń, albo odwrotnie. W sensie z tymi włosami odwrotnie. W każdym razie, próbujemy ją odnaleźć, bo jej wiedza może być kluczowa dla naszej sprawy, a ostatni trop jaki uzyskaliśmy prowadził tutaj. Napisała w pewnym zeszycie, że musi się udać do Pana bo była zainteresowana jakimś artefaktem z przeszłości, chyba antycznym dzbanem. Trochę się rozgadałem. Generalnie, czy była u Pana Vivian von Schwarz magini, archeolożka, czerwono-czarno włosa. Albo czy cokolwiek szanowny Dionisio wiesz o niej?

- Vivian von Schwarz? - kupiec powtórzył jakby chciał się upewnić czy dobrze usłyszał. I zastanowił się chwilę. - Tak, tak wiem która to. To ta uczona od zaginionych cywilizacji. Tak, słyszałem o niej. Nawet była u mnie raz czy dwa. Ostatnio… Chyba gdzieś… W zeszłym tygodniu? Tak, jakoś tak. Nie notuję kto kiedy do mnie przychodzi. No była, chciała zobaczyć co mam z najstarszych rzeczy a jak jej pokazałem to obejrzała i poszła. I jak coś się z nią potem stało to ja nic nie wiem. - gospodarz mówił nieco wolniej jakby chciał sobie przypomnieć ostatnią wizytę uczonej pod swoim dachem.

Warmundowi to wyjaśnienie wydało się całkiem sensowne i naturalne. Kristof nie był sam pewien. Albo mu się wydawało albo pytanie zaskoczyło Dionisio i trochę jakby poruszyło. A może nie? W końcu mógł być zaskoczony takim wieczornym najściem po godzinach i pytaniem o nietypową uczoną. Więc właściwie wydawało mu się, że nie ma się do czego przyczepić. Po namyśle uznał już, że właściwie to pewnie mu się tak tylko wydawało gdyby nie odezwała się tutejsza dziewczyna z ferajny.

- Te, Dionisio co ty gadasz? Przecież wszyscy wiedzą, że to ta nawiedzona od historii co można jej każdą skorupę przynieść i ona to kupi bo zbiera taki szmelc. A u ciebie to chyba była więcej niż raz czy dwa z tego co słyszałam. To pytam się jeszcze raz. Po co tu przyszła i co mówiła. - w głosie czarnowłosej łotrzycy dała się wyczuć irytacja jakby uznała, że znajomy robi ją w balona. Ten jednak się już wyraźnie zdenerwował takim zachowaniem.

- Julia, daj mi spokój co? Przecież właśnie wam powiedziałem. I jak nie chcecie nic kupić ani sprzedać no to już zamknięte. Więc bądźcie łaskawi się zabierać stąd i nie zawracajcie mi głowy. - teraz Dionisio wydawał się być tak samo zdenerwowany jak Julia przed chwilą. Dał znak ruchem dłoni i głowy w stronę korytarza z jakiego przyszli, że czas najwyższy aby tam wrócili.

Kristoff wyprostował się jeszcze bardziej niż normalnie, a na co dzień nie da się go złapać zgarbionego. Spokojnym, ale już nie tak przyjaznym tonem od razu odparł gospodarzowi - Jesteśmy już w środku, więc daj nam proszę jakieś informację. My i tak nie spoczniemy póki jej nie znajdziemy, więc pewnie tu wrócimy w takim czy innym składzie. Dodam tylko, że zamieszany jest w to Maestro Maximo, więc może się to przerodzić w oficjalne śledztwo, albo co tam Mistrz wymyśli. Dlatego, ze względu na znajomość z Julką chcielibyśmy po cichu się dowiedzieć, wyjść i zapomnieć co od kogo wiemy. Jeśli Ty sam jesteś też na coś narażony, to lepiej zbudować sobie podwaliny pod przyjaźń, aby ktoś kiedyś stanął po Twojej stronie…- zagaił młody i przy ostatnim zdaniu szczerze się uśmiechał.

- Młody ma trochę racji. - Dodał szybko czarodziej. - To jeszcze nie jest oficjalne śledztwo, więc wszelkie udzielone informacje też są nieoficjalne. A co do kupienia. Zapewne jest coś co może dla ciebie zrobić Imperialny Mistrz Magii Ognia, czego nie może zrobić zwykły łotrzyk. Pomóż mi przyjacielu Julki a będziesz mógł liczyć na moją pomoc. Na pewno znane wam są metody agresywnych negocjacji panie Dionisio. A czy może być lepsza metoda jak osobisty mag ścieżki żywiołu ognia w twoim narożniku? No chyba nie.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-11-2023, 17:18   #50
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - 2527.01.29 bzt; zmierzch

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Północna, ul. Mokra; sklep z antykami Dionisio
Czas: 2527.01.29; Bezahltag; zmierzch
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, um.wiatr, b.zimno (mod -10)


Warmund, Kristof, Julia



Dionisio wysłuchał obu towarzyszy czarnowłosej koleżanki i przeczesał placami swoje włosy. Nie wyglądał na zbyt uszczęśliwionego. Zerkał po kolei na każdego z rozmówców gdy ci mówili. A gdy skończyli to zastanawiał się chwilę.

- To widzę Julia, że przyszłaś służbowo z tymi koleżkami od de Soto co? - powiedział zgryźliwie do łotrzycy dając znak, że nie jest zadowolony z jej podstępu aby ich wpuścić do środka. Ona jednak wzruszyła ramionami.

- Przyszliśmy pogadać i zapytać o parę rzeczy. Inaczej byś nas nie wpuścił. - powiedziała dość obojętnym tonem jaki jednak zdawał się być szczery.

- I sam Maestro interesuje się tą spawą? No, no, nie wiedziałem, że ta milady ma takie plecy. - gospodarz popatrzył na imperialnego łotrzyka jaki wspomniał o tym nazwisku. - I jeszcze mag ognia we własnej osobie w moich skromnych progach? No jestem zaszczycony. Pewnie, pewnie, miło mieć kogoś takiego po prośbie. - zerknął na drugiego brodacza gdy ten przypomniał o swoich możliwościach.

- Ale co ja mogę? Chyba mnie przeceniacie. Albo ktoś wam jakiś kit wcisnął. - pokręcił głową i rozpostarł dłonie na boki aby to podkreslić.

- Już mówiłem. Ta ruda milady była u mnie. Gdzieś w zeszłym tygodniu. Wcześniej to prawda była raz czy dwa no ale nie powiem aby była moim stałym klientem. Ot interesowała się antykami a ja miewam ich trochę więc zajrzała do mnie raz czy dwa. Tydzień temu tak samo. Tylko tym razem przyszła obejrzeć jakąś amforę. Nie byłem pewien o jaką chodzi bo mam ich całkiem sporo. Ale zrobiła szkic jakiej szuka. No i nawet miałem podobną ale spóźniła się i już mi poszła. Na parę dni nim księżna zamknęła miasto. Poszła do jakiegoś agenta z Barak Varr co szukał staroci na zlecenie dla różnych kolekcjonerów. Jak zobaczył tą amforę to kupił. Sprzedałem mu bo skąd miałem wiedzieć, że ktoś jeszcze będzie się nią interesował? No to ten pośrednik zabrał ją więc teraz pewnie jest ona w Barak Varr albo jeszcze dalej bo on tylko rezyduje w tej krasnoludzkiej twierdzy ale działa po wodach całej Zatoki. I czasem też zagląda tu do mnie. I mówiłem tej von Schwarz tak jak wam teraz no ale nie przyjęła dobrze tej wiadomości. Nie moja wina. Przyszłaby po tą amforę przed tamtym to bym jej sprzedał. No i cała historia. Potem ona sobie poszła i więcej jej nie widziałem. Jak coś się z nią stało to ja nic nie wiem. Nawet nie wiedziałem, że zniknęła. - handlarz antykami jak już zaczął mówić to po kolei i bez zawahania. Nawet jakby miał trochę za złe, że go o coś podejrzewają.

- I jak Julia wiesz ja może nie zadaje zbyt wielu pytań jak ktoś do mnie z czymś przychodzi abym coś kupił bo inaczej sam bym sobie robił pod górkę w tym interesie. No ale jakieś porwania, zniknięcia i tak dalej to nie moja działka. Ja się nie zajmuje takimi rzeczami. - dorzucił jeszcze jakby wisienkę na torcie swojej relacji z wizyty uczonej. Łotrzyca pokiwała swoją czarną głową na znak zgody. Warmund musiał przyznać przed samym sobą, że brzmi to całkiem spójnie i logicznie. Kristof nie był taki pewny. Coś w mowie i ruchach kupca mu nie pasowało. Ale właściwie może tylko mu się zdawało? Może to przez zaskoczenie i zdenerwowanie tym nagłym, wieczornym najściem. Ich koleżanka też się z początku nie odzywała jakby zastanawiając się nad tym wszystkim.

- Czegoś nam nie mówisz Dionisio. O tej uczonej co tu była u ciebie? Sam słyszałeś jakie ważniaki zamieszane są w tą sprawę. My jesteśmy tylko posłańcami. Nawet jak nam nic nie powiesz to przyjdą ważniejsi od nas i będą pytać o to samo. - czarnowłosa dziewczyna z ferajny wskazała na dwóch kolegów jacy wcześniej mówili coś podobnego. Ten popatrzył na nią, potem znów na jej towarzyszy. Pokręcił głową i przesunął wzrok gdzieś w ścianę. Pokręcił głową jakby z czymś się zmagał.

- No dobra. Ta imperialna była u mnie i pytała o tą amforę. Ale był jeszcze ktoś kto się nią interesował. Octaviano Zapata. - gospodarz wreszcie westchnął i rzucił jakimś nazwiskiem. Warmundowi znów nic ono nie mówiło. To znaczy właściwie pamiętał kolegę z Kolegium co się nazywał Octavio no ale to było lata temu i w Imperium. Kristofowi to nazwisko z niczym się nie kojarzyło. Ale Julia jako tutejsza chyba coś o nim słyszała.

- To ten rajfur z Żelaznej? - zapytała mrużąc oczy jakby sama nie była pewna czy właściwie zrozumiała o kogo może chodzić. Dionisio jednak pokiwał głową, że to właśnie ten.

- Akurat był tutaj jak ona przyszła. Od razu wpadła mu w oko. Bo to całkiem piękna kobieta jest. A on to taki dandys. Mówią, że podsuwa panienki kapitanom i szlachciom więc się rzuca po całym mieście. No ale gadali o tej amforze. Bo on też chciał ją ode mnie kupić. Nie wiem co oni widzą w tym dzbanku. Stara skorupa i tyle. No i ona rzuciła lepszą cenę no to przeprosiłem go i jej sprzedałem ten dzbanek. No to się wściekł. Znaczy nie na głos. Ale widziałem to w jego złodziejskich oczkach. I potem ona wyszła z tym zapakowanym dzbanem. A on chwilę poczekał i też wyszedł. No a teraz mówicie, że ona zniknęła… Ona była sama a on jak zwykle ze swoimi pomagierami. Poza tym też nie jest cherlak. I nie chcę z nim zadzierać. Mawiają, że jak ktoś z nim zacznie to potem go znajdują w zaułku albo rzece. Albo dziwnym zbiegiem okoliczności pożary wybuchają albo “nieznani sprawcy” kipisz gdzieś robią. No to na co mi to? Za jakąś głupią skorupę? A swoje zrobiłem. Ta imperialna chciała kupić ten dzbanek to kupiła i wyszła. Co dalej to już nie moja sprawa. - powiedział jakby chciał się odciąć od wszelkich wypadków jakie działy się na ulicy poza jego sklepem. W końcu był tylko sprzedawcą antyków a nie jakimś stróżem prawa. Zaś tego Octawio wydawał się naprawdę obawiać i widać było, że nie chce z nim zadzierać.

- Nie wiedziałam, że z tego Zapaty taki miłośnik sztuki. Chociaż może i chce do swojego burdelu albo ma na to jakiegoś kupca. Ale tak, słyszałam, że lepiej z nim nie zadzierać. Dlatego nie chodzę do jego burdelu. - Julia dodała coś od siebie na deser tego co powiedział gospodarz.


---


Mecha 17


Wiedza o okolicy (INT + Wiedza)


Warmund INT 45/2=23
Kristof 35/12=18
Julia 35
łotrzyk +10 (Julia)
Ranga Octavio 4 -15 (wszyscy)

Warmund rzut: https://orokos.com/roll/995556 78; 23-78=-71 > sp.por = a tak, znam takiego jednego! (fałszywy trop)

Kristof rzut: https://orokos.com/roll/995557 26; 3-26=-23 > ma.por = nic mi to nie mówi

Julia rzut: https://orokos.com/roll/995558 16; 30-16=+14 > ma.suk = a coś kojarzę
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172