Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2011, 22:44   #1
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Prośba o ocenę

Postanowiłem wstawić tutaj fragment książki, którą piszę w wolnych chwilach. Nie jest to sam początek, więc dam krótki zarys o co tu chodzi.

Sairus, to główny bohater książki. Jest on niewolnikiem i musi walczyć na arenie. Jego właścicielka kiedyś go kochała, ale teraz go nienawidzi i zapłaciła pewnemu wojownikowi(który przedstawia się jako Smok), aby wyzwał go na pojedynek na śmierć i życie. Ten pojedynek jest opisany w tym fragmencie.

Prosiłbym o oceny i byłbym wdzięczny za poinformowanie o tym co robię źle.

--------------------------------------------------------------------------

Tak jak mówił staruszek, arena w szybkim tempie się zapełniała. Wszyscy przepychali się między sobą, szukając ostatnich wolnym miejsc. Po kilkunastu minutach każdy, kto miał wystarczająco dużo szczęścia, już siedział i czekał na rozpoczęcie walki. Arena była duża, ale i tak około jedna czwarta widzów musiała stać. Znajdowali się tu mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci, które nie powinny oglądać takich widowisk. Większość należała do pospólstwa, a nieliczna arystokracja, siedziała we własnej loży z dala od tłumów i mogła stamtąd dokładnie oglądać całe widowisko. Południe zbliżało się wielkimi krokami. Na środku piaszczystej areny stał już uzbrojony mężczyzna. Miał na sobie kolczugę. Każdy element jego zbroi był krwistoczerwony. Hełm przypominał smoczy łeb i chyba dlatego tego wojownika zwano Smokiem. W prawej ręce trzymał długi miecz o czarnym ostrzu, pokrytym tajemniczymi runami. Ciągle patrzył w kierunku wielkich, drewnianych wrót i czekał, aż pojawi się w nich jego przeciwnik. Minęło kolejne kilka minut zanim drzwi się otwarły.

Na arenę wszedł Sairus. Rozejrzawszy się dookoła, zatrzymał dwa metry przed swoim przeciwnikiem. Powoli zdjąwszy hełm, podniósł go wysoko. Wszystkim obecnym ukazał się młody mężczyzna. Miał proste, kruczoczarne włosy, sięgające do ramion. Jego oczy były barwy błękitu. Nie było widać w nich żadnych, nawet najmniejszych uczuć. Patrzył cały czas prosto na swojego przeciwnika. Nie miał zamiaru siedzieć tu całego dnia, więc chciał skończyć walkę, jak najszybciej się dało. Rzuciwszy hełm w kierunku widowni, wyjął miecz, który był najzwyklejszym długi ostrzem. Głośno klaszcząca publiczność, zachęcała do rozpoczęcia walki.

Smok zdziwił się, widząc to co zrobił jego przeciwnik. Nie chciał, aby ktokolwiek zobaczył jego twarzy, więc nie miał zamiaru zdejmować hełmu. Niech przeciwnik robi co chce, go to nic nie obchodziło. Ścisnął mocno rękojeść miecza. Wyszeptał kilka słów a jakimś dziwnym języku, co sprawiło, że ostrze na moment zajaśniało bladym światłem i ruszył w kierunku Sairusa. Nie zatrzymując się, wyprowadził cięcię w okolicę jego gardła. Mistrz areny nic nie zrobił sobie z tego ataku. Wykonał tylko jeden krok do tyłu i zatrzymał zbliżające się ostrze, ostrzem swojego miecza. Odepchnąwszy przeciwnika, nie ruszył się już z miejsca. Stał dokładnie w tym samym miejscu, co przed atakiem.

Blondyn na chwilę stracił równowagę. Aby nie upaść, podparł się na mieczu. Natychmiast przyjął postawę obronną, bo bał się, że zaraz w jego kierunku powędruje jakieś uderzenie. Jednak tak się nie stało, więc wyskoczył w kierunku wroga i wyprowadził pchnięcie w jego brzuch. On widząc to, westchnął cicho. "Naprawdę jest bardzo porywczy. Atakuje nie zwracając na nic uwagi." pomyślał. Uniknąwszy pchnięcia, zrobił krok w prawo i stanął bokiem. Nie zrobił nic innego, tylko patrzył na to co stało się z jego konkurentem. A stało się dużo. Smok dosłownie przeleciał obok niego i przewrócił się. Gdyby nie hełm, to wylądowałby gębą w piachu. A tak, tylko uszkodził sobie nos, który od środka przywalił w nakrycie głowy. Z ust wydobył mu się cichy jęk bólu. Wstał powoli i spojrzał na mistrza areny. Po chwili z jego ust wydobyło się kilkanaście słów.

- Dlaczego mnie nie atakujesz? Miałeś już dwie doskonałe sytuację, aby skończyć walkę. -Warknął głośno. Sairus skoro już tu przyszedł, miał zamiar się trochę zabawić. Przecież nie przybył tu tylko po to, aby zabić swojego przeciwnika. Im dłużej będzie trwała walka tym dłużej będzie daleko od znienawidzonej osoby. Jednak jego przeciwnik nie musiał o tym wiedzieć. Nie specjalnie miał ochotę, aby odpowiadać na pytanie.

- To jest walka na śmierć i życie, więc walcz zamiast zadawać głupie pytania. Jak tak dalej pójdzie, to naprawdę zaraz zginiesz. - Odrzekł tylko tyle. Smok próbował coś wyszeptać w jakimś tajemniczym języku, ale przez krew płynącą z nosa, ciągle się myliwszy i zaczynał od nowa. W końcu miał tego dosyć i zrezygnował z kolejnych prób. Ruszył wściekle w kierunku Sairusa i wymierzył w niego kolejne uderzenie. Słowa przeciwnika bardzo go zdenerwowały i teraz chciał tą złość wykorzystać w walce. Mistrz areny zablokował cios, ale nie bez problemów. Uderzenie było silne i zatrzymał je tuż przed swoją twarzą. O dziwo nie był wstanie odepchnąć Smoka, więc musiał zrobić coś innego.

- Co powiesz na kolejny lot dzisiejszego dnia? - Zapytał, wrednie się uśmiechając. Przechylił się do tyłu i przewrócił na plecy. Przerzucił wroga przez siebie. Mimo, że miał na sobie zbroję płytową, to podniósł się szybko i bez problemów. Przez chwilą stał do blondyna tyłem, ale w końcu odwrócił się, aby zobaczyć, jak poradził sobie z upadkiem. On nie rozumiał na początku o co chodziło z tym lotem i bardzo się zdziwił. Jeszcze bardziej był zaskoczony, widząc to co robił przeciwnik. Nie zdążył zareagować w żaden sposób i już leżał na ziemie. Upadek sprawił, że poczuł w plecach silny ból i wypuścił miecz z ręki. Gdy tylko złapał oddech, wstał powoli. Natychmiast podniósł broń i stanął przodem do konkurenta. Jedną ręka ścisnął rękojeść miecza, a drugą, zaciśniętą w pięść, miał przyłożoną do klatki piersiowej. Zbliżył się do mistrza areny, aby ponownie go zaatakować. Jednak najpierw rzucił mu w oczy piasek ukryty w zaciśniętej pięści. Potem wykonał obrót, aby zwiększyć siłę uderzenia wykierowanego w przeciwnika. Sairus nic nie widział przez ten piasek i w żaden sposób nie próbował się bronić Poczuł tylko silny ból w prawym ramieniu. Ostrze uderzyło w jego prawy naramiennik, który pod wpływem siły uderzenia, przestał trzymać się na miejscu i spadł na ziemię. Dało to blondynowi przewagę w walce, którą musiał wykorzystać.

- Zapomniałeś, że to walka na śmierć i życie? I że wszystkie chwyty są dozwolone? -Zapytał i zaśmiał się głośno. Podniósł wysoko miecz i wymierzył uderzenie mające odciąć głowę Sairusowi. Wszyscy na widowni wstali z miejsc i patrzyli zdumieni na chwilę, które dla Sairusa mogły być ostatnimi chwilami w jego życiu.

Tylko pewien mężczyzna siedział, spokojnie przyglądając się wszystkiemu. Zdecydowanie nie był już młodzieniaszkiem. Miał krótkie, czarne włosy, które w kilku miejscach zaczynały siwieć, a szare oczy sprawiały wrażenie, jakby ich właściciel był całkowicie nieobecny. Ubranie jego wyglądało na jakiś strój podróżny. Brązowe, grube, skórzane spodnie, lniana koszula na którą założony miał gruby, czarny sweter, płaszcz z kapturem z futra białego wilka i mocne, skórzane buty.

Mistrz areny przez przymrużone oczy, widział tylko sylwetkę swego przeciwnika, który szykował się do ataku. Musiało mu to starczyć i... starczyło! Zatrzymawszy mieczem, zbliżające się ostrze, zyskał cenny czas. Natychmiast wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni i zatrzymał klingę tuż przed gardłem Smoka. Stał teraz bokiem do niego i powoli zaczynał normalnie wszystko widzieć. Smok był bardzo zaskoczony, gdy jego cios został zablokowany. Nie wiedział, jak to było możliwe. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy po chwili miecz Sairusa znalazł się tuż przy jego gardle. Czuł chłód stali bardzo dokładnie. Był pewien, że zaraz zginie.

- Nie każ mi dłużej czekać. Jestem już gotowy na śmierć. -Oznajmił, nie chcąc dłużej czekać. Sairus nie przesunął miecza nawet o milimetr. Patrzył spokojnie w stronę widowni, która nie potrafiła zrozumieć, jak to się stało, że nikt jeszcze nie zginął.

- Może i jesteś gotowy na śmierć, ale nie mi to oceniać. Jednak muszę cię rozczarować. Jeszcze trochę pożyjesz. Nie wiem, jak długo, ale nie zginiesz tutaj. -Powiedział, patrząc na blondyna. Opuścił miecz i ruszył w stronę drzwi, którymi tu wszedł. Schylił się, aby podnieść swój hełm z piasku i poszedł dalej. Blondyn nie mógł tego znieść. Była to dla niego wielka zniewaga i wolałby umrzeć. Wściekle patrzył na odchodzącego przeciwnika i zaczął ponownie wyszeptywać słowa w dziwnym języku. Ostrze jego miecza zaświeciło na krótką chwilę, tak, jak na początku walki, a on sam zaczął biec za przeciwnikiem. Uniósł miecz nad głowę i zdecydowanym ruchem opuścił go na prawe ramię przeciwnika. Sairus odskoczył na lewo i odwracając się, wbił czubek miecza w brzuch Smoka. Zrobił to z taką siłą, że klinga przeszła na wylot, zanurzywszy się w ciele, aż po rękojeść.

- Nie chciałem cię zabijać, ale mnie do tego zmusiłeś. Mam nadzieję, że tam, gdzie trafisz, nie będziesz już cierpiał. - Rzekł po chwili, patrząc na piasek, zabarwiający się na kolor krwi. Zdecydowanym ruchem wyrwał miecz z ciała i pozwolił upaść bezwładnemu ciału na piach. Zdjął hełm z głowy trupa i nie mógł uwierzyć, jak młodą osobę zabił. Mimo, że publiczność klaskała głośno i na stojąco, to on nie był z tego zadowolony. Mężczyzna w płaszczu z futra białego wilka, wstał z miejsca i przez moment patrzył na tego, który zwyciężył. Zaklaskał kilka razy i poszedł do wyjścia. Mistrz areny wbił miecz w szyję przeciwnika, aby podkreślić swoje zwycięstwo. Wśród głośnych krzyków i oklasków, zniknął za wielkimi, drewnianymi wrotami.
 

Ostatnio edytowane przez Saverock : 24-02-2011 o 19:02.
Saverock jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172