|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-05-2014, 10:49 | #1 | |
Reputacja: 1 | [Wiedźmin] Kwestia Ceny „A słuchajcie, i słuchajcie uważnie. Tam, przed nami, siedzi złoty smok. Żywa legenda, może ostatnie i jedyne stworzenie w swoim rodzaju, jakie oszalało przed waszym morderczym szałem. Nie zabija się legendy.“ Czarodziej Dorregaray, „Granica Możliwości“. W I E D Ź M I N [KWESTIA CENY ] Sala była pełna ludzi. Na prostym, drewnianym tronie siedział wysoki mężczyzna z krótko przystrzyżonymi kasztanowymi włosami. Bębnił palcami po oparciach tronu, przegryzał nerwowo wargę. Spojrzenie brązowych oczu omiatało salę. - Panowie i panie! Erderirze pierwszego tego imienia, księciu elektorze Miasta Maribor, czarodziejka Zofya Ghyrter, pani na Vengerbergu, Mistrzyni Magii. Jedna z szykowniej ubranych kobiet wystąpiła przed tron, dygnęła lekko. W dygnięciu był szacunek ale była też źle skrywana wesołość. Na lekko żabie usta wystąpił uśmiech. W bladoniebieskich, rybich oczach zatańczyły ogniki. - Erderirze, księciu Miasta Mariboru... - Z czym przybywasz do nas, czarodziejko? - Z czymś niesłychanie ważkim i wymagającym Twej uwagi natychmiast, książę. - To znaczy? - Do jaskini nad Namith w Mahakamie przyleciał smok. Ludzie zaszmerali, a paru ochnęło otwarcie, za późno zasłaniając usta dłońmi. * Mahakam. Wykute w górskim łańcuchu miasto. Miasto kopalń, dymu i gorących piecy. Miasto krasnoludzkie. Monumentalne, wielkie, hałaśliwe. Tam naukowo-techniczny postęp! Tam piece dymowe, tam technika i umiejętni kowale! Tam rubiny wielkie jak pięści. Tam szafiry, które w dłoniach się nie mieszczą! Oto Mahakam. Duma krasnoludów, żyła złota dla Temerczyków, niezdobyta twierdza, niezależne, silne państwo. Nie do ruszenia dla ludzi. Ale nie dla smoków. Nadleciała z zachodu, wielka, brzydka gadzina, kurwa jej mać, a wielka była na siedem końskich długości i niewiele mniej wysoka. Łuski świeciły na czerwono, w cieniu miały kolor cegieł. Ogromna paszcza zionęła ogniem gorętszym niźli żar w mahakamskich kotłach. Ogon miała jak najeżony kolcami pień brokilońskiego dębu. Z każdym machnięciem skrzydeł zrywał się wiatr. Bestia, jak na smoka przystało, opadła w okolicy Namith i zapadła w pobliską pieczarę, jaskinię nad skalną półką, gdzie gadzia cholera mogła czuć się zupełnie bezpiecznie, przynajmniej przez jakiś czas. Paru krasnoludów z Namith, którzy smoka widzieli, chwycili za topory i ruszyli w górę smoka ubić. Ale bestia skryła się głęboko w jaskini. Nie znaleźli stwora, za to stwór znalazł ich bardzo szybko. Zapłonęły skały. Stalaktyty i stalagmity zajarzyły się jak pochodnie. Śmiałkowie spłonęli, jedyne co po nich ostało, ot smużka czarnego dymu. I, dajcie wiarę lub nie, smoczysko poczuło wiatr pod skrzydłami i zaczęło ekspansję wgłąb mahakamskich jaskiń. Wydobywane przez krasnoludy złota, diamenty, rubiny i rudy metali bestia porywała i odkładała w swojej jaskini na szczycie góry. Wkrótce posunęła się jeszcze dalej, i poczęła atakować same miasto Namith, porywając owce i strasząc poczciwych brodaczy. Krasnoludy smarkały potężnie przez palce i zaciskały pięści na styliskach toporów, ale chciwa bestia była nieuchwytna. Siedziała na kupie skarbów w niedostępnych górach, i gadzimi ślipiami wypatrywała złotego błysku. Wieść poszła lotem błyskawicy na Temerię i od razu znaleźli się chętni, którzy krasnoludy od zła zachcieli uwolnić, swoje pięć minut w legendach i balladach zapisać i, oczywiście, zgarnąć smoczy skarb. Ruszyli tedy gońcy w Temerię i choć król Foltest, gdy dobiegła go wieść o smoku z Mahakamu, usiłował rozprzestrzenianie się wieści powstrzymać, ścięciem głowy nawet grożąc , próby jego spełzły na niczym. Niedługo potem ruszyła ekspedycja. Król Foltest jedno widział rozwiązanie. Trza smoka ubić, nim zrobi to ktoś inny. Ktoś bez znaczenia. Krasnoludy z Mahakamu też podjęły już stosowne kroki i oddział krasnoludów uzbrojonych po zęby, zniknął w czeluściach jaskiń. Bies wie, czy odnaleźli smoka... Mówili, że Foltest na smoczy skarbiec zęby sobie ostrzy, ale co mądrzejsi nie dawali temu wiary. Dla przykładu, pewien najemnik imieniem Boholt, jeden z licznych pretendentów chcących dobrać się do smoczego zadka, a których obecność w ekspedycji nie była Foltestowi miła, mówił: - Foltest szcza, taka jego mać, na skarb. Mahakam i tak złota nie odda, zapomnieliście, jełopy, czym jest ta krasnoludzka forteca? Zdzieblarz, Niszczuka, wytężcie co tam macie w tych zakutych łbach, jeśli macie cokolwiek. Nie, waszmościowie, Foltest ma gdzieś skarb, bo i tak go nie dostanie. Krasnolud, istota chciwa, poza tym ich jest własnością to, co zrabował smok. Foltest mógłby zażądać połowy skarbca, ale na to też by nie poszli. Król zdecydowanie więcej profitów i korzyści wyciąga z handlu z Mahakamem. Pytacie tedy, po co na smoka idzie? Raczej, że nie tylko po to, żeby krasnoludy wdzięczne mu były, sra na ich wdzięczność, he he... Nie wiem jaki Foltest ma w tym interes, ale coś na pewno jest na rzeczy i coś tu mocno śmierdzi, za przeproszeniem. Zobaczycie, chłopcy. A myślita, że Mahakam nie ma już pomysłu jak smoka ubić? Mówię wam, dotrzemy na miejsce, a krasnoludy nas nie wpuszczą. Wbijcie sobie do głowy, durnie. Mahakam to nie jest Temeria. Tak zatem eskpedycja ruszyła z Wyzimy. W jej skład wchodziła świta króla, jego doradców i nadwornej czarodziejki, niejakiej Zofyi Ghyrter. Prócz tego, korowodem za królewskim wozem, jechało rycerstwo Temerskie. Na przedzie, na wielkim, bojowym siwku, jechał Richard z Ellander, wychowanek kapłanek Mellitelle, odważny i światły wojownik. On to właśnie miał za zadanie smoka ubić. Do ekspedycji dołączali kolejni. Pojawili się bardowie, którzy mieli w pieśniach opiewać dzielne czyny Foltesta, wychwalać jego honor i opanowanie. Dołączyli się Rębacze, czwórka uzbrojonych po zęby drabów. Rębacze dogadywali się z Foltestem pół drogi i nikt nie wiedział, czemu nie zostali przegnani. A potem do ekspedycji dołączali się inni. I jeszcze inni. I w końcu ekspedycja zawitała na ziemię Mahakamu. Przed nimi wznosiły się góry, a w nich niezdobyta jeszcze nigdy twierdza. Nimith. Przed wszystkimi członkami wyprawy otwierały się właśnie wrota do wielkiej przygody. Przygody, która dla wielu skończy się w piachu. Albo w smoczej paszczy. Jednak smocze złoto i chwała wołały od strony góry. Wypatrywali zysku. Profitów. Chwały, lub składników. Smoków nie pozostało wiele na tym świecie. Możnaby rzec, okazja ucieka... * Tak zatem oto i stoi rekrutacja do sesji Wiedźmina. Przyjmę od 3-5 graczy. Przewiduję jeden odpis na trzy dni, przy czym wiadomo - czasem, zależnie od okoliczności czas będzie można wydłużyć, czasem skrócić. Poniżej zamieszczam wzór karty postaci (jak mówilem w sondzie, bawimy się tylko i wyłącznie w storytelling) Cytat:
Jak wspominałem, założenie jest takie, że wasze postaci z różnych powodów przyłączyły się do ekspedycji mającej na cel zabicie smoka, który zagnieździł się w mahakamskich górach. Poniżej znajdziecie parę grup, które składają się na ekspedycję:
Zakładam, że w chwili startu sesji wasze postaci dopiero co się do grupy dołączyły - a zatem w cały "świat" wejdą już podczas rozgrywki. Dopuszczam dowolność ras. Elfowie, krasnoludowie, niziołki, gnomy i wampiry wyższe (typ Regisa). A także wiedźmini. Oczywiście zachowajmy zdrowy rozsądek Rekrutacja postoi do przyszłej środy W razie jakichkolwiek pytań, pisać tutaj lub na PW Ach tak, ważna rzecz: na sesji pojawi się googledoc, ale tylko do dialogów, ja raczej w doca nie będę ingerował, akcję posuwać będzie do przodu tylko i wyłącznie post MG po odpisaniu w sesji wszystkich graczy.
__________________ Marchewkom tak a burakom NIE! - Zenek, "Buraki" Ostatnio edytowane przez denmad : 15-05-2014 o 10:14. | |