16-02-2006, 22:25 | #81 |
Reputacja: 1 | Stójcie, czekajcie wołam za odchodząca w las trójką. Zarzucając plecak na ramię dobiegam do nich i lekko dysząc (widać problemy kondycyjne, których można było się spodziewać widząc lekki brzuszek u podbiegającego. Widzę, ze wy tutaj dowodzicie, a przynajmniej wyglądacie na najbardziej energicznych. Co tu się dzieje? Mamy jakiś plan bo z waszych min nie wygląda żeby nasze położenie napawało optymizmem?. Przyglądam się czy którekolwiek z trójki wygląda jakby miało ochotę mi odpowiedzieć, ale nie czekając na to dorzucam Nieważne, idę z wami. nie zostaje tutaj, ta plaża to jeden wielki koszmar. Poza tym nie lubię nie wiedzieć co się dzieje. A tak w ogóle jestem Tomek. |
16-02-2006, 22:45 | #82 |
Reputacja: 1 | Kiedy Amelia oddala się z Andrzejem, Paweł kręci głową z niedowierzaniem. -Hej, dziewczyno, co z innymi? Nie możemy ich zostawić bez opieki! - krzyczę za wchodzącymi w lasek. -Szlag by ich trafił... - dodaje sam do siebie. Kiedy obok stojącego chłopaka przechodzi facet z plecaczkiem, ten jakby się zawahał. "Cholera. I tak po nich wrócimy..." W końcu ruszam za resztą, podbiegając do nich. Kiedy już przy nich jestem, odzywam się cicho. -Jeśli w tym lasku nie ma żadnych grot ani niczego innego, zróbmy tutaj mały szałas. Pod drzewami mniej zmokniemy, nawet jeśli przypominają wyrośnięte krzaki, a jeszcze lepiej zróbmy to pod którymś z tych kamulców, jakich tu pełno. Spoglądam na zachmurzające się niebo. -Wiem, że nie jest tu pełno drewna na opał, ale rozpalmy też ognisko, nim spadnie descz i zmyje wszystkie suche gałęzie. Milknę na chwilę, idąc zamyślony. -Wszyscy zamarzniemy, jeśli przyjdzie nam nocować tutaj, w takim stanie. Musimy skołować suchy i ciepły obóz. Bez tego wytrzymamy góra dwa dni, jeśli nie będzie padało... na co się nie zanosi. Ciężko wzdycham. "Cholera. Przygotowywujemy się na najgorsze, a przecież w każdej chwili może przelatywać helikopter albo coś..." Wszyscy widzicie jak chłopak przystaje i mocno uderza się otwartą dłonią w czoło. -Cholera! Tak się nastawiliśmy na obóz, że zapomnieliśmy o esoesie! Musimy ułożyć z czegoś widocznego wezwanie pomocy!
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |
17-02-2006, 10:08 | #83 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - Na SOS będzie jeszcze czas. Teraz na plaży jest mnóstwo szczątków, ciał i ludzi więc tylko ślepiec by tego nie zauważył przelatując samolotem czy czymkolwiek. Teraz priorytetem jest zrobienie obozu. Skoro już jest nas tutaj tyle, to zajmijcie się zbieraniem suchych gałęzi, i zbierzcie je na jedno miejsce. Ja pójdę po resztę ludzi. Kieruję się znów na plażę i pomagam reszcie w dostaniu się do lasku. A właściwie co to za las? Liściasty, iglasty? Jakie to drzewa?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
17-02-2006, 17:28 | #84 |
Reputacja: 1 | - Amelia ma rację - ruszmy się zanim zacznie się ściemniać. Trzeba znaleźć miejsce - grota byłaby rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem. Choć nie sądzę byśmy mieli tyle szczęścia... - Andrzej urywa, zamyśla się na ułamek sekundy po czym kontynuuje. W jego głosie znów słychać dawną pewność. " Kurwa weź się w garść! Może od razu usiądź i zacznij czekać aż zamarzniesz na tym pieprzonym kawałku lądu nie wiadomo gdzie! Ci ludzie się starają, walczą a Ty?! Do roboty!" - Co do szałasu - jeśli nie znajdziemy jaskini, jak najbardziej. Co do obozowania pod nawisem skalnym lub innym "kamulcem" - nie jestem przekonany by było to bezpieczne jednak. Dobra, dość gadania. Trzeba wejść jeszcze trochę w las i rozejrzeć się za naturalnym schronieniem. Po drodze będziemy zbierali chrust, nie ma co marnować czasu. Zapowiada się na niezły deszcz. Zatem Ty Amelio na plażę a my wgłąb. Postaramy się nie zgubić - Andrzej sili się na uśmiech i żartobliwy ton, ale jakoś niezbyt mu to wychodzi. Zwraca się następnie do towarzyszących mu mężczyzn - Idziemy?
__________________ You're another sh... talking punk to me You're living inspiration for what I never wanna be And I see, you've been blinded by what you believe And now back up and sit down, shut up and act like you need to be |
19-02-2006, 18:18 | #85 |
Reputacja: 1 | Amelia rusza na plażę by zebrać pozostałych rozbitków, zabrać rannego pilota i skupić wszystkich przy linii drzew. Obawy co do nadchodzącej burzy oraz wąskiej plaży mogą być uzasadnione i wtedy rzeczywiście lepiej nie być na dole. Dziewczyna zeszła na dół łagodnym stokiem. Widziała teraz bardzo wyraźnie tą cześć dramatu, jaki rozegrał się tu przed paroma godzinami. Leżące wokół szczątki, ciała, powbijane w ziemię plastikowe i stalowe elementy. Ci, którzy przeżyli, wydawali się być dziećmi, zostawionymi i opuszczonymi przez wszystkich w obcym miejscu. Łatwo ich było policzyć, bo i nie zostało ich wielu. Raptem troje na dole, ranny pilot, oraz trzech na górze. W niczym nie przypominało to tego, co jeszcze kilkanaście dni temu przeżyła Ami w Warszawie. I może dlatego jeszcze trzyma się jakoś po tym wszystkim. Tymczasem na górze trzej mężczyźni wchodzą w las. Nie jest na szczęście za gęsty, bowiem korony sosem, choć nie tak wysokich i wybujałych, są powyżej ich głów. Od czasu do czasu pojawia się jakiś krzaczek, ale nie jest on specjalną przeszkodą. Podłoże jest miękkie, choć od czasu do czasu trafiacie na skalne ostrogi i pod butami wyraźnie wyczuwacie twarde, skalne podłoże. Poszycie pełne jest uschłych gałązek, większych konarów oraz stosów opadłych igieł. Gdzieniegdzie ciemniejsze plamy świerków otaczają przewrócone wiatrem drzewo lub spróchniały pień. Szukacie cały czas czegoś, co nadaje się na schronienie. W samym lesie, poza ochroną z drzew, nie ma nic takiego. Tylko jaskinia lub budynek pozwoli przeczekać okres zanim zjawią się jednostki ratunkowe. Jednak nic takiego nie znajdujecie. Ami zebrała już rozbitków przy lesie. Teraz każdy z nich mógł popatrzeć z większej perspektywy na to, co zostało na dole. I jakie mieli szczęście, że trafili na plażę. Pewnie ci, których tu nie widać z nimi, takiego szczęścia nie mieli. Teraz pozostało czekać na powrót Andrzeja, Pawła i Tomka. Oraz na ekipy ratunkowe, które przecież gdzieś tam już na pewno zaczęły poszukiwania. Tymczasem w lesie nadal nic nie udaje się znaleźć. [user=1063,170,1593,1420,1413]Choć jednak po paru minutach znajdujecie coś, co wydaje się Wam nielogiczne, zważywszy na okoliczności. Mianowicie na ściółce z igliwia widzicie ciemny kształt pocisku, którego konstrukcja jest już mocno przeżarta rdzą. Jest on długi, zakończony wiatraczkiem. Bardziej przypomina torpedę niż rakietę. Obok, na drzewie, przybita jest blaszka. Ma ona wielkość podwójnego pudełka zapałek i wybita jest tam cyfra "5". Wybito ją dłutem lub gwoździem i uczyniono to całkiem niedawno, gdyż poszarpane brzegi cyferki nie są tak przeżarte rdzą jak pocisk.[/user]
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
19-02-2006, 18:30 | #86 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Czekam na powrót trójki z lasu. Trzeba przenieść tu fotele, na pewno się przydadzą. W międzyczasie zostawiam rozbitków z plaży i szukam co lepszych szczątków samolotu. Nawet głupia płytka może się przydać jako prowizoryczna patelnia. Zbieram wszystko co się da. Rozglądam się też za jakimś dużym kawałkiem plastiku lub metalu, z którego można by było zrobić coś w rodzaju zadaszenia.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
19-02-2006, 19:29 | #87 |
Reputacja: 1 | [user=1063, 170, 1593, 1413, 1420, 1576, 345]Andrzej przygląda się dziwnemu znalezisku z uwagą. Podchodzi bliżej, przyklęka przy pocisku, ale nie dotyka go. Po krótkiej chwili odzywa się do towarzyszy: - Torpeda. Tylko skąd tutaj? Hmm... - Andrzej marszczy czoło i zamyśla się na sekundę - Dziwnie to wygląda. Trochę za mało wody jak na wystrzelenie jej w TO miejsce... - to pytanie rzuca w przestrzeń; mężczyzna nie spodziewa się raczej odpowiedzi od równie zdezorientowanych co on sam Tomka i Pawła. Przygląda się dokładniej - Ma na oko 50 lat, waży ok. tony. To możecie wiedzieć. To czego niekoniecznie to: torpeda niemiecka, jest logo kriegsmarine przy panewce zapalnika. Tzw G7e - torpedy klasy II i III - standardowe torpedy z zapalnikiem magnetyczno-uderzeniowym. Ta ma jeszcze literę "s" dodatkowo w kodzie... A to poważny problem. BARDZO. "S" była dodawana do kolejnej generacji torped z zapalnikiem akustycznym. To znaczy, że detonację powodował dźwięk. Dokładnie odgłos śrub okrętów. "To za głośno na ludzkie możliwości" pomyślicie. Fakt, ale jest pewne "ale" - jest stara i nie wiemy jak czas zadziałał na zapalnik - może być już rozbrojony, a może bardziej czuły... I wtedy wystarczy grzmot pioruna. Do tej pory nie wybuchła, ale zawsze może być ten pierwszy raz. A wtedy nie chciałbym tu być. Wyobrażacie sobie raczej co robi 250 kg trotylu... - spogląda na nich i milczy chwilkę. Następnie rzuca wzrokiem po najbliższym otoczeniu i dostrzega nagle przybitą blaszkę. Wstaje i podchodzi do drzewa. Dotyka delikatnie kawałka metalu i mówi: - A to co do cholery? Jakieś oznaczenie? Na robotę sapera mi to nie wygląda. A przynajmniej wg żadnych znanych mi procedur. - Andrzej zbliża twarz do blaszki - Ktoś to wyrył stosunkowo niedawno. A to oznacza, że ktoś tu musiał być lub nadal jest! Proponuję wrócić i powiadomić resztę o tym. Choć może nie wszystkich - nie warto siać paniki. Amelię jednak na pewno. Jak myślicie? - patrzy na towarzyszy i czeka na ich reakcję [/user]
__________________ You're another sh... talking punk to me You're living inspiration for what I never wanna be And I see, you've been blinded by what you believe And now back up and sit down, shut up and act like you need to be |
19-02-2006, 20:11 | #88 |
Reputacja: 1 | [user=1593,170,1063,532,1413,1420,345,1576]Przyciszonym głosem, lekko odsuwając się od znaleziska:Na sapera to i mi to nie wygląda. Saper by to rozbroił, a nie numerował. Ale taki numerek sugeruje, że to jakieś oznaczenie, jakby skatalogowanie. Jeśli tutaj mamy piątkę to możemy założyć, że gdzieś jeszcze są minimum cztery. A w takiej sytuacji to musimy liczyć na farta, że skoro 50 lat to nie wybuchło to jeszcze jakiś czas nie wybuchnie. Inaczej ponad tona trotylu, zrobi nam tu wyjątkowo huczne zakończenie życiorysu. Pozostaje tylko kwestia kto, kiedy i dlaczego to numerował. I wiecie co, ja tu widzę trochę optymizmu. Torpeda sama się tu nie pojawiła, z wody też raczej jej nie wystrzelono. Myślę, ze w czasie wojny musiała tu być baza okrętów niemieckich. I to po prostu pozostałości magazynów w jakiś sposób przeniesione w okolicę. A skoro była tu baza albo magazyn to muszą być budynki i to solidne. Wracajmy powiadomić Amelię i resztę i poszukajmy tych budynków. Są jakieś inne pomysły?[/user] |
19-02-2006, 20:34 | #89 |
Reputacja: 1 | [user=1063,1593,532,170] Paweł niepewnie podchodzi do Andrzeja. Cały czas jest chociaż bokiem do pocisku, jakby cały czas chciał mieć go na widoku... idzie szerokim łukiem, do drzewa z wbitą w niego płytką. -Cholera. Raczej nie wydaje mi się, żeby po tylu latach zapalnik był niestabilny... w końcu jest cała przeżarta rdzą. Ale ta płytka mnie stanowczo niepokoi. Co to, do diabła, może znaczyć? I ,że ślad jest świeży wcale mnie nie pociesza. Jeśli ktoś tu jest nie mógł za żadne skarby niezauważyć naszego lądowania. Z pewnością dawno by do nas przyszedł. Po prostu nie wiem co tu jest grane - wzruszam ramionami w bezsilności, wyraźnie markotniejąc. -Po prostu wróćmy do obozu. Zaczyna się robić nieprzyjemnie, i na pewno niedługo będzie cholernie zimno. - zakładam ręka na rękę, by się ogrzać - w końcu jestem tylko w tym pieprzonym, czarnym podkoszulku. Przynajmniej mam buty dość ciepłe no i spodnie są raczej w całości. Spoglądam na towarzyszy z oczekiwaniem na podjęcie decyzji. - W drodze powrotnej przydałoby się nazbierać suchych patyków na ognisko, jeśli wogóle mamy zamiar je rozpalić. Jak spadnie deszcz, to będzie tu istny potok, albo bagno. Cholera wie, jakie to podłoże jest po zamoknięciu. Robiąc kilka kroków w powrotną stronę mówię, nie odwracając się. -Chodźmy już stąd, po prostu nie podoba mi się perspektywa spędzenia ani minuty dłużej w pobliżu kilkuset kilo materiału wybuchowego. Jeśli chodzi o inne "numerki", na pewno je znajdziemy, jeśli chcecie. W końcu ta wyspa nie jest zbyt duża, a wystarczająco mała, żeby znaleść pozostałe cztery torpedy w kilkanaście godzin, ale teraz nie jest nic ważniejszego dla mnie jak ogrzać się i odpocząć. Mam dość łażenia jak na dziś. [/user]
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |
19-02-2006, 20:54 | #90 |
Reputacja: 1 | [user=1593,170,1063,532,1413,1420,345,1576]A skąd wiesz, zże to wyspa? Może to już Szwecja,a może jeszcze Polska. Poza tym nic nie spłynie. Jest dużo drzew, drzewa zapobiegają obsuwaniu się gruntu. Gorzej, że nawet jeśli rozpalimy ogień to w deszczu zaraz zgaśnie. O ile w ogóle rozpalimy. Ja mam mokre zapałki. Drewnem niech zajmie się Amelia i reszta ludzi z plaży. Trzeba ich tylko uprzedzić, żeby nie wleźli w nic równie paskudnego. My w tym czasie wejdźmy trochę głebiej w las. Wierzę, że tutaj są budynki albo jakieś solidniejsze schronienie[/user] |