04-04-2017, 10:21 | #161 |
Reputacja: 1 | YUHHHHHHHHUUUU!!! Dach garażu uciekł do tyłu, ściana i barierka stadionu zbliżały się nieubłaganie. Motor osiągnął najwyższy punkt łuki i zaczął opadać. Zbyt szybko jak na gust Billa. Lekki stan nieważkości początkowo przyjemny stawał się niewygodny… Do tego jego oczom ukazał się coś nad stadionem, z chmur wynurzał się wielki łuskowaty kształt leniwie machający materializujący się skrzydłami. Michael Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wgapia się w plastikowe siedzenie fotela i… nie widzi tego co poza nim. Słyszał tylko kroki drugiego elfa zbliżające się do wylotu rzędu, w którym się ukrywał. Nagle zobaczył wychylającego się elfa z pistoletem. Niecałą sekundę zajęło mu zlokalizowanie maga. Michael widział wylot lufy świadomy, jak wolno sam się rusza. Każdy centymetr wędrówki lufy zdawał się być kilometrem. Gdzieś z tyłu głowy narastał dziwaczny dźwięk, niby okrzyk połączony z warkotem. Nagle rozległ się trzask. Elf drgnął w momencie gdy naciskał spust, kula minęła Michaela o milimetry, czuł na policzku jej podmuch. Sam pociągnął za spust, nie zobaczył czy trafił bo nagły ból przedramienia i łokcia przyćmił mu wzrok. Upuściłby pistolet, ale nie był w stanie otworzyć dłoni. Do tego skóra pleców paliła go tak jakby leżał gołymi plecami na betonie. Czuł każde ziarnko piasku. Bill Dzięki radom ducha Bill postawił prawie pionowo motor. Oba koła prawie równocześnie uderzyły w ochronną kratę, która pękła na spawach i wleciała do środka razem z nim. Krata wylądowała na plastikowych fotelach częściowo miażdżąc oparcia. Na niej wylądował motor i Bill. Ten ostatni ledwo utrzymał równowagę. Nie pomógł fakt, że krata zaczeła się zsuwać w dół zjeżdżając po oparciach krzeseł. Nagle z góry rozległ się ryk. Sunący na kracie Bill nie miał czasu na podziwianie. Za to oba elfy spojrzały w górę. Jeden był ranny, miał krew na piersiach i z trudem wstał z ziemi. Drugiemu ciekła krew z rozcięcia na głowie. Ten widząc zbliżającego się Billa skoczył… z dziesięć metrów w górę i opadł tuż przy rannym kumplu. Zarzucił sobie jego ramię na kark i objąwszy ponownie skoczył kilkanaście metrów. Najwyraźniej kierowali się do budki speców od efektów specjalnych. Mieli do niej jakieś 100 metrów. Michael już chciał wychylić się by wyjrzeć co to za trzask, gdy nagle przemknęła nad nim krata z czymś na wierzchu. Posypały się na niego odłamki plastiku. Niczym sztyletu kując przedramiona, którymi zasłonił głowę. Ale tym się nie przejmował, patrzył na dłoń z pistoletem. Kolba wtapiała się w ciało stanowiąc z nim jedność. Poczuł uderzający w lufę kawałek plastiku tak jakby ten dotknął go w gołą rękę. Spojrzał na rękaw koszulki, ta także stanowiła z nim jedność. |
05-04-2017, 09:52 | #162 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Brilchan : 06-04-2017 o 17:46. Powód: dowcipas |
06-04-2017, 16:40 | #163 |
Reputacja: 1 |
|
06-04-2017, 21:16 | #164 |
Reputacja: 1 | - Dobra, pora zobaczyć na własne oczy o co ten cały raban. - rzucił do Jeffa. Ruszył w stronę trybun wyciągając zdobyczną broń. Gdy w końcu udało mu się dostać do wyjścia przyczaił się na progu zerkając na zewnątrz. W tym momencie usłyszał komunikat Billa (dobrze że założył zestaw do komunikacji tuż po rozdzieleniu się z Michaelem). Spojrzał na niebo by zobaczyć na własne oczy. Kolejna iluzja? Wyjął komórkę by zrobić zdjęcie temu zjawisku. |
10-04-2017, 10:39 | #165 |
Reputacja: 1 | Potwór sadził wielkimi susami przeskakując po kilka stopni. W końcu dopadł ich. Cios łapą roztrącił obu uciekających. Pazur zawadził o ramię jednego z nich rozrywając je. Drugi padając przekręcił się i … jakaś siła szarpnęła Billem rzucając go w kierunku barierki wokół korony stadionu. W ostatniej chwili złapał się pazurami zwisając kilkanaście metrów nad betonowym parkingiem. Krata z jękiem zaczęła się wyginać na zewnątrz… Nagle z budki od efektów specjalnych wyskoczyło jeszcze dwóch osobników z karabinami i zaczeli walić w stronę rozjemców. Elf z pistoletem doskoczył do rannego, ale ledwie na niego spojrzał to go zostawił. Biegiem ruszył w kierunku kompanów. Michael zdążył schować się zanim pociski zdewastowały do reszty okoliczne krzesełka. Słyszał jęk gnącego się metalu, gdy krata z wiszącym na niej Billem coraz bardziej wychylała się poza koronę. Oli spojrzał w górę i poczuł się jak w grze fantasy. Nad nim w chmurach potężne cielsko pokryte łuską kierowało się na wschód. Demoniczny motor wjeżdżał po schodach w górę, ale nagle ostrzelany zachybotał się i znikł z między krzesełkami. Elfy, gdy tylko ich kumpel znalazł się blisko nich wycofali się do budki od efektów specjalnych. |
10-04-2017, 11:20 | #166 |
Reputacja: 1 | Bill zawył z zaskoczenia oraz wściekłości wybitnie mu ta sytuacja nie pasowała lecz szybko postanowił że forma bojowa jest zwyczajnie za ciężka powrócił więc do Homida który w jego wydaniu też była wielgachna i mało zręczna. Mimo to spróbował delikatnie wspiąć się po kracie w jakieś bezpieczniejsze rejony przeklinając pod nosem elfy i ich przeklętą magię. Gdyby mimo wszystko zaczął spadać powróci do formy bojowej bo w niej nawet podwójne złamanie wyleczy szybciej, zresztą tak czy inaczej planował dokończyć to co zaczął! Jedyne pocieszenie w tym że jednego udało się dobić! |
11-04-2017, 12:15 | #167 |
Reputacja: 1 |
|
12-04-2017, 14:44 | #168 |
Reputacja: 1 | Zmniejszenie masy było dobrym pomysłem. Krata przestała się wyginać i Bill “krok za krokiem” wczołgał się na koronę stadionu. Akurat na czas by zobaczyć jak Michael zarzuca na ramię wyrzutnie rakiet. Szło mu opornie, bo nie wiadomo dlaczego nie schował pistoletu, tylko uparcie trzymał go w ręku. W końcu rakieta pomknęła w kierunku budki. O mały włos jej nie minęła. Eksplozja rozszarpała narożnik i zdemolowała wnętrze, więcej widać nie było z powodu kłębów gęstego dymu. Smok tymczasem oddalał się od stadionu niknąc powoli na tle wieczornego nieba. Biorąc pod uwagę kierunek i inne fakty, najprawdopodobniej kierował się do Instytutu. Oli dzwonił do Gerrero, ale ten nie odbierał. Gdzieś indziej Komórka wibrowała na wypolerowanym blacie. Wokół stołu siedziało kilka osób. Bez słowa patrzyli to na komórkę, to na jej właściciela. - Możemy tam być w ciągu dziesięciu minut - powiedział jeden z nich. - To decyzja polityczna… Instytut - Skurwiel jebany! - królowa rzuciła komórką o ścianę. Ubrany w pancerz ochroniarz bez słowa zerknął na sunące po podłodze resztki telefonu. Kingstone wzięła z biurka zdobiony rubinami rapier i przypasała go. Nie zdążyła zrobić kroku, gdy budynek zatrząsł się. Potem kolejny raz. “Mają ciężką artylerię” usłyszała w myślach Dragora. “Za chwilę puszczą główne zabezpieczenia.” Królowa ruszyła biegiem w kierunku jego komnat, wpadła otwierając drzwi na oścież. Jeśli spodziewała się, że jej nadworny magik nie przykłada się do roboty to myliła się. Stał po środku świecącego pentagramu z ramionami rozłożonymi jakby coś z wysiłkiem trzymał. Zazwyczaj jasną komnatę spowijały cienie, w kątach mrok zdawał się poruszać i żyć własnym życiem. Czarna mgła spowija podłogę, leniwie się przelewając i odsłaniając od czasu do czasu zwłoki dzieci. |
12-04-2017, 15:22 | #169 |
Reputacja: 1 | ~Szkoda że nie schowałem tego komunikatora do kieszeni przed przemianą~ - Przebiegło mu przez myśl gdy już wspiął się w bezpieczne miejsce przez chwilę zastanawiał się czy nie warto do kogoś zadzwonić do szefostwa odmeldować że wykonali zadanie ? Poprosić o kolejne rozkazy ? Może do chłopaków żeby dowiedzieć się co planują dalej ? Po chwili namysłu podczas której obserwował jak Mike rozpierdala tamte Rębajły z rakietnicy Bill doszedł do wniosku że chcę jeszcze trochę powalczyć. Postanowił zejść na dół bo skakanie byłoby jednak niepotrzebnym ryzykiem rozlewaniem wokół juchy więc zejdzie normalnie potem przemieni się sprawdzi co z Ragnarem i ruszy do budki od efektów żeby sprawdzić czy kogoś trzeba dobić... Może zostanie jakieś elfie pieczyste do zjedzenia? ~Czy zjedzenie elfa to łamanie Litanii ? Koniec końców to nie ludzie~ - Spytał Przodków. |
14-04-2017, 08:21 | #170 |
Reputacja: 1 |
|