Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2018, 23:43   #61
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Jeżeli impreza kończyła się urwanym filmem znaczy, że była dobra. Rhys nie pamiętał kiedy i jak dopadł go blackout, po którym obudził się w tymczasowym łóżku bez podejrzanych elementów obok. Pijackie urywki mieszały mu się w skołowanej głowie, utrudniając myślenie.
Darował je sobie, nakrywając łeb poduszką i zapadając w dalsza pijacką drzemkę, po skończeniu której zrobiło mu się lepiej.

Dobrze, że to nie on musiał głosować, albo co gorsza - odpaść już pierwszego dnia jak jakiś chuj do szczania i życiowy przegryw. Nie odpadł też na początku popijawy co tym bardziej O’Sullivana satysfakcjonowało. Gdyby padł pod stół jak Hasselhoff ojciec wydziedziczyłby go bez mrugnięcia okiem… a tak może nawet przepił browarem transmisję całych Igrzysk.
Kto wie? Moment zlizywania wódy spomiędzy cycków blond panienki nie tylko dobrze smakował, ale i nieźle wyglądał. Trzeba było powtórzyć, na rozgrzewkę przed prawdziwym treningiem. Jutro, bo dziś Rhys dał sobie spokój z jakimkolwiek dbaniem o formę.

Zeżarł pizzę, powłóczył się po posiadłości, postawił klocka i kimnął się na w ogrodzie na trawie, a potem zawlókł pod basen, zwabiony echem rozmów i śmiechów. Zamierzał odpocząć, może zamienić parę zdań z którąś loszką. Bez ekscesów… oprócz jednego klina na poprawę nastroju.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 28-04-2018, 01:38   #62
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wielkie podziękowania dla GreKa i Różyczki za odegrane scenki ;)

Nieco wcześniej, basen...


April ignorowała ją długo, płynnymi ruchami przemierzając basen w te i z powrotem. Po którejś jednak nawrotce zanurkowała ponownie by wynurzyć się przy samej Kelly.

- Mówiłaś coś?
- Chciałam Cię powitać w Team Red...
- Kelly wciąż odwracała wzrok od April.

- Pływasz?
- Nooo, tak, ale nie mam stroju
- Odpowiedziała blondi, po czym strzeliła wielkiego buraka. April była bardzo, bardzo blisko jej nóg, przez co... stopy Kelly dotknęły przez przypadek brzuszka czarnowłosej, a i nawet piersi.
- Aaaaaapriiiiiiiiil - Zająknęła się Kelly, przesuwając nogi na boki, a i tym samym, nieświadomie mocno się rozkraczając przed samą April.
- Wchodzisz? - zdawała się nie zauważać zakłopotania cheerliderki.
- No. Ale. Ja. Nie. Mam. Stroju - Wyrecytowała Kelly, pochylając się nieco w stronę wody i nagiej(ojej!) rozmówczyni.


April zanurkowała znowu by wyskoczyć na murek tuż obok zaskoczonej dziewczyny. Wyprostowała się bezwstydnie, tak że siedząca mogła zauważyć kolczyk w miejscu, w którym się go mogła nie spodziewać.

- Trudno - prychnęła czarna schylając się po porzuconą koszulę, którą przerzuciła sobie przez ramię. - Zapomniałam ręcznika - dodała jeszcze nim ruszyła nago, kołysząc kościstymi biodrami w kierunku domu.

Kelly mimowolnie wpatrywała się w nagą pupę April, póki ta nie zniknęła jej z oczu. Cherleaderka ponownie wymownie odchrząknęła, po czym i ona w końcu opuściła basen.


Później, mocno wieczorową już porą

Kelly pomykała właśnie korytarzem z plastikowym koszykiem w dłoniach, w którym znajdowały się rzeczy do prania… i blondi była nieco zbita z tropu, nie mogąc odszukać owej pralni.

- Szukasz pralni? - spytał Phil. Drzemka nie zdała się na zbyt wiele i ciągle nie wszystko do niego docierało.
- Iiiiii! - Pisnęła odrobinkę Kelly, chyba przez chłopaka wystraszona. W każdym bądź razie, niesiony przez nią kosz z praniem rąbnął o podłogę i… o stopy Phila.
- Uważaj, dziewczyno! - syknął barman, odskakując odruchowo do tyłu. - Czego się tak niby boisz?

Cheerleaderka zamiast odpowiedzieć… padła właściwie przed Phillem na kolana, by pozbierać co wysypało się z kosza, przy okazji trafiając go czołem w krocze.
- No wystraszyłeś mnie no! - Fuknęła, po czym będąc wyjątkowo blisko przed nim(można powiedzieć, że i za blisko) zaczęła zbierać ubrania z podłogi. Jej strój “wyjściowy”, skarpetki, pompony… białe majteczki. Te ostatnie szczególnie szybko na powrót wrzuciła do kosza, robiąc się nieco czerwona na twarzy, i z poziomu parteru wpatrując się w młodziana.

Phil cofnął się nieco speszony o dwa kroki. Jak na jego gust dziewczyna albo wypiła za dużo i teraz nad sobą nie panowała, albo nie znała koncepcji wstydu.
- Robisz pranie? Umiesz w ogóle to robić?
- Pralki jeszcze nie znalazłam
- Powiedziała dziewczyna wyjątkowo cicho, po czym dodała, wciąż na podłodze u jego stóp, z wielkim uśmieszkiem na ustach, i sporym wglądem w swój dekolt - Pomożesz?
- Jasne
- odparł, czując, że ogarnia go podniecenie. Zwykle lepiej nad sobą panował, ale przynajmniej dzięki wódce nie czuł zażenowania. - O ile dostanę coś w zamian. - Uśmiechnął się lubieżnie.
- A… co byś chciał? - Zdziwiła/Zaciekawiła się Kelly, w końcu wstając z podłogi, po czym nieco energicznym ruchem (lekko wpychając kosz w brzuch Phila) przekazała jemu… inicjatywę związaną z praniem?
- Nie udawaj już takiego niewiniątka - odparł chłopak, przejmując od dziewczyny kosz z praniem. - I bądź nieco ostrożniejsza. Będę cały w siniakach przez ciebie.

Kelly przez dłuższą chwilę przewracała oczkami z prawej na lewą, próbując chyba jakoś sobie poukładać w tej blond makówce, co właśnie usłyszała… ale spełzło to na manowcach. W końcu więc ponownie się słodko uśmiechnęła, po czym pogroziła chłopakowi palcem.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! I teges… wiesz gdzie ta pralnia?
- Trzeba iść do końca korytarza i skręcić w lewo. Drugie drzwi po prawej to pralnia właśnie.
- Ruszył, trzymając się z przodu. Śmiał powątpiewać w to, czy Kelly odróżnia kierunki. - Przy wszystkich facetach tak się zachowujesz? W sensie, jak jakaś prostytutka czy co? - zapytał może nazbyt szczerze… i wtedy zdał sobie sprawę, że Kelly już za nim nie idzie. Cheerledearka stała o 5 kroków za nim, z dłońmi na biodrach, i pomarszczonymi brewkami. Wpatrywała się w niego ze srogą(jak na jej zdolności) miną.
- Jak… jak Ty mnie nazwałeś?? - Sapnęła w końcu, z łezkami zbierającymi się w oczach, jednocześnie i z rozpalającymi się w nich ognikami.
- Powiedziałem, jak się zachowujesz, nie kim jesteś. - Wzdychając ciężko, obrócił się. Ustawił kosz tak, aby jakoś go ochronił przed ewentualnym atakiem. - Z ciebie z pewnością miła dziewczyna jest.
“W dodatku łatwa” - dodał w myślach.
- Ty jesteś wredny! - Powiedziała wbijając w stronę jego osóbki paluszek - Ja grzecznie proszę o pomoc, pytam się co i jak, i taaaak, jestem miła, a Ty mnie od dziwek wyzywasz! - Przytupnęła normalnie, teatralnie nogą - Co to, to nie!
- Może powtórzę… Zachowujesz się jak dziwka, a nie jesteś dziwką. To różnica, rozumiesz?


Kelly jednak nie rozumiała. Po jej policzkach spłynęły łzy. Odwróciła się na pięcie, po czym skrywając twarz w dłoniach, pognała z dala od Phila, szlochając po drodze…
- No dobrze… Przepraszam - rzucił za nią, nie wierząc w to, co robi. - Gadam głupoty po tym, jak się napiję. POZA TYM MAM TWOJE UBRANIA - wrzasnął za nią, zrywając się do biegu.

Kelly zerwała się do biegu niczym gazela… i w normalnych okolicznościach Phil nie miałby szans jej dogonić, jednak skoro dziewczyna płakała i przecierała oczy dłonią, jakimś cudem był tuż za nią. Słowa odnośnie pozostawionych na jego pastwę losu ubrań nie zrobiły na blondi żadnego wrażenia… może więc, jedyną, ostatnią deską ratunku w tej pokrętnej, banalnej sytuacji, było.. wprowadzenie w czyn akcji… fizycznych?
- Stój! - Porzucił kosz z ubraniami, usiłując złapać dziewczynę za kołnierzyk topu. - Uspokój się! To przecież nic takiego, pierwszy raz ktoś tak się do ciebie odezwał czy co?

Złapana za kołnierzyk Kelly na drobny momencik się przez chwilę… dusiła? W każdym bądź razie dziwnie zacharczała, po czym… rzuciła się na Phila z pazurkami. Wszystko jednak trwało nawet nie 2 sekundy. Stała więc przed nim, nieco roztrzęsiona, chliptająca pod nosem, nic sobie nie robiąc ze “zgubionego” prania.
- Bo… bo… bo… tak, pierwszy raz - W końcu z siebie wydusiła.
- Och… Przepraszam więc. - Phila zatkało. Nawet nie wiedział, że coś takiego jest możliwe. - Nie chciałem cię obrazić. Po prostu to palnąłem i tyle.
- Buuuuuu-huuuuuuu
- Zaszlochała chłopakowi ponownie niemal prosto w twarz, przy okazji nadal z zaciśniętymi piąstkami. I jakoś tak unikała jego wzroku, chyba nadal będąc wielce obrażoną. No i zrozum tu baby…
- No już, już, uspokój się. - Postarał się ją przytulić. Musiał teraz wyglądać żałośnie. Ale przynajmniej może i bohatersko? E… Raczej nie. - Przepraszam, naprawdę. Już nigdy się tak do ciebie nie odezwę, naprawdę. - Być może nie powinien składać takich obietnic. W końcu brzmią tak… sztucznie. Ale rozum mówił jedno, a alkohol drugie…

Blond dziewuszka poddała się jego czynom, przytulając do Phila, po czym tak ze 2 razy posmarkała w jego kołnierz… w końcu spojrzała w jego oczy swoimi, wielce to niby zapłakanymi.
- Bo… ja… pokaż mi proszę tą pralkę - Szepnęła w końcu.

- Jasne… - wycedził chłodno, ściągając koszulkę. - Chodź za mną - Podniósł kosz z jej ubraniami, po czym ruszył ku pralni.


Pomieszczenie wyłożone było białymi kaflami oraz, co oczywiste, niemal wypchane po brzegi pralkami. Podszedł do jednej z nich i zaczął wrzucać pranie do środka.
- Pomożesz może?
- Ok!
- Powiedziała Kelly, po czym zabrała się za wrzucanie ubrań do jednej z pralek. A przy okazji, mocno pochylona, ukazywała do wglądu swoje białe stringi, wychylające się z przykusych spodenek…
- Ładne stringi - rzucił zalotnie. Rezygnowanie ze swych celów nie było w jego zwyczaju. - Może nie tak, jak ty, ale ładne.
- Okeeeej
- Blondi odwróciła głowę w jego stronę z uśmieszkiem, po czym ponownie zwróciła się twarzą do pralki, studiując programy i całe te dostępne opcje - Dziękuję - Dodała po chwili, wciąż w jego kierunku nieźle wypięta.
- Wiesz… - wyszeptał jej do ucha, nachylając się nad nią. Starał się, aby widzowie nie mogli tego dosłyszeć - …jak bardzo podskoczyłaby nam popularność, gdybyśmy to tu zrobili, Kelly?

Dziewczyna zaśmiała się gardłowo. Nie jak skromna cioteczka, niewinne dziewczę, o nie… ten śmieszek był zdecydowanie dojrzały. Napięła bardziej pupą otoczoną ciasnymi spodenkami na biodra Phila, jednocześnie dłońmi zapierając się o pralkę.
- Serio? - Spytała, niby to głupio-ciemna. Ale chyba wcale do końca taka nie była..
- Ależ oczywiście… - mruknął, kładąc dłonie na jej pośladkach. - Ludzie kochają takie rzeczy.


Dłonie Kelly dzielnie trzymały się pralki, podczas gdy dłonie Phila spoczywały na nagich pośladkach dziewczyny. Oboje postękiwali wśród chwili uniesień, oddając się momentowi ekstazy i zapomnienia, nie zważając na miejsce, czas, i wszechobecne kamery…




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 28-04-2018 o 03:05.
Buka jest offline  
Stary 28-04-2018, 10:25   #63
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
DOM MARZEŃ I KOSZMARÓW

W końcu mieli okazję poznać DOM i najbliższą okolicę. Miejsce, które gdy dopisze im szczęście, stanie się ich drugim domem na dłuższy czas.
DOM faktycznie był luksusowy – co potwierdziło pierwsze wrażenie.

Budynek miał dwie kondygnacje.

Miał cztery duże sypialnie, po sześć łóżek w każdej ułożone po przeciwnych stronach tego samego korytarza. Sypialnie umiejscowiono tak, że z każdej widać było basen i to, co nad nim się dzieje.

Na parterze, poza szerokim korytarzem, znajdowała się jeszcze duża jadalnia z wejściem do kuchni dostępnej dla uczestników. W kuchni stały dwie kuchnie indukcyjne, osiem mikrofalówek, dwie duże zmywarki i trzy wielkie lodówki, w których pojawiały się produkty spożywcze. Podobnie jak posiłki serwowane uczestnikom, lodówki zapełniano przez solidne, dobrze zabezpieczone drzwi, które – wiedzieli o tym widzowie pierwszej edycji programu – prowadziły do łącznika, dochodzącego gdzieś, poza DOM. Gdzie konkretnie, nikt nie wiedział. To było jedno z trzech wyjść z DOMU MARZEŃ i KOSZMARÓW. Tuż przy kuchni była też pralnia, z czterema maszynami - dwoma pralkami i dwoma suszarkami. Niektórzy uczestnicy znaleźli ją sami wczoraj.

Na parterze znajdował się jeszcze ogromy salon wspólny – pokój rekreacyjno - towarzyski, gdzie ustawiono miękkie sofy, skórzane fotele, stoliki, stół do biliarda i dobrze zaopatrzony barek. Był tutaj też wielki, zajmujący pół ściany telewizor, ale – oczywiście – można było na nim odtwarzać jedynie nagrania z blue-ray’a (imponująca kolekcja płyt znajdowała się w szafce obok sprzętu – można tam było znaleźć wszystko: od horrorów, nagrań muzycznych i koncertowych, filmów sensacyjnych, lekkich komedii aż po filmy dla dorosłych. Filmotekę dobrano tak, by trafiała w najszerszą skalę gustów i mogła wystarczyć na jakiś czas, na pewno na miesiąc, przez który miał trwać program.

Na parterze, jak już zorientowali się wcześniej, znajdowały się toalety i łaźnie, w tym ta z yackuzzi.

Na piętrze znajdowała się SAMOTNIA, którą poznali już uczestnicy z drużyny Czerwonych i dwa bliźniacze pokoje przypominające krzyżówkę sal konferencyjnych z pokojami wypoczynkowymi.

W każdym z ich znajdował się: duży stół, dwanaście krzeseł, osiem foteli, trochę gier – rzutki, flliper w starym stylu, dwa stanowiska z możliwością podczepienia PS4 do sporych telewizorów – konsole wyposażone były w różne sterowniki – w tym okulary VR, lecz nie miały łączy sieciowych – można było się na nich bawić tylko off-line. Wybór gier, podobnie jak filmów i muzyki na dole, był naprawdę duży. Jeden z tych pokojów służył jako miejsce spotkań drużyny Czerwonych a drugi Niebieskich. To był pokoje narad, ustalania strategii i miejsce, do którego członkowie drugiej drużyny mogli wejść jedynie za zgodą drugiej drużyny.

Ostatnim pomieszczeniem na górze był rozległy taras z którego uczestnicy mieli widok na piękną, egzotyczną plażę. Już nie mogli doczekać się wyzwań, które pozwolą im opuścić teren DOMU i poimprezować na złocistym, ciepłym piasku.

Samo otoczenie DOMU było równie imponujące. Zajmowało naprawdę spory obszar, który od świata zewnętrznego oddzielono wysokim, trudnym do sforsowania murem, na którym ustawiono czujniki ruchu i kamery.

Przez Mur można było przedostać się dwoma bramami. Pierwszą poznał już Jerome – to była Wrota Wstydu. Nimi tutaj wjechali i przez nie tutaj wjechali. Drugimi była BRAMA ROZKOSZY – czyli przejście na piękną plażę. Jednak możliwość wyjścia na nią ustalał tylko Mistrz Gry. Póki pozostawała zamknięta uczestnicy musieli korzystać z tego, co oferował im teren DOMU. A oferował niemało.

Dwa baseny. Jeden do zabawy, dość płytki, idealny do tego, by posiedzieć w dmuchanym kole, z drinkiem w ręce i się powygłupiać przed kamerami. I drugi, służący do pływania – tuż obok pierwszego – długi na 25 metrów, szeroki na 8m i w najgłębszym miejscu mający 2,8 m – idealny do skoków z małej trampoliny i popisów w nurkowaniu.

Kawałek dalej zlokalizowano małe boisko, bieżnię, kort tenisowy, pole do minigolfa na osiemnaście dołków. Do tego park – niezbyt dziki, niezbyt duży, ale urokliwy. Jego sercem było niewielkie, płytkie jeziorko z malowniczą, idealną do ślubów altanką i werandą.

Na DOM składała się jeszcze kręgielnia – zlokalizowana w małym budynku. Kręgielnia miała cztery tory i mały barek, żeby nie trzeba było chodzić po trunki podczas zabawy. No i było jeszcze, pod samym płotem, tuż przy murze, niemałe pole do paintballa, z kilkunastoma makietami, oponami, okopami, dołami i wszystkim pozwalającym dobrze się bawić. Z atrakcji tego typu była jeszcze ścianka wspinaczkowa i typowy tor wojskowy – z linami, błotem, drutami, zasiekami – w pierwszej edycji odbył się na nim morderczy trójbój.
W przybudówce do kręgielni znaleźli materace do basenu, deskorolki, rolki, ochraniacze do paintballa, do rolek itp. Niestety, nie mieli kluczy by tam wejść. Spodziewali się jednak, że prędzej czy później sprzęt zostanie wykorzystany w jakimś sadystycznym turnieju zaserwowanym im rzez publiczność.

Jakby nie patrzył DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW naprawdę zasługiwał na swój pierwszy człon w nazwie. Co do koszmarów, pewnie wyzwania i konieczność walki o kasę, zmieni w końcu pobyt w tym rajskim zakątku w coś naprawdę okropnego.


DZIEŃ WIELKIEGO KACA

Dzień Wielkiego Kaca dla jednych dłużył się, inni go przespali, jeszcze inni uczestnicy zaczynali nawiązywać pierwsze sojusze, pierwsze znajomości mogące w przyszłości zmienić w przyjaźnie, nie tylko na planie i w DOMU, ale poza nim. No i był seks. Seks dobrze się sprzedaje przed kamerami. A publiczność DMiK nie była raczej filozofami, którzy poszukiwali w tego typu czegoś więcej, niż proste, hedonistyczne potrzeby zaspokojenia pierwotnych potrzeb podglądaczy. Golizna, seks, bójki, picie, melanżowanie i intrygi – za to publiczność kochała ten program. Chociaż byli też tacy, którzy szukali w tym głębszych przeżyć. Tacy koneserzy, jak czytelniczki „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, które uznały to płytkie pseudo-porno za literaturę godną listy bestsellerów.

Nic dziwnego, że takie coś, jak DMiK tak dobrze się sprzedawało.
W końcu przyszła noc i większość uczestników poszła do łóżek. Część zapewne nie do swoich.


DZIEŃ WYZWANIA WIELKIEJ WOJNY

Rano obudziło ich wycie syren. O szóstej rano, kiedy za oknami słońce leniwie przecinało się przez rolety.

- Uwaga uczestnicy! – Zmodulowany głos Mistrza Gry rozdzierał uszy, szarpał resztki snów na zapomniane strzępy. – To nie ćwiczenia! Za trzy minuty obie drużyny, w szeregu zbiórka, przed domem, przy basenie. Ostatni otrzymają punkty karne.

Pobiegli, bo wiedzieli czym kończą się takie punkty. Ubierając się w pośpiechu, zapominając o makijażu, myciu i wszelkich innych porannych czynnościach.
Przed domem ktoś czekał. Mężczyzna w dość śmiesznym, zielonym mundurze, z wąsikiem, w okularach i ze szpicrutą – wypisz, wymaluj jakiś generał z czasów wojny. Dawnej wojny.

- Witajcie żołnierze! – Wydarł się przebieraniec. – Baczność!

Spojrzeli na niego, niektórzy nadal zaspani.

- Baczność! – mechaniczny głos Mistrza Gry dobiegający z głośników wzmógł siłę przekazu. – Dzisiejsze wyzwanie to DZIEŃ WIELKIEJ WOJNY. A na wojnie są zabici. W tej konkretnie wojnie zginie jedna osoba. Z jednej drużyny. Zabita, że tak powiem, przyjacielskim ogniem. Pan Generał będzie sędzią i waszym opiekunem przez ten dzień. I macie się do niego zwracać jedynie PANIE GENERALE. Wszelka niesubordynacja karana będzie utratą punktów przez drużynę. A teraz wyjaśnię Wam dzisiejsze zadanie. Skupcie się, ponieważ każda pomyłka będzie boleśnie karana. A teraz pan generał wyjaśni wam szczegóły.

- Spocznij! – aktor grający generała doskonale wczuł się w rolę. Głos miał silny i donośny. – Zaczniecie od śniadania, potem ubranie – dzisiaj spędzicie dzień w mundurach, które czkają na was w pokojach drużyn na piętrze. Na czas wyzwania to będą wasze kwatery główne. Wyzwanie podzielone jest na kilka pomniejszych zadań. I wy, w swoich drużynach, będziecie musieli się do nich odpowiednio podzielić. Za każde zadanie zwycięska drużyna otrzymuje dziesięć punktów. Ta drużyna, która uzyska ich więcej – wygrywa wyzwanie. Za pomyłkę w zwracaniu się do mnie i brak dyscypliny odejmuję punkty. Po jednym za każde przewinienie. Więc nie tylko sukcesy w wyzwaniu, ale także dyscyplina decyduje o końcowym wyniku drużyny. Od teraz, kiedy o coś zapytam, odpowiadacie – tak jest, panie generale. Najgłośniej, jak tylko dacie radę. Zrozumieliście?

- Tak jest panie generale! – wykrzyknęła część tych, którzy szybciej załapali reguły gry.

- Nie najgorzej ale musicie się postarać, abym nie naliczał punktów karnych! A teraz słuchać.

- Po śniadaniu i przebraniu czeka was pierwsza część wyzwania. Drużyna musi przydzielić dwie do czterech osób do tak zwanego wywiadu. Nie może to być mniej niż dwie osoby lecz nie więcej niż cztery. Wywiad otrzyma zaszyfrowane informacje i będzie musiał złamać kod i przekazać mi zdobyte informacje do południa. Ta drużyna, która zrobi to szybciej, otrzyma 10 punktów. Jeśli żadna z drużyn nie wyrobi się do południa, każda straci po 5 punktów! W tym czasie, kiedy wywiad będzie pracował nad deszyfryzacją materiału kodowego pozostali żołnierze z drużyn zrobią rundę na Piekiełku – będzie to cykl sprawdzianów siłowo – sprawnościowych: bieganie, wspinanie, czołganie na czas, zawody w przeciąganiu liny oraz zawody w strzelaniu z karabinów na farbę do celu. Za każdą wygraną część zadania zwycięska w tej podkategorii drużyna dostaje dwa punkty, łącznie jest więc do podziału dziesięć punktów, podobnie jak w łamaniu kodu. I uwaga, jeśli któraś drużyna będzie miała więcej uczestników, ktoś e mniej licznej drużynie będzie musiał zrobić Piekiełko dwa razy! Może to być atut lub wręcz przeciwnie. Strategia należy do drużyny.

Z głośników doleciała mocna, inspirująca muzyka.

- Potem chwila na odpoczynek. Obiad i w końcu przechodzimy do drugiej części wyzwania. Wielka bitwa paintballowa. Walka na śmierć i życie. Drużyna, która wypełni postawione cele strategiczne zyska do piętnastu punktów. Ale o wielkiej bitwie powiem wam po obiedzie. A teraz na śniadanie. Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy! Macie piętnaście minut na zjedzenie i przebranie się w mundury. Drużyna, która nie wyrobi się w tym czasie traci aż dwa punkty! I przypominam, że z poprzedniego wyzwania drużyna czerwona ma premiowe trzy punkty! Biegiem! Na śniadanie marsz!

Pobiegli. Stołówka wyglądała jak wczoraj, lecz zniknął alkohol. Czekało na ich zimne już jedzenie. Talerze z bliżej nieokreśloną, szarej barwy breją – chyba owsianką, ale rozgotowaną i całkowicie bez smaku. Za to o intensywnym zapachu kartonu i gipsu. W zasadzie smak mógł też przypominać te dwa specjały. Do tego szklanka czegoś, co smakował jak przesłodzona woda.
Zjedli w pospiechu, bo nie było czego żałować i pobiegli na piętro – do swoich „kwater”.

Pierwsza część zadania – wyznaczyć dwie, trzy lub cztery osoby, które zajmą się rozpracowaniem zagadki logicznej. Pozostali, jako „mięśniaki” mieli zejść na dół i wziąć udział w paramilitarnych, zapewne brudnych i męczących zadaniach. To był ważny punkt programu. Dobry lub zły wybór mógł zdecydować o zwycięstwie lub porażce.

Kiedy tylko znaleźli się w pokojach swoich drużyn znaleźli paramilitarne ubrania – spodnie khaki, podkoszulki w zgniłozielonym kolorze i czapeczki z naszytym paskiem określającym kolor drużyny.

- Ja tam się do łamigłówek nie nadaję – powiedział Tornado do swoich współgraczy w drużynie Niebieskich. – Za to poradzę sobie z każdym zadaniem siłowym. No i każda drużyna potrzebuje kapitana. Proponuję, byśmy go wybrali.

- Słuchajcie dziewczyny i chłopaki – powiedziała Irmina w drużynie Czerwonych. – Wiem, że za mną nie przepadacie i chyba tylko dlatego, że mam już doświadczenie w turniejach takich, jak ten. Nieważne. Znam się bardzo dobrze na wspinaniu, biegam bardzo dobrze, strzelam z łuku, biorę udział w lokalnych zawodach paintballowych i ćwiczę od dwunastu lat kick-boxig. Jestem sprawna i wykorzystajcie to, jak chcecie. Wygramy, jak będziemy współpracować i wtedy to nie my będziemy musieli eliminować. I warto, bo zaprzyjaźniliście się już z drugimi, wykorzystać ich, aby w razie co wywalili kogoś najsilniejszego. Wiecie. To nie zawody w czytaniu książek. Będzie dużo tego typu wyzwań jak wczoraj czy dzisiaj. Bardziej liczy się siła i wytrzymałość, niż ładna buźka i dawanie tyłka. Mistrz Gry często, jak wczoraj na przykład naszego Whiskey Tanka, czyni nietykalnym. Tak że, nie robimy z siebie wrogów, tylko współpracujmy i grajmy. A jak ktoś będzie miał wylecieć, to niech decyduje, że spieprzył coś lub ze pieprzy non stop i osłabia drużynę. Jestem dla was, ludziska. Sztama?
 
Armiel jest offline  
Stary 29-04-2018, 15:00   #64
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kolejna pobudka w DOMU była znowu dosyć brutalna. Zamiast muzyki, tym razem wyły jakieś syreny?? W pierwszym momencie Kelly się wystraszyła, że to jakiś alarm z powodu pożaru, czy czegoś podobnego... gdy jednak Mistrz Gry darł japkę odnośnie nowego dnia i nowego wyzwania, dziewczyna się uspokoiła, słuchając co też tym razem ma do powiedzenia.

Przeciągnęła się z błogim uśmieszkiem. Spało jej się wyjątkowo dobrze, w końcu zawsze się tak śpi PO.

....

Nie było czasu na nic, żadne tam mycie ząbków, poranną toaletę, nic. Prosto z łóżka biegiem na dwór, stawić się obok basenu. Tam z kolei czekał na nich jakiś wrzeszczący na wszystkich Generał. Dzisiaj więc mieli się bawić w wojsko, biegać po jakiś placach ćwiczeń, rozwiązywać zagadki, a potem się strzelać w jakiejś wielkiej bitwie? No kurcze, to wymyślili...

~

Śniadanie na szybko było do bani. Jakaś zimna kaszka, czy też i inna breja, do tego i posłodzona woda? Kelly skwitowała wszystko krótkim "Ugh" z lekkiego obrzydzenia, no ale nie miała zbyt dużego wyjścia. Podziubała w tej papce i zjadła ile była w stanie w siebie wepchnąć, po czym ruszyła na powrót do pokoju. Tam w końcu mogła się wysiusiać, przemyć buzię i zęby, by na końcu założyć nowe, przydzielone im stroje... ubrania... mundury no!

- Hmmm... - Panna McClendon, mając już na sobie to, co jej położono na łóżku, przyglądała się krytycznym wzrokiem własnemu odbiciu w dużym lustrze.


- Też macie taką przykrótką koszulkę? - Spytała współlokatorki. Normalnie, albo ktoś się pomylił, i dali jej przyciasną koszulkę o rozmiarze dziecięcym, albo specjalnie Publiczność takie wybrała dla dziewczyn? Ale czy dla wszystkich, czy tylko niektórych?

Po kilku chwilach Kelly wzruszyła ramionami. A co tam, nie wyglądała aż tak źle. Na słowa Irminy uniosła z kolei w jej kierunku kciuk w górę, by w ten sposób dać znać co i jak.

***

W końcu dziewczyny zrobiły mały najazd na pokój chłopaków, by tam przedyskutować dalszą taktykę postępowania...




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 29-04-2018, 20:14   #65
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pobudka o barbarzyńskiej porze? Czy warto było się przyzwyczajać? Może jeszcze tego wieczora Mark pójdzie w ślady Jerome'a i opuści Chatę Mrzonek i Potworności, więc przyzwyczajanie się raczej nie miałoby sensu. Ale mimo wszystko warto był się dowiedzieć, co takiego wymyślił w ten piękny dzień Władca Marionetek.

Mark szybko wskoczył w spodnie dresowe. Nie tracąc czasu na ubieranie butów najkrótszą drogą, przez okno, opuścił sypialnię.
Punktualność nie należała do jego zalet, ale w tym przypadku czas to może nie był pieniądz, ale punkty ujemne (i kose spojrzenia innych członków drużyny) nie były mu potrzebne.
A potem zaczęły się schody. Bynajmniej nie do nieba.

Na wojsko Mark miał zawsze alergię.
Kiepskie jedzenie, wygolone łby, jednakowe wdzianka, konieczność wykonywania rozkazów głupców o inteligencji równej rozmiarowi buta. Służba wojskowa miała jeszcze kilka równie istotnych, lub jeszcze istotniejszych minusów i Mark w najgorszych nawet koszmarach nie widział siebie w szeregach armii czy navy.
No i co się okazało? Nie przyszedł Mahomet do góry, no to góra przylazła do Mahometa. Znaczy wojsko do Marka przylazło i wcieliło go w szeregi armii. Czerwonej zresztą.
Jaśnie wielmożny generał Dupek ubrany był w mundurek pamiętający czasy jeśli nie wojny secesyjnej, to przynajmniej pierwszej światowej. Dziadek Marka też miał zdjęcie z podobnym wdziankiem, tyle że czarno białe.

Generał gadał i gadał, a każdym jego słowem słowo "koszmar" w nazwie Domu przybierało coraz bardziej realny kształt. Dobrze chociaż, że nie musiał się ostrzyc...

"Wojskowa" beja była niestrawna, lecz Mark poświęcił się i wdusił w siebie dość sporą porcję. Wszak było rzeczą pewną, że kolejny posiłek będzie tej samej jakości, a bez jedzenia dość trudno było wykonywać cokolwiek. Nawet myśli się gorzej, jeśli w żołądku chlupocze tylko woda.

Ubrania były tej samej klasy, co i jedzenie, ale Mark wbił się w spodnie i podkoszulek - zestaw, w którym za żadne pieniądze nie pokazałby się na ulicy. A do tego czapka, która z trudem utrzymała się na jego głowie.
Tylko siąść i szaleć z radości.
Dziewczyny za to wyglądały świetnie, czego nie omieszkał się im powiedzieć.

* * *

Zebranie w sypialni miało wyłonić tych, co zmierzą się z zagadkami umysłowymi.
Mark postanowił najpierw wysłuchać tego, co mają do powiedzenia inni. A nuż objawią się jakieś orły... Jemu, prawdę mówiąc, było wszystko jedno - równie często musiał sobie łamać głowę, by się od czegoś wykręcić, jak i biegać (wliczając w to forsowanie płotów), uciekając przed wściekłym właścicielem basenu, w którym brał kąpiel jako nieproszony gość... w stroju niedbałym.
W końcu jednak doszedł do wniosku, że lepiej będzie, jeżeli spróbuje swych sił w łamaniu szyfrów. Cztery głowy to nie jedna i nawet jeśli coś się nie uda, to nie będzie to tylko i wyłącznie jego wina.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-05-2018, 00:41   #66
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Musieli wstać wcześnie. Nawet bardzo wcześnie. No cóż. To zły początek dnia, jednak mogło być gorzej, prawda? Ku zgrozie, okazało się, że mogło. I nawet było.
W czasie musztry nie wiedział czy ma się śmiać czy brać to wszytko na poważnie. Koncepcją tego show była chyba nieskrępowana moralnością wolność a nie wojskowa dyscyplina? Jednak publiczność miała inny pomysł.
Jednak to nie wszystko. Śniadanie przypominało najgorszy stereotyp wojskowego śniadania, jaki przyszedłby komukolwiek do łba. Jednak mężczyzna był pewien, że w przeciwieństwie do stereotypowej wojskowej papki, to coś nie jest ani zdrowe, ani nie zapewni im zbyt wiele energii.
Na dodatek ubranie było niewygodne oraz kompletnie pozbawione stylu, jednak wolał już je nosić przez cały program niż powtarzać pierwsze wyzwanie.
Przynajmniej spotkanie jego drużyny odbyło się w właśnie tu, w sypialni mężczyzn z czerwonej drużyny. Na razie nie musiał chodzić w tym wdzianku.
 
Rozyczka jest offline  
Stary 01-05-2018, 04:09   #67
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec



Humor Franka po wizycie na basenie zdecydowanie się poprawił. I życie, całkiem żwawo, wróciło w jego wszystkie członki. W tym zaś niebagatelną rolę miały dziewczyny. I blondyna i brunetka okazały się zaskakująco chętne, sympatyczne, przemiłe, pomysłowe no i wdzięczne. A co najfajniejsze były skłonne to okazać w jak najbardziej namacalny sposób. No a ten bonus w toples to w ogóle go zbajerował na całego. I to zwłaszcza, że tym razem był na tyle trzeźwy by wszystko pamiętać. Sam więc wypoczynek przy basenie dzięki staraniom Alice i Dixie normalnie odmienił jego życie. No przynajmniej wyraźnie odciął od tego wczorajszo - porannego przepitego etapu.

A potem jeszcze czekała go przygoda z tą fajną rudą. Z Faith. Zaczęło się trochę dłużyć więc musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie. I znalazł. Samo przeglądanie gierek na konsole było absorbujące i ciekawe. Aż w końcu wreszcie znalazł coś co mu się wydało odpowiednio ciekawe.



Załadował grę i dorwał konsolę. Wybrał postać, sprzęt i zaczął grę. Akurat zombiaki go zatłukły znowu gdy właśnie przylookała go Faith. - O, w co grasz? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. - A próbuję się strzelać z zombiakami ale albo jestem totalnym noobem albo one są jakieś zaczitowane. - odpowiedział patrząc na pytającego rudzielca równie ciekawie. Wskazał jednak na charakterystyczny "LOADING" na ekranie. - A co? Chcesz zagrać? - zapytał trochę zaczepnym tonem. - No pewnie! - ruda ucieszyła się i po chwil gmerania przy drugiej konsoli i zmianie trybu na kooperację mogli już grać we dwójkę. A potem poszło jak zwykle w coopie.

...uważaj na drzwi! Na drzwi! Te drugie!... nie no co ty, widziałem, jak pobiegły tam to dawaj na górę! O... no popatrz, na górze też są?!... Czekaj, mam granat, rozwalę ich... eee... to była twoja postać? Ej, no tylko noga wystawała... Ej co to ma być?! Jakiś mech?! Na pierwszopoziomowe postacie?! A nie mamy bazooki? Myslałem, że ty wzięłaś no ja wziąłem snajperkę... Jakby to były wiewiórki, znaczy susły, to na pewno bym ich rozwalił... Ojej, a myślałam, że to ty biegniesz za mną... No co nie widziałam, jak cię zabili... Przecież się darłem... Cały czas się drzesz i cały czas cię zabijają... A ciebie to nie?


Najśmieszniej się z rudą działo jak już po dobrym kawałku rozgrywki i znikającym jak woda czasie zaabsorbowana grą Faith krzykneła "Kryj mnie". No cóż, takiej prowokacji Frank nie mógł odpuścić. Zresztą i tak właśnie zmieniał mag w broni więc miał chwilę luzu. - Ta jest! - odkrzyknął i bezczelnie władował się za plecy rudzielca. - Ej, co robisz?! - w pierwszej chwili ruda wydawała się całkowicie zaskoczona. I zdekoncentrowana bo w końcu 4 nazistowksich zombiaków na karku to nie przelewki. - Uważaj bo cię znowu zabiją. - poradził bezczelnie Frank trochę tak sadowiąc ją na swoich kolanach a trochę ładując się za nią. Było chyba im oboje za cholerę nie wygodnie ale za to było cholernie zabawnie. No i gniecenie się z bliska z Faith okazało się całkiem przyjemnym przeżyciem.


---



Poranek okazał się... zaskakujący. Owszem ryk syren alarmowych go wystraszył tak, że wyskoczył z łózka jak oparzony. Na szczęście to nie był żaden prawdziwy pożar ani najazd kosmitów czy pospolity włam. Tylko ten zapowiadany konkurs. Wojskowy dryl był pod względem czekających konkurencji nawet wpasowany. Nawet się zdziwił, że wpuścili do Domu "żywego człowieka" znaczy kogoś z zewnątrz. Ale właściwie wszystko wpasowało się w ten czekający ich schemat.

Odwrzaskiwał więc karnie "Tak jest panie generale" bo widocznie tego wymagała gra. A nie chciał przynieść strat swojej drużynie. Poza tym innych oporów do tego konkursu nie miał. Nawet był podekscytowany i zaciekawiony tym co ich czeka i jak wypadną. Do ubrań nic nie miał, były podobne do stylu jakich używał w swoich programach i jakich zdołał chociaż raz użyć i w prywatnym życiu. Więc czuł się w nich swojsko. Ale na szamę to spojrzał jednak dość krzywo. Akurat zdarzało mu się testować różne rzeczy w tym gotowe racje różnych armii i firm prywatnych również. A ta kasznka - zone to mu nie podpasowała nawet pod to. Gotowe racje potrafiły być całkiem smaczne. Ale cóż. Znał tą zasadę, że ciał, zwłaszcza podczas wysiłku, zużywa energię więc potrzebuje czymś uzupełnić tą energię. Poza tym surwiwalowa praktyka kazała traktować szamę jak paliwo i tankować je kiedy tylko się da bo nie wiadomo jak będzie z następnym tankowaniem. Więc tankował. A na sam koniec poszedł z resztą czerwonych naradzić się co i jak. Siebie za geniusza nie uważał a z tego co mówił "Pan Generał" wynikało, że chyba fizolstwo bardziej powinno mu podpasywać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-05-2018, 10:31   #68
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Tony poszedł na imprezę, na której niespecjalnie szalał z piciem. Trzeba było się oszczędzać na jutro, żeby nie spierdolić jakiegoś zadania. Zwłaszcza że drużyna Niebieskich uszczupliła się, gdyż "Django" opuścił program, a do rywali przeszła inna osoba na polecenie EmGie.

Tony dalej miał marnie gadane. Po igrzyskach olimpijskich w strzelaniu setkami przeleżał przez bliżej nieokreślony czas w ogrodzie, wąchając kwiatki (co prawda nie od spodu, to tyle dobrze). Nawet by wywinął komuś kawał, ale zdrowie mówiło "Nein".

= *** =

Następnego dnia było już lepiej. Tony bez trudu wylazł z łóżka, ubrał się szybko i przybiegł jako jeden z pierwszych na miejsce.

Zrobiło się trochę wojskowo. Rudy nigdy nie był w wojsku, nie palił się do niego, a tu okazało się, że wojsko samo przyszło do niego - na życzenie publiczności. Tony nie mógł pozwolić sobie na marudzenie i grymaszenie - to nie był program dla słabiaków, a tu nie było upierdalania się.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 02-05-2018, 13:15   #69
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Mundur pasował idealnie, ale słabo oddziaływał na samopoczucie. Kenneth lubił wojsko, owszem, ale raczej na złotym lub srebrnym ekranie, względnie na paradach. Mundur na własnym ciele i klimat skoszarowania nieprzyjemnie kojarzył się z “Full Metal Jacket”
- You in the Army now… - zanucił kawałek z kultowego przeboju Status Quo.

Dobry nastrój spędzało Griffinowi coś jeszcze.
Broń w ręku trzymał tylko raz, a efekty były nawet nie słabe co raczej śmieszne. Wśród znajomych chodziło powiedzenie, że “... jak chcesz dojechać Kenowi, to zabierz go na turniej w rzutki”. Nie było w tym dużo przesady, bo z celnością było u niego tak jak i z łbem do picia.
Tymczasem wczoraj dzień chlania, dziś poligon i paintballowa bitwa… W ciasnym, prywatnym światku komika Mistrz Gry “Domu” awansował na poziom wyjątkowego sadysty.
Celem nadrzędnym było teraz wkręcić się do wywiadu, aby nie osłabić teamu na poligonie, ale Kennethowi nie uszło ani to jak poruszał się Patrick, ani to jaką ktoś może mieć kondycję w wieku Hottraina. Do tego Bethany wyglądała jakby stworzona była do grupy wywiadu, mogło się okazać, że jest za dużo chętnych.

Z drugiej strony dzień takich atrakcji nie zostawiał miejsca na inne rzeczy. Ken jak to już mówił Jackowi spodziewał się tu pornoatrakcji, ale nie myślał, że będzie to tak szybko i w takiej ilości. W porównaniach z samochodami to co druga dziewucha tu zachowywała się jakby do baku wlano im nitro, oraz wymontowano hamulce. Jazda!
Nie żeby Griffinowi przeszkadzały takie zachowanie, czy świecenie piersiami w oczy.
Wręcz przeciwnie.
Jest jednak problem, gdy wśród kilkumilionowej widowni jest Twoja dziewczyna i choć między Kenem a Marthą było słabo i wiele wskazywało na rozlecenie się zwiazku, to zrywanie w ten sposób, że ona widzi co on wyprawia przed cam, mówiąc oględnie, do szczytów klasy by raczej nie należało.
Standup’er zastanawiał się, czy wśród większości singli on i ewentualni inni, mający drugie połówki za murami nie byli brani do programu pod względem “czy złamie się czy nie”.

Poligon zdawał się być tu bezpieczny.
Tylko ta strzelnica…

Kenneth westchnął i poprawił mundur.
Pozostało dać z siebie wszystko i liczyć, że to wystarczy.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 02-05-2018 o 13:30.
Leoncoeur jest offline  
Stary 02-05-2018, 13:29   #70
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Kurt był zmęczony jak to zwykle bywa po przepiciu. Czuł, że musi udać się do łóżka i odespać. Jak zamyślił tak też uczynił. Wypoczynek był bardzo istotny, bo nowe wyzwania jakie zamierzał postawić Mistrz Gry z pewnością będą bardziej wyczerpujące niż chlanie.

Kurt spojrzał na zegarek i wyciągnął z przyborów do golenia małą apteczkę, w której trzymał leki. Łyknął zieloną pigułeczkę nazywaną “zielonym koniakiem” i zasnął. Śnił mu się sztuczny las. Potem lot samolotem. Potem bombardowanie


Obudziło go wściekłe wycie syren. Mistrz gry opisał kolejne zadania. Tym razem w domu miała się odbyć zabawa w wojsko. No i znów trzeba odnaleźć się w tej zabawie. Kurt zgodnie z instrukcjami pobiegł się przebrać i zjeść. Po czym stawił się w wyznaczonym miejscu na naradzie drużyny niebieskich. Wywiad czy poligon? Wybór był oczywisty.
 
Adr jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172