Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2018, 20:06   #71
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Tak jest panie generale! - krzyknęła ile sił w płucach.

***

- Niżej dupę głupia cipo! - Sierżant zdecydowanie lubił łączyć w zdaniu dupę z cipą. - Bo ci ją odstrzelą!

Utytłana w błocie smarowała brzuchem pod drutem kolczastym.

- Rusz dupę jebana cipo! Szybciej, szybciej, szybciej!

Kochany tatuś nie dając rady zdyscyplinować córeczki wysłał ją na obóz przetrwania...

- Dajesz dupy wredna cipo!

...z tych gorszych. Dla trudnej młodzieży.

Po skończonym obozie była silniejsza, bardziej pewna swego i dalej nieposłuszna.

Lubiła zabawę w wojnę.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 02-05-2018, 21:46   #72
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
To już było przegięcie po bandzie. Łysawy knypek z brzuchem i w zielonych gaciach miał drzeć na Faith mordę i udawać dowódce plutonu, generała, czy innego admirała gwiezdnej floty. Gdyby jeszcze było na czym oko zawiesić panna Allen dałaby radę przymknąć wspomniane oko. Lubiła mundury, ze szczególnym uwzględnieniem mundurowych… ale nie przebierańców i innych podrabiańców.

Cóż, sama w końcu chciała się zamknąć w Domu, wystawiając na widok publiczny i szereg dziwacznych zadań. Jeżeli miała kogoś winić to tylko i wyłącznie siebie… gdyby był w tym wyższy sens, co już nie do końca dało się jednoznacznie określić.
Z dwojga złego… a do dupy tam, tego ranka przynajmniej nikt nie kazał nikomu chlać na pusty żołądek.

- Ta jest… gienerale - siląc się na entuzjazm rodem z show Jerry’ego Springera, dodała swój głos do ogólnego zawołania, drapiąc się po tyłku bo te pieprzone spodnie uwierały tam, gdzie światło zazwyczaj nie dochodziło. Poligon, wywiad - dla rudej jeden pies. Sprawnością nie grzeszyła, inteligencja tym bardziej. Inaczej pewnie siedziałaby na Harvardzie, zamiast w reality show, skierowanym do typowego, stereotypowego zjadacza hamburgerów.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 03-05-2018, 13:26   #73
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wojna!. Też sobie MG wymyślił.
David odpoczął już na tyle, by odpowiadać głośno i energicznie. I mężnie wypinać męską pierś ku kamerom i generałowi. Kamienna twarz aktora ukrywała fakt rozbawienia tym, że nikt w ekipie nie wziął pod uwagi, że ten mikrus odbierze jakiekolwiek pozory powagi temu zadaniu.
Szef castingu zawalił robotę angażując go.
Niemniej David był aktorem. Gra była jego życiem, nawet jeśli były to role dalekie od oscarowych kreacji.
- Tak jest panie generale! – darł się więc głośno kiedy trzeba było słuchać.
Ćwiczenia.Wojsko. Strzelanie.
Brzmiało z pozoru łatwo. Hoff dbał wszak o swoją kondycję. I mimo swojego wieku, był nadal w dobrej formie. Z drugiej jednak strony przy piciu już raz przecenił swoją kondycję. Czy teraz też powinien uważać?
Nie mógł. Możliwe wszak, że gdyby nie zachowanie Jerome’a to właśnie Hoff wyleciałby jako pierwszy z tego programu. Nie mógł się oszczędzać niestety. Musiał dać z siebie wszystko.

Oczywistym wyborem dla Davida były wyzwania sportowe. Hasselhoff nie należał do tytanów intelektu i był raczej aktorem filmów akcji… nawet jeśli była to akcja stonowana. David jednak nigdy nie uchylał się od zadań kaskaderskich, więc liczył że to doświadczenie mu pomoże. Bo wiek niestety był jego wrogiem.
Ruszył więc po odprawie na górę, by wziąć swój mundur i przygotować się do kolejnej roli. Tym razem żołnierza.
“Dasz radę Hoff. Po Knight Riderze mówili, że to twój koniec. Że nie znajdziesz roli, która znów wyciągnie cię z niebytu. Mylili się wtedy. I mylą się teraz, jeśli sądzą że cię pogrzebali. Dasz radę Hoff, to tylko kolejna rola.”- motywował sam siebie w myślach idąc po schodach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-05-2018 o 13:32.
abishai jest offline  
Stary 03-05-2018, 15:43   #74
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Jack drugiego dnia pobytu stwierdził, że jednak dobrze zrobił decydując się na udział w programie. Wygrał konkurs picia, nikt nie dał mu rady, żaden arogancki gówniarz. Ludzie patrzyli na niego w końcu z szacunkiem, jaki mu się należał. Nawet jak nie zgarnie głównej nagrody, to może zarobi na rozgłosie, jak będzie przy kasie to wszystko będzie inaczej. Niestety cały dzień odpoczywał po kacu i za bardzo nie korzystał z rozrywek, który oferował Dom Marzeń i Koszmarów. Przynajmniej można było trochę na nagie laski popatrzeć przy basenie. Kenneth okazał się bardzo równym kumplem, szkoda, że byli w przeciwnych drużynach.

***

Kiedy obudziła ich hałaśliwa pobudka i zaczęła się zabawa w wojsko, eks-glinie chciało się śmiać, wyglądało to jak jakaś parodia. Ale jak trzeba było bawić się w wojsko, to nie wątpił że da sobie radę, w końcu przywykł w życiu do drylu. "Prawie jak w Akademii za starych, dobrych, czasów" - pomyślał, krzycząc wraz z innymi z całych sił - Tak jest Panie Generale!

Potem zebrali się na naradę, stwierdził, że powinien kuć żelazo póki gorące i objąć przewodnictwo w dzisiejszej grze. Twardziele nie wymiękają.

 
Lord Melkor jest offline  
Stary 03-05-2018, 16:11   #75
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Jak się okazało zbieranie siły zeszłego dnia się opłaciło już od bladego świtu. Nwakego mimo wczesnej pory nie czuła już negatywnych skutków poprzedniej pijatyki, prócz coraz większego wkurwienia. Nie żałowała braku kontaktu z bana szowinistów, kolaborantów i innego tałatajstwa.
Wyspała się, nażarła i nikt jej nie podnosił ciśnienia... do czasu.

Najpierw syreny, potem chuj w zielonym wdzianku udającym tak znienawidzoną przez Madueke zbieraninę totalitarnej hałastry pod wodzą jednego, białego fiuta z przerostem ambicji i parciem nie tylko na kasę oraz wyzysk innych ludzi.

Na zawołanie odwarczała coś przez zaciśnięte i wyszczerzone zęby, mordując knypka. Wojsko. Wojna. Seksistowskie, uwłaczające ludzkiej godności, bo co za idiota chciałby całe życie wykonywać czyjeś rozkazy i dawać się poniżać?

Do tego karabiny, rozkazy i masa odniesień do instrumentu ucisku, wprawiającego, iż kobieta nie była w stanie wyswobodzić się spod jarzma ciągłego mentalnego gwałtu na co jako waginalny Amerykanin, Madueke ani myślała przystać bez oporu i walki.
 
__________________
I see a red door and I want it painted black
No colors anymore I want them to turn black.

Ostatnio edytowane przez Trollka : 03-05-2018 o 18:17.
Trollka jest offline  
Stary 03-05-2018, 17:13   #76
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Bethany starała się tak bardzo, że na zbiórce pojawiła sie po minucie (z regulaminowych trzech), inna sprawa, że stała w karnym szeregu jedynie w białej, krzywo zapiętej koszuli, boso i z rozwichrzonymi włosami. Zapomniała o okularach a nawet o butach i nadrabiała głośnymi krzykami „aj aj, sir”.
Śniadanie wydawało jej się podejrzane, tak samo jak dosładzana woda. Zjadła niewiele i bez przekonania. Ubrała mundur i z konsternacją zauważyła, że jest na nią sporo za duży i leży jak na dziecku.
Postanowiła dołączyć do grupy wywiadu, zdecydowanie lepiej czuła się korzystając z mózgu niż z mięśni. Oby jej dziś nie zawiódł.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 03-05-2018 o 17:15.
liliel jest offline  
Stary 03-05-2018, 17:48   #77
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wojsko kojarzyło się Alicii… brudno, buro i ponuro. Mimo negatywnego podejścia do sprawy noszenia identycznych ubrań jak pozostała obsada domu, wbiła się w zielony, okropnie skrojony drelich. Bezpłciowe ciuchy, bezpłciowe śniadanie - mdłe, wodniste.
Dobrze chociaż, że gdzieś pod spodem wciąż istniała szansa pozostać sobą. Z tego też powodu na zebranie zespołu przyszła odrobinę spóźniona, za to z kosmetyczką pod pachą. Stanęła przy oknie, słuchając co miało zostać powiedziane.

Ustalenia, kłótnie i próby dojścia do porozumienia zajęły sporo czasu, lecz Winter miała nadzieję, że uda się czerwonym tym razem wygrać. Nowy dzień przynosił nowe wyzwania, a wieczór miał się zakończyć porażką kogoś z obsady.
- Sztama - odpowiedziała Irminie. Jej doświadczenie w teleturniejach w aktualnej sytuacji było bezcenne, zaś modelka i tak nie zamierzała się pchać na poligon. Podobny przydział groził zniszczeniem paznokci, a na podobną beztroskę nie zamierzała pozwalać.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 03-05-2018, 23:01   #78
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
White nie do końca się obudził. Miał ochotę na drinka. Wywrzaskujący komendy aktorzyna zabił w nim resztki ducha przygody na ten dzień. Mundur, musztra, narada drużynowa.

- Widzę że kulejesz. - Kurt zwrócił się do Patricka White’a. - Dasz sobie radę w grupie mięśniaków?

- Cóż, łamigłówki na pewno nie są moją mocną stroną. Przegram każde zawody w bieganiu, ale cała reszta zapowiada się dość łatwo. - trzeźwo ocenił Patrick.

Narada trwała jeszcze chwilę, łyżwiarz poświęcił ją na spalenie papierosa na balkonie. Przeszło mu przez głowę że zajebiście wygląda w tym mundurze, ostatni uniform jaki nosił miał cekiny i frędzle. Zagłębiony we wspomnieniach spalił papierosa do końca i pociągnął spory łyk z osamotnionej, zapomnianej butelki. Gdy wrócił do pokoju, ktoś zadał mu jakieś pytanie, Patrick mechanicznie przytaknął... dopiero ustawiając się na starcie piekiełka, gdy napotkał parę zdziwionych spojrzeń, zreflektował, że może powinien był słuchać planu uważniej.

- Nie bójcie żaby, przegonię większość tych smar...

- ZAMKNĄĆ RYJ SZEREGOWY!!! NA MOJĄ KOMENDĘ, TRZY, CZTEEEE.. ZAPIERDALAĆ!

Nadal niedobudzony umysł Patricka podsunął mu stary dowcip o kulawym buldogu, który postanowił wystartować w wyścigu hartów. Ze śmiechem i niezachwianą pewnością siebie ruszył naprzód.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 04-05-2018, 00:07   #79
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Triple Kay był dużym dzieciakiem. Co poradzić? Lubił jak go oklaskiwano, jak go podziwiano, jak skandowano jego nicka, a echo niosło się po hali zwielokrotnione werwą kipiącą w tych okrzykach. No i przede wszystkim lubił się bawić. Zarówno z chłopakami jak i z dziewczynami choć oczywiście na różny sposób. Za to w obu przypadkach zabawa sprowadzała się do konkretów. Czyli do bzykania i rywalizacji. Głupie? Może. Prymitywne? Niech będzie. Ale na chuj to wszystko komplikować? Trudne męskie przyjaźnie, czy flirty jakieś... Kto niby na tym korzysta? Gdzie tu zabawa? Bo Triple Kay jak już było powiedziane kochał dobrą zabawę. I dlatego entuzjastycznie przyjął pomysł walki w piekle i bitwy paintballowej.
- HUA!!! - Zawył w odezwie generałowi. Swoją drogą niezłego kolesia wybrali. Wyglądał jak belfer.

Chwilę później gdy już wszystko było ustalone, przygotowywał się z niebieskimi na ostateczną odprawę, przyglądając się laskom. Dixie choć khakhi jej służyło już chyba zawsze lepiej będzie wyglądać topless niż w czymkolwiek innym. A księgowa zmieniła się w... księgową w mundurze. Jakkolwiek musiał przyznać nie dało się jej nie zauważyć czy do niej nie uśmiechnąć. Za to Czarnula. No ta go zaintrygowała. Naprawdę lesba? Czy tylko selekcje robi? Bo wiecie że jak laska na imprezie jest wredna to zwykle po to by odsiać perły od leszczy, nie?... Czy jakoś tak...

Nachylił się do ucha Madueke tuż przed odprawą i mruknął cicho:
- Pieprzysz się też tak ostro? Czy tylko nie lubisz białych?
Puścił do niej oko uśmiechnąwszy się, a potem generał zaczął monolog.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 04-05-2018, 01:08   #80
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Wspólny post czerwonych

Jack czuł się dzisiaj wyraźnie lepiej i dobry nastrój po zwycięstwie w popijawie go nie opuszczał. Chętnie skorzystałby z luksusów domu, ale dzisiaj był dzień zabawy w wojsko… coś, co zbytnio go nie przerażało.
[/i]- Dobra młodzieży, ja przeżyłem swoje w akademii policyjnej, więc takie rzeczy nie są mi obce. Najpierw trzeba się dobrze podzielić - ja wolę poligon. [/i]

Frank czuł się tak sobie. Znaczy taka mieszanina ekscytacji, że “to już” i jednocześnie napięcie z tym jak w tym wypadnie i on i reszta zespołu. Tym razem jakoś ta zabawa bardziej drużynowa mu się wydawała niż ochlaj na czas. A to co mówiła ta miszczyni innych konkursów wydało mu się sensowne. Też widział sprawę podobnie. Grunt to nie dać się zapędzić w ten wyścig szczurów na ten szczurzy labirynt jaki im tutaj szykowano. No chociaż tak parę rozsądnych osób na jakich można polegać by się przydało. I to co mówiła ta Irmina pasowało mu do jego przekonań i oczekiwań. Dlatego podszedł do niej i przybił jej piątkę.

- Dla mnie brzmi ok - powiedział, odwrócił się by stanąć obok niej i popatrzył na resztę. - Nie ma co się oszukiwać, wszyscy jesteśmy tu by wygrać - powiedział wodząc po tak różnych twarzach w tej grupie jak i w tej drugiej też to podobnie wyglądało. - I ktoś musi wygrać. Ale do tego czasu nie ma co sobie podkładać świń i skakać do oczu. Przynajmniej ja tak to widzę. A póki co no ja jakoś w zagadkach się nie widzę. A w błocie i na świeżym powietrzu już mniej. - Moore nie czuł się orłem w detektywistycznej robocie, więc do tego zadania kompletnie się nie palił i w ogóle mu się nie uśmiechało. Chociaż było ważne. W końcu fizolstwem można było przez pół dnia w paru konkurencjach zgarnąć w optymistycznych porywach najwyżej równowartość zaliczonego wywiadowczego questa.

- Ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio biegałem czy coś, jeśli pójdę na poligon, na pewno przegramy - rzucił Phil, siadając na swoim łóżku. - Także będę łamał kody dzisiaj.

Skoro narada Team Red miała miejsce w pokoju chłopaków, Kelly przycupnęła sobie (a jakże) na łóżku od Younga. Siedziała tam po turecku, oczywiście uprzednio ściągając kulturalnie butki. Przysłuchiwała się rozmowom pozostałych, w końcu unosząc dłoń w górę, normalnie niczym w szkole. Gdy towarzystwo zwróciło zaś na nią uwagę, odezwała się:
- Ja umiem biegać, skakać i się wspinać, więc chyba sobie poradzę na tym placu ćwiczeń co? - Posłała wszystkim swój super sweet uśmieszek.

- Na pewno, sobie poradzisz dziewczyno. - Jack uśmiechnął się z aprobatą do cheerleaderki. Kelly nie dość, że wydawała się mieć pozytywne podejście, a i jeszcze popatrzeć było na co, to nawet grzeczna była. Lubił młodych ludzi, co nie pyskowali starszym. Stanął pewnie na środku pokoju, przyglądając się pozostałym.
- Czyli ja, Frank i Kelly na poligon, a Phil do łamania kodów, tak jeszcze z dwie osoby by się przydały mu do pomocy, ktoś się zgłasza?

April weszła do pokoju w środku narady. Usiadła na pierwszym z brzegu wolnym łóżku. Czy należał wcześniej do pierwszego przegranego? Na twarzy miała świeży makijaż. Oczy wokół pomalowane na czarno, czarne usta i czarne pręgi na policzkach. Wojenne barwy.

- Poligon - rzuciła krótko.

Wojsko kojarzyło się Alicii… brudno, buro i ponuro. Mimo negatywnego podejścia do sprawy noszenia identycznych ubrań jak pozostała obsada domu, wbiła się w zielony, okropnie skrojony drelich. Bezpłciowe ciuchy, bezpłciowe śniadanie - mdłe, wodniste. Dobrze chociaż, że gdzieś pod spodem wciąż istniała szansa pozostać sobą. Z tego też powodu na zebranie zespołu przyszła odrobinę spóźniona, za to z kosmetyczką pod pachą. Stanęła przy oknie, słuchając co miało zostać powiedziane.
- Pomogę Philowi z kodami - odezwała się, gdy zapadła cisza, malujac rzęsy przy pomocy wodoodpornej mascary i niewielkiego lusterka. - Jeżeli chodzi o poligon mam jaskrę analną.

- A co to jest? - wypaliła nagle niepewnym tonem Kelly.

- Nie widzę na nim mojej dupy - modelka wyjaśniła, rozkładając ręce w geście bezradności. - Dlatego więcej pożytku będzie ze mnie w… tym całym wywiadzie - westchnęła, wracając do robienia makijażu.

- Tylko za bardzo nie rozpraszaj naszych “mózgowców” - zaśmiał się Jack - to teraz wojsko, a nie salon urody...

- Aha. Ok! - odpowiedziała Cheerleaderka z tym wiecznie przyklejonym do twarzyczki uśmiechem - To będziecie naszymi mózgowcami, no spoko!

- Ktoś jeszcze nam pomoże z tymi kodami? - spytał Frank spoglądając wdzięcznie na Alice… co wywołało drobne zmarszczenie brewek Kelly.

Barman uśmiechnął się lekko do Kelly, jakby chcąc jej zapewnić, że między nimi nic się nie zmieniło.
- Ja w sumie… też raczej poligon - ocenił sytuację David, woląc się pocić na ćwiczeniach niż przy zagadkach.

Markowi było w sumie wszystko jedno.
- Wolę kody - powiedział. - A nuż rozwiązywanie krzyżówek się do czegoś przyda. Chyba że uznacie, że im nas więcej na poligonie, tym lepiej.

- Nie wiadomo co to za kody. A za nie jest tyle punktów co za wszystkie, wygrane pozostałe dyscypliny razem wzięte. Więc dobrze by było by poszedł od nas ktoś kto ma niezły łeb w te klocki. - Frank ponownie zabrał głos patrząc po zebranych. Chyba już wszyscy jak dobrze liczył. To podstawowy podział mieliby chyba załatwiony.

- To mnie zostaje wywiad. - Faith nie wyglądała na specjalnie zadowoloną. Gapiła się po zbieraninie czerwonych z kwaśnym uśmiechem, darując sobie komentarz o braku typowych mięśniaków albo nerdów. Machnęła łapą. Jakoś to będzie. - Jak się da wyautujcie kogoś z przeciwnej. Oni też zrobią wszystko żeby wygrać, uważajcie. Nie ma co liczyć, że będzie jak w piłce… lekkie szturchnięcie barkiem i od razu zniesienie z boiska na noszach.

- Znaczy się… mamy Team Blue zrobić coś na złość na placu ćwiczeń? - zdziwiła się Kelly. - I jaka piłka i boisko, nikt nic nie gadał o graniu w piłkę??

- Możesz, na przykład, w jakimś momencie, wybić z rytmu któregoś z Niebieskich - wyjaśnił, z poważną miną, Mark. - Wszak wiesz, jak zwrócić na siebie czyjąś uwagę...

- Jednakże… jest w tym ryzyko. W zależności od sytuacji, równie dobrze możesz wystawić się na ich cel - podrapał się po czuprynie Hoff, próbując sobie przypomnieć jak to w armii było. - Wojsko to karabiny, a karabiny oznaczają strzelanie. Także do siebie nawzajem.

- Ale strzelanie do siebie ma ponoć się odbyć dopiero po południu - zauważył Mark.

- Jeśli my zakładamy, że będziemy stosować brudne sztuczki w celu eliminacji konkurencji. Rozsądnym będzie założyć, że niebiescy zrobią to samo - ocenił sytuację Hoff, a ta konkluzja bynajmniej nie napawała go optymizmem.
Mark przełknął uwagę, że każdy strzał skierowany w stronę Kelly to jeden strzał mniej w kierunku tarczy. Punkty tak, ale nie za cenę nafaszerowania dziewczyny ołowiem. Znaczy zrobienia farbą siniaka.

- Brudne sztuczki? Wyoutowanie? Pogięło was? - Frank chwilę słuchał tej samonapędzającej się dyskusji zmierzającej… No nie był pewny do czego ale na pewno do niczego dobrego. - Ludzie to będą oglądać. I głosować. Wystarczająco brudno będzie bez takich brudów. Tak myślę. I pamiętajcie, że może być jak z April. Znaczy ktoś z nich może trafić do nas albo na odwrót. Poza tym za słabo znamy teraz detale tego co nas czeka by zaplanować coś konkretnego, czyli i nam i niebieskim zostaje improwizacja. Zabawmy się przy tym w jak normalnej grze czy zabawie ale do cholery nie zabijajmy się przy pierwszej okazji. - Popatrzył na swoją grupę, głównie na sławnego aktora i Marka, którzy coś wydawali się wieść prym w tych brudnych propozycjach.

- Nooo właśnie… brudno. Sam słyszałeś jak się wypowiadał nasz kochany Mistrz Gry. Albo... co by się stało, gdyby Jerome nie zakończył jedynie na pogróżkach, a przeszedł do rękoczynów? Obsługa reality show by go raczej nie powstrzymała przed bójką - stwierdził Hoff drapiąc się po policzku.

- Albo cała ta wczorajsza zabawa w chlanie na umór. Show idzie w ekstrema. Ekstremalne pomysły, ekstremalne emocje… i tak dalej. Może właśnie liczą na to, że jednak poleje się krew. Figlujące pary to wszak nic nowego, były już takie programy gdzie całe drużyny łaziły nago.

Spojrzał na Franka i dodał.
- Ja też wolałbym by to było coś lżejszego. I by cały ten reality show szedł w stronę zabawy, ale mam wrażenie, że jesteśmy szczuci na siebie jak stado dzikich psów. I ktoś temu szczuciu może ulec.

- Jesteśmy i będziemy na siebie szczuci by dać się zagonić w ten wyścig szczurów do uciechy gawiedzi. I na to raczej wiele poradzić nie możemy. Ale możemy już całkiem sporo coś poradzić co z tym zrobimy. Zauważcie, że nakłaniają nas, wywierają presję, machają chorągiewkami by wskazać odpowiednią szczurzą bramkę w tym labiryncie ale nie zmuszają. I jak ktoś się nie da zapędzić w ten szczury tłum i zostanie sobą to też może się dobrze przyjąć. Ja w każdym razie nie chciałbym być w drużynie dupków co zaczynają od brudnych gierek. - Frank wzruszył ramionami ale zdania nie zmienił. Dalej uważał, że można mieć swój los we własnych rękach i nie ulegać podszeptom. Ale, że nie wiedział jeszcze jak się losy programu potoczą i co ich jeszcze czeka, to sam nie był pewny swoich zachowań. No ale nie chciał już dać się zeszmacić przy pierwszej okazji.

- Przyszliśmy tu wygrać. A ponieważ drobne naginanie zasad jest tu dozwolone, grając uczciwie nie zdziałamy zbyt wiele. - Phil przeciągnął się. - Chociaż nie należy przesadzać. Co byśmy zrobili, gdyby coś się przytrafiło naszej Kelly? - Puścił do niej oczko.

- A mamy jakąś gwarancję, że jak to mówisz, “naginając zasady” ugramy coś bardziej? Bo ja nie dałbym takiej gwarancji. - Frank spojrzał na bokobrodego młodzieńca lekko rozkładając dłonie. Uwagi o blondi nie załapał więc ją pominął.

- Gadacie jak dzieci! - mruknął Jack - chodzi o zwycięstwo, ale jak naginamy zasady to oczywiście tak by nie dać się złapać. Zanim komuś coś odwali niech da znać innym, na przykład mnie. - Jack przeleciał po zgromadzonych, szczególnie Marku, twardym spojrzeniem.

Mark odpowiedział obojętnym spojrzeniem, zastanawiając się, czego Jack chce akurat od niego. Kelly w tym czasie z rozkojarzoną miną, przyglądała się swoim paznokciom. Raz, gdy usłyszała swoje imię, uśmiechnęła się do Phila, jednak ogólnie, sprawiała wrażenie, iż albo nie nadąża, albo nudzą ją te rozmowy i planowanie… a może jedno doprowadziło do drugiego?

- Ah tak? I jak ma wyglądać te “danie znaku” przy przeciąganiu liny, paintballu czy co tam nas czeka co? - Frank prychnął trochę rozbawiony trochę zirytowany tymi teoretycznymi mrzonkami. Właśnie dlatego bez konkretów oddanych zawodach ciężko było ustalić konkrety działania pod te zawody. Dlatego niezbyt widział sens ustalania czegokolwiek poza tym kto idzie na łamigłówki a kto taplać się w błocie i piachu. Machnął w końcu na to ręką, tak czy siak nie podobały mu się tak niskich lotów pomysły. Założenie, że nikt się nie połapie przy tylu kamerach i uczestnikach zabawy też było jego zdaniem naiwne. - Uważam takie zagrywki za durny pomysł. I jestem za tym by grać fair play. Dupków i płytkich cwaniaczków nikt nie lubi więc lepiej nie mieć takiej metki już na początku. Jak już to dajmy się wkopać niebieskim jeśli oni zaczną fikać takie numery. - zgadywał, że po drugiej stronie Domu toczy się pewnie podobna dyskusja o niewiadomym wyniku ostatecznym. Tamci pewnie mają te same dylematy co i teraz, tutaj w tej sypialni czerwonych.

- A poza tym wy dwaj, cwaniaczki doradzacie brudne gierki a sami chowacie się do pokoju z łamigłówkami. - Frank wskazał palcem i na Marka i na Phila. - Chcecie kozaczyć naszym kosztem? Zagadkę zrobicie albo nie. Niczym nie ryzykujecie. A to my mamy tam w tym błocie i piachu ryzykować te niecne zagrania? Jak to tak żaden problem to sami się tam idźcie potaplać. - numer obydwu kolegów trochę irytował youtubera. Obydwaj doradzali numer z bezpiecznej pozycji gdy sami nie byliby związani w razie wpadki z taktyką do której tak namawiali innych. Bardzo gobasowe zagranie którego Frank nie lubił. - Ale czcza dyskusja jeśli o mnie chodzi, ja jestem na nie wszelkim brudnym numerom. Zróbmy co trzeba, zabawmy się i spróbujmy wygrać wedle zasad. - podsumował swoją nieco dłuższą wypowiedź rozkładając ręce i patrząc po zebranych twarzach.

- Hej, ja siedzę przy zagadkach, bo posłanie mnie na poligon byłoby samobójstwem, a nie dlatego że jestem cwaniaczkiem. Jeśli naciąganie zasad ci się nie podoba, okej, twoja sprawa, ale nie jojcz nam tu i zarzucaj mi, że się przed czymkolwiek chowam, oki? - odparł Phil.

- Widać albo nie słyszałeś, co powiedziałem - odparł Mark na marudzenie Franka - albo do ciebie nie dotarło. Nie masz pojęcia, jaka jest różnica między brudną zagrywką a odwróceniem czyjejś uwagi. W takim razie nie mamy o czym rozmawiać.

- No spoko Phil. Ot, ja wyznaję zasadę, że jak ktoś coś proponuje innym to fajnie jakby sam się pod to podpiął by zbierać razem cięgi jak się sprawa posypie. Ty z tym swoim popieraniem tego pomysłu dla mnie, w tej chwili nie spełniasz tego warunku. - surwiwalowiec wzruszył ramionami patrząc na bokobrodego. Może i nie miał nic złego na myśli ale jednak przez pryzmat widzenia Franka wyglądało to właśnie dwuznacznie. - I tak Mark, nie mam widocznie takiej wprawy w takich numerach jak ty, więc wolę się w nie nie pakować. Wam też to radzę bo za jeden, taki numer kogoś od nas syf spadnie na nas wszystkich. Zwłaszcza tych co będą się tam tarzać w piachu czyli nie na ciebie Mark. Więc widzisz, nic nie tracisz proponując takie zmyślne rozwiązanie a my owszem. - skoro Mark zgrywał się na obrażonego albo nawet i był to brunet był gotów nakreślić ten aspekt wyraźniej.

- Albo niech ci co mają tam iść na piach sami sobie wybiorą co i jak a ci co zostają i łamią szyfry niech łamią je po swojemu. - Moore zaproponował alternatywne rozwiązanie. Wtedy o każdym decydowałaby ta część drużyny jaka będzie je wykonywać.

Rycerzyk w lśniącej zbroi się znalazł, pomyślał z niesmakiem Mark.
- Jak rozumiem, nigdy w życiu nie przekroczyłeś prędkości ani o pół mili, ani też nie sfaulowałeś nikogo na boisku - powiedział pod adresem Franka. - Nie rozumiem za to, czemu na oczach publiczności usiłujesz zrobić z siebie aniołka moim kosztem. To jest akurat brudna zagrywka. I przypomnij sobie, łaskawie, kto zaczął ten temat.

- Mark to akurat ma rację odwrócenie czyjeś uwagi to nie jest oszukiwanie! - warknął Jack - - ale tu ma być wojsko, wykonując zadania nie ma czasu na takie głupie pieprzenie jak teraz. Trzeba działać szybko! Proponuje by każda grupa miała kapitana jak się nie będziemy mogli dogadać, ja mogę nim być dla grupy na poligonie. - spojrzał czy ktoś będzie mocno oponować.

- Zwracam uwagę wam, a nie publiczności, na konsekwencje tego co tak uparcie promujesz a w czym nie będziesz brał udziału Mark. Mówię jak jest, resztę sam sobie dopowiedziałeś. - Frank prychnął słysząc atakującą obronę Marka. Miał mu dać chusteczki by się mógł wypłakać na tą niczym niesprowokowaną oczywiście, bezczelną i podstępną napaść Franka?
Z głupcem nie było co rozmawiać, więc Mark nie zareagował.

- I rzeczywiście jak już mówiłem, teraz to czcza dyskusja jak nie znamy detali. W przeciąganiu liny czy co to średnio widzę tą fuchę kapitana. W paintballu można się dobrać w pary. I zarządzać walką właśnie tymi parami. - Moore sam nie wiedział co myśleć o pomyśle Jacka. Przecież sam już o tym wspomniał wcześniej ino mniej dosadniej. No ale może to właśnie teraz podziała.

- Ja myślę że warto jednak mieć kapitana, który będzie dowodził. Zwłaszcza przy paintballu. Bo demokracja źle funkcjonuje na wojnie- odezwał się milczący dotąd Hoff drapiąc się po karku.- Najlepiej ktoś mający jakieś doświadczenie w wojsku. Możemy sobie odpuścić brudne zagrywki, ale ustalone z góry przywództwo się przyda.

Im dalej w las z dyskusją, tym bardziej Allen miała skrzywioną minę. Słuchała, sklejając się w myśl zasady “nie twój interes to się nie wpierdalaj”, ale wreszcie i jej granica tolerancji na karuzelę wzajemnych uprzejmości wzięła i się wykoleiła.

- Zacznijmy od tego że każdy niech kłapie ryjem tam, gdzie został przydzielony. Ktoś ma zamiar robić za obrażona księżniczkę, niech wypierdala do swojej wieży i nie sieje fermentu o ile lubi swoje zęby. - prychnęła, siadając na jednej z szafek. Powiodła wzrokiem po grupie czerwonych i pokręciła głową do Knight Ridera - Doświadczenie? A jak to udowodnisz? Kto gdzie był i co robił? Bycie w woju nie oznacza od razu ogarnięcia taktych i militariów. Ktoś mógł przekiblować w karcerze, albo obierać ziemniaki w kuchni i tyle. - wzruszyła ramionami - Dowodzić musi ktoś, kto ma plan. Zawsze. Umie myśleć i działać, a nie sterczeć jak kutas w dupie. Coś was za bardzo ciągnie do tego szefowania, zawsze tak kurwa jest. A potem gówno wychodzi - nie patrząc gdzie jest, splunęła na podłogę - Zróbmy tak. Poligon to dyscyplina. Zobaczymy jak Jackowi pójdzie. Jajogłowi nie muszą mieć szefa, po kiego? A na pewno nie ich - machnęła łapą na barmanów - Bo z jednej pierdoły rozdmuchują afery jakby im przyjebali po lepie na dzień dobry. Mam kogoś słuchać niech pokaże, że jest tego wart, a nie bo dostał naklejkę dzielnego pacjenta.

- W takim razie ty chcesz… dowodzić? - zapytał Hoff i przyglądając się dziewczynie. -Doświadczenie w woju nie jest wymagane. Ale mogłoby być przydatne. A na polu bitwy jak każdy będzie miał pomysła i dążył do jego wykonania zrobi się bajzel. Dlatego jeden przywódca musi być i reszta, która go słucha. Lub przywódczyni. W sumie płeć nie ma tu znaczenia.
Spojrzał po zgromadzonych nadal zwracając się do dziewczyny.
- Już sobie nawzajem dogryzamy i kłócimy. Potrzebny jest ktoś, kto po prostu powie co robić w sytuacjach wymagających podjęcia decyzji. A reszta go posłucha, bez dyskutowania.

- Dowodzić? - Faith tym razem chyba naprawdę się zdziwiła, unosząc krytycznie prawą brew. - Pomyliłeś pigułki, Buchannon. Ja mam iść do zwiadu, wywiadu czy innych sudoku… jakbym się, kurwa, na tym znała - machnęła ręką - A jak chcesz się złamać też szukasz kogoś, kto ci wyda pozwolenie, albo powie że to właśnie dwójka cię ciśnie? Trochę rozsądku. Tyle.

-A może zamiast ciągnąć ten festiwal międzyludzkiej empatii i miłości bliźniego… po prostu postawimy sobie jako główny zamysł jedną, łatwą do zapamiętania informację? - tym razem odezwała się Alicia, kończąc szczotkowanie rzęs i malowanie ust. Mówiła cicho, nie podnosząc głosu i w międzyczasie przyglądając się efektowi pracy w niewielkim lusterku - Każdy w tym pokoju należy do jednej i tej samej drużyny. Gramy ze sobą, nie przeciwko sobie. Na tym się skupmy, to nic trudnego. Wspólny cel, wygrana zadania, żeby wieczorem nie musieć ponownie przechodzić przez nominacje. - skończywszy się przeglądać, zamknęła puzderko, chowając je do kieszeni i dopiero wtedy się uśmiechnęła, patrząc na pozostałych - Tego chyba nikt nie chce, prawda? Iść śladem Jerome, robić sobie wrogów tam, gdzie lepiej szukać sojuszników. Wystarczające przejście czeka z niebieskimi, nie musimy dokładać dodatkowo niesnasek wewnętrznych. - przez dłuższy moment zawiesiła wzrok na Marku, by finalnie rozłożyć bezradnie ręce - Też jestem zdania, że w wywiadzie dowódca nie jest potrzebny, co innego poligon. Skoro Jack pracował w policji, dajmy mu szansę… ale. Zawsze jest jakieś “ale”, no nie? - kąciki ust powędrowały jej do góry - Możemy mieć w grupie drugiego Napoleona, bądź innego stratega, którego doświadczenie i obycie na nic się nie przydadzą, jeśli inni będą mu robić pod górkę tylko dlatego, aby się pokazać, poczuć lepiej, podreperować ego...coś sobie wybierzcie.

- Tak. To dobry pomysł, by policjant miał decydujący głos na poligonie. Ja jestem gotów słuchać jego decyzji.- zgodził się z nią David ignorując kwestię “ale” i zerknął na resztę. - Bo uważam, że tym razem wspólny cel… może okazać się za słabym spoiwem, na ten cały żołnierski test.

- Jak dla mnie może być. - zgodził się Frank. Musiał przyznać, że wybuch milczącej do tej pory rudej zaskoczył go ale też i postawił do pionu. Resztę chyba też. Widać dziewczę miało całkiem sporo zdrowego rozsądku pod rudą kopułką. Alice też mówiła całkiem niegłupio. - Ale szczerze mówiąc kapitan czy inny lider dobry jest na gry drużynowe. A co nas czeka? Bieganie? Wspinanie? Przeciąganie liny? I strzelanie do celu. Właściwie nie wiadomo czy do niebieskich czy do jakiś tarcz czy co. Są więc spore szanse, że każdy z nas, znaczy z niebieskich też, będzie dokładał cegiełkę do wspólnej puli ale dokładał ją indywidualnie. Jakoś nie wiem jak jakiś kapitan miałby wpłynąć na szybkość biegu lub wspinania. Ale jak ktoś ma jakiś pomysł to spoko. No ale nie będę znowu powtarzał, że zależy od detali tych zawodów i teraz to zgadywanie w ciemno co nas czeka. - Frank pozwolił sobie zwrócić uwagę na ten detal. - Z jednym na pewno zgadzam się z Faith, jak ktoś ma być szefem to ja też oczekuję, że będzie miał plan jak wygrać. Przekonujący plan. Bez tego dla mnie nie ma szefowania tylko jakaś ściema. - wskazał na szczupłego rudzielca by wrócić do tego o czym ona wspomniała.

- I to by było tyle jeśli chodzi o wspólny cel jednoczący drużynę. - westchnął Hoff i dodał.- Może i masz rację Frank, może wszyscy jednocześnie będą uczestniczyli w każdej dyscyplinie. Ale może i nie… może będzie trzeba wybrać reprezentantów do konkretnego zadania. Może trzeba będzie na szybko obmyślić jakiś plan. I może wtedy wykłócanie się o niego i przekonywania siebie nawzajem będzie deczko nam przeszkadzało. Ja uważam, że takiego lidera warto jednak mieć w odwodzie nawet jeśli nie będzie potrzebny. Ot, na wszelki wypadek.

- Trochę wiary i optymizmu, panowie - Winter spoglądała to na Hoffa, to na Moore’a - Wiary w Jacka. Optymizmu do życia. Nikt nie przewidzi co się wydarzy podczas gry, jednak lepiej być ubezpieczonym i zobaczyć, czy w praniu wychodzi bez zgrzytów. Lepsze to niż granie po opłotkach.

- Spoko. Lider może być. Co z tego wyjdzie to i tak wyjdzie w praniu. - Moore zgodził się ze sławnym aktorem i z blond modelką z Instagrama. Wychodziło mu, że wybór takiego kapitana drużyny na te zawody chyba nie powinien zaszkodzić. Ale co z tego wyjdzie w praniu to teraz i tak nie szło zgadnąć.

- Ja tam przed każdym skokiem sobie powtarzałem, że optymizm jest przydatny… ale najlepiej z liną bezpieczeństwa.- zażartował Hoff zerkając na glinę.- I mam wiarę w Jacka.

- Niezłe. - uśmiechnął się youtuber. - A w ogóle jak już tak jesteś w naszej drużynie to może byś nam jakiś autograf pitolnął? Albo nawet jakieś focie byśmy se cyknęli. A nawet wszyscy razem? Co? Dałoby radę? - zaproponował coś w weselszych barwach dla rozładowania atmosfery.

- Możemy zrobić sobie wspólną fotkę, a potem złożyć na niej autografy, każdy swój… dziś może ja jestem jeszcze sławny. Ale jutro to twój podpis może być wart więcej - choć Hoff starał się brzmieć wesoło, była w jego tonie nutka zgorzknienia.

- Daj spokój, każdy od razu wie kim jesteś i raczej to się tak lekko nie zmieni. A z tą focią zarypiasty pomysł. - Pomysł hollywoodziej gwiazdy spodobał się surwiwalowcowi więc poderwał się z entuzjazmem na równe nogi. - Chodźcie, ustawimy się. - powiedział wesoło i sięgnął do kieszeni ale dłoń natrafiła na pustkę. No tak. Przecież musiał zostawić telefon. Kurdeee…

- No, kobiety tutaj najrozsądniej gadają - Jack spojrzał z uznaniem na Allen i Alice, po tym jak przeszedł dookoła pokoju i wziął kilka głębokich oddechów, co wyglądało jakby opanowywał złość.
- Nie trzeba chyba żadnego cholernego planu żeby się na linie przeciągać, ale widzę, że tu każdy wie najlepiej. Jak trzeba będzie szybko zdecydować, a nie będziemy mogli się porozumieć, to jak mogę dowodzić, dziękuje za wiarę. - Kontynuował pojednawczo.- A zdjęcie czemu nie.

- To kto zdołał przemycić aparat? - spytał Mark. - Bo jak nikt, to wystarczy ustawić się w dowolnym miejscu i zrobić CZIIIZZZ.


- Ale wtedy nici z autografu naszej gwiazdy na wspólnej foci. - zauważył Frank. - Dobra, znajdę coś, poczekajcie chwilę. - rzucił krótko i skoro nikt nie miał niczego do robienia fotek to coś mu świtało, że chyba coś widział w saloonie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 04-05-2018 o 02:45. Powód: Poprawki.
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172