Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2019, 16:50   #131
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Niby Woods zdawał sobie sprawę, że jest to możliwe, ale dopiero teraz dotarło do niego jak łatwo jest się na tym statku ukryć przed załogą pryzową. Ile podobnych pomieszczeń jest rozlokowanych wzdłuż całego kadłuba? Ile poziomów jest pod pokładem? I jeszcze ta ciemność. Czy Niemcy aż tak żałowali na żarówki czy też może ktoś pogasił światła umyślnie? Przecież tu można ukryć całą kompanię piechoty, może nawet batalion!

Ostrożnie postępowali naprzód z dobytą bronią, za jedynego pomocnika mając snopy światła wychodzące z latarek. "81 mm" agent odczytał napis na jednej ze skrzyń. Moździerze, przeszło mu przez myśl.

Szli dalej. On i trzymający latarkę McDowell na czele, Dickens i Doyle po bokach i nieco z tyłu. Nagle zapadła ciemność.

- Co jest?

- Zgasły? Wszystkie trzy na raz?

To było rzeczywiście dziwne. Jaka była szansa na to, że wszystkie trzy latarki zepsują się dokładnie w tym samym momencie? Woods poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Z trudem przełknął ślinę. Poczuł też powiew zimnego powietrza. Chociaż po prawdzie to nie był powiew, po prostu powietrze wokół szybko się oziębiło. W następnej chwili zaczęło go drapać w gardle. Próbował z tym walczyć, ale w końcu musiał kaszlnąć. Marynarze po kolei robili to samo.

- Niedobrze mi - jęknął któryś.

Gaz! Pierwsza myśl jaka przyszła agentowi do głowi. Wypuścili na nas gaz! A on nie miał maski przeciwgazowej! Już miał wydać rozkaz marynarzom założenia własnych, które musieli mieć w swoich przybornikach i wycofania się do wyjścia, gdy jego uszu doszedł dziwny dźwięk.

- Co to było? - ktoś zapytał.

Woods chciał uciszyć tego kretyna syknięciem, ale nie zdążył. Usłyszał tylko jak coś biegnie w jego stronę i nim zdołał zareagować poczuł silne uderzenie w pierś. Aż mu zabrakło tchu. Poleciał do tyłu. Trudno mu było ocenić jaki dystans w ten sposób przebył, może był to metr, może kilka. Nie zastanawiał się jednak nad tym zbyt długo. Dopiero wychodził z oszołomienia, gdy poczuł monstrualny ból w klatce.

- Aaaaaa! - krzyknął.

Coś na nim stało i to coś wbijało swoje kły w jego ciało. Boże, co za ból! Niech to przestanie! Niech to się wynosi! Nie!

- Aaaaaa! - krzyczał dalej jak opętany.

Nie był w stanie trzeźwo myśleć. Starał się odepchnąć bestię, ale ta była za ciężka, zbyt silna, walka była beznadziejna. Dopiero gdzieś w podświadomości podjął decyzję o zmianie taktyki. Objął za kark stojące na nim zwierzę i starał się przycisnąć do siebie.

- Zabij goooo! - krzyczał.

Nie uda mu się utrzymać bestii zbyt długo. Ale może chociaż 2-3 sekundy. Może to wystarczy żeby marynarze zakłuli bydlę bagnetami. Albo zastrzelili!

- Biiij! Strzelaaaaaj!

Było mu wszystko jedno. Niech nawet jego zastrzelą. Byleby tylko przestało boleć.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 14-11-2019, 21:23   #132
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie przemieszczała się po statku powoli pilnowała by jej ludzie rozglądali się uważnie. Czymkolwiek było to stworzenie… człowiekiem, psem lub wytworem jakiegoś eksperymentu… było niebezpieczne. Wystraszyło jednego marynarza… zagryzło drugiego. Belgijka czuła jak jej mięśnie napinają się od samej myśli. Musieli się tym szybko zająć.

Pokój Niemki był dla niej wielkim zaskoczeniem. Wyglądało jakby ktoś go przeszukał i to w bardzo chaotyczny sposób.
- Twój towarzy… - Tyle zdążyła powiedzieć nim nastał wybuch. Poczuła jak coś rzuciło nią o ścianę, wyrywając z jej ust głośne jęknięcie, a przynajmniej… tak się jej wydawało. W uszach słyszała znajome dzwonienie, wzrok miał problemy ze skupieniem. Do jej świadomości powoli docierały obrazy. Zobaczyła Alishę leżącą na korytarzu i zaczęła się czołgać w jej stronę, wydobywając broń.

- Meldować! - Krzyknęła, mimo że nie słyszała swego głosu. Na szczęście dzwonienie ustawało. Padła obok swojej podopiecznej z agencji. - Birgit! - Jej powoli nabierający ostrości wzrok przesuwał się po korytarzu. CO jeśli ta cholerna Niemka im ucieknie? - Zająć się Kapralem!
 
Aiko jest offline  
Stary 15-11-2019, 16:45   #133
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 34 - 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; godz. 11:20
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, “Alster”
Warunki: ambulatorium, jasno, sucho, ciepło, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry), George (por. M.Finney), Alisha (bm H.Casey) i Birgit


Wyglądało na to, że wszelkie drogi na tym ex-niemieckim statku prowadzą do lazaretu. Frachtowiec nie był pełnoprawnym statkiem szpitalnym. Sądząc po wyposażeniu i wielkości to na tym frachtowcu nie było nawet lazaretu ile ambulatorium do najprostszych zabiegów. I na przyjęcie kilku ciężko rannych i zakrwawionych osób było przygotowane tak sobie. Właściwie chyba wyczerpywało to możliwości tej izby. Głównie dlatego, że nie było żadnego, prawdziwego lekarza czy chociaż felczera na pokładzie. Te niepełne dwa tuziny porucznika Abbotta zostały wyselekcjonowane z załogi lekkiego krążownika pod kątem utrzymania frachtowca w sprawności a nie udzielania im pomocy medycznej.

- Nie możemy tutaj im pomóc, trzeba ich przewieźć na “Penelope”. - porucznik Abbott zszedł z mostka aby na własne oczy zobaczyć co tu się dzieje. Widząc te jęczące, krzyczące pokrwawione ciała, krwawe ślady na podłodze ambulatorium i na korytarzu jaki do niej prowadził zachwycony nie był. Miał na pokładzie podległej sobie jednostki rannych i zabitych marynarzy. I nie wiadomo co jeszcze.

- Panie poruczniku. A Fryce? Może oni mają jakiegoś medyka. To duży frachtowiec i z częścią pasażerską, mogą mieć kogoś takiego. - jeden z marynarzy zwrócił oficerowi uwagę na inną możliwość. Niby miał rację. Gdyby wśród niemieckiej załogi zamkniętej na dziobie był ktoś kto się zna na takich rzeczach na pewno mógłby tutaj szybciej dotrzeć niż załadowano by rannych na szalupę. Albo nim lekarz z krążownika zdążyłby zabrać swoje zabawki i zapakować się na szalupę przy krążowniku. Tylko czy można było zaufać takiemu Niemcowi, że udzieli pomocy brytyjskim marynarzom? I nawet nie było wiadomo czy Fryce mają kogoś takiego na stanie.

A pomoc była potrzebna. Najpierw dla kaprala Royal Marines który jako jedyny przeżył eksplozję w kajucie Theissa. Pewnie dlatego, że do niej nie wszedł a tylko stał w progu. Był w tak ciężkim stanie, że nie było wiadomo czy przeżyje. W trochę lepszym stanie była blondwłosa Alysha i George. Oboje mieli inne rodzaju obrażenia, ją przenicowała fala uderzeniowa eksplozji więc na zewnątrz obrażeń niewiele było widać. On został w parę chwil zmasakrowany przez nie-wiadomo-co w ciemnościach małego magazynku. Najlżej ranne były Noémie i Birgit które były tuż za ścianą za jaką coś eksplodowało ale chociaż odległość od epicentrum można było liczyć w paru krokach to te załamania pod kątem prostym dwóch zakrętów sprawiły, że wyszły z tej eksplozji obronna ręką. Chociaż Birgit nadal była praktycznie głucha. Wciąż słyszała denerwujący pisk w uszach jaki skutecznie zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Widziała, że ludzie dookoła niej poruszają ustami i czasem nawet ewidentnie mówią coś do niej ale wciąż słyszała tylko ten denerwujący pisk. Zdawała sobie sprawę, że albo jest w szoku albo ma uszkodzone bębenki. Nie była tylko pewna czy to przejdzie.

A w izbie chorych leżały trzy, nieruchome, przykryte prześcieradłami ciała. Dwóch zabitych eksplozją marines jacy zginęli w kabinie Theissa i ten biedak jaki zginął w korytarzu zabity przez obcego stwora. Wszystkie trzy ciała były tak zakrwawione, że prześcieradła zabarwiły się czerwonymi plamami a tam i tu przy łóżkach kapiąca krew potworzyła czerwone plamy na podłodze.


---


Noémie Faucher (kpt. D.Perry), Alisha (bm H.Casey) i Birgit




Kwadrans wcześniej



Noémie klęcząc przy ciężko rannej podwładnej o blond włosach zorientowała się, że ta jednak żyje. Chociaż eksplozja zmiotła ją na podłogę i Alisha nie miała sił wstać. Drugie co do niej dotarło to to, że właściwie nikt nie wypełnia jej rozkazów. Kazała się zająć kapralem ale nigdzie nikt nie spieszył mu z pomocą. Nikt nie składał jej meldunków. Minęła ją ta Niemka. Uklękła przy tym ciężko rannym kapralu. Z bliska Birgit widziała, że sprawa jest poważna. Bardzo poważna. Leżący na podłodze żołnierz był strasznie poszarpany przez eksplozję. Może jęczał a może tylko poruszał ustami w niemym jęku. Tego nie była pewna bo wciąż słyszała tylko dziki pisk w uszach. Mundur i ciało żołnierza były poszarpanym ochłapem skrwawionego mięsa od dziesiątek drobnych ran. Z uszu, ust i nosa marynarza spływały stróżki krwi. Rzut oka na kabinę Theissa przy jakim upadł marynarz potwierdził wszelkie obawy. Tam było epicentrum eksplozji. I tam leżały dwa pozostałe ciała marynarzy. Całkowicie nieruchome. A po eksplozji kajuta przedstawiała jeszcze bardziej zdemolowany widok niż jej i Kurta.

Trudno było powiedzieć ile to trwało bo drzwi na korytarzu nagle otworzyły się i wbiegło kilku marynarzy zaalarmowanych dość bliską eksplozją. Zatrzymali się widząc dwie kobiety klęczące przy jęczących i zakrwawionych ciałach ale szybko pospieszyli pomocą. Zabrali rannych do ambulatorium a potem wrócili po ciała zabitych. W tym czasie właśnie Noémie i Birgit zostały przez chwilę same w tym ambulatorium z ciężko ranną agentką o blond włosach i marynarzem który nie wiadomo czy miał szansę przeżyć rany jakie odniósł.

Po jakimś czasie kpt. Perry usłyszała pospieszne kroki na korytarzu i popędzające się nawzajem męskie głosy. Wydawało się, że to wracają ci co poszli po ciała zabitych marynarzy. Ale nieoczekiwanie do środka weszła ta trójka marynarzy jakich zostawili na dole w korytarzu z rozszarpanym marynarzem. Z Georgem. I prowadzili George'a. Dla Birgit wskazówką, że ktoś nadchodzi mogło być tylko zachowanie pani kapitan bo nadal nie słyszała nic poza piskiem w uszach. Więc dla niej cała czwórka po prostu nagle pojawiła się w otwartych drzwiach ambulatorium.

George jeszcze żył ale wyglądał na tak samo poszarpanego jak ci co przetrwali eksplozję. Trójka marynarzy była chyba zaskoczona widokiem obsady ambulatorium tak samo jak obsada ambulatorium ich widokiem. Ale takie było pierwsze wrażenie. Szybko złożyli George'a w izbie chorych bo w ambulatorium były tylko dwa łóżka a leżeli już na nich poszatkowany eksplozją marynarz i Alisha.

I prawie znów jednocześnie do ambulatorium wrócili ci marynarze co poszli po ciała zabitych kolegów w kajucie Theissa i pewnie zaalarmowany tym wszystkim porucznik Abbott. Trafił akurat na moment jak marynarze wnosili do izby chorych ciała dwóch zabitych eksplozją marines. A widok żywych w ambulatorium i izbie chorych też nie napawał optymizmem. Zwłaszcza, że jakieś pół godziny temu widzieli się wszyscy w komplecie na mostku, cali, zdrowi i żywi. A teraz ambulatorium przypominało jakiś szpital polowy na polu bitwy. Wszędzie krew, ranni i zabici. Tylko lekarza żadnego nie było by się nimi zajął.


---



George (por. M.Finney)



Kwadrans wcześniej



George leżąc na łóżku w izbie chorych miał okazję jeszcze raz przemyśleć co się stało. Chociaż o tak świeżych i żywiołowych wspomnieniach trudno było myśleć bez jakiejś traumy. Bolesnej traumy. Tak jak piekło i bolało go całe poszarpane kłami i pazurami ciało. Gdzie jest morfina?! Ale go wszystko bolało i piekło…

A tam, na dole, w ciemności… No tak, najpierw zgasły latarki. Wszystkie trzy prawie w jednym momencie. Potem to coś rzuciło się na nich. Na niego. Przewaliło na podłogę i zaczęło rwać mięso krwawymi ochłapami. Przez chwilę udało mu się chyba to coś zaskoczyć i przydusić do siebie. Ale tylko na chwilę. To coś było cholernie mocne i zwinne. Słabnące ramiona krwawiącego starszego mężczyzny nie były w stanie utrzymać go zbyt długo. A jeszcze kręciło mu się w głowie a może w nosie. Nie był już pewny ale słabł bardzo szybko. Czy to z szok z tego bólu, itraty krwi czy jeszcze czegoś innego to ani wtedy ani teraz nie był już pewny. Pewny był, że gdyby był sam to skończyłby jak ten marynarz poziom wyżej. Na szczęście nie był sam.

Któryś z marynarzy zapalił zapalniczkę. Zapalniczka działała i dała chybotliwy płomień jak ze świecy. Tak naprawdę płomyk był żałośnie słaby i dawał jakieś światło na te parę kroków. Ale w tych całkowitych ciemnościach wydawało się niesamowicie jasne. Wreszcie coś było widać. Ale może to akurat nie było takie dobre. Bo z bliska George zobaczył ten zakrwawiony i zaśliniony pysk i szczęki jakie szarpały jego ciało. Rwały boleśnie ochłap za ochłapem niczym żywa piła maszynowa. Ale na szczęście pozostali dwaj marynarze rzucili się z butami i pięściami na tego stwora krzycząc dziko tak samo jak George aby dać upust swojemu strachowi. Tłukli stwora latarkami, kopali, któryś w końcu zwalił na niego ciężką skrzynię. Skrzynia co prawda spadła też i na leżącego na podłodze oficera. Ale też stanowiła przełom. Stwór bez trudu uniknął tej skrzyni i dał susa w ciemność. I już nie wrócił.

Marynarze musieli teraz zsunąć skrzynię z Georga i podnieść go do pionu. Cały czas nawzajem się popędzali iw rzeszczeli napędzani strachem i adrenaliną. Szli za swoim zapalniczkowym latarnikiem który też na nich wrzeszczał i popędzał aby bliżej do chodów. Cały czas spodziewając się kolejnego ataku z okalających ciemności. Metaliczny dźwięk metalowych schodów, wnęka i wreszcie jakaś poświata za rogiem i widok zarżniętego marynarza z twarzą przykrytą chusteczką Alishy. Załom i wreszcie korytarz i światło. Wreszcie nadzieja!

Dalej już pamięć Goerga’a szwankowała. Pewnie był w szoku. Ale jak przez mgłę pamietał, że ta trójka marynarzy przeprowadziła go przez te wszystkie korytarze i schody aż wreszcie ocknął się tutaj. W izbie chorych. Na drugim krańcu pomieszczenia umieszczono te ciała przykryte prześcieradłem. Trzy. Z czego tylko jednego załatwił stwór. Okazało się, że tutaj, na górze był jakiś wybuch który zabił tych dwóch co teraz leżeli pod prześcieradłami. A za ścianą było ambulatorium i tam miał być jeszcze jeden w stanie krytycznym. I Alisha która też mocno oberwała. A Noémie i ta Niemka nieco lżej. W każdym razie one dwie były w stanie poruszać się samodzielnie na własnych nogach.


---



Teraz



- Pani kapitan czy mogę prosić na słówko. - oficer zarządzającą tą pryzową jednostką zwrócił się do kpt. Perry prosząc ją na korytarz gdzie mogli porozmawiać sami bez świadków. Gdy para oficerów znalazła się sama na tym korytarzu porucznik zwrócił się do kapitan. - Chciałbym wiedzieć co tu się dzieje. Mam tam trzech zabitych, trzech ciężko rannych i dwoje lżej. I kim jest ta kobieta w cywilu? Skąd ona się tu wzięła? - nie było dziwne, że dowódca statku chciał wiedzieć co się wyrabia na jego statku. A z zabitych i rannych wśród załogi żaden dowódca się raczej nie cieszył. Ani z tego, że w tej chwili ambulatorium wyglądała jak rzeźnia polowa z najstraszniejszych lat Wielkiej Wojny*. Birgit też widział po raz pierwszy więc był nią tak samo zaskoczony jak wszyscy brytyjscy marynarze jacy spotkali ją tutaj po raz pierwszy. Oficer starał się nad sobą panować i zachowywał się jak na oficera i brytyjskiego dżentelmena przystało. Niemniej bez trudu Belgijka wyczuwała, że zachwycony tą sytuacją nie jest.


---



*Wielka Wojna - z francuska Grande Guerre. W okresie przed II WŚ, w powszechnej opinii I WŚ miała być ostatnią, wielką wojną kończącą wszystkie inne wojnę po której nastąpi długotrwały pokój. To przeświadczenie było szczególnie silne we Francji ale nie tylko.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-11-2019, 12:59   #134
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Krzyk... Ból... Ciemność...

Nagły błysk światła... Boli, boli jak cholera... Szarpnięcie... Gdzieś idzie. Nie, niosą go... Metalowe korytarze... Czerwona plama na podłodze... Idą dalej... Piekielny ból... I śmiech... Piskliwy głosik śmieje się radośnie... Znów ciemność... A potem jasność... Jacyś ludzie, chodzą dookoła, coś mówią... Zamieszanie... Nie słyszy słów, są jakby gdzieś daleko... Wszystko jest rozmazane... Tylko ból wyraźny... Znów gdzieś go ciągną... W uszach brzmi mu ten wesoły śmiech... Leży... Leży na czymś miękkim... Jak dobrze... Ciemność...

Woods powoli otworzył oczy. Zobaczył białą, gładką powierzchnię. Wpatrywał się w nią przez jakiś czas, gdy dotarło do niego, że dostrzega na niej zarys jakby koła o pomarańczowej barwie. A właściwie tylko jego fragment. Powędrował wzrokiem do jego środka i ujrzał lampę przymocowaną do, jak się już zdążył domyślić, sufitu.

Nie podnosząc głowy rozejrzał się wokół. Leżał w łóżku, przykryty białym prześcieradłem. W ogóle wszystko wokół było białe z wyjątkiem lampy. Sąsiednie łóżka były puste. "Szpital", domyślił się. Musiał być w szpitalu. Ale skąd się tu wziął? Nie pamiętał.

Kątem oka dostrzegł ruch z lewej strony. Ostrożnie obrócił głowę w tamtym kierunku i ujrzał siedzącego na krześle starszego mężczyznę w ciemnym garniturze. Tamten wpatrywał się w niego bez słowa. Do Woodsa nagle dotarło z kim ma do czynienia:

- Pan pułkownik? - spytał zdziwiony.

- Spostrzegawczy, dobra pamięć, inteligentny - odparł tamten, uśmiechając się lekko. - Od razu zauważyłem w panu te cechy, panie referencie. Dobrze, że trafiłeś do nas, a nie na front. Zmarnowałbyś się tam.

- Taa, od frontu wykpił się z łatwością - Anglik spojrzał na postać stojącą na prawo od pułkownika Nortona. Był to mężczyzna w podartym i ubłoconym mundurze. Stał odwrócony do niego prawym profilem i wpatrywał się w pobliską ścianę.

- Edmund?

- Tatuś dopomógł, co? Ale nie wszyscy z nas mieli tyle szczęścia, co ty. Wiesz co mnie spotkało, braciszku? Wiesz?! - szybkim ruchem obrócił się w stronę Woodsa, tak że tamten mógł zobaczyć jego lewe oko. A raczej krwawiący oczodół zamiast oka. - Gdzie ty wtedy byłeś?! - krzyknął Edmund.

- Da, tchórz i diekownik. Górzej niż dezertier - powiedział ktoś łamanym angielskim. Woods ujrzał po prawej stronie łóżka oficera w ciemnym, lekko bordowym mundurze z czewonymi oznaczeniami na kołnierzu. Na głowie miał niebieską czapkę oficerską z czerwonym otokiem. - A dó tego szpieg! Oj, posedzycje sobie w więzniu, oj posedzycje. No, chyba ze zmądzejecie... Nazwiska!

I wtedy znów usłyszał ten radosny śmiech, tym razem wyraźniej. Obejrzał się znów w lewo i zobaczył biegającą między łóżkami dziewczynkę. Nie miała więcej niż sześć lat, Woods zresztą wiedział, że właśnie tyle miała. Nosiła śliczną czerwoną sukienkę, a długie czarne jak skrzydła kruka włosy powiewały za nią, gdy przecinała salę wzdłuż i wszerz. Zatrzymała się i spojrzała na niego. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Pomachała do niego energicznie.

- Natalie... - Anglik wyszeptał. Łzy pojawiły się w jego oczach, wzruszenie ścisnęło gardło, tak że nie mógł powiedzieć nic więcej.

Nagle ciemny kształt pojawił się pośrodku sali. Woods nie zdążył nawet zareagować, gdy to coś wpadło na dziewczynkę i porwało ją ze sobą. Agent poderwał się w górę, ale poczuł ogromny ból w klatce i pół przytomny opadł na poduszkę...

Gdy znów otworzył oczy, wpatrując się w ten biały sufit, dotarło do niego, że to co widział nie było prawdziwe. Zaczął sobie przypominać, kojarzyć. Domyślił się, że nie może być w szpitalu. Ledwie ta myśl wślizgnęła mu się do głowy, jego oczy dojrzały, że ściany nie są pokryte tynkiem, tylko jest to metal pomalowany na biało. W wielu miejscach było widać nity. Wciąż znajduje się na tym przeklętym statku.

Rozejrzał się ostrożnie wokół. Ból w klatce nie ustępował i Anglik wolał bardziej się nie nadwyrężać. Tym razem jednak spróbował objąć wzrokiem całą salę. Przy wejściu pod ścianą zobaczył trzy pary nóg wystające spod białych prześcieradeł. Trupy! Zamknęli go w sali z trupami. Czyżby uznali, że wkrótce do nich dołączy?

- Jak stary to już jedną nogą w grobie - mruknął pod nosem lekko się uśmiechając.

Delikatnie położył głowę na poduszce i znów wpatrzył się w sufit. Pamięć szybko wracała. Pamiętał korytarz z martwym marynarzem. Pamiętał schody i magazyn na dolnym pokładzie. Przypominał sobie cały ciąg zdarzeń, który doprowadził do spotkania z bestią. O samym spotkaniu wolał jednak nie myśleć zbyt dużo. Czym była? To pytanie nurtowało go cały czas. I wiedział kto zna na nie odpowiedź. Trzeba to tylko z niej wyciągnąć. Siłą, jeśli będzie trzeba!
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 22-11-2019, 08:38   #135
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Szok. To na pewno szok.

Zdziwienie, że wciąż myśli, potrafi myśleć. Nawet jakoś chłodniej. Jak z boku. Jakby to nie ona, to ktoś inny patrzył jej oczami na krew, na poszarpane ciała. Ktoś inny pobrudził sobie czerwienią ręce. Ktoś inny próbował zrozumieć, co mówią Anglicy i nawet nie denerwował się przykrym, dochodzącym jak spod wody piskiem w uszach. Ktoś, kto nie czuł, już nie obwiniał, lecz myślał. Tylko kontrasty barw wydawały się wyraźniejsze, ostre.

Nie udawała. Przecież nie było gdzie uciekać ze statku otoczonego lodowatym morzem.

Automatycznie, na podstawie gestów i gorączkowej krzątaniny Niemka próbowała pomóc. Nie słysząc patrzyła i potakiwała kiwnięciami, machinalnie szła i machinalnie ustępowała miejsca bardziej wykwalifikowanym do tej, i tak zbyt mizernie wyglądającej, pomocy.

Wcale nie chciała, by znikła nowa, dziwna kurtyna oddzielająca ją od świata. Tak było lepiej. To tylko szok. To minie. Ale nawet, gdy w ambulatorium zrobiło się luźniej i zapadł spokój po wyjściu marynarzy, nie minęło.
Czy dzwonienie w uszach było spowodowane urazem?
Nie potrafiła się tym przejąć i tym. Nie teraz.
Stojąc z boku, jak blada rzeźba, Birgit wychwyciła spojrzenie kapitan. Sądząc po otoczeniu tylko nieregularny oddech rannych z pewnością przerywał ciężką od podejrzliwości ciszę.

- Nic nie słyszę – zawahała się przyciskając dłoń do ucha. Po chwili spojrzała na świeżą krew na palcach i wytarła je w spodnie – Notes – ostrożnie wskazała kieszeń – Mam notes.
Dostrzegała pozwolenie, więc niespiesznie wyjęła oprawiony w brązową skórę brulion w formacie modlitewnej książeczki.
- Możecie pisać pytania – wyjaśniła, ale notes oznaczał dla niej przede wszystkim nadzieję na przypomnienie sobie faktów sprzed dwóch dni. Wolała sprawdzić zapiski sama, nim zabiorą jej wszystko. Światło i tragiczny rozgardiasz to mogła być ostatnia szansa, bo wiedziała już coraz wyraźniej, co myśleć o wojnie, lecz nie wiedziała jak oceniać ich... Wrogów?

Przerwał im ponowny ruch. Birgit, zaciskając w dłoniach notes, cofnęła się pod ścianę, rozpoznając w chaotycznym korowodzie na korytarzu żołnierzy, którzy zostali wysłani na poszukiwanie Schweinehunda. Żywych. W większości żywych. Czyżby zabili nie-stworzenie?

Anglicy znów się zmieniali. Tylko na podłodze rysowało się więcej szkarłatnych smug. Jeszcze inny oficer wywołał na zewnątrz kobietę kapitan. W ambulatorium został marynarz. Jedna z wielu twarzy nad obcym mundurem, których Birgit jeszcze nie rozpoznawała.
I notes - już w rękach. Notes nie większy od modlitewnika.

Nie podnosząc oczu na ostatniego pilnującego, Niemka otworzyła brulion, przekładając kartki do ostatniej zapisanej.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 22-11-2019, 09:48   #136
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- To kobieta, która prawdopodobnie wie co grasuje na tym statku. - Noemi oparła się o ścianę, wciąż starając się po ostatnich wydarzenia, po przenoszeniu rannych. Wcześniej już mając tego dość pozwoliła Brygit sięgnąć po swój notes. Nierozsądnie… ale potrzebowali tej dziewczyny. Cokolwiek tu grasowało było jeszcze bardziej niebezpieczne niż podejrzewała. George był ranny… czemu pozwoliła mu tam iść. Toż ten staruszek nie wie nawet jak się pistolet trzyma. Ona powinna tam być.

Ten wybuch.. Czy mogła temu zapobiec. Alisha była ranna. George był ranny. Do tego martwi marynarze. Gdzie mogła się kryć ta bestia? Ten znajomy Brygit? Zaklęła w myślach. Będzie musiała z nią porozmawiać.

Przetarła umorusaną kurzem i krwią twarz starając się uspokoić myśli. - Podejrzewam jakieś zwierze, które zostało poddane przez Niemców eksperymentom. - Belgijka spojrzała na oficera, starając się go utwierdzić w tym, że nie żartuje. - Podobno ma nad nią kontrolę jakiś człowiek… współpracował z tą Niemką i zabił ich ludzi. Musimy ewakuować rannych i więźniów, trzeba się z tym czymś rozprawić.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-11-2019, 04:11   #137
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 35 - 1940.IV.12; pt; południe; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; godz. 12:30
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, “Alster”
Warunki: ambulatorium, jasno, sucho, ciepło, bujanie fal


Noémie Faucher (kpt. D.Perry), George (por. M.Finney) i Birgit


Po jakiejś godzinie w ambulatorium i izbie chorych eks-niemieckiej jednostki zrobiło się luźniej, ciszej i czyściej. Przez tą godzinę marynarze porucznika Abbotta zdołali z grubsza ogarnąć sprawę. Przez lampę sygnałową przesłano zawiadomienie na “Penelope” o tym co się stało. Porucznik zdecydował się przychilić do sugestii pani kapitan aby zabrać zabitych i rannych z niemieckiego frachtowca. Po jakimś czasie do wysokiej burty frachtowca przybiła szalupa i zaczął się nieprzyjemny i uciążliwy etap spuszczania ciał zabitych i rannych na tą szalupę. Spuszczano ich ostrożnie po linach, jak ładunek, bo nawet ci żywi nie byli w stanie samodzielnie zejść po drabince do szalupy. Na stalowoszarych wodach i pod stalowoszarym niebem na ludzka łupina wydawała się nie na miejscu. Ale rzucała się w oczy bielą swoich burt i ciemnym pomarańczem kapoków w jakie byli poubierani marynarze z krążownika.

Wieści o rannych i zabitych rozeszły się po obu jednostkach lotem błyskawicy. O ile z frachtowca nie dało się osądzić jak to przyjmują marynarze na krążowniku to już na tym frachtowcu widać był a raczej dało się wyczuć, że marynarze są poddenerwowani i może nawet przestraszeni tyloma zgonami na raz. I to bez żadnego nalotu, sztormu, awarii ani żadnej takiej oczywistej marynarskiej przyczyny z jaką mniej lub bardziej byli jakoś oswojeni. Tylko tam coś nagle wybuchło w jakiejś kabinie, tu coś kogoś rozszarpało, skądeś się nagle wzięła jakaś Niemka ubrana po cywilnemu… No na pewno takie rzeczy nie wpisywały się w standard rejsu, nawet w czasie wojny.

Potem marynarze sprzątnęli te krwawe smugi i plamy na podłodze, zabrali zakrwawione prześcieradła i mniej więcej zmyli stół ambulatorium gdzie wcześniej leżał ledwo żywy kapral z marines. Więc można było powiedzieć, że tak ogólnie to sytuacja wróciła do normy. Pozornie.

Z trójki przysłanych przez Spectrę Agentów nagle zrobiła się dwójka. Z czego George też był poważnie ranny a Noémie trochę. Birgit nadal słyszała głównie ten przeciągły gwizd w swojej głowie który zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Była głucha. I został jej do dyspozycji język migowy albo mozolne pisanie karteczek. Więc przepływ informacji od i do najważniejszego świadka jakim dysponowali agenci był mocno utrudniony.

Jak wiedziała z rozmowy na osobności Noémie, porucznik Abbott wcale nie był zachwycony rewelacjami jakimi go uraczyła na korytarzu. - Jakieś zwierzę? Jeszcze jeden Niemiec? No to proszę się tym zająć pani kapitan. Nie chciałbym aby taka sytuacja więcej się powtórzyła. - rzekł porucznik z godzinę temu na korytarzu. Belgijka nie była pewna czy był bardziej zirytowany czy sfrustrowany. A może jej nie dowierzał? W końcu gdy się było na mostku i widziało się tylko efekt działań zespołu pani kapitan w zakrwawionym ambulatorium no to pewnie wzmianki o jakichś zwierzętach i łażących samopas Niemcach nie brzmiała ani zbyt dobrze ani przekonywująco. Niemniej zostawił jej wolną rękę co do dalszych działań. Więcej ludzi przydzielić jej nie mógł. Zostawił obu grupom tylko Dickensa i McDowella jako łączników i przewodników. Zarządził też pogotowie bojowe i podał obowiązujące hasło i odzew jaki mieli znać wszyscy na wypadek gdyby jednak gdzieś tutaj kręcił się jakiś obcy Szwab.

Teraz zaś wszyscy zebrali się w izbie chorych która niejako stała się od paru kwadransów centrum wydarzeń. Lekko ranna “kpt. Perry”, ogłuszona i trochę poturbowana eksplozją Birgit, leżący na łóżku George oraz stojący lub siedzący marines bosmana Robinsona. Razem ósemka Royal Marines bez tych nieszczęśników jakich poszatkował wybuch poziom czy dwa poniżej w sektorze pasażerskim. No i dwaj pryzowi marynarze, Dickens i McDowell. To były siły jakimi dysponowali. I coś trzeba było zdecydować. Tego od agentów oczekiwała rodzima Agencja, porucznik Abbott a nawet sierżant i jego ludzie. Gdzieś na tym statku pałętało się coś co zarzynało ludzi albo wysadzało ich w powietrze. Obie rzeczy siały skuteczny terror. Bo na tym zaciemnionym, bezludnym statku teraz można było oczekiwać zasadzki za każdymi drzwiami, schodami czy załomem korytarza. Zdaniem bosmana Robinsona tam w kajucie wybuchł granat. Albo coś podobnego. Tylko zamiast standardowego rzutu granatem ktoś ustawił go jako pułapkę. I biedne chłopaki musieli w nią wejść. Bosman nie był tego na 100% pewny ale tak sądził po tym jak obejrzał sobie to miejsce rzeźni jego ludzi. Twierdził, że gdy ma się granat to średnioogarnięty piechociaż powinien być w stanie zrobić taką sztuczkę więc specjalnie trudne to nie jest. O wiele trudniejsze było znaleźć taką pułapkę, zwłaszcza gdy się człowiek jej nie spodziewał. No ale to też już się stało. A teraz trzeba było postanowić co robić dalej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 29-11-2019, 11:24   #138
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog z Aiko i Vadeanaine - cz. 1

Gdy ewakuowano rannych Woods zaparł się rękami i nogami. Zrobił awanturę, co poskutkowało kolejnymi bólami w klatce piersiowej, ale postawił na swoim. A raczej zostawiono go samemu sobie dla świętego spokoju. Jakże naiwni byli ci, którzy myśleli, że z nim na pokładzie mogą mieć spokój...

Teraz w każdym razie przy jego łóżku zebrał się istny sztab kryzysowy by radzić co robić dalej. Woods rozejrzał się po zgromadzonych w izbie marynarzach. Półszeptem zwrócił się do Noemie:

- Wyprowadź, proszę, stąd tych ludzi. Będzie można porozmawiać swobodniej. Czuję się jak eksponat na wystawie.

- To trzeba było popłynąć z resztą i dać się porządnie opatrzyć - Noemie przysiadła na sąsiedniej pryczy i skinęła na towarzyszących im ludzi. - Zabierzcie Pannę Birgit i zaczekajcie na zewnątrz. Zaraz was zawołam.

- Nie! - zaoponował energicznie Woods. Trochę zbyt energicznie, bo poskutkowało to rwącym bólem w piersi. Agent skrzywił się, ale zacisnął zęby i nawet nie pisnął. Po chwili ból zelżał. - Odstawisz mnie na boczny tor tylko w jeden sposób. W drewnianej skrzyni - powiedział oddychając ciężko. - Niemka zostaje. Mamy z nią do pogadania.

Noemie wzruszyła ramionami i dała znak bosmanowi by zabrał swoich ludzi.

- Gdybym chciała "odstawić cię na boczny tor", twoje protesty i krzyki na nic by się tu nie zdały. - Założyła nogę na nogę i oparła na nich łokieć podpierając głowę na dłoni. - To po prostu dla ciebie niebezpieczne i będziesz nam utrudniał przeszukanie statku.

- Nie każę ci ciągnąć tego łóżka za sobą - odparł niezbyt grzecznie Anglik. - [i]Ale przyda się w tej operacji ktoś trzeźwo myślący[/i] - odetchnął głęboko. - Dość tych gierek. Niech ta Niemra powie nam wreszcie z czym mamy do czynienia.

- Zdradzę ci sekret. Dużo łatwiej jest otrzymać od kogoś pomoc gdy jest się miłym… a przynajmniej kulturalnym. - Noemie wskazała miejsce obok siebie, dając Niemce znak by usiadła. - Chcę ci też przypomnieć, że zwracasz się do przełożonej, a stan w którym się znalazłeś niezbyt dobrze świadczy o twym "trzeźwym" myśleniu.

-Birgit - Uśmiechnęła się do Niemki. Teraz wydawała się mimo znajdowania się po drugiej stronie frontu, dużo sympatyczniejszym towarzyszem niż George. - Pewnie powiem coś oczywistego, ale… nie ufamy ci. Gdy przyjdzie mi bronić kogokolwiek to obawiam się, że padnie prędzej na tego gbura niż na ciebie. Jesteś też skazana na to, że nie opuścisz statku tak długo jak nie pozbędziemy się tego czegoś i twojego kumpla. Zrozumiano?

Niemka tkwiła na swoim miejscu, pomiędzy ostatnim łóżkiem i ścianą. Cały czas próbowała śledzić wzrokiem Anglików, odkąd przenieśli się wszyscy do izby chorych. Ciężko byłoby nie zauważyć jej niepewności, ale też pewnego rodzaju chłodnego zobojętnienia. Uśmiech kapitan zaniepokoił ją na równi z widoczną kłótnią oficerów, ale nie potrafiła wyczytać powodu sporu z ruchów ust.

- Nie słyszę - odparła ostrożnie, widząc, że uwaga obojga kieruje się na nią. Odesłali marynarzy. Po co? Notes wciąż trzymała w dłoni. Nie schowała go. Babskie zapiski w kalendarzu i kilka łacińskich sentencji pod niektórymi datami nic nie zdradzą, a świadomość, że wszystko, co przedstawiało wartość prawdopodobnie zabrał jej Theiss jeszcze mocniej mroziła krew w żyłach. Pamięć, jak przekleństwo, wróciła jej z przypomnieniem jak blisko śmierci znalazła się przed dwoma dniami. Jak bardzo. Czy to się zmieniło?

Jeszcze raz gestem zaproponowała, że może podać im zeszyt, mogą pisać.
Noemie przytaknęła i sięgnęła po notes by po chwili zacząć w nim notować swym schludnym, równym pismem.

"Co to za bestia? Gdzie może być twój znajomy?"

- Znajomy? – podnosząc oczy znad przekazywanego notesu Birgit pytająco, z niedowierzaniem spojrzała pomiędzy Anglikami. - Pytacie o mojego współpracownika, czy dowódcę? - Przez moment zatrzymała spojrzenie na leżącym poruczniku. Finney, powtórzyła w myślach nazwisko usłyszane na dole. Nie podobały mu się pytania, do których była przyzwyczajona. – Tak, jak mówiłam – spróbowała jeszcze raz streścić, jak najkrócej. Niepewna własnego głosu, nie wiedziała, czy mówi za cicho, czy w ogóle ją zrozumieją, gdy starała się przesadnie dokładnie budować w wyobraźni obce słowa – Nasz dowódca, Hauptsturmführer Theiss, zastrzelił w ładowni mojego towarzysza, Kurta. Nie wiem, gdzie teraz może być, ale ktoś przeszukiwał naszą kajutę. Nie było na to czasu przed abordażem- powędrowała wzrokiem do brytyjskiej kapitan. – To też mówiłam. Powiedziałam pani, do czego jest zdolny Konstrukt. To zwierzę połączone z energią eteru. Po waszemu immaterium, jeśli dobrze zrozumiałam. Ostrzegłam was – kobieta zacisnęła spierzchnięte, blade usta.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 29-11-2019, 11:36   #139
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
dialog z Aiko i Colem - cz. 2

Noemie zerknęła na George'a po czym zapisała kolejne słowa.

"Mało. Jak można z tym walczyć? Z czego go stworzyliście?"

- Nie ja go stworzyłam. Byłam odpowiedzialna za klatkę - Niemka przez moment unikała wzroku rannego. To, że tu leżał, to nie była jej wina. Nie chciała tak myśleć.

- Spytaj ją co to znaczy, że była odpowiedzialna za klatkę - powiedział Woods. - Klatka to klatka, przecież nie zardzewieje w ciągu kilkudniowego rejsu. Co było w niej takiego specjalnego?

Belgijka zapisała pytanie i podała kartkę Birgit.
Rysy inżynier drgnęły w rozluźnieniu, gdy przeczytała pytanie, ale wystarczyło ponowne spojrzenie na Anglików i znów stężały. Zawahała się.

- Klatka - powędrowała wzrokiem do drzwi. Po chwili zdecydowała się mówić, nieco przygaszona - Jest specjalna. Musi być. Zwykłe pręty nie uwiężą hybrydy na długo, potrzeba także immaterium. Zabezpieczenia przyjmują postać glifów, ale to nie… magia. Nie magia. Prawa, których do końca nie rozumiemy. Myślę, że muszą po prostu przyjmować określone przestrzenie, wtedy działają. Konstrukt i… artefakty, wszystkie są wrażliwe na upływ czasu. Bardziej niż zwykła materia. Sądzę, że w równej mierze klatka miała zatrzymać Konstrukt, osłabić jego aurę do poziomu bezpiecznej obsługi, ale i podtrzymywać jego istnienie. Dłużej niż mógłby przetrwać bez niej. Jeśli poczekacie wystarczająco długo, Konstrukt osłabnie.

- Jak długo? Gdzie jest ta klatka? Nadal nie wyjaśniła w jaki sposób się nią zajmowała - Woods rzucał kolejnymi pytaniami w stronę Noemie.

Belgijka westchnęła i zanotowała kolejne pytania, by po chwili dodać swoje.

“Czy jesteśmy w stanie tymi glifami jakoś tą bestie odciąć? Ograniczyć miejsca gdzie będzie mogła się poruszać?”


Birgit wyjęła z kieszeni męski zegarek.

- Trzy godziny temu klatka była na swoim miejscu, na pace ciężarówki, w ładowni. Uszkodzona. Pusta. Ze śladami kul. Wtedy chciałam się tylko stamtąd wydostać – odpowiedziała patrząc w oczy brytyjskiej kapitan - Nie rozumiecie – nerwowo zaplotła palce i potrząsnęła głową, ale z tym samym zdecydowaniem spojrzała kolejno na rannego – Pierwszy Konstrukt zobaczyłam dopiero przed zaokrętowaniem na „Alster”. Nie zajmowałam się nimi wcześniej. Wojskowi boją się przecieków. Każdy z nas uprawia więc swoje skromne, wykastrowane poletko i przekazuje wyniki dalej. Musimy się dostosować, albo stracimy możliwość pracy, albo… – zacisnęła zęby. Dostosowanie zawiodło Kurta, a mało brakowało, żeby skończyli tak oboje. – Wojna wymusza badania, ale także przez wojnę brakowało nam danych - powiedziała powoli. - Gromadzą je laicy, domorośli okultyści, fanatycy, albo mordercy, jak Theiss. Nie lubi pan pytań, poruczniku Finney, zupełnie jak on, ale pytania są konieczne. Bez pytań, bez zbadania klatki w spokoju, przy świetle, z użyciem podstawowych choćby narzędzi, nie powiem wam, czy może ona jeszcze działać, jak długo i jak sprawnie. Tym bardziej Konstrukt. Przeskalowanie zabezpieczeń prętów nie powinno sprawiać problemów, – lekki, mimowolny uśmiech zaigrał na ustach Birgit. Pomimo wszystko inżynier była dumna z naukowych osiągnięć - jednak na glify zdolne chronić całe pomieszczenie zabrałoby próbek czystego immaterium prawdopodobnie z całych nawet zwłok Obiektu. Bez kontrolerów Theissa, albo odpowiedniego czasu, dodatkowego immaterium i obliczeń nie przyprowadzę wam Schweinehunda na smyczy. Nie wiem nawet, czy chcę.

- Nie interesuje nas czego chcesz - rzucił Woods, jak gdyby rozmówczyni mogła go usłyszeć. - Jeszcze raz: w jaki sposób zajmowałaś się klatką? Jakie czynności wykonywałaś podczas rejsu? Jaki jest cel tego, jak to nazywasz, Schweinehunda? Czy ktoś nad nim panuje? Ile osób liczył zespół badawczy na tym okręcie?

Noemie westchnęła ciężko i na chwilę zamknęła notes. Przez chwilę obserwowała swego podopiecznego z odrobiną pogardy.

- Jeszcze raz proszę byś pohamował swój język. Ona cię może nie słyszy, ale ja tak i naprawdę nie mam na to ochoty. - Chwilę obserwowała mężczyznę mając nadzieję, że cokolwiek do niego dotrze, po czym ponownie otworzyła notes i na spokojnie wynotowała pytania.

- Schodziliśmy do ładowni co sześć godzin - Niemka nie wydawała się urażona, nic nie wskazywało, żeby słyszała obcesowe zdania porucznika, choć zwracała się teraz do kapitan - Klatka zawiera kombinację kilku składników eteru… immaterium, które tylko w ścisłym połączeniu są zdolne zatrzymać ten, określony Konstrukt. Każdy z nich mierzyliśmy osobno i porównywaliśmy z wartościami początkowymi, dostarczonymi wraz z eksperymentem. Glify, dla przykładu, wykazują pewne fluktuacje, przestrzenne przemieszczenia w czasie. Sprawdzaliśmy poprawność ich działania przez wymiarowanie zmian rysunku. Inne dają rejestrowalne wahania temperatury części klatki, niezależne od temperatury otoczenia. Wszystko razem określa możliwy do przewidzenia stan reakcji. Do ostatniej kontroli nie stwierdziliśmy zakłóceń, także w zachowaniu Konstruktu, nie musieliśmy uruchamiać procedur konserwacyjnych. Trzy osoby - powtarzała to już wielokrotnie, tym razem pokazała nawet na palcach - Kurt i ja zajmowaliśmy się pomiarami, Hauptsturmführer nadzorował. To on trzymał dokumentację. On znał cel testu. Prawdopodobnie on wypuścił Konstrukt, bo nie mieliśmy szans własnymi siłami przenieść całej klatki, a tym bardziej nie zrobiłby tego w pojedynkę. Jeśli wciąż żyje i ukrywa się na statku, to może mieć urządzenia, o których mówiłam i może w pewnym stopniu panować nad Konstruktem. Udało się wam coś zaobserwować?
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 29-11-2019, 11:59   #140
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dialog z Viv i Colem część 3

-Marynarz, który został zaatakowany wspominał o dziwnym dźwięku. - Noemie jednocześnie mówiła i pisała. Ta forma nieco utrudniała szczegółowe wypytanie Niemki, ale dobrze, że była jakakolwiek możliwość by to zrobić. -Po nim zgasly światła, zatrzasnęły się drzwi. Widział stworzenie podobne do psa z czymś dziwnym na grzbiecie.
- Spytaj ją jak to coś oddziałuje na urządzenia elektryczne i temperaturę pomieszczenia - rzucił Woods, który zaczynał sobie przypominać coraz więcej szczegółów wydarzeń z ładowni.
Noemie westchnęła i dopisała kolejne pytanie, po czym podała notatnik Niemce.
- Tak - Birgit skinęła twierdząco - Zwierzę zostało zniekształcone, a czynnik użyty do jego stworzenia wciąż imituje na zewnątrz życie, z którym został połączony. Poruszanie się Konstruktu słychać, przynajmniej gdy atakuje. Usłyszałam go w korytarzu... - zamilkła na moment, walcząc z niepotrzebnymi emocjami - Zgrzyty przypominające biegnące zwierzę, – wyrzuciła słowa szybko - ale na jednej obserwacji nie mogę opierać pewnych wniosków. Czy ten marynarz mówił, jakiego rodzaju dźwięk? - zamyśliła się, rozważając słabości obiektu oraz teoretyczną możliwość, czy Konstrukt w słyszalny dla człowieka sposób może „odpowiadać” na oparte na paśmie niesłyszalnych wibracji sygnały kontrolerów. To pomagało. Zanim odpowiedziała na drugie pytanie, dłużej popatrzyła pomiędzy Anglikami. - Nie chcecie wykładu na temat równań Einsteina, stałych Plancka i Diraca, przestrzeni Minkowskiego oraz zarzuconej koncepcji eteru Maxwella, prawda? Nasz eter... To znaczy wasze immaterium, nie pasuje do teorii, więc szukamy nowych, szukamy modeli i równań, które je wpasują... Jak to... jajogłowi? - napięcie na jej twarzy stopniowo przechodziło w nieznaczny, ładny ale i smutny uśmiech - Intuicyjnie. Obserwujemy metodą prób i błędów. W odróżnieniu od okultystów przynajmniej to przyznawaliśmy, kiedy nie patrzyli nam na ręce. Moim zdaniem Konstrukt, Schweinehund, wpływa bezpośrednio na ciała o ładunku elektrycznym, wolne elektrony i spolaryzowane cząstki materii... w pewnym zasięgu działania, czegoś w rodzaju własnego pola. Dlatego zakłóca działanie urządzeń.
Noemie zamyśliła się na chwilę.
- Czy wobec tego… jest szansa, że mógłby być wrażliwy na wodę? - najpierw spytała na głos, po czym zanotowała pytanie w notesie.
- Nie. Nie zareaguje jak urządzenie elektryczne zalane wodą- coraz swobodniej odparła Niemka. - Nie utopi się też jak zwykły pies. On nie oddycha.
Noemie westchnęła i po chwili dopisała.
"Jeszcze potwierdzę. Nie wiemy za ile osłabnie?"
- Bez dokładniejszych obserwacji… bieżących - już po grymasie Birgit było widać, jak skończy zdanie - ...nie.
Noemie przytaknęła. Mieli kłopot… poważny. Jej wzrok spoczął na chwilę na George po czym wykonała notatkę.
“Zostaw nas na chwilę Brigit”
Oddała Niemce notes i zaczekała aż ta opuści pomieszczenie. Dopiero gdy odprowadziła ją wzrokiem, a drzwi za kobietą się zamknęły spojrzała na swego podopiecznego.
- Jakieś pomysły?
- Zakładając, że dziewczyna mówi prawdę?
- spytał kwaśno Woods. - Tylko jeden. Trzeba zdobyć tą magiczną - słowo to wypowiedział z ironią - klatkę.
- Cóż jeśli mówi prawdę, to wie gdzie ona jest. - Noemie zastukała palcem w ramę łóżka rozglądając się po pomieszczeniu. - Dasz radę się ruszać? Jeśli nie odesłałabym cię na drugi statek byś nadał raport do centrali.
Woods z grymasem bólu podniósł się do pozycji siedzącej i opuścił nogi za krawędź łóżka. Następnie powstrzymując stęknięcie stanął na podłodze.
- Mówiłem ci, że nie odstawisz mnie na boczny tor. Poza tym kontakt z centralą jest obowiązkiem dowodzącego misją - powiedział starszy agent. Po chwili jednak westchnął i dodał: - Ale w obecnym stanie nie będzie ze mnie większego pożytku - wyznał z trudem. - Zgoda. Pamiętaj tylko o jednym. Ta Niemka może chcieć zwabić cię do ładowni tą historią o klatce
Noemie pokręciła z niedowierzaniem głową.
- George…- Mruknęła cicho. Nie miała sił do tego upartego starca. - Poradzę sobie. Wezwę ludzi by cię odprowadzono.
- Sam się odprowadzę
- Woods zaoponował. - Nigdy nie podważaj mojego autorytetu przy kimś. Nawet w obecności głuchej Niemki - dodał swoim zwykłym tonem.
-Nie będę jeśli ty nie będziesz podważał mojego. Zapominasz się. To nie ty tu jesteś przełożonym. - Noemie wstała z łóżka i przeciagnęła.
- Wierz mi, doskonale o tym pamiętam - mruknął Anglik, po czym opierając się o oparcia kolejnych łóżek ruszył w stronę drzwi.
Noemie zaśmiała się i pokręciła głową, chwilę później ruszyła spokojnym krokiem za meżczyzną by mu pomóc gdyby się wywrócił.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 29-11-2019 o 12:03.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172