10-08-2022, 12:15 | #461 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
14-08-2022, 14:12 | #462 |
Reputacja: 1 | Spoon wsiadł do samochodu i ruszył. Czuł, że musi coś zrobić, że trzeba coś zrobić. Nie rozumiał czemu reszta Heroldów tego nie popiera. Zwłaszcza że Bloody Hell był wśród nich Gangrel! Odwiózł Cath w umówione miejsce i ruszył dalej. Odebrał dzwoniący telefon. Mówiła Chun Hei. Bruhja tłumiąc irytacje przypomniał jej, że chodzi o Markusa, że ta Gangrel miała jego telefon i wie co się z nim stało i że to też jest ich sprawa. W końcu się rozłączył i śledził ulice głodnym wzrokiem. Szybko znalazł swój cel i niedługo potem zaczął się na nim pożywiać. Sama krew smakowała inaczej niż przywykł, ale nie miał czasu być wybredny. Musiał się spieszyć. *** W końcu Spoon dotarł na miejsce i zgasił silnik. Wyszedł z samochodu. Okolica rzeźni była dziwnie cicha i pusta. Wypita krew go uspokajała a myśli uciekały do Roweny. Kiedy nagle rozległ się huk i Spoon tak jak stał tak padł jakby raził w niego cholerny piorun prosto z nieba. Świat wibrował mu od huku wystrzału, nawoływań ludzi, kroków. Odnotował ukłucie w klatce piersiowej. Oszołomiony Bruhja zobaczył biegnących do niego ludzi. Kojarzył te cholerne kombinezony.. Dotarło do niego to, że go okrążają i prawdopodobnie… zaraz zabiją. Blood Hell! To była pułapka! A on był największym idiotą w całym cholernym Londynie! Zalała go fala wściekłości, która momentalnie rozruszała leniwie krążącą w nim krew. Bruhja praktycznie skoczył na równe nogi i ruszył w stronę biegnących do niego policjantów. Gdy bieg z jego piersi wydobył się ryk jakiego żaden człowiek nie byłby w stanie z siebie wydobyć. I wszystkie zmysły wyostrzyły się mu do maksimum a świat zwolnił. Widział jak dwóch z policjantów wyciąga broń jak celują do niego. Celowo ustawił się pomiędzy nimi. Usłyszał huki wystrzałów. Poszły serie. Jego ciało zareagowało instynktownie uchylając się przed pendem powietrza. Bruhja zarejestrował pojawiający się w powietrzu zapach krwi, jednak niesiony rozpędem nie zatrzymywał się i bieg dalej prosto do samochodu. Był teraz na samym szczycie fali. Ostatnio edytowane przez Rot : 16-08-2022 o 12:10. |
16-08-2022, 11:10 | #463 |
Reputacja: 1 | Gdy Spoon odpalił auto nagle zrobiło się jasno jak w dzień. Przez moment Brujah nawet poczuł ciepło na skórze. Wyostrzone zmysły przyprawiły go o prawdziwy ból. Zaczął bardzo poważnie myśleć, że oto nadszedł jego koniec, bo policja jakoś “włączyła” słońce. Kluczyki wypadły mu z rąk, ale szybko po nie sięgnął.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
16-08-2022, 23:18 | #464 |
Reputacja: 1 | Sędzia z trudem nad sobą panował. Gdy byli w samochodzie, z dala od zewnętrznych bodźców radził sobie całkiem nieźle. Bestia była posłuszna jego woli. Ale teraz? Teraz szalała, stymulowana przez chaos na ulicach. Widok i zapach świeżej, wampirzej krwi niemal posłał go w szał gdy zobaczył dwójkę młodzieniaszków, wyraźnie walczących o prawo do pożywienia się. Zobaczył też starszą kobietę, gotową wezwać pomoc. Z trudem odwrócił się od dzieci i ruszył ku kobiecie. - Przepraszam panią bardzo. - zaczął uśmiechając się uprzejmie, ukazując rozłożone, puste dłonie. Gdy tylko kobieta skupiła się na nim, jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Źrenice rozszerzyły się, zmieniając jego oczy w dwie czarne dziury. - Zapomnij. - oznajmił. Przez ułamek sekundy nic się nie działo, aż nagle… kobieta oklapła. Wyglądała na całkowicie zdezorientowaną. - Zgubiła się pani, proszę iść do domu. - ponownie odezwał się Yusuf, delikatnie, acz zdecydowanie prowadząc kobietę w kierunku odwrotnym od walczących wampirów. *** Wrócił po niecałej minucie. Zirytowany podszedł do wciąż pożywiającego się dziecka i złapał je za kark. Bez najmniejszego wysiłku oderwał zwycięzcę od zdobyczy i zaciągnął wampira w zaułek, po drodze patrząc Navaho w oczy. Czy były to przeprosiny? A może prośba o pomoc gdyby stracił nad sobą kontrolę? Ciężko było powiedzieć. Ważne było to że był przeraźliwie głodny i wreszcie mógł zaspokoić swój głód. Wreszcie znalazł kogoś kto zasłużył na karę. - Żywienie się na innych wampirach było od mileniów obowiązkiem, klątwą i błogosławieństwem klanu Haquim. - zaczął mówić do pijanego krwią wampira, a jego głos zaczął nabierać siły, jak wtedy gdy rozmawiał z Valeriusem. Wydawał wyrok. - Wszystkie inne wampiry, nawet tak… cienkokrwiste też mogą to robić, ale tylko gdy są ku temu zasadne przesłanki, gdy krew oddana jest dobrowolnie, gdy krew zdobyta jest w samoobronie, gdy krew zdobyta jest podczas polowania na istotę opanowaną bezodwrotnie przez Bestię i gdy żywienie się nie stanowi zagrożenia dla innych. Nie spełniłeś żadnego z tych warunków. Twoją karą jest głód. - rzucił i bez dalszych ceregieli wgryzł się w szyję młodzieńca. Przez chwilę wszystko było dobrze… Ale ta krew, nawet tak rozwodniona, nawet tak młoda była tysiąc razy lepsza niż cokolwiek co mógł wydobyć z worka. Niż cokolwiek co mógł wyssać z prawdziwego śmiertelnika. Była tak pełna smaku, aromatu, zupełnie inna od tego co miał w sobie de Worde i niosła w sobie echo wiosny. Echo zmian. Yusuf chciał jej tylko trochę więcej… Ale Bestia chciała wszystko. |
17-08-2022, 13:48 | #465 |
Reputacja: 1 | Czar Prezencji rozpływał się po tłumku, coraz śmielej przytakującemu głośno mówiącemu Brujah. Nie wszystko co mówił, miało związek przyczynowo skutkowy, ale nie liczyła się logika, tylko rozbudzenie emocji, rzucenie iskry, która wznieci płomień, który to zamieni to miasto w pożogę. Czuł się jak średnioweczny Robin Hood, jak Guy Hawkes, próbujący znaleźć popleczników do swojego szatańskiego planu, jak Sid Vicious wzniecający zamieszki na koncercie Sex Pistols. W koncu kim byli ci ludzie? Dla Tonego nikim, ale chyba im też należało się coś od życia. Sam pochodził z takich nizin i nie raz musiał kraść by żyć. A że heroldowie mogli sami coś ugrać na niekontrolowanym gniewie społeczeństwa? To było czystym oportunizmem. Tony krzyczał coraz głośniej i kolejni ludzie powiększali tłum niezadowolonych: - A policja co? Chroni bogaczy a nas ma w dupie! Zamknęli wszystkie lokale, bo tam i powiedzieli Ci któzy trzymają łapę na kasie! Wiecie co zrobili dokerzy w 1923 jak bobbies zakazali im strajku, po podwyżkach cen? Wyszli na ulice i zrobili z tym porządek! Tak właśnie! Sami wzięli co im się należało i psy gówno mogły zrobic przeciw takiej sile! A co było w zeszłym roku jak skatowali tego małolata? Londyn wyszedł na ulicę i zaprotestował. Ludzie zabrali bogatym co ich! Przestańmy być niewolnikami kapitalizmu, tłamszonymi przez służby, mamionymi głodowymi płacami, zasiłkami, po to żeby garstka rezusów na złotych tronach bogaciła się jeszcze bardziej i rzucała nam ochłapy z pańskiego stołu. Sięgnijmy po te wszystkie dobra na które musimy harować jak woły! Sami! Tak jak nasi ojcowie i dziadowie, gdy wybijała odpowiednia godzina! A mówie wam, że ten moment właśnie nadszedł! Brujah właściwie nie zwrócił uwagi na resztę heroldów, którzy wdali się rozmowę z kimś innym, potem stracił ich z oczu, ale kontuynuował swoje przemówienie... |
21-08-2022, 03:38 | #466 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. Ostatnio edytowane przez Klejnot Nilu : 21-08-2022 o 03:41. |
23-08-2022, 13:51 | #467 |
Reputacja: 1 | Spoon uciekał zawierzając całkowicie “instynktowi”. Liczyło się tylko to żeby przetrwać. Działały refleks i mięśnie. Nie było czasu na wątpliwości, na strach tylko na akcje i reakcje. Otaczał go istny kalejdoskop wydarzeń, ale ciało reagowało bezbłędnie. Arwyn mówiła mu, że był zabójcą i… chyba właśnie tym teraz był. Rozwalał samochody, ludzi jakby to były zabawki. Jego mustang wyleciał w powietrze i na moment wszystko zalała czerwona mgła gdy zobaczył biegnących w jego stronę policjantów. Wyszczerzył kły… Kiedy nagle strzały rozległy się z drugiej strony, ale… pociski nie trafiły w niego. Chwilę zajęło mu żeby zrozumieć że to są… posiłki? Tak! To była Chun Hei i jej ludzie. Zaatakowali tamtą dwójkę. Spoon obserwował wszystko tak jak na zwolnionym filmie jego umysł widział wszystko klatka po klatce. Widział jak azjatka wyciąga katanę i szatkuje tamtą dwójkę. Zarejestrował też że coś do niego mówi. Chodziło o smak krwi… Koło nich zaparkował motocykl i Spoon natychmiast przeniósł na niego uwagę gotów zabijać. Siedziała na nim zamaskowana kobieta. Nie atakowała. Mówiła. Mówiła o nim. Zaraz… Naprawdę wszystkich ich zabił? Ilu ich było? Potrząsnął głową. -Czekajcie. - powiedział wyłączając telefon. Podszedł do swojego wozu próbując wydostać z niego rzeczy. Gdy skończył ruszył z resztą uważnie lustrując otoczenie. Cały czas był w najwyższej gotowości. W końcu dotarli na miejsce i nieznajoma zdjęła hełm. Spoon poznał Adisę. Przyjaciółkę Yusufa z balu. Ruszył za resztą i zobaczył Rowene. Prawdziwą Rowene. Usłyszał jej głos. Zagryzł zęby jak mógł być tak głupi? Zjeżył się słysząc protekcjonalne ton Gangrel. -Młody? Jestem Whiliam Spoon! Bruhja! Jestem…- wampir zaczął, ale jego wzrok zatrzymał się na Chun. Niedawno radziła mu nie przedstawiać się jako zabójca na usługach Mitry. Ponownie przeniósł wzrok na Rowene. -Jestem starym przyjacielem Markusa. - dokończył trochę niezgrabnie. Milczał chwile. W końcu podjął ponownie. -ja… ja Chciałem mu pomóc. Ale spóźniłem się. Cholera… - zirytowany kopnął w ścianę. Czując się bezradny. Przeniósł wzrok na Adise. -Ciebie kojarzę z balu. - zmrużył oczy. -Chyba zdążyłem Cię zarekomendować Markusowi… - mruknął siłując się z pamięcią. Potrząsnął głową w końcu przemówił odnosząc się do meritum. -Jeśli chodzi o ten cały antygen to nie mamy z nimi szans w otwartej walce. Po prostu kurwa nie mamy. Możemy tylko zginąć bohatersko jak Bloody hell Markus. - skrzywił się wściekłe ciągle zły na to że nie miał jak pomóc przyjacielowi. -Ja… Ja rozmawiałem z nim niedawno podczas balu o infiltracji antygenu, żeby złapać płotkę i piąć się w górę. Miały nad tym pracować wytypowane do tego wampiry ale chyba sytuacja wymknęła się spod kontroli i wybuchła nam teraz w twarz. - Spoon zaczął krążyć nerwowo charakterystycznym dla niego zwyczajem. -Najbardziej wkurza mnie to że to są ludzie do cholery ludzie! Można z nich zrobić sobie armię cholernych ghuli. Albo wysadzić w powietrze tę ich przeklętą bazę. Po prostu my dalej nie wiemy kto nimi steruje, kto jest wrogiem. Czy komukolwiek udało się złapać i przesłuchać jakiegoś z nich? Co o nich wiadomo? Potrzebuje jakichkolwiek konkretów! - warknął wściekły na całą sytuację jaka go spotkała. - Te czasy zmuszają nas do dziwnych sojuszów. Do miasta przyjechała Justicariusz Parr. Ma ze sobą grupę szturmową, pod dowództwem dwójki Archontów. Ale tak, problemem jest gdzie uderzyć. Antigen ma sześć mobilnych baz. Miał dziewięć, ale Markus i ja nie próżnowaliśmy po tym jak zabili Cirila Mastersa. Nie wiemy kto jest ich głową. Ich silnym ramieniem jest pułkownik Paul Richards. Dwadzieścia lat czynnej służby w SAS. Wszystkie kartoteki utajnione. Szkolenia w USA. Brał udział w działaniach w zatoce perskiej. Cholera wie gdzie stcjonuje, ale to on dowodził szturmem na Shard. Wiemy, że mają co najmniej sześćdziesięciu ludzi o wyszkolonych wojskowo. Spora część Brujah i Gangrele sobie poradzą. Ale toreadorów już nie ma. Tremere płoną. Ventrue są odcinani od pieniędzy. Stoi za nimi rząd. Wchodzą na komisariat jak do siebie, rozstawiają zwykłych gliniarzy po kątach, tak, żeby oni rozstawiali pachołki na ulicy dookoła terenu działań, a potem wbijają i robią czystkę. - Potrzebujecie Arwyn - wypaliła Chun Hei. - Nigdy tak jak teraz nie potrzebowaliście sprawnego wojskowego. Rowena zaniosła się śmiechem i po chwili powiedziała: - Chcę zobaczyć, jak Anna rozkazuje cię ściąć, gdy przychodzisz z tą sugestią. - Nie słyszałaś? Mamy doborowy oddział Brujah. Mamy Justycariusza. Potrzebujemy teraz zwiadu, nie Arwyn. - Serio? Justycariusza z Malkavian? Ona ma dowodzić naszymi siłami na wojnie? Bo tak Rowena, to jest pieprzona wojna. Wojna wampirów z ludźmi, na niespotykaną dotąd skalę. Potrzebujemy generała z prawdziwego zdarzenia. Wiesz dobrze, że przez dwadzieścia wieków swojej egzystencji Arwyn zabiła setki, jeśli nie tysiące żołnierzy. Rowena już się nie śmiłała. - Nawet jeżeli masz rację, to na Arwyn jest wyrok. Tylko Anna może go cofnąć. - Albo Parr - powiedziała Chun Hei. Adisa była nowa w mieście. Wybrała więc ciche przyglądanie się rozmowie, podczas gdy dwie wampirzyce dyskutowały. Spoon myślał. Co mówić a czego nie... Czy mówić o tym że jest gotów zdradzić Annę? Czy mówić o tym że z Arwyn planują zdradzić Mitrę. Myślał... Cholera... Nie był na tyle biegły by poprowadzić tą rozmowę tak by nie pogrążyć reszty. Zresztą... Nie miał przy sobie tego cholernego nagrania, więc to byłoby tylko jego słowo przeciw królowej Londynu. No i... jeśli teraz wieści by się rozniosły po mieście to mieliby na karku jeszcze popleczników Anny chcących ich uciszyć raz na zawsze. Nie... to nagranie musi "samo" wypłynąć, a ostateczny cios trzeba zadać w odpowiednim momencie przed odpowiednią osobą. Na pewno nie była nią Rowena. Chociaż…. Jej postawa go już irytowała i postanowił wreszcie dać temu upust. -Bloody Hell Rowena nie wierze, że wyskakujesz teraz z Anną i to po całej akcji z Shard. Anna zwiała zostawiając za sobą wampiry które postanowiła poświęcić jak głupie bydło celowo przekazując im nieprawdziwe informacje o jakiś cholernych helikopterach zamiast o windzie. Byłaś tam przecież widziałaś co się do cholery działo. - Spoon milczał krążąc nerwowo zdawał relację Qwertego i Jusufa. Oni pewnie by to zrobili lepiej, ale musiał mówić za nich. W końcu się zatrzymał i wbił wzrok w Gangrel. -No i Bloody Hell Rowena kogo ty teraz straszysz tą cholerną Anną? Dwójkę Bruhja którzy jako nieliczni w całym tym mieście postanowili Ci pomóc. Ja przed chwilą praktycznie zmiotłem oddział antygenu bo chciałem do Ciebie dotrzeć i nawet jak głupio wpadłem w zasadzkę to wpadłem w nią dlatego że Twój los nie był mi obojętny. I tak chodziło też o Markusa, ale nie chciałem żeby antygen zgarnął kolejnego doświadczonego w walce szeryfa. No i mówisz teraz o doborowym oddziale Bruhja jak o pewniku. A w ogóle nie wiesz jak klan zaopatruje się na ogłoszenie tych krwawych łowów na jednego z najstarszych Bruhja. My jesteśmy dość blisko jako klan. I tak się składa, że ja nie jestem tym zachwycony, Markus też nie był, ani Chun. Naprawdę zostaw te wojenki bo tylko zjednoczeni przetrwamy. Na antygen musimy uderzyć zwartą nie podzieloną grupą. -Przeniósł wzrok na Adisę. -Markus zlikwidował 3 bazy i zginął. Zostało 6 baz. Ale cholera... Czy my się dobrze do tego zabieramy? Bo ja dalej nie wierzę, że ludzie sami z siebie zrobili sobie rząd powołali antygen i radośnie zaczęli sobie zabijać wampiry. Jak to możliwe że nie mamy tam żadnego ghula. Przecież zawsze rząd to byliśmy my! Bo Bloody Hell żyjemy tysiące lat, posiadamy dyscypliny takie jak dominacja. Jak takie gówno co nawet nie dożywa setki i ginie od pojedynczej kuli może być dla nas jakimkolwiek zagrożeniem. - Spoon znowu zaczął krążyć. -Ja wiem... że na przykład De Worde współpracował z antygenem. Nie wiem czy działał sam, ale to głównie przez niego jest teraz tak źle. To chyba logiczne, że Nosferatu najbardziej chciał dopiec Toreadorom i Venture. -Spoon zagryzł kły. -Cholerne wojenki… - Spoon - Rowena w końcu przemówiła - usiądź. Londyn sypie się, bo nie było w nim silnej i scentralizowanej władzy. Dlatego potrzebna jest Anna. Zresztą… jeżeli chcesz się bawić w politykę to idź pogadaj z nią i Parr. Ja tu jestem od zapewnienia bezpieczeństwa. Nie mam już kim atakować. Nosferatu może zrobią lepszy zwiad i strącimy głowę Antigenu. Ja jutro wybywam z Londynu z polecenia Anny. Postaram się wrócić z nowymi sojusznikami. Tak, żebyśmy nie byli zależni od prywatnych najemników Justycariusza. Na ten moment kończymy z kontr uderzeniami. Przy tych słowach wilk o czerwonych oczach położył po sobie uszy. Spoon potrząsnął głową. -Anna miała swoje pięć minut rządziła tym cholernym miastem i doprowadziła do tej sytuacji. Dziwię się, że dalej jej bronisz jako „genialnego stratega”, chyba że podziwiasz ją za akcje w Shard. - Bruhja założył ręce na klatce piersiowej patrząc bykiem. -Zgadzam się z Chun z tym że to Arwyn potrzebujemy. - Potrząsnął głowa słysząc o pomocy Nosferatu. -Co do tych Nosferatu to nie wiem czy można im ufać. Czy De Worde działał sam, czy to była zorganizowana akcja. - Spoon myślał. Powinien, powinien jeszcze o coś zapytać. -Dobra. Gdzie można złapać tą Parr? Myślę, że mamy sobie do wyjaśnienia kilka kwesti. - Przebywa w jednej z kryjówek Anny. Tam mamy tymczasowy dwór. Tam są też primogeni kilku klanów. W tym Brujah - Rowena wyszczerzyła zęby. W świetle latarek było w tym uśmiechu coś przerażającego. Spoon zmrużył oczy wyłapał to że Bruhja zgromadzeni przy Annie prawdopodobnie nie będą popierać powrotu Arwyn bo ta zagrażałaby ich pozycji. Potrząsnął głową, kurwa jak oni mają walczyć z czymkolwiek! To się w głowie nie mieści. Zresztą… prawdopodobnie pójdzie tam Cath. On jeśli już się tam pojawi to w ramach obstawy. Zresztą Bloody hell co go ten cały Londyn obchodzi?! Chciał tylko wywieźć Brusille z miasta. Tylko psia mać nie potrafił jej znaleźć. -Gdzie jest ta kryjówka? - zapytał dla formalności. Pocierając nerwowo kark. Przez myśl przeszła mu ważna kwestia - to czy Brusilla miała prawo go w ogóle przemienić? Tak? Nie? Nie miał zielonego pojęcia. Przez ten cholerny rytuał nie wiedział o sobie praktycznie nic. - Zaanonsuję cię i dam znać jakie miejsce ustalimy na spotkanie. jutrzejszej nocy - odpowiedziała Rowena i pochyliła się, żeby zdrową ręką pogłaskać jednego z wilków. - Mnie na tym spotkaniu nie będzie. Jak wspomniałam, wyjeżdżam z Londynu negocjować wsparcie. Wrócę za kilka nocy. - Jasne - Chun Hei uśmiechnęła się wrednie.- wcale nie wyjeżdżasz z miasta gdy staje w ogniu. Czerwone oczy mierzyły się z Brujah. Chun Hei położyła dłoń na rękojeści swojego miecza. - Dalej, sprowokuj mnie suko - powiedziała Azjatka. - Chodźcie - Spoon poczuł na ramieniu dłoń Adisy. Drugą położyła na ramieniu Chun Hei Po chwili cała trójka była przed halą magazynową. - Całą tę Camarillę, to o kant dupy roztrzaskać - stwierdziła Chun rzucając niedbale miecz na siedzenie pasażera do swojego mustanga. - No ale przynajmniej umówiłeś się na audiencję do królowej. - Azjatka wykonała teatralny ukłon, po czym wsiadła do auta. - Czy wiesz, gdzie jest Yusuf? Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Spoon przyjął z kamiennym wyrazem twarzy informacje o spotkaniu z Anną. Wcale się do tego nie palił. Ba nie był do końca pewien czy się na nim pojawi. Ale… Cath pewnie chciałaby iść. W końcu poszedł za Adisą i wsiadł na motor. Kiedy Chun skomentowała to jego spotkanie z Anną tylko parsknął zakładając na siebie plecak z zabranymi z wozu rzeczami. No bo co miał jej powiedzieć? Że od Camarilli to wolałby się trzymać najdalej jak tylko się da? Bo mu wlepią wyrok za to czy za tamto. Jakby sami psia ich mać byli krystalicznie czyści. Przeniósł wzrok na Adisę. -Jusuf jest cały. - zastanowił się. -Przynajmniej był kiedy widziałem go ostatnio. - sprostował patrząc ponuro w noc. Ostatnio edytowane przez Rot : 24-08-2022 o 11:17. |
24-08-2022, 08:58 | #468 |
Reputacja: 1 | Spoon i Adisa jechali w noc. Wampir pamiętał z poprzedniego życia jazdę na motocyklu, ale musiał przyznać, że Kawasaki Ninja jest czymś co przekroczyło jego oczekiwania wobec środka transportu. Siedział z tyłu trzymając drobną sylwetkę wampirzycy z Banu Haquim.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
28-08-2022, 19:37 | #469 |
Reputacja: 1 | Spoon siedział za Adisą na motorze czując jej zapach i wibracje silnika. Musiał przylgnąć do niej mocno jeśli nie chciał wypaść na którymś z zakrętów. A to przywołało wspomnienia innej kobiety… Brusilli… I nagle tęsknota podbita dziwną wypitą krwią uderzyła w niego z podwójną siłą. Jednak na szczęście… szybko znalazł się w zupełnie innej sytuacji na której mógł skupić działanie. Miasto wydawało się teraz rozpadać na ich oczach. Chciwie łapał zapach krwi unoszącej się w powietrzu. Ta krew pachniała dobrze. Tak jak powinna…. Chciał zamoczyć w niej kły… W końcu dotarł do reszty i w krótkich słowach powiedział co zaszło: że telefon Markusa przejął ktoś z Antygenu, że to była zasadzka, że zmiótł ludzi którzy go napadli, ale pechowo skasował też wóz, że rozmawiał z Roweną i że umówił spotkanie z Anną i Justariuszką Parr. Dodał jeszcze, że nie jest do końca pewien czy na nie iść. Czy to generalnie całej ich sytuacji nie pogorszy. W końcu ruszył za resztą. Po prostu dając się prowadzić. Co jakiś czas patrząc na kogoś kto mógł być potencjalnie dobrą zdobyczą. Skupił się na tym by wykryć interesujący go rezonans odnowić straty i po prostu poczuć się dobrze. Tak jak Bloody Hell powinien! Ale… Nie było na to czasu i chcąc nie chcąc musiał odpuścić. Samo spotkanie u cieńkokrwistych było dla Spoona irytujące, bo uważał te podwampiry za zwykłe ścierwo. Jednak miał tyle rozumu, żeby zagryź kły i zachować swoje uwagi dla siebie. Ale kiedy Najimy wstała i ucałowała dłoń Navaho to jego brwi powędrowały do góry. Z każdą chwilą robiło się dziwniej i dziwniej. W każdym razie dostali namiary i wkrótce byli już na miejscu. Spoonowi błyszczały oczy. Nie pierwszy raz przyszłoby mu wymordować rodzinę. Skupił się na obserwacji otoczenia. -Oni uciekają. Chodźmy tam. – powiedział niecierpliwie. Chciał to szybko załatwić. Ostatnio edytowane przez Rot : 28-08-2022 o 19:55. |
30-08-2022, 09:55 | #470 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. |