Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-12-2020, 10:41   #51
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

- ShitshitshitshitshitshitSHIT!- Adam przesypiał większość zajęć z Przysposobienia Obronnego, uważając, że jest to jakiś dziwaczny relikt wschodnio - europejskiego komunizmu.

Pamiętał, jednak że nie wolno ruszać osoby, która, może mieć wstrząśnięcie mózgu, dotknął szyj Feliksa, żeby sprawdzić, czy żyje, uspokoiło go, że poczuł pod palcami puls.

- FELIX! Obudź się! Pierdolnąłeś się w głowę! - Krzyknął, ale wciąż nie ruszał swojego nieprzytomnego EX-a. Teraz kiedy myślał, że Felek jest cały tylko z guzem, zaczął martwić się o Panią Bernadettę. Trzaśnięcie baby dało się obronić, ale krwawiąca rana mogła go wpędzić w kłopoty, bo babsztyl był popularny i wpływowy!

Adam zauważył apteczkę pierwszej pomocy niedaleko kierowcy rzucił się na nią wyjął wodę utlenioną wylał ją na krwawiącą ranę WFistki następnie wyjął z opakowania jałowy opatrunek i nieumiejętnie przyłożył go do rany, a następnie obwiązał jej łeb bandażem.

- Obudź się głupia krowo! Ludzie umierają! Potrzebujemy pedagoga! Ciebie na pewno przeszkoli z pierwszej pomocy i całego tego innego gówna! - Nie miał żadnych oporów, żeby potrząsać, Panią Bernią i trzaskać ją z liścia, żeby się obudziła, bo miał w dupie jej ewentualnie wstrząśnienie mózgu.

Żałował, że nie chciał zapisać się do Scoutów jak był mały, bo tam by go pewnie nauczyli jak radzić sobie w tego typu sytuacjach...
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 08-12-2020 o 12:15. Powód: Poprawne napisanie słowa Scout dzięki podpowiedzi (JohnyTRS)TRS
Brilchan jest offline  
Stary 08-12-2020, 20:15   #52
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
Dziękuję Arthur Fleck za dialog i scenkę :)

Bezruch i cisza na fotelu obok przełamywała magiczną bańkę chwilowego poczucia bezpieczeństwa, a także chwilowego zastoju w rozgrywającym się dookoła szaleństwie. Zniknęła złudna aura spokoju, jakby ktoś wziął ciężką cegłę i stłukł szklaną barierę. Do Julii zaczęły dochodzić krzyki, ze wszystkich stron naraz. Potrząsając głową złapała mocniej oparcie fotela przed sobą, wychylając się by rozejrzeć po polu bitwy w jakie zmieniło się wnętrze autobusu. Sama nie wiedziała w której chwili doszedł do niej kolejny krzyk, też bolesny. I wyraźnie wkurwiony.
Czując zawroty głowy spojrzała w tamtym kierunku, a cel, okazało się, znajdował się obok. Zaraz na parze foteli po prawej stronie, a jego jasna czupryna włosów trzęsła się w rytmie wykrzykiwanych słów-kluczy.
Wódka. Apteczka…

- Spakojna Al, spakojna…
- przełamując zastój Rosjanka wychyliła się, wyciągając w jego kierunku butelkę z wódką. Punkt pierwszy planu: znieczulenie. - Nie ruszaj się, postaraj przynajmniej… i pij. Pij Al - prosiła, przełykając ślinę bo gorzka, paląca żółć paliła jej gardło.

- Dzięki Pioter….i sorry, że nazwałem wyjca z Dżemu brudnym Ryśkiem – wydukał Alan zaciągając się skrętem, niedopałek zakiepował . Przeprosiny nie były szczere, ale nie wiedział jak inaczej docenić gest Ozimskiego. Jeszcze bardziej był zaskoczony, kiedy zobaczył nad sobą twarz Julii, Rosjanka w ręku trzymała butelkę wódki. Noga dalej pulsowała odbierającym chęć do życia bólem, chciało mu się rzygać, więc bez słowa chwycił za butelczynę a potem pociągnął z gwinta aż pociemniało mu przed oczami. Czuł, jak rozproszone myśli powoli wracają na swoje miejsce.
- Poszukajcie apteczki….proszę…moja noga…kurwa, nie wierzę, że złamałem nogę

- Pij - Ulyanova cofnęła się z powrotem na swoje siedzenie, po czym wróciła targając ciężką podróżną torbę podręczną. Zaczęła w niej grzebać, stawiając nieprzytomnemu historykowi na kolanach, a sama kucnęła w przerwie między rzędami foteli.
- Krwawisz? - łypnęła na Alana czujnie udając że wcale nie trzęsą się jej dłonie.

Wiaderny nie protestował gdy Julia kazała pić, znów przychylił gwint butelki, czując jak paląca ciecz rozlewa się po przełyku. Kolejny solidny łyk wódy spowodował, że naprawdę się znieczulił, ból jakby zelżał. Alan spojrzał na swoje dresowe spodnie, lecz nie zauważył żadnych plam krwi. Pokręcił głową odpowiadając na pytanie Rosjanki.

Dziewczyna odetchnęła jakby z ulgą, po czym wróciła do grzebania w bagażu, aż nagle z wyrazem triumfu na twarzy wyprostowała się, ściskając w dłoni czerwoną paczkę wielkości dwóch dłoni, z charakterystycznym białym krzyżem nadrukowanym pośrodku.
- Wódka… pij - westchnęła, rozpinając suwak z boku apteczki. Nie wierzyła, że to robi, brudząc się i babrząc w nieswoich problemach. - Powiedz, że masz kijki, pałkę teleskopową… cokolwiek czym się da usztywnić nogę. - popatrzyła Wiadernemu w oczy - Inaczej trzeba wyjść i poszukać kawałka gałęzi. Chyba że masz lepszy pomysł. Żakietem od Armaniego ci tego nie ogarnę.

- Pałkę teleskopową? Czy ja wyglądam kurwa na bandytę? –
zirytował się Alan po czym spojrzał raz jeszcze na swój sportowy dres – Dobra, nie było pytania, nie mam pałki. Jak nic nie znajdziemy w autokarze, trzeba będzie wyjść i poszukać jakiegoś kija.

- Da…
- przyznała Rosjanka, po czym wysiliła się na blady uśmiech - Ale pewnie byś chciał jednym być i… - urwała w pół słowa, po czym wróciła do grzebania w bagażu. Szybko jednak padła na czworaka, szukając czegoś pod siedzeniem.
- Podwiń spodnie, albooo lepiej się nie ruszaj - mówiła spiętym głosem, aż wreszcie prychnęła zadowolona.
- Uch, suka! - z trudem, ale wróciła do poprzedniej pozycji, frontem do kolegi. W dłoni trzymała parasolkę, potrząsając nią jakby była Oscarem - Może nie kijek, ale się na razie nada… dobrze. - popatrzyła na otwartą apteczkę i pokręciła śliczna głową - Umiesz tego używać, czy ja mam to zrobić?

Alan ciężko westchnął, wziął od Julii apteczkę i zajrzał do środka. Wyciągnął nożyczki. Zaciskając zęby zaczął rozcinać nogawkę spodni, odsłaniając zranioną kończynę. Odwrócił wzrok, zawsze miał wstręt do takich widoków. Próbując opanować drżenie głosu zapytał.
- Bardzo źle to wygląda?

Odpowiedziała mu chwila ciszy, po której dziewczyna pokręciła energicznie karkiem. Chyba nie było aż tak źle jak na obrzydliwych fotach z 4chana.
- Nie widać kości, to już coś. Pij jeszcze - poleciła, podając mu też torebkę z białym proszkiem - Z tym nie przesadzaj, jeszcze ci serce wyskoczy. Myśl o czymś przyjemnym - poprosiła, rozpakowując paczkę bandaża, jednak odłożyła go na bok. Zamiast tego wyciągnęła dwie apaszki z torby.
- Gdzie byłeś w zeszłe wakacje? - rzuciła pytaniem od czapy, kiedy przechodziła do następnego, chaotycznego punktu opatrywania, smarując ranną kończynę ketonalem w maści.

Wiadernemu na widok kokainy zaświeciły się oczy. Wyciągnął ostrożnie portfel a potem na karcie kredytowej zrobił sobie malutką ścieżkę. Ulyanova miała rację, lepiej nie przesadzać. Kiedy wciągnął kreskę poczuł jakby w jego głowie urządzono pokaz sylwestrowych fajerwerków.
- Przyjemnym? Ktoś nas właśnie kurwa uśpił i prawie rozbił autobus – odpowiedział wycierając rękawem biały proszek z pod nosa. Zaczął sobie wszystko przypominać, szczegół po szczególe, po chwili jednak euforia opadła – A w poprzednim roku zwiedzałem z Matim południe Europy. Mało co pamiętam – przyznał szczerze.

W międzyczasie Julia skończyła z maścią i zabrała się za mocowanie parasola do boku nogi.
- Znaczy zabawa się udała… dobrze, teraz przytrzymaj - poleciła, ruchem brody wskazując rączkę w kształcie ptasiej głowy. Sama zaczęła mocować podporę, obwiązując ją materiałem od góry i dołu, a później całość na dokładkę owinęła dwoma rolkami bandaża.
Nie szło profesjonalnie, jak na filmach. Wyszło krzywo i każda porządna pielęgniarka załamałaby ręce… ale trzymało, na co więcej mogli liczyć?
- Trzeba ci znaleźć laskę - mruknęła i zaraz się zaśmiała - Znaczy podporę, albo poproś któregoś z chłopaków.

Alan z politowaniem patrzył jak Julia usztywnia złamaną nogę, ale w duchu przyznał, że sam by tego lepiej pewnie nie zrobił. To i tak cud, że najbardziej tajemnicza, wyniosła i niedostępna dziewczyna w szkole się nim zajęła. Jego chyba nie byłoby stać na takie poświęcenie.
- Dzięki Julia. Naprawdę wielkie dzięki. Będę twoim dłużnikiem – pierwszy raz od dłuższego czasu zdobył się na szczere podziękowanie. Spojrzał przez jej ramię na śpiącego Ceyna, ale nie skomentował. Zamiast tego przywołał ją skinieniem i szepnął –Wydaje mi się że jakiś pojeb rozpuścił gaz albo coś było na tych kopertach, które dostaliśmy od Turleckiego. Zadzwoniłem na 112, zaraz przyjedzie pomoc, ale do tego czasu uważaj na siebie, ok?

Gdzieś z tyłu głowy Julia słyszała słowa Ceyna, a ta pojedyncza łza którą utoczył ryła jej serce strachem. Uśmiechnęła się jednak chcąc pocieszyć Alana i poklepała go po ręku.
- Jasne, poczekamy na bagiety... a potem zadzwonię do prawnika. Ktoś za ten numer będzie miał naprawdę przesrane przez najbliższe ćwierć wieku, ale teraz odpoczywaj. Zobaczę co z resztą - podniosła się, szukając wzrokiem Amandy. Nie mogła przecież warować przy historyku, to by było zbyt podejrzane nawet w tym całym burdelu.
- Kucuś kochanie, nic ci nie jest? - widząc przyjaciółkę ruszyła w jej stronę.
 

Ostatnio edytowane przez Sorat : 08-12-2020 o 20:19.
Sorat jest offline  
Stary 10-12-2020, 21:01   #53
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Na dobrą chwilę Jacek pogubił się w rzeczywistości. Z początku wydawało mu się, że Olga atakuje Martę, a tymczasem okazało się, że wymachuje krzyżem i odprawia egzorcyzm. W sumie sam nie wiedział co gorsze. W jego oczach to drugie świadczyło o szaleństwie! Ku zaskoczeniu chłopaka okazało się, że dziwny rytuał oraz srebrny krzyż wytatuowanej koleżanki przyniosły jakiś pożytek. “Piękna Marta” w końcu zaznała ukojenia - jąkała miał tylko nadzieję, że nie był to wieczny spoczynek…

O ile Olga nikogo wcześniej nie atakowała i popełnił błąd w ocenie sytuacji, o tyle teraz już nie miał wątpliwości. Atakowała. Jego! Jacek zasłaniał się łapskami, starając się nie dopuścić do wydłubania oczu oraz odgryzienia ucha. Próbował wyjąkać jakieś pojedyncze “sorka, pomyłka”, ale wada wymowy i zapasy z koleżanką nie zechęcały do konwersacji. Zielonowłosą w porę odciągnął Ozimski, a Jacek mógł wreszcie odetchnąć. I oszacować skalę szkód oraz obrażeń.

Wyglądało na to, że on był w jednym kawałku - nie licząc niegroźnych zadrapań. Skoncentrował się na pozostałych. Alan wyglądał fatalnie ze złamaną nogą i wrzeszczał jak sam diabeł, lecz Jacek nie zamierzał się nim przejmować. Nie tylko z powodu osobistych animozji. Jacek po prostu był jednym z tych, którzy bardzo uważnie słuchali na Przysposobieniu Obronnym. W dodatku jego matka była pielęgniarką. Wiedział, że jeśli osoba jest przytomna, krzyczy i nie wylewają się z niej flaki - to może poczekać. Bardziej przejmował się nieprzytomnymi osobami leżącymi na ziemi. Niektórzy z nich mieli rozbite głowy…

Jacek otrząsnął się, po czym poklepał kilka razy po pysku. Potrzebował chwili na wyjście z szoku. Nigdy nie wcześniej nie brał udziału w wypadku. Nie pamiętał też kiedy ostatnio znajdował się pod tak silnym wpływem emocji oraz adrenaliny. Musiał skupić się na czymś konkretnym, aby nie sparaliżował go strach. Oddech! Jacek czym prędzej ruszył do nieprzytomnych osób, zaczynając od “pięknej Marty”, która była najbliżej. Pulsu sprawdzać nie zamierzał - filmowa metoda i bardzo zawodna w sytuacjach stresowych. Zamierzał przykładać policzek do nosa nieprzytomnych, aby wyczuć czy oddychają.

Jeżeli natrafi na osobę bez dechu, zamierzał ułożyć ją na podłodze i przystąpić do resuscytacji. Byłby to pierwszy raz kiedy musiałby wykorzystać umiejętności zdobyte na fantomie i przerażała go sama myśl o próbie…
 
Bardiel jest offline  
Stary 11-12-2020, 19:26   #54
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Udało im się powstrzymać rozpędzanie się autobusu, a to przecież było w danej chwili najważniejsze. Mimo to wrzasków i paniki w autobusie było co nie miara. Przez chwilę zdawało się, że wszystko będzie w porządku i najgorsze mają już za sobą. Niestety Adrian przekombinował i zamiast poczekać kilka sekund aż się zatrzymają, chciał zająć miejsce kierowcy. Maja była blisko i wszystko widziała, ale akcja stała się to tak szybko, że dziewczyna nie zdążyła zareagować. Adrian przegapił, że kierowca był przypięty pasami i próba pozbycia się go z siedzenia kierowcy zakończyła się nagłym skrętem całego autobusu. Zbyt nagłym! Nawet Maja, choć widziała zajście, nie zdążyła się niczego przytrzymać i upadła na kolano.
- Aaa! Sz-Kur...! - wyrwało jej się z gardła, gdy mocno ją zabolało.
Obok niej, jak długi upadł Feliks i to jeszcze gorzej niż ona, bo wyrąbał głową o podłogę i stracił przytomność.
Maja chciała czym prędzej opuścić ten piekielny autobus. Zwłaszcza że wreszcie się zatrzymali, a Łukasz nawet otworzył drzwi. Nie mogła jednak zostawić Feliksa bez opieki.
Unikając ruchu, aby oszczędzić przy okazji siebie, zabrała się za chłopaka. W pierwszej kolejności delikatnie przyłożyła dłoń do jego szyi, aby sprawdzić puls. Drugą dłoń polizała i podstawiła mu pod nos i usta, aby sprawdzić czy oddycha...
Dziewczyna miała nadzieję, że wszystko będzie z nim dobrze, bo poza tym sprawdzaniem, potencjalnym zatamowaniem krwawienia i zastosowaniem sztucznego oddychania metodą usta-usta, Maja nie bardzo wiedziałaby jak mu pomóc. A jeśli zawiedzie, pewnie pozostanie jej tylko zawołać innych.
 
Mekow jest offline  
Stary 13-12-2020, 06:00   #55
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Amanda tuż po wyhamowaniu autobusu była w szoku. Wszystko działo się tak szybko, że czuła się jak ogłuszona granatem hukowym. Niby wszystko słyszała, ale były to niewyraźne, nic nie znaczące dźwięki. Niby widziała, ale postaci jakby rozmazywały się przed jej oczami. W jednej chwili zrobiło jej się na tyle niedobrze, że żołądek podszedł jej do gardła, poczuła gorzki posmak na końcu języka, ciężkość w brzuchu i krótki zawrót głowy. Obróciła się nieco w bok i zwymiotowała na kolana swojego ukochanego. Krótko, szybko, chyba poranną kawą i żółcią. Poczuła się lepiej, mimo swojego występku.

- Kucuś kochanie, nic ci nie jest? - widząc przyjaciółkę ruszyła w jej stronę.

Blondynka spojrzała na Julię. Musiała widzieć ten występek. Dziewczynie jednak ulżyło, poczuła się o wiele lepiej. Posłała przyjaciółce krótki uśmiech. Była taka piękna, że nigdy nie potrafiła się na nią napatrzeć.

- Chcę wyjść - oznajmiła słabo i podniosła się dosyć chwiejnie. Julia złapała ją za rękę. Miała tak delikatną skórę, że Amanda zawsze to lubiła. Smukłe palce, piękne paznokcie... Idealna. Blondynka zastanawiała się czasami czy gdyby wciąż była gruba, to Julia w ogóle by zwróciła na nią uwagę?

Wzrok Amandy poprawił się, nagły szok ustępował. Lekki zawrót głowy nie powstrzymał jej aby móc wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem, zostawiając bez wsparcia obrzyganego Mateuszka.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 13-12-2020, 16:40   #56
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Amanda chciała opuścić autobus. Jako że kręciło jej się nieco w głowie, to potrzebowała pomocy. Na szczęście Julia czuwała nieopodal i wnet obie ruszyły do wyjścia. Odetchnęły świeżym powietrzem, rozglądając się dookoła. Pojazd znajdował się na samym środku szczerego pola. Wokół rozciągały się równe rzędy ziemi, w których bez wątpienia coś rosło. Wszystko wskazywało na to, że znaleźli się na niezbyt rozległym majątku jakiegoś drobniejszego rolnika. Nie widziały jednak żadnej posiadłości, a jedynie linię drzew, za którą musiało znajdować się morze. Jednak nie słyszały jeszcze jego szumu. Może i dobrze. Już i tak wystarczająco szumiało im w głowie.

Kiedy dwie dziewczyny wyszły na zewnątrz, Berenika i Łukasz już tam byli. Ta pierwsza opierała się ciężko o bok autobusa i oddychała przez usta. Włosy opadały jej na twarz, prawie całkowicie zasłaniając. Szumna wyglądała na jeszcze bardziej wymęczoną niż zazwyczaj. Zieliński natomiast rozmawiał z kimś przez telefon.
- Rozumiem, otrzymaliśmy przed chwilą jeden telefon, ale połączenie uległo zerwaniu - operator mówił chłopakowi. - To musiał być pana kolega. Na miejsce jedzie już policja oraz karetka pogotowia. Proszę pozostać na miejscu i nie ruszać rannych. Czy mogę rozmawiać z pana nauczycielem lub inną osobą dorosłą?
Łukasz odpowiadał operatorowi.
W tym czasie na zewnątrz wyszedł Wiesław. Zerknął na kolegę, któremu udało się dodzwonić. Dlatego też sam wyciągnął telefon Marty Perenc i wybrał numer jej rodziców.
- Mój boże, mojej kruszynce coś się stało?! Ona jest taka chorowita i słaba! - matka dziewczyny bez wątpienia bardzo się przestraszyła. - Choruje na cukrzycę, nawet najdrobniejszy uraz może ją potencjalnie zdekompensować! Proszę czym prędzej zadzwonić po pogotowie! Ja już się pakuje i wsiadam w samochód. Przyjadę tam tak szybko, jak to tylko możliwe! Wiedziałam, że to zły pomysł! A i tak zgodziłam się puścić Martusię zupełnie samą i to tak daleko!


Tymczasem w autobusie Maja pomagała Feliksowi. Chłopak powoli odzyskiwał przytomność. Z pomocą Piotra udało się go wyprowadzić na zewnątrz. Od razu poczuł się nieco lepiej, gdy odetchnął świeżym powietrzem. Następnie Ozimski wrócił i razem z Jackiem i Olgą zajęli się transportem Marty Wiśniak. Dziewczyna żyła i oddychała, ale była nieprzytomna. Nie wyglądała zbyt dobrze, cała spocona i blada. Jej dłoń jakby mimowolnie kierowała się w stronę krzyżyka, który odebrała jej Olga. Palce delikatnie poruszały się w powietrzu, jakby próbując znów dotknąć błogosławionego chłodu poświęconego metalu. Był jednak niedostępny. Różaniec dziewczyny w trakcie przenosin wysunął się z kieszeni i upadł w jeden z rowów pomiędzy rzędami roślin.

Adam atakował panią Bernadetę. Był jedynym człowiekiem w historii ludzkości, któremu udało się to uczynić bez napotkania natychmiastowego zgonu. Już miał raz jeszcze uderzyć ją w policzek - bez reakcji olbrzymki - kiedy poczuł na nadgarstku zdecydowany, męski uścisk. Pan Sebastian uśmiechnął się lekko i przykucnął obok.
- Pozwól mi, że ja się tym zajmę - rzekł. - Mam już wszystko pod kontrolą.
Mężczyzna zdawał się ledwo żywy, a jednak coś w jego głosie uspokajało. Polecił Adamowi, aby dołączył do kolegów na zewnątrz i ten nie oponował.

Aaliyah oddychała głośno przez usta. Wstała i spojrzała na Adriana i Martę. Jej gęste włosy sterczały na wszystkie strony i choć zazwyczaj stanowiły ozdobę dziewczyny, to obecnie al-Hosam wyglądała jak wiedźma.
- Ja też chcę wyjść… - rzuciła. - Czuję się słabo… - zawiesiła głos i straciłaby równowagę, gdyby Adrian jej nie pomógł.
- Ja również nie chcę być w tym cholernym autobusie ani chwili dłużej - powiedziała Marta.
Obie dziewczyny o mało co nie wywróciły się na schodach, ale Fujinawa dzielnie czuwał nad ich zdrowiem.
- To moja wina… gdybym nie szarpnął kierowcy, to kierownica by się nie ruszyła… - Adrian szepnął, spuszczając wzrok. - Jestem durniem…
- Wcale nie - odpowiedziała Perenc i uśmiechnęła się delikatnie. Pogłaskała chłopaka po skroni, choć było to dla niej wielkim wysiłkiem. - Jesteś bohaterem. Kiedy na ciebie patrzę, widzę herosa. Mojego wybawiciela. Nie mogłeś spodziewać się takiego obrotu spraw, jesteś tylko człowiekiem.
Adrian uśmiechnął się nieprzekonany, ale nie zamierzał się spierać z koleżanką.

W autobusie pozostał już tylko pan Sebastian oraz Alan. Historyk spoglądał na pozostałe nieprzytomne osoby, czyli Agatę, Mateusza, panią Anię i Bernadetę, a także pana Zenona, Piotra i Sylwestra. Wyciągnął coś z kieszeni i przystawił do czoła olbrzymki. Zaczął szeptać. Wnet nauczycielka otworzyła oczy i podskoczyła do pozycji siedzącej.
- Cholibka! - krzyknęła
Następnie pan Ceyn powtórzył to z parą młodych narzeczonych i z panem Sylwestrem. Następnie ruszył na tyły autobusu i wtedy zatrzymał się na moment przy Alanie.
- To niezawodna technika wybudzania tai-chi - wyjaśnił. Nawet nie miał siły na lepsze wymówki i chyba zdawał sobie dobrze sprawę, jak to brzmiało. - Uderzam we właściwe sploty nerwowe, aktywując układ współczulny. Wolałbym jednak nie mieć opinii szarlatana, więc mogę liczyć na twoją dyskrecję? - zapytał Wiadernego. - Proszę.
Ruszył w stronę Agaty i Mateusza. Przez chwilę wahał się, czy nie pozostawić ich w takim stanie, ale wreszcie zdecydował się ich również wybudzić.

La-da-di-da-da-di-dy
On the stere-ere-ere-ere-o (Ha)
Let those speakers blow your mind
(Blow my mind baby)


[media]http://www.youtube.com/watch?v=ZaI2IlHwmgQ[/media]

Agata wyskoczyła z autobusa. Musiała w międzyczasie zmienić ubrania, gdyż miała na sobie białe spodnie dresowe, złotą hiphopową kurteczkę oraz czapkę z daszkiem z ogromnym logo Givenchy Paris. Na ramieniu trzymała boomboxa włączonego na maksimum. Najwyraźniej była wielką fanką Black Eyed Peas. Żuła gumę, tworząc przy tym duże, różowe balony. Wyglądała jak nowoczesna kalifornijska księżniczka. Tuż obok niej znajdował się Mateusz z obrzyganymi spodniami. Próbował to zetrzeć, ale plamy pozostały.
- Kto mi tak obsrał spodnie!? - wrzasnął. - Przyznać się, zajebię cwela!

Agata w tym czasie rozejrzała się po polu uprawnym. Jej wzrok spoczął na Marcie Wiśniak. Podeszła do niej i postawiła boomboxa tuż obok nieprzytomnej dziewczyny.
- A ty się już najebałaś, mała? - zapytała ją. - Budź się, siostro, wieczorem idziemy na clubbing - obcasem przycisnęła jej ramię. - Nie udawaj, że mnie nie słyszysz - dodała. - Śniło mi się, że cała moja szafa spłonęła i musiałam ubrać się w szmaty z sieciówki. Mam naprawdę zły nastrój, więc nie poddawaj mnie próbom!
Marta jednak ani nie poruszyła się.

Aaliyah zerknęła na Wiesława, słuchając jego słów. Potem spojrzała na Adriana, Martę i wszystkie pozostałe, bliższe osoby.
- Zdaje się… że musimy porozmawiać - powiedziała. - Mam wam coś do powiedzenia… Myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie, ale musiałabym być naprawdę nieodpowiedzialna, aby dalej milczeć… - westchnęła. - Zwłaszcza po tym, jak mnie uratowaliście. Nie wiem dlaczego we dwie miałyśmy taki atak… to znaczy mogę spodziewać się, dlaczego ja. Ale nie wiem, czemu ona - zerknęła na Piękną Martę. - W każdym razie jestem wam winna spowiedź. Otóż…

Kiedy Ali patrzyła na Wiśniak, Perenc zerkała w przeciwną stronę. Ujrzała mniej więcej dwieście metrów dalej starą babuleńkę. Nikt jej do tej pory nie widział, ale najpewniej już wcześniej tu była. Miała na nogach fioletowe gumiaki, a na ciele sukienkę w podobnym odcieniu. W prawej dłoni dzierżyła palicę. Przed słońcem chroniła ją czerwona chustka. W drugiej dłoni trzymała worek, do którego coś wkładała.


Podniosła dłoń i zaczęła machać nią w stronę uczniów. Uśmiechała się szeroko. Potem mocniej chwyciła laskę. Wygrzebywała nią ziemniaki z grząd.
- Koniec czerwca to trochę za wcześnie na zbiory - powiedziała Marta. - Ale babcia na pewno przyszła po kilka młodych ziemniaczków na zupę. Och, jak ja bym zjadła takich młodych ziemniaczków. Polanych masełkiem i zasmażką z cebulką… i ze śmietaną - oblizała się. - Babciu, babuleńko! - krzyknęła. - Daj no trochę swoich młodziutkich ziemniaczków!
Następnie Perenc zebrała się do biegu. Ruszyła czym prędzej w stronę staruszki.
- Pomogę ci babciu wygrzebać ziemniaczki, a ty mi trochę dasz, dobrze?! - krzyczała z całych sił. - Młode ziemniaczki są najlepsze na całym świecie!
- Oj dam ci ja ziemniaczka dam - rzuciła na nią staruszka. - Dam ci ja o dam.
Następnie wyjęła z kieszeni zawiniątko okryte folią aluminiową. Rozłożyła ją.
- To moje słodziutkie, młodziutkie ziemniaczki, moje dziecko - powiedziała. - Pieczone w ognisku, z masełkiem i posolone.
- O babciu! - Marta się rozmarzyła. - Mogę spróbować?!
- Ja dziecku kartofla nie zabronię - odparła staruszka.
Perenc zaczęła jeść pieczone ziemniaki. Jej towarzyszka kiwała głową i uśmiechała się do niej szeroko.

Aaliyah zamrugała oczami i westchnęła.
- Nieważne, potem wam powiem - mruknęła.
Feliks zapalił papierosa.
- Przysięgam, to odcinek Twin Peaks - szepnął.

Tymczasem z autobusa wyszła pani Ania i pan Piotr. Obydwoje wyglądali jak siedem nieszczęść.
- Proszę zachować spokój! Wszystko już w porządku! - powiedziała nauczycielka. - Odkryliśmy przyczynę całego nieszczęścia! To był pan Sylwester! Taki poważany nauczyciel! I to niesłusznie poważany! - fuknęła. Nikt nie widział jej jeszcze tak zdenerwowanej.
Pan Sylwester wyszedł z pojazdu i pokazał swoją torbę sportową. W środku znajdowały się dwa metalowe butle.
- Kupiłem kilka litrów helu, żeby dzieciom nadmuchać balony w Rowach - powiedział zasmucony. - To miała być miła niespodzianka… No i miało się przydać na moje pięćdziesięciolecie. Czy to na pewno przyczyna? Nie sądzę, żeby hel miał tak mocny efekt usypiający na…
- To jedyne wytłumaczenie! - krzyknęła pani Ania. - Nieszczelne butle!
Pan Piotr nie zdawał się przekonany, ale wnet wyszła pani Bernadeta.
- Ulatniający się hel plus jedzenie z McDonalda - powiedziała tonem ekspertki. - Kiedyś świnia to była świnia. A krowa była krową. Teraz pędzą na hormonach i antybiotykach, potem ludzie to jedzą i dziwić się, że mózgi im wysiadają. Ja zawsze jem mięso tylko od mojej siostry ze wsi, ale raz dałam się skusić na McDonalda i momentalnie straciłam przytomność. Przypadek?
- Nie sądzę - pani Ania pokiwała głową.

Agata natomiast wyłączyła swojego boomboxa. Wnet uwaga wszystkich skoncentrowała się na niej.
- Pan Sylwester już od dawna nie powinien pracować w szkole, jest już za stary - powiedziała głośno.
- J-ja… - fizyk zaczął, ale Woś mu przerwała.
- Za stary - powtórzyła. - Naraził zdrowie nas wszystkich dla głupich balonów. Ja dobrze wiem, jakich balonów pożądał, paskudny zboczeniec - dotknęła swojej klatki piersiowej. - Ta cała szkoła to jest żart. Wracam do domu. Nie mogę powierzyć mojego zdrowia takim ludziom. To. Jest. Nie. Do. Przyjęcia! Kto jest ze mną?!
Mateusz wystąpił.
- Ja. Matka zesłała mnie do tego wypizdowa i to już szczyt wszystkiego. Dłużej tu moja noga nie postanie.
- Pójdziemy na przystanek autobusowy, a stamtąd helikopter zabierze nas z powrotem do Warszawy.
- Helikopter? - Mateusz zmarszczył brwi.
- A helikopter. Cokolwiek - Agata wydęła usta i strzeliła gumą balonową. - Kto jest z nami?! Kto wraca do Warszawy?!

Pani Ania pobladła.
- Agatko, Mateuszku, uspokójcie się.
- Rozmawialiśmy na ten temat - rzekł pan Piotr. - Proszę podzielcie się na dwie grupy. Ci, którzy wymagają wizyty lekarza i ci, którzy czują się cali i zdrowi. Pierwsza grupa pojedzie z panią Bernadetą do najbliższego szpitala. Druga grupa ze mną i panią Anią uda się do ośrodka Słowianie. Nie ma potrzeby, aby panikować.
- Dlatego proszę podzielcie się na dwie grupy i… - wtrąciła się narzeczona wychowawcy.
- Trzy. Trzy grupy - powiedziała Agata. - Zamawiam helikopter - rzekła i odblokowała smartfona.

Adrian przez chwilę spoglądał na nich, po czym zerknął w bok.
- O kurwa… Marta… - szepnął.
Perenc oddalała się z babuleńką w stronę lasu. Głośno rozmawiały, ale znajdowały się tak daleko, że ciężko było zrozumieć, o czym mówiły. Zdawało się jednak, że Marta chciała ze staruszką upiec kartoflaczki. Dlaczego akurat kartoflaczki? Bo kartoflaczki będą idealne do żurku.
Fujinawa zerwał się do biegu, żeby dogonić Perenc, ale ta była już daleko. Niestety nie mógł zrezygnować i kontynuował pościg.

Między pozostałymi uczestnikami wycieczki zapadła chwilowa cisza.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-12-2020 o 17:30.
Ombrose jest offline  
Stary 13-12-2020, 20:29   #57
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Łukasz skończył rozmowę. Starał się odpowiedzieć dokładnie co zaszło, ale o nauczycielach mógł powiedzieć jedno: są nieprzytomni, i przed wypadkiem też chyba byli nieprzytomni, albo spali. Sam nie mógł w to uwierzyć, żeby każdy w tym autobusie poszedł nagle w kimono. Coś było nie tak, ale nie wiedział co. Nie interesując się resztą, odszedł jeszcze kawałek od wtopionego autobusu, patrząc na rozryty ślad, z widocznym miejscem, gdzie autokar gwałtowniej skręcił. Jakby się przewrócił... Wolał o tym nie myśleć.

Zorientował się, że mimowolnie rozciera sobie dłonie, ale nic im nie było. Ten sen... Nie, to nie był normalny sen, nic tu kurwa nie było normalne. Patrzył jak kolejni z klasy wychodzą, albo są wyprowadzani z autokaru. Widział, jak wynoszą Martę [Wiśniak].

Marta! Kompletnie o niej zapomniał! Tratując kartofle błyskawicznie znalazł się przy niej. Przy drzwiach zatrzymał się, coś mu mignęło na ziemi. Różaniec, jej różaniec Ukląkł, jakiś kamyczek wbijał mu się w kolano, ale nie dbał o to. Marta wyglądała źle, cała się trzęsła, ale to był inny rodzaj trzęsienia się, niż ten od strachu. To też nie było normalne.
Chwycił ją za rękę. Dziewczyna była niemożliwie wręcz spocona. Wsadził koronkę w jej trzęsącą się dłoń...Flashback.

Spojrzał na Martę, stała z wściekłością na twarzy, ręce zaciśnięte w pięści. W jej porcelanowych oczach odbijała się poniszczona i zgwałcona życiem twarz Łukasza. Cała Marta była z porcelany, zastygła w pozie nienawiści, ubrania zlewały się ze skórą, wszystko w tej samej białej masy. Przed nim stałą porcelanowa figurka, lalka, jakże piękna i delikatna. I nic więcej.


Wizja minęła, Łukasz nie za bardzo wiedział co to było, ale nieważne. Już chciał się do niej odezwać, kiedy do leżącej dopchała się jędza. Czyli Agata.
-Odczep się od niej! Zostaw ją! Tobie chodzi tylko o siebie, ją masz w dupie! Co, brakuje ci Simsa do znęcania się?! Spadaj! - wybuchnął.

Nauczyciele jakoś się ogarnęli, co umknęło Łukaszowi, nabuzowanego od tego wybuchu. Należało się suce. Powiedziałby coś jeszcze, ale Królik doszła do głosu. A Agata skupiła się na nich. Słysząc, jak mocno pierdolą, wstał, otrzepał kolana i patrzył na nich z miną „no chyba kpisz”. Pomijając idiotyzm z helem do baloników (Sylwester żył w swoim świecie, i to konkretnie) jak na dyskotece w podstawówce, to nic mu się nie zgadzało. Łukasz nie był wybitnym geniuszem fizyczno-matematycznym, ale coś tam wiedział.

Podniósł rękę, jak w klasie, żeby zwrócić na siebie uwagę nauczycieli:
-Przepraszam bardzo - zaczął jeszcze na spokojnie. - Ale to się nie trzyma kupy. Nie uwierzę, że w tym samym momencie puściły wszystkie zawory, i do tego teraz. Tam jest za mało gazu żeby wypełnić autokar. Czy się komuś zmienił głos? - obejrzał się na resztę współklasowiczów - nie, nie zmienił się. Po drugie - przepchał się miedzy nauczycielami, wszedł do autokaru i przyjrzał się panelowi nawiewu u kierowcy. - Klimatyzacja nadal działa, jest ustawiony obieg otwarty, więc skoro w autobusie ciągle było powietrze z zewnątrz, to jakim cudem ten hel miał się w nim zebrać?! - wybuchnął. - Stał w drzwiach autobusu. - Sami wiecie, że nie wiecie co stało, i nie panujecie nad tym!

Wrócił do reszty, spojrzał na wuefistkę.
-Z całym szacunkiem, ale ja w Macu nie byłem, więc ta teoria też jest gów... - zawahał się - guzik warta. Nie wierzę pani. Nie, ja też nie wiem co tu się do jasnej ciasnej wydarzyło. A właśnie! Rozumiem że zadzwoniliście już po pomoc? Nie? To jak niby ma być wszystko w porządku?!

Dyszał, od nakrzyczenia na Agatę był podminowany, a teraz znalazł ujście.
-W takim razie informuję, że ja już to zrobiłem. Pogotowie jest w drodze. Policja z resztą też. I myślę, że nasz wyjazd właśnie się skończył.


Czekał. Koniec roku już był, oceny były wystawione gówno mu mogli zrobić. Przemilczał tylko, że to on zatrzymał autobus, ale w tej chwili to nie było ważne. Łukasz nie był ranny, nie musiał jechać do szpitala. Najchętniej by wrócił do Warszawy, coraz mniej mu się to wszystko podobało. Najważniejsza była Marta, Łukasz postara się pojechać do szpitala razem z nią, potem zobaczy. W Rowach szpitalu z pewnością nie było. Zabiorą ją do Słupska. W Słupsku pójdzie na dworzec i pojedzie do Gdańska, potem do Warszawy. O ile starczy mu kasy.

Tak jak reszta zobaczył, jak Adrian zrywa się do biegu i kogoś goni.
-Ej, a ten dokąd?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-12-2020 o 20:50. Powód: Dodana muzyka
JohnyTRS jest offline  
Stary 13-12-2020, 22:31   #58
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Kiedy Olga już wyciągnęła Martę wróciła do autobusu i bez skrępowanie wyciągnęła jej bagaż i zaczęła przeszukiwać rzeczy. Taka fanatyczka religia musiała zabrać ze sobą biblie, jakieś krucyfiksy. Potrzebowała świętych symboli… Dużo świętych symboli.

Wreszcie uzbrojona w rzeczy „znaleźne” ponownie wyszła z autobusu i uderzyła w swój najlepszy mówczy ton.

-Kurwa ludzie obudźcie się. Krzyż zapłoną! Dano nam znak! Jesteśmy na linii frontu trwającej od wieków wojny! Bezpardonowej, pieprzonej walki pomiędzy dobrem a złem! Trzeba działać i to TERAZ! Musimy się uzbroić w relikwie, dużo świętych relikwii i jeszcze przed nastaniem zmroku zabarykadować się w kościele.

Spojrzała na nauczycieli.
-Czy w Rowach jest kościół? Mamy już opętanych. Musi mieć teraz wodę święconą, dużo wody święconej. Czas nas goni!

***
Nauczyciele spojrzeli po sobie, a potem po Oldze. To było szaleństwo. Nawet nie wiedzieli, jak na to wszystko zareagować. Pani Ania i pan Piotr spoglądali po sobie w milczeniu.
Natomiast Feliks przybliżył się do dziewczyny.
- Oldżiks... - zaczął.
- Sami nie wiemy, co tu się odwaliło. Pójdziemy do tego kościoła i co dalej? Pewnie już jest i tak zamknięty na wieczór. Ile tam będziemy siedzieć. Godzinę? Dwie? Całą noc? - Zamilkł i zamyślił się.
- Masz jakąś torbę na te zdobycze? To Marty Wiśniak?

- Może znajdziemy jakąś siekierę i rozwalimy drzwi do tego kościoła – powiedziała rzeczowo Olga.
Nagle ją olśniło.
- Ej w pobliżu jest plebania! To może i księdza dorwiemy. Potrzebujemy księdza. – Powiedziała z absolutną pewnością.
- Ksiądz i krucyfiks to absolutne minimum. – i spojrzała nieufnie na Feliksa kiedy ten popatrzył na jej „zdobycze”.
- Tak… Jej się teraz nie przydadzą. - Powiedziała ostrożnie.
- Mam w plecaku zgrzewkę piwa jest w torbie z biedronki. – powiedziała dalej patrząc na chłopaka nieufnie.

Feliks roześmiał się.
- Co w związku z tym? Chcesz mi oddać to piwo? Chętnie przyjmę - zażartował.
- Choć, włożymy to wszystko do tej torby z Biedry. Masz rację, że dzieje się tu ostry syf. Chaos. Ale czy sądzisz, że jakiś pierwszy lepszy ksiądz nam pomoże? Musielibyśmy znaleźć jakiegoś naprawdę wierzącego... -
zawiesił głos.
- Takiego kompetentnego. - Zamyślił się.
- Sam nawet nie będę próbował walczyć z demonami krzyżem. Nie jestem w ogóle wierzący, więc to byłoby trochę hipokryzją z mojej strony. Ty wierzysz? - zapytał.

Olga przyglądała się Feliksowi w milczeniu.
- Ty coś wiesz prawda? – zapytała obserwując go podejrzliwie.
- Ja nie - odpowiedział Trzebiński.
- Ale wydaje mi się, że Julia może coś wiedzieć. Widziałem, jak flirtowała z Ceynem. A Ceyn coś na pewno wie. Poza tym podsłuchałem, jak Wiesiek mówił, że Marta Perenc uciekła z jego babcią. O co w ogóle chodzi... Więc ja nie wiem nic, ale na pewno wśród nas są ludzie, którzy wiedzą... coś. - Następnie przeniósł wzrok na Olgę, która kontynuowała.
- I ksiądz to ksiądz myślę, że wrażenie na siłach zła robi sama sutanna. Na pewno są powody że wygląda tak a nie inaczej. To nie jest przypadkowe – zamyśliła się chwilę.
I… Na pytanie o wiarę pokiwała energicznie głową.
- Jasne że tak. Wszyscy widzieli jak krzyż zapłonął! Zresztą pokaż ludziom diabła to uwierzą w boga! Niezbadane są ścieżki Pana – dodała wieszczym tonem żeby dodać sobie wiarygodności i w końcu dała się przekonać i poszła za Feliksem.
Trzebiński spojrzał na nią niepewnie, ale skinął głową.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 20-12-2020 o 18:14.
Rot jest offline  
Stary 15-12-2020, 22:56   #59
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Dzięki Ombrose i Bardiel za wspólne scenki!

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xVz2mTyuJM4[/MEDIA]
Alan z niedowierzaniem przyglądał się Ceynowi. Kto normalny zamiast wzywać pomoc przez telefon budzi nieprzytomnych ludzi za pomocą dotyku!? Co ten facet wyprawia, pomyślał zszokowany. Poczuł się nieswojo zdając sobie sprawę, że prawie wszyscy już opuścili autobus, w pojeździe został tylko on i nauczyciel historii oraz parę nieprzytomnych osób. Przypominał sobie gdy zobaczył go dziś rano na parkingu w Warszawie. Powiedział do Matiego, że z tym gościem jest coś nie tak. Miał wtedy coś innego na myśli, ale same słowa okazały się prorocze. Sebastian Ceyn był najzwyczajniej w świecie popierdolony.
Alan rozejrzał się za swoim telefonem. Miał nadzieję, że połączenie z numerem 112 nie zostało przerwane. Kuśtykając podniósł komórkę i uniósł ją do góry upewniając się, że Ceyn widzi, że połączenie jest aktywne. Alkohol i wciągnięta kreska dodawały mu odwagi.
- Człowieku, wyjaśnij lepiej co tu się odpierała!? Podobno zabrałeś się z nami na krzywy ryj, a i tak dostałeś kopertę. Siedziałeś z przodu a gdy się obudziłem posadziłeś dupsko koło Julii i doiłeś z nią wódę. Teraz zamiast zachowywać się jak normalny nauczyciel, bawisz się w jakiegoś pierdolonego mnicha z Shaulin! Mów o co chodzi?


***


Alan po rozmowie z Ceynem wyszedł blady z autokaru starając się nie naruszyć złamanej nogi. Kuśtykając rozejrzał się za solidnym kijem, którym mógłby się podeprzeć by odciążyć nieco zdrową kończynę. Zauważył, że jedna z dziewczyn, brzydka Marta odłączyła się do grupy. Kitajec pognał za nią.
Musimy stąd spierdalać – pomyślał rozdygotany.
Przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie uczniów i nauczycieli, próbując ukryć, że jest strzępkiem nerwów. Miał ochotę przyklasnąć Zielińskiemu, gdyby nie rozmowa z historykiem sam by zrobił gównoburzę, zwyzywałby sterydziarę od idiotek, świeżo upieczonych narzeczonych postraszył prawnikiem a dziadkowi kazał zabrać swój hel, nadmuchać balony i odlecieć w pizdu na emeryturę. Nerwowo odpalił papierosa. A niech mu tylko stara kurwa każe robić pompki.
- Łukasz ma rację, ale posłuchajcie mnie – zwrócił się do wszystkich – Powinniśmy iść wszyscy do obozu. Nie do szpitala, nie do jebanego kościoła ani przystanek autobusowy. DO OBOZU.
Alan nie chciał za wiele zdradzać przy nauczycielach, ale liczył, że jego ponury ton i poważny wyraz twarzy, zupełnie inny od tego jaki przybierał na co dzień da rówieśnikom do myślenia. Gdy skończył mówić, pokuśtykał do Jacka, starając się odciągnąć go na stronę. Nigdy by nie pomyślał, że zamieni z biedakiem w dresie abibasa więcej niż parę słów, ani że w ogóle będzie go o cokolwiek kiedyś prosił. Musiał jednak w duchu przyznać, że trójboista jest w pierwszej dziesiątce, może nawet piątce kolesi w szkole, z którymi Alan nigdy by nie wyskoczył na solówkę. Choć nie widział go w akcji, miał świadomość, że chłopak musi mieć solidne pierdolnięcie. Lepiej gdyby trenował boks niż trójbój siłowy, ale Wiaderny nie zamierzał wybrzydzać.
- Dzieje się coś kurewsko złego i gliny raczej nam nie pomogą– wyszeptał –Mam informacje, które mogą się przydać, ale z tą złamaną girą, nie dam rady się bronić gdyby spotkała nas jakaś…krzywda. Trzymajmy się blisko, jeśli wyjdziemy z tego cało, przysięgam ci, że twojej rodzinie niczego w życiu nie zabraknie. Odwdzięczę się stary, mówię poważnie, chcę po prostu wrócić do domu i o wszystkim zapomnieć. Jeśli mnie znasz, to wiesz, że nie jestem typem, który pierdoli farmazony. Mam dobrą gadkę, ty się jąkasz, ale jesteś przypakowany. Nie musimy się lubić, ale możemy sobie pomóc, co ty na to?

Jacek rozejrzał się podejrzliwie, jakby chciał się upewnić że nie znajduje się w ukrytej kamerze. Zaskoczyło go nieco, że Alan chciał z nim rozmawiać, choć w pewnym sensie była to nobilitacja. Nieczęsto bogatsi i popularniejsi koledzy chcieli trzymać z nim sztamę. Właściwie to nigdy.
- Prze… prze… przecież zaraz będzie po… po… policja albo po… po… pogotowie - oznajmił rezolutnie chłopak, nie bardzo rozumiejąc czym martwi się Alan i w czym ”gliny” miałyby im pomagać. Podejrzewał, że Alan coś wciągnął przed wypadkiem, albo po prostu był w szoku z powodu bólu. - Mo… Mo… Mogę pomóc ci iść, jak… jak… jak… trza.
Gołąbek zdjął bluzę, gdyż zgrzał się mocno w trakcie wcześniejszej szamotaniny z Olgą. Teraz na jego piersi pojawiła się koszulka z logiem, które chyba miało przypominać Nike, ale bardziej wyglądało na znak producenta dezodorantów Rexona. Abibasa przewiązał w pasie i był gotów do pomocy.

Alan westchnął ciężko, poklepał kolegę po ramieniu, sam na jego miejscu zachowałby się podobnie. Nie, Gołąbek był poczciwcem, gdyby Wiadernemu ktoś tak bełkotał do ucha, jego szyderczy rechot usłyszano by w Ustce.
- Dzięki kolego, przyda mi się pomoc, choć chyba Feliks i muslimka potrzebują jej bardziej – spojrzał na dilera i Ali, cuconych przez licealistów i nauczycieli – Jeśli nie odzyskają przytomności, możesz pomóc ich nieść, ja jestem z tą nogą zupełnie bezużyteczny.
Prawie, dodał w myślach. Jego stary grał na giełdzie i zawsze powtarzał, że dobra informacja jest czasem cenniejsza od złota.
- Gdyby jednak pomoc nie przybyła, lub coś złego się stało, moja oferta jest aktualna, ok? Ruszę przodem razem z Turleckim i jego dupencją, najwyżej nas dogonicie. Mam nadzieję, że masz rację i gliny zrobią tu porządek – dodał. Dopiero teraz zobaczył na ubraniu Jacka coś co miało imitować znaczek Nike i w duchu się uśmiechnął.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RlKoWY6umBI&list=PLkQzL3AiWzVKZRefMvHoJOlw _iZ4L-hgk&index=3[/MEDIA]

Wykorzystując chwilę czasu, gdy pasażerowie autokaru, naradzali się, kłócili i dyskutowali rozpoczął przygotowania do wymarszu. Wyciągnął z luku bagażowego swoją torbę z ciuchami. Ściągnął przepocony t-shirt i bluzę, założył nowe, świeże dresy. Odpalił kolejnego papierosa, zarzucił plecak na ramię, założył czapkę zasuwając daszek głęboko na czoło. Gotowe. Podpierając się kosturem podszedł do Mateusza i Agaty. Zazwyczaj tolerował schizy najlepszego kumpla, ale to co Mati odpierdalał razem z Agatą przekraczało granice żenady. Alan wyrwał dziewczynie smartfona z ręki.
- Idziecie ze mną do Słowian. Sam mogę nie dać rady, pomożecie mi – powiedział po czym dodał patrząc na Matiego z wyrzutem – Chyba nie zostawisz kumpla w potrzebie? Agata, tam mają prawdziwe lądowisko dla śmigłowców, widziałeś kiedyś helikopter na przystanku autobusowym? Bo ja nie.
Odwrócił się do Turleckiego i Królik.
- Tak jak mówiłem, nie pójdę do żadnego szpitala, chcę iść z wami, dam sobie radę.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 16-12-2020, 23:11   #60
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
Dzięki serdeczne dla Nami i MG za dialogi :))

Zamieszanie wokół autobusu byłoby w stanie wyprowadzić z równowagi nawet świętego. Drażniąca, głośna muzyka nie pomagała się skupić i zebrać do kupy, niestety nie wszyscy mieli klasę - czegoś takiego nie dało się kupić za pieniądze rodziców. Miało się to od urodzenia, albo nie i choćby nie ważne jak mocno się nie starała, Agata zawsze pozostanie prostą dziewczyną, czego przykład dawała co chwilę. Na szczęście Julia miała swoje zajęcia i troski - ta najważniejsza, o jasnych włosach i ślicznej buzi, zajmowała uwagę Rosjanki na tyle, by reszta niedogodności zeszła na dalszy plan.
- Chcesz wody? Papierosa? Moya lyubov'... posiedź jeszcze chwilę... coś ci przynieść? - mówiła łagodnie, uśmiechając się do przyjaciółki i z troską warując obok niej jak ekskluzywna wersja psa pasterskiego.

Amanda stała jak kołek obejmując się rękami, którymi zasłoniła odkryty przez bluzkę, płaski brzuch. Gapiła się tępo w ślepy punkt, póki nie doszedł do niej głos Julii. Jej ton, choć tak piękny, delikatny i elegancki, przeszył blondynkę na tyle, że ta lekko zadrżała. Gwałtownie uniosła spojrzenie niebieskich oczu na Rosjankę. Zamrugała szybko jakby budząc się z transu. Jej długie, czarne rzęsy zatrzepotały urokliwie.
- Co...ja... - zająknęła się, choć Gołąbek w tej sztuce był niedoścignionym pionierem - Ach, nie. Nie, chyba nie. - Amanda zmrużyła oczy. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w uśmiechu, jednak z trudem szło doszukać się w tym szczerego optymizmu. Był to uśmiech pocieszający i uspokajający. To było słodkie, że Julia tak się troszczyła. W zasadzie, to zawsze była taka słodka... Nawet gdy się gniewała.
- Nawet nie zapytałam jak ty się czujesz. W porządku? Nie uderzyłaś się, ani nic? - zapytała szybko, nim czarnowłosa coś więcej zdążyła powiedzieć. - Absurdalne, że nie mieliśmy możliwości aby podrzucili nas rodzice do tego ośrodka, albo wynajęty kierowca, tylko takim rzęchem... Rany, jakby nie było nas stać, totalnie nieodpowiedzialne! - Amanda wzburzyła się lekko. Czuła jak jej serce zderza się z żebrami, raz po raz postukując. Zupełnie tak, jakby samo pragnęło uciec stąd jak najdalej.

- Jest dobrze, nie martw się. Nie mną - Rosjanka objęła mocniej blondynkę i oparła skroń o jej skroń - Może chcieli nam zrobić szkołę przetrwania? Oj bekną za to, do końca życia się nie wypłacą... ale to potem. Teraz trzeba się stąd zbierać. Dasz radę iść? W ośrodku przynajmniej skorzystamy z łazienki i poczekamy w klimie... trzymamy się razem, dobrze? Nie kupuję tego szitu o helu. To bzdura jakaś - przewróciła oczami - Chcesz to po powrocie do Warszawy idziemy w miasto. Mus sobie odbić... ale może dobrze że my nie lecieli samolotem. Samoloty spadają... - wzdrygnęła się.

Amanda wypuściła gwałtownie powietrze nosem w geście krótkiego, nerwowego śmiechu. Fakt, samoloty spadały, ale z drugiej strony gdzie do takiego zadupia samolotem... Co innego do Grecji, Rzymu... Ale to by były wycieczki warte ryzyka. Ryzykowanie dla Rowów nie wydawało się już takie ekscytujące.

Blondynka złapała przyjaciółkę za dłoń i splotła razem ich palce. Kiwnęła głową potwierdzająco, że już jej lepiej. Zerknęła przez ramię Rosjanki na Mateusza, który cały poczerwieniał ze złości patrząc na majestatyczny obraz z rzygowin, jakie Pony zostawiła mu na spodniach.
- Ale totalnie było warto - parsknęła przypominając sobie jak Mati niedawno darł się wniebogłosy - Trochę żenujące, ale w sumie nikt nie widział oprócz ciebie... Może uznam ten rzyg za zerwanie? Chyba dość oryginalny sposób, co myślisz? - powróciła wzrokiem do ciemnowłosej piękności. Humor nieco jej się poprawił. I nie zepsuła go nawet kolejna myśl - Najgorsze, że będziemy musiały chyba taszczyć własne bagaże - westchnęła smutno blondi.

- Da! Było warto jak choliera! - Julia odpowiedziała dźwięczny śmiechem, dyskretnie łypiąc na zarzygańca - Idealne epitafium dla niego, ja nigdy nie wiedziałam co ty w nim widzisz. Nie zasługiwał na ciebie. Dobrze się stało, teraz już nikt mi ciebie nie podbierze - chichocząc pocałowała ślicznotkę w policzek i jak gdyby nigdy nic przeszła do dalszej części - Ty nie bój nic, to będzie jak fitness... a jak się okaże za ciężko, to my poprosimy kogoś, żeby pomógł... zawsze ktoś się znajdzie, a na razie jeszcze trochę posiedź, dobrze? - wstała powoli - Zaraz wrócę.

Zryte oponami pole ziemniaków zapełniało się ludźmi aż do momentu, gdy między grządkami pojawił się ten, którego Julia chciała złapać. Wytoczył się z autobusu blady, wciąż z resztkami krwi na twarzy i jakby wymięty, wczorajszy. Potwornie zmęczony. Przez krótki moment gdzieś głęboko w sercu dziewczyna poczuła coś na kształt wyrzutów sumienia, że jeszcze ona mu zawraca głowę. Na szczęście szybko jej przeszło. Zostawiwszy na chwilę przyjaciółkę, dumnym krokiem podeszła do historyka. Spostrzegła, że przez krótką chwilę rozmawiał z Wiesławem, aż ten odszedł na bok w stronę al-Hosam.
Julia na twarzy trzymała uśmiech, chociaż oczy pozostawały skupione, spojrzenie czujne, a patrząc pod słońce dało się dostrzec troskę.
- Pozwolisz na słowo? - spytała cicho, kątem oka obserwując czy nie podchodzi ktoś niepowołany. Zdawało się jednak, że nikt prócz niej i Czartoryskiego nie chciał chwilowo rozmawiać z Ceynem.

Historyk pokiwał głową i odeszli kilka kroków dalej.
- Musimy przedostać się do obozu - powiedział do Julii. - Tam będziemy najbezpieczniejsi - dodał. - Byłoby dobrze, gdybyś przekonała o tym swoich kolegów. Boję się, że wszyscy rozdzielimy się i wybuchnie z tego wszystkiego... ogromny chaos - westchnął. - Niekoniecznie dla nas dobry.
Dopiero po chwili spojrzał na nią oceniająco. Prześwietlił ją z góry na dół. Chyba interesowało go, czy dziewczyna była cała i zdrowa. Jednak wyglądało na to, że niczego sobie nie złamała. Na sam koniec jego wzrok spoczął na jej brzuchu. Julia mogła spodziewać się, o czym w tej chwili myślał.

- Jeśli chcą niech idą, co cie obchodzą? - Brunetka przewróciła oczami, chociaż zrobiło się jej miło, tak odrobinkę... ale zawsze.
- Ya v poryadke... nic mi nie jest. Mów lepiej co z tobą - powiedziała, odwzajemniając skan, kończąc go na oczach bruneta - W busie ty wyglądałeś źle. Bardzo. To nie jest normalne. Możesz mnie uważać za głupią dziunię, ale wiem, że coś tu ostro nie gra. I twoje słowa - skrzywiła się, odruchowo kładąc dłoń na brzuchu - Dlaczego mamy zginąć?

Sebastian uśmiechnął się nieco niezręcznie.
- Czasami bywam nieco... melodramatyczny - mruknął.
Spojrzał w bok. Chyba celowo unikał jej wzroku. Julia odniosła wrażenie, że wiedział wiele, ale nie chciał jej powiedzieć.
- Nie uważam cię za głupią dziunię - dodał jeszcze. - Po prostu chyba nie ufam ci dostatecznie - powiedział. - To chyba cię nie uspokoiło - zaśmiał się krótko.
Miał piękny śmiech. Gdyby go nagrać i wykorzystać w piosence, Grammy byłoby pewne.
- Będę miał dużo nieprzyjemności, jeśli ci się wygadam. Moja rodzina mnie zje. Może ty nie jesteś głupią dziunią, ale ja jestem bez wątpienia debilem, że w ogóle z tobą rozmawiam. Masz po prostu w sobie coś takiego... - zagryzł wargę i pokręcił głową. - Że prawie mnie omotałaś. Kiedy przy tobie jestem, muszę ciągle walczyć o kontrolę nad sobą. Nie wiem, co mi robisz... ale nie podoba mi się to wcale.
Założył ręce o siebie i spojrzał w bok. Chyba chciał jeszcze coś dodać, ale nie wiedział co.

Stali w dość niezręcznej ciszy, która na szczęście nie trwała długo.
- Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie jak zaczyna - Ulyanova uśmiechnęła się delikatnie i westchnęła. Nie przypuszczała, że Ceyn tak na nią patrzy, fakt ten mile łechtał ego, chociaż z drugiej strony mocno niepokoił. Lubiła się bawić, ale przywiązywanie kogoś do siebie... albo siebie do kogoś?
- Bastian... lepiej abyś ty mi powiedział, niżbym miała chodzić i szukać odpowiedzi na własną rękę. Tym ci więcej kłopotów narobię, a nie chcę - potrząsnęła głową - Nie chcę, żeby coś ci się stało... może będę ci w stanie pomóc. I daj spokój, żaden z ciebie debil - znów lekko się uśmiechnęła - A nawet jeśli to taki, który nie potrafi wyjść z głowy.

Sebastian uśmiechnął się półgębkiem.
- A także utrzymać penisa w spodniach. To takie moje cechy - mruknął pod nosem.
Splótł dłonie za plecami i oparł się o busa.
- Marta Perenc odeszła z jakąś babcią. Według Wiesława przedstawiła się moim nazwiskiem. Ale to niemożliwe. Wszystkie moje babcie nie żyją - rzekł. - Potem chłopak powiedział, że wybrała akurat Perenc, bo spaja ona największą liczbę uczniów - wzruszył ramionami. - Widzisz, co mam na myśli? Jakie to wszystko zagmatwane? Wydaje mi się, że wiem, kim może być ta staruszka, ale póki nie będę mieć pewności, to na razie nic nie powiem. W każdym razie obiecaj mi jedno. Jeśli kiedyś zobaczysz jakąś Babę Jagę, to do niej nie podchodź. Szczególnie jeśli podaje się za moją krewną - zawiesił głos.

- Babę Jagę... też masz rosyjskie korzenie? Jesteś z wiedźmiej rodziny, czy co? - Julia zamrugała i wzięła spokojny wdech. To, co ich otaczało, nie było do końca normalne. Musiała pamiętać żeby mieć otwarty umysł... tak dla odmiany dla zwykle szeroko rozłożonych nóg - Obiecam ci to, ale pod jednym warunkiem - nagle zrobiła się poważna, postępując krok do przodu.
- Nie dasz mi wylądować w kotle... albo pociętej na organy. - sapnęła cicho, przymykając oczy - Chociaż spróbujesz nas z tego wyciągnąć... i sam to przeżyjesz. Będę niepocieszona, jeśli dasz sobie zrobić krzywdę.
 
Sorat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172