26-03-2022, 18:41 | #61 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920 Biblioteka Uniwersytetu Miscatonic Jackie westchnęła. Spojrzała na księgę, a następnie na was i odpowiedziała: - Nie wiem, czy rzeczywiście chcecie wiedzieć, ale skoro nalegacie to jak już wspomniałam główny bohater tej księgi poszukuje możliwości osiągnięcia ostatecznego szczęścia. Radości. Są tam rozdziały opisujące szczegółowo techniki samookaleczenia, samogwałtu, oddawania czci demonom, czy składania ofiar ze zwierząt i ludzi. - wyrecytowała, a stojąca nadal obok was Abigail otworzyła szeroko oczy i zakryła usta, żeby nie krzyknąć. Jeżeli interesowałoby was gdzie znajdują się opisy tych bluźnierczych rzeczy to Jackie mogłaby wam włożyć zakładki w odpowiednie miejsca. Przed głównym wejściem do Biblioteki Uniwersytetu Miscatonic Początkowo młodzieniec chciał was zignorować i odejść, ale nie robił scen. James pokazał mu broń. Młodzieniec zrobił wielkie oczy i w końcu rozwiązał mu się język: - Proszę nie robić mi krzywdy. Ja tylko... czekam tu na kogoś. - w jego oczach błysnęło raczej szyderstwo niż strach, ale głos sugerował jednak to ostatnie - Nie umiem czytać, dlatego trzymałem gazetę do góry nogami. Patrzę na każdego kto wychodzi z biblioteki, bo czekam... tak jak mówiłem... czekam tu na kogoś. Możecie zabrać go w bardziej odosobnione miejsce. Z jakiegoś powodu panicznie boi się broni palnej - bardziej niż przeciętna osoba, do którego ktoś obcy podszedłby i pokazał broń. Możecie go również zostawić w spokoju tak jak o to prosił. |
27-03-2022, 13:06 | #62 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
27-03-2022, 21:19 | #63 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Biblioteka Uniwersytecka Miscatonic |
31-03-2022, 17:34 | #64 |
Reputacja: 1 | James, Ryan (retrospekcja z Jackie): Jackie dziwnie zareagowała na prośbę i zaznaczenie kartkami opisów różnych części księgi, które przed chwilą wspomniała. Przedarła kartkę na kilka części i poleciła, żeby to James napisał nazwy tematy, które go interesują. Tak zrobił. Ona na bieżąco wkładała kartki tak, że zapisany tuszem fragment wystawał poza stare karty książki. - Mam tylko nadzieję, że nie złożycie nikogo w ofierze. - powiedziała zdanie, które być może było żartem, ale ciężko było opisać jej ton. Ani żart, ani poważnie. Raczej obojętnie. Najwyraźniej ta prośba nie spodobała jej się i po jej zakończeniu delikatnie dała wam do zrozumienia, żebyście już sobie poszli. James, Ryan: Nawet jeżeli nastolatek nie znał was to nie dał tego po sobie znać. Usiadł z wami na ławce i cierpliwie wysłuchał przemówienia Ryana. Kiwał głową zmartwiony, a gdy padły pytania o dane osoby, na którą rzekomo czekał to rozejrzał się po okolicy i po chwili odparł: - Czekam na... dziewczynę. - zarumienił się, ale przyparty do muru przez wasze "groźby" kontynuował - Właściwie kobietę. Ma na imię Jackie. Pracuje w bibliotece. Chciałem ją zobaczyć. Nie mogłem wewnątrz, bo w lutym razem z kolegą przewróciliśmy regał z książkami i mamy zakaz wstępu do biblioteki do końca roku. Nie mam nic wspólnego z napadem na chińską budowę na skraju miasta. Proszę mnie już zostawić w spokoju. Jeśli zapytacie czemu akurat to przestępstwo wskazał skoro nie pytaliście to odpowie, że aktualnie przecież policja niczym innym w Arkham nie zajmuje się. |
02-04-2022, 18:21 | #65 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Przed głównym wejściem do Biblioteki Uniwersytetu Miscatonic |
02-04-2022, 21:02 | #66 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
05-04-2022, 10:35 | #67 |
Reputacja: 1 | James, Ryan: - Mmm... - chłopak spojrzał na was czujnie, a w jego umyśle wyraźnie tworzyły się i znikały myśli o tym co mógłby wam odpowiedzieć - To znaczy... - i znów przedłużająca się pauza. W końcu zarumienił się. - Nie, to nie jest moja dziewczyna. Ona mnie nie zna. Po prostu bardzo mi się podoba i kiedyś chciałbym mieć odwagę jej to powiedzieć. - znów spojrzał na was, czy kupujecie jego wersję. Nie, raczej nie. Dodał już całkiem bezczelnie, że w bibliotekę odwiedzał, bo lubił tam przebywać dla samej atmosfery. Niestety, przynajmniej aktualnie, nie mieliście w planach porwania tego chłopaka, więc niewiele więcej mogliście w tej sytuacji zrobić. Chłopak powoli wstał. Nikt nie widział pistoletu Jamesa. - Nie wiedziałem, że już tak późna godzina. Muszę iść na obiad, a Panowie, zdaje się, również są oczekiwani w zupełnie innym miejscu. Przynajmniej jeden z was. Uszanowanie. - i zaczął odchodzić. Możecie go jeszcze dopaść, ale raczej nic więcej z niego nie wyciągnięcie pomimo jego panicznego strachu przed bronią palną. Jeśli zatrzymacie go to wspomni, że i tak już dużo czasu zmarnowaliście, a nie macie go dużo. Nie wytłumaczy swoich słów tylko powie wam, żebyście sprawdzili godzinę. |
05-04-2022, 11:54 | #68 |
Reputacja: 1 | Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Przed głównym wejściem do Biblioteki Uniwersytetu Miscatonic |
06-04-2022, 19:49 | #69 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! Ostatnio edytowane przez Ketharian : 06-04-2022 o 20:03. |
08-04-2022, 19:11 | #70 |
Reputacja: 1 | Popołudnie, sobota, 17 lipca 1920 r. Niedługo później dotarliście do miejsca zakwaterowania Yoshidy Chikao - niedawno odnowiony hotel Nyarlathotep. Wbrew nazwie sugerującej odwoływanie się do starożytnego Egiptu wnętrze odzwierciedlało raczej styl wiktoriański zmieszany z nowoczesnym stylem nowoangielskim. W holu znajdowało się kilka karmazynowych kanap, na których aktualnie przebywały trzy podejrzanie wyglądające osoby. Być może to jedynie wasza wyobraźnia, ale dwóch mężczyzn miało podgolone włosy i byli dość mocno umięśnieni. Pomimo garniturów (jednym z nich ciasno opinających bicepsy) wyglądali jakby zostali żywcem przeniesieni z działań wojennych. Nie zwrócili na was uwagi, gdy weszliście, ponieważ byli zbytnio pochłonięci rozmową. Niestety nic z tego nie rozumieliście, wydawało wam się, że rozmawiają po rosyjsku. Niedaleko nich na kanapie siedziała brunetka o kruczoczarnych, krótkich (jak na kobietę) włosach, ubrana w elegancki, granatowy kostium. Paliła papierosa i co raz spoglądała na olbrzymi zegar znajdujący się w przy jednej ze ścian holu. Ewidentnie czekała na kogoś, a sądząc po ilości petów znajdujących się na popielniczce obok niej siedziała tu już od jakiegoś czas. Towarzystwo to uzupełniali pracownicy hotelu. Za kontuarem recepcji stał młodzieniec o wyjątkowo zadartym nosie, który zakończył rozmowę z nastoletnim bojem-hotelowym, gdy tylko wkroczyliście do środka. Przywitał was pustym i ekstremalnie sztucznym uśmiechem. Boj hotelowy wyglądał jakby dusił w sobie gniew. W momencie, gdy zbliżyliście się do recepcji to dostrzegliście jeszcze starszą sprzątaczkę siedzącą w pomieszczeniu obsługi za kontuarem (nie widzielibyście jej, gdyby nie otwarte drzwi). Nie zwróciła na was uwagi. Od czasów odnowy hotel słynął z luksusów, a nie ilości pokoi hotelowych. Na parterze nie było żadnego pokoju (na wynajem, znajdował się tam apartament właściciela), a na każdym z czterech pięter tylko 4 pokoje. Dawniej było to hotel robotniczy (dla białych), w którym nie zatrzymałby się nikt bogaty, a i średniozamożni omijali go szerokim łukiem (choć zdarzali się tacy "śmiałkowie"). Aktualnie Geoffrey Tarellond-Ashe (nowy właściciel, rodem z Anglii, wyjątkowy snob) przerobił go na snobistyczny, nowoangielski hotel dla najbogatszych (i tych - odrobinę - biedniejszych) niezważający na rasę, płeć, czy kwestie powiązań meldujących się w niej osób. Był to hotel ceniący dyskrecję i ciszę, w którym dziennikarze mogli co najwyżej dotrzeć do recepcji i nigdzie dalej. Również i do najwyżej do holu dotarłby Ryan Flanaghan, gdyby przyszedł tu sam w "odwiedziny" gościa hotelowego. Natomiast James Davis był znany jako tłumacz pana Chikao, więc nikt wam nie stawał na drodze, żebyście weszli po schodach na pierwsze piętro do pokoju numer 14 (znaczy: 1 piętro, 4 pokój). Zapukaliście, ale nikt wam nie otworzył. Zapukaliście raz jeszcze i wówczas usłyszeliście jakby dudnienie fal morskich. Dobiegały zza drzwi pana Chikao. Nasłuchiwanie (wyniki): 45 (Ryan), 53 (James) Niestety nic więcej nie usłyszeliście, choć nasłuchiwaliście. Dźwięk fal natomiast przybrał na sile. |