Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2022, 18:47   #41
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc z piątku na sobotę 16/17 lipca 1920

Moje poczucie bezpieczeństwa rozchwiane było tak dalece, że gdyby James zarządził w moim własnym domu, że on zajmuje kanapę, a ja mam kłaść się na starym kocu na podłodze, najpewniej z rozpędu tak właśnie bym postąpił. Obecność dwóch znajomych pod tym samym dachem dawała mi przynajmniej szczątkowe wrażenie odzyskanego spokoju. Wyciągnąłem naprędce z szaf dodatkową pościel i koce, po czym przygotowałem razem z Goodmanem miejsca spoczynku dla całej naszej trójki. Kiedy prowizoryczne posłania były już gotowe, rozpaliłem w kominku bawialni, a potem podałem swoim towarzyszom karafki napełnione trzymaną na specjalne okazje jałowcówką.

Sam byłem już porządnie znużony, ale raz po raz zadawałem sobie pytanie, czy naprawdę zdołam tej nocy zmrużyć oko. Paranoiczne obawy Jeremiego zaczynały mi się silnie udzielać, a nie chciałem sięgać po proszki nasenne, aby się uspokoić. Jeśli mój czarnoskóry gość miał rację co do skuteczności swojego zleceniodawcy, miłośnik tajemniczego woluminu rzeczywiście mógł już wiedzieć o obecności Goodmana w moim domu… a jeśli miał dostęp do jego wnętrza poprzez podziemne przejście, co stało na przeszkodzie, aby ponownie do mnie zajrzał? Prócz trójki uzbrojonych ludzi, oczywiście.

Sadowiąc się na tyle wygodnie, na ile było to możliwe w fotelu, podciągnąłem wełniany koc aż pod brodę zasłaniając nim naładowany rewolwer, który położyłem sobie w poprzek kolan.

Bóg mi świadkiem, oddałbym wiele, by nie musieć użyć tej broni.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 13-02-2022, 22:09   #42
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wiadomości ogólne:
Witajcie po przedłużonej przerwie. Wir życia wciągnął mnie dość mocno i powrót trwał parę dni (o czym świadczy moja zbyt optymistyczna wiadomość sprzed kilku dni w komentarzach).
Gabinet starego Flanaghana czasem nazywam biblioteką, biblioteczką. Pokój z dużą ilością książek.

Wszyscy:
Późny wieczór (a właściwie już noc) upłynęła w miarę spokojnie pomimo atmosfery czyhającego zagrożenia. Porozmawialiście trochę. Pojawienie się tematu muzyki ożywiło Goodmana, który okazał się być swoistą skarbnicą wiedzy na temat współczesnej muzyki amerykańskiej. Wydaje się, że gdziekolwiek podróżował to starał się dowiedzieć jak najwięcej na temat tego co najczęściej słuchało się w danym miejscu, a i znał kilka szczegółów na temat show-biznesu wschodniego wybrzeża i południa (przynajmniej jeśli chodzi o przemysł muzyczny). Niestety nawet ożywiony to wciąż zdrowie murzyna ewidentnie słabło z każdą minutą. Wyglądało to jednak na zwykły efekt zmęczenia. Ze względu na ostatnie wydarzenia Flanaghan nawet nie zwrócił uwagi, że Goodman przecież już przespał kilka godzin w ciągu dnia, więc nie powinien być aż tak senny. Zresztą nie był senny i była to jedynie iluzja. W rzeczywistości Goodmana dręczyło coś zgoła innego. Wszystko to jednak działo się w jego głowie, a Flanaghan był lekarzem od ciała, a nie od umysłu. Muzyk opowiadał i opowiadał, a wam nie chciało się odpowiadać, ale słuchaliście z mniejszym lub większym zainteresowaniem. W końcu jednak odpłynęliście ukołysani do snu coraz bardziej monotonnym głosem Goodmana. Choć nie pamiętacie tego, ale pierwszy zasnął Flanaghan, a drugi Davis.

James Davis (sen?):
- Kim jesteś? - jakby z oddali usłyszałeś szept jakiegoś mężczyzny. Delikatnie i w ślimaczym tempie otworzyłeś oczy. Zobaczyłeś, że nadal leżysz na kanapie w salonie, a przy kominku klęczy Goodman. Wydawało ci się, że modli się do płomieni, ale nie wiesz skąd przyszła ci do głowy ta myśl. W rzeczywistości nic nie robił, a tylko wpatrywał się. Wciąż w rękach trzymał starożytną księgę jakby kontemplował, czy wrzucić ją w płomienie, czy nie. Zanim jednak cokolwiek zrobiłeś to Goodman odwrócił się w twoim kierunku. Zamiast oczu posiadał oczodoły otwierające się na niezmierzoną, kosmiczną pustkę, w której migotały światła odległych gwiazd i całych galaktyk. Widok był zarówno przerażający, jak i hipnotyzujący. Otworzył usta, ale za ich linią również panowała ta sama mroczna, chłodna pustka. Nie miał zębów, ani języka - nic tam nie było tylko niezmierzony kosmos. A mimo to z tej otchłani wydobył się głos, który bardziej przypominał twój własny niż goodmanowy:
- Kim jesteś? - powtórzył, ale tym razem do ciebie.

James Davis (sen?):
Ocknąłeś się, otworzyłeś oczy i z przerażeniem spostrzegłeś postać klęczącą przy kominku. Sięgnąłeś do posłania Ryana, ale wówczas zorientowałeś się, że to właśnie on klęczy przy kominku. Dokładał drewna do ognia, a Goodman spał smacznie na fotelu od czasu do czasu świszcząc w dziwaczny, aczkolwiek ludzki sposób. Uświadomiłeś sobie, że stałeś się ofiarą koszmaru sennego, więc nie niepokojąc reszty powróciłeś do snu.

Ryan Flanaghan (sen?):
- Kim jesteś? - usłyszałeś męski głos, który dobiegł zza twoich pleców. Akurat delikatnie dokładałeś drewna do kominka. Powoli odwróciłeś się i spostrzegłeś Jamesa potrząsającego ręką twoje posłanie. Chciałeś mu powiedzieć gdzie jesteś (choć powinien widzieć), ale wtem w świetle ognia zobaczyłeś jego twarz - jego oczodoły przypomniały ci okna na bezkresną pustkę kosmosu z migoczącymi gwiazdami. Odruchowo odsunąłeś się i przewróciłeś się na podłodze. Jak znów podniosłeś wzrok (a minął może ułamek sekundy) to James smacznie spał jak gdyby nigdy nie obudził się. Uświadomiłeś sobie, że stałeś się ofiarą koszmaru sennego, więc nie niepokojąc reszty powróciłeś do snu.

Ryan Flanaghan (sen?):
- Nie jesteśmy bezpieczni z tą książką. - powiedział do ciebie szeptem Goodman, gdy klęczałeś przy kominku dokładając drewno. James wówczas spał.
- Czuję, że jest w niej zaklęte jakieś zło, o którym słyszałem jedynie z afrykańskich i karaibskich mitów. Boję się, że przez tą książkę zginiemy. - ostatnie słowa wypowiedział niemalże przez sen. Po chwili słyszałeś świst powietrza wydobywający się z jego ust. Nie było to chrapanie, ale coś podobnego. Po tych kilku zdaniach twoje nerwy lekko zostały zszargane (to znaczy: lekko bardziej, bo gdy myślałeś, że nie może być gorzej to okazało się: "a jednak"). Goodman wyraził swoje obawy, ale najwyraźniej udzieliło się twojej paranoi powiększając ją jeszcze bardziej. Od tego momentu każde skrzypienie, czy mocniejszy podmuch wiatru zaczął sugerować ci o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Mimo wszystko zasnąłeś.

Ryan Flanaghan (sen?):
- Kim jesteś? - usłyszałeś pytanie i zerwałeś się na równe nogi ze swoją bronią palną. Zobaczyłeś, że Goodman mocno śpi, a Davisa nie ma na kanapie. Właściwie to nigdzie nie widzisz Davisa. Zapaliłeś lampę i popędziłeś na piętro skąd, jak ci się wydawało, dobiegał głos. Przeszukałeś wszystkie pomieszczenia, ale nikogo nie znalazłeś. Wróciłeś na parter i zobaczyłeś, że Davis i Goodman śpią gdzie powinni. Pewnie przesłyszałeś się. Wróciłeś do snu.

James Davis (sen?):
W nocy poszedłeś do łazienki. Pomimo niewielkiej odległości jaką musiałeś przebyć to te parę metrów w zupełnych ciemnościach sprawiły trochę problemów. Nie podzielałeś aż tak wielkich obaw jak twój gospodarz. Nie spodziewałeś się, że ktoś dwa razy z rzędu przyjdzie do domu. Nagle jednak dostrzegłeś postać stojącą przy biurku w bibliotece... bibliotece, która powinna mieć zamknięte drzwi.
- Kim jesteś? - zapytałeś jakby przez sen i wówczas do twoich nozdrzy dotarł fetor padliny. Zakręciło ci się od niego w głowie, ale gdy podniosłeś wzrok to nie widziałeś już nikogo. Chciałeś krzyknąć na pomoc swoich kompanów, ale wówczas poczułeś dość silne uderzenie w klatkę piersiową. Straciłeś dech i upadłeś.

James Davis (i Ryan Flanaghan):
Zerwałeś się z kanapy z taką szybkością, że przewróciłeś się na stolik. Próbowałeś zatrzymać się na rękach, ale nie udało się i uderzyłeś klatką piersiową w blat - głowa znalazła się za twardą powierzchnią, a impet był zbyt słaby, żeby oderwać ci ją. Bolała jednak. Wypadki chodzą po ludziach. Rumor obudził Goodmana i Flanaghana. Na zewnątrz było już zresztą widno. Mężczyźni pomogli ci wstać. Obrażenia nie były groźne, Flanaghan natychmiast stwierdził, że żadne żebro nie zostało złamane, choć siniak bardzo szybko pojawił się. W domu (w tym w gabinecie) nie czuć żadnego fetoru padliny, wszystkie okna są pozamykane i jeśli ktoś był wewnątrz to nie widać, żeby cokolwiek tym razem zginęło. Innymi słowy wygląda na to, że w nocy jedyne co zakradło się do tego domu to nuda i piaskowy dziadek. Ach, no i wszyscy macie oczy na swoim miejscu. Goodman stwierdził, że śniły mu się dziwne rzeczy. Prawda jest taka, że wyglądał gorzej niż poprzedniego dnia. Jego oczy jakby pożółkły i w prawym oku pękła mu żyłka przez co wyglądał koszmarnie. Czuł się jednak nieźle, choć, jak sam stwierdził, dość apatycznie.
- Tak jakby mi się nic nie chciało, ale przecież mamy kilka spraw do załatwienia związanych z książką. Niemoc jest jakby z mojej głowy, choć równocześnie chcę działać. Doktorze - czy to szaleństwo? Nie miałem tak nigdy wcześniej. Jakbym miał pustkę w głowie, w której losowo pojawiają się rozbłyski, dzięki którym w ogóle jestem w stanie funkcjonować...

Poranek, sobota, 17 lipca 1920 r.
 
Anonim jest offline  
Stary 18-02-2022, 19:50   #43
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom Flanaghana, sobotni poranek 17 lipca 1920

Chociaż wszystko wydawało się być sprawką jedynie niezdrowo podnieconej wyobraźni, to jednak koszmary minionej nocy solidnie mną wstrząsnęły. Nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz nawiedziły mnie równie realistyczne, a zarazem tak okropne sny, bo zazwyczaj spałem twardo i bez jakichkolwiek pamiętanych po przebudzeniu fantazji.

Mój niepokój tylko się pogłębił na widok nieszczęsnego Goodmana, bo chociaż Jeremy miał okazję wypocząć znacznie lepiej niż w więziennej celi, sprawiał opłakane wrażenie. Zacząłem się nie na żarty obawiać tego, że w trakcie podróży do Arkham albo w areszcie złapał jakąś poważniejszą chorobę, której nie potrafiłem jeszcze zdiagnozować.

Schowałem broń i szlafmycę do szuflady kredensu i obszedłem szybko całe domostwo chcąc się upewnić, że nigdzie nie zastanę śladów ponownego włamania - i wszystko wskazywało na to, że faktycznie niepotrzebnie się obawiałem. Drzwi i okna pozostały zamknięte, co samo w sobie nie było jeszcze gwarancją bezpieczeństwa; wszak przy okazji kradzieży książek bezczelny włamywacz też ulotnił się pozostawiając za sobą zamknięte domostwo. Lecz pobieżna inspekcja wskazywała na to, że nic nie zginęło ani w bibliotece ani nigdzie indziej prócz spiżarni, którą pominąłem z braku czasu.

Zdrowe odżywianie było dla mnie priorytetem, ale tym razem nie miałem czasu na przygotowanie odpowiedniego śniadania dla gości. Ugotowałem im naprędce owsiankę, wrzuciłem do zlewu brudne naczynia i zanim minęła pierwsza godzina od pobudki, już wsiadaliśmy do mojego automobilu.

Podróż do miasta upłynęła nam nader szybko, albowiem pogrążeni w posępnych rozmyślaniach, a przy tym niewyspani i zmęczeni, nie zwracaliśmy większej uwagi na pokonywane przy wtórze warkotu silnika mile. Na ulicach Arkham panowało już sobotnie ożywienie, niemniej klakson Forda potrafił zdziałać cuda - dzięki czemu znaleźliśmy się w przychodni bez zbędnych opóźnień.

Pierwotnie miałem zamiar demonstracyjnie przebadać Goodmana na potrzeby naszej małej mistyfikacji, złośliwość losu sprawiła jednak, że szczerze zacząłem się obawiać o jego zdrowie. Przywoławszy pannę Ratchet, przełożoną pielęgniarek, z jej pomocą dokonałem oględzin mego gościa udając przy tym, że nie zauważam, z jakim uporem tuli on do piersi przywiezioną ze sobą księgę.

- Proszę przygotować wszystkie lekarstwa z listy, którą pani podyktował, panno Ratchet - poleciłem swej asystentce, po czym gestem dłoni nakazałem Jeremiemu ściągnąć spodnie - Kiedy wykona już pani lewatywę, proszę skierować pacjenta do poczekalni. Będę czekał w swoim gabinecie. I proszę nie kierować do mnie dalszych pacjentów. Będę niedostępny do poniedziałku.

Drogi MG, opisałem sugerowany przebieg wydarzeń od pobudki do badania Goodmana. Jeśli to ma sens, poproszę o rzut na wyniki badań lekarskich, chociaż lewatywę przepiszę Jeremiemu bez względu na wynik rzutu.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 22-02-2022, 21:05   #44
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanagana/Parking przed szpitalem w Arkham
Informacja Goodmana o tym, że miał dziwne sny od razu przywróciły do mojego umysłu wizję dzisiejszych koszmarów. Były one na prawdę dziwne i takie realistyczne. Najbardziej zapadły mi w głowie bezkresne oczy oraz usta Goodmana, te same, które widziałem u postaci w gabinecie. Ciekawe co wywołało te majaki. Może przemęczenie oraz zbyt duża ilość alkoholu?

Miałem nadzieję choć trochę się wyspać, mimo spartańskich warunków, lecz niestety czuje się jeszcze bardziej zmęczony, a dodatkowo przez te okropne sny, a także położenie kanapy i stolika, gdy wyrwałem się ze snu mam obity cały tors, który boli niemiłosiernie. Podobnie jak głowa, która dosłownie pulsuje. Zwykle niechętny do brania jakichkolwiek tabletek, które zażywam tylko w ostateczności, tym razem byłem zmuszony poprosić Ryana, aby dał mi coś na ból. Skusiłem się nawet na podwójną porcję. Na dzisiejszy dzień było zaplanowane bardzo dużo przedsięwzięć i chciałem być w kompletnej dyspozycji.

Gdy Ryan dał mi tabletki, zanim rzucił się do obchodu posiadłości, łyknąłem je popijając szklanką jałowcówki, mimo wszelkich sprzeciwów Ryana. Nie wiem co to za różnica, czym bym je popił, a po dzisiejszych koszmarach kropla alkoholu mi się przyda na rozluźnienie umysłu.

Zanim ktokolwiek wspomniał o śniadaniu, przeprosiłem pozostałych i wyszedłem przed frontowe drzwi, sprzed których zabrałem dostarczaną każdego ranka gazetę, a z nią udałem się na piętro do łazienki. Mój poranny zwyczaj, zwykle zaczyna się od ogolenia brody, porannej toalety czytając lokalną gazetę, a następnie wzięcia szybkiego prysznica i dopiero później zjedzenie lekkiego śniadania, zwykle dwóch kromek chleba z jajecznicą oraz pomidorem z cebulą.

Niestety dzisiaj każdemu się spieszyło, więc musiałem przyspieszyć swoje działania. Udałem się z gazetą oraz moim neseserem do górnej łazienki. Pierwsze co zrobiłem to rozładowanie rewolweru, co czyniłem w ciągu ostatnich dwóch dni już po raz drugi i wcale mi się to nie podobało.

Przyszedł czas na zarost. Wyciągnąłem przybory do golenia, na szybko ogrzałem twarz ciepłą wodą zamiast gorącym ręcznikiem jak zazwyczaj, a następnie nałożyłem pędzlem na szybko zrobioną pianą z mydła, a później w ruch poszła brzytwa. Przez pośpiech zaciąłem się dwa razy oraz miałem mocno podrażnioną twarz, co już dawno mi się nie zdarzyło. Wiedząc, że nie będę miał czas na prysznic, opłukałem przy zlewie twarz, pachy oraz szyję zimną wodą dla orzeźwienia oraz założyłem czysta bieliznę i koszulę.

Siadłem na toaletę biorąc gazetę. Nie czytałem wszystkiego co zazwyczaj, a zacząłem od najważniejszych informacji i tak jak się spodziewałem, gdy skończyłem je czytać Ryan wolał już na śniadanie. Skończyłem ogarniać się na górze i zszedłem na dół, aby posilić się podaną przez niego owsianką. Nie jest to danie, za którym przepadam, ale nie mając dużego wyboru, zjadłem i ruszyliśmy w trasę.

Nie lubiąc szpitali postanowiłem pozostać w automobilu, kończąc czytać zabraną ze sobą gazetę, zabierając się za pozostałe działy, których nie zdążyłem przeczytać w domu.

Postarałem się dopasować do wydarzeń opisanych przez Kathariana urozmaicając je o części związane ściśle z Jamesem oraz możliwością bliższego poznania jego osoby. Czekam teraz ma towarzyszy, aż powiedzą co wynikało z badań czytając gazetę z zamiarem udania się do biblioteki. James ma też zamiar przeczytać dział, w którym są opisane lokalne przestępstwa, mając nadzieję że może jakiś dziennikarz odkrył coś więcej niż oni sami wiedzą na ten temat.

 
Elenorsar jest offline  
Stary 23-02-2022, 22:38   #45
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
James Davis:
Główna część twojego poranka upłynęła na bardzo wnikliwej lekturze wydania weekendowego lokalnej gazety. Okazało się, że temat chuligańskiego napadu na budowę rezydencji został bardzo obszernie opisany. Wymieniono cię nawet jako jedną z osób zatrudnioną przy projekcie. Poczułeś jednak niewielki zawód, gdy opisano cię jedynie jako "tłumacza". Jesteś przecież więcej niż tłumaczem! No, co prawda nie na tej budowie, ale tak ogólnie... w każdym razie w gazecie nie odnalazłeś dodatkowych informacji na temat ataku. Trochę zdziwiło cię, że w gazecie cytowany jest policjant Cooper, który przecież został odsunięty od sprawy ataku i przydzielony do waszego zgłoszenia włamania. Zapewniał gazetę, że on i reszta policji szukają sprawców "nikczemnych ataków" (użył liczby mnogiej, choć dziennikarz nie dopytał o to) i zebrano wiele dowodów. Oprócz tego w gazecie roi się od dywagacji i teorii na temat właściciela i zleceniodawcy budowy.

W gazecie znajduje się również obszerny artykuł przestrzegający przed ciemnotą i wierzeniem w czary lub potwory. W głównej mierze akapity odnoszą się do procesu czarownic w Salem. Jednocześnie autor umieścił w nim sugestie, że ciemnota i durnota wciąż istnieją w społeczeństwie i to z tego typu osób mogą rekrutować się chuligani niszczący obce dzieła sztuki, tudzież rezydencje budowane w obcym stylu. Wskazano, że w najbliższy poniedziałek, 19 lipca, będzie rocznica pierwszych egzekucji związanych z procesami w Salem.

Właśnie kończyłeś czytać gazetę, gdy podszedł do ciebie policjant. Cały poranek minął bardzo szybko. Wydaje się, że dopiero co zaczynałeś czytać gazetę w łazience, a już znajdowałeś się w samochodzie przed przyuniwersyteckiej klinice, w której Flanaghan badał Goodmana. Zostałeś w automobilu zanurzony w lekturze, ale już w sumie wszystko przeczytałeś od deski do deski. Nawet masz wrażenie, że pamiętasz wszelkie informacje podane na temat procesu czarownic, choć raczej ta wiedza do niczego nie przyda się. Historia ta miała jedynie natchnąć ludzi do zachowywania się jak ludzie, a nie jak bydlaki.

Policjant był Irlandczykiem mówiącym z ciężkim, irlandzkim akcentem. Wydawało się, że jeszcze chwila i będzie mówił w gaelic. Był wyraźnie zmęczony i wprost apatyczny.
- Dzień dobry. James Davis? - zapytał, a ty ze zdziwieniem przywitałeś się i potwierdziłeś. Następnie policjant przedstawił się jako Sean O'Reilly z posterunku w Wolfsburgu.
- Wczoraj Pan i doktor Flanaghan rozmawialiście z moim zmiennikiem. Młodym Charliem Cooperem.

Wówczas otworzyły się drzwi kliniki i pojawił się w nich Flanaghan. Podszedł do was...

James, Ryan:
Flanaghan przywitał się z policjantem. Znał go. Nie był zbyt miłym człowiekiem, ale przynajmniej zachowywał porządek w okolicy. Budził raczej strach i za bardzo nikt nie chciał mieć z nim do czynienia z uwagi na raczej brutalne podejście do życia i do podejrzanych. Pojawiały się nawet plotki, że O'Reilly jest ściganym w Anglii terrorystą, ale to raczej niepotwierdzone.
- Wczoraj Pan i doktor Flanaghan rozmawialiście z moim zmiennikiem. Młodym Charliem Cooperem. - powtórzył - Cooper nie zgłosił się dziś rano na posterunek. Nigdy nie zdarzyło mu się nawet spóźnić. Zazwyczaj jest wcześniej w pracy... W domu okazało się, że nie wrócił na noc i nie widziano go od wczorajszego poranka. Wiecie coś o tym? - zapytał dość groźnie i widząc wasze miny po chwili dodał już mniej groźnie - To znaczy wiem, że z wami rozmawiał, a potem rozmawiał z dziennikarzem miejscowej gazety. Nie są panowie o nic podejrzani, po prostu próbuję ustalić co stało się z Cooperem. O czym z nim rozmawialiście? Było włamanie do waszego domu? Niestety Cooper nie złożył swojego notatnika, ani nie zostawił żadnego raportu na ten temat.

Flanaghan (przed rozmową z O'Reillym):
Dopiero, gdy Goodman zdjął koszulę do badania w klinice zwróciłeś uwagę na dziwne ślady na jego skórze. Trochę jakby wysypka, ale jak sam stwierdził w ogóle go to nie swędzi. Nie widział tego wcześniej. Wystąpiło natomiast w górnej połowie jego brzucha i na torsie - tam, gdzie ściskał księgę. Na dłoniach nie miał jednak żadnych śladów, a przecież głównie rękami dotykał kart. Mogą być one zatrute, ale w takim razie i ty i Davis też bylibyście zatruci. Dodatkowo temperatura Goodmana była obniżona jakby przy odwróconej gorączce. Miał 35 stopni Celsjusza, ale nie czuł się ani zimno ani gorąco. Czuł jedynie dolegliwości wskazujące bardziej na mankamenty psychiczne, a nie fizyczne. Powiedziałeś pielęgniarce o temperaturze pytając czy już coś takiego widziała na co odpowiedziała, że tak.
- W czasie wojny dwóch rannych żołnierzy, niezależnie od siebie, wmówiło sobie swoją śmierć i ich ciało obniżyło temperaturę. Pomogła im lewatywa, płukanie żołądka i chinina.
Ostatecznie zleciłeś pielęgniarce tak jak widziała to na wojnie.

Flanaghan, Davis:
Wygląda na to, że Goodman będzie musiał spędzić w gabinecie zabiegowym trochę więcej czasu niż przypuszczaliście na początku. Kilka godzin, choć oczywiście Flanaghan w każdym momencie może przerwać i zabrać Goodmana chociażby na wózku inwalidzkim. Z miękką poduszką.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-02-2022 o 09:38.
Anonim jest offline  
Stary 24-02-2022, 13:24   #46
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Parking przyuniwersyteckiej kliniki

Odkładając gazetę na siedzenie obok, złożyłem ją i wyszedłem z samochodu w trakcie kiedy O'Reilly mówił o swoim koledze po fachu Cooperze, a później zasypał nas lawiną pytań. Osobiście nie lubiłem kiedy stałem, a ktoś rozmawiał ze mną na siedząco, uważałem to także za niegrzeczne, więc sam nie miałem zamiaru tak się zachowywać. Stanąłem tak, aby widzieć twarz zarówno policjanta i Ryana.

- Tak - potwierdziłem pytanie policjanta ubiegając Ryana - W posiadłości mojego przyjaciela doszło do włamania, kiedy u niego nocowałem. W dużym skrócie, w nocy usłyszeliśmy huk, sprawdziliśmy dom i w jednym z pomieszczeń poczuliśmy smród trupa oraz zauważyliśmy, a w zasadzie Flanaghan - wskazałem ręką na kolegę - brak kilku książek. Nieszczególnie specjalnych. W domu nikogo nie było, tak samo jak śladów włamania. Po zgłoszeniu faktu na policji - podjąłem po wzięciu większego oddechu - policjant Cooper przyszedł zbadać sprawę. Jedyne do czego doszedł, to fakt, że jedno okno w gabinecie, z którego znikły książki, jest poluzowane i można przez nie wejść, a smród zawiał od strony cmentarza.

Mimo faktu, że początkowo uważałem, że zbadanie sprawy przez Coopera mimo jego niechęci, wydawało się logiczne, to późniejsze fakty o jakich się dowiedziałem, sprawiły że zacząłem mieć wątpliwości, a skoro Cooper nie złożył raportu, to może ktoś inny, bardziej chętny, tym bardziej że teraz zaginął policjant, dokładniej przyjrzy się tej sprawie.

- Jest jedna rzecz, która może pana zainteresuje - powiedziałem po tym jak przypomniałem sobie o co pytał mnie Cooper - Pan Cooper początkowo przyjmował raport o kradzieży przy rezydencji, przy czym robiłem za tłumacza. Mimo odsunięcia go od sprawy, kiedy był w domostwie Ryana, próbował mnie dopytywać o więcej szczegółów, których nie miał się okazji dowiedzieć w momencie, gdy kapitan przejął sprawę. Przez zmęczenie odmówiłem, ale dalej nie mam pojęcia, w jakim celu były potrzebne mu te informacje.

Gdy z początku sprawa interesowała mnie jedynie z powodu tego, że chodziło o mojego przyjaciela i nie miałem zamiaru się zbytnio angażować, to obecnie mimo zmęczenia psychicznego jak i fizycznego, naprawdę się tym zaciekawiłem, tym bardziej że coraz mocniej wiązała się ona z moim miejscem pracy.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 27-02-2022, 17:22   #47
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Sobotnie przedpołudnie w Arkham

Pogarszający się stan zdrowia Jeremiego budził moje coraz większe zaniepokojenie. Nie rozumiałem powodu tego stanu rzeczy, nie przychodziło mi na myśl żadne wyjaśnienie natury medycznej. Jeśli Goodman cierpiał na jakąś specyficzną i rzadką odmianę alergii, potrzebowałem więcej czasu na jej zdiagnozowanie.

Tymczasem czekała nas jeszcze wizyta w bibliotece i zaczynałem się poważnie obawiać o to jak nawykły do wykształconych i dbających o zdrowie gości personel tego szacownego przybytku zareaguje na ewidentnie chorego murzyna. Jeremy zaczynał też przejawiać objawy paranoicznej podejrzliwości, co przy byle pretekście mogło się przerodzić w bibliotece w prawdziwą awanturę, a ta z pewnością nie przysporzyłaby szanownemu doktorowi sławy.

I wtedy wpadł mi do głowy pomysł, który mógł nas uchronić przed takim obrotem spraw, a jednocześnie mógł przynieść namiastkę ukojenia samemu Goodmanowi. Dumałem nad jego skutecznością przez dłuższą chwilę, po czym pokrzepiony na duchu świadomością słusznej decyzji, powróciłem do pokoju zabiegowego, w którym biedny Jeremy skupiał na sobie uwagę siostry Ratched i przywołałem ją dyskretnie za próg.

Być może nie wypada o tym napominać, ale siostra Mildred Ratched budziła moją starannie skrywaną fascynację od pierwszego dnia naszej znajomości. Zawsze śmiertelnie poważna, wyniosła i pełna zawodowej powściągliwości, nie bez powodu cieszyła się opinią kobiety pozbawionej libido bądź co gorsza - co samo w sobie mogło być zgrozę każdego mężczyzny - preferującej bliższe kontakty z przedstawicielkami własnej płci. Sam zdecydowanie odrzucałem te obrzydliwe insynuacje, albowiem obcując z siostrą Ratched zawodowo nigdy nie dostrzegłem najmniejszego śladu tak niepożądanych zachowań względem innych kobiet, ale nie potrafiłem w duchu zaprzeczyć, że jej posągowa uroda i lodowaty wręcz chłód wprawiały moje serce w rytm szybszego bicia.

- Dla dobra pacjenta postanowiłem zapewnić mu bardziej komfortowe warunki odpoczynku - oświadczyłem głosem na tyle ściszonym, aby Jeremy nie zdołał mnie usłyszeć - Proszę mu podać gaz usypiający, tylko dyskretnie. Objawia stany paranoidalne, jeszcze gotów dostać ataku paniki. Chciałbym, że spał do wieczora, to pozwoli mu zregenerować przynajmniej po części układ odpornościowy.

Siostra Ratched spojrzała na mnie uważnie swoimi ogromnymi stalowoniebieskimi oczami, po czym skinęła leciutko głową dając do zrozumienia, że przyjęła medyczne zalecenie do wiadomości.

Dzięki temu dziesięć minut później wyciągnięta z odrętwiałych palców Goodmana książka spoczywała już w bezpiecznym wnętrzu mojej lekarskiej torby, opróżnionej wcześniej z wszystkich instrumentów. Przewiesiwszy ją przez ramię, wyszedłem czym prędzej z przychodni zamierzając dołączyć do pozostawionego w automobilu Jamesa.

Lecz natychmiast okazało się, że Davis nie był sam. Towarzyszył mu Sean O'Reilly, podobnie jak ja Irlandczyk z pochodzenia. Nie mogę zaprzeczyć, że znałem go z widzenia, irlandzkie korzenie zobowiązywały do podtrzymywania znajomości, nie byliśmy jednak przyjaciółmi. Wciąż pamiętając dramatyczne wydarzenia w Dublinie w 1916, poważnie podchodziłem do plotek sugerujących powstańcze zapędy Seana, całe życie kultywując przekonanie, że szanowani obywatele powinni trzymać się z daleka od podobnej działalności.

- Nie mam w zasadzie niczego do dodania ponad to, co usłyszał pan od mojego przyjaciela, panie O’Reilly - oświadczyłem, kiedy James odpowiedział wyczerpująco na pytanie funkcjonariusza - Mam nadzieję, że posterunkowy Cooper szybko się odnajdzie, bez szwanku dla zdrowia i z dobrym wytłumaczeniem dla swojej absencji. Gdyby miał pan do nas dodatkowe pytania, proszę się nie krępować z wizytą w moim domu, byle nie zbyt szybko, bo do popołudnia mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia.

Drogi MG, pozwoliłem sobie zainscenizować uśpienie Jeremiego i przejęcie jego księgi, schowanej w torbie doktora. Jeśli z jakiegokolwiek powodu ten zabieg nie był możliwy, daj znać, a wówczas zedytuję tekst i po rozmowie z policjantem powrócę do przychodni po Goodmana. Jeśli nie masz przeciwwskazań do uśpienia, zaraz po spławieniu policjanta Ryan będzie chciał pojechać do biblioteki. Dodatkowe deklaracje wrzucę zaraz do wątku komentarzy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 02-03-2022, 22:42   #48
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sobota.

Chwilę staliście jeszcze z o'Reillym pod budynkiem przyuniwersyteckiej kliniki. Wiadomości przekazane przez Jamesa skrzętnie zanotował sobie w małym, policyjnym notesiku. Na koniec spojrzał na was i powiedział trochę zamyślony:
- Sprawą na budowie zajmuje się niemalże cały posterunek Arkham, ale kluczowe jest słowo "niemalże". - do tej pory mówił dość monotonnie, ale z następnymi słowami mocno ożywił się - Bo reszta powinna zajmować się sprawami zwykłych obywateli. To nie monarchia, że na każde skinienie feudalnych panów trzeba biegać porzucając ludzi gminu... - ostatnie słowa wypowiedział już z jawną agresją jak gdyby Cooper chciał zainstalować samego króla Jerzego Koburga (aktualnie: Windsora) w Waszyngtonie. Nastroje antymonarchistyczne ewidentnie zawładnęły na moment jego umysłem, bo już nawet uspakajając się stwierdził, że Cooper jest potrzebny do zajmowania się sprawami zwykłych obywateli, a nie bogaczy. Dodał, że i tak niemal wszyscy zajmują się sprawą zwykłego chuligaństwa "pewnie nastolatków". Na pożegnanie powiedział, że aktualnie szuka Coopera, ale tak czy inaczej to niech Flanaghan do niego zgłosi się w ciągu dnia to zajmie się jego sprawą.

Po tym dość nietypowym antymonarchistycznym "wystąpieniu" policjanta udaliście się do Biblioteki Uniwersytetu Miscatonic. Podróż przez kampus była krótka. Wszystko znajdowało się dość blisko siebie, choć sam budynek Biblioteki miał w sobie coś niepokojącego. Sama architektura była taka sama jak i innych konstrukcji kampusu, ale jednak maszkary wbudowane w ściany były jakby bardziej złowieszcze i... żywe? Nie, to było jedynie złudzenie. Rzeźby były takie same jak wszędzie indziej. Po prostu sama Biblioteka zdołała zyskać międzynarodową sławę, dzięki swojej kolekcji naprawdę nietypowych dzieł o wydźwięku iście okultystycznym i dziwacznym. Jednocześnie sława przyniosła pieniądze, a pieniądze fundusze na stworzenie również kolekcji dzieł nowych. Każda nowa książka wydana na rynku amerykańskim miała swój egzemplarz w tej Bibliotece, a i nie jedna wydana na innych rynkach tutaj trafiała. Niestety część z tych nowych książek zalegała w pudłach. Kierownictwo Biblioteki przyjęło sobie za punkt honoru, żeby każda książka była właściwie sklasyfikowana. Niestety pewne niedobory kadrowe pojawiające się od czasu do czasu sprawiały, że wiele książek dopiero czekała na przeczytanie. Niesklasyfikowane zalegały w pudłach w magazynie oddzielonym od reszty olbrzymiego pomieszczenia bibliotecznego.

W dniu dzisiejszym kierowniczką obsługi była młodo wyglądająca blondynka z obfitym biustem imieniem Jackie. Wszyscy znali ją po imieniu, a mało kto pamiętał jej nazwisko. Jackie mówiła z rzadko spotykanym w Arkham akcentem rodem z luizjańskich bagien. Zazwyczaj miała przed sobą jakąś starą księgę, którą dość dokładnie studiowała robiąc notatki w kolejnych zeszytach. Lekturę swoją przerywała jak tylko ktoś pojawiał się przy jej stoliku. Nie pracowała codziennie, ale w wolne dni zazwyczaj i tak można było ją zastać w Bibliotece. Oprócz niej w dniu dzisiejszym pracowało w bibliotece kilku studentów przemieszczających się między półkami i przynoszącymi zamawiane książki. Studenci ci dorabiali w czasie wakacji albo liczyli na późniejszy angaż na uczelni.

W pierwszym rzędzie zapytaliście o Azathoth and Other Horrors. Jackie znała ten tytuł.
- Zbiór poezji Edwarda Pickmana Derby. Książka nie została dobrze przyjęta przez krytyków, choć dla mnie ta lektura była dość pouczająca. Ciekawe, że panowie pytacie akurat o tą pozycję, bo dosłownie wczoraj pan Derby odwiedził naszą bibliotekę. - po dłuższej chwili oczekiwania jeden ze studentów przyniósł do rąk Flanaghana egzemplarz zamówionej pozycji. Wewnątrz była dedykacja autora "dla obsługi Biblioteki Uniwersytetu Miscatonic i każdego czytelnika, żeby zbiór pomocny był w odnalezieniu Drogi".

Jeśli zdecydujecie się pokazać księgę Goodmana to wskażcie swoje pytania. Obecność Jackie ma plusy i minusy. Plus jest taki, że jest duże prawdopodobieństwo, że uzyskacie od niej realną pomoc w związku z księgą. Minus jest taki, że jeżeli jest kradziona to jest duża szansa, że ona o tym wie - w takim jednak wypadku nie krzyknie "to jest kradzione" tylko wysłucha waszych pytań. Możecie tutaj zadać również i inne pytania, chociażby związane z chuligańskimi wybrykami, włamaniem, czy historią okolicy. Nawet jeżeli Jackie, czy ktoś ze studentów, nie będą znali odpowiedzi to może odnajdziecie tutaj stosowne źródło informacji (automatycznie albo za pomocą testu Korzystania z bibliotek - zależy od pytania). Dodatkowo w tamtym czasie ludzie byli bardziej otwarci na nieznajomych w związku z czym nie ma żadnego problemu, abyście uzyskali adres Derbiego - o ile oczywiście Jackie sobie przypomni gdzie go zapisała (test).
 
Anonim jest offline  
Stary 06-03-2022, 12:51   #49
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Biblioteka uniwersytecka w Arkham

Jackie była jak zwykle przeurocza, jednak tym razem nie miałem zupełnie głowy do tego, aby podjąć z nią niezobowiązujący bibliofilski flirt. Pokładałem ogromne zaufanie w kompetencjach siostry Mildred, ale nienormatywny stan zdrowia Johnego nie pozwalał dokładnie określić momentu jego wyburzenia z farmakologicznej drzemki.

- Jeśli to możliwe, chciałbym wypożyczyć ten tomik - powiedziałem kładąc dłoń na zbiorze poezji Derbiego - Cóż za niezwykły zbieg okoliczności, że autor akurat teraz zaszczycił naszą społeczność swoją obecnością.

Mówiąc to posłałem znaczącą minę w stronę Jamesa, bo chociaż tak naprawdę bladego pojęcia nie miałem, czy było w tym fakcie jakieś głębiej ukryte znaczenie, to jednak intuicja podpowiadała mi, że powinienem się nim bliżej zainteresować.

- I chociaż trudno w to uwierzyć, Jackie, sprowadza nas tu dzisiaj sprawa inna niż tylko sposobność do towarzyskiej rozmowy z tak uroczą kobietą - oświadczyłem przyoblekając swoje oblicze w wyraz ogromnego zatroskania - Zapewne już pani wie, zapewne gada o tym całe miasto. Dwie noce temu padłem ofiarą zuchwałej kradzieży w swoim własnym domu. Tak, to prawda. Bogu dzięki, że nic się nie stało ani mnie ani panu Davisowi, ale nie muszę chyba tłumaczyć jak bardzo nami to doświadczenie wstrząsnęło. Oczywiście policja już się zajęła dochodzeniem i nie możemy narzekać na brak zaangażowania naszych funkcjonariuszy. Ledwie chwilę temu ponownie byliśmy przesłuchiwani w charakterze poszkodowanych.

Starałem się mówić zrozumiale, ale też prędko, bombardując przejętą Jackie mnóstwem mało istotnych bądź przesadzonych szczegółów mających dodać dramatyzmu całej opowieści.

- Wspólnie z Jamesem podejrzewamy, że na trop zbrodniarza może nas naprowadzić pewna książka, którą przekazał nam niedawno wspólny znajomy proszący o zachowanie poufności - zawiesiłem opowieść znaczącym tonem, po czym otworzyłem swoją lekarską torbę i wyciągnąłem z niej tomiszcze odebrane Goodmanowi - Myślę, że podzieli pani moją opinię, iż jest to niezwykłe i intrygujące dzieło. Chcielibyśmy z Jamesem dowiedzieć się wszystkiego na jego tematu i nie przyszedł nam do głowy nikt bardziej kompetentny od pani. I bardziej godny zaufania.

Jestem ogromnie ciekawy, co Jackie może nam powiedzieć na temat tego tomiszcza. Po uzyskaniu jej wyjaśnień doktor poprosi o wypożyczenie książki Derbiego oraz wskazanie jego aktualnego miejsca pobytu.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 07-03-2022 o 09:21. Powód: Zmiana imienia Davisa
Ketharian jest offline  
Stary 07-03-2022, 18:03   #50
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Sobota, 16 lipca 1920, Arkham, Biblioteka uniwersytecka

Każda wizyta w uniwersyteckiej bibliotece była to dla mnie okazja, aby móc zapoznać się z nowymi książkami o nowoczesnej architekturze, także tej japońskiej lub zgłębić jakieś kwestie kultury kraju kwitnącej wiśni, a i tym razem miałem ku temu powód, dodatkowo łącząc to ze sprawą, którą próbujemy rozwikłać razem z Ryanem i niewątpliwie, według mnie, ma to powiązania z kradzieżą na budowie.

Szczególnie lubiłem odwiedzać bibliotekę, kiedy obecna była Jackie, która bardzo szczególnie umilała spędzony tam czas swoim widokiem. Czasem próbowałem do niej zagadać, lecz mimo tego, że na swoich wykładach potrafiłem mówić godzinami, a na zadane pytanie odpowiedzieć szczegółowo i pewnie, tak przy rozmowie z kobietami, a szczególnie z takimi, które miały co pokazać, jak właśnie Jackie, mój język czasem zaczynał się plątać i nie do końca wiedziałem co powiedzieć.

Zapewne gdyby nie Ryan spróbowałbym jakoś zagadać do dziewczyny, ale nie chcąc przy nim wyjść na głupca, postanowiłem ograniczyć się jedynie do tego, co obecnie było niezbędne, a będzie mi łatwiej mówić.

- Jak już wspomniał mój przyjaciel - zacząłem dosyć śmiało - Książka może mieć jakieś powiązanie z przestępstwem w jego domostwie, ale ja idę o krok dalej i wiąże ją także z haniebnym czynem popełnionym w japońskiej rezydencji.

Przechwyciłem książkę od Ryana, kładąc ją przed kobietą, obok której stanąłem, a to spowodowało, że poczułem jej zapach. Starałem się jednak nie zdezorientować za bardzo i od razu otworzyłem książkę na interesującej mnie stronie.

- Proszę spojrzeć tutaj - wskazałem palcem na znak
obok którego znajdowała się kobieta z oczami, w których były widoczne konstelacje - Ten znak [sunyata], jednym z jego znaczeń jest "pustka". Właśnie coś takiego, o tej samej nazwie skradziono z rezydencji. Czy miałaby pani jakieś książki nawiązujące do buddyzmu, które mogłyby mi bardziej wytłumaczyć tę kwestię? Chętnie poszerzę swoją wiedzę o tę sferę, a może przy okazji uda mi się dowiedzieć czegoś, co będzie miało związek ze sprawą, więc jeżeli znajduje się w bibliotece taka pozycja, też chciałbym ją wypożyczyć.


James trochę się wtrącił w rozmowę Ryana oraz Jackie, ale chyba nie powinno mieć to wpływu na pytania, które zadał jej Ryan.

 
Elenorsar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172