Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2007, 14:05   #71
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Zygfryd von Truttcheweitz

- Ktoś jest przy wozach! – wibrujący w uszach i w duszy Zygfryda okrzyk, poderwał go z miejsca. Widział grymas na twarzy wuja, który rozwiewał wszystkie wątpliwości. Brukhard i jego przyboczni pobiegli przez otwarte drzwi Wielkiej Sali. Młody zakonnik wdział kolcze rękawice i hełm, podążył za nimi. Wielu mogła zadziwić sprawność z jaką poruszał się w ciężkiej zbroi. Biegł tak szybko jak to tylko możliwe, wiedział, że wielki marszałek może być zagrożony. A on osobiście odpowiadał za jego bezpieczeństwo, poza tym był dla niego jak ojciec – on go przygarnął i wychował, po tym co się stało z jego rodziną. On wpoił mu nienawiść do wszystkiego co bluźni Bogu swoim istnieniem, i nauczył jak owo bluźnierstwo wypleniać.

Słyszał odgłosy walki na dziedzińcu. Wychylił się ostrożnie zza załomu muru i widok doprawdy go ucieszył. „Więc to ścierwo, ośmieliło się ujawnić” – mściwe myśli przewinęły się przez umysł. Przyboczny Brukharda dzielnie sekundował Marszałkowi w walce z Kordem. Stary zakonnik wyglądał jak wcielenie Nemezis – zemsty na wrogach Boga.

Porwał stojącą nieopodal ciężką drewnianą włócznię. Griszko odwrócony do niego plecami odgryzał się atakującym, broniąc się przed solidnymi uderzeniami Brukharda. Walka była zajadła i to bardzo, wrogowie rzucali się na siebie z furią. Zygfryd zaczął się modlić: „Ojcze Nasz któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja…”. Ręce zacisnął na drzewcu aż mu kłykcie pobielały, drewno było solidne - dębowe. Odrzucił tarczę i z samą tylko włócznią ruszył biegiem w kierunku wąpierza. Wycelował w środek pleców ścierwa, kierując grot w pobliże prawej łopatki - mając zamiar przebić potworze serce.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 30-11-2007 o 21:38.
merill jest offline  
Stary 30-11-2007, 01:04   #72
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Kiedy Burkhard wbiegł na podwórze, zobaczył stojących i przestraszonych swoich ludzi, którzy to nie wiedzieli w którym momencie i z której strony padnie cios. Uderzenia wielkiego miecza Zawiszy spadały na nich całkowicie zaskoczonych i z każdego cięcia był jeden trup. Krew lała się z niektórych fontannami - wampir robił to specjalnie. Podczas uczty nie miał jak się napić, a w przygotowaniu do walki zużył bardzo wiele ze swej energii witalnej. "Odżywczy deszczyk" bardzo dobrze mu robił, ale powoli stawał się on coraz bardziej widoczny.



Teraz jednak miast walczyć musiał ganiać Krzyżaków po całym placu. Zygfryd i Burkhard, wraz z jakimiś wampirzymi ochroniarzami przystąpili do ataku. Burkhard ze swoją świtą miał zamiar zająć polskiego rycerza-wampira, by dać czas swojemu krewnemu na zdradziecki atak. "I on się uważa za rycerza? Rycerz walczy twarzą w twarz." W czasie kiedy młody rycerz zajmował się doborem broni Vlad walczył samemu przeciwko trzem. Oberwał ze dwa razy od starego krzyżaka, lecz ciosy ześliznęły się po czarnej zbroi, która mimo, że nie zgodna z modą, to zadanie swe spełniała doskonale. Kiedy Zawisza uniknął trzech ciosów po kolei i wydawałoby się, że przeszedł do całkowitej defensywy, że nie miał szans na wygraną, ostro zamłynkował ostrzem w momencie, w którym wszyscy trzej rzucili się na niego. Burkhard schylił głowę i wycofał się, lecz jego sojusznicy tego nie przetrwali. Obydwaj padli na ziemię - dosłownie nie unieśli głów. "Dziad", jak w myśli już nazywał Krzyżaka rzucił się na byłego księcia Mołdawii z błyskawicznym atakiem z góry. Vlad zrobił to, czego Burkhard nie przewidział - skrócił dystans i złapał go za ręce i już miał zatopić w znienawidzonym przeciwniku swoje kły, gdy nagle poczuł ból. On sam i zakonnik zostali przebici na wylot dzidą. Na szczęście cel był ruchomy, więc smarkacz nie trafił. Teraz trzeba było działać szybko, bo jeszcze znajdzie jakąś broń. Nie ma chwili do stracenia. Kord skręcił marszałkowi kark jednym szybkim ruchem, a następnie z jego pleców wyjął trzymającą ich razem dzidę, zabolało, ale czym jest ból? Na pewno nie pustką, więc jest czymś - odmianą. W tym samym czasie młody Zygfryd uniósł miecz i uderzył go - nieszczęśliwie, bo w naramiennik - najmocniejszą część użytecznie zbudowanej zbroi - wypustkę chroniącą szyję. Kto wie co by się stało, gdyby ten cios poszedł o centymetr wyżej - może ześlizgnął by się i zabrał Zawiszy głowę. Szutków najwyraźniej z tym panem nie było, więc i szucić Griszko nie zamierzał. Wziął potężny zamach i wyrzucił włócznię do przodu z całą siłą jaką dysponował. Zygfryd von Truttcheweitz poleciał w tył. Po trzech metrach swobodnego lotu w tył osiadł na drewnianym płocie, przybity do niego. Żył jeszcze tylko kilka chwil, ale jego ostatnim wspomnieniem był napis na murze - "Krzyżacy to łajdacy - kto Krzyżaka zamorduje, ten Boga uraduje". Podpisu pod napisem nie było. Napis musiał być świeży, ponieważ już za kilka minut zmył go deszcz. Niemy wyrzut, jaki młody członek Zakonu Krzyżackiego zobaczył na twarzy swojego stryja, kiedy to przebił go dzidą i ten napis musiały mu dać do myślenia na te ostatnie chwile. Umarł z wyrazem zamyślenia na twarzy, podobnie jak Burkhard - ten fakt zdziwił morderczego rycerza.

Zawisza podszedł do ciała Zygfryda i pogłaskał go po głowie. "I na co ci to było? Byłbyś takim dobrym giermkiem. Niestety - już za późno". Jakby od niechcenia, dopiero co podniesionym mieczem, przybił do ziemi jedynego ocalałego rycerza zakonu, który tylko udawał, że jest martwy. Następnie skupił się chwilę i zaleczył swoje rany. Będzie musiał się przebrać - dziura w zbroi by go wydała. "Trzeba odwiedzić kowala." Jak obiecał, tak zrobił - osuszył do cna ciała wszystkich rycerzy zakonu.Kiedy pił krew - schował się między wozy - tak, by postronni, którzy się przyglądali nie mogli zobaczyć tego, co nie było dla ich oczu. Nie przejadł się - dużo krwi zdążyło już "samo" opuścić ciała. Następnie zebrał wszystkie wozy razem. Krzyżaków ułożył pod nimi i polał wozy olejkiem skalnym, który jak wiedział znajdował się w posiadaniu tutejszego smolarza. Podpalił wszystko i znowu stając się niewidzialny, poszedł się przebrać i skonsultować z Lorianną. Może trochę nazbyt go poniosło...
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 30-11-2007 o 12:28.
 
Stary 30-11-2007, 11:29   #73
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


Książę popatrzył na biskupa, w jego oczach była ciekawość. O tym dostojniku krążyło wiele, ale to wiele plotek i ploteczek. To dobrze, zdawał się być bardzo użytecznym i potężnym sojusznikiem. Będzie z nim trzeba jednak postępować ostrożnie, w końcu takiego stanowiska nie zdobył za piękne oczy. Musiał być wytrawnym graczem politycznym. Ostrożność, ostrożność i jeszcze raz ostrożność. To będzie ciekawa rozgrywka.

-Jeżeli wasza ekscelencja nie ma nic przeciwko, chętnie porozmawiałbym w bardziej spokojnych warunkach - Tak, poza zasięgiem uszu niektórych ciekawskich, był prawie pewien, że Świnka zrozumie jego aluzję. Czekając na odpowiedź, Andrzej popatrzył w stronę tańczących par. Gdzieś zniknęli Krzyżacy, nie zauważył ich wyjścia, ale przynajmniej nie będą podsłuchiwać ... szpiedzy. Orkiestra cały czas grała, ale niewiele par zajmowało się tańcem. Ciekawe, ale śmiertelnicy kiedyś umieli się lepiej bawić. Te czasy były takie nudne ... ale świat szedł do przodu. Co się stało z tymi, którzy jeszcze do niedawna chowali się po jaskiniach i niszczono ich w największym mieście świata? Dzisiaj to oni tam rządzili. Zastanawiał się co przyniesie dalsza przyszłość?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 30-11-2007, 12:57   #74
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze


Biskup obgryzając kość warchlaka uśmiechnął się. Przełknął mięsiwo i rzucił resztki siedzącym opodal psom, które piszcząc i skamląc rzuciły się do jedzenia.
- Dobrze, Mości Książę - zgodził się arcybiskup wycierając tłuste palce w obrus. Z trudem podniósł się z miejsca. W pewnej chwili Andrzej wręcz musiał doskoczyć do kościelnego dostojnika i go podeprzeć, bowiem ten się zachwiał i omal nie runął na ziemię.
- Wybacz, synu. Sprawy wielkie wciąż wymagają atencji i wysiłku, ale coraz mniej sił w mym starym ciele. Prowadź!

Książę poprowadził Świnkę koło muzykantów i przez sień.





Minęli spieszącą z kolejnymi posiłkami służbę i weszli w korytarz prowadzący do kuchni. Intensywne zapachy ziół i pieczonego mięsiwa wypełniły nozdrza obu mężczyzn. Jakub poczuł ssanie w żołądku i uświadomił sobie, że nie dane mu było zbyt wiele uszczknąć. Nie był zły na Andrzeja, ale miał nadzieję, że sprawa będzie warta tego, by jeszcze chwilę cierpieć lekki głód.

- Tutaj, arcybiskupie. - Andrzej naparł na pierwsze drzwi po prawej. Weszli do sporego pomieszczenia. W środku panowała niemal zupełna cisza. Grube mury zamkowe skutecznie tłumiły odgłosy zabawy w sali balowej. Świnka poczuł przyjemną woń, wypełniającą cztery ściany. Przypominała mu sprowadzane z dalekiego południa cieniutkie świeczki, które zamiast dawać płomień, tliły się intensywnie wydzielając dym o bardzo specyficznym zapachu.
Zielone w kolorystyce gobeliny pokrywające ściany sprawiały, że mimowolnie człowiek czuł się w tej komnacie spokojny i wyciszony.

Kroki obu mężczyzn zadźwięczały na kamiennej podłodze. Książe Andrzej usłużnie odsunął krzesło i pomógł Jakubowi Śwince wygodnie się usadzić. Jednocześnie do sali wkroczyły dwie służące przynosząc ciepłe koce. W sam czas, bowiem w komnacie było dość chłodno. Jedna opatuliła szczelnie nogi obu dostojników, druga zaś zręcznie i szybko napaliła w kominku, koło którego leżały przygotowane wcześniej szczapy drewna.

Gdy obie kobiety opuściły komnatę, zwaną Zielonym Pokojem, Świnka odezwał się.
- Doskonały wybór, książę, jeśli chodzi o miejsce rozmów. Przyznam, nigdy jeszcze w tym pokoju nie gościłem. Miłe i uspokajające miejsce.
- Zaiste - przytaknął Andrzej zadowolony z dobrego nastroju duchownego.
- Zatem więc, mój synu, o czym chciałbyś rozmawiać ze sługą bożym?
 
Grey jest offline  
Stary 30-11-2007, 13:37   #75
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


Cóż Książę uświadomił sobie, że podczas wyboru tej komnaty nie pomyślał o jednym dość ważnym szczególe. Para buchająca z ust dostojnika kościelnego, doskonale uświadomiła mu to jego drobne potknięcie. Cóż po takim czasie, można zapomnieć o tak prozaicznych rzeczach. Uśmiechnął się lekko, będzie musiał udawać, że oddycha. Gdyby chwilę wcześniej napił się, tego ożywczego napoju, owej ambrozji bogów, która pozwala mu na poruszanie się w świecie, śmiertelników bez najmniejszych problemów, gdyby tylko, jednak na to było już za późno, miał doświadczenie ... może Świnka nie zauważy, pewnej nienaturalności w jego oddechu?

Przerwał te rozmyślania napełniając dawno niedziałające płuca powietrzem i po chwili wypuszczając go. Ostrożności nigdy za wiele, musi tylko pamiętać o wykonywaniu tych dwóch czynności.

-Niech wasza ekscelencja wybaczy mi odciągnięcie od tej wspaniałej uczty. Chciałem jednak porozmawiać, o sprawach wielkiej wagi, które nie przeznaczone są dla uszu osób postronnych-

-Mów synu - odpowiedział Jakub Świnka tym swoim spokojnym tonem. Przez chwilę książę Andrzej milczał ... przez jedno uderzenie serca, Jakubowi wydawało się, że jego rozmówca zamienił się w kamień ... jednak chwila ta szybko minęła.

-Oboje wiemy, że ten bal może mieć dla Królestwa Polski ogromne znaczenie . Doskonale zdajemy sobie sprawę, co za gra toczy się w tych murach-

Arcybiskup pokiwał lekko głową, nie wiadomo czy było to aby zasygnalizować zgodę czy może prośba o kontynuowanie. Jednakże pan Zawichostu, mówił dalej

-Wydaje mi się, że mamy oboje zbieżne cele. Chcemy aby tak samo jak ciało św. Stanisława, o którym słyszałem, iż w prawie magiczny sposób, na nowo połączyło się w całość, tak samo nasze ukochane królestwo, połączyło się pod rządami jednej osoby ... ale, żeby państwo mogło funkcjonować potrzebuje obok władcy, silnej religii, która będzie ich jednoczyła. Oczywiście nie widzę siebie w roli władcy tego wspaniałego państwa, nie jestem wszak tego godzien. Chciałem usłyszeć z ust waszej ekscelencji, co myśli on o tym wspaniałym pomyśle ... odnaleźć odpowiedniego kandydata, który zostanie koronowany przez Kardynała rezydującego w Gnieźnie-

Książę uśmiechnął się lekko. Wykonał ruch, który mógłby wydawać się nierozważny, odsłonił swoją flankę? Przecież każdy wiedział czym jest polityka, a on wolał być traktowany jako podatny na ciosy. Jego przeciwnicy robili się wtedy nieostrożni i popełniali błędy ... a kto wie, może uda mu się odnaleźć potężnego sojusznika?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 30-11-2007, 14:49   #76
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Lorianna toczyła akuratnie ożywioną rozmowę z gościem z zagranicy, kiedy to coś zwróciło jej uwagę

- Ciiii.... - uciszyła Laszlo gestem i syknieciem.

Wampirzyca zmrużyła oczy niczym kot. Kurcząc się, jak do skoku, rozejrzała się czujnie po salonie. Była niczym drapieżnik, który wietrzył zwierzynę. W tej chwili zaprawdę niewiele pozostało z dystyngowanej damy.

- Czujna jak zwykle, pani.

Doszedł ich uszu zachrypnięty głos, dobywający się... no właśnie skąd? Gdyby nie spojrzenie księżnej, które skierowało się w stronę ściennego gobelinu, Laszlo nigdy by chyba sam nie ustalił umiejscowienia kreatury – bo tak należało nazwać paskudnego przedstawiciela klanu Nosferatu, którego szpetota ciała była widoczna mimo luźnej, mniszej opończy.


- A ty jak zwykle wścibska Mario Magdaleno.

Więc ów potwór był kobietą? Zaiste straszne było przekleństwo ciążące na rodzie Kaina...

- Wybacz pani, nie mogłam się powstrzymać – wybełkotała kreatura co chyba miało być śmiechem – mam dla ciebie jednak pilne wieść...

- Niech więc będą one warte przerwania mi rozmowy.

Księżna zbliżyła się pewnym krokiem do „krewniaczki” i pochyliła w jej kierunku konspiracyjnie. Słowa Magdaleny były ciche niczym szmer liści, widać jednak Lorianna miała doskonały słuch. Na jej obliczu odmalowało się zdziwienie.

Kiedy Nosferatu skończyła, pani na zamku chwilę zastanowiła się, po czym rzekła głośno:

- Wyślij Bernarda, niech sprowadzi mi w tej chwili Korda do Czerwonego Pokoju. Ty sama wmieszaj się w tłum, słuchaj uważnie kogo oskarżają o ten mord.

Usłuchawszy rozkazu, Magdalena skłoniła się i zniknęła za gobelinem. Księżna zaś odwróciła się w stronę Laszlo.

- Wybacz panie, obowiązki wzywają. Widać nie tylko ja żywiłam niechęć do naszych krzyżackich gości. –
wyjaśniła w paru słowach, zmierzając w kierunku drzwi do sieni. – Dokończymy nasza rozmowę później. Tymczasem jeśli mogę cię prosić... poinformuj proszę księcia Bolka o zajściu dyskretnie. Ażeby nie wybuchła panika... przynajmniej nie teraz.

Po tych zagadkowych słowach, wampirzyca opuściła salon.



***

Gdy Kord przywdział właśnie nowy strój, do drzwi jego komnaty ktoś zapukał. Zanim wampir zdążył zareagować, dębowe odrzwia uchyliły się, a do komnaty bez zaproszenia wszedł znajomy Kainita – Bernard z Czarnego Potoku. Wizyta była iście niespodziewana, bowiem, jak Griszko wiedział, Toreador miał za zadanie pilnować Czerwonego Pokoju, a nie chodzić w odwiedziny. Wkrótce jednak jego słowa wyjaśniły sytuację.

- Księżna pani wzywa cię szlachetny rycerzu na rozmowę do Czerwonego Pokoju. Proszę byś udał się tam teraz za mną.

A więc już wiedziała. Griszko pospiesznie zabrał resztę rzeczy i udał się za przewodnikiem do wspomnianego pokoju, a milion myśli raz po raz zalewało jego umysł. Co wszak mogła myśleć Lorianna o jego postępowaniu? Czy będzie chciała go nagrodzić, czy może ukarać?

Wreszcie stanął przed wrotami z czerwonego drewna, a jego pobratymiec, który pełnił tu rolę strażnika, wpuścił go do środka.

Zamiast zwykłego przepychu komnat księżnej, tutaj panował półmrok, rozpraszany tylko nielicznymi, jakby stłamszonymi przez cień ognikami świeczek. W sali tej poza kilkoma meblami nie było ozdób, chyba że uznać za nie ludzi.

Niczym ukrzyżowany zbawiciel, wisieli oni na dwóch naprzeciwległych ścianach komnaty. Na każdej z nich po pięć osób, wszyscy nadzy. Z prawej mężczyźni, z lewej kobiety. Wszyscy żywi, lecz prawdopodobnie otumanieni, bowiem nawet nie krzyczeli. A może nie mieli już siły?

Lorianna stała właśnie przy złotowłosym dziewczęciu, które nie mogło liczyć więcej niż 16 wiosen. Na ramieniu białogłowy widniała paskudna, zadana nożem rana z której krew skapywała wprost do kielicha pani zamku.

Gdy Griszko wszedł, a drzwi zamknęły się za nim, wampirzyca nawet nie odwróciła się w jego stronę. Rzekła jednak srogim głosem:

- Sprzeniewierzyłeś się mym prawom, by mocy naszych nie używać rycerzu. Co masz na swe usprawiedliwienie?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 30-11-2007 o 14:52.
Mira jest offline  
Stary 30-11-2007, 15:02   #77
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu


Odchodzący rycerz nie zauważył jednego. Ciało Burkharda nie paliło się...

Umbra znów witała von Truttcheweitza życzliwie. I chociaż "zaświat nie wyglądał jak przedświat dziecięcy", to był doskonale znany krzyżakowi. W końcu nie pierwszy raz pojawiał się na jego granicy... Nigdy jednak jej nie przestąpił. Wiedział, iż i tym razem nie będzie mu to dane. Jego zadanie, zadanie powierzone mu przez jego praprzodka, z którego rozlanej krwi przyszło mu powstać, wciąż pozostawało niewypełnione... A poza tym, dobrze mu było na świecie.

Zamknięte w wozach istoty tym razem nie krzyczały, mimo zbliżających się płomieni. Wiedziały, że nie mogą.

Nagle, jak gdyby nigdy nic, z rany w brzuchu Burkharda trysnęła krew. A przecież ledwie chwilę temu Kord Griszko wypił wszystko, co miał w sobie Krzyżak, czyniąc to bardzo nierozważnie zresztą- każdy w końcu mówi, by nie pić krwi z istot niewiadomego pochodzenia. Za to przyjdzie mu jednak zapłacić później...

W chwilę po krwi, wróciła także świadomość marszałka, który powolnym ruchem zakrył dłonią ranę. I chociaż był to dotyk umierającego (czy raczej- jeszcze przed chwilą martwego), to zupełnie zatamował krwawienie. Rana wciąż pozostała otwarta lecz nie wyciekała z niej nawet kropla czerwonego płynu, ambrozji dla kainitów.

- Wyszliście...- wyszeptał widząc pełznącą w jego kierunku kobietę. Wyglądała na typową Turczynkę, o olśniewającej urodzie i malutkim wzroście. Akrobatka wprost z jarmarku, powiedzieliby gdyby nie to, iż całe jej odzienie przesiąkło już dawno krwią.

- Pan spokojnie... Pan będzie dobrze... Pan cały...- szeptała przy uchu Burkharda, jak kochanka wyznająca miłość w środku nocy równie gorącej jak te spędzone na Ziemiach Obiecanych.

Zamknął oczy. Jej z pozoru chude i delikatne ręce miały w sobie niewyobrażalną siłę, daleko przewyższającą krzepę obu von Truttcheweitzów, nawet ich pogromcy. Powoli, delikatnie ujmując półmartwego pod ramionami, wyciągała go spod wozu, który z pewnością zawaliłby się w przeciągu najbliższych sekund.

Zaciągnęła go pod mur, tam oparła oń- by mógł siąść w miarę prosto.

- Krew... Pan jego krwi?- spytała, pochylając się nad z trudem oddychającym krzyżakiem.

- Nie... Nie potrzebna mi jego krew...- wystękał- Nie dla was tu miejsce, nie teraz... Ruszajcie, dotrzyjcie do dowódców, do wielkiego mincerza... Zgodnie z rozkazami, niech ruszą- zaatakowana została bowiem polityczna delegacja zakonu, złamane zostały wszelkie listy żelazne...- zakaszlał cicho- Ruszajcie!

Kobieta posłała Krzyżakowi jeszcze jedno, pełne nieokiełznanej dzikości, spojrzenie, po czym odwróciła się i pomknęła w kierunku muru wraz ze stojącym parę metrów dalej mężczyzną, chłopcem- jej bratem.

Przez chwilę jeszcze Burkhard obserwował jak dwójka radzi sobie z murem, niemalże wskakując nań, po czym przymknął oczy. Teraz nie mógł nic zdziałać, teraz potrzebował czasu...

Po chwili zniknął, "stapiając się" z murem i kępą trawy.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 30-11-2007 o 15:08.
Kutak jest offline  
Stary 30-11-2007, 16:33   #78
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Rycerz nie bał się przecież Lorianny. Wiedział, że ma ona jednak trochę racji - możliwe, że za daleko posunął się. Nie było jednak według niego wyjścia. Sprawę Zakonu trzeba było zakończyć tu i teraz. Przemówił głosem pewnym siebie i dobitnym:

-Droga Pani, informowałem Ciebie o podjętych przeze mnie działaniach. Nie protestowałaś, nie próbowałaś mnie zatrzymać, czy zniechęcić do tegoż aktu sprawiedliwości dziejowej. Poszedłem się rozejrzeć, na co oni od razu zareagowali atakiem na moją osobę i celowaniem do mnie z wielkiej kuszy kołkowej. Broniłem się dzielnie, przez co teraz ich ciała rozdziobią krucy, albo i nie rozdziobią, ale to już sprawa mniejszej wagi. Gdyby mnie do walki nie zmuszono, kto wie, może nic by nie zaszło. Nie możesz więc mnie oskarżać o lekkomyślność - nie miałem wyboru. Wierzę, że ty również w sytuacji kryzysowej broniłabyś się wszelkimi dostępnymi metodami.

Zawisza podszedł do jednego z ludzi swobodnie wiszących na ścianie i napił się odrobinę. Był jeszcze bądź co bądź zmęczony. Gdyby jednak Lorianna chciała go poświęcić w imię ratowania skóry, to miecza nie zapomniał wziąć. Bez zbroi wcale nie był bezbronny, a i cienie nie były jego największym strachem.

-Przecież wystarczyło by jedno słowo sprzeciwu. Moim zdaniem po prostu się zgodziłaś. Milczenie równa się zgodzie.
 
 
Stary 30-11-2007, 17:25   #79
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Księżna wychyliła kielich krwi, po czym spojrzała prosto w oczy Korda.

- Śmiesz mi rozkazywać? – wysyczała Lorianna niczym żmija, a cienie na ścianach zafalowały, jakby w tonacji jej głosu – Śmiesz mi mówić co mam robić?! Dość tego! Już za samo odezwanie się w mej głowie powinnam cię skazać na zatracenie. Mówione wszak było, że zabraniam używać WSZELKICH mocy przeklętych! A teraz jeszcze ta impertynencja... Czara się przelała, przelała wprost w me gardło.

Nagle cienie na ścianie otworzyły na całą szerokość drzwi do komnaty. W wejściu stanęli dwaj strażnicy – Brujah i Toreador – obnażając swą broń. Jeden zabójczo szybki, drugi zabójczo silny.

- Kordzie Griszko, ja księżna twego rodzaju i pani tego zamku skazuję cię na niebyt. Zakołkować go!

Po tych słowa kształt Lorianny rozpłynął się, a jej cień rozbił na mniejsze cienie, które pomknęły ku ścianom.

Pomiędzy ukrzyżowanymi ludźmi, którzy nagle zaczęli przeraźliwie jęczeć uformowały się ogromne, kilkumetrowe macki, które wystrzeliły w stronę rycerza, aby go pochwycić. Nie było dlań drogi ucieczki, mógł tylko walczyć lub przyjąć swój los.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 30-11-2007, 18:19   #80
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Zanim jeszcze księżna zdążyła wymówić pierwsze słowo("Śmiesz"), Kord już miał przygotowany w ręku długi kołek wyważony do rzucania. Czuł jej nastawienie, czuł nieuniknione. Przyspieszał swoje ciało ponad wszelkie granice możliwe do wyobrażenia i gdy księżna miała zamiar użyć swych zdolności on miał zamiar ją unieruchomić. Nie była wojowniczką - nie potrafiła unikać ciosów, miała słaby, w porównaniu do niego, refleks. Była praktycznie niemożliwym do spudłowania celem. Zawisza, co najważniejsze, stał od niej na odległości, na której nie potrzebował nawet rzucać kołkiem - wystarczyło dźgnąć prosto w serce i już cały jej plan spalił by na panewce. Strażnicy by nie podeszli, bojąc się o śmierć księżnej, a Zawisza mógłby z nią spokojnie porozmawiać. Nie chciał rozlewu bratniej krwi, tym bardziej, że bądź co bądź zżył się z nią odrobinę. Poza tym tyle już krwi dziś przelał...

Na wypadek jednak wszelkich działań ze strony osób innych niż Lorianna Kord rozmył się w powietrzu. Wszyscy prócz księżnej mogli zaledwie zamrugać oczami i ulec zdziwieniu. ON zaś pod tą postacią miał zamiar ją ścigać choćby i po całym zamku.

"Czyżby koniec pięknej przyjaźni?"
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 01-12-2007 o 16:31.
 
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172