Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2007, 18:33   #81
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
"Zachownie tak charakterysteczne dla rodu z jakiego się wywodzi." - przeleciało mu przez myśl gdy usłyszał reakcję księżnej na swoje słowa - "Czasem tak łatwo było przewidzieć ich ruchy. Moc która ich wypełniała ... swoim mrocznym działaniem odciskała się na ich osobowiściach, czyniąc ich nie raz tak łatwymi do czytania. Jednak to nie czyniło księżnej ani odrobine mniej niebezpieczną"

Ich rozmowa została przerwana w kluczowym momencie. Po usłyszeniu co się stało, natychmiast ruszył w kierunku sali balowej, kłaniając się Loriannie i dając tym do zrozumienia, iż spełni jej życzenie. Jednak po drodze, musiał załatwić jedną ważną sprawę.

Podszedł do jednego ze swoich milczących sług, który stał przed salą. Pochylił się i zaczął szeptać w obcym, dziwnie brzmiącym języku. Pojedyncze słowa, które tylko nabliżej przechodzący mogli usłyszeć, zdawały się brzmieć mniej więcej tak ...

- "... üzenet ... földesúr ... követ halál ... botrány ... ugyan már! - słowa w ustach Laszlo zdawały się brzmieć wyjątkowo śpiewnie a i równie tajemniczo.

- "Igen, földesúr. - odrzekł sługa i ruszył szybko na zwenątrz.

Laszlo wszedł natomiast do sali balowej i powolnym, pozornie spokojnym krokiem ruszył w kierunku księcia, otoczonego grupą biesiadników. Zbliżył się i uśmiechając się przepraszająco zwrócił się do Bolko i pozostałych.

"Najmocniej przepraszam szanownych państwa, iż śmiem przeszkadzać w uczcie waszej." - mówił powolnym, dystyngowanym głosem pełnym uniżenia - "Jednakże, łaskawa ksieżna, prosiła mnie abym ciebie mój, książe zawiadomił iż pilna sprawa wymaga Twojej uwagi. Jednakże pani uczty prosiła, bym gości tak przyziemnymi sprawiami nie nużył i na osobności jej prośbę przekazał. Dlatego, jeżeli pozwolisz panie..."

Gdy tylko odeszli pod okno Laszlo, pochylił się i szeptem przekazał co sam wiedział o sprawie.

Kątem oka obserwował jak na dziedzińcu, sługa z juków wyjmuje pakunek ...
 
Szusaku jest offline  
Stary 30-11-2007, 21:08   #82
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Zygfryd von Truttcheweitz

Krew ściekała po włóczni wbitej w ciało Zygfryda. Grot przebił pancerz dokładnie w miejscu gdzie czarne belki - wizerunek Świętego Krzyża - przecinały się na środku. Młody von Truttenweitz czuł jak z każdą kroplą krwi uchodzącą z jego ciała - uchodzi z niego dusza. Nie czuł bólu, jego martwe oczy wpatrywały się w czerń nocy dziedzińca zamkowego. Nie widział jak jego plugawy zabójca odchodzi z miejsca okrutnej zbrodni niemiłej Panu.

Głowa zwisła mu na piersi, deszcz który właśnie zaczynał padać spływał po jego włosach, zlepiając je ze sobą. Krwawe krople spływały z drzewca okrutnie wrażonego w ciało pobożnego sługi Zakonu..."Nie dokończył zemsty.."

Dusza rycerza odrywała się od doczesnego ciała, jego jestestwo rozrywane było na wszystkie strony przez esencję rzeczywistości. "Elan vital" powoli uchodziła ku ciemnemu, zachmurzonemu niebu.

Światłość powoli otwierała się przed duszą młodego Krzyżaka. Blask bijący od niej poraziłby oczy każdego śmiertelnika, lecz tym nie dane było tu docierać... jedynie u kresu ziemskiej wędrówki dobijały to dusze zasłużone Panu.

Powoli dostojnym krokiem, odziany jedynie w białą szatę z lśniącym czarnym Krzyżem na piersiach, młody Zygfryd przekraczał bramy Elizjum...

*****

Wieczny Tułacz znów powróci
Niebiosa zawrócą Go na drogę swojej pokuty
Za grzech pychy wobec Krzyża
odcierpieć będzie musiał.

Koło się zamknie a cykl powtórzy
Mściciel wróci na szlak
A Pan pokarze jego ręka Zastępy Nocy...
Nie dane mu będzie doczekać odpoczynku
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 30-11-2007 o 21:35.
merill jest offline  
Stary 30-11-2007, 21:34   #83
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Książe Bolko

Bal coraz bardziej go nudził, musiał wszakże udawać i być miłym dla wszystkich gości a połowy z nich najchętniej nigdy w życiu by już nie zobaczył….żywych.

Wtedy zjawił się Laszlo, który wyrwał go z tłumu fałszywych pochlebców, odetchnął z ulgą nie musząc już uśmiechać się sztucznie. Spokój jednak nie trwał długo, wiadomości, które przekazał mu Andras przeraziły go. Z jednej strony nienawidził krzyżaków, ale z drugiej śmierć marszałka mogła sprowadzić na nich tylko kłopoty. „Będzie niezwykle ciężko wytłumaczyć tą śmierć chyba, że poda się głowę Korda na tacy krzyżakom” – wiedział, że dosłownie będzie to niemożliwe, ale tylko tak mogli załagodzić nadchodzącą burze.

- Dziękuje Ci za przekazanie tych cennych informacji, ale wybacz muszę się zobaczyć z Lorianną. Mam do Ciebie wielką prośbę zadbaj proszę, aby goście nie zwrócili uwagi na moje znikniecie.– Mrugnął porozumiewawczo do gościa i choć nie był pewien czy mógł mu zaufać to nie myśląc i nie strzępiąc języka dłużej, wyszedł z komnaty. Muzyka ponownie rozbrzmiała a oczy większości zgromadzonych skierowały się w kierunku muzykantów, więc nie było trudności z „cichym wyjściem” niewzbudzającym podejrzeń wśród zebranych.

- Dajcie znać Emanuelowi niech ten stary dziad zjawi się jak najszybciej w komnacie czerwonej, mogą być kłopoty. – Wydawał szybko polecenia trójce ludzi, którzy jak cienie wyszli za nim z komnaty. Jeden z nich zakręcił na pięcie i pośpiesznie wrócił na salę balową przekazać wiadomość magowi.

- Czy Krzesimir jest na swojej wyznaczonej pozycji? – Zapytał, choć wiedział, że jego przyjaciel należnie wypełniał swoje obowiązki, więc nie czekając na odpowiedz podwładnych kontynuował. – Przygotujcie się i wezwijcie posiłki, Kord Griszko ma zostać obezwładniony. Wiecie, co robić.- Kolejny wojownik jedynie kiwnął głową i zniknął w bocznym korytarzu.

„Jeśli ten głupiec wymordował krzyżaków to kto wie co może zrobić Loriannie- na tą myśl pobladł, ale wiedział, że jego żona potrafiła się bronić, lepiej niż ktokolwiek kogo znał. Pięcioro uzbrojonych w długie włócznie wojów dołączyło do niego, gdy zbliżał się do drzwi komnaty. Strażnicy stali jak zwykle niewzruszeni.

- Całe szczęście, że nic…- nie dokończył zdania, drzwi komnaty otwarły się na oścież. Zaczęło się, ten głupiec śmiał podniósł rękę na moją ukochaną.

Rzucanie się na Korda było nierozsądne i kiedy dwójka kainitów wpadła do środka on wraz ze swoimi wojami jedynie stanął w drzwiach z wyciągniętymi włóczniami.

***
„Mam dość siedzenia w tej szczurzej norze” narzekał w myślach Krzesimir, który został wyznaczony przez Księcia jako osobisty strażnik Lorianny. Przerażały go jęki przywiązanych do ścian ludzi, bądź co bądź współczuł im. Podsłuchał część rozmowy Księżnej z Andrasem i był świadkiem pojawienia się tego monstrum, Marii Magdaleny. Brzydziła go i nie raz już namawiał Bolka do pozbycia się jej. „Coś się musiało stać skoro ona się pojawiła” – pomyślał i nie czekał długo na odpowiedź.

Griszko, wiedziałem, że ten szaleniec prędzej czy później sprowadzi na nas kłopoty.
- wyszeptał i przeraził się widząc z jaką butą w głosie zwraca się do Księżnej. A potem wszystko zdarzyło się ta nagle..

- Kordzie Griszko, ja księżna twego rodzaju i pani tego zamku skazuję cię na niebyt. Zakołkować go!

Czerwona komnata nie służyła wyłącznie jako miejsce spotkań wampirów, była również pułapką na nieproszonych gości, którzy już dawno powinni zejść z tego świata. Wokół komnaty były rozlokowane specjalne pomieszczenia, w jednym z nich tkwił Dowódca Straży.

Krzesimir poderwał kuszę z osadzonym na niej kołkiem.-„Na tą chwilę czekałem naprawdę długo, Griszko bez zbroi”- przymierzył i wystrzelił w kierunku wampierza.
 
mataichi jest offline  
Stary 01-12-2007, 03:30   #84
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Laszlo widząc jak książę, rusza zdecydowanym krokiem do wyjścia, sam podszedł do muzyków. Chwilę porozmawiał z jednym z nich ... po czym ci przestali grać. Węgier wszedł na podwyższenie i przemówił silnym głosem.

- Szlachetni Panowie i Szlachetne Damy. Wybaczcie obcokrajowcowi, iż przerywa Waszą ucztę. Jednak w łaskawości swojej książę Bolko, zacny nasz gospodarz, zezwolił bym Wasze szanowne gronu przedstawił pieśń, którą dane mi było usłyszeć podczas jednej z moich podróży od świętego męża z odległej Brytanii. Pozwoliłem sobie przełożyć ją, nie zgrabnie istotnie, na język ojczysty Piastów.

Andras, wziął głęboki oddech i przy akompaniamencie muzyków zaśpiewał ...

Jak wiele razy spoglądała ze wszystkich okien zamku
Oglądając mijające światło dnia wewnątrz więziennych ścian
A nikt nie zważał na jej głos

Wieczorna godzina odchodzi z niknącym słońcem
I w samotnej chwili, ostatnie iskry zgasną
W powietrze wzbije ostatni ze wszystkich młodych ptaków

Jej dni cennej wolności, stracone dawno tak
By żyć bezczynne lata pośród strzeżonych bram
Jednak te dnie zakończą się
Jutro o tej porze, będzie daleko stąd
O wiele dalej niż te wyspy, od samotnego Fotheringay


<Orginał>
 

Ostatnio edytowane przez Szusaku : 02-12-2007 o 01:17.
Szusaku jest offline  
Stary 01-12-2007, 12:04   #85
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
- Chciałem usłyszeć z ust waszej ekscelencji, co myśli on o tym wspaniałym pomyśle ... odnaleźć odpowiedniego kandydata, który zostanie koronowany przez Kardynała rezydującego w Gnieźnie - Książę uśmiechnął się lekko
Arcybiskup przełknął lekko nieudaną próbę przypodobania się i uśmiechnął się tak, jakby usłyszane słowa nęciły go naprawdę.
„Nie wiesz, Andrzeju, zbyt wiele o kościelnym porządku. Trza to zapamiętać” w duchu rzekł Świnka.

- Rad byłbym, gdyby mi dane było znaleźć na tyle silnego człeka, który udźwignie ciężar zjednoczenia Piastowskich ziem. A co ważniejsze, którego barki utrzymają ciężar samej Królewskiej Korony – duchowny rozsiadł się wygodniej i poprawił koc. - Zdaję sobie bowiem sprawę, że by do złączenia ziem doprowadzić, trzeba mieć w ręku ciężki miecz. Ale gdy władca zasiada na tronie, nie mieczem, lecz rozwagą, musi trzymać państwo w całości.





Świnka sięgnął po puchar napełniony czerwonym winem, który przyniosły wcześniej dwie służki. Przełknął powoli, przyglądając się przy tym ciekawie swojemu rozmówcy. Z trudem opanował się, by nie zajrzeć Andrzejowi do umysłu.


„Nie w tym miejscu. Lorianna sobie nie życzy, to raz. A dwa zbyt wielu tu nieznanych osób, ktoś z nich może wykorzystać taką sposobność”

- Skoro więc wiemy, że cele nasze zbieżnymi są, mości Książę, w słuch się zamieniam, jeśli masz mi coś do zaproponowania. Jeśli nie... być może ja będę mógł coś... zasugerować.
 
Grey jest offline  
Stary 01-12-2007, 15:20   #86
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Weronika z utęsknieniem wyczekiwała końca utworu. Gdy ten nastąpił, szybko dygnęła i odeszła. Rozejrzała się. Na sali panował ruch. Wiele osób tańczyło, sporo piło. To mogła być doskonała chwila. Dziewczyna jednak zawahała się. Co będzie potem? Jeśli się nie uda, zostanie strasznie ukarana. Nie mogła jednak dalej tak żyć. Po prostu się do tego nie nadawała. Spojrzała na kilku pilnujących ją sług. Najpierw spokojnie przyspieszyła kroku. Potem zaczęła biec, potrącając mijanych ludzi. Strażnicy, wynajęci przez jej rodziców ruszyli za nią. Niewiele myśląc skierowała się w stronę drzwi. Niestety Jakub, jeden z pilnujących ją ludzi, stanął przy wyjściu. Dziewczyna gwałtownie zmieniła kierunek. Wbiegła przez drzwi kuchenne, mijając różne pokoje. Niestety późno zorientowała się, że do kuchni jej nie wpuszczą, a innego wyjścia nie ma. Wskoczyła więc do pokoju, obok którego stała. Do Czerwonego Pokoju... Zanim zdążyła się zatrzymać, wpadła na księcia Bolesława i jego świtę. ~Co się...~Spojrzała przed siebie, a przerażenie odebrało jej głos. Zbladła i przyglądała się scenie w pomieszczeniu. Wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć. Tak też się czuła. Jednak pomimo paraliżu wywołanego strachem, przez głowę przeszła jej jedna myśl. Chyba wpakowała się w niezłe tarapaty... Widziała za dużo. Była tego pewna. Zaraz świta księcia zareaguje na ten incydent i... O tym dziewczyna nie chciała myśleć.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 01-12-2007 o 20:54.
Odyseja jest offline  
Stary 01-12-2007, 22:35   #87
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Bolko

Zanim walka rozpoczęła się na dobre już była skończona, celne oko i zabójczy refleks Krzesimira wystarczyły. Drewniany bełt poszybował przez salę tnąc powietrze i wydając przy tym charakterystyczny gwizd. Kompletnie zaskoczony Kord miał najwyraźniej zamiar rzucić się na Loriannę… nie zdążył. Strzał był celny i drewniany pocisk wbił się w nieosłonięte ciało wampira aż do samego serca. Ten jedynie rozłożył ręce i znieruchomiał a dwójka strażników pochwyciła go za ręce za nim upadł na kamienną posadzkę.

Książe uśmiechnął się tryumfalnie, już od dawna miał dość pyszałkowatego rycerza, który nawet nie udawał, że nie wykonuje jego rozkazów. Nareszcie przyszedł i na niego koniec.
„Co jest?!” – Obrócił się na pięcie i spojrzał prosto w oczy zaskoczonej Weroniki, która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

- Zabrać ją stąd do sąsiedniej komnaty! – Krzyknął do strażników, Ci pośpiesznie i bez słowa złapali młodą dziewczynę, która była najwyraźniej w sporym szoku gdyż nie stawiała najmniejszych oporów. – Zaraz z nią porozmawiam…

Zamknął za sobą drzwi do czerwonej komnaty i odetchnął ze sporą ulgą. Księżna która równie szybko jak zamieniła się w cienie powróciła to normalnego stanu i teraz wydawała się równie zaskoczona, co dwójka strzegących drzwi wampirów. Zerknęła w kierunku, z którego nadleciał bełt i wymownie spojrzała na męża. Bolko jedynie wzruszył ramionami.

- Wszystko dla Twojego bezpieczeństwa najdroższa. – Nie zważając na obecność dwójki wampirów Bolesław podszedł do żony i objął ją czule. Patrząc się głęboko w jej oczy rzekł. – Cieszę się, że nic Ci się nie stało, wszystko zaczęło się powoli walić, najpierw krzyżacy a teraz on i jeszcze ta młoda dziewczyna, która to wszystko widziała ech.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy, po czym już spokojny Książe kontynuował.- A tego zdrajcę zostawiam Tobie, Ty już dobrze wiesz, co nim zrobić. – Widział jak na Twarzy ukochanej pojawia się zadziorny uśmieszek zwiastujący cenę jaką przyjdzie zapłacić rycerzowi, który zdradził swą panią.

-Idę porozmawiać z Weroniką, mam nadziej, że nie będzie potrzeby grzebać jej w głowie, wydawała się tak rozsądną dziewczyną…- Po raz ostatni spojrzał na bezwładne ciało Korda Griszki największego rycerza w Europie i zadumał się przez krótką chwilę. - "Niech ma dziad za swoje, chłopcy stajenni nie mogli normalnie chodzić przez tego rozpustnika"

Wychodząc zamknął za sobą wejście do komnaty.
- Pilnować tych drzwi nawet za cenę własnego życia, dopóki strażnicy nie pojawią się z powrotem. – Zwrócił się do dwójki pozostałych wojów stojących na zewnątrz pomieszczenia, po czym udał się do Pokoju Żółtego. Gdzie miała na niego czekać Weronika
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 01-12-2007 o 22:55.
mataichi jest offline  
Stary 01-12-2007, 23:40   #88
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Książę zmierzył wzrokiem arcybiskupa. Wydawało się, że jego propozycja go zainteresowała. A może w nią nie wierzył? A przecież, pieniądze mogą kupić wszystko. Zapewne purpura, kosztowała by dużo, ale nie byłoby to dużym problemem. Andrzej powrócił jednak do rzeczywistości.

-Ojcze chętnie wysłucham, waszych sugestii- powiedział arystokrata spokojnym tonem. Jednocześnie podniósł puchar z winem. Szkoda, że nie mógł cieszyć się już jego smakiem. Kiedy jeszcze żył lubił wina i miody pitne. Sprowadzał je za ogromne pieniądze, ze słonecznego księstwa Toskanii. Czasy życia ... jednakże musiał sam przed sobą przyznać, że swojej obecnej kondycji nie oddał by za żadne skarby świata. W końcu ciało było takie ... nieczyste. A picie krwi ... tego co podczas picia krwi czuł Andrzej nie dało się opisać, żadne uczucie w śmiertelnym życiu, nie mogło się równać temu aktowi, które Świnka uznałby pewnie za obrazę dla Boga. Z tej rozgrywki, można jednak wiele wynieść ... wiele osobistych korzyści.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 02-12-2007, 00:48   #89
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedy się ponownie zmaterializowała, Lorianna zamiast na zakołkowanego wampira spojrzała w twarz swego męża, który akuratnie pojawił się na korytarzu. Jego człowiek zdał egzamin i - przed samą sobą - księżna musiała przyznać, że jest pod wrażeniem tak skutecznego działania.

Kiedy książę Bolko przytulił małżonkę do siebie, przylgnęła do niego, chłonąc przyjemne ciepło skóry, żywego ciała.

„A co jeśli pewnego dnia przestaniesz mnie kochać?”

Choć martwe, serce księżnej wypełnił smutek. Zaraz jednak przyszła praktyczna myśl, że to niemożliwe, że przecież Bolko związany jest z nią więzami krwi i nijak nie może zmienić swych uczuć.

O dziwo jednak świadomość władzy tym razem nie przyniosła wampirzycy ulgi. Tak jakby... jakby chciała być kochana dla samej siebie...

„Głupota!”

Wampirzyca odsunęła się od męża i rzekła zwykłym tonem:

- Tak, zajmij się tą smarkulą. Zaraz do ciebie przyjdę. Uporam się tylko z naszym walecznym rycerzykiem.

To powiedziawszy uśmiechnęła się paskudnie. Z lubością wpatrując się w nieruchome ciało u swych stóp, poczekała aż wszyscy śmiertelni opuszczą Czerwony Pokój.

Gdy wrota z czerwonego drewna zamknęły się, Lorianna rzekła władczo do swoich strażników – Brujaha i Toreadora:

- Podnieście go i schwyćcie po bokach. Chce widzieć strach w jego oczach. – odczekała aż Kainici wykonają rozkaz, po czym mówiła dalej – Kordzie Griszko nadszedł więc czas, kiedy twa arogancja cię zgubiła ostatecznie. Czy liczysz na litość?

Wampirzyca podeszła bliżej i zajrzała w źrenice rycerza.

- Taaak jesteś wściekły, jak prawdziwy wojownik. A ja się twoją złością karmię. Czy wiesz co teraz nastąpi? Domyślasz się... Cóż, tak się składa, że trwa bal, więc nie mam za wiele czasu na twe ostateczne unicestwienie...

Złapała się za usta, jak zawstydzona dziewczynka, której coś się wymknęło.

- Ojej, chyba rzekłam waść za wiele. Zatem nie przeciągajmy. – odsunęła się, by dudniącym głosem wydać wyrok – Kordzie Griszko, ja księżna twego rodzaju skazuję cię na niebyt, nie mając litości tak jak i ty nie miałeś jej dla swych przeciwników. Bernardzie, Hektorze... Posilcie się. Ja chcę tylko patrzeć mu w oczy... aż rozsypie się w proch.

I jak rzekła, tak też się stało, a uśmieszek z warg Lorianny nie zniknął ani na moment, kiedy wampiry lubieżnie sączyły krew ze swego "brata".
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-12-2007, 02:14   #90
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
*****

Słońce już prawie zachodziło kiedy orszak złożony z trzech konnych wjechał na wzgórze niedaleko Narcyzowa. Rycerz w szmelcowanej błękitnie zbroi podjechał na swym pięknym dzianecie ku skrajowi skarpy. Podziwiał z daleka okazałe mury zamku, jak i potężną bramę chroniącą dostępu do niego od strony południowej. "Prawdziwie piękna robota inżynierska" - pomyślał Gabriel - "Podobny nawet nieco do Camelotu" - stare wspomnienie przemknęło przez myśli. Przyzwyczaił się już do tego uczucia, z początku wydawało mu się największą udręką i katorgą, teraz nawet doceniał pewne korzyści płynące z niego.

Obejrzał się do tyłu na czekającą Sylvii i Sareka. Dziewczyna posłała mu wymowne spojrzenie pięknych czarnych oczu, twarz jej zakrywała częściowo czarna chusta, która w połączeniu z jej kruczymi włosami i jasną cerą tworzyła urzekającą kompozycję. Wierciła się w siodle - "Widać długa jazda zmęczyła już naszą księżniczkę." - pomyślał. Nie mógł się już doczekać kiedy zalegnie z nią w ciepłej, puszystej pościeli.


Niestety na to musiał jeszcze poczekać, miał poselstwo od samego księcia Władysława, popieranego przez samego papieża Bonifacego VIII - w innym wypadku by go tu nie było. Miał też inną jeszcze misję do wypełnienia... ale tu mocodawca był inny. Jeszcze raz upewnił się czy podłużny skórzany pakunek był dobrze przytroczony do siodła i pewnym ruchem wodzy skierował konia z powrotem na drogę.

- Jedziemy czarnowłosa - odezwał się do Sylvii w jej ojczystym języku. - Powinniśmy dotrzeć do zamku przed zmrokiem. Patrzył jak Sarek kieruje tęskne spojrzenie ku Wschodowi. - Wrócisz tam pustynny wilku, obiecuję Ci to, a wiesz, że dotrzymuję słowa? Siwowłosy Fatymida odpowiedział: - Allah obdarzył Cię jednym językiem i prawie nim przemawiasz, lecz ja już tęsknie do kraju przodków. Wedle prastarej umowy, za 9 miesięcy wygasa służba, nie miej pretensji, że tęsknię do ojczyzny.


Gabriel puścił konia w galop... ku zamkowi... Jechali prastarym lasem, ale trakt mimo niesprzyjającej ostatnio pogody był w całkiem niezłym stanie. W galopie Vasques'owi wydawało się, że zauważył raz czy dwa sylwetki w białych płaszczach przemykające wśród drzew - "Musiało mi się przywidzieć".

*****

Tarcza słoneczna skryła się już nad wierzchołkami drzew. Zmrok ogarnął ich akurat kiedy docierali do zamkowej bramy. Solidna żelazna krata była opuszczona, a potężne baszty chroniące ten newralgiczny punkt umocnień, skutecznie zniechęcały do szturmu. Kopyta ich koni zastukały na kamiennym bruku. Strażnicy pilnujący bramy, początkowo opryskliwi, na widok pieczęci księcia Łokietka robili się podejrzanie usłużni.

Zsiedli z koni, każdy z nich oddał wodze masztalerzom którzy czekali by zająć się ich zwierzętami. Gabriel popatrzył na witraże w oknach wielkiej sali, rozjarzone światłem świec - "Uczta już się zaczęła, więc chyba jesteśmy spóźnieni...". Pachołek podszedł by przejąć wodze, ale ciężka ręka Vasques'a zatrzymała go w pół drogi. Rycerz wyciągną z mieszka przy pasie złotą monetę i wręczył ją słudze. - Jeśli zajmiecie się naszymi wierzchowcami należycie, dostaniesz drugą, jeśli stanie się im krzywda, obedrę Cię ze skóry - chłodno wymawiał ostatnie zdanie, kładąc akcent zwłaszcza na słowo "obedrę". - Już ja was szelmy znam! - pogroził masztalerzom na odchodne. Teraz miał pewność, że ich dzianetom nic się nie stanie. "Za jednego można by ze dwie wioski kupić"

Kolejny służący poprowadził Gabriela i jego orszak do ich prywatnych komnat. Przydzielono im dwa pokoje, jeden miał być dla niego a drugi dla jego orszaku. Ale kłopoty z zakwaterowaniem szybko rozwiązała Sylvii: - Sarek ty bierzesz ten dla służby, a ty - podeszła do Gabriela patrząc na niego kusząco - idziesz ze mną - uśmiechnęła się szelmowsko.

W innym wypadku Vasques przystałby na tę propozycję, ale czas naglił. - Nie będziemy się teraz rozkładać czy przebierać, obmyjcie trochę twarze i ręce, musimy się pośpieszyć uczta trwa w najlepsze, a my jeszcze poselstwa nie dostarczyliśmy.

Jego słowa wywarły zamierzony efekt, bo po czasie krótszym niż kwadrans czekali na niego w korytarzu. Sylvii miała znów ten posępny wyraz twarzy, ale dla Gabriela miał on swój urok. Poprawił pochwę miecza na plecach, wolał broń mieć przy sobie. W końcu o skłonności tego narodu do bitki, słyszał już prawdziwe legendy w Rzymie, to samo zresztą mówili w Czechach, Rumunii, Bułgarii i Węgrzech, bo właśnie tą trasą przybył na ziemie polskie.Zbroi też nie ściągał - nie było na to czasu. Podał Sarekowi podłużny pakunek owinięty lamparcią skórą: - Strzeż tego jak oka w głowie.

*****

Drzwi do Wielkiej Sali słudzy otwarli przed nim szybko i bezproblemowo. Jeden z nich miał paskudnie podbite oko - "Chyba ktoś ich już przede mną nauczył rozumu" - skonkludował obserwując siniaka wielkości sporego jabłka. Przed salą wydał jeszcze ostatnie rozkazy: - Bądźcie cały czas przy mnie. Macie mieć oczy dookoła głowy, meldować o każdej podejrzanej rzeczy. I nie rozrabiać - puścił oko do Sylvii - a ty Sarek odpuść sobie dzisiaj wieczór demonstracje twoich praktyk religijnych. Mogą nie być mile widziane...

Weszli akurat w chwili gdy jakiś mężczyzna kończył recytować pieśń w języku Anglów. Znał ten utwór na tyle dobrze, że jego wyczulone ucho wychwyciło niewielkie tylko nieścisłości w przekładzie. Ale musiał przyznać był pod wrażeniem występu. Przyglądał się twarzy mężczyzny, widział go w Rzymie przed wyjazdem, niestety nie mógł sobie przypomnieć jego imienia. Rozglądał się po sali, poszukując wzrokiem książęcej pary, lecz ich miejsca przy stole były puste. Popatrzył więc wyczekująco w stronę mężczyzny kończącego występ...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 02-12-2007 o 09:21.
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172